Loading...

Blog użytkownika

Wynik wyszukiwania po tagach: "cud"
Ewelina

https://gloria.tv/video/R3hbSemFRzX91BajGgBm2V4qm

 

Polecam serdecznie tą mini konferencję! Poprawa nastroju gwarantowana! :)

 

Nie znalazłam nic podobnego na stronie, ale jeśli było, to wybaczcie.

Janusz

Wspaniały cud, o którym zamierzamy wam opowiedzieć, zdarzył się pół wieku temu na komunistycznych Węgrzech, w oktawie Bożego Narodzenia 1956 roku. Dowiedzieliśmy się o nim dzięki ojcu Norbertowi, który pełnił swą posługę pasterską w jednej z parafii w Budapeszcie, a wskutek prześladowania katolików przez komunistów ów kapłan musiał uciekać na Zachód. Opowiedział on tę niesamowitą historię.

Pani Gertruda, wojująca ateistka, była nauczycielką w szkole, w parafii, w której pracował ojciec Norbert. We wszystkim, czego nauczała, podkreślała, że Boga nie ma, a pobożność jest pozbawiona sensu. Jej cel był oczywisty: zamierzała za wszelką cenę wykorzenić wiarę z dziecięcych dusz.
Podczas swoich zajęć starała się na każdym kroku poniżać i wyśmiewać Kościół katolicki. Dzieci, pomimo iż się jej bały, wcale nie były przekonane, co do tego, że to ona właśnie ma rację. Nie dawały się zwieść szyderstwom.
W dodatku do jej okropnych metod należało to, iż kiedy odkryła, że któreś dziecko przyjmuje Komunię świętą, a o dziwo przychodziło jej to z łatwością, to zaraz taki uczeń lub uczennica stawali się szczególnym celem złego traktowania.
Pewnego razu dziesięcioletnia Andżelika szukała ojca Norberta, którego zamierzała poprosić o pozwolenie na przyjmowanie każdego dnia Komunii świętej. Była to bardzo inteligentna i zdolna dziewczynka. Najlepsza uczennica w całej szkole.
Ksiądz ostrzegł ją przed atakami ze strony nauczycieli. Jednak Andżelika nalegała, mówiąc: "Czcigodny Ojcze, zapewniam cię, że nikt nie będzie mógł wytknąć mi złego przygotowania do lekcji, gdyż będę jeszcze więcej pracować. Nie odmawiaj mi tego, o co cię proszę. Czuję się silniejsza wtedy, kiedy przyjmuję Komunię. Kiedyś mi powiedziałeś, czcigodny Ojcze, że powinnam dawać dobry przykład. Aby tak się mogło stać, muszę czuć się silna".
No cóż, księdzu nie pozostało nic innego, jak tylko przystać na prośbę dziewczynki.
Od tego dnia sala lekcyjna okazała się dla Andżeliki prawdziwą "salą tortur". Pomimo że dziewczynka zawsze była dobrze przygotowana, nauczycielka ciągle ją niepokoiła. Choć dziecko się wahało, to jednak było widać, że czuje siłę.
Lekcje przemieniły się w pojedynki pomiędzy nauczycielką-ateistką a małą naśladowczynią Chrystusa. A ponieważ do nauczycielki należało ostatnie zdanie, wydawało się, że to właśnie pani Gertruda odnosiła zwycięstwa. Mimo to jej irytacja narastała wywoływana spokojem Andżeliki.
Pewnego razu przerażone dziewczynki z tej samej klasy udały się do ojca Norberta po pomoc. Jednak on niczego nie mógł uczynić. Kiedy dziewczynki ponownie go odwiedziły, odpowiedział im, że: "jedyne co mogą zrobić, to wytrwale modlić się, całkowicie zawierzając Bożemu Miłosierdziu. Dzięki Niemu Andżelika nie ustanie w swojej wierze".

