Gdzie się tak spieszysz? (Łk 1,39-45)
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. (Łk 1,39-45)
Przed chwilą w życiu młodej, kilkunastoletniej dziewczyny z Nazaretu wydarzyło się coś, czego nie znała do tej pory historia ludzkości. Bóg postanowił przyjąć ludzkie ciało, zapraszając Maryję, aby stała się matką Jego Syna. O tym, jak wielka musiała być to rewolucja w jej życiu, dowiemy się chyba dopiero w Niebie, gdy sama nam o tym opowie. Ale zanim to się stanie, możemy rozważać, co się działo zaraz po Zwiastowaniu.
Dzisiejszy fragment rozpoczyna zdanie: „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy”. I na nim się skupimy. Gdybyśmy dosłownie przełożyli słowa greckiego oryginału: Ἀναστᾶσα δὲ Μαριὰμ ἐν ταῖς ἡμέραις ταύταις ἐπορεύθη εἰς τὴν ὀρεινὴν μετὰ σπουδῆς εἰς πόλιν Ἰούδα (Anastata de Mariam en tais hemerais tautais eporeuthe eis ten oreinen meta spoudes eis polin Iuda) otrzymalibyśmy takie zdanie: Powstawszy zaś, Mariam w dniach tych wyruszyła w górzystą (okolicę) z pośpiechem, do miasta Judy.
Pozwolę sobie w tym miejscu na pewną ważną dla mnie dygresję. Jak widzisz, dosłowne tłumaczenie jest nieco koślawe i niezbyt ładne stylistycznie, dlatego każdy tłumacz ksiąg świętych staje przed naprawdę trudnym zadaniem przekazania tego, co zawiera oryginał w języku zrozumiałym dla współczesnego czytelnika. Nieraz jest to sprawa bardzo problematyczna, zwłaszcza przy pismach św. Pawła (ale nie tylko), który dosyć często posługuje się skomplikowanymi słowami, zwrotami oraz figurami gramatycznymi i retorycznymi. Dlatego proszę, szanujmy pracę tłumaczy naszych Biblii, bo wykonali kawał dobrej roboty i nie obruszajmy się, gdy ktoś wyłapie jakiś błąd. Tak naprawdę dzięki nim możemy rozważać słowo Boże, iść drogą zbawienia i nieustannie rozpalać nasze serca. A to, że ja nieraz tłumaczę jakieś zdanie czy słowo inaczej, nie oznacza, że oni popełnili błąd, bo są znacznie lepszymi fachowcami ode mnie. Po prostu, mając przed sobą oryginał, wybieram inną opcję tłumaczenia, co jest jak najbardziej normalne przy translatoryce i nie powinno nikogo dziwić. Każdy, kto chociażby w szkole miał za zadanie przetłumaczyć jakiś tekst z innego języka na polski, wie doskonale, że ile osób w klasie, tyle może być różnych wersji. A przecież wszyscy opierali się o ten sam tekst. Tyle dygresji. Wracamy do naszego zdania.
Św. Łukasz mówiąc, że Maryja poszła z pośpiechem do Elżbiety, używa rzeczownika σπουδή (spoude), który znaczy: pośpiech, prędkość, szybkość, gorliwość, pilność, staranność. Jak zauważa ks. Remigiusz Popowski SDB, to słowo pojawia się w znaczeniu pośpiech, prędkość, szybkość tylko w dwóch miejscach w NT. Oprócz dzisiejszej ewangelii znajdziemy je również u św. Marka 6,25: Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: «Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela».
