Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Nie mam problemu z odmówieniem nowenny. Ani nowenny, ani wielu innych modlitw. Za siebie, za innych, z prośbą o zaufanie, o ukojenie. Nie mam z tym problemu o tyle, że robię to regularnie.
Mam problem, bo modlitwa, codzienna msza święta etc. - nie przynosi ukojenia. Wrócił ten sam ból, co miesiąc temu. Nie wierzę już ani w słuszność mojej intencji, ani tym bardziej w to, że zostanie wysłuchana. Niewiele próśb o powroty zostało wysłuchanych. Wiem, że Bóg zsyła inne łaski. Ale nie potrafię przyjąć tej świadomości, że będe mogła się nimi cieszyć. Nie wiem już co robić, żeby uzdrowić swój umysł. Uwolnić się od tego bólu, smutku. Rzucanie się w wir kolejnych modlitw nic nie daje, a uczyć się czy nawet odpoczywac przy książce/filmie nie jestem w stanie kompletnie. Co robić dalej?
7 maja skończyłam nowennę w intencji powrotu ukochanej osoby do mnie. Nasze relacje jak na razie wcale się nie poprawiają, kontaktu nadal tyle co praktycznie nic... Widuję go codziennie, a widok, że otacza się innymi kobietami i jest szczęśliwy, a mnie traktuje prawie jak nieznajomą rozrywa mi serce. Z każdym dniem coraz bardziej brakuje mi siły i wiary na to, że on wróci. Uwierzcie mi, że on był wspaniałym mężczyzną dla mnie, a jego miłość stanowczo prawdziwa. Obawiam się, że w nasze rozstanie miały wpływ osoby trzecie,a mój ukochany żyje pod ich presją... Zaczęła się również zmiana towarzystwa u niego. Boli mnie to jak widzę, że to już nie ten sam chłopak, który był przy mnie. Teraz stał się taki obcy... Dlatego proszę o modlitwę o poprawę naszych relacji, by cokolwiek ruszyło się w jego sercu do mnie, a przede wszystkim błagam o modlitwę o siłę dla mnie, bo dziś mam wielkie zwątpienie w sobie i brak perspektywy, że cokolwiek się naprawi..
Wczoraj byłam u spowiedzi... Wszystko ze mnę spłynęło, czułam się lekko - niestety tylko przez kilka godzin. Wieczorem nachodziły mnie okropnie złe myśli. Ciągle typu "twoja nowenna nie ma sensu", "twój ukochany nie wróci", "on już nigdy nie wróci", "nie módl się". Wiem doskonale, że to działanie złego, jednak mimo wszystko bolą mnie takie myśli... Staram się je bardzo od siebie odrzucać. Kontakt z moim ukochanym nadal taki, że... aż wcale. Nie odzywamy się do siebie wcale. Przelotnie czasem "cześć". Nic poza tym. Aż ciężko uwierzyć, że wcześniej łączyło nas wszystko, a teraz jesteśmy tacy nieznajomi dla siebie... Dlatego proszę o modlitwę... Wręcz błagam o jakąkolwiek pomoc. Czuję się chwilami bardzo bezradna i to mnie przytłacza. Pragnę jego powrotu i aby Bóg otworzył serce mojego ukochanego na mnie...
Proszę o modlitwę za przemianę serca mojego ukochanego, aby w jego sercu nie było żadnych ograniczeń, które nie pozwalają nam być razem, abyśmy do siebie wrócili... Bardzo proszę.