Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
O naśladowaniu Chrystusa, Księga II, Rozdz. 7 i 11Rozdz. 7,
1. Błogosławiony, kto rozumie, co znaczy kochać Jezusa i dla Jezusa zaprzeć się siebie.
Dla tego Umiłowanego trzeba opuścić wszystko, co nam drogie, gdyż Jezus chce być kochany nade wszystko. Miłość stworzenia jest zwodnicza i niestała; miłość Jezusa wytrwała i wierna.
Kto się przywiązał do stworzeń, upadnie z tym, kto upada; kto objął mocno Jezusa, będzie utwierdzony na wieki. Jezusa kochaj i miej za przyjaciela, choćby cię wszyscy odeszli;
On cię nie opuści i nie pozwoli ci zginąć. Czy chcesz, czy też nie, będziesz musiał kiedyś z wszystkimi się rozstać.
2. Żyją c i umierając, trzymaj się Jezusa i powierz siebie Jego wierności; On jeden może cię wspomóc, kiedy cię wszyscy opuszczą. Umiłowany twój chce cię całego: pragnie sam posiadać twe serce i mieć w nim swój tron królewski. Gdybyś się umiał uwolnić od stworzeń, Jezus chętnie by z tobą zamieszkał. Stracisz niemal wszystko, co oprzesz na ludziach, a nie na Jezusie. Nie zawierzaj chwiejnej trzcinie ani się nie wspieraj na niej, bo wszelkie ciało trawa, a wszelka chwała jego jak kwiat polny. Uschła trawa i opadł kwiat. (Iz 40, 6-7)
3. Łatwo się zawiedziesz, jeśli będziesz zważał na zewnętrzne pozory ludzkie.
Jeżeli u drugich szukasz pociechy i korzyści dla siebie, częściej chyba doczekasz się szkody.
Jeżeli we wszystkim szukasz Jezusa, znajdziesz niezawodnie Jezusa. Szukając samego siebie, znajdziesz siebie, ale na swoją zgubę. Człowiek nie szukający Jezusa szkodzi sobie bardziej, niżby mu szkodził cały świat i wszyscy jego wrogowie.
Rozdz. 11,
1. Ma teraz Jezus wielu miłośników swego królestwa niebieskiego, ale mało, którzy by chcieli Jego krzyż dźwigać. Ma wielu pragnących pociechy, niewielu gotowych na cierpienie. Znajduje licznych uczestników stołu, ale mało gotowych do postów. Wszyscy pragną się z Nim weselić, ale rzadko kto cokolwiek cierpieć. Wielu idzie za Jezusem aż do łamania chleba, lecz niewielu aż do wychylenia kielicha męki. Wielu podziwia Jego cuda, mało kto chce z Nim dzielić zelżywości krzyża. Wielu Go kocha, dopóki nie spotykają ich przeciwności. Wielu Go wielbi i błogosławi, dopóki im zsyła pociechy.
Skoro zaś Jezus się ukryje i choćby na chwilę zostawi samych, wtedy albo się skarżą, albo zupełnie upadają na duchu.
2. Ci, którzy kochają Jezusa dla Jezusa, a nie dla jakiejś własnej pociechy, ci błogosławią Go zarówno we wszelkim utrapieniu i ucisku duszy, jak pośród największego wesela.
I choćby nawet nigdy nie raczył ich uradować, oni zawsze jednako by Go chwalili i chcieli Mu składać dzięki.
3. Ileż może czysta miłość Jezusa, wolna od osobistych korzyści lub miłości własnej!
Czy nie należy nazwać najemnikami tych wszystkich, co zawsze szukają pociech?
Czy nie są większymi miłośnikami samych siebie aniżeli Chrystusa ci, którzy myślą nieustannie o swych wygodach i korzyściach?
Czy znajdzie się taki, co by chciał Bogu służyć bezinteresownie?
4. Rzadko spotyka się człowieka tak uduchowionego, który z wszystkiego by się ogołocił.
Albowiem prawdziwie ubogiego duchem, wolnego od przywiązania do rzeczy stworzonych któż znajdzie ?
Daleko i od ostatecznych granic cena jego . (Por. Prz 31, 10).
Kiedy w obliczu śmierci stałam odnalazłeś mnie Ty, Panie...
