Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Bożena
Bożena Gru 23 '18, 08:38

Gdzie się tak spieszysz? (Łk 1,39-45)

 

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:

„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. (Łk 1,39-45)

 Przed chwilą w życiu młodej, kilkunastoletniej dziewczyny z Nazaretu wydarzyło się coś, czego nie znała do tej pory historia ludzkości. Bóg postanowił przyjąć ludzkie ciało, zapraszając Maryję, aby stała się matką Jego Syna. O tym, jak wielka musiała być to rewolucja w jej życiu, dowiemy się chyba dopiero w Niebie, gdy sama nam o tym opowie. Ale zanim to się stanie, możemy rozważać, co się działo zaraz po Zwiastowaniu.

Dzisiejszy fragment rozpoczyna zdanie: W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy”. I na nim się skupimy. Gdybyśmy dosłownie przełożyli słowa greckiego oryginału: Ἀναστᾶσα δὲ Μαριὰμ ἐν ταῖς ἡμέραις ταύταις ἐπορεύθη εἰς τὴν ὀρεινὴν μετὰ σπουδῆς εἰς πόλιν Ἰούδα (Anastata de Mariam en tais hemerais tautais eporeuthe eis ten oreinen meta spoudes eis polin Iuda) otrzymalibyśmy takie zdanie: Powstawszy zaś, Mariam w dniach tych wyruszyła w górzystą (okolicę) z pośpiechem, do miasta Judy.

Pozwolę sobie w tym miejscu na pewną ważną dla mnie dygresję. Jak widzisz, dosłowne tłumaczenie jest nieco koślawe i niezbyt ładne stylistycznie, dlatego każdy tłumacz ksiąg świętych staje przed naprawdę trudnym zadaniem przekazania tego, co zawiera oryginał w języku zrozumiałym dla współczesnego czytelnika. Nieraz jest to sprawa bardzo problematyczna, zwłaszcza przy pismach św. Pawła (ale nie tylko), który dosyć często posługuje się skomplikowanymi słowami, zwrotami oraz figurami gramatycznymi i retorycznymi. Dlatego proszę, szanujmy pracę tłumaczy naszych Biblii, bo wykonali kawał dobrej roboty i nie obruszajmy się, gdy ktoś wyłapie jakiś błąd. Tak naprawdę dzięki nim możemy rozważać słowo Boże, iść drogą zbawienia i nieustannie rozpalać nasze serca. A to, że ja nieraz tłumaczę jakieś zdanie czy słowo inaczej, nie oznacza, że oni popełnili błąd, bo są znacznie lepszymi fachowcami ode mnie. Po prostu, mając przed sobą oryginał, wybieram inną opcję tłumaczenia, co jest jak najbardziej normalne przy translatoryce i nie powinno nikogo dziwić. Każdy, kto chociażby w szkole miał za zadanie przetłumaczyć jakiś tekst z innego języka na polski, wie doskonale, że ile osób w klasie, tyle może być różnych wersji. A przecież wszyscy opierali się o ten sam tekst. Tyle dygresji. Wracamy do naszego zdania.

Św. Łukasz mówiąc, że Maryja poszła z pośpiechem do Elżbiety, używa rzeczownika σπουδή (spoude), który znaczy: pośpiech, prędkość, szybkość, gorliwość, pilność, staranność. Jak zauważa ks. Remigiusz Popowski SDB, to słowo pojawia się w znaczeniu pośpiech, prędkość, szybkość tylko w dwóch miejscach w NT. Oprócz dzisiejszej ewangelii znajdziemy je również u św. Marka 6,25: Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: «Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela». 

Kto wszedł z takim pośpiechem σπουδή (spoude) przed oblicze króla? Oczywiście córka Herodiady, konkubiny władcy. Kilka dni temu pisałem o tym, że za piętnowanie właśnie tego grzechu Jan trafił do więzienia. Nowa małżonka Heroda Antypasa „zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła”. (Mk 6,19) Ale „chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: «Proś mię, o co chcesz, a dam ci». Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa». Ona wyszła i zapytała swą matkę: «O co mam prosić?» Ta odpowiedziała: «O głowę Jana Chrzciciela». (Mk 6,21-24)

 Co się działo później wiemy doskonale. Córka królowej weszła z pośpiechem σπουδή (spoude) przed oblicze ojczyma i zażądała śmierci proroka. Król, chcąc być wierny danemu słowu, spełnił jej pragnienie.

Co nam może powiedzieć zbieżność tych samych słów użytych przez św. Łukasza i św. Marka?

W obydwu przypadkach spieszą się młode kobiety. Ale każda z nich reprezentuje inne motywacje i pragnienia. Maryja idąca z pośpiechem w góry do Elżbiety niesie samo życie, czyli Jezusa. Co więcej, jej przybycie wywołuje radość zarówno u ciężarnej staruszki, ale także u ukrytego pod jej sercem Jana. Pośpiech Miriam to pośpiech człowieka zakochanego w Bogu do tego stopnia, że chce się tą radością dzielić z innymi.

Natomiast pośpiech córki Herodiady niesie śmierć i przygnębienie. Jest obrazem człowieka, któremu spieszno jest, aby zamknąć usta niewygodnej prawdzie obnażającej grzech i hipokryzję. Ten pośpiech nie ma nic wspólnego z tym, co miała w sercu Matka Boża. Ona niosła i ciągle niesie swojego Syna całemu światu, aby każdy człowiek mógł doświadczyć radości spotkania ze Zbawicielem. Pośpiech córki Herodiady niesie jedynie ból i cierpienie.

Nie będzie wielkim odkryciem, gdy powiem, że świat, w którym żyjemy, ciągle gdzieś pędzi. Ludzie nie mają czasu ze sobą rozmawiać, zastępując spotkanie twarzą w twarz internetowymi komunikatorami. Maryja poszła z pośpiechem, aby realnie, konkretnie być z Elżbietą w czasie ciąży. Jej pomoc nie była wirtualna. To nie była pomoc teoretyczna, jak wierzenie, że kliknięcie pod zdjęciem na facebooku zapewni jakiemuś dziecku w Afryce pomoc. To nie jest pomoc, to jest naiwność. Maryja była gotowa dać swój czas i siły, aby pomóc Elżbiecie. Przecież mogła powiedzieć:  „Taka podróż w góry można zaszkodzić mojemu Dziecku. Muszę najpierw zatroszczyć się o siebie i swoje sprawyWolę nie ryzykować. Zostanę w domu”. Myślę, że gdyby tak postąpiła, nie moglibyśmy mieć do niej pretensji, przecież od Zwiastowania była odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale i za Jezusa, którego nosiła pod sercem. Ale zamiast tego, po raz kolejny udowodniła, że będąc tak blisko Syna Bożego, można dokonywać rzeczy niezwykłych.

Zauważ, że Herodiada nie miała nawet odwagi stanąć sama przed swoim mężem i prosić o zgładzenie Jana. Wykorzystała do tego swoją córkę. Zawsze, gdy próbujemy wyrzucić Boga i Jego przykazania ze swojego życia, będziemy szukali dla siebie usprawiedliwienia i będziemy chcieli, żeby ci, którzy strzegą niezmiennych norm, jak najszybciej zamilkli. Mimo że żona Antypasa miała pieniądze i wielką władzę, a pewnie niejedna osoba jej tego zazdrościła, to tak naprawdę była tchórzem, niepotrafiącym podjąć trudu nawrócenia.

To od nas należy decyzja, którą z młodych dziewczyn będziemy naśladować: Maryję czy córkę Herodiady? Każda z nich się spieszyła, ale jakże różne były ich motywacje i konsekwencje owego pośpiechu.

Konkret na dzisiaj: dokąd pędzisz i co przynosi Twoja obecność spotykanym ludziom?

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Edytowany przez Bożena Gru 23 '18, 08:39
Bożena
Bożena Gru 24 '18, 07:57

Tajemnicze Słońce

"Jego ludowi dasz poznać zbawienie
przez odpuszczenie grzechów,
dzięki serdecznej litości naszego Boga,
z jaką nas nawiedzi z wysoka Wschodzące Słońce,
by oświecić tych,
co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
aby nasze kroki skierować na drogę pokoju." Łk 1, 77-79

Wigilia – czas, w którym wszyscy błogosławią sobie nawzajem poprzez dobre życzenia. Tego dnia Jezus rozpromienia świątynie, ludzi, domy, stoły, całe rodziny, miejsca pracy, ulice, place miejskie, miliony twarzy. Przy Jego blasku niknie sztuczny blask lampek na choinkach oraz wszelka elektryczność. On daje jednocześnie światło i ciepło. Tyle serc staje się szczęśliwych. Nawet Ci, którzy mieszkają w mroku i cieniu śmierci, odzyskują nadzieję!

