Loading...

Blog użytkownika

Wynik wyszukiwania po tagach: "wiara"
Krzysiek

Zauważyłem, że większość z Nas modli się o powrót ukochanej osoby. Modlę się już ponad rok czasu, a od tamtego momentu odmówiłem 19 nowenn i inne modlitwy. Modlę się nieustannie. Co się działo przez ten rok? Wiele znaków, że to właśnie ta osoba, że mam walczyć i się nie poddawać, a początki były naprawdę bardzo ciężkie. Pierwsze owoce to zmiana wewnętrzna, pogłębiona wiara i dostrzeganie własnych błędów, które były popełniane! Najpierw Bóg upomniał się o mnie mimo, że modliłem się o ukochaną mi osobę.
Bywało różnie raz lepiej, raz gorzej zły męczył podsuwając najgorsze myśli oraz to, że ta modlitwa nie ma sensu i niczego nie zmieni. Wszystko zaczęło się zmieniać bardzo stopniowo i byłem szczęśliwy, że wszystko idzie ku dobremu. Gdy odmówiłem nowennę w intencji odkochania się, jeśli ta osoba nie jest dla mnie nagle od tego samego dnia przez 54 dni odzywała się do mnie każdego dnia i mieliśmy fajny kontakt. Pokazywała, że tęskni zależy, ale w momencie, gdy ja zacząłem się starać to wszystko się cofało... a jak przestałem się starać wracała po kilku dniach i przypominała, że tęskni i już mnie nie olewała, ale tylko przez dzień czasu, Wracała-odchodziła jak bumerang  Niestety zaczęło się znowu psuć gdy zacząłem się modlić wieloma modlitwami za nią i nasz związek. Wszystko wskazuje na to, że kogoś poznała, mam myśli, że kogoś ma i mnie ciągle oszukuje i nie chce przestać mówiąc mi, że mnie kocha, a jej zachowanie temu zaprzecza.Dobrze wie, że jej we wszystkim pomogę i może dlatego tak mnie trzyma. Mieliśmy się spotkać, bo nie widzieliśmy się bardzo długo, im bliżej, to widzę, że się wszystko sypie i się nie zobaczymy. Tłumaczy się brakiem czasu (czas ma, ale nie dla mnie) Nawet staram się szczerze rozmawiać mówiąc, że pragnę jej szczęścia i jeśli mnie nie kocha odejdę, bo przecież nikogo nie zmusimy do miłości. Nie wierzę w to, że może mnie tak zwodzić przez rok czasu. Dziś przeczytałem wiele cytatów o tym aby zaufać Bogu, oddać wszystko Jezusowi i nie wybiegać myślami daleko do przodu. Doszedłem do wniosku, że racja... starałem się, pokazałem już jej wszystko, aby wiedziała, że ją kocham i mi na niej zależy. Jak będzie dalej? To już rok i nie żałuję tego czasu, bo w taki oto sposób Bóg mnie do siebie przyciągnął, a teraz staram się wszystko naprawić. Od dnia dzisiejszego zostawiam wszystko Bogu i będę się, tylko modlił nie podejmując żadnych własnych działań wobec ukochanej mi osoby, Zdaję się na wolę Pana i wierzę, że zostanę wysłuchany w taki albo inny sposób. Wiem, że zostałem wysłuchany, tylko muszę poczekać na zrealizowanie :) Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko inne jest na swoim miejscu :) to prawda. Nie możemy się buntować, jeśli nie otrzymamy tego o co prosimy, bo być może to dla nas nie jest najlepsze. Wierzmy, ufajmy, a doznamy najbardziej potrzebnych nam łask :) Dziś doznałem chwilowego załamania, bo wszystko się psuje, ale wiem, że nie jestem sam, że Bóg wszystko ma już zaplanowane i wszystkim kieruje tak jak ma być.  Może to jest ta miłość (otrzymywałem znaki, że to ta), a może całkiem kto inny. Czekam z niecierpliwością! :) i życzę wszystkim wytrwałości. Każde cierpienie ma sens. Wszystko będzie dobrze i na pewno nikt z nas nie zostanie zawiedziony :) Gdy sprawa dobiegnie ku końcowi napiszę świadectwo jak to wszystko się potoczyło, Mam nadzieję, że już niebawem będę mógł to uczynić. Proszę o modlitwę za mnie oraz szybkie rozwiązanie tej całej sytuacji, jeśli taka jest wola Ojca, że ta kobieta nie jest dla mnie,poproście, abym nie cierpiał. Chwała Panu :) Dziękuję 
Pozdrawiam.

Krzysiek Sie 19 '17, 23:16 · Komentarze: 4 · Tagi: miłość, nadzieja, wiara, związek, zwiazek
Gabriela

Tak sobie do tej pory odmawiałam i odmawiałam i myślałam: Chyba coś robię nie tak, bo ani nic mnie nie kusi, ani nic mi nie przeszkadza. Jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze. Szłam jak burza. Do wczoraj. Po wielkiej kłótni, ale i jednocześnie bardzo potrzebnej rozmowie dotarło do mnie, że to co brałam za głos z góry, że robie słusznie - było wytworem mojej głowy, bo po prostu bardzo tego pragnęłam. To wszystko na co miałam nadzieję tylko mnie ubezwłasnowolnia. A ja muszę się uwolnić. 

