Loading...

Blog MALGOSIA

Uwaga! Uwaga! Rekolekcje Wielkopostne :)!!! Adam Szustak w Krakowie :)

Czy Kościół Mariacki pęknie w szwach?

 

Pragnę zainteresować Państwa rekolekcjami wielkopostnymi, które odbędą się w Kościele Mariackim w marcu, od niedzieli do piątku (22-27.03.2015), codziennie o godz. 10.00 oraz 18.30. Nauki wygłosi o. Adam Szustak - znany w całej Polsce Dominikanin, który od lat na głoszone rekolekcje przyciąga tłumy ludzi, szczególnie młodych. Tytuł rekolekcji to "PLASTER MIODU - rekolekcje o słodyczy Boga." Rekolekcje są współorganizowane przez wspólnoty młodych, które powstały w Bazylice Mariackiej 2 lata temu i modlą się co tydzień na niedzielnych mszach św. o 18.30. O piękno liturgii zadbają nowo powstała Schola Mariacka oraz Służba Ołtarza. 

 

 

Kościół Mariacki tętni życiem

 Warto zauważyć, że pomysł na zaproszenie o. Szustaka to kolejna inicjatywa młodych ludzi, którzy ożywiają Kościół Mariacki. Obecnie w Bazylice działają prężnie trzy grupy: Chrystus w Starym Mieście (ewangelizacja na Rynku Głównym), Sala Na Górze (seria katechez dla dorosłych) oraz Schola Mariacka (piękno liturgii w Bazylice). Wspólnoty te gromadzą się co tydzień na niedzielnych mszach św. o godz. 18.30, w których celebrację mocno zaangażowało się wiele osób. Dwóch księży (związanychm.in. z Ruchem Światło-Życie i Światowymi Dniami Młodzieży) głosi specjalnie przygotowane homilie, śpiew prowadzi wielogłosowa schola związana z dominikańską odnową liturgiczną, a o piękno celebracji dba Służba Ołtarza.

 

 

Szczegółowy plan rekolekcji

 

niedziela, 22.03.2015 r. 

Nauki na wszystkich Mszach św.

godz. 18.30 - Msza św. dla studentów i absolwentów

 

codziennie: poniedziałek 23.03.2015 r. - piątek 27.03.2015 r.

godz. 10.00 - Msza św. z kazaniem rekolekcyjnym

godz. 18.30 - Msza św. z kazaniem rekolekcyjnym, po niej nauka

 

  • Kiedy przyjdzie smutek, przyjmijmy go jako naturalny składnik życia. Niech serce nie zamyka się na ból, niech go doświadcza. Wszelkie dowody, mówią że tak jest lepiej. Serce , które jest otwarte, nigdy nie ulega zawziętości. A jeśli jej ulegnie, to tylko na chwilę.

    A. Powell Davies

     

     


    Zasmucenie może stać się naszym sposobem życia. Smutek, podobnie jak pociąg przewożący nas z jednego miejsca w drugie, powinien być środkiem pomagającym przystosować się do życia bez kogoś lub czegoś, co straciliśmy. Czasem jednak jazda pociągiem wciąga tak dalece, że zapominamy o celu podróży. Tak samo możemy ugrzęznąć w smutku i mieć trudności ze znalezieniem sposobu na to, ażeby z niego wyjść. Istnieje niebezpieczeństwo przekształcenia się smutku w styl życia, kultywowany aż do śmierci. Dobrze jest zdać sobie sprawę z decyzji, jakie w naszym zasmuceniu podejmujemy, decyzji, które mogą ten smutek przedłużać.


    Niektórzy obawiają się zakończenia żałoby. Pytani o przyczynę, często odpowiadają, że jeśli przestaną się smucić, to będzie to jakby "zapomnienie" o ukochanym zmarłym, albo oznaka tego, że go nie kochają lub nie kochali. Smutek staje się formą hołdu dla ukochanej zmarłej osoby. Gdyby te racje były prawdziwe, to miłość wymagałaby, żeby się smucić bez końca. Trwanie w smutku może stać się synonimem wierności dla kogoś, kogo się utraciło.


    Inną decyzją, trzymającą nasz żal w ryzach, jest niepozwalanie by dokonywał on w nas swego dzieła. Niektórzy ludzie będący w żałobie sądzą, że muszą opanować swoje uczucia, inaczej one ich pochłoną. Jeszcze inni uważają, że uczucia mają ujemny wpływ na nich i na innych ludzi. Czasami to ktoś z rodziny zniechęca do zasmucenia się. Lucia zwierzyła się, że nie potrafi się już smucić, ponieważ usłyszała od kogoś z rodziny, że jej zasmucenie jest ,,nie na miejscu". Jak na ironię, im bardziej Lucia opierała się przebywaniu drogi smutku, tym dłużej musiała ją przebywać.


    Unikanie smutku, uciekanie od rzeczywistości i związanego z nią bólu, to najczęstsze sposoby w jakie próbujemy sobie radzić bez dopuszczenia, by smutek nas dotknął. Możemy próbować uciec od tego uczucia, nieustannie zajmując się milionem spraw lub szybko angażując się w inne związki. Możemy też uciekać do wewnątrz, zakopując głęboko nasze uczucia i zabraniając sobie myśleć o poniesionej stracie lub zaprzeczając rzeczywistości.


    Szczególne problemy stwarza opłakiwanie trudnego lub bolesnego związku. Ambiwalencje związane z naszą relacją z ludźmi, z pracą lub innymi sytuacjami, wyzwalają szereg uczuć, tak jak wtedy, gdy dana osoba jeszcze żyła, albo mieliśmy jeszcze tamtą pracę. Zmagamy się z plątaniną smutku i winy, ulgi i wyrzutów sumienia. Czasami traktujemy smutek jak ,,zapłatę" za to, czym zawiniliśmy w utraconym związku bądź w innych utraconych sprawach. Trzymamy się smutku jako sposobu wynagradzania za naszą niezdolność lub niechęć do naprawienia trudnych relacji wtedy, gdy ta druga osoba jeszcze z nami była. Myślimy: "Jeżeli będę miał złe samopoczucie, jeżeli nie przestanę się smucić, sprawa się załatwi".


    Smutek może się przeciągać także wtedy, gdy byliśmy zamknięci na inne znajomości, poza tą jedną, którą właśnie utraciliśmy. Harry i Sara przez piętnaście lat swego małżeństwa stanowili nierozłączną parę. Byli dla siebie wszystkim i rzadko spotykali się z dawnymi przyjaciółmi. Kiedy Harry nagle zmarł na zawał serca, Sara nie miała przy sobie ludzi, do których mogłaby się zwrócić. Z nikim nie utrzymywała przedtem bliskich kontaktów i teraz była samotna w swoim wielkim bólu.