Ostatnie dwa dni były dla mnie bardzo wzruszające. W sobotę i w niedzielę łamałem się opłatkiem z bezdomnymi. Patrzyłem w twarze ludzi bardzo cierpiących. Widziałem ich nadzieję, gdy patrzą na kapłana, który do nich wychodzi i błogosławi im. Ich radości i wdzięczności nie da się opisać. Podczas tych świątecznych spotkań dokładnie o tej samej godzinie wyszło słońce i rozświetliło altanę w parku (miejscu naszej modlitwy). Gdy jeszcze wczoraj wieczorem na Wigilii Miejskiej rozmawiałem z bezdomnymi przyjaciółmi o tym niezwykłym świetle z nieba, to kobieta powiedziała: ksiądz jest naszym słońcem. Oczywiście sprostowałem, że jedyne światło jakie we mnie jest, to Jezus Chrystus. Ci ludzie naprawdę zaczynają odkrywać nadzieję powołania do wiecznego życia z Bogiem, dzięki prostej ludzkiej miłości.

Marzy mi się, aby każdy dom/pustostan i w ogóle wszystkie miejsca na ziemi były dzisiaj rozświetlone bezinteresowną miłością, którą Boże Dziecię wleje w nasze słabe serca. Oby wszyscy ludzie na ziemi uwierzyli, że z Nim w sercu można wspaniale kochać siebie nawzajem w rodzinach. Dzisiejszy dzień jest najlepszą okazją do zaczęcia nowego życia w łasce i prawdziwej miłości. Niech tak się stanie! Amen!

Drogi Jezu, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale proszę Cię z całą pokorą, daj mi odrobinę Twojego światła, abym mógł roznieść je nie tylko w gronie rodziny i najbliższych, ale także w najciemniejszych miejscach miasta, w którym żyję.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Gru 25 '18, 08:30

 

 KS. KRYSTIAN MALEC · GRU 25, 2018 ( łk 2, 1-14 )

„I pomyśl, jakie to dziwne, że Bóg miał lata dziecinne, matkę, osiołka, Betlejem” 

Cytat  pochodzi od ks. Jana Twardowskiego

 

W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta.

Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.

Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu; dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”.

I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami:

„Chwała Bogu na wysokościach, 

a na ziemi pokój 

ludziom, w których ma upodobanie”. (Łk 2,1-14)

Czego uczy nas dzisiejsze słowo?

Po pierwsze tego, że Jezus to nie postać z bajki albo komiksu, ale konkretna Osoba, urodzona w konkretnym miejscu i konkretnym czasie za panowania konkretnego cezara. Skoro tak jest, to i w Twoim i moim życiu On chce być Kimś konkretnym, obecnym, ważnym, nie tylko od święta, ale na co dzień w najprostszych i najbardziej prozaicznych sytuacjach.

Po drugie tego, że Józef i Maryja byli takimi samymi ludźmi jak Ty i ja. Wybranie ich przez Boga nie zaskutkowało tym, że nagle ich życie stało się bezproblemowe. Nie otrzymali jakichś specjalnych supermocy pozwalających, np. przemieszczać się z niesamowitą prędkością. Tak samo jak wiele innych osób udających się na spis ludności, musieli przebyć pewną drogę. Szacuje się, że w tamtych czasach odległość z Nazaretu do Betlejem wynosiła około 130 km. Dla kobiety będącej w zaawansowanej ciąży taka podróż była naprawdę niebezpieczna. Pamiętajmy, że są to czasy, gdy jedyną formą komunikacji lądowej była wędrówka piesza albo bardzo proste powozy. Zważywszy na status materialny Świętej Rodziny, możemy przypuszczać z wielką dozą prawdopodobieństwa, że nie stać ich było na taki luksus, więc Maryja w czasie drogi najprawdopodobniej siedziała na grzbiecie osiołka albo na prostym wozie, a Józef albo szedł obok zwierzęcia albo był woźnicą. Co ciekawe, a jednocześnie bardzo piękne, Miriam wcale nie musiała towarzyszyć swojemu mężowi. Prawo nakazywało, aby do spisu stawił się mężczyzna, głowa rodziny i na miejscu przedstawił stan liczebny swego domu. Podróż do Betlejem była suwerenną decyzją Maryi. To pokazuje jak oni bardzo się kochali. Tak jak Józef nie opuścił jej w trudnej chwili po powrocie z Aim Karem, tak teraz ona nie puściła go samego w daleką wędrówkę. Razem. To słowo klucz do zrozumienia wielkości Świętej Rodziny. Zawsze razem, bez względu na okoliczności.

Po trzecie to słowo uczy nas tego, że Bóg objawia się bardzo prostym ludziom. Dla wielu pasterze w tamtych czasach stanowili gorszą kategorię ludzi. Przede wszystkim dlatego, że opiekując się trzodami, nie wypełniali wszystkich obowiązków religijnych. Uważano ich za prostaków, kłamców i nierobów. I właśnie takim ludziom – powiedzielibyśmy – z marginesu aniołowie obwieszczają, że narodził się Mesjasz. Co w nich było tak niezwykłego, że zasłużyli na tak wielki zaszczyt? Absolutnie nic. Byli tak prości, jak można sobie tylko to wyobrazić. Jeśli Ty i ja chcemy dobrze przeżyć te dni, pamiętajmy, że „wytrychem” jest uniżenie i pokora. Im bardziej prości będziemy, tym szybciej zachwycimy się tajemnicą Wcielenia.

I jeszcze jedna sprawa.

Pierwsze Boże Narodzenie nie miało nic z otoczki, którą my dzisiaj tak lubimy. Świętej Rodzinie nie było przyjemnie – patrząc pod kątem warunków socjalnych – ale było prawdziwie, bo Jezus był w centrum.

W czasie tych świąt nie chodzi o tanie wzruszenie, bo „Jezuskowi jest zimno w stópki, a Maryja nie ma pieluszek”. Te dni mają nam przypomnieć o tym, że najdoskonalsza, najczystsza Miłość staje się integralną częścią naszego świata. Po co? Żeby nikt z nas nie mówił: „Boga nie obchodzi moje życie” albo „Co my mamy ze sobą wspólnego?”. To, w jakich warunkach Jezus przyszedł na świat, nie było niefortunnym zbiegiem okoliczności, na które Bóg nie miał żadnego wpływu. On jest wszechmogący, więc mógł się urodzić, gdzie i w jakich warunkach tylko chciał. Mógł wybrać Jerozolimę, Rzym, Ateny czy inne ważne i bogate miasto ówczesnego świata, ale spojrzał na Betlejem i ubogą, brudną, zimną stajnię. Taki był Jego wybór, ponieważ chciał dać nam wyraźny znak, że każdy, począwszy od najuboższych – materialnie i duchowo – jest dla Niego ważny. Gdyby przyszedł na świat w pięknym, ociekającym złotem pałacu, wówczas wielu z nas mogłoby powiedzieć, że nie ma z Nim nic wspólnego, ale nie postąpił tak, bo wiedział, że znacznie częściej w naszym życiu bliżej nam do stajni niż do pałacu.

Wiem, że przygotowania do świąt mogły Cię kosztować wiele czasu i wysiłku, a może i nerwów, bo przecież trzeba posprzątać, ugotować, wyprać itd. To wszystko jest ważne, ale proszę, nie zapomnij, czyje urodziny obchodzisz i dlaczego co roku masz kilka wolnych dni. Nie zapomnij w tym wszystkim, co jest ważne i potrzebne: o Najważniejszym. Proszę, mimo zaplanowanych spotkań z rodziną i znajomymi, miej czas, żeby spotkać się także z Nowonarodzonym. Poświęć Mu trochę czasu. Pomyśl, co zmienia Boże Narodzenie w Twoim życiu. I to jest konkret. Nie tylko na dzisiaj, ale na co dzień.

Niech Cię błogosławi Nowonarodzony Jezus 

Edytowany przez Bożena Gru 25 '18, 08:32
Bożena
Bożena Gru 26 '18, 08:46
Śmierć zwarła się z życiem… (Mt 10,17-22)  

Jezus powiedział do swoich Apostołów:

„Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić.

Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony’. (Mt 10,17-22)

Jest to naprawdę ciekawe, że dzień po uroczystości Bożego Narodzenia upamiętniamy pierwszego męczennika chrześcijańskiego. Bezpośrednio po wspomnieniu narodzin, wspominamy śmierć. Czy nie można było w jakiś trochę bardziej stonowany sposób połączyć świąt? Czy nie byłoby sensowniej przenieść dzisiejszego święta, na przykład, na luty, żeby móc skupić się bardziej na radości Świąt?

Kiedy na drugim roku studiów teologicznych uczestniczyłem w zajęciach z etyki, mieliśmy jako studenci do wyboru kilka lektur obowiązkowych do w celu uzyskania zaliczenia z tego przedmiotu. Jako jeden z niewielu wybrałem książkę „Mord w katedrze” T.S. Eliota. Polecam przeczytać cały ten dramat, naprawdę w bardzo ciekawy sposób przedstawione jest wszystko, co działo się w arcybiskupie, który odważnie sprzeciwiał się królowi, a także to, jak żołnierze podnoszący ręce na namaszczonego człowieka, w dodatku arcybiskupa, tłumaczyli sobie to, czego się dopuścili.

Cała historia męczeństwa arcybiskupa Tomasza Becketta bardzo mnie zainteresowała, ale najbardziej w tej sztuce uderzyła mnie jedna część, kazanie arcybiskupa z Mszy porannej w Boże Narodzenie. Poczułem się trochę przygnieciony tym, że jako student teologii dowiedziałem się od anglikańskiego poety, dlaczego już od dawnych wieków w ten sposób dobrano kolejność świąt. Przytoczę fragment tej homilii we własnym tłumaczeniu:

„Pomyślcie też o rzeczy, której pewnie nigdy nie rozważaliście. Nie tylko świętujemy Boże Narodzenie, ale także jego śmierć: bo przecież już jutro będziemy wspominać męczeństwo jego pierwszego świadka, Szczepana. Czy to przypadek, sądzicie, że święto pierwszego męczennika jest obchodzone bezpośrednio po dniu narodzenia Chrystusa? W żadnym wypadku. Tak samo jak radujemy się i opłakujemy Chrystusa w Jego narodzeniu i śmierci, tak też – choć w mniejszym stopniu, cieszymy się i opłakujemy śmierć Jego świadków. Opłakujemy z powodu grzechów świata, który doprowadził ich do męczeństwa; cieszymy się, bo kolejna dusza dołączyła do grona świętych w niebie, dla chwały Boga i zbawienia ludzi.

Kochani, nie myślcie, że męczennik to tylko dobry chrześcijanin, który został zabity, ponieważ był chrześcijaninem; to byłby powód tylko do płaczu. Nie myślimy o nim też tylko jako dobrym chrześcijaninie, który został wyniesiony do chwały nieba; to byłby powód tylko do radości. Ale ani nasz płacz ani nasza radość nie przypomina tego, co świat nazywa radością ani płaczem. Chrześcijańskie męczeństwo nigdy nie jest przypadkiem, tak jak świętym nie staje się przez przypadek. Jeszcze mniej męczeństwo jest skutkiem ludzkiej woli, żeby zostać świętym, bo ze swej woli i starań człowiek może co najwyżej zostać władcą ludzkim. Męczeństwo jest zawsze planem Bożym ze względu na Jego miłość do ludzi, chęć do ostrzeżenia ich, prowadzenia ich oraz sprowadzenia ich na właściwe drogi. Nigdy nie jest to plan człowieka, bo prawdziwym męczennikiem jest ten, kto staje się narzędziem Bożym, które oddaje swoją wolę na korzyść woli Bożej i już nie pragnie dla siebie niczego więcej, nawet chwały męczeństwa. Więc w ten sposób jak na ziemi Kościół opłakuje i raduje się w jednej chwili w sposób, którego świat nie zrozumie, tak w niebie święci, którzy nas przewyższają chwałą w swoim uniżeniu, są nie tacy, jak nam się zdaje. Ich byt określa bowiem połączenie z Bogiem, którego światło prowadziło ich ku świętości.”

Czy chcę być świętym? Czy może chcę bliskości Boga, a co powiedzą ludzie – łącznie z Kościołem – jest dla mnie całkowicie obojętne? Czy planuję świętość, czy oddaję swoje życie Bogu i pozwalam się prowadzić?

Konkret na dziś: będę odmawiał akt strzelisty „Panie, prowadź ducha mego!”

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec, i Syn i Duch Święty +

Bożena
Bożena Gru 27 '18, 19:48
  Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Umiłowany uczeń

"Umiłowani: To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione, oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli łączność z nami. A mieć z nami łączność, znaczy: mieć ją z Ojcem i z Jego Synem, Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna." 1 J 1, 1-4

W dzisiejsze święto św. Jana Apostoła wczuj się w rolę tego umiłowanego ucznia Jezusa Chrystusa. Przeczytaj jeszcze raz powyższe słowa i pomyśl o tym, że autor miał niezwykłą relację z wcielonym Bogiem. On pragnął doprowadzić wszystkich do pełnej radości, której doznawał sam, gdy widział Jezusa, słuchał Go i dotykał. Miał też głębokie przekonanie, że w Bożej obecności jest się niczym w wiecznej szczęśliwości.

Czy możesz o sobie powiedzieć, że po świętach Ty także jesteś przepełniony Bogiem? Czy Twoje oczy widziały Jezusa na Eucharystii? Czy słuchałeś Jego słów w Ewangeliach? Czy dotykałeś Go w Komunii świętej? Wreszcie, czy doświadczyłeś wieczności w bliskiej obecności z Chrystusem? Jeśli tak, to czas podzielić się Dobrą Nowiną z bliskimi i dalszymi znajomymi tak, jak uczynił to św. Jan Apostoł. Nie bój się dzielić najwspanialszym dobrem jakiego doświadczasz w relacji z Jezusem. On jest najprawdziwszym skarbem i chce dawać Siebie wszystkim.

Św. Janie Apostole, upraszaj mi jeszcze głębszą i bardziej zażyłą relację z Jezusem, abym mógł bez względu na przeszkody trwać przy Nim i mówić o Jego miłości do wszystkich spotkanych ludzi.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Gru 28 '18, 09:13
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Niewinne dzieci

"Wtedy Herod, widząc, że go mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od mędrców. Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: «Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma»." Mt 2, 16-18

Jezus przychodzi na świat, a diabeł już wpada w szał. Biedny Herod jest tragicznym narzędziem demona, który nie może znieść Bożej obecności na ziemi. Nasuwa się trudne pytanie: dlaczego Bóg pozwolił na ten dramat? Przecież to były niewinne dzieci. Podobnie dzieje się do dzisiaj, gdy na całym świecie giną bezbronne osoby w łonie mam poprzez aborcję. Cały czas przelewa się niewinna krew. Tak było jest i niestety pewnie będzie do samego Sądu Ostatecznego. Podobnie do Heroda biedni są Ci, którzy niszczą życie ludzkie przyczyniając się do aborcji, in vitro i eutanazji.

"Gdyby Pan nie był po naszej stronie,
gdy ludzie przeciw nam powstali,
wtedy pochłonęliby nas żywcem,
gdy gniew ich przeciw nam zapłonął." Ps 124, 2-3

Gniew demonów jest okropny. Gdy oni widzą, że dzieje się coś bardzo dobrego, to robią wszystko, aby to zniszczyć. Używają wszystkich ,,zaprzyjaźnionych” osób, wyszukanych narzędzi i odpalają swoje działa. Bóg natomiast towarzyszy osobom, które posyła do pięknych misji i uzdalnia je do odparcia ataków szatana. Wczoraj mogłem zaobserwować taką wewnętrzną i zewnętrzną walkę ze złem u św. Ignacego Loyoli na filmie pt. Ignacy Loyola. Ten wielki człowiek pokutował za grzechy starego życia i wciąż był atakowany przez demona poprzez swoją grzeszną przeszłość. Mimo tej ciężkiej walki wygrywał bój z siłami zła. Gdyby jednak nie Boża pomoc, to każdy człowiek nie zniósłby siły rażenia wciąż oskarżających demonów.

"Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki. Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata." 1 J 1, 8 – 2, 2

Boże, jestem grzesznikiem i żyję tylko dzięki Twojemu miłosierdziu. Dziękuję za ofiarę przebłagalną na moje całe grzeszne życie. Ufam, że z Twoją pomocą nie poddam się nigdy w walce o prawdę, dobro i bezinteresowną miłość. Pragnę głosić wszędzie Twoje zwycięstwo nad księciem ciemności. Twoje światło rozświetla moje serce i wskazuje mi drogę. Dziękuję Ci Panie.

