A123, dziękuje za słowa wsparcia w sprawie spowiedzi. A także w sprawie konfliktu
tutaj - to pocieszające, że jednak toczą się tu jeszcze jakies spory;) Renato, przyjmuję do wiadomosci, że Ty stosujesz takie kryterium -
ale z własnego wyboru i na własną odpowiedzialnosć: nie pisz, że
wszyscy tak robią, bo są też ludzie, którym chodzi o prawdę, a nie o to,
kto ją mówi. I tylko w tym celu napisałam Wam prawdę o swoim stanie -
żeby nie robić tutaj za jakis autorytet, zwłaszcza że ludzie łatwo przypisują mi jakies "wielkie oczytanie" - doprawdy nie wiem, dlaczego, bo wcale go nie mam, cytowałam podstawowe rzeczy. A jesli ktos chce wykorzystać
tę prawdę do zdyskredytowania mnie, jak Ty robisz od początku, to jego sprawa i
o nim swiadczy. Weroniko - Twoja wypowiedź tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że chyba rzeczywiscie nie masz nic rzeczowego do napisania w temacie... I daruj sobie ten usmieszek, bo jest wyjątkowo bezczelny... Widzę, że to jest chyba najlepszy sposób poznania człowieka - okazać mu swoją słabosć i zobaczyć, co z tym zrobi...
A123, nie jest irracjonalnym pouczanie kogos o grzechu, samemu żyjąc w stanie grzechu, bo wszyscy zmagamy się z grzechem - a brak reakcji z mojej strony, kiedy już znalazłam się na tym forum i przeczytałam wątek, byłby grzechem zaniechania. Prawda broni się sama - jesli ktos jest przekonany o swoich racjach, to powinien umieć ich obronić bez posiłkowania się wyciąganiem mojej słabosci; i bez tych wszystkich podsumowań mojej osoby i morałów. Człowiek pokorny nie mówi drugiemu z góry, żeby nabrał pokory...
Jerzy, czemu twierdzisz, że nie dostrzegam własnej
grzesznosci? Wymyslasz sobie różne złe rzeczy na temat ludzi i walczysz z nimi z całą zaciętoscią... I o jakim zabranianiu czy zmuszaniu do czegokolwiek piszesz? W
chrzescijaństwie wszystko jest dobrowolne, bo "nie otrzymaliśmy przecież
ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni,
ale otrzymaliśmy ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba,
Ojcze!". Chcę Ci powiedzieć, że to ja na tym forum (jako jedyna) broniłam prawa do modlitwy o odwzajemnienie swojego uczucia osoby, która zwróciła się do Was z wątpliwoscią z tej sprawie i jej intencja została wręcz wysmiana (niestety nie pamiętam tytułu wątku i nie mogę go odkopać, więc nie wiem, jak się dalej potoczył). Ale tutaj chodzi o stosunek do sakramentu spowiedzi, a wolna wola polega na możliwosci wyboru posłuszeństwa lub nieposłuszeństwa. Nie pojmuję tego, że osoba, która zwierza się na katolickim forum z trudnosci w przyjęciu słów spowiednika, nie tylko nie słyszy ani jednego słowa zachęty do ufnego posłuszeństwa mu (ze względu na Chrystusa!), ale jeszcze ktos osmiela się wchodzić w tę sprawę przeciwko spowiednikowi i to w postawie lekceważenia, kwestionować jego powołanie i też nikt go nie upomina, natomiast rzucacie się na tego, kto to robi... Jerzy, sytuacja jest ewidentna i każdy ortodoksyjny kapłan przyznałby mi w tej sprawie rację - postaram się zresztą, żeby ktos taki tutaj wszedł i przeczytał wątek.
Asiu, radziłabym Ci porozmawiać z psychologiem, bo to już zakrawa na jakąs nerwicę czy stany lękowe - wykończysz się! A kto wie, czy choroba oczu też nie jest częsciowo na tle nerwowym... Jest taka książka (znam tylko fragment) Małgorzaty Baranowskiej "To jest wasze życie. Być sobą w chorobie przewlekłej" - myslę, że pomocna w każdej chorobie; autorka pisze z własnego doswiadczenia (nie pod kątem wiary). Może modliłabys się psalmami? Tam są wszystkie ludzkie emocje. I słowami Chrystusa z Góry Oliwnej... Wtedy Anioł Go umacniał! Wszystko jest łaską, każde doswiadczenie jest po to, by nas rozwinąc - a krzyż jest własnie tym, czego nie chcemy i czego się boimy... Ale on jest po to, żeby Cię wywyższyć i ubogacić, a nie przeciwko Tobie - tak jak nie były przeciwko Tobie słowa spowiednika (czy nawet mój "krytykancki słowotok")... Czy nie byłoby lepiej ofiarować swoje cierpienie w czyjejs intencji - chociażby Basi? Pan Jezus przecież da Ci siłę - poprzez Maryję. Dar męstwa otrzymałas nieodwołalnie na bierzmowaniu, wraz ze wszystkimi pozostałymi darami! Może spowiednik wiedział, co robi, uderzając własnie w ten Twój czuły punkt... A w każdym razie Pan Jezus wiedział. Ominęłas to, poszłas dalej swoją drogą, ale nie znajdujesz na niej spokoju, bo jest wyznaczana Twoim strachem. Pod pewnymi względami jestesmy w podobnej sytuacji...
Z Bogiem.