    Ostatnia poniesiona strata może zwiększać naszą wrażliwość na inne straty. Znany film ,,Pieśń Briana" przedstawia piłkarza, Briana Piccholo, u którego stwierdzono raka. W trakcie leczenia doznaje on nawrotu choroby i mówi: ,,Nawet na meczu, pozwalają człowiekowi stanąć z powrotem na nogi, zanim go znowu powalą". Życie czasem nie pozwala nam "stanąć z powrotem na nogi". Kiedy spada na nas seria kolejnych nieszczęść, możemy pogrążyć się w żalu i nasz smutek może się przedłużać.


    Śmierć dziecka jest dla rodziców i najbliższej rodziny szczególnie przejmującym cierpieniem. Dwadzieścia lat po urodzeniu martwego dziecka Ann ciągle pamięta o dniu jego urodzin i opłakuje jego stratę. Podobny ból emocjonalny mogą wywoływać poronienia. U niektórych rodziców, którzy je przeżyli, występuje chroniczny, trwający całe życie smutek.


    Do trzymania się naszego smutku, bycia uwiązanym do niego, może nas skłaniać niezliczony szereg okoliczności, konkretnych strat, osobistych wyborów i sytuacji. Czasem czujemy, że nasze straty są za wielkie, żebyśmy byli w stanie do nich się dostosować, że życie stawia nam wymagania przekraczające nasze możliwości. Jest zrozumiałe, że chcielibyśmy uniknąć tak bolesnych przeżyć. Ważne jest też, by rozumieć, że niektóre straty, na przykład takie jak śmierć dziecka, mogą z natury powodować długotrwały smutek. W innych sytuacjach możemy stwierdzić, że kurczowe trzymanie się smutku spowalnia lub utrudnia zdrowe zanikanie naszego żalu.


    Konieczność przedzierania się przez ból smutku jest wbudowana w porządek naszego życia. Kiedy przedwcześnie przerywamy żałobę, w rzeczywistości staramy się zatrzymać przepływ życia. Z drugiej strony, przywieranie do smutku, ustawiczne krążenie wokół niego, także hamuje życie. Oddanie się smutkowi i uczuciom pomaga nam zbliżyć się do nowego życia. Może to być proces długotrwały i możemy się czuć, jakbyśmy tonęli w bólu, ale gdy smucimy się we właściwy sposób, mówimy: ,,tak" zachodzącemu procesowi, który przynosi nową relacje pokoju z utraconą osobą.


    Co pomaga przeciąć więzy spowalniające żałobę?

    • Uczciwe uznanie wielkości poniesionej straty.
    • Odrzucenie starych pouczeń, które zabraniają nam się smucić.
    • Zbudowanie sieci wspierających nas relacji z ludźmi.
    • Zaprzestanie obwiniania.
    • Przyjęcie daru łez.

    Przerażające jest to, co sami sobie czynimy, aby uniknąć straty. Wiemy, że nie da się żyć bez ponoszenia strat, ale ta wiedza nie przeszkadza nam w staraniach chronienia siebie. Tak więc zamykamy nasze dusze. Coraz szczelniej się osłaniamy. Nie będąc już otwartymi na świat wraz z jego wszystkimi bólami, czujemy się bezpiecznie.
    Rabin David Wolpe

    • Spójrz na swoją sytuację z dystansu i przebadaj ją tak, jakby dotyczyła kogoś innego albo jakbyś oglądał ją w filmie. Czy trzymasz się kurczowo smutku, nie oddalając się od niego?
    • Czy patrząc na swoją sytuację z pewnej perspektywy, widzisz w swojej relacji z utraconą osobą coś, co spowalnia przebieg twojej żałoby?
    • Wyobraź sobie, że ta osoba, która zmarła, siedzi teraz obok ciebie. Wyobraź sobie, że z nią rozmawiasz - bez zawziętości - o tych stronach waszej relacji, które stanowiły problem. Co by ci powiedziała na temat waszej przeszłości? Co powiedziałaby o teraźniejszości i przyszłości? Co chciałaby, żebyś zrobił teraz? Jaką niedokończoną sprawą z waszych wzajemnych relacji należy się zająć? Rozmawiaj z nią tak, jak gdyby siedziała teraz obok ciebie i chciała, żeby wszystko zostało dobrze rozwiązane. Zapisz wszystko, co zrozumiałeś.
    • Jeżeli utknąłeś w smutku, pomyśl, co pozwoliłoby ci od niego odejść. Pobądź spokojnie ze smutkiem i cierpieniem i nic z nimi nie rób. Potem poproś je o lekcję mądrości. Czego uczy cię ten czas przeżywania straty?
    • Usuń ze swojej świadomości wszelki niezdrowy smutek. Nazwij i zapisz na osobnych kartkach te elementy smutku, których chcesz się pozbyć. Trzymaj te kartki w ręku i zastanów się, co nie pozwala ci oderwać się od wypisanych aspektów poniesionej straty. Kiedy poczujesz się na to gotowy, spal każdą kartkę z osobna, mówiąc: ,,Pozbywam się tego zmartwienia, które więziło mnie w smutku. Proszę, żeby zamieniło się w płomień i przyniosło mi uzdrowienie".

    Strata domaga się nie tego, żeby ją utrwalić albo wyjaśnić, ale tego, żeby o niej rozmawiać i żeby w końcu czegoś nas nauczyła.

    Rabin David Wolpe
     

     

    Więcej w książce: Jak sobie poradzić z życiową tragedią - Jennifer Guntzelman

     

     

     

 

    imgICONprayJak się modlić 10 przeszkód w modlitwie   Hałas, nuda, brak wiary, zabieganie, lenistwo. Jak je pokonać?






     

    Nawet jeśli uciekniesz na najbardziej odległe pustkowie, szybko spostrzeżesz, że największą przeszkodą w modlitwie jesteś ty sam.

    Modlitwa jest walką. Dzięki sile słowa Bożego musimy przezwyciężyć ociężałość, lenistwo, przygnębienie, rutynę. Musimy stawić czoło wrażeniu, że modląc się, tracimy czas. Musimy przezwyciężyć pokusę, że Bóg nas nie słyszy.