Rozpaliłeś moje serce , by rozgorzało ono miłością do Ciebie, a ta miłość moja to ciągłym moim umieraniem się okazała.
Wspólnota...to w niej ma miłość do Ciebie wzrastała. Wspólnota ma być przezroczysta – hasło, które często słyszałam po wstąpieniu do niej. Fajnie było znaleźć się w takim towarzystwie, dopóki nie zrozumiałam , że to ja tą przezroczystą mam być...I jeśli krzyżem dla innych jest choroba, ból , cierpienie jakieś, niepowodzenia w miłości czy w życiu, to ja tym krzyżem nazywałam ciągłą przemianę siebie, która - jak widać z tego nabożeństwa - dalej ma trwać. Bo ogałacanie siebie , swego ludzkiego ducha , swego „ja” to faktycznie było krzyżem dla mnie, Ty sam Panie widziałeś te moje bunty, lęki , że czemuś nie podołam , mój płacz niekiedy – bo nie potrafię... A Ty, Jezu patrzyłeś ciągle na mnie oczami pełnymi miłości. Gdy upadałam widziałam znów ogrom tęsknoty w nich ...Ty dobrze wiesz, jak ten Twój tęskniący wzrok na mnie działał – wstyd , ale i ochota do walki .Dziękuję Ci , Panie , że niekiedy miałeś mnie dość takiej i przychodziłeś z swoją Mocą i sam wypalałeś we mnie to, co Tobie się nie podobało...
W nabożeństwie tym pokazałeś mi jednak, Jezu coś, co ja od dłuższego czułam, ale nie rozumiałam - jak inaczej można iść do Ciebie i się tak nie szarpać. To pojęłam w pewnym dniu mych rozważań tego nabożeństwa dopiero. Modlitwa, modlitwa, modlitwa...nie ta, której wymaga moja formacja wspólnotowa, ale ta do Twojej Matki konkretna i nie odklepana , tylko sercem, w Twoim Duchu wypowiedziana. Widziałam już zmiany we mnie podczas pierwszej mojej Nowenny Pompejańskiej, ale nigdy by mi do głowy nie przyszło, że taki początek drogi do Ciebie winien być, bo tylko wtedy wszystko w duchu łagodności, cierpliwości i miłości biegnie. No cóż, Panie mój ... tylu Twoich Świętych czytałam, a dopiero przez św. Ludwika do mnie przemówiłeś, dzięki Ci , że otworzyłeś mi oczy i uszy znów …
Miłość do Ciebie , Panie Jezu to ciągłe umieranie moje...
Już nie jest to moim krzyżem , gdy poznałam Twoją Mamę...Ból rodzenia Ciebie we mnie jest już słodki ...„jak słodki jest Twój głos i Twarz pełna wdzięku – ukaż mi , Panie swą Twarz”...
Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Część II, 1
Czyż to nie jest rzeczą pożałowania godną, najmilszy Mistrzu mój, gdy się widzi nieuświadomienie i ciemnotę panującą na ziemi względem Twej świętej Matki? Nie mówię tu o bałwochwalcach i poganach, którzy nie znając Ciebie, nie starają się Jej poznać; nie mówię również o heretykach i odszczepieńcach, którzy odłączywszy się od Ciebie i Twego świętego Kościoła, nie troszczą się o nabożeństwo do Twej świętej Matki; ale mówię o katolikach, a nawet uczonych, co powołani do nauczania innych, sami nie znają Ciebie ani Twej świętej Matki, chyba tylko sposobem czysto rozumowym, sucho i obojętnie. Rzadko kiedy mówią o Twej świętej Matce i o nabożeństwie, jakie ku Niej mieć winniśmy, ponieważ, jak powiadają, lękają się, by go nie nadużyto a Tobie nie uchybiono, oddając zbyt wielką cześć Twej świętej Matce. Kiedy widzą lub słyszą, że jakiś czciciel Najświętszej Dziewicy mówi często o nabożeństwie do tej dobrej Matki z czułością, siłą i przekonaniem, jako o środku pewnym i wolnym od złudzeń, jako o drodze krótkiej i bezpiecznej, jako o ścieżce niepokalanej, jako o cudownej tajemnicy, by Cię odnaleźć i doskonale umiłować –wnet powstają przeciwko niemu i przytaczają tysiące fałszywych dowodów, by mu wykazać, że nie powinien tyle mówić o Najświętszej Dziewicy, że pod tym względem dzieją się wielkie nadużycia, że należy się starać by je usunąć.