Jest mi dziwnie. Wczoraj rano powtarzałam jeszcze, że muszę być silna i muszę przede wszystkim umacniać swoją wiarę, bo jesli nie skończy się tak jak chcę, to mimo wszystko ,nie może zachwiać moją wiarą. Ha! Bóg szybko wystawił mnie na próbę. A ja nawet się nie zorientowałam jak bardzo BRAK wiary we mnie. Gdy po kłótni uświadomiłam sobie, że moja intencja nawet nie to, że się nie spełni, ale nie powinna się spełnić - zwyzywałam siebie i Jezusa. I wtedy do mnie dotarło jeszcze bardziej, że mojej wiary nie ma praktycznie w ogóle. Zaczynam wszystko od nowa. Nowennę w tej intencji dokończę, ale nie wiem czy powinnam się po niej dalej modlić o to. Właściwie nie mam pojęcia co dalej. Czy wczorajsza kłótnia była od Boga, żebym przejrzała na oczy, czy może była właśnie próbą tego, jak bardzo wierzę pomimo przeciwności i weryfikacją moich żałosnych ale jakże wtedy stanowczych obietnic, że nic mną nie zachwieje...

Najbardziej mi jednak wstyd samej przed sobą, jak bardzo jestem słaba i jak bardzo nie znam siebie. Idę dalej, zobaczymy co przyniesie czas. Tak bardzo bym chciala uszczęśliwić wszystkich dookoła, Ale nie mam żadnej wskazówki. A gdy już wydaje mi się, że ją dostaję, to właściwie "na dwoje babka wróżyła", bo albo to znak w jedną albo w drugą stronę. 

O i tak się żyje na tym łez padole.

Jerzy

http://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2013/03/01/trzy-prawdy-o-piekle-pieklo-nie-jest-ani-puste-ani-nie-trafiaja-tam-tylko-najwieksi-zbrodniarze-w-historii-ludzkosci/

Siostra Faustyna ostrzega nas abyśmy nie lekceważyli piekła, w innym miejscu pisała o tym że widzi trzy siostry zakonne zmierzające wprost otchłań wiecznego potępienia. Szczególnie upomina nas przed tym żeby opowiadać że piekła nie ma, a twierdzenie że piekło jest puste ma dokładnie to samo znaczenie:

Cytat z "Dzienniczka" nr 741

Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie - ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie - nigdy się już ten los nie zmieni; (160) czwarta męka - jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka - jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka - jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódma męka - jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie: jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez (161) wieczność całą. Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest. Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego, musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem.

Jerzy Lip 28 '15, 09:48 · Tagi: miłosierdzie, wiara, zbawienie, piekło
Małgorzata Kundzia
o modlitwie


MODLITWA KARMELITAŃSKA

 

Modlitwa myślna nie jest, zdaniem moim, niczym innym, jak relacją przyjaźni, częstym przebywaniem sam na sam z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje. (Teresa od Jezusa, Księga życia 8, 5)

 

Przygotowanie dalsze - to twoje życie

Przygotowanie bliższe - to czas bezpośrednio poprzedzający twoją modlitwę

1. Wybierz tekst lub temat

2. Określ czas trwania modlitwy (na początek 15 min. później możesz wydłużać ten czas)

3. Rozpoczynając, z wielką uwagą wykonaj znak krzyża

4. Następnie zobacz, z czym przychodzisz:

- jak jest usposobione twoje wnętrze

- co dzieje się w twym sercu

- jakie wydarzenia wywołały aktualne myśli, nastroje i uczucia

Spróbuj się wyciszyć i uspokoić powierzając to wszystko Bogu.

Przez chwilę uczyń swoją modlitwą to, co jest w twym sercu.

5. Skup się w postawie ciała wyrażającej głęboką świadomość Bożej obecności.

Bóg jest Tajemnicą, która mieszka w tobie.

Następnie przyjmij postawę umożliwiającą czujność, skupienie i dłuższe trwanie na modlitwie bez zbędnego napięcia.

6. Uczyń głęboki akt wiary w obecność Boga w swoim sercu.

7. Próbuj stopniowo zgłębiać wybrany temat, powoli wczytuj się w przygotowany tekst. Nie bój się zatrzymać dłużej przy wątku, który cię poruszy.

- możesz wykorzystać wyobraźnię,

- potem podejmij spokojną refleksję (nie zagłębiaj się jednak w analizy intelektualne),

- zobacz, jakie towarzyszą ci uczucia, pragnienia, wewnętrzne poruszenia,

- może przypomina ci się jakieś wydarzenie z własnej historii,

- pozwól przemówić sercu,

- wreszcie zatrzymaj się i spocznij w postawie prostej uwagi skierowanej na Boga,

8. Podziękuj Panu za łaskę spędzonego z Nim czasu i zakończ modlitwę powtórnym znakiem krzyża.

Bezpośrednio po modlitwie popatrz:

- Jak przeżyłeś ten czas?

- Jak się zachowywałeś, jak radziłeś sobie z rozproszeniami?

- Co ci przeszkadzało, co pomagało?

 

O tym, czego doznajecie na modlitwie, zasięgnijcie rady u tych, którzy na tym się znają i nic nie ukrywajcie, bo tu właśnie nieprzyjaciel zwykł na różny sposób zastawiać swoje sidła. Starajcie się waszą modlitwę, choćby ona była najwznioślejszą kontemplacją, zacząć i zakończyć aktami poznania siebie. Jeżeli to jest działanie Boże, choćbyście nawet nie pamiętały o tej przestrodze, poczujecie się często przejęte tym poznaniem siebie, bo jest ono owocem pokory i daje nam wiele

Małgorzata Kundzia Lip 13 '14, 13:02 · Tagi: modlitwa, wiara
Strony: « 1 2