Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
List do Filipian 4, 12-13
,,Umiem cierpieć biedę, umiem też
korzystać z obfitości. Do wszystkich w
ogóle warunków jestem zaprawiony: i być
sytym, i głód cierpieć, korzystać z obfitości
i doznawać niedostatku. Wszystko mogę
w Tym, który mnie umacnia”.
Moje dziecko!
Co wpływa na twoje nastroje? Czy
masz dobry nastrój w słoneczny dzień,
a zły, gdy pada deszcz? Czy jesteś w
dobrym nastroju, gdy zjesz kolację w
eleganckiej restauracji, i w złym, gdy
zjadasz resztki w domu? Czy jesteś
w dobrym nastroju, gdy spędzasz czas
z przyjaciółmi, a w złym, gdy zostajesz
w domu sam ze swoją młodszą siostrą?
Posłuchaj. Nie masz wpływu na pogodę.
Nie zawsze możesz decydować, gdzie
zjesz kolację i z kim przyjdzie ci spędzać
czas. Ale możesz kontrolować swój
nastrój. Możesz mieć niezmiernie dobry
nastrój, jeśli twoją uwagę skierujesz na
moją niezmienną miłość. Wtedy, słońce
czy deszcz, wykwintne danie czy resztki,
przyjaciele czy siostra, i tak będziesz
zadowolony.
Twój Niezmienny Ojciec,
Bóg
(Źródło: Odbierz Wiadomość Od Pana Boga)
Świadectwo
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Nazywam się Sławomir, . Jezus dotknął mnie już w 1998r. , w dniu moich urodzin. Kiedy wracałem z pracy autem, w jednym momencie auto zgasło i zjechałem do rowu. Wysiadłem i patrzę, na drodze pali się ognisko, jest narysowane koło a w środku gwiazda. Popatrzyłem, i coś mówiło mi, siadaj do auto i popatrz w lewą stronę. Wtedy zobaczyłem krzyż bez wizerunku Pana Jezusa i wizerunek Jezusa potrzaskany. Pozbierałem wszystko i zawiozłem do świętej pamięci mojego księdza proboszcza. Jeszcze raz pojechaliśmy w to samo miejsce, wtedy znaleźliśmy jeszcze rękę Pana Jezusa. Ksiądz powiedział wtedy, że Pan Jezus podzielił się ze mną swoim cierpieniem i błogosławieństwem. Tak też było, i jest do dziś. W tej chwili chcę się podzielić świadectwem po ostatniej chorobie. Podczas jazdy samochodem źle się poczułem, zasłabłem i wylądowałem na drzewie. Trafiłem do szpitala , gdzie stwierdzono, ze to udar mózgu. Po miesiącu pobytu w szpitalu zostałem wypisany do domu z lewostronnym paraliżem i na wózku inwalidzkim. Po niedługim czasie nastąpił drugi udar, od tego czasu, z krótkimi przerwami przebywałem ciągle w szpitalu. Przenoszono mnie z jednego szpitala do drugiego celem wyjaśnienia wystąpienia tych udarów. Podczas pobytu w szpitalu przyszła pewna kobieta ofiarując mi Nowennę Pompejańską, Tę Nowennę odmawiałem ja, żona, najbliższa rodzina. Po pewnym czasie wykryto też u mnie ciężką i rzadką chorobę płuc - sarkoidozę neurologiczną. Powoli jednak stan mojego zdrowia się poprawiał, zacząłem się poruszać o kulach. W niedługim czasie moja znajoma poleciła mi wyjazd na rekolekcje zamknięte , które prowadził ksiądz Jacek Skowroński. Były to rekolekcje do Ducha Świętego – było to w maju 2014r. Tam odbyliśmy szczerą spowiedź całego życia, nastąpiło też mocne otwarcie się na Boga, jeszcze mocniejsza wiara i pierwsze owoce tej wiary. Nasza córka dostała błogosławieństwo. Została uwolniona od kilku złych duchów. Ksiądz powiedział do mnie: módl się, uwielbiaj Pana Boga, przyjdzie błogosławieństwo i wielkie łaski. Tak też się stało. W dniu 07.06.2014r. , było to w święto Zesłania