Jeżeli więc dotąd nic jeszcze nie powiedziałem na cześć Twej świętej Matki, “dodaj mi teraz łaski, abym Ją godnie chwalił”, wbrew wszystkim wrogom, którzy przecież i Twoimi są wrogami; abym ze świętymi radośnie mógł powiedzieć: “Niech się nie spodziewa miłosierdzia Boga, kto obraża Jego świętą Matkę.”
Spraw, abym żarliwie Cię pokochał, wtedy za przyczyną Twojego miłosierdzia uzyskam łaskę prawdziwego nabożeństwa do Twej świętej Matki i cały świat nim rozpalę. Przyjmij tedy żarliwą modlitwę, jaką zanoszę do Ciebie wraz ze św. Augustynem: “Tyś jest Chrystus, Ojciec mój święty ”“Tu es Christus, Pater meus sanctus...”(Meditationum lib.I, cap.XVI II, no.2) “Tyś jest Chrystus, Ojciec mój święty”-Św. Augustyn -tłumaczenie–Helena Brownsfordowa
“Tyś jest Chrystus, Ojciec mój święty, mój Bóg litościwy, mój Król wielki, mój Pasterz dobry,
Mistrz mój jedyny, Wspomożyciel mój najlepszy, Umiłowany mój przepiękny, mój Chleb Żywy mój Kapłan na wieki, Przewodnik mój do Ojczyzny, ma Światłość prawdziwa, Słodycz moja święta, moja Droga prosta, moja mądrość jasnością lśniąca, Prostota moja nieskalana, mój Pokój niezmącony, cała Straż moja, Dziedzictwo mi drogie, moje Zbawienie wieczne...
Chryste Jezu, mój Najmilszy Panie, czemuż kochałem i pragnąłem w całym swym życiu czegokolwiek prócz Ciebie, Boga mego?Gdzież byłem, kiedym myślą i sercem nie był z Tobą?
Odtąd będzie inaczej. Wy, pragnienia moje wszystkie, rozpalcie się i ulećcie do Pana Jezusa; biegnijcie, już dość zwłoki; śpiesznie zmierzajcie do celu waszego; szukajcie tego, którego szukacie. Jezu, niech wyklęty będzie, kto Ciebie nie kocha; niech przepełniony będzie goryczą, kto Ciebie nie miłuje...
O słodki Jezu, niech Cię ukocha, niech rozraduje się w Tobie, niech Cię podziwia wszelki rozum, oddany chwale Twojej.
Boże serca mego i cząstko moja, Chryste Jezu, niech umrze w sercu moim własny duch mój, a żyj Ty we mnie; niech się rozpali w łonie moim żywy węgiel miłości Twej; niech się wzmaga i rozpali ogniem potężnym; niechaj się pali nieustannie na ołtarzu serca mego,niechaj się żarzy w całym moim jestestwie i niechaj w głębi duszy mojej płonie. Obym w dniu skonania swego stanął doskonały przed obliczem Twoim... Amen.”
Dziś , Panie Jezu trudne są dla mnie słowa św. Ludwika, bo nie wiem , w której grupie ludzi mam się odnaleźć...
Poznałam Ciebie bowiem i właśnie dlatego, by nie popełnić bałwochwalstwa i nie przebóstwić Maryi, Twej Matki nie miałam do Niej takiego nabożeństwa , jak do Ciebie...Czy słusznie zatem...? I to pytanie mnie dziś nurtowało...
Kimże Ona jest...? - pytali się Twoi Aniołowie i ja sobie to pytanie zadawałam Twoje słowo rozważając . I choć Alma Mater Ją nazwano, powoli ją odkrywałam. Od pięciu już lat chyba, Boże mój mi na Nią wskazywałeś, a ja jak ta ciemnota nie wiedziałam , w jaki sposób mam ja poznać, taką, jaką Ty chcesz bym Ją poznała. Pięknym tańcem z Twoją Mamą się uradowałam i nic więcej. Nie żałuję jednak tego okresu, wiem , że dajesz mi wszystko we właściwym czasie , a teraz to nawet powiem , że w najwłaściwszym momencie ze swoją Mateńką przyszedłeś do mnie...
