Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
dziękuję Wam za dobre rady i wypowiedzi. Czuję ogromne wsparcie wśród Was. Jutro jadę z Mamą do Gidel przez Częstochowę (tak trasa prowadzi), chciałybyśmy być na 11 na Mszy Sw. w Częstochowie a potem do Gidel. Postanowiłam jechać bo pomyslałam, że zniechęcenie z powodu wyjazdu na pewno nie jest od Maryi, bo Ona zawsze chętnie przytuli kazde swoje dziecko. Nie oczekuję cudownego uzdrowienia ale na pewno Maryja wyprosi dla mnie łaskę. Wczoraj miałam szczególny dzień, napiszę Wam dlaczego. Na stronie www.pustynia-serc.pl znalazłam nagrania o skuteczności modlitwy, w którym narrator proponuje oddać Jezusowi najbliższą godzinę jeśli się nie ma odwagi oddać wszystkiego. A ja uświadomiłam sobie przez chorobę że tak naprawdę nigdy się Jezusowi w 100% nie oddałam skoro Mu nie ufam, ze to co mnie teraz dotknęło nie jest dla mnie dobre i nie wierzę ze prowadzi mnie najlepszą drogą. A więc wczoraj rano oddałam Jezusowi jeden dzień, powiedziałam że z serca oddaję Mu czas aż do wieczora i niech On działa. No i dzien minał trochę inaczej niż zwykle: przed wszystkim nie czułam fizycznego bólu spowodowanego stresem, zadnego pieczenia w karku i w rekach, żadnego ucisku w żoładku. Byłam z dziećmi na zakupach, zrobiłam im obiad dwudaniowy, przygotowałam mięso na dzisiejszego grila, zrobiłam duze zakupy według listy którą sama zrobiłam. To wielki postęp bo wcześniej mogłam kupić tylko chleb a jak mąż nie kupił reszty to po prostu nie było nic. Potem przyjechali Teściowie i Tato pomógł mężowi przygotować ziemię za domem pod pomidory, pojechałam po sadzonki do swojego Taty i z pomocą Teścia mam 20 krzaczków posadzonych, bardzo sie cieszę bo dzieci nasze uwielbiają pomidory i swoje są najzdrowsze.... gdy zobaczyłam resztę ogródka skopanego, postanowiłam że posieję rzodkiewkę, posadzę seler i por.... a jeszcze do przedwczoraj mówiłam żeby nic z ogródkiem nie robić bo i tak niczego nie tknę. Z teściową rozmawiałam normalnie i śmiałam się nawet z czegoś tam. Teściowa korzysta z tego ze widzi mnie w lepszym stanie psychicznym i wciąż opowiada mi jakieś śmieszne rzeczy żeby przeciągnąć zwyżkę mojego humoru..... a na koniec dnia zdarzyła się niewiarygodna rzecz! Jerzy i Beata wiedzą, że na poczatku NP zgubiłam swój sznurkowy Różaniec który dostałam od Mamy. Oczywiscie, będąc w dołku, stwierdziłam że Maryja nie chce żebym się modliła. Ale nie przerwałam NP, Mama dała mi drugi Różaniec. Tamten zgubiłam w salonie na dole. A wczoraj się znalazł!!!!! I to w takim miejscu w domu że nie jestem w stanie tego wyjasnić racjonalnie, wygląda to taj jakby ktoś specjalnie mi ten Różaniec tam schował! Dzieci do tego miejsca nie dosięgną, a mąż tam nie zagląda. Niepojęte! Na dodatek przyszło Mamie na mysl żeby jutro wyjechać wcześniej w trasę, co było niemożliwe ze względu na dzieci które trzeba wyprawić do szkoły i przedszkola, a nagle, w jednej chwili, dzięki Teściom i to się ułozyło i mozemy z Mama wyruszyć dużo wcześniej bo dziecmi zajmą się rano Dziadkowie.
Dzisiaj już zwyżka moja jest nie aż taka jak wczoraj, ale przynajmniej moja psychika nie odbija się na moim ciele. I moja modlitwa ewoluowała: będę nadal błagać Boga o uzdrowienie ale przyjmę niedogodność na tak długo na ile mi to zaplanował... tylko będe wierzyć ze w końcu się z tego wyleczę. Skoro tak to wszystko sie ułozyło w moim życiu, to tak musi być, musze to zaakceptować ale w modlitwie o uwolnienie z tego nie ustanę.
