Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Słowo Boże na 17 lutego.
Łk 5, 27-32
Słowa Ewangelii według św. Łukasza.
Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: "Pójdź za Mną". On zostawił wszystko, wstał i poszedł za Nim.
Potem Lewi sprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: "Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?" Lecz Jezus im odpowiedział: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników".
Kom.: Moja „komora celna”.
Apostoł, św. Mateusz miał na imię Lewi.
Lewi po hebrajsku oznacza „przywiązany”. Pierwszy raz to imię pojawia się w ustach Lei, pierwszej żony Jakuba, która nie była przez niego kochana. Kiedy Lea po raz trzeci urodziła syna Jakubowi powiedziała sobie, że teraz mój mąż będzie do mnie przywiązany i nadała imię synowi „Lewi” (Rdz 29,34).
W Nowym Testamencie imię to, ma również znaczenie symboliczne.
Lewi, późniejszy św. Mateusz nienawidził swojego narodu za jego odejście od Boga i Jego przykazań i przeszedł na stronę okupanta. Przywiązał się do swojej komory celnej, gdzie przez nieuczciwość i chciwość pieniądza oszukiwał własnych rodaków.
Św. Mateusz, zawsze uważał swoje powołanie za cud i w swojej Ewangelii wśród cudów je umieścił (Mt 9,9).
Przedstawione nam dzisiaj nawrócenie Lewiego, mamy spróbować odnieś do siebie i zapytać się, a ja do czego się przywiązałem i co jest moją „komora celną”.
„Komora celna” może symbolizować w moim życiu:
- jakieś zamknięcie, często z powodu lęku: na coś, względem czegoś lub przed kimś.
- grzech, z którym się związałem i brak pojednania z Bogiem,
- uczucia nienawiści i niechęć do przebaczenia,
- ucieczkę we własny świat. Jest to pokusa zamykania się we własnym domu oraz stworzenie swojego „pokoju”, do którego nikt nie ma prawa wkraczać, ani go burzyć.
- przez wiele lat można żyć obok swej rodziny, biorąc tylko częściowo odpowiedzialność za nią.
- ucieczką dla mężczyzn może być np. kult samochodu , a u kobiet miłość do dziecka z pominięciem męża.
Każdy z nas zna dobrze swoje jeszcze nieodcięte psychologiczne pępowiny lub podpórki w relacjach, które nie pozwalają nam wzrastać. Może to być szukanie wsparcia u swojej mamusi, zamiast przepracowywać swoje problemy z własnym mężem, czy żoną w domu, a także złe przywiązania i nawyki – tak u mężczyzn, jak i u kobiet ucieczka w codzienne piwo, czy kilka lampek wina.
Co mówi nam dalej Ewangelia?
Na słowa Jezusa: ”pójdź za mną” Lewi zareagował radykalnie, zostawił wszystko i poszedł „nową drogą” ku świętości.
Nie bój się postawić na doskonałość, własną świętość.
W Wielkim Poście Pan Jezus chce przejść i przez twoją i moją „komorę celną” znajdującą się w naszym sercu. Pozwól Mu na to!
Jezus chce zaprosić cię na „drogę Ewangelii”, bo tylko na tej drodze możesz iść razem z Nim.
Fundamentem tej „drogi” jest dojrzała relacja z Jezusem. Ty trzymasz się Jego, to znaczy słuchasz jak mysi i patrzysz jak postępuje, a On cię uświęca.
Odwagi! Proś Jezusa o spotkanie z Nim, ON nie przyszedł wzywać do nawrócenia sprawiedliwych ale grzeszników, to jest ciebie i mnie!
Modlitwa: „Jezu ty widzisz mnie w mojej „komorze celnej”, zabierz mi wszelki lęk, poślij Twoje stwórcze słowo i dokonaj we mnie to, czego sam bez ciebie nie jestem wstanie zrobić. Uczyń to przez ręce Maryi. Amen.
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali.
Po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. (Mk 1,12-15)
Biblia zna wiele przykładów ludzi, których Pan poddał próbie, aby sprawdzić ich wiarę: Abraham, Jeremiasz, Hiob itd. Żydzi mawiali nawet tak: „Najświętszy, niech będzie błogosławione Jego imię, nie wynosi człowieka do godności, zanim go uprzednio nie wypróbuje i nie zbada. Jeśli wytrzyma chwilę pokuszenia, wówczas podnosi go do godności”.
Święty Marek, w przeciwieństwie do pozostałych synoptyków, czyli Mateusza i Łukasza, nie podaje nam szczegółowej relacji z kuszenia. Jego opis jest bardzo zwięzły: „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana”. Jezus rozpoczyna czas próby chwilę po tym, jak stanął wśród grzeszników nad Jordanem, aby przyjąć chrzest z rąk swojego starszego o sześć miesięcy kuzyna – Jana (chociaż będąc Bogiem nie potrzebował żadnego oczyszczenia). Ale to nie był koniec Jego jednoczenia się z naszym losem. Będąc kuszonym i zwyciężając szatana, jednocześnie pokazuje nam w jaki sposób my mamy stawiać czoła atakom złego ducha.
Wiem, że nikt z nas nie lubi, gdy przychodzą na niego pokusy, ale utopią jest myśleć, że będą one nas omijać. Pokusa jeszcze nie jest grzechem i nie ma co panikować, gdy zapuka do naszych drzwi! Powiem więcej, pokusa może stać się okazją do rozwoju. Ocenie moralnej podlega to co z nią zrobimy, tzn. czy podejmiemy walkę i wygrywając umocnimy się w cnocie czy raczej bezrefleksyjnie się jej poddamy i pozwolimy, aby przerodziła się w grzech.
Czas próby był koniecznością w życiu Jezusa, zanim zaczął najważniejsze trzy lata w dziejach całego wszechświata. Podobnie jest z nami. Uczeń, który chciałby iść inną drogą niż jego mistrz, tak naprawdę nie ma prawa nazywać się uczniem. Nasz Zbawiciel potrzebował odosobnienia i zmierzenia się z atakami szatana, aby móc później dokonać dzieła zbawienia. Ale – co bardzo ważne – Jezus poszedł na pustynię w mocy Ducha Świętego (właśnie On kryje się pod pierwszym słowem dzisiejszej perykopy, a nie zły duch) i z ciągle brzmiącym w Jego uszach głosem Ojca, że jest Jego umiłowanym synem, w którym ma upodobanie. Myślę, że właśnie ta świadomość była dla Niego największą siłą w czasie walki z Przeciwnikiem.