Ona nie jest Tobą ale w Tobie jest, a Ty w Niej, Ty jesteś , bo była Ona. Prosta Dziewczyna i Bóg – Człowiek zjednoczeni z sobą . Wystarczyło mi jedno zdanie św. Ludwika , by to zjednoczenie poznać, ale potrzebowałam tego nabożeństwa , by to poczuć całym sercem. A Ty dobrze wiesz, Panie że i Ciebie choć mój rozum pojmował, musiałam sercem Cię ogarnąć. To tak, jak w moim zawodzie księgowej....z teorii nic nie będzie, z praktyki też niekoniecznie , jak się buchalterii nie pokocha, a nawet i to potrafisz Ty sam zmienić, bo choć tę księgowość kochałam to dałeś mi nowe zajęcie, gdzie więcej serca swego odnalazłam...
Dziś jednak czuję, że choć dałeś mi żagle ze sterem , dałeś mi wicher , za którym szłam, ale o wiosłach zapomniałam, a te wiosła są w Twej Matce ...Wiosła wymagają trudu znów, ale przynajmniej jest nadzieja , że nie zginę w drodze do Ciebie...
Dziękuję Ci, Panie za to czynisz we mnie...
Bądź uwielbiony w tym wszystkim, co mi dałeś i co przygotowujesz dla mnie teraz!
Wczoraj wieczorem pojechałam na Mszę Św. z adoracją i nauką.... Jako, że wczoraj byłam zupełnie skołowana to prawie biegłam do tego kościółka. Jaka bitwa była w mojej głowie ech... ale jak tylko zobaczyłam ks. Andrzeja pomyślałam: ,, jest super...,,
Ks. Andrzej mówił o owieczkach bo czuł , że właśnie o tym powinien dzisiaj wygłosić naukę.Powiedział wszystko co chciałam usłyszeć. Było pięknie... jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Słysząc, że Pan ,,sam,, osobiście wybiera swoje owieczki... osobiście każdego z was tutaj... i osobiście ,,sam,, przychodzi do każdego z was... poczułam ulgę. Wszystkie problemy, wątpliwości nagle gdzieś zniknęły, po prostu się rozpłynęły. Poczułam się jakby Pan zajrzał w najciemniejsze zakamarki mego serca a ja nie mogłam i nie chciałam już niczego ukrywać.
,, Ja sam..., ciągle mi to dzwoni w uszach....
Tyle czasu na to czekałam, by móc to poczuć...
Dziękuje Ci mój Królu za tą łaskę, że mogłam poczuć jak pochylasz się nade mną... że mogłam poczuć iż ,,SAM,, osobiście pochylasz się nad swoją biedną owieczką...
Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Część II, 1
Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, musi być ostatecznym celem wszystkich naszych nabożeństw; inaczej byłoby ono błędne i złudne.
Jezus Chrystus jest Alfa i Omega, początek i koniec wszystkiego. Pracujemy tylko, jak mówił Apostoł, by wszelkiego człowieka doskonałym uczynić w Jezusie Chrystusie, gdyż tylko w Nim mieszka wszystka zupełność Bóstwa i wszelka pełność łaski, cnoty i doskonałości; gdyż tylko w
Nim otrzymaliśmy pełnię błogosławieństwa duchowego, gdyż On jest naszym jedynym Mistrzem, który ma nas nauczać, jedynym Panem, od którego zależymy, jedyną Głową, z którą mamy być połączeni, jedynym Wzorem, któremu mamy się upodobnić, naszym jedynym Lekarzem, który ma nas uleczyć, jedynym Pasterzem, który ma nas żywić, jedyną Drogą, która ma nas prowadzić, jedyną Prawdą, której musimy wierzyć, jedynym Życiem, które ma nas ożywiać; jednym słowem, jest dla nas wszystkim we wszystkim.
Albowiem nie dano pod niebem innego imienia, w którym mielibyśmy być zbawieni, Bóg nie położył innego fundamentu dla naszego zbawienia, dla naszej doskonałości i nas zej chwały, niż Jezusa Chrystusa. Wszelki gmach, który by nie spoczywał na tej opoce, stoi na lotnym piasku i wcześniej lub później runie niechybnie.