    Wiemy, że w modlitwie najważniejsza jest wytrwałość, do której zdobycia potrzeba czasu. Na drodze modlitwy pozostajemy zawsze uczniami, ponieważ nie wiemy jak się modlić; dlatego bez przerwy zaczynamy od nowa, oczywiście z pomocą Ducha Świętego. To On jest prawdziwym mistrzem modlitwy, dlatego dobrze jest Go zawsze zaprosić na początku modlitwy.

    Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą. Wiemy też, że {Bóg} z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamysłu (Rz 8,26–28).

     

    imgas12

     

    Święty Paweł regularnie nakłaniał pierwszych chrześcijan do trwania na modlitwie, do nieustannego spotkania z Bogiem. Krótko mówiąc, do tego, żeby modlili się w rytm oddechu, żeby całe ich życie stało się modlitwą.

    Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa (Ef 5,20).

    (…) wśród wszelkiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie najusilniej i proście za wszystkich świętych (…) (Ef 6,18).

    Nie chodzi tu oczywiście o trwanie przez cały dzień w skupieniu modlitewnym, ale o chęć bezustannego modlenia się, o życie pragnieniem modlitwy, które każdą chwilę przemienia w spotkanie z Bogiem. Święty Augustyn mawiał: „Samo twoje pragnienie już jest modlitwą”. Co oznacza dla chrześcijanina nieustanna modlitwa? Czyż nie jest nią głębokie pragnienie naśladowania Jezusa, chęć powierzenia Ojcu naszego życia i spełniania Jego woli?

    Jedyną rzeczą, która może nam pomóc w trwaniu na modlitwie, jest żar pokornej i ufnej miłości, pokładającej całą nadzieję w Bogu. Jeśli naprawdę Go kochamy, będziemy się modlić. Jeśli Bóg jest częścią naszego życia, to z pomocą silnej wiary, gwałtownej nadziei i żarliwej miłości stoczymy o modlitwę prawdziwą walkę. Sama modlitwa bowiem jest walką, która toczy się przez cały czas. Dzięki sile słowa Bożego, które podtrzymuje naszą modlitwę, musimy przezwyciężyć ociężałość, lenistwo, przygnębienie, rutynę. Musimy stawić czoło temu niejasnemu wrażeniu, że modląc się, tracimy czas, że nie wiemy, co powiedzieć ani co zrobić, kiedy rozproszenia depczą nam po piętach. Musimy przezwyciężyć tę pokusę, która nam mówi, że w czasie modlitwy nic się nie dzieje, że Bóg nas nie słyszy, że nas nie wysłuchuje.

     

    fireimg14

     

    Oto dziesięć kolejnych przeszkód, które napotkasz na krętych ścieżkach modlitwy. Jeśli chcesz wytrwać, często będziesz musiał stawiać im czoło. Nie trać ufności, to nie tylko twoje doświadczenie.

    1. Nie mogę się modlić

    Zawsze możesz się modlić, nawet jeśli nie potra?sz przez cały czas skupić wewnętrznej uwagi. Modlitwa, podobnie jak miłość, jest wyborem, decyzją, aktem woli. Bądź przed Bogiem tak długo, jak to sobie zaplanowałeś. Jeśli akceptujesz w sobie chęć modlitwy, to znaczy, że już się modlisz. Wydaje ci się, że mówisz w próżnię. Co możesz wiedzieć na ten temat? Bóg bardzo pragnie, żebyś do Niego mówił, lecz jeszcze bardziej chce, żebyś Go słuchał. Słowo Boże jest przy tobie, byś je rozważał i żebyś się nim karmił.

    Nie szukaj w modlitwie odczuwalnego zadowolenia; jesteś tu dla Boga, dlatego że Bóg jest Bogiem. Modlitwa nie służy niczemu innemu poza spotkaniem się z Bogiem w pełnej miłości relacji. Nie spodziewaj się, że otrzymasz coś nadzwyczajnego lub że doznasz jakiegokolwiek wrażenia; Bóg tu jest i to wystarczy. Chrystus zmartwychwstał i daje ci swojego Ducha po to, żeby twoja modlitwa podobała się Ojcu. Ty masz się modlić w oczekiwaniu na przyjście Pana, trwać wiernie na posterunku swego odosobnienia. W modlitwie liczy się najbardziej stałość pragnienia, zbieżność naszej woli z tym, czego Bóg od nas chce.

    Na moich czatach stać będę, udam się na miejsce czuwania, śledząc pilnie, by poznać, co On powie o mnie, jaką odpowiedź da na moją skargę (Ha 2,1).

    2. Tu jest za głośno

    Czasami skarżymy się, mówiąc: „modliłbym się dużo lepiej, gdybym miał więcej spokoju, mógł się zaszyć w jakimś cichym miejscu, być daleko stąd”. Módl się tam, gdzie jesteś, tym, czym żyjesz. Dobrze byłoby oczywiście stworzyć jak najbardziej sprzyjające skupieniu warunki, lecz dla ciebie najlepszą modlitwą jest ta, którą akurat dzisiaj możesz podjąć. Kiedy się modlisz, Bóg daje ci modlitwę, której potrzebujesz. To kwestia wiary i zaufania.

    Możesz sobie stwarzać idealne dla modlitwy warunki, a i tak zawsze znajdą się jakieś przeszkody, choćby zmęczenie, rozproszenia, lenistwo, brak wiary. Nawet jeśli uciekniesz na najbardziej odległe pustkowie, szybko spostrzeżesz, że największą przeszkodą w modlitwie jesteś ty sam. Możesz wszystko porzucić, ale nie porzucisz siebie samego i swoich myśli. Ważne jest, żeby modlić się dalej, wpatrywać się w Jezusa dużo intensywniej niż w siebie samego i rozmawiać z Nim jak z przyjacielem. Modlitwa jest zjednoczeniem się z Bogiem zarówno w hałasie, jak i w ciszy. A ta cisza jest o wiele bardziej wewnętrzna niż zewnętrzna; jest przylgnięciem do tajemnicy Boga, tak samo w wagonach metra jak w celach klasztornych.

     

    bandimg15

     

    3. Nie lubię się modlić

    Nie masz ochoty się modlić, modlitwa cię wręcz odpycha. Rozczarowany, masz po dziurki w nosie tego, że poza oschłością, a nawet smutkiem, nie doświadczasz niczego więcej. To znak, że czas na prawdziwą modlitwę. Na tę, której nie umiesz, która cię nuży, której nie pamiętasz. Nie wydaje ci się wcale, że się modlisz, modląc się w ten sposób, a jednak modlisz się prawdziwie.