Dla nas także Wielki Post powinien być czasem pustyni i zmagania się ze sobą. Piszę o powinności, bo decyzja i tak ostatecznie zależy od każdego z nas. Jeśli tylko zechcemy, Bóg może nas podczas tego wymagającego, ale i pięknego czasu wewnętrznie umocnić, odnowić i niesamowicie rozwinąć. Bardzo ważne jest jednak, aby stawać do walki w mocy Ducha Świętego, bo jeśli będziemy polegać jedynie na sobie, szatan już może zacierać ręce z zadowolenia.
Jak to zrobić, żeby walczyć w mocy Ducha? Odpowiedź jest bardzo prosta: trzeba rozpocząć Wielki Post od spowiedzi. -Tylko tyle? Mógłby ktoś zapytać. -Tak. Tylko i aż tyle. Nie czekajmy ze spowiedzią aż do ostatniej chwili, aż do Wielkiego Tygodnia. Jeśli pozwolimy Bogu oczyścić naszą duszę, będziemy mogli – mówiąc kolokwialnie – „wyciągnąć z tych dni” znacznie więcej, bo serce będzie od samego początku wolne od grzechu ciężkiego. Wtedy tak jak Jezus staniemy naprzeciw pokus w mocy Ducha Świętego i Bóg w tym świętym czasie będzie mógł w nas i dla nas zrobić wiele dobrego.
Konkret na dzisiaj: zrób dobry rachunek sumienia i idź do spowiedzi, a potem daj się wyprowadzić Duchowi na pustynię.
Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +
Słowo Boże na I Niedzielę Wielkiego Postu r.B
Mk 1, 12-15
Słowa Ewangelii według świętego Marka.
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebywał na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali.
Po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: "Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię".
Kom.: O sprawach najkonieczniejszych w naszym życiu.
„Duch wyprowadził Jezusa na pustynię”.
Modlitwa w Środę Popielcową na rozpoczęcie Eucharystii miała następujące przesłanie:
„Panie, nasz Boże, daj nam przez święty post zacząć okres pokuty, aby nasze wyrzeczenia umocniły nas do walki ze złym duchem.”
Otóż, trzeba nam 40 dni oczyszczenia serca, aby podjąć walkę z pokusami szatana.
Pokusy przeważnie dotykają subtelnej kwestii naszego sumienia, a mianowicie chodzi o hierarchie wartości w myśleniu i działaniu.
Czyli, co i czemu podporządkowujemy nasze wybory?
Czy o sprawach naszego życia decyduje Duch Święty, a przez Niego dążenie do życia nadprzyrodzonego, czy ciało, a więc zaspakajanie wszystkich swoich potrzeb, dążenie do przyjemności i spełnianie własnych pragnień?
Problem w tym, że sprawy dotyczące egzystencji nie wymagają wysiłku intelektualnego ani duchowego, narzucają się same i często wypierają sprawy Ducha i zbawienia swojej duszy.
Przypatrzmy się teraz swoim działaniom i czemu najwięcej poświęcamy czasu.
Prawda, że uważamy za konieczne:
- wykonywanie wielu działań związanych z codzienną pracą,
- zarabianiem na swoje utrzymanie,
- kupowaniem pożywienia,
- zdobywanie wiedzy i kwalifikacji zawodowych,
- oczywiście zajmowaniem się dziećmi i ich wychowanie,
- zaspakajanie własnej ciekawości,
- oglądanie TV, czy społecznościowych portali.
A kto z nas uważa, że od tych spraw są rzeczy jeszcze bardziej konieczne jak np. m o d l i t w a.
Patrząc egzystencjalnie, modlitwa nie przynosi pieniędzy , ani nie likwiduje głodu żołądka.
A poza tym, można w ogóle w ciągu dnia nie czuć potrzeby jej odmawiania!
Karl Rahner – nieżyjący już teolog, jezuita tak przedstawia ten problem:
„Stanąć w obliczu Boga w czci i miłości, znaczy modlić się.
Człowiek staje wówczas w jedności wobec Tego, który jest wszystkim i już to jest czynieniem czegoś z kręgu rzeczy najważniejszych i najpotrzebniejszych.
Modlitwa jest czynieniem czegoś, co czynią nie wszyscy.
Bo to, co jest z kręgu rzeczy najważniejszych, jest tym samym czymś najbardziej wolnym, co nie narzuca się w cale, jako coś, co muszę zrobić, ale jest darem dobrowolnej miłości i dlatego zdarza się rzadko.
Stąd modlitwa spychana jest na margines.
Tak niewielu z nas modli się naprawdę, bo nie popycha nas do tego „konieczność życiowa”.
Jedynie serce, miłość, prawdziwa wolność, pomogą nam w modlitwie.
Są takie sprawy ludzkie, takie czyny serca, o których każdy myśli, że je zna. A tymczasem one właśnie, najoczywistsze, najprostsze, są dla człowieka najtrudniejsze.”
Czasami może nas to bardzo zaskoczyć, że wszystkiego nam potrzeba w ciągu dnia, tylko nie Boga!
Walka o wypracowanie czasu na codzienną relacje z Bogiem, jest najważniejszą bitwą o nasze zbawienie i nam najbliższych.
Często zastanawiamy się, jakie formy umartwienia podjąć w Wielkim Poście. Myślimy wówczas o umartwieniach zewnętrznych.
A może podjąć decyzję powrotu do modlitwy porannej i wieczornej?
Trzeba może rano wcześniej wstać, aby przywitać się:
- z Bogiem Ojcem modlitwą „Ojcze nasz”,
- z Panem Jezusem czytając słowo Boże, dane nam na ten dzień przez liturgię Kościoła,
- z Duchem Świętym prosząc Go o miłość do najbliższych i pomoc bycia dobrym ojcem lub matką,
- a z Matką Boża, aby Jej zawierzyć cały ten dzień i oddać się w Jej opiekę.
