Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Bożena
Bożena Mar 5 '17, 08:57
Takiej miłości pragnę, Twojej miłości Jezu. Takiej która cierpliwa jest i nikomu nie zazdrości, kóra gniewem się nie unosi i nie szuka swego we wszystkim. Takiej która potrafi serce otworzyć przed drugim człowiekiem i pragnie tylko jego dobra, szczerej i ufnej. Przemieniaj moje serce każdego dnia Jezu, tak by ono podobało się Tobie. Napełniaj je radością, bym niosła radość innym. Dziękuję za to, co mam od Ciebie, za każdy dzień który otrzymuję i za każdą osobę na mojej drodze:)
Dorota
Dorota Mar 5 '17, 11:07

Jak przeciwstawić się szatanowi?...ks. Daniel Glibowski

 

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy pościł już czterdzieści dni i czterdzieści nocy, poczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”». Mt 4, 1-4

 

 

Wyobraź sobie Jezusa, który ma wygłodniałe ciało. On prawdziwie odczuwa brak pokarmu. W takiej chwili pojawia się przeciwnik. Myśli, że zachwieje Synem Bożym. Ten natomiast pokazuje, że można mieć bardzo słabe ciało i jednocześnie mocnego ducha, który pozwoli oprzeć się pokusie. Podobnie może być w Twoim życiu. Gdy jesteś całkowicie osłabiony przez sytuacje zewnętrzne, a ciało wydaje się wycieńczone z braku pokarmu zewnętrznego i wewnętrznego, to zawsze możesz sięgnąć po słowa Boga. One potrafią utrzymać człowieka w najskrajniejszej biedzie.

Sięgaj po te słowa codziennie, a pokonasz pokusy diabła, który posługuje się kłamstwem. Trwając przy Bogu w łasce uświęcającej, w konkretnej wspólnocie oraz przy lekturze Bożego słowa – będziesz budował swoje życie na skale, którą jest Jezus Chrystus – jedyna Prawda, Droga i Życie.


Szukaj także ludzi, którzy często mówią o Bogu i Jego Ewangelii. Oni pomogą Ci wytrwać w dobru i miłości. Bądź blisko Pana i nie bój się postawić diabłu. Pamiętaj, że po Twojej stronie stoi Stwórca i Najświętsza Maryja Panna!


Panie, dziękuję Ci za to, że demaskujesz przede mną pokusy diabła. Chroń mnie przed złem. Tobie ufam i wiem, że jestem bezpieczny. Mimo to nadal pragnę czuwać przy Twoim słowie. Ono nasyca moje serce i sprawia, że nie potrzebuje marności tego świata.

 

Zrób to, a przeżyjesz Wielki Post dobrze...ks. Krystian Malec

 

Jaki Duch wyprowadził Jezusa, aby był kuszony przez diabła? Kuszenie, czyli namawianie do zła, kojarzy nam się z działaniem demona, złego ducha, szatana, diabła. Tymczasem, gdy spojrzymy do ostatnich wersetów trzeciego rozdziału Ewangelii według św. Mateusza, przeczytamy o chrzcie Jezusa w Jordanie i o Duchu Bożym, który zstąpił na Niego w postaci jakby gołębicy, a z nieba odezwał się głos Ojca: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie». (Mt 3,17b)

 

W tym momencie powinien zrodzić się w naszej głowie wielki sprzeciw: jak to?! Duch Święty wyprowadza Jezusa na pustynię, aby był kuszony?! Czy Duch Święty może nas kusić do złego?!

 

Oczywiście, że nie. Słowo „kuszenie” ma w języku polskim tylko i wyłącznie złe konotacje i kojarzy nam się jednoznacznie z grzechem. Natomiast czasownik πειράζω (peiradzo), który pojawia się w tym miejscu znaczy: próbować, usiłować, starać się o coś, uczynić, wystawiać na próbę, poddawać próbie, doświadczać kogoś. Dużo bardziej poprawnym tłumaczeniem byłoby powiedzenie, że Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był poddany próbie przez diabła. Myślę, że powinniśmy o tej językowej różnicy wiedzieć, ponieważ moglibyśmy zacząć posądzać Boga o to, że chce naszego grzechu, skoro wyprowadza także nas na kuszenie, co oczywiście byłoby niedorzecznością.

 

Biblia zna wiele przykładów ludzi, których Pan poddał próbie, aby wypróbować ich wiarę. Żydzi mawiali nawet tak: „Najświętszy, niech będzie błogosławione Jego imię, nie wynosi człowieka do godności, zanim go uprzednio nie wypróbuje i nie zbada. Jeśli wytrzyma chwilę pokuszenia, wówczas podnosi go do godności”.

 

Czas próby był koniecznością w życiu Jezusa, zanim zaczął najważniejsze trzy lata w dziejach całego wszechświata. Potrzebował odosobnienia i zmierzenia się z atakami szatana, aby móc później dokonać dzieła zbawienia. Ale – co bardzo ważne i już to zasygnalizowaliśmy, mówiąc o chrzcie – Jezus poszedł na pustynię w mocy Ducha Świętego i z ciągle brzmiącym w Jego uszach głosem Ojca, że jest Jego umiłowanym synem, w którym ma upodobanie. Myślę, że właśnie ta świadomość była dla Niego największą siłą w czasie walki z Przeciwnikiem.

 

Dla nas także Wielki Post powinien być czasem pustyni i zmagania się ze sobą. Jeśli tylko zechcemy, Bóg może nas podczas tego okresu wewnętrznie umocnić i odnowić. Bardzo ważne jest jednak, aby nie czekać ze spowiedzią, która jest deklaracją ze strony Boga, że my także jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, aż do ostatniej chwili, aż do Wielkiego Tygodnia. Będziemy mogli – mówiąc kolokwialnie – „wyciągnąć z tych dni” znacznie więcej, jeśli nasze serce będzie od samego początku wolne od grzechu ciężkiego.

Konkret na dzisiaj: zrób dobry rachunek sumienia i idź do spowiedzi, a potem daj się wyprowadzić Duchowi na pustynię.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Edytowany przez Dorota Mar 5 '17, 11:10
Dorota
Dorota Mar 6 '17, 20:12

Sąd z miłości...ks. Daniel Glibowski

 

I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych ludzi od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni u Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane dla was od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Albo spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię, lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście”. Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; Mt 25, 32-42

 

Wyobraź sobie, że jesteś na Sądzie przed Jezusem Chrystusem. Nagle widzisz w Jego twarzy wszystkie osoby, którym pomogłeś i nie pomogłeś. Czy każdy człowiek, którego spotykałeś w życiu mógł doświadczyć od Ciebie chociaż odrobinę życzliwości? Dzisiejsza Ewangelia może diametralnie zmienić Twoje życie.

 

Spróbuj od tej chwili widzieć w bliźnim Jezusa, przed którym kiedyś staniesz i będziesz sądzony z miłości.

Wiem, że nie jest łatwo traktować każdą osobę tak, jak sędziego. Prawdziwa bojaźń przed Bogiem jest wielką cechą. Natomiast ideałem jest patrzenie na każdego człowieka z miłością tak, jak na Jezusa. Z tej miłości powinny wychodzić konkretne życzliwe gesty i postawy. Spróbuj tak przeżyć dzisiejszy dzień. Wieczorem porozmawiaj z Jezusem o tym, jak potraktowałeś ludzi, których spotykałeś.

Ta praktyka może okazać się zbawienna w kontekście Sądu Ostatecznego.
.

Edytowany przez Dorota Mar 6 '17, 20:16
Dorota
Dorota Mar 7 '17, 17:17
Jaka modlitwa jest miła Bogu?...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię! Niech przyjdzie Twoje królestwo; niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień». Mt 6, 7-15

 

Wyobraź sobie Jezusa, który uczy swoich uczniów modlitwy Ojcze nasz. Pierwszy Nauczyciel dokonuje zmiany akcentu w postawie modlitwy. On prosi uczniów, aby poprzez wielomóstwo w relacji z Bogiem nie myśleli o sobie, lecz o Stwórcy i Jego odwiecznej woli.

Popatrz jeszcze raz na każde zdanie z modlitwy, którą codziennie odmawiasz. Zauważ, że prosisz w niej dla siebie jedynie o konieczny pokarm do życia. Poza tym prosisz o uświęcenie imienia Bożego, przyjście Królestwa Niebieskiego, pełnienie woli Bożej, przebaczenie win i ochronę przed szatanem.

Wypowiadaj te słowa codziennie w wielką czcią i miłością do Stwórcy. To jest wolą samego Boga. Przy tym pamiętaj o tym, że Bóg zna Twoje potrzeby i niedostatki i da Ci potrzebne siły oraz dobrych ludzi do zaspokojenia Twoich podstawowych potrzeb. Nie zagaduj Boga, jakby On nie wiedział nic o Tobie. Po prostu zaufaj Mu.

 

Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał,
i uwolnił od wszelkiego ucisku.
Oczy Pana zwrócone na sprawiedliwych,
uszy Jego otwarte na ich wołanie.
Pan słyszy wołających o pomoc
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu,
ocala upadłych na duchu. Ps 34, 7. 16. 18-19

 

Panie, z jednej strony jestem takim biedaczkiem, który polega tylko na Tobie. Z drugiej strony wiem, że Ty ubogacasz mnie wewnętrznie i sprawiasz, że nie potrzebuję nic więcej. Dziękuję za to, że troszczysz się o mnie każdego dnia.

 

 

Nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie...ks. Józef Pierzchalski SAC

 

Słowo przychodzi od Boga. Nie powinno zostać zawieszone w powietrzu jak chmury, lecz wsiąkać w ziemię i ponownie wznieść się ku Bogu w roślinach i drzewach. Duch Boży napełnia ludzi i oni wydają owoce. Słowo Boże ma moc przemiany człowieka. Dokona się to wtedy, gdy człowiek nie zabrania dostępu do siebie.

Słowo Boga zawiera misję. Powinno przywrócić człowieka Bogu, uwrażliwić na to, co niewidzialne, otworzyć jego oczy i uszy. Może ono wprowadzić w radowanie się Bogiem, ponieważ jest nosicielem tej radości, która jest w Nim. Pomyślność misji Słowa jest uzależniona od ludzkiego pragnienia życia w prawdzie. Słowo Boga jest prawdą i prawdy szuka w człowieku. Właściwą odpowiedzią na przyjęcie Słowa Bożego, są słowa ludzkie wypełniające misję przekazywania prawdy i miłości.

Żydowskie tłumaczenie w. 7 jest następujące: "A kiedy się modlicie, nie paplajcie bez ustanku jak poganie, którzy sądzą, że gdy będą dużo mówić, Bóg lepiej ich usłyszy".

Tymczasem wzywani jesteśmy do nieustannej modlitwy. Jak to pogodzić? Jakość modlitwy nie zależy od ilości słów, formuł wypowiedzianych, lecz od tego, co dokonuje się w sercu. Jakie pragnienia kieruję do Jezusa, jakie jest moje zasłuchanie w Jego słowo? Bóg uczy mnie, a ja jestem uczniem. Uczeń, gdy słucha i wypełnia słowo Nauczyciela, modli się.

Modlić się nieustannie do żyć duchem słowa, to pragnąć tego, co jest pragnieniem Jezusa, a zostało przeze mnie na modlitwie poznane, usłyszane, umiłowane.

W modlitwie "Ojcze nasz" zwróćmy uwagę na słowa: "i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie!" Tracimy z oczu Ojca, ulegając pokusie. Ona zajmuje miejsce centralne, nie potrafi żyć na obrzeżach naszej wrażliwości, naszego ducha, lecz w jego centrum. Jezus nie mówi, byśmy byli pozbawieni pokus, lecz byśmy im nie ulegli. Czy tym samym nie uznaje On pokusy za rzeczywistość, która jest nieodłączna od naszego życia. Co więcej? To one są jednym z wielu bodźców mobilizujących do wewnętrznej walki o głęboką więź z Bogiem. Bez pokus, nie ma walki.

Jeśli nie ma walki, nie cenimy sobie tego, co przychodzi z łatwością, bez naszego utrudzenia. To, co łatwo przyszło, łatwo czasem i stracić. Obecność pokus, to stan zagrożenia dla naszej relacji z Jezusem. Nasza mobilizacja do walki wewnętrznej przez miłość jest wyjątkowa. Chronimy naszą miłość i przyjaźń. Pokusy uświadamiają nam jak wiele możemy stracić przez zły wybór. Nie ma decyzji w życiu człowieka, które nie miałyby wpływu na nasze życie, samopoczucie, wzrastanie lub upadki.

Pokusy są także nośnikami informacji o nas samych. Odsłaniają przed nami to, przed czym uciekamy, na co reagujemy lękiem, albo też nie chcemy spraw koniecznych rozwiązać według zasad wiary w Jezusa. Najważniejsze jest "abyśmy nie ulegli pokusie", nie zaś byli ich pozbawionymi.

Dorota
Dorota Mar 8 '17, 17:53

Najważniejsze, żeby było show!...ks. Krystian Malec

Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić:
„To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”. (Łk 11,29-32)

 

Jak świat światem, a ludzkość ludzkością, nasza natura uwielbia spektakularne widowiska lub znaki. Lubimy, gdy coś pobudza nasze zmysły, porusza emocje, wprawia w zdumienie, wyrywa z codziennego marazmu.

 

W czasach Jezusa było podobnie. Wielu oczekiwało od Niego przede wszystkim spektakularnych znaków, dowodów niezwykłości, a może zwykłego „show”. Sama obecność Rabbiego im nie wystarczała. Myślę, że głównym pytaniem, jakie powinniśmy dzisiaj zadać, jest to, co tak naprawdę pociąga mnie do Jezusa? Znaki, cudowności, to, co mogę od Niego dostać, czy może wystarcza mi sama Jego obecność?

 

W Środę Popielcową mówiliśmy, że Bóg ma wgląd w nasze serca i widzi nasze motywacje (http://slowodaje.net/ukryta-prawda-mt-61-6-16-18/). Przed Nim nic nie da się ukryć i jeśli w wierze kierujemy się jedynie perspektywą naszej osobistej i doczesnej korzyści, to taka postawa po prostu „nie przejdzie”, Bóg na to nie pójdzie.

Oczywiście nie da się takiego myślenia całkowicie wyrugować i nie zawsze jest ono złe, bo przecież sam Jezus mawiał często o nagrodzie przygotowanej w niebie, ale musimy mieć świadomość, że dojrzały wzrost w wierze zmienia myślenie człowieka. Chyba każdy z nas, słysząc propozycję naśladowania Chrystusa, zaczyna od takiego stwierdzenia: „a co ja będę z tego miał”? Takie myśli przychodzą niemal odruchowo i nie ma co się za nie potępiać. Jeśli damy się Bogu prowadzić we właściwy sposób, to one z czasem będę coraz rzadsze, a nasze ego będzie coraz mniejsze i zaczniemy rozumieć, że tym, co jest najcenniejsze, stanie się samo przebywanie w bliskości z Jezusem. Rzecz jasna nie jest to droga prosta, ponieważ grzech pierworodny sprawił, że nasza ludzka natura dąży do tego, abym to ja i moje interesy były w centrum, a uniżenie jest passè. Jednak wielu już pokazało, że takie życie, które proponuje Jezus, jest w naszym zasięgu.

 

Jego dzisiejsze słowa są bardzo surowe i jednoznacznie demaskują motywacje otaczającego Go tłumu, a także nasze. Pomyślmy dzisiaj, po raz kolejny w tym świętym czasie Wielkiego Postu, jakie są nasze ukryte pragnienia? Czy przypadkiem dzisiaj Jezus nie stoi również naprzeciw nas i nie chce postawić do pionu, przypominając, co ‒ a raczej Kto ‒ jest w wierze najważniejszy? Trudne słowa bolą, ale jeśli wypowiada je osoba, której na nas zależy, to nie powinniśmy się obrażać, ale wziąć je sobie do serca i – jeśli nie od razu wcielić w życie – to przynajmniej przemyśleć.

 

Bóg nieustannie daje nam zwyczajne i nadzwyczajne znaki swojej troski o nas, ale nie one – nie znaki – są istotą, esencją wiary. One pomagają, ale nie powinny stać się celem samym w sobie, ponieważ możemy zagubić się i ciągle żądać jeszcze i jeszcze więcej. Przecież Jezus był znany ze swojej cudotwórczej działalności. Wieść o znakach, których dokonywał, roznosiła się echem błyskawicy, a mimo to niektórym ciągle było mało, bo liczyło się tylko „show”.

 

Konkret na dzisiaj: odpowiem sobie na pytanie, co cenię sobie wyżej: chwilowe emocjonalne poruszenia czy zwykłą, szarą, nieraz monotonną codzienną obecność przy Jezusie?

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Prawdziwe piękno...ks. Daniel Glibowski

 

Królowa z południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon. Łk 11, 31

 

Jezus przypomina królową z Saby, która przebyła daleką drogę, aby słuchać mądrości Salomona. Dzisiaj ta mądrość jest na wyciągnięcie ręki każdego człowieka. Ona jest w Piśmie świętym, na Eucharystii oraz w wielu dziełach świętych ludzi. Jaki trud zadajesz sobie, aby czerpać z tego niewyczerpanego skarbca mądrości? Zauważ, że każdy wpycha Ci do głowy konkretną wiedzę. Pytanie, czy każda wiedza jest mądrością? Co chcesz zdobyć w życiu? Pieniądze, czy szacunek? Wybieraj codziennie Bożą mądrość. Zadawaj sobie trud zdobywania tej cnoty poprzez modlitwę, Eucharystię, lekturę Słowa Bożego i wielu dzieł świętych. Niech mądrość, którą Salomon uprosił u Boga, stanie się także Twoim udziałem.

 


Drogie kobiety, życzę Wam dzisiaj takiego trudu, który zadała sobie Królowa z południa. Niech wasza mądrość i czystość serca sprawiają, że ludzie będą przy Was zawstydzeni. Czerpcie siły od Jezusa – źródła mądrości i wszelkiej łaskawości. Wydobywajcie ze swojego serca to, co najpiękniejsze. Promieniujcie łagodnością, skromnością, cichością i pokorą. Pamiętajcie, że prawdziwi mężczyźni kochają w Was to, co macie w głębi swojego serca.

 

Stwórz, Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha. Ps 51, 12

 

Panie, proszę Cię za wszystkimi kobietami. Daj im łaskę mądrości. Wydobywaj z nich prawdziwe piękno. Odnawiaj w nich wiarę w to, że są wielkim darem dla społeczeństwa. Błogosław im +
 

Edytowany przez Dorota Mar 8 '17, 17:54
Dorota
Dorota Mar 9 '17, 11:05
Jak prosić, by otrzymać?...ks.Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest istota Prawa i Proroków». Mt 7, 7-12

Wyobraź sobie Boga – Ojca, który wsłuchuje się w prośby ludzi. Pomyśl o Jego wielkiej miłości do każdego człowieka. Zobacz jak On pochyla się nad każdą ludzką modlitwą.

Niedawno Jezus mówił w Ewangelii, że Ojciec Niebieski wie, czego potrzebujemy. Mimo to, my wciąż prosimy z całych sił. Z pewnością ogromna większość naszych modlitw dotyczy tylko dobra. Przecież nim jest zdrowie, praca, a nawet pieniążki, które pomagają żyć. Jednak nie zawsze jest tak kolorowo, że otrzymujemy wszystko to, co chcemy. Wielu ludzi żyje w mniejszym lub większym niedostatku. Dlaczego Bóg Ojciec dopuszcza do takich sytuacji?

