Loading...

Jak wierzyć? | Forum Nowenny Pompejańskiej

Magda
Magda Wrz 28 '14, 19:09

A jak pościłaś? A ile nowenn wcześniej odmówiłaś?

aneciak
aneciak Wrz 28 '14, 19:18

Mysle, ze sama chec pomocy jest juz u Boga mile widziana:) Dobijasz sie do Boga i szukasz, "Kolaczcie, a otworza wam". Ja odmawiam rozaniec 13 tajemnic ku czci NMP, i tez mialam takie mysli, ze moje modlitwy  i posty nie sa szczere, ze ja czegos tam oczekuje w zamian, ale dostalam wspaniala laske poznania, ze sie myle :)

Ilona
Ilona Wrz 28 '14, 19:26

Madziu, odmówiłam dwie pełne NP za męża i jedną za jego kochankę. Niestety tę trzecia NP przerwałam na 10 dni przed końcem. Post mój to odmówienie sobie słodyczy i kawy (uwielbiam kawę)   w środę oraz ścisły post o samej wodzie w piątek. 

Magda
Magda Wrz 28 '14, 19:52

W moim przypadku najlepszy post to byłoby odmówienie sobie papierosów. Jest to dla mnie niewykonalne:( tak mi się wydaje, bo post o chlebie i wodzie to dla mnie nie jest problem. Bardzo często jest tak, ze przeżywam dzień tylko o kawie, bo nie mam czasu zjeść. Zresztą wydawałoby mi się to trochę bezczelne pościć od jedzenia i w tym samym czasie palić. A jak nie nie zapalę przez pół godziny, to dostaję wścieklizny:/

Ilona
Ilona Wrz 28 '14, 19:57

papierosy to bardzo dobre wyrzeczenie :) Co do postu od jedzenia, ja też nie miałam z tym problemów, póki nie stało się ta moją intencją. teraz boli mnie głowa, jestem głodna, zła, mam zasłabnięcia. Ale nie poddaję się.

Magda
Magda Wrz 28 '14, 19:58

Ilona, podziwiam Twoją wytrwałość i siłę, że byłaś w stanie modlić się za kochankę męża. Przepraszam za ciekawość, ale czy mąż do Ciebie wrócił (jeżeli nie możesz, to oczywiście nie odpowiadaj). Twoje małżeństwo zostało uzdrowione? Ja też przeżywam trudności małżeńskie, ale raczej z mojej strony. Odczuwam nienawiść do mojego męża od kilku miesięcy, bez najmniejszej przyczyny. Jest bardzo dobrym człowiekiem, nic mi nie zrobił:( A we mnie aż się kotłuje jak go widzę, nie rozumiem dlaczego. Najbardziej nienawidzę się z nim modlić, to jest najgorsze, co może być dla mnie. Czuję wtedy nieodpartą chęć rzucenia się na niego z pięściami, ale zaznaczam, że to wbrew mojej woli i nie realizuję nigdy tych myśli:) Ale nie raz było tak, że po prostu zaczynałam na niego krzyczeć w czasie modlitwy albo szłam wymiotować. Z tej wściekłości. To okropne

aneciak
aneciak Wrz 28 '14, 20:13

Magdo, jak juz wczesniej pisalam proscie Ducha Sw. by wam w modlitwie pomogl, wiekszosc przechodzi podobne ekscesy:) Mnie bardzo czesto nachodza zle mysli o osobie za ktora odmawiam NP, wlasnie podczas modlitwy, wymioty tez przerabialam, ale wtedy zaczynalam od poczatku i do skutku. Czesto sie gubilam w modlitwie, urywalam, nie wiedzialam ktora tajemnica, ktora czesc. dosc czesto modle sie w drodze do pracy lub z pracy i czesto, kogos spotykalam w trakcie modlitwy, zdarzalo sie ze np. siedzac sama na przystanku na totalnym odludziu nagle wyrastal ktos jak z podziemi i pytal czy czekam na autobus, a dzwoniacy telefon jest standardem. Caly dzien milczy ale jak odmawiam NP to ktos sie dobija:)

