Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Kochani, bardzo proszę o modlitwę za mnie. Odmawiam obecnie 4 NP. Dziś 14 dzień nowenny w intencji nawrócenia ukochanej osoby (mojego byłego chłopaka). To bardzo ważna dla mnie intencja, ale...zaczyna robić się ciężko. Od kilku dni zmagam się z przygnębieniem, a co najgorsze mam myśli samobójcze i takie, które podpowiadają mi, że powinnam spróbować czarów. Wiem, że są to myśli, które nie pochodzą ode mnie, a już zwłaszcza te drugie. Wiedziałam, że pewnie nie będzie tak łatwo, ale nie ukrywam, że te myśli zaczynają mnie przerażać. Na szczęście póki co nadal modlę się chętnie, a to na jakiś czas poprawia nastrój. Jutro chcę pójść do spowiedzi, wierzę że to pomoże. W każdym razie, proszę wspomnijcie mnie na modlitwie....chcę, muszę dokończyć tę nowennę i powalczyć o niego. Bardzo mi zależy.
Z góry dziękuję! :)
Wcześniej nie miałam odwagi nic napisać o sobie. Ale teraz tego potrzebuję. Wstyd przyznać, ale naprawdę myślałam kiedyś, że jestem wyjątkowa w oczach Boga, że przez to iż uczęszczam na mszę św. co niedzielę i wierzę to dostaję zdrowie i nic złego mnie nie spotyka. Patrzyłam na innych nieszczęścia, współczułam i myślałam "mnie to nie spotyka na pewno z tego powodu, że wierzę". Myślałam tak aż do czasu... gdy minęłam 20sty rok życia i wszystko odwróciło się o 180 stopni. Wiem, że winna jestem ja i mój grzech, często to sobie powtarzam i wtedy czuję się bezsilna...
Zachorowałam na dyskopatię kręgosłupa lędźwiowego, której lekarze przez kilka lat nie potrafili zdiagnozować, każdego dnia żyję z ogromnym bólem, a każdego roku jest coraz gorzej. Nie widzę jasnej przyszłości dla siebie. Do tego choruję na Hashimoto i niedoczynność tarczycy i mam problemy z zajściem w ciążę, oprócz tego ciężki refluks żołądka z okresami remisji. Po drodze spotkały nas z mężem choroba serca mojego Taty, który całe życie ciężko pracował na utrzymanie rodziny, cukrzyca Mamy, alkoholizm teścia, problemy w pracy męża, śmiertelne nowotwory dwóch młodych osób w rodzinie, śmiertelny wypadek i samobójstwo także w rodzinie. Teraz moja dyskopatia środkowego i górnego odcinka kręgosłupa. Jestem po studiach lecz nie mam pracy, chociaż nie wyobrażam sobie z moim kręgosłupem w niej jednego dnia, gdyż na stażach przeżywałam koszmar cierpienia. Mieszkamy z mężem z rodzicami bo nie ma szans na kupno jakiegokolwiek mieszkania. Przez ten ból kręgosłupa nie mam nawet siły zaplanować kolejnego dnia... To wszystko i wiele innych zdarzeń jeszcze po drodze nawarstwiło się i podsuwa mi w głowie jedyny komentarz: "Dlaczego ja, mając 26 lat? Dlaczego aż tyle tego? Jak będzie wyglądała nasza przyszłość w moim stanie?" Ktoś by powiedział "inni mają gorzej" i ja też tak mówię jednocześnie dziękując Chrystusowi za to co mam. Ale to, że inni mają gorzej nie zmieni mojego stanu i problemów, z którymi się borykam. Patrząc na moich rówieśników, którzy realizują plany bez żadnych problemów, czasami robi mi się smutno, chociaż cieszę się ich szczęściem.
W tej chwili jest bardzo ciężko, ale POMIMO WSZYSTKO powierzam siebie, swoje cierpienia i życie Jezusowi, bardzo zbliżyłam się do Niego. Wierzę, że któregoś dnia zabierze ode mnie to, co złe i wyprostuje ścieżkę życia:) Niegdyś nie słyszałam o Nowennie Pompejańskiej, a wczoraj ukończyłam trzecią.