Otóż serce człowieka, który po ludzku posiada wszystko, często jest oddalone od Stwórcy. Wielokrotnie takie osoby wpadają w pychę i oddalają się od zbawienia. Dlatego też dobrobyt i super zdrowie okazują się często zgubą ludzkości. Bóg najlepiej wie, czego potrzeba światu. On wyposażył go we wszystkie potrzebne dobra. Żywności jest o wiele więcej niż potrzeba do wyżywienia świata. Potrzeba tylko odpowiedzieć sercem na ostatnie zdanie z dzisiejszej Ewangelii. Mamy czynić ludziom to, co chcielibyśmy, aby nam czynili. Pomyśl dzisiaj o tym, czego Ty potrzebujesz i uczyń to bliźniemu, a jestem pewien, że Bóg zaspokoi wszystkie Twoje najgłębsze pragnienia. Nie proś o zbyt wiele, abyś nie otrzymał nadmiaru, który może zgubić Twoją duszę. Dziękuj za to, co już masz i chwal Boga za Jego dobroć i łaskawość. Przyjmij wobec Stwórcy postawę pokornego dziecka, które cieszy się każdą okruszyną chleba i ma pewność, że wystarczy mu pokarmu na zawsze.

 

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca,
bo usłyszałeś słowa ust moich.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem,
pomnożyłeś moc mojej duszy. Ps 138, 1. 3

Panie Ty jesteś dla mnie największym dobrem. Poza Tobą nie potrzebuję nic. Wiem, że będąc w Twojej obecności wystarczy mi chleba i zdrowia do momentu, w którym zapragniesz mieć mnie u siebie.

 

Rozważanie  - ks. Michał Rogoziński

 

Dzisiejsze Słowo kończy się bardzo prostym stwierdzeniem, można powiedzieć, taką złotą zasadą, która ma zapewnić nam wszystkim pokój i bezpieczeństwo: „Wszystko, co chcielibyście, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie”.

Chciałbyś, żeby Cię okradziono? Nie? Więc nie kradnij!

Chciałbyś, aby kłamano na Twój temat? Nie? Na pewno? Więc nie kłam!

Chciałbyś, aby ktoś rozbił Twoje małżeństwo? Nie? Więc i ty tego nie czyń!

Można by tak mnożyć przykłady, ale czy o to chodzi? Bardzo nas boli, gdy ktoś wyrządza nam krzywdę. Tak samo powinna nas boleć sama myśl o tym, że ja mogę wyrządzić krzywdę drugiemu…


Niby taka prosta zasada. Niby wszystko jest oczywiste, a jednak tak trudno nam ją zachować. Szczególnie, gdy ktoś wyrządzi nam jakieś zło. Wówczas bardzo często szybko obmyślamy plan co do tego jak się odgryźć, dokopać, dać nauczkę. Hmmmm… jakie to chrześcijańskie!


Kierując się przykazaniami miłości i nauką Chrystusa, mamy być dobrymi zawsze, wszędzie i dla każdego. Przecież czytamy w Biblii, że „Słońce świeci nad sprawiedliwymi i niesprawiedliwymi. Deszcz również pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Pan Bóg nie robi żadnych wyjątków. Mówiąc obrazowo, człowiek może Mu „napluć w twarz”, a On nadal będzie go otaczał swoją Opatrznością. Taki jest już Pan Bóg. Kocha i liczy na nawrócenie grzesznika. Bóg daje człowiekowi tylko to, co dobre. Nie może dać zła.

Owszem, może je dopuścić, ale nawet z tego potrafi wyciągnąć większe dobro.
Problem polega na tym, że my tak naprawdę nie wiemy co jest dla nas dobre, a co złe. Może nam się wydawać, że na daną chwilę pewna rzecz jest nam potrzebna, jednak Pan Bóg patrzy szerzej i z Jego perspektywy nie wygląda już to wcale tak pięknie.


Ktoś może wysyłać kupon toto lotka i modlić się przy tym: „Panie Boże, dzisiaj jest kumulacja. Można wygrać 20mln zł. Proszę Cię, pozwól mi trafić szóstkę. Obiecuję, że połowę wygranej przekażę na budowę hospicjum dla chorych dzieci w mojej miejscowości”. Piękna modlitwa! Wydaje się, że powinna być niezwykle skuteczna, gdyż wypływa z kochającego serca, otwartego na bliźnich, potrzebujących. Wydaje się, że Pan Bóg powinien ją wysłuchać i w ten sposób posłużyć się tym człowiekiem do dokonania wielkiego dobra dla chorych dzieci…. Jednak nasz Stwórca patrzy bardziej dalekowzrocznie. On wie, że ten człowiek korzystając z drugiej połowy pieniędzy szybko się stoczy. Być może woda sodowa uderzy mu do głowy. Stanie się pyszny, arogancki, rozwali swoje małżeństwo i rodzinę. Lepiej nie narażać go na takie pokusy. Lepiej niech żyje tak jak dotychczas….


Pan Bóg chce nam dać naprawdę wielkie rzeczy, jednak takie, które nie pomniejszą naszej relacji z Nim. Na początku naszego rozważania pisałem, że sprawdza On naszą wytrwałość, naszą wierność. Jeśli będziemy Mu wierni w małych rzeczach: codzienna modlitwa, godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu każdego dnia oraz udział w Mszy świętej, codzienna lektura Słowa Bożego itd., to wówczas obdarzy nas powołaniem do innych, wielkich rzeczy, bo będzie wiedział, że może na nas liczyć. Może wówczas nie wygram w toto lotka, ale Pan Bóg podeśle mi takich ludzi, z którymi będę mógł tworzyć piękne dzieła dla innych.
Grunt, to zaufać Mu, pozostać wiernym i być do Jego dyspozycji.

Na czas ćwiczenia się w wytrwałości
Błogosławię +
ks. Michał

 

Jak prosić, żeby się doprosić?...ks. Krystian Malec

Pewna staruszka, siedząc obok swego posuniętego w latach męża pyta: – Dlaczego Ty mi nie mówisz, że mnie kochasz?

 

Na co dziadziuś odpowiada: – Powiedziałem raz. Jeśli coś się zmieni, to dam Ci znać.

 

Pewnie myślisz sobie, że ten dowcip – z jakże długą brodą – nie ma nic wspólnego z fragmentem dzisiejszej Ewangelii. Na pierwszy rzut oka na pewno tak jest, ale gdy sięgniemy go greckiego tekstu słów Jezusa, zobaczymy, że to, co napisałem, koresponduje z nauką naszego Zbawiciela.

 

Czytamy o tym, że Jezus zachęca nas, abyśmy prosili, a to, czego pragniemy, będzie nam dane. Ale możemy się zastanawiać, czy ma to być jednorazowa prośba czy też wielokrotnie mamy zwracać się do Boga w jakiejś sprawie. I właśnie w tym miejscu greka Nowego Testamentu spieszy nam z pomocą, ponieważ tryb rozkazujący: „Proście” (gr. Αἰτεῖτε – aiteite) został wyrażony w czasie teraźniejszym, co oznacza, że nie chodzi o jednorazowy akt, ale ciągle obowiązujący nakaz, bo jest różnica między wyrażeniami: przyłóż się do pracy, azawsze przykładaj się do pracy. Słowa Jezusa, rozpoczynające dzisiejszą Ewangelię powinniśmy rozumieć w tym drugim znaczeniu: zawsze proście, ciągle proście, nieustannie proście. Takie stałe zwracanie się do Boga w ufnej modlitwie jest wyrazem naszej bliskości z Nim, a także zaufania, że da nam to, co najbardziej potrzebne w odpowiednim momencie.

 

Zacząłem od anegdoty o staruszkach. Babcia chciała, pomimo upływających lat słyszeć ciągle, że jest kochana przez swojego męża. Myślę, że takie pragnienie jest w każdym z nas, ponieważ każdy z nas chce raz po raz słyszeć, że jest kochany, potrzebny, ważny. To, że ktoś raz, dawno temu powiedział żonie, że ją kocha nie znaczy, że ona nie czeka na powtarzanie tych słów i że one nic nie dają. Dają i to bardzo wiele i sądzę, że nie nudzą się nigdy.

 

Bóg także chce, żebyśmy często przychodzili do Niego i mówili Mu o naszych sprawach. Chce także słyszeć, że jest dla nas Kimś istotnym. I choć jest pełnią wszelkiej miłości, to pragnie, aby Jego ukochane stworzenie odzywało się do Niego po wielokroć, a nie tylko „od wielkiego dzwonu”.

 

Nieraz może nam się wydawać, że On jest głuchy na nasze modlitwy, bo nie spełnia ich. Wielokrotnie już sobie o tym mówiliśmy, ale warto to powtarzać, że w wiarę wpisane jest zaufanie. Tak jak małe dziecko nieraz usłyszy od mamy czy taty, że nie dostanie jakiejś zabawki, bo są ważniejsze rzeczy do kupienia, tak i nieraz nam Bóg będzie musiał odmówić tego, o co teraz prosimy, na rzecz czegoś znacznie piękniejszego, czyli zbawienia i nie chwilowej oraz ulotnej radości, ale nieprzemijającego szczęścia.

 

Pomyśl, zerkając wstecz na swoje życie i prośby, które zanosiłeś do Boga, czy wszystkie były właściwe i dobrze przemyślane? Pamiętam, że gdy byłem mały, to kiedyś prosiłem, żeby mama wygrała telewizor w jakimś tam konkursie dla abonentów. Dzisiaj to mnie śmieszy, ale wtedy wgniatałem kolana w podłogę z całej siły i liczyłem, że Pan Bóg mnie wysłucha. Potrzebowałem czasu, aby zobaczyć, że wiele moich próśb było infantylnych.

 

Konkret na dzisiaj: w modlitwie poproszę Ducha Świętego o dar właściwego przedstawiania Bogu próśb.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Mar 10 '17, 18:00

W gniewie nie kochasz, więc zabijasz....ks. Roman Chyliński

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
Słyszeliście, że powiedziano przodkom: «Nie zabijaj»; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego.
Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj.
Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz”.(Mt 5,20-26)

 

Dlaczego Pan Jezus interpretując piąte przykazanie: „Nie zabijaj” umieścił tam postawę gniewu?


Co ma wspólnego gniew z zabójstwem człowieka?

 

Otóż, od gniewu do nienawiści tak naprawdę nie jest daleko, a od nienawiści do zabójstwa jeszcze bliżej.

 

W Krakowie kilka lat temu była znana sprawa zabójstwa sąsiada przez sąsiada. Przy czym mordercą okazał się prokurator. Sprawa poszła o nieduże pomieszczenie pozostawione w spadku przez właściciela domu, w którym obie rodziny żyły. W pierwszej Instancji Sąd udzielił poparcia prokuratorowi. W II Instancji sąsiadowi. Po rozprawie pan prokurator wziął pistolet do ręki i zabił sąsiada w wielkim gniewie, umieszczając kilka kul w jego ciele.

 

„A kto by mu rzekł «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego”.

 

W gniewie nie wejdziesz do nieba, co więcej mając w nienawiści bliźniego dopuszczamy się najwyższego wymiaru kary – wiecznego potępienia. Dlaczego? Bo kiedy w gniewie nosisz bliźniego, zaczynasz nim pogardzać. Skutkiem czego pojawiają się: plotki, obmowy i oszczerstwa.

 

„Gniewajcie się, ale nie grzeszcie. Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce, nie dawajcie miejsca diabłu”. ( Ef 4,26-27).

 

Znamy te słowa św. Pawła. Są one ostrzeżeniem przed siłą emocjonalną gniewu. Każdemu z nas krew może zagotować się w żyłach, a scyzoryk otworzyć się w kieszeni, ale to nie znaczy abyśmy nad tym nie mogli zapanować. Uczucia gniewu, mówi św. Paweł – trzeba zdławić w zarodku. Gniew zabiera nam radość życia i nie pozwala Jezusowi w nas kochać bliźniego.

 

Można, a nawet trzeba tu dodać, że wulgaryzmy wypowiadane z gniewem przeciw człowiekowi są przekleństwem, rzucaniem klątw. To właśnie znaczy Pawłowe „dawanie miejsca diabłu”.

 

W uczynkach miłosierdzia co do ciała czytamy: „Urazy chętnie darować”.

 

W ascezie chrześcijańskiej należy z wad przechodzić do cnót, czyli z gniewu mamy przechodzić do zgody. Chrześcijanin, który nie dąży do zgody, jak mówi Jezus- będzie wtrącony do więzienia czyśćca. I nie wyjdzie stamtąd, aż nie skruszeje jego duma i pycha.

 

Dążmy więc do zgody za życia, jednajmy się z ludźmi i nie pielęgnujmy urazów.

 

A na drugiego człowieka mamy patrzeć przez krzyż Chrystusa, czyli przez Jego bezinteresowną miłość wyrażaną w przebaczeniu.

 

Nie czekaj więc z jednaniem , aż do następnego dnia. Nie stwarzaj w domu tzw. cichych dni, bo jeszcze tej nocy Jezus może zażądać od ciebie twojej duszy. Amen!

 

„Pycha to karłów zbun­to­wanych siła”...ks. Krystian Malec

Cytat z nagłówka pochodzi od Zygmunta Krasińskiego.

Jeśli traktujemy słowo Boże poważnie i nie wybieramy sobie tylko tego, co nam "pasuje", to dzisiejsza Ewangelia może (i pewnie tak się stanie) popsuć nam humor, bo jest jak drzazga za paznokciem - boli. Jest jak snop światła rozrywający ciemność - pokazuje, to co ukryte. Po jej przeczytaniu i rozważeniu możemy stracić - i tu się powtórzę - dobry humor, bo jest testem na jakość i prawdziwość naszej wiary.

Mimo perspektywy popsucia miłego samopoczucia zapraszam Cię do lektury.

A kto by rzekł swemu bratu «Raka», podlega Wysokiej Radzie.

 

O co chodzi z tym słowem „raka”? Dlaczego człowiek nazywający w ten sposób innego podlega Wysokiej Radzie, czyli Sanhedrynowi – najwyższej żydowskiej władzy?

 

„Raka” jest transkrypcją bardzo obelżywego w języku aramejskim słowa, które można przetłumaczyć jako głupcze, pusta głowo! Żeby lepiej zrozumieć jego ciężar przytoczę pewną historię o rabinie Szymonie Ben Eleazarze: „Wychodząc ze szkoły rozmyślał z zadowoleniem o własnej uczoności, erudycji i dobroci. Po drodze pozdrowił go jakiś człowiek, który nie cieszył się dobrą sławą. Rabin nie oddał pozdrowienia, lecz powiedział: „ty, raka! Jaki jesteś wstrętny! Czy wszyscy ludzie z tego miasta są równie wstrętni jak ty?” „Nie wiem – odrzekł zapytany – idź, powiedz memu Stwórcy o tym, jak wstrętne stworzenie uczynił”. I tak został skarcony grzech pogardy”.

 

Pogarda wobec innych jest bardzo poważnym grzechem, ale jednocześnie łatwo wkrada się w nasze życie. Różne mogą być powody wynoszenia się nad innych: status majątkowy, tytuły naukowe, przynależność do elitarnej grupy, pochwała od kogoś znamienitego etc. Ale może się też zdarzyć – i jest to bardzo przykry widok – że także wiara staje się powodem gardzenia innymi, którzy albo są na niższym poziomie wtajemniczenia chrześcijańskiego albo w ogóle nie mają nic wspólnego z wiarą, nie chodzą do kościoła, nie przyjmują księdza po kolędzie, wyśmiewają wierzących, żyją „na kocią łapę”, spowiadają się raz albo dwa razy do roku, przypominają sobie o Bogu tylko wtedy, gdy spotka ich jakaś trudna życiowa sytuacja itd. Taki człowiek, mimo iż zapewne wykonuje wiele pobożnych (i dobrych samych w sobie) praktyk, tak naprawdę jest bardzo biedny i daleko mu do istoty wiary.

 

Ktoś, kto autentycznie idzie za Chrystusem, nie będzie poniewierał innymi, choćby bardzo grzeszyli. Prawdziwy uczeń Jezusa dostrzeże ich wewnętrzną, duchową biedę i zacznie się za nich modlić, a nie – delikatnie mówiąc – lekceważyć, będzie starał się znaleźć sposób, w jaki można im pomóc, ewangelizować, przyprowadzić do Jezusa i Jego Kościoła.

 

Historia zna takich, którzy w imię religijnej nieskazitelności oddzielali się od „tych gorszych”, którzy nie byli tak doskonali jak oni. Znasz ich doskonale i słyszałeś o nich nie raz – to faryzeusze, bo peruszim znaczy tyle, co oddzieleni. Chyba nie muszę przypominać jak często ich obłudna postawa była rugana przez Jezusa.

 

Konkret na dzisiaj: nie będę więcej gardził nikim, ponieważ Chrystus umarł za wszystkich.

 

 Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Jak naprawić relacje?...ks. Daniel Glibowski

 

Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj. Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze. Mt 5, 23-25a

 

Problem relacji jest jednym z najcięższych krzyży, jakie niesie współczesny człowiek. Pomyśl dzisiaj o swoich wrogach, którzy zadali Ci największe rany w całym Twoim życiu. Zobacz swój krzyż poranionych relacji. Wyobraź sobie Jezusa, który niesie z Tobą ten ciężar. Popatrz, z jaką miłością On patrzy na Twoim przeciwników. Poproś o dar pełnego przebaczenia sercem. Stań w prawdzie o sobie. Może nie byłeś winny danej sytuacji, ale wobec Boga zawiniłeś tysiąckroć więcej. On zawsze był i jest gotów dać Ci łaskę przebaczenia. Ty uczyń podobnie. Nie bądź niewdzięcznym dłużnikiem, który sam bierze dar przebaczenia i nie chce dzielić się nim z innymi. Jeśli trzymają Cię w sercu słowa: ,,mnie nie można było tak potraktować” lub ,,ja na to nie zasłużyłem”, to przypomnij sobie, jak potraktowano Jezusa, który był niewinnym barankiem. Jeśli Jego tak skatowali grzeszni ludzie, to każdego mogą zranić podobnie. Trzeba dodać, że za tymi ranami stoi zawsze diabeł, który posługuje się słabą naturą człowieka.


Przebacz dzisiaj z całego serca. Niech to będzie pierwszy krok ku naprawieniu Twoich najcięższych relacji. Módl się za swoich wrogów. Obdarzaj ich uśmiechem i życzliwością. Prędzej, czy później Twoja miłość skruszy wszystkie mury.


Pamiętaj także, że Bóg zawsze daje szansę grzesznikom;

 

Jeśli sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli bezbożny odstąpił od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Ez 18, 26-27

Z powyższych słów wynika także ważna zasada, która mówi, że nigdy nie możesz spocząć na laurach.


Gdy pozwolisz zatruć się paskudnym lenistwem, to czeka Cię wieczna śmierć. Buduj stale relację z Panem, a On nie pozwoli Ci na nudę.

 

Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie,
Panie, któż się ostoi?
Ale Ty udzielasz przebaczenia,
aby Ci służono z bojaźnią. Ps 130, 3-4

 

Panie, dziękuję za to, że stale przygarniasz mnie – marnego grzesznika. Proszę o stałą łaskę przebaczania wszystkim wszystkiego. Oddaje Ci moje trudne relacje. Kochaj we mnie wszystkich tych, których po ludzku ja nie potrafię.

https://www.youtube.com/watch?v=BL2ZUnATvMQ

 

Dorota
Dorota Mar 11 '17, 16:31
Jak się nie chce, to gorzej jakby się nie mogło...ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził».
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski”. (Mt 5,43-48)

 

Nie było, nie ma i nie będzie lepszego papierka lakmusowego prawdziwości naszej wiary niż realizacja przykazania miłości Boga i bliźniego. Myślę, że w całym Nowym Testamencie nie ma tekstu, który w tak jasny sposób pokazywał, jak powinien postępować chrześcijanin w stosunku do innych ludzi. Jego siła polega na tym, że nie jest to tylko teoria, ale Jezus zaprasza nas do konkretów, czyli modlitwy za tych którzy nas prześladują. Nasz Zbawiciel przypomina nam, że właśnie stosunek do osób, które ciężko jest pokochać, które zadały nam ból i – być może – w sposób jawny dążą do tego, aby nas poniżyć jest sprawdzianem tego na ile jesteśmy Jego autentycznymi uczniami.

