Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Lip 29 '17, 23:38
  Jeśli Twoje życie nabrało szaleńczego tempa - musisz zwolnić, aby nie wylecieć z drogi... Zatrzymaj się...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła». A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona». Łk 10, 38-42

 

Wejdź serem w powyższą scenę. Zobacz w niej siebie. Czy jesteś tą osobą, która perfekcyjnie uwija się ze wszystkimi obowiązkami i drażni Cię to, że inni tak nie czynią? A może jesteś Marią, która przylgnęła do stóp Jezusa tak mocno, że zapomniała o pomocy siostrze. Posłuchaj przez chwilę Chrystusa. Zobacz razem z Nim swoje życie, codzienność i wszystkie obowiązki. Czy potrafisz połączyć obie te postawy? Poproś Jezusa o taką łaskę. Uwierz mi, że da się wykonywać wszystkie obowiązki z sercem zanurzonym w Bogu i Jego miłości.

 

Aby o tym zawsze pamiętać, warto zawalczyć o takie momenty w swoim życiu, w których przylgniemy do stóp Jezusa i popatrzymy z Nim na to wszystko, co robimy. Najlepszą okazją do takiego duchowego odpoczynku przy Bogu wydaje się być adoracja. Jest coraz więcej otwartych kościołów, w których jest wystawiony Pan Jezus. Znajdź w każdym tygodniu chociaż 5 min na takie przylgnięcie do Pana i posłuchanie bicia Jego serca. Spróbuj zjednoczyć z Nim swoje serce, aby biło w Jego rytmie. On bardzo pragnie być w Tobie i kochać Ciebie i Twoich bliskich.

 

Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. 1 J 4, 16

 

Panie, padam do Twoich stóp i oddaję Ci całe moje zabieganie. Uspokój moje serce. Czyń ze mną to, co chcesz. Niech Twoja wola wypełnia się w mojej codzienności.

 

Ja wierzę, ale w co?...ks. Roman Chyliński

Wielu Żydów przybyło do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu.
Marta rzekła do Jezusa: "Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga". Rzekł do niej Jezus: "Brat twój zmartwychwstanie". Rzekła Marta do Niego: "Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym". Rzekł do niej Jezus: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?" Odpowiedziała Mu: "Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat".

 

Kiedyś spowiadając penitentów zadawałem tylko jedno pytanie: co dla ciebie stanowi istotę religii chrześcijańskiej?
Odpowiedzi były różne, często dotyczyły: wiary, przykazań i sakramentów.

 

Natomiast mało było właściwej odpowiedzi, że istotę religii chrześcijańskiej stanowi „ żywa relacja z Jezusem Chrystusem”.

 

Jak potrzeba, więc dzisiaj uczyć wiernych relacji z Bogiem Ojcem, Jezusem i Duchem Świętym!

W dzisiejszej Ewangelii św. Jan na podstawie dialogu Jezusa z Martą, właśnie uczy nas, gdzie tkwi istota wiary w naszego Zbawiciela.

 

Przeanalizujmy głębiej powyższy tekst Ewangelii.
„Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie”.
„Jezus nadchodzi”.

 

Cała inicjatywa naszego spotkania twarzą w twarz z Jezusem należy do Niego. To Jemu zależy na spotkaniu z nami, a nie zawsze nam na spotkaniu z Jezusem.

 

To On w przedziwny sposób porusza nasze wnętrze, sumienie i czujemy, że teraz właśnie mam wstąpić do Kościoła na adorację lub na Mszę św., aby usłyszeć do mnie skierowane słowo Boże.


Czasami Jezus wysyła nam nie przypadkowo różnych ludzi, z którymi rozmowa w pociągu, tramwaju, czy na górskim szlaku otwiera nasze serca na głębszą wiarę w Niego.
Jezus przemawia do nas przede wszystkim przez Pismo św., ale również przez jakąś dobrą książkę lub tomik religijnej poezji.

 

"Wyjść na spotkanie Jezusowi".

Tu nie jest ważne: czy jesteś w grzechu ciężkim czy nie, czy może w dobrej kondycji psychicznej czy w rozpaczy, czy dla siebie trudnej sytuacji życiowej czy świetnie ci się powodzi.
Ważne jest to czy chcesz się z Nim spotkać!

 

Może kiedyś w trudnej chwili życiowej powiedziałeś Mu o tym, że Go szukasz, a później zapomniałeś, ale Jezus nie zapomniał twoich słów i cię odnalazł.

 

Pogrzeb brata dla św. Marty nie jest łatwym momentem życiowym. Łazarz był dla niej i jej siostry jedynym wsparciem. Wielu mogłoby stwierdzić: Bóg im zabrał jedynego żywiciela rodziny.


A sama Marta mogłaby mieć nawet pretensje do Jezusa, że Go nie było, kiedy jej brat umierał, bo mógłby go uzdrowić. A teraz to już ciało cuchnie… .

 

I właśnie w takim momencie Jezus spotyka się z Martą.
Co więcej, oczekuje od niej wyznania wiary.
Ale jakiego wyznania wiary? W Niego samego!

 

Do dzisiaj na każdym pogrzebie Liturgia pogrzebowa przewiduje ów hymn na cześć Chrystusa zmartwychwstałego:
„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”.

 

Jezus zmartwychwstały jest centralną postacią naszej wiary.
Dążmy, więc do spotkania z Nim tu na ziemi, aby kiedyś spotkać się z Nim w wieczności.

 

To Jezus przez swoją mękę i śmierć na krzyżu pojednał nas z Ojcem, abyśmy później razem z Nim z martwych powstali.

 

Po Bogu Ojcu, więc nie ma ważniejszej relacji nad tą z Jezusem.
Nie zgubmy tej prawdy w gąszczu różnych spraw ziemskich, bo łatwo ją zatracić.

 

Dlatego często sobie powtarzajmy to, co odpowiedziała św. Marta Jezusowi: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat". Amen.

Dorota
Dorota Sie 3 '17, 00:13
Jak zacząć wzrastać w wierze?...ks. Daniel Glibowski ( Czytania z 31 lipca)

Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, większe jest od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki podniebne przylatują i gnieżdżą się na jego gałęziach». Mt 13, 31-32

 

Wyobraź sobie, że jesteś tym małym ziarenkiem gorczycy. Taki byłeś w łonie mamy. Z czasem nabierałeś kształtów fizycznych, psychicznych i duchowych. Dzisiaj jesteś już jakimś mniejszym lub większym drzewem, na którym mogą gnieździć się przeróżne ptaki. Spróbuj dostrzec razem z Jezusem całą prawdę o sobie. Zobacz sercem swoje drzewo. Ile jest na nim uschniętych lub połamanych gałęzi? Jak wyglądają korzenie, pień, kora i liście? Czy jesteś drzewem, które prawdziwie żyje i jest atrakcyjne dla ptaków?

Niedawno zachwycałem się grobem Sługi Bożego księdza Franciszka Blachnickiego (założyciela Ruchu Światło Życie – popularnie Oazy), na którym było umieszczone wielkie drzewo dające życie i schronienie wielu ludziom.

Dzisiaj natomiast jest wspomnienie św. Ignacego Loyoli, który również stał się wielkim i ponadczasowym ,,drzewem”, z którego owoce czerpie miliony ludzi od 5 wieków. Ten uduchowiony jezuita napisał pod natchnieniem Ducha Świętego ćwiczenia duchowe, które są bardzo pomocne w rozwijaniu relacji z Panem Bogiem. Przyznam się, że podczas nich doszło do mojego głębokiego nawrócenia.

Od 3 lat korzystam z tej formy duchowości i czuję realny wzrost. Dzięki łasce Bożej i temu świętemu jeżdżę co roku na zamknięte rekolekcje w ciszy, na których czuję, że jestem sam na sam z Bogiem. Widzę wtedy swoje życie jakby na dłoni. Słyszę to, co mam zmienić, aby iść jeszcze bardziej według woli Bożej. Duchowość św. Ignacego pomogła mi także zobaczyć codzienne obdarowanie mnie przez Stwórcę, a także swoje słabości, którymi Go ranię każdego dnia. Dzięki niemu także zakochałem się bardziej w Słowie Bożym i wchodzeniu w obrazy Pisma Świętego. Wiem, że jest coraz więcej takich osób, które korzystają z tego duchowego dorobku. W ten sposób powstają coraz piękniejsze drzewa, z których mogą wyrastać wspaniałe owoce. Zachęcam gorąco do głębszego poznania dzisiejszego patrona oraz jego duchowości.

 

Panie, dziękuję Ci za św. Ignacego Loyolę i jego drogę wiary płynącą z wielkiej duchowości. Dziękuję za wszystkie rekolekcje w ciszy, na których mogłem bardziej poznawać Twoją miłość. Proszę Cię o łaskę wypływania na głębię dla wszystkich ludzi, którzy utknęli na mieliźnie życia.

Ostateczna sprawiedliwość...ks. Daniel Glibowski ( 1 sierpnia)

Jak więc zbiera się chwast i spala w ogniu, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!» Mt 13, 40-43

 

Spróbuj wyobrazić sobie powyższy obraz. Z jednej strony zobacz wielkich dramat tych, którzy żyli w rozpuście i zgorszeniu, a z drugiej strony zauważ wielką radość zbawionych. To czas, w którym role odwrócą się. Ci, którzy śmieją się z bogobojnych – będą gorzko płakać, a ci którzy znoszą cierpliwie prześladowania – będą wyniesieni do chwały. Z pewnością wiele osób ukrytych ze swą wielkością także dostąpi chwały nieba. Jedno jest pewne: to będzie najsprawiedliwszy i najuczciwszy sąd, na którym wyjdzie cała prawda o każdym człowieku.

 

Nie dziwi mnie fakt, że Pan Bóg jeszcze nie przeprowadził tego sądu. Zakładam, że jako kochającemu Stwórcy jest Mu bardzo ciężko wrzucić część ludzi do rozpalonego pieca. Niestety to nieuchronnie musi kiedyś nastąpić. Póki co każdy ma szansę na głębokie nawrócenie i przylgnięcie do Boga. Jeśli Twoje serce już nie bije tak mocno w stronę Pana, to zacznij przypominać sobie całą historię zbawienia oraz wszystko to, co On uczynił dla Ciebie w Twoim życiu. Zacznij Mu dziękować i darzyć go prawdziwym szacunkiem. Spotykaj się z Nim jak najczęściej. Zaangażuj się w jakieś dzieła miłosierdzia. Nigdy nie jest za późno, żeby na nowo zwrócić się do Jezusa. On cały czas czeka na Ciebie z otwartymi ramionami. Bóg naprawdę jest bardzo miłosierny i Jemu nie zależy na Twoim potępieniu.

 

Miłosierny jest Pan i łaskawy,
nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy.
Nie zapamiętuje się w sporze,
nie płonie gniewem na wieki.
Nie postępuje z nami według naszych grzechów
ani według win naszych nam nie odpłaca. Ps 103, 8-10

Oddaj całego siebie Jezusowi. Pozwól Mu kochać Cię takiego jakim jesteś. On przemieni w Tobie to, co wymaga oczyszczenia. Zaufaj Mu w pełni.

 

Panie, dziękuję za to, że jeszcze masz do mnie cierpliwość i miłosierdzie. Pozwól mi przylgnąć do Ciebie jeszcze bardziej, abym mógł gorliwie wypełniać Twoją wolę każdego dnia. Dziękuję za łaskę codziennego nawracania się.

 

 

Człowieczeństwo, bestia, świnia....ks. Roman Chyliński

Mt 13, 44-46
Jezus opowiedział tłumom taką przypowieść:
«Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją»
.

 

Skarbem ukrytym w roli jest nasza wiara, a perłą jest każdy człowiek dla którego Jezus oddał życie.

„W Kazaniu na górze” u św. Mateusza czytamy: „ Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały”. (Mt 7,6).

1. Tą perłą jest nasze człowieczeństwo, za które Jezus oddał życie.
Jasne, że każdy z nas ma wolną wolę i ze swoim człowieczeństwem może zrobić to, co mu się tylko rzewnie podoba.

 

Jednak Bóg w Księdze Mądrości mówi jasno po co dana jest nam władza tu na ziemi, aby człowiek:
„(…) panował nad stworzeniami, co przez Ciebie się stały,
by władał światem w świętości i sprawiedliwości
i w prawości serca sądy sprawował”.(Mdr 9,2b-3).

 

W powyższym tekście autor natchniony odwołuje się do daru sumienia.
Otóż, w sumieniu, które ma być odpowiedzialne przed Bogiem nie mamy prawa do nadużywania naszej wolnej woli wobec praw Bożych.

Niestety, kiedy człowiek ulegnie pokusie zrównania się z Bogiem, przestaje być stworzeniem, ale staje się stwórcą i prawodawcą i sam zaczyna decydować o tym, co jest moralnie dobre, a co złe wybierając oczywiście to, co jest tylko dobre dla siebie.

I tak powoli przestaje liczyć się i z Bogiem i z drugim człowiekiem.

2. Następne zło po nadużywaniu wolnej woli, które niszczy nasze człowieczeństwo jest nadawanie sobie praw niekoniecznie Bożych.

Ja mam prawo do szczęścia!

 

To popularne stwierdzenie jest obecnie na ustach wielu ludzi.
Ono to, doprowadza do takich sytuacji, że, ktoś na przykład zostawia żonę i dzieci, aby się doktoryzować albo pomimo, że ma 45 lat i jestem rozwiedziony rozkochuje w sobie 21 letnią dziewczynę zamykając jej drogę do sakramentów.

Nie mówię już o świadomy rozbijaniu małżeństw w imię tego prawa . To się dzieje na moich oczach, a wy – drodzy czytelnicy zapewne więcej widzicie.

3. Żyjemy również w świecie zaspakajania potrzeb.
To trzecia rzecz, która może zniszczyć nasze człowieczeństwo.

Otóż, nikt nie powiedział, że chcąc być szczęśliwym musisz zaspokoić wszystkie swoje potrzeby.

 

Podsumowując.
Hołdując swoim prawom i potrzebom oraz nadużywając wolną wolę wkraczamy na drogę zniszczenia własnego człowieczeństwa.
W ten sposób człowiek może stoczyć się niestety, aż do przyjęcia postawy bestii.

Czyni to przez: zniewolenia alkoholem i narkotykami oraz chęcią dominacji nad drugim człowiekiem za wszelką cenę.
Coraz częściej spotykam się: z gwałtem w małżeństwach oraz z sytuacjami, gdzie małżonkowie upadlają się nawzajem.

 

Między człowieczeństwem, a bestią jest jeszcze trzeci rodzaj upodlenia – stawanie się świnią, o której mówi św. Mateusz.
Świnia jest inteligentnym zwierzęciem, które wszystko zrobi, aby być przy „korycie”.

Ta aluzja - trochę jak z orwellowskiego z „Folwarku” odnosi się do ludzi, którzy stawiają zysk, materializm ponad własną i czyjąś godność. Są wówczas wstanie podeptać własne i czyjeś człowieczeństwo, byle osiągnąć swój cel.

 

Jak więc łatwo zniszczyć własne człowieczeństwo - ową perłę daru Bożego, nad którą już nic większego nie mogę zyskać na ziemi. Zapominając jednocześnie o tym, że żyjąc w ten sposób, wszystko mogę nagle stracić tu na ziemi i życie wieczne.

 

Gdzie, więc szukać pięknego człowieczeństwa?
Św. Paweł odpowie nam: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”.(Ga 5,1).
W Nim Jezusie Chrystusie ukryte jest najpiękniejsze człowieczeństwa i w Jego Ewangelii.

 

Jezus powie do nas, szczególnie mężczyzn: „Jeżeli chcesz mnie naśladować, musisz zaprzeć się samego siebie”.(por.Mk 8,34).

 

Ciekawa definicja szczęścia wyrażona przez Jezus, a wyrażająca się w powściągliwości.

 

Człowiek może się, więc uczłowieczać przez: szlachetność, bezinteresowność oraz ascezę, czyli powściągliwość wyrażającą się z rezygnacji z wielu: relacji, rzeczy i potrzeb, które nie przynoszą korzyści, a wręcz przeciwnie – zniewolenie.

 

Czuwajmy, więc i módlmy się abyśmy nie ulegli tej pokusie bycia szczęśliwym bez Boga, rezygnując z trudu kształtowania własnego człowieczeństwa! Amen!

Dorota
Dorota Sie 3 '17, 23:33

 

Ocenianie -za katolik.pl -refleksja na dziś

 

Mt 13,47-53
Jezus powiedział do tłumów: «Podobne jest królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko?». Odpowiedzieli Mu: «Tak jest». A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare». Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.


  Ocenianie to jeden z najmniej przyjemnych elementów szkolnej edukacji. Boją się go uczniowie, ale i nauczyciele specjalnie za nim nie przepadają. Jest to bowiem czynność trudna, jeśli zależy nam na tym, by była rzetelna i sprawiedliwa.

Ocenianie budzi wątpliwości gdy dotyczy także innych spraw niż nauka w szkole.    - Wiesz, nie chcę cię oceniać, ale wydaje mi się… – mówimy, gdy chcemy skrytykować czyjąś decyzję. - Nie znam całej sytuacji, więc nie będę oceniać – mówimy, gdy ktoś pyta nas o opinię w jakiejś sprawie.

Istnieje przeświadczenie, że ocenianie kogoś jest czymś, czego należy unikać – bo nie znamy wszystkich okoliczności, nie wiemy jak naprawdę wyglądała sytuacja, jakie były intencje zamieszanych w nią osób i tak dalej. Taka ostrożność w ocenie jest oczywiście godna pochwały, niemniej jednak niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Możemy bowiem w tym nieocenianiu zagalopować się i unikać oceniania czegokolwiek.

A ocenianie jest nam potrzebne – abyśmy byli w stanie odróżniać dobro od zła. Możemy bowiem czuć opór przed negatywnym ocenianiem kogoś kto zdradza swojego małżonka – wiedząc na przykład, że zdradzany małżonek dopuścił się wielu złych czynów, niemniej jednak nie powinniśmy mieć problemów z oceną, że zdrada człowieka, któremu się coś ślubowało jest rzeczą złą. Możemy nie chcieć potępiać kogoś, kto dopuścił się jakiegoś oszustwa finansowego, wiedząc, że jego sytuacja materialna jest naprawdę nieciekawa, niemniej jednak nie powinno nas to powstrzymywać przed stwierdzeniem, że oszustwo jest złe.

Brak jednoznacznej oceny, że coś jest dobre albo złe może skutkować tym, że zagubimy się w meandrach usprawiedliwień i swoje własne grzechy też będziemy tak traktować – bez oceniania – a zatem bez żalu za nie, bez chęci poprawy, a w konsekwencji – bez nawracania się.

Tymczasem Pan Jezus opisując koniec świata mówi: „Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili” (Mt 13, 47-48).

Bez względu na to ile usprawiedliwień uda nam się wymyślić, ile okoliczności łagodzących znajdziemy dla naszego postępowania – na końcu świata całe nasze postępowanie zostanie ocenione. W dodatku będzie to ocena jednoznaczna – albo zostaniemy zbawieni, albo potępieni. Innej możliwości po prostu nie ma. I oczywiście – możemy liczyć na to, że miłosierny Bóg weźmie pod uwagę wszelkie okoliczności łagodzące, wszystkie nasze dobre chęci, które skończyły się nie do końca dobrze, każdą walkę, którą stoczyliśmy zanim się poddaliśmy… Pan Bóg jednak oprócz tego, że jest miłosierny, jest również sprawiedliwy. Każdego oceni tak, jak na to zasługuje, każdą okoliczność łagodzącą uwzględni na tyle, na ile ona rzeczywiście jest okolicznością łagodzącą.