- wieczorem natomiast, zaprosić do modlitwy całą rodzinę i wspólnie odmówić 10 różańca, dziękując Bogu za cały dzień, przepraszając się wzajemnie oraz prosząc o błogosławieństwo i jedność w małżeństwie i w relacjach z dziećmi.
I jeszcze jedno, bez Trójcy świętej i Matki Bożej nie poradzimy sobie w walce z demonem.
Módl się, proś, zawierzaj, bo to naprawdę k o n i e c z n e!
Zapragnijmy, więc modlitwy, tej rzeczy wydawałoby się najoczywistszej, a tak trudnej do wykonania. A przecież z modlitwy, ze spotkania z Bogiem rodzi się wszelkie dobro. Amen!
Słowo Boże na 19 lutego.
Mt 25, 31-46
Słowa Ewangelii według św. Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie, pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jedne od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.
Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: «Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie».
Wówczas zapytają sprawiedliwi: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?» A Król im odpowie: «Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili».
Wtedy odezwie się do tych po lewej stronie: «Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom. Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie».
Wówczas zapytają i ci: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?» Wtedy im odpowie: «Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili». I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego".
Kom.: O szlachetnych odruchach serca.
Św. Mateusz w swojej „mowie eschatologicznej”(24-25 rozdział) opisuje Sąd Boży.
Warto wiedzieć, co będzie istotne dla Boga, kiedy staniemy na końcu swego życia przed Jego tronem.
Jak przygotować się na tę najważniejszą chwilę życia?!
„Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: «Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata.
- Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
-byłem spragniony, a daliście Mi pić;
-byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
-byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
-byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
- byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie».”
Ci błogosławieni, jak przeczytaliśmy byli co najmniej zaskoczeni powyższymi słowami Jezusa. Kiedy to widzieli Jezusa w potrzebie i pomogli Mu?
Jezus im odpowiedział:
«Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili».
Jak więc powinniśmy rozumieć powyższe słowa Jezusa?
Jest taki wymiar wrażliwości człowieka względem potrzebujących, który nazywa się szlachetnym i bezinteresownym odruchem serca.
Człowiek taki czyni dobro i nawet nie wie jak się do dzieje. Nie czeka na wdzięczność, bo nie po to czynił to dobro. W sercu takiego człowieka Jezus uczynił swoje mieszkanie i rozlewa miłość, komu chce i ile chce.
„Wtedy odezwie się do tych po lewej stronie: «Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom.
-Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
- byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
- byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
-byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie».”
Kim są ci ludzie przeklęci u św. Mateusza?
Otóż, jest w niektórych osobach tak mocna miłość własna, skierowana tylko na siebie i na własne potrzeby, że trudno im zauważyć w potrzebie drugiego człowieka. Ba, może żyć ktoś blisko takiej osoby, nawet w drugim pokoju, kto przeżywa głęboko swoją samotność lub jest w potrzebie i będzie zupełnie niezauważony.
Ponieważ program dnia i priorytety jakie, taki człowiek sobie postawił nie uwzględniają drugiej osoby, chyba, że w kalkulacjach pojawia się myśl: dobrze by było zaglądnąć do niego, bo gdybym ja w razie czego potrzebował to, czy tamto, to wówczas… .
I tak poza myśleniem koniunkturalnym człowiek ten, tak właściwie nie potrzebuje drugiego człowieka. Owszem jest jeszcze coś takiego jak „gest” względem bliźniego dla poczucia własnej satysfakcji i na tym kończą się możliwości naszego filantropa.
Jest chwilowe przebudzenie u takiego człowieka kiedy sam potrzebuje drugiego człowieka na skutek własnej choroby, operacji, ale wydaje się jemu, że inni wobec niego powinni właśnie tak zareagować. Po czym wszystko wraca do „normy”.
Smutne życie i jak słyszymy z ust Jezusa smutny koniec jest takiego człowieka.
Co masz zrobić, aby się zmienić?
Prosić nam trzeba Jezusa o większą wrażliwość na potrzeby bliźniego.
Co więcej, mamy zobaczyć w tym człowieku Jezusa.
Niestety, a może i dobrze, że czasami zmienia nasze poglądy i podejście do życia jakieś zrządzenie Boże, na przykład: przewlekła choroba, niepełnosprawność, czy śmierć kogoś bliskiego.
I jest to tak, jakby ktoś młotem walną nas w głowę.
Wówczas dopiero zauważamy jak długo trwaliśmy w swoim narcystycznym świecie, zapatrzeni tylko w swoje własne sprawy.
Jak więc dojść, za łaską Bożą do takiej wrażliwości serca, czy empatii?
Zacznij może ćwiczyć się w słowach: jak się czujesz, czy mogę ci w czymś pomóc.
A jak wydasz parę groszy na kogoś, aby pomóc w jego potrzebach , to spróbuj to szybko zapomnieć Po czym dodaj do tego trochę miłości.
A teraz sprawdź, czy jesteś już przygotowany na Sąd Boży:
- Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
-byłem spragniony, a daliście Mi pić;
-byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
-byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
-byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
- byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie».”
Czy już wszystkie "byłem" uczyniłeś w swoim życiu?
Więc się spiesz, bo może zabraknąć życia. Amen!
JAK PRZEBACZYĆ?
"Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień." Mt 6, 14-15
Na początku Wielkiego Postu z pewnością usłyszałeś słowa: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Czy wierzysz w powyższe dwa zdania z dzisiejszej Ewangelii? Czy one mobilizują Cię do pełnego przebaczenia tym, którzy zadali Ci największe rany? Może teraz jest właśnie ten moment, aby na modlitwie oddać Bogu wszystkich ludzi i sytuacje, o których tak bardzo chcesz zapomnieć i poczuć prawdziwą ulgę. Uczyń to z miłości do Jezusa i mocą Jego miłości. Powiedz:
Jezu dla Ciebie przebaczam sobie, tacie, mamie, rodzeństwu, nauczycielom… i tej osobie, która zraniła mnie najbardziej. Ty przebaczałeś mi tyle razy i zawsze przyjmowałeś mnie z otwartymi ramionami w konfesjonale. Dzisiaj pragnę doznać łaski uwolnienia od braku przebaczenia, którym zostałem zaatakowany przez Szatana. Panie oddaję się w pełni Tobie i ufam, że zabliźnisz wszystkie moje rany mocą swojej miłości. Duchu Święty, wypełnij mnie Twoją mocą, abym kochał prawdziwie swoich przyjaciół i nieprzyjaciół. Prowadź mnie każdego dnia według Bożego planu.