 

Jego logika staje w wyraźnej opozycji do tego, co mówiła i ciągle podpowiada logika tego świata. Rabbi uczył swoich uczniów, że nie powinni iść za złymi emocjami, które wręcz wrzeszczą, aby odpłacić krzywdzicielom pięknym za nadobne. On wskazuje drogę znacznie trudniejszą i wymagającą wielkiej dojrzałości, czyli miłowania ich i modlenia się za nich.

 

Nie wiem w jakiej sytuacji teraz się znajdujesz, ale te słowa Jezusa wręcz zmuszają do tego, aby dzisiaj w modlitwie skupić się przede wszystkim na tych, którzy zadali, a może właśnie teraz zadają nam ból. Być może ten czas spędzony na rozmowie z Bogiem na ich temat zniszczy Twój dobry humor, bo unikasz tego tematu jak ognia, a może jeszcze bardziej pogłębi złe samopoczucie, ale… albo bierzemy słowo Boże w całości i staramy się wcielać je w życie albo tylko oszukujemy siebie, mówiąc, że Bóg ma wpływ na to jakim jestem człowiekiem.

 

Być może myślisz sobie teraz: nie dam rady, to zbyt dużo, chciałbym, ale to przekracza moje siły. A może myślisz po prostu: nie chcę tego zrobić i nie zrobię. Jak się nie chce, to gorzej niżby się nie mogło. Jezus przewidział także takie trudności. Żebyśmy nie myśleli, że mamy o własnych siłach zmierzyć się z jednymi z najbardziej bolesnych przestrzeni naszego życia od razu pokazał nam wzór, z którego powinniśmy brać przykład – Ojca, który miłuje wszystkich ludzi.

On kocha zarówno tych, którzy Go wielbią, ale także tych, którzy Mu złorzeczą, przeklinają Go, albo w ogóle nie przywiązują wagi do Jego istnienia. Jego serce, kochające w sposób najdoskonalszy, musi strasznie cierpieć, widząc jak wiele spośród jego ukochanych dzieci zapomniało o Nim. Także Jezus w bardzo bolesny sposób doświadczył cierpienia od ludzi, którym dał całego siebie, ale w chwili, gdy wydawać by się mogło, może pozwolić sobie, na ubliżenie im za ich niewdzięczność padają te znamienne słowa: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią» (Łk 23,34)

 

Konkret na dzisiaj: Powiedz dzisiaj Bogu o tej osobie, a może osobach, które zadały Ci ból. Spróbuj spojrzeć na nich oczami Ojca

 

 Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

 

Dla tych, którzy chcą być doskonali....ks. Roman Chyliński

„Bądźcie, więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".

 

Dążenie do doskonałości nie jest łatwe. Napotyka u nas na lęk.
Czego się lękamy?

 

Przede wszystkim zmiany życia, że coś w naszej postawie będziemy musieli uczynić dojrzalszym, niż jest teraz.
Boimy się też rezygnacji z czegoś, do czego się przyzwyczailiśmy, jest dla nas czymś przyjemnym, ale wiemy, że nie jest czynem doskonałym i miłym Bogu.

 

W psychologii lęk ten nazywa się kompleksem Jonasza.
Jak wiemy, Jonasz miał iść przez Niniwę i nawoływać jej mieszkańców do zmiany życia, aby odeszli od złego stylu życia, który nie podobał się Bogu. Jonasz jednak nie chciał tego zrobić, chociaż miał zapewnienie od Boga, że jego misja i napominania zakończą się sukcesem.

 

Podobnie i my wiemy, a nawet jesteśmy o tym przekonani, że gdybyśmy w tym, a w tym zmienili, czyli przepracowali swoje życie, to w naszym życiu osobistym, małżeńskim czy wspólnotowym na pewno poprawiłyby się: relacje, stosunki czy więzi.
A tego nie robimy. Dlaczego?

 

Wygrywają z nami: stare przyzwyczajenia, niewiara w dobry skutek naszych wysiłków lub po prostu lenistwo.

 

Jezus pragnie, aby całe nasze życie było dążeniem ku doskonałości.
Stawia, więc nam wymagania.
Jednym z nich jest miłość nieprzyjaciół.

 

Dla każdego Żyda przez wieki było jasne, że wroga trzeba bić po głowie. Na nienawiść trzeba odpowiedzieć nienawiścią, a na wrogość – wrogością.

 

W Ewangelii wg św. Łukasza mamy ukazaną właściwą postawę miłości chrześcijańskiej wobec zła:


- „dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”;
- „błogosławcie tym, którzy was przeklinają”;
- „módlcie się za tych, którzy was oczerniają”;
- „módlcie się za tych, którzy was prześladują” - doda św. Mateusz

.

Rzecz ciekawa, że właśnie ta postawa miłości wobec zła, jakie napotykamy ze strony naszych nieprzyjaciół, ma nas - chrześcijan cechować i odróżniać od ludzi o myśleniu pogańskim.


Św. Mateusz chce dzisiaj nas przekonać, że w powołaniu ku doskonałości chrześcijańskiej, najważniejsza jest postawa miłości oraz jej radykalizm.

Chcesz, więc być człowiekiem doskonałym – kochaj nieprzyjaciół!

 

Jeżeli odważysz się na postawę miłości, aby ona decydowała o twojej reakcji na zło, stajesz się człowiekiem doskonałym!

 

Modlitwa: Jezu, niech codzienne spojrzenie na krzyż zaniepokoi mój rozum i moje sumienie, czy aby idę za Twoją niepojętą, ukrzyżowaną miłością do mnie . Uzdrów mnie z kompleksów, z postaw: wrogości, złego spojrzenia i zamknięcia się na innych. Chcę podążać za Twoją miłością „ do końca” upodobniając się do Ciebie, aż po miłość krzyża. Amen!

Dorota
Dorota Mar 12 '17, 10:19
Duchowy ośmiotysięcznik...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba oraz brata jego, Jana, i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, rozmawiający z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!» Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!» Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. Mt 17, 1-8

Popatrz dzisiaj z Jezusem na swoją duchowość. Czy w relacji z Bogiem wszedłeś już na jakiś większy szczyt? A może cały czas jesteś na niewielkiej górze, na której wystarczy codzienny paciorek i Msza święta w niedzielę? Niektórzy próbują zdobywać wielkie szczyty, ale w konsekwencji zadowalają się wejściem do najbliższego schroniska, w którym rozleniwiają się i nie chcą iść dalej, ponieważ brak im wiary we własne siły.
Dzisiaj zapraszam Cię na prawdziwy, duchowy ośmiotysięcznik 

Oczywiście potrzebne będzie wiele czasu i konkretnych rzeczy. Czas poprawić kondycję duchową. Zacznij od: codziennego czytania Pisma świętego, adoracji i spowiedzi raz w miesiącu. Po czym zacznij rozglądać się za dobrym przewodnikiem oraz ekipą, z którą chciałbyś zdobyć i podziwiać najpiękniejsze szczyty. Pierwszym towarzyszem Twojej drogi będzie wszechmocny Jezus, ale On działa także poprzez ludzi. Dlatego też wybierz kapłana oraz wspólnotę, która wesprze Cię w drodze. Może zapytasz jeszcze o sprzęt, który będzie Ci potrzebny do wyprawy. Do plecaka włóż: wiarę, nadzieję, miłość, odwagę, siłę oraz Słowo Boga, które będzie najlepszym GPSem. Nie zapomnij także o pokorze, która będzie niczym najlepsze buty, które zamortyzują wszystkie nierówności.

Czas na obranie jakiegoś szczytu. Na początek mogą to być konkretne, duchowe postanowienia, które zaczniesz realizować w cichości serca. Z czasem wyjdziesz na zewnątrz, aby zdobywać wielkie góry. A nimi mogą być jakieś czyny miłosierdzia względem potrzebujących. Słuchaj zawsze przewodnika. On w danej chwili ma dla Ciebie optymalny plan. Przyjdzie kiedyś czas na prawdziwą wspinaczkę, podczas której nie będziesz potrafił dać żadnego kroku. On wtedy podstawi Ci swoją nogę i z pewnością dasz radę.

 

Najdroższy: Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą! 2 Tm 1, 8b

 

Jezus zaprasza Cię dzisiaj do czegoś niesamowitego. Nie ma większej przygody niż wzrastanie w relacji z Panem Bogiem. Zaufaj Mu dzisiaj i idź z nim w nieznane tak, jak Abraham, który jest wzorem wiary.

 

Pan Bóg rzekł do Abrama: «Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Rdz 12, 1-2

Nie bój się zaufać na maksa. Z Jezusem Twoje życie szkolne, rodzinne i zawodowe może stać się pełne pasji.

Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska, według nadziei pokładanej w Tobie. Ps 33, 22

 

Przemienić własne człowieczeństwo w Chrystusie....ks. Roman Chyliński

 

Każdy Ewangelista oprócz Jana opisuje to wyjątkowe wydarzenie jakie dokonało się prawie 2000 lat temu na górze Tabor.

 

Kto miał szczęście być na tej górze to wie, że w połowie drogi zatrzymują się autobusy i trzeba się przesiąść do busa, ponieważ góra ta jest bardzo stroma i ciężko na nią podjechać. Nie lada wyczynu musiał dokonać Jezus wraz z trzema apostołami aby dotrzeć na jej szczyt.

 

Ale czy nie jest tak, że wielkich rzeczy doświadcza się w trudzie i w wysiłku. Szkoła Jezusa Chrystusa jest właśnie taka, że nie za efekt się tu nagradza ale za trud i cierpliwość włożone w dojście do celu.

 

Dzisiaj tym celem jest „droga do przemiany własnego człowieczeństwa”.

 

Patrzmy więc na Jezusa.
Jezus prowadząc Piotra, Jana i Jakuba na górę Tabor chce im, a przez nich również nam pokazać nie tylko wielkość swojego Bóstwa i świętość swojego Człowieczeństwa, ale pouczyć nas na czym polega piękno naszego człowieczeństwa.

 

Św. Mateusz napisze:„Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno”.(Mt 17,1).

 

Przemiana w piękne i szlachetne człowieczeństwo dokonuje się przede wszystkich na osobności i w samotności. Wyciszenie, z dala od zgiełku komórek, laptopów i mediów. Sam na sam z Bogiem. Błogosławieni ci, którzy pokochają ducha rekolekcji, zamknięcia się dla Boga i wejścia w siebie. To podstawa aby dać czas Duchowi świętemu do przemiany nas.

 

Dalej czytając ten fragment Ewangelii natrafimy na słowa: „Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło”.(Mt 17,2).
Rzecz ciekawa, kiedy idziemy na samotność to nie mamy skupiać się na sobie ale na Jezusie!


Owszem jest pokusa wówczas aby przemyśliwać wszystkie udane nasze sprawy, a jeszcze bardziej wszystkie porażki, które doświadczyliśmy w naszym życiu. Jesteśmy wtedy skłonni do wielkich rachunków sumienia i poniżania sobą we własnych oczach. Tego chce szatan!

 

Ale Jezus nasz Mistrz tego nie chce. Mówi do nas: patrzcie na Mnie i poznajcie Mnie. Zobaczcie jak wiele miłości mam do was. Weźcie ode Mnie światło prawdy i miłości, bo ono was nigdy nie potępi. Tylko patrząc przeze Mnie na siebie możecie zobaczyć siebie w prawdzie. A prawda jest taka: „Popatrzcie jaką miłością obdarzył was Ojciec, zostaliście nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteście”!(1J 3,1).

 

„Wtedy Piotr rzekł do Jezusa, jak pisze św. Mateusz: "Panie, dobrze, że tu jesteśmy”.(Mt 17,4).

 

Nawet nie przeczuwamy jak dobrze poczujemy się, kiedy rozmodlimy własne wnętrze.
Modlitwa to czas uwielbienia Boga, przebywania z Nim i radowania się wewnętrznym pokojem.


Czasami potrzebujemy aż kilku dni aby wejść w głębię tego co Boże, odchodząc od tego co tylko ludzkie. Na modlitwie najlepiej zobaczymy jak wiele rzeczy przykleiło się do nas, ile spraw nosimy w sobie bez odpowiedzi i jak to wszystko nam ciąży.


Ale otrzymamy też i odpowiedź, że nie dawaliśmy sobie rady z tymi sprawami, bo chcieliśmy je rozwiązać bez Jezusa.


Tak więc modlitwa oczyści nas, uświęci nasze wnętrze Bożą obecnością i da nam siłę do pokonania własnych trudności, bo nosimy nasz człowieczeństwo, jak powie św. Paweł „w glinianych naczyniach, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas”.(2Kor 4,7).

 

Dalej pisze św. Mateusz:„Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich”. (Mt 17,5).

Obłok zawsze symbolizuje żywą obecność Ducha Świętego.


To On jest głównym sprawcą przemiany naszego człowieczeństwa obdarowując je w szlachetność i dobroć serca.


Duch Święty jest Osobą, wiec rozmawiajmy z Nim jak z osobą pełną mądrości i mającą nam wiele do przekazania.


Nie bójmy się prawdy, którą nam ukaże o naszym życiu. Zrobi to dla nas, abyśmy się dobrze wyspowiadali i zostawili wszelkie ciężary grzechu na rekolekcjach, a do domu wrócili w pełni oczyszczeni z głębokim pokojem w sercu.

„A z obłoku odezwał się głos”."To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!" (Mt 17,5).

 

Przemiana naszego umysłu i serca dokonuje się przez medytacje słowa Bożego. Wskazuje nam na to sam Dobry Bóg mówiąc do nas: „Jego słuchajcie”.
A Matka Boża doda:„Zróbcie wszystko cokolwiek Wam powie” (J 2,5). Dać się Jezusowi poprowadzić przez dar rozważania Jego słowa, to prosta droga do wzrastania w prawdzie, a przecież to jest właśnie istota pięknego i zdrowego charakteru.

 

Św. Mateusz kończy to niesamowite wydarzenie na górze Tabor słowami:„Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa”.(Mt 17,8).

 

Samotność, modlitwa, rozważanie słowa Bożego, otwarcie na działanie Ducha Świętego, stanięcie w prawdzie i szczera spowiedź to najpewniejsza droga do odnowy ducha i kształtowania w nas pięknego człowieczeństwa.


A nagrodą będzie to, że kiedy po dniach skupienia i samotności podniesiemy oczy i popatrzymy, na ludzi, na świat i na siebie to zobaczymy w tym wszystkim „tylko samego Jezusa”.

Dorota
Dorota Mar 13 '17, 17:54

Jak wygląda Twoja miłość? Spójrz dzisiaj w lustro...Spragnieni autentycznej miłości - ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie». Łk 6, 36-38

Spróbuj przez chwilę wyobrazić sobie miłosierdzie Boga. Zobacz oczyma wiary wszystkie postawy Jezusa, w których okazywał łaskawość grzesznym ludziom. Przypomnij sobie także momenty, w których sam doświadczyłeś wielkości Bożego miłosierdzia. Po czym spójrz jeszcze raz na prośbę Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. On zachęca Cię do udziału w Jego miłosierdziu.

To jest dopiero autentyczna miłość. Ilu osobom udaje się osiągnąć taki poziom? Gdyby było więcej ludzi, którzy są prawdziwymi chrześcijanami, to nasza religia rozświetliłaby cały świat w ciągu kilku pokoleń. Czas zacząć od siebie, aby dać światło wśród najbliższych osób. Jeśli okażesz komuś chociaż odrobinę bezinteresownej miłości, to bądź pewien, że to dobro zacznie kiełkować i wyda plon w swoim czasie. Przestań narzekać, krytykować i osądzać. Te postawy są wielkim zgorszeniem wśród ludzi, którzy są spragnieni miłości. Zaproś Jezusa do swojego serca. Proś Go pokornie, aby On był w Twoim sercu i kochał ludzi, których spotykasz każdego dnia. Bądź miłosierny, ale i wymagający. Mów ludziom prawdę z całą pokorą i miłością. Oni kiedyś zrozumieją, że te słowa były dla ich zbawienia.


Przeproś dzisiaj Jezusa za wszystkie momenty, w których ktoś oddalił się od Niego przez Twoje zachowanie, osądzanie i krytykowanie;

 

Panie! Wstyd na naszych twarzach, naszych królów, naszych przywódców i naszych ojców, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Ale Pan, Bóg nasz, jest miłosierny i okazuje łaskawość, mimo że zbuntowaliśmy się przeciw Niemu i nie słuchaliśmy głosu Pana, Boga naszego, by postępować według wskazań, które nam dał przez swoje sługi, proroków. Dn 9, 8-10
Nie pamiętaj nam win przodków naszych, niech szybko nas spotka Twoje zmiłowanie, gdyż bardzo jesteśmy słabi. Wspomóż nas, Boże, nasz Zbawco, dla chwały Twojego imienia; Wyzwól nas i odpuść nam grzechy przez wzgląd na swoje imię. Ps 79, 8-9

 

Panie, jestem tylko słabym człowiekiem, który cały czas gubi się w miłości. Proszę uczyń mnie Twoim światłem dla ludzi, abym mógł przyprowadzić ich do Ciebie – źródła miłosierdzia.

 

O wybaczeniu...ks. Roman Chyliński

To, co św. Mateusz w swojej Ewangelii nazywa doskonałością, św. Łukasz nazwie miłosierdziem.

 

Św. Łukasz najpierw pisze, co przeszkadza chrześcijanom w okazywaniu sobie nawzajem miłosierdzia:


„Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni;
„nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni;”

 

Osąd i potępienie zamyka nas na miłość.

 

Zresztą nie mamy prawa tego czynić wobec drugiej osoby, bo nie jesteśmy prawodawcami. Tak nas poucza św. Jakub:


„Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego! Kto oczernia brata swego lub sądzi go, uwłacza Prawu i osądza Prawo. Skoro zaś sądzisz Prawo, jesteś nie wykonawcą Prawa, lecz sędzią. Jeden jest Prawodawca i Sędzia, w którego mocy jest zbawić lub potępić. A ty kimże jesteś, byś sądził bliźniego?(Jk 4,11-12).

 

Czym więc jest miłosierdzie?

 

Napisze św. Łukasz:

 

„Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone.
Dawajcie, a będzie wam dane”.

Nasz Ewangelista przypomni nam, że postawą chrześcijańską jest przebaczenie bratu.

 

Jak to czynić?

Zaraz na początku modlitwy przebaczenia musimy sobie uświadomić, że nie jesteśmy w stanie wybaczyć drugiemu człowiekowi.


Dlaczego?

Ponieważ przebaczenie jest łaską!!!

 

Stąd mamy przebaczać będąc na modlitwie prosząc najpierw Jezusa o łaskę przebaczenia.
Nie udawajmy altruistów zastanawiając się, czy nas stać czy nie stać wybaczyć drugiemu człowiekowi.

 

Gdyby Chrystus nam nie przebaczył na krzyżu, nikt z nas nie byłby w stanie tego uczynić względem bliźniego.

 

Zatem rozpoczynajmy modlitwę przebaczenia od słów: „W imię Jezusa Chrystusa wybaczam Ci, i tu wypowiedzmy imię tej osoby, której wybaczamy.

 

Wybaczenie czyńmy zawsze głośno,a nie w myśli, aby sobie ogłosić, że odrzucamy gniew i złość do tej osoby. Kiedy wybaczamy głośno, gniew przestaje nad nami panować, a w to miejsce wchodzi miłość.

 

Po przebaczeniu powiedzmy: i podaje ci dłoń pojednania. Przebaczenie nie jest jeszcze w pełni pojednaniem, ale ma być czynione w tej właśnie intencji.

 

Powiedzmy też Panu Bogu, aby nie pamiętał tego złego bliźniemu, bo i my nie chcemy jemu to zło pamiętać.