Czy więc nie byłoby dla nas korzystniej być wobec siebie nieco surowszymi? Nie szukać usprawiedliwień, ale jednoznacznie potępiać to, co sprzeczne jest z Bożymi nakazami? Czy nie byłoby bezpieczniejsze, gdybyśmy zamiast szukać okoliczności łagodzących dla naszego grzechu zaczęli szukać sposobu, jak tego grzechu nie popełniać?

W końcu chyba lepiej byłoby przekonać się na Sądzie Ostatecznym, że Bóg jest bardziej miłosierny niż myśleliśmy niż na odwrót…

Agnieszka Ruzikowska  

***

Bóg pyta:

Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?
J 5,44

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XXIV. O UNIKANIU WŚCIBSTWA W CUDZE ŻYCIE

 
1. Synu, nie bądź ciekawy i nie zajmuj się próżnymi dociekaniami. Cóż cię może obchodzić to albo owo? Ty idź za mną J 21,22. Co ci z tego, że ten jest taki lub owaki, tamten robi albo mówi to lub tamto? Nie będziesz odpowiadać za innych, ale będziesz musiał zdać sprawę z siebie samego Rz 14,12. Po cóż się więc w to mieszasz?

Ja znam wszystkich i widzę wszystko, co istnieje, wiem, jaki kto jest i co myśli, i czego żąda, i jaki cel sobie stawia.

Mnie więc wszystko winieneś zostawić, ty zaś troszcz się, abyś nie stracił wewnętrznego pokoju, i krzątającym się pozwól się krzątać, ile im się podoba. A za każdy postępek i każde słowo odpowiedzą przede mną, bo mnie nie można oszukać.

2. Nie staraj się o cień wielkiej sławy ani o liczne przyjaźnie, ani o miłość ludzką. Wszystko to bowiem wprowadza tylko roztargnienie i zagęszcza w sercu ciemność.

Chętnie mówiłbym do ciebie dłużej i odsłonił rzeczy ukryte, gdybyś oczekiwał mojego przybycia z utęsknieniem i otwierał mi zawsze drzwi serca Ap 3,20. Bądź czujny, trwaj w modlitwie 1 P 4,7 i stawaj się coraz bardziej pokorny Syr 3,20.

 

Tomasz a Kempis, 'O naśladowaniu Chrystusa'

 

 

 

Stawanie się uczniem Chrystusa...ks. Roman Chyliński


Mt 13,47-53

Jezus powiedział do tłumów:
«Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko?» Odpowiedzieli Mu: «Tak».
A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare».
Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.

 

" A On rzekł do nich:"Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego".

 

Św. Mateusz podsumowując trzynasty rozdział swojej Ewangelii, czyli „mowę w przypowieściach” określa, czy przedstawia siebie samego jako mistrza słowa Bożego. I faktycznie nim jest.

 

Nasz mistrz życia duchowego zwraca nam dzisiaj uwagę na coś ważnego.
Otóż, nie każdy znawca Pisma św. zaraz staje się mistrzem życia duchowego.

 

Dlaczego?
Dla św. Mateusza o wiele ważniejsze jest stawanie się uczniem królestwa Bożego niż świetna znajomość Pisma Św.

 

To do nich, uczonych w Piśmie napisał nasz Ewangelista dwudziesty trzeci rozdział, a w nim siedem razy „biada”, bo ich życie było zupełnie inne niż słowa Pisma.

Cóż, czasami nie wystarczą studia teologiczne i uzyskiwane stopnie naukowe jeżeli za tym nie idzie byciem uczniem Chrystusa.

 

O tym jak stać się uczniem Jezusa św. Mateusz napisał w „Kazaniu na Górze”(5-7) oraz w „mowie misyjnej”(10 rozdział).

Znawcą Pisma św. więc jest ten, który nie tylko posiada wiedzę na ten temat, ale chce naśladować Jezusa, to znaczy być jego uczniem.

 

Wczoraj jadąc w karetce do szpitala w Krośnie, rozpocząłem rozmowę z młodym sanitariuszem. Okazało się, że od wczesnego dzieciństwa poznaje Pismo św.. Bardzo się ucieszyłem. Na końcu powiedział mi, ale ja jestem Świadkiem Jehowy.

 

Tak sobie pomyślałem szkoda, że nie młody katolik daje takie świadectwo.

 

Drodzy rodzice tak wiele jest pięknych wydań książek o tematyce biblijnej dla dzieci. Kupujcie je i czytajcie je waszym dzieciom, aby i one kiedyś mogły dać podobne świadectwo o ukochaniu słowa Bożego od młodości.

 

„(...)podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare».

 

Uczeń Jezusa charakteryzuje się tym, jak czytamy dalej, że posiadł znajomość tak Nowego, jak i Starego Testamentu. To znaczy, korzysta z Pisma św. jak ze skarbca mądrości i na nim buduje życie chrześcijańskie.


Zachęcam poznawać słowo Boże czytając Nowy Testament, a przez odnośniki tam się znajdujące i wyjaśniające Stary.

Dorota
Dorota Sie 6 '17, 10:44

Jego słuchajcie...ks. Józef Pierzchalski SAC

 

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: "Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza". Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: "To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie". Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: "Wstańcie, nie lękajcie się". Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: "Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie"./Mateusz 17,1-9/

 

Pan Bóg zabiera nas dzisiaj na górę Tabor. Uczniowie Jezusa przeżywali trudną dla siebie sytuację w sensie duchowym. Atmosfera wokół Nauczyciela stawała się coraz trudniejsza. Życie Mistrza jest zagrożone, a tym samym ich przyszłość jest niepewna. W takiej chwili Jezus zabiera ich na górę Tabor. Okrywa ich obłok, odczuwają duże zmęczenie.

 

Co to znaczy być zmęczonym? Być słabym. Piotr był znużony, już nie miał siły, otacza ich obłok. Obłok to chmury, ciemność, czuli lęk. W pewnej chwili z ciemności obłoku dochodzi do nich głos Ojca: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie". Są powaleni, zdruzgotani, przerażeni,a równocześnie doświadczają wielkiej radości . Zmęczenie, słabość mieszają się z radością, z usłyszeniem Boga Ojca. Istotne było to, że przyszli na to miejsce nie wiedząc po co Jezus ich na górę prowadzi.

 

Czasem chcemy natychmiast otrzymać satysfakcjonującą odpowiedź: po co to wszystko, co z tego wyniknie, w jaki sposób to zmęczenie i bycie w ciemności wpłynie na moją przyszłość? Okazuje się, że trzeba iść nie stawiając wielu pytań. Po co to przemienienie? Jakie znaczenie miał zachwyt i urzeczenie, którego doświadczał Piotr z Jakubem i Janem? Na górze Tabor wpatrywali się w urzekające oblicze Jezusa. Już za krótki czas, jeśli starczy im odwagi, ukradkiem zbliżą do Golgoty i zobaczą inne oblicze Pana: zhańbione, upokorzone, zmęczone, poorane cierpieniem, przestraszone.

 

Zarówno Tabor jak i Golgota tak wiele mówią o Bogu. Trzeba przejść przez jedną i drugą górę, jedno i drugie doświadczenie, przez radość i nieopisany ból. Tak objawia się Bóg, ale i tak objawia się człowiek posłuszny Bogu, podobny do Niego, podążający za głosem Ojca. W przemienionym Chrystusie uczniowie zobaczyli Boga. W przemienionym człowieku możemy ujrzeć Jezusa.

 

Przemienić własne człowieczeństwo w Chrystusie....ks. Roman Chyliński

Każdy Ewangelista oprócz św. Jana opisuje to wyjątkowe wydarzenie, jakie dokonało się prawie 2000 lat temu na górze Tabor.

Kto miał szczęście być na tej górze to wie, że w połowie drogi zatrzymują się autobusy i trzeba się przesiąść do busa, ponieważ góra ta jest bardzo stroma i ciężko na nią podjechać.

Nie lada wyczynu musiał dokonać Jezus wraz z trzema apostołami, aby dotrzeć na jej szczyt.
Ale czy nie jest tak, że wielkich rzeczy doświadcza się w trudzie i w wysiłku. Szkoła Jezusa Chrystusa jest właśnie taka, że nie za efekt się tu wynagradza, ale za trud i cierpliwość włożone w dojście do celu.

Dzisiaj tym celem jest „droga do przemiany własnego człowieczeństwa”.

 

Patrzmy więc na Jezusa.
Jezus biorąc Piotra, Jana i Jakuba na górę Tabor chce im, a przez nich również i nam pokazać nie tylko wielkość swojego Bóstwa i świętość swojego Człowieczeństwa, ale pouczyć nas na czym polega piękno naszego człowieczeństwa.


Św. Mateusz napisze:„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno”.(Mt 17,1).

 

Przemiana w piękne i szlachetne człowieczeństwo dokonuje się przede wszystkich na osobności i w samotności. Wyciszenie, z dala od zgiełku komórek, laptopów i mediów. Sam na sam z Bogiem.


A błogosławieni ci, którzy poznali czas samotności dla Boga i pokochali go To podstawa, aby dać czas Duchowi Świętemu do przemiany nas.

 

Dalej czytamy w dzisiejszej Ewangelii:„Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło”.(Mt 17,2).

 

Rzecz ciekawa, kiedy idziemy na samotność, to nie mamy skupiać się na sobie, ale na Jezusie!


Owszem jest pokusa wówczas aby przemyśliwać wszystkie udane nasze sprawy, a jeszcze bardziej wszystkie porażki, które doświadczyliśmy w naszym życiu. Jesteśmy wtedy skłonni do wielkich rachunków sumienia i poniżania sobą we własnych oczach. Tego chce szatan!

 

Ale Jezus nasz Mistrz tego nie chce. Mówi do nas: patrzcie na Mnie i poznajcie Mnie. Zobaczcie jak wiele miłości mam do was. Weźmijcie ode mnie światło prawdy i miłości, bo ono was nigdy nie potępi. Tylko patrząc przeze Mnie na siebie możecie zobaczyć siebie w prawdzie. A prawda jest taka:„Popatrzcie jaką miłością obdarzył was Ojciec, zostaliście nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteście”!(1J 3,1).

 

„Wtedy Piotr rzekł do Jezusa, jak pisze św. Mateusz: "Panie, dobrze, że tu jesteśmy”.(Mt 17,4).

Nawet nie przeczuwamy jak dobrze poczujemy się, kiedy rozmodlimy własne wnętrze. Modlitwa to czas uwielbienia Boga, przebywania z Nim i radowania się wewnętrznym pokojem. Czasami potrzebujemy aż kilku dni, aby wejść w głębię tego co Boże, odchodząc od tego co tylko ludzkie.

 

Na modlitwie najlepiej zobaczymy jak wiele rzeczy przykleiło się do nas, ile spraw nosimy w sobie bez odpowiedzi i jak to wszystko nam ciąży. Ale otrzymamy też i odpowiedź, że nie dawaliśmy sobie rady z tymi sprawami, bo nosiliśmy jej bez Jezusa.

 

Tak więc modlitwa oczyści nas, uświęci nasze wnętrze Bożą obecnością i da nam siłę do pokonania własnych trudności, bo nosimy nasz człowieczeństwo, jak powie św. Paweł „w glinianych naczyniach, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas”.(2Kor 4,7).

 

Dalej pisze św. Mateusz: „Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich”. (Mt 17,5).

 

Obłok zawsze symbolizuje żywą obecność Ducha Świętego. To On jest głównym sprawcą przemiany naszego człowieczeństwa w szlachetność i dobroć serca. Duch Święty jest Osobą, wiec rozmawiajmy z Nim jak z osobą pełną mądrości i mającą nam wiele do przekazania. Nie bójmy się Ducha prawdy, którą nam ukaże prawdę o naszym życiu.

 

Duch Święty zrobi to dla nas, abyśmy się dobrze wyspowiadali i zostawili wszelkie ciężary grzechu na rekolekcjach, a do domu wrócili w pełni oczyszczeni z głębokim pokojem w sercu.

 

„A z obłoku odezwał się głos”."To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!" (Mt 17,5).

 

Przemiana naszego umysłu i serca dokonuje się przez medytacje słowa Bożego. Wskazuje nam na to sam Dobry Bóg mówiąc do nas:„Jego słuchajcie”. A Matka Boża doda:„Zróbcie wszystko cokolwiek Wam powie” (J 2,5).

 

Dać się Jezusowi poprowadzić przez dar rozważania Jego słowa, to prosta droga do wzrastania w prawdzie, a przecież to jest właśnie istota pięknego i zdrowego charakteru.

 

Św. Mateusz kończy to niesamowite wydarzenie na górze Tabor słowami:„Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa”.(Mt 17,8).

 

Samotność, modlitwa, rozważanie słowa Bożego, otwarcie na działanie Ducha Świętego, stanięcie w prawdzie i szczera spowiedź to najpewniejsza droga do odnowy ducha i kształtowania w nas pięknego człowieczeństwa. A nagrodą będzie to, że kiedy po dniach skupienia i samotności podniesiemy oczy i popatrzymy, na ludzi, na świat i na siebie to zobaczymy w tym wszystkim „tylko samego Jezusa”. Amen!

 

 

Dorota
Dorota Sie 8 '17, 00:28

Eucharystia, a szatan....ks. Roman Chyliński

Mt 14, 13-21
Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.
A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności».
Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!»
Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb».
On rzekł: «Przynieście Mi je tutaj».
Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

 

«Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!»

Wiadomo, że wszystkie przypowieści w Ewangelii o cudownym rozmnożeniu chleba są zapowiedzią tajemnicy Eucharystii.

 

Słowa Jezusa wypowiedziane do Apostołów: „Wy dajecie im jeść”, nabiorą pełnego znaczenia w czasie „Ostatniej Wieczerzy” w momencie konsekracji: „To czyńcie na moją pamiątkę”.

Dzisiaj chciałbym rozważyć tajemnicę Eucharystii w kontekście jej szczególnego wroga - szatana.

 

Otóż chrześcijaninowi, który często przyjmuje Ciało Pana musi towarzyszyć świadomość, że Eucharystia daje życie i to wieczne, a szatan jest zabójcą tego życia. Stąd chrześcijanin, jako człowiek Eucharystii jest niejako przeznaczony do walki z szatanem i to nie tylko o życie wielu ludzi, ale przede wszystkim o własne życie.

 

O tej walce, która zaczęła się na niebie i jest kontynuowana cały czas tu na ziemi przekonuje nas św. Jan w Apokalipsie w słowach: „ I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa”.(Ap 12,17).

 

Św. Jan przez powyższe przesłanie chce nam jasno powiedzieć, że nie ma dla nas - wierzących spokojnych dni. „Spokojne dni” mają tylko ci, którzy nie strzegą przykazań i nie mają zamiaru „obnaszać się” swoją wiarą. Tych faktycznie demona zostawia w spokoju, ale dlaczego?

 

Psalmista Pański powie:
Jak dobry jest Bóg dla prawych,
dla tych, co są czystego serca!
A moje stopy nieomal się nie potknęły,
omal się nie zachwiały moje kroki.
Zazdrościłem, bowiem niegodziwym
widząc pomyślność grzeszników.
Bo dla nich nie ma żadnych cierpień,
ich ciało jest zdrowe, tłuste.
Nie doznają ludzkich utrapień
ani z [innymi] ludźmi nie cierpią.
Rozmyślałem zatem, aby to zrozumieć,
lecz to wydało mi się uciążliwe,
póki nie wniknąłem w święte sprawy Boże,
nie przyjrzałem się końcowi tamtych.
Zaiste na śliskiej drodze ich stawiasz
i spychasz ich ku zagładzie.(Ps 73,1-5.16-18).

 

Sam Pan Jezus w apologii, w Ewangelii św. Jana takie daje świadectwo o szatanie mówiąc do Żydów: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.(J 8,44).

 

Szatan jest zabójcą – takiego mocnego stwierdzenia na temat tego złego ducha nie znajdziemy w całym Piśmie świętym. Zapewne jest to nawiązanie do Księgi Mądrości, gdzie natchniony autor zapewnia nas, iż : „ śmierć weszła na świat przez zawiść diabła”.(Mdr 2,24).

 

Pamiętajmy zatem, jako ludzie Eucharystii dający świadectwo o Jezusie własnym życiem, że Szatan, nienawidzi Eucharystii, jako ofiary Jezusa Chrystusy na Krzyżu, ponieważ w tym momencie został pokonany.

 

W tej walce o częste serce dla Eucharystii i zbawienia swojej duszy ważne jest, abyśmy ukochali konfesjonał!!!.

 

To, że jako uczniowie Chrystusa nawet kilka razy w miesiącu przystąpimy do spowiedzi, może tylko świadczyć o tym, jak ważne i święte jest dla nas żywe, świadome i owocne uczestnictwo w Eucharystycznej ofierze.

 

Ukochać konfesjonał, to w sposób doskonały uwielbiać miłosierdzie Boże, tak mówi Pan Jezus do św. Siostry Faustyny.


Wspólne pójście współmałżonków do spowiedź i pełne uczestnictwo w Eucharystii z przyjęciem częstym Komunii św. nie raz uratowało wiele małżeństw!

 

.Wielką siłą do walki z szatanem jest Adoracja Najświętszego Sakramentu
Często wpatrujmy się w Ciało Chrystusowe w monstrancji i prośmy naszego Pana o siłę do wytrwania przy Nim w mężnym dawaniu świadectwa wobec z laicyzowanego świata, a zarazem tak głodnego Boga. Amen!

 

Dajcie im jeść!...ks. Józef Pierzchalski SAC


 

Gdy Jezus to usłyszał, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności! Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść! Odpowiedzieli Mu: Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb. On rzekł: Przynieście Mi je tutaj! Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.


 


 

Poszukiwany jest Jezus, będący na osobności. Gdy mamy czas na refleksję, oddalenie się od innych świadome i dobrowolne, aby być ze słowem Bożym, wówczas inni będą nas potrzebowali dla tego, co w sobie nosimy, a przez to, kim jesteśmy. Jezus widzi, że ci, którzy stają przed Nim, są chorzy. Wartość odosobnienia wyraża się też w mocy uzdrawiania. Gdy jesteśmy sami, Bóg ma do nas większy dostęp. Osobność, to znak dla Boga, ze strony człowieka: jestem, aby Cię posłuchać, Panie.

Zdrowiejemy, słuchając Boga. Zdrowiejemy, słuchając ludzi posłusznych Jezusowi. Zdrowi idziemy do innych, a Bóg przez nas, czyni ich wolnymi od różnych chorób. Ci, którzy słuchają Bożego słowa, nie tylko winni wnosić zdrowie w myślenie, odczuwanie i mówienie, ale powinni być pośrednikami w zaspokajania "głodów" tych, którzy "szczerym sercem szukają Boga".


 

Człowiek odsłania, kim naprawdę jest, gdy trzeba drugiemu pomóc, zaradzić określonym głodom bliźniego. Zaskakujące jest to, że uczniowie słuchali tego, co mówił Jezus, lecz nie znalazły te słowa przełożenia w ich rozwiązaniach. Można słuchać tego, co mówi Bóg, a równocześnie wieść życie różne od tego, co uznajemy za wzniosłe, wartościowe i zbawienne. Uczniowie znajdują argumenty, aby zdystansować się wobec potrzebujących: "miejsce puste i pora późna". Tymczasem Jezus nie chce tracić ze swojej bliskości tych, którzy trwali na słuchaniu Jego.