Macie rację że dobra spowiedź pomaga. Mam takiego księdza u którego bardzo lubię się spowiadać, ale to misjonarz i aktualnie jest w Niemczech, wraca za miesiac. Na razie chodzę do przypadkowych ksieży i niestety ostatnie spotkanie z takim księdzem nie skonczyło się dobrze, gdy mu wszystko opowiedziałam, usłyszałam że modlę się jak poganka i moja modlitwa jest trochę bałwochwalcza..... załamałam się. Fakt, wołam na pomoc wielu świętych i modlę się nowennami ale robię to szczerze i pokornie, w ciszy a nie na pokaz, i naprawde wierzę w Ich pomoc.
Pozdrawiam Was, napisze we wtorek o mojej i Mamy pielgrzymce. Mój brat mówi że niepotrzebnie jadę bo Bóg jest wszędzie, jak i w Gidlach, ale ja wierzę że szczególna łaska na mnie i moją Mamę tam czeka. Jak nie uzdrowienia fizycznego to umocnienia i wiary.
dziękuję Wam za dobre rady i wypowiedzi. Czuję ogromne wsparcie wśród Was. Jutro jadę z Mamą do Gidel przez Częstochowę (tak trasa prowadzi), chciałybyśmy być na 11 na Mszy Sw. w Częstochowie a potem do Gidel. Postanowiłam jechać bo pomyslałam, że zniechęcenie z powodu wyjazdu na pewno nie jest od Maryi, bo Ona zawsze chętnie przytuli kazde swoje dziecko. Nie oczekuję cudownego uzdrowienia ale na pewno Maryja wyprosi dla mnie łaskę. Wczoraj miałam szczególny dzień, napiszę Wam dlaczego. Na stronie www.pustynia-serc.pl znalazłam nagrania o skuteczności modlitwy, w którym narrator proponuje oddać Jezusowi najbliższą godzinę jeśli się nie ma odwagi oddać wszystkiego. A ja uświadomiłam sobie przez chorobę że tak naprawdę nigdy się Jezusowi w 100% nie oddałam skoro Mu nie ufam, ze to co mnie teraz dotknęło nie jest dla mnie dobre i nie wierzę ze prowadzi mnie najlepszą drogą. A więc wczoraj rano oddałam Jezusowi jeden dzień, powiedziałam że z serca oddaję Mu czas aż do wieczora i niech On działa. No i dzien minał trochę inaczej niż zwykle: przed wszystkim nie czułam fizycznego bólu spowodowanego stresem, zadnego pieczenia w karku i w rekach, żadnego ucisku w żoładku. Byłam z dziećmi na zakupach, zrobiłam im obiad dwudaniowy, przygotowałam mięso na dzisiejszego grila, zrobiłam duze zakupy według listy którą sama zrobiłam. To wielki postęp bo wcześniej mogłam kupić tylko chleb a jak mąż nie kupił reszty to po prostu nie było nic. Potem przyjechali Teściowie i Tato pomógł mężowi przygotować ziemię za domem pod pomidory, pojechałam po sadzonki do swojego Taty i z pomocą Teścia mam 20 krzaczków posadzonych, bardzo sie cieszę bo dzieci nasze uwielbiają pomidory i swoje są najzdrowsze.... gdy zobaczyłam resztę ogródka skopanego, postanowiłam że posieję rzodkiewkę, posadzę seler i por.... a jeszcze do przedwczoraj mówiłam żeby nic z ogródkiem nie robić bo i tak niczego nie tknę. Z teściową rozmawiałam normalnie i śmiałam się nawet z czegoś tam. Teściowa korzysta z tego ze widzi mnie w lepszym stanie psychicznym i wciąż opowiada mi jakieś śmieszne rzeczy żeby przeciągnąć zwyżkę mojego humoru..... a na koniec dnia zdarzyła się niewiarygodna rzecz! Jerzy i Beata wiedzą, że na poczatku NP zgubiłam swój sznurkowy Różaniec który dostałam od Mamy. Oczywiscie, będąc w dołku, stwierdziłam że Maryja nie chce żebym się modliła. Ale nie przerwałam NP, Mama dała mi drugi Różaniec. Tamten zgubiłam w salonie na dole. A wczoraj się znalazł!!!!! I to w takim miejscu w domu że nie jestem w stanie tego wyjasnić racjonalnie, wygląda to taj jakby ktoś specjalnie mi ten Różaniec tam schował! Dzieci do tego miejsca nie dosięgną, a mąż tam nie zagląda. Niepojęte! Na dodatek przyszło Mamie na mysl żeby jutro wyjechać wcześniej w trasę, co było niemożliwe ze względu na dzieci które trzeba wyprawić do szkoły i przedszkola, a nagle, w jednej chwili, dzięki Teściom i to się ułozyło i mozemy z Mama wyruszyć dużo wcześniej bo dziecmi zajmą się rano Dziadkowie.
