Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Weronika Justyna, nie miałam ochoty pisać ale poczułam się bardzo źle gdy zdiagnozowałaś u mnie nerwicę i wysłałaś do psychologa - nie o to prosiłam.
Moniko, fizycznie jest ok choć już ciężko, czuję jak Basia jest niziutko i bardzo uciska, z bólem zmieniam pozycję w spaniu i nie mogę daleko spacerować. Psychicznie - panuję nad sobą dzięki modlitwie. We wtorek byłam na Mszy z namaszczeniem chorych, u Komunii, wczoraj byłam na rozmowie u pewnego księdza. Bardzo mi pomogła, ksiądz na koniec pomodlił się nade mną i wzmocniłam się duchowo. Czekam na czas porodu i na wyzdrowienie. Coraz bardziej zaczynam w nie wierzyć. Barykaduję się Różańcem i Sakramentami przed złem i załamaniem i udaje się, Bóg mnie chroni, chwilowe kłopoty ze snem minęły, nie czuję fizycznie stresu i strachu jak wcześniej (u mnie były to kołatanie serca i ogień i ramionach, skurcz żoładka) i staram się o pogodę ducha. Przetrzymam to. Dostałam też od księdza "zadanie" - do dnia operacji codziennie postarać się spędzić w kościele ok 10 minut w ciszy, rozpocząć i zakończyć znakiem Krzyża Sw ale nic poza tym nie mówić tylko zupełnie się wyłączyć. Poza tym jestem przejęta porodem, co noc śni mi się Basia, za trzy tygodnie będzie już ze mną... :-)
pozdrawiam wszystkich i dziękuję serdecznie za Waszą modlitwę, bardzo bardzo dziękuję!
Zamiast napisać coś za dużo, lepiej pomodlić się chwilę w ciszy za tę drugą osobę. Zamykam na razie temat, bo obie strony sporu alarmują mnie w PW o potrzebie korygowania wypowiedzi drugiej osoby.
Bądźmy dobrej myśli, emocje niech stygną, a wiara niech się w nas wrze!
Dyskutantów w sprawie spowiedzi proszę o umiar lub aby może założyć osobny wątek.
Asiu pamiętam o Tobie w modlitwie i o Basi .Oj już niedługo maleństwo przyjdzie na świat ;))))
jesteśmy z Basią od czwartku w domu. Moja trzecia operacja przebiegła pomyślnie, nawet nie przydała się zamówiona krew. Odczuwam wszystko dotkliwiej i dłużej niż po poprzednich cesarkach ale w końcu się zagoję! Basia jest przecudowna. Karmię ją sama, i mam nadzieję że tak zostanie. Nie udało mi się to u starszych dzieci... teraz modlę się codziennie by wytrwać i by ominęła mnie poporodowa depresja przez którą przeszłam dwa razy... teraz chyba nie będę miała na nią czasu.
w szpitalu jeszcze, gdy nie mogłam wstac po operacji, gdy byłam myta przez pielęgniarkę a wstałam w koncu z wielkim bólem i wysiłkiem a po sali mogłam zrobić tylko kilka kroków zgięta wpół, przyszli mi na myśl chorzy obłożnie którzy doświadczają takiej niemocy na codzień. Ja odczułam to przez kilka dni, a przecież są tacy którzy nie dosyć że są przykuci do łóżek, to na dodatek cierpią bóle i być może są osamotnieni, zdani na łaskę i niełaskę nie zawsze życzliwego personelu medycznego.... wszystkich ich sobie wyobraziłam tak wyraźnie jakby ktoś celowo postawił mi ich przed oczami. Wtedy postanowiłam przez Wielki Post modlić się za chorych ofiarując moje psychiczne cierpienie związane z oczami w ich intencji. Na razie jest to jeden dziesiątek Różańca ale chciałabym by była to cała część Różańca dziennie i od poniedziałku chcę spróbować. Odmawiam już jedną część i boję się że zacznę klepać ale chcę się postarać. Powiedziałam Jezusowi że moje męty nie są już moje, że należą do Niego i żeby przyjął je za chorych a ja przez cały Wielki Post nie będę modliła się w intencji mojego własnego uzdrowienia. Postaram się też nie skarżyć nikomu ani nic nie wspominać na ten temat.
A oto Basia jeszcze w szpitalu: