Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Kochani, dzisiaj o 13:15 mam swój trzeci egzamin praktyczny na prawo jazdy. Bardzo się stresuję i jestem już bez sił. Boję się że znów nie zdam, a kosztuje mnie to naprawdę bardzo dużo zdrowia. Błagam Was o modlitwę, o siłę dla mnie, o to bym dzisiaj do domu wróciła z wynikiem pozytywnym z egzaminu, żeby dziś wreszcie się udało. Proszę Was z całego serca o otulenie mnie modlitwą. Będę bardzo wdzięczna i niech Pan Bóg Wam Błogosławi.
Kilka dni temu skorzystałam z jednej z technik rozeznawania Woli Bożej. Moim pytaniem było czy mój ukochany wróci do mnie, otworzyłam Biblię otrzymując "Ja sam zgromadzę resztę moich owiec ze wszystkich krajów po których je rozproszyłem i sprowadzę je znów na ich pastwiska i przywrócę im płodność i znów się rozmnożą." ja interpretuję to jako "tak" ale nie wiem czy trafnie.
Niedawno pisaliście że cierpienie jest potrzebne, ze przybliży mnie do Boga a ja nadal czuję sie sama...codziennie wypijam minmum 3 lampki wina wieczorem. Sama. O Krzyśku staram się nie myśleć, był wczoraj po resztę rzeczy ale było mi to obojętne. Poznałam kogoś. Faceta, który jest egoistą, narzyzem i bawi się kobietami, ale ja chcę żeby bawił się mną, potrzebuję czułości choćby na chwilę. Nawet od człowieka, który jest zimnym draniem, powoli sama się taka staje. Kiedyś pocałunek był utożsamiany z miłością i było to jedyne dobre uczucie we mnie. Teraz wiem że ja i Krzysiek to już przeszłość, że za dużo sie stało, że nie potrafiłabym zaufać. Miłośś to łzy cierpienie i nieprzespane noce 5 nowenn w intencji tego zwiazku, który się rozpadł. Oddaję się chwilowym przyjemnościom żeby rozpamiętać to sama przy winie wieczorem. Nigdy nie czułam się tak sama....Ponoć Bóg zna naszą duszę nie da nam więcej niż damy radę dzwignąć. Więc sami widzicie jak cierpienie nas zbliża
Czuję, że muszę się tym z Wami podzielić :) Sierpień był przełomowy jeśli chodzi o moje zaufanie Bogu i wiarę w to, że wszystko jest możliwe. Nie mam tu na myśli żadnych zewnętrznych okoliczności, bo między mną a osobą, którą kocham wciąż nic się nie zmieniło...Za to we mnie zmieniło się dużo. I chyba jak nigdy wcześniej, mocno wierzę w to, że Bóg naprawdę chce naszego szczęścia i spełnia marzenia, które od niego pochodzą. Mam nadzieję, a właściwie to wierzę, że moje właśnie takie jest...W sierpniu trafiłam na wiele budujących świadectw, kazań itp. Właściwie tak na dobre wszystko zaczęło się od Ewangelii o wierze kobiety kananejskiej (20 sierpnia). To był przełom, chyba fundament mojej mocnej (a na pewno mocniejszej) wiary. Od tamtego dnia właściwie codziennie dostaję nowe "cegiełki"....także "budowa" trwa i naprawdę wierzę, że wszystko skończy się dobrze. Mam nadzieję, że tego spokoju w sercu już nic mi nie zabierze. Za dwa dni kończę nowennę o nawrócenie ukochanego (dziękuje za modlitewne wsparcie w najtrudniejszych momentach!) a jak widać ja też sporo otrzymałam :) Dla wszystkich w gorszej kondycji gorąco polecam: https://www.youtube.com/watch?v=VND1hDgWUN8&t=242s
Trwajcie mocni w wierze! <3
Dziś jest fatalnie...opadłam z sił do tego stopnia że kusi mnie by iść do wróżki. Nie rozumiem czemu spotkało mnie coś takiego. Byłam szczęśliwa, planowałam rodzinę, miałam cel i sens. Teraz każdy dzień wygląda tak samo, praca i powrót do pustego mieszkania. Napisałam list do św. Józefa o dobrego męża , który pozwoli mi zapomnieć o Krzyśku i z którym założę rodzinę. Odmawiam nowenne, koronki, Nic ani z Krzyśkiem ani z nikim. Pragnę rodziny i dziecka, szczególnie dziecka bardziej niż niejedna mężatka. Kobiety płaczą gdy się dowiadują że są w ciąży usuwają marudzą ile dziecko kosztuje...a ja pragnę tego najbardziej na świecie. Co noc zasypiam wyobrażając jak tule dziecko, urodziłabym nawet chore. No ale Bóg wybrał dla mnie samotność. lekarz dał mi czas ''urodzi pani do 30 albo wcale'' ja mam 25 lat a Krzysiek, który miałbyć mężem ojcem odszedł. Innych kandydatów brak..Inni źli ludzie mają rodziny, dzieci a ja , która nikomu nic nie zrobiłam? Mam przeżyć życie sama i umrzeć nie pozostawiając po sobie nic..Istnieje in vitro no ale dziecko musi mieć ojca, ja wychowałam sie bez ojca i swojemu dziecku nigdy tego nie zafunduje. Zresztą gdybym skorzystała z in vitro moje dziecko nie miałoby zycia...