Dzisiaj już zwyżka moja jest nie aż taka jak wczoraj, ale przynajmniej moja psychika nie odbija się na moim ciele. I moja modlitwa ewoluowała: będę nadal błagać Boga o uzdrowienie ale przyjmę niedogodność na tak długo na ile mi to zaplanował... tylko będe wierzyć ze w końcu się z tego wyleczę. Skoro tak to wszystko sie ułozyło w moim życiu, to tak musi być, musze to zaakceptować ale w modlitwie o uwolnienie z tego nie ustanę.
Macie rację że dobra spowiedź pomaga. Mam takiego księdza u którego bardzo lubię się spowiadać, ale to misjonarz i aktualnie jest w Niemczech, wraca za miesiac. Na razie chodzę do przypadkowych ksieży i niestety ostatnie spotkanie z takim księdzem nie skonczyło się dobrze, gdy mu wszystko opowiedziałam, usłyszałam że modlę się jak poganka i moja modlitwa jest trochę bałwochwalcza..... załamałam się. Fakt, wołam na pomoc wielu świętych i modlę się nowennami ale robię to szczerze i pokornie, w ciszy a nie na pokaz, i naprawde wierzę w Ich pomoc.
Pozdrawiam Was, napisze we wtorek o mojej i Mamy pielgrzymce. Mój brat mówi że niepotrzebnie jadę bo Bóg jest wszędzie, jak i w Gidlach, ale ja wierzę że szczególna łaska na mnie i moją Mamę tam czeka. Jak nie uzdrowienia fizycznego to umocnienia i wiary.
Asiu i ja dorzucę coś od siebie ,Ja też modliłam się i modlę do różnych świętych ,a jak byłam w ciężkiej sytuacji modliłam się non stop ,słyszałam ,że to za dużo ,że przesadzam ,że nie powinnam ,a tylko to mi pomagało ,i chociaż pomoc z Nieba nie nadchodziła chociaż wyczekiwałam jej codziennie ,szłam spać z nadzieją ,że to będzie może już jutro ,czułam ,że nie jestem sama i nawet nie wiem kiedy doznałam łaski ,innej niż się spodziewałam ,niż swoim ludzkim rozumem sobie to zaplanowałam ,ale łaski ,która mi dała dużo więcej niż chciałam ,nie od razu też ją rozpoznałam ,bo oczekiwanie na to ,że muszę dostać to co chcę przysłoniło mi oczy ,ale gdy odkryłam co dostałam to moja prośba stała się mało ważna.
Też uważam ,że modlić można się wszędzie i Pan Bóg wysłuchuje nawet naszych westchnień ,każda msza jest Cudem ,ale Pan Bóg dał nam też te szczególne miejsca swojej obecności i warto z wiarą pielgrzymować tam i wymadlać potrzebne łaski .
