Piszę tak,bo jeszcze tydzień jestem bez komputera, a pisanie z telefonu nie jest fajne.
Cóż...mój stan się pogorszył i prawie trzy tygodnie siedzę wyłącznie w pokoju. Co z tego, że mam poręcz do schodów,skoro nie mogę zejść na dół.
Nie daję się sprowokować w złą stronę i cały czas do trwam przy nowennie, ale jak czasem pomyślę o swoim stanie to mi źle.
Właśnie skończyłam szóstą nowennę. Jutro zaczynam siódmą. Za mamę :) Nie umiem już dnia spędzić bez nowenny. Andzia, ty? Kto by pomyślał...
Dziś nie mam już wątpliwości. Poprawia się dalej. Powoli,bo i dużo jest do naprawienia. W końcu od 4 lat siedzę w domu. Komórki to było ostatnie czego mogłam spróbować. Z założenia mam mieć w sumie 3 przeszczepy,każdy co trzy miesiące. Około roku takiego leczenia,lekarze mówią,żeby poprawy spodziewać się po...roku. A u mnie ewidentnie poprawia się po czterech dniach. Nie mam wątpliwości, że to Matka Boska działa. A Wy się za mną wstawiacie. Ja też uparcie proszę (choć teraz dziękuję i uwielbiam też).zbliżając się do końca 6 nowenny pompejańskiej. Dziękuję!!!
Wczoraj wróciłam ze szpitala po przeszczepie komórek macierzystych. Czuję się fajnie tak bardzo, ze wydaje mi się, że uczestnictwo w domu w nawiedzeniu chorych nie będzie potrzebne, bo niedługo to ja będę nawiedzać kościół. Na nogach:). Matka Boska prowadzi moje zdrowienie:).