Wszelki wierny, który nie trwa w Nim jak latorośl z winnym szczepem, odpadnie, uschnie i wart będzie, by go w ogień wrzucono. Poza Nim wszystko jest bezdrożem, kłamstwem, nieprawością, śmiercią i potępieniem.
Jeśli natomiast jesteśmy w Jezusie Chrystusie i Jezus Chrystus w nas, nie potrzebujemy obawiać się potępienia. Ani Aniołowie w Niebie, ani ludzie na ziemi, ani szatani w piekle, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie może nam szkodzić, bo nie może nas odłączyć od 35miłości Bożej, która jest w Jezusie Chrystusie. Przez Niego, z Nim i w Nim możemy wszystko: możemy oddać Bogu
Ojcu w jedności Ducha Św. wszelką cześć i chwałę, (Kanon Mszy Św. ), możemy stać się doskonałymi, a dla bliźniego naszego dobrą wonnością Chrystusową na żywot wieczny. (Por. 2 Kor 2, 15-16).
Jeśli więc głosimy doskonałe nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy, to tylko w tym celu, by nabożeństwo nasze do Jezusa Chrystusa stało się gruntowniejsze i doskonalsze, oraz by podać łatwy i pewny środek do znalezienia Chrystusa. Gdyby nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy oddalało nas od Jezusa Chrystusa, to trzeba by je odrzucić jako złudzenie szatańskie. Tymczasem rzecz ma się przeciwnie... Nabożeństwo to jest konieczne, ale tylko na to, by Jezusa Chrystusa całkowicie znaleźć, ukochać Go i wiernie Mu służyć.
Zwracam się do Ciebie, mój najmilszy Jezu, by użalić się serdecznie przed Twym Majestatem, że większość chrześcijan, nawet spośród bardzo uczonych, nie rozumie koniecznej łączności, jaka istnieje między Tobą, a Twą świętą Matką. Tyś Panie zawsze z Maryją a Maryja zawsze jest z Tobą i bez Ciebie być nie może; inaczej przestałaby być tym, czym jest. Łaska tak Ją przekształciła w Ciebie, że już nie Ona żyje i nie Ona jest, ale Ty mój Jezu, żyjesz i królujesz w Niej, doskonalej niż we wszystkich Aniołach i błogosławionych. Ach, gdybyśmy znali chwałę i miłość, jaką odbierasz w tej przedziwnej istocie, zaprawdę, inne ku Tobie i ku Niej żywilibyśmy uczucia. Maryja jest tak ściśle z Tobą zjednoczona, że łatwiej byłoby oddzielić światło i ciepło od ognia, a nawet
–powiem śmiało, prędzej można by odłączyć wszystkich Aniołów i świętych od Ciebie, aniżeli Twoją błogosławioną Matkę, gdyż Ona goręcej Cię kocha i doskonalej Cię sławi, aniżeli wszystkie inne stworzenia społem.
Cóż Ci, Panie mój mogę dziś powiedzieć...
Duch Twój mnie formował dotychczas , nie mogę więc i wiem, że Ty też tego nie powiesz, że jestem jak ci uczniowie w drodze do Emaus. Takowym uczniem , choć zapewne mniej zdolnym nie byłam również w stosunku do Twojej Mamy . Może to tak jak w szkole, jak czegoś nie czułam, to mi gorzej się to przyswajało. Zakochałam się w Tobie, Jezu bo dla mnie stałeś się Żywym Mężczyzną , widziałam Te Twoje oczy kochane, gdy ja swój wzrok kierowałam ku górze wzdychając do Ciebie radośnie „Kocham Cię Jezu” , nawet wtedy , gdy w sercu mi było smutno, czy nie mogłam czegoś zrobić ze względu na chorobę. Zakochanie to musiało się przerodzić w coś więcej, bo już wtedy wiedziałam , że pragnę Ciebie i Twego wzroku , tylko wtedy bowiem trwałam w tej wewnętrznej radości...Ale to oznaczało dla mnie dosłownie to , o czym wspomniałam wczoraj ...ból rodzenia i Twoje zatęsknione oczy , które mnie sprowadzały do porządku ...Dziś dziękuję Ci, Panie za to, że mi niezwykle pomagałeś w tym wytrwaniu dla Ciebie, bo choć chciałam tej mojej radości, to dawałeś mi do zrozumienia , że wszystko , co się dzieje we mnie, nie dla mej korzyści ma się dziać, ale na Twoją chwałę...