 

Na koniec prośmy Jezusa, aby uzdrowił naszą relację z tą osobą, która mnie zraniła, modląc się: Panie Jezu proszę Cię, abym na nowo z szacunkiem, z godnością i miłością mógł nosić tę osobą w swoim sercu.


Przebaczenie bowiem jest przywróceniem godności we własnych oczach, osobie raniącej mnie.

 

Często tak jest, że jeżeli nie przebaczymy, nosimy osobę raniącą mnie w pogardzie!

 

Prosimy na końcu przebaczenia Pana Jezusa, aby dopełnił swoją miłością to, czego nie otrzymałem od tej osoby i czego ja jej nie dałem.

 

Przy najbliższej okazji spróbujmy porozmawiać z osobą, która nas zraniła albo my ją zraniliśmy, aby się z nią pojednać.

 

Osobą zmarłym możemy przebaczyć gdziekolwiek jesteśmy, ale najlepiej kiedy jesteśmy na cmentarzu i nad jego grobem wypowiadamy słowa przebaczenia.

 

W tym Wielkim Poście Pan Jezus chce, jak słyszymy w dzisiejszej ewangelii, aby nie nosić w sercu swoim źle bliźniego. Więc uczyńmy to!

 

Sam zapewne chciałbyś, aby bliźni, którego skrzywdziłeś przebaczył ci i nie pamiętał złego. Uczyń więc ty ten akt miłosierdzia pierwszy. Amen!

Dorota
Dorota Mar 14 '17, 18:56

Siedem razy przeciw obłudzie....ks. Roman Chyliński

 

Mt 23, 1-12
 Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: "Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.
Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsce na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.
Wy zaś nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten, który jest w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo tylko jeden jest wasz Mistrz, Chrystus.
Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony".

 

Jest w Ewangelii wg św. Mateusza taki rozdział, do którego niechętnie zaglądamy albo w ogóle go nie czytamy. Nie jest on przyjemny do rozważania, a słowa Jezusa w nim brzmią tak jasno i czytelnie, że nie ucieknie człowiek przed stanięciem w prawdzie!

Chodzi tu o dwudziesty trzeci rozdział!


Jezus w tym rozdziale piętnuje obłudę elity polityczno-religijnej ukazując jej wady.

 

Św. Mateusz w tym rozdziale przygotowuje nas do „Wielkiej mowy Eschatologicznej”(24-25 rozdz.). Tak jakby chciał powiedzieć: zanim staniecie na sądzie osobistym przed Bogiem zaraz po śmierci, to oczyśćcie się najpierw z obłudy.

 

Oto siedem razy „nie” Jezusa przeciw obłudzie.

1. "Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie, więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie”.

I tu zaraz Jezus mówi dlaczego „ nie naśladujcie”.

 

2. „Mówią, bowiem, ale sami nie czynią”.(23,3).

 

Jak łatwo mówić, co inni mają czynić. Bóg mówi do nas w Piśmie św: „Będę cię sądził według słów twoich”. Nie chciejmy, więc być za szybko nauczycielami innych.

 

3. „ Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.(23,4).

Dzieje się tak, kiedy stajemy się nauczycielami od wiedzy, a nie od prawdy.
Inaczej jest kiedy podejmujemy pracę nad sobą , wówczas doświadczamy ile kosztuje nas przepracowanie jakieś wady charakteru, złego stylu bycia lub oderwania się od złych przywiązań.

 

Najlepszym świadkiem naszych częstych niepowodzeń jest konfesjonał. Więc okazujmy sobie nawzajem wiele wyrozumiałości i cierpliwości: w upominaniu, rozmawianiu i tłumaczeniu.

 

4. „ Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów.(23,5)”.

 

Kiedy czytamy w Ewangelii Mateuszowej „Kazanie na Górze” możemy zobaczyć, jak Jezus przestrzega nas, abyśmy uczynków pobożnych: postu, jałmużny i modlitwy nie czynili na pokaz.

 

Św. Mateusz podkreśla w tym miejscu czystość intencji względem tego, co czynimy:„ bo Ojciec, który widzi w ukryciu odda tobie”.


Tak mamy czynić, aby o tym co dobrego dla innych robimy wiedział tylko Ojciec w niebie i wówczas zbierzemy zasługi na życie wieczne.

 

5. „ Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.(23,7-8).”

 

Być docenionym, zauważonym, z medalem na szyi za zasługi, któż z nas by tego nie chciał?!


Jaką wielką pokusę przeżywają w czasach obecnych: politycy, aktorzy, celebryci, a nawet księża, aby zaistnieć w mass mediach i to różnej maści. Ba, co niektórzy nawet specjalnie dopuszczają się jakiś niewybrednych skandali, aby tylko nie zejść z pierwszych stron gazet. Karuzela obłudy trwa.

 

6. „ Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.(23,13)”.

 

Nic gorszego w naszym katolicyzmie, jak łączymy pobożność w kościele z domowym chamstwem, wulgaryzmem oraz z częstymi kłótniami bez przeprosin.
Idziemy za rączkę do kościoła, aby się ludziom pokazać, ba nawet przyjmiemy Komunie św., a w domu dzieci widzą zupełnie inne nasze zachowania, a których nie warto tu wspominać.

 

7. „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! (23,23-24)”.

 

Sprawiedliwość, miłosierdzie i wiara – to jest miłe Bogu.

 

Na końcu zacytuję Psalm 19:

 

„Kto jednak dostrzega swoje błędy?
Oczyść mnie od tych, które są skryte przede mną.
Także od pychy broń swojego sługę,
niech nie panuje nade mną!”(Ps 19,13-14).

 

Daj mi zobaczyć Panie własne samozakłamanie, które ukryte jest przede mną. Amen.

 

Ks. Michał Rogoziński :

Szczęść Boże!
Rozpoczynamy kolejny dzień Wielkiego Postu, rozważając Słowo Boże, za pomocą którego Pan Bóg pragnie nas prowadzić drogą pokuty i nawrócenia. Dzisiaj usłyszymy o jednym z grzechów głównych, którego musimy się wystrzegać, a który z pewnością każdy z nas ma na swoim sumieniu. Co to za grzech? Już za chwilę się przekonamy. Póki co zapraszam Cię do modlitwy słowami piosenki:
https://www.youtube.com/watch…
A teraz zapraszam Cię do medytacji dzisiejszej Ewangelii:
*********************
Mt 23, 1-12
Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.
Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.
A wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus.
Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony».

********************
WYWYŻSZONY! To tytuł piosenki, którą przed chwilą wysłuchałeś i ostatnie słowo dzisiejszej Ewangelii :) Ciekawe to jest… Przed chwilą jak myślałem o piosence na dzisiejszy dzień, to nic nie przychodziło mi do głowy. Otworzyłem zatem youtube i pierwsza piosenka, która mi się pojawiła to właśnie ta. Nigdy wcześniej jej nie słyszałem, ale muszę powiedzieć, że mi się spodobała. Mam nadzieję, że Tobie też!
Wywyższony jest nasz Pan. Dlaczego? Ponieważ się uniżył! Dziwne to, nieprawdaż? Jednak taka jest logika Pana Boga. W Liście do Filipian tak czytamy o Chrystusie:


„On, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.
w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci -
i to śmierci krzyżowej”.


UNIŻENIE… to z pewnością przejaw pokory. Pokora natomiast jest przeciwieństwem pychy, o której tak wiele czytaliśmy w dzisiejszej Ewangelii. Pycha to jeden z grzechów głównych, można śmiało powiedzieć: matka wszystkich grzechów. Nikt z nas nie jest od niej wolny. Być człowiekiem pysznym, to walczyć o to, co moje… To pragnąć być na pierwszym miejscu, oklaskiwanym przez innych, nieustannie docenianym itd. To w końcu realizować w życiu swoje własne, osobiste plany, będące często w sprzeczności z wolą Pana Boga względem nas.


Pycha powoduje, że człowiek odwraca się od drugiego człowieka, często nim pogardza, podchodzi do niego z pogardą. A Pan Jezus mówi dzisiaj: „wszyscy jesteście braćmi!”. Mamy podchodzić do siebie nawzajem z szacunkiem i pokorą, kierując się w swoim życiu przykazaniami miłości. To jest nasza droga!


Pamiętasz scenę grzechu pierworodnego? Wąż zaszczepił w serce Ewy, a przez nią w serce Adama ziarno pychy. Zagrał na ich ambicjach… Mówił: „jak skosztujecie tego owocu, to będziecie jak Bóg znali dobro i zło”. Cóż za wspaniała wiadomość! Będziemy jak Bóg – pomyśleli pierwsi rodzice. Owszem, człowiek ma być jak Bóg, gdyż jest stworzony na Jego obraz i podobieństwo. Jednak nie w tym się ono realizuje, że będzie miał nieograniczoną wiedzę, a raczej w tym, że tak jak On ma kochać! Ma być pokorny względem wszelkiego stworzenia, radować się i być szczęśliwym. Wówczas będzie mógł się czuć bezpiecznie. Szatan natomiast, grzesząc swoją pychą, odłączając się od Boga, pragnie abyśmy i my poszli tą samą drogą…


Dlatego od wieków każdy człowiek podlega działaniu złego i pokusie pychy. Mając tego świadomość, walczmy z podszeptami złego i służmy sobie nawzajem! Wielce święci z wielką pokorą przyjmowali to, co przynosił im każdy następny dzień. A my? Często kłócimy się, walczymy o swoje.


Oj, jak trudno być człowiekiem pokornym. Trudną lekcję daje nam dzisiaj Pan Jezus. Ale czy niewykonalną? Pamiętaj, że z Nim wszystko jest możliwe!

 

Na czas pokornego przeżywania codzienności


Błogosławię +
ks. Michał

Droga do jedności...ks. Daniel Glibowski

 

Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Mt 23, 11-12

Dzisiejszy świat kreuje ludzi, którzy bezwzględnie idą do celu. Natomiast osoby, które mają ducha służby i uniżenia są w cieniu. Do której grupy jest Ci bliżej? Czy potrafisz w głębi serca być ostatnim, który pragnie służyć wszystkim? Czy takie postawy charakteryzują Twoją osobę w szkole/pracy i w rodzinie? Przypominaj sobie często Jezusa, który pochylał się nad swoimi uczniami i mył im nogi. On cały czas czyni to wobec grzesznych ludzi – także wobec Ciebie. Czy umiesz dostrzec Go w każdym człowieku, który stoi przed Tobą?

I nie chodzi mi tylko o tych najuboższych na ciele. W takich osobach o wiele łatwiej jest dostrzec Chrystusa. Zobacz Go także w ludziach ubogich moralnie. Oni zdają się najbardziej potrzebować światła pokory, które może wyprowadzić ich z ciemności pychy. Poproś dzisiaj Jezusa o ducha uniżenia i pokory. On chce dać Ci wystarczająco dużo łaski, abyś mógł swoim zachowaniem prowadzić do jedności i zgody. Twoje otoczenie z pewnością potrzebuje osoby, która ma głębokie pragnienie scalania. W końcu nikt nie chce żyć w środowisku podzielonym, w którym każdy chce być najważniejszy. Bądź prawdziwym, pokornym uczniem Jezusa Chrystusa.

 

Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać. Ale jeśli się zatniecie w oporze, miecz was wytępi. Albowiem usta Pańskie to wyrzekły. Iz 1, 19-20

Powyższe słowa zdają się potwierdzać, że człowiek pełen uniżenia jest bardzo miły Bogu. Nie bądź oporny wobec woli Bożej.

 

Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy i uczyńcie sobie nowe serce i nowego ducha. Ez 18, 31ac

 

Panie, proszę Cię o nowe serce i nowego ducha. Uczyń mnie świadkiem Twojej pokornej miłości. Prowadź mnie do całkowitego zaparcia się siebie. Pragnę myśleć tylko o Tobie i Twoim Królestwie. Pozwól mi szerzyć je na ziemi.

 

Dorota
Dorota Mar 15 '17, 22:39
Bóg wie, że cierpisz...ks. Krystian Malec

 

Mając udać się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze rzekł do nich: „Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Wtedy podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i upadając Mu do nóg, o coś Go prosiła.
On ją zapytał: „Czego pragniesz?”
Rzekła Mu: „Po wiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”.
Odpowiadając Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?”
Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.
On rzekł do nich: „Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”.
Gdy dziesięciu to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie waszym niewolnikiem.
Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. (Mt 20.17-28)

 

To już trzeci raz jak Jezus w jawny sposób mówi swoim uczniom, jaki czeka Go los (Mt 16,2-11 17,22-23). Myślę, że za każdym razem, gdy słyszeli o krzyżu ich serca bardzo cierpiały, ponieważ wiedzieli, że ich Mistrz i Przyjaciel nigdy nie rzucał słów na wiatr, a jego przepowiednie stawały się rzeczywistością. Nieraz, na własne oczy widzieli, że gdy Jezus coś mówił, to prędzej czy później Jego słowo przybierało konkretne i namacalne kształty. Oczywiście, że woleliby, aby zawsze były to cuda, dzięki którym ludzie odzyskiwali nadzieję, zdrowie, szacunek do samych siebie. Ale Jezus nigdy nie pozostawiał złudzeń, że droga do Jerozolimy jest drogą po krzyż i na krzyż, który niedługo zostanie włożony na Jego ramiona.

 

Zdumiewające jest dla mnie to z jaką precyzją Rabbi zapowiada to, co później stanie się Jego udziałem. I właśnie na tych słowach skupmy się przez chwilę.

 

Patrząc na zapowiedź swojej męki wydaje się, że Jezus zawarł w nim chyba wszystkie możliwe rodzaje ludzkiego cierpienia.

Mówi, że zostanie wydany, więc Jego serce będzie cierpiało z powodu zdrady przyjaciół.

 

Mówi, że zostanie skazany na śmierć, a zatem zapowiada swój proces i z całą pewnością przewiduje już niesprawiedliwy i najsurowszy z możliwych wyroków. Ale czy kiedykolwiek zrobił coś, za co naprawdę należała Mu się tak wielka kara? Ludzie tak sądzili, ale bardzo często jest tak, że siła naszych przekonań nie dowodzi ich słuszności. To, że wielki tłum coś krzyczy nie oznacza, że ma rację.

 

Mówi, że zostanie wyszydzony przez pogan. Ten, który jest samą dobrocią stanie się obiektem niewybrednych uwag, żartów, szyderstwa. Usłyszy wiele obelg i przekleństw pod swoim adresem. Za błogosławieństwa otrzyma złorzeczenia.

 

Mówi, że zostanie ubiczowany. Kto z nas oglądał „Pasję” na pewno doskonale pamięta scenę biczowania. Niewiele tortur na przestrzeni dziejów mogło dorównać okrucieństwem rzymskiemu biczowaniu.

 

Mówi, że zostanie ukrzyżowany, więc zaliczą Go do grona wyrzutków społecznych, z którymi nie ma co się zadawać, ani do których żaden porządny człowiek nie powinien się przyznawać. Ukrzyżowanie zakończy Jego ziemskie życie.

 

Wydaje się, że Jezus miał przyjąć na siebie każdy możliwy rodzaj cierpienia. Ale i tym razem nie kończy swojej wypowiedzi dochodząc do chwili śmierci. Od razu zapowiada, że po trzech dniach zmartwychwstanie.

 

Jaki rodzaj cierpienia jest Ci dzisiaj najbliższy? Fizyczny, psychiczny, a może duchowy? Specjalnie nie wgłębiałem się bardziej w poszczególne słowa Jezusa, bo w tych komentarzach nie chodzi o to, żeby wszystko podać „kawa na ławę”, ale żeby samemu móc wejść w głębię słowa Bożego i postarać się w nim odnaleźć.

Jeśli tylko poświęcisz dzisiaj nieco więcej czasu i w swoim sercu dasz się poprowadzić Duchowi Świętemu, to On da Ci łaskę zobaczenia cierpienia, które aktualnie przeżywasz, w łączności z cierpiącym Jezusem. Ale to nie będzie koniec modlitwy, bo Duch Pana pomoże Ci także spojrzeć na Twój ból w perspektywie zbawienia. I tak jak cierpienie naszego Zbawiciela zakończyło się, tak i Twoje nie będzie trwać wiecznie, jeśli tylko zechcesz oddać je Jemu i żyć nadzieją zmartwychwstania.

 

Konkret na dzisiaj: skup się na cierpiącym Jezusie i w tym świetle przeanalizuj cierpienie, które jest Ci dzisiaj najbliższe.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +


Czego pragniesz?...ks. Józef Pierzchalski SAC

 

Potrzeba byśœmy wiedzieli czego pragniemy i o tym Jezusowi mówili. Pragnienie jest dążeniem serca, oczekiwaniem, tęsknotą. To, czego pragnę okreśœla, kim w danej chwili naprawdę jestem. Małe pragnienia, to mały człowiek. Wielkie pragnienia, to i człowiek, który wszedł na drogę rozwoju ku temu, co wielkie. Jakie zatem pragnienia, taka i wielkośœć w człowieku, takie zapotrzebowanie na wielkie wartośœci ducha, takie też i odczuwanie przez człowieka radośœci i szczꜶcia.


 

Matka synów Zebedeusza dobrze chciała dla swoich dzieci. Jednak prosząc, tak naprawdę nie wiedziała, ku czemu zmierzają jej pragnienia. Pragnąc, trzeba rozeznawać, do czego mnie czy innych te dążenia doprowadzić mogą. Winniśœmy pragnąc dla siebie tego co dobre, możliwe, a przede wszystkim zgodne z tym, czego Bóg chce dla mnie. Stąd trzeba być otwartym na korektę pragnień czynionych przez Boga. Korekta pragnień!


 

Może być i tak, że ja nie wiem, nie mam do końca œświadomośœci tego, o co proszę? Nie wiem, na co powinienem być przygotowany, zanim osiągnę to, czego bardzo chcę. Jezus mówi o sprawie zasadniczej: „Czy możesz pić kielich, który Ja mam pić?” Czy chcesz tego kielicha?


 

Zobacz, że ktoœś, lub cośœ nie odpowiada ci. Nie tego się spodziewałeœś. Bardzo łatwo się zniechęcasz, chętnie krytykujesz, a może nałogowo już narzekasz. Zatem, czy wiesz, o co prosiłeśœ kiedyœ i o co prosisz dzisiaj? Czy naprawdę chcesz wypić ten kielich, o którym mówi Jezusœ?


 

Zgodziłeśœ się na takie życie. Problem jest w tym, że inaczej je sobie wyobrażałeśœ, ale istnieje możliwośœć rozwiązania problemu. Synowie Zebedeusza mówią, że mogą pić kielich, a ty, co mówisz?


 

„Kielich mój pić będziecie”. Inaczej ten kielich sobie wyobrażamy, a on przychodzi w takiej szarośœci dnia i Bóg nie uprzedza, że właœśnie teraz mi go podaje. Z nim łączy się też i miejsce, które trzeba będzie zająć w rodzinie, we wspólnocie.


 

Jakie pragnienia takie i cierpienie. Jakie oczekiwania od Boga takie i upokorzenia ze strony ludzi. Jeœśli pragniesz być wielki musisz zgodzić się być otwarty na wszystkich: "„Niech będzie waszym sługą"”. Nie ma sensu patrzeć na to, że są ludzie lepsi i gorsi, Ÿźle czyniący i dobrze postępujący, godni zaufania i ci, którym nie wolno ufać. „Jesteœśmy kimœś jednym w Chrystusie”.


 

A zatem: Możesz znosić cierpienia, które po ludzku rzecz biorąc, są krzyczącą niesprawiedliwoœścią. Możesz żyć w niedostatku troski o ciebie innych, niedostatku zainteresowania się tobą, tym, jak sobie radzisz, niedostatku zrozumienia, życzliwoœści. Możesz nie narzekać, nie mówić źŸle o tych, którzy cię potraktowali inaczej, niż oczekiwałeœś, nie mówić o nich, bez nich. Możesz nie poddawać się myœślom zwątpienia, rezygnacji, chęci ucieczki.