Ducha Świętego. W tym dniu bardzo źle się czułem, bóle się nasiliły, byłem bardzo osłabiony. Mimo to czułem, że muszę jechać na Mszę Św. do Jarosławia, którą prowadził, między innymi, ks. Ojciec Józef Witko. Na Mszy Św. O uzdrowienie i uwolnienie uczestniczyłem z moja siostrzenicą i mamą. Wtedy po północy Duch Święty dotknął mnie swoją łaską uzdrowienia. Nigdy nie zapomnę tych słów wypowiedzianych przez,,JEZUSA,,przez usta kapłana, ojca Witko: „Rzuć te kule, Pan Jezus cię uzdrawia, stoi przy tobie, chce cię uzdrowić”. Nie od razu to do mnie trafiło, kapłan powtórzył jeszcze drugi raz: „Rzuć te kule. Pan Jezus stoi przy tobie i cię uzdrawia”. Za trzecim razem, gdy to powtórzył poczułem na ciele ogromny dotyk ciepła i mocne kołysanie ciała. Kapłan prosił, aby ta osoba podniosła rękę, ale ciągle mnie coś blokowało, dopiero po zakończeniu nabożeństwa zrozumiałem. Wracając do samochodu nie mogłem dojść, czułem ogromny ból, ponieważ na nodze miałem plastikową łuskę, która usztywniała moją nogę, abym mógł chodzić. Ta chora noga, w której nerwy były uszkodzone, była o 16cm chudsza, a w ciągu 14 dni była już normalna. W niedługim czasie dostałem też łaskę uzdrowienia. Pan Jezus uzdrowił moje płuca. Za wszystkie łaski dziękuję Bogu i Matce Najświętszej.
Chwała Panu
Sławek
'Każdy samotnik, choćby się zaklinał, że tak nie jest, pozostanie samotny nie dlatego, że lubi,ale dlatego, że próbował stać się częścią świata, ale nie mógł, bo doznawał ciągłych rozczarowań ze strony ludzi.'
Nie wiem , w jakim stanie dusza bł. Marii Kandydy była , gdy te słowa pisała, patrzącna ostatnie słowa raczej to był czas „ kiedy doznaję od Niego ucisku i prób „. I to chyba w powiązaniu ze słowami z obrazu stało się dla mnie bardzo żywe. Dotychczas kontemplowałam fragmenty Pisma Św. , skupiając się na tym, co mi Pan chce przez nie pokazać. W czasie niezbyt dobrym dla mnie zapraszałam jedynie Jezusa, teraz i Maryję, aby przeżywali to razem ze mną, byli ze mną w danej sytuacji. W ciągu ostatniego tygodnia zdarzyło mi się jednak coś, co po raz pierwszy uczyniłam, a wczoraj to wyraźnie zobaczyłam.
W
poniedziałek , gdy zrozumiałam, że mam do czynienia z bolesnym
badaniem, przez jakie przeszłam w szpitalu, w momencie poczucia
okropnego bólu , który miał trwać długi nieokreślony czas
zaprosiłam Maryję i pomyślałam , że będę odmawiać zdrowaśki
. Stało się jednak inaczej, bo nie byłam w stanie się skupić,
natomiast pięknie weszłam w kontemplację Męki Pana Jezusa.
Wyobrażenie naszego Pana , któremu wbijają gwoździe w ręce i
nogi, poczucie oczami wyobraźni tego strasznego bólu spowodowało, że mój ból , choć trwał
ok. półtora godziny i właśnie na przemian - najpierw w jednej ,
potem w drugiej ręce, następnie znów po kolei w nogach – stał
się nie tylko do zniesienia , ale i jakiś inny. Badanie wymagało
całkowitego rozluźnienia i ja faktycznie już nie spinałam
mięśni z bólu, tylko raz w drugiej nodze wiedziałam, że wynik
badania będzie pośrodkowany, bo źle ułożyłam swoje ciało i w
tej pozycji ze względu na swą szczupłość , nie dałabym rady
się nie poruszyć, wszystkimi mięśniami podtrzymywałam siebie by
ruchu nie wykonać, ale ból
przeżyłam pięknie, bo ...myślałam wyłącznie o bólu Jezusa, tym fizycznym oczywiście akurat .
