Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Program peregrynacji jest chyba taki sam dla wszystkich parafii: przywitanie figury z procesją, uroczysta Msza święta z nauką ojca michality o św. Michale Archaniele, nabożeństwo o uzdrowienie u uwolnienie z indywidualnym błogosławieństwem, czuwania przed figurą, a na końcu jej pożegnanie.
Figurę św. Michała do jego poznańskiej parafii przywiózł ks. Piotr Prusakiewicz. Tutaj wątek osobisty: z księdzem Piotrem poznałem się, kiedy zaczął on (po ks. Polaku) pracować nad "Któż jak Bóg". Niemały jego wysiłek sprawił, że wspólnotowa gazetka przekształciła się we wspaniałe czasopismo, nie mające sobie równych w Polsce i za granicą w dziedzinie angelologii. Powstała tez wersja anglojęzyczna, a sam ks. Piotr bardzo często głosi rekolekcje po angielsku na całym świecie. I to właśnie ks. Piotr zabrał mnie ok. 8 lat temu na Górę Gargano, na święto Michała Archanioła 29 września, połączone z uroczystą procesją. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie i zawsze pragnąłem wrócić w tamto miejsce. Nie było jednak takiej możliwości, za to sam św. Michał Archanioł nadleciał z Gargano do pobliskiego kościoła. Jak mógłbym przegapić taką okazję? ;-)
Uroczystość była przepiękna, natchniona, wcale nie czuło się upływającego czasu. Msza św. z procesją, nabożeństwem i błogosławieństwem trwały ok. 3 godzin. Ale jakie to przeżycie! Jak głęboka wiara i miłość do aniołów wypływały z wiernych, którzy szczelnie wypełnili kościół. – Nie będę o tym pisał, kto może, niech przekona się sam! Peregrynacja odbywa się wzdłuż i wszerz Polski, wiec możliwości włączenia się jest naprawdę wiele.
Na koniec – kilka zdjęć. Co prawda zrobione telefonem, ale coś tam widać ;-)
Nawiedzenie Figury Św. Michala Archanioła z Groty Objawień na Gargano - zdjęcia
Nie mam problemu z odmówieniem nowenny. Ani nowenny, ani wielu innych modlitw. Za siebie, za innych, z prośbą o zaufanie, o ukojenie. Nie mam z tym problemu o tyle, że robię to regularnie.
Mam problem, bo modlitwa, codzienna msza święta etc. - nie przynosi ukojenia. Wrócił ten sam ból, co miesiąc temu. Nie wierzę już ani w słuszność mojej intencji, ani tym bardziej w to, że zostanie wysłuchana. Niewiele próśb o powroty zostało wysłuchanych. Wiem, że Bóg zsyła inne łaski. Ale nie potrafię przyjąć tej świadomości, że będe mogła się nimi cieszyć. Nie wiem już co robić, żeby uzdrowić swój umysł. Uwolnić się od tego bólu, smutku. Rzucanie się w wir kolejnych modlitw nic nie daje, a uczyć się czy nawet odpoczywac przy książce/filmie nie jestem w stanie kompletnie. Co robić dalej?
Witam wszystkich. Jestem tutaj nowa dopiero dołączyłam. Piszę ponieważ mam pytanie a nie wiem do kogo się z nim zwrócić. Zacznę od początku: 4 stycznia zaczęłam pierwszą Nowennę 3 częściami wiem że była ona odmówiona nie tak jak trzeba bez rozważań bez skupienia czasem w pośpiechu zakończyłam ją 26 lutego. Modliłam się w intencji pojedania mnie i mojego chłopaka który z dnia na dzień zostawił mnie 13 grudnia to było i nadal jest dla mnie bardzo ciężkie przeżycie ponieważ podjął taką decyzję w ciągu goodziny gdzie wcześniej było między nami dobrze. Sądze że to koledzy mieli na niego wpływ. tak więc modliłam się o to aby wrócił do mnie bo bardzo go kocham i bardzo mi go brakuje. Byliśmy razem 2 lata i 9 miesięcy. Jak narazie moja nowenna nie została wysłuchana w tej konkretnej intencji. Po zakończeniu pierwszej Nowenny miałam zrobić sobie przerwe ale ciężko mi było bez tej modlitwy nie mogłam wgl zasnąć brakowało mi czegoś. Tak więc 2 marca zaczęłam drugą Nowennę tym razem 4 częściami z rozważaniami w tej samej intencji. Podczas odmawiania Nowenny ciągle powracają do mnie wspomnienia jak byłam z ni szczęśliwa i mimo iż chcę skupiać się na modlitwie to nie potrafie bo cały czas powracają te wspomnienia. I od czasu odmawiania Nowenny mam takie poczucie że będziemy razem że się pogodzimy. Czy to może Maryja dawać mi takie znaki abym nie traciła nadziei bo ona mnie wysłucha? Czy to ja tak bardzo chcę jego powrotu i dlatego tak się dzieję? proszę o pomoc.
Aj. Dzieje się. Trafiłam do szpitala z najcięższym rzutem w życiu (a choruję 15 lat, więc rzutow=zaostrzeń stanu miałam miliony).
Stałam się "pacjentem leżącym". Porzuciłam ósmą NP w połowie, bo szpital modlitwie jakoś nie sprzyja....
Jestem już w domu, ale cały czas leżę. Wliczając szpitalny tydzień, leżę trzeci tydzień. I czytam "Dzienniczek s. Faustyny.