 

Czy możesz pić taki kielich? Możesz. Już to czynisz i w większym jeszcze stopniu będziesz to czynił. Ale trzeba służyć! Służyć, to składać Bogu dary i ofiary. To być uległym słowom, które mówi Jezus Chrystus. O służbie powiedziano, że może być czyniona tylko z pokorą, a także niejednokrotnie: „wœśród łez i doœświadczeń”.

 

Służba jest przejœściem w stronę sprawiedliwoœści i wolnoœści. Sprawiedliwoœść, której przede wszystkim nie oczekuję od innych jako warunek wstępny, ale ją okazuję. Służenie jest dawaniem swojego życia bez nadmiernego oczekiwania, że ktokolwiek to uszanuje i doceni, zauważy. Jest to związane z trudem dotyczącym braku wzajemnoœści wobec osób, którym służę.

 

Coś na trudne chwile...ks. Daniel Glibowski  

Niegodziwi rzekli: «Chodźcie, uknujemy zamach na Jeremiasza! Bo przecież nie zabraknie kapłanowi pouczenia ani mędrcowi rady, ani prorokowi słowa. Chodźcie, uderzmy go językiem, nie zważajmy wcale na jego słowa!» Usłysz mnie, Panie, i słuchaj głosu moich przeciwników! Czy złem za dobro się płaci? A oni wykopali dół dla mnie. Wspomnij, jak stawałem przed Tobą, aby się wstawiać za nimi, aby odwrócić od nich Twój gniew. Jr 18, 18-20

 

Czy czułeś się kiedyś osaczony przez zło? Ono mogło przejawiać się w postawach ludzi, którzy uprzykrzali Ci życie. To doświadczenie zła jest mocne także w chwilach walki z ciężkimi grzechami i nałogami. A może próbowałeś kiedyś zawalczyć o dobro w Twoim środowisku i doznałeś całkowitego odrzucenia. Takie sytuacje również podcinają skrzydła i osłabiają serce.


Wyobraź sobie dzisiaj Jeremiasza, który jest atakowany za dobro. Zobacz jego modlitwę za swoich prześladowców. Poproś o takiego ducha miłości do ludzi, którzy stawiają Ci kłody pod nogi. Tylko w Chrystusie możesz ich pokochać i być wolny od gniewu i nienawiści. W Nim też szukaj ukojenia serca, które próbuje zbuntować się. Pamiętaj, że jedyną pewną motywacją do czynienia dobra jest sam Bóg.

On zawsze będzie wart tego, aby starać się dla Niego. Natomiast człowiek wielokrotnie zrani Cię brakiem wdzięczności. Nie zapominaj, że to jest tylko człowiek. Ty czyń wszystko to, co dobre dla Boga i Jego chwały. Wtedy nie zachwiejesz się przez ludzkie ataki i odrzucenie.
Dzisiejsza modlitwa Psalmisty pomoże Ci przetrwać każdą trudną chwilę;

Wydobądź mnie z sieci zastawionej na mnie,
bo Ty jesteś moją ucieczką.
W ręce Twoje powierzam ducha mego,
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.
Słyszałem bowiem, jak wielu szeptało:
«Trwoga jest dokoła!»
Przeciw mnie się gromadzą,
zamierzając odebrać mi życie.
Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie,
i mówię: «Ty jesteś moim Bogiem».
W Twoim ręku są moje losy,
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców. Ps 31, 5-6. 14-16

 

Panie, Tobie ufam i wiem, że poprowadzisz mnie przez życie. Oddaję Ci już teraz wszystkie momenty, w którym poczuję wielką samotność i odrzucenie przez ludzi. Daj mi wtedy głęboką pewność, że Ty jesteś ze mną. Nie potrzebuję nic więcej. Jezu ufam Tobie!

 

Dorota
Dorota Mar 16 '17, 18:58
Jak zaufać mimo wielu przeciwności?...ks. Daniel Glibowski

 

Tak mówi Pan: «Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzewu na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście; wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, gdy nadejdzie upał, bo zachowa zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców. Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi? Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków». Jr 17, 5-10

Wyobraź sobie dwa powyższe obrazy. Z jednej strony zobacz dziki, wyschnięty krzew na stepie, a z drugiej piękne, zielone drzewo nad płynącą wodą. Do czego podobne jest Twoje życie?

Czy czujesz się totalnie wypalony?

Czy masz w sobie nieustanną siłę do pracy, służby, miłości?

Czy potrafisz podnosić się po upadkach?

Jaki jest stan Twojej ufności do Boga?

Czy pozwoliłeś diabłu poszarpać na kawałki swoją nadzieję?

Czy trzymasz się mocno Boga, modlitwy i sakramentów?

Proś dzisiaj Jezusa o odnowienie Twojego fundamentu wiary i nadziei. Ufaj całym sercem i nie przejmuj się zewnętrznymi okolicznościami. Uratuj świątynię, która jest wewnątrz Twojego serca. Nie szukaj pocieszenia w dobrach tego świata. One mogą tylko jeszcze bardziej zniewolić i ograbić Twoje wnętrze. Tak działo się u ,,biednego” bogacza z dzisiejszej Ewangelii:

 

Jezus powiedział do faryzeuszów: «Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz w podobny sposób – niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A ponadto między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd nie przedostają się do nas”. Łk 16, 19-26

 

Nie bój się być ubogim Łazarzem, który cierpi wielki niedostatek. Miej ufność w to, że Bóg widzi Twój ból i wszystkie pragnienia. Rób swoje. Kochaj całym sercem i miej pewność, że Pan kiedyś w pełni nasyci Twoją duszę.

 

Szczęśliwy człowiek, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców, lecz w Prawie Pańskim upodobał sobie i rozmyśla nad nim dniem i nocą. Ps 1, 1-2

 

Szukaj Bożego szczęścia. Otwieraj stale Słowo Boże i rozmawiaj z Jezusem o swoim życiu. Pytaj o Jego wolę. Bądź spokojny o kolejne dni. Bóg da Ci wystarczająco siły do podjęcia odpowiednich wyzwań.


Jezu ufam Tobie. Z Tobą nie muszę lękać się niczego.

 

O Bożym sądzie z miłości....ks. Roman Chyliński

 

Łk 16, 19-31
Słowa Ewangelii według św.
Łukasza. Jezus powiedział do faryzeuszów: "Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.
Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz, i został pogrzebany.
Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu».
Lecz Abraham odrzekł: «Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać».
Tamten rzekł: «Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki».
Lecz Abraham odparł: «Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają». «Nie, ojcze Abrahamie, odrzekł tamten, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą». Odpowiedział mu: «Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą»".

 

Jak trudno za życia przewidzieć to, co będzie po śmierci.
Jak widzimy role i sytuacje mogą się diametralnie odwrócić. Ten, który był za życia: bogaty, chciwy i wynoszący się nad innych, po śmierci prosi nędzarza o pomoc:

 

„I zawołał (bogacz): «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu».

 

Ów bogaty człowiek to faryzeusz, który ufał sobie, że jest sprawiedliwy, a innymi gardził( por. Łk 18,9nn).

 

Bisior wg. Apokalipsy (19,8) oznacza czyny sprawiedliwych i tylko Jezus może po śmierci nałożyć go tym, którzy będą tego godni.

 

Uważanie, więc siebie za człowieka sprawiedliwego za życia jest wyrazem pychy.
Sprawiedliwym jest tylko Bóg (por. Rz 3,23nn): „On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, kto wierzy w Jezusa”.(Rz 3,26).

 

My natomiast jesteśmy wszyscy grzesznikami i dlatego nie starajmy się ważyć, które grzechy są cięższe: moje czy sąsiada.

 

Uważajmy wiec, aby żadnego człowieka nie nosić w pogardzie!!!


Wszyscy tak samo zostaniemy pogrzebani. Nie ma żadnej różnicy między: tobą , a mną; bogatym i biednym; z tytułami i bez, ładnie ubranym i w śmierdzących łachmanach.

 

Ale jest różnica miedzy umierającym, który przez całe życie żył w poczuciu własnej sprawiedliwości i odrzucał miłosierdzie Boże, a człowiekiem grzesznym, który pokładał ufność w Bogu i często korzystał z daru konfesjonału.

 

O tym Jezus mówi będąc w gościnie u Szymona faryzeusza:
„A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.


Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: "Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą".
Na to Jezus rzekł do niego: "Szymonie, mam ci coś powiedzieć". On rzekł: "Powiedz, Nauczycielu!" "Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?" Szymon odpowiedział: "Sądzę, że ten, któremu więcej darował". On mu rzekł: "Słusznie osądziłeś".


Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi:"Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła.
Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich.
Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi.
Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała.
A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje". (Łk 7,37-47).

 

Jak widzimy z miłości do Jezusa będziemy sądzeni, a nie z poczucia własnego mniemania o swojej porządności, czy pobożności. I za to Chwała Panu!

 

I jeszcze jedna rzecz na którą zwraca nam św. Łukasz tj. brak troski bogacza o Łazarza. Jeśli ci Bóg dał więcej: w intelekcie, przedsiębiorczości i zaradności życiowej, to podziel się z tym, któremu aż tyle nie dał. Dlaczego? Bo jesteś uczniem Jezusa Chrystusa, a Jezus tak czynił i ciebie i mnie tego uczy.

 

Modlitwa: Jezu, przymnóż mi miłość do Ciebie, a chroń mnie przed poczuciem własnej sprawiedliwości i pogardzaniem drugim człowiekiem kimkolwiek by był. Amen!

Dorota
Dorota Mar 17 '17, 18:29

Zaufanie. Do czegoś zobowiązuje, prawda?...ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
„Posłuchajcie innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: «Uszanują mojego syna».
Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: «To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo». Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?”
Rzekli Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.
Jezus im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach». Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.
Arcykapłani i faryzeusze słuchając Jego przypowieści poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go ująć, lecz bali się tłumów, ponieważ Go miały za proroka. (Mt 21,33-43.45-46)

 

Dla słuchaczy Jezusa każdy szczegół tej przypowieści musiał wydawać się jasny jak słońce. „Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym”. (Iz 5,7a) Właścicielem, rzecz jasna, jest Bóg. Niewdzięcznymi rolnikami są religijni przywódcy narodu wybranego, którym Bóg powierzył swoją własność. Wysłannikami uzmysławiającymi niewłaściwy sposób zarządzania winnicą są prorocy Starego Testamentu, których często odrzucano, znieważano, a nawet zabijano „Jedni ponieśli katusze, nie przyjąwszy uwolnienia, aby otrzymać lepsze zmartwychwstanie. Inni zaś doznali zelżywości i biczowania, a nadto kajdan i więzienia.  Kamienowano ich, przerzynano piłą, przebijano mieczem; tułali się w skórach owczych, kozich, w nędzy, w utrapieniu, w ucisku – świat nie był ich wart – i błąkali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi”. (Hbr 11,35b-28) Syn, który przybywa do nich jako ostatni, to Jezus.

 

W tych kilku zdaniach Rabbi wykazał się wielkim kunsztem, ponieważ używając niewielu słów, opowiedział niemal całą historię Izraela, uwzględniając zarówno jego wybranie spośród innych narodów, jak również dramaturgię, objawiającą się w metodycznym odrzucaniu wysłanników Pańskich.

 

Moglibyśmy wydobyć z tej perykopy wiele ciekawych i inspirujących nauk, ale ja chciałbym, zostawiając też Tobie pole do osobistych rozważań, skupić się na jednym wątku, a mianowicie – zaufaniu.

 

Ta przypowieść mówi nam o tym, jak bardzo Wszechmogący ufa nam, ludziom. On jako właściciel, który mocno natrudził się, aby przygotować piękną, bezpieczną i dobrze prosperującą winnicę przekazał ją w dzierżawę rolnikom, po czym wyjechał. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby ich kontrolować czy nadzorować (Jego zaufanie niejeden mógłby nazwać naiwnością). Zostawił im konkretne zadania, a ci wiedzieli, że w odpowiednim czasie zostaną z nich rozliczeni.

 

Czym jest dla mnie winnica? Przede wszystkim to moje życie. Nie ja jestem jego panem, ponieważ nie mam mocy stwórczej. Otrzymałem je w darze od mojego Ojca i powinienem nim mądrze zarządzać, pamiętając, że przyjdzie dzień rozliczenia. Rolnicy z przypowieści w pewnym momencie sami uznali, że nie będą już tylko dzierżawcami, ale staną się właścicielami i siłą przejęli nie swoją własność.

 

Jeśli człowiek zapomina, że jego życie jest Bożym darem, wówczas bardzo szybko ogłosi się jego jedynym, suwerennym panem, który może robić, co chce i kiedy chce. Taka postawa do pewnego momentu będzie wydawała się bardzo korzystna, ale przyjdzie chwila, w której potężny właściciel przywróci właściwą hierarchię.

 

Bóg ufa nam i jest bardzo cierpliwy względem nas, ale nie możemy uznać, że skoro kara za moje grzechy nie spada na mnie ad hoc, zaraz po tym, jak zepchnę Boga na dalszy plan, stawiając swoją wolę w centrum, to uniknę odpowiedzialności za moje czyny. „Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia”. (2P 3,8-9)

 

Bóg traktuje nas jako swoich zaufanych współpracowników. Nie zmarnujmy tego zaufania, sądząc, że skoro świat dookoła krzyczy o powszechnej wolności od jakichkolwiek zasad i wymagań, to wszystko nam wolno, bo jak pisze św. Paweł: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę”. (1Kor 6,12).

 

Paradoksalnie możemy stać się niewolnikami własnej wolności.

 

Konkret na dzisiaj: jak zarządzam swoim życiem? Czy pamiętam, że należy ono do Boga?

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Dramat niewdzięczności...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: «Posłuchajcie innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy, zobaczywszy syna, mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Mt 21, 33-39

 

 

Zatrzymaj się dzisiaj przez chwilę nad dobrocią Boga. Zobacz Jego dzieła. Podziwiaj piękno stworzonego świata. Podziękuj za to, że istniejesz i możesz być częścią tego arcydzieła. Po chwili wejdź sercem w odwieczny zamysł Stwórcy, który z miłości do człowieka zsyła na ziemię swojego Syna, aby On całą swoją osobą pokazał pełnię miłości. Ta wcielona Miłość była podziwiana do czasu.

Ludzie dopuścili do swojego serca obrzydliwą zazdrość i pychę. Oni tak zaślepili swoje serca, że doprowadzili Syna Bożego do największego upokorzenia. Ten natomiast pozwolił wystawić się na publiczne zhańbienie. On milczał, gdy ludzie pragnęli Jego śmierci.
Wyobraź sobie milczącego Jezusa, który cierpi niewyobrażalne męki, gdy Ty grzeszysz. Jego ból jest jeszcze większy, gdy doświadcza Twojej niewdzięczności. On jest wcieloną pełnią pokory, miłości i cierpliwości. Jego serce zaufało Ojcu do końca.
Namiastkę podobnego odrzucenia przeżył świątobliwy Józef (Rdz 37, 3-28);

 

Pan przywołał głód na ziemię
i odebrał cały zapas chleba.
Wysłał przed nimi męża:
Józefa, którego sprzedano w niewolę.
Kajdanami ścisnęli mu nogi,
jego kark zakuto w żelazo,
aż się spełniła jego przepowiednia
i poświadczyło ją słowo Pańskie.


Król posłał, aby go uwolnić,
wyzwolił go władca ludów.
Ustanowił go panem nad swoim domem,
władcą całej posiadłości swojej. Ps 105, 16-21

Gdy czujesz się odrzucony przez ludzi, przypomnij sobie, jak potraktowano Jezusa. Nie narzekaj. Złóż nadzieję w Bogu i czekaj cierpliwie na dzień, w którym Pan zawstydzi tych ludzi, a Tobie odda stokroć więcej niż będziesz potrzebował.
Panie, przepraszam za każdą chwilę mojego życia, w której odrzucałem Ciebie i Twoją świętą wolę. Daj mi łaskę wdzięczności za każdy dar otrzymywany od Ciebie. Pragnę dziękować Ci każdego dnia za to, że mogę żyć i oddawać Ci chwałę.

 

Twoją winnicą jest Kościół Katolicki!...ks. Roman Chyliński

Zapewne domyślamy się, że gospodarzem, który założył winnicę jest Bóg. On to powołał Abrahama i od jednego człowieka niejako stworzył naród Izraelski, który stał się dla Niego narodem Wybranym.

 

Po Patriarchach i przebywaniu ok. 430 lat w Egipcie, Mojżesz wyprowadził swój naród z niewoli . Kiedy naród Izraelski wszedł do ziemi Kanaan nastał czas Sędziów, a później powstała monarchia. Niestety wielki król Salomon miał najgłupszego syna Roboama, który dokonał podziału w narodzie na Królestwo Północne i Judzkie.

 

Nie wszyscy królowie Izraelscy i Judzcy byli wiernymi Bogu. Stąd Bóg posyłał do nich proroków, aby poskramiali ich pychę. Kiedy nie słuchano proroków, a nawet ich zabijano wówczas gniew Boży objawiał się przez najazdy państw ościennych lub mocarstw, które brały Izrael w niewolę.

 

Na końcu Bóg posłał do swego narodu Wybranego swojego Syna, Jezusa Chrystusa, którego większa część odrzuciła zabijając Go na krzyżu.

 

Minęło od tego czasu 2000 lat. Powstała nowa winnica Pańska, która zwie się Kościół Katolicki. Założył ją sam Jezus Chrystus, stając się Głową Kościoła, a nas czyniąc swoim mistycznym Ciałem.

 

Czy patrząc obecnie na Europę nie widzimy powtórki z „przypowieści o winnicy”, w której najęci rolnicy chcą wyrzucić z niej Jezusa Chrystusa i Kościół Katolicki?


- na wielu uczelniach katoliccy profesorzy i wykładowcy nie maja prawa prowadzenia zajęć,
- dyskryminuje się chrześcijan przez lobbowanie trendów gejowskich, lesbijskich, genderowskich i związków partnerskich.
- są kraje gdzie chrześcijanie doświadczają prześladowania, a nawet mordowania i to za cichą zgodą ONZ –tu.

 

A jednak do nas wszystkich dzisiaj Jezus mówi: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach»? Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce".

 

W rozmowie z jedną z matek, której dziecko poszło do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej dowiedziałem się, że na lekcji religii tylko pięcioro dzieci na dwudziestu paru umiało się przeżegnać.

 

Czyżby zabrakło już wierzących babć lub są już niedopuszczane do wnuków, aby uczyć ich pacierza, kiedy rodzice siedzą po uszy w biznesie?

 

Nie pozwólmy, aby Królestwo Boże zostało zabrane Europie, czy nam – Polakom, tak jak zostało zabrane 2000 lat temu Żydom.

 

Potrzeba więc w naszym narodzie więcej:


- żywej wiary,
- odwagi dawania świadectwa tej wiary przez małżonków,
- wspólnej modlitwy w rodzinach,
- świętości i głębokiej wiary wśród nas kapłanów,
- grup formacyjnych dla młodzieży i dorosłych,
- nade wszystko troski o rodzinę.

 

Poczujmy się, więc wszyscy odpowiedzialnymi chrześcijanami w Kościele Katolickim za rozkrzewianie wiary. Właśnie dzisiaj, kiedy wymaga to od nas odwagi i samozaparcia. Amen!

 

 

Edytowany przez Dorota Mar 17 '17, 18:31
Dorota
Dorota Mar 18 '17, 18:06

O tobie i o mnie...ks. Roman Chyliński

Łk 15, 1-3. 11-32

W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: "Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi".
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:
"Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zebrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».
Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego».
Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».
Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się»".

 

"Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zebrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.”

 

Problemem odejścia młodszego syna od ojca była pokusa pójścia za chciwością posiadania oraz pragnienia doświadczenia wolności „bez” ojca.

 

Walka duchowa między więcej „mieć”, niż „być” zapewne będzie nieustannie dokonywała się w naszym sercu. Wartości zmysłowe nie raz pokonają lub z tłumią to, co rodzi się w nas z ducha.