"Umiłowani: Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu." 1 J 1, 5-7

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Gru 29 '18, 11:42

Jesteś jak złoto 29 GRUDNIA 2018

Gdy upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”. A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.
(Łk 2,22-35)

„A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

 

Często się zatrzymujemy na pierwszej części tego zdania, zapominając, że jest druga.
Że Pan Bóg przez Symeona wyjaśnia Maryi, po co będzie jej cierpienie.

Cierpienie: trudny i delikatny temat.
Coś, czego wolelibyśmy unikać, co nas złości, co odrzucamy – a tymczasem Panu Bogu jest ono… potrzebne.

I nie chodzi o to, że On chce, żeby Ci było źle: żeby Cię obciążyć, ukarać, żeby zabrać Ci radość.

Zobacz: Maryja, ukochana, wybrana, urodzona bez grzechu pierworodnego – i takie słowa słyszy już na początku swojej drogi bycia Matką Boga.

 

Może to dla Ciebie znak na dziś.
Może Pan Bóg chce Ci powiedzieć: to cierpienie, które Cię spotyka, prowadzi do dobrych rzeczy. Pozwala Ci wzrastać i ze Mną współpracować. Jeśli przyjmujesz je ze względu na Mnie i ze Mną je przeżywasz – dla Mnie jest jak ogień, by złoto, którym jesteś, oczyścić i zahartować. By było jeszcze cenniejsze i piękniejsze. By wszyscy zobaczyli, jak wielką masz wartość w Moich oczach.

Twoje cierpienie nie jest bez sensu i po nic: jest w nim głęboki sens.

Przez cierpienie Twoja relacja z Nim staje się bliższa – bo On sam chce z Tobą w cierpieniu być i czeka cierpliwie, aż to dostrzeżesz, aż zauważysz Jego obecność tuż obok Ciebie, bliżej niż zwykle; Jego wsparcie, Jego drobne gesty miłości, którymi w cierpieniu jeszcze obficiej Cię obdarza.

Cierpienie to znak, że jesteś dla Niego jak złoto.
Umiesz to zobaczyć?

Edytowany przez Bożena Gru 29 '18, 11:42
Bożena
Bożena Gru 30 '18, 08:35
Verba docent, exempla trahunt – Słowa uczą, przykłady pociągają (Łk 2,41-52)  

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając Go. 
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”.
Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.
Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. (Łk 2,41-52)

Katolik nie może pomijać roli Maryi w swojej wierze. Podobnie jak i św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Dziewicy. Oni mogą nas wiele nauczyć. Spróbujmy zobaczyć, do czego zachęca nas słowo w święto Świętej Rodziny

W Ewangelii czytamy: A Matka Jego chowała wiernie te wspomnienia w swym sercu. Podobne zdanie, ale w dłuższej wersji pojawia się w Łk 2,19: Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.

Chciałbym najpierw zastanowić się razem z Tobą, co to znaczy, że Ona „chowała wiernie te wspomnienia w swoim sercu”. Co dokładnie rozważała dwudziestokilkuletnia Maryja, (bo w takim wieku spotykamy ją w dzisiejszej Ewangelii)? Chodzi oczywiście o to wszystko, co wydarzyło się w Jej życiu do tej pory, począwszy od Zwiastowania aż do wydarzeń, które opisuje św. Łukasz w dzisiejszym fragmencie.

Ewangelista na określenie tego „chowania” użył bardzo prostego czasownika τηρέω (tereostrzec, poszerzając go o przyimek δια (dia).Z nim to słowo znaczy: przechowywać, strzec wiernie. Zatem serce Maryi, staje się jakby skarbcem, w którym zbiera Ona to wszystko, co jest związane z jej Synem. Chociaż na pewno nie wszystko rozumiała, to nie odrzucała tego, co ją spotykało. Nie krzyczała w stronę Boga, żeby Ten jej natychmiast wszystko wytłumaczył, ale pokornie przyjmowała kolejne wydarzenia i rozważała je.

Myślę, że Maryja daje nam dzisiaj ważną lekcję i uczy tego, co to znaczy wierzyć. Wiara polega na zaufaniu Bogu i rozważaniu tego, co mnie spotyka w jej świetle. Czy u Boga szukasz zrozumienia tego, co się dzieje w Twoim życiu? Czy może opierasz się tylko na swoim intelekcie albo tym, co Ci ludzie mówią? Oczywiście ich głosu nie należy lekceważyć, ale chodzi mi o to, czy nie stawiasz ich ponad to, co Bóg chce Ci powiedzieć w czasie Mszy, modlitwy, adoracji, medytacji Słowa? To ważne pytania, ponieważ codziennie powinniśmy uczyć się rozpoznawania głosu Boga w naszym życiu. On mówi do nas przez ludzi, to prawda, ale mówi także bezpośrednio do serca i wielką sztuką jest umiejętność usłyszenia Go. Nie nauczymy się tego, jeśli nie będziemy – dosłownie – walczyć o czas dla Boga. Maryja całą sobą była zatopiona w Nim i właśnie dlatego miała dosyć siły i mądrości, aby we właściwy i dojrzały sposób przeżywać to, co ją spotykało, pomimo młodego wieku. To jest pierwsza myśl, którą chciałbym Ci dzisiaj dać.

Druga dotyczy różańca. Maryja została nam dana za matkę przez Jezusa, gdy Ten wisiał na krzyżu. Zatem teraz ona gromadzi w swoim sercu także nasze sprawy, ale podobnie jak jej Syn nie narzuca się, bo jest – uwielbiam to określenie – Niewiastą cienia. Ona chce wziąć od Ciebie to wszystko, co przeżywasz, ale decyzja należy do Ciebie. Czy modlisz się do Niej? Czy masz codziennie czas na różaniec? Pytam o to, bo wiem, że wielu wierzących, dobrych ludzi ma problem z tą modlitwą. Ja też go miałem. Różaniec wydawał mi bardzo monotonny i nudny, ale z czasem przekonałem się, że to nieprawda. Różaniec potrafi być pasjonujący, bo tak naprawdę jest poznawaniem życia Jezusa i Jego Mamy, ale żeby taki się stał, to trzeba dać sobie czas, aby go pokochać. On ma wielką moc. Gdy Matka Boża objawiała się w Fatimie, za każdym razem pytała dzieci, czy codziennie odmawiają różaniec. Spróbuj znaleźć na niego czas. Niech on przeplata się przez wszystkie sytuacje Twojej codzienności. Np. zamiast słuchać muzyki idąc czy jadąc do szkoły, pracy, na zajęcia, odmów jeden dziesiątek. Trwa to chwilę, a daje naprawdę dużo. Mnie różaniec uspokaja. Niejednokrotnie to widziałem i czułem, że zaczynając modlitwę byłem czymś poruszony, zdenerwowany albo poirytowany, ale im dłużej przesuwałem palce po różańcu, tym większy spokój mnie ogarniał. Wiem, że to Ona wypraszała mi tę łaskę.

Wiemy już czego możemy nauczyć się od Maryi. Czas na św. Józefa.

Pascha była świętem typowo rodzinnym. Wieczerzę w ten dzień rozpoczynało pytanie zadawane przez najmłodszego chłopca najstarszemu mężczyźnie: „Czym ta noc różni się od innych nocy?” Wtedy senior rodu opowiadał historię wyjścia z niewoli egipskiej i tłumaczył w jaki sposób Bóg działa w losach narodu wybranego, a zatem wygłaszał, ni mniej, ni więcej, katechezę historiozbawczą. W Świętej Rodzinie to Jezus pytał Józefa, a ten był Jego katechetą. Nie wiem czy kiedykolwiek w ten sposób patrzyliśmy na męża Maryi? Choć na kartach Ewangelii z jego ust nie pada ani jedno słowo, z pewnością wypowiedział ich wiele do Jezusa i był dla Niego nauczycielem wiary. 

Konkret na dzisiaj: Odmówię litanię do Świętej Rodziny w intencji moich najbliższych. Znajdziesz ją tutaj http://www.swietarodzina.org.pl/?p=main&what=48

Niech Cię Bóg błogosławi +

Bożena
Bożena Gru 31 '18, 09:17
  Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Chwała Panu za ten rok!

"A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy." J 1, 14

Za co chcesz dzisiaj podziękować Bogu? Przypomnij sobie najwspanialsze momenty mijającego roku. Oddaj chwałę Panu za każdą chwilę, która była dla Ciebie ważna. Zobacz sercem, że nie brakowało Ci Bożego błogosławieństwa.

