Dzisiaj zaczynam od opowiadania o pewnym bardzo mądrym kocie :) Czego powinniśmy się bać tak naprawdę?...ks. Krystian Malec
ezus powiedział do swoich Apostołów: „Nie bójcie się ludzi. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemnościach, powtarzajcie jawnie, a co usłyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może za tracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”. (Mt 10,26-33)
Zanim odniosę się do słowa Bożego, chciałbym żebyś przeczytał/a opowiadanie, które jakiś czas temu przypadkiem (czy aby na pewno był to przypadek, skoro dzisiaj go wykorzystuję?) znalazłem w internecie. Proszę przeczytaj je, choć może wydawać się nieco przydługie, ale zapewniam Cię, że warto.
„Na widok Marysi kot wstał, przeciągnął się, zrobił kilka kółek wokół własnej osi i położył się dokładnie w tej samej pozycji, w której leżał przed chwilą. Marysia podeszła do kota, pogłaskała go i powiedziała cicho:
– A czy ty kocie wierzysz w strach?
Kot zmrużył oczy i bardzo cicho odrzekł
– Czy wierzę? A w co tu wierzyć? Strach to strach.
Marysia odchrząknęła i niepewnie odezwała się:
– To koty mówią?
– Nie wiem, ja mówię. Z innymi kotami miauczę, nie mam potrzeby do nich mówić. Ale z Tobą chyba nie pomiauczę? Więc mówię.
– No tak, ja nie potrafię miauczeć – przyznała Marysia. – Ale obawiam się, że inne koty nie mówią. Więc Ty chyba jesteś jakiś… hmmm… inny.
– Możliwe. Ale czy to ma jakieś znaczenie?
– Właściwie to nie. I nawet cieszę się, że mówisz. Będę mogła z Tobą porozmawiać, gdy rodziców nie ma w domu. Bo z Tymkiem to nie można rozmawiać. On nic nie rozumie i ciągle się ze mną kłóci. Tak jak dziś. Mówi, że strach nie istnieje i nie może w nikim zamieszkać.
– Mrrrr… – odparł kot.
– Co mrrrr??? – zapytała Marysia.
– Mrrrr… po prostu mrrr. A co do tego strachu, to istnieje, owszem. Tylko trochę inaczej wygląda u ludzi, a inaczej u kotów. W kotach strach na pewno nie mieszka, zapewniam Cię.
– Nieee??? A w ludziach?
– Taaak, zdarza się że w ludziach mieszka.
– A dlaczego w kotach nie?
– Bo widzisz, żeby taki strach chciał w kimś zamieszkać, to musi mu tam być miło. Czy Ty chciałabyś mieszkać gdzieś, gdzie nie jest miło i przytulnie?
– Nieeee – odparła Marysia – I jeszcze bym nie chciała mieszkać gdzieś gdzie jest zimno.
– No właśnie – powiedział kot – Taki strach musi się gdzieś dobrze poczuć. Musi być tam miło, ciepło i dobrze. A koty nie mają takich warunków w sobie.
– Nieee??? Przecież koty to najmilsze zwierzęta! I takie cieplutkie i puszyste.
– Mooooże – wymruczał kot – ale dla strachów nie jesteśmy zbyt przyjaznymi stworzeniami. Bo my się boimy krótko. Gdy się coś dzieje – na przykład zajdzie nam drogę wielki pies, który szczerzy na nas kły – wtedy się boimy. Więc szybko uciekamy. I przestajemy się bać. Albo gdy ktoś nas przepędza miotłą – wtedy też się boimy. I to jak się boimy! Ale szybko uciekamy. I przestajemy się bać. A Wy ludzie… Wy ludzie to zupełnie inna sprawa. Wy się ciągle czegoś boicie. Nawet jak nie ma obok ani psa szczerzącego kły, ani nawet wściekłego właściciela straganu rybnego z miotłą. Wy sobie siedzicie w ciepłym fotelu, popijacie herbatę i się boicie. Gdybym był strachem sam chętnie rozsiadłbym się w fotelu obok i z Wami zamieszkał. U was jest tak miło i przytulnie. I zawsze jest miejsce na strach. I dla strachu zawsze znajdujecie czas. Mówicie o nim często i dbacie, by zawsze było się o co bać. Nawet, gdy jest cicho i przyjemnie. Kot w takim momencie śpi spokojnie, ewentualnie mruczy sobie pod nosem i nie ma czasu na strach. Po co więc strach miałby chcieć w kocie zamieszkać?
– Tak, to prawda. Mama często mówi, że obawia się co będzie jutro albo kiedyś, albo martwi się o nas. I jest przy tym taka miła. I troszczy się o wszystkich zawsze. Tak – na pewno jest wprost wymarzonym domem dla strachu”.