 

Również i nasza wolność jest zagrożona, kiedy oddalamy się od Boga. Wówczas słabniemy duchowo i ulegamy zniewoleniu czyniąc nieprawość.

 

„Roztrwonić majątek ojca”, czyli Boga oznacza rezygnację z prawdziwej wolności ducha oraz z miłości i poczucia bezpieczeństwa bycia w „domu Ojca” - życia w Jego łasce.

 

„A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.”

 

Jak bardzo nieraz musi upaść człowiek, aby zobaczył swój błąd.

Doświadczyć „bycia wśród świń” oznacza w Piśmie św. trwanie w nieczystości serca, w upokorzeniu i we własnym wstydzie. Do tego często dochodzi nasza własna bezradność wobec słabości.

 

Lecz ten stan jest nieraz nam potrzebny, aby wreszcie otrzeźwieć, to znaczy zobaczyć zło w sobie i odbić się od niego oraz zatęsknić na nowo za życiem z Bogiem.

 

„Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę.

 

Nic gorszego nad bezrefleksyjne i bezkrytyczne życie! Jak potrzeba nam chwil zastanowienia się nad własnym stylem życia.

 

Właśnie okres Wielkiego Postu ma być dla nas takim „czasem łaski” przemyślenia tego: co robimy, dlaczego to robimy i co możemy uczynić dojrzalszym w naszym postępowaniu.

 

„Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.”

 

Kiedyś już o tym pisałem, że nasza chrześcijańska religia jest religią DECYZJI.
Od naszych decyzji tak wiele zależy. Nie można oderwać się od zła, nie można zmienić czegokolwiek w swoim stylu życia i nie można nawrócić się bez decyzji powrotu do Boga!

 

Pierwszą sprawą w nawróceniu jest stanięcie w prawdzie i uzdrowienie relacji z Bogiem. Odbudowanie relacji z Bogiem jest dlatego ważna, że to sam Bóg Ojciec będzie w nas uzdrawiał to, co jest słabe i chore.

 

„A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».

 

Bóg uzdrawia nas miłością!!!


Kiedy my w konfesjonale szczerze oskarżamy siebie, On przebacza nam nasze grzechy, stwarzając nowe, czyste serce i przywracając „moc ducha”.

 

Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.

 

Całe niebo się cieszy, kiedy my wracamy do Boga. Ten „powrót” do Boga na nowo otwiera nas na ludzi, na siebie i na świat. Nowa szata jest symbolem nowego życia, a pierścień włożony na rękę przywróceniem godności dziecka Bożego, czyli wyrwanie nas z niewoli i ponowne usynowienie.

 

„Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Na to rozgniewał się i nie chciał wejść”.

 

Jeżeli młodszy syn jest bardzo czytelny w swoich postawach, to nie można tego samego powiedzieć o starszym synu.

 

Czy dostrzegamy, że grzechy widoczne dla oka jak np. nałogi, upadki moralne, nasze bunty mogą być nie tak ciężkie w kategoriach moralnych w oczach Boga, jak grzechy niewidoczne: pycha, perfekcjonizm, chciwość, skąpstwo, zazdrość, chęć dominacji czy niechęć do darowania urazów?

 

Młodszy syn odchodząc od ojca odbył szybki kurs dojrzewania przy „świniach”. Nauczył się stawania w prawdzie tak wobec Boga, jak i wobec siebie samego.

 

Gorzej z tymi „porządnymi” chrześcijanami, żyjącymi w poczuciu własnej sprawiedliwości, a gardzącymi innymi. Ci mają bardzo mało miłości w sobie i mało pragną miłosierdzia.

 

Rzecz ciekawa, często tak jest, że nie ci „porządni” na starość zmieniają swoim rodzicom pampersa i z miłości im służą, ale ci, którzy sporo nabroili za młodu i którym trzeba było wiele wybaczyć.

A gdzie ty jesteś?

 

Czy jesteś tym młodszym „po świniach”, czy nadal grasz porządnego i lojalnego katolika, który tak za bardzo nie potrzebuje miłosierdzia Bożego?

 

Miłosierdzie, które zmienia człowieka...ks. Daniel Glibowski

 

l

Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości. Wrzucisz w morskie głębiny wszystkie ich grzechy. Mi 7, 18b-19
Zabrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. Łk 15, 20

Dzisiejsza Ewangelia przedstawia dobrze znany Ci obraz miłosiernego Ojca. Moje słowa nie pomogą Ci w niczym. Jeśli wpadłeś kiedyś w Jego ramiona, to wiesz już wszystko. Nieskończone miłosierdzie Boga zmiękcza nawet największych twardzieli. Tak było, jest i będzie.

Przypomnij sobie jeszcze raz całą przypowieść. W swoim sercu zobacz Ojca, który sprawiedliwie rozdaje swój majątek. On szanuje wolność nieroztropnego syna. Bóg do końca wierzy w niego i czeka na jego powrót. Wyobraź sobie scenę z wybiegającym Ojcem, który pełen czułości i miłosierdzia obejmuje ukochanego syna. Zwróć uwagę także na postawę starszego syna, który cierpi z powodu zazdrości. I do niego wychodzi Ojciec, aby cierpliwie wytłumaczyć, na czym polega prawdziwa miłość do grzeszników. Tą przypowieść Jezus opowiada w gronie pogubionych faryzeuszy. Jemu najbardziej zależało na pokazaniu prawdziwego obrazu Ojca.

Bóg nigdy nie przestał kochać grzesznego i marnego człowieka. Choćby Twoje życie było totalnym gnojem i ruiną, to On czeka na Ciebie i jest w stanie odbudować Cię w jednym momencie. Tak Jezus mówił o świątyni swojego ciała, którą podniósł po 3 dniach. Uobecnieniem tego obrazu jest każda Eucharystia, na której możesz doświadczyć swojej męki, śmierci i duchowego zmartwychwstania. Jeśli pójdziesz na Mszę świętą z głęboką wiarą i zaczniesz rozumieć, co dokonuje się w tej uświęconej godzinie, to wyjdziesz będąc innym człowiekiem. Przestaniesz być zgorzkniałym starszym synem, który tak bardzo gardzi grzesznikami, że nawet nie cieszy się z nawrócenia własnego brata. Bóg ma miłosierdzie dla KAŻDEGO! Zrozum to i kochaj grzeszników. Mów im o prawdziwym obrazie Ojca, aby uwalniać ich z kłamstw szatana, który wmawia swoim ofiarom, że Bóg nigdy nie przebaczy im tych wszystkich świństw, które zrobili. Bądź orędownikiem Bożego miłosierdzia!

 

On odpuszcza wszystkie twoje winy
i leczy wszystkie choroby.
On twoje życie ratuje od zguby,
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.
Nie postępuje z nami według naszych grzechów
ani według win naszych nam nie odpłaca. Ps 103, 3-4. 10

 

Panie, dziękuję za Twoje miłosierdzie, które cały czas pozwala mi wypływać na powierzchnię i oddychać normalnym powietrzem. Uczyń mnie świadkiem Twojego miłosierdzia.

Poznać Ojca...ks. Krystian Malec

 

Ale długa Ewangelia… I tak ją znam, to od razu przejdę do komentarza.

 

Czy tak zrobiłeś? Mam nadzieję, że nie, ale jeśli tak, to pokornie proszę Cię, żebyś przeczytał najpierw słowo Boga, a potem słowo człowieka.

 

Znamy tę Ewangelię doskonale. Nawet ktoś bywający rzadko w kościele, kojarzy tę przypowieść zapisaną przez św. Łukasza. Chciałbym skupić się dzisiaj na zakończeniu tego długiego fragmentu. Zakończeniu, którego tak naprawdę… nie ma. Ale po kolei.

 

Jesteśmy w piętnastym rozdziale Ewangelii wg św. Łukasza. Lekarz z Antiochii zapisał wcześniej, że Jezus podróżuje do Jerozolimy. W czasie drogi spotyka różnych ludzi i wykorzystuje to do głoszenia Dobrej Nowiny. Jak czytamy w pierwszym zdaniu dzisiejszego fragmentu:

Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać.

Myślę, że taki obraz nas cieszy, bo pokazuje to, że ludzie ufali Jezusowi. Wiedzieli, że mogą do Niego przyjść i nie zostaną odtrąceni pomimo tego, że nie byli wzorami przykładnego i moralnego życia. Celnicy byli to zazwyczaj Żydzi, którzy współpracowali z Rzymianami. Pobierali dla nich podatki, ale także oszukiwali przy tym innych i dzięki temu wzbogacali się. Nie byli lubiani i szanowani przez swoich rodaków, którzy widzieli w nich – i słusznie – kolaborantów, dla których najważniejsze były pieniądze. Druga grupa, którą wspomina św. Łukasz, to grzesznicy, czyli tak naprawdę wszyscy, bo któż z nas nie jest grzesznikiem? Pytanie retoryczne, ale czy aby na pewno? Lekarz z Antiochii wymienia jeszcze dwie inne grupy, które swoim zachowaniem chcą pokazać, że są „lepsze” od wcześniej wymienionych. To faryzeusze (ich nazwa pochodzi od hebrajskiego słowa peruszim, co znaczy „oddzieleni”) i uczeni w Piśmie, czyli duchowa elita tamtych czasów. To oni, widząc jak celnicy i grzesznicy garną się do Jezusa, szemrzą: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.

 

Trzy przypowieści o miłosierdziu zawarte w piętnastym rozdziale Ewangelii łukaszowej są odpowiedzią na ich szemranie. Ci, którzy wiedzieli, że są „na bakier” z Bożymi przykazaniami, odnaleźli się zapewne w owcy, drachmie i synu marnotrawnym. Usłyszeli bowiem od Jezusa, że Bóg ich szuka i kocha nieustannie.

 

Ale co z tymi „porządnymi”? Do nich przede wszystkim odnoszą się słowa o starszym synu miłosiernego Ojca. On w swojej własnej ocenie był tym dobrym, posłusznym, znającym Ojca. Myślał, że wszystko jest w porządku, ponieważ nigdy nie przekroczył żadnego zakazu i nakazu. Był idealnym przykładem w wypełnianiu prawa, ale tak naprawdę nigdy nie poznał swojego Taty, z którym żył tyle lat pod jednym dachem. Pokazuje to jego reakcja na wieść o powrocie brata i wyprawieniu dla niego uczty.

 

Napisałem wcześniej, że ta Ewangelia nie ma końca. I to jest prawda. Wiemy, co zrobił młodszy syn: wrócił do domu. Ale co się stało ze starszym? Czy przyjął zaproszenie Ojca? Czy wszedł do domu na ucztę? Czy umiał ucieszyć się tym, że jego brat wrócił? Czy zrozumiał, że Ojciec kocha go tak samo jak jego marnotrawnego brata? Czy może obrócił się na pięcie i odszedł obrażony?

 

Tego nie wiemy. Zakończenie tej Ewangelii jest sprawą otwartą. Jeśli jesteś człowiekiem, który wie, że zdradza Boga jak ten młodszy syn, to dzisiejsze Słowo niesie Ci nadzieję i pewność, że możesz wrócić. Natomiast jeśli widzisz w sobie więcej z zachowań starszego syna, to musisz sam zdecydować, czy wejdziesz do domu czy może odejdziesz?

 

Dla notorycznych grzeszników ta Ewangelia jest prosta i jednoznaczna: „zrób wszystko, co w Twojej mocy, żeby wrócić, bo Ojciec czeka”. Wydaje mi się, że jest znacznie trudniejsza dla tych, którzy chodzą regularnie do kościoła, modlą się, spowiadają, jeżdżą na pielgrzymki, uczestniczą w czuwaniach, są obdarzeni charyzmatami. Oni są naprawdę blisko, ale mogą być daleko.

 

Starszy syn, Judasz i wielu innych uświadamiają nam, że bycie blisko nie musi oznaczać bliskości. Przebywanie z kimś przez długi czas nie musi zaowocować zbudowaniem relacji z nim. Słuchanie nie musi prowadzić do posłuszeństwa. Wypowiadanie słów modlitw nie musi być modlitwą, czyli spotkaniem.

 

Nie wiem, z którym z synów utożsamisz się dzisiaj, ale wiem, że i jednego i drugiego Ojciec kocha i zaprasza do siebie.

 

Konkret na dzisiaj: pomyśl, czy dobrze czujesz się w domu Ojca, czyli Kościele?

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Mar 19 '17, 14:18

Nie włóćz się !...ks. Krzysztof Freitag

Jan 4,5-42

  Zacznę tę homilię bardzo banalnie. Wyobraź sobie, że łowisz złotą rybkę i – jak to złota rybka ma w zwyczaju – może ona spełnić Ci parę Twoich życzeń. Oto stoi przed Tobą możliwość spełnienia swoich najskrytszych pragnień. Co byś sobie zażyczył? Jakie pragnienia byś chciał spełnić?     A wiesz, że Bóg jest o wiele lepszy od jakiejś tam złotej rybki i może Twoje pragnienia spełnić?

Bo najlepiej Cię zna. I wie, jak Ci serce posklejać i czym wypełnić i kiedy, żeby było dobrze.     Wchodząc w dzisiejsze Słowo, zatrzymuje mnie właśnie sprawa naszych pragnień. Oto Jezus – w tej arcy długiej dzisiaj Ewangelii – spotyka kobietę. To jest bardzo znaczące spotkanie i ma w sobie wiele treści i znaczeń, ja chcę się skupić na jednej myśli.

Samarytanka to kobieta wielkich pragnień. Pragnie i fizycznie, bo przyleciała po wodę, ale pragnie i sercem, bo tyle mężczyzn  miała i żaden jej nie uszczęśliwił. Czytając dzisiaj wersję krótszą Ewangelii nie słyszymy tego dialogu, ale Jezus pyta ją o męża. Ta odpowiada, że nie ma. Bo miała pięciu, a obecny mężem nie jest. Kobieta weszła w tyle związków i spokoju nie może zaznać.     Dopiero po spotkaniu z Jezusem jej życie się odmienia. Dopiero w spotkaniu z Jezusem, pragnienia spotykają się z wypełnieniem.     Ważne jest też miejsce, w którym to spotkanie się dokonuje. Bo przy studni. Ksiądz Wróbel w Lectio Divina zauważa:    

 

W tradycji Starego Testamentu studnia była ważnym miejscem spotkania. Rebeka zostaje spotkana najpierw przy studni przez sługę Abrahama i staje się później żoną Izaaka. Przy studni Jakub spotyka swą przyszłą żonę Rachelę. Także przy studni Mojżesz poznaje swą żonę Seforę. Na tej podstawie możemy wnioskować, że motyw studni, z której wypływa źródlana woda to symbol pierwszej miłości i zaślubin. Studnia jest także symbolem Tory – Prawa, z której wypływa wszelka życiowa mądrość.
 

  Studnia to takie miejsce, gdzie ludzie się szukają, wzajemnie ubogacają, napełniają. To miejsce, do którego przychodzę żeby poczuć się dobrze, uspokoić, napoić. Kobieta ów przychodzi o takiej porze, że nikogo spotkać nie może, bo to nie na to czas. Jakby się wstydziła swojego życia i tego, że źle te pragnienia spełnia, bo pewnie o niej gadają (bo ma kolejnego faceta).     To tak krótko wchodząc w tekst. I teraz – trochę się utożsamiając z tą dziewczyną – weź sobie zadaj pytanie: jak Ty spełniasz swoje pragnienia? Czego pragniesz i jak to zaspokajasz? Co Cię dzisiaj napędza do życia i dlaczego? W Wielkim Poście trzeba sobie na to odpowiedzieć. Bo czasem robimy to źle. Mogę na przykład bardzo pragnąć tego, żeby ktoś mnie pokochał. I wchodzę w coraz to nowe związki, a nic z nich nie wychodzi. Albo jestem takim latawcem, co wszystkich zadowala, byle ludzie mnie pokochali. Mogę pragnąć bezpieczeństwa i ukojenia. I idę w ćpanie, albo w cowieczorną lampkę, dwie, trzy wina. Niby się zaspokajam, ale jednocześnie siebie niszczę.     Weź dzisiaj w ciągu dnia, pogadaj z Jezusem o swoich pragnieniach. Jakiekolwiek by one nie były. O tych bezbożnych też. Psalmista modli się w Psalmie 38:  

 


Złamany i bardzo wyczerpany *jęczę, bo drży moje serce.Znasz, Panie, wszystkie me pragnienia *
i jęk mój nie skryje się przed Tobą.
 
 

  Bóg zna Twoje pragnienia i może je napełnić. Trzeba Mu tylko pozwolić w nie wejść. Bo On przychodzi do Twojej studni (co jest w ogóle piękne, że Jezus robi krok, a nie czeka łaskawie aż ja ruszę swoje szanowne siedzenie). Jezus chce wejść w Twój dzień, codzienność, sprawy, pragnienia. I to zaspokajać. Trzeba mu tylko pozwolić.     A jak to zrobić? Henri Nouwen pisał: Najrozmaitsze pragnienia drzemiące w nas, a roztropnie kierowane, na pewno twórczo budują i doprowadzają nas do Boga.

Weź dzisiaj Mu powiedz po Komunii np.: „Jezu, no tak bardzo chcę kochać. Mam w sobie takie mocne pragnienie bycia kochanym i kochania. Weź mi ogarnij. Bo ja jestem głupek i źle to robię, albo jeszcze nie najlepiej. Weź nasyć moje pragnienia”. A potem codziennie Mu to mówić na nowo. Gadać z Nim. Modlić się.     I w ogóle spróbować jakoś inaczej. Jeśli widzisz, że Twoje dotychczasowe sposoby spełniania pragnień nie działają, zmień je. Zmień je na Jezusa.   I zakończę Nouwen'em. To był w ogóle człowiek pełen pragnień. Uwielbiam gościa. Kiedyś przeżywał pewien trudny okres w swoim kapłaństwie i zapisał sobie takie oto słowa, jakby do siebie, ale i do każdego z nas:  

 

Bóg obiecał Ci, że otrzymasz miłość, której szukasz. Bóg jest tej obietnicy wierny. A więc, przestań się włóczyć. Wróć do domu i uwierz, że Bóg ofiarowuje Ci wszystko, czego Ci trzeba. Całe życie byłeś zabiegany, szukałeś swej upragnionej miłości. Teraz czas skończyć z tymi poszukiwaniami! Uwierz wreszcie, że Bóg obdaruje Cię miłością, która zaspokoi wszystkie Twoje potrzeby i da Ci tę miłość na ludzki sposób. Zanim umrzesz, Bóg ofiaruje Ci najgłębsze spełnienie, jakiego można pragnąć. Tylko przestań biegać, a zacznij wierzyć i przyjmować.
 
 
  Trwanie przy Bogu zmienia patrzenie na ludzi...ks. Krystian Malec

 

Konia z rzędem temu diakonowi albo księdzu, który w czasie dzisiejszego kazania wytłumaczy wszystko, o czym mówi ten fragment Ewangelii. Samo przeczytanie zajmie parę minut, a co dopiero komentowanie zdanie po zdaniu.

 

My skupimy się dzisiaj na tym, w jaki sposób Jezus w tej Ewangelii łamie pewną barierę.

 

 

Kiedyś już nieco mówiliśmy o fatalnych relacjach między Żydami i Samarytanami, ale jeśli chcesz odświeżyć swoją pamięć, to polecam Ci krótki wpis ks. Michała Bednarza mówiący o stosunkach między nimi (http://parafia-siennica.pl/index.php?pokaz=a_czytelnia%2Fpytania%2Fr1_15).

 

I jedni i drudzy mieli podstawy, żeby wzajemna niechęć wzrastała. Żydzi nawet mawiali tak: „ten, kto jada chleb Samarytan, jest równy temu, który je wieprzowinę”. Wiemy doskonale, że Żydzi aż po dziś dzień uznają świnie za zwierzęta nieczyste, nie hodują ich, ani nie jadają. W jednej z książek natknąłem się na takie stwierdzenie, odnoszące się do ich wzajemnych animozji: „Samarytanie byli traktowani na równi z poganami, a określenie „Samarytanin” było przyrównywane do opętania demonicznego”.