Ja dzisiaj uwielbiam Boga przede wszystkim za każdą Eucharystię, a zwłaszcza momenty przyjmowania Komunii świętej. Trzymanie w dłoniach Ciała Pana Jezusa i spożywanie Go jest dla mnie od lat pełnią szczęścia. Bóg naprawdę jest pośród nas i daje całego siebie, aby odnawiać naszą miłość i chęć do życia. Bez tych chwil nic bym nie potrafił uczynić. W chwili sakramentalnego zjednoczenia z Bogiem nic nie jest już ważne. Wszystkie problemy wydają się do pokonania. Jak miałbym nie uwielbić Jezusa dzisiaj za te najpiękniejsze momenty tego roku i całego życia.

Dalej uwielbiam Ducha Świętego za setki, a może i tysiące dobrych natchnień, które napędzały moją codzienność w służbie Bogu i ludziom. Wielokrotnie pisałem, że moje życie jest niezwykłą przygodą dzięki Bożej łasce. Duch Święty jest dla mnie takim szczególnym przyjacielem, który daje mi odpowiednie do sytuacji dary, owoce i charyzmaty, aby mierzyć się z codziennymi wyzwaniami oraz skutecznie pomagać spotkanym ludziom.

Wreszcie dziękuję Bogu i uwielbiam Go za każdą spotkaną osobę. Ludzie są wielkim darem. Dzięki nim można realizować pragnienie dawania siebie w bezinteresownym darze. Bóg przez innych ludzi także uczy mnie miłości. Chwała niech będzie Bogu za każde zwykłe i niezwykłe spotkanie z drugim człowiekiem!

"Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni spośród nas, lecz nie byli z nas, bo gdyby byli z nas, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są z nas. Wy natomiast macie namaszczenie od Świętego i wszyscy jesteście napełnieni wiedzą. Ja wam nie pisałem, jakbyście nie znali prawdy, lecz że ją znacie i że żadna fałszywa nauka z prawdy nie pochodzi." 1 J 2, 18-21

Nie wszyscy spotkani przeze mnie ludzie wydawali się być przyjaciółmi. Ja przez kogoś także mogłem być odebrany jako wróg. Jesteśmy tylko słabymi ludźmi. Za każdą chwilę słabości szczerze przepraszam i proszę o wybaczenie. Piszę także otwarcie, że do nikogo nie żywię urazy, lecz kocham jak brata i siostrę w Chrystusie Panu i życzę Bożego błogosławieństwa na nowy rok i dalsze życie.

"Śpiewajcie Panu pieśń nową,
śpiewaj Panu, ziemio cała." Ps 96, 1

Niech dzisiejszy dzień, a zwłaszcza noc rozświetli niebo nie tyle fajerwerkami, ile modlitwą pełną uwielbienia za całe mnóstwo łask, które Bóg zesłał na całą ziemię i wszystkich ludzi.

Panie Boże, chwała Tobie za każdy dzień starego roku. To był piękny rok wzrastania w łasce i miłości. Dziękuję! Poprowadź mnie w nowym roku. Wiem, że wystarczy mi Twojej łaski. Ty jesteś bardzo hojny!

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 1 '19, 08:07
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Błogosławionego 2019 roku!

"Pan mówił do Mojżesza tymi słowami: «Powiedz Aaronowi i jego synom: Tak oto macie błogosławić Izraelitom. Powiecie im: „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem”. Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił»." Lb 6, 22-27

Być może nie pomyślałeś o północy, żeby zacząć Nowy Rok od modlitwy, w której prosisz Boga o Jego błogosławieństwo. Uczyń to teraz. Wzywaj imienia Pana. Czyń to także każdego dnia. On pragnie być z Tobą nie tylko w kolejnym roku, a nawet do końca życia, lecz dosłownie na wieczność. W końcu obiecał Ci niezwykłe dziedzictwo w swoim Królestwie;

"Bracia: Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z Niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, byśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg zesłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: «Abba, Ojcze!» A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej." Ga 4, 4-7

Nie jesteś już niewolnikiem. Nie popadaj na nowo w niewolę grzechu. Niech ten Nowy Rok będzie rokiem prawdziwej wolności. Idź z Bogiem każdego dnia. Kochaj wszystkich i dawaj z siebie maksa właśnie dla swojego Stwórcy. Z Jego pomocą i błogosławieństwem zrealizujesz także ziemskie pragnienia, jeśli tylko będą one zgodne z wolą Bożą.

"Niech Bóg się zmiłuje nad nami i nam błogosławi;
niech nam ukaże pogodne oblicze.
Niech nam Bóg błogosławi,
i niech cześć Mu oddają wszystkie krańce ziemi." Ps 67, 2. 8

Powierz się dzisiaj także Maryi, którą wspominamy w tytule Świętej Bożej Rodzicielki. Ona może wyprosić Ci całe morze łask. Oddaj się w jej matczyną opiekę i bądź spokojny o swoją przyszłość.

Maryjo, Święta Boża Rodzicielko, dziękuję za Twoją opiekę w całym moim dotychczasowym życiu i proszę wstawiaj się dalej za mną u swego Syna. Chroń mnie przed pokusami demonów i prowadź do wieczności w królestwie twojego Syna.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 3 '19, 07:46
  Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Baranek

"Jan zobaczył podchodzącego ku niemu Jezusa i rzekł: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata." J 1, 29

Wyobraź sobie Jezusa jako baranka prowadzonego na rzeź (mękę i śmierć) za Twoje grzechy. Możesz przypomnieć sobie między innymi obrazy z filmu Mela Gibsona pt. Pasja. Podobno nawet one nie oddają w pełni tego, co cierpiał Chrystus. Spróbuj zobaczyć nie tylko Jego cierpienie fizyczne, ale i psychiczne oraz duchowe. Myślę, że o wiele bardziej bolało opuszczenie przez najbliższych uczniów, a zwłaszcza zdrada Judasza, którego nazywał przyjacielem nawet w momencie wydania Go.

Uświadom sobie, że Ty także jesteś Jego przyjacielem, który czasami jest wierny, a innym razem zdradzasz, ponieważ wybierasz grzech. Tym samym po raz kolejny przykładasz rękę do krzyża swojego Pana i Zbawiciela. On natomiast do końca mówi do Ciebie: Przyjacielu… Podziękuj dzisiaj Jezusowi za wielką cierpliwość, miłosierdzie oraz niewyczerpaną przyjaźń. Postanów sobie mocno trwać w łasce uświęcającej i wynagradzać pięknym życiem swoje stare grzechy.

"Każdy, kto grzeszy, dopuszcza się bezprawia, ponieważ grzech jest bezprawiem. Wiecie, że On się objawił po to, aby zgładzić grzechy, w Nim zaś nie ma grzechu. Ktokolwiek trwa w Nim, nie grzeszy, żaden zaś z tych, którzy grzeszą, nie widział Go ani Go nie poznał." 1 J 3, 4-6

Każdy grzeszy. Jednak człowiek, który jest w bliskiej relacji z Jezusem po każdej chwili słabości idzie szybko do spowiedzi, aby dalej trwać w jedności z Bogiem. Taki człowiek sam dziwi się, że zdarzył się moment, w którym stracił z oczu Jezusa i dał się zwieść przez podstęp demona.

Niestety są ludzie, którzy permanentnie trwają w grzechu i nie chcą tego zmienić. Takie osoby naprawdę jeszcze nie poznały miłości Boga. Dlatego też ,,kochają” samych siebie w sposób egoistyczny stawiając siebie w centrum. Nie można potępiać takich ludzi, lecz potrzeba pokazać im żywego Boga, który pragnie doprowadzić ich do pełni prawdy i miłości. Wtedy z pewnością podejmą decyzję oderwania się od grzesznych przywiązań.

Baranku Boży, który zgładziłeś moje grzechy na krzyżu, dziękuję Ci za tą niepojętą miłość, której wciąż doświadczam w każdym momencie przebaczenia. Ty nigdy nie przestałeś kochać mnie – słabego grzesznika. Proszę pomóż mi, abym stale patrzył na Ciebie i nie wybierał grzechu. Objaw swoją miłość także tym, którzy uporczywie trwają w grzechu. Uzdrów ich wzrok i serca.

Dzisiejsze załączniki na WNG pomogą Ci uświadomić sobie jak bardzo jesteś kochany.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 4 '19, 20:17
  Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Czego szukamy?

"Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś, odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?»Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie».

Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus, wejrzawszy na niego, powiedział: «Ty jesteś Szymon, syn Jana; ty będziesz nazywał się Kefas» – to znaczy: Piotr. J 1, 35-42

Wyobraź sobie Jana i Andrzeja, którzy rozpoznali Mesjasza w Jezusie i poszli za Nim do miejsca, w którym nocował. Po drodze usłyszeli pytanie: czego szukacie? Spróbuj odnaleźć się w roli tych uczniów. Pewnie idziesz za Chrystusem już wiele lat. Wyobraź sobie, że to konkretne pytanie jest skierowane właśnie do Ciebie. Czego szukasz idąc za Jezusem? Miłości, akceptacji, woli Bożej na swoje życie, przyjaźni, prawdy, kariery, miłosierdzia, prawdziwej relacji z Bogiem, pieniędzy, spełnienia pragnień, zrealizowania marzeń.

Na końcu proponowanych odpowiedzi aż ciężko wskazać na krzyż. Czy można szukać krzyża? On sam nas znajduje w drodze za Chrystusem. Nie trzeba od niego uciekać. Wtedy jest się najbliżej Boga, gdy dotyka się Jego bólu, a jednocześnie wytrwale trwa się w miłości i ofiaruje się każdy ból w intencji np. zagubionych grzeszników lub swoich prześladowców.

Pobądź dzisiaj z tym pytaniem przez cały dzień. Zadawaj sobie stale pytanie: czego szukasz w pracy, szkole, domu, na ulicy? Obyś szukał i odnajdywał Boga oraz ślady Jego miłości we wszystkim, co robisz. Kochaj Pana, ludzi i cały stworzony świat. Z miłością podejmuj codzienne obowiązki i rozpromieniaj ten świat Bożym światłem, które masz w sercu.

"Ktokolwiek narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże; taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga. Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata." 1 J 3, 9-10

Pokaż światu, że narodziłeś się z Boga. Kochaj braci i siostry. Przełamuj wszelkie podziały swoją dobrocią. Błogosław prześladowcom. Demaskuj dzieci diabła i módl się za nich, aby wróciły do prawdziwej relacji ze Stwórcą i nie buntowały się. Wystrzegaj się grzechu jak ognia. Jeśli jednak upadniesz przez swoją słabość, to nie trwaj w grzechu, lecz z pokorą idź do sakramentu pokuty i pojednania.

Panie Jezu, mając Ciebie w Eucharystii już nie szukam niczego więcej. Jedynie proszę, abym każdego dnia szedł według Twojej woli. Chcę wypełnić gorliwie plan, który masz na moje życie. Bądź uwielbiony w każdym moim dobrym czynie.

Polecam także klimatyczny i głęboki załącznik na WNG.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 5 '19, 07:54
  Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Nie osądzaj!

"Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: «Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu». Rzekł do niego Natanael: «Czy może być co dobrego z Nazaretu?» Odpowiedział mu Filip: «Chodź i zobacz»." J 1, 45-46

Czy może być co dobrego z Nazaretu? Czyż to nie jest pomyłka wszech czasów? Otóż najczystsze i nieskalane dobro przychodzi na świat i od razu jest osądzone przez marnego człowieczka. Natanael chwilę późniejzwróci honor i wyzna wiarę w Jezusa jako oczekiwanego Mesjasza. To nie zmienia faktu, że bardzo pomylił się w swoim pierwszym osądzie.

Pomyśl teraz przez chwilę o wszystkich swoich przedwczesnych osądach. Iluż to ludzi skrzywdziłeś poprzez skreślanie ich na starcie po wyglądzie, pochodzeniu, ich rodzinie itd.? Zauważ, że Bóg żywy i prawdziwy może identyfikować się z każdym człowiekiem. Twoje pomyłki mogą być identyczne jak ta, której dopuścił się Natanael. W człowieku skreślonym przez Ciebie może być o wiele więcej dobra, miłości, gorliwości i prawdziwego piękna niż w Tobie. Gdy prawdziwie kochasz nie osądzasz!

"Najmilsi: Taka jest nowina, którą usłyszeliście od początku, że mamy się wzajemnie miłować. Nie tak, jak Kain, który pochodził od Złego i zabił swego brata. A czemu go zabił? Ponieważ czyny jego były złe, brata zaś sprawiedliwe. Nie dziwcie się, bracia, jeśli świat was nienawidzi. My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego. Po tym poznaliśmy miłość, że Chrystus oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci.

Jeśliby ktoś posiadał na świecie majątek i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga? Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serca. A jeśli serce oskarża nas, to przecież Bóg jest większy niż nasze serca i zna wszystko. Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, to mamy ufność w Bogu." 1 J 3, 11-21

Prawdziwa miłość do braci i sióstr polega nie tylko na słowach, ale i na czynach. Przy tym jest wolna od wszelkiej nienawiści i braku przebaczenia. Nie zatrzymuje się na sobie, lecz na tym, co może uczynić dla innych. Wzorem takiej miłości jest Jezus, który był świadkiem najczystszej, bezinteresownej miłości. Jemu nie zabrakło cierpliwości i wytrwałości w ziemskiej drodze do Boga Ojca. Patrz często na Niego. Idź razem z Nim i nie poddawaj się!

Panie, wybacz mi wszystkie moje osądy wobec ludzi. Ilekroć upadałem w tej materii, to zapominałem jak słabym i nędznym jestem człowiekiem. Wiem, że nie mam prawa sądzić ludzi. Sam żyję dzięki Twojemu miłosierdziu i proszę o nie dla tych, którzy zeszli z drogi prawdy.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 6 '19, 08:31
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Prawdziwy pokłon

"Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon». Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: «W Betlejem judzkim, bo tak zostało napisane przez Proroka: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela».

Wtedy Herod przywołał potajemnie mędrców i wywiedział się od nich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: «Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon». Oni zaś, wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; padli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju." Mt 2, 1-12

Wyobraź sobie trzech mędrców ze Wschodu, którzy wędrują do małego Dzieciątka, aby oddać Mu pokłon i ofiarować dary. Zauważ też podstęp Heroda, który mówi, że też pragnie ukłonić się przed tym malutkim Królem. W tym obrazie widać dwa skrajnie nastawione serca. Jedne są otwarte na prawdziwego, nowego władcę, a drugie knuje podstęp, aby pozbyć się rywala zagrażającego władzy.

Zastanów się przez chwilę, jak wygląda Twoje oddanie pokłonu małemu Jezusowi. Czy przyjdziesz dzisiaj do świątyni i podziękujesz Mu za to, że oświecił Ciebie i Twoją rodzinę oraz dał Ci łaskę wiary i bycia we wspólnocie Kościoła? Czy Twój pokłon będzie jednorazowy w dzisiejszą uroczystość? Co to znaczy kłaniać się Bogu każdego dnia? Czy podporządkowujesz Jego woli całe swoje życie? Popatrz na prace, dom, szkołę. Czy wypełniasz tam wolę Jezusa? Jak bronisz swojego Pana? Czy demaskujesz kłamstwa na Jego temat? Czy pomagasz Mu budować królestwo miłości?

Nie daj Boże żebyś był podobny do Heroda. Myślę, że współczesne osoby podobne do tego człowieka szukają wszędzie Jezusa i Jego ludzi, aby zniszczyć, oczernić, poniżyć, wyśmiać oraz całkowicie wyeliminować z życia społecznego. Oby takie osoby opamiętały się za życia i doświadczyły miłosierdzia Bożego.

"I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu. Rzuć okiem dokoła i zobacz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione są twe córki. Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, a serce twe zadrży i rozszerzy się, bo do ciebie napłyną bogactwa zamorskie, zasoby narodów przyjdą ku tobie. Zaleje cię mnogość wielbłądów – dromadery z Madianu i z Efy. Wszyscy oni przybędą z Saby, zaofiarują złoto i kadzidło, nucąc radośnie hymny na cześć Pana." Iz 60, 3-6

Minęło ponad dwa tysiące lat i nadal narody z całego świata idą za światłem Jezusa, aby oddawać Mu pokłon. Jedni czynią to w wielkich pielgrzymkach, a inni indywidualnie. Ty dzisiaj przynajmniej uklęknij w ciszy i oddaj Panu najszczerszy pokłon za to, że przyszedł na ziemię i objawił pełnię prawdy. Dzięki Jego przyjściu masz nadzieję na życie wieczne w Królestwie niebieskim.