Po takiej spontanicznej modlitwie wróć do Słowa Bożego:
"Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością,
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał,
i uwolnił od wszelkiego ucisku.
Pan słyszy wołających o pomoc
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu,
ocala upadłych na duchu." Ps 34, 6-7. 18-19
Spójrz sercem na Jezusa. Zatop się w Jego miłosiernych spojrzeniu. Przylgnij do Niego całą swoją osobą. Podziękuj Mu za powyższą modlitwę. Tu i teraz możesz doznać wielkiej miłości. Dopełnij to spotkanie idąc do sakramentu pokuty i pojednania.
"Tak mówi Pan Bóg: «Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa»." Iz 55, 10-11
Dzisiejsza liturgia słowa ma moc. Nawet jeśli nie poczujesz siły do przebaczenia, to te kilka zdań będą pracowały w Twoim sercu i z czasem wydadzą piękny owoc. Gratuluję Ci, że czytając ten wpis – doszedłeś do tych słów. To był dobry wybór. Teraz pozwól Bogu działać i otwieraj się stale na Jego łaskę. W ciągu dnia przypominaj sobie te słowa.
Panie Jezu, dzięki Twojej łasce niestrudzonego przebaczania mi, nie żywię do nikogo nienawiści i jestem wolny od braku przebaczenia. Wszystkich, którzy zranili mnie oddaję Tobie i ufam, że doprowadzisz ich do zbawienia, abym mógł kiedyś razem z nimi uwielbiać Ciebie na wieki.
Dzisiejsze załączniki (na WNG) mogą sprawić, że z Twoich oczu popłynie nie jedna łza…
~~WNG~~ ks. Daniel Glibowsk
Słowo Boże na 20 lutego.
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza
Mt 6, 7-15
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie.
Wy zatem tak się módlcie:
Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię! Niech przyjdzie Twoje królestwo;
niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie.
Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj;
i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego.
Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień».
Kom.: Bóg dobrym Ojcem.
Jeżeli Bóg jest dobrym Ojcem, to dlaczego tak mało odczuwamy w ten sposób Boga?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest łatwa, tak jakby się wydawało.
Jest kilka przyczyn o których chciałbym teraz powiedzieć:
- Zły psychologiczny obraz Boga.
- Brak relacji z Bogiem, jako Ojcem, czyli brak relacji synowskiej.
- Brak wiary w to, że Bóg jest dobry.
Adhortacja "Familiaris consortio" tak mówi o powołaniu mężczyzny do ojcostwa:
„Mężczyzna, jako mąż i ojciec, ma ukazywać i przeżywać na ziemi ojcostwo samego Boga”.
Co znaczą te słowa Adhortacji, co podkreślają i uświadamiają każdemu mężczyźnie?
Uświadamiają nam jedno, że albo nasi ojcowie przeżywając ojcostwo Boga pięknie i głęboko ukazywali nam właściwy wzorzec Boga Ojca, albo świadomie lub mniej świadomie ten obraz zamazywali kiedy sami odchodzili od relacji z Bogiem!
Te dwa obrazy, naszego ziemskiego ojca i Ojca w niebie tak silnie nachodzą na siebie, że żadne dziecko nie jest wstanie je od siebie oddzielić i odróżnić.
Czyli: "Takie jest ojcostwo Boga, jaki jest mój tato!"
W efekcie może dojść do powstania zafałszowanej rzeczywistości w psychologicznym obrazie Boga Ojca.
I tak, z jednej strony Boga możemy posądzać o cechy, które miał nasz ziemski tata, z drugiej rodzi się oczekiwanie, aby ojciec był tak doskonały, jak Bóg, co nie jest możliwe.
I stąd biorą się później problemy lęku wchodzenia w relacje z Bogiem.
Jakie spotyka się najczęściej fałszywe obrazy Boga?
1. Pierwszy, najczęściej spotykany przeze mnie fałszywy obraz to bóg-policjant, czyli Bóg karzący. W pedagogice mówimy, o rodzicu krytycznym.
Jeśli w młodych latach straszono nas karą Boską, to właśnie tak się tworzył ten obraz. Słyszeliśmy w kółko, że Bóg za złe karze, a jeżeli wynagradza to tylko za dobre czyny.
Wzrastaliśmy wówczas w poczuciu ciągłego zasługiwania na dobroć ojca, jako nagrodę, czyli nic za darmo.
Jeżeli ojciec w twoim domu był człowiekiem, który trzymał wszystko żelazną ręką, ale nie potrafił okazać czułości, to prawdopodobnie masz taki obraz Boga.
Nie znasz wówczas takiego dotyku ojca, któremu możesz podać rękę, a on ją trzymając, poprowadzi cię dając poczucie wsparcia.
W związku z tym, mógł powstać w naszej wyobraźni głęboko zakorzeniony w sercu i umyśle następujący obraz Boga:
- trzymającego na dystans,
- wypatrującego tylko złe uczynki,
- czyhającego na potknięcie, żeby udowodnić naszą słabość i grzeszność.
Stąd może nie doznaliśmy uczucia czekania na tatę, który jak przyjdzie do domu wniesie z sobą pokój, ciepło i poczucie bezpieczeństwa dla całej rodziny.
Wręcz odwrotnie, baliśmy się jego powrotów, nerwowych reakcji, niezadowolenia, podniesionego głosu i awantur.
Jeśli tak było, to wzrastaliśmy w przekonaniu, że Bóg widzi w nas przede wszystkim zło i w każdej chwili może nas ukarać, więc musimy koniecznie Go czymś udobruchać.