    Oto moja rada: możesz poprosić o pomoc Maryję. Niczego nie rozumiejąc, doświadczając zwykłej rzeczywistości Nazaretu i rozważając w swoim sercu słowa Świętych Ksiąg, Maryja przeżyła niezwykłą przygodę wiary. Uwierzyła, pozostawiając za sobą wszelkie smaki i odczucia, aż po krzyż. Napełniona Duchem Świętym Elżbieta miała rację, mówiąc: „Błogosławiona [jest], która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane jej od Pana” (Łk 1,45).

    Podejmowane w czasie modlitwy akty wiary, nadziei i miłości mają szczególny smak, trudno wykrywalny dla zmysłów. Sprawiają, że twoje obcowanie z Tym, którego szukasz, za każdym razem staje się coraz bardziej intymne. Jest coś niezwykłego w szukaniu Boga, w trwaniu na modlitwie, w pielęgnowaniu relacji z Bogiem. Ten Bóg daje się rozpoznać w twarzy Chrystusa. Czytając Ewangelie, skup się na Jezusie. Wsłuchuj się w Jego słowo, by móc z Nim rozmawiać. Nawet jeżeli to słowo brzmi obco i nie masz ochoty się modlić, staraj się, żeby twoje ciało świadczyło o twej woli trwania na modlitwie. Bóg da ci kiedyś rozsmakować się w swej miłości.

    W ten sposób trwaj, jak długo będzie to konieczne. Po nocy zawsze nadchodzi dzień.

    4. Nic nie odczuwam

    Odczucia rodzą się z poznania zmysłowego, a modlitwa jest przebywaniem w obecności niedającego się poznać zmysłami Boga, dlatego jest rzeczą zupełnie normalną, że czasami nic nie odczuwasz. Ten właśnie fakt poeta i mistyk, św. Jan od Krzyża, nazywa „ciemną nocą”; nocą, która pobudza naszą wiarę do wiary w to, czego nie widać; nocą, przez którą nasz rozum nie może w pełni pojąć tajemnicy Boga; nocą sprawiającą, że Bóg znajduje się poza tym, co jesteśmy w stanie o Nim powiedzieć i zrozumieć. Ten Bóg, którego „nikt nigdy nie widział” (J 1,18), ale którego Jezus przyszedł nam objawić jako Ojca, jest „Bogiem ukrytym” (Iz 45,15).

    Nie martw się, wszyscy wielcy święci znali doświadczenie oschłości na modlitwie. Święta Teresa z Lisieux mówi o ciemnym tunelu czy też o gęstej mgle, które nie pozwalały jej się cieszyć wiarą. Jest to często tylko faza przejściowa. Zawsze po nocy nastaje dzień, po zimie wiosna, po smutku radość, po mroku światłość, po śmierci zmartwychwstanie. Wiedz, że Pan Bóg jest przy tobie w czasie posuchy tak samo jak w czasie urodzajnego deszczu.

    Jeśli wytrwasz w tym stanie rzeczy, Pan Bóg wynagrodzi ci to w inny sposób. Zamieni twoje pragnienie w dar, uczyni cię wolnym i pozwoli ci się stać tym, kim naprawdę jesteś. Odkryjesz, że Jego nieobecność jest bardziej doskonałą formą obecności. Staniesz się bliższy Jego tajemnicy. Twoja wiara będzie głębsza, a twoja miłość bardziej intensywna. Odzyskasz czas, który wydawał ci się stracony, dlatego że kochający w tobie Duch sprawi, że staniesz się bardziej skuteczny. Oto cuda, jakich dokona w tobie Pan Bóg, jeśli wytrwasz w modlitwie. Może ci w tym pomóc powtarzanie imienia Jezus, rozważanie psalmów, przyjmowanie sakramentów, odmawianie różańca, oczekiwanie w ciszy, słuchanie rad wielkich mistrzów modlitwy.

    Nieraz, kiedy mój umysł pogrążony jest w tak wielkiej oschłości, że niemożliwością staje się dla mnie wydobycie z niego choćby jednej myśli jednoczącej mnie z Bogiem, odmawiam bardzo powoli Ojcze nasz, a potem Pozdrowienie anielskie; wówczas te modlitwy porywają mnie i karmią mą duszę o wiele lepiej, niż gdybym odmówiła je setki razy, ale z pośpiechem!…1.

     

    img2

     

    5. Nic się nie dzieje

    Co się dzieje, kiedy wystawiasz swoje ciało na słońce? Ogrzewa się jego promieniami. Podobnie jest z modlitwą; wystawiasz się na Boga po to, by dać się kochać i spalać od wewnątrz. W czasie modlitwy zawsze coś się dzieje, ale by dostrzec cuda, jakich Pan dokonał, potrzeba oczu wiary. Bez wiary i miłości modlitwa może ci się wydać ucieczką od świata, stratą czasu, pustką. A jednak błogosławiona jest strata czasu otwierająca codzienność na bezinteresowność, przerwa, która umożliwia ponowne rzucenie się w wir akcji.

    Nie ma pustki w tym, co należy do Boga. Twój brak odczuć nie oznacza braku Bożego działania. Modlitwa jest zawsze skuteczna, nawet jeśli pozornie niczego nie wnosi. Jest chwilą czuwania przerywającą działanie. Modlitwa jest absolutnie bezinteresowna, nie da się jej przeliczyć, ponieważ modlisz się dlatego, że kochasz. Przypomnij sobie dobroć, której doświadczyłeś od Boga, a przekonasz się, że nie zniknął On tak zupełnie z twojego życia.

    Może się oczywiście zdarzyć, że w czasie modlitwy indywidualnej lub wspólnotowej w twoim sercu, jak w sercach uczniów z Emaus, zapłonie ogień miłości, że wypełni cię radość i pokój, że w szczególnym świetle dane ci będzie ujrzeć nieskończone miłosierdzie Boże, że ze łzami w oczach będziesz słuchać słowa Bożego i wewnętrznie doświadczysz Bożego przebaczenia… W ramach zachęty Pan Bóg wprowadza adeptów modlitwy w taki stan. Może on jednak ulec całkowitej zmianie.