"I oddadzą mu pokłon wszyscy królowie, 
wszystkie narody będą mu służyły." Ps 72, 11
Panie, kłaniam się Tobie całym sobą. Daję Ci w darze całe moje życie, dzień za dniem! Pragnę służyć Ci i oddawać chwałę na wieki!

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski

Bożena
Bożena Sty 7 '19, 07:19
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Światło dla świata

"Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu ziem Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: «Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego, na drodze ku morzu, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło». Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie».

I obchodził Jezus całą Galileę nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których nękały rozmaite choroby i dolegliwości: opętanych, epileptyków i paralityków. A On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania." Mt 4, 12-17. 23-25

Wyobraź sobie Jezusa podróżującego, który jest światłem dla ludzi żyjących w ciemności. Ewangelista pisze nawet, że w cienistej krainie śmierci wzeszło światło. Zobacz ten obraz swoim sercem. Zauważ także mnóstwo osób, które lgnie do Chrystusa z nadzieją, że uzdrowi ich z przeróżnych chorób i dolegliwości. Oni wierzyli w to i odzyskiwali zdrowie.

Popatrz dzisiaj w tym kontekście na ciemności swojego życia, serca i wszelkich trudnych relacji. Zaproś w te miejsca odwieczną Światłość. Wyjdź z przytłaczającej beznadziei. Oddaj Bogu swoje bóle, choroby, słabość ciała oraz swoją chwiejną wolę. Uwierz w to, że z Bożą pomocą możesz stale podnosić się z przygnębiających stanów i iść odważnie ku Stwórcy.

"Najmilsi: O co prosić będziemy, otrzymamy od Boga, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał. Umiłowani, nie każdemu duchowi dowierzajcie, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie.

Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Żaden zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch antychrysta, który – jak słyszeliście – nadchodzi i już teraz przebywa na świecie. Wy, dzieci, jesteście z Boga i zwyciężyliście ich, ponieważ większy jest Ten, który w was jest, od tego, który jest w świecie. Oni są ze świata, dlatego mówią od świata, a świat ich słucha. My jesteśmy z Boga. Ten, kto zna Boga, słucha nas. Kto nie jest z Boga, nas nie słucha. W ten sposób poznajemy ducha prawdy i ducha fałszu." 1 J 3, 22 – 4, 6

Większy jest Ten, który w nas jest od tego, który jest w świecie. Otwórz się na Ducha Świętego. Zapraszaj Go stale do serca. Idź przez życie w Jego mocy. Karm się stale Jezusem w Eucharystii. Uwierz w to, że w tym sakramencie jednoczysz się z Bogiem. Z Nim możesz robić wielkie rzeczy albo małe z wielką miłością. Świętość czeka!

Panie, dziękuję za codzienne światło dla mojego ciemnego umysłu!

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 8 '19, 07:34
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Miłość, która karmi

"Gdy Jezus ujrzał wielki tłum, zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce niemające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu sprawach. A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustkowiem, a pora już późna. Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia». Lecz On im odpowiedział: «Wy dajcie im jeść!» Rzekli Mu: «Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby dać im jeść?» On ich spytał: «Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!» Gdy się upewnili, rzekli: «Pięć i dwie ryby».

Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by podawali im; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do syta i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i resztek z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn." Mk 4, 34-44

Wyobraź sobie Jezusa, który karmi ponad pięć tysięcy osób. On czyni to słowami oraz kilkoma chlebami i rybami. Wszyscy najedli się do syta.

W tym kontekście popatrz na swoje dotychczasowe życie. Czy brakowało Ci kiedyś pokarmu Bożego, duchowego, ale i tego normalnego, ludzkiego? Czy w chwilach najcięższego głodu błagałeś Jezusa o chleb oraz ludzi, którzy nakarmią Cię? Czy zauważyłeś wtedy niezwykłą Bożą opatrzność i troskę? Podziękuj dzisiaj odwiecznemu Pasterzowi, dla którego zawsze byłeś tą szczególną owieczką, o którą dbał, aby była syta i nie zraniła się niczym.

Mimo troski Boga czasami jest tak, że my sami pchamy się w stronę głodu. Dzieje się tak, gdy odwracamy się od Stwórcy i żyjemy po swojemu. To jest odcięcie się od jedynego, prawdziwego pokarmu. Gdy zabraknie słuchania/czytania Bożego Słowa oraz karmienia się Ciałem Jezusa, to prędzej, czy później człowiek zobaczy w sobie wielką pustkę i głód. Takich wygłodzonych osób jest coraz więcej. Myślę, że wolą Boga jest karmienie takich ludzi przez gorliwych świadków wiary, którzy prawdziwie zrozumieli Ewangelię.

"Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością." 1 J 4, 7-8

Jeśli twierdzisz, że chociaż trochę znasz Boga, to zacznij żyć Nim na serio i kochaj wszystkich spotkanych ludzi. Bądź narzędziem w rękach Pana i dawaj siebie osobom najbardziej głodnym miłości.

Panie Jezu, dziękuję za codzienny pokarm. Ty czuwasz nade mną, aby nie brakowało mi niczego. Proszę, prowadź mnie każdego dnia, abym karmił innych Twoim słowem oraz bezinteresowną miłością.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 9 '19, 07:38
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Miłość usuwa lęk

"Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim sam odprawi tłum. Rozstawszy się więc z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie.

Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!» I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył." Mk 6, 45-51

Wyobraź sobie powyższą scenę. Zobacz w niej także siebie zmagającego się z wiatrem, zmęczonego wiosłowaniem i może jeszcze podłamanego konfliktami na pokładzie. Tak pewnie nie raz wyglądało Twoje życie. Czy w takich chwilach widziałeś Jezusa kroczącego po wodzie (będącego ponad Twoimi problemami)? Czy zaprosiłeś Go do łodzi swojego życia? Czy faktycznie męczący wiatr przestał wiać?

Czasami jest tak, że nie mamy wpływu na zewnętrzne okoliczności utrudniające nam życie. Nawet Jezus będący ponad naturą i wszelkimi żywiołami nie stopuje ich. Dlaczego tak się dzieje? Myślę, że On chce uświadomić nam, że z Bogiem w sercu jest się w pełni bezpiecznym i nie trzeba szarpać się z przeciwnościami. Zawsze można przejść je i obserwować zachowanie swojego serca. Właśnie w takich chwilach można dowiedzieć się bardzo dużo o sobie.

"My poznaliśmy i uwierzyliśmy miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości." 1 J 4, 16. 18

Jak radzisz sobie z lękiem? A może kochasz już tak mocno i jesteś w pełni zjednoczony z Bogiem, że w ogóle nie wiesz, czym jest lęk? Daj Boże, żeby tak było. Jeśli jednak zauważasz w swoim życiu paraliżujące momenty, w których lęk stopuje Twoje pragnienie czynienia dobra, dawania świadectwa, aktywnego uczestniczenia we wspólnocie kościoła, to proś Jezusa, aby mocniej dotknął Twojego serca i przeniknął je ogniem swojej miłości. Gdy poczujesz Jego bliskość przestaniesz lękać się i uczynisz jeszcze więcej dobra.

Miłości odwieczna, Jezu Chryste, przenikaj mnie i uzdalniaj do głoszenia i świadczenia o Tobie w każdym miejscu i czasie.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 10 '19, 07:48
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Kto kocha Boga?

"Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie. Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara." 1 J 5, 2-4

Dzisiejsze słowa z Listu św. Jana Apostoła dają bardzo konkretną odpowiedź na tytułowe pytanie. Gdyby tak zapytać wszystkich ludzi na ziemi, czy kochają Boga, to ogromna większość odpowie jednym tchem, że TAK! Niestety wiele osób, które tak mówi, nie żyje według przykazań i nie chce tego zmienić. Tacy ludzie bardziej ,,kochają” siebie i swoje ego niż Jezusa, przez co oddzielają się od łączności z Nim np. w sakramencie Eucharystii. Nie chcę wymieniać teraz przykładów takiego życia. Myślę, że każdy podstawi sobie tutaj konkretną sytuację.

Najważniejszym przykazaniem poza miłością do Boga jest miłość do bliźniego;

"Najmilsi: My miłujemy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował. Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego." 1 J 4, 19-21

Jeśli prawdziwie kochasz Boga, to kochasz także bliźniego. Nie ważne, czy drugi człowiek jest bratem, siostrą, mamą, tatą, szefem, pracownikiem, sprzątaczką, bezdomnym. Bliźnim jest także Twój największy wróg. Bóg kocha go tak samo jak Ciebie i pragnie jego zbawienia. Ty natomiast zamiast złościć się i obmawiać tego człowieka, możesz modlić się za niego, upominać i szukać różnych rozwiązań na jego przemianę.