Musimy zasługiwać na Jego dobroć i miłość.
Tymczasem Bóg kocha cię bezwarunkowo! Nie musisz zasługiwać na Jego miłość.
Ale ty o tym nie wiesz. A jeżeli masz świadomość tego, to nie masz doświadczenia tej ojcowskiej miłości.
2. Inny zły obraz Boga Ojca to tzw. " wielki nieobecny".
Obraz taki rodzi się w twojej psychice kiedy twój ojciec zbytnio nie interesował się rodziną lub ją zostawił i odszedł do innej kobiety, czy też był nieobecny z obiektywnych powodów (śmierć, delegacje z pracy, wyjazdy „za chlebem" za granicę, itp.).
Czyli doświadczyłeś ojca, jako tzw: „wielkiego nieobecnego!
W praktyce wyglądało to tak:
- nie mogłeś np. pobiec do taty, by mu powiedzieć o piątce z religii, bo taty nie było.
- a kiedy był, musiałeś bardzo prosić go, aby miał dla ciebie czas. Może często słyszałeś:"Nie zawracaj mi głowy, idź do matki."
- dorastałeś i chciałeś pójść z nim do kina, albo porozmawiać, jak stać się mężczyzną lub, aby ci opowiedział jak to było w jego życiu, kiedy poznawał dziewczynę, ale on nie chciał podejmować taki rozmów i dawał ci to odczuć.
W takim wypadku twój ojciec kreował o obraz Boga, który tak naprawdę nie interesuje się twoim losem. Jest ojcem, bo jest. Przyczynił się do Twego zaistnienia (ten ziemski ojciec i Bóg Ojciec), ale teraz ma na głowie ważniejsze sprawy.
Owocem tego jest dojście do wniosku, że jesteś dla niego kimś mało ważnym, a czasami wręcz nikim.
Kto ma taki obraz Boga skazany jest na kryzys. Bo nikt nie chce Boga, który jest obojętny.
3. Trzeci zafałszowany obraz Boga, to "Bóg dobroduszny dziadziuś", na wszystko pozwalający.
Taki Bóg miłosierny bez granic, bez sprawiedliwości, potępienia i piekła.
Mogę żyć jak chcę. Bóg to wszystko toleruje, a pod koniec życia zapewne da mi okazję do spowiedzi i jakoś będzie.
Przyczyną takiego złego obrazu Boga jest sytuacja, gdy ojciec puszczał płazem Twoje przewinienia.
Parasol ochronny tatusia i mamusi nieustannie czuwał nad tobą!
Twoi rodzice zawsze zdejmowali z Ciebie wszelki ciężar obowiązków i odpowiedzialności, tłumacząc, że są one za ciężkie. Gdy zrobiłeś coś złego oni mówili: "Nic się przecież nie stało."
Nie nauczyli Cię, że są też bolesne skutki złego postępowania, są konsekwencje.
Owocem będzie kryzys wiary polegający na całkowitej oziębłości wobec Stwórcy i jego prawa.
4. Ale jest też obraz Boga, który jest bogiem ciągle ci usługującym i dbającym, aby wszystkie twoje potrzeby zostały spełnione.
Dzisiaj rodzice często popełniają błąd, że próbują wynagrodzić swoim dzieciom brak ich obecności przez różnego rodzaje prezenty i usługiwanie im.
Odbierają sobie wówczas władzę rodzicielską wobec dziecka i nie wpływają wychowawczo na nie.
Jeszcze jest gorzej po rozwodzie, kiedy dziecko przebywa po tygodniu raz u ojca, a raz u matki. Rodzice się prześcigają, aby dziecko poszło zadowolone na tydzień do współmałżonka.
Takiemu dziecku często nie zależy na relacji z rodzicami ile na manipulowaniu nimi celem uzyskania jakiś korzyści.
Te wszystkie doświadczenia z domu mogą bardzo ciążyć na tobie. Nosisz je w swoim sercu.
Stąd rodzi się trudność, a nawet nie chęć do Boga, aby wejść z Nim w relacje. Możesz do końca życia męczyć się z taką odpychającą cię wizją Stwórcy - wszystko ci daje, ale cię nie kocha!.
Ale jest wyjście!
Bo jest słowo Boże, który może ci przywrócić właściwy obraz Boga.
Może do dzisiaj cię to nie interesowało, jaki nosisz w sobie psychologiczny obraz Boga, czy ten właściwy, czy zafałszowany.
Zapytaj się więc jaki jest twój Bóg i jakim Ojcem jest dla ciebie. Czy w ogóle mówisz do Niego - TA
Słowo Boże na 21 lutego.
Łk 11, 29-32
Słowa Ewangelii według św. Łukasza
Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: "To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz".
Kom.: O miłości niepojętej.
"To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza.”
Znakiem Jonasza jest męka i śmierć Jezusa na krzyżu oraz Jego zmartwychwstanie.
Jak Jonasz przebywał we wnętrzu ryby trzy dni i trzy noce, tak Jezus Chrystusa po swojej męce i śmierci po trzech dniach zmartwychwstał.
Ale Żydzi odrzucili ten znak krzyża, aż po obecne czasy.
Czym dla ciebie jest krzyż i kim Jezus na krzyżu?
Czy widzisz na krzyżu tylko cierpienie, czy też MIŁOŚĆ dla ciebie zranioną.
Jakiego ty potrzebujesz znaku, aby uwierzyć w tę niepojętą miłość Jezusa Chrystusa do ciebie i do mnie?
Opowiem ci o tej niepojętej Miłości.
Była sobie MIŁOŚĆ, która chciała obdarzyć innych swoją miłością.
Poszła do biednych ludzi, ale ci pałali zazdrością względem bogatych i nie byli zainteresowani miłością.
Poszła, więc Miłość do bogatych ludzi, ale ci zainteresowani byli bogaceniem się, a nie miłowaniem.
Zeszła, więc Miłość do samej nędzy ludzkości, bo myślała: „źle im tak żyć”. Oni natomiast bardziej umiłowali grzech i przyjemność, że woleli tarzać się w błocie życia niż otworzyć się na Miłość.
Pomyślała, więc sobie Miłość: „ co zrobić aby przyciągnąć do siebie ludzkość?”.
„Dam się przybić do Krzyża” – odpowiedziała sobie, bo może cierpieniem porusza ich serca.
Niestety, wszyscy stali z daleka patrząc na wyniszczającą się Miłość, nie wiedząc, że to za nich.
Kim że więc jesteś, o Miłości niepojęta i kim dla ciebie jest człowiek, że ty dla niego jesteś wstanie, aż tak poświęcić siebie?!
Powoli jednak znaleźli się ludzie, którzy dziwnym powiewem Miłości, to ci, którzy z Ducha się narodzili zapragnęli życia w miłości.
I tak zrodziło się chrześcijaństwo.
Modlitwa: Duchu Święty, który rozlewasz miłość Bożą w naszych sercach, daj nam również odwagę dzielenia się tą miłością. Uczyń nasze serca jak najprzestrzenniejsze dla Twojej miłości i napełniaj nas nią, aż po „brzegi”. Niech wylewa się z naszych serc na tych, którzy jej potrzebują. Amen!
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”
A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”.
Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”
Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”.
Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. (Mt 16,13-19)
Są dni, które się pamięta. Nie chodzi mi jednak o chwile pierwszej Komunii czy pierwszy dzień w szkole, ale o dni ważne dla całej ludzkości. Pamiętam, że o zamachu na World Trade Center dowiedziałem się z telewizora mojej cioci, a gdy umierał papież Jan Paweł II, razem z braćmi byliśmy sami w domu, ponieważ rodzice pojechali na wesele. Dniem, o którym chciałbym wspomnieć był dzień ogłoszenia przez papieża Benedykta XVI jego decyzji o abdykacji. Byłem wtedy na trzecim roku seminarium i zdałem ostatni egzamin w zimowej sesji. Byłem już spakowany, ponieważ tego dnia w seminarium miały być ogłoszone nowe listy pokoi (co semestr mieszka się w innym pokoju z innym klerykiem). Ucieszony faktem, że już po sesji a pokój mam posprzątany, położyłem się, aby napawać się poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zasłużony wypoczynek przerwała wiadomość: „papież odchodzi!”. W mgnieniu oka znalazłem się na refektarzu (taka sympatyczna nazwa seminaryjnej stołówki) i razem z kolegami wpatrywaliśmy się w szklany ekran, w którym dziennikarze powtarzali te same frazesy, nieprzygotowani na taki scenariusz. Pojawiały się pytania: co dalej będzie z Kościołem? Czy papież przestanie być papieżem? Czy to na pewno prawda? itd. Z głową pełną pytań poszedłem do kaplicy na wspólną brewiarzową modlitwę w ciągu dnia. Tam się uspokoiłem. W centrum kaplicy naszego seminarium znajduje się ikona Dobrego Pasterza. Patrząc na ikonę zrozumiałem, że to Bóg jest pasterzem swojego Kościoła i On dalej będzie go prowadził… Chciałbym, aby ten obraz Chrystusa Dobrego Pasterza poprowadził nas w rozważaniu dzisiejszej Ewangelii.
Co jakiś czas docierają do nas niepokojące wiadomości: to o sytuacji Kościoła w Chinach, to o zliberalizowaniu się Kościoła na Zachodzie, to znów głosy domagające się Komunii świętej dla osób po rozwodzie, które weszły w nowe związki, itd. Pojawia się zamęt, ale Bóg dziś ten zamęt uspokaja. Odpowiada na naszą codzienną modlitwę „Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni ufności oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa”.
W Ewangelii usłyszeliśmy rozmowę Jezusa z Apostołami. W odpowiedzi na wyznanie Piotra, Jezus zapowiada mu pierwszeństwo pośród Apostołów. Nazywa go Skałą, na której będzie zbudowany Kościół, którego piekielne bramy nie przemogą. Jezus obiecał Piotrowi, a przez niego nam wszystkim, że moce zła nie pokonają wspólnoty założonej przez Jezusa a Kościół będzie trwać do końca świata.
Nasz nieprzyjaciel wie, że nie jest w stanie pokonać Kościoła, bo w tej wspólnocie jest obecny sam Jezus, dlatego zły duch robi wszystko, aby rozbić jedność Kościoła. W tym celu posługuje się zamętem. Ale Słowo Boga mówi: „bramy piekielne go nie przemogą”. Przez te słowa, Bóg pragnie wlać w Twoje serce pokój.
Po ludzku patrząc Piotr nie był dobrym kandydatem na pierwszego papieża. Byli lepsi, bardziej rozmodleni, bardziej inteligentni, bardziej, bardziej… Ale Bóg chce fundamentu kruchego, by pokazać, że siła Kościoła, to nie potęga ludzi, ich zdolności, ich pobożność, ale siłą Kościoła jest Duch Święty. Ten sam, który pierwszemu papieżowi objawił kim naprawdę jest Jezus.
Bóg nigdy nie pozostawi nas samych, nie dajmy więc sobie odebrać nadziei. To On prowadzi Kościół, swoją wspólnotę, posługując się pasterzami. Gdy jesteśmy we wspólnocie Kościoła, jesteśmy we wspólnocie z Jezusem. Kiedy jesteśmy przy Jezusie, jesteśmy w zwycięskiej drużynie.
Konkret na dziś: Pomódl się o Ducha Świętego dla papieża Franciszka.
Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +
Słowo Boże 22 lutego
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Święto Katedry św. Piotra.
Mt 16, 13-19
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?»
A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków».
Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?»
Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego».
Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».
Kom.: Ukochać Kościół Katolicki.
Katedra biskupa tj. uroczyste krzesło, na którym biskup zasiada. Jest znakiem jego urzędu nauczyciela , arcykapłana i pasterza. Katedra św. Piotra przypomina, że Chrystus powierzył mu urząd swojego zastępcy na ziemi. Wiara św. Piotra jest skałą, na której Chrystus zbudował swój Kościół.
W to tak ważne święto zastanówmy się czym dla nas Katolik jest autorytet nauczycielski papież, biskupa i kapłana.
