Loading...

Blog 797979

:)

             ślady na piasku
,,We śnie szedłem brzegiem morza z Panem 
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia. 
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku 
dwa ślady mój i Pana. 
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad 
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia. 
I rzekłem: 
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą 
przyrzekłeś być zawsze ze mną; 
czemu zatem zostawiłeś mnie samego 
wtedy, gdy mi było tak ciężko?” 
Odrzekł Pan: 
“Wiesz synu, że Cię kocham 
i nigdy Cię nie opuściłem. 
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad 
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”

 

Wczoraj wieczorem pojechałam na Mszę Św. z adoracją i nauką.... Jako, że wczoraj byłam zupełnie skołowana to prawie biegłam do tego kościółka. Jaka bitwa była w mojej głowie ech... ale jak tylko zobaczyłam ks. Andrzeja pomyślałam: ,, jest super...,,

Ks. Andrzej mówił o owieczkach bo czuł , że właśnie o tym powinien dzisiaj wygłosić naukę.Powiedział wszystko co chciałam usłyszeć. Było pięknie... jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Słysząc, że Pan ,,sam,,  osobiście wybiera swoje owieczki... osobiście każdego z was tutaj... i   osobiście ,,sam,, przychodzi do każdego z was... poczułam ulgę. Wszystkie problemy, wątpliwości nagle gdzieś zniknęły, po prostu się rozpłynęły. Poczułam się jakby Pan zajrzał w najciemniejsze zakamarki mego serca a ja nie mogłam i nie chciałam już niczego ukrywać.

,, Ja sam...,    ciągle mi to dzwoni w uszach....

Tyle czasu na to czekałam, by móc to poczuć... 

Dziękuje Ci mój Królu za tą łaskę, że mogłam poczuć jak pochylasz się nade mną... że mogłam poczuć iż ,,SAM,, osobiście pochylasz się nad swoją biedną owieczką...

 

W moim poszukiwaniu Boga czy raczej może drogi do Niego znowu jakiś kamień , jakieś zwalone drzewo....Ja wiem, że to jest bardzo potrzebne i dziękuję  Ci Panie za to...

Jakieś pól roku temu przynaglana wewnętrznie postanowiłam wyspowiadać się tak naprawdę ze wszystkiego. Bardzo dużo błędów popełniłam i wiele osób zraniłam. Wstydzę się tego okropnie i żałuję... Ale przełamałam się no i w kocu z kartką pełną win znalazłam się w pewnym kościółku  na końcu pewnej  kolejki .... Prawie się dusiłam ze strachu a kiedy w końcu uklękłam... z płaczem zaczęłam opowiadać dlaczego tu jestem. Pamiętam chłodną i wręcz odstraszającą odpowiedz ..... Ale nieważne ... ważne, że na koniec ów ksiądz po wysłuchaniu mnie kazał mi spalić tą kartkę i zapomnieć o wszystkim . Zrobiłam co kazał : spaliłam , zapomniałam ... aż do teraz.

Znowu dopadły mnie wątpliwości czy ja na pewno wszystko wyznałam??? czy na pewno dobrze to ujęłam????? czy nie mogłam zrobić tego lepiej???? Koszmar jakiś!

Staram się myśleć , że Bóg jest miłosierny i przez usta tego kapłana wyraźnie mi powiedział co mam zrobić ... ale wątpliwości wkradły się w  moje serce i rozpakowują już walizki.... Modle się o dobrą spowiedz adwentową i dobrego kapłana ... to mi trochę pomaga.

 

Żle się czuję , mam mdłości i nie wiem co mi jest. Nie cierpię chodzić do lekarza ale chyba mnie nie ominie... Co mi  Panie przygotowałeś????