Magda
Magda Wrz 28 '14, 20:24

No to ja właśnie takich przeszkód nie mam, bo to nie dotyczy tylko nowenny, ja tak mam ciągle. W sensie, że sama myśl o Bogu wywołuje ten stan. I nie umiem Mu nic a nic zaufać:( Np jak usłyszałam, że mój mąż się modli o uzdrowienie naszego małżeństwa i o Miłość Jezusa  naszym małżeństwie, to ja już powoli się pakuje, bo się boję, że jak Bóg się zacznie mieszać do naszego małżeństwa, to jedyne, czego mogę się spodziewać to rozstanie. Bóg mi się kojarzy właśnie z kimś takim:( A mój lęk na modlitwie polega na tym, że ja dostaję wręcz paniki na myśl, że Bóg mi może w czymkolwiek pomagać. Dla mnie to jest równoznaczne z unicestwieniem. Tak bardzo bym chciała wierzyć i kochać Boga jak inni. A dla mnie samo klęknięcie do modlitwy jest upodleniem- w sensie żebraniem o litość kata, który się znęca i który się upaja tym, ze go muszę błagać.. ciągle mi towarzyszy myśl jak spadam w przepaść, błagam Boga o pomoc, a on się patrzy i myśli- wszak ma wolną wolę, dlaczego nie pofrunie?? I nic nie jest w stanie zmienić tego mojego myślenia.. I nie wiem, czemu tak jest.

Magda
Magda Wrz 28 '14, 20:27

Aha, żeby nie było. To nie jest żadna prowokacja z mojej strony, ja nie chcę, żeby tak było, ale nie umiem tego zmienić. Kiedyś, jak moja mama wyrażała zadziwienie moim, jak to nazwała uporem, porównałam jej to mniej więcej tak- wyobraź sobie, że masz ojca psychopatę, który całe życie się nad Tobą znęca, wykorzystuje cię i niszczy. I nagle mówi, żebyś przelewała na jego konto całą swoją pensję, to on to rozmnoży. Uwierzysz? Oczywiście, ze nie, czego by nie powiedział, wiesz, ze oddanie mu pieniędzy wiąże się z tym, ze po prostu zostaniesz bez środków do życia. w ten sposób mniej więcej wygląda moje zaufanie Bogu:(

aneciak
aneciak Wrz 28 '14, 21:09
Np jak usłyszałam, że mój mąż się modli o uzdrowienie naszego małżeństwa i o Miłość Jezusa  naszym małżeństwie, to ja już powoli się pakuje, bo się boję, że jak Bóg się zacznie mieszać do naszego małżeństwa, to jedyne, czego mogę się spodziewać to rozstanie. 

Idz do spowiedzi, moze modlitwa o uzdrowienie, przeczytaj to co napisalas! Bog nie jest katem, Bog jest miloscia, wielka i ogromna, ktorej nie da sie zmierzyc ogarnac rozumem. Modl sie, mimo wszystko, powtarzaj "Jezu ufam Tobie", blagaj by przyszedl. Droga do Boga nie jest latwa i prosta i bez upadkow, wszak droga krzyzowa dla Jezusa tez nie byla lekka. Mi czesto po glowie chodza slowa piosenki "tak mnie skrusz, tak mnie zlam, bys zostal tylko Ty". Kruszy i lamie i czesto to boli, czesto tupie noga i krzycze i placze, ze nie o to sie modle co mi dajesz, bo znow poczulam sie np. upokorzona, znow poczulam sie glupia, bo znow nie wyszlo jak chcialam. Tylko po takich sytuacjach dochodze do momentu, gdy mowie "dobrze Boze, wiec sie Ty tym zajmij, bo ja jestem kiepska w tym", chyba ks. Rajchel w swoim kazaniu mowil, ze zawsze, gdy dzieje sie cos zlego, mozemy spodziewac sie czegos dobrego.  Cala rzecz polega na zaufaniu Bogu, szukania Go, proszenia i blagania, by przyszedl. Ale zeby nie byc goloslowna podam Ci przyklad. Na poczatku odmawiania NP, musialam wydac wszystkie oszczednosci, (nie zarabiam kokosow, a ze ostatnio mniej pracuje to i mniej zarabiam i czesto bralam z oszczednosci i dla mnie to byl majatek i balam sie ze nie bede miala na chleb) poniewaz bolal mnie zab. Przez pol dnia szukalam, a wlasciwie nie ja tylko osoba u ktorej pracuje gabinetu, ktory mnie przyjmie. W koncu sie znalazl, ale to renomowana siec gabinetow, komfort niesamowity, ale spedzilam 6 godzin na fotelu, 3 dentystow okolo 2-3 godzin szukalo zeba, ktory mnie boli. Nowenny jeszcze nie skonczyla, jest koniec miesiaca, fakt na oszczednosciowym koncie jest chyba 0, ale na zwyklym jest tyle, ze mi spokojnie starczy do wyplaty a nawet duzo dluzej. Jakim sposobem skoro w zeszlym miesiacu bylam bardzo mocnoo pod kreska? Ale takie wlasnie cuda czyni Bog!