W dzisiejszej Ewangelii jest pewien, krótki obraz, który zatrzymał moje serce;

"Jezus powrócił mocą Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich." Łk 4, 14

Jezus jest wysławiany przez wszystkich podczas nauczania w synagodze. Jak On czuje się z tymi wszystkimi pochwałami? Czy Chrystus zatrzymuje je na sobie? Pewnie cieszy się z tego, że Bóg jest uwielbiany. Niestety za jakiś czas wszystko zmieni się. Ci sami ludzie będą rozwścieczeni i padną z ich ust straszne słowa: ,,Krew Jego na nas i na dzieci nasze”. Tacy są nasi bliźni. Raz wychwalają, a za chwilę chcą zniszczyć, bo jesteśmy niewygodni. Jak ich kochać? Tak jak Bóg – DO KOŃCA NASZYCH DNI, A NAWET DŁUŻEJ

Panie Jezu, moja miłość do Ciebie i ludzi jest wciąż taka mała. Wiem, że zawsze mogę kochać lepiej i więcej. Odnawiaj stale moje siły. Wiem, że z Tobą mogę wzrastać w miłości. Prowadź mnie. Pragnę kochać z Tobą i dla Ciebie wszystkich spotkanych ludzi.

W załączniku na WNG polecam mocne świadectwo Tau...

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 11 '19, 07:51
Ks. Daniel - Przyjaciel Bezdomnych  

Natychmiastowe uzdrowienie

"Gdy Jezus przebywał w jednym z miast, zjawił się człowiek cały pokryty trądem. Gdy ujrzał Jezusa, upadł na twarz i prosił Go: «Panie, jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić». Jezus wyciągnął rękę i dotknął go, mówiąc: «Chcę, bądź oczyszczony». I natychmiast trąd z niego ustąpił. A On mu przykazał, żeby nikomu nie mówił: «Ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę za swe oczyszczenie, jak przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». Lecz tym szerzej rozchodziła się Jego sława, a liczne tłumy zbierały się, aby Go słuchać i uzyskać uzdrowienie z ich niedomagań. On jednak usuwał się na pustkowie i tam się modlił." Łk 5, 12-16

Wyobraź sobie powyższą scenę. Zobacz w niej także siebie z ,,trądem”, który męczy Cię od dawna. Zwróć uwagę na wiarę trędowatego oraz prostą i zarazem głęboką miłość Jezusa. Krótkie słowa: ,,jeśli chcesz…”, ,,CHCĘ…” i jest po wszystkim. Paskudny trąd znika. Czy wierzysz, że tak może być z Twoim głównym grzechem, wadą, nałogiem, słabością, niemocą itd.? Powiedz dzisiaj do Jezusa z całą pokorą i ufnością: ,,Panie jeśli chcesz…”. Nawet przez sekundę nie myśl, że On nie potrafi albo nie chce tego uczynić.

Jeśli jednak nie doświadczysz cudownego uzdrowienia, to nie jest koniec świata. Wręcz przeciwnie z wiarą nieś swoje słabości i umacniaj się stale Jezusem w Eucharystii, aby nie zabrakło Ci sił. Niesienie swojego nawet bardzo ciężkiego krzyża choroby lub słabości może być o wiele lepszą i krótszą drogą do Królestwa Bożego niż bycie w pełni zdrowym i ,,idealnym” człowiekiem.

"Najmilsi: Któż zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym? Kto wierzy w Syna Bożego, ten ma w sobie świadectwo Boga; kto nie wierzy Bogu, uczynił Go kłamcą, bo nie uwierzył świadectwu, jakie Bóg dał o swoim Synu. A świadectwo jest takie: że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia." 1 J 5, 5. 10-12

Mając wiarę i Jezusa w Eucharystii zwyciężysz świat i wszelkie swoje słabości. Żyjąc w bliskiej relacji z Bogiem i karmiąc się Nim – masz w sobie życie wieczne i nie musisz bać się o przyszłość. Będziesz także tu na ziemi zdystansowany do tego, czym żyje większość ludzi. Nie pochłonie Cię materializm i nieustanne zaspokajanie swojego ego. Bóg będzie dla Ciebie wszystkim. Otwórz się dzisiaj na taką głęboką relację. Żyj w tym świecie. Kochaj ludzi, ale pamiętaj, że najpierw jesteś kochany przez odwiecznego Boga, który ma dla Ciebie plan i prowadzi każdego dnia tyle, na ile Mu pozwolisz.

Panie Jezu, Ty znasz wszystkie moje słabości. Oddaję Ci całego siebie ze wszystkimi wadami i obciążeniami. Ufam, że z Tobą dam radę na każdym odcinku mojego życia. Dziękuję za to, że wciąż uzdrawiasz mnie i prowadzisz.

~~WNG~~ ks. Daniel Glibowski PB

Bożena
Bożena Sty 30 '19, 07:42
 

Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej, na jeziorze, a cały tłum stał na brzegu jeziora. Nauczał ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:

«Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno ziarno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na grunt skalisty, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i uschło, bo nie miało korzenia. Inne padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i wydawały plon, wschodząc i rosnąc; a przynosiły plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny». I dodał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»

A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. On im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby „patrzyli uważnie, a nie widzieli, słuchali uważnie, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im odpuszczona wina”».

I mówił im: «Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści? Siewca sieje słowo. A oto są ci, którzy są na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi Szatan i porywa słowo w nich zasiane. Podobnie zasiewem na gruncie skalistym są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Potem gdy nastanie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to ci, którzy wprawdzie słuchają słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że pozostaje bezowocne. Wreszcie zasiani na ziemię żyzną są ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny». (Mk 4,1-20)

Chrystus dzisiaj opowiada każdemu z nas jedną z bardziej rozbudowanych przypowieści w całym swoim nauczaniu. Dodatkowo, dołącza do niej wyjaśnienie, byśmy nie mieli wątpliwości, czego dotyczy Jezusowe pouczenie. Ma ono na celu pokazanie, jak Słowo Boże działa w życiu każdego człowieka.

Ale jednocześnie tekst podkreśla, że wierzący mają nieoceniony wpływ na to, jak działa w nich Słowo Boże. To, czy jesteśmy nieurodzajną glebą czy żyzną rolą, nie jest nam narzucone raz na zawsze. Każdego dnia, każdej chwili kształtuje się moje serce, mój umysł, moja wola i moje sumienie. Dzięki sumiennej współpracy z Duchem Świętym możemy przynosić stokrotny owoc słuchania Bożego Słowa.

I tutaj chciałbym podkreślić jeden szczegół z dzisiejszego opowiadania, który może nawet nigdy nie skupiał naszej uwagi. Myślę, że Bóg chce mnie i tobie przekazać tutaj coś ważnego w naszym „tu i teraz”.

Czy zwróciłeś uwagę, jak Chrystus naucza? Siada w łodzi. Niby nic szczególnego, w końcu czynił tak wielokrotnie, gdy nie było miejsca na lądzie z powodu wielkiej ilości ludzi chcących Go słuchać. Ale pomyśl: mógł pójść do synagogi, mógł stanąć na rynku, gdzie miałby okazję do przemówienia do większej ilości uszu. Tylko czy to byłby wyczyn? Każdy wędrowny nauczyciel, każdy nowinkarz szedł na rynek i tam przemawiał. Ale czy którykolwiek ściągnął tłumy siedząc w łodzi?

Łódź to miejsce, w którym się nie naucza, ale pracuje. To miejsce, do którego nie ściąga się tłumów, lecz zabiera minimalną ilość osób i ekwipunku. A to właśnie stamtąd Chrystus rozdaje każdemu bogactwo swojego słowa. Dzięki zżyciu ze Słowem Bożym nawet tak trywialne miejsce jak łódź rybacka staje się amboną.

Pomyśl, że to właśnie ty jesteś tą łodzią. Wiele osób z twojego otoczenia może nie wybiera się regularnie do Kościoła, by tam uczestniczyć w Eucharystii. Dla nich jedyną Biblią, którą spotykają w swoim życiu jesteś TY. Napełnij się Słowem Chrystusa! Tak obficie, żeby aż się przelewało!

Konkret na dziś: poproś Chrystusa o wsparcie w głoszeniu Go całym swoim życiem.

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty +

Strony: «« « ... 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 ... » »»