Okrutna taktyka
Siedemnastego grudnia, tuż przed Bożym Narodzeniem, nauczycielka wymyśliła perfidną sztuczkę. Zamierzała przypuścić zdecydowany atak. Zadać ostateczny cios, jak sama się wyraziła "starodawnym przesądom szerzącym się w szkole". Przygotowała scenę z diabolicznym entuzjazmem. I oczywiście celem tego uderzenia miał być nie kto inny, jak Andżelika.
Pani Gertruda zamierzała jej i reszcie klasy dowieść, że ludzie żyjący, z krwi i kości, przychodzą, kiedy ich się woła, a umarli (bądź też wyobrażone postaci, które istnieją tylko w bajkach) nie przychodzą, kiedy się ich wzywa.
Tak więc słodkim głosem nauczycielka zaczęła zadawać pytania dzieciom. A następnie nakazała Andżelice wyjść z klasy i zaczekać na korytarzu tuż za drzwiami. Z kolei dziewczynkom, które zostały w klasie, nakazała donośnym głosem zawołać: "Andżelika wejdź!"
Andżelika weszła, bardzo zaintrygowana, przeczuwając pułapkę.
Nauczycielka oświadczyła: "Wszyscy się zgadzamy z tym, że kiedy wzywamy kogoś spośród żywych, kogoś kto istnieje, to ten ktoś przychodzi. Ale kiedy wezwiemy kogoś, kto nie istnieje, to okaże się, że on nie przyjdzie. Andżelika, która jest żywa, z krwi i kości, usłyszała, kiedy ją wezwaliśmy, i przyszła do nas. Ale przypuśćmy, że chcielibyśmy wezwać Dzieciątko Jezus. Wydaje się, że wśród was są ci, którzy wierzą w Jego istnienie...". Na sali zapanowała głęboka cisza - być może cisza wywołana strachem - ale po chwili dały się słyszeć nieśmiałe głosy, które odpowiadały: "Tak, wierzymy w Niego". Pani Gertruda kontynuowała i zwróciła się do Andżelki z zapytaniem: "A ty Andżeliko, czy wierzysz w to, że kiedy wzywasz Dzieciątko Jezus, to Ono cię słyszy?"
Dziewczynka już wiedziała, co za podstęp uknuła nauczycielka. Spodziewała się, że będzie to coś okropnego, ale nie myślała, że aż tak perfidnego. Zdecydowanie i z głęboką wiarą odpowiedziała: "Tak, wierzę, że Ono mnie słyszy!"
"Bardzo dobrze" odpowiedziała nauczycielka. "Zróbmy eksperyment. Wy dzieci zauważyłyście, że Andżelika weszła do klasy natychmiast po tym, jak ją zawołaliśmy. Jeśli Dzieciątko Jezus istnieje naprawdę, to usłyszy cię, kiedy je zawołasz. W tym samym czasie wszyscy tu obecni głośno krzykniecie: Dzieciątko Jezus, przyjdź! Uwaga, wszyscy razem jeden, dwa, trzy! Wołajcie!"
Przerażone dziewczynki nie wydały głosu.
Argumenty nauczycielki podziałały na nie. Pani Gertruda śmiała się głośno, długo i diabolicznie.

Cud
Nagle Andżelika zbliżyła się do tablicy z oczami pełnymi zaufania i nadziei. Spojrzała na dzieci i krzyknęła: "Słuchajcie, wezwiemy Je! Zawołajmy wszyscy razem: Dzieciątko Jezus, przyjdź!"
Wszystkie dzieci natychmiast wspięły się na palcach i wykrzyknęły zgodnie: "Dzieciątko Jezus, przyjdź!"
Pani Gertruda przeraziła się, gdyż nie spodziewała się takiej spontanicznej reakcji.
Nadprzyrodzona aureola pojawiła się wokół Andżeliki, która zawierzyła Jezusowi i była pewna, że wydarzy się cud. Impuls, który poruszył dziewczynkę, był odczuwany przez całą klasę. Po chwili drzwi otworzyły się bezszelestnie i ukazała się im jasność, ciągle i coraz bardziej promieniująca, jak by to był ogień ogromny, a zarazem delikatny. W środku tej cudowności znalazła się kula wypełniona jeszcze jaśniejszym światłem. Kula otwarła się odsłaniając Dzieciątko otoczone jeszcze większym światłem. Dzieciątko nic nie mówiło. Ono po prostu uśmiechało się, podobnie jak wszystkie małe dziewczynki. Spokojnie i radośnie. Następnie kula zamknęła się delikatnie i powoli zaczęła znikać. Podobnie samoistnie zamknęły się drzwi.
Jeszcze przez jakiś czas zdumione dzieci wpatrywały się w miejsce, w którym przed chwilą był Jezus. Następnie odwróciły się i ujrzały przerażoną nauczycielkę z wytrzeszczonymi oczami, z wyciągniętymi do przodu ramionami i robiącą dziwne ruchy, właściwe szaleńcom.
"On przyszedł! Pojawił się!", krzyczała, kiedy wybiegała z klasy.
Ojciec Norbert opowiedział, że dokładnie przesłuchał każdą dziewczynkę z osobna i każda z nich potwierdziła pod przysięgą, to, co zobaczyła. Nie stwierdził on żadnej sprzeczności w ich zeznaniach.
A jeśli chodzi o panią Gertrudę, to została ona umieszczona w odosobnieniu. Ogromny szok, którego doznała, tak wpłynął na jej bezbożny umysł, że ciągle tylko powtarzała: "On przyszedł! On przyszedł!"
Agnieszka Stelmach
Na podstawie "Crusade Magazine