Magda
Magda Wrz 28 '14, 21:18

Nie rozumiem?:( w sensie, że nie było kasy i się sama pojawiła? Fakt, jeżeli chodzi o rzeczy materialne, to i mi Bóg pomógł wiele razy, ba nawet w około tydzień załatwił nam mieszkanie św Józef, własnościowe i to w taki sposób, że nic za nie nie zapłaciliśmy! To był cud, już na początku małżeństwa mieliśmy własne mieszkanie i nie byliśmy obciążeni kredytem. Albo kiedyś na początku małżeństwa jakoś tak się złożyło, że była masa wydatków i skończyły nam się pieniądze, a do wypłaty jeszcze sporo czasu. I mój mąż taki załamany wracał do domu, bo akurat miał zabieg, który kosztował kilkaset złotych i tylko westchnął do św Józefa, żeby coś wymyślił, bo nie będziemy jeść:) I w tym momencie spotyka kolegę, który był na naszym weselu i ten kolega mówi- słuchaj, na waszym weselu nie miałem kasy, żeby dać Wam w kopertę, ale teraz mam. I dał mu taką sumę, jaką mąż chwilę później wydał. Ale co z tego. Mnie Bóg nie wysłuchuje, a od dnia ślubu przestał wyschłuchiwać także mojego męża- poza tym incydentem. Więc to chyba oczywiste, że jak będzie się modlił, to Bóg go ode mnie uwolni

aneciak
aneciak Wrz 28 '14, 21:39

Tak, mozna tak powiedziec, nie bylo kasy, a jest! Ale nie chce sie w tej chwili zaglebiac w ta kwestie.Musialabym rozpisac, swoje dochody i wydatki i wierz mi, wydatki mam wieksze niz dochody, a nie mam meza i nikt mi nie dolozy, fakt rodzice, ale nie moge od nich ciagle brac pieniedzy, oni maja jeszcze dwojke dzieci i tata bardzo ciezko pracuje, by zylo sie dobrze. Ja nie mieszkam w Polsce, ale nie zarabiam nawet minimum tutejszej krajowej. Mieszkam w dosc drogiej dzielnicy, wiec na mieszkanie wydaje prawie polowe wyplaty, do tego dochodza rachunki za telefon, ubezpieczenia, oplaty za szkole, za korepetycje, bilety itp., a jesc tez cos musze. 

 Bog wysluchuje wszystkich modlitw, ale nie zawsze je spelnia tak jak chcemy i nie zawsze w danej chwili. Jedyne co moge Tobie w tej chwili powiedziec, to to zebys posluchala kazan, poczytala, obejrzala jakis film o swietych i czytala Pismo Swiete. Boga tez trzeba poznac, inaczej nie odkryjesz jak do Ciebie mowi. Gdybys nie rozmawiala ze swoim mezem, jak jeszcze nie byliscie nawet para, to dzis nie mialabys meza, go tez musialas poznac, a poznaje sie przez rozmowe, czasem klotnie, lzy i placz.