     

    BZVRjxwfRaoelGxNSGTA_P1070545

    fot. unsplash / Topich

     

    Bóg ufa ci na tyle, żeby cię zabrać na pustynię Krzyża. Brak odczuwania Bożej obecności nie oznacza, że to, co przeżywasz, jest czymś nieprawdziwym. Wiara mówi ci, że Bóg jest obecny w głębi twojej duszy. Czy wierzysz w to, nawet jeśli nie odczuwasz Jego obecności? O wartości twojej modlitwy stanowią wiara i miłość, z jaką się modlisz. Kiedy się modlisz, nie koncentruj się więc na sobie i swoich odczuciach, ale skup się na Bogu i na Jego miłości do ciebie.

    6. Nudzę się

    Co mnie nudzi? Gotowe formułki, których powtarzanie studzi zapał. Świadomość tego, że tkwię w próżni, w oczekiwaniu na Boga, który nie przybywa, któremu nie mam nic do powiedzenia. A przecież nie chodzi tu o to, co robię, ale o Tego, którego mam słuchać i kochać. Poza tym Pismo Święte daje mi słowo Boże, którym mogę się modlić, kiedy moje słowa wydają mi się zbyt płytkie. Zanim zaczniemy mówić do Boga, dobrze jest wsłuchać się w Jego słowa.

    Czy nie powinieneś zgodzić się na nudę przed Bogiem? Modlitwa polega czasem także na nudzeniu się przed Bogiem, z miłości. W ten sposób, niczego się nie spodziewając, całą nadzieję pokładasz w łasce Bożej. Czy nie jesteś biedakiem, który nie potra? się modlić? Modląc się, doświadczasz swojej bezsilności, ponieważ wszystko, czym żyjesz, należy do Boga, nawet twoje znudzenie. Modlitwa staje się zatem długim aktem adoracji i uwielbienia Boga ze względu na to, kim On jest.

    Twoje odczucie znudzenia na modlitwie może także wynikać ze zwykłego zmęczenia, z tego, że wybrałeś niewłaściwy moment, że masz zbyt napięty harmonogram lub stresującą pracę, że nosisz w sobie negatywny obraz Boga lub masz w stosunku do modlitwy zbyt konsumpcyjne nastawienie. Bóg nigdy nie będzie taki, jakie są twoje wyobrażenia o Nim. A modlitwa jest darem Ducha, który pozostaje nieuchwytny.

    Kiedy w czasie modlitwy doświadczamy prawdziwego znużenia, najprościej powtarzać jedno słowo, takie jak „Jezus”, lub całe zdanie: „Kocham Cię, Panie, i wiem, że Ty też mnie kochasz”. Można też, za przykładem św. Teresy, przykutej do łóżka klasztornej in?rmerii w Lisieux, po prostu nic nie mówić: „Nic Mu nie mówię, kocham Go”. Znudzenie może być okazją do nauki wsłuchiwania się w ciszę Boga.

     

    4685651353_01aa1138af_b

    fot. flickr.com / Florin Gorgan

     

    Nie łam sobie głowy wymyślaniem tego, co należałoby Bogu powiedzieć, mów to, co ci przychodzi do głowy. Już samo zwykłe mamrotanie zachwyca serce Ojca. Modlitwa odziera cię z ciebie samego, sprawia, że przestajesz się na sobie koncentrować. Przed Bogiem masz być nagi, jak niemowlę w kołysce, jak Chrystus na krzyżu. Zgadzasz się na bycie bezbronnym, nieskutecznym, niezauważonym. I mimo wszystko nie przestajesz tracić dla Niego czasu, adorować Go i uwielbiać. Wkraczasz w ten sposób w przestrzeń Jego pragnienia i pozwalasz, żeby wola Boga zamieszkała w tobie, pomimo znużenia, jakie odczuwasz w Jego obecności. Jednoczysz się z tymi wszystkimi, którzy się nudzą, i wstawiasz się za nimi w swej nieporadnej modlitwie.

    7. Zbyt często się rozpraszam

    Rozproszenia w czasie modlitwy są czymś normalnym, to znak, że żyjemy i że nasza wyobraźnia pracuje. W przeciwieństwie do decyzji o modlitwie, rozproszenia często nie są wyrazem naszej woli. Przylatują i odlatują jak muchy, które nie pozwalają nam się skupić tak, jakbyśmy tego chcieli. Niektóre biorą się z zewnątrz, np. hałas uliczny; inne z samego człowieka, np. obrazy rodzące się w wyobraźni, wspomnienia wywoływane przez pamięć, odczuwane w ciele bolączki. Chęć pozbycia się ich wywołuje dodatkowe zamieszanie, lepiej modlić się razem z nimi. Jeśli są takie rozproszenia, które nachodzą cię uporczywie, na przykład myśl o tym, że nie możesz zapomnieć o jakimś spotkaniu, że musisz kupić chleb, skończyć pracę, zadzwonić do znajomego, zapisz je na kartce będącej w zasięgu ręki i módl się dalej. Zastąpią je oczywiście jakieś inne myśli, ale nie będą tak natarczywe.

    Rozproszenia są okazją do modlitwy. Sam najlepiej będziesz umiał zamienić je w prośbę, modlitwę wstawienniczą, dziękczynną lub przebłagalną. To tryskające z naszej świadomości życie. „Dziękuję Ci, Panie, za samochód, który muszę naprawić. Bądź błogosławiony w dzieciach, które dają mi powód do zmartwień. Pomóż mi, Panie, zaakceptować tego kolegę. Przepraszam Cię za pragnienie zemsty, które nasila się we mnie na myśl o sąsiedzie. Dziękuję, że przypomniałeś mi o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia. Powierzam Ci taką to a taką osobę etc.”.

    Wszystko może być okazją do zwrócenia się ku Bogu, który zna słabości naszej natury: „Panie, naucz mnie modlić się. Pomóż mi Boże. Duchu Święty, Ty sam módl się we mnie”. Pan Bóg woli, żeby nasza modlitwa była pełna roztargnienia, niż żeby z powodu trudności ze skupieniem się, nie było jej wcale. O?aruj Bogu siebie takim, jaki jesteś. On nie wzgardzi twoją dziecięcą modlitwą. Tylko miłość liczy się w naszym trwaniu na modlitwie, niezależnie od tego, czy towarzyszą jej rozproszenia, czy nie.

     

    imgada

     

    Może pewnego dnia tak cię porwie obecność Ojca, Jezusa lub Ducha, że o niczym innym nie będziesz mógł myśleć, pozostaną jedynie wewnętrzne porywy serca, proste spojrzenia, miłosna uwaga. Przekonasz się wtedy, że modlitwa może być prawdziwą rozkoszą.