Coś w tym jest prawda? W dzisiejszej Ewangelii Jezus aż trzy razy mówi nam: „nie bójcie się”. Pomyśl, czego najbardziej się boisz i czy nie pielęgnujesz w sobie swoich lęków, czy ich ciągle nie podsycasz? O co można się bać? Lista jest bardzo długa: o zdrowie, pieniądze, powodzenie, wygląd, karierę, zaspokojenie pokładanych w Tobie oczekiwań, akceptację w grupie, o to jak ludzie Cię oceniają, znalezienie chłopaka/dziewczyny, wychowanie dzieci? Tę listę można by ciągnąć jeszcze bardzo długo, ale jedno jest pewne ‒ lękamy się o wiele rzeczy. Ale czy strach powinien gościć w życiu chrześcijanina? Czy chrześcijanin ma prawo powiedzieć: boję się? Oczywiście, że tak. Sam Jezus odczuwał trwogę, modląc się w Ogrójcu. Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować strachu z naszego życia, ale z pewnością możemy go zredukować. Jak to zrobić? Spojrzeć na nasze lęki we właściwej perspektywie. Te sprawy, które wymieniłem wyżej, często spędzają nam sen z powiek i na pewno są dla nas ważne, ale dla człowieka wierzącego nie mogą być najistotniejsze i nie powinien ciągle żyć strachem, że się nie spełnią.
Celowo na tej liście zabrakło odniesień do Boga (ciekawe czy zwróciłeś/aś na to uwagę?), ponieważ według mnie uczeń Jezusa tak naprawdę powinien bać się tylko jednego – zmarnowania sobie życia wiecznego. Każdy inny strach powinien przegrywać walkę z tym lękiem, ale czy tak jest w naszym życiu? Śmiem twierdzić, że nie zawsze. Skąd takie przypuszczenie? Ze zwykłej obserwacji zachowania części osób przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Wówczas ustawiają się nieraz bardzo długie kolejki i ust wielu osób można usłyszeć, że spowiadają się raczej rzadko, ale skoro idą święta, no to wypadałoby klęknąć przy konfesjonale. Z jednej strony cieszę się tym, że chcą przeżyć czas świąt w stanie łaski uświęcającej, ale z drugiej ciśnie mi się na usta pytanie: gdzie byłeś do tej pory? Czemu nie przyszedłeś wcześniej? Czy sumienie nie wyrzucało Ci niczego? Przecież księża nie zamykają konfesjonałów na kłódkę, żeby je otworzyć w Adwencie i Wielkim Poście. Zawsze można przyjść po miłosierdzie.
Choć wiele osób denerwuje się, gdy ksiądz zaczyna zadawać pytania w konfesjonale, to ja nieraz delikatnie dopytuję o powód odwlekania spowiedzi aż do tego momentu. Robię tak dlatego, że chciałbym pomóc. Ale wiele osób obrusza się w tym momencie i mówi mi, że to nie moja sprawa. Pomyśl, gdy idziesz do lekarza, to odpowiadasz na jego pytania i nie wściekasz się na niego, bo włazi Ci z butami w Twoją prywatność, prawda? Udzielasz tych informacji, bo wiesz, że jest to konieczne do postawienia dobrej diagnozy i zaleceniu najbardziej odpowiedniego dla Ciebie leczenia. Chcesz być zdrowy, więc szczerze mówisz – proste. Podobnie jest w konfesjonale. Ksiądz pyta, bo chce pomóc, a nie dlatego, że jest wścibski. Poza tym tą wiedzą z nikim nie może się podzielić – na tym polega tajemnica spowiedzi. Piszę o tym wszystkim, ponieważ to, w jaki sposób reagujemy na grzech śmiertelny, najlepiej pokazuje, czy naprawdę boimy się stracić życie wieczne i nie chcemy, aby serce Jezusa (czciliśmy je w piątek) cierpiało.
Jeśli zaraz po upadku nie szukam okazji do spowiedzi i zaczynam bagatelizować problem, to jest ze mną – nie boję się tego napisać – tragicznie. Mówiąc wprost – grzech przestał ranić moje sumienie, nie czuję już żadnego wewnętrznego bólu, więc nie szukam lekarstwa i uważam, że jestem zdrowy. Kiedyś czytałem o tym, że ludzie ciężko chorzy na chwilę przed śmiercią nieraz zaczynają czuć się lepiej. Dzieje się tak dlatego, że układ nerwowy umiera i przestają czuć ból. Sądzą wtedy, że wracają do zdrowia, a tak naprawdę za chwilę wydadzą ostatnie tchnienie. Jeśli po grzechu dusza nas nie boli, nie mamy wyrzutów sumienia, to może być sygnał, że serce umiera! Każdy grzech jest tragedią, ale jeszcze większym dramatem jest trwanie w nim i wmawianie sobie, że nic mi nie jest i nie potrzebuję pomocy.
