Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Część II, 1
Czyż to nie jest rzeczą pożałowania godną, najmilszy Mistrzu mój, gdy się widzi nieuświadomienie i ciemnotę panującą na ziemi względem Twej świętej Matki? Nie mówię tu o bałwochwalcach i poganach, którzy nie znając Ciebie, nie starają się Jej poznać; nie mówię również o heretykach i odszczepieńcach, którzy odłączywszy się od Ciebie i Twego świętego Kościoła, nie troszczą się o nabożeństwo do Twej świętej Matki; ale mówię o katolikach, a nawet uczonych, co powołani do nauczania innych, sami nie znają Ciebie ani Twej świętej Matki, chyba tylko sposobem czysto rozumowym, sucho i obojętnie. Rzadko kiedy mówią o Twej świętej Matce i o nabożeństwie, jakie ku Niej mieć winniśmy, ponieważ, jak powiadają, lękają się, by go nie nadużyto a Tobie nie uchybiono, oddając zbyt wielką cześć Twej świętej Matce. Kiedy widzą lub słyszą, że jakiś czciciel Najświętszej Dziewicy mówi często o nabożeństwie do tej dobrej Matki z czułością, siłą i przekonaniem, jako o środku pewnym i wolnym od złudzeń, jako o drodze krótkiej i bezpiecznej, jako o ścieżce niepokalanej, jako o cudownej tajemnicy, by Cię odnaleźć i doskonale umiłować –wnet powstają przeciwko niemu i przytaczają tysiące fałszywych dowodów, by mu wykazać, że nie powinien tyle mówić o Najświętszej Dziewicy, że pod tym względem dzieją się wielkie nadużycia, że należy się starać by je usunąć.
Jeżeli więc dotąd nic jeszcze nie powiedziałem na cześć Twej świętej Matki, “dodaj mi teraz łaski, abym Ją godnie chwalił”, wbrew wszystkim wrogom, którzy przecież i Twoimi są wrogami; abym ze świętymi radośnie mógł powiedzieć: “Niech się nie spodziewa miłosierdzia Boga, kto obraża Jego świętą Matkę.”
Spraw, abym żarliwie Cię pokochał, wtedy za przyczyną Twojego miłosierdzia uzyskam łaskę prawdziwego nabożeństwa do Twej świętej Matki i cały świat nim rozpalę. Przyjmij tedy żarliwą modlitwę, jaką zanoszę do Ciebie wraz ze św. Augustynem: “Tyś jest Chrystus, Ojciec mój święty ”“Tu es Christus, Pater meus sanctus...”(Meditationum lib.I, cap.XVI II, no.2) “Tyś jest Chrystus, Ojciec mój święty”-Św. Augustyn -tłumaczenie–Helena Brownsfordowa
“Tyś jest Chrystus, Ojciec mój święty, mój Bóg litościwy, mój Król wielki, mój Pasterz dobry,
Mistrz mój jedyny, Wspomożyciel mój najlepszy, Umiłowany mój przepiękny, mój Chleb Żywy mój Kapłan na wieki, Przewodnik mój do Ojczyzny, ma Światłość prawdziwa, Słodycz moja święta, moja Droga prosta, moja mądrość jasnością lśniąca, Prostota moja nieskalana, mój Pokój niezmącony, cała Straż moja, Dziedzictwo mi drogie, moje Zbawienie wieczne...
Chryste Jezu, mój Najmilszy Panie, czemuż kochałem i pragnąłem w całym swym życiu czegokolwiek prócz Ciebie, Boga mego?Gdzież byłem, kiedym myślą i sercem nie był z Tobą?
Odtąd będzie inaczej. Wy, pragnienia moje wszystkie, rozpalcie się i ulećcie do Pana Jezusa; biegnijcie, już dość zwłoki; śpiesznie zmierzajcie do celu waszego; szukajcie tego, którego szukacie. Jezu, niech wyklęty będzie, kto Ciebie nie kocha; niech przepełniony będzie goryczą, kto Ciebie nie miłuje...
O słodki Jezu, niech Cię ukocha, niech rozraduje się w Tobie, niech Cię podziwia wszelki rozum, oddany chwale Twojej.