Wczoraj byłam z Mamą w Czestochowie i Gidlach. Szykowałyśmy się mimo brzydkiej prognozy pogody w internecie i tv, miał być deszcz i zimno. Było słonce, dużo słońca i ciepła, mimo wszystko! Na Jasnej Górze modliłyśmy się i uczestniczyłyśmy we Mszy Św. o 11 a potem pojechałyśmy do Gidl. Kaplica MAtki Bożej i ta maleńka niepozorna figureczka zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Padłam z płaczem na kolana gdy znalazłam się przed tym ołtarzem. Moja Mama zareagowała podobnie. Kaplica była pusta. Modliłam się żarliwie na Różańcu oraz swoimi słowami. Nie ściemniałam Maryi, w szczerosci przed Nią stanęłam, Ona wie co jest w mym sercu, więc nie siliłam się na piękne słówka, po prostu modliłam się o cud uzdrowienia fizycznego mych oczu. Potem dostałam ampułki z winem i modlitwę od O. Dominikanina którego znalazłyśmy z Mamą w zakrystii. Wina nie piję, tylko modlę się i dotykam Nim powieki. Postanowiłam tak postępować codziennie po Różańcu i przed snem. Robię to z wielką wiarą i wierzę w swoje uzdrowienie choć wiem że nie będzie z chwili na chwilę. Dzisiaj moje przygnębienie trochę o sobie przypomina, chociaż wczoraj byłam radosna, w nocy miałam znów koszmary ale będę z tym walczyć. Powtarzam sobie że JUŻ jestem uzdrawiana tylko jest to proces i muszę cierpliwie czekać koniec. Mam też kilka rzeczy które chcę obiecać Bogu gdy już moje oczy będą "normalnie widziały" ale nie wiem jak do tego podejść żeby to było Mu miłe, albo żeby np. spowiednik nie uświadomił mi że to jakieś "przekupstwo", ale naprawdę chcę Bogu złożyć obietnice.
Jerzy, pamiętałam o Teresce i wpisałam Ją razem w intencji do księgi Apelowej na Jasnej Górze, księga jest wykładana na ołtarzu o 21.00 więc módlcie się wtedy wspólnie. W Gidlach też Was polecałam.
Cieszę się ze jesteście i że ja jestem tu z Wami. W Boże Ciało zaczynam część dziękczynną Nowenny.
dzisiaj ostatni dzien mojej Nowenny. Odmówiłam już dwie części Różańca, ale trzecią zostawiłam na wspólną modlitwę z Mamą, która przez te 54 dni towarzyszyła mi w modlitwie z mojej intencji, a większość dni modliłyśmy się wspólnie. Nowenna wniosła w moje życie tak niezliczoną ilość łask, że nie jestem w stanie wszystkich wymienić. Przede wszystkim uzdrowienie wewnętrzne, uzdrowienie z nerwicy, zmiana swojego nastawienia do życia, a i fizycznie czuję się lepiej i czuję że moja dolegliwość ustępuje. Zauważam wyraźną poprawę. Wierzę że będę uzdrowiona zupełnie, chociaż gdyby calkowita poprawa miała nigdy nie nadejść, to wiem że dam sobie z tym radę mając wsparcie Maryi i Jezusa. Maryja modliła się ze mną i pokazała mi drogę do Jezusa na nowo, bo moja choroba uświadomiła mi że nie ufałam Mu do konca i moja wiara jest bardzo krucha. Jezus wydobył mnie z pulapki w którą się zamknełam i która odebrała mi chęć życia. Teraz wszystko wygląda inaczej, cieszę się zyciem, żyję pełniej, głębiej, kocham ludzi i bardziej kocham Boga, pracuję nad sobą, dostrzegłam dzieki Duchowi Sw wielkie braki we sobie samej które chcę naprawiać. Za kilka dni jadę z Rodziną na wakacje do Chorwacji, chcemy odwiedzić Medjugorie. Ciesze się wszystkim, kazdym dniem. Różaniec na pewno zostanie w moim zyciu i wpisze się w codzienny rozkład dnia, kolejnej NP na razie nie planuję rozpoczynać bo podczas odmawiania tej miałam wiele trudności, rozproszeń i mimo że starałam się z całej mocy by rozważać Tajemnice Różańcowe, często klepałam bezmyślnie, albo jakiś uporczywe myśli tak mnie dręczyły że nie mogłam się skupić. Ale będę się starać jedną część codziennie odmówić.
Nie odzywałam się caly czerwiec bo wróciłam do pracy akurat na największy nawał pracy w szkole, ale pamietałam o Was, modliłam się za Tereskę, Żonę Jerzego, mam nadzieję że u Was lepiej.
pozdrawiam Was wszystkich!!
