Loading...

Blog anna90

Druga Nowenna jest dla mnie z jednej strony łatwiejsza, a z drugiej strony trudniejsza. Nie ma już tego zabiegania i zmęczenia zwiazanego z prozaicznym zyciem, dzieckiem i remontem, ale pojawiła się niechęć do odmawiania Nowenny.

Po ludzku mi się nie chce, do tego na samym początku doszło spore przeziębienie z gorączką i miałam ochotę się poddać, ale leżąc i próbując zasnąć ta nowenna jakoś sama napływała mi do głowy. Wczoraj było podobnie, został mi do zmówienia jeden dziesiątek różańca, zaczęłam go odmawiać w łóżku przed snem, bo wcześniej coś mi przeszkodziło i nie miałam jak dokonczyć nowenny. Wydaje mi się że zasnęłam w trakcie, a jednocześnie pamiętam, ze odmawiałam Pod Twoją Obronę i  modlitwę z częsci błagalnej ( znam ją na pamięć). To było takie uczucie jakbym spała i jakby nagle z tego snu wyrwała mnie myśl, że muszę dokończyć. Choć nie otworzyłam oczu, to jednak pamiętam jak ze zmęczeniem dokończyłam modlitwę. Takie dziwne mam wrażenie, że mimo tego mojego zniechęcenia, Maryja czuwa i nie pozwala mi upaść.

Trudniej jest się modlić we własnej intencji, zdecydowanie łatwiej modli sie za kogoś, o siebie tak walczyć nie potrafię. Może dlatego ja zaczynam, a Ona pilnuje abym skończyła.

 

Pierwsza intencja nadal czeka na swoją realizację, może po świętach dokona się jakaś przemiana? A może nie, będę cierpliwa. Nie pozostało mi nic innego.

Zakończyłam swoją pierwszą nowennę. Sama nie wiem co mnie bardziej cieszy, świadomość, że kiedyś ta moja intencja się spełni, czy może sam fakt, że się udało.

 

Zwolniliśmy trochę tempo i jakoś lżej jest, nie ma tej gonitwy. Nie muszę odmawiać nowenny z językiem na brodzie między jednym majdnięciem pędzlem, a drugim. Teoretycznie nie musiałam tego robić w takiej formie, ale żal mi było każdej spokojnej minuty, którą mogłam wykorzystać. Tym bardziej, że wieczorami nie miałam na nic siły i zasypiałam gdy tylko usiadłam.

Dziś wizyta u lekarza, moje bóle nadal mi dokuczają, choć juz nie tak dotkliwie. Kciuk boli jakby o wiele bardziej, nawet spuchł delikatnie mimo okładów i różnorakich maści. Biodro... nauczyłam się go tak strasznie nie obciążać i pobolewa tylko przy wstawaniu, lub szybkim marszu, za to ból przeszedł do pięty i na nią z kolei, od prawie tygodnia, nie mogę stanąć. Myślałam że to wina butów, złej wkładki albo czegoś, ale na razie jak na złość nie przechodzi. Zwykły odcisk i ból z nim związany ustąpiłby po kilku dniach, ten nie chce. Mąż się na mnie wścieka, bo czasem ledwie idę i nie rozumie, że to nie takie hop siup i ze na wizytę i wyniki trzeba poczekac. Mam takie dziwne wrażenie, ze nic nie wyjdzie. Choć z drugiej strony chyba wolałabym żeby coś wyszło, bo przynajmniej wiedzialabym jak to leczyć.

Tak wspaniale bylo podczas częsci błagalnej, a tak cieżko jest teraz. Opadam z sił fizycznie, psychicznie cieszę się z każdego dnia i z tej dziwnej pewności, że zostanę wysłuchana. To nie będzie może tu i teraz, ale w swoim czasie, choćby za 30 lat to się stanie. Może nawet przed samym końcem życia, ale stanie się, nawet jeśli po latach zapomnę już o co się modliłam, to Ona będzie pamiętać.

Tylko żeby wytrwać, byle dać radę i na ostatniej prostej po ludzku nie zawieść. Czuję tak potworne wyczerpanie im bliżej końca tym mi ciężej. 11.02 to będzie piękna data. Jeszcze na nic tak bardzo nie czekałam.

Kilka tygodni temu postanowiłam sobie, że zaraz po zakończeniu pierwszej nowenny, rozpocznę drugą. Od tygodnia biję sie z myślami czy by nie przesunąć kolejnej nowenny o kilka dni, o tydzień, miesiąc. I dziś gdy juz miałam nawet pisać, że muszę odpocząć ktoś uświadomił mi, że 12.02 jest tłusty czwartek. Nie ma chyba lepszej daty na rozpoczęcie kolejnej nowenny, jeśli moją intencją będzie prośba o pomoc w walce z nałogiem jakim stało się dla mnie jedzenie.