Boże serca mego i cząstko moja, Chryste Jezu, niech umrze w sercu moim własny duch mój, a żyj Ty we mnie; niech się rozpali w łonie moim żywy węgiel miłości Twej; niech się wzmaga i rozpali ogniem potężnym; niechaj się pali nieustannie na ołtarzu serca mego,niechaj się żarzy w całym moim jestestwie i niechaj w głębi duszy mojej płonie. Obym w dniu skonania swego stanął doskonały przed obliczem Twoim... Amen.”
Dziś , Panie Jezu trudne są dla mnie słowa św. Ludwika, bo nie wiem , w której grupie ludzi mam się odnaleźć...
Poznałam Ciebie bowiem i właśnie dlatego, by nie popełnić bałwochwalstwa i nie przebóstwić Maryi, Twej Matki nie miałam do Niej takiego nabożeństwa , jak do Ciebie...Czy słusznie zatem...? I to pytanie mnie dziś nurtowało...
Kimże Ona jest...? - pytali się Twoi Aniołowie i ja sobie to pytanie zadawałam Twoje słowo rozważając . I choć Alma Mater Ją nazwano, powoli ją odkrywałam. Od pięciu już lat chyba, Boże mój mi na Nią wskazywałeś, a ja jak ta ciemnota nie wiedziałam , w jaki sposób mam ja poznać, taką, jaką Ty chcesz bym Ją poznała. Pięknym tańcem z Twoją Mamą się uradowałam i nic więcej. Nie żałuję jednak tego okresu, wiem , że dajesz mi wszystko we właściwym czasie , a teraz to nawet powiem , że w najwłaściwszym momencie ze swoją Mateńką przyszedłeś do mnie...
Ona nie jest Tobą ale w Tobie jest, a Ty w Niej, Ty jesteś , bo była Ona. Prosta Dziewczyna i Bóg – Człowiek zjednoczeni z sobą . Wystarczyło mi jedno zdanie św. Ludwika , by to zjednoczenie poznać, ale potrzebowałam tego nabożeństwa , by to poczuć całym sercem. A Ty dobrze wiesz, Panie że i Ciebie choć mój rozum pojmował, musiałam sercem Cię ogarnąć. To tak, jak w moim zawodzie księgowej....z teorii nic nie będzie, z praktyki też niekoniecznie , jak się buchalterii nie pokocha, a nawet i to potrafisz Ty sam zmienić, bo choć tę księgowość kochałam to dałeś mi nowe zajęcie, gdzie więcej serca swego odnalazłam...
Dziś jednak czuję, że choć dałeś mi żagle ze sterem , dałeś mi wicher , za którym szłam, ale o wiosłach zapomniałam, a te wiosła są w Twej Matce ...Wiosła wymagają trudu znów, ale przynajmniej jest nadzieja , że nie zginę w drodze do Ciebie...
Dziękuję Ci, Panie za to czynisz we mnie...
Bądź uwielbiony w tym wszystkim, co mi dałeś i co przygotowujesz dla mnie teraz!
Kochani ♥ ♥
Błagam o modlitwę za mamusię,dostała skierowanie do szpitala na usunięcie martwicy na nodze,co jest okrutnie bolesne.
Ostatnio jak byla w szpitalu (serce) to widziała jak to robią u pacjętki i była przerażona.Niestety robią to bez znieczulenia !!
Proszę was o modlitwę aby Dobry Bog zesłał jej spokój,odwagę i zmniejszył ból podczas zabiegu.
Boże Bądź Miłościw jej grzesznej.
Mateńko Najświętsza nie opuszczaj jej.
Powoli odzyskiwalam radosc, powoli zaczynal wracac usmiech, az do dzis...
Poklocilam sie z bardzo dobra kolezanka, bylam za szczera, ona nie moze zrowumiec, ze ja nie umiem udawac, zakladac maski, jak cierpie to cierpie i tyle nie umiem sie wtedy umiechac, opowiadac zartow i byc "super wyluzowana". Jestem soba, wtedy milcze, obserwuje slucham, gdy czuje ze wymaga sie ode mnie zalozenia maski wole zamknac sie w czterech scianach, wiec wyszlo, ze sie uzalalam nad soba, ze uwazam sie za pepek swiata. Przyjelam to z pokora, przeprosilam. Pozniej nabroilam w pracy niechcacy, ale bardzo mocno.Mimo wszystko bylam spokojna, nie zalamalam sie. Zdarza sie, nie psuje ten kto nic nie robi.