Chrześcijanin to człowiek, który boi się, że nie zamieszka w niebie i dlatego, gdy upadnie, jak najszybciej przychodzi, żeby prosić o miłosierdzie. Nie jest powodem do wstydu częste chodzenie do spowiedzi. Wstydem jest nie mieć wstydu i grzeszyć bez opamiętania z uśmiechem na ustach.
Konkret na dzisiaj: pomyśl, analizując swoje czyny, a nie teorie, które świetnie znasz, czy życie wieczne jest dla Ciebie wartością, o którą walczysz?
Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +
Kogo się boisz?...ks. Roman Chyliński
Mt 10, 26-33
Jezus powiedział do swoich Apostołów: "Nie bójcie się ludzi. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemnościach, powtarzajcie jawnie, a co usłyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie".
Lęk wpisany jest w życie człowieka.
Lęki mogą być twórcze, pozwalające nam wzrastać duchowo i osobowościowo, ale są i lęki nie twórcze, które wycofują nas z działania i wzrastania.
Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o lękach w stosunku do ludzi, do szatana oraz do Boga.
1. Lęki względem ludzi.
Pojawiają się często w dysfunkcyjnej rodzinie.Leki te nabywają dzieci przez agresywność ojca lub matki oraz ich złe relacje do siebie. Lęk ten może zamienić się w patologię i odbić się piętnem na całym ich życiu.
Są lęki które występują u ludzi dorosłych.
Są to lęki: wobec szefa w pracy, występują one wówczas kiedy boimy się wyrazić swoje zdanie przed pracodawcą lub przełożonym. Taka zła relacja nie pozwala nam rozwijać się osobowo i być twórczymi pracownikami. Jeżeli nie przełamiemy tego lęku, sytuacja taka może nas doprowadzić do kryzysu psychicznego.
Są lęki, które występują między małżonkami, kiedy np. żona boi się wejść w problem małżeński ze względu na agresywną postawę męża, może być i odwrotnie. Ten lęk powoduje, że takie małżeństwo nie wzrasta ani duchowo, ani intelektualnie, ani osobowościowo.
Występują również lęki miedzy samotnie wychowującą matką, a synem lub córką. Matka „nie chcąc stracić dziecka” boi się postawić jasne wymagania i oczekiwania swojemu dziecku. Często taka postawa matki doprowadza w konsekwencji, że sama staje się ofiarą swoich leków i jest manipulowana przez własne dziecko.
Psalmista Pański powie: „Niczego się nie boję, bo Pan jest ze mną; cóż może uczynić mi człowiek?( Ps. 118,6).
Jezus w dzisiejszej Ewangelii przestrzega nas przed złymi relacjami międzyludzkimi: "Nie bójcie się ludzi. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć."
Tam, gdzie występuje lęk nie ma miłości.
2. Mogą też powstać w nas lęki w stosunku do szatana.
Szatan atakuje człowieka osaczając go przez: obsesje i opresje wzbudzając w ten sposób lęki.
- Opresje, są to trudności na modlitwie, w przeżywaniu Mszy św., duszenie w nocy, lub koszmary nocne
- obsesje mogą występować na tle nie akceptacji swojego wyglądu lub siebie, a także mogą być samobójcze, erotyczne etc.
Należy wówczas: przez modlitwę, częstą Eucharystię, a nawet modlitwę uwolnienia czy egzorcyzm szybko uwalniać się z tych lęków.
Pamiętajmy, szatan nie ma władzy nad człowiekiem!
Chyba, że człowiek własną wolą odda szatanowi władzę nad sobą. Znam taki przypadek, kiedy dla osiągnięcia lepszej pracy, pewien mężczyzna potrafił wzywać szatana, aby mu w tym pomógł. Pracę szybko i to dobrą otrzymał, ale obecnie leczy się w Instytucie neurologii z nerwicy lękowej.
Inny przypadek. Dziewczynka 12-letnia okolczykowała się symbolami demonicznymi na uszach i powoli zaczęła robić to, co jej szatan podpowiadał.
Jezus do nas dzisiaj mówi: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą”.
Szatan nie ma władzy nad naszą duszą, jeżeli mu tej duszy nie oddamy!
Jest jednak dla nas przestroga: „Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.
W Ewangelii Św. Jana w 17 rozdziale, czytamy, że: „ Jezus ma władzę nad każdym człowiekiem”. (J 17,2).
Tą władzą jest Jego miłosierdzie względem człowieka, stąd tej władzy nie musimy się lękać, ale mamy zachować „Bojaźń Bożą”, czyli tak żyć aby dobrze przygotować się na chwilę śmierci i sąd osobisty przed Bogiem.
