Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Aby moje zęby zostay uratowane bez interwencji chirurgicznej jeśli taka jest Wola Boża uprzejmie proszę o modlitwe w tej intencji
różaniec mi bardzo pomaga dla tego go codzienię robię i odmawiam nowene popęiańskom mudlmy się co trzeba zrobic żeby wzios udział w tym konkursie
Dziś są imieniny mojej Tereski więc proszę Was o modlitwę za jej piękną duszę. Wierzę w że Aniołowie zabrali ją prosto do nieba i dziś szczególnie do swojego serca przytula ją Teresa z Avila. Tereska też oddawała Bogu swoje cierpienie, nawet raz do samego końca nie podano jej morfiny, a słabsze leki p.bólowe sam musiałem jej podawać gdy zobaczyłem że bardzo cierpi bo nigdy się nie skarżyła. Gdy klękałem przy jej łóżku z różańcem lub modlitewnikiem i zaczynałem się głośno modlić to od razu jej twarz się rozpogadzała i nawet gdy nie mogła już mówić to po ruchach jej warg widziałem że modli się wraz ze mną. A gdy ostatni raz głęboko westchnęła i usnęła na zawsze to jej twarz była po prostu promienna, musiała zobaczyć że otworzył się świetlisty szlak i aniołowie przyszli ją zabrać do Pana.
Od zakonczenia 4-tygodniowego postu daniela mija drugi miesiąc. co mi to dało? jak zmieniło się moje odżywianie? o 180 stopni! wszystko jest inaczej. Podczas postu moim największym marzeniem była pszenna buła z szynką i żółtym serem. Gdy przyszedł czas kiedy mogłam jeść wszystko, nagle pszenna buła okazała się czymś czego w ogóle nie potrzebuję a na szynkę sklepową nie mogę patrzeć. Co jeszcze?
- przede wszystkim pieczywo: sama piekę chleb orkiszowy na własnym zakwasie (Bogusiu dzięki raz jeszcze) i od skonczenia postu tylko jeden raz jadłam sklepowy chleb, gdy byłam pół dnia u koleżanki i byłam bardzo głodna a do domu miałam wrócić za kilka godzin). Mąż tez je mój chleb, chociaż dokupuje ulubione pieczywo, podobnie dzieci. Nie odcięłam ich definitywnie od sklepowego pieczywa żeby się nie zraziły, ale kiedy mogę to zachecam do mojego chlebka...
- na chleb kładę własnej roboty pasty roślinne, kilka razy była domowa wędlina (ekologiczna pierś indyka). Moje ulubione to: słonecznikowa, orzechowa, domowa nutella bez odrobinki cukru, jajeczna, z cieciorki. Nawet synek skusił się kilka razy na cieciorkę przekonany ze to jajeczna (oszukałam go, ale cel uświęca środki przynajmniej w tym przypadku...). Do tego dużo surowej papryki, pomidorów, cebula, czosnek, rukola..... póki są swieże, na zimę porobiłam pomidorki w galarecie)
- na obiad jem dania które proponuje Beata Pawlikowska, a wiec sporo kasz, brązowego ryżu, strączków, oczywiście suszonych, żadne puszki. Podstawa - kasza jaglana, jest u nas prawie codziennie, je ją codziennie z owocami lub w zupach Basia, już pokochała jej smak, żałuję ze moje starsze dzieci zaczęły dostawać ją tak późno!
- udało mi się całkowicie zrezygnować z białego cukru, białej mąki i makaronów, ryzu i mleka. Dzieci jedzą owsiankę na mleku owsianym (sama je robię), słodyczy w domu nie ma oprócz tego co sama zrobię z kakao, oleju kokosowego czy płatków owsianych. Zamiast cukierków - suszone owoce i orzechy. Córka przepada, synek mniej ale jakoś się przyzwyczai mam nadzieję. Oczywiscie nie szaleję - jak zjedza coś poza domem, w szkole albo na urodzinach u kogoś, to ok, ale to jest tak rzadko że macham ręką. Na co dzień się nie domagają.
- korzystam z przepisów pana Marka Zaremby (znowu: Bogusiu DZIĘKUJĘ). To dania wzmacniające konkretne narządy, w moim przypadku wątrobę, ponoć oczy są ścisłym odzwierciedleniem stanu wątroby... trochę to w moim przypadku naciągana teoria bo stan moich oczu to stan pozabiegowy czyli jakby pourazowy ale wzmocnić wątrobę nie zaszkodzi, tym bardziej że po tym co pan Marek oraz Beata Pawlikowska proponuje czuję się syta i lekka, po prostu zdrowa. Nie wspominając oczywiście o tym, ze są to dania po prostu smaczne! mam nadzieję że z czasem moje dzieci też dojdą do tego wniosku....