Az do telefonu mamy... juz gdy dzwonila czulam, ze zapyta o mojego ex... i tak sie stalo, mimo ze tyle razy powtarzalam ze to juz przeszlosc i nie chce by mnie o niego pytano. Kulturalnie powiedzialam ze nie mam z nim kontaktu i dla mnie to rozdzial zamkniety, po czym przeprosilam i powiedzialam ze chce na dzis zakonczyc rozmowe. Po paru minutach mam znowu telefon od mamy i tolkowanie mi, ze widocznie dla mnie to nie jest jeszcze skonczone skoro tak reaguje...
Zabolalo, bo nie jest skonczone, gdzies jakas czastka mnie teskni, ale staram sie zyc dalej, nie ogladajac sie wstecz, nie myslac co beddzie jutro i tak o to siedze i becze...
Kazdego dnia oddaje tesknote Bogu proszac, by zabral bol, mysli o nim, bym mogla wrocic do normalnego zycia i udawalo sie raz lepiej raz gorzej, ale zaczynalam zyc, a dzis jakbym w leb dostala...
... moje serducho dzisiaj skacze z radości...
Rano moja teściowa zapytałam mnie o nowennę. Pobiegłam jak wariatka do swojego pokoju po książeczkę z nowenną z której ja sama się modlę. Dałam jej ją , ja sobie jakoś poradzę :). Wspominałam jej nieśmiało jakiś czas temu, że gdyby miała ochotę to ja mam taką nowennę i gdyby kiedyś chciała to ja bardzo chętnie jej wytłumaczę i dam taką książeczkę z właśnie tą nowenną . Z teściową raczej mam dosyć chłodne relacje. Duża różnica wieku i zupełnie inne podejście do spraw codziennych powodują, że jest między nami spory dystans. To bardzo chłodna i bezkompromisowa osoba ale za to pracowita i pomocna. W ostatnim czasie między nami nie układało się najlepiej cały czas miałam wrażenie , że robi mi na złość. Spowiednik powiedział, że mam się za nią i nasze relacje modlić. To tylko pogarszało sytuację bo im bardziej się starałam tym było gorzej. Bardzo źle się z tym czułam ze względu na męża. Wdawało mi się , że jest między młotem a kowadłem. A ja ciągle powtarzałam , że czasami mam wrażenie że wzięłam ślub nie tylko z nim ale i z jego mamą... taki bonus ;). Sprawa uległa znacznej poprawie wraz z rozpoczęciem NP. :) Aż tu dzisiaj ... no proszę sama zapytała o nowennę :) . Cieszę się jak dziecko bo wiem, że nasza Mateńka sama osobiście to zaplanowała .
Od zakonczenia 4-tygodniowego postu daniela mija drugi miesiąc. co mi to dało? jak zmieniło się moje odżywianie? o 180 stopni! wszystko jest inaczej. Podczas postu moim największym marzeniem była pszenna buła z szynką i żółtym serem. Gdy przyszedł czas kiedy mogłam jeść wszystko, nagle pszenna buła okazała się czymś czego w ogóle nie potrzebuję a na szynkę sklepową nie mogę patrzeć. Co jeszcze?
- przede wszystkim pieczywo: sama piekę chleb orkiszowy na własnym zakwasie (Bogusiu dzięki raz jeszcze) i od skonczenia postu tylko jeden raz jadłam sklepowy chleb, gdy byłam pół dnia u koleżanki i byłam bardzo głodna a do domu miałam wrócić za kilka godzin). Mąż tez je mój chleb, chociaż dokupuje ulubione pieczywo, podobnie dzieci. Nie odcięłam ich definitywnie od sklepowego pieczywa żeby się nie zraziły, ale kiedy mogę to zachecam do mojego chlebka...