A jeszcze jedno... mowisz, ze Bog Cie przestal wysluchiwac. Hm... masz meza, ba on sie modli za was, wiec Cie kocha i kocha Boga, a Bog jest przeciez miloscia, a wiec jest przy Tobie :)

Edytowany przez aneciak Wrz 28 '14, 21:41
Magda
Magda Wrz 28 '14, 21:42

Znam Żywoty Świętych na pamięć, w domu mam bibliotekę z książek religijnych, czytam Pismo Święte, mam wrażenie, że zrobiłam wszystko, by wierzyć i nie uwierzyłam. Nie umiem uwierzyć, jak czytam Biblię, to wszędzie tylko widzę Boga- Potwora i ten lęk...

aneciak
aneciak Wrz 28 '14, 21:46

Ja jak mam kryzys to zamykam komputer, klade sie do lozka, nakrywam sie koldra, i wyje do Boga, zeby do mnie przyszed i juz zabral te leki.

Magda
Magda Wrz 28 '14, 21:51

Ja też tak robię. I nic, mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że Bóg mi nie pomógł ani razu, nigdy nie przyszedł, nigdy nie zabrał tego cierpienia, nigdy nie wskazał mi drogi, nie dał mi wiary, nic. codziennie żyję w totalnej rozpaczy! Czytam biblię, tam jest coś zupełnie innego. Nie znalazłam ani jednego przykładu, gdy ktoś przyszedł do Jezusa, a ten go olał. Ani jednej. A Jezus powiedział- przyjdźcie do mnie wszyscy. Nie tylko uper pobożni, idealni, wierzący, tylko WSZYSCY. W Pismie jest napisane- wiara bierze się z słuchania, tym zaś czego słuchamy jest Słowo Chrystusa. Ja czytam codziennie i dochodzę tylko do wniosku, ze to bzdura i Boga nie ma. Ja nie czekam z założonymi rekami, aż wiara na mnie spłynie, ale ja naprawdę nie mogę powiedzieć, żeby Bóg w jakikolwiek sposób był obecny w moim życiu. Jeżeli muszę cierpieć te wewnętrzne katusze, to napradę byłoby mi łatwiej, mając w sobie wiarę, a ja nie wierzę. To piekło na ziemi

Magda
Magda Wrz 28 '14, 21:56

A jak odkrywam co jest w moim sercu tak naprawdę, to to mnie dobija jeszcze bardziej. Że tak naprawdę nienawidzę tego, że Bog istnieje i nienawidzę tego, że zmusza mnie do tego, żeby żyć. Że jestem jego jakąś zachcianką eksperymentem i muszę żyć, a jak umrę to i tak pójdę do piekła, a jeżeli nawet nie, to będę musiała żyć w panice całą wieczność, bo będę w towarzystwie tego, którego tak nienawidzę. I to jest najgorsze. Nawet teraz jak to piszę, to mnie boli wszystko z furii. Staram się zrobić cokolwiek, by wierzyć, np włączam jakiś film, by wskrzesić w sobie wiarę. Np słucham o. Daniela i to mnie obrzydza, wydaje mi się żałosne, obleśne. Nie wiem jak mam się od tego uwolnić, to jest moje największe marzenie.

Ilona
Ilona Wrz 28 '14, 22:20

Tak, mąż do mnie wrócił :) Po pięciu miesiącach mieszkania z kochanką. Nie wątpiłam w jego powrót, dużo się o to modliłam, nawróciłam się, zmieniłam podejście do życia. Najpierw wybaczyłam jemu, potem sobie, a na końcu kochance. Dlatego mogłam się za nią modlić. Dziś też się za nią modlę, choć po powrocie męża, kiedy próbowałam to wszystko sklejać, przysłała mi ich intymne zdjęcia, pisała do mnie, oceniała mnie jako matkę, raniła mnie uderzając w czułe punkty i pisząc o związku z moim mężem. Jednak wytrwałam, nadal się modlę o uzdrowienie mojego małżeństwa, o miłość i wierność. W końcu sakrament małżeństwa to nie tylko ja i mąż. To ja, Bóg i mąż. :) Dlatego nie przestałam wierzyć, ufać i oddawać wszystkiego Bogu. W NIM moja siła:) Moje motto to: NIE BÓJ SIĘ, WIERZ TYLKO I WSZYSTKO MOGĘ W TYM, KTÓRY MNIE UMACNIA. Nawet jak dopadają mnie wątpliwości,  nie przestaję ufać i modlę się jeszcze bardziej. Z Bogiem :)

Magda
Magda Wrz 28 '14, 22:24

Ale jesteś szczęśliwa z mężem? Ilono, wzruszyłam się, jak ja bym chciała też coś uprosić. Zazdroszczę ludziom wiary. ja np uważam, że Bóg i tak mi nie pomoże w moim małżeństwie, bo pewnie w Jego oczach to małżeństwo jest nieważnie zawarte (nie ma ku temu racjonalnych przesłanek) i modląc się za męża lub małżeństwo popełniam grzech. to chore, wiem.