Czym jest dla nas Kościół Katolicki i dlaczego media tak bardzo chcą nam jego obrzydzić?
Kościół Katolicki jako jedyny zachował sukcesję apostolską, to znaczy od św. Piotra przez nałożenie rąk przekazywana jest władza biskupia i święceń prezbiteratu i diakonatu.
Dlatego w wyznaniu wiary mówimy: wierzę w jeden Kościół. I tylko Kościół Katolicki jest święty, powszechny i apostolski.
Zbory protestanckie, nie tylko przez brak własnej doktryny teologicznej, ale przede wszystkim przez odejście od słów Jezusa z 19 rodz. Ewangelii wg św. Mateusza „o nierozerwalności małżeństwa” odchodzą już całkowicie od myśli chrześcijańskiej.
Stad atak mediów został skierowany już tylko na Kościół Katolicki. Jest to ostatni bastion wierny Chrystusowi.
Chociaż i na naszym katolickim podwórku widzimy duże wyłomy w Episkopacie niemieckim i nie tylko, to jednak moc Ducha Świętego w osobie Piotra naszych czasów z scala Kościół.
Św. Jan Paweł II w encyklice „Eccliesia de Eucharistia” napisał, że Kościół żyje Eucharystią. W niej to następuje szczytowa chwila konsekracji, przeistoczenia chleba i wina w Przenajświętsze Ciało i Krew Jezusa. Wówczas za każdym razem upamiętniane jest wydarzenie na Golgocie , gdzie szatan został pokonany.
Dlatego Szatan najbardziej nienawidzi Eucharystii.
Chciałoby się tu powiedzieć za św. Janem Pawłem II, oby każde małżeństwo, każda rodzina, każdy chrześcijanin i każdy kapłan żyli Eucharystią!
Teraz już wiemy dlaczego duch (demon) tego czasu dąży w jednym kierunku: znienawidzić Kościół, znienawidzić Eucharystię i znienawidzić kapłaństwo.
Bardzo skuteczne są w tym w rozmontowywaniu Kościoła od wewnątrz media głównego nurtu .
Stąd dzisiejsze święto, aby przez wspomnienie KATEDRY ŚW. PIOTRA, APOSTOŁA umocnić posługę apostolską papieża oraz naukę Kościoła stojącą na straży Ewangelii.
Czyż właśnie „hic et nunc” – „tu i teraz” nasz papież Franciszek nie potrzebuje największego wsparcia i szturmu do Nieba?
Trzymajmy się, więc Kościoła, ukochajmy Eucharystię i módlmy się za kapłanów bo tylko tę „warownię Bożą” bramy piekielne zlaicyzowanego świata i terroru relatywizmu nie mogą przemóc!
Modlitwa: Panie Jezu, miłuję piękno Twojego Kościoła,
Trójcy świętej, Maryi, Matki Kościoła,
wspaniałość Jego świętych, śmiałość założycieli zakonów i ruchów religijnych, zapał nawróconych,
gorliwość duchowieństwa, samozaparcie się bojowników, porywającą żarliwość misjonarzy.
Panie,przez chrzest święty należymy do Twojego Kościoła.
Oczyść nas z grzechów naszych, ażeby bardziej czystym był Kościół.
Pomnóż w nas miłosierdzie, ażeby Kościół lepiej świadczył o Twojej miłości.
Pomnóż wiarę i ufność papieża Franciszka, daj mu gorliwość dla Ewangelii, ażeby Kościół dzięki temu jeszcze więcej jaśniał.
Niech przez nasze własne cierpienia dopełniamy cierpień Jezusa na krzyżu za Kościół.
Panie, kiedy "rodziłeś" Kościół na krzyżu, dałeś nam Maryję za Matkę. Dziękujemy Ci za Niepokalaną i jako dzieci Kościoła chronimy się pod Jej płaszcz czystości, niewinności i sprawiedliwości. Amen.
Słowo Boże na 23 lutego
Mt 5, 20-26
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.”
Słyszeliście, że powiedziano przodkom: «Nie zabijaj»; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego.
Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar swój.
Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz".
Kom.: Sprawiedliwość chrześcijanina.
Tekst i przesłanie z dzisiejszej Ewangelii pochodzi z „Kazania na górze”.
1. „Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.”
Zaraz na początku dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus stawia nam – chrześcijanom wyższe moralne wymagania niż faryzeuszom. O co chodzi?
W Ewangelii wg św. Łukasza czytamy tam ciekawą definicję faryzeizmu odnoszącą się do przypowieści o „Celniku i faryzeuszu”:
„Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść”.(Łk 18,9).
Właśnie faryzeusze przypisywali sobie sprawiedliwość bez zarzutu, natomiast innymi ludźmi gardzili.
Popatrz teraz na swoją postawę, czy czasami nie ulegasz tej samej pokusie patrząc na ludzi np.: zniewolonych, kloszardów, zagubionych...itd. Od niektórych śmierdzi, dlatego się odsuwasz; innym mówimy: dobrze im tak, nie trzeba było pić, a jeszcze innym pogrozimy palcem.
Natomiast co jest w naszym sercu, to tylko sam Pan Bóg wie. Są to nasze grzechy ukryte, jak: pycha, perfekcjonizm, zazdrość, rywalizacja, chciwość pieniędzy i chęć posiadania wielu rzeczy, czyli pazerność oraz pogarda dla innych.
Umiemy te grzechy świetnie maskować przed ludźmi, często sztucznym uśmiechem lub inteligentnym unikaniem osób przez nas pogardzanych, tylko dlatego, że sami siebie uważamy za kogoś większego – sprawiedliwszego i porządniejszego.
Św. Tomasz mówi, że grzechy niewidoczne, od strony moralnej są gorsze przed Bogiem, od grzechów widocznych.
2. „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: «Nie zabijaj»; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. „
Kiedy pytam wiernych, czy znają „Dekalog”? Wszyscy odpowiadają, że „Tak”.
Ale kiedy pytam, a znacie „Kazanie na górze” tj. 5,6 i 7 rozdział z Ewangelii Mateuszowej, tu zapada chwilowa cisza?
A czym jest „Kazanie na górze”?