- na chleb kładę własnej roboty pasty roślinne, kilka razy była domowa wędlina (ekologiczna pierś indyka). Moje ulubione to: słonecznikowa, orzechowa, domowa nutella bez odrobinki cukru, jajeczna, z cieciorki. Nawet synek skusił się kilka razy na cieciorkę przekonany ze to jajeczna (oszukałam go, ale cel uświęca środki przynajmniej w tym przypadku...). Do tego dużo surowej papryki, pomidorów, cebula, czosnek, rukola..... póki są swieże, na zimę porobiłam pomidorki w galarecie)
- na obiad jem dania które proponuje Beata Pawlikowska, a wiec sporo kasz, brązowego ryżu, strączków, oczywiście suszonych, żadne puszki. Podstawa - kasza jaglana, jest u nas prawie codziennie, je ją codziennie z owocami lub w zupach Basia, już pokochała jej smak, żałuję ze moje starsze dzieci zaczęły dostawać ją tak późno!
- udało mi się całkowicie zrezygnować z białego cukru, białej mąki i makaronów, ryzu i mleka. Dzieci jedzą owsiankę na mleku owsianym (sama je robię), słodyczy w domu nie ma oprócz tego co sama zrobię z kakao, oleju kokosowego czy płatków owsianych. Zamiast cukierków - suszone owoce i orzechy. Córka przepada, synek mniej ale jakoś się przyzwyczai mam nadzieję. Oczywiscie nie szaleję - jak zjedza coś poza domem, w szkole albo na urodzinach u kogoś, to ok, ale to jest tak rzadko że macham ręką. Na co dzień się nie domagają.
- korzystam z przepisów pana Marka Zaremby (znowu: Bogusiu DZIĘKUJĘ). To dania wzmacniające konkretne narządy, w moim przypadku wątrobę, ponoć oczy są ścisłym odzwierciedleniem stanu wątroby... trochę to w moim przypadku naciągana teoria bo stan moich oczu to stan pozabiegowy czyli jakby pourazowy ale wzmocnić wątrobę nie zaszkodzi, tym bardziej że po tym co pan Marek oraz Beata Pawlikowska proponuje czuję się syta i lekka, po prostu zdrowa. Nie wspominając oczywiście o tym, ze są to dania po prostu smaczne! mam nadzieję że z czasem moje dzieci też dojdą do tego wniosku....
- mąż chętnie je to co przygotuję, trochę się uśmiechał niepewnie jedząc kaszę quinoa z awokado i słonecznikiem, ale przyznał ze czuje się po tym jedzeniu lekki i zdrowy, a jak zaczął gubić kilogramy nie czując się przy tym osłabiony, to w ogóle jest zachwycony...
- spełniło się moje ciche pragnienie które miałam za każdym razem gdy wyrzucałam coś zepsutego czy przeterminowanego z lodówki> W MOIM DOMU PRZESTAŁO SIĘ MARNOWAĆ JEDZENIE!! chleb zjadamy do ostatniej okruszynki, pasty robię w małych ilościach i są tak smaczne ze szybko znikają, pijemy dużo soków więc warzywa i owoce są wykorzystywane na bieżąco a nie gniją w lodówce.
i tak niby przypadkiem, w ogóle się o to nie starajac, stałam się wegetarianką... mięso rodzina je w niedzielę i to tylko drób z pewnego źródła, a do innych mięs w ogóle nas nie ciagnie. Ja nie jem mięsa w ogóle. Mogłabym się nawet nazwać weganką, gdyby nie to, że nie zrezygnowałam z jajek, miodu i sporadycznie jem ryby. Post Daniela na pewno jeszcze powtórzę, na razie mam w planach jaglany detoks w najbliższym czasie. Czy to coś da w kwestii moich oczu? mam nadzieję że tak... mam wielką nadzieję że idę dobrą drogą, Robię wszystko co mogę ze swojej strony, powierzyłam Panu swoje dzieło, reszta w Jego Ręku.... codziennie modlę się by Jego Najświętsza Wola tak pokierowała okolicznosciami w moim życiu by przyszło wyzdrowienie ale przede wszystkim bym nie straciła wiary że ten dzień nastąpi.
A za zmianę sposobu odżywiania w mojej rodzinie dziękuję Bogu.