    8. Jestem człowiekiem czynu

    Wszystkie wymówki usprawiedliwiające brak modlitwy są dobre. Na przykład ta: „Pomaganie innym jest lepsze niż tracenie czasu na modlitwę”; „Moja praca jest modlitwą, to wystarczy”; „Mam naturę działacza, nie kontemplatyka”. Miłość bliźniego oraz o?arowanie Bogu swojej pracy nie powinny oddalać cię od bezinteresownej modlitwy osobistej, wręcz przeciwnie, powinny cię do niej prowadzić, jak do źródła, które ożywia twoje działanie i które pozwala ci przeżyć cały dzień w zjednoczeniu z Bogiem. Jeśli modlisz się regularnie, twoja praca przyniesie jeszcze większe owoce, a twoje działanie nie stanie się krzątaniną. Święty Benedykt dążył do celu, kierując się tylko jedną zasadą: Ora et labora („Módl się i pracuj”).

    Czas, który przeznaczasz na modlitwę, będzie jeszcze bardziej płodny, jeśli przez resztę dnia będziesz trwał w postawie modlitewnej, czyli w postawie otwartości na człowieka i Boga. Działanie i kontemplacja są w tobie jak dwie siostry.

    Dzięki modlitwie i adoracji, które codziennie podejmujesz, masz większą szansę pracować z Bogiem i kochać ludzi dla nich samych. W tym właśnie tkwił sekret oddziaływania Matki Teresy i jej zgromadzenia:

    Każdego wieczoru, kiedy wracamy po pracy, gromadzimy się w kaplicy na godzinę adoracji. W łagodnym zmierzchu znajdujemy pokój w obecności Chrystusa. Ta godzina bliskości z Jezusem ma zasadnicze znaczenie. Widziałam wielką zmianę, jaka dokonała się w naszym Zgromadzeniu, od kiedy wprowadziłyśmy praktykę codziennej adoracji. Dzięki temu nasza miłość do Jezusa stała się czymś bardziej codziennym, nasza miłość do siebie nawzajem – bardziej serdeczna, a nasza miłość do ubogiego bardziej współczująca2.

    Święty Ignacy Loyola mówił, że w każdej rzeczy trzeba znajdować Boga. Bóg chce, żebyśmy wybierali pełnię życia w Chrystusie. Wybrać życie, to znaczy modlić się razem z Synem, o?arowywać Mu siebie, zwłaszcza w Eucharystii, i kiedy tylko to jest możliwe adorować Go w Najświętszym Sakramencie. Oznacza to także włączenie się w życie Ducha, który, w sercu świata, jest pochłonięty dziełem stwarzania.

    9. Zniechęcam się

    Modlitwa, podobnie jak miłość, przechodzi próbę czasu. Zniechęcenie jest jej najgorszym wrogiem. Zaakceptuj to, że modlitwa nie przebiega tak, jakbyś tego chciał. Czas Boga nie jest naszym czasem. Jego drogi nie są naszymi drogami. Kiedy, w czasie modlitwy, trwasz z Nim w komunii, Bóg sprawia, że pozostając w tym, czym jest twoje dzisiaj, stajesz się częścią Jego pragnienia. Nie opuszczaj tego miłosnego spotkania, jakim jest modlitwa, jeśli chcesz poznać, co jest dla ciebie dobre, i jeśli chcesz pamiętać o Panu.

    Jedna chwila wystarczy, by zwrócić swe serce ku Bogu i rozwiać zwątpienie. Nie ma na to specjalnej metody. Nie uczynisz postępu w modlitwie dzięki odpowiedniej technice, ale dzięki aktom wiary, nadziei i miłości. Twoje trwanie przed Nim ma być bezinteresowne nie tylko po to, żebyś został wysłuchany, ale żeby Bóg mógł w tobie zaistnieć. Jesteś grzesznikiem, On jest zbawicielem. Modlisz się, On modli się w Tobie. Wyznaczasz sobie cele, On je w tobie realizuje. W ten sposób macki zniechęcenia nie będą się długo ku tobie wyciągać.

     

    img1

     

    Tak wielu odkryć można dokonać, trzymając się ścieżek modlitwy. Temu, kto każdego dnia, rezygnując z pozostałych zajęć, przeznacza pół godziny jedynie dla Boga, nigdy nie zabraknie nowych lądów. Owoce modlitwy są widoczne. Nie dostrzegasz ich? Pokój wewnętrzny, zaufanie, siła ducha, nadzieja, opanowanie, radość życia, gotowość służenia innym, intuicyjne przeczucie rozpoczynającego się właśnie życia wiecznego. Naprzód! Odwagi. Jesteś człowiekiem, który się staje, tak jak modlitwa.

    Ten, kto biegnie ku Tobie staje się większy i silniejszy niż jest w rzeczywistości, ponieważ ciągle rośnie dzięki wzrastającym łaskom […]; lecz ponieważ to, czego szuka, nie zawiera w sobie żadnych ograniczeń, kres tego, co znajduje, staje się dla podejmującego wspinaczkę punktem wyjścia do odkrycia o wiele większych dóbr. W ten sposób wspinający się nie przestaje nigdy podążać od rozpoczęcia do rozpoczęcia, poprzez początki, które nie mają końca3.

    10. Bóg jest zbyt odległy

    Bóg jest zawsze tutaj, blisko ciebie, w tobie, w tej chwili, w tym, co jest teraźniejszością Ducha. Przyjmij tę obecność z ufnością i o?aruj się Bogu. Twoja modlitwa należy do Niego. Jest darem, który Mu zwracasz dzień po dniu. On pragnie jedynie wierności w modlitwie. „Sprawiedliwy przeżyje ze względu na swoją wierność” (Ha 2,4). Wymaga ona stoczenia prawdziwej walki, którą można wygrać, czerpiąc siły z wierności Boga. On się nigdy nie spóźnia ze spełnianiem obietnic, nawet jeśli nam się tak wydaje. Dzięki wytrwałości otrzymasz wszystko. Jeśli Bóg wydaje ci się zbyt odległy, możesz bez przeszkód codziennie kierować do Niego tę prośbę: „Boże, jeśli istniejesz, ukaż mi Siebie”.

    Właściwie o wytrwałości w modlitwie i przezwyciężeniu wszelkich przeszkód znajdujących się na drodze do niej nie decyduje rozwiązanie takich kwestii jak: dlaczego, w jaki sposób, gdzie, kiedy i jak długo się modlić. Nie, podstawowym problemem jest obraz Boga, jaki w sobie nosisz. To on będzie cię motywował do tego, żeby wytrwać.