Ilona
Ilona Wrz 28 '14, 22:52

Madziu, ja jestem po ślubie 18 lat. Mam dzieci w wieku 13 i 17 lat. Dla mnie mąż i dzieci to jedyna rodzina. Ojciec-alkoholik nie żyje. Ukochana Babcia, która była dla mnie największym wsparciem nie żyje. Nie mam rodzeństwa. Moja mama zawsze mnie krytykowała, zawsze ktoś był mądrzejszy ode mnie, lepiej sie uczył, dostawał lepszą pracę, lepiej zarabiał, miał bogatszego męża.  Ja zawsze byłam gorsza. Mój mąż mógłby być bogatszy, dzieci mądrzejsze, źle je wychowywałam. Nigdy nie byłam chora, bo co ja wiem o chorobach. Nigdy nie miałam problemów, bo co ja wiem o problemach.  Kiedy odszedł mój mąż, moja mama kazała go zniszczyć i jego kochankę i jej dzieci. Nazywała mnie głupią, jak prosiłam ją o modlitwe za mojego męża. Kiedy dowiedziała się o problemach z synem, stwierdziła, ze jemu juz nic nie pomoże, ze sie zmarnuje, szkoda zachodu. Oto obraz mojej mamy :) Dlatego dzieci i mąż to dla mnie wszystko, co mam, Kiedy odszedł, nawet dzieci sie go wyparły i kazały mi poszukac sobie kogoś. Aja z pielgrzymki na pielgrzymkę. Od jednego świętego do drugiego. Od nowenny do nowenny. Codziennie do kościoła, nieraz dwa razy w miesiacu do spowiedzi. Kiedys nawet w niedziele mi się iść nie chciało na mszę. Wiem, ze to, co sie stało, miało sens. Ja wróciłam do Boga, odnalazłam wiarę, zrozumialam potrzeby mojego męża. Czy jestem szczęsliwa? Modle sie o to :) Kocham męża, oddałabym mu nerkę, serce, wszystko. Uczę się mu ufac na nowo. Zawierzyłam go Matce Bożej.  Modle sie o łaske spowiedzi dla niego i marzę o odnowieniu przysięgi małżeńskiej. Wierzę, że nam się ułoży, ja się staram, mąż próbuje, choć nie jest mu łatwo. Jednak to było pięć miesięcy dojrzewania do mojej ufności Bogu, oddania się Mu całej. Od leżenia krzyżem i wycia z rozpaczy do płaczu ze wzruszenia. Podziel sobie swoja walke na etapy. Pierwszy na poczatek to rozmowa z dobrym spowiednikiem. Jesteś z Warszawy. Zapraszam Cię do Piaseczna, umów się z księdzem którego mogę Ci polecić osobiście. W Warszawie od niedawna tez jest dobry spowiednik, który Cię zrozumie. Nastepnym etapem bedzie przebaczenie SOBIE.  Może tez jakaś msza z modlitwa o uzdrowienie. Potem bedzie juz z górki. Jakbys chciała porozmawiać dyskretniej, pisz na PRV.

aneciak
aneciak Wrz 28 '14, 22:54

Spowiedz, modlitwa, eucharystia, Pismo Swiete, . A moze psycholog. Nie piszesz co sie takiego wydarzylo w Twoim zyciu, ale z tego co piszesz, moze inaczej z tego co ja czytam wydaje mi sie, ze masz jakis problem ze soba. 

Napisalas ze nienawidzisz tego, ze Bog istnieje, a wiec wierzysz, ze istnieje tylko nie jestes pogodzona z Bogiem i ze soba. Porozmawiaj o tym z kaplanem i trwaj na modlitwie.

 

Strony: « 1 2 3 4 »