nie wiem, po prostu co robić, nie wiem co mi oferują, wolałbym zostać przy wierze katolickiej, i takiej zostanie, tylko tu nie jest problem wybrania religii tylko problem miedzy wiarą a nie wiarą wątpię w tą duchowość :( wczoraj pisałem z koleżanką i jej mama w wieku 43 lat zachorowała na nowotwór, bardzo jej mama cierpi ponieważ morfina nie pomaga i bardzo cierpi, podobno prosi już o śmierć bo nie ma sił żyć, to dopiero jest tragedia a nie adasia wzrok, tylko nie mogę pojąć jednego jak dobry Bóg pozwala na takie cierpienie, dlaczego w starym testamencie zabijał dzieci, czy tym pokazuję swoją miłość? trudno w to uwierzyć, jestem chyba jak sługa Tomasz, póki palca nie włożę, to nie uwierzę...ciężki temat, w dodatku też dowiedziałem się że kolegi przyjaciel umarł, przedwczoraj jeszcze z nim rozmawiał, śmiali się był u niego w domu a na następny dzień dowiedział się że miał wylew, nie narzekał na zdrowie, nic go nie bolało :( spowiadałem się już dwukrotnie z całego życia , przyjąłem eucharystię i nie poczułem niczego , żadnego utwierdzenia w fakcie, ciepła...nic. dlaczego? czyżby moja spowiedz była nie szczera? wątpię. boję się bardzo śmierci :( pewnie po niej nic nie ma...czuję pustkę... przepraszam za moje narzekanie, ale tak własnie wyglada moj dzien, caly dzien na uzalaniu, nie wiem czy to wina choroby...