Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Na temat trudności, które towarzyszą tej modlitwie można by pisać bez końca - kto odmawiał ten wie. Raz są większe, raz mniejsze, czasem wręcz monstrualne a czasem ciężko je zauważyć, ale np modlitwa wydaje się bezcelowa i mało owocna, i zamiast różnych nieprzyjemnych doświadczeń towarzyszą nam w jej trakcie uczucia zniechęcenia czy wręcz beznadziei.
W trakcie odmawiania swoich spostrzegłam pewien wzór - oczywiście są to wyłącznie moje osobiste doświadczenia i przeżycia, więc nie patrzcie na nie jako na jakiś wzór, bo nim nie są, i nie traktujcie ich w sposób, który streścić można w słowach "skoro ja tak nie mam moja modlitwa musi być źle odmawiana, albo coś robię źle".
U każdego to wygląda zupełnie inaczej.
Kiedy trafiam na ważną intencję bardzo ciężko jest przez pierwszych 9-10 dni, później jest jak gdyby przerwa i trochę spokoju, jeśli nie liczyć wrażenia niesienia bardzo ciężkiego plecaka. Później koło rozpoczęcia części Dziękczynnej zaczynają się prawdziwe próby.
Obecnie mam za sobą odrzucenie przez wszystkich, na których mi zależało, i w których zwykłam w życiu mieć oparcie, nie rzadko również posądzenie o rzeczy nieprawdziwe, które bardzo zranił, a przed którymi w żaden sposób nie jestem w stanie się bronić; jeden bolesny zabieg, którego bałam się od lat; wiele innych przykrości ze strony osób po których najmniej się tego spodziewałam, i wreszcie zerwanie relacji z osobą w której intencji nowennę odmawiam.
Nie jest to sprawa łatwa, ale też spodziewałam się tego. Zwłaszcza to ostatnie przeze mnie wymienione to swoiste "mieszane błogosławieństwo". Wierzę i ufam, że tak niespodziewany obrót spraw był mi potrzebny - Pan Jezus prowadzi mnie dość specyficzną droga, która jak wierzę ma prowadzić do wewnętrznej wolności, która przecież jest czymś fundamentalnym w życiu Chrześcijańskim, tak więc prowadzi mnie drogą odrywania od ludzi którzy już swoją rolę odegrali w moim życiu.
Dzięki pewnemu wydarzeniu z przed kilku dni dotarło do mnie jak nazywa się pewna moja cecha, nad którą muszę szczególnie pracować, ta informacja została mi podana w bardzo bolesny sposób, ale pozostaje mi przyjąć, że tak miało być, i jestem bardzo wdzięczna, że ktoś w końcu ją nazwał. Jaką konkretną pracę podejmę nad nią - myślę, że wyjdzie to drodze Różańcowej, jako że Pan Jezus jest najlepszym specjalistą od wszystkiego, wierzę że tylko tam znajdę odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Tym czasem zdaję się na Opatrzność Bożą i robię swoje. Nowennę kończę 21 września, licząc się z dużym prawdopodobieństwem wystąpienia innych jeszcze "atrakcji", chociaż obecnie już mocniej dostać po głowie nie mogę... Ale ukończę ją - choćbym miała iść po trupach :))
Zły wie jak atakować. Zna nasze czułe punkty i w nie uderza. Mnie dzisiaj - bez przerwy "bombarduje" . Ale nie jesteśmy sami na polu walki. Mamy sakramenty, słowo Boże, Ducha świętego, modlitwę, wspólnotę. Szczęśliwy ten, kto w jakiejś jest i w jakiś sposób formuje swoje życie duchowe. Plus Maryja. Różaniec. Dar szkaplerza świętego. To jest nasza broń!. Broń nie do odparcia, Niezwykle skuteczna, jeśli tylko ta nasza duchowa zbroja - jest kompletna (t,j.występuje każdy element w naszej codzienności). Też się podzielę czymś ważnym co było owocem modlitwy dzisiejszej słowem bożym i rachunku sumienia. Po pierwsze bylibyśmy o wiele mocniejsi i odporni na ataki złego, gdybyśmy więcej częściej gorliwiej przyzywali Ducha Świętego. Przecież to On pomaga nam w rozeznawaniu woli Bożej i podejmowaniu decyzji " wybieram dobro", czyli nie moja, Panie ale Twoja wola niech się stanie. Maryjne fiat. Po drugie: posłuszeństwo, miłosierdzie a grzech. Zawsze będziemy upadać i ponosić porażki, niestety. Jednak posłuszeństwo Bogu, poddanie się Tylko Jego Woli, uchroni nas przed cięższymi pokusami, upadkami, grzechami.Ja np. jestem dziś kuszona non stop i dręczona (fizycznie, choroba), i Bóg dał mi poznać ten czuły punkt, który trzeba obronić, umocnić. Za co Chwała Panu+
Dziś stało się coś czego się totalnie nie spodziewałam. ze smutkiem, żalem, niepewnością, sercem wzburzonym niczym łódź na pełnym morzu miotana falami, poszłam do kościoła. Uniżyłam się przed Panem w sakramencie pokuty i pojednania. Powiedziałam co boli mnie i martwi, odkryłam swoje serce i Bóg nie tylko przebaczył, przywrócił pokój i radość, ale udzielił łaski duchowego kierownictwa. Radości mojej opisać się nie da. Bóg jednak zażądał ode mnie pewnej ofiary, trudu. Odpowiedziałam na jego prośbę pozytywnie, w sercu wypowiedziałam swoje FIAT i niestety kilka znajomości uciełam nieodwołalnie. (Zainteresowani wiedzą o kim mowa.). Zrobiłam to nie dlatego ze tych ludzi nie lubię, nie są dla mnie cenni i ważni. Zrobiłam to by się przypodobać Bogu. Bo gdy jesteśmy Posłuszni woli Bożej, nie tylko okazujemy Mu naszą miłość wierność i zaufanie, ale obdarowywani jesteśmy wieloma łaskami!!!! Boże, dziękuje ci za to. !!! :) Wszystkim z całego serca BŁOGOSŁAWIĘ +