Jest to chrześcijańska interpretacja starotestamentalnego „Dekalogu”. Tu, sam Jezus uczy nas, nowych, o wiele wyższych standardów rozumienia Dziesięciu przykazań Bożych.
Dzisiaj liturgia słowa, ku rozważeniu podaje nam Piąte przykazanie - „Nie zabijaj”.
Lubimy to stwierdzenie: „Przecież nikogo nie zabiłem”.
Nie wiem, czy po rozważeniu tego, co Jezus do nas mówi, potwierdzimy tę ocenę naszego postępowania?
„A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego.”
Otóż, dla Jezusa zabójstwo wiąże się z postawą gniewu. Dlaczego?
Jeżeli ktoś będzie w sobie pielęgnował uczucia gniewu, powoli zacznie nienawidzieć drugą osobę, a od nienawiści do zabójstwa to już tylko mały krok.
Pan Jezus żąda od nas, pod karą piekła ognistego odrzucenie tej postawy. Ponieważ człowiek, który nosi w sobie gniew jest nie zdolny do miłowania. A my chrześcijanie mamy dążyć do doskonałości. Stąd mamy miłować nawet naszych nieprzyjaciół.
Co więcej, Jezus zabrania nam uczestnictwa w modlitwie, czy w jakiejkolwiek liturgii będąc w gniewie:
„Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar swój.”
Przebaczenie bratu, a później z nim chęć pojednania (bo nie zawsze może dojść do pojednania, jeżeli ta druga strona tego nie chce) według Pana Jezusa jest konieczne, abyśmy czasami świętokradczo nie przyjmowali Komunię św. w trakcie Eucharystii.
Kiedy więc przychodzisz na Msze św. zrób sobie rachunek sumienia, czy czasami kogoś nie zraniłeś? Czy komuś masz wybaczyć lub prosić o wybaczenie.
Trudne to nasze chrześcijaństwo – prawda?!
3. „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz".
Dlaczego trzeba się pogodzić, to znaczy wybaczyć i pragnąć pojednania?
Ponieważ nie wejdziemy do nieba nie pogodzeni.
Pamiętaj, przed śmiercią, póki jeszcze żyjesz zrób wszystko, aby nie odejść z tego świata w gniewie, a co gorsza w pogardzie do bliźniego, choćby nie wiem jak by ciebie zranił!
Napisz list, wyślij esemska, zadzwoń, spotkaj się, wszystko zrób, abyś szedł do nieba bez zarzutu z czystym sumieniem, wolnym od gniewu, czy chęci odwetu.
Modlitwa: Panie Jezu Chryste, Ty mi wybaczyłeś na krzyżu najgorsze moje grzechy, kiedy wcale nie prosiłem Cie oto. Naucz mnie urazy chętnie darować, miłować nieprzyjaciół, błogosławić tych, którzy mnie przeklinają i czynić dobrze tym, którzy źle mi życzyli. Amen!
Słowo Boże na 24 luty.
Mt 5, 43-48
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".
Kom.: Dla tych, którzy chcą być doskonali.
„Bądźcie, więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".
Dążenie do doskonałości nie jest łatwe. Napotyka u nas na lęk.
Czego się lękamy?
Przede wszystkim zmiany życia, że coś w naszej postawie będziemy musieli uczynić dojrzalszym, niż jest teraz.
Boimy się też rezygnacji z czegoś, do czego się przyzwyczailiśmy, jest dla nas czymś przyjemnym, ale wiemy, że nie jest czynem doskonałym i miłym Bogu.
W psychologii lęk ten nazywa się kompleksem Jonasza.
Jak wiemy, Jonasz miał iść przez Niniwę i nawoływać jej mieszkańców do zmiany życia, aby odeszli od złego stylu życia, który nie podobał się Bogu. Jonasz jednak nie chciał tego zrobić, chociaż miał zapewnienie od Boga, że jego misja i napominania zakończą się sukcesem.
Podobnie i my wiemy, a nawet jesteśmy o tym przekonani, że gdybyśmy w tym, a w tym zmienili, czyli przepracowali swoje życie, to w naszym życiu osobistym, małżeńskim czy wspólnotowym na pewno poprawiłyby się: relacje, stosunki czy więzi.
A tego nie robimy. Dlaczego?
Wygrywają z nami: stare przyzwyczajenia, niewiara w dobry skutek naszych wysiłków lub po prostu lenistwo.
Jezus pragnie, aby całe nasze życie było dążeniem ku doskonałości.
Stawia, więc nam wymagania.
Jednym z nich jest miłość nieprzyjaciół.
Dla każdego Żyda przez wieki było jasne, że wroga trzeba bić po głowie. Na nienawiść trzeba odpowiedzieć nienawiścią, a na wrogość – wrogością.
W Ewangelii wg św. Łukasza mamy ukazaną właściwą postawę miłości chrześcijańskiej wobec zła:
- „dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”;
- „błogosławcie tym, którzy was przeklinają”;
- „módlcie się za tych, którzy was oczerniają”;
- „módlcie się za tych, którzy was prześladują” - doda św. Mateusz.
Rzecz ciekawa, że właśnie ta postawa miłości wobec napotykanego zła ze strony naszych nieprzyjaciół, ma nas - chrześcijan cechować i odróżniać od ludzi o myśleniu pogańskim.
Św. Mateusz chce dzisiaj nas przekonać, że w powołaniu ku doskonałości chrześcijańskiej, najważniejsza jest postawa miłości i przebaczenia.
Chcesz, więc być człowiekiem doskonałym – kochaj nieprzyjaciół!
Jeżeli odważysz się na postawę miłości, aby ona decydowała o twojej reakcji na zło, stajesz się człowiekiem doskonałym!
Modlitwa: Jezu, niech codzienne spojrzenie na krzyż zaniepokoi mój rozum i moje sumienie, czy aby idę za Twoją niepojętą, ukrzyżowaną miłością do mnie . Uzdrów mnie z kompleksów oraz z postaw wrogości, złego spojrzenia i zamknięcia się na innych. Chcę podążać za Twoją miłością „ do końca” upodobniając się do Ciebie, aż po miłość krzyża. Amen!