Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Przezylam ostatnio bardzo przykra sytuacje ,teraz mam wyrzuty sumienia ,ze za malo modlilam sie w obronie przed dzialaniem zla .Wiem, ze bylo to dzialanie zla -moja matka wyklina ,przeklina ,zlozeczy .Mam teraz dylemat czy to co sie stalo bylo wola Boza czy brak z mojej strony modlitwy obronnej.Nie oczekuje odpowiedzi konkretnej bo takiej nie ma tylko przyblizenie tematu wola Boza a dzialanie zla.Pozdrawiam
Wbrew temu co wielu z Was tu pisze ja nie odnajduje szczęścia w samotności, wręcz przeciwnie jest coraz gorzej. Jutro mam dość trudny zabieg podczas, którego będe całkiem sama w szpitalu. Nie proszę o modlitwę o powodzenie zabiegu ale o to aby moi bliscy byli mi w stanie wybaczyć że ich okłamałam w tej kwestii. Uznałam ze tak będzie lepiej. Zawsze Krzysiek był ze mną, teraz nie ma jego...
Proszę o usilną modlitwę za mnie, bo to co się teraz dzieje w moim życiu jest przerażające.
Robię co mogę, aby Boga przebłagać, aby to wszystko potoczyło się w łagodny sposób.
Dzekuje Matce Boskiej, Panu Jezusowi , wszystkim Świetym i ukochanej, niezastąpionej Św Ricie ! Dziekuje Ci Panie !! jestes Wielki, Dziekuje Ci Sw Rito !
I brak pomysłu na to co dalej. Brakuje mi sił by walczyć.
Jakiś rok temu odmówiłam NP w intencji uzdrowienia ran bliskiej osoby. Podjęłam tę intencję święcie przekonana o jej słuszności (aż takie wewnętrzne przynaglenie, żeby modlić się właśnie w tej intencji). Przez jakieś pół roku nie działo się w tej sprawie kompletnie nic, aż nagle znajomość zaczęła się sypać. Zaczęły się problemy w pracy do tego stopnia, że musiałam ją zmienić. Teraz jestem zmuszona robić coś na czym kompletnie się nie znam i w ogóle mnie nie interesuje. Znajomi zupełnie mnie nie rozumieją, nękają mnie myśli komu z nich mogę prawdziwie ufać. Nawet takie rzeczy jak podróżowanie na uczelnię i z powrotem mnie przerastają, że o obowiązkach związanych z nauką nie wspomnę. No i na domiar przykrości wczoraj zmarł mi piesek. Nękają mnie koszmary i natrętne myśli. Z musu biorę różaniec do ręki, to bardziej klepanie niż rozważanie. Już tyle razy chciałam zarzucić intencję o możliwość rozmowy i pojednania z ważną dla mnie osobą. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie jest tak źle skoro druga strona deklaruje spełnienie swojej obietnicy, czyli spotkanie i rozmowę, ale co z tego skoro osoba ta ponoć ciągle nie ma czasu. Uwierzcie kilkakrotnie prosiłam o spotkanie...Z jednej strony czuję wewnętrzny sprzeciw ku porzuceniu modlitwy w tej intencji, a z drugiej strony w głowie szaleją mi myśli, że jestem głupia i naiwna myśląc, że zostanę wysłuchana. Wszystko wygląda jakby było nie do uratowania. Parę dni wcześniej zaczęłam węzły i od tej pory wszystko już koncertowo się sypie. W tej sprawie odmówiłam już kilka "węzłów", pisałam listy do św. Józefa, odmawiałam nowennę 30 - dniową do św. Józefa. Tym czasem żadnej poprawy, albo chociaż stabilizacji, jest coraz gorzej. I ostatecznie nie wiem po co to piszę. Ponoć Bóg wybiera tchórzliwych, aby czynić rzeczy wielkie, ale ze mną to chyba się przeliczył. Poprostu nie wiem nic.