Dlatego próba znalezienia wyjścia, będąca równocześnie zręczną prowokacją skierowaną w stronę uczniów: "Wy dajcie im jeść". Uczniowie mieli swoje rozwiązanie. Dlatego nie pytają Jezusa, co On uznaje za najbardziej rozsądne w tej sytuacji. Chcą kierować Nauczycielem: "każ rozejść się", "niech idą", "niech sobie kupią". To wydarzenie odsłoniło całą bezsilność i niezaradność uczniów Jezusa. Poszukujemy rozwiązań najczęściej w obszarze, w którym możemy coś zrobić. Wydaje się, że cudem tego wydarzenia, jest nie tylko rozmnożenie chleba i nakarmienie tysięcy ludzi. Niezwykłym doświadczeniem, jest poznanie przez uczniów własnej bezradności. W równocześnie przypomnienie, że problemy, przed którymi stajemy w życiu, nie można przeżywać jedynie w wymiarze materii, lecz również i ducha.


 

Jezus daje siebie przez człowieka, przez Uczniów. Odkrywamy potrzebę dawania, choćby to była prosta, szczera, pokorna bezradność. Ona umożliwia udzielanie się Chrystusa człowiekowi. Świat uznaje ją za postawę słabości, nie przynoszącą wymiernych korzyści. Ta postawa jest metodą tych, którzy wierzą i ufają Panu. Człowiek potrafi odkryć w sobie dobro, które może być pomocne drugiemu w jego życiu, gdy stanie przed nim ktoś, kto da mu kolejną szansę na ujawnienie się w nim czułej bliskości Boga. "Nie mamy tu nic, prócz" Wystarczy! Wystarczy mało. Tyle posiada każdy człowiek. "Mało" można przynieść Jezusowi i nie wielką liczbę, ale "jedno". Mało dajemy, a nieskończenie wiele otrzymujemy. Dajemy innym to, co stało się naszym bogactwem w Chrystusie. Dajemy z Jezusa żyjącego w nas. "Niby nic nie mający, a posiadający wszystko". "Niby ubodzy, a wzbogacający wielu". "Niby umarli, a przecież żyjemy".

Dorota
Dorota Sie 8 '17, 23:14

Próba wiary....ks. Roman Chyliński

 

Mt 14, 22-33
Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny.
Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: "Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się".
Na to odezwał się Piotr: "Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie". A On rzekł: "Przyjdź". Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: "Panie, ratuj mnie". Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go mówiąc: "Czemu zwątpiłeś, małej wiary?"
Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: "Prawdziwie jesteś Synem Bożym".
Gdy się przeprawili, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, posłali po całej tamtejszej okolicy i znieśli do Niego wszystkich chorych, prosząc, żeby ci przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.

 

„Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić”.

 

Tak było często, że Jezus wysyłał swoich uczniów, aby chociaż na chwilę zostać sam na sam z Ojcem i o wszystkim z Nim porozmawiać. Dla Jezusa było najważniejsze to, jak Ojciec dalej zaplanował mu posługę na ziemi.

 

Wypełnienie woli Ojca było dla Jezusa jak pokarm: „Powiedział im Jezus:"Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło”.(J 4,34).

 

Jezus pragnie abyśmy i my wypełniali wolę Ojca: „ Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie”.(Mt 7,21).

 

Dlatego i dla nas ważna powinna być „ modlitwa słuchania Ojca”. Dokonuje się ona w samotności i w wyciszeniu wewnętrznym. Można tu posłużyć się słowami Samuela: „Panie mów do mnie, bo sługa twój słucha”.( 1Sam 3,9-10). Taka modlitwa przynosi odpowiedź od Boga Ojca

 

Bóg Ojciec często do nas mówi przez dar codziennego słowa Bożego w Liturgii Eucharystii.

 

„Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze”.

 

Czwarta straż nocna, to ulubiona „godzina” przychodzenia Jezusa do człowieka. Odnosi się ona do takiego czasu „nocy naszego życia”, kiedy jest najciemniej, ale za chwile ma zrobić się już jasno. Zawsze będzie ona zapowiadała świt zmartwychwstania Jezusa, a dla nas obecnie nadzieję.

 

W tej „godzinie” Jezus mówi do nas: "Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się".

 

Ta „godzina” przychodzenia Jezusa może symbolizować takie chwile naszego życia, kiedy przez różne choroby, cierpienia wydaje nam się, że nie damy rady, ani fizycznie, ani psychicznie, ani duchowo ponieś ten ciężar.

 

W tych właśnie chwilach Jezus przychodzi do nas z łaską wiary, pocieszenia, umocnienia oraz z łaską uzdrowienia duchowego, za którą czasami idzie i łaska uzdrowienia fizycznego.

 

"Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie". A On rzekł: "Przyjdź".

Przyjdzie taki moment, kiedy Piotr dwa rozdziały później za natchnieniem Ducha Święty będzie musiał wyznać wiarę, że Jezus jest synem Bożym, czego nie jest w stanie uczynić żaden Żyd. Ponieważ jest „Szema Izrael”, gdzie każdy Żyd musi wyznać, że Bóg jest jeden i dlatego nie może mieć syna!

 

Przez to doświadczenie chodzenia po jeziorze, Piotr przygotowuje się do pełnego otwarcia się na działanie Ducha Jezusa.


W tej prze ciekawej sytuacji na jeziorze, kiedy Apostoł ma wyjść z łodzi i iść po wodzie, nasz bohater nie jest jeszcze pewny tak do końca, kim tak naprawdę jest Jezus.

 

Coś go jednak pociąga ku Jezusowi: może chęć całkowitej pewności, że to Bóg, a nie tylko człowiek; może jakaś własna próba wiary. Myślę, że Piotr mógł się nie spodziewać od Jezusa słowa „przyjdź”. Przecież, żaden człowiek nie jest wstanie chodzić po wodzie. Prawo grawitacji w tym momencie, jest nie do pokonania.

 

Piotr jednak idzie po wodzie!


Potwierdzają się tylko w tym momencie słowa anioła Gabriela:„dla Boga, bowiem nie ma nic nie możliwego”. (Łk 1,37).


Warto pamiętać te słowa Pisma św. w naszych trudnych chwilach życia.


A szczególnie:
- przy ratowaniu małżeństwa od jego rozpadu,
-podczas modlitwy z prośbą o wyzwolenie kogoś z nałogu,
- w przebaczeniu sobie i nawzajem w zwaśnionych rodzinach.
Bo to wszystko zewnętrznie wygląda jak „chodzenie po wodzie”, czyli beznadziejnie!

 

"Czemu zwątpiłeś, małej wiary?"

 

Nie wątpmy, więc ludzie małej wiary w moc Jezusa.
Jeżeli Jezus jest dla nas „Synem Bożym” to dla Niego nie istnieje prawo naturalne, jest ponad nim. Jest wstanie zmienić nawet układ genetyczny, abyśmy wrócili do zdrowia!

 

Jednak czynienie cudów nie było czymś najważniejszym w posłudze Jezusa. On pragnął nawrócenia naszego serca i żywą wiarę w Niego ku naszemu zbawieniu.
Powiedzmy, więc za św. Pawłem: i„ja wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.

 

Nie ma, więc w naszym życiu sytuacji beznadziejnych! Po ludzko może tak, ale u Boga wszystko jest możliwe!


Panie wierzę, przymnóż mi wiary!Amen!

Dorota
Dorota Sie 13 '17, 00:02

Słuchanie Ojca...ks. Roman Chyliński

 

Mojżesz powiedział do ludu:
«Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie. Będziesz więc miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.
Pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił, przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. One ci będą ozdobą między oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach.
Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, o której poprzysiągł przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, że da tobie miasta wielkie i bogate, których nie budowałeś, domy pełne wszelkich dóbr, których nie zbierałeś, wykopane studnie, których nie kopałeś, winnice i gaje oliwne, których nie sadziłeś, kiedy będziesz jadł i nasycisz się, strzeż się, byś nie zapomniał o Panu, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
Będziesz się bał Pana, Boga swego, będziesz Mu służył i na Jego imię będziesz przysięgał».
Pwt 6, 4-13

 

Dla Żydów było jasne, że pierwszym przykazaniem Bożym jest „Słuchaj”, a później dopiero „Będziesz miłował...”.

Słuchanie Boga wymaga od nas z Nim relacji. Relację syn-Ojciec otrzymaliśmy darmo na chrzcie świętym.
Relacja ta ma być zapewne relacją miłości. Jednak punktem wyjścia do właściwej relacji z Ojcem jest postawa posłuszeństwa.

Dlaczego mamy być posłuszni Ojcu?


Odpowiedź jest prosta, ponieważ Bóg jest dobry.
Słuchając więc Ojca mamy zapewnienie, że i my będziemy dobrze czynić.

Jezus w Ewangelii wypowiedział kluczowe słowa o swoim posłannictwie:
„Powiedział im Jezus: "Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło”.(J 4,34)

 

Kiedy Jezus tak czyni to i my również powinniśmy wypełniać wolę naszego Ojca.

 

Postawmy sobie więc, pytanie : „Co to znaczy wypełnić wolę Bożą w swoim życiu?

 

Św Paweł w Liście do Rzymian daje nam jasną odpowiedź:
„A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.”(Rz 12, 1-3)

 

Aby rozpoznać wolę Ojca trzeba nam uczynić trzy rzeczy, szukać tego:
- co jest dobre,
- co Bogu przyjemne,
- co doskonałe.

 

1. Co jest dobrem przed Bogiem?

 

Dobrem przed Bogiem jest więc nasza modlitwa przed Nim. Bo jak możemy usłyszeć Boga i jego wolę jeśli się nie modlimy. Jak trudno nam przed jakąś ważną decyzją zapytać się Boga-Ojca, czy to, co chcę postanowić i zrobić naprawdę jest dobre wobec Niego, a nie tylko dla mnie samego.
Dużo w tym względzie może nam pomóc medytacja nad słowem Bożym.

 

2. Co jest przyjemne dla Boga?

 

Zaskakującą odpowiedź znajdujemy w Liście św. Piotra: „
„To się bowiem podoba [Bogu], jeżeli ktoś ze względu na sumienie [uległe] Bogu znosi smutki i cierpi niesprawiedliwie. Co bowiem za chwała, jeżeli przetrzymacie chłostę jako grzesznicy? - Ale to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami.(1P 2,19-21).

Jak widzimy nie zawsze to, co dla nas jest przyjemne, podoba się Bogu. Czasami jest tak, że dla Boga jest przyjemne to, abyśmy przyjmowali na siebie nawet niesprawiedliwość, a więc coś co dla nas jest nieprzyjemne!

 

3. Co jest doskonałe przed Bogiem?

Dwukrotnie Ewangelie powiedzą nam o tym co jest doskonałe przed Bogiem.
Pierwszy tekst o doskonałości napotykamy u św. Mateusza:

„Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził.
A Ja wam powiadam:
- Miłujcie waszych nieprzyjaciół
- i módlcie się za tych, którzy was prześladują;
- tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie;
- ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi,
-i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
- Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?
- I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?

 

Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. (Mt 5,43-48).

 

U św. Łukasza w miejscu słowa „doskonały” napotkamy na słowo „Miłosierny”: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. (Łk 6,36).


Dla św. Łukasza być doskonałym oznacza pełnić czyny miłosierdzia:


- Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni;
- nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni;
- odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
- Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie". (Łk 6,37-38).

 

Panie Jezu, pomóż mi wypełniać wolę Ojca w Niebie, tak jak Ty ją wypełniłeś z gorliwością, z miłością i w całkowitym posłuszeństwie. Amen!

Dorota
Dorota Sie 13 '17, 23:38

Chodzić po morzu swojego życia...ks. Roman Chyliński

 

Mt 14, 22-33
Słowa Ewangelii według św. Mateusza.
Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny.
Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: "Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się".
Na to odezwał się Piotr: "Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie". A On rzekł: "Przyjdź". Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: "Panie, ratuj mnie". Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go mówiąc: "Czemu zwątpiłeś, małej wiary?"
Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: "Prawdziwie jesteś Synem Bożym".
Gdy się przeprawili, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, posłali po całej tamtejszej okolicy i znieśli do Niego wszystkich chorych, prosząc, żeby ci przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.

 

„Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze”.

Czwarta straż nocna, to ulubiona „godzina” przychodzenia Jezusa do człowieka.
Odnosi się ona do takiego czasu „nocy naszego życia”, kiedy jest najciemniej, ale za chwile ma zrobić się już jasno. Zawsze będzie ona zapowiadała świt zmartwychwstania Jezusa, a dla nas obecnie nadzieję.

 

W tej „godzinie” Jezus mówi do nas: "Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się".

Ta „godzina” przychodzenia Jezusa może symbolizować takie chwile naszego życia, kiedy przez różne choroby, cierpienia wydaje nam się, że nie damy rady, ani fizycznie, ani psychicznie, ani duchowo ponieś ten ciężar.
W tych właśnie chwilach Jezus przychodzi do nas z łaską wiary, pocieszenia, umocnienia oraz z łaską uzdrowienia duchowego, za którą czasami idzie i łaska uzdrowienia fizycznego.

 

"Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie". A On rzekł: "Przyjdź".

Przez to doświadczenie chodzenia po jeziorze, Piotr przygotowuje się do pełnego otwarcia się na działanie Ducha Jezusa.
W tej trudnej sytuacji na jeziorze, kiedy Apostoł ma wyjść z łodzi i iść po wodzie, nasz bohater nie jest jeszcze pewny tak do końca, kim tak naprawdę jest Jezus.
Coś go jednak pociąga ku Jezusowi: może chęć całkowitej pewności, że to Bóg, a nie tylko człowiek; może jakaś własna próba wiary.

 

Myślę, że Piotr mógł się nie spodziewać od Jezusa słowa „przyjdź”. Przecież, żaden człowiek nie jest wstanie chodzić po wodzie. Prawo grawitacji w tym momencie, jest nie do pokonania.


Piotr jednak idzie po wodzie! Potwierdzają się tylko w tym momencie słowa anioła Gabriela: „dla Boga, bowiem nie ma nic nie możliwego”. (Łk 1,37).

 

Warto pamiętać te słowa Pisma św. w naszych trudnych chwilach życia. A szczególnie:
- przy ratowaniu małżeństwa od jego rozpadu,
-podczas modlitwy z prośbą o wyciągnięcie kogoś z nałogu,
- w przebaczeniu sobie i nawzajem w zwaśnionych rodzinach.

 

Bo to wszystko zewnętrznie wygląda jak „chodzenie po wodzie”, czyli beznadziejnie!

 

"Czemu zwątpiłeś, małej wiary?"

Nie wątpmy, więc ludzie małej wiary w moc Jezusa.
Jeżeli Jezus jest dla nas „Synem Bożym” to dla Niego nie istnieje prawo naturalne, jest ponad nim. Jest nawet wstanie zmienić nawet układ genetyczny, abyśmy wrócili do zdrowia.

 

Jednak czynienie cudów nie było czymś najważniejszym w posłudze Jezusa. On pragnął nawrócenia naszego serca i żywą wiarę w Niego ku naszemu zbawieniu.

 

Powiedzmy, więc za św. Pawłem: i „ja wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Nie ma, więc w naszym życiu sytuacji beznadziejnych! Po ludzko może tak, ale u Boga wszystko jest możliwe!


Panie wierzę, przymnóż mi wiary!Amen!

  Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!...ks. Józef Pierzchalski SAC

 

Po ludzku patrząc, nie było to działanie roztropne: przeprawa przez jezioro Galilejskie póŸźnym wieczorem nie była bezpieczna, gdyż często nocą pojawiały się tam sztormy. Z drugiej jednak strony – dla uczniów, zaprawionych w swym zawodzie rybaków, nocne wypłynięcie na jezioro nie było niczym nowym. Nie bali się żywiołów, byli z nimi wręcz oswojeni. Jednak może pojawić się pytanie: dlaczego Jezus kazał im się przeprawić na drugi brzeg? Czy nie mogli wypłynąć rankiem, gdy wody jeziora są spokojne? To spotkanie z żywiołami było, jak się okazało, potrzebne, aby wprowadzić uczniów w nowe dla nich doœświadczenie duchowe. Okolicznoœści zewnętrzne, niesprzyjające i trudne, są dopuszczane przez Boga, a czasem nawet przez Niego chciane, aby wprowadzić nas w doœświadczenie duchowe, przez które coœś ważnego mamy zobaczyć:– prawdę o sobie i o Jezusie. Niektóre wydarzenia są po to, aby umożliwić nam poznanie samych siebie i Jezusa, i w konsekwencji – zbliżyć nas do Niego, wzbudzić w sercu pragnienie Jego obecnoœści.


 

Wydaje się, że Jezus chciał samotnoœści uczniów, chciał ich lęku, nawet przerażenia, chciał ich poczucia zagrożenia i zwątpienia we własne siły i możliwości. – On chciał tego dla nich, ponieważ właœnie w TAKĄ ich rzeczywistośœć zapragnął wejœść, chciał pokazać, że właśœnie w TAKIEJ rzeczywistoœści JEST obecny. Przyszedł do nich pośœród tego, co było ich lękiem, ich zagrożeniem. Jezus chciał im pokazać, że On w tym wszystkim JEST, i to ujarzmia.


 

Człowiek skłonny jest bardziej skupiać się na swoim lęku niż na doœświadczeniu mocy Jezusa. Lęk często przesłania prawidłowe widzenie, utrudnia rozeznawanie. Lęk jest największą przeszkodą w rozpoznawaniu obecnoœści Pana. Trzeba prosić o wolnośœć od lęku, o odwagę wyjśœcia z łodzi – czyli zaufania Jezusowi. Doœświadczenie burzy było potrzebne po to, aby uczniowie uœświadomili sobie swoje zniewolenie, – swój lęk.


 

Piotr dośœwiadcza i samych fal, i konsekwencji tych fal. W którymœ momencie życia moja łódŸź (to, co daje mi poczucie bezpieczeństwa, oparcia) zaczęła być miotana? –To musiało się stać, abyœśmy zaczęli chodzić po wodzie, czyli – UWIERZYLI Jezusowi, zaufali Jego mocy, Jego prowadzeniu. Gdy Piotr zawierzył Jezusowi dzieje się rzecz niezwykła, jest zdolny iść PO FALACH, czyli ma władzę nad tym, co uniemożliwiało mu przeprawę na drugi brzeg. I dopóki patrzy na Jezusa, dopóki On jest jego „punktem odniesienia”, burza go nie pochłania, ma władzę nad żywiołami. Nieszcz궜cie (tonięcie) zaczyna się wtedy, gdy traci z oczu Jezusa, gdy zaczyna wątpić. Zwątpienie jest przyczyną nieszcz궜cia. Jezus interweniuje na wołanie Piotra, ale chce mu uœświadomić, że właœśnie zwątpienie jest przyczyną nieszczꜶcia.


 

Chodzenie PO FALACH jest możliwe. Moje fale, moja noc, moja samotnoœść, moje wichry - mogą być moją DROGĄ do Jezusa (a nie tylko moim udręczeniem). Mój lęk, to, co wywołuje we mnie przerażenie, co jest moim utrudzeniem, „wiatrem przeciwnym”, – może być moją DROGĄ do Jezusa. Gdy Jemu ufam, kiedy jestem w Niego wpatrzony, będę chodził po falach – mocą zaufania Jezusowi. – Będę miał władzę nad „falami” i „wichrem przeciwnym”.


 

Trudne dośœwiadczenia są po to, aby objawiła się chwała Boga, moc Jezusa, aby nasza wiara dojrzała, umocniła się; są dla naszej wolności, – aby ustąpił lęk, który blokuje nas na relację z Jezusem. Poprzez trudne dośœwiadczenie uczniowie dotknęli Jego bóstwa, Jego mocy, weszli w głębszą zażyłośœć z Jezusem. Piotr wraca do łodzi, ale już nie sam, lecz z Mistrzem. Odtąd w Nim widzi swoje bezpieczeństwo, a nie w sobie, nie we własnych możliwoœściach i życiowym dośœwiadczeniu, nie w ludziach.


 

„Przeprawa na drugi brzeg” – to moment decydujący w życiu duchowym. Jest to „dotarcie” do wewnętrznej wolnośœci, która daje odpocznienie, smak ciszy wewnętrznej. Jezus pragnie tego dla mnie, pragnie mojej przeprawy „na drugi brzeg”. W przeprawie „na drugi brzeg” ujawniają się żywioły tkwiące we mnie, wywołujące burzę, która jest przeszkodą w osiągnięciu wolnośœci. W tę burzę muszę wejœść, aby Jezus mógł ją we mnie ujarzmić.


 

Kolejnym etapem jest wyjśœcie z łodzi. Co jest moją łodzią? Co daje mi poczucie bezpieczeństwa? Istotne jest to, że Piotr SAM chce opuœścić łódźŸ i wejśœć w burzę. Decyzja musi wyjśœć ode mnie. Opuszczenie łodzi musi być pragnieniem serca. Może pojawić się –pragnienie porzucenia własnych zabezpieczeń i skierowanie się ku Jezusowi. Jest to moment decydujący, mówiący o stanięciu oko w oko z żywiołem. I w tej decyzji zawiera się osiąganie wolnoœści wewnętrznej, opierając się na Jezusie, na Jego mocy.

Dorota
Dorota Sie 15 '17, 00:18
Jak wyprzedzić epokę?

Mojżesz powiedział do ludu: «A teraz, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, Bóg twój? Tylko tego, byś się bał Pana, Boga swojego, chodził wszystkimi Jego drogami, miłował Go, służył Panu, Bogu twemu, z całego swojego serca i z całej swej duszy, strzegł poleceń Pana i Jego praw, które ja ci podaję dzisiaj dla twego dobra. Pwt 10, 12-13

Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, czego żąda od Ciebie Bóg? Jak odczytujesz Jego plan na swoje życie? Spróbuj dzisiaj przez chwilę posłuchać swojego serca, aby odczytać plan na ten dzień, tydzień, a może i na całe życie.
Polecam skupić się na powyższych słowach Mojżesza przedstawiającego najprostszy plan, który jest uniwersalny dla każdego. Takie właśnie jest przykazanie miłości. Gdy człowiek kocha Boga z całego serca, to zaczynają pojawiać się coraz konkretniejsze wskazania na życie.

Tak było z dzisiejszym partonem – św. Maksymilianem Kolbe, który wręcz płonął wielką miłością do Jezusa. Ludzie jego epoki nie mogli nadążyć za nim i jego pomysłami. Ten Boży szaleniec potrafił ewangelizować nawet Japonię. Bardzo zależało mu na dotarciu z Ewangelią do jak najszerszej rzeszy ludzi. Zdobywał wiele środków na propagowanie materiałów, które budowały serce i zbliżały do Boga. Jego heroiczne życie zostało ukoronowane męczeństwem. Bóg dał mu łaskę bycia rozpalonym do samego końca.

Ta postać pokazuje bardzo mocno, że w miłości do Stwórcy nie ma granic możliwości. Jak mawia ks. Godnarski: ,,zawsze można więcej i lepiej”. Poproś dzisiaj Jezusa za wstawiennictwem św. Maksymiliana o prawdziwy żar Ducha Świętego i konkretne wskazania na Twoje życie.

Panie, dziękuję Ci za to, że cały czas rozgrzewasz moje serce i dajesz nowe możliwości, aby spalać się dla Ciebie i ludzi. Ty jesteś dla mnie najlepszą nagrodą.
Św. Maksymilianie Kolbe – módl się za mną!

 

 

Przykład zostaje...ks. Roman Chyliński

Mt 17, 22-27


Gdy Jezus przebywał w Galilei z uczniami, rzekł do nich: "Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie". I bardzo się zasmucili.
Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmy z zapytaniem: "Wasz nauczyciel nie płaci dwudrachmy?" Odpowiedział: "Owszem".
Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził go, mówiąc: "Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?" Powiedział: "Od obcych".
Jezus mu rzekł: "A zatem synowie są wolni. Żebyśmy jednak nie dali powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę. Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie".

 

Sprawa dwudrachmy dotyczy podatku świątynnego, który poborcy pobierali od obcych.

 

W tym urywku Ewangelii zostało poruszonych parę ważnych kwestii dotyczących samego Jezusa.


- Otóż sam Jezus jest Świątynią Bożą. To jemu należy się obecnie cześć i chwała.
- Jezus nie musi płacić staterem podatku, bo uczyni to własną krwią oddając życie za nas abyśmy i my stali się świątynią Bożą.
- to my jesteśmy dłużnikami Jezusa, a nie On naszym.
- Od początku, od pierwszych chwil narodzin „swoi” Go nie przyjęli. Jezus został wyśmiany i odrzucony nawet wśród swoich w Nazarecie.
- „A zatem synowie są wolni.” Jezus jako Syn Boży czuje się wolnym Człowiekiem i korzysta z prawa wolnej osoby.
Czego nas uczy dzisiejsze ewangeliczne przesłanie?

 

Jeśli przychodzimy do Kościoła z lojalności, a nie dla spotkania z Jezusem, czyli jako „obcy”,to wówczas nie stajemy się świątynią Bożą i trzeba nam będzie kiedyś przed Bogiem płacić „staterem-pokuty”.

 

Pięknym „staterem” w życiu chrześcijańskim jest pragnienie tracenia życia dla Jezusa i Ewangelii. Ten „stater dobrych uczynków” oraz poświęcenia się dla zbawienia siebie i innych jest najlepszym podatkiem do nieba.

 

Usłyszeliśmy dzisiaj z ust Jezusa, że „synowie są wolni”. Trwanie w łasce uświęcającej oraz pielęgnowanie żywej wiary dopiero w pełni czyni nas wolnymi.
Nawet gdybyśmy uchodzili za „obcych” wobec stylu i mody tego świata, to jednak warto być „synem, dzieckiem Ojca” niż otrzymywać pochlebstwa i poklask ze strony liberalno- zniewolonych.

 

Przykładem tego jak pamiętamy może być prof. Chazan, który stając w obronie dzieci nienarodzonych, naraził się liberalnym mediom i ówczesnemu establishmentowi.

 

Jezus uczy nas dzisiaj jeszcze jednego. Zwraca nam uwagę na to, abyśmy dla innych nie byli zgorszeniem:


„ Żebyśmy jednak nie dali powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę. Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie".

 

Niestety, zbyt często my chrześcijanie rezygnujemy z dobrego przykładu, bo słowa ulecą ale przykład zostaje.


- Wystarczy, że jako chrześcijanin rozkręcę swój własny biznes i już mam 150 powodów do mniejszych lub większych nieuczciwości, tłumacząc się tym: „bo tak wszyscy robią”.
- Cofając samochodem porysuje komuś blachę w drugim samochodzie, czy stać mnie na pozostawienie kontaktu w celu wyjaśnienia sprawy?
- Otrzymam większy zwrot pieniędzy za zakup czegoś, pomyliła się ekspedientka, stać mnie na zwrócenie tej nadwyżki kwoty?

 

Uczciwości i jeszcze raz uczciwości w sumieniu jako: pracodawcy, pracownika, ekspedientki, kupującego, a szczególnie jako matki i ojca wychowujących swoje młode pokolenie wymaga od nas przykładu życia chrześcijańskiego.

 

Lepiej stanąć w prawdzie i przeprosić za chwilową nieuczciwość, a w ten sposób wrócić godność sobie we własnych oczach i nie być przyczyna zgorszenia wobec innych, niż żyć w zgodzie na zło, nawet drobne.

 

Czego tu na ziemi nie zapłacimy „ staterem miłosierdzia” za nasze podatki - grzechy, to trzeba nam będzie za najmniejsze nieuczciwości na sądzie Bożym z tego się rozliczyć i za zgorszenia także.

 

Modlitwa: Panie Jezu, broń mnie przed obłudą i samozakłamaniem, proszę Cię o dobre i uczciwe serce, tak wobec Ciebie, przed ludźmi i wobec samego siebie. Amen!

Dorota
Dorota Sie 15 '17, 22:33

Pamiętaj, że jest ktoś, kto zawsze zrozumie Twoje troski. Porozmawiaj z nią dzisiaj...

Zaufaj Mamie...ks. Daniel Glibowski

Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. Ap 12, 1

Wyobraź sobie Maryję, która ogarnia swoim płaszczem cały świat. Zobacz jej zatroskany wzrok, który kieruje także na Ciebie. Porozmawiaj z nią w swoim sercu. Oddaj jej wszystko to, co sprawia Ci ból. Powiedz, że jesteś bezradny, ale ufasz głęboko w jej matczyną pomoc. Zawierz się na wzór św. Jana Pawła II i wielu świętych, którzy bez reszty oddali swoje życie Bogu za pośrednictwem Maryi.

 

Przez ostatnie osiem dni miałem łaskę pielgrzymowania do Częstochowy. Podczas tych rekolekcji w drodze obserwowałem głębokie przemiany wśród ludzi. Można by wiele o nich opowiadać, ale jedno odczucie powtarzało się stale. Otóż Maryja realnie zbliżała nas do swego Syna. Ten czas modlitwy, Eucharystii, konferencji oraz uwielbiania Pana w śpiewie stał się niczym lekki oddech duszy spragnionej miłości.

 

Patrzyłem ze wzruszeniem na ludzi w każdym wieku, którzy modlili się nie tylko ustami, ale także całą postawą ciała. Jednym z piękniejszych momentów były uniesione dłonie chłopca z 5 klasy podstawówki albo mamy z małym dzieckiem na ramionach. Jestem głęboko przekonany, że nasze serca czują się najlepiej podczas oddawania chwały Bogu za całą Jego dobroć i łaskawość.


Ten czas był także okazją do wielu rozmów, które przemieniały mnie i inne osoby. Zawsze łatwiej jest o rozmowę, gdy patrzy się na czyjąś życzliwość oraz uśmiech na twarzy. To jest właśnie klimat pielgrzymki, w którym Maryja prowadzi swoje dzieci do Syna i zachęca, aby czyniły wszystko to, co On powie.

 

Zachęcam Cię do jak najczęstszego pielgrzymowania i to nie tylko do Częstochowy i innych sanktuariów. Duchowo możesz pielgrzymować każdego dnia podczas modlitwy, adoracji i Eucharystii. Choćbyś nie czuł nic podczas tych pielgrzymek, to zawierzaj się najlepszej z mam i proś, aby wstawiała się za Tobą. Ona dobrze wie, o co prosić dla Ciebie.

 

Maryjo, kochana Mamo – dziękuję za to, że jesteś i stale wypraszasz mi łaskę przemiany!

 

Z Matką Bożą ku doskonałości....ks. Roman Chyliński

 

Łk 1, 39-56.
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie. Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana".
Wtedy Maryja rzekła:
"Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki".

 

Prawda o Wniebowzięciu Matki Bożej stanowi dogmat naszej wiary, choć formalnie ogłoszony stosunkowo niedawno - przez papieża Piusa XII 1 listopada 1950 r. w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus:

..powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej" (Breviarium fidei VI, 105).
Orzeczenie to papież wypowiedział uroczyście w bazylice św. Piotra w obecności prawie 1600 biskupów i niezliczonych tłumów wiernych.

Liturgia na dzisiejszą daje nam ku rozważeniu „Magnificat”.


Tę „Pieśń Maryi” śpiewamy w kościele w trakcie wielkich uroczystości. Ale możemy spojrzeć na nią, jako na drogę duchową ku świętości.

„Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim”.

Tylko ta dusza, która przepełniona jest Duchem Świętym może wielbić całym wnętrzem Boga i radować się w Nim. Codziennie proś Ducha Świętego, aby cię napełniał miłością do żony, męża, dzieci i bliskich ci znajomych. Podłączaj się pod to źródło Bożej mocy.

„Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”.

Trzeba świadomie przyjąć w swoim życiu jakieś uniżenie , czy upokorzenie, aby później doświadczyć, jak Bóg wynagradza taką postawę i jakie wielkie rzeczy czyni w życiu takiego człowieka. Bez krzyża upokorzeń mało, co rozumiemy z życia. Posłuszeństwo Bogu w upokorzeniach jest wyrazem, że świadomie wybraliśmy drogę ku świętości.

 

„Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia”.

Błogosław Maryję w swoim życiu: Litanią, różańcem a, kiedy widzisz Jej figurę zawierzaj Jej swoje życie choćby słowami z Apelu Jasnogórskiego. Błogosław każdego człowieka: dobrego i złego, tego którego lubisz i którego nie lubisz, który ci sprzyja i w którym masz wroga.
Bóg natomiast błogosławi te rodziny, które z pokolenia na pokolenie przekazują swoim dzieciom żywą wiarę. Nad tymi rodzinami jest Jego miłosierdzie.

 

„Rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich”.

Czy modlisz się do Boga, aby zabrał ci ukrytą przed tobą pychę:„ Także od pychy broń swego sługę, niech nie panuje nade mną”(Ps. 19,14).

„Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych”.

Nie stajemy się wielcy przez to, kim jesteśmy i co posiadamy. Dla wielu ludzi wystarczy, że otrzymają tytuł naukowy, funkcję przełożonego, dyrektora, czy kierownika jakiegoś działu i już zapominają kim byli dotychczas.
Nie zapominajmy, że to Jezus decyduje o tym, kogo poniżyć, a kogo wywyższyć.
Trzymaj więc z Jezusem (czytaj Pismo św., przyjmuj sakramenty, trwaj w Kościele i jego nauce).
I pamiętaj, że władzę otrzymujesz od Boga, jako służbę, a nie jako dawanie jej odczuć ludziom ci powierzonym.

 

„Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił”.

Uważaj! Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy (koniecznie przeczytać: 1Tym 6,6-10).

 

„Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie”.

Zaufaj Jezusowi. Jak uczynisz siebie Jego sługą i będziesz w Jego sprawach, On będzie również i w Twoich codziennych sprawach. Bo tak obiecał!!! Najbardziej uwielbiasz Boże miłosierdzie kiedy konkretnie z niego korzystasz tzn. kiedy się spowiadasz! Amen!

Dorota
Dorota Sie 16 '17, 22:56
O wzajemnym napominaniu i obłudzie obmawiania...ks. Roman Chyliński

 

Mt 18, 15-20
Słowa Ewangelii według św. Mateusza. Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".

Dzisiaj w Ewangelii wg św. Mateusza Pan Jezus poucza nas o właściwym napominaniu.

Rozważmy, więc powyższe ewangeliczne przesłanie, ponieważ może nam pomóc w rozwiązaniu niejednego konfliktu w małżeństwie i w relacjach z naszymi bliskimi.

 

Napominanie jest rzeczą trudną.
Obmawianie natomiast jest użalaniem się nad sobą z jednoczesnym osądzaniem drugiego człowieka.

 

Pierwsze wymaga od nas odwagi i samozaparcia.
Drugie nic nas nie kosztuje. Każdy tchórz potrafi obmawiać, często czyniąc to za woalką wielkiej troski o kogoś.
Tchórzostwem i brakiem kultury jest również dawanie drugiemu człowiekowi tzw. reprymend w gronie większej ilości osób. Na pewno w ten sposób nie pozyskamy drugiej osoby.

 

Napominanie należy rozpoczynać od rozmowy w cztery oczy.
Dlaczego tak ważna przy napominaniu jest rozmowa sam na sam?
Ponieważ każda tego typu rozmowa stwarza klimat szacunku i jest potwierdzeniem dla tej osoby, że zależy nam na niej. W tym klimacie ktoś może przemyśleć swój błąd i go przepracować. Rozmowa w cztery oczy stwarza również szansę przebaczenia i pojednania się z człowiekiem, który mnie zranił, czyli „pozyskania go”, a oto właśnie chodzi Jezusowi.

 

Natomiast obmowa za plecami kogoś zawsze jest w jakimś sensie odrzuceniem osoby, przekreśleniem jej we własnych oczach oraz rodzi podział i pogłębia niechęć, a nawet nienawiść do drugiej osoby.

 

Co więc zrobić, aby napomnienie było z dobrym skutkiem?

 

Zanim pójdziesz upomnieć swojego brata najpierw przebacz mu z serca zranienie, które tobie uczynił. To przebaczenie jest tobie potrzebne, abyś nie poszedł w emocjach i w uprzedzeniu, ale z uzdrowionym sercem i w pokoju.

 

Przy przebaczeniu należy jednak pamiętać , że nie przebaczamy człowiekowi po to, aby pokazać mu swoja wielkość. Przebaczenie nie jest też gestem na który mnie stać albo nie.

 

Przebaczenie jest przede wszystkim wyproszeniem sobie łaski na modlitwie wzniesionej do Boga, z prośbą o dar przebaczenia osobie, która mnie zraniła. Takie przebaczenie dopiero oczyszcza nas z pogardy i przywraca godność tej osoby w naszych oczach.

 

Patrząc na Boże przebaczenie jakie otrzymujemy w konfesjonale zauważamy, że Bóg przebacza nam nie dlatego, że Mu obiecujemy poprawę, bo wiele razy wracamy do tego samego grzechu, ale tylko dla tego, że nas kocha.

 

Uczmy się, więc od dobrego Ojca tej postawy przebaczenia z miłości.

Dalej, ważne jest świadomość, czym nie jest napominanie.
Otóż, napomnienie nie jest:
- udowadnianiem tego kto tu z nas ma rację,
- wzajemnym krytykowaniem się,
- czy zrobieniem sobie z drugiej osoby „worka treningowego” dla wyrzucenia z siebie tylko negatywnych uczuć, aby mi ulżyło.

 

Napomnienie jest wyrażeniem tego, co mnie zabolało, a to nie podlega dyskusji. Dalej, ukazaniem zła jakie może wynikać z negatywnego nastawienia lub uprzedzenia tej osoby do nas oraz troski o ratowanie więzi między nami.

 

W napominaniu ważna jest świadomość wysłuchania tej drugiej strony, bo może się okazać, że nie miała złych intencji raniąc mnie. Jest również zasada ratowania tego, co ktoś mówi, a nie zaraz negowanie tego.

 

Jakie są owoce napomnienie?
- Pomaga nam ono w stawaniu w prawdzie wobec siebie.
- Pogłębia naszą świadomość, że nie ma doskonałych ludzi i co jakiś czas, każdy z nas potrzebuje napomnienia.
- Otwiera nas na nowo na siebie, w przekonaniu, że wzajemnie potrzebujemy siebie.

 

Tylko w takim małżeństwie, gdzie oboje małżonkowie nauczą się z miłością stawać w prawdzie i przyjmować napomnienia jest wzrost duchowy i dojrzałość współmałżonków.

 

Św. Mateusz w swojej Ewangelii uczy nas również o ważności wzajemnego napomnienia w kontekście skutecznej modlitwy.

 

Przebaczenie prowadzi do pojednania, a tylko w tym duchu pojednania można o coś zgodnie prosić Boga i wszystko od Niego otrzymać: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie”. (Mt 18,19).

 

Tam, gdzie w jakieś wspólnocie: małżeńskiej, rodzinnej czy zakonnej jest napominanie w trosce, aby „pozyskać” tę drugą stronę, modlitwa tych osób jest piękna przed Bogiem i skuteczna.

 

Prośmy, więc Pana Boga o dar takiej dojrzałości chrześcijańskiej, w której dostrzeżemy ważność wzajemnego napominania się oraz mądrość i odwagę do korzystania z tego daru, aby trudne chwile nas nie dzieliły ale łączyły. Amen!

  Sztuka upominania...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. Mt 18, 15-17a

Wyobraź sobie Jezusa zatroskanego o relację między ludźmi. On wie najlepiej jak doprowadzić do pojednania. Dlatego też radzi swoim uczniom, aby potrafili powiedzieć sobie prawdę w cztery oczy. A jeśli taka rozmowa nie pomoże, to mają włączyć w tą sprawę kolejne osoby, a nawet Kościół.

 

Porozmawiaj dzisiaj z Jezusem o ludziach, którzy zadali Ci rany oraz o tych, których ty sam skrzywdziłeś. Zapytaj Go, co możesz zrobić więcej dla uratowania waszych relacji. Poproś o miłość do tych osób, aby przełamać się i pójść porozmawiać w duchu braterstwa. Bóg naprawdę może wejść w Twoje serce i mowę, aby poprowadzić nawet najtrudniejszą rozmowę. Z Nim wszystko wydaje się o wiele prostsze. Nie lękaj się reakcji drugiej strony. Sam Jezus mówi, że jeśli twój rozmówca przyjmie upomnienie, to stanie się bardzo bliski Tobie. Natomiast jeśli nie zrozumie Twojego przesłania, to będzie czas na kolejne osoby i kroki, aby pomóc tej osobie. Bóg zawsze daje szanse do końca. Ostatnią instancją jest Kościół, który reaguje poprzez swój autorytet, aby dana osoba odczuła, że naprawdę jest coś na rzeczy. A wszystko to z troski o człowieka i jego zbawienie.

 

Oddaj dzisiaj Bogu wszystko swoje trudne relacje i poproś, aby On dał Ci siłę do stawania w prawdzie i mówienia tego, co czasami jest bolesne. Jezus jest zawsze prawdą, która obnaża kłamstwa diabła i uzdrawia człowieka.

 

W Chrystusie Bóg pojednał świat z sobą, nam zaś przekazał słowo jednania. Por. 2 Kor 5, 19

 

Podejmij wyzwanie pojednania się z kimś w najbliższym czasie. Nie bój się spróbować. Uzbrój się w miłość, cierpliwość i łagodność. Zaproś Ducha Świętego do swego serca i bądź spokojny.

 

Panie, wiem, że nie zawsze mam w sobie wystarczająco miłości, aby upominać i jednoczyć ludzi. Uzdrawiaj moje serce i mowę, aby mógł prawdziwie budować Twoje Królestwo sprawiedliwości i miłości.

 

Dorota
Dorota Sie 17 '17, 23:55

Czy uważasz, że są sytuacje, których nie da się przebaczyć?

Klucz do przebaczenia...ks. Daniel Glibowski

 

Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Mt 18, 21-22

 

Wyobraź sobie Piotra zmęczonego przebaczaniem. Zobacz także odpowiedź Jezusa, który mówi o potrzebie ciągłego przebaczania przez całe życie. On nie tylko mówi o takiej postawie, ale stale ją przyjmuje. Nikt nie doznaje więcej ran od Niego, a mimo to jest w Nim nieustanna miłość i miłosierdzie. To jest dopiero podniesienie poprzeczki w relacjach z ludźmi.

 

Czy taka postawa wydaje Ci się głupia, niesprawiedliwa i zwyczajnie nieuczciwa? Czy uważasz, że są sytuacje, których nie da się przebaczyć?
Jeśli tak, to przeczytaj dalsze słowa Jezusa o mnie i o Tobie:

 

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać. Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu». Mt 18, 23-35

 

Zarówno ja jak i Ty jesteśmy tymi dłużnikami, którzy mają dług nie do spłacenia. Są nim nasze grzechy, które zabiły Jezusa. Tego nie da się spłacić nawet najlepszym i najświętszym życiem. Gdy sobie to uświadomisz, zaczniesz błagać o przebaczenie tak, jak ten dłużnik. Po czym usłyszysz, że Bóg wszystko Ci daruje. To dzieje się w każdej spowiedzi. I teraz Ty idziesz do ludzi, którzy swoim złym zachowaniem zadają Ci rany i są Ci dłużni przeprosiny. Po ludzku jesteś strasznie zły na nich i nie chcesz przebaczać im nawet sercem, jeśli nie dają oznak poprawy. Te osoby zaciągają wobec Ciebie konkretny dług, ale on zawsze będzie o wiele mniejszy niż ten, który Ty zaciągnąłeś u Boga.

 

Jeśli nie przebaczysz sercem, tak jak Tobie przebaczono, to będziesz tym nielitościwym dłużnikiem, któremu Pan nie przebaczy na Sądzie Ostatecznym.


Podziękuj dzisiaj za każdy moment, w którym Jezus darował Ci wszystkie winy i poproś Go o łaskę przebaczenia wszystkim winowajcom. Zrób to z miłości do Jezusa i mocą Jego miłości. Nie wtrącaj nikogo do lochu braku przebaczenia, w którym jest totalna ciemność i rozpacz. Bądź człowiekiem prawdziwie wolnym.

 

Panie, dziękuję za uzdrowienie mojego serca z braku przebaczenia. Z miłości do Ciebie i mocą Twojej miłości przebaczam z serca Tobie, sobie i wszystkim moim winowajcom. Bądź uwielbiony za pokój serca, który stale od Ciebie otrzymuję.

 

Przebaczenie codziennym oddechem naszego życia...ks. Roman Chyliński

 

Mt 18, 21-35
 

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: "Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?"
Jezus mu odrzekł: "Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu".

Św. Mateusz w swojej Ewangelii o przebaczeniu mówi w kilku miejscach.

Przede wszystkim umieszcza przebaczenie w modlitwie <Ojcze nasz>( Mt 6,9-15), aby stało się ono dla nas codziennością życia. Tak jak modlimy się codziennie słowami „Ojcze nasz”, tak też mamy czynić przebaczenie. Słowa modlitwy Pańskiej mówimy kilka razy w ciągu dnia i za każdym razem potwierdzamy, że odpuszczamy naszym winowajcom.

 

Św. Mateusz podkreśla na innym miejscu, że słowa przebaczenia mają wypływać z serca: „ Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu". (Mt 18,35).

 

W dzisiejszej Ewangelii św. Mateusz przypomina nam, że przebaczenie jest obowiązkiem naszego życia chrześcijańskiego. Dlaczego?


Dziesięć tysięcy talentów (1 talent to 34,272 kg srebra lub złota) u Mateusza oznacza cenę i ciężar przebaczenia naszego jednego grzechu, które otrzymujemy z łaski Boga w konfesjonale. To są biliony euro!!! Ewangelista tu nawiązuje do słów Psalmisty: „Nikt siebie samego nie może wykupić, ani nie uiści Bogu ceny swego wykupu” (Ps 49,8).

 

Ta świadomość, że nic nie jesteśmy w stanie dać za wykupienie swojej duszy jest istotna dla naszej wiary. Bo tylko Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest zapłatą za nasze grzechy.

 

A to, co jesteśmy winni przebaczenia względem drugiej osoby wg św. Mateusza kosztuje tylko 100 denarów, czyli zapłata za trzy miesiące pracy.

 

Tak jest różnicy między przebaczeniem, jakie otrzymujemy od Boga w konfesjonale, od tego, które sami czynimy bliźniemu. Warto o tym pamiętać, jak za którymś razem pycha i duma własna nie pozwoli nam na przebaczenie.

Słowa Jezusa: „"Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.” Dają nam jasno do zrozumienia, że w naszym życiu chrześcijańskim ani razu nie może zaistnieć taka sytuacja, abyśmy nie przebaczyli drugiemu człowiekowi. Dla Żydów liczba 77 oznaczała nieskończoność.

 

Powracając do symbolicznej liczby 100 denarów (zapłata za 3 miesiące pracy) może uświadamiać nas, że przebaczenie jest P R O C E S E M.
Przebaczenie ma się dokonać aktem woli, ale zranienie – ta sfera psychologiczna w nas, może boleć nas jeszcze przez dłuższy czas.
Czasami trzeba nieraz kilka razy powtórzyć przebaczenie, aby ono w pełni dokonało się w nas.

 

Pamiętajmy, przebaczenie jest łaską!
Co to dla nas znaczy?

Otóż, przebaczenie dokonało się pierwszy raz na Krzyżu słowami wypowiedzianymi przez Jezusa Chrystusa: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. (Łk 23,34).

Stąd żaden człowiek tego wcześniej nie dokonał!

 

Owszem wielu umarło na krzyżu przed Jezusem, ale żaden będąc na krzyżu nie przebaczył swoim wrogom (patrz: Rz 6,6-8).


Jeżeli przebaczenie jest łaską, to jest zarazem dla nas darem od Boga, który trzeba nam wypraszać na modlitwie. Żadna, więc nasza zasługa w tym, że przebaczamy naszym bliźnim. To Duch Święty uzdalnia nas do przebaczenia i mocą swoją leczy naszą duszę, zabiera nam ból oraz na nowo pozwala nam z szacunkiem, z godnością i z miłością nosić człowieka, który nas zranił.

 

Czyż nie jest tak, że jeżeli nie wybaczymy naszym winowajcom, zaczynamy nimi gardzić?!

 

A przecież Bóg nami nie gardzi, kiedy przychodzimy po raz setny z tym samym grzechem do Niego!

 

Przebaczenie, więc nie jest altruizmem, czyli gestem na który mnie stać lub nie. Nie podpada również pod sferę matematyczną np.: ponieważ ja jestem winien w tej sprawie tylko 10%, to wspaniałomyślnie tobie przebaczam. Przeważnie winę należałoby mierzyć po 50%, a przebaczać 100%-towo. Stąd przebaczenie wymaga również od nas prośbę o wybaczenie: „I ty mi wybacz”.

 

Przebaczenie powinno dążyć do pojednania.

Czym jest jednak pojednanie?

 

Wiele osób nie chce wybaczać, bo boją się, że jak wybaczą to automatycznie będą zmuszone do pojednania się z osobą, która ich zraniła.
Otóż tak nie jest.
Owszem wybaczenie otwiera nas na pojednanie, ale nim nie jest. Wybaczenie jest NAM potrzebne. Wybaczamy ze względu na samych siebie, aby nasze serce mgło miłować naszych nieprzyjaciół.

 

Natomiast aby doszło do pojednania potrzeba dwóch osób, które wzajemnie sobie przebaczyły.


Czasami pragnąc pojednania musisz poczekać na gotowość pojednania z drugiej strony. Jeżeli ta druga strona nie będzie chciała wybaczyć tobie i prosić cię o wybaczenie, to do pojednania może w ogóle nie dojść.

 

Pojednanie składa się z trzech członów: PRZEBACZENIE – SPRAWIEDLIWOŚĆ – POJEDNANIE. Miłosierdzie domaga się sprawiedliwości, a sprawiedliwość miłosierdzia.
Każde wiec pojednanie wymaga najpierw sprawiedliwości, np. w formie rozmowy.
Stąd błędem jest oczekiwanie zaraz po przeproszeniu pojednania. Przeprosiłem i zaraz ma być wszystko w porządku. Problem w tym, że należałoby nam wysłuchać osobę, którą skrzywdziliśmy.

 

Właśnie sprawiedliwość domaga się wypowiedzenia bólu przez osobę zraniona i usłyszenia tego przez osobę raniącą!!! Boimy się tych rozmów, bo nie chcemy współodczuwania tego, co czuje osoba przez nas zraniona!!!

 

Dążenie do pojednania po zranieniach, jest również procesem.

 

I jeszcze jeden urywek z Ewangelii wg św. Mateusz, który mówi o przebaczeniu.

Trudne są te słowa Jezusa: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie,zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko (...)” (Mt 5,23-25).

 

A zatem nie przyjmuj Komunii św. jeśli nie wybaczyłeś z serca swojemu bratu i nie jesteś otwarty na pojednanie. Dlaczego? Bo wówczas ranimy Jezusa w swoim sercu! Bo jak możemy miłować Jezusa, którego nie widzimy, nie miłując bliźniego, którego widzimy – powie do nas św. Jan.

 

Zobacz, jak ważny jest dar wybaczenia, jest on centralnym dziełem odkupienia Jezusa wobec całego świata. A dla ciebie?

 

SIEDEMDZIESIĄT SIEDEM...

 

(Mt 18,21-19,1)
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: Oddaj, coś winien! Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu. Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileję i przeniósł się w granice Judei za Jordan.
 

  Ten tydzień obfituje w bardzo mocne słowo, które czytamy podczas liturgii. Co więcej – każdy kolejny dzień to podnoszenie poprzeczki. Gdy wczoraj w nocy zobaczyłem dzisiejszy fragment to po prostu oniemiałem. Żeby jeszcze było ciekawiej to kilka minut później zostałem postawiony w identycznej sytuacji – tak jakby słowo chciało mnie od razu sprawdzić, zweryfikować, zapytać czy mnie na to stać i nim cokolwiek napiszę, bym sprawdził to w swoim życiu.  

 

Doświadczam nieustannie w życiu swoim (obserwując innych widzę, że też podobnie to przeżywają) dwóch skrajności. Najpierw to jest bezproblemowe podchodzenie do przebaczenia. Co to znaczy?

 

Nie ma dla mnie żadnego powodu, by nie przebaczyć. Sam często wyciągam pierwszy rękę w geście proszącym o przebaczenie i nie odrzucam tego gestu skierowanego do mnie. Czymś nie do zniesienia jest dla mnie fakt, że mogę żyć z kimś w jakimkolwiek konflikcie. Jestem człowiekiem o charakterze bardzo wybuchowym i zauważam jak często też prowokuje do wszelakich konfliktów. To zmusza mnie jednocześnie do częstego przepraszania. Wymaga to wielkiej pokory, której jednak w życiu bardzo mi brakuje. Jest jednak jeszcze jedna postawa, która jest zupełnie skrajną postawą. Zbyt często chyląc głowę i dając się przez innych manipulować, a tym sposobem też ranić wchodzę w pewną strefę życia, przekraczając pewne granice w których choćbym chciał to nie umiem wybaczyć. Trudno przekroczyć taką granicę, ale jeżeli ktoś już ją przekroczy to wtedy zaczynają się schody. Widzę wtedy jak pięknie umiem wręcz celebrować swoje zranienia i pokazywać to co boli, by inni widzieli i użalali się nade mną i nad tym co boli. Pięknie umiem mówić o bólu i nawet widzieć w tym rany Chrystusa, ale zostaje to wyłącznie na deklaracjach. Nie ma kolejnego kroku, który wypowiada Jezus właśnie na Krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

 

  Przebaczenie, którego dziś nas uczy Jezus jest stałą postawą, jest czymś co sprawia, że ja nie wprowadzam się nawet w rzeczywistość taką, że mogę czuć się obrażony, odepchnięty, wzgardzony. To nie jest również łaskawe przyjmowanie przeprosin.

Wielu z nas czeka, aż ktoś pierwszy przyjdzie i wyzna swój żal i wtedy ja wielki pan i nie wiem jeszcze kto z miłosierdzia swego wybaczę. Nie! Przebaczenie to pójście pierwszemu i powiedzenie – przepraszam, to ja zawiniłem. To nie rozdrapywanie ran i widzenie tylko swojej krzywdy. Jeżeli ktoś mnie skrzywdził to dlatego, że potrzebuje mojej miłości. Tak, on teraz potrzebuje mojego serca.  

 

Dosyć niedawno rozmawiałem z dorosłym mężczyzną, który za kilka dni miał rozpocząć swój nowy etap w życiu zakładając rodzinę poprzez zawarcie sakramentu małżeństwa. Opowiadał mi o swoim życiu. Nagle coś wszystko zostało przerwane. I wreszcie po chwili powiedział mi, że cieszy się ze swojego życia, jego narzeczona to marzenie życia, ale jest coś co nieustannie go męczy – to jest fakt, że nie potrafi przebaczyć swojemu ojcu i to, że nie żałuje i nie potrafi żałować jego stosunku jako syna do ojca – za to, że był traktowany jak pies i wciąż przez całe życie poniewierany nie żałuje słów, którymi go przeklinał i poniżał. Nie żałuje, nie potrafi przebaczyć, ale jednocześnie nie pozwala mu to żyć. Nie wiem jak się jego dalsze życie potoczyło, ale… wiem jedno – to co nie przebaczone w życiu stale będzie do mnie wracało i będzie mnie kąsało.  

Kiedyś nie umiałem mówić pierwszy przepraszam, zresztą dalej idzie mi to z wielkim trudem. Jednak nie znam piękniejszego uczucia i nie miałem wspanialszych w życiu doświadczeń od tych, gdy mogłem się z kimś pojednać. Pamiętam jak kilka lat temu pokłóciłem się z moimi znajomymi – wycięło to mnie z życia na 3 dni – leżałem jak trup, chodziłem jak upiór. Przebaczenia którego doświadczyłem wtedy od tych osób nie zapomnę do końca życia. Chciałbym każdemu życzyć takich doświadczeń i takich chwil, gdy ze łzami w oczach prosisz o przebaczenie i z jeszcze większymi łzami szczęścia zaczynasz od nowa żyć.   Przebaczać nauczyła mnie modlitwa, którą odmawiam najdłużej. Nie wiem kto mnie jej nauczył, może mama, może babcia. Ojcze nasz i te słowa „i odpuść nam nasze winy jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Gdy nie przebaczam zamykam się na Boże przebaczenie. Widzę swoje potworne grzechy i miłosierdzie Boga, które mi ich nigdy jeszcze nie wypomniało. Widzę swoje popaprane tyle razy życie i Boga, który wciąż próbuje mnie składać na nowo bez „wypominek” jaki to ja nie jestem. Niczym są te nasze ludzkie spory, choćby najbardziej słuszne czy najbardziej raniące do grzechów, które popełniamy, a które wybacza nam Bóg.  

Przebaczenia uczę się w konfesjonale i na Eucharystii. Najpierw w konfesjonale, gdy jako szafarz w imieniu samego Chrystusa udzielam rozgrzeszenia. Chciałoby się nakrzyczeć, nawrzeszczeć i wyrzucić, a ja mam mówić „i jak odpuszczam ci grzechy”.

Wreszcie uczę się tego, gdy sam klękam i proszę o łaskę przebaczenia. Cholernie to trudna sprawa – mając świadomość, co mi Bóg daje, a jak ja na to odpowiadam – przyznać się do kolejnego upadku. Trudna, ale daje mi tyle wolności i pokoju w sercu. Z żadnej rozmowy, z żadnego spotkania nigdy nie wracam tak spokojny jak ze spowiedzi. Kurcze, skoro On mi to wybaczył to czemu ja nie mam wybaczyć memu bratu/siostrze.

Wreszcie uczę się na Eucharystii, kiedy ja połamany mam zjeść najbardziej połamanego dla mnie – Jezusa. Ja słaby mam przyjąć do serca najbardziej słabego, bo jak nazwać kogoś kto się skrył w małym, kruchym kawałku chleba. Słaby przyjmuje Słabego, połamany Połamanego, by stać się silny i by znów wszystko stało się nowe.   Wciąż uczę się przebaczenia. Sam nie mam ani odwagi ani sił. Gdy nie umiem wtedy mówię tylko tą jedną modlitwę. Powtarzam ją tyle razy, aż zaskutkuje, aż zaskoczy, aż łaska wypełni moje serce. Nie ma takich gorzkich łez, nie ma takich trudnych chwil, nie ma takich ran i takich konfliktów, których nie rozwiązałby dobry Bóg. Z Nim wszystko jest możliwe. Próba samemu, by przebaczyć jest jak startowanie z motyką na księżyc, ale z Bogiem to nic trudnego.   I choć może zbyt mocno boli i logika ludzka każe poddać się czy odwrócić od człowieka za to co zrobił to zapraszam cię do tego, byś jednak przebaczył/a. Kiedy? Ile razy? Ano zawsze, czyli nigdy nie chodź jak mogiła cmentarna obrażona na świat – zawsze wybaczaj i miej w sercu raj. Zacznij już nie od dzisiaj, ale od teraz – wyślij smsa, maila, zadzwoń i pierwszy przeproś. Zobaczysz jaka to radość dawać komuś przebaczenie. Nie umiesz tego zrobić, nie masz odwagi to odmawiaj aż do skutku Ojcze nasz – aż łaska siądzie (jak mawia klasyk kaznodziejstwa A.Sz OP), aż zaskoczy, aż zaskutkuje, aż na nabierzesz tej mocy. Odwagi!

Edytowany przez Dorota Sie 17 '17, 23:59
Dorota
Dorota Sie 19 '17, 08:16

Przyprowadzać dzieci do Jezusa...ks. Roman Chyliński

Mt 19, 13-15
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby położył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie». Położył na nie ręce i poszedł stamtąd.

 

„Przynoszono do Jezusa dzieci”

Mamy bardzo wdzięczny dzisiaj temat o przyprowadzaniu dzieci do Jezusa oraz o nie przeszkadzaniu Jemu, aby mógł błogosławić wasze dzieci.

 


Zaglądnijmy do Rytuału Obrzędów Błogosławieństw. Przytoczę tu parę ważnych przesłań nauki Kościoła na ten temat:


"1.Źródłem i początkiem wszelkiego błogosławieństwa jest Bóg ponad wszystko błogosławiony. On, jedyny dobry, wszystko dobrze uczynił, aby swoje stworzenia napełnić błogosławieństwami(…).


3. Jako największe błogosławieństwo Ojca objawił się Chrystus, który w Ewangelii błogosławił braciom, zwłaszcza maluczkim, i kierował do Ojca modlitwę błogosławieństwa.


6. Kiedy Bóg błogosławi osobiście albo za pośrednictwem innych osób, zawsze obiecywana jest pomoc Pana, głoszona Jego łaska i Jego wierność zawartemu przymierzu. Kiedy zaś błogosławią ludzie, wielbią i głoszą Boga jako dobrego i pełnego miłosierdzia.


11. Kościół, przeświadczony o tym, troszczy się, aby sprawowanie błogosławieństw przyczyniało się do chwały i uwielbienia Boga oraz do duchowego wzrostu Jego ludu.
Aby to jaśniej ukazać, formuły błogosławieństw, zgodnie ze starożytną tradycją, wyrażają przede wszystkim uwielbienie Boga za Jego dary, błaganie o Jego dobrodziejstwa oraz prośbę o udaremnienie w świecie władzy złego ducha."

 

Zauważmy więc, jak głębokie treści duchowe, a zarazem praktyczne niesie w sobie błogosławienie Boga i ludzi oraz otrzymywanie tego błogosławieństwa od szafarzy Kościoła.

 

Św. Mateusz w dzisiejszej Ewangelii chce właśnie podkreślić, jak czymś ważnym jest błogosławienie dzieci przez Jezusa i Jego Kościół, a w nim szafarzy i samych rodziców.

Wiele matek i ojców to pięknie czyni, na przykład:


- kiedy dziecko idzie do szkoły lub wychodzi z domu,
- przed snem,ciepłe spojrzenie na dziecko i zrobienie mu znaku krzyża na czole,
- zapewne pamiętacie drodzy rodzice, że ten znak krzyża pierwszy raz uczyniliście tuż przed chrztem świętym waszego dziecka,
- pięknym zwyczajem jest, kiedy rodzice przyjmując Komunię św. biorą z sobą dzieci, aby ksiądz udzielił im błogosławieństwa.
- i zawsze kiedy spotykasz się z kapłanem proś o błogosławieństwo dla ciebie i dla twoich dzieci.

Kiedy jako rodzice przeszkadzacie Jezusowi błogosławić wasze dzieci?


Szczególnie wówczas:
- kiedy sami nie wierzycie w moc błogosławieństwa Bożego,
- wychodzicie ze Mszy św. niedzielnej zaraz po Komunii św. nie czekając na „rozesłanie” i błogosławieństwo kapłana,
- kiedy w ogóle nie idziecie na Mszę św., bo wam się nie chce,
- kiedy obojętnie mijacie kapłana idąc z dzieckiem,
- kiedy sami tego nie czynicie na co dzień,
- oraz kiedy nie błogosławicie, a wręcz przeklinacie własne dzieci odbierając im wiary w siebie, ignorujecie je, a nawet odrzucacie, dając im do zrozumienia, że ciągle wam przeszkadzają.

 

A zatem, błogosław własne dziecko i pozwól mu jak najczęściej spotykać się z Jezusem. Amen!

Dorota
Dorota Sie 19 '17, 08:17

Przyprowadzać dzieci do Jezusa...ks. Roman Chyliński

Mt 19, 13-15
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby położył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie». Położył na nie ręce i poszedł stamtąd.

 

„Przynoszono do Jezusa dzieci”

Mamy bardzo wdzięczny dzisiaj temat o przyprowadzaniu dzieci do Jezusa oraz o nie przeszkadzaniu Jemu, aby mógł błogosławić wasze dzieci.

 


Zaglądnijmy do Rytuału Obrzędów Błogosławieństw. Przytoczę tu parę ważnych przesłań nauki Kościoła na ten temat:


"1.Źródłem i początkiem wszelkiego błogosławieństwa jest Bóg ponad wszystko błogosławiony. On, jedyny dobry, wszystko dobrze uczynił, aby swoje stworzenia napełnić błogosławieństwami(…).


3. Jako największe błogosławieństwo Ojca objawił się Chrystus, który w Ewangelii błogosławił braciom, zwłaszcza maluczkim, i kierował do Ojca modlitwę błogosławieństwa.


6. Kiedy Bóg błogosławi osobiście albo za pośrednictwem innych osób, zawsze obiecywana jest pomoc Pana, głoszona Jego łaska i Jego wierność zawartemu przymierzu. Kiedy zaś błogosławią ludzie, wielbią i głoszą Boga jako dobrego i pełnego miłosierdzia.


11. Kościół, przeświadczony o tym, troszczy się, aby sprawowanie błogosławieństw przyczyniało się do chwały i uwielbienia Boga oraz do duchowego wzrostu Jego ludu.
Aby to jaśniej ukazać, formuły błogosławieństw, zgodnie ze starożytną tradycją, wyrażają przede wszystkim uwielbienie Boga za Jego dary, błaganie o Jego dobrodziejstwa oraz prośbę o udaremnienie w świecie władzy złego ducha."

 

Zauważmy więc, jak głębokie treści duchowe, a zarazem praktyczne niesie w sobie błogosławienie Boga i ludzi oraz otrzymywanie tego błogosławieństwa od szafarzy Kościoła.

 

Św. Mateusz w dzisiejszej Ewangelii chce właśnie podkreślić, jak czymś ważnym jest błogosławienie dzieci przez Jezusa i Jego Kościół, a w nim szafarzy i samych rodziców.

Wiele matek i ojców to pięknie czyni, na przykład:


- kiedy dziecko idzie do szkoły lub wychodzi z domu,
- przed snem,ciepłe spojrzenie na dziecko i zrobienie mu znaku krzyża na czole,
- zapewne pamiętacie drodzy rodzice, że ten znak krzyża pierwszy raz uczyniliście tuż przed chrztem świętym waszego dziecka,
- pięknym zwyczajem jest, kiedy rodzice przyjmując Komunię św. biorą z sobą dzieci, aby ksiądz udzielił im błogosławieństwa.
- i zawsze kiedy spotykasz się z kapłanem proś o błogosławieństwo dla ciebie i dla twoich dzieci.

Kiedy jako rodzice przeszkadzacie Jezusowi błogosławić wasze dzieci?


Szczególnie wówczas:
- kiedy sami nie wierzycie w moc błogosławieństwa Bożego,
- wychodzicie ze Mszy św. niedzielnej zaraz po Komunii św. nie czekając na „rozesłanie” i błogosławieństwo kapłana,
- kiedy w ogóle nie idziecie na Mszę św., bo wam się nie chce,
- kiedy obojętnie mijacie kapłana idąc z dzieckiem,
- kiedy sami tego nie czynicie na co dzień,
- oraz kiedy nie błogosławicie, a wręcz przeklinacie własne dzieci odbierając im wiary w siebie, ignorujecie je, a nawet odrzucacie, dając im do zrozumienia, że ciągle wam przeszkadzają.

 

A zatem, błogosław własne dziecko i pozwól mu jak najczęściej spotykać się z Jezusem. Amen!

Dorota
Dorota Sie 28 '17, 01:15

Siedem razy przeciw obłudzie..ks. Roman Chyliński

 

EWANGELIA (Mt 23,1.13-22)

Jezus przemówił do tłumów i do swoich uczniów tymi słowami:
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami.
Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: «Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą». Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Dalej: «Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą». Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę?
Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada”.

 

Jest w Ewangelii wg św. Mateusza taki rozdział do którego niechętnie zaglądamy albo w ogóle go nie czytamy. Nie jest on przyjemny do rozważania, a słowa Jezusa w nim brzmią tak jasno i czytelnie, że nie ukryje się człowiek przed stanięciem w prawdzie!

 

Przez 23 rozdział swojej Ewangelii św. Mateusz przygotowuje nas do „Wielkiej mowy Eschatologicznej”(24-25 rozdz.). Tak jakby chciał powiedzieć: zanim staniecie na sądzie osobistym przed Bogiem zaraz po śmierci, to oczyśćcie się najpierw z obłudy.

 

Jezus w tym rozdziale piętnuje obłudę elity polityczno-religijnej ukazując ich wady.
Oto one:


"Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie”.
Dlaczego?

 

„Mówią bowiem, ale sami nie czynią”.(23,3).

Jak łatwo mówić co inni mają czynić. Bóg mówi do nas w Piśmie św: „Będę cię sądził według słów twoich”. Nie chciejmy więc być za szybko nauczycielami innych.

 

„ Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.(23,4).

Dzieje się tak, kiedy stajemy się nauczycielami od wiedzy, a nie od prawdy.
Inaczej jest kiedy podejmujemy pracę nad sobą , wówczas doświadczamy ile kosztuje nas przepracowanie jakieś wady charakteru, złego stylu bycia lub oderwania się od złych przywiązań.
Najlepszym świadkiem naszych częstych niepowodzeń jest konfesjonał. Więc okazujmy sobie nawzajem wiele wyrozumiałości: w upominaniu, rozmawianiu, wytłumaczeniu.

 

„ Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów.(23,5)”.

Kiedy czytamy w Ewangelii Mateuszowej „Kazanie na Górze”, Jezus przestrzega nas tam, abyśmy uczynków pobożnych: postu, jałmużny i modlitwy nie czynili na pokaz.
Św. Mateusz podkreśla czystość intencji w tym co czynimy: „ bo Ojciec, który widzi w ukryciu odda tobie”.
Tak więc dzieląc się dobrem czyńmy je tak, aby o tym wiedział tylko Ojciec w niebie i wówczas zbierzemy zasługi na życie wieczne.

 

„ Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.(23,7-8).”

Być docenionym, zauważonym, z medalem na szyi za zasługi, któż z nas by tego nie chciał?!


Jaką wielką pokusę przeżywają w czasach obecnych: politycy, aktorzy, celebryci, a nawet księża, aby tylko zaistnieć w mass mediach i to różnej maści.
Ba, co niektórzy nawet specjalnie dopuszczają się jakiś niewybrednych skandali, aby nie zejść z pierwszych stron gazet. Karuzela obłudy trwa.

 

„ Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.(23,13)”.

 

Nic gorszego, kiedy łączymy oficjalną pobożność uczęszczania do Kościoła z domowym chamstwem, wulgaryzmem, częstymi kłótniami bez przeprosin.
Idziemy za rączkę do Kościoła, aby się ludziom pokazać, ba nawet przyjmiemy Komunie św., a w domu dzieci widzą zupełnie inne nasze zachowania, a których nie warto tu wspominać.

 

„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! (23,23-24)”.

Sprawiedliwość, miłosierdzie i wiara – to jest miłe Bogu.

 

„ Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. (23,25-28).

 

Łatwo nam zaglądać do czyjegoś „kubeczka słabości”, gorzej do własnego.
A choćby nawet nasz kubeczek stał się czysty, to pamiętajmy, że to za sprawą Ducha Świętego w konfesjonale.


Nie przypisujmy więc sobie czystości serca, bo modlimy się: „Stwórz o mój Boże we mnie serce czyste”. Czystość serca, więc jest darem łaski danej od Boga.

Biada wiec mi przed obłudą, która jest we mnie ukryta.(Ps 19).

 

Niech więc częste czytanie i rozważanie 23 rozdziału Ewangelii św. Mateusza pomoże mi stawać w prawdzie i oczyszczać swoją duszę. Amen.

Dorota
Dorota Sie 29 '17, 22:25
Stracić głowę...Grzegorz Ginter SJ

Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój… Mk 6, 17-29

Głowa i uczucia. Dla jednych przyjaciele, dla innych odwieczni wrogowie. Nie zawsze udaje się utrzymać między nimi pokój. Psychologicznie pokój oznacza, że uczucia i rozum zdążają w tym samym kierunku. Niepokój zaś, kiedy każde z nich idzie w swoją stronę. Działa to w ten sposób, że jakaś myśl wydaje się logiczna i rozum nie ma się do czego przyczepić, ale wywołuje przeciwną reakcję w emocjach, jakby pochodziły z różnego źródła. Może przyjść do głowy logiczna skądinąd myśl, że np. modląc się mniej również można się zbawić, a w uczuciach pojawi się niepokój.

narzedziaHerod chętnie słuchał Jana Chrzciciela, ale odczuwał niepokój. Nie był więc człowiekiem spójnym. Jan mówił rzeczy zgodne z prawdą i rozum ją chłonął, jednak ponieważ życie było zabałaganione, to reakcją uczuciową był niepokój. Bo coś by musiał z tym życiem zrobić.

No i zrobił. Stracił głowę. Stracił głowę dla córki Herodiady, która zatańczyła na jego urodzinach. Stracić głowę oznacza sytuację, w której górę biorą emocje, a rozum i związane z nim sumienie zostają wyłączone, stłumione albo zakrzyczane. Życie bez emocji jest zimne jak pokrywa lodowa na Arktyce, życie samymi tylko emocjami to niszcząca wszystko lawa wylewająca się z obudzonego wulkanu. Jedno i drugie jest niebezpieczne, niedostępne. Herod stracił głowę, wylały się uczucia i pokryły cały rozum – jak lawa.

Gdyby konsekwencje utraty głowy dotknęły tylko jego samego – pół biedy. Ale kiedy głowę traci Herod, traci ją i Jan Chrzciciel, głos Wołającego na pustyni, głos jego sumienia, głos rozsądku. I ten bieg wyścigowy z głową Jana – od kata do Heroda, od Heroda do dziewczęcia, od dziewczęcia do jej matki, Herodiady. Przysięga oparta na głowie, którą Herod wcześniej stracił…

Panie, udzielaj pokoju naszym sercom i głowom.

 

Ściął go w więzieniu...ks.Józef Pierzchalski SAC

Marek 6,17-29
 

Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twego brata. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i śœwiętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: Prośœ mię, o co chcesz, a dam ci. Nawet jej przysiągł: Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa. Ona wyszła i zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela. Natychmiast weszła z pośœpiechem do króla i prosiła: Chcę, żebyśœ mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieśœć głowę Jana. Ten poszedł, œściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.


 


 

Herod zniewolił Jana Chrzciciela. Nie będąc w stanie uciszyć proroka, uwięził go. Jest to znak wielkiej bezradnoœści króla, który nie mając władzy nad tym, jak myœśli jego poddany, ucieka się do przemocy. Równocześœnie, tenże król, sam jest w niewoli swoich namiętnoœści, jak również w objęciach uzależnienia od kobiety, której nie chciał oddalić od siebie. Tam, gdzie są uzależnieni od swoich namiętnośœci, tam cierpią sprawiedliwi.Nie chcąc uzależnić się od króla, Jan Chrzciciel traci wolnoœść zewnętrzną.


 

„Herod czuł lęk przed Janem”. Ów lęk był reakcją na słowa prawdy głoszone przez Chrzciciela. Jednak słowa te nie miały siły przebicia przez namiętnośœć, która opanowała króla. W królu dostrzegamy to niebezpieczeństwo polegające na braku zdecydowania. Z jednej strony bierze w obronę Jana, z drugiej zaś nie chce rozstać się z Herodiadą. Ta postawa permanentnego ulegania namiętnoœści doprowadza króla do decyzji, której naprawdę nie chciał.


 

Pod wpływem namiętnoœści Herod nie wie, do czego może go doprowadzić złożona obietnica. Namiętnoœści sprawiają, że potrafimy dawać innym to, czego dać nie powinniœśmy. Zapominamy się, że tak naprawdę w tej duchowej walce chodzi o to co prawe i œświęte. Namiętnoœści niszczą tę rzeczywistośœć w nas, a my przymuszani perspektywą chwilowego doznania zapominamy o tym, kogo chętnie słuchamy.


 

Skutkiem błędnych decyzji Heroda jest jego smutek. Kiedy namiętnoœść osiąga swój cel, człowiek popada w zasmucenie. Wtedy przychodzi opamiętanie, kiedy trzeba odczuć ból różnorodnych namiętnoœści, którym pozwoliliœmy się osaczyć. Co jestem w stanie dać człowiekowi? Czy wszystko, o cokolwiek poprosi? Co jestem w stanie dać Bogu? Czy wszystko, o cokolwiek poprosi?

 

 

Dorota
Dorota Wrz 2 '17, 23:46
  Rozwiń skrzydła...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: «Podobnie jest z królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obieg i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i, rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Mt 25, 14-19

 

Postaw się dzisiaj w roli jednego z powyższych sług. Zapytaj Jezusa o konkretne talenty, które otrzymałeś. Zobacz swój zapał w rozwijaniu ich. Czy potrafisz tak jak pierwszy sługa – błyskawicznie wziąć się za pomnażanie swoich zdolności? A może podobnie do drugiego sługi powoli wzrastasz w swoich talentach. Mam nadzieję, że nie należysz do osób, które głęboko zakopują swój talent i nie wierzą w rozwijanie się. Niestety takich ludzi nie brakuje. Ich życie jest ciągłym narzekaniem na niesprzyjające okoliczności. Za taką postawę przyjdzie kiedyś sprawiedliwy sąd.

 

Stań dzisiaj w prawdzie przed Bogiem i poproś Go o odkrycie swoich talentów oraz o siłę do rozwijania ich na większą chwałę Bożą. Jeśli będziesz miał problem z poznaniem swoich zdolności i w ogóle celu w życiu, to idź przed Najświętszy Sakrament i trwaj w ciszy. Słuchaj całym sercem. Uwierz mi, że przyjdzie moment, w którym poznasz wolę Bożą. Choćbyś miał chodzić na Adorację raz na tydzień przez cały rok, to warto poświęcić ten czas.


W Słowie Bożym także można usłyszeć wolę Pana na każdy dzień;

 

Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować swoimi rękami, jak to wam przykazaliśmy. 1 Tes 4, 11

 

Ty sam najlepiej wiesz, jakie obowiązki czekają na Ciebie dzisiaj i każdego dnia. Staraj się wypełniać je jeszcze doskonalej. To także jest rozwijanie swoich talentów. Dawaj z siebie wszystko to, co najpiękniejsze dla chwały Bożej. Nie oczekuj wielkiej wdzięczności od ludzi. Bóg w swoim czasie da Ci najlepszą nagrodę.

 

Panie, oddaję Ci kolejny dzień i całe moje życie. Dziękuję za wszystkie talenty i proszę o siłę do pomnażania ich. Ufam, że dla Ciebie będę zawsze chętny do każdej służby oraz obowiązków, które przyniesie mi każdy dzień.

„Ponosiłem w życiu porażkę za porażką i właśnie dlatego odniosłem sukces”...ks. Krystian Malec

 

Gdy słyszymy o sługach, którzy zostali obdarowani przez swego pana talentami, od razu mogą nam się narzucać skojarzenia z pewnymi darami czy uzdolnieniami, np. do śpiewu, tańca, nauki języków itd. Oczywiście, nie jest to błędne myślenie i wrócę do niego za chwilę, ale talenty o których mówi Jezus, były pieniędzmi, a konkretnie miarą ciężaru monet. Wykonywano je z miedzi, srebra albo złota. Najbardziej popularne były monety srebrne. Waga jednego talentu srebra wynosiła około 108 kg, więc całkiem sporo. A zatem nawet sługa, który otrzymał jeden talent, nie powinien narzekać, ponieważ powierzono mu wielką sumę. Niestety, ów człowiek nie umiał tego dostrzec i postanowił zakopać swój dar w ziemi.

 

Czytając ten fragment, od razu rzuca nam się w oczy to, że Jezus najwięcej uwagi poświęca ostatniemu słudze, który postanowił nic nie zrobić z otrzymanym darem. O pozostałych dwóch wiemy, że od razu zabrali się do pracy, za co potem otrzymali pochwałę od swojego pana.

 

Bóg daje nam różne dary, odpowiednie do naszych możliwości. Zauważmy, że nie ma w przypowieści kogoś, kto nie otrzymałby nic. Wielu ludzi uważa się za kompletne beztalencia, pominięte przez Boga. Zamiast przyjrzeć się sobie i dostrzec to, czym zostali obdarowani, wolą ciągle narzekać i użalać się nad swoim losem. Różnimy się od siebie pod względem ilości talentów, ale tym, co powinno być dla nas wspólne, to praca nad tymi, które posiadamy.

 

Sądzę, że największym błędem trzeciego sługi i początkiem jego tragedii było to, że od razu się poddał. Nawet gdyby coś mu nie wyszło, to przynajmniej wiedziałby, że próbował, a tak od samego początku założył swoją porażkę, która i tak go nie ominęła. Ci, którzy widzą, że otrzymali mniej darów niż inni, często nic nie robią, ponieważ sądzą, że ich praca jest bezwartościowa. Otóż nie! Przypomnę to, co napisałem wczoraj, że „maleństwa” mają kolosalny wpływ na nasze życie. Gdyby tylko ten sługa wziął się do pracy, a miał jej dużo mniej niż jego koledzy, po pewnym czasie miałby już dwa talenty, a potem cztery i osiem itd.

 

Gdy staniemy przed Bogiem i usłyszymy pytanie o to, jak zarządzaliśmy naszymi talentami, nie będzie miejsca na wymówki, bo nawet jeden talent można pomnażać i rozwijać aż do końca życia. To, że czasami coś nam nie wyjdzie, nie oznacza, że jesteśmy beznadziejni. Praca nad sobą zakłada porażki, które nieraz uczą więcej niż sukcesy. Największym błędem jest poddanie się na samym początku. Jeden z najwybitniejszych sportowców naszych czasów Michael Jordan kiedyś powiedział: „Nie trafiłem do kosza w czasie mojej kariery ponad dziewięć tysięcy razy. Przegrałem niemal trzysta meczów. Dwadzieścia trzy razy to do mnie należało oddanie decydującego rzutu i nie trafiłem. Ponosiłem w życiu porażkę za porażką i właśnie dlatego odniosłem sukces”.

Konkret na dzisiaj:

 

  1. Odpowiem sobie na następujące pytania: czy mogę w tej chwili stanąć przed Bogiem i ze spokojem powiedzieć: „oto pomnożyłem moje talenty”? Czy nie zakopałem swoich darów? Czy jestem człowiekiem pracowitym na miarę moich możliwości?
  2. Pomyślę, który z moich talentów leży głęboko zakopany w ziemi. Wydobędę go i zacznę nad nim pracować, a Bóg na pewno mi dopomoże.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Co z twoim talentem?...ks. Roman Chyliński

Dzisiaj św. Mateusz w swojej Ewangelii przestawia nam piątą „mowę eschatologiczną” (24-25 rozdz.). W niej nasz Ewangelista pragnie przygotować nas na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa.

- Co będzie ważne w momencie „Paruzji”?
- Co będzie ważne w chwili naszej śmierci, kiedy staniemy przed trybunałem Bożym?


O tym właśnie mówi dzisiejsza Ewangelia.

"Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał”.

 

Powyższe słowa Ewangelii odnoszą się do Jezus, który na pewien czas - od Wniebowzięcia, aż po powtórne przyjście-Paruzję, zostawił Kościołowi tj. hierarchii i nam depozyt wiary, abyśmy go pomnażali.

Jezus rozdał nam, tobie i mnie część „swojego majątku- wiarę i miłosierdzie”, abyśmy według naszych zdolności i zakresu odpowiedzialności za Kościół dalej je przekazywali.

 

Każdy z nas ma to czynić według swego stanu: ja jako kapłan ty jako może: żona. matka, mąż, ojciec, osoba samotna czy konsekrowana.

 

Należałoby może głębiej sprecyzować, czym jest „majątek” Jezusa?
W siedemnastym rozdziale Ewangelii wg św. Jana, Jezus ukazuje nam istotę Jego posłannictwa oraz pragnienia Ojca względem nas. Oto one:


- „A to jest życie wieczne aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz tego, którego posłałaś, Jezusa Chrystusa.”(J 17,3).
- „A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”.(J 17,19).
- „ Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.”(J 17,21).

 

Pragnienie Jezusa dotyczy konkretnych przesłań:
- Aby ludzie przez poznanie Boga i Jego samego dostąpili zbawienia. Jest w tych słowach zawarta wielka prośba Jezusa o Ewangelizacje świata.
- Aby Jego uczniowie, którzy otworzyli się na słowo im głoszone zostali uświęceni w prawdzie i aby Kościół stał się tym znakiem prawdy w wierze i moralności.
- Aby ludzkość podzielona przez egoizm, pychę i kłamstwo przez Mękę i Śmierć Chrystusa odnalazła w Duchu Świętym drogę do prawdy i jedności.

 

To jest właśnie „ majątek Jezusa”, który zostawił nam chrześcijanom, aż do swojego ponownego przyjścia.

 

Pytanie jakie kieruje do nas Jezus w dzisiejszej Ewangelii jest więc jasno sprecyzowane.
Jak ja ten „majątek Jezusa” pomnażam przez: ewangelizację, życie w prawdzie oraz jednoczenie własnej rodziny, wspólnoty w której żyje i pracuje?

 

Jak widzimy z tej przypowieści będą tacy, którzy więcej się poświęcą dla tej sprawy, a inni trochę mniej. Każdy według zdolności, swojego stanu i możliwości – to są właśnie talenty.

 

Jednak będzie pewna kategoria chrześcijan, która w swojej gnuśności nic nie zrobi z talentem otrzymanym od Jezusa. Ponieważ pociągało ich życie: lekkie, łatwe i przyjemne. Ci odrzucą dary i talenty dane im od Boga.
Nie chciałbym być w ich „skórze” na sądzie osobistym, kiedy Bóg ich spyta: „a co ty dla Mnie zrobiłeś?”

 

Nie wytłumaczysz wówczas swoje złe postępowanie: lenistwem, nie chciejstwem czy głupotę życia. Nie będą już ważne twoje: słabości, trudne dzieciństwo czy kłopoty osobiste lub rodzinne. Bóg patrzeć ci będzie w serce, a ono wszystko powie i postawi cię w prawdzie.

 

Obudź się więc, otrząśnij!

Zrób, więc coś dobrego dla drugiego człowieka, tak jakbyś to czynił samemu Jezusowi!
Zapomnij na chwile o swoich tylko sprawach, a zatroszcz się o innych, będących w potrzebie!


Obejrzyj się dookoła, tyle jest okazji, aby choć trochę pomnożyć Jezusowy talent. Choćby życiem w prawdzie i troską o jedność w małżeństwach i rodzinach.

„Idź jak dziecię królewskie, bo czas twój na ziemi szybko minie” – mówił Jezus do św. siostry Faustyny.

 

I my idźmy i pomnażajmy nasze talenty przez miłość i miłosierdzie. Bo czas na zbieranie sobie zasług przed Bogiem jest naprawdę krótki. Amen!

   
Dorota
Dorota Wrz 4 '17, 23:25
Najgłębsza tęsknota...ks. Daniel Glibowski

 

Boże, mój Boże, szukam Ciebie
i pragnie Ciebie moja dusza.
Ciało moje tęskni za Tobą
jak zeschła ziemia łaknąca wody. Ps 63, 2

 

Czy odkrywasz w sobie prawdziwą tęsknotę za Bogiem? Czy chcesz spotkać się z Nim twarzą w twarz? Uczyń to teraz podczas choćby krótkiej modlitwy. Później pójdź na Eucharystię. Posłuchaj Bożego Słowa. Kontempluj Jego święte Ciało. Przyjmij Go do serca. W ten sposób nie umrzesz z braku miłości. On naprawdę zostawił siebie w sakramentach dla mnie i dla Ciebie.


Gdy zaczniesz prawdziwie żyć w relacji z Jezusem poczujesz palący ogień w sercu, który sprawi, że Twoje życie będzie głoszeniem chwały Bożej. Niesamowicie obrazują to słowa proroka Jeremiasza;

 

Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają. Albowiem ilekroć mam zabierać głos, muszę obwieszczać: «Gwałt i ruina!» Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie codzienną zniewagą i pośmiewiskiem. I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, żarzący się w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem. Jr 20, 7-9

 

Gdy oddajesz swoje życie Jezusowi – On robi prawdziwą rewolucję. Nawet najbardziej nieśmiała osoba może stać się niczym Boży ogień miłości, który zawstydza letnich ludzi i rozpala tych, którzy pragną czegoś więcej. Czy pragniesz takiej przemiany? Czy pozwolisz uwieść się Chrystusowi? Nie wzbraniaj się przed łaską. Oddaj całe swoje życie Jezusowi. Nieważne w jakim powołaniu to odczytasz. Bóg i tak zawsze powinien być pierwszy. Pytaj Go, w jaki sposób On pragnie Twojej służby. Twoje serce będzie naprawdę spokojne tylko wtedy, gdy odkryjesz wolę Bożą na swoje życie i każdy dzień. Nie ściskaj zbytnio tego życia. Nie bój się czegoś stracić. Tracąc wszystko dla Jezusa – zyskasz tysiąckroć więcej.

 

Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Mt 16, 24-25

oraz

 

Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu miłą, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe. Rz 12, 1-2

 

Panie, dziękuję za to, że mnie uwiodłeś, a ja na to pozwoliłem. Życie z Tobą jest dla mnie pełnią szczęścia na ziemi i nie mogę doczekać się tego, jak będzie w niebie. Póki jeszcze żyję, pragnę tracić swoje życie każdego dnia dla Ciebie i Twojego Królestwa!

 

 

Orędzie Chrystusa, a moje życie....ks. Roman Chyliński

Łk 4, 16-30
Słowa Ewangelii według św. Łukasza.
Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu Księgę proroka Izajasza.
Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana". Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione.
Począł więc mówić do nich: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli". A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: "Czy nie jest to syn Józefa?"
Wtedy rzekł do nich: "Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: «Lekarzu, ulecz samego siebie»; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie tego, co się wydarzyło, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum".
I dodał: "Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman".
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić.
On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.

 

Z Ewangelią wg św. Mateusza będziemy spotykać się jeszcze w poszczególne niedziele, a obecnie w ciągu tygodnia rozważać będziemy Ewangelię wg św. Łukasza.

 

Św. Łukasz był lekarzem i świetnym historykiem, a zarazem uczniem i towarzyszem wypraw misyjnych św. Pawła. Nasz Ewangelista, to przede wszystkim człowiek modlitwy i dlatego wiele głębokich słów usłyszymy od niego, jak się modlić.

 

Ewangelia przez niego napisana nosi w sobie piękne przesłanie miłosierdzia Bożego, gdyż on sam szczególną miłością darzył biednych, upośledzonych, prostaczków, złamanych na duchu oraz wzgardzonych powszechnie jak np. celników i grzesznice.

Tylko u Niego spotkamy się: z Dobrym Łotrem, miłosiernym Samarytaninem czy ojcem wzruszonym na widok powracającego syna, który przetrwonił cały swój majątek.

 

Myślę, że już was Drodzy Czytelnicy zachęciłem do głębszego wejścia w tą niezwykłą i wyjątkową Ewangelię.

 

Dzisiaj zaproszeni jesteśmy do bycia świadkiem niesamowitej chwili. Otóż Jezus przychodzi do Nazaretu, do synagogi, aby ogłosić Orędzie, na które Żydzi czekali 1750 lat, od Abrahama.
Ciekawi zapewne jesteśmy tego jak zareagują Żydzi i jak to Orędzie przyjmą?

 

Jezus staje na „bemie”, podwyższeniu w synagodze, otrzymuje od Archi synagoga do ręki zwój z Księgą Izajasza, rozwija go i zaczyna czytać:


"Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę(…).”


Kiedy Jezus przeczytał te słowa, oddał zwój i usiadł, ale Duch Pana tak silnie oddziaływał na wszystkich słuchających, że oczy wszystkich cały czas były w Nim utkwione. I nagle pada słowo, które dokonuje rewolucję w myśleniu i tradycji żydowskiej.

 

Jezus ogłasza wobec całego wszechświata: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli".

 

Jeśli „DZIŚ” spełniły się słowa Pisma, to koniec ze Starym Testamentem. Wszystko w tym momencie nagle się skończyło i zaczyna się „NOWE”.

 

Jezus rzekł SŁOWO i to słowo Orędzia nagle zaczyna dzielić adwersarzy na tych, którzy je przyjmują i na tych, którzy je po prostu odrzucają.

 

Tak jest też ze słowem Bożym do dzisiaj i wśród chrześcijan.
Są bowiem i tacy katolicy , którzy nie chcą przyjąć pełny kerygmat Paschalny Jezusa.
Uważają owszem Jezusa za Boga, ale nie zgadzają się z Jego nauką o zbawieniu, życiu wiecznym i nie chcą przyjąć radykalizmu ewangelicznego dotyczącego choćby „miłości nieprzyjaciół”, czy „jednej żony na całe życie”.

 

Ale pamiętajmy w naturze Chrystusowego Orędzia jest „znak sprzeciwu”.
Każdy głosiciel słowa Bożego musi zdać sobie z tego sprawę. Inaczej będzie głosił siebie i własne filozofie tylko po to, żeby się ludziom podobać.

 

W synagodze w Nazarecie robi się gorąco, zaczyna wrzeć!
Jedni przyświadczają słowom zbawczym Jezusa, inni próbują je zlekceważyć, dotykając pochodzenia Zbawiciela.

 

Sam Jezus zaczyna odnosić się do słowa Bożego i historii tego Narodu. Demaskuje hipokryzję i przewrotność Żydów, o których sam Bóg powiedział do Mojżesza, że jest to lud o twardym karku.

 

Jezus nie stara się załagodzić sytuacji w jakiej się znalazł. Wręcz przeciwnie przywołuje uratowaną ze śmierci głodowej wdowę z Sarepty Sydońskiej i uzdrowionego Syryjczyka Naamana, którzy otrzymali pomoc od Boga, a nie o dziwo ktoś z narodu Izraelskiego.

 

Te słowa Jezusa doprowadziły faryzeuszy do pasji. Porwali Go, aby zrzucić ze skały na, której ich miasto było położone.

 

Oto trudny, bo zbawczy początek działalności Jezusa wśród swoich.

 

Czy dzisiaj byłoby inaczej, gdyby do nas Jezus przyszedł z Orędziem Paschalnym?!

 

Jest ono głoszone w każdym Kościele i dlatego mamy zjawisko kościoło-wstręt. Bo jak mogę iść na Eucharystię, gdzie kapłan cały czas przypomina mi radykalne słowa Jezusa cytowane z urywku Ewangelii.

 

W konsekwencji wiem, że muszę dokonać wyboru między niedozwolonym stylem mojego życia, a życiem Ewangelią podążając za prawdą. Wybierając to pierwsze, zachowuję się jak Żydzi w Nazarecie, z rzucam wówczas Chrystusa może nie ze skały, ale z własnego sumienia.

 

Uważaj jednak na ostatnie zdanie tego fragmentu Ewangelii: „On jednak przeszedłszy pośród nich, oddalił się.”

 

Nie pozwól, aby Jezus przeszedł obok ciebie wzgardzony i odrzucony tylko dlatego, że wybrałeś kłamstwo i siedzenie „w bagnie życia”: nieuczciwości, oszustwa i podwójnego życia.

 

Św. Łukasz daje ci szanse nawrócenia, powrotu „marnotrawnego syna”. Patrz Ojciec w niebie czeka na ciebie. Nie kończ życia wśród ”świń”- dna moralnego! Zacznij „Nowe życie” w prawdzie i w prawym sumieniu.

 

U św. Łukasza nawet Dobry Łotr zdobywa niebo.
Wystarczy tylko o to poprosić Jezusa i przyznać się do swojego złego postępowania. Wiec proś!

 

Modlitwa Ojca Pio:
"Pokornie proszę Cię, Panie, abyś ze względu na Twoją dobroć i miłosierdzie powstrzymał gromy Twego gniewu na nieszczęsnych grzeszników i udzielił im łaski nawrócenia i pokuty.
Ty sam, Panie, wiesz, jak wciąż wielu żyje z dala od Ciebie, źródła wody żywej; jak wciąż sprawdzają się Twe słowa, że "żniwo jest wielkie, a robotników mało", że już jest dojrzałe żniwo na polu Kościoła! Oby ono nie zmarnowało się z powodu braku robotników! Oby nie zagarnęli go emisariusze szatana, którzy są tak aktywni!


Nie dopuść do tego, o najsłodszy Boże, ale okaż swą litość i wejrzyj na nędzę oraz potrzeby duchowe współczesnych ludzi, i odpuść grzesznikom winy, i wprowadź ich na drogi sprawiedliwości i pokoju, prowadzące do Twego królestwa życia i nieśmiertelności. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen."

Dorota
Dorota Wrz 6 '17, 00:05

Dziś mogą spełnić się słowo Pisma i w twoim życiu!...ks. Roman Chyliński

 

Łk 4, 31-37

Jezus udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat. Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy.
A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: "Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boży".
Lecz Jezus rozkazał mu surowo: "Milcz i wyjdź z niego". Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego nie wyrządzając mu żadnej szkody.
Wprawiło to wszystkich w zdumienie i mówili między sobą: "Cóż to za słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą".
I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.

 

Kiedy Jezus, na początku swojej oficjalnej działalności przyszedł do Nazaretu, do synagogi przeczytał słowa z Księgi Izajasza, a odkładając zwój Pisma św. ogłosił:
„Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”.(Łk 4,21).

 

Trzeba i nam uwierzyć w trakcie czytania słowa Bożego, że DZISIAJ w moim życiu to słowo może się wypełnić! I


A wypełnia się wówczas, kiedy je ogłaszam (wypowiadam głośno) przed samym sobą i przed Bogiem.

 

Teraz powiem ci jak to możesz uczynić, aby dzisiejsze słowo Boże mogło wypełnić się w twoim życiu.

 

Czytając powyższą Ewangelię zwróć uwagę na słowa: „ Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy”.

 

Św. Łukasz na podstawie powyższego świadectwa ludzi chce nas przekonać, że słowo wychodzące z ust Jezusa zawsze jest pełne mocy!
Kiedy więc czytasz urywki z Ewangelii zwracaj uwagę na słowa Jezusa, bo wypowiada je Bóg, a u Boga słowo wypowiedziane „staje się”.

 

Pytanie, więc jest tylko jedno: czy słowo Jezusa może „stać się tu i teraz” w moim życiu?

 

I tu docieramy do istoty czytania słowa Bożego. Otóż po przeczytaniu urywku Ewangelii potrzeba nam zmierzenia się z tym słowem i podjęcia decyzji: czy ja chcę, aby to, co czytam stało się w moim życiu?

 

Wiele razy zapewne słyszycie z ambony i nie tylko, że religia chrześcijańska jest religią decyzji.


Inaczej mówiąc, Bóg tylko czeka na moją decyzję, tak samo jak czekał na decyzję Maryi przy Zwiastowaniu.

 

Kiedy w moim sercu rodzi się TAK dla przeczytanego lub usłyszanego słowa Bożego wówczas to słowo ma moc, aby zacząć działać we mnie.

 

Dlatego kiedy dojrzejesz do decyzji po przeczytaniu dzisiejszego słowa, powiedz głośno Jezusowi:
„I we mnie Panie wyrzuć ducha nieczystego!

 

W Twoje święte Imię Jezus wyrzekam się: pożądliwości oczu, pychy i obłudy, pornografii i erotyzmu internetowego, masturbacji i ekshibicjonizmu i wszelkiej niewstydliwości” ,związuje cię demonie pod Krzyżem Pana naszego Jezusa Chrystusa i zakazuje ci powrotu do mnie. Już nic, co należy do mnie nie należy do ciebie. Amen!

 

Pan mocą słowa, które przeczytałeś i decyzją, którą podjąłeś uczyni to, w tym momencie w twoim życiu!

 

Zaraz po takiej własnej modlitwie uwolnienia od ducha nieczystego, proś Najdroższą Krew Jezusa, aby cię ochroniła, oczyściła i uświęciła, a Krew Chrystusa wypełni w tobie i obmyje wszystkie miejsca uwolnione i odsłonięte: „ Krwi Chrystusa oczyść mnie, Krwi Chrystusa ochron mnie, Krwi Chrystusa obmyj mnie i uświęć mnie”. Amen!

 

Po czym proś Ducha Świętego, aby to puste miejsce po demonie wypełnił sobą i wszelkimi darami: „Duchu Świętym zapraszam cię w moje życie. Wypełnij teraz wszystkie miejsca uwolnione i odsłonięte swoją świętą obecnością, aby zły duch nie miał już do nich dostępu. Wylej na mnie dary: czystości wzroku i serca, wstydliwości i skromności, opanowania oraz życia w prawdzie. Amen”

 

Na końcu modlitwy oddaj chwałę Trójcy Przenajświętszej: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieków, wieków. Amen.

 

Jednak pamiętaj, tę modlitwę możesz uczynić prywatnie tylko względem siebie.


Modlitwę uwolnienia od Złego względem innych osób zostaw kapłanowi.

 

Proś więc dzisiaj Boga, aby mocą Ducha Świętego słowo Boże wypełniło się w twoim życiu. Amen!

 

Jak wygrać z grzechem?...ks. Daniel Glibowski

 

A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: «Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boga». Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!» Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego, nie wyrządzając mu żadnej szkody. Wprawiło to wszystkich w zdumienie, i mówili między sobą: «Cóż to za słowo, że z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą». Łk 4, 33-36

Wyobraź sobie człowieka zniewolonego wieloma nieczystymi demonami. Zauważ stanowczość Jezusa, który rozkazuje diabłu milczeć i wyjść. W tym samym momencie następuje uwolnienie tej osoby.

 

Zastanów się dzisiaj, jaki grzech męczy Cię najbardziej. Może to będzie także jakaś nieczystość w mowie, myślach, a nawet w czynach. Odsłoń to przed Jezusem. Porozmawiaj z Nim. Pokornie poproś, aby przegonił z Twojego życia demona, który stale poniża Cię i oskarża. Możesz to uczynić na Eucharystii lub Adoracji. Poproś Jezusa z wiarą. Postanów także z całą mocą, że nie będziesz sprzyjał danemu grzechowi poprzez wchodzenie w pułapki diabła, w które wpadałeś do tej pory. W walce ze złem potrzeba także po ludzku dużo rozumu i roztropności.

 

 

Dla przykładu, jeśli masz problem z uczynkami nieczystymi względem własnego ciała i wiesz, że zdarza się to w złym stanie emocjonalnym, w samotności lub o jakiejś konkretnej porze dnia, to wtedy potrzeba największej czujności i trwania na modlitwie lub znalezienia sobie jakiegoś kreatywnego zajęcia. Niezbędna jest też regularna spowiedź (raz na miesiąc lub po każdym grzechu ciężkim). Bóg naprawdę chce pobłogosławić Twój wysiłek, a nawet walkę z grzechem.

 

Prawda o ludzkich staraniach jest niestety często zupełnie inna. Wiele osób niby spowiada się i wiele robi, aby przestać upadać w danym grzechu, ale z drugiej strony nadal w głębi serca bardziej kochają grzech (jakąś pseudo przyjemność) niż Boga. To jest trwanie w kłamstwie diabła, który zaciemnia oczy i wyśmiewa życie w łasce z Bogiem.
Jak pisze św. Paweł – są synowie ciemności i światłości. Do których zaliczysz siebie?

 

Kiedy bowiem będą mówić: «Pokój i bezpieczeństwo» – tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie umkną. Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi. Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg na to, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który za nas umarł, abyśmy – żywi czy umarli – razem z Nim żyli. Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie. 1 Tes 5, 2-6. 9-11

 

Bóg naprawdę chce uzdrowić Cię z konkretnego grzechu. Pozwól Mu na to. Uwierz w Jego moc i pokornie czyń wszystko to, co On mówi. Żyj sakramentami. Czytaj Pismo święte. Szukaj wspólnoty. Spełniaj uczynki miłosierdzia. Uwierz mi, że przyjdzie czas, kiedy dany grzech całkowicie zniknie z Twojego życia i zastąpi go wielka radość z życia dla Boga.

 

Panie, dziękuję za nieustanne oczyszczanie mnie i ochronę przed demonami. Tobie zawierzam moje życie. Ufam Ci i nie lękam się przyszłości.

 

Bóg zawsze szuka dobra w człowieku. My też powinniśmy tak postępować...Bartłomiej Sokal

 

 

Jezus udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat. Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jego było pełne mocy.

A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: «Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boga». Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!» Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego, nie wyrządzając mu żadnej szkody.

Wprawiło to wszystkich w zdumienie, i mówili między sobą: «Cóż to za słowo, że z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą».

I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy. (Łk 4,31-37)

 

Oglądasz programy informacyjne? Co przewija się przez podawane w nich wiadomości? Szokujące wydarzenia i gorszące zło? Skłamałbym, gdybym napisał, że jest to cecha naszych czasów. Od zawsze wśród ludzi krążyły pogłoski o różnych wydarzeniach, które zdarzyły się dalej lub bliżej. Pamiętasz, gdy do Jezusa przyszli ludzie:

 

„i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie»(Łk 13,1-5)

 

Jezus przechodzi od szokującego wymiaru przekazu plotek, by skupić się na życiu wiecznym człowieka. Czy nie jest też tak w dzisiejszym tekście Ewangelii? Popatrz: gdy Jezus egzorcyzmuje opętanego, zły duch rzuca go na środek, przed wszystkich, ale dzięki słowu Jezusa w centrum optyki człowieka wierzącego znajduje się nie krzywda i cierpienie, ale – zwycięstwo nad złem i powrót do bliskiej relacji z Bogiem.

 

Czy potrafię tak spojrzeć na drugiego człowieka? Czy umiem zobaczyć w cierpiącym zmaganie z trudnościami? Czy jestem w stanie zobaczyć przejście od grzechu do świętości w życiu ludzi w moim otoczeniu?

 

Właściwie można na tym skończyć rozważanie, bo każdy z nas musi się tego uczyć codziennie. Piszę tak, bo ja na pewno mam z tym problemy. Jeżeli już to potrafisz, to, proszę, módl się za nas wszystkich, którzy ciągle się z tym zmagamy. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która mnie uderza we wszystkich ewangelicznych opisach egzorcyzmów: szatan wie doskonale, kim jest Chrystus! I co najciekawsze, od razu wszystkich o tym informuje.

 

A dla mnie kim jest Chrystus? Czy jest czystą świętością, ponieważ jest Bogiem? A może jest tylko trenerem osobistym, od którego potrzebuję jedynie poklepania po ramieniu? A może to ciekawa osoba z historii ludzkości, która swoim autorytetem wpisała się na stałe w dzieje świata? A może to tylko jeden z bohaterów starożytnych opowieści?

 

Wczoraj pisałem o tym, bym nie bał się rozmawiać z ludźmi o swojej wierze i o Chrystusie. Pamiętaj, jeżeli Chrystus będzie tylko kimś ciekawym lub interesującym, albo będzie takim „pocieszaczem”, to będziemy tylko pływać po mieliźnie. Bo właściwie, skoro Jezus jest tylko autorytetem, to dlaczego nie będzie nim Mahomet, Budda lub ktokolwiek inny?

 

Konkret na dziś: odpowiedz sobie na pytanie, czy Chrystus jest dla ciebie Bogiem, który zbawia, którego kochasz i z którym chcesz nawiązywać coraz bliższą więź? A jeżeli tak, to czy to robisz?

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty +

Edytowany przez Dorota Wrz 6 '17, 00:06
Dorota
Dorota Wrz 8 '17, 01:34
Prawdziwa miłość przyciąga...ks. Daniel Glibowski

 

Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim. Łk 5, 1-11

 

Wyobraź sobie tłumy ludzi, którzy są zafascynowani słowami i dziełami Jezusa. Jest ich tak dużo, że Chrystus naucza z łodzi. Po czym mówi Piotrowi – doświadczonemu rybakowi, aby wypłynął na głębię i zarzucił sieci w sytuacji, w której po ludzku nie ma szans na połów. W efekcie sieci są pełne ryb. Co myśli w takim momencie Piotr? Widzi wyraźnie, że do Jezusa lgną ludzie, a nawet ryby są Mu posłuszne. Piotr jest zafascynowany miłością, która wypływa od Chrystusa. Przy tym zauważa swoją małość i grzeszność. On po ludzku stara się jak może i nie widzi żadnych efektów. Jezus dostrzega jego uniżenie i zapowiada mu piękną misję łowienia ludzi. Tak też staje się w późniejszym czasie, gdy po płomiennych przemowach Piotra nawróci się tysiące ludzi. Oczywiście kluczem tych sukcesów będzie Duch Święty, który zostanie dany pierwszemu papieżowi.

 

Co ta Ewangelia mówi mi i Tobie? Ja widzę, że choćbym po ludzku starał się czynić wszystko najlepiej jak potrafię, to bez jedności z Bogiem Ojcem, Jezusem i Duchem Świętym – nic to nie da. Dlatego też czuję się jeszcze bardziej zachęcony do codziennego słuchania Pana i zapraszania Go do swojego serca, aby razem z Nim wychodzić na codzienne łowy.

 

A jakie są Twoje postanowienia? Czy te słowa poruszają Twoje serce? Jaki efekt przynoszą Twoje ludzkie wysiłki? Czy owoce Twojego życia naprawdę przynoszą chwałę Bogu? Porozmawiaj dzisiaj z Jezusem o tej scenie i swoim życiu. Nie bój się zobaczyć swojej małości wynikającej z liczenia tylko na siebie. Stań się Piotrem, który od wielkiego uniżenia i nie jednego potknięcia doszedł do najważniejszego miejsca w Kościele Chrystusa.

 

Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Mk 4, 19

 

Panie, dziękuję Ci za to, że zaprosiłeś mnie do łowienia ludzi. Wiem, że często czynię to bardzo nieudolnie. Proszę, abym był jak najlepszą wędką w Twoich rękach.

 

Wypłyń na głębię....ks. Roman Chyliński

Czytając dzisiejszą Ewangelię jesteśmy świadkami powołania Piotra na Apostoła.

Warto tej wyjątkowej sytuacji się przyglądnąć i to z kilku względów:
- Św. Łukasz zupełnie inaczej opisuje tę chwilę od pozostałych Synoptyków( Marka i Mateusza),
- Akcentuje dialog jaki zaistniał między Piotrem , a Jezusem,
- W tym dialogu występuje głębokie przesłanie Pana Jezusa, które nie znajdziemy w żadnej innej Ewangelię, a mianowicie są to słowa: „Wypłyń na głębię”.
- Głęboka jest tu również psychologia Jezusa pociągającego człowieka do wielkich rzeczy.

 

Wypłyńmy, więc i my na głębię analizy treści tego wydarzenia.

 

„Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego…”.

Cała ta sytuacja powołania Piotra rozpoczyna się nad brzegiem jeziora Genezaret.
Św. Łukasz podkreśla wielki głód prostego ludu Izraelskiego zasłuchanego w słowo Boże, którego synagoga i jej przedstawiciele dawno już zaniechali.

 

Nic tu nie dzieje się przypadkowo, to znaczy: obecność rybaków, po nieudanym połowie, obecność Jezusa, który ze względu na duży tłum słuchających Go, musiał skorzystać akurat z łodzi Piotra, oraz samo nauczanie Mistrza.

 

„Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: "Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów".

Widzimy nagłą zmianę akcji. Jezus po nauczaniu tłumów nagle zwraca się do Piotra słowami: „Wypłyń na głębię”.

 

Piotr na razie te słowa przyjmuje jednoznacznie. Mistrz zapewne chce, aby dokonali jeszcze raz próby połowu ryb. Jezusowi jednak już nie chodzi o ten rodzaj wypłynięcia i o ten rodzaj połowu.

 

„A Szymon odpowiedział: "Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci".

Jednak Piotr powoli „wypływa na głębie” swojej duszy, ponieważ ZAWIERZYŁ SŁOWU JEZUSA.

 

I nasze życie duchowe może rozpocząć się od codziennego rozważania słowa Bożego.
To najlepszy sposób, aby „wypłynąć na głębie” poznania prawdy: o sobie, o świecie i o Bogu.
Warto zaryzykować i zmieniać własne życie według usłyszanego słowa Bożego.

 

„Skoro to uczynił, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb…”.

 

Jest pierwszy efekt posłuszeństwu słowu Bożemu: „Obfity połów”.
W naszym życiu może być podobnie. Co dotychczas nie potrafiłem w sobie przepracować sam,
- w postawie i stylu życia,
- w opanowaniu siebie,
- w łagodności i pokoju wewnętrznym wobec trudnych i zaskakujących mnie sytuacji,
- w podejmowaniu jasnych decyzji,
to mocą słowa Bożego mogę to uczynić!

 

Zobaczmy jak rozważanie Ewangelii oraz decyzje i podejmowane próby, aby ją wcielić w swoje życie powoli przynoszą efekty przemiany wewnętrznej w naszym życiu.
Nie raz sami dajecie piękne świadectwa, jak codzienne rozważania słowa Bożego otwiera Wam oczy duszy na inne wartości, które dotychczas trudno było zauważyć.

 

„Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: "Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny".

 

I nam na początku życia duchowego wydaje się, tak jak Piotrowi, że grzeszność przeszkadza nam w drodze ku doskonałości chrześcijańskiej. Nic bardziej błędnego!

 

To nie nasza grzeszność, ile brak odczuwania własnej grzeszności jest przeszkodą do stawania w prawdzie i wzrastania w świętości.
Wiele osób nawracających się, wcześniej prawie w ogóle nie korzysta z sakramentu spowiedzi. Stąd są bardzo daleko od Boga i nie widzą własnej grzeszności.

 

Po łasce nawrócenia o wiele bardziej zaczynamy pragnąć sakramentu miłosierdzia Bożego i częściej z niego korzystamy. Dlaczego? Bo zbliżamy się do Boga!

 

Będąc daleko od Bogu, sumienie przestaje być wrażliwe na zło i grzech.
Kiedy wracamy do Boga, zaczynamy miłować Boga i ludzi, a przez to wrażliwość naszego sumienia staje się czuła na zło, a jeszcze bardziej na dobro.

 

Na przykład, dotychczas nie zwracaliśmy uwagi na nasz „brudny” język: przekleństwa, wulgaryzmy, obmowa, czy plotkowanie. Kiedy natomiast zbliżymy się do Boga: przez rekolekcje, przewartościowanie swojego życia na skutek choroby i innych trudnych doświadczeń, nawet nie zauważamy, jak zaczynamy zmieniać nasz język i styl odnoszenia się do drugiego człowieka.

 

„Lecz Jezus rzekł do Szymona: "Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił". I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.”

 

Jezus ma nam dzisiaj, coś wyjątkowego do zaproponowania.
On chce, abyś taki, jaki jesteś, z poczuciem własnej grzeszności i niedoskonałości poszedł za Nim!


Jak to zrobić?

 

- „Przyciągnij łódź” starego stylu życia, byle jakiego i powierzchownego do brzegu i zostaw ją tam.
- „Zostaw wszystko” jak mówi św. Łukasz: swoje dawne zabezpieczenia, pewniki, które sam sobie stworzyłeś, może i złe relacje z ludźmi związane z nieuczciwością lub podwójnym życiem.
- Wejdź do jakieś grupy, apostolatu, wspólnoty, gdzie częściej można usłyszeć katechezę, wyjechać na jakieś rekolekcje, głębiej przeżyć spotkanie z Jezusem.

 

I pójdź za Jezusem, za Jego słowem. Codziennie je rozważaj i zacznij głębsze życie.
Zadbaj też o czyste sumienie przez częstszą spowiedź.

 

PO PROSTU WYPŁYŃ NA GŁĘBIĘ i zaufaj Jezusowi, który na głębinach twojej duszy może cię uczynić świętym.

 

Modlitwa. Panie Jezus jestem jak Piotr, grzesznikiem i w poczuciu mojej grzeszności pragnę zbliżyć się do Ciebie. Naucz mnie, jak mocą Twojego słowa wypływa się na głębię. Wejdź do mojej łodzi życia, dzisiaj, teraz i dokonaj we mnie tego, co w Piotrze, abym odtąd przyprowadzał Ci ludzi. Jezu ufam Tobie. Amen!

Strony: «« « ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 ... » »»