Pamiętajmy, że tylko Bóg jest sędzią postępowania człowieka. On za dobre wynagradza, a za złe karze, ale nie potępia.
Karcenie Boga często wyraża się w napominaniu i dopuszczeniu cierpienia, aby zagubiony człowiek mógł przewartościować swoje życie.
W końcu, to każdy z nas własnym postępowaniem i wyborami zadecyduje, gdzie chce iść: do nieba czy do piekła.
Jezus powiedział, że nie przyszedł na ten świat po to, aby potępić człowieka, ale żeby go zbawić. (J 3,17nn).
Dzisiaj możemy spotkać wielu ludzi, którzy odrzucają: Boga, Kościół i religię katolicką w imię tzw. „ wolności od Boga”.
Tym wszystkim przypominamy List do Galatów : „ku wolności wyswobodził nas Chrystus”.(Gal 5,1).
Wybierając Chrystusa, wybierasz wolność i łaskę miłosierdzia, odrzucając Go ze względu na swoje złe czyny, sam siebie potępiasz.
Więc bój się Boga, bo w końcu to tylko On będzie walczył o twoje życie wieczne.
Na koniec rozważania przytoczę zbawczy tekst z Listu św. Pawła do Rzymian, uwalniający nas od wszelkich lęków:
„Cóż więc na to powiemy?
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?
Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał?
Czyż Bóg, który usprawiedliwia?
Któż może wydać wyrok potępienia?
Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nam umiłował".(Rz 8,31-36).
Amen.
On widzi wszystko...ks. Daniel Glibowski
Jezus powiedział do swoich apostołów: «Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie». Mt 10, 26-33
Wyobraź sobie, że wszystko to, co skrywasz w sercu jest jawne przed Bogiem. On zna Twoje największe sekrety i tajemnice. Popatrz też na śmiesznie wyglądających ludzi, którzy mniej lud więcej wstydliwych spraw chowają w sobie albo dyskretnie przekazują, a Bóg i tak wszystko widzi.
On w swojej wszechmocy patrzy na wszystkich ludzi jednocześnie. To jest niepojęte dla rozumu ludzkiego. Może dlatego też wielu zapomina o wszechobecnym Stwórcy. Od dzisiaj staraj się żyć z tą świadomością, że Pan cały czas patrzy na Ciebie. Nie czuj się prześladowany przez Jego spojrzenie. Ono jest zupełnie inne od przyziemnych, ludzkich spojrzeń. Bóg patrzy na Ciebie z wielką troską i miłością. Przy tym chce, abyś pamiętał o Nim i zapraszał Go codziennie do swojego dnia. Twoja pamięć o Jego bliskości pomoże Ci w każdej życiowej sytuacji.
Gdy zaczniesz Mu bezgranicznie ufać i starać się wypełniać gorliwie Jego wolę, to w Twoim sercu zapanuje prawdziwy pokój. Wtedy także przestaniesz się przejmować ludźmi, którzy będą bardzo śmiesznie wyglądać w Twoich oczach ze swoimi ciemnymi, ukrytymi tajemnicami. Przypominaj im wtedy z całą troską, że Bóg na nich patrzy. Może dojdzie wtedy do ich serc zbawczy wstyd, który powoli zmotywuje ich do przemiany życia.
Na koniec Jezus daje dzisiaj bardzo mocną przestrogę, w której pokazuje, kto jest Jego prawdziwym czcicielem i wyznawcą. Otóż są nimi wszyscy, którzy potrafią przyznać się do Niego, Ewangelii i płynących z niej wartości. Czy jesteś taką osobą? Czy wykorzystujesz każdy moment, aby dać świadectwo o Bogu, który kocha Ciebie i wszystkich ludzi? A może czekasz aż ktoś zapyta Cię o sprawy wiary i myślisz, że tylko wtedy masz dawać świadectwo. W taki sposób przez całe życie można nie doczekać się sposobności do dania świadectwa i być takim letnim katolikiem, który ma swoją prywatną wiarę i pobożność. Z pewnością Bogu nie chodzi o taką postawę.
Zacznij szukać okazji do przyznawania się do Jezusa. Rozmawiaj z ludźmi otwarcie o wierze, Ewangelii i kościele. Zobaczysz jak wiele ludzie nie widzą i nie ma im kto opowiedzieć o tym, co najważniejsze. Jakby tak ludzie zamienili puste i niebudujące rozmowy na to, co ma prawdziwą wartość, to świat bardzo szybko przemieniałby się na lepsze. Podejmij to wyzwanie!
Panie, dziękuję za dzisiejsze przypomnienie o tym, że Ty wszystko widzisz. Pomóż mi pamiętać o tym w każdej chwili mojego życia. Daj mi także odwagę do codziennego przyznawania się do Ciebie.