 

 

Na pewno pamiętasz przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,25-37). Przypominasz sobie, w jaki sposób Jezus ją kończy? Uczonemu w Prawie, który chciał Go wystawić na próbę, zadaje takie pytanie: Któryż z tych trzech (kapłan, lewita czy Samarytanin – dop. Autora)okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?»  On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!» (Łk 10,36-37). Zauważ, że pobożny Żyd nie jest nawet w stanie wymówić słowa „Samarytanin”.

 

 

Ale to nie wszystko. Nazwanie Izraelity mianem Samarytanina było jedną z największych obelg, jaką mógł usłyszeć syn narodu wybranego. Św. Jan w swojej Ewangelii zanotował, że pewnego razu adwersarze Jezusa, nie mogąc sprostać Jego mądrości w czasie dyskusji, mówią do Niego tak: «Czyż nie słusznie mówimy, że jesteś Samarytaninem i jesteś opętany przez złego ducha?» (J 8,48b).

 

 

Każdy szanujący się Żyd unikał Samarytan jak ognia i miał o nich jak najgorsze zdanie. Dopóki nie przyszedł Rabbi z Nazaretu.

 

 

Przebywaniem na terytorium Samarii, rozmową z kobietą należącą do tego narodu łamał wiele obowiązujących od wieków zasad. Ale dla Niego najważniejszy jest człowiek, dlatego rozmawia z tą kobietą.

 

 

Pomyśl dzisiaj o ludziach, których nie lubisz, nie znosisz, nie dzierżysz (jak to mawia młodzież), na myśl o których nóż otwiera się w kieszeni. Co Jezus, w którego wierzysz i chcesz naśladować swoim życiem, zrobiłby na Twoim miejscu? Myślę, że odpowiedź jest jasna i widać ją aż nazbyt jaskrawo z kart Ewangelii. Ale możesz powiedzieć, że Ty nie jesteś Nim i nie dasz rady popatrzeć na nielubianego, a może nawet znienawidzonego człowieka (mam nadzieję, że mimo wszystko nikogo nie określasz tym mianem) w ten sposób. W końcu Jezus to Bóg, a ja mam swoje granice. Owszem, to prawda. Ale czy zwróciłeś uwagę, że do Samarii nie przychodzi sam Jezus? Towarzyszą Mu uczniowie.

 

Nie ma ich przy Nim w czasie rozmowy z kobietą, więc gdzie są? Niedaleko: „Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności (J 4,8). Do jakiego miasta poszli? Oczywiście, że do samarytańskiego. Przed spotkaniem z Jezusem taka myśl nawet nie przeszłaby im przez głowę, ale towarzysząc Rabbiemu, zmieniali się powoli i pokonywali kolejne bariery na drodze do świętości. Wiedząc o tym, nie możemy mieć już wymówek, bo apostołowie to ludzie tacy sami jak my. Skoro oni mogli, to my także jesteśmy w stanie pójść do tych, których kochać najtrudniej. Ale jest jeden warunek, aby nam się to udało – trwanie przy Jezusie. To ono ich zmieniało. Bez tego na pewno nie damy rady.

 

 

Konkret na dzisiaj: nazwij swojego Samarytanina i idź do Niego.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Droga ku nawróceniu....ks. Roman Chyliński

Drogę nawrócenia Samarytanki w opisie św. Jana możemy podzielić na cztery części:


1. Rozbudzenie pragnienia w.6-15.
2. Przyznanie się do grzechu w. 16-22.
3. Rozpoznanie Jezusa i doświadczenie przebaczenia w.23-26.
4. Nawrócenie i świadectwo w. 29-30. 39-42.

Przeanalizujmy głębiej ów tekst i przesłanie św. Jana.

Ad. 1. Rozbudzenie pragnienia.

„Wówczas nadeszła kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!»”

Jak czytamy cała inicjatywa naszego nawrócenia należy do Jezusa. Pan Jezus rozpoczyna dialog z kobietą.


Tak jest też w stosunku do nas. Jezus posyłam nam dobre natchnienia – łaski uprzedzające, abyśmy raczyli otworzyć się na Jego słowo.

 

„Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Żydzi bowiem i Samarytanie unikają się nawzajem.”

Jezus w spotkaniu z Samarytanką łamie wszelkie bariery: kulturowe, religijne i obyczajowe. Pewno wszyscy byśmy się bardzo z dziwili kiedy w małym miasteczku, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, zobaczylibyśmy proboszcza w sutannie rozmawiającego z kobietą lekkich obyczajów.

 

Taki jest właśnie Jezus. Wszystko zrobi, siebie samego narazi na pośmiewisko tylko po to, aby zbawić człowieka – ciebie i mnie.

 

„Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: „Daj Mi się napić”, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej».”

 

„Znać dar Boży”, co to znaczy? Darem Bożym dla św. Jana jest Duch Święty, który jest ową wodą żywą. Powie o tym św. Jan trzy rozdziały dalej:


„W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: "Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza". A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był <dany>, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony”.(J 7,37-39).

Każde głoszenie słowa Bożego lub jego czytanie jest napełnianiem się Duchem Świętym. Warto o tym pamiętać.

 

„I wiedziała, kim jest Ten, kto do ciebie mówi”.

 

Uczyć relacji do Jezusa, a nie tylko Jego przykazań, to jest zadanie dla kapłanów, rodziców i wychowawców. Samarytanka nie znała Jezusa i mało co o nim wiedziała.
Chcesz kogoś nawrócić, otworzyć serce ? Mów mu o Jezusie!

Ad. 2. Przyznanie się do grzechu.

 

„A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!»
A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą».”

 

Drugim etapem nawrócenia u św. Jana jest stawanie w prawdzie.

 

Jezus w sposób delikatny prowokuje Samarytankę, aby zobaczyła swój grzech, swoje życie w zakłamaniu. Tych pięciu mężów symbolizuje pięć zmysłów. Samarytanka była spragniona miłości, zresztą jak każdy z nas. Tylko jedni się do tego przyznają, a inni noszą to w ukryciu.

 

Samarytanka szukała w sposób zmysłowy swoich mężów, ale w ten sposób żaden z nich nie był wstanie zaspokoić jej głębokich pragnień. Stąd skończyło się na szóstym, najbardziej niedoskonałym wyborze- życia z partnerem w grzechu.

 

Ale, jak widzimy dalej nasza bohaterka przyznaje się otwarcie do wszystkich swoich złych wyborów i złego stylu życia.

 

Jak ważna jest i w naszym życiu szczera spowiedź, gdzie bez ściemniania, zupełnie otwarcie mówimy o naszych złych wyborach i złego korzystania z daru wolności. Można by powiedzieć za marnotrawnym synem: „Ojcze zgrzeszyłem przeciwko Bogu i ludziom, zachowałem się nie godnie”.

 

Ad. 3. Rozpoznanie Jezusa i doświadczenie przebaczenia.

„Rzekła do Niego kobieta: «Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko».


Powiedział do niej Jezus: «Jestem nim Ja, który z tobą mówię»”

Jezus wobec szczerości w wyznaniu grzechów przez Samarytankę oraz wobec jej całkowitego otwarcia się naprawdę - co było dziełem Ducha Świętego w niej, daje się poznać, jako Mesjasz, Zbawiciel.

 

Jezus i nas poucza jacy mamy być wobec Boga:


„Bóg jest duchem; trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie»,bo takich to czcicieli szuka Ojciec.”

 

W Pierwszym swoim Liście powie św. Jan, tłumacząc powyższe słowa Jezusa:


Dzieci,
nie miłujmy słowem i językiem,
ale czynem i prawdą!
Po tym poznamy,
że jesteśmy z prawdy,
i uspokoimy przed Nim nasze serce.(1J 3,18-19).

 

Ad. 4. Nawrócenie i świadectwo.

„Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: "Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?"Wyszli z miasta i szli do Niego.”

 

Po czym poznaje się pełne nawrócenie?


Właśnie po tym, że dana osoba po odrzuceniu grzechu i spotkania z Jezusem w konfesjonale pragnie wszystkim o tym opowiedzieć, co doświadczyła w swoim sercu.

 

Potwierdzi ten duchowy fakt św. Paweł pisząc:


„Ale cóż mówi: Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia.”(Rz 10,8-10).

 

Zobaczmy jak jest ważne dla Jezusa, czy naszą wiarę wyznajemy ustami!

 

"Było to około szóstej godziny."

 

Spotkanie z Samarytanką, jak przeczytaliśmy na początku tego tekstu działo się ok. godziny szóstej.

 

To znaczy, że nasze nawrócenie, dokonuje się w godzinie miłosierdzia, w godzinie męki i śmierci Chrystusa i jest Jego dziełem:


"Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.(Łk 23,44-46).

 

Przejdź i ty drogę Samarytanki. Zobacz czy odpowiedziałeś na natchnienie Boże dane ci przez Ducha Świętego ku nawróceniu. Może zatrzymałeś się na jakimś etapie swojej wiary i dalej już nie chcesz odpowiadać na dary Ducha Świętego.

 

Proś zatem Ducha Świętego, aby otworzył cię na Jego miłość i słowa Mistrza, abyś już w duchu i prawdzie podążał za swoim Zbawicielem. Amen!

Edytowany przez Dorota Mar 19 '17, 14:20
Dorota
Dorota Mar 20 '17, 20:06

Być prawdziwym i autentycznym....ks. Roman Chyliński

 


Uroczystość św. Józefa

Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.
Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.

 

Pismo św. charakteryzuje św. Józefa, jako męża sprawiedliwego i prawego. Ów mąż znalazł się w bardzo trudnej dla siebie sytuacji. Otóż jego przyszła małżonka: „za nim zamieszkali razem znalazła się brzemienna”(Mt 1,18).

 

Co robi Józef?

 

Według prawa powinien Maryję skazać na śmierć i przez to uratować własny honor mężczyzny.
Tak jednak św. Józef nie czyni.
Otóż konsekwencje domniemanej zdrady przyszłej małżonki bierze na siebie. Przyjmuje upokorzenie wobec całej wioski, a Maryję chce oddalić potajemnie(Mt 1,19).

 

I tu wychodzi na jaw cała szlachetność i odwaga św. Józefa.

 

Zapytajmy się więc, co przez tę swoją piękną postawę św. Józef uczy współczesnych małżonków?

 

Mężczyzna, jako ojciec rodziny nie będzie miał problemu w wychowaniu własnych dzieci, kiedy na ich oczach okaże szacunek i życzliwość względem swojej żony.

 

Maryja natomiast własnym przykładem uczy współczesne żony szacunku względem mężów. Widzimy to w sytuacji odnalezienia Jezusa po trzech dniach szukania Go w Jerozolimie: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja…”.
Jak ważne jest przez żonę podkreślanie autorytetu ojca w domu.

 

Wzajemny szacunek małżonków do siebie, jest jak mówi św. Bazyli pierwszym stopniem w miłości małżeńskiej.

 

Głębokie przesłanie charakteryzujące postawę św. Józefa, jako człowieka i męża przedstawia nam św. Jan Paweł II w adhortacji „ Redemptoris custos” czytamy:
„ Św. Józef jest wzorem dla pokornych, których chrześcijaństwo wynosi do wielkich przeznaczeń; dowodzi on, że aby być dobrym i autentycznym naśladowcą Chrystusa, nie trzeba dokonywać „wielkich rzeczy”, ale wystarczy posiąść cnoty zwyczajne, ludzkie, proste – byle prawdziwe i autentyczne”(IV,24).

Te słowa papieża odnoszą się do zwykłej pracy cieśli z Nazaretu. Moglibyśmy zapytać: czyż Bóg nie powinien postawić na drodze Jezusa jakiegoś intelektualistę, człowieka o wielkich horyzontach myślowych?

 

W czym tkwi, więc wielkość św. Józefa?


Właśnie w tym, że był prawdziwy i autentyczny w tym, kim był i co robił!!!

 

Szlachetność człowieka wcale nie wypływa z jego stanowiska, jakie zajmuje lub z posiadanych majętności lecz z mądrości, która pochodzi od Boga.
Mówi o tym Księga Mądrości:


„Dlatego się modliłem i dano mi zrozumienie,
przyzywałem, i przyszedł na mnie duch Mądrości.
Przeniosłem ją nad berła i trony
i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa.
Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność
i wolałem mieć ją aniżeli światło.
A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra
i niezliczone bogactwa w jej ręku.
Jest, bowiem dla ludzi skarbem nieprzebranym:
ci, którzy ją zdobyli, przyjaźń sobie Bożą zjednali,
żyjąc w pobożności i powściągliwości”. (Mdr 7,8-11.14).

 

Jak mówi Księga Mądrości, mądrość i szlachetność życia zdobywa się jedynie żyjąc w prawdzie i w powściągliwości przed Bogiem.

 

Prośmy więc Jezusa o ducha autentyczności i szlachetności, jakiego miał św. Józef, aby stać się mężami Bożymi i służyć potrzebującym w prostocie serca.

 

Modlitwa do św. Józefa.
O święty Józefie, Ojcze nasz najukochańszy, uproś memu sercu doskonałe z grzechów oczyszczenie, oderwanie od marności tego świata oraz spraw, aby ogień miłości Bożej rozpalił moje serce, na wzór Twego serca cichego i pokornego. A w godzinie śmierci przyjdź po mnie, abym ze świętymi chwalił Zbawiciela świata i Jego Matkę, Maryję. Amen.

Dorota
Dorota Mar 21 '17, 14:01

 Przebaczenie – oddechem naszego życia  .ks. Roman Chyliński

Mt 18, 21-35

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: "Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?"
Jezus mu odrzekł: "Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu".

 

1. Św. Mateusz umieszcza przebaczenie w modlitwie <Ojcze nasz>( Mt 6,9-15), aby stało się ono dla nas codziennością życia.


Tak jak modlitwę „Ojcze nasz” mówimy kilka razy w ciągu dnia i za każdym razem wypowiadamy w niej słowa, że odpuszczamy naszym winowajcom, tak mamy czynem serca to potwierdzać naszym życiem.
Ponieważ „ Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu". (Mt 18,35).

2. W dzisiejszej Ewangelii św. Mateusz przypomina nam, że przebaczenie jest obowiązkiem naszego życia chrześcijańskiego.

 

Dziesięć tysięcy talentów (1 talent to 34,272 kg srebra lub złota) u Mateusza oznacza cenę i ciężar przebaczenia naszego jednego grzechu, które otrzymujemy z łaski Boga. Ewangelista nawiązuje do słów Psalmisty: „Nikt siebie samego nie może wykupić, ani nie uiści Bogu ceny swego wykupu – jego życie jest zbyt kosztowne, by móc żyć na wieki i nie doznać zagłady” (Ps 49,8-10).

 

Ta świadomość, że nic nie jesteśmy w stanie dać za wykupienie swojej duszy jest istotna dla naszej wiary. Bo tylko Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest zapłatą za nasze grzechy.

 

A to, co jesteśmy winni przebaczenia względem drugiej osoby wg św. Mateusza kosztuje tylko 100 denarów, czyli zapłata za trzy miesiące pracy. Oznacza to, że ani razu nie może się nam zdarzyć, abyśmy nie przebaczyli drugiemu człowiekowi, kiedy dobry Bóg, aż tyle nam przebacza.

 

3. Symboliczna liczba trzech miesięcy pracy ( 100 denarów) uświadamia nas, że przebaczenie jest
P R O C E S E M.


Przebaczenie ma się dokonać aktem woli, ale zranienie – ta sfera psychologiczna w nas, może boleć nas jeszcze przez dłuższy czas.

 

4. Przebaczenie jest ł a s k ą: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. (Łk 23,34).

Przebaczenie dokonało się na Krzyżu. Żaden człowiek tego wcześniej nie dokonał. Owszem wielu umarło na krzyżu przed Jezusem, ale żaden będąc na krzyżu nie przebaczył swoim wrogom (patrz: Rz 6,6-8).

 

Jeżeli przebaczenie jest łaską, to jest zarazem dla nas darem od Boga, który trzeba nam wypraszać na modlitwie. Żadna, więc nasza zasługa w tym, że przebaczamy naszym bliźnim.


To Duch Święty uzdalnia nas do przebaczenia, mocą swoją leczy naszą duszę, zabiera nam ból oraz na nowo pozwala nam z miłością nosić człowieka, który nas zranił.

 

5. Czym przebaczenie nie jest.


- Przebaczenie nie jest, więc altruizmem, czyli gestem na który mnie stać lub nie.
- Nie podpada również pod sferę matematyczną np.: ponieważ ja jestem winien w tej sprawie tylko 10%, to wspaniałomyślnie tobie przebaczam.
- Przeważnie winę należałoby mierzyć po 50%, a przebaczać 100%-towo.
- Przebaczenie, więc wymaga również prośbę o wybaczenie.
- Nie przebaczamy dla kogoś, ale dla siebie. Fałszywie mówimy: „Cóż z tego, że mu przebaczę, jak on i tak się nie zmieni”. Przebaczeniem nie mam zmieniać kogoś, ale mnie przebaczającego!
- Człowiek, który nie przebacza trwa w złości i w chęci odwetu oraz może pogardzać drugim człowiekiem.

 

6. Przebaczenie powinno dążyć do pojednania.

Czym jest jednak pojednanie?


Aby doszło do pojednania muszą nastąpić po kolei:


PRZEBACZENIE – SPRAWIEDLIWOŚĆ – POJEDNANIE.


Miłosierdzie domaga się sprawiedliwości, a sprawiedliwość miłosierdzia. Każde wiec pojednanie wymaga najpierw sprawiedliwości, np. w formie rozmowy.


Stąd błędem jest oczekiwanie zaraz po przeproszeniu pojednania. Przeprosiłem i zaraz ma być wszystko w porządku. Problem w tym, że należałoby nam wysłuchać osobę, którą skrzywdziliśmy.

 

Właśnie sprawiedliwość domaga się wypowiedzenia bólu przez osobę zraniona i usłyszenia tego przez osobę raniącą!!! Boimy się tych rozmów, bo nie chcemy poczuć tego, co czuje osoba przez nas zraniona!!!

 

Dążenie do pojednania po zranieniach, jest również procesem.

 

Przebacz z serca swojemu bratu...ks. Józef Pierzchalski SAC

 

Żeby braterstwo mogło być kontynuowane potrzebne jest nieustanne przebaczanie. W taki

sposób budowana jest jednoœść, miłośœć między tym, który zawinił a tym, który przebacza.

Przebaczanie siedemdziesiąt siedem razy, czyli ciągle, zawsze jest konieczne aby

uwielbić Boga, ale też, aby wyrazić swój osobisty, najgłębszy sprzeciw wobec szatana.

Dramatyczne jest to, że człowiek nie uczy się dobroci, miłosierdzia od tych, którzy mu ją

okazali. Prosił króla o cierpliwośœć, o czas dla siebie. Otrzymał więcej niż prosił. Niczego

się nie nauczył. Dobroć jest bezcenna. Nie jest prawdą, że ten, który dośœwiadczył

przebaczenia, sam chętnie przebacza. Strach nie zawsze uczy tego, co dobre.

 

 

 

Wszystko zostało mu darowane. Czy gdyby poczuł wdzięcznośœć do króla za darowanie

długu, odczułby w sercu współczucie do swojego dłużnika? Może pomyśœlał, że bardzo mu

się udało, a to za mało, żeby okazać to samo swojemu dłużnikowi. Bóg nam przebacza, a

my nie przebaczamy ludziom. Gdy nie ma w nas przebaczenia, jest w nas stan

wewnętrznego zniewolenia. Dla sługi, który otrzymał darowanie tak wielkiego długu niewola

wewnętrzna przełożyła się na stan niewoli zewnętrznej. Gdy kogośœ w udrękę wprowadzam,

udręka mnie dosięgnie. Jak drugiego traktuję, tak sam się czuję. Może nie w tej chwili, ale

za czas jakiœ.

