Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie zamierzam nikogo tu obrażać ani podważać niczyjej wiary. Sam z resztą jestem katolikiem. Może bardzo zagubionym, ale jednak katolikiem. Muszę to napisać, ponieważ na dalszą część tego posta zapewne wiele osób zareaguje oburzeniem. ... więcej
Dziś mam trzeci dzień części dziękczynnej w swojej pierwszej Nowennie Pompejańskiej w życiu o przemianę serca mojego ukochanego i powrót do mnie. Nasz kontakt się nie poprawia... Choć w wczoraj zamiast rzucenie krótkiego "cześć" przez niego on zaczął; co prawda krótką, rozmowę. Ku mojemu zdziwieniu.. Bo zawsze tylko powiedział jakby to był jego obowiązek szybkie "cześć" i szedł w swoją stronę. Wczoraj zaś zadał kilka pytań, ciągnąc rozmowę. Może to nic nie znaczy... A może jednak? Mam w sobie takie przeczucie, że jeszcze trochę i coś zacznie się dziać... Może to moja podświadomość, może nie, ale jestem bardzo dobrej myśli w tej sytuacji... Kluczem moich dobrych myśli jest zdanie, które powtarzam sobie na okrągło... "Przecież dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych"!!! :)
Witajcie, to znowu ja, Magda :)
Chcę Wam powiedzieć o kolejnej cudownej pomocy udzielonej mi przez różaniec. Mojego tatę ostatnio pobolewała wątroba. Kiedy ból stał się rutyną, postanowił iść od lekarza. Ten nie wiedział co mu jest, więc skierował na serię badań. W tym badania onkologiczne... Mój strasz był wtedy okropny. Zadawałam sobie wtedy pytania: "Co będzie, jeśli to rak? Nie mogę stracić mojego taty." Wzięłam więc do ręki różaniec - jedyne co mogłam zrobić w tej strasznej sytuacji. Ok. dwa/jeden tydzień przed badaniem zaczęłam się modlić. Dzień w dzień odmawiałam jeden różaniec z prośbą o łaskę zdrowia. Potem przyszedł ten dzień... dzień diagnozy. Czekanie aż tata wyjdzie z gabinetu lekarza wydawało się być wiecznością. Kiedy wyszedł myślałam, że zwariuję, przez kilkanaście sekund się nie odzywał, po czym najspokojniejszym, smutnym głosem powiedział: "No co? Niepotrzebnie jeżdziliśmy do lekarza, wszystko dobrze." Po czym się roześmiał. Nawet nie wiecie, jak wielka była moja ulga :D wczoraj skończyłam odmawiać serię dziękczynnych różańców za cudowną łaskę.
Tak bardzo się ciszę i dziękuję Bogu! :D
Pozdrawiam Was Kochani!
Wiecie co Wam powiem? Mam super Kumpla. Mówię Wam, On to dopiero jest Gość. Zawsze mnie wysłucha, podsunie dobry pomysł. Pocieszy w trudnych chwilach. Mówię poważnie, jest przekochany! Jest zawsze obok gdy się cieszę, a także gdy jest mi źle. A wiecie co jest najlepsze? On może być również Waszym Kumplem! Powiedział mi, że Was kocha! Wystarczy zaufać :) Uwielbiajmy Go razem!
Kochani, w podziękowaniu za wszelakie wsparcie modlitewne pragnę odmówić całą część Różańca w Waszych intencjach. Mamy czwartek, a więc będą to Tajemnice Światła. Zachęcam do składania intencji do godziny 23:00 w dniu dzisiejszym :) Oczywiście, jeśli ktoś ma takie życzenie, zapraszam do wspólnej modlitwy. Niestety dopiero o 23:00, ponieważ wcześniej jestem w pracy.
PS. Modlitwy do pakietu moich ulubionych świętych patronów również w Waszych intencjach! Św.Rita, Św.Juda Tadeusz, Św.Michał Archanioł, Św.Charbel, Św.Peregryn i jeszcze kilku innych :)
Kochani tak się zastanawiam, czy Wy też "słyszycie" jakby nie swoje myśli? Przytoczę Wam 3 przykłady.
1. Jakiś czas temu miałam koszmar. Śnił mi się szatan. Obudziłam się zlana potem. Instynktownie zaczęłam odmawiać "Ojcze nasz..." Ale tym razem tak dobrze znana mi modlitwa zupełnie mi nie wychodziłam zapominałam słów. Za każdym razem gdy zapomniałam co dalej z uporem maniaka zaczynałam od początku. Im bardziej walczyłam aby odmówić tą modlitwę tym gorzej się czułam. Czułam ucisk w klatce piersiowej, niepokój. Poruszać się mogłam. I wreszcie udało mi się odmówić całą modlitwę,. Wtedy usłyszałam cichutki, bardzo przyjemny i ciepły głos, który powiedział :"nie odchodź ode mnie". W pierwszej chwili pomyślałam, że mówi do mnie Bóg, bo ten głos był niesamowity. Tylko, że w dalszym ciągu czułam niepokój i ucisk. Wtedy pomyślałam, że to szatan próbuje mnie przechytrzyć, bo przecież jak ja mogę odchodzić walcząc z szatanem. Kiedy powiedziałam "W imię Jezusa, szatanie rozkazuję Ci odejść i nie wracać" wszystko ustało,
2.W tym roku miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu na Stadionie Narodowym z o. Johnem Boshabora. Między innymi była tam modlitwa o uzdrowienie kobiet bezpłodnych. Miały poczuć ciepło w podbrzuszu. Ja nie czułam nic ( też mam problem z zajściem w ciążę). Kilka dni później podczas wieczornej modlitwy powiedziałam Bogu, że jest mi smutno, że ja nie dostąpiłam tego uzdrowienia ale wiem, że skoro tak się stało to nie jest to czas dla mnie i że szanuje Jego wolę. Wtedy usłyszałam bardzo ciepłe i humorystyczne zdanie; " Będziesz żoną to porozmawiamy". Odrazu zrobiło mi się wesoło i lekko na duszy. Teraz wiem, że będę miała dziecko. Wierze w to.
3.Od jakiegoś czasu chodzi za mną pomysł aby założyć szkaplerz karmelitański. Co jakiś czas nasuwają mi się te myśli. Czy to znak, że powinnam to uczynić? Że Bóg tego chce?
Proszę napiszcie co o tym myślicie.