Przepraszam Cię dziś , że w pewnym momencie zachciało mi się poczuć bezrobotną w Twojej Winnicy, za moje myśli , że jak inni mogą to ja też mogę. Jedyne moje usprawiedliwienie, to takie , że trwałam przy Tobie.
Dziś dziękuję Ci za Twą Matkę, która mi pokazała nad wyraz szczegółowo i dobitnie to moje bezrobocie. Jakbym zapomniała słów modlitwy wypowiadanej do Niej na każdym wspólnotowym spotkaniu - „ (...)Abyśmy tak jak Ty z pokorą nieśli Jezusa innym ludziom (...) Abyśmy tak jak Ty służyli Bogu i ludziom”... Gwiazda Ewangelizacji , o której ja zapomniałam …
Dotyk Boga...wiem, co to znaczy...ale czy jest takie określenie „ dotyk Maryi, dotyk Matki”...? To nabożeństwo pokazało i mi pokazuje wciąż , że tak... Muśnięciem Maryi bowiem mogłabym nazwać czas pierwszych Nowenn Pompejańskich, muśnięcie, które teraz równam z zakochaniem....
Maryja nie przesłoni mi Ciebie , Panie Jezu. Ona Sama nigdy tego nie chciała i nie chce – to akurat wiedziałam zawsze, taką ją czułam , gdy rozważałam słowa Pisma. Maryja nie odciągnie mnie od Ciebie, Jezu ale ufam, że będzie mnie prowadziła ku Tobie. Jest Ona żywym tabernakulum , żywą monstrancją ...być w Jej szkole to dla mnie zaszczyt....
W Tobie Panie jest pełnia Bóstwa, Ty jesteś Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem !
I nie wiem dlaczego dziś w tym kierunku poszłam, bo to nie koniec moich ćwiczeń, ale dziś wyśpiewywałam pieśni na Twoją chwałę i jedną z nich zakończę ten piękny dla mnie dzień :)
Nic nie odłączy mnie, od Miłości Twej,
bo góry mogą ustąpić i zachwiać się pagórki
lecz Twoja miłość Panie wierna jest
W moim poszukiwaniu Boga czy raczej może drogi do Niego znowu jakiś kamień , jakieś zwalone drzewo....Ja wiem, że to jest bardzo potrzebne i dziękuję Ci Panie za to...
Jakieś pól roku temu przynaglana wewnętrznie postanowiłam wyspowiadać się tak naprawdę ze wszystkiego. Bardzo dużo błędów popełniłam i wiele osób zraniłam. Wstydzę się tego okropnie i żałuję... Ale przełamałam się no i w kocu z kartką pełną win znalazłam się w pewnym kościółku na końcu pewnej kolejki .... Prawie się dusiłam ze strachu a kiedy w końcu uklękłam... z płaczem zaczęłam opowiadać dlaczego tu jestem. Pamiętam chłodną i wręcz odstraszającą odpowiedz ..... Ale nieważne ... ważne, że na koniec ów ksiądz po wysłuchaniu mnie kazał mi spalić tą kartkę i zapomnieć o wszystkim . Zrobiłam co kazał : spaliłam , zapomniałam ... aż do teraz.
Znowu dopadły mnie wątpliwości czy ja na pewno wszystko wyznałam??? czy na pewno dobrze to ujęłam????? czy nie mogłam zrobić tego lepiej???? Koszmar jakiś!
Staram się myśleć , że Bóg jest miłosierny i przez usta tego kapłana wyraźnie mi powiedział co mam zrobić ... ale wątpliwości wkradły się w moje serce i rozpakowują już walizki.... Modle się o dobrą spowiedz adwentową i dobrego kapłana ... to mi trochę pomaga.
Żle się czuję , mam mdłości i nie wiem co mi jest. Nie cierpię chodzić do lekarza ale chyba mnie nie ominie... Co mi Panie przygotowałeś????