 

 

Przebaczanie to cecha ludzi wielkich duchem, wolnych wewnętrznie, bezinteresownych,

szlachetnych. Gdy potrafi nas jeszcze wzruszać człowiek proszący, gdy potrafimy

przebaczać, gdy, pomimo braku pieniędzy patrzymy na innych z życzliwoœścią – nie

straciliśœmy swojego człowieczeństwa. Przebaczenie jest aktem miłoœści bezinteresownej

. Przebaczając, staję się podobny nie tylko do króla, lecz więcej, do samego Boga.

 

 

 

Przebaczenie nie posiada górnej granicy. Przebaczać trzeba przez całe życie. Wszystkim.

Zawsze. Mogę naœśladować miłosierdzie Ojca. Nie jest to ciężarem, lecz wyzwoleniem. Nie

jest obowiązkiem, lecz darem. Przebaczenie, to możliwośœć poszerzenia własnego serca na

okazywanie miłosierdzia. Życiem chrześœcijanina powinna kierować Ewangelia, a nie

drobiazgowa i sucha księgowośœć. Trzeba wyjœść poza liczby. Przebaczenie nie jest sprawą

rachunków, ciężaru, miary, lecz serca, które doœświadczyło miłosierdzia.

 

Dorota
Dorota Mar 22 '17, 21:14

Gdzie się podziało przykazanie miłości?...ks. Roman Chyliński


Mt 5, 17-19
Słowa Ewangelii według św. Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę, bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Ktokolwiek, więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim".

 

Rozmawiałem na rekolekcjach z dziećmi, które z przykazań Bożych jest największe.
Wymieniali mi, różne przykazania z Dekalogu, patrząc na mnie, czy aby dobrze.

 

A ja czekałem na jedną trafną odpowiedź, że tym przykazaniem jest miłość Boga oraz miłość bliźniego, jak siebie samego.

 

Czy spowiadamy się z braku miłości?

 

Warto, więc idąc do spowiedzi, przygotować sobie rachunek sumienia według miłości do Boga, bliźniego i względem siebie.

 

Oto propozycja takiego rachunku sumienia.

 

1. Miłość do Boga i grzechy przeciw Bogu.
- Czy wierzę w Bożą miłość do mnie?
- Czy wierzę, że Bóg wybaczy mi każdy grzech, który wyznam?
- Czy mój Bóg jest Bogiem tylko niedzielnym, a od poniedziałku do soboty sam sobie radzę z własnym życiem, dając Bogu do zrozumienia, że za bardzo Go nie potrzebuję?
- Czy chętnie spotykam się z Bogiem na modlitwie porannej i wieczornej?
- Czy idąc na Mszę św. chcę spotkać się z Jezusem w głoszonym słowie Bożym i Komunii św.?
- Czy codziennie zapraszam Ducha Świętego, aby mi towarzyszył we wszystkich moich relacjach i sprawach?

 

2. Miłość bliźniego i grzechy przeciwko niemu.


- Czy dziękuję Bogu za rodziców, teściów, dzieci i znajomych takich, jakich mam?
- Czy przebaczam tym, przez których czuję się skrzywdzony?
- Czy pierwszy wychodzę z wyciągniętą dłonią ku pojednaniu?
- Czy nie myślę źle o innych i czy złym okiem patrzę na to, że im się powodzi?
- Czy potrafię dostrzec i docenić dobre cechy u innych?
- Czy to, co czynię i mówię do bliźniego, robię z serca, jak dla Pana?
- Czy jestem winny grzechu cudzego, namawiając do grzechu?

 

3. Miłość do siebie i grzechy przeciwko sobie.


- Czy akceptuję siebie i swoją historię życia?
- Czy dziękuję Bogu za swój wygląd, za to, co mi dał i czego nie dał oraz, że tak cudownie mnie stworzył?
-Czy jestem prawdziwy i autentyczny przed samym sobą i przed innymi osobami?
- Czy mam poczucie własnej godności?
- Czy czasami nie pogardzam sobą?
-Czy unikam okoliczności do grzechu?
- Czy dbam o kulturę osobistą i kulturę języka?
- Co ostatnio zmieniłem coś na lepsze w swoim postępowaniu?
- Czy proszę Ducha Świętego codziennie o dar miłości?

 

W pracy nad sobą, aby postawić na miłość motywujące mogą być dla nas słowa Jezusa wypowiedziane do św. siostry Faustyny:

 

Jezus: „Córko, potrzebuję ofiary wypełnianej miłością, bo ta tylko ma przede Mną znaczenie.
Wielkie są długi świata zaciągnięte wobec Mnie, mogą je spłacić dusze czyste, swą ofiarą, czyniąc miłosierdzie w duchu.
- Rozumiem słowa Twoje Panie i rozciągłość miłosierdzia, jakie ma jaśnieć w duszy mojej.
Jezus:- wiem, córko Moja, że je rozumiesz i czynisz wszystko co jest w twej mocy, ale napisz to dla dusz wielu, które nieraz się martwią, że nie mają rzeczy materialnych, aby przez nie czynić miłosierdzie.
Jednak o wiele większą ma zasługę miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani pozwolenia, ani spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy. Jeżeli dusza nie czyni miłosierdzia w jakikolwiek sposób, nie dostąpi miłosierdzia Mojego w dzień sądu.
O, gdyby dusze umiały gromadzić sobie skarby wieczne, nie byłyby sądzone, uprzedzając sądy Moje miłosierdziem.”(Dz 1316-1317).

 

On był, jest i będzie blisko Ciebie...ks. Daniel Glibowski  

Bo któryż wielki naród ma bogów tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy? Któryż wielki naród ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które ja wam dziś daję? Tylko się strzeż bardzo i pilnuj siebie, byś nie zapomniał o tych rzeczach, które widziały twe oczy, by z twego serca nie uszły po wszystkie dni twego życia, ale ucz ich swych synów i wnuków». Pwt 4, 7-9

Czy odczuwasz bliskość Boga?

W jakich momentach doświadczasz Jego miłości, troski i wszelkiej dobroci?

Przypomnij sobie wszystkie chwile, w których czułeś się kochany przez Niego. Z pewnością były także dni, a nawet miesiące, w których byłeś bardzo daleko od Pana. Może nawet krzyczałeś w duchu – gdzie jesteś?

On był, jest i będzie blisko Ciebie. Gdy poznajesz całą prawdę o Bogu i Jego heroicznej miłości, to przestajesz mieć jakiekolwiek wątpliwości o dobroci Stwórcy.

Spróbuj podziękować dzisiaj za wszystko, co otrzymałeś. Dziękuj za: życie, zdrowie, każdy dzień, kawałek chleba, ubranie, pasję, miłość, sakramenty, Eucharystię, spowiedź, rodziców, przyjaciół. Czy widzisz, jak bardzo jesteś obdarowany? Jaka jest Twoja odpowiedź? Czym odwdzięczysz się Bogu? Idź i dziel się z ludźmi tym, co zostało Ci dane. Głoś prawdziwy obraz Boga. Mów prawdę, która zdemaskuje kłamstwa diabła.
Jednym z najpiękniejszych darów od Boga jest głos sumienia, który ma każda osoba. Te ciche szepty, a czasem rozpaczliwe krzyki są swoistą nawigacją, która prowadzi człowieka do pełnego szczęścia.

Oczywiście potrzebna jest stała aktualizacja i ochrona przed wirusami. Dlatego też ważne jest regularne karmienie się Słowem Bożym, Eucharystią i oczyszczanie się poprzez sakrament pokuty. Tylko wtedy sumienie będzie funkcjonowało poprawnie. Ten wewnętrzny głos, który prowadzi do dobra jest jednocześnie cichym dowodem na bliskość Boga. Porozmawiaj z Nim dzisiaj. Wygospodaruj chwilę ciszy w swoim napiętym grafiku. Pielęgnuj tą najważniejszą relację. Uwierz mi, że nie ma nic piękniejszego i bardziej pasjonującego niż codzienna rozmowa z Panem.

 

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem. Ty masz słowa życia wiecznego. Por. J 6, 63c. 68C

 

Panie, dziękuję za głęboką wiarę w to, że jesteś blisko mnie. Głoś przez moje usta i postawy Twoją prawdę, która pozwoli ludziom prawdziwie żyć i oddawać Tobie chwałę.

Dorota
Dorota Mar 24 '17, 00:28
Po czyjej jesteś stronie?...ks. Daniel Glibowski

 

Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza. Łk 11, 23

Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że swoim życiem codziennie wybierasz stronę Jezusa lub diabła. Odpowiedz sobie bardzo szczerze na pytanie, gdzie teraz jesteś. Czy zacząłeś już prawdziwą drogę z Bogiem? Czy głosisz Go słowami i czynami? Czy ludzie patrzący na Ciebie mogą powiedzieć – to jest prawdziwy katolik? A może obrałeś w życiu bardzo przeciętny kurs, na którym dbasz tylko o siebie i swój dom. Jeżeli obce jest Ci regularne życie w łasce uświęcającej, częsta Eucharystia, czytanie Słowa Bożego i relacja z żywym Jezusem Chrystusem, to nie łudź się, że dopłyniesz do właściwego celu. Nie dość, że nie osiągniesz tego, o czym w głębi duszy marzysz, to jeszcze po drodze zniszczysz wiele łodzi, które będą płynęły pod prąd tego świata. To nie jest prawdziwe życie. Nie daj się więcej okłamywać przez diabła, który niszczy i pozostawia zgliszcza. Nie rób dla niego ciemnej roboty. Zwróć się całym sercem ku Bogu i żyj dla Niego. Pytaj codziennie o Jego wolę na Twój dzień. Zasmakuj prawdziwego życia.

 

Tak mówi Pan: «Dałem im przykazanie: „Słuchajcie głosu mojego, a będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie każdą drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze wiodło”. Ale nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli za zatwardziałością swych przewrotnych serc; obrócili się plecami, a nie twarzą. Od dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej, do dnia dzisiejszego posyłałem do was wszystkie moje sługi, proroków, każdego dnia, bezustannie, lecz nie usłuchali Mnie ani nie nadstawiali uszu. Uczynili twardym swój kark, stali się gorsi niż ich przodkowie. Oznajmisz im wszystkie te słowa, ale cię nie usłuchają; będziesz wołał do nich, lecz nie dadzą ci odpowiedzi. Jr 7, 23-27

Pozwól Bogu nagiąć swój twardy kark. Oby wystarczyły tylko powyższe słowa. Nie czekaj na dopuszczenie przez Pana wielkich dramatów, które mogą nie tylko nagiąć Twoje życie, ale nawet kompletnie złamać. Oczywiście dla Boga nie ma nic niemożliwego. On potrafi z niczego uczynić piękno, którym zachwyci się świat. Tak samo może podnieść Ciebie z największej ruiny. Odwagi! Wejdź w prawdziwą relację z Panem. Niech ten dzień zmieni Twoje życie! Wyrzeknij się dzisiaj szatana i wszystkich jego działań i bądź dobrym narzędziem w rękach Boga!


Panie, dziękuję za to, że chronisz mnie przed złem i pozwalasz zbierać ludzi dla Ciebie. Przepraszam za wszystkie błędy mojego życia, poprzez które gorszyłem i rozpraszałem Twoich ludzi. Uczyń mnie prawdziwym narzędziem jedności i pokoju!

 

O szatanie i potędze Jezusa....ks. Roman Chyliński

 

Łk 11, 14-23

Jezus wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli: "Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy". Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.
On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: "Każde królestwo wewnętrznie rozdarte pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam przeciw sobie wewnętrznie jest rozdwojony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza".

 

Księgi Starego Testamentu mówią o Szatanie zaledwie czterokrotnie:


- Szatan jako oskarżyciel sądowy (Za 3,1-5),
- Szatan jako Boży zwiadowca i sprawca cierpień Hioba (Hi 1,6-12; 2, 1-7a),
- Szatan jako prowokator grzechu np. pychy u Dawida (1 Krn 21,1),
- Szatan-Diabeł jako sprawca śmierci (Mdr 2,23-24).

 

Autor biblijny obarcza go odpowiedzialnością za zło i łączy z Wężem znanym z Księgi Rodzaju 3,1-15

 

Na określenie złego duch Stary Testament używa dwóch terminów:
- śatan w Biblii hebrajskiej,
- diabolos w Septuagincie w języku greckim.

Pozostałe terminy starotestamentalne: Lilith („strzyga”)- demon żeński(Iz 34,14), Azazel - demon pustyni, związany z rytem ekspijacyjnym (Kpł 16,8. 10.26), czy Asmodeusz – zły duch, niszczyciel małżeństwa (Tb 3, 8; 6,14).

 

Podstawowe znaczenie terminu „Szatan” to: „przeciwnik”, „oponent”, „oskarżyciel” , a także oznacza „wrogość” lub „nienawiść”(mastema) .

 

Śatan i diabolos nie oznaczają dokładnie tego samego pojęcia .
Diabolos przymiotnikowo tłumaczony jest, jako „oszczerczy”, „oczerniający”, „obmawiający”. Forma rzeczownikowa ho diabolos oznacza więc będzie „oszczercę” oraz „potwarcę” .

 

Termin diabolos w przekładzie greckim nie jest pojęciem tylko technicznym na określenie Szatana, ale w istocie swojej charakteryzuje go jako tego, który oddziela (diaballein) ludzi od Boga.

 

Taki obraz Szatana ukazuje nam Księga Mądrości (2,24a), gdzie rola Szatana nie polega jedynie na nieprzyjacielskim stosunku do istnień ludzkich, lecz wprost na wrogości wobec Stwórcy i Jego dzieła, cyt.:„A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła”. w Księdze Mądrości celem szatana jest doprowadzenie istot ludzkich do śmierć duchowej ,rozumianej jako radykalne zerwanie więzi z Bogiem i całkowita Jego utrata.

 

Uważajmy, więc bo Szatanowi nie chodzi tu, abyśmy popełnili ten jeden grzech ciężki, ale o to, abyśmy w tym grzechu trwali i w konsekwencji odeszli od Boga i Kościoła.

 

Nigdzie w Piśmie św. nie jest napisana abyśmy mieli się bać Szatana, ale jest to nasz główny przeciwnik, więc musimy mieć przed nim respekt i nie nie wolno nam go lekceważyć!

 

Po grzechu pierworodnym została w nas skłonność do grzechu. Nazywamy ją „ Tajemnicą nieprawości”. Ale w Jezusie Chrystusie Bóg obdarzył nas powołaniem do świętości i nazywamy je „Tajemnicą pobożności”. Tajemnica ta objawia nam się w potędze krzyża Chrystusowego oraz w mocy Krwi wypływającej z Jego boku, która obmywa nas z grzechu.

 

Stąd tam gdzie grzech, jeszcze bardziej objawia się moc Chrystusa w Jego przebaczeniu.

 

Nosimy więc w sobie skłonność do grzechu, ale jednocześnie otrzymujemy od Jezusa siłę do jego pokonania.

 

Św. Jan Paweł II powie: (…) Oto wielki pewnik wiary chrześcijańskiej: «władca tego świata został osądzony» (J 16,11); «Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła» (1 J 3,8) - wedle świadectwa Janowego. Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały okazał się owym «mocniejszym», który «pokonał mocarza», diabła, i pozbawił go władzy.” (Katecheza Jana Pawła II, „Bóg Ojciec - Wiara w Boga, Stworzyciela rzeczy widzialnych i niewidzialnych”, 20 sierpnia 1986r.)

 

Uwierzmy, więc w moc i potęgę krzyża Chrystusowego, na którym Jezus pokonał Szatana.

 

Tę moc Jezusa doświadczamy w Jego miłosierdziu, które objawia się względem nas przede wszystkim w konfesjonale.
Korzystajmy z tego sakramentu pokuty i pojednania jak najczęściej, a Szatan nie będzie miał do nas dostępu. Amen!

 

Modlitwa: Panie Jezu, przytulam się do Twojego Krzyża, aby krew wypływające z Twoich świętych ran obmyła moją chorą i grzeszną duszę. Nie boję się Szatana, kiedy jestem przy Tobie. Wierzę w potęgę Twojego krzyża i w moc Twojego zmartwychwstania. Tą mocą i tą potęgą pokonam wszelkie pokusy Złego. Amen!

 

Harmonia...ks. Krystian Malec

Jezus wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.
On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo wewnętrznie rozdarte pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam przeciw sobie wewnętrznie jest rozdwojony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”. (Łk 11,14-23)

Czy w czasach Jezusa znana była posługa egzorcystów (ale nie w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, jako kapłanów Kościoła Katolickiego mianowanych przez odpowiednich przełożonych)?

 

Odpowiedź brzmi: tak. Jezus mówi o tym w dzisiejszej Ewangelii: Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Warto tu wspomnieć Dz 19,13, gdzie pojawia się termin ἐξορκιστής (eksorkistes – egzorcysta w liczbie mnogiej): Ale i niektórzy wędrowni egzorcyści żydowscy próbowali wzywać imienia Pana Jezusa nad opętanymi przez złego ducha. «Zaklinam was przez Pana Jezusa, którego głosi Paweł» – mówili. 

 

Co może kryć się za tym stwierdzeniem? Czyżby jacyś ludzie byli obdarzeni taką mocą jak On? Oczywiście, że nie, ale warto na tę sprawę spojrzeć w kontekście tamtych czasów. Żydowski historyk Józef Flawiusz pisał, że już w czasach króla Salomona, czyli w X w. przed Chrystusem, znana była posługa egzorcystów. W jaki sposób działali? Otóż przyrządzali specjalną mieszaninę ziół, po zażyciu której demony miały opuszczać ciało człowieka i już nigdy więcej doń nie powrócić. Józef Flawiusz zanotował, że takie praktyki były stosowane również w I w., więc słowa Jezusa nie były dla słuchaczy żadnym novum.

 

Znacznie ważniejsze jest to, co wcześniej pada z ust naszego Zbawiciela, a mam tu na myśli słowa o wewnętrznie skłóconym królestwie. Nielogiczny jest zarzut, że diabeł użyczyłby komukolwiek mocy, aby ten wyrzucał inne demony na ziemi, a o to właśnie posądzono Jezusa. Wystarczy chwilę pomyśleć, aby zauważyć absurdalność słów adwersarzy Rabbiego. Żadne państwo nie jest w stanie oprzeć się zewnętrznym wrogom, jeśli samo jest pogrążone w bratobójczej wojnie domowej. Jezus, znając realia świata duchowego, pokazuje, że królestwo szatana jest ciągle nękane wewnętrznymi walkami, więc prędzej czy później upadnie.

 

Jaka z tego płynie dla nas nauka?

Myślę, że przede wszystkim powinniśmy dzisiaj zapytać się siebie, czy jesteśmy ludźmi wewnętrznie i zewnętrznie spójnymi?

Czy nasze słowa są potwierdzane czynami?

Jeśli widzimy, że ciągle w nas samych toczy się wojna, to warto się zapytać, o co tak naprawdę walczę i która z sił ma przewagę?

 

Gdy spojrzymy na opis stworzenia świata z Rdz 1,1 – 2,4a, to zobaczymy, że działanie Boga polegało między innymi na ogarnianiu pierwotnego chaosu, który Biblia Hebrajska nazywa תֹ֨הוּ וָבֹ֔הוּ (tohu wawohu), co Biblia Tysiąclecia tłumaczy jako „bezład i pustkowie”

 

Bóg daje harmonię. Nie jest pustosłowiem mówienie, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne także jest na właściwym miejscu. To jest fakt, ale prawdziwości tych słów doświadczy człowiek, który na serio da Bogu najbardziej zaszczytne miejsce na podium.

 

Konkret na dzisiaj: co jest dla Ciebie najważniejsze właśnie w tej chwili?

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Strony: «« « ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 ... » »»