Asieńko Chwała Panu ,bardzo się cieszę ,ze u Ciebie tak wiele pozytywnych zmian ,a to wszystko za sprawą Matki Najświętszej i NP :) Wierzę ,że różaniec już zawsze będzie Ci towarzyszył ,bo to piękna modlitwa .
Pozdrawiam serdecznie.
Asiu kochana pamiętam Ciebie ;)
Mam dla Ciebie modlitwę
Piękne imiona wybrałaś dla córeczki ;)
Ściskam serdecznie.
Nie zgadzam się natomiast żeby spowiednik zakazywał mi modlitwy o cud uzdrowienia bo nie on decyduje co jest wolą Bożą a ja się przeciw woli Bożej nigdy nie buntowałem.
Dlatego wybieram modlitwę:
Koronka do Najświętszego Serca Pana Jezusa
Ojciec
Pio codziennie odmawiał tę koronkę w intencji ludzi,
którzy
polecali się jego modlitwom
1. O mój Jezu, Ty powiedziałeś: "Zaprawdę powiadam wam: proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone", wysłuchaj mnie, gdyż pukam, szukam i proszę o łaskę...
Ojcze
nasz... Zdrowaś... Chwała Ojcu...
Najświętsze Serce Jezusa, ufam i w Tobie pokładam nadzieję.
2.
O mój Jezu, Ty powiedziałeś: "Zaprawdę powiadam wam: o
cokolwiek prosić będziecie Ojca w imię Moje, da wam",
wysłuchaj mnie, gdyż proszę Ojca w imię Twoje o łaskę...
Ojcze
nasz... Zdrowaś... Chwała Ojcu...
Najświętsze Serce Jezusa, ufam i w Tobie pokładam nadzieję.
3.
O mój Jezu, Ty powiedziałeś: "Zaprawdę powiadam wam: niebo i
ziemia przeminą, ale Moje słowa nie przeminą", wysłuchaj
mnie, gdyż zachęcony Twoimi słowami proszę o łaskę...
Ojcze
nasz... Zdrowaś... Chwała Ojcu...
Najświętsze Serce Jezusa, ufam i w Tobie pokładam nadzieję.
O,
Najświętsze Serce Jezusa, dla którego jest niemożliwe tylko to,
aby nie mieć litości dla strapionych, dlatego miej litość nad
nami, biednymi grzesznikami i udziel nam łask, o które Cię prosimy
za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, Twojej i naszej czułej
Matki. Św. Józefie, Przybrany Ojcze Jezusa Chrystusa, módl się za
nami.
Beti piękna modlitwa do Sw. Ignacego. Na pewno niejeden raz ją odmówię zanim pójdę urodzić.
co do księży w konfesjonałach..... cóż, nie wtrącę się do sporu i proszę Was żebyście się nie spierali, to nie jest odpowiednie miejsce. Tu mamy się wspierać a nie robić sobie wyrzuty ze ktoś coś źle napisał. Wtedy tamten ksiądz sprawił mi wielką przykrość i zdołował ale pokora przy spowiedzi polega moim zdaniem na przyjęciu w cichości słów spowiednika ale czuję różnicę między spowiednikiem stałym, zesłanym komuś przez Jezusa, a przypadkowym księdzem który zna mnie tyle ile dałam sie poznać przez krótką chwilę spowiedzi...
byłam dzisiaj u ginekologa, moja córeczka jest zdrowiutka i na tym muszę się skupić, w czwartek idę do okulisty zbadać oczy i ma być podjęta decyzja czy robimy cesarskie wcześniej ze względu na oczy, czy doczekanie do 39 tygodnia nie ma wpływu na wzrok. Kolejna intencja do błagalnej modlitwy.... bardzo chciałabym donosić Basię jak najdłużej się da ale muszę posłuchać okulisty.... coraz mi ciężej, ten miesiąc będzie bardzo trudny, jedyny sposób przeżycia tego czasu we względnym spokoju to dla mnie modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa. Ale chyba nie mam sił by rozpocząć kolejną Nowennę Pompejańską, ta pierwsza kosztowała mnie bardzo dużo. Zastąpię Ją innymi modlitwami