Kto wszedł z takim pośpiechem σπουδή (spoude) przed oblicze króla? Oczywiście córka Herodiady, konkubiny władcy. Kilka dni temu pisałem o tym, że za piętnowanie właśnie tego grzechu Jan trafił do więzienia. Nowa małżonka Heroda Antypasa „zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła”. (Mk 6,19) Ale „chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: «Proś mię, o co chcesz, a dam ci». Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa». Ona wyszła i zapytała swą matkę: «O co mam prosić?» Ta odpowiedziała: «O głowę Jana Chrzciciela». (Mk 6,21-24)
Co się działo później wiemy doskonale. Córka królowej weszła z pośpiechem σπουδή (spoude) przed oblicze ojczyma i zażądała śmierci proroka. Król, chcąc być wierny danemu słowu, spełnił jej pragnienie.
Co nam może powiedzieć zbieżność tych samych słów użytych przez św. Łukasza i św. Marka?
W obydwu przypadkach spieszą się młode kobiety. Ale każda z nich reprezentuje inne motywacje i pragnienia. Maryja idąca z pośpiechem w góry do Elżbiety niesie samo życie, czyli Jezusa. Co więcej, jej przybycie wywołuje radość zarówno u ciężarnej staruszki, ale także u ukrytego pod jej sercem Jana. Pośpiech Miriam to pośpiech człowieka zakochanego w Bogu do tego stopnia, że chce się tą radością dzielić z innymi.
Natomiast pośpiech córki Herodiady niesie śmierć i przygnębienie. Jest obrazem człowieka, któremu spieszno jest, aby zamknąć usta niewygodnej prawdzie obnażającej grzech i hipokryzję. Ten pośpiech nie ma nic wspólnego z tym, co miała w sercu Matka Boża. Ona niosła i ciągle niesie swojego Syna całemu światu, aby każdy człowiek mógł doświadczyć radości spotkania ze Zbawicielem. Pośpiech córki Herodiady niesie jedynie ból i cierpienie.
Nie będzie wielkim odkryciem, gdy powiem, że świat, w którym żyjemy, ciągle gdzieś pędzi. Ludzie nie mają czasu ze sobą rozmawiać, zastępując spotkanie twarzą w twarz internetowymi komunikatorami. Maryja poszła z pośpiechem, aby realnie, konkretnie być z Elżbietą w czasie ciąży. Jej pomoc nie była wirtualna. To nie była pomoc teoretyczna, jak wierzenie, że kliknięcie pod zdjęciem na facebooku zapewni jakiemuś dziecku w Afryce pomoc. To nie jest pomoc, to jest naiwność. Maryja była gotowa dać swój czas i siły, aby pomóc Elżbiecie. Przecież mogła powiedzieć: „Taka podróż w góry można zaszkodzić mojemu Dziecku. Muszę najpierw zatroszczyć się o siebie i swoje sprawy. Wolę nie ryzykować. Zostanę w domu”. Myślę, że gdyby tak postąpiła, nie moglibyśmy mieć do niej pretensji, przecież od Zwiastowania była odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale i za Jezusa, którego nosiła pod sercem. Ale zamiast tego, po raz kolejny udowodniła, że będąc tak blisko Syna Bożego, można dokonywać rzeczy niezwykłych.
Zauważ, że Herodiada nie miała nawet odwagi stanąć sama przed swoim mężem i prosić o zgładzenie Jana. Wykorzystała do tego swoją córkę. Zawsze, gdy próbujemy wyrzucić Boga i Jego przykazania ze swojego życia, będziemy szukali dla siebie usprawiedliwienia i będziemy chcieli, żeby ci, którzy strzegą niezmiennych norm, jak najszybciej zamilkli. Mimo że żona Antypasa miała pieniądze i wielką władzę, a pewnie niejedna osoba jej tego zazdrościła, to tak naprawdę była tchórzem, niepotrafiącym podjąć trudu nawrócenia.
To od nas należy decyzja, którą z młodych dziewczyn będziemy naśladować: Maryję czy córkę Herodiady? Każda z nich się spieszyła, ale jakże różne były ich motywacje i konsekwencje owego pośpiechu.
Konkret na dzisiaj: dokąd pędzisz i co przynosi Twoja obecność spotykanym ludziom?
Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +