Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Mar 24 '17, 19:26

Czy chcę dobra dla ciebie?...ks. Roman Chyliński

 

Mk 12, 28b-34

Jeden z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: "Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?" Jezus odpowiedział: "Pierwsze jest: «Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą». Drugie jest to: «Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego». Nie ma innego przykazania większego od tych".
Rzekł Mu uczony w Piśmie: "Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary". Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: "Niedaleko jesteś od królestwa Bożego". I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.

 

„Jest mi dobrze z Tobą” – w tym zdaniu ukryta jest miłość własna.
„Chcę dobra dla Ciebie” – właśnie w tym zdaniu kryje się miłość.

Warto porównać te dwa stwierdzenia.

 

- Pierwsze szuka dobra tylko dla siebie, obiektem dobra jestem ja sam: „aby mi było dobrze”.
- Drugie kładzie akcent na druga osobę „dla Ciebie”, nawet kosztem zrezygnowania z dobra swojego.

 

Czy więc zdarza mi się zastanowić nad czymś, za nim coś zrobię, jakie dobro to przyniesie innym? Czy jestem w stanie zrezygnować ze swoich planów, ze względu na dobro innych, chociaż dla mnie byłoby to z pożytkiem?

 

W pierwszym stwierdzeniu można by dopatrzyć się pewnego napięcia między szukaniem własnej przyjemności, a wzięciem odpowiedzialności za drugą osobę. Nie raz stajemy w życiu wobec takiej alternatywy. Co wybieramy? Ile razy przegrywamy z miłością własną – egoistyczną, która do końca życia będzie domagała się od nas zaspokojenia wszystkich potrzeb.

 

Jezus mówi do nas: „Jeżeli chcesz mnie naśladować to musisz się zaprzeć samego siebie, a dopiero później wziąć krzyż i iść za Mną”.

 

Zaprzeć się siebie samego, powie św. s. Faustyna: „to dać miłości własnej ostatnie miejsce”.

 

Codziennie stajemy przed wyborem naszych pragnień. Czy wówczas zastanawiam się, jakie są moje pragnienia i czy przyniosą dobro drugiemu człowiekowi?

 

Rzecz ciekawa, małżonkowie, którzy nauczyli się rezygnowania z własnych pragnień na rzecz pragnień współmałżonka, dochodzą między sobą do pięknej miłości – miłości przyjaźni

 

Wzajemne obdarowywanie miłością wymagającą wyrzeczeń i trudu rodzi przyjaźń .

 

Modlitwa: Jezu, Mistrzu mój ukrzyżowany ucz mnie miłości wymagającej od siebie, gdzie miłości własnej wraz z wszystkimi jej potrzebami dam miejsce ostatnie. Amen.

 

Więcej słuchać...ks. Krystian Malec

 

Mądry i dojrzały człowiek raz po raz stawia sobie fundamentalne pytania dotyczące jego życia. Z całą pewnością słowa uczonego w Piśmie należą do tej kategorii: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”.

 

Odpowiadając, Jezus sięga do dwóch fragmentów ze Starego Testamentu, które znał każdy Żyd, a mianowicie:

 

Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach. (Pwt 6,4-9)

oraz Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan! (Kpł 19,18)

W drugim  tekście Jezus dokonał pewnej bardzo istotnej modyfikacji, ponieważ w pierwotnym rozumieniu bliźnim Żyda był tylko inny Żyd, natomiast Rabbi rozszerza przykazanie na wszystkich ludzi.

 

Wydaje się, że przed synem Maryi żaden rabin nie połączył ze sobą tych dwóch ważnych nakazów Starego Testamentu, ale nie o tym chciałbym pisać. Skupię się dzisiaj na tym, jak ważne jest słuchanie w naszym życiu, ponieważ fragment z Pwt 6,4-9 rozpoczyna się od słowa שְׁמַ֖ע(szema) co znaczy: słuchaj! Jak łatwo się domyślić, jest to tryb rozkazujący. Warto wiedzieć, że odniesienie do tych słów znajduje się także w dwóch innych miejscach ST: Pwt 11,13-21 oraz Lb 15,37-41.

Piszę o tym, ponieważ właśnie te trzy fragmenty mieściły się w filakteriach, czyli małych skórzanych pudełeczkach, które Żydzi nakładali w czasie modlitwy na czoło i nadgarstek. Przedstawiciele narodu wybranego robili to, aby nieustannie rozważać przykazanie Szema, które z pewnością można nazwać credo judaizmu. Poza tym tekst Pwt 6,4-9 przechowywano w małym, cylindrycznym pudełeczku zwanym mezuzah, które montowano i wciąż się montuje przy wejściu do każdego domu, aby przypominać sobie o Bogu wchodząc i wychodząc z domu.

 

Gdy już wiemy nieco więcej na temat przykazania Szema, warto zapytać siebie dzisiaj o to, czy umiem słuchać, zarówno Boga, innych jak i siebie?

Czy mając do podjęcia ważną decyzję, pytam Boga o zdanie?

Czy w moich pacierzach w ogóle jest czas na milczenie, czy może myślę, że im więcej słów wyrzucę z siebie, tym bardziej Bóg mnie usłyszy?

Nie będzie wielkim odkryciem z mojej strony, gdy powiem, że Bóg przemawia w ciszy, ale w dzisiejszych czasach może ono wydawać się odkrywcze. Dlaczego?

Wystarczy prześledzić naszą codzienność, a zobaczymy, że mamy wiele „przeszkadzajek”, które kradną nam ciszę: telewizja, internet, radio itd. One same w sobie nie są złe, ale ciągłe korzystanie z nich może sprawić, że choćby krótka chwila ciszy będzie nas krępować, a może nawet i denerwować. W czasach Jezusa czy chociażby kilka pokoleń wstecz nie było tych udogodnień i ludzie bardziej umieli słuchać. Myślę, że powinniśmy do naszych postanowień wielkopostnych dołączyć także to wprowadzające nas w ciszę. Wszak Bóg nas stworzył tak, że mamy dwoje uszu i jedne usta, więc powinniśmy dwa razy więcej słuchać niż mówić.

 

Konkret na dzisiaj: spędź kilka, kilkanaście minut w absolutnej ciszy (nawet bez różańca, modlitewnika, Biblii) i posłuchaj swoich myśli, uczuć, emocji, pragnień etc.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Mar 25 '17, 13:10
Odwaga młodej dziewczyny...ks. Krystian Malec

 

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Anioł jej odpowiedział: „Duch święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna, i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł. (Łk 1, 26-38) 

Kiedyś już dzieliłem się tym przeżyciem, ale wraca ono do mnie za każdym razem, gdy sięgam po powyższy fragment Ewangelii.

 

Gdy przewodnik pielgrzymki po Ziemi Świętej powiedział, że po południu będziemy mieli kilka godzin wolnego czasu, od razu postanowiłem, że pójdę do bazyliki Zwiastowania (mieliśmy spędzić noc w Nazarecie), i tam rozważę Łk 1,26-38.

Oczywiście miałem nadzieję, że będzie cicho, a ja skupię się tylko na świętym tekście i będę nasłuchiwał, co Bóg mówi do mnie. Niestety, zaraz po przekroczeniu progu kościoła, moje oczekiwania legły w gruzach, bowiem zamienił się on w bardzo głośne miejsce za sprawą kilku grup Włochów, którzy akurat w tym momencie zwiedzali to święte miejsce. Przewodnicy machali parasolami, kapeluszami i czym tylko mogli, żeby pielgrzymi wiedzieli, jak się poruszać. Pątnicy robili tysiące zdjęć, z fleszem i bez flesza. Nawet i mi ktoś zrobił zdjęcie, jakbym był częścią nazaretańskich cudowności. Włosi – jak typowi południowcy – nie wiedzą, czym jest dyskretne porozumiewanie się, więc krzyczeli jeden do drugiego, śmiali się głośno, aż im ramiona podskakiwały i wymachiwali rękami na prawo i na lewo, przypominając przy tym wiatraki.

I w takich warunkach miałem usłyszeć głos Boga. Pomyślałem: „powodzenia”. Trochę się zdenerwowałem, bo wiedziałem, że mój czas jest ograniczony, a oni szybko nie wyjdą. Ale zamiast biadolić i wściekać się, poprosiłem Ducha Świętego o pomoc. I nagle wszystko się zmieniło. Oni dalej krzyczeli, cieszyli się, fotografowali wszystko, co się rusza i nie rusza, ale mnie to już nie obchodziło. Gdy zacząłem czytać tekst Ewangelii, oni przestali mi przeszkadzać. I wtedy, w czasie tej medytacji, zrozumiałem bardzo ważną rzecz.

 

Maryja, godząc się na propozycję archanioła Gabriela, idzie w ciemność. Przecież nikt przed nią nie otrzymał takiej propozycji. Owszem, zdarzały się w ST przypadki, gdy niepłodna kobieta stawała się matką za sprawą nadzwyczajnej interwencji Boga, jak np. Sara, żona Abrahama, Anna, matka proroka Samuela czy matka Samsona albo św. Elżbieta, ale żadna z nich nie zaszła w ciążę za sprawą Ducha Świętego!

 

Maryja nie była niepłodna. Była zdrową dziewczyną mającą około 13-15 lat. Co więcej miała już męża – Józefa, więc wszystko układało się tak, jak powinno się układać w normalnym porządku w żydowskiej rodzinie początku I wieku. Po roku od zawarcia kontraktu małżeńskiego miała zamieszkać w domu męża i tym samym dopełnić warunków owego kontraktu, ale stało się coś nieoczekiwanego: Bóg wybrał ją, aby stała się Matką Jego syna.

 

Co oznaczało dla niej wyrażenie zgody na propozycję Anioła? Wejście w ciemność. Ale ona nie wystraszyła się jej. Światło, które nosiła w sobie rozpraszało mroki. Każdy kolejny dzień miał być rozważaniem i próbą zrozumienia tego, co się stało. Anioł nie dał jej gotowego scenariusza kolejnych chwil życia. Odpowiedziała na głos Boga, ale nie wiedziała w jaki sposób ta obietnica będzie się realizowała i jak teraz będzie wyglądała jej codzienność.

 

My dzisiaj dużo wiemy o Matce Bożej, ale ona po odejściu Anioła weszła w bardzo trudny czas, wymagający od niej wielkiego zaufania Bożemu słowu.

 

Ciebie i mnie Bóg codziennie wzywa do konkretnej i pięknej misji bycia Jego narzędziem w świecie, ale na Jego warunkach. Chcielibyśmy, żeby wszystko było jasne od początku do końca. Chcielibyśmy mieć wszystko pod kontrolą, bo wtedy czujemy się pewnie. Chcielibyśmy mieć gotowy plan i wiedzieć, kiedy przyjdą trudności i czego będą dotyczyły. Ale przykład Maryi pokazuje mi, że tak nie będzie. Wiara ma sens tylko wtedy, gdy jest oparta na zaufaniu Bogu. Choćby wokół było ciemno i wszystko wydawało się bez sensu, trzymaj się Boga, a zwyciężysz.

 

Historia życia Maryi pokazuje, że wielokrotnie przeżywała trudne chwile, aż po widok umierającego Syna na krzyżu. Ale z kart Biblii nie słychać narzekania i pomstowania. Maryja jest dla nas wzorem i potężną orędowniczką, bo zaufała. Na tym polega Jej wielkość.

 

Usiądź dzisiaj z Nią i powiedz, co przeżywasz, co Cię trapi, z czym sobie nie radzisz, co jest mrokiem w Tobie i wokół Ciebie. Po prostu wygadaj się Mamie, a Ona zaniesie to, co jest w Twoim sercu, do swojego Syna.

 

Konkret na dzisiaj: oddaj swoją niepewność Bogu, odmawiając część radosną różańca.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Najtrudniejszy dialog świata...ks. Roman Chyliński

Od tego dialogu zależało zbawienie całego świata.

 

„Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.”

 

Anioł Gabriel został wysłany, aby w imię Boże dokonać „negocjacji” z Maryją.
Wiemy, że wcześniej ów anioł spotkał się z Zachariaszem w przybytku Pańskim, kiedy ten składał ofiarę kadzenia. Podobnie rozpoczął z nim rozmowę, jak z Maryją mówiąc mu: „Nie bój się. Zachariaszu”. Niestety Zachariasz nie stanął na wysokości zadania, nie uwierzył w słowa wysłannika Bożego i został doświadczony znakiem nie mówienia, aż do narodzin Jana Chrzciciela.

 

W wypadku Maryi widzimy niesamowitą dojrzałość młodej kobiety w przeprowadzeniu rozmowy z aniołem.

„Anioł wszedł do Niej i rzekł: "Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami".

 

Anioł wypowiadając to pozdrowienie nazywa Maryję „pełną łaski”.


Co te słowa oznaczają?
Protestanci, mówiąc o Maryi, że została „napełniona łaską” , zamiast „pełna łaski” zabierają Jej ważny przywilej, bycia bezgrzeszną od chwili poczęcia oraz wyjątkową świętość.

 

„Pełnia”, łać. „pleroma”, oznacza pełnię doskonałości, jaką tylko mógł otrzymać człowiek tu na ziemi w całej swej świętości oraz doskonałości pod względem osobowościowym i duchowym. Dlatego świętość u osób świętych nazywamy słowem łać. „dulia”, to u Maryi mówimy o „hiperduli”- nadzwyczajnej świętości.


Dostojne i dojrzałe zachowanie Maryi wobec anioła św. Łukasz opisuje słowami:„Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.”

 

„Lecz anioł rzekł do Niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca".

 

Łaska, którą dostąpiła Maryja na przełomie wszech czasów jest wyjątkowa. Ma zostać nie tylko Matką Chrystusa, ale Matką Boga, „Theotokos”, Bożą rodzicielką!

 

„Na to Maryja rzekła do anioła: "Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?"

Powyższe słowa Maryi podkreślają Jej dziewiczość oraz potwierdzają proroctwo z VIII wieku p.Chr., które wypowiedział prorok Izajasz: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Emmanuel, albowiem Bóg z nami".(Iz 7,14).

 

„Anioł Jej odpowiedział: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym.”

 

Ingerencja Ducha Świętego w poczęcie Jezusa jest jasnym dowodem na to, kto będzie Ojcem Syna Bożego.

 

„A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna, i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego".

 

Dla Boga nie ma żadnego niemożliwego do wypowiedzenia słowa, które by się nie stało!
Tylko słowo Boże ma moc stwórczą. Pamiętajmy o tym czytając słowo Boże.
Słowo Boże, jeśli czytamy z wiarą jest wstanie przemienić nasze życie i uczynić w nas to, co po ludzku jest nie możliwe.

 

Na to rzekła Maryja: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa". Wtedy odszedł od Niej anioł.

 

Postawa Maryi, całkowitego zawierzenia swojego życia słowu Bożemu i posłuszeństwo jemu, zapewne i nam przyniosą w życiu chrześcijańskim piękne owoce.

 

Niech i w nas mocą Ducha Świętego, codziennie przez czytanie słowa Bożego rodzi się Chrystus. Amen!

Dorota
Dorota Mar 26 '17, 16:42
Dotknij moich oczu...ks. Daniel Glibowski

 

Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc. J 9, 5-7

 

Nie wiem, czy Twoja wyobraźnia potrafi przenieść Cię do serca i umysłu człowieka, który był niewidomy od urodzenia.

Spróbuj wejść w taki obraz.

Zobacz to wielkie pragnienie widzenia. W takiej sytuacji ten żebrak spotyka Jezusa, który całkowicie zmienia jego życie. Uzdrowienie dokonuje się w sadzawce o nazwie – posłany. To bardzo wymowne słowo z dzisiejszej Ewangelii. Zwłaszcza w kontekście roku – Idźcie i głoście.


Oddaj dzisiaj swój wzrok Jezusowi. Czy potrafisz już widzieć w pełni? Czy Twoje oczy widzą dobro, piękno, miłość oraz niewidomych żebraków tego świata? A może cały czas widzisz tylko siebie i jesteś całkowicie zaślepiony egoizmem. Taka postawa prowadzi do nieustannego zgorzknienia i narzekania na cały świat. Spotkaj się dzisiaj z Jezusem w pokorze serca. Przyznaj się przed Nim, że Twoje oczy przestały widzieć. Proś o łaskę uzdrowienia. Po czym zacznij głosić Chrystusa, który pragnie przywrócić wzrok każdemu kto, nie widzi po Bożemu.

 

Bracia: Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych uczynkach ciemności, a raczej piętnując je, nawracajcie tamtych. Ef 5, 8-11

 

Panie, uczyń mnie wiernym przekazicielem światła Twojej Ewangelii. Nie chcę cieszyć się tylko z tego, że widzę więcej. Pragnę, aby wszyscy ludzie zaczęli widzieć prawdziwy sens życia, kochania i spalania się bez reszty dla Ciebie.

Dzisiejszy załącznik pomoże Ci inaczej spojrzeć na ludzi:

https://www.youtube.com/watch?v=pbegKiFtb7A

 

Trzy okresy życia wewnętrznego....ks. Roman Chyliński

 

J 9, 1-41

Jezus, przechodząc, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.
Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Trzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata».
To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc.
A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: «Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?» Jedni twierdzili: «Tak, to jest ten», a inni przeczyli: «Nie, jest tylko do tamtego podobny». On zaś mówił: «To ja jestem».
Mówili więc do niego: «Jakżeż oczy ci się otworzyły?»
On odpowiedział: «Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i obmyj się”. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem». Rzekli do niego: «Gdzież On jest?» Odrzekł: «Nie wiem».
Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: «Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę».
Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: «Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu». Inni powiedzieli: «Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?» I powstał wśród nich rozłam. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: «A ty, co o Nim mówisz, jako że ci otworzył oczy?» Odpowiedział: «To prorok».
Żydzi jednak nie uwierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, aż przywołali rodziców tego, który przejrzał; i wypytywali ich, mówiąc: «Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomy urodził? W jaki to sposób teraz widzi?» Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: «Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomy. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi; nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, będzie mówił sam za siebie». Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: «Ma swoje lata, jego samego zapytajcie».
Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: «Oddaj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem». Na to odpowiedział: «Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę». Rzekli więc do niego: «Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy?» Odpowiedział im: «Już wam powiedziałem, a wy nie słuchaliście. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?»
Wówczas go obrzucili obelgami i rzekli: «To ty jesteś Jego uczniem, a my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś, to nie wiemy, skąd pochodzi».
Na to odpowiedział im ów człowiek: «W tym wszystkim dziwne jest to, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić».
Rzekli mu w odpowiedzi: «Cały urodziłeś się w grzechach, a nas pouczasz?» I wyrzucili go precz.
Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon.
A Jezus rzekł: «Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi». Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: «Czyż i my jesteśmy niewidomi?» Jezus powiedział do nich: «Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal».

 

Réginald Marie Garrigou-Lagrange, O.P. (ur.1877 w Auch, zm.1964 w Rzymie) – francuski filozof i teolog katolicki uważany za jednego z najwybitniejszych neotomistów XX wieku napisał piękne dzieło o życiu wewnętrznym. W swoim dziele teologicznym omówił wzrost duchowy człowieka w oparciu o trzy okresy życia wewnętrznego:


- okres oświecenia,
- okres oczyszczenia,
- okres zjednoczenia.

 

Dzisiejsza Ewangelia o „niewidomym od urodzenia” zapewne stanowiła dla wybitnego teologa fundament duchowy do swoich przemyśleń.

Przeanalizujmy więc głębiej powyższy tekst Ewangelii Janowej.

 

Okres oświecenia – 9,1-12,
Okres oczyszczenia – 9,13-34,
Okres zjednoczenia – 9,35-43.

Ad.1 Oświecenie.

Każdy z nas jest „niewidomym od urodzenia”, ponieważ urodziliśmy się w grzechu pierworodnym. I każdy z nas potrzebował łaski przejrzenia.

 

„Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?»”

 

Skąd my to znamy – szukanie winnych, bo kara Boża jest tu ewidentna. Jeżeli tylko stanie się coś złego w naszym życiu, w sensie cierpienia lub jakiś trudności zaraz szukamy winnych i trzymamy kogoś lub siebie przez lata w poczuciu winy.

 

Jezus tak nie myśli, stąd odpowiada uczniom:


„«Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże.”

 

Jeżeli coś jest nam dane od Boga, nawet coś przykrego dla nas, to możemy być pewni, że to doświadczenie jest ku naszemu nawróceniu i zbawieniu.

 

„Trzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata».”

 

Jezus jest ŚWIATŁOŚCIĄ ŚWIATA, czyli twoją i moją. Tylko w Nim możemy widzieć wszystko jasno i wyraźnie, co tyczy się naszego życia.

 

Odchodzisz od Jezusa, wchodzisz w ciemność i nic dziwnego, że się wówczas gubisz.

 

„To powiedziawszy, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc.”

 

W tym fragmencie możemy zauważyć odniesienie do naszego chrztu św. We chrzcie św. zostajemy obmyci z grzechu pierworodnego i otrzymujemy posłanie.
W darze tego sakramentu Trójca Przenajświętsza staje się w każdym z nas światłem duchowym dla rozumu i woli, abyśmy dokonywali dobre wybory ku naszemu zbawieniu.

 

2. Oczyszczenie.

Kiedy jako chrześcijanie wchodzimy w wiek dorosły, życie wiarą wymaga od nas wzrostu. Sumienie odpowiedzialne przed Bogiem weryfikuje nasze postawy i zły styl życia, wymuszając na nas nieustanny wysiłek nawracania się.

 

Stąd konieczny jest czas oczyszczania swojego myślenia i serca.

 

„Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: «Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu». Inni powiedzieli: «Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?» I powstał wśród nich rozłam. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: «A ty, co o Nim mówisz, jako że ci otworzył oczy?» Odpowiedział: «To prorok».”

 

Ów niewidomy człowiek, który przejrzał, jak widzimy nie miał łatwo widząc. Dlaczego?
Jako ludzie dorośli musimy być poddani próbie wiary przez Pana Boga. Nasz dobry Ojciec w niebie pragnie swoje córki i synów wzmocnić w wierze, stąd poddaje oczyszczeniu, jak winną latorośl. (por. J 15,2).

 

Mamy oczyścić się:
- ze złych skłonności, przywiązań,
- ze złego stylu życia,
- z naszej obłudy i pychy,
- pewności siebie i zarozumiałości.

Mamy też sobie uświadomić kruchości naszego człowieczeństwa oraz to, jak bardzo potrzebujemy Boga Stwórcę w naszym życiu.

 

Powie Dawid: „Stwórz o mój Boże we mnie serce czyste”.( Ps 51,12a). Bez Stwórcy nigdy byśmy nie zasługiwali na czyste serce.

 

3. Zjednoczenie.

Zauważmy, że przez ten czas oczyszczenia, blisko 20 wierszy ani razu nie pada słowo Jezus. Nauczyciel nasz jest w ukryciu. To był czas dla mnie, abym powalczył o swoją wiarę.

 

Jezus ma wielki szacunek dla naszego utrudzenia i zmagania się z samym sobą. Jest przy nas wówczas bardzo blisko, ale niejako niedostrzegalnie.

 

Przychodzi jednak moment, że objawia się nam mocno i wyraźnie.

 

„Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go, rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon.”

 

Często jest tak w naszym życiu, że wiele musimy stracić i przejść różnych udręk, aby przewartościować nasze życie i wreszcie jasno i wyraźnie zobaczyć Jezusa!

 

Po czasie oświecenia i oczyszczenia nadchodzi wreszcie oczekiwany czas zjednoczenia z Jezusem. I już wówczas nie wyobrażamy sobie życia bez Niego.

 

Żywa obecność Jezusa w naszym życiu daje nam poczucie bezpieczeństwa i pokoju. Przestajemy bać się ludzi i przyszłości, bo Jezus jest z nami, a my z Nim.

 

Dynamika życia wewnętrznego domaga się od nas nieustannego wchodzenia w głębie naszej duszy.


Stąd za każdym razem będą się powtarzać te trzy okresy życia wewnętrznego, ale już w coraz głębszych doświadczeniach i przeżyciach duchowych.

 

Zobacz czy już jesteś na tej DRODZE do zjednoczenia się z Jezusem. Amen!

 

O głupocie

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

W 23. rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus kilkakrotnie nazywa faryzeuszów ślepymi. Moralna ślepota czy też duchowe zaślepienie to zawężenie postrzegania do ograniczonego pola, skupienie na pewnych fragmentach rzeczywistości przy kompletnym pomijaniu innych, istotnych. Rozwijamy w sobie najczęściej te cechy, w których jesteśmy najlepsi. Co jednak będzie z nami, gdy naszą najlepszą cechą okaże się jedynie wyszukiwanie czyichś najgorszych cech? Naprawdę ślepy jest ten, kto nie widzi swojej głupoty, a wszystkich innych postrzega jako głupszych od siebie.

 

W greckim języku słowo „błoto” ma jeszcze inne znaczenie niż określenie lepkiej i wilgotnej substancji materialnej, oznacza też metaforycznie głupotę! Ale głupota z kolei to nie umysłowy niedorozwój, tylko przewrotna perwersja. Czy nie zirytowalibyśmy się na kogoś, kto daje nam na stół filiżankę do kawy obmytą jedynie z zewnątrz, podczas gdy we wnętrzu zalegają wielomiesięczne tłuste plamy, które już kwitną od pleśni, a jednocześnie ten ktoś wmawiałby nam niesłusznie, iż stało się to z powodu naszych niemytych palców? Albo jak zareagowalibyśmy na okrzyki kogoś, kto zarzucałby nam w okresie lipcowej suszy zabrudzenie dywanu zabłoconymi butami, podczas gdy po prostu nie sprzątał od dłuższego czasu? Jezus mówi w słynnej mowie przeciw faryzeuszom: Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta. Gdzie indziej, z równą irytacją, dowodzi, że nie to, co wchodzi do ust człowieka, czyni go nieczystym, ale to, co z niego wychodzi, z jego serca.

A gdy uczniowie przystąpili do Niego, sygnalizując o zgorszeniu tą wypowiedzią faryzeuszy, dobitnie stwierdził: Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną. Czy ten, który uzdrowił ślepca niewidzącego od urodzenia, nie mógł otworzyć oczu również faryzeuszom? Łatwiej jest uzdrowić ślepca z kalectwa niż człowieka z głupoty hipokryzji. Najczęstszymi oznakami tego rodzaju obłudnej głupoty są: oburzenie przepełnione potępiającym zgorszeniem innymi, zajmowanie się czyimiś błędami, a nie swoimi, i naiwne powoływanie się na religijne zakazy i nakazy.

 

Uzdrowienie tego ślepca miało być pomocą dla faryzeuszy, aby sami otworzyli oczy na swe moralne zaślepienie. Ale nawet widomy cud niewiele pomaga komuś, kto jest niewidomy wobec siebie samego.

Pierwszym odruchem zdrowiejącego sumienia jest zacząć myśleć o własnej sytuacji moralnej, a nie o poprawianiu innych. I dlatego w tej chwili myślę o sobie, a nie o innych. Myślę o własnych zaślepionych osądach, obmowach, oskarżeniach, oburzeniach, zgorszeniach, podejrzeniach jako o poważnych niebezpieczeństwach.

Przecież kiedy stanę przed potężnym trybunałem eschatologicznym, Bóg nie zapyta mnie o grzechy innych, tylko o moje! A przede wszystkim nic tak nie będzie Go oburzało, jak moje oburzanie się innymi, a nie sobą samym.

Dorota
Dorota Mar 27 '17, 11:51

Z Nim wszystko staje się nowe...ks. Daniel Glibowski

 

Tak mówi Pan: «Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą. Przeciwnie, będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę; bo oto Ja uczynię z Jerozolimy wesele i z jej ludu – radość. Rozweselę się z Jerozolimy i rozraduję się z jej ludu. Już się nie usłyszy w niej odgłosów płaczu ani krzyku narzekania. Iz 65, 17-19

Wyobraź sobie powyższą wizję nowej ziemi i nowego nieba. Aż ciężko ogarnąć umysłem rzeczywistość, w której jest nieustanna radość i uwielbienie, a nie ma płaczu i narzekania. Pytanie, czy już teraz można doświadczać przedsmaku takiego świata? Popatrz na swoje serce. Czy ono jest całkowicie zjednoczone z Bogiem?

Czy oddałeś Mu już swoje życie bez reszty? On pragnie Twojej bliskości. Z Nim nawet najciemniejszy moment Twojego życia może mieć sens. Gdy masz poczucie przemijalności tego świata i wewnętrzną pewność, że po śmierci jest coś pięknego, to idziesz bez większego zmęczenia ku wyznaczonemu celowi. Ta nadzieja po prostu niesie Cię i dodaje prawdziwych skrzydeł. Co więcej – już tu na ziemi możesz doświadczać nieba poprzez przyjmowanie Jezusa w Komunii świętej. Gdy czynisz to regularnie, to stajesz się dla ludzi coraz czytelniejszym obrazem samego Boga, który kocha bezinteresownie wszystkich ludzi. To jest prawdziwe budowanie Królestwa Bożego na ziemi. Zapragnij dzisiaj mieć udział w Bożych dziełach. Oddaj Panu każdy skrawek swojego serca. Niech On je odnowi. Zacznij żyć na nowo.

 

Panie, mój Boże,
z krainy umarłych wywołałeś moją duszę
i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.
Śpiewajcie psalm, wszyscy miłujący Pana
i pamiętajcie o Jego świętości.
Gniew Jego bowiem trwa tylko przez chwilę,
a Jego łaska przez całe życie.
Płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem wesele.
Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną,
Panie, bądź moją pomocą.
Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament,
Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki. Ps 30, 4-6. 11-13

 

Panie, dziękuję za nowe życie. Z Tobą każdy mój dzień ma sens. Dla Ciebie codziennie wstaje i chcę żyć jak najlepiej!
Dzisiaj polecam mocne świadectwo:

https://www.youtube.com/watch?v=ydrA-5WVblI

 

Łatwo mówić Bogu „kocham Cię”, gdy wszystko układa się po naszej myśli...Bartłomiej Sokal dla "Słowo daję" ks. Krystiana Malca

 

Jezus odszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie, kiedy jednak przyszedł do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto.

Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A był w Kafarnaum pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna, był on już bowiem umierający.

Jezus rzekł do niego: «Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie».

Powiedział do Niego urzędnik królewski: «Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko».

Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł.

A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, kiedy poczuł się lepiej. Rzekli mu: «Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, kiedy Jezus rzekł do niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina.

Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei. 

Przypuszczam, że mogę sobie wyobrazić, co czuł ów urzędnik królewski, który przyszedł prosić Jezusa o uzdrowienie syna. Choroba nawet tak banalna jak przeziębienie czy zapalenie oskrzeli daje się wszystkim we znaki, a widok dziecka, które cierpi jest jednym z najgorszych możliwych rzeczy, jakich może doświadczyć rodzic. Ale widzieć syna, który umiera, to jest coś niewyobrażalnego.

 

A co robi ojciec, gdy to widzi? Wstaje, wychodzi z domu i idzie. Szuka Jezusa i z tą misją wędruje daleko, bo droga zajęła mu kilka lub może kilkanaście godzin. Kafarnaum było oddalone od Kany Galilejskiej o ok. 30 km w linii prostej, ale Galilea jest krainą górzystą, więc przedarcie się przez wzniesienia znacząco wydłużało czas marszu.

 

Jezus to wszystko wiedział. A mimo to co powiedział urzędnikowi? „Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie”. O co tu chodzi? Urzędnik błaga Jezusa o uzdrowienie, a Ten go podejrzewa o opieszałość w wierze? Każdy spodziewałby się odpowiedzi: „dobrze, niech tak się stanie!” albo „nie, nie ma szans, zapomnij”, ale po co w takiej trudnej chwili robienie zmartwionemu i doświadczonemu człowiekowi jakichś wyrzutów? I jeszcze dodatkowo mówi w liczbie mnogiej „nie zobaczycie… nie uwierzycie…”.

 

W Ewangelii Jana często spotykamy tę dziwną zamianę: Jezus rozmawia z jedną osobą, ale za chwilę używa liczby mnogiej. Tak był w przypadku rozmowy z Nikodemem (J 3) czy Samarytanką (J 4). Bibliści interpretują ten zabieg jako zaangażowanie w rozmowę z Jezusem szerszej grupy ludzi. Nikodem miałby reprezentować „oficjalny” judaizm, który doskonale zna Pisma i uważa, że wie o Bogu niemal tyle samo co On wie o sobie; Samarytanka reprezentuje pół-Żydów, pół-pogan, którzy przyjmują część Starego Testamentu, ale poprzez oddalenie się od świątyni jerozolimskiej nie mają pełnego udziału w życiu religijnym Narodu Wybranego. Kogo reprezentuje urzędnik królewski? Uczeni widza w nim postać poganina, który poszukuje Boga otwartym sercem i jest otwarty na poszukiwanie prawdy.

 

Ale ja widzę tu coś jeszcze więcej. Urzędnik jest także reprezentantem postawy szczerej wiary, która zawstydza wierzących. Mam tu na myśli osoby, które uważają się za wierzących, ponieważ regularnie uczestniczą w nabożeństwach, codziennie się modlą i uważają, że są bardzo blisko Jezusa. Prawdziwa wiara ukazuje się jednak dopiero w momencie próby. Dopiero gdy urzędnik królewski musiał zmierzyć się ze śmiertelną chorobą syna, znalazł w sobie na tyle determinacji, żeby wędrować po górzystej Galilei i szukać Jezusa, a gdy Go znalazł prosił go mocno o cud. Popatrz, jak powiedział do Chrystusa: „Panie”! To nie jest tylko tytuł grzecznościowy, ale wyraz wiary w bóstwo Jezusa, który ma moc wyrwać go z tej niemożliwej do rozwiązania ludzkimi siłami sytuacji.

 

Jest to niesamowite. On był urzędnikiem królewskim, miał wiele sług, jednak sam zebrał się w garść i poszedł do Jezusa. I tu kryje się bardzo istotne pouczenie. Urzędnik pokazuje nam, że rzeczywistość wiary i nawiązywania relacji z Chrystusem to jest coś, z czym musimy się zmierzyć sami. Nikt za nas tego nie wykona. Można to porównać do sytuacji, w której spotyka się osobę, na której nam zależy. Niezależnie od tego, ilu znajomych szepnie o nas dobre słowo, ile zachęt wypowiedzą, my sami musimy wykonać pierwszy, drugi, trzeci i jeszcze kolejny krok. Samemu trzeba wejść w tę relację, by ją pogłębiać.

 

Jestem pewien, że dla Boga nie jest ważna statystyka, ale zaangażowanie, walka i miłość. Na Sądzie Ostatecznym nie będziemy rozliczani z liczby przyjść do kościoła, czy frekwencji na nabożeństwach, ale zostaniemy na pewno zapytani o to, jak walczyliśmy, żeby nasza dusza żyła w Bogu; zostaniemy też dokładnie ocenieni z tego, jak staraliśmy się nawiązywać bliskość z Bogiem.

 

Walcz, żeby każdy moment Twojego życia był nie tylko utrzymaniem już osiągniętej zażyłości z Bogiem, ale aby Twoja więź z Bogiem coraz bardziej się zacieśniała. Wspomniałem wcześniej trudną trasę, jaka dzieliła Kafarnaum i Kanę Galilejską. Tutaj zadaję sobie pytanie, czy mając taki dostęp do Kościoła i kościołów, jakim dysponujemy w Polsce, wykorzystuję go w pełni? Czy byłbym w stanie pokonać trasę, jaką przeszedł urzędnik, by spotkać się z Chrystusem?

 

 

Może warto zrezygnować z kilku minut relaksu i przeczytać choć krótki fragment Biblii? Może znasz człowieka proszącego Cię o przysługę, któremu odmawiasz? Może jakiś obowiązek domowy ciągle przekładasz z dnia na dzień? Jeżeli wykonasz z determinacją to zadanie i poświęcisz je Bogu, będziesz postępował tak jak urzędnik królewski i możesz być pewien, że Twoja wiara będzie żywsza. Jeżeli będziesz z takim nastawieniem postępował częściej, będziesz zdumiony, jak bliski będzie Chrystus. Nauczysz się, że nawet w trudnych chwilach będziesz zwracał się do Boga. I na tym powinno polegać postępowanie w wierze każdego dnia.

 

Konkret na dziś: pomyśl, co wymagającego wysiłku mógłbyś zrobić, żeby być bliżej Chrystusa, i zrób to.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

PS. Błogosławieństwo jest od ks. Krystiana:)

 

O znaku zmartwychwstania....ks. Roman Chyliński

W Ewangelii św. Jana mamy do czynienia nie z cudami, ale ze znakami. A na znaki patrzymy w ten sposób, że co innego widzimy, a co innego rozumiemy.

„A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował.”

Ewangelia przedstawia nam ojca proszącego o życie dla umierającego syna. Godny zauważenia jest fakt proszącego ojca, a nie matki za swoim synem.

"Idź, syn twój żyje". Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem.”

Jak potrzeba nam dzisiaj tak wrażliwych i wierzących ojców: czytających, rozważających i zawierzających swoje życie słowu Bożemu. Tacy ojcowie są prawdziwymi świadkami wiary dla swojej rodziny.

"Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka". Poznał, więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: "Syn twój żyje".

Godzina uzdrowienia syna jest ważnym znakiem dla naszego Ewangelisty. Odnosi się, bowiem do godziny męki i śmierci Jezusa. Św. Łukasz opisujący godzinę agonii Jezusa na krzyżu, podkreśli: „Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię.”( Łk 23,44).

Stąd „godzina siódma” w teologii janowej będzie znakiem, a jednocześnie zapowiedzią godziny agonii i odkupienia świata przez Jezusa.

W teologii św. Jana, Jezus przyszedł na świat tylko dla tej "jednej godziny męki i śmierci" - czyli Odkupienia.
Ta "godzina" przyniesie całemu światu uzdrowienie i Nowe Życie. Jezus, jako Syn Boży jest Zmartwychwstaniem i Życiem (J11,25) i tylko On może powiedzieć słowa, które dają życie.

 

Niepokojący jest fakt, że aż 30% chrześcijan nie wierzy w zmartwychwstanie Jezusa i w życie pozagrobowe.

 

"Syn twój żyje"

 

Aż trzy razy powyższe słowa pojawiają się w tak krótkim tekście janowym, a wypowiada je Jezus. Są to słowa pełne nadziei, które odniosą się później do Niego samego. To On jest tym Synem Ojca, który z martwych powstanie.
Słowa, które Jezus obecnie wypowiada o synu ojca, są zapowiedzią Jego zmartwychwstania.

 

" I uwierzył on sam i cała jego rodzina".

Ciekawe, kilka razy w Piśmie św. jest podkreślone, np. u rodziny Korneliusza z Dziejów Apostolskich, że kiedy ojciec nawraca się, to razem z nim nawraca się też cała jego rodzina.

 

Prosimy, więc o nawracanie się mężów i ojców, aby całe rodziny polskie były głęboko wierzące. Amen!

Dorota
Dorota Mar 28 '17, 22:36
Co sprawia, że upadasz?...Bartłomiej Sokal

Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy.

W Jerozolimie zaś jest przy Owczej Bramie sadzawka, nazwana po hebrajsku Betesda, mająca pięć krużganków. Leżało w nich mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych.

Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już dłuższy czas, rzekł do niego: «Czy chcesz wyzdrowieć?»

Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. W czasie kiedy ja dochodzę, inny wstępuje przede mną».

Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje nosze i chodź!» Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje nosze i chodził.

Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: «Dziś jest szabat, nie wolno ci dźwigać twoich noszy». On im odpowiedział: «Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje nosze i chodź». Pytali go więc: «Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?» Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu.

Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: «Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło». Człowiek ów odszedł i oznajmił Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że czynił takie rzeczy w szabat.

 

Wczujmy się w sytuację, którą wprowadza Ewangelia. Jezus przychodzi do hospicjum. Celowo używam tego słowa, bo sadzawka Betesda była oblegana przez chorych, którym nie można było pomóc, albo którym nie miał kto pomóc. Leżeli oni nad wodą i czekali. Niektóre manuskrypty dodają do tego fragmentu wersety wyjaśniające, że chorzy czekali na zstąpienie anioła, który poruszał wodę. Kto pierwszy wszedł do wody, doznawał uzdrowienia. Ze względu jednak na fakt, że te manuskrypty pochodzą z późnego okresu i przekazują dość niespotykane, magiczne i przesądne zachowanie ludzi, uważa się je za późniejszy dodatek kopistów.

Ale wróćmy do tekstu…

 

Jezus przyszedł do hospicjum i odnajduje człowieka przebywającego tam trzydzieści osiem lat. Poznaje jego historię choroby, historię życia i zadaje mu pytanie: „Czy chcesz wyzdrowieć?”. Już chyba do końca życia przy lekturze tego fragmentu będzie mi się przypominał komentarz ks. Krystiana, który skupił się na pytaniu Jezusa do chorego. Pewnie nie wzbudziło naszego zdziwienia: „‘Czy chcesz wyzdrowieć?’ A czego może chcieć od Jezusa człowiek chorujący trzydzieści osiem lat? Żeby mu zapłacił ZUS?

Nie wiadomo, co dolegało temu człowiekowi, czy był chromy, czy miał uszkodzone nogi, czy miał uraz kręgosłupa, czy był sparaliżowany. Wiemy, że był chory od trzydziestu ośmiu lat. To sześć lat więcej niż ja sam żyję na świecie, więc niezależnie, ile miał lat, od dłuższego czasu jego życie ciągle oscylowało wokół choroby. Budził się chory, dzień spędzał chory, kładł się spać chory i nic nie wskazywało na to, że nastąpi poprawa. Pozostała tylko wiara w nadprzyrodzone moce. Dlatego jakiś czas temu pojawił się nad sadzawką Betesda, może przybył tam miesiąc temu, może rok temu, a może trzydzieści osiem lat temu? Tekst tego nie mówi, ale spędził tam dużo czasu i czekał na zdrowie.

 

W mojej prywatnej opinii człowiek spędził tam dziesiątki lat; niezależnie jednak od tego, jak było naprawdę, Ewangelia przekazuje nam ważne pouczenie: Bóg działa zawsze w zaskakujący sposób. Chory leżał nad sadzawką od lat, może od dzieciństwa znał przesąd o aniele zstępującym do wody, poruszającym wodę, który sprowadza uzdrowienie. Gdy zachorował znalazł się tam i tylko czekał, aż w końcu uda się wejść do wody jako pierwsza osoba. Ale uzdrowienie następuje zupełnie inaczej, niż by się tego spodziewał.

 

Jezus po prostu przychodzi i pyta: „Czy chcesz wyzdrowieć?”. To jest takie proste dla Boga! Problemem jest tylko tkwienie w naszych teologicznych okopach myślenia. Jezus pyta, czy chory chce wyzdrowieć, a on odpowiada tym, co tkwiło mu w głowie od ostatnich lat: że nie wyzdrowieje, jeżeli nie wejdzie pierwszy do wody. Żeby obalić ten sposób myślenia, Jezus po prostu mówi: „Wstań, weź swoje łoże i chodź!”. Powtórzę się: to jest takie proste dla Boga!

 

Odpowiedzią Żydów na uzdrowienie była nienawiść, ale nie chcę się na niej skupiać. Przyjrzyjmy się jeszcze krótko temu, co Jezus mówi jako ostatnie zalecenie dla chorego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”. Tutaj dotykamy jednej z najgorszych chorób współczesności: przyzwyczajenia do grzechu. Wiemy, że jeżeli popełnimy grzech, to piorun nie spada z nieba i nie zabija nas od razu, więc „nic się nie stało!”. Nie zdajemy sobie sprawy, że grzech jest de facto tysiąc razy gorszy od choroby. Bo choroba ciała ustanie, przestanie nas krępować w przyszłym świecie, natomiast grzech pozostanie do odpokutowania, albo nawet może nam całkowicie zamknąć drogę do nieba.

 

Jako chrześcijanie powinniśmy bardziej bać się grzechu niż najgorszych bakterii i wirusów oraz bardziej zabiegać o to, byśmy duchowo byli coraz zdrowsi i silniejsi. A jak jest? Może w Twoim otoczeniu jest coś, co sprawia, że w chwili słabości ulegasz grzechowi? Może znasz człowieka, który wykorzystuje Twoją gorszą chwilę? Może znasz swoją chorobę tylko nie masz siły walczyć, bo…

 

No właśnie, bo co? Masz opracowane i przećwiczone wytłumaczenia? Jezus przychodzi dziś do Ciebie i mówi: „Oto wyzdrowiałeś!”. Spróbuj dziś wziąć swoje łoże i być zdrowym. To samo zrób jutro, pojutrze i przez cały tydzień. A jeżeli upadniesz, szukaj Jezusa w sakramentach, w Jego słowie, w kościele. On tam jest i zawsze z miłością pyta: „Czy chcesz wyzdrowieć?”.

 

Konkret na dziś: Pomyśl, co sprawia, że upadasz i spróbuj to wyeliminować. Walkę rozpocznij od oddania tej sprawy Jezusowi.

 

Polecam Twoją walkę Bogu w modlitwie!

I na koniec błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Czy chcesz być naprawdę zdrowy....ks. Roman Chyliński

„Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę”.

Można przyzwyczaić się do bycia przez całe życie w więzieniu, aż całkowicie zniknie poczucie pragnienia ludzkiej wolności. Więziennym slangiem o takich ludziach mówi się „złom”.
Można też przyzwyczaić się do swojej choroby, byleby tylko za mocno nie bolało.
Można też przyzwyczaić się do życia nieustannie w grzechu ciężkim, aż całkowicie w sumieniu zniknie poczucie grzechu.

Dzisiaj Ewangelia mówi właśnie o takim człowieku.

"Czy chcesz stać się zdrowym?".

W takim kontekście uzasadnione jest pytanie Jezusa: czy w ogóle chcesz zacząć nowe, inne życie?

 

Zauważmy, że chory nie odpowiada wprost na pytanie Jezusa. Wymijająco zaczyna tłumaczyć się, dlaczego jeszcze nie jest uzdrowiony. Zrzuca winę na innych. A jemu samemu prawdopodobnie przez 38 lat zbytnio nie chciało się zmienić, czy przynajmniej zawalczyć o swoje życie.


Są ludzie, którzy ciężar odpowiedzialności za własne życie najchętniej zrzuciliby na innych.

 

Rzekł do niego Jezus: "Wstań, weź swoje łoże i chodź".

 

Miejsce, w którym dokonało się uzdrowienie nazywało się: „Betesda”, co znaczy „Dom miłosierdzia”.


Jak widzimy Jezus daje szansę każdemu człowiekowi doświadczenia swojego miłosierdzia.

 

Ważne jest jednak to, co my z tym darem robimy?


A co zrobił ten człowiek?

 

"Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło".

 

Trzydzieści osiem lat to jest 13 870 dni. Całe życie właściwie stracone. Ani żony, ani dzieci, ani wnuków, ani radości z kapłaństwa czy zakonu lub wykonywanej profesji.
Co gorszego jeszcze może spotkać człowieka, który przez tyle lat choruje i jest niepełnosprawny? Chyba tylko PIEKŁO.

 

Odzyskał zdrowie ów człowiek i co z nim zrobił?


Wstał i doniósł na Jezusa!!!

 

Rozumiemy teraz, dlaczego nikt takiemu człowiekowi nie chciał pomagać przez 38 lat.
Zero wdzięczności, zero radości.


Powiedzielibyśmy słowami Stanisława Wyspiańskiego z „Wesela”: „miałeś chamie złoty róg”.

Jezus wiedział, że nie wszyscy ludzie będą czekać na Jego ODKUPIENIE. I będą tacy, którzy odrzucą Jego mękę i śmierć na krzyżu.

 

Prośmy Jezusa, abyśmy nie zmarnowali łask i natchnień, które codziennie otrzymujemy w darze Jego miłosierdzia.

 

Modlitwa: „Panie Jezu Chryste, to ja jestem tym człowiekiem zapatrzonym tylko we własne sprawy. Uzdrów mnie Wodą i Krwią wypływającą z ran i boku Twego na krzyżu. Ulecz mnie z choroby: złych przyzwyczajeń i trwania w grzechu ciężkim. Wyrzekam się wszelkiego zła i oraz okoliczności prowadzących do grzechu. Spraw, abym powstał do nowego życia. Amen!

Dorota
Dorota Mar 29 '17, 19:13

Naśladować wartościowych...ks. Krystian Malec

 

Żydzi prześladowali Jezusa, ponieważ uzdrowił w szabat. Lecz Jezus im odpowiedział: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam”.
Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachował szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu.
W odpowiedzi na to Jezus im mówił: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili.
Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym.
Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny, na zmartwychwstanie potępienia.
Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał”. (J 5,17-30)

W jaki sposób uczymy się nowych rzeczy, zdolności i umiejętności będąc małymi dziećmi? Przede wszystkim przez naśladowanie. Taki maleńki brzdąc początkowo nie umie wypowiedzieć choćby najprostszego słowa. Zaczyna się od płaczu, potem jest gaworzenie, aż w końcu pojawiają się pojedyncze słowa, które z czasem łączą się w zdania. Od kogo dziecko uczy się mowy? Od rodziców, dziadków, rodzeństwa itd., którzy ciągle coś do niego mówią, a ono sukcesywnie zaczyna ich naśladować. A jak uczymy się chodzić? Schemat jest dokładnie taki sam, czyli przez naśladowanie. Przykłady moglibyśmy mnożyć niemal w nieskończoność i doszlibyśmy do wniosku, że świat, który nas otacza, a także my sami wiele zawdzięczamy naśladowaniu innych.

 

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ Jezus mówi nam dzisiaj: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili.

 

Tak często jest nam powtarzane, że powielanie zachowań innych jest złe, że mamy się wyróżniać, że nie powinniśmy bezmyślnie klonować tego, co robią inni. Z jednej strony tak, bo trzeba szukać swojej tożsamości, ale z drugiej nie jest możliwe całkowite odcięcie się od naśladownictwa. Skoro sam Jezus mówi, że czyni to samo, co Jego Ojciec, to warto chwilę nad tym pomyśleć. Oczywiście, chodzi o skupianie uwagi na osobach mądrych, roztropnych, wyważonych, posiadających solidne fundamenty religijne i moralne, a nie tych, które są znane z tego, że są znane albo media kreują je na autorytety.

 

Czyje zachowania mi imponują? Czyje życie jest dla mnie punktem odniesienia i z kim chętnie zamieniłbym się na miejsca? Z gwiazdami estrady, sportu, telewizji? A może chciałbym być mądry, podziwiany i cytowany jak wielcy naukowcy? Czy wśród tych, którzy mi imponują jest Jezus z Jego podejściem do życia, ludzi i Ojca?

 

Jeszcze raz wrócę do początków uczenia się nowych rzeczy. Pierwsze kroki bywają bardzo trudne i łatwo się zniechęcić, ale dzięki wytrwałości można osiągnąć naprawdę wiele. Co by było z nami, gdybyśmy wiele razy nie przewrócili się przy nauce chodzenia? Porażki są wpisane w rozwój. To, że coś mi nie wychodzi od razu, nie znaczy, że jestem totalnym zerem. Widocznie potrzebuję czasu, ale jeśli będę zdeterminowany, to osiągnę swój cel. Takie podejście powinniśmy aplikować także do wiary. Najważniejsze i jednocześnie najtrudniejsze w realizacji jest przykazanie miłości Boga i bliźniego.

Dobrze wiemy, że trudno nam kochać innych, zwłaszcza tych, którzy są nam nieprzychylni albo zadali nam ból. Ale jesteśmy w stanie nauczyć się ich kochać. Nieraz na tej drodze upadniemy, dopadnie nas zniechęcenie i przyjdzie pokusa, żeby złem odpłacić za zło. Jednak nie tego uczy nas Jezus. On wisząc na krzyżu udowodnił, że można kochać tak bardzo, że aż będzie to uważane za absurd czy głupotę. Pierwszy męczennik Kościoła – św. Szczepan pokazał, że można kochać jak Jezus. Taka postawa jest w naszym zasięgu, ale ważne, żeby się nie poddać i ciągle mieć przed oczami cel.

 

Konkret na dzisiaj: przypomnij sobie swoje dobre postanowienia, które porzuciłeś i wróć do ich realizowania.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Parę ważnych rzeczy, co do wyznania wiary....ks. Roman Chyliński

„Żydzi tym bardziej chcieli Go zabić, bo nie tylko nie zachował szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu”.

 

Arianie odrzucali doktrynę o Trójcy Świętej uznając ją za niebiblijną. Ariusz twierdził, że Jezus Chrystus, jako syn Boży jest poddany Bogu (J 10,29-30; 1 Kor 15,27), że został stworzony przez Ojca, co oznaczało, że "był czas, kiedy nie było Syna", nie było nikogo przy Bogu Ojcu.
Czyli Jezus, jako Syn Boży nie może być „równy Ojcu”.

 

Sobór w Nicei ( 325 r.) podważył myśl Ariusza i do Credo dodał: „Zrodzony, a niestworzony i współistotny Ojcu”.


Stąd Kościół Katolicki uważa, że Jezus nigdy nie został stworzony, jest od początku tak jak Ojciec. Został natomiast zrodzony, jako Słowo Ojca, darem Ducha Świętego stał się Wcielonym Słowem – Bogiem i Człowiekiem.

 

„Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce”.
„Ojciec, bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi”.

Z powyższych słów Pisma św. wynika, że Jezus ma taką samą moc stwórczą, co Bóg Ojciec.


Kto odrzuca, więc boskość Jezusa Chrystusa i to od początku, odrzuca i Boga.
A jeżeli Jezus jest od początku swojego istnienia Bogiem, to Maryja nie jest tylko Matką Jezusa – Christotokos, ale Matką Boga – Theotokos.

 

Świadkowie Jehowi sądzą, że Maryja jest tylko matką – syna bożego, traktowanego nie na równi z Bogiem.

 

„Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne”.

 

Nie przyjmowanie Pisma świętego, jako słów natchnionych od samego Boga i nie traktowania jego, jako najwyższego autorytetu pod względem wiary i moralności jest grzechem przeciw Duchowi Świętego i powoduje potępienie siebie na wieczność.

 

„Bóg przekazał Jezusowi władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym”.

 

Św. Jakub powie: „Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to, bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem.”(Jk 2,12-13).

 

Pamiętajmy, więc iż możemy uniknąć Sądu Bożego, jeżeli za nami będą szły czyny miłosierdzia. Nie sądzenie, nie potępianie, chętne darowanie urazów oraz dzielenie się z ubogimi- jałmużna, zakrywa wiele grzechów( Tb 12,7-9).

 

„Nadchodzi ,bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny, na zmartwychwstanie potępienia.”

 

Jezus mówi nam o powszechnym zmartwychwstaniu. Jest to prawda, która dotyczy tak wierzących jak i niewierzących, katolików i ateistów, czyli każdego człowieka.

 

Nie marnujmy, więc żadnego dnia.
Ważne, aby było jak najwięcej dni przeżytych w łasce uświęcającej, bo wówczas każdy dobry nasz czyn ma wartość zbawczą w oczach Bożych.

 

Czyny dobre spełniane w grzechu ciężkim można nazwać martwymi, bo nie mają zasług przed Bogiem. Jednak i wówczas czyńmy dobro, bo zawsze możemy kogoś przyprowadzać do Boga i sami się nawrócić. Amen!

Edytowany przez Dorota Mar 29 '17, 19:15
Dorota
Dorota Mar 30 '17, 22:13
Jak czytać Biblię...ks. Krystian Malec

 

Dzisiaj zadajemy sobie bardzo ważne pytania: Jak czytać Biblię?
Czy ja czytam Biblię, by walczyć o to życie wieczne? Znam wiele osób, które czytują Pismo Święte, gdy jest im źle, gdy są smutni lub gdy jest im ciężko. Ale czy nie powinniśmy zagłębiać się w Pismo Święte niezależnie od naszego samopoczucia? Może nasza radość nie wypływa z Boga i powinniśmy dowiedzieć się o tym jak najszybciej?

Jezus powiedział do Żydów:

«Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, świadectwo moje nie byłoby prawdziwe. Jest ktoś inny, kto wydaje świadectwo o Mnie; a wiem, że świadectwo, które o Mnie wydaje, jest prawdziwe.

Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem.

Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wypełnienia; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także Jego słowa, trwającego w was, bo wy nie uwierzyliście Temu, którego On posłał.

Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie. Nie odbieram chwały od ludzi, ale poznałem was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył ktoś inny we własnym imieniu, to przyjęlibyście go. Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?

Nie sądźcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak wierzyli Mojżeszowi, to i Mnie wierzylibyście. O Mnie bowiem on pisał. Jeżeli jednak jego pismom nie wierzycie, jakżeż moim słowom będziecie wierzyli?»

 

Uczeni ciągle dyskutują, co oznaczają słowa Jezusa „O Mnie bowiem on [Mojżesz] pisał”. Dokładniej, zadają sobie pytanie, czy można wskazać, który konkretnie fragment Pięcioksięgu – tradycyjnie przypisywanego Mojżeszowi – Jezus ma tu na myśli. Jedną z propozycji jest fragment Pwt 18,18-22:

 

Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę. Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy. Lecz jeśli który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych – taki prorok musi ponieść śmierć». Jeśli pomyślisz w swym sercu: «A w jaki sposób poznam słowo, którego Pan nie mówił?» – gdy prorok przepowie coś w imieniu Pana, a słowo jego będzie bez skutku i nie spełni się, [znaczy to, że] tego Pan do niego nie mówił, lecz w swej pysze powiedział to sam prorok. Nie będziesz się go obawiał.

 

Ale to jest jedna z propozycji, moim zdaniem najtrafniejszym rozwiązaniem tego problemu jest stwierdzenie, że w Chrystusie cały Pięcioksiąg znajduje swoje wypełnienie, a nawet można pójść dalej i widzieć w nim realizację całego Starego Testamentu. Pamiętamy, że wiele z jego obrazów, detali i elementów narracji zyskuje nowe światło w świetle życia i nauki Jezusa Chrystusa. Ojcowie Kościoła pisali wiele o takich odniesieniach, na przykład, widząc zapowiedź Drogi Krzyżowej i Chrystusa niosącego swój krzyż w poleceniu Abrahama, by Izaak niósł drewno w czasie wędrówki na górę Moria (zob. Rdz 22,6: „Abraham, zabrawszy drwa do spalenia ofiary, włożył je na syna swego Izaaka”).

 

I tutaj rozpoczyna się sedno mojego dzisiejszego rozważania. Piszę je także do siebie, bo choć pracuję obecnie w innym zawodzie, z wykształcenia jestem biblistą, więc te słowa mają dla mnie jeszcze większe znaczenie i stanowią jeszcze bardziej wymagające wyzwanie. Jezus oskarża Żydów o niewłaściwe interpretowanie pism Starego Testamentu, przez co nie widzą ich realizacji w Chrystusie. Ale jak ja czytam Pismo Święte?

 

Wspominam czasy swoich studiów teologicznych, kiedy poznawałem z zapałem wszystkie możliwe języki starożytne; odkrywałem wspaniały świat antycznego Bliskiego Wschodu, który stał za powstaniem Biblii; zagłębiałem się w wydarzenia, które doprowadziły do ukształtowania Pisma Świętego w takiej postaci, jaką trzymamy w ręku; poznawałem zasady interpretacji świętych tekstów… Aż w pewnym momencie zadałem sobie pytanie, czy mając taką wiedzę i umiejętności, nie stawiam się ponad tekstem? Doskonale wiedziałem, jak analizować tekst i jak go „rozgryźć”, potrafiłem doskonale zrobić egzegezę każdej perykopy, ale czy tak powinna wyglądać moja relacja wobec Biblii? To, jak traktuję Biblię, będzie wyznaczało mi to, jak będę szedł do Boga.

 

Jezus oskarża Żydów, że źle interpretują teksty Pisma Świętego, ale nie kwestionuje ich przekonania, „że w nich zawarte jest życie wieczne”. To powinno być dla nas zawstydzeniem albo punktem do dalszej pracy. Oni choć mieli trudności z przyjęciem Chrystusa jako Mesjasza, wierzyli, że lektura Biblii daje życie wieczne i tym bardziej czytali Pismo Święte.

 

Czy ja czytam Biblię, by walczyć o to życie wieczne? Znam wiele osób, które czytują Pismo Święte, gdy jest im źle, gdy są smutni lub gdy jest im ciężko. Ale czy nie powinniśmy zagłębiać się w Pismo Święte niezależnie od naszego samopoczucia? Może nasza radość nie wypływa z Boga i powinniśmy dowiedzieć się o tym jak najszybciej?

 

Bardzo boję się też pewnego zjawiska: czytania tylko „pięknych i wzruszających”, odpowiednio wybranych fragmentów Pisma Świętego. Jeżeli chcesz się wzruszyć, obejrzyj komedię romantyczną, ale Biblia niech będzie miejscem spotkania Boga – mówię to bez złośliwości, ale śmiertelnie poważnie. Biblia nie jest wyciskaczem łez, ale Słowem Bożym, które ma na celu pouczać nas, jak postępować, by być świętym. Pamiętaj o tym i tak spoglądaj na Biblię, nawet jeżeli w ciągu dnia widzisz ją jako księgę leżącą na ambonie, Twoim biurku, klęczniku czy półce. Pamiętaj o tym każdego dnia.

 

Konkret na dziś: Otwórz Biblię i spotkaj w niej Boga.

I na koniec tradycyjnie błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Stawać się uczniem Chrystusa...ks. Roman Chyliński

 

"Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej”.

 

Któż z nas, będąc chrześcijaninem nie zna Dekalogu? Ale kto z nas zna Jezusa?

Św. Hieronim powiedział: „Nieznajomość Pisma św. oznacza brak znajomości Jezusa”.

 

W Ewangelii św. Jana, w pierwszym rozdziale czytamy niesamowite świadectwo św. Jana Chrzciciela, który aż trzy razy mówi o sobie, że nie znał Jezusa! Nie wstydził się tego powiedzieć i to, jako krewny Zbawiciela.


Dopiero pod koniec swojego życia św. Jan Chrzciciel rozpoznał w Jezusie Odkupiciela i dał o Nim świadectwo w słowach: „Oto Baranek Boży”.

 

Jeżeli więc chcesz poznać Jezusa i trwać w Jego nauce musisz najpierw poznać cztery Ewangelie. Pokochaj je i Jezusa w nich. Weź i czytaj, patrz i rozważaj oraz odnoś słowa Jezusa do siebie: do swego myślenia i postępowania. To fascynująca przygoda.

„będziecie prawdziwie moimi uczniami”.

Każdy uczeń szuka swego mistrza, aby na jego autorytecie budować swoje życie. Chce skonfrontować swoje życie z życiem osoby już dojrzałej, znającej drogę do szczęścia.

Prawdziwym, więc uczniem stajesz się wówczas, kiedy napotkasz na prawdziwego nauczyciela.
Wybierz, więc Jezusa. Może jest On radykalny, wymagający, ale na pewno cię kocha i pragnie twojego zbawienia.

„ poznacie prawdę”.

 

Żyjemy obecnie w świecie dyktatury relatywizmu, gdzie próbuje nam się w mówić, że nie ma prawdy, a zamiast niej jest tylko pogląd człowieka, w zależności od tego jak patrzy i jak ocenia rzeczywistość.


Jeżeli w naszym postępowaniu przestaniemy odnosić do jakieś stałej normy moralnej, zasad czy przykazań, co stanie się wówczas z naszą wolnością? Zamieni się w samowolę!

 

Tak łatwo dzisiaj o nadużycie daru wolności. Szkoda, że tak mało mówi się w mass mediach o głębokich zranieniach związanych z wejściem na drogę liberalizmu moralnego.
Kto nam, więc pomoże poznać prawdę, aby nie przegrać życia?
Jezus i Jego Ewangelia!

 

„prawda was wyzwoli".

 

Jezus pozostawił nam Kościół Katolicki, aby on był testamentariuszem Jego słowa i stał na straży ewangelicznej prawdy przez właściwą interpretacje Pisma św., naukę Ojców Kościoła, Encykliki i Adhortacje Ojca świętego.
Ponad to Kościół dał nam piękne wydanie Katechizmu Kościoła Kat. (1994) oraz przez rekolekcje, homilię niedzielną i komentarze do codziennych czytań możemy wzrastać w prawdzie.

 

Chciałoby się powiedzieć: prawda jest do osiągnięcia prawie na wyciągniecie dłoni. Ale czy dążysz do prawdziwej, ewangelicznej wolności, którą może dać ci tylko Jezus?

 

Od ciebie i ode mnie zależy więc, czy będziemy wolni, żyjąc ewangeliczną prawdą, czy niewolnikami ojca kłamstwa, który dzisiaj przez media rozciągnął swoją przemożną władzę.

 

Mediom codziennie poświęcamy cztery godziny piętnaście minut, a ile słowu Bożemu?

 

"Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali”.

Postawa MIŁOŚCI i życie PRAWDĄ zaczerpniętą z Ewangelii, jest weryfikacją naszego prawdziwego chrześcijaństwa. Amen!

Dorota
Dorota Mar 31 '17, 17:19
Bóg przychodzący w normalności...ks. Krystian Malec

 

Jezus obchodził Galileję. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić.
A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie.
Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.
A Jezus ucząc w świątyni zawołał tymi słowami: „I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał”.
Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła. (J 7,1-2.10.25-30)

 

Bardzo nie lubię takich sytuacji, gdy tekst Ewangelii w lekcjonarzu został „poszatkowany”. Spójrz na sigla dzisiejszego fragmentu. Trochę z początku, trochę ze środka i trochę z końca rozdziału. Ale nic to… nie będziemy płakać nad rozlanym mlekiem i zabieramy się do komentowania, a kto zechce może przeczytać cały siódmy rozdział

 

Odkąd Jezus rozpoczął publiczną działalność, wzbudzał wiele emocji i ludzie – chcąc nie chcąc – zajmowali wobec Niego jakieś stanowisko. Jedni wierzyli, inni powątpiewali, byli i tacy, którzy chcieli jak najszybciej zamknąć Mu usta. Echo tego zróżnicowania, dotyczącego osoby Rabbiego z Nazaretu, słychać w dzisiejszej Ewangelii. Mam tu na myśli słowa, jakie wypowiadają mieszkańcy Jerozolimy: „Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.

 

Tych kilka zdań pokazuje nam jasno, w jaki sposób Żydzi wyobrażali sobie przyjście Mesjasza. A raczej – nie wyobrażali go sobie w ogóle. Jedyną pewną informacją zawartą w pismach Starego Testamentu było miejsce narodzin, czyli Betlejem. Natomiast inne szczegóły były owiane tajemnicą, więc zaczęto wymyślać różne scenariusze. Ich wspólnym mianownikiem było to, że ów Pomazaniec po prostu „zjawi się” nie wiadomo skąd, kiedy i dlaczego wybierze ten a nie inny moment historii. Rabini ukuli nawet takie przysłowie: „Trzy rzeczy przychodzą zupełnie nieoczekiwanie: Mesjasz, dar z nieba i skorpion”. Natomiast rodowód Jezusa był doskonale znany, tak jak miejsce zamieszkania przed rozpoczęciem publicznej działalności, czyli Nazaret. Dlatego Żydzi powątpiewali czy aby na pewno On jest tym, na którego wszyscy czekali, bo w Jego pojawieniu się nie było niczego nadzwyczajnego, albo to co się zdarzyło nad Jordanem w czasie chrztu nie spełniło wszystkich kryteriów „cudowności”. Trudno nam czasem dogodzić.

 

Myślę, że ich sposób myślenia może być także naszym udziałem. Dlaczego?

Ponieważ Żydzi sądzili, że Mesjasz „zjawi się” w sposób tajemniczy i spektakularny, a wszyscy otworzą usta ze zdumienia. Natomiast nasz Zbawiciel wielokrotnie pokazywał, że uwielbia prostotę. Tak często szukamy Boga w tym, co tajemnicze i „nienormalne” zapominając, że On jest obok nas na co dzień. On nie przychodzi do nas tylko od „wielkiego dzwonu”, ale możemy spotykać Go na dobrze nam znanych i wydeptanych ścieżkach codzienności. Łatwo zmienić wiarę w poszukiwanie cudowności, które nadają koloryt szarej monotonii dni, ale nie o to chodzi. Człowiek, który umie dostrzegać Bożą obecność w najprostszych chwilach i zdarzeniach, dziejących się dzień po dniu, będzie znacznie szczęśliwszy od tego, który ciągle pragnie nowych cudownych doznań i emocjonalnych uniesień.

 

Konkret na dzisiaj: pomyśl o najbardziej prozaicznych czynnościach Twojego dnia i spróbuj dostrzec w nich Boga

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Można być wybitnej sławy teologiem, mieć tysiące książek w swojej biblioteczce, jeździć na najróżniejsze rekolekcje, a nie spotkać żywego Boga...ks. Michał Rogoziński

 

Kończymy marzec i powoli kolejny tydzień naszych wielkopostnych refleksji. Dzisiaj mamy piątek, a więc dzień szczególnie poświęcony krzyżowi. Warto go adorować, zatrzymać się przy nim i przez chwilę pomyśleć o wielkiej męce, którą cierpiał Pan Jezus za Twoje i moje grzechy. To cierpienie rozpoczyna się już w ogrodzie oliwnym. Posłuchaj pięknej piosenki, ballady, która podejmuje właśnie ten temat. Piosenka niestety nie ma tłumaczenia, ale to nic nie szkodzi. Bardzo mnie urzekła, gdyż jest śpiewana przez... 3-letnią dziewczynkę. Zresztą sam zobacz:
https://www.youtube.com/watch?v=ZWIx24J00Wc

Jak podobała Ci się piosenka? Jak dla mnie jest bardzo wzruszająca. Pokazuje w jaki sposób należy nam podchodzić do wielkich tajemnic krzyża. Trzeba nam stać się jak dziecko!


Dzisiaj po przeczytaniu Słowa Bożego nasuwa mi się jedno pytanie: czy rzeczywiście znam Boga? A może jest jeszcze we mnie coś z faryzeusza?


Pamiętam jak Ojciec Duchowny w seminarium często zadawał nam, klerykom pytanie: CZY SPOTKAŁEŚ JUŻ PANA?


Wielu wówczas odpowiadało, że tak. Przecież modlimy się, chodzimy na wykłady z teologii, odbywamy dni skupienia i rekolekcje. Spotykamy co chwila Pana!


Teraz, po czasie doskonale wiem, że to nie jest taka prosta sprawa. Można być wybitnej sławy teologiem, mieć tysiące książek w swojej biblioteczce, jeździć na najróżniejsze rekolekcje, a nie spotkać żywego Boga. Tak! Można być tylko teoretykiem.


Co zatem znaczy tak na serio spotkać Pana... bądź poznać Pana Boga? Znaczy to tyle, co pozwolić Mu działać w swoim życiu. Oddać się Mu bez reszty.


W takim razie koniec teoretyzowania, tylko czas na praktykę. Pokaż światu, że zawierzenie swojego życia Chrystusowi może być wspaniałą przygodą. Niech cały świat się dowie, jaką radość to daje Tobie ;-)

Na czas poznawania Pana
Błogosławię +
ks. Michał

 

Myślenie bezbożnych i bogobojnych...ks. Roman Chyliński

 

Mdr 2, 1a. 12-22

Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie: "Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!
Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza jako szczęśliwy i chełpi się Bogiem jak ojcem.
Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak mówił, będzie ocalony".
Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych.

 

„Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny”.

Nie raz napotkamy na ludzi nam niewygodnych. Są to osoby:


- często prostolinijne,
- nazywające rzeczy i problemy po imieniu,
- mówiące wprost o tym, co jest prawdą, a co kłamstwem.
- nie idą na kompromis ze złem, dlatego mogą mówić otwarcie krytykując zło moralne w ludziach.
- dotykają naszego sumienia.


Takimi osobami byli prorocy w Starym Testamencie, Jan Chrzciciel, a później Apostołowie i Ewangeliści głoszący słowo Boże.

 

„Sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów”.

 

Zapewne powyższe słowa z Księgi Mądrości są słowami proroczymi odnoszącymi się do osoby samego Jezusa Chrystusa. Jezus często wypominał Żydom, że przywiązali się bardziej do tradycji niż do słowa Bożego.

 

Tak jest i dzisiaj w naszym źle pojmowanym katolicyzmie, kiedy w naszej moralności, zachowaniu lub stylu życia bardziej zwracamy uwagę na rzeczy zewnętrzne: poprawność, lojalność i przyzwoitość niż na to, co wewnętrzne: relacja miłości do Boga, Jezusa i Ducha Świętego oraz relacja miłości do osób mi bliskich i wzajemny szacunek.

 

„Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości”.

 

Czy nie jest tak w naszym życiu, że nie zaatakujemy słownie osobę: krnąbrną, arogancką i agresywną, bo się jej boimy, ale obiektem naszego ataku może paść osoba: cicha, cierpliwa i łagodna.

 

Uważajmy, więc na nasze zachowania, abyśmy nie przyjmowali prymitywnej postawy i odreagowywali nasze niepowodzenia i nieopanowaną agresję na ludziach, którzy są nam życzliwi.

 

„Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła”.

 

Złość, gniew i nienawiść zaślepia. Potrafimy wówczas zażarcie pokłócić się o „byle co” i jeszcze długo nosić chęć odwetu lub niechęć do drugiego człowieka.


Kiedy chodzimy cały czas w złości i agresji, to na pewno kumplujemy się z demonem.

 

„Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych.”

 

A człowiek Boży kim jest i jakie jest jego myślenie:


- Pojmuje tajemnice Boże, które można rozeznać tylko duchem, na modlitwie.
- Spodziewa się nagrody za prawość.
- Podejmuje pracę nad sobą,
-Niesie krzyż przykazań i powściąga swoje namiętności i pożądania.
-Docenia odpłatę u Boga dla dusz czystych:„Błogosławieni czystego serca, albowiem Boga oglądać będą”.
- Ma świadomość, że życie szybko mija, a zapłata Boża czeka w niebie. Oddaje się wiec: jałmużnie, postom i modlitwie.

 

Do których postaw mi bliżej?

Dorota
Dorota Kwi 1 '17, 15:52

Dlaczego Jezus wywołuje tak skrajne emocje?...ks. Krystian Malec

 

Wśród tłumów słuchających Jezusa odezwały się głosy: „Ten prawdziwie jest prorokiem”. Inni mówili: „To jest Mesjasz”. Jeszcze inni mówili: „Czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?” I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki.
Wrócili więc strażnicy do kapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich: „Czemuście Go nie pojmali?”
Strażnicy odpowiedzieli: „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia”.
Odpowiedzieli im faryzeusze: „Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty”.
Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni ?”
Odpowiedzieli mu: „Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei”.
I rozeszli się każdy do swego domu. (J 7,40-53)

 

Pisałem niedawno, że osoba i działalność Jezusa od samego początku budziła różne, nieraz skrajne emocje. W dzisiejszym fragmencie po raz kolejny mamy tego dowód. Spróbuję te stanowiska w kilku zdaniach streścić, ale ustosunkowanie się do nich i usytuowanie siebie w którejś z nich zostawiam Twoim osobistym przemyśleniom.

 

Najpierw widzimy strażników ‒ mimo iż byli sługami Sanhedrynu, czyli (w większości) osób bardzo niechętnych Jezusowi, mówią o Nim z wielkim podziwem. Wyszli, aby Go aresztować, a wracają nie dość, że bez Niego, to i z osobistym doświadczeniem uczestniczenia w czymś niezwykłym. Już nieraz w historii zdarzało się tak, że ktoś sterowany przez przełożonych w celu zdyskredytowania wiary i inwigilowania życia Kościoła, po wysłuchaniu choćby jednej homilii, konferencji czy świadectwa, nawracał się i przyjmował Jezusa do swojego życia.

 

Druga grupa to faryzeusze (nie wszyscy), którzy jednoznacznie potępiają działalność Rabbiego z Nazaretu. Są oburzeni, że tłumy słuchają Jego słów i nazywają je przeklętymi. Jakże łatwo przyszło im rzucić tak ciężkie słowa, tylko dlatego, że zaczęli tracić wpływy. Jak już kiedyś pisałem, nazwa stowarzyszenia faryzeuszów „peruszim” znaczy tyle, co „oddzieleni”. Niejednokrotnie dawali oni wyraz swojej niechęci wobec prostych ludzi i tego, jak bardzo pragnęli odciąć się od nich. Mawiali tak:

Nie składaj im [prostym ludziom – przyp. autora]żadnego świadectwa, nie przyjmuj od nich żadnego świadectwa, nie zawierzaj im żadnej tajemnicy, nie wyznaczaj żadnego z nich opiekunem sieroty, nie zawierzaj im pieniędzy składkowych i nie towarzysz im w drodze.

W swoim poczuciu wyższości osiągnęli – jak to się dzisiaj czasami mawia – Himalaje obłudy. Ci, którzy mieli być wzorem religijności i wiary, nie zauważyli, że na ich oczach spełniają się zapowiedzi mesjańskie. Dzisiaj może być podobnie i człowiek potrafi stworzyć sobie system religijny pod sztandarem Jezusa, w którym nie ma miejsca na Jezusa, bo wszystko zajmuje poczucie bycia lepszym od innych.

Trzecią postawę reprezentuje faryzeusz Nikodem. Celowo podkreślałem już kilka razy w tym wpisie, że nie wszyscy faryzeusze byli wrogo nastawieni do Jezusa. Pamiętajmy, że uogólnianie może, a przeważnie jest, bardzo krzywdzące, bo do jednego wora wrzuca się i złych, i dobrych. Słowa, które padają dzisiaj z Jego ust są dowodem jego wielkiej uczciwości i troski o Prawo. Jego współbracia faryzeusze wcześniej zarzucają tłumowi, że nie zna Prawa, a tak naprawdę to sami je naginają, aby jak najszybciej pozbyć się Jezusa. Mówiło ono, że oskarżony ma prawo do obrony, a niektórzy peruszim nie chcieli dać tej możliwości Rabbiemu. Ich propozycje w jawny sposób zmierzają do pogwałcenia tego, co było dla nich najświętsze, czyli Prawa Mojżeszowego.

Jakże łatwo zmieniamy zasady tak, aby były adekwatne do naszych celów. Nikodem poniekąd broni Jezusa, choć jeszcze nie przyznaje się do wiary w Niego w jawny sposób. Stanie się to dopiero po śmierci, gdy wraz z innym faryzeuszem – Józefem z Arymatei ‒ poprosi Piłata o ciało Rabbiego. Nikodem jest w trakcie rozeznawania, kim dla niego jest Jezus.

 

A kim jest dla mnie? Do której z grup mi najbliżej? Warto o tym chwilę pomyśleć.

 

Konkret na dzisiaj: Określę jasno, jaki jest mój stosunek do Jezusa w tej właśnie

chwili.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Do dzieła!...ks. Daniel Glibowski

 

Ja zaś jak potulny baranek, którego prowadzą na zabicie, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: «Zniszczmy drzewo w pełni jego sił, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!» Jr 11, 19

 

 

Zgubne plany, o których mówi prorok Jeremiasz są powielane od wieków. Diabeł cały czas próbuje zagłuszać imię Jezusa. Kościół w tym roku daje mocną kontrę poprzez hasło roku duszpasterskiego – IDŹCIE I GŁOŚCIE! Jak realizujesz te słowa? Czy podejmujesz jakiekolwiek próby mówienia o Bogu, wierze i wartościach, które wypływają z Twojej religii? Czy nadal jesteś letnim chrześcijaninem, który sam nie czerpie w pełni ze źródła zbawienia i jeszcze nie mówi innym, gdzie jest ta życiodajna woda? W rzeczywistości głoszenie Chrystusa wcale nie jest takie trudne. Potrzebna jest przede wszystkim mocna więź z Bogiem, która przynagla do mówienia o tym, czym żyje się każdego dnia. Prawdziwy chrześcijanin stale myśli o Bogu i Jemu oddaje chwałę za każdy dobry czyn. Z czasem jego wewnętrzna rozmowa z Bogiem przenosi się na naturalne mówienie o Panu na zewnątrz.

Zbyt wiele osób ukrywa się dzisiaj ze swoja wiarą. Świat tak bardzo potrzebuje rozmowy o wartościach. Dlaczego pozwalamy zepchnąć się do jakiegoś średniowiecznego zaścianka? Nikt nigdy nie wymyślił lepszego sposobu na życie niż Jezus Chrystus. Mówmy o tym śmiało! I nie bójmy się konsekwencji. Tym, którzy przyznają się do Jezusa na ziemi, On naszykował wielką nagrodę w niebie! Odwagi!


Przychodzi do mnie coraz więcej świadectw osób świeckich, które w pracy śmiało mówią o Bogu. Co ciekawe – ich praca staje się wtedy pełna pasji i zaangażowania. Do dzieła!

 

Bóg jest dla mnie tarczą, On zbawia ludzi prostego serca. Ps 7, 11

 

Panie, dziękuję za coraz większą prostotę serca. Czasami czuję się tak, jak małe, bezbronne dziecko, które chronisz i nie pozwolisz, aby stało mi się coś złego. Pragnę głosić Twoją chwałę całym swoim życiem!

 

Droga nawrócenia Nikodema....ks. Roman Chyliński

J 7, 40-53


Wśród tłumów słuchających Jezusa odezwały się głosy: "Ten prawdziwie jest prorokiem". Inni mówili: "To jest Mesjasz". Jeszcze inni mówili: "Czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?" I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki.
Wrócili więc strażnicy do kapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich: "Czemuście Go nie pojmali?" Strażnicy odpowiedzieli: "Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia".
Odpowiedzieli im faryzeusze: "Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty". Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: "Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni?" Odpowiedzieli mu: "Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei". I rozeszli się każdy do swego domu.

 

Droga nawrócenia Nikodema rozpoczyna się od wyjścia z bezmyślnego i z rozemocjonowanego tłumu.

 

„Ten prawdziwie jest prorokiem". Inni mówili: "To jest Mesjasz". Jeszcze inni mówili: "Czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?"

 

Tłum bardzo lubi spontaniczne dyskusje, konferencje, dysputy, ogólnie rzecz biorąc – intelektualizowanie na różne tematy, na zasadzie „kto tu ma racje”. Wiemy czym się to kończy.

 

„Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki”.

 

Ba, robi się jeszcze ciekawiej, gdy w naszych dysputach do głosu dochodzą emocje i zaczynają się nieraz posądzenia jednych o fanatyzm religijny, a drugich o agnostycyzm.

 

„I rozeszli się każdy do swego domu”.

 

Pogadali chłopcy kto tu ma racje, a kto nie i tyle zostało z konferencji, że rozeszli się zwaśnieni do domu.

 

Z tego tłumu powoli wyodrębnia się coraz jaśniejsza postawa Nikodema. Rozpoczyna on swoją przygodę z Jezusem od spotkania z Nim twarzą w twarz. Warto tu przeczytać trzeci rozdział z Ewangelii wg św. Jana.

 

W dzisiejszym urywku Ewangelii widzimy u Nikodema głos rozsądku i odwagi wobec autorytetów Synagogi:


"Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni?"

Ta droga nawrócenia Nikodema doprowadzi go, aż pod krzyż Jezusa( J 19,39), gdzie wraz z Józefem z Arymatei wyzna wiarę w Syna Bożego.

 

To nawrócenie będzie go dużo kosztowało.
Pod krzyżem Nikodem straci wszystko: prestiż, pozycję, cały dorobek swego życia. Jednocześnie zyskując wszystko – życie wieczne.

 

Modlitwa:Jezu, chcę spotkać Ciebie na mojej drodze życia, tak twarzą w twarz i doświadczyć Twoją miłości do mnie. Wiem, że jest to droga trudna , ale warta zaryzykowania. Otwórz mój umysł i serce. Zapraszam Cię w moje codzienne życie. Chcę z Tobą odkrywać kim ja jestem i jaki jest cel mego życia. Jezu nadaj sens mojemu życiu, jak to uczyniłeś w życiu Nikodema. Amen.

Edytowany przez Dorota Kwi 1 '17, 15:55
Dorota
Dorota Kwi 2 '17, 21:02

Ja wierzę, ale w co?...ks. Roman Chyliński

 

J 11, 3-7. 17. 20-27. 33b-45


Siostry Łazarza posłały do Jezusa wiadomość: «Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz». Jezus, usłyszawszy to, rzekł: «Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą».
A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza.
Gdy posłyszał o jego chorobie, pozostał przez dwa dni tam, gdzie przebywał. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: «Chodźmy znów do Judei».
Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie.
Kiedy więc Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta więc rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga».
Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie».
Marta Mu odrzekła: «Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym».
Powiedział do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?»
Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat».
Jezus wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzie go położyliście?»
Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!» Jezus zapłakał. Żydzi więc mówili: «Oto jak go miłował!» Niektórzy zaś z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?»
A Jezus, ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień.
Jezus powiedział: «Usuńcie kamień!»
Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: «Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie».
Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?»
Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś». To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić».
Wielu zatem spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

 

Kiedyś spowiadając penitentów zadawałem tylko jedno pytanie: co dla ciebie stanowi istotę religii chrześcijańskiej?


Odpowiedzi były różne, często dotyczyły: wiary, przykazań i sakramentów.

 

Natomiast mało było właściwej odpowiedzi, że istotę religii chrześcijańskiej stanowi „ żywa relacja z Jezusem Chrystusem”.

 

Jak potrzeba, więc dzisiaj uczyć wiernych relacji z Bogiem Ojcem, Jezusem i Duchem Świętym!

 

W dzisiejszej Ewangelii św. Jan na podstawie dialogu Jezusa z Martą, właśnie uczy nas, gdzie tkwi istota wiary w naszego Zbawiciela.

 

Przeanalizujmy głębiej powyższy tekst Ewangelii.

 

„Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie”.

„Jezus nadchodzi”.

Cała inicjatywa naszego spotkania twarzą w twarz z Jezusem należy do Niego. To Jemu zależy na spotkaniu z nami, a nie zawsze nam na spotkaniu z Jezusem.
To On w przedziwny sposób porusza nasze wnętrze, sumienie i czujemy, że teraz właśnie mam wstąpić do Kościoła na adorację lub na Mszę św., aby usłyszeć do mnie skierowane słowo Boże.

 

Czasami Jezus wysyła do mnie przypadkowo różnych ludzi, z którymi rozmowa w pociągu, tramwaju, czy na górskim szlaku otwiera moje serce na głębszą wiarę w Niego.

 

Jezus przemawia do nas przede wszystkim przez Pismo św., ale również przez jakąś dobrą książkę lub tomik poezji.

 

"Wyjść na spotkanie Jezusowi".

 

Tu nie jest ważne: czy jesteś w grzechu ciężkim czy nie, czy może w dobrej kondycji psychicznej czy w rozpaczy, czy dla siebie trudnej sytuacji życiowej czy świetnie ci się powodzi.

 

Ważne jest to, czy chcesz się z Nim spotkać!

 

Może kiedyś w trudnej chwili życiowej powiedziałeś Mu o tym, że Go szukasz, a później zapomniałeś, ale Jezus nie zapomniał twoich słów i cię odnalazł.

 

Pogrzeb brata dla św. Marty nie jest łatwym momentem życiowym. Łazarz był dla niej i jej siostry jedynym wsparciem. Wielu mogłoby stwierdzić: Bóg im zabrał jedynego żywiciela rodziny.


A sama Marta mogłaby mieć nawet pretensje do Jezusa, że Go nie było, kiedy jej brat umierał, bo mógłby go uzdrowić. A teraz to już ciało cuchnie… .

 

I właśnie w takim momencie Jezus spotyka się z Martą. Co więcej, oczekuje od niej wyznania wiary. Ale jakiego wyznania wiary? W Niego samego!

 

Do dzisiaj na każdym pogrzebie Liturgia pogrzebowa przewiduje ów hymn na cześć Chrystusa zmartwychwstałego:


Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”.

Jezus zmartwychwstały jest centralną postacią naszej wiary.

 

Dążmy, więc do spotkania z Nim tu na ziemi, aby kiedyś spotkać się z Nim w wieczności.
To Jezus przez swoją mękę i śmierć na krzyżu pojednał nas z Ojcem, abyśmy później razem z Nim z martwych powstali.

Po Bogu Ojcu, więc nie ma ważniejszej relacji nad tę z Jezusem. Nie zagubmy tej prawdy w gąszczu różnych spraw ziemskich, bo łatwo ją zatracić.

 

Dlatego często sobie powtarzajmy to, co odpowiedziała św. Marta Jezusowi: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat". Amen.

 

Czy karmisz się Chrystusem? ...ks. Michał Rogoziński

Z pewnością doskonale znasz tą dzisiejszą Ewangelię. Jeśli chcemy mówić o cudach Pana Jezusa, to ten dzisiejszy wydaje się być najbardziej spektakularnym. Chrystus wskrzesza człowieka, który od 4 dni leży w grobie i cuchnie. Jawi nam się w tym momencie nie tylko jako cudotwórca, ktoś, kto ma w sobie moc, ale jako ten, który DAJE ŻYCIE.
Tak! Pan Jezus daje nowe życie Łazarzowi.


Zawsze poruszały mnie słowa Marty, która wybiega na spotkanie z Mesjaszem i mówi jakby z pewnym wyrzutem: "Gdybyś tu był, on by nie umarł". Warto się zatrzymać nad tym stwierdzeniem. Rzeczywiście, tam, gdzie jest Chrystus, tam jest życie. Przecież sam o sobie mówi: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem" lub "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem". Ten, kto znalazł w swoim życiu Chrystusa, ten ma życie w obfitości. Czy karmisz się Chrystusem? Już kiedyś zadawaliśmy sobie to pytanie. Warto je powtarzać każdego dnia. Gdy robisz wieczorny rachunek sumienia to zapytaj samego siebie: ile czasu w ciągu dnia karmiłem się Chrystusem?


Np.:
- na eucharystii
- na adoracji
- czytając Słowo Boże
- modląc się
- służąc bliźnim


On pragnie być przy Tobie cały czas! Pragnie Ciebie przemieniać i dawać Ci nowe życie, pełne radości. Pytanie, czy chcesz z tego skorzystać? Czy dasz Mu szansę?

 

Na czas karmienia się Chrystusem
Błogosławię +
ks. Michał

 

Siła większa niż śmierć...ks. Daniel Glibowski

 

A gdy Maria przyszła na miejsce, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go, padła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy więc Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzie go położyliście?» Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!» Jezus zapłakał. Żydzi więc mówili: «Oto jak go miłował!» Niektórzy zaś z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?» A Jezus, ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus powiedział: «Usuńcie kamień!» Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: «Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie». Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?» Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś». To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić». Wielu zatem spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. J 11, 32-45

 

Wyobraź sobie dramaturgię powyższej sceny. Tu ściera się wiara z doświadczeniem utraty najbliższej osoby. Mimo ogromnego bólu Jezus pobudza serce Marii do ekstremalnego wyznania wiary we wskrzeszenie jej brata. Jezus oddaje swojego przyjaciele woli Ojca. Przy tym wydaje się być wewnętrznie przekonany, że dokona się wielki cud dla chwały Bożej.

To wydarzenie całkowicie przekracza wszelkie wyobrażenia. Czy wierzysz w nie?

Jeśli tak, to dlaczego nie potrafisz uwierzyć w powrót do żywych kogoś, kto jest Ci bliski? I nie chodzi mi głównie o wskrzeszenie ciała. W dzisiejszej dobie racjonalizmu tak wielu ludzi traci wiarę w ożywienie czyjegoś serca, które stało się skamieniałe. Ja coraz częściej doświadczam takich duchowych wskrzeszeń. Ludzie zwłaszcza podczas rekolekcji wielkopostnych zaczynają na nowo żyć i oddychać wolnością. To wspaniałe uczucie, gdy widzi się ludzi, którzy narodzili się na nowo. Oby to życie było stale podtrzymywane przez Ducha Świętego.

 

Udzielę wam mego ducha, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam» – mówi Pan Bóg. Ez 37, 14
Bracia: Ci, którzy według ciała żyją, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś ktoś nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Rz 8, 8-9a

 

Stań w prawdzie przed Bogiem. Czym żyjesz? Co jest Twoim podstawowym pokarmem? Czy prawdziwie żyjesz według Ducha Świętego? Czy nadal jesteś niewolnikiem swojego ciała? Oddaj się dzisiaj Duchowi Świętemu. Wybieraj Go codziennie na przewodnika swojego serca i wsłuchuj się w Jego subtelny głos. Zaufaj Mu w pełni;

 

Pokładam nadzieję w Panu, dusza moja pokłada nadzieję w Jego słowie. Ps 130, 5

 

Panie, dziękuję za to, że wskrzesiłeś mnie do żywych. Już nigdy nie chcę popaść w niewolę ciała. Uczyń mnie narzędziem, poprzez które pomożesz ludziom odkryć sens ich istnienia.

Dorota
Dorota Kwi 3 '17, 23:40

O słowie Bożym, które nie potępia....ks. Roman Chyliński

 

J 8, 1-11
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Wszystek lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją na środku, powiedzieli do Niego: "Nauczycielu, kobietę tę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?" Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień". I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku.
Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: "Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?" A ona odrzekła: "Nikt, Panie!" Rzekł do niej Jezus: "I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz".

 

Słowo Boże pokazuje nam prawdę o nas, ale nas nie potępia.

 

Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii znalazł się w trudnej sytuacji, niemalże w potrzasku.

 

„Faryzeusze przyprowadzili Mu kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie.”

 

Rzecz ciekawa, że uczeni w Piśmie i faryzeusze nie przyprowadzili Jezusowi również mężczyznę, który z nią współżył. W takim samym stopniu przecież odpowiadał przed Prawem Mojżeszowym za ten grzech, jak i kobieta. Stąd można sądzić, że sprawa była specjalnie nagrana, aby Jezusa zdyskontować i ośmieszyć.

 

Co robi Jezus?
Gdyby Jezus skazał kobietę na śmierć, można by Mu zarzucić brak miłosierdzia oraz naraziłby się władzom rzymskim, ponieważ tylko one mogły wydawać decyzję o karze śmierci.
Uwolnienie kobiety natomiast, równałoby się z podważeniem Prawa Mojżeszowego. Czyli i tak źle i tak nie dobrze.

 

Jezus, jako Światłość świata zaczyna oświecać duchowo sumienia ludzi, którzy trzymali kamienie w ręku, aby dokonać sądu nad cudzołożnicą. Jego światło wypływające z mocy słowa: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień", powoduje, że ludzie stają w prawdzie wobec własnej grzeszności. I jak mówi Ewangelista: „zaczęli odchodzić, poczynając od starszych.

 

Zostaje na „arenie prawdy” tylko Jezus i ta kobieta.
I tę kobietę Jezus oświeca swoim słowem: "Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?"

 

Jak widzimy słowo Jezusa nie potępia, ale przywraca godność człowiekowi, o czym świadczą słowa:"I Ja ciebie nie potępiam.”

 

Kobieta podniesiona przez Jezusa słowem miłosierdzia, odzyskuje we własnych oczach godność i szacunek.

 

Pragnienie Jezusa jednak idzie dalej względem tej kobiety, chce ją zbawić, dlatego powie:
„Idź, a od tej chwili już nie grzesz".

 

Nikt nie może nam zabrać godności, tylko my sami, dając sobie zgodę na grzech.
Każda zgoda na grzech, jest zgodą na zabranie sobie wolności i poczucia własnej godności.

 

Czytajmy, zatem w Wielkim Poście Pismo św., aby oświecając nasze sumienie, stawiało nas w prawdzie.

 

A co do tych starszych, którzy pierwsi wypuścili kamień z ręki, to warto najpierw zobaczyć własną grzeszność zanim ocenimy czyjąś. Amen!

 

Uzdrowienie z osądzania...ks. Daniel Glibowski

 

Gdy zaś koło południa ludzie odchodzili, Zuzanna udawała się na przechadzkę po ogrodzie swego męża. Obaj starcy widywali ją codziennie, gdy udawała się na przechadzkę, i zaczęli jej pożądać. Zatracili rozsądek i odwrócili oczy, zaniedbując spoglądania ku Niebu i zapominając o sprawiedliwych sądach. Oczekiwali więc sposobności. Pewnego dnia wyszła Zuzanna jak w poprzednich dniach jedynie w towarzystwie dwóch dziewcząt, chcąc się wykąpać w ogrodzie; był bowiem upał. Nie było tam nikogo z wyjątkiem dwóch starców, którzy z ukrycia jej się przyglądali. Powiedziała do dziewcząt: «Przynieście mi olejek i wonności, a drzwi ogrodu zamknijcie, abym się mogła wykąpać». Gdy tylko dziewczęta odeszły, obaj starcy powstali i podbiegli do niej, mówiąc: «Oto brama ogrodu jest zamknięta i nikt nas nie widzi, my zaś pożądamy ciebie. Toteż zgódź się obcować z nami! W przeciwnym razie zaświadczymy przeciw tobie, że był z tobą młodzieniec i dlatego odesłałaś od siebie dziewczęta». Zuzanna westchnęła i powiedziała: «Jestem w trudnym ze wszystkich stron położeniu. Jeżeli to uczynię, zasługuję na śmierć; jeżeli zaś nie uczynię, nie ujdę waszych rąk. Wolę jednak niewinna wpaść w wasze ręce, niż zgrzeszyć wobec Pana». Zawołała więc Zuzanna bardzo głośno; krzyknęli także dwaj starcy przeciw niej. Jeden z nich pobiegł otworzyć bramę ogrodu. Gdy domownicy usłyszeli krzyk w ogrodzie, pobiegli przez boczną furtkę, by zobaczyć, co się jej stało. Skoro starcy opowiedzieli swoje, słudzy zmieszali się bardzo; nigdy bowiem nie mówiono takich rzeczy o Zuzannie. Następnego dnia, gdy zebrał się lud u jej męża, Joakima, przybyli dwaj starcy pełni niegodziwych myśli wymierzonych przeciw Zuzannie, by ją wydać na śmierć. Powiedzieli więc do ludu: «Poślijcie po Zuzannę, córkę Chilkiasza, która jest żoną Joakima». Zawołano ją. Przyszła więc ze swymi rodzicami, dziećmi i wszystkimi swymi krewnymi. Wszyscy jej bliscy oraz ci, którzy ją widzieli, płakali. Dwaj sędziowie, powstawszy, położyli ręce na jej głowie. Ona zaś, płacząc, podniosła wzrok ku Niebu, bo serce jej było pełne ufności w Panu. (…) Wtedy Zuzanna zawołała donośnym głosem: «Wiekuisty Boże, który znasz to, co jest ukryte, i wiesz wszystko, zanim się stanie. Ty wiesz, że złożyli fałszywe oskarżenie przeciw mnie. Oto umieram, chociaż nie uczyniłam nic z tego, o co mnie oni złośliwie obwiniają». (…) Całe zgromadzenie zawołało głośno i wychwalało Boga, że ocala tych, co pokładają w Nim nadzieję. Zwrócili się następnie przeciw obu starcom, ponieważ Daniel wykazał na podstawie ich własnych słów nieprawdziwość oskarżenia. Postąpiono z nimi według miary zła wyrządzonego przez nich bliźnim, zabijając ich według Prawa Mojżeszowego. W dniu tym ocalono niewinną krew. Dn 13, 7-9. 15-17. 19-30. 33-35. 42-43. 60-62

 

Wyobraź sobie niewinną Zuzannę, która wpada w sieć nieuporządkowanego pożądania dwóch starców. Stojąc w obliczu fałszywego oskarżenia, które może zakończyć się jej śmiercią, postanawia być wierna Bogu i mężowi. Po drugiej stronie można zauważyć paskudnie zniszczone serca mężczyzn, którzy chcą wykorzystać niewinną kobietę. Ta scena pokazuje, do czego zdolny jest człowiek, który zatraci rozsądek i przestanie zwracać oczy ku niebu. To mocna przestroga dla mnie i dla Ciebie. Życie nie znosi próżni. Albo zwracamy serce ku Bogu i pielęgnujemy tę relację albo idziemy w stronę świata i z czasem bliżej nam do zwierząt posługujących się instynktem niż do ludzi, którzy coraz bardziej odkrywają w sobie piękno i wrażliwość.


Bóg daje dzisiaj w liturgii jeszcze jeden wymowny obraz;

 

Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz». J 8, 2-11

 

W tej scenie można zauważyć serce Jezusa, które jest najczystsze i jako jedyne zdolne do sądzenia. Po drugiej stronie widać samych grzeszników, którzy wchodzą w kompetencje sędziów mimo, że sami są godni ciężkiego osądu za swoje grzechy. Zdumiewająca jest miłość Jezusa, który patrzy z wrażliwością na grzesznicę, która jest pełna wstydu. On tak spogląda na mnie i na Ciebie za każdym razem, gdy przychodzimy do spowiedzi. On nie chcę potępić, lecz ocalić. Podobnie chciał dać szansę zatwardziałym faryzeuszom, którzy niestety nie chcieli zrozumieć prawdziwej miłości. Ich serca były dalekie od prawdy o sobie, grzechu i miłosierdziu, które głosił i czynił Jezus.


Po tych dwóch scenach postanów sobie dzisiaj, aby już nigdy nie oceniać grzesznych ludzi. Dziękuj za to, że sam zostałeś uratowany i pomóż Jezusowi ratować innych. Nie bądź sędzią, bo to nie Twoja rola. Błagaj ze skruchą o miłosierdzie dla siebie i całego świata.

 

Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika, lecz pragnę, aby się nawrócił i miał życie. Ez 33, 11

Dorota
Dorota Kwi 4 '17, 16:45
On jest z Tobą...ks. Daniel Glibowski

 

A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba. J 8, 29

Czy masz poczucie bliskości Boga? Kiedy odczuwasz Jego obecność? Czy starasz się codziennie czynić to, co podoba się Stwórcy? Czy szukasz woli Boga w każdym czasie? Jezus zapewnia dzisiaj mnie i Ciebie, że nigdy nie zostawi nas samych. Jeśli tylko będziemy szli według Jego woli, to możemy być pewni, że On podtrzyma nas w łasce do końca życia. Zupełnie inaczej jest z ludźmi, którzy nie przyjmują miłości Boga;

 

Jeżeli bowiem nie uwierzycie, że Ja Jestem, pomrzecie w grzechach waszych. J 8, 24b

Niestety jest coraz więcej ludzi, którzy tracą wiarę w żywego Boga. Przez oddalenie się od Kościoła i życiodajnych sakramentów ich serca zaczynają przepełniać się smutkiem i goryczą. Bóg w swoim miłosierdziu wielokrotnie wyciąga do nich pomocną dłoń. Nieliczni chwytają się jej i odzyskują prawdziwe życie.


Jeśli znasz taką osobę, to bądź dla niej Bożym drogowskazem. Przypominaj jej o obecności Boga i Jego miłosiernej miłości, która daje szansę każdemu. Nie pozwól, aby Twój brat lub siostra w Chrystusie Panu umierali bez znajomości żywego Boga.
Ludzie, którzy oddalili się od Boga łatwo rozpoznać po narzekaniu;

 

I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny». Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu. Lb 21, 5-9

 

Nigdy nie trać ufności w miłość Boga, który troszczy się o swoje dzieci. Ty rób wszystko najlepiej, jak potrafisz, a będziesz miał wewnętrzną radość z życia i codziennych obowiązków. Przy tym nigdy nie zapominaj, że Pan jest z Tobą. On nigdy nie opuści Ciebie. Ty możesz odejść, ale On nie zaprze się samego Siebie. W chwilach największych doświadczeń patrz na krzyż. W nim znajdziesz odpowiedź na swój ból i poczujesz obecność tego, który przed Tobą został całkowicie odrzucony.

 

Pan przychyli się ku modlitwie opuszczonych i nie odrzuci ich modłów. Ps 102, 18

 

Panie, dziękuję Ci za to, że nigdy nie opuściłeś mnie. Tobie pragnę ufać do końca moich dni.

 

Aby nie pomrzeć w grzechach swoich...ks. Roman Chyliński

"Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie".

 

Żydzi odrzucili w Jezusie Chrystusie Mesjasza, a przez to odrzucili Boże miłosierdzie.
Dlatego Jezus jeszcze raz zwrócił się do nich ze słowem opamiętania się.

 

„Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich.”

 

W siedemnastym rozdziale Ewangelii wg św. Jana, usłyszymy słowa Jezusa: „Ja za nimi proszę (moimi uczniami),nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi.

 

Co oznaczają te słowa Jezusa?
Jakkolwiek Jezus umarł za cały świat, aby nas wszystkich odkupić i usprawiedliwić wobec Ojca i pragnie, aby nic nie zginęło, co dał Mu Ojciec (J 6,39), to jednak będą osoby, którzy odrzucą Jego dar zbawienia i pójdą za „światem”.


Jezus, więc nie prosi za „światem”, za ludźmi, którzy odwrócili się od Niego i wybrali światowe życie.

 

Dlatego św. Jan będzie nas przed takim życiem ostrzegał:

 

„Nie miłujcie świata
ani tego, co jest na świecie!
Jeśli kto miłuje świat,
nie ma w nim miłości Ojca.
Wszystko, bowiem, co jest na świecie, a więc:
pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia
nie pochodzi od Ojca, lecz od świata.
Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość;
kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki.”(1J 2,15-17).

„Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich".

Powyższe słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii brzmią mocno i dosadnie.
Wiara jest darem dynamicznym. Oznacza to, że w możemy ją rozwijać i w niej wzrastać, albo odchodzić od niej, aż do całkowitego jej zatracenia.

Będąc w USA miałem możność spotkać się z osobą, która w młodym wieku była w Polsce prężną animatorką Ruchu Światło-Życie. Wystarczyło parę lat życia w Stanach, aby całkowicie straciła wiarę w osobę Jezusa Chrystusa!

Poważnym, więc grzechem jest trwanie w letniości w wierze!

„Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem.”

Jezus zapowiada Żydom swoją mękę i ukrzyżowanie. Jak mało Żydów nawet po „wywyższeniu” i zmartwychwstaniu uwierzyło w Chrystusa. A obecnie tylko 18% Żydów wyznaje wiarę judaistyczną.


Powoli i wśród chrześcijan duch tego świata zwycięża.

 

Reewangelizujmy, więc chrześcijan, którzy przez letniość swej wiary odeszli już od Boga, aby nie pomarli w grzechach swoich. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 5 '17, 19:17

Moja wolność...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». J 8, 31-32

 

 

Porozmawiaj dzisiaj z Jezusem o swojej wolności. Znajdź wszystko, co ogranicza Cię. Z jednej strony mogą to być przykazania i wszystkie moralne oraz ludzkie zakazy. Natomiast z drugiej strony możesz czuć się zniewolony przez konkretne grzechy, które nie pozwalają Ci funkcjonować tak, jak byś chciał. Niektórzy czują się ograniczeni także przez pracodawców, rodziców, dziadków i ludzi, którzy są nad nimi. Coraz więcej ludzi czuje się spętanych brakiem przebaczenia. Gdy zastanowisz się dłużej, to lista ograniczeń może być naprawdę długa. Jak być w pełni wolnym w takim świecie? Czy prawdziwa wolność istnieje? O co chodzi Jezusowi, gdy mówi o wywalającej prawdzie?


Ja osobiście czuję się wolny mimo wszystkich powyższych ograniczeń. Przykazania nie są dla mnie zakazami, lecz wspaniałymi drogowskazami ku pełni szczęścia. Dziękuję za nie Bogu i wypełniam je z własnej woli z miłości do Niego. Wszelkie zakazy moralne i państwowe także szanuję, ponieważ rozumiem, że świat potrzebuje pewnego ładu.

Dzięki Bożej łasce jestem także uzdrowiony z wszelkich zniewalających nałogów. Oczywiście jestem tylko grzesznikiem, ale czuję wewnętrzne oderwanie od grzechu. Nie chcę w nim trwać. Zawsze idę od razu do Jezusa, aby przeprosić Go za to, że dałem się zwieść. Nie czuję się także ograniczany przez starszych i przełożonych. Odczytuje ich wolę w duchu wiary. Jestem pewien, że Duch Święty pokieruje mnie zawsze i wszędzie. Z Nim czuję się całkowicie bezpieczny. Do tego wszystkiego dodam nieustanną ufność w to, że Jezus jest przy mnie. Codziennie trzymam Go w dłoniach i nie potrzeba mi nic więcej do szczęścia. To jest moja wolność.


Podzielę się jeszcze obszernym, ale wspaniałym pierwszym czytaniem:

 

Król Nabuchodonozor powiedział: «Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i Abed-Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłem? Czy teraz jesteście gotowi – w chwili gdy usłyszycie dźwięk rogu, fetu, lutni, harfy, psalterium, dud i wszelkiego rodzaju instrumentów muzycznych – upaść na twarz i oddać pokłon posągowi, który uczyniłem? Jeżeli nie oddacie pokłonu, zostaniecie natychmiast wrzuceni do rozpalonego pieca. Który zaś bóg mógłby was wyrwać z moich rąk?» Szadrak, Meszak i Abed-Nego odpowiedzieli, zwracając się do króla Nabuchodonozora: «Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu! Jeśli zaś nie, wiedz, królu, że nie będziemy czcić twego boga ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłeś». Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy bardziej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca. Król Nabuchodonozor popadł w zdumienie i nagle powstał. Zwrócił się do swych doradców, mówiąc: «Czyż nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do ognia?» Oni zaś odpowiedzieli królowi: «Oczywiście, królu». On zaś w odpowiedzi rzekł: «Lecz widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia, i nie dzieje się im nic złego; czwarty wyglądem przypomina anioła Bożego». Nabuchodonozor powiedział na to: «Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nega, który posłał swego anioła, by uratować swoje sługi. W Nim pokładali ufność i przekroczyli nakaz królewski, oddając swe ciała, aby nie oddawać czci ani pokłonu innemu bogu poza Nim». Dn 3, 14-20. 91-92. 95

To jest kwintesencja wolności. Piec rozpalony siedem razy bardziej niż zwykle, a oni chodzą spokojnie pośród płomieni. Tak może być w Twojej pracy, rodzinie, szkole, klasie. Prawdziwa wolność jest zawsze w Twoim sercu.

 

Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym zatrzymują słowo Boże i wydają owoc dzięki swojej wytrwałości. Por Łk 8, 15

 

Panie, dziękuję za pełną wolność i proszę za wszystkimi, którzy są zniewoleni kłamstwami. Daj im łaskę poznania pełnej prawdy o Tobie i poprowadź ich do prawdziwego życia.

Szatan i jego kłamstwo - ks. Piotr Pawlukiewicz

https://www.youtube.com/watch?v=Z9_F1PGUWNQ

 

Dążyć do prawdy....ks. Roman Chyliński

 

J 8, 31-42
 Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: "Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli".
Odpowiedzieli Mu: "Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: «Wolni będziecie?»"
Odpowiedział im Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca".
W odpowiedzi rzekli do Niego: "Ojcem naszym jest Abraham". Rzekł do nich Jezus: "Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego".
Rzekli do Niego: "Myśmy się nie narodzili z nierządu, jednego mamy Ojca - Boga". Rzekł do nich Jezus: "Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał".

"Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej”.

Któż z nas, będąc chrześcijaninem nie zna Dekalogu? Ale kto z nas zna Jezusa?

 

Św. Hieronim powiedział: „Nieznajomość Pisma św. oznacza brak znajomości Jezusa”.

 

W Ewangelii św. Jana, w pierwszym rozdziale czytamy niesamowite świadectwo św. Jana Chrzciciela, który aż trzy razy mówi o sobie, że nie znał Jezusa! Nie wstydził się tego powiedzieć i to, jako krewny Zbawiciela.
Dopiero pod koniec swojego życia św. Jan Chrzciciel rozpoznał w Jezusie Odkupiciela i dał o Nim świadectwo w słowach: „Oto Baranek Boży”.

 

Jeżeli więc chcesz poznać Jezusa i trwać w Jego nauce musisz najpierw poznać cztery Ewangelie. Pokochaj je i Jezusa w nich. Weź i czytaj, patrz i rozważaj oraz odnoś słowa Jezusa do siebie: do swego myślenia i postępowania. To fascynująca przygoda.

 

„będziecie prawdziwie moimi uczniami”.

 

Każdy uczeń szuka swego mistrza, aby na jego autorytecie budować swoje życie. Chce skonfrontować swoje życie z życiem osoby już dojrzałej, znającej drogę do szczęścia.

 

Prawdziwym, więc uczniem stajesz się wówczas, kiedy napotkasz na prawdziwego nauczyciela.


Wybierz, więc Jezusa. Może jest On radykalny, wymagający, ale na pewno cię kocha i pragnie twojego zbawienia.

 

„ poznacie prawdę”.

 

Żyjemy obecnie w świecie dyktatury relatywizmu, gdzie próbuje nam się w mówić, że nie ma prawdy, a zamiast niej jest tylko pogląd człowieka, w zależności od tego jak patrzy i jak ocenia rzeczywistość.


Jeżeli w naszym postępowaniu przestaniemy odnosić do jakieś stałej normy moralnej, zasad czy przykazań, co stanie się wówczas z naszą wolnością? Zamieni się w samowolę!

 

Tak łatwo dzisiaj o nadużycie daru wolności. Szkoda, że tak mało mówi się w mass mediach o głębokich zranieniach związanych z wejściem na drogę liberalizmu moralnego.
Kto nam, więc pomoże poznać prawdę, aby nie przegrać życia?
Jezus i Jego Ewangelia!

 

„prawda was wyzwoli".

 

Jezus pozostawił nam Kościół Katolicki, aby z autorytetem przekazywał Jego słowa i stał na straży ewangelicznej prawdy przez właściwą interpretacje Pisma św., naukę Ojców Kościoła, Encykliki i Adhortacje Ojca świętego.


Ponad to Kościół dał nam piękne wydanie Katechizmu Kościoła Kat. (1994) oraz przez rekolekcje, homilię niedzielną i komentarze do codziennych czytań możemy wzrastać w prawdzie.

 

Chciałoby się powiedzieć: prawda jest do osiągnięcia prawie na wyciągniecie dłoni. Ale czy dążysz do prawdziwej, ewangelicznej wolności, którą może dać ci tylko Jezus?

 

"Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni.”

 

Od ciebie i ode mnie zależy więc, czy będziemy wolni, żyjąc ewangeliczną prawdą, czy niewolnikami ojca kłamstwa, który dzisiaj przez media rozciągnął swoją przemożną władzę.

 

Mediom codziennie poświęcamy cztery godziny piętnaście minut, a ile słowu Bożemu?

 

"Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali”.

 

Postawa MIŁOŚCI i życie PRAWDĄ zaczerpniętą z Ewangelii, jest weryfikacją naszego prawdziwego chrześcijaństwa. Amen!

 

W domu najlepiej (J 8,31-42)...ks. Krystian Malec

Chyba każdy z nas wiele razy słyszał, że jesteśmy powołani do bycia uczniami Jezusa jak apostołowie. Im częściej to sformułowanie obija nam się o uszy, tym łatwiej… może stać się dla nas pustosłowiem, stwierdzeniem, które tak bardzo nam spowszedniało, że już nie niesie ze sobą niemal żadnej treści. Oczywiście, powinniśmy się przed tym bronić. W jaki sposób? Chociażby przez to, że będziemy medytować słowo Boże. W pierwszych słowach dzisiejszego fragmentu Ewangelii Jezus przypomina nam ważne elementy, które cechują tych, którzy pretendują do miana Jego uczniów. Skupię się na dwóch.

 

Po pierwsze trzeba uwierzyć. Wiem, że na pierwszy rzut oka i to zdanie wydaje się oczywistą oczywistością, ale czy aby na pewno tak jest? Początkiem bycia uczniem jest uwierzenie, że WSZYSTKO, co mówił i do czego wzywał Jezus, jest absolutną, niepodważalną i nieustannie obowiązującą prawdą. Celowo podkreśliłem słowo WSZYSTKO, ponieważ chodzi tu nie tylko o to, że Bóg kocha nas zawsze, wszędzie i bezwarunkowo całą swoją pełnią, ale także o to, co mówi chociażby o szpetocie grzechu czy nieubłaganym dniu sądu. Wielu uczyniło sobie chrześcijaństwo dostosowane do własnych poglądów, wybierając to, co im odpowiada, a wyrzucając te rzeczy, które im nie pasują. Nazwałbym kogoś takiego „ale-wierzącym”, jestem wierzący, ale… i tu można włożyć co tylko się chce. Bycie uczniem, to przyjęcie całego orędzia Jezusa.

 

Po drugie, Jezus mówi, żeby trwać w Jego nauce. W tym miejscu św. Jan użył czasownika μένω (meno), który znaczy trwać, ale także zamieszkać, a pod polskim słowem „nauka” kryje się greckie λόγος (logos) czyli słowo. Zatem moglibyśmy ten króciutki urywek przełożyć tak: „Jeśli będziecie mieszkali w moim słowie, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.

 

„Słowo Daję” mam już ponad rok i wiele w tym czasie wydarzyło się. Zaczynałem sam, a teraz jest nas czterech, ponadto dwóch informatyków tworzy grafiki, powstał dział audio z homiliami, powoli tworzy się nasz autorski słownik biblijny. Dosyć sporo tego jak na tak młodą stronę, ale czego byśmy z kolegami nie wymyślali, to i tak wszystko kręci się wokół słowa Bożego lub jest nią inspirowane i ma zachęcać do sięgania po Biblię.

Tych kilka słów, które mówi nam dzisiaj Jezus, aby zamieszkać w Jego słowie, są dla mnie jednymi z najpiękniejszych, ponieważ pokazują mi jeden z najważniejszych aspektów bycia Jego uczniem. Nie chodzi tylko, żeby zdobywać wiedzę dotyczącą Pisma Świętego, ale żeby dzięki niej coraz bardziej zamieszkiwać w Biblii, żeby ta Księga stawała się moim domem, a nie tylko hotelem czy pensjonatem, do którego zaglądam raz na jakiś czas. Jeśli prawdziwie, poważnie i uczciwie traktuję mój rozwój duchowy, jeśli jest to dla mnie ważna przestrzeń mojej codzienności, jeśli wiara nie jest dla mnie tylko niedzielnym przerywnikiem od obowiązków, to Biblia będzie dla mnie z dnia na dzień coraz ważniejsza. Mam nadzieję, że tak się staje. Być może budowanie tego biblijnego domu idzie powoli, ale ważne, żeby każdego dnia dokładać choćby jedną małą cegiełkę, aby codziennie (przynajmniej na chwilę) spotkać się z Bogiem obecnym w Jego słowie. Takiego systematycznego przebywania z Pismem Świętym życzę Tobie i sobie.

Konkret na dzisiaj:podziękuj Bogu za Jego słowo.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Edytowany przez Dorota Kwi 5 '17, 19:26
Dorota
Dorota Kwi 6 '17, 18:21
Demony z przeszłości...ks. Krystian Malec

Chociaż wiele osób często powierza swoje życie Bogu, to nieraz mówią, że czują jakby coś je nieustannie blokowało we właściwym rozwoju. Czasami wystarczy chwila szczerej rozmowy i okazuje się, że mimo szczerych chęci i dobrej woli, w swojej przeszłości mają takie sytuacje, do których ciągle nie zaprosiły Boga.

 

Dlaczego tak się dzieje? Zdarza się, że to, co najbardziej bolesne spychamy w otchłanie podświadomości i nie chcemy, żeby ktokolwiek tam zaglądał, łącznie z Jezusem. Awłaśnie takie miejsca najbardziej potrzebują Jego interwencji. Bo jeśli nie pojawi się tam Boże światło, to będzie tam królowała ciemność, a wiemy kto jest panem mroku.

 

Dzisiejszy wpis jest dosyć trudny i wymagający, ale wiem (nie tylko ze swojego doświadczenia), że zmierzenie się ze swoją przeszłością jest konieczne, aby mieć piękną teraźniejszość i przyszłość.

Jezus powiedział do Żydów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”.
Rzekli do Niego Żydzi: „Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy, a Ty mówisz: «Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki». Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz?”
Odpowiedział Jezus: „Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: «Jest naszym Bogiem», ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień, ujrzał go i ucieszył się”.
Na to rzekli do Niego Żydzi: „Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?”
Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem”.
Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni. (J 8,51-59)

 

Istnieją cztery prawa czy też reguły, którymi posługiwali się starożytni pisarze – w tym biblijni – przy redagowaniu swoich pism. Pierwszym z nich było prawo starszeństwa lub pierwszeństwa. W świecie, w którym została napisana Biblia, rzeczami, które miały wartość, były te stare, by nie powiedzieć starożytne. Więc: im starsze tym lepsze, ważniejsze, godne czci i zaufania – tak myśleli starożytni, w tym także słuchacze i adwersarze Jezusa.

 

Przypomnę tylko, że Jezus ciągle jest w Świątyni i rozmawia (to bardzo łagodne słowo) z Żydami. Nieustannie chce im udowodnić, że jest kimś więcej niż tylko człowiekiem, że jest Bogiem. Ale oni pomimo kolejnych argumentów nie chcą dać wiary Jego słowom. Żeby obalić twierdzenia Rabbiego, sięgają aż do początków wiary Izraela, do jednej z kluczowych postaci w historii narodu wybranego, czyli Abrahama. Wydaje mi się, że stosują prawo, o którym napisałem wyżej. Być może sądzili, że odniesienie się do kolebki wiary Żydów w końcu „rozłoży Jezusa na łopatki”. Ale zapomnieli, że każdy kij ma dwa końce i giną od własnej broni, ponieważ Jezus także sięga do tej reguły mówiąc:

 

„Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień, ujrzał go i ucieszył się” (J 8,56). Riposta Żydów jest natychmiastowa:‘Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?” Ale Rabbi nie odpuszcza: Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem”. (J 8,57-58) Nie dość, że po raz kolejny mówi jasno o swojej uprzedniości względem Abrahama, to jeszcze mówi dopowiada „Ja Jestem”, czyli używa w odniesieniu do siebie świętego imienia Boga objawionego Mojżeszowi na Horebie (Wj 3,14), którego Żydzi nie wymawiali ze względu na jego doniosłość. Wówczas Żydzi nie wytrzymali i chcieli Go ukamienować, ale uszedł z ich ręki.

 

Czego uczy nas ta Ewangelia?

 

Przede wszystkim tego, że Jezus jest odwieczny, że On jest panem historii. Żydzi często powracali pamięcią do wydarzeń z przeszłości i celebrowali wielkie momenty swojej historii z niezwykłym namaszczeniem, ale trzeba  również zaznaczyć, ze wielokrotnie nie umieli z nich wyciągać wniosków i powielali błędy poprzednich pokoleń. W kulminacyjnym momencie dziejów ta sytuacja powtórzyła się po raz kolejny. Chociaż znali Pisma, czyli relikty przeszłości, nie umieli zobaczyć, że wypełniają się na ich oczach, przez co nie uwierzyli Jezusowi.

 

Możemy być do nich bardzo podobni…

 

Tak często nie umiemy wyciągać wniosków z przeszłości i powtarzamy te same błędy. Dużo wiemy, a mało robimy. Słowa nie są poparte czynami i dlatego cierpimy.

 

To, co doświadczyliśmy do dzisiaj, jest integralną częścią naszego życia. Nie da się cofnąć czasu. Nieraz mamy za sobą wiele przykrych i bolesnych przeżyć, które chcielibyśmy wyprzeć z pamięci. Ale to chyba one, te trudne sytuacje, miały największy wpływ na to, kim teraz jesteśmy. Albo inaczej… nie same trudne przeżycia, ale to jak je przeżyliśmy i co z nimi zrobiliśmy.

 

Wielu sfer w naszym życiu Bóg nie może uleczyć tylko dlatego, że nie oddaliśmy Mu naszej bolesnej przeszłości. Nie omodliliśmy ich i nie zaprosiliśmy do nich Jego światła. Często nawet trwamy w buncie przeciw Niemu za to, co nas spotkało i Jego obarczamy całą winą. Chcemy całkowicie zapomnieć. Czy da się to zrobić? Raczej nie, ale próbujemy. Czy to dobra droga? Na krótką metę tak, ale nie na całe życie. Bo jeśli nie oddamy w modlitwie Bogu naszej przeszłości, to te sytuacje, które spychamy gdzieś w otchłanie podświadomości, będą pożywką dla demona. A on, jeśli ma jakiś nawet maleńki przyczółek w naszej przeszłości, to nie będzie chciał go oddać, ale zaatakuje nas z niego, gdy wyczuje odpowiedni moment. Nieuporządkowana przeszłość ma kolosalny wpływ na teraźniejszość i przyszłość.

 

Jezus pokazuje nam dzisiaj, że jest przed historią. Zanim to wszystko, co nas otacza, zostało stworzone, ON JUŻ JEST (nie, to nie pomyłka). Nie był, ale JEST!

 

To, o co Cię poproszę w tym momencie będzie trudne. Wiem o tym, ale oddaj Bogu dzisiaj to, co najbardziej bolesne i niechciane z Twojej przeszłości. Niech On w tym zamieszka. Niech JEGO SŁOWO tam przemówi z całą mocą. Nie bój się, nie odmówi. Od dawna czekał na to, żeby tam wlać swoją miłość. I pewnie ból nie minie po tej jednej modlitwie. Ale zacznie się proces leczenia przez najlepszego i najłagodniejszego lekarza.

 

Konkret na dzisiaj: zobacz miejsca w swojej przeszłości, do których do tej pory Bóg nie miał dostępu, i zaproś Go tam.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Jak radzić sobie ze zniechęceniem?  ...ks. Daniel Glibowski

 

Rozmyślajcie o Panu i Jego potędze,
zawsze szukajcie Jego oblicza.
Pamiętajcie o cudach, które On uczynił,
o Jego znakach, o wyrokach ust Jego. Ps 105, 4-5

Jak opiszesz stan swojej wiary? Czy czujesz się wewnętrznie silny Bogiem? Czy potrafisz dźwigać krzyż codzienności i oddawać przy tym chwałę Panu za każde dobro, które otrzymujesz? A może czujesz, że opadasz z sił i dopada Cie poważne zniechęcenie. Niedawno Słowo Boże zachęcało do patrzenia na krzyż, z którego płynie uzdrowienie.

 

Dzisiaj psalmista woła: szukaj Jego oblicza. Spróbuj przynajmniej kilka razy w miesiącu znaleźć czas na adorację Najświętszego Sakramentu. Patrz na Jezusa z całą wiarą, którą masz w sobie. Mów do Niego. Słuchaj cichych natchnień. Gwarantuję Ci, że Twoje serce zacznie się zmieniać. Nagle przyjdzie pokora, pogoda ducha, chęć do pracy i wszystkich obowiązków. Myślę, że nie masz nic do stracenia. Zaszalej w stronę dobra.
Słyszę coraz więcej świadectw o uzdrowieniach, które dokonują się podczas adoracji. Pan Jezus naprawdę jest na nich obecny i dotyka serc. Potrzeba tylko wzbudzić w sobie głęboki akt wiary i przebić się przez wszystkie rozproszenia. To jest konkretny wysiłek, ale efekt okazuje się zdumiewający. Zawalcz o czas dla Boga. W końcu On powinien być dla Ciebie najważniejszy. Jak kocha się kogoś, to chce się być blisko tej osoby. Uwierz mi, że z Twojego przebywania z Bogiem zrodzi się w Tobie wielki zapał do życia i dawania siebie ludziom. Patrząc na wcieloną Miłość – odkryjesz prawdziwy sens bezinteresownego kochania.


Jeszcze kilka zdań z Ewangelii:

 

Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał go i ucieszył się». Na to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem». Porwali więc kamienie, aby rzucić w Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni. J 8, 56-59

 

Jezus po raz kolejny mówi do niedowiarków: Ja jestem. Usłysz te słowa swoim sercem. Nie bądź niedowiarkiem, który odrzuca Bożą obecność i nie korzysta z najcenniejszego daru na ziemi.


Panie, dziękuję za to, że mogę adorować Cię każdego dnia na Eucharystii. Dziękuję za to, że zostawiłeś Siebie dla mnie i każdego człowieka.

 

Zacząć żyć Ewangelią...ks. Roman Chyliński  J 8, 51-59  jak powyżej

„Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki".

 

Różne przed Chrystusem były cywilizacje, a co za tym idzie ideologie świata:


- hebrajski monoteizm zaczął się od Abrahama - od 1750 p.n.Ch, po niewoli babilońskiej V w. Judaizm;
- Hinduizm -1500 p.n.Ch.;
- Konfucjonizm -zapoczątkowany w Chinach w V w. p.n.Ch.;
- Taoizm -Chiny VI w. p.n.Ch;
- Zoroastrianizm związany z monarchia perska VI w. p.n.Ch.),

Ale na jedną naukę i na jednego Syna Bożego czekał cały świat.
Tylko On, Jezus Chrystus mógł wypowiedzieć te słowa:„Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza (…),wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam”.

 

Jest jeden tylko Bóg i zarazem człowiek, Jezus Chrystus, który przekazał nam naukę od Boga, jak zbawić swoją duszę.
I tylko On może powiedzieć w stosunku do Boga: „Ja Go znam i słowo Jego zachowuję”
Trzymajmy się, więc Jezusa i Jego nauki.

 

Co to znaczy trzymać się nauki Jezusa?

 

To znaczy wejść w relacje z Jezusem.
Jeżeli chcemy wejść w relacje z Bogiem Ojcem, trzeba nam otworzyć się na łaskę synostwa. Stać się synem lub córką Ojca. Co prawda tę łaskę otrzymujemy w darze chrztu św., ale nie wszyscy na nią się otwierają i jej pragną.

 

Tak samo jest z relacją z Jezusem Chrystusem. Aby wejść z Nim w relację trzeba pragnąć, stać się Jego uczniem.


Uczeń to ten, który niezależnie od wieku chce poznać naukę swojego Mistrza. Jednakże nauka płynąca z Ewangelii nie polega tylko na tym , aby posiąść samą wiedzę.
Ewangelia rzuca nam światło prawdy na nasze życie i od nas zależy czy za tą prawdą pójdziemy.

 

Stąd chrześcijaństwo polega nie tylko na czytaniu i rozważaniu słowa Bożego ile na decyzji, czy za tymi słowami pójdą moje pierwsze czyny.

 

Dopiero wówczas zapragniemy przekazywania i ogłaszania Ewangelii.

 

Obecny czas, to czas na ewangelizację!!!

 

Św. Paweł powie: „Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!”(1Kor 9,16).

 

Powiedz sobie, jako ojciec rodziny: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” mojej żonie i moim dzieciom!

 

Powiedzcie sobie, jako rodzice: Biada nam, gdybyśmy naszym dzieciom nie głosili Ewangelii!
Biada mi kapłanowi, gdybym nie głosił Ewangelii!

 

Kiedy, więc cały świat grzęźnie w Liberalizmie moralnym, my ogłaszajmy zwycięstwo Jezusa i pomóżmy innym odnaleźć sens życia, aby jak mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „nie zaznali śmierci na wieki”.Amen!

 

Dorota
Dorota Kwi 7 '17, 18:37
Oddać stery Bogu...Bartłomiej Sokal ( Słowo daję)

Żydzi porwali za kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie kamienować?»

Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie kamienujemy Cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga».

Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście?” Jeżeli Pismo nazwało bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to czemu wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: „Jestem Synem Bożym”? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choć nie wierzylibyście Mi, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu».

I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał.

Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.

 

Czytając dzisiejszą Ewangelię, można skupić się na tym, że Żydzi po raz kolejny chcą ukamienować Jezusa „za nic”. Można też skupić się na tym, że Chrystus musi uciekać. Albo można się zastanawiać, co Jezus miał na myśli cytując tajemnicze słowa „Bogami jesteście”? Ale mój dzisiejszy komentarz będzie o czymś zgoła innym. Przyjrzymy się ostatniemu zdaniu tej perykopy.

 

Jaka jest najbardziej satysfakcjonująca i efektywna metoda nawracania? Ogniem i mieczem! Dlaczego? Bo efekty widać od razu i są bardzo wymierne: jesteś albo po naszej stronie albo cię nie ma. No i można się pochwalić szybkimi i licznymi rezultatami…

 

Ale już teraz na poważnie. Niby wiemy, że powinniśmy głosić Chrystusa codziennie, wytrwale, z cierpliwością, miłością i szanować to, że ktoś może nie przyjąć wiary w Boga. Ale chyba w głębi serca każdy wierzący musiał zmierzyć się prędzej czy później z pokusą, by nie pragnąć bycia jak Eliasz: wyzwać na pojedynek wszystkich swoich przeciwników, pomodlić się, a potem ogień spadnie z nieba i w spektakularny sposób potwierdzi prawdziwość naszych poglądów i naszej wiary. A w ramach afterparty pozabijać setki naszych wrogów. No ale to był specjalny wybraniec Boży, więc druga taka postać może się nie pojawić zbyt szybko w dziejach świata.

 

To może Piotr? Może jego styl ewangelizowania będzie dla nas kuszący? Kefas miał trochę przejść w życiu, więc łatwo się z nim identyfikować, ale za to jak powiedział kazanie po zesłaniu Ducha Świętego, to od razu nawróciły się trzy tysiące Żydów (zob. Dz 2,41)!

 

Niewiele jednak osób chciałoby naśladować Jana Chrzciciela. Nie dość, że został uwięziony i ścięty za to, czego nauczał, to jeszcze na pozór skutki jego głoszenia były mizerne: do Jezusa odeszło od niego za jego życia chyba tylko dwóch uczniów (zob. J 1,35-42). Dodatkowo, cały czas pozostawał w cieniu, nigdy nie wysuwał się na pierwszy plan. Wiele osób uwierzyło dopiero po jego śmierci, o czym czytamy w Ewangelii.

 

Do kogo chciałbym się upodobnić?

 

To, jak podchodzimy do głoszenia Chrystusa i z jaką postacią z wymienionych wyżej chcielibyśmy si utożsamić, jest papierkiem lakmusowym naszej wiary. Wiara nie opiera się na liczbach czy spektakularnych osiągnięciach, ale na miłości. Ta miłość wymaga także czasem wycofania się w cień, bym to nie ja stał na pierwszym miejscu, ale Ten, którego głoszę. Jan Chrzciciel pojął to doskonale i dlatego pouczał swoich uczniów: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3,30).

 

Gdy będziemy o tym pamiętać, nasze życie się zmieni, zmieni się nasze nastawienie do całego świata, inaczej spojrzymy na innych i na siebie. Co to znaczy inaczej? Tak jak Chrystus. Jeżeli nie wiesz, jak postępować w danej sytuacji, zadaj sobie proste pytanie: „co zrobiłby Jezus?” i to wykonaj. Z takim podejściem i z takimi „nawykami”, pewnego dnia stwierdzisz jak św. Paweł: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20).

Konkret na dziś: bądź drugi, oddaj Chrystusowi miejsce za kierownicą swojego życia.

 

Na koniec błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Ekstremalna Droga Krzyżowa...ks. Daniel Glibowski

 

Żydzi porwali za kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie kamienować?» Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie kamienujemy Cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga». (…) I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał. J 10, 31-33. 39-40

 

Jezus po raz kolejny staje w obliczu śmierci. Spróbuj wyobrazić sobie Jego wewnętrzny ból, który jest spowodowany odrzuceniem najczystszej miłości. Ciężko opisać stan cierpiącego serca Chrystusa. On znowu uchodzi z miejsca zagrożenia. Nie nadszedł jeszcze czas na Jego śmierć.

 


Czy Twoje życie jest podobną drogą krzyżową? Czy spotykasz wokół siebie osoby, które czyhają na Twoje potknięcia? Może nawet wielu ludzi rzuca na Ciebie kamienie oszczerstw, kłamstw i najróżniejszych obmów. Czy potrafisz przetrwać takie chwile?

 

Rzekł Jeremiasz: «Słyszałem oszczerstwo wielu: „Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego!” Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: „Może on da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy pomstę na nim!” Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą. Jr 20, 10-12

Takie jest życie. Gdy idziesz odważnie za Chrystusem, to musisz liczyć się z pewnym odrzuceniem i niezrozumieniem. Ewangelia Jezusa jest prosta i zrozumiała dla ludzi, którzy mają Bożego Ducha. Natomiast ogromna większość żyjąca tym światem nie chce poznać prawdy i iść za nią. Ci ludzie niestety ściągają pozostałych w dół, aby nikt nie wyróżniał się i nie był wyrzutem sumienia.


Dzisiaj chciałbym zachęcić Cię do udziału w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, która dobrze odzwierciedla nasze życie. Każdy uczestnik tej wyjątkowej drogi mierzy się ze swoimi słabościami. Przy tym uczy się całkowitego zaufania Panu Bogu. Poza zwykłym ludzkim przygotowaniem potrzebna jest także mocna relacja z Panem, która jest główną siłą podczas długiego i cichego marszu.

Bóg daje mi dzisiaj łaskę wyruszenia na taki szlak po raz czwarty. Lubię wracać do tych rekolekcji w drodze. Dla mnie jest to ok 11 godz. sam na sam z Bogiem. Mogę zobaczyć wtedy siebie i swoje ograniczenia oraz wszystkie pokusy szatana, którymi niszczy moje życie. Dostaję też dużo światła od Pana na konkretne sprawy. Oczywiście mogę też ofiarować ten cały trud w intencjach ludzi, których spotykam każdego dnia.


Panie, Tobie powierzam drogę mojego życia

 O chrześcijańskim sumieniu....ks. Roman Chyliński

Jr 20, 10-13

Tak, słyszałem oszczerstwo wielu: "Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego!" Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: "Może da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy swą pomstę na nim!"
Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą.
Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na sumienie i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi! Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę. Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana. Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców.

 

„Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na sumienie i serce”.

Sumienie to najczulszy instrument w naszym człowieczeństwie. Wymusza na naszym człowieczeństwie rozeznanie w tym, co dobre.

 

Parę wskazówek co do postępowania według sumienia.

Chrześcijanin powinien działać tylko w sumieniu pewnym!!!

 

Co to znaczy?

Jeżeli mamy wątpliwość, czy to, co chcemy uczynić jest dobre, czy też złe należy podjąć trud rozeznania, aby nie działać w sumieniu niepewnym.

 

1.Sumienie ma wymiar dynamiczny, to znaczy, że możemy cały czas je uwrażliwiać na dobro, którym jest sam Bóg i Jego przykazania.
Albo powoli może w nas zanikać, aż do całkowitej niewrażliwości na zło.

 

Kiedy tak się dzieje?


Wówczas, kiedy zanika w nas całkowicie poczucie grzechu. Mówimy wówczas o sumieniu szerokim.
W takiej sytuacji duchowej, możemy przez wiele miesięcy, a nawet lat nie mieć potrzeby i pragnienia miłosierdzia Bożego, czyli korzystania z sakramentu spowiedzi, bo poczucie własnej sprawiedliwości usprawiedliwia nas.

 

 

Wszystko zależy od żywej relacji z Bogiem. Oddalając się od Boga tak rozszerzamy nasze sumienie, że tracimy w sobie potrzebę stawania w prawdzie.
I odwrotnie, przez częstą modlitwę i obcowanie z Bogiem: rozważając słowo Boże i uczestnicząc w Eucharystii nabywamy Ducha Bożego, który od wewnątrz napomina nasze serce i umysł do nieustannej czujności.

 

2. Różne stany sumienia.

 

Sumienie może być prawe lub kłamliwe tzn. można sumienie zakłamać, wmówić w siebie, ze dobrem jest to, co nam jest wygodne, choć w głębi czujemy że tak nie jest. Obowiązuje posłuszeństwo jedynie sumieniu prawemu. Człowiek jest winien jeśli sumienie zakłamał np. przez nie uczęszczanie na lekcję religii lub przez ignorowanie katechizmu i prasy katolickiej.

 

Sumienie może być wrażliwe i niewrażliwe tzn. człowiek o wrażliwym sumieniu jest w stanie dostrzec choćby najmniejsze zło.


Inaczej jest z sumieniem niewrażliwym, które lekceważy grzechy powszednie, a reaguje dopiero na grzechy ciężkie. Rzadko wówczas idziemy do spowiedzi, a długo trwamy w grzechu ciężkim.

 

Na dywanie, który przez kilka miesięcy nie jest odkurzany przestajemy widzieć brud, bo cały dywan zmienia kolor.

Sumienie faryzejskie. – to zwracanie do przesady uwagi na drobne, formalne nakazy, a pomijanie miłości i sprawiedliwości.

Sumienie błędne w dobrej wierze. .Jeżeli człowiek sumiennie wykorzystując wszystkie możliwości poznania obiektywnego dobra, doszedł do wniosku, że w danej sytuacji to i to winien czynić, a tego nie powinien robić i jest o tym głęboko przekonany, to jest dla niego najwyższa racja i jeśli się myli, nie jest odpowiedzialny za błąd.

Pamiętajmy, obowiązuje jedynie sumienie pewne.

 

Sumienie niepewne jest wówczas gdy nie wiemy właściwie, co jest dobrem. Wówczas w takim sumieniu nie powinniśmy podejmować działania, ale nadal szukać rozeznania w tym co dobre.
W sumieniu obowiązuje zasada integracji tego co subiektywne i obiektywne w osobistym przekonaniu , które kieruje się ku dobru obiektywnemu.
Czyli pragniemy poznać dobro nie tylko z wewnętrznej intuicji, ale także na podstawie zewnętrznej wiedzy – chrześcijanin czyni to przez konfrontacje z żywym Słowem Bożym i nauką Kościoła, (spowiednikiem).

 

3. Sumienie autorytatywne, a odpowiedzialne.

 

Sumienie autorytatywne występuję u człowieka, który uważa własne sumienie za najwyższy autorytet swego postępowania. Nie liczy się z zdaniem innych. Sam dla siebie jest najwyższym prawem. Jest to sumienie błędne.

 

Chrześcijańskie sumienie jest sumieniem odpowiedzialnym, to znaczy choć cieszy się niezależnością to jednak ma świadomość, że odpowiada za swoje czyny przed Bogiem i dlatego musi się stosować do Jego prawa. W końcu przed nim zda rachunek na sądzie osobistym i ostatecznym ze swojego życia: czasu, słowa i postępowania.

 

Modlitwa: Pomóż mi Panie codziennie pracować nad własnym sumieniem, przez codzienny rachunek sumienia i wybieranie tego, co jest dobre, Tobie miłe Boże i doskonałe w Twoich oczach. Amen.

Dorota
Dorota Kwi 8 '17, 19:35

 

 

Proroctwo Kajfasza....ks. Roman Chyliński

J 11, 45-57

Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy, to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli: "Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsca święte i nasz naród". Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: "Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród".
Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego, więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami.
A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: "Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?"
Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.

 

W Ewangelii wg św. Jana od 12 rozdziału zaczyna się Męka Pańska.
Słowa, które czytamy w dzisiejszej Ewangelii napisane są tuż przed tymi „Wielkimi wydarzeniami.”

 

Tylko św. Jan miał dostęp do wiadomości, co działo się na naradzie kapłanów w domu Kajfasza i Annasza. Jakie zapadły tam decyzje i co postanowiono względem Jezusa.

 

„Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli: "Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków?”

 

Do Najwyższej Rady Sanhedrynu dotarły wiadomości o wskrzeszeniu Łazarza. Tego cudu i znaku nie można było już podważyć.


Łazarz od czterech dni leżał w grobie, a jego ciało już cuchnęło. Nie można, więc było wytłumaczyć tego wskrzeszenia „letargiem”.

 

Wobec tak wielkiego znaku Najwyższa Rada musiała zadrżeć. W Starym Testamencie tylko prorok Eliasz był wstanie wskrzesić człowieka, tak jak Jezus uczynił to wobec Łazarza.

 

„Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsca święte i nasz naród".

 

W tym momencie Sanhedryn stanął wobec sytuacji, którą nazwalibyśmy ustami Hamleta: „Być, albo nie być”.


Bo jeśliby lud Izraelski uznałby Jezusa za proroka, to oni, jako Najwyższa Rada według prawa mojżeszowego powinni przyjąć słowa proroka za zobowiązujące. Inaczej powinni być skazani na śmierć.

 

Księga Powtórzonego Prawa mówi jasno na ten temat:


„Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę. Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy. Lecz jeśli który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych - taki prorok musi ponieść śmierć".(Pwt 18,18-20).

 

Sanhedryn miał świadomość, że Jezus działający z mocą i czyniący cuda wprowadza zupełnie nową religię, którą oni nie są w stanie zaakceptować.


Dwa rozdziały wcześniej mamy ukazaną sytuację niewidomym od urodzenia. Faryzeusze po odzyskaniu wzroku przez niewidomego postawili mu warunek, że albo odrzuca naukę swojego uzdrowiciela - Jezusa, albo zostaje odrzucony przez synagogę i własny naród.(J 9,34).

 

„Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: "Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród".

 

To słynne proroctwo Kajfasza, jak wiemy wypełniło się na Jezusie w sensie dosłownym.
Jezus sam podjął dobrowolnie decyzję, że umrze za cały naród Izraelski, a nawet więcej: „ by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”.

 

„Tego, więc dnia postanowili Go zabić.”

 

I tak się stało. Proroctwo Kajfasza wypełniło się. Ale jednego nie wiedział Kajfasz, że wypełnia się wola Ojca w niebie, który z miłości do nas posłał swojego Syna na mękę i śmierć krzyżową, aby nas zbawić.

 

Jutro Niedziela Palmowa, przygotujmy zatem palmy, aby towarzyszyć Jezusowi w drodze odkupienia świata. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 9 '17, 23:06
Warto  było dziś popatrzeć, kim jestem dziś w tym tłumie... Niezwykła Niedziela Palmowa...ks. Glibowski .

Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą,
wykrzywiają wargi i potrząsają głowami:
«Zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli,
niech go ocali, jeśli go miłuje».
Sfora psów mnie opadła,
otoczyła mnie zgraja złoczyńców.
Przebodli moje ręce i nogi,
policzyć mogę wszystkie moje kości.
Dzielą między siebie moje szaty
i los rzucają o moją suknię.
Ty zaś, Panie, nie stój z daleka,
pomocy moja, śpiesz mi na ratunek. Ps 22, 8-9. 17-20

 

Spróbuj dzisiaj przenieść się sercem do ostatnich dni Jezusa. Liturgia Słowa Niedzieli Palmowej przedstawia tyle scen, że nie sposób nie znaleźć się w którejś z nich. Ja dzisiaj dostrzegam siebie wiele razy.

Czuję się obnażony pod każdym względem. Mogę zobaczyć siebie w zdradzie Judasza, zapierającym się Piotrze, tchórzliwych uczniach. Z drugiej strony widzę tak wielką miłość Jezusa, że ze wstydem błagam o przebaczenie. Jego upokorzenie sięgało niewyobrażalnego bólu. Dzisiaj wiem, że ja też tam byłem i swoje krwawe srebrniki dołożyłem. A Ty? Czy potrafisz zobaczyć swoją małość?
Dzisiejszy filmik pomoże Ci znaleźć odpowiedź;

https://www.youtube.com/watch?v=7RqCkwBDyWE

 

 

Chrześcijaństwo to postawa pokory i uniżenia!...ks. Roman Chyliński

Flp 2, 5-11

Bracia: Niech was ożywia to dążenie, które było w Chrystusie Jezusie.
On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi i w tym, co zewnętrzne, uznany za człowieka.
Uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych,
i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca.

 

Św. Paweł mówi nam dzisiaj o „dążeniu” jakie było w Jezusie Chrystusie.
Postawmy sobie pytanie: „Co to jest za dążenie i w czym się wyraża?”.

Św. Paweł przedstawia nam cechy Chrystusa, które powinny charakteryzować każdego chrześcijanina. Chodzi tu o: „pokorę i uniżoność”.

 

W Kulturze grecko-rzymskiej powyższe cechy oznaczały w społeczeństwie pozycję osoby godnej pożałowania i pogardy.

 

Św. Paweł w chrześcijaństwie chce nadać „pokorze i uniżoności” o wiele wyższą rangę.
Przyjęcie pokornej, nienacechowanej pewnością siebie postawy wobec bliźniego staje się w oczach Pawła wysoką cnotą ze względu na Chrystusa.

 

Ten piękny „Hymn” św. Pawła na cześć „uniżenia i wywyższenia Chrystusa” ma stać się wzorem postępowania dla nas, wszystkich chrześcijan.

 

Czytajmy zatem ów „Hymn” i patrzmy na Chrystusa:

 

I. „On, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem”.

W pierwszej strofie podkreślona jest pozycja pierwotna Jezusa: „równa Bogu”.

 

II. „ Lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.”

Tu widzimy Chrystusa, który dobrowolnie rezygnuje z władzy, stając się podobnym do pozbawionego władzy niewolnika. Jezu przyjmuje POSTAĆ SŁUGI wobec człowieka, wobec każdego z nas!

 

III. „ A w zewnętrznym przejawie,
uznany za człowieka.
Uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym
aż do śmierci,
i to śmierci krzyżowej.”

 

W III strofie św. Paweł ukazuję głębię „uniżenia i posłuszeństwa” Jezusa względem Ojca.
Jezus tak „uniżył samego siebie”, że przyjął dobrowolnie krzyż i hańbę, za nasze grzechy, które z punktu sprawiedliwości nam się należały.
Przez ten fakt, Jezus utożsamia się z niewolnikiem, z przestępcom pozbawionym wszelkich praw publicznych. Była to na tamte czasy najgorsza forma poniżenia człowieka.

IV. „Dlatego też Bóg nad wszystko
Go wywyższył
i darował Mu imię
ponad wszelkie imię,”

 

Od IV strofy Pawłowego „Hymnu” rozpoczyna się „Wywyższenie Chrystusa”.
To całkowite zaparcie się Chrystusa siebie, w oczach Bożych spotkało się z nagrodą.
Posłuszeństwo Bogu zostało nagrodzone!!!
Bóg przez swoją wierność Synowi „usprawiedliwia” Go w oczach nas wszystkich.

 

Bierzmy więc wzór z Chrystusa.Jeżeli w oczach ludzi chcemy uchodzić za godnych szacunku, bądźmy posłuszni Bogu, Ojcu i Jego przykazaniom na wzór Jezusa.
I w naszym życiu może nas spotkać „czas uniżenia”, a nawet pogardy w oczach ludzi za wierność Bogu. Przychodzi mi tu na myśl prof. Chazan, który w walce o uratowanie najbardziej bezbronnego człowieka jakim jest dziecko nienarodzone, naraził własne stanowisko i dobra osobiste we współczesnych mediach.

 

V. "aby na imię Jezusa zgięło się
każde kolano istot niebieskich
i ziemskich, i podziemnych,

VI. „ I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest Panem,
ku chwale Boga Ojca.”

 

Dwie ostatnie strofy „Hymnu” podkreślają „Hołd” Jezusowi, jaki może być należny tylko samemu Bogu. Ów „Hołd” jest potrójny.
Cały Wszechświat istot niebieskich: aniołów i świętych, ziemskich: ludzi i stworzeń oraz podziemnych: wraz z światem szeolu i demonami oddaje cześć Chrystusowi.
Od tego momentu: „Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia” rozpoczęło się całkowite panowanie Jezusa jako „Króla Wszechświata”. Ten , który przyjął postać ubezwłasnowolnionego niewolnika, teraz dzięki posłuszeństwu woli Ojca, sprawuje władzę nad światem.

 

Podsumowując ów „Hymn” należy wyciągnąć nam wnioski z przesłania św. Pawła do Filipian, a tym samym do nas.

 

Pokora i uniżoność oraz bezinteresowny dar z siebie to najpiękniejsze cechy chrześcijanina, który chce upodobnić się do Chrystusa.
Droga prowadząca do upodobnienia się do Chrystusa prowadzi przez „uniżenie samego siebie”, a posłuszeństwo Bogu, Ojcu jest wynagradzane przez „wywyższenie” w stosownym czasie.

 

„Droga uniżenia Chrystusa” nie jest łatwa.
Jeżeli jednak ją przyjmiemy za swoją, to od tego momentu to, co uważaliśmy za klęskę: utrata pracy, brak pieniędzy, niesprawiedliwość w braku awansu w pracy, niedocenienie nawet we własnym domu, przestanie dla nas być „wielką przegraną”, ale sposobnością do naśladowania Jezusa uniżonego.

 

Życzę wam i sobie odwagi na tej „drodze”. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 10 '17, 17:14
Jak przeżyć Wielki Tydzień?...ks. Daniel Glibowski

 

To mówi Pan: «Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął; On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi ledwo tlejącego się knotka. On rzeczywiście przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy».(…)«Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności». Iz 42, 1-4. 6-7

 

Spróbuj przez cały Wielki Tydzień śledzić Słowo Boże z codziennej liturgii. Przenieś się sercem i umysłem do ostatnich dni Jezusa. Gdy wejdziesz w nie z głęboką wiarą, to Twoja relacja z Panem stanie się jeszcze żywsza. Dzisiejsze słowa z liturgii ukazują Jezusa jako cierpliwego sługę, który jest umacniany przez Ojca. On otworzy oczy tym, którzy tego pragną. Z Jego miłości i miłosierdzia każdy będzie mógł zaczerpnąć, aby odzyskać siły i sens życia. Popatrz przez chwilę w swoim sercu na obraz Jezusa – Sługi, który daje siebie cały dla grzesznych ludzi.
Warto wejść także w obraz z Ewangelii:

 

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta usługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili zabić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa. J 12, 1-3. 9-11

Zobacz miłość Marii, która wylewa bardzo cenny olejek na stopy Jezusa i namaszcza je tak, jakby miała przeczucie, że widzi po raz ostatni swego Pana i Przyjaciela. Wejdź w jej serce. Pytaj, czy Ty też potrafisz oddać Jezusowi to, co masz najcenniejsze? Czy oddajesz to swoim sercem?


Ciekawe jest także zdanie o planach Arcykapłanów, którzy chcą zabić Łazarza, ponieważ wielu ludzi nawraca się po jego wskrzeszeniu. To też wymowny obraz pokazujący, że osoby wskrzeszone na ciele i duchu są niewygodne szatanowi, ponieważ psują mu robotę. Te słowa tym bardziej powinny mobilizować do stałego nawracania się i głoszenia nowego życia w Chrystusie Panu. A więc do dzieła! Nawracajmy się i budujmy Królestwo Boże, a szatan niech się wścieka.


Panie, dziękuję Ci za obraz Ciebie jako cierpliwego Sługi, który nie zniechęca się i kocha wszystkich z wielką czułością i troskliwością. Dziękuję za przykład miłości Marii, która daje Ci to, co ma najcenniejszego. Dziękuję za ukazanie wściekłości szatana, który nie może znieść Twoich cudów. Działaj przez moje słabe ciało, abym mógł iść i głosić ludziom nowe życie w Duchu Świętym.

 

Im bardziej wpuszczam Chrystusa do swojego życia... ks. Michał Rogoziński

 

Szczęść Boże!
W dniu wczorajszym, w Niedzielę Palmową, weszliśmy w Wielki Tydzień. Warto w tym czasie znaleźć może trochę więcej czasu na spotkanie z Panem Jezusem, gdyż z pewnością będą się pojawiały różne pokusy, których zadaniem będzie odciągnięcie nas od Boga i zabrudzenie naszego serca w taki sposób, abyśmy w dalszym ciągu nie powstali z grobu naszych grzechów. Dobrze jest mieć tego świadomość i za wczasu prosić Pana o wsparcie w tej duchowej walce. Dzisiaj będziemy towarzyszyli Panu Jezusowi w Betanii, w domu Marii, Marty i Łazarza. Jednak zanim zagłębimy się w Ewangelię, to posłuchaj dzisiejszej piosenki:
https://www.youtube.com/watch?v=vo5yTOZPC0o


A teraz zapraszam Cię do medytacji dzisiejszej Ewangelii:


*********************
J 12, 1-11
Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta usługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.

Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z Jego uczniów, ten, który Go miał wydać: «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» Powiedział zaś to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem i mając trzos, wykradał to, co składano.

Na to rzekł Jezus: «Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie».

Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili zabić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.
********************
Namaścić stopy Chrystusa, to upaść Mu do stóp. Aby to uczynić, trzeba się schylić, paść na kolana, oddać pokłon. Czytałem kiedyś na temat znaczenia gestów w kulturze hinduskiej. Tam np. dotknięcie czyichś stóp oznacza największy szacunek względem tej osoby. A co chciała wyrazić przez to Marta? Myślę, że szczególną miłość względem Nauczyciela. On był po prostu jej całym życiem. Nadawał jej sens istnienia. Patrząc natomiast tak bardzo po ludzku, był jej najlepszym przyjacielem.


A kim dla Ciebie jest Jezus? Czy ma szczególne miejsce w Twoim sercu? Myślisz o Nim każdego dnia? Tęsknisz za Nim? Pragniesz Go? Czy może tylko tak od czasu do czasu... jak Ci się przypomni?

Pytanie o naszą relację z Chrystusem jest pytaniem fundamentalnym, mającym szczególne znaczenie dla naszego zbawienia. On chce być naszym przyjacielem. Chce się zatrzymać w naszym domu i być członkiem naszej codzienności. Czy pozwolisz Mu na to? Ja zauważyłem, że im bardziej wpuszczam Chrystusa do swojego życia, tym większe cuda się w nim dzieją. Na wiele wydarzeń patrzę zupełnie inaczej niż kiedyś. Widzę w nich Boże działanie i oznaki Jego miłości względem mnie. To jest naprawdę niesamowite...

Na czas zacieśniania więzi przyjaźni z Chrystusem
Błogosławię +
ks. Michał

 

Samotność Jezusa na sześć dni przed Męką i Śmiercią...ks. Roman Chyliński

 

„Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii”.

 

Tam Marta, Maria i Łazarz przygotowali ucztę dla Jezusa.
Uczta ta odbywała się przy całkowitym nie zrozumieniu przez uczniów Chrystusa oraz sytuacji, która za chwile miała nadejść.

Przez trzy lata towarzyszyli Apostołowie Jezusowi.


Trzy razy słyszeli z Jego ust zapowiedź Męki i Śmierci. Byli świadkami wskrzeszenia Łazarza i mieli świadomość, że za chwile razem z Jezusem - za cuda i znaki jakie uczynił wszyscy mogą zginąć z rąk faryzeuszy i Sanhedrynu.


I co robią?
Kłócą się i dyskutują, czy olejek, który wylała Maria na Jezusa nie trzeba było raczej sprzedać, a pieniądze rozdać ubogim.

 

Moglibyśmy powiedzieć, że na sześć dni przed „szczytem wydarzeń paschalnych” Jezus doświadcza „zero” zrozumienia ze strony swoich uczniów.

 

„Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.”

 

Jezus nie tylko w ostatnich dniach przed śmiercią czuje się opuszczony przez uczniów.
Był również z nienawidzony przez swój naród oraz hierarchię judaizmu, Wysoką Radę.
Co więcej, za chwilę podburzony tłum, który przed chwilą wołał „Hosanna” wraz z przywódcami będzie krzyczał: „ukrzyżuj Go”!

 

Pascha Jezusa - zbawienie ludzkości odbywa się w całkowitym opuszczeniu i niezrozumieniu Chrystusa oraz w odrzuceniu i nienawiści do Niego.
Tylko kochana Maria wybrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk 10,39).
Ona jedna przez kilka lat „wszystko, co miała” przeznaczyła na ten najważniejszy moment w życiu Jezusa, na tę „godzinę” Jego pogrzebu.

 

Skąd ona o tej „godzinie” Męki i Śmierci Jezusa wiedziała?


Pewnie, dlatego, że wsłuchiwała się w Jego słowa i rozważała je jak Matka Boża.
Właśnie od Marii, siostry Łazarza uczmy się jak przygotować się na tę najważniejszą chwilę w Liturgii Kościoła – Triduum Paschalne, aby z miłością do Jezusa i w głębokim zjednoczeniu z Nim przeżywać te dni, jako swoją paschę.

 

Święta wielkanocne Zmartwychwstania Jezusa rozpoczynają się już w Wielki czwartek Mszą św. „Wieczerzy Pańskiej”.

 

Zróbmy wszystko, aby te dni godnie przeżyć w łasce uświęcającej, uczestnicząc w wieczornych liturgiach razem z całym Kościołem. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 11 '17, 23:18
Ciemność rozpaczy albo światło miłosierdzia...ks. Daniel Glibowski

 

W czasie wieczerzy z uczniami Jezus wzruszył się do głębi i tak oświadczył: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie wyda». Spoglądali uczniowie jeden na drugiego, niepewni, o kim mówi. Jezus odparł: «To ten, dla którego umoczę kawałek chleba i podam mu». Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wstąpił w niego Szatan. On więc po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł. A była noc. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale – jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię – dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, dokąd idziesz?» Odpowiedział Mu Jezus: «Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz». Powiedział Mu Piotr: «Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie». Odpowiedział Jezus: «Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz». J 13, 21-22. 26-27a. 30. 33. 36-38

 

Wyobraź sobie Jezusa wzruszonego do głębi podczas ostatniej wieczerzy. On przez trzy lata dawał całego siebie ludziom. Apostołowie byli tymi, którzy czerpali najwięcej. Mimo to jeden z nich zamierza zdradzić swojego Nauczyciela. Natomiast drugi składa pustą obietnicę zakładającą, że będzie do końca ze swoim Mistrzem. Obaj zawodzą. Pierwszy przyjmuje niegodnie Ciało Chrystusa, po czym wstępuje w niego szatan i odchodzi w ciemną noc. Drugi trwa przy Panu do momentu prawdziwej próby.

Zobacz dramat zrozpaczonego Judasza, który nie widzi dla siebie szansy. Diabeł trzyma go na uwięzi swoimi kłamstwami. Wcześniej zaślepiał go pieniędzmi, które wykradał. On z pewnością skupiał się na marnościach zamiast na nauce Mistrza, który mówił o swoim miłosierdziu. Natomiast Piotr gorzko zapłacze nad swoim zaparciem, uwierzy w miłosierną miłość swojego Pana i przyjmie z całą skruchą i bojaźnią kierowanie Kościołem.


Podczas medytacji tej sceny przyszło mi kiedyś doświadczyć bardzo mocno tego, czym jest zdrada Judasza. Otóż zobaczyłem, że na każdej Mszy świętej jestem w obecności Jezusa tak samo jak Apostołowie.

Gdy odchodzę myślami od celebrowanej tajemnicy, to zachowuję się tak samo jak Judasz, który odchodzi w ciemność. On wybiera świat i jego marności, a zostawia największy skarb. Od tego momentu jeszcze bardziej proszę Boga o koncentrację podczas każdej Eucharystii, abym nie zdradzał Jezusa podczas Mszy świętej.

A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego Sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. A mówił: «To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi. Iz 49, 5a-6

 

Jezus jest prawdziwym światłem dla każdego człowieka. On potrafi rozjaśnić życie największemu ateiście i antyklerykałowi. Zaproś Go do swojego serca i zanieś to światło do takich ludzi. Nie bój się odrzucenia. Mów do takich osób z czułością i miłością. Może nikt inny nigdy do nich tego nie powie. Czasami wystarczy kilka słów. Głoś Bożą miłość. W końcu Jezus umarł za każdego człowieka. Dlatego też wszyscy mogą zaczerpnąć nowe życie z Jego męki, śmierci i zmartwychwstania.


Panie, pozwól mi nieść Twoje światło z pokorną miłością do każdego człowieka.

 

Eucharystia i zdrada Jezusa....ks. Roman Chyliński

 

„Jezus w czasie wieczerzy ze swoimi uczniami doznał głębokiego wzruszenia”.

Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy doznaje wzruszenia. Trzymając w ręku chleb i kielich napełniony winem, widzi w tych znakach swoje Ciało i swoją Krew, które za chwile mają być przelane na krzyżu.

 

Jak głęboko trzeba przeżywać Eucharystię, aby w czasie jej sprawowania doznać Jezusowego wzruszenia?

 

Spraw Panie, abym jako kapłan w Duchu Świętym tak właśnie sprawował każdą ofiarę Mszy św. Spraw Panie, abym uczestniczył tak głęboko w każdej Eucharystii, jak Ty ją przeżywałeś przed Golgotą.

 

„Jeden z was Mnie zdradzi”.

Szukanie okazji do grzechu ciężkiego jest zawsze zdradą Jezusa.
Ile jest zdrad Jezusa przy przyjmowaniu Go w Komunii św., kiedy czynimy to w grzechu ciężkim lub w postawie obojętnej.

 

Święty Jan XXIII napisał w swoim „Dzienniczku duchowym”: „Ani razu nie odprawiłem Mszy św. w grzechu ciężkim”.

 

Czyż można przystąpić do Komunii św. mając w gniewie, czy w nienawiści bliźniego?
Jak łatwo, więc zranić Jezusa będąc przy Jego eucharystycznym stole.

 

„…wziął i podał Judaszowi. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan”.

Dla wroga każdy gest miłości będzie odebrany, jako atak. Na Wschodzie branie pokarmu ze wspólnego talerza i podanie go bliźniemu był zawsze znakiem przyjaźni i głębokiej więzi.

 

Jezus miłował Judasza, tak jak każdego swego ucznia. Tym gestem, Mistrz chciał jeszcze ratować więzi miłości z Judaszem. Niestety, Judasz źle odebrał gest miłości Jezusa i przemienił go w gorycz nienawiści. Poszedł Go wydać!

 

„Po jego wyjściu rzekł Jezus: "Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą”.

 

Grzech ciężki i nie przebaczenie sobie , czy bliźniemu powoduje brak chwały Bożej w naszym życiu.

 

Chwała Boża, to radość i miłość w Duchu Świętym. To doświadczenie wręcz namacalnie pozwala nam odczuć bliskość Boga. Chce ci się tańczyć i śpiewać, po prostu – pełnia szczęścia.

 

Nie doświadczyłeś jeszcze tego?

 

Są takie Eucharystie, po których tak właśnie człowiek się czuje.

 

"Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz".

Jezus musi zejść do otchłani. Otchłań to miejsce, gdzie nie ma Boga. Właśnie tam po swej śmierci fizycznej zejdzie Jezus, aby ogłosić swoje zwycięstwo. Potem wrócić, jako Pan – Kyrios do Ojca w Niebie, ale już nie sam, lecz z Adamem i Ewą oraz z tymi, którzy przyjęli Jego Orędzie zbawienia w otchłani.

 

Słowa Jezusa skierowane do Piotra: „później przyjdziesz” oznaczają, że Apostoł po swojej śmierci męczeńskiej, będąc ukrzyżowany głową w dół wejdzie do Nieba i razem z Jezusem będzie sądził dwanaście pokoleń Izraela.

 

„Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz".

 

Piotr Apostoł swoim zaparciem uczy nas, abyśmy nie liczyli na siebie. Ile razy liczymy na siebie, tyle razy upadamy.


Dlatego codziennie ogłaszajmy zwycięstwo Jezusa pomimo naszych grzechów i słabości w życiu rodzinnym i osobistym, w parafii i w kapłaństwie.

 

Ogłaszajmy, że Chrystus zmartwychwstał!

 

Przed tą potęgą Krzyża i Zmartwychwstania drży piekło!

 

Przylgnijmy do Jezusa.


Codziennie On dla mnie i dla ciebie zastawia Stół Eucharystyczny, a na nim Ciało i Krew swoją.


Daje nam całego Siebie.

 

I czego chcesz więcej człowieku!?

Dorota
Dorota Kwi 13 '17, 00:36
Bóg, który jest naszym niewolnikiem...Krystian Malec

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać. 
W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: „Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?”
On odrzekł: „Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: «Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami»”. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: „Zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi”.
Zasmuceni tym bardzo, zaczęli pytać jeden przez drugiego: „Chyba nie ja, Panie?”
On zaś odpowiedział: „Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”.
Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: „Czy nie ja, Rabbi?” Mówi mu: „Tak jest, ty”. (Mt 26,14-25)

Albo ja mam jakieś „odchyły”, albo naprawdę przez trzy kolejne dni Wielkiego Tygodnia Bóg chce zwrócić naszą uwagę nie tylko na Jezusa (co jest jasne), ale także na Judasza, ponieważ pojawia się on w kolejnych perykopach i możemy mu przyjrzeć się z różnych stron. W Wielki Poniedziałek – w Betanii ‒ miał pretensje o zmarnotrawienie olejku narodowego, wczoraj – po spożyciu kawałka chleba, który podał mu sam Jezus ‒ wyszedł w ciemność.  Dzisiaj znowu jest on jednym z głównych bohaterów. Dlaczego?

 

Może dlatego, żebyśmy pomyśleli o tym, że bycie fizycznie blisko Boga, a mam tu na myśli m.in. chodzenie do Kościoła, uczestniczenie w pielgrzymkach, przynależenie do takiej czy innej grupy, a nawet bycie księdzem czy siostrą zakonną, nie musi być równoznaczne z bliskością wewnętrzną, duchową. Być może to tylko moje odczucia, ale tak odczytuję ten Wielki Tydzień jako wołanie Boga do nas, żebyśmy zmierzyli się z naszym wewnętrznym Judaszem, który tylko zewnętrznie towarzyszy Jezusowi, a w środku jest Nim rozczarowany i zdradzi Go przy najbliższej okazji. Bóg mówi do nas po imieniu i prosi: Wyjdź na spotkanie z twoim Judaszem, bo bez tego te święta nic nie zmienią. Przyjdziesz na Mszę Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek, w Wielki Piątek będziesz pościł, a wieczorem pobożnie złożysz ręce na Liturgii i ucałujesz Krzyż. W Wielką Sobotę będziesz uczestniczył w najważniejszej Mszy w ciągu roku, a w Wielkanoc obejdziesz trzy razy Kościół. Tylko po co? Bo robisz tak od lat? Bo taka jest tradycja? A może sądzisz, że gdy będziesz w potrzebie, to „chodzenie do Kościoła” będzie jedną z kart przetargowych w Twoim ręku, aby przekonać Boga do swoich racji?

 

Stawienie czoła Judaszowi, który siedzi w nas na pewno nie jest łatwe, ale konieczne, bo oznacza ono poznawanie siebie. Jeśli przez te dni coś nas nie zaboli w naszym życiu i nie staniemy oko w oko z prawdą o nas samych, to święta możemy przeżyć jak – przepraszam za to mocne słowo – neopoganie, dla których przyjście do kościoła stało się tak samo ozdobnym elementem świąt, jak ciężarówka Coca-Coli na Boże Narodzenie…

 

Nie wiem, jak to wygląda u Ciebie, ale ja czuję, że Bóg łamie mnie od Niedzieli Palmowej swoim słowem. I to boli… oj bardzo boli, bo pokazuje mi we mnie kogoś, kogo wolałbym nie znać i zamknąć w piwnicy i nie wypuszczać do końca moich dni. Ale wierzę jednocześnie, że robi to dla mojego dobra, bo walczy o moje serce. Może i o Ciebie walczy w podobny sposób. Chyba każdy z nas wie, że zbyt wiele razy robiłem po swojemu, a potem cierpiał. Warto dzisiaj powiedzieć: bądź wola Twoja!

 

Jest jeszcze jedna rzecz, która porusza mnie w dzisiejszym fragmencie. Jezus w tej Ewangelii jasno pokazuje, że jest niewolnikiem apostołów, a co za tym idzie ‒ także i naszym. Skąd to wiemy? Jest taka starożytna zasada, stosowana bardzo często przez Ojców Kościoła, że Biblia najlepiej tłumaczy Biblię, więc sięgnijmy do zdania z Pisma Świętego, które koresponduje z omawianym przez nas passusem:

Gdyby zaś wół zabódł niewolnika lub niewolnicę, jego właściciel winien wypłacić ich panu trzydzieści syklów srebrnych, wół zaś będzie ukamienowany. (Wj 21,32)

Trzydzieści srebrników był warty martwy niewolnik. Taka jest cena za Boga! Przerażające. Jak bardzo On dał się poniżyć, żebyśmy my zostali wywyższeni?! Nie pojmuję tego! Jak bardzo trzeba kochać, żeby z Króla Wszechświata stać się niewolnikiem człowieka? Odpowiedź jest tylko jedna – z miłości.

 

Ale to nie wszystko w temacie Jezusowego bycia niewolnikiem. W tamtych czasach niewolnicy myli nogi swoim panom. Między innymi dlatego Piotr w Ewangelii według św. Jana tak bardzo się obrusza, gdy Jezus klęka przed nim i chce mu umyć nogi, bo wie, że w tej chwili staje się jego niewolnikiem.

 

Nie pojmuję mojego Boga. Jak tak można?! Dlaczego?! Przecież my Go ciągle ranimy, a On nie wrzeszczy tylko staje przede nami i mówi: zrób ze mną co zechcesz, jestem Twoim niewolnikiem.

 

Możemy Go adorować, ale możemy też lekceważyć. Możemy czcić i opluwać. Możemy kłaniać się i drwić. Możemy zaprosić Go do naszego życia albo wyrzucić za drzwi. On każdy wybór uszanuje, bo jest niewolnikiem miłości. Moje zachowania nie zmienią tego, jak On na mnie patrzy. A patrzy z miłością, nawet gdy błądzę albo zdradzam za jak Judasz.

 

Nie wiem, jak przeżywasz te dni. Czy od duchowej, wewnętrznej strony są ciężkie czy lekkie, a może masz tyle na głowie, że ciężko o chwilę wytchnienia. Jeśli jednak masz chwilę czasu, to posiedź z Nim teraz i porozmawiaj o tym, co u Ciebie. On nie ucieknie, nie odejdzie. W końcu jest niewolnikiem. A niewolnik robi to, co nakazuje pan.

 

Konkret na dzisiaj: stań oko w oko z Twoim Judaszem i zobacz te miejsca, w których jesteś Bogiem rozczarowany, a następnie wszystkie te frustracje złóż w Jego ręce.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Dramat i nadzieja Piotra...ks. Roman Chyliński

 

Mt 26,58.69-75.

A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik.
Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła: "I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem". Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: "Nie wiem, co mówisz". A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli: "Ten był z Jezusem Nazarejczykiem". I znowu zaprzeczył pod przysięgą: "Nie znam tego Człowieka". Po chwili ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra: "Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza". Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: "Nie znam tego Człowieka". I w tej chwili kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: "Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz". Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał

Drodzy słuchacze słowa Bożego dzisiaj pragnę razem z wami przeanalizować dramat zaparcia się Piotra.

Ewangelii, która jest na dzisiaj nie podałem, jest bowiem związana z grzechem Judasza oraz nie wiary w miłosierdzie Jezusa i nie uznania go za Syna Bożego. Ta postawa Judasza doprowadziła go do rozpaczy, a konsekwencje jej znamy..

Przypatrzmy się więc teraz Piotrowi i jego nawróceniu

„A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik”.

Kiedyś już pisałem o chrześcijaństwie w stylu „widza” i jako „ świadka” oraz o ich różnicach.
- Chrześcijanin „widz” nie angażuje się w sprawy Kościoła, zawsze jest z boku, chętnie krytykuje, ocenia.
- Chrześcijanin „świadek” czuje się Kościołem i chce być odpowiedzialny tak za Kościół jak i za swoje postępowanie . Ma w sobie ducha ewangelizacji i zaangażowania, zawsze jest otwarty do poświęcenia własnego czasu dla Bożej sprawy.

Niestety po trzech latach towarzyszenia Jezusowi Piotr przyjmuje w trudnej dla siebie sytuacji postawę „widza” : „A Piotr szedł za Nim z daleka, (…)aby widzieć, jaki będzie wynik”.

Czasami wydaje się nam, że postawa „widza” w chrześcijaństwie jest bezpieczna. Dlaczego? Bo w razie czego nic nie tracę, mogę się wycofać i nikt mnie nie wyśmieje.

A tu nagle Jezus mówi: „sprawdzam cię”! Kim naprawdę jesteś!Tak właśnie było w życiu Piotra Apostoła.

„Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu”.

Św. Jan w Apokalipsie jasno określa czym jest „ zewnętrzny dziedziniec” i co oznacza przebywanie na nim:
"Wstań i zmierz Świątynię Bożą i ołtarz, i tych, co wielbią w niej Boga.
Dziedziniec zewnętrzny Świątyni pomiń zupełnie i nie mierz go,
bo został dany poganom, i będą deptać Miasto Święte czterdzieści dwa miesiące”.
(Ap 11,1-2).
I na innym miejscu:
„ Błogosławieni, którzy płuczą swe szaty, aby władza nad drzewem życia do nich należała
i aby bramami wchodzili do Miasta.
Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy
i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje”.(Ap 22,14-15).

Jak widzimy „ dziedziniec zewnętrzny” Pismo św. określa słowem „pogaństwa” i należy do tych, którzy „nie wielbią Boga”, a „kochają kłamstwo i nim żyją”.

Dopóki nie staniemy w prawdzie i nie damy sobie zgody na życie w prawdzie nie możemy cieszyć się błogosławieństwem Bożym.
Tak było z Piotrem, nie chciał wejść do wnętrza „dziedzińca” bo nie chciał być rozpoznany, nie chciał utożsamić się z Jezusem, zaświadczyć o Nim. Gdyby jednak wszedł tak jak apostoł Jan do „wnętrza” dziedzińca byłby blisko Jezusa i prawdopodobnie mocą Jezusa otrzymałby siłę do złożenia świadectwa.

A na „zewnątrz” świątyni działają demony! Dlatego tak wielu chrześcijan ulega pokusie, bo stoi na „zewnątrz” Kościoła i przyjmuje postawę biernego „widza”, a tam nie ma mocy działania Ducha Świętego oraz brak jest błogosławieństwa Bożego.

Podeszła do niego jedna służąca i rzekła: "I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem". Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: "Nie wiem, co mówisz".

Służąca daje szansę Piotrowi do złożenia świadectwa ale on dalej „gra” tylko apostoła i udaje jakoby nie wiedział o co tu chodzi! Co więcej zaprzecza, jakoby był jego uczniem, on – skała, na którym Jezus chce postawić cały Kościół.

Powiemy co za wstyd, Piotrze!
Zastanówmy się. Ile razy musiałbym to powiedzieć względem siebie, o swojej postawie antychrześcijańskiej, niekapłańskiej… .

A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli: "Ten był z Jezusem Nazarejczykiem". I znowu zaprzeczył pod przysięgą: "Nie znam tego Człowieka".

Nie znam tego CZŁOWIEKA!
Bo ja, tak naprawdę, nie znam Jezusa!
Tak wielu chrześcijan boi stanąć wprawdzie i powiedzieć: Nie znam Jezusa”!

Gdyby tak powiedzieli to byłaby już prosta droga do NAWRÓCENIA.

A ponieważ mówimy - taka wiara mi wystarczy, więc:
- nie musimy tak często chodzić do spowiedzi i Komunii św.,
- nie musimy czytać i rozważać słowo Boże lub czytać Katechizm, czy prasę katolicką, lepiej spędzę parę godzin przed telewizorem, to kiedy przychodzą chwile prób odpadam od wiary i Kościoła.

Po chwili ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra: "Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza". Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: "Nie znam tego Człowieka".

Człowiekowi bez poznania Jezusa, trudno jest poznać samego siebie.
Stąd ważne było by stwierdzenie: ponieważ nie znam samego siebie i nie wiem jaką postawę przyjąłbym w chwili pokus, muszę poznać Jezusa i Jego się trzymać.

I w tej chwili kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: "Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz". Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.”

Co jednak różni Piotra od Judasza?
- Piotr przez trzy lata wsłuchiwał się w słowa Jezusa i je rozważał,
- nie był tylko „widzem”, ważne dla niego było to, co Jezus czyni i sam angażował się w sprawy wiary (próba chodzenia po wodzie),
- uwierzył w Bóstwo Jezusa Chrystusa, potrafił zachwycić się Jezusem- góra Tabor,
- był słabym człowiekiem, ale nie prowadził podwójnego życia, nie trwał w notorycznym grzechu ciężkim,
- skruszył serce i zapłakał w nadziei przebaczenia.

Wybierzmy drogę Piotra, słabego człowieka, ale pełnego ufności w moc Ducha Świętego i w miłosierdzie Boże. Amen!

Strony: «« « ... 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... » »»