     

    ad

     

    Możesz mówić, że nie możesz się modlić, że zbyt rzadko masz ciszę i spokój, że nie lubisz się modlić, że nic nie czujesz, że nic się nie dzieje, że to cię nuży, że wokół zbyt dużo rozproszeń, że jesteś zajęty, że to cię zniechęca. Podstawowe pytanie brzmi jednak: „Kim Bóg jest dla mnie?”. Twoja wierność w modlitwie będzie na nie najlepszą odpowiedzią. Jeśli Bóg jest dla ciebie najważniejszy, modlitwa też będzie czymś ważnym. Powiedz mi, w jakiego Boga wierzysz, a ja ci powiem, jak się modlisz.

    Ćwiczenie praktyczne

    Określam w kalendarzu czas, który spędzę na modlitwie w miejscu, które mi najbardziej odpowiada. Czas, który zostaje niezagospodarowany, wykorzystuję na kilkuminutowe skupienie w domu, biurze, szkole, kościele… Trwam w obecności Boga wraz z Jezusem i Duchem Świętym, który modli się we mnie. Wykorzystuję ten czas na opowiedzenie Bogu o moich planach, o tym, co mnie gnębi. Proszę Go, aby błogosławił zarówno ludziom, którzy są mi bliscy, jak i tym, z którymi trudniej mi się żyje. Zawierzam się Bogu i z zaangażowaniem trwam na modlitwie. Odpowiadam Mu w wierze, rozważając Jego słowo. Proszę, żeby objawił mi się jako współczujący Ojciec i żeby pozwolił mi się włączyć w odwieczny dialog miłości, prowadzony z Synem i z Duchem. Odsłaniam się przed Nim, żeby mógł we mnie zobaczyć obraz swego Syna Jezusa, przychodzącego w czasie, by poprzez swoją mękę i zmartwychwstanie otworzyć mi drzwi życia wiecznego.

    MODLITWA

    Pozwól, o Boże, Panie czasu, by w naszej wierze wybrzmiała nadzieja uwalniająca serce od niepokoju, i miłość oczyszczająca duszę z rozproszeń.
    Jesteś bliżej, niż to, co nas od Ciebie oddala, Ojcze, ukryty w szczelinach naszej miłości, tak bardzo obecny we wszystkim, co ludzkie, pomóż nam wytrwać w modlitwie.
    Niech nasze drzwi otworzą się na Twoją ciszę, Miłości o tysiącu twarzy niech nasze uszy usłyszą Twoje kroki w hałasie wypowiadanych słów.
    Po co wykrzykiwać Twoje imię na zewnątrz, skoro tryska ze środka jak źródło, Boże ukryty, choć widzialny w twarzy Chrystusa, Towarzyszu próby i każdego cierpienia, przemawiający do nas nieustannie wbrew milczeniu, które płynie z krzyża naszych piątków.

     

    1 Św. Teresa z Lisieux, Dzieje duszy, cytat za internetową stroną Wydawnictwa Karmelitów Bosych: http://www.voxdomini.com.pl/ duch/mistyka/tl/11a-ter.htm.
    2 Jacques Gautier, Pragnę! Od Małej Tereski do Matki Teresy, przeł. Agnieszka Kuryś, Warszawa 2005, s. 119.
    3 Grzegorz z Nyssy, Homélie sur le Cantique des Cantiques, w: La Colombe et la Ténèbre, Paris 1965, s. 110–111 (por. wyd. pol.: tenże, Homilie do Pieśni nad Pieśniami, ŹMT 43, Kraków 2007).

    Tekst pochodzi z książki „Czas na modlitwę”, wydawnictwo „W drodze” 2010.



    •   Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach prawie tak popularne jak Jasna Góra 2014-08-30, Aktualizacja: dzisiaj 09:01  

      Blisko 2 mln pielgrzymów odwiedza co roku sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. I będzie ich jeszcze więcej.

      Łagiewnickie sanktuarium Bożego Miłosierdzia ma dopiero 12 lat, ale co roku przyjeżdża do niego coraz więcej pielgrzymów Masz zdjęcie do tego tematu? Wyślij

      Łagiewnickie sanktuarium Bożego Miłosierdzia ma dopiero 12 lat, ale co roku przyjeżdża do niego coraz więcej pielgrzymów (© Adam Wojnar)

      Kiedy w 2002 roku Jan Paweł II konsekrował łagiewnicką bazylikę Bożego Miłosierdzia, nikt nie marzył o tym, że w ciągu zaledwie kilkunastu lat to miejsce stanie się drugim w Polsce pod względem liczby pielgrzymów. I choć bp Jan Zając, kustosz z Łagiewnik, podkreśla, że sanktuaria nie ścigają się na popularność, badacze praktyk religijnych oceniają, że krakowski kompleks sakralny, łącznie z budowanym tam sanktuarium Jana Pawła II, może niedługo prześcignąć Jasną Górę.

      Obecnie w najchętniej odwiedzanym polskim sanktuarium na Jasnej Górze co roku przewija się ok. 3,5 mln pielgrzymów. Głównie Polacy, duża część przychodzi pieszo. - To fenomen Jasnej Góry na skalę światową - mówi prof. Antoni Jackowski, twórca Zakładu Geografii Religii na Uniwersytecie Jagiellońskim.

      Jednak, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia, systematycznie zwiększa się liczba odwiedzających. 10 lat temu było ich kilkaset tysięcy, teraz ok. 2 mln. - Na pewno przyciąga ich tutaj spotkanie z Bogiem miłosiernym, z tym, który przebacza. Widzimy na co dzień, że świat potrzebuje miłosierdzia - mówi bp Jan Zając.

      - Atutem Łagiewnik jest międzynarodowy wymiar kultu Bożego miłosierdzia i jego głosicielki, świętej Faustyny Kowalskiej - dodaje prof. Jackowski.

      Faktycznie, jedna trzecia pielgrzymów w Łagiewnikach przyjeżdża z zagranicy, najwięcej jest Słowaków.

      Innym atutem Łagiewnik jest Kraków, nie tylko ze względu na zabytki, ale również na miejsca noclegowe.
      W Częstochowie brakuje hoteli, hosteli i pensjonatów, co przyznają także ojcowie paulini z Jasnej Góry.

      Czy czują konkurencję Łagiewnik? - Nie. Cieszymy się, że ludzie się modlą, gramy w końcu do tej samej bramki - uśmiecha się o. Robert Jasiulewicz, rzecznik sanktuarium Czarnej Madonny. - Poza tym, pielgrzymki często odwiedzają oba miejsca, nie jesteśmy aż tak daleko od siebie.

      Według szacunków prof. Jackowskiego, w najbliższych latach może się okazać, że Łagiewniki przyciągną więcej pielgrzymów niż Jasna Góra.- Tendencja wzrostowa widoczna jest od kilku ostatnich lat. Tym bardziej że coraz więcej pielgrzymów odwiedza sanktuarium Jana Pawła II - ocenia. To ponad 100 tys. osób rocznie.

      Trzeci w kolejności jest Licheń, tam do sanktuarium maryjnego przybywa niecałe 2 mln wiernych rocznie. Jednak, "profil" pielgrzyma jest tam nieco inny. - To raczej ludzie z terenów wiejskich i środowisko Radia Maryja - mówi prof. Jackowski. Tuż za Licheniem jest Kalwaria Zebrzydowska (1,5 mln wiernych rocznie). Tak czy inaczej, żadnemu z sanktuariów pielgrzymów nie zabraknie. Według badań Instytutu Kościoła Katolickiego SAC, co roku w Polsce pielgrzymuje 6-7 mln osób.
    Jak być ubogo bogatym?  


     

     „Być bogatym”, oto pragnienie i sens życia wielu ludzi. Nawet dzieci, biorąc przykład z dorosłych, mówią o swym marzeniu, „aby mieć dużo pieniędzy”.  Taki styl życia budowany jest  w oparciu o koncepcję, gdzie „być dobrym człowiekiem” oznacza „dużo posiadać”. W sercu człowieka, który dąży do bogactwa, rodzi się  podświadomie myśl: „Jeśli chcę być dobrym człowiekiem, to muszę być bogaty”.   W takim materialistycznym klimacie, chrześcijanin nie może ograniczyć się do „duchowego biadolenia”, że pieniądz stał się najważniejszy. Ewidentnie ilustruje to ewangeliczna przypowieść o talentach (por.  Mt 25, 14-30). Jezus nie pochwala zachowania, które sprowadza się do narzekania i oskarżania. Ewangelia jest wielkim zaproszeniem, aby pozytywnie podchodzić do życia i twórczo rozwijać posiadane zdolności. Chodzi o rozwój, który dotyczy zarówno sfery materialnej, jak i duchowej. Zauważmy, przecież różne współczesne metody ewangelizacji są możliwe dzięki temu, że nastąpił niezwykły rozwój technologiczny, czyli materialny. Zarazem Jezus na różny sposób pokazuje, że głównym motywem i celem życia powinno być Królestwo Boże.  Tak więc w kwestii bogacenia się, trzeba unikać wszelkich uproszczeń, które totalnie negują lub ubóstwiają materialne posiadanie. Warto uświadomić sobie dwa fundamentalne błędy.   Pierwszy polega na postawie bierności. Dominuje tu lenistwo, lęk przed inicjatywą, karmienie się nieustannymi pretensjami, zazdrość, podejrzenia i oskarżenia. Niejednokrotnie naturalną konsekwencją takiego zachowania jest materialna bieda. Nie jest to jednak ewangeliczne ubóstwo, ale smutne uzewnętrznienie duchowej gnuśności. Jezus nie pochwala postawy „zakopywania otrzymanego talentu” i bezczynnego oczekiwania, aby „samo z Nieba spadło”. Wobec takiego człowieka Mistrz mówi: „A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności: tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. 
               W drugim przypadku, wielkim pozytywem jest podjęcie twórczego zaangażowania.  Człowiek rzeczywiście ciężko pracuje i nieustannie „coś” obmyśla. Efektem takiej pracowitości i kreatywności staje się uzyskanie dużego stanu majątkowego. Niestety, tragicznym błędem jest tutaj zapomnienie o Bogu, który ofiarował wszelkie zdolności i możliwości rozwoju. To tak, jakby ewangeliczni słudzy otrzymane talenty pomnożyli, ale potem uciekli, aby ich nie oddać panu. Bogactwo materialne bez Boga prowadzi do piekła nieustannie odradzającego się niezaspokojenia. Im więcej posiadania, tym bardziej narasta głód, aby jeszcze więcej posiadać. Jezus wielokrotnie tłumaczy, że ubóstwienie pieniądza prowadzi do poczucia nieszczęścia.  Pomimo ogromu materii, dusza jest nieszczęśliwa i umiera z pragnienia Boga.   Ewangeliczne bogacenie się polega na tym, że człowiek podejmuje zaangażowanie, pamiętając o Bogu jako dawcy  wszelkich dóbr i zdolności. Bóg postrzegany jest jako najgłębszy sens ludzkiego życia. Taką postawę bardzo dobrze ilustrują dwaj słudzy z przypowieści o talentach, którzy pomnożyli otrzymane talenty  i następnie otrzymany pierwotnie kapitał oraz zdobyty zysk przynieśli panu. Jezus podsumował takie zachowanie słowami: „Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości twego pana”.   Chrześcijanin, to człowiek, który jest pracowity, kreatywny, odważny, doceniający zalety innych, otwarty na podejmowanie rozsądnych inicjatyw. Jednocześnie Jezus jest postrzegany jako „alfa i omega”, źródło i sens życia. Dla chrześcijanina bogacenie się oznacza pragnienie przyjmowania Bożego Błogosławieństwa. Jest to filozofia życiowa „bardziej być niż mieć”. Ilość zgromadzonych dóbr, jako owoc solidnej i twórczej pracy,  staje się drugorzędna  i łączy się z pokornym przyjęciem wyroków Bożej Opatrzności. Niezależnie od stanu posiadania, serce pozostaje ubogie, tzn. całą ufność pokłada w Bogu. Chrześcijanin jest zaproszony, aby poprzez ducha i materię coraz bardziej być bogatym Bogiem, przyjmować Jego Błogosławieństwo.    Świetnie ujmuje to pewien napis zapraszający na spotkanie przygotowujące do Światowych Dni Młodzieży: „Pozwól się uBOGAcić ;)”. Ubogi, mając "u Boga", staje się bogaty. Tak, poprzez pracowitość i kreatywność, pozwólmy Bogu, aby mógł nas sobą ubogacać, zarówno sferze ducha, jak i materii. Jezu, prowadź!       

     

    Dziękuję bardzo Wszystkim, którzy dzielą się z innymi adresem tej skromnej strony internetowej www.eremmaryi.blogspot.com

     

    Niech Bóg Wam błogosławi za dobre serce i wspólną troskę! 

     

     
    Strony: 1 2 3 4 5 »