- mąż chętnie je to co przygotuję, trochę się uśmiechał niepewnie jedząc kaszę quinoa z awokado i słonecznikiem, ale przyznał ze czuje się po tym jedzeniu lekki i zdrowy, a jak zaczął gubić kilogramy nie czując się przy tym osłabiony, to w ogóle jest zachwycony...
- spełniło się moje ciche pragnienie które miałam za każdym razem gdy wyrzucałam coś zepsutego czy przeterminowanego z lodówki> W MOIM DOMU PRZESTAŁO SIĘ MARNOWAĆ JEDZENIE!! chleb zjadamy do ostatniej okruszynki, pasty robię w małych ilościach i są tak smaczne ze szybko znikają, pijemy dużo soków więc warzywa i owoce są wykorzystywane na bieżąco a nie gniją w lodówce.
i tak niby przypadkiem, w ogóle się o to nie starajac, stałam się wegetarianką... mięso rodzina je w niedzielę i to tylko drób z pewnego źródła, a do innych mięs w ogóle nas nie ciagnie. Ja nie jem mięsa w ogóle. Mogłabym się nawet nazwać weganką, gdyby nie to, że nie zrezygnowałam z jajek, miodu i sporadycznie jem ryby. Post Daniela na pewno jeszcze powtórzę, na razie mam w planach jaglany detoks w najbliższym czasie. Czy to coś da w kwestii moich oczu? mam nadzieję że tak... mam wielką nadzieję że idę dobrą drogą, Robię wszystko co mogę ze swojej strony, powierzyłam Panu swoje dzieło, reszta w Jego Ręku.... codziennie modlę się by Jego Najświętsza Wola tak pokierowała okolicznosciami w moim życiu by przyszło wyzdrowienie ale przede wszystkim bym nie straciła wiary że ten dzień nastąpi.
A za zmianę sposobu odżywiania w mojej rodzinie dziękuję Bogu.
A. Powell Davies
Zasmucenie może stać się naszym sposobem życia. Smutek, podobnie jak pociąg przewożący nas z jednego miejsca w drugie, powinien być środkiem pomagającym przystosować się do życia bez kogoś lub czegoś, co straciliśmy. Czasem jednak jazda pociągiem wciąga tak dalece, że zapominamy o celu podróży. Tak samo możemy ugrzęznąć w smutku i mieć trudności ze znalezieniem sposobu na to, ażeby z niego wyjść. Istnieje niebezpieczeństwo przekształcenia się smutku w styl życia, kultywowany aż do śmierci. Dobrze jest zdać sobie sprawę z decyzji, jakie w naszym zasmuceniu podejmujemy, decyzji, które mogą ten smutek przedłużać.
Niektórzy obawiają się zakończenia żałoby. Pytani o przyczynę, często odpowiadają, że jeśli przestaną się smucić, to będzie to jakby "zapomnienie" o ukochanym zmarłym, albo oznaka tego, że go nie kochają lub nie kochali. Smutek staje się formą hołdu dla ukochanej zmarłej osoby. Gdyby te racje były prawdziwe, to miłość wymagałaby, żeby się smucić bez końca. Trwanie w smutku może stać się synonimem wierności dla kogoś, kogo się utraciło.
Inną decyzją, trzymającą nasz żal w ryzach, jest niepozwalanie by dokonywał on w nas swego dzieła. Niektórzy ludzie będący w żałobie sądzą, że muszą opanować swoje uczucia, inaczej one ich pochłoną. Jeszcze inni uważają, że uczucia mają ujemny wpływ na nich i na innych ludzi. Czasami to ktoś z rodziny zniechęca do zasmucenia się. Lucia zwierzyła się, że nie potrafi się już smucić, ponieważ usłyszała od kogoś z rodziny, że jej zasmucenie jest ,,nie na miejscu". Jak na ironię, im bardziej Lucia opierała się przebywaniu drogi smutku, tym dłużej musiała ją przebywać.
Unikanie smutku, uciekanie od rzeczywistości i związanego z nią bólu, to najczęstsze sposoby w jakie próbujemy sobie radzić bez dopuszczenia, by smutek nas dotknął. Możemy próbować uciec od tego uczucia, nieustannie zajmując się milionem spraw lub szybko angażując się w inne związki. Możemy też uciekać do wewnątrz, zakopując głęboko nasze uczucia i zabraniając sobie myśleć o poniesionej stracie lub zaprzeczając rzeczywistości.