Szczęść Boże i dobrego dnia dla wszystkich i proszę o malutką modlitwę za mnie :)
Witajcie. jestem Magda i niedawno skończyłam odmawiać swoją pierwszą nowennę pompejańską (polega ona na odmawianiu 3 części różańca przez 54 dni).
Odmawiałam tę nowennę w intencji mojego taty, gdyż zbliżała się jego operacja. Bałam się, że coś pójdzie nie tak, szczególnie, że w tym roku straciliśmy jedną bliską część naszego życia.
Pierwsze 3 różańce odmówiłam 12 października. Szczerze mówiąc nie wierzyłam, że mi mi się uda, w szczególności, że różańca nie odmawiałam prawie wcale wcześniej. Na początku rzeczywiście było ciężko, bo nie byłam przyzwyczajona do takiego czegoś. W końcu przyzwyczaiłam się i przez cały ten czas różaniec dawał mi siłę. W między czasie spotkałam kolejny zakręt mego życia- operacja mojego psa. Może pomyślicie, że to głupota, że się tego bałam. Wiecie, jestem taką osobą, która bardzo szybko przywiązuje się do zwierząt. W tym roku straciłam już jednego cudownego psa, nie chciałam przeżywać drugi raz tego smutku. Zaczęłam więc odmawiać nowennę pompejańską a do tego jeszcze czwarty różaniec. Kiedy mój pies przeszedł swoją operację bardzo dobrze, odmawiałam jeszcze przez kilka dni różaniec dziękczynny za zesłaną łaskę. Mój tata swoja operację również przeszedł dobrze i wrócił do domu cały i zdrowy.
W miedzy czasie, jak odmawiałam różaniec, zdarzały się cudowne rzeczy. Mimo że miałam bardzo mało czasu na naukę przez nowennę pompejańską, dostawałam same 6 i 5. Żyło mi się lżej. Czułam opiekę Matki Boskiej i czuję do dziś.
Nowenna Pompejańska to jest cudowna rzecz. Pan Bóg tak bardzo nam pomaga i robi wszystko żeby nam żyło się lepiej i zawsze będzie pomagał, nawet w tych najgorszych chwilach.
Nie bójcie się odmawiać różańca. Wiem, że ludzie zniechęcają się do tego, bo uświadamiają sobie jaki jest długi. Ale czy nie warto poświęcić tych 30 minut na to, aby uzyskać łaskę? Pan Bóg tak wiele robi dla nas. My też możemy zrobić coś dla Niego.
Różaniec daje siłę!
Kilkuletni chłopczyk budzi w niedziele rano całą rodzinę i biegnie do kuchni, żeby robić im śniadanie... po co?... żeby rano wszyscy poszli z nim do kościoła :) Ale od początku ... Jakoś na początku roku modliłam się NP o potrzebne łaski dla moich siostrzeńców, przede wszystkim o tego oto kawalera, o którym wspomniałam na początku. Cierpiał na nawracające gorączki niewiadomego pochodzenia. Chyba nie muszę pisać , że MB załatwiła tą sprawę ale dostaliśmy też jeszcze bonus. Filip bo tak ma na imię wyzdrowiał ale też zaczął bardzo chętnie się modlić i chodzić na mszę św. Co nie znaczy , że wcześniej tego nie robił ale teraz jest jego zaangażowanie i serce. Wyobraźcie sobie tego małego szkraba jak siedzi w kościele i patrzy się cały czas w oczy kapłana... Przez cały październik codziennie odmawiał różaniec i pilnował by nikt o tym nie zapomniał . Płakałam jak dziecko jak tylko się dowiedziałam , że codziennie modli się w mojej intencji. Wzruszyłam się bo nikt go o to nie prosił, a on o nic innego nie chciał się modlić. A kiedy siostra opowiadała jak w niedzielę po mszy św. zamknął się w pokoju i zaczął się modlić, na pytanie co robisz? odp. modlę się bo boli mnie kolano :) rozbroił mnie tym i tyle... Nigdy nie poddawajcie się i nie wątpcie na niektóre rozwiązania owszem trzeba poczekać ale warto.