Drugą taką sytuację przeżyłam wczoraj. Nie dawało się wytrzymać w domu ani na dworze , bo słońce niemiłosiernie prażyło i dodatkowo było duszno . „Wpadła „ mi do głowy myśl, aby jednak wyjść na dwór i przeżyć to z Maryją na Różańcu, przecież nasz Pan żył i doznał męki w rejonie, gdzie takie warunki na co dzień. Pożytek dodatkowy dla mnie widziałam w tym, że się przy okazji poopalam . Przez prawie dwie godziny chodziłam z tyłu swego bloku wzdłuż w tę i z powrotem i dałam radę i nie czułam żaru wcale . Tajemnicę Radosną odmawiałam bowiem ze słowami z innego obrazu , który ja puściłam wczoraj , a mianowicie „ Bóg posyła cię czasem do miejsc, sytuacji i do takich ludzi aby oni dzięki Tobie mogli poczuć zapach Jezusa„, chyba sobie piękniejszych słów nie mogłam wziąć, w każdej z Tajemnic miałam ogromnąprośbę i ogromną radość :) W Tajemnicach bolesnych już było inaczej, tu myślałam już, jak spiekota dnia wpływała na Jezusa , gdy oddawał się mękom. I znów jakby odwrócenie tego, co zwykle robiłam, nie prosiłam , aby Jezus był ze mną w moim jakimś bólu – tu : wytrzymanie gorącego dnia- ale to ja wczuwałam się w to, co przeżywał Jezus. Bardzo pomocne w tym były na pewno nie tylko moje wcześniejsze kontemplacje Słowa Bożego, ale i książka czy film „Pasja” .
Dziękuję więc Maryi za to, że dzięki Niej mogłam poznać ten inny sposób ulżenia swym troskom, czyli oprócz zaproszenia Jezusa w ogóle do mojej troski , poznałam , jak to jest gdy w czasie troski ja bardziej zajmuję się tym, co przeżywał Jezus niż ja sama.
Słowa bł. Marii Kandydy znalazły jednak i odbicie w czymś innym jeszcze wczoraj . Wczoraj wieczorem bowiem szłam do kościoła na Mszę Św. I o tym wszystkim co było wcześniej zdarzyło mi się zapomnieć , czyli słowa „ pycha zaczyna pokazywać swoją twarz „ jak najbardziej do siebie odniosę.Bo i owszem szłam z Maryją i z Jezusem, ale coś było nie tak, słońce chciało mnie spalić dosłownie, bo droga po betonie. Wytrzymałam oczywiście, ale przecież nie musiałam się męczyć. Czemu nie weszłam w jakieś rozważanie ? Nie wiem , ale pewnie dlatego, że myślałam , że dam radę pójść … To jednak okazało się tylko moją pychą , gdzie się podziała moja ufność, gdzie się podziała moja radość z tego , co opisałam wyżej…? Nie wiem , ale wiem , że nie tak trudno o wszystkim zapomnieć i samemu stwarzać sobie dyskomfort chociażby tylko.
Patrzę więc też i na słowa na zdjęciu i myślę nad nimi…
Nie lękam się Boga , bo jak można się bać kogoś, kto mnie tak nieskończenie kocha . Lękam się właśnie tego, że mogę zapominać o tym, tego , że grzech mój , który jest zawsze przede mną jestem zdolna popełniać . Jaka jest więc ta moja miłość do Boga w obliczu Jego miłości…? Widzę to jakoś , że taka w kratkę, ale …
Dziękuję Ci , Panie Jezu za te wszystkie ostatnie doświadczenia, za tę swoją niedoskonałość również, bo to tylko sprowadza mnie do pionu, bo na niej się uczę, a przecież pełni miłości tu na ziemi i tak nie poznam. I słowa prymasa Stefana o rozkochiwaniu nas w sobie są jak najbardziej mi bliskie. Nie wiem, jak można się ciągle zakochiwać w Tobie , Panie , ale to ,że na ziemi jeszcze dajesz mi ciągle szansę, napominasz i strofujesz , ja raz się raduję , raz mocno zawstydzam , to wszystko rozkochuje mnie w Tobie jeszcze więcej ♥♥♥
Rodzice są na Świętym Krzyżu. Mama obiecała się za nas pomodlić. Dzięki. Chciałabym kiedyś móc tam być.
Wyczytałam coś mądrego (mnie też się zdarza) o największym uzdrowieniu. Jestem doświadczana dzień po dniu krzyżem, ale to łaska, ale największym szczęściem jest stanie się prawdziwie dzieckiem bożym - uzdrowienie wewnętrzne.
Do tego uzdrowienia też jeszcze nie dorosłam.
Podkład muzyczny: Temple of the King, RAINBOW - nie wiem czy wolno tu wciskać jakiś rock, zamiast piosenek religijnych, więc siedzę głośno (ale i tak cicho) nie na blogu.