Szczególne problemy stwarza opłakiwanie trudnego lub bolesnego związku. Ambiwalencje związane z naszą relacją z ludźmi, z pracą lub innymi sytuacjami, wyzwalają szereg uczuć, tak jak wtedy, gdy dana osoba jeszcze żyła, albo mieliśmy jeszcze tamtą pracę. Zmagamy się z plątaniną smutku i winy, ulgi i wyrzutów sumienia. Czasami traktujemy smutek jak ,,zapłatę" za to, czym zawiniliśmy w utraconym związku bądź w innych utraconych sprawach. Trzymamy się smutku jako sposobu wynagradzania za naszą niezdolność lub niechęć do naprawienia trudnych relacji wtedy, gdy ta druga osoba jeszcze z nami była. Myślimy: "Jeżeli będę miał złe samopoczucie, jeżeli nie przestanę się smucić, sprawa się załatwi".
Smutek może się przeciągać także wtedy, gdy byliśmy zamknięci na inne znajomości, poza tą jedną, którą właśnie utraciliśmy. Harry i Sara przez piętnaście lat swego małżeństwa stanowili nierozłączną parę. Byli dla siebie wszystkim i rzadko spotykali się z dawnymi przyjaciółmi. Kiedy Harry nagle zmarł na zawał serca, Sara nie miała przy sobie ludzi, do których mogłaby się zwrócić. Z nikim nie utrzymywała przedtem bliskich kontaktów i teraz była samotna w swoim wielkim bólu.
Ostatnia poniesiona strata może zwiększać naszą wrażliwość na inne straty. Znany film ,,Pieśń Briana" przedstawia piłkarza, Briana Piccholo, u którego stwierdzono raka. W trakcie leczenia doznaje on nawrotu choroby i mówi: ,,Nawet na meczu, pozwalają człowiekowi stanąć z powrotem na nogi, zanim go znowu powalą". Życie czasem nie pozwala nam "stanąć z powrotem na nogi". Kiedy spada na nas seria kolejnych nieszczęść, możemy pogrążyć się w żalu i nasz smutek może się przedłużać.
Śmierć dziecka jest dla rodziców i najbliższej rodziny szczególnie przejmującym cierpieniem. Dwadzieścia lat po urodzeniu martwego dziecka Ann ciągle pamięta o dniu jego urodzin i opłakuje jego stratę. Podobny ból emocjonalny mogą wywoływać poronienia. U niektórych rodziców, którzy je przeżyli, występuje chroniczny, trwający całe życie smutek.
Do trzymania się naszego smutku, bycia uwiązanym do niego, może nas skłaniać niezliczony szereg okoliczności, konkretnych strat, osobistych wyborów i sytuacji. Czasem czujemy, że nasze straty są za wielkie, żebyśmy byli w stanie do nich się dostosować, że życie stawia nam wymagania przekraczające nasze możliwości. Jest zrozumiałe, że chcielibyśmy uniknąć tak bolesnych przeżyć. Ważne jest też, by rozumieć, że niektóre straty, na przykład takie jak śmierć dziecka, mogą z natury powodować długotrwały smutek. W innych sytuacjach możemy stwierdzić, że kurczowe trzymanie się smutku spowalnia lub utrudnia zdrowe zanikanie naszego żalu.
Konieczność przedzierania się przez ból smutku jest wbudowana w porządek naszego życia. Kiedy przedwcześnie przerywamy żałobę, w rzeczywistości staramy się zatrzymać przepływ życia. Z drugiej strony, przywieranie do smutku, ustawiczne krążenie wokół niego, także hamuje życie. Oddanie się smutkowi i uczuciom pomaga nam zbliżyć się do nowego życia. Może to być proces długotrwały i możemy się czuć, jakbyśmy tonęli w bólu, ale gdy smucimy się we właściwy sposób, mówimy: ,,tak" zachodzącemu procesowi, który przynosi nową relacje pokoju z utraconą osobą.
Co pomaga przeciąć więzy spowalniające żałobę?
Przerażające jest to, co sami sobie czynimy, aby uniknąć straty. Wiemy, że nie da się żyć bez ponoszenia strat, ale ta wiedza nie przeszkadza nam w staraniach chronienia siebie. Tak więc zamykamy nasze dusze. Coraz szczelniej się osłaniamy. Nie będąc już otwartymi na świat wraz z jego wszystkimi bólami, czujemy się bezpiecznie.
Rabin David Wolpe
Strata domaga się nie tego, żeby ją utrwalić albo wyjaśnić, ale tego, żeby o niej rozmawiać i żeby w końcu czegoś nas nauczyła.
Rabin David Wolpe
Więcej w książce: Jak sobie poradzić z życiową tragedią - Jennifer Guntzelman