Janusz Lis 9 '14, 08:02 · Tagi: cud
Jerzy

Warto wierzyć i modlić się o cud bo one się często zdarzają: 

http://niezalezna.pl/52763-lekarz-uzdrowionej-kobiety-o-cudzie-za-wstawiennictwem-jana-pawla-ii


Uzdrowienie 53-letniej obecnie prawniczki, mieszkającej w kostarykańskim mieście Tres Rios, nastąpiło w dniu beatyfikacji Jana Pawła II 1 maja 2011 roku. Kobieta oglądała w telewizji transmisję z Watykanu. Następnego dnia obudziła się zdrowa.

Jerzy Mar 11 '14, 21:21 · Tagi: uzdrowienie, jan paweł ii, cud
Jerzy
Dziś znów byłem na mszy o uzdrowienia. Modlitwy jak zwykle prowadził ksiądz egzorcysta. Między innymi powiedział takie słowa: "Jeśli się modlisz o cud i on nie następuje to nie oskarżaj Pana Jezusa ani Matki Boskiej że nie spełnia twojej prośby tylko przyczyny szukaj u siebie. Może powinieneś zmienić swoje życie żeby na ten cud zasłużyć". 


Modliłem się zarówno w swoich jak i w Waszych intencjach ale również modliłem się o to żebyśmy byli godni łaski cudu.  

Jerzy Lut 13 '14, 23:06 · Komentarze: 16 · Tagi: egzorcysta, cud, modlitwa, uzdrowienia
Sebastian
6 stycznia rozpoczęliśmy nowennę po liście od rodziców: 

Emilka ma 8 miesięcy. Choruje od 2. W ciągu tych 2 miesięcy kilkakrotnie przebywała w szpitalu. Rozpoznawano wirusowe zapalenie płuc. Okazuje się, że może to być astma lub jakaś infekcja. Jest pod stałą opieką lekarzy, ponieważ gdyż zaczyna się coś dziać to zaciskają się jej oskrzela i może się udusić. 

25 marca otrzymaliśmy list

Szczęść Boże
Bardzo serdecznie dziękuje za modlitwę w intencji Emilki. 25.03.2013 roku Emilka będzie miało roczek.  
Kłopoty zdrowotne zaczęły się na początku października. Wtedy po raz pierwszy była hospitalizowana z rozpoznaniem obustronnego zapalenia płuc. Zaciskały jej się oskrzela i się dusiła. W ciągu dwóch miesięcy była w szpitalu trzy razy. leczono ja między innymi sterydami. Diagnozowano u niej astmę, albo alergię. Po wyjściu ze szpitala była leczona u alergologa i pulmonologa. Zalecono w domu inhalacje i regularne wizyty u specjalistów. Od czasu rozpoczęcia nowenny  stan jej zdrowia zaczął się bardzo poprawiać. W lutym po wizycie u lekarza stwierdzono, że jest zupełnie zdrowa i nie ma potrzeby przyjeżdżać z nią na kontrole, by nie zarazić jej od chorych dzieci. Emilka ma brata  w wieku przedszkolnym, który kilkakrotnie był chory, ale ona w ostatnim czasie ani razu nie chorowała. Jest teraz bardzo odporna. Rozwija się bardzo dobrze i jest wielką radością rodziców.
Moc modlitwy jest ogromna. Rodzice Emilki pragną serdecznie podziękować za trud podjęcia nowenny. Dług wdzięczności starają się spłacać modlitwą.
Ja również ze swojej strony bardzo dziękuję i też modle się w intencjach osób, które włączyły się w tę modlitwę.

Sebastian Mar 19 '13, 21:20 · Komentarze: 2 · Tagi: cud, nowenna