Przestań się lękać...ks. Daniel Glibowski
Kiedy Paweł przebywał w Koryncie, w nocy Pan przemówił do niego w widzeniu: «Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić, dlatego że wiele Ludu mam w tym mieście». Pozostał więc i głosił im słowo Boże przez rok i sześć miesięcy. Dz 18, 9-11
Wyobraź sobie św. Pawła, który odczuwa jakiś wewnętrzny lęk przez misją ewangelizacji Koryntu. On z pewnością przeżywał nie jedną trudność. Jego odbiorcy nie zawsze chcieli go słuchać i iść za słowami Ewangelii. W takim momencie Bóg przychodzi do niego z umacniającym przesłaniem. Odczytaj dzisiaj te słowa bardzo osobiście. Może lękasz się czegoś i nie wiesz, co masz zrobić. Usłysz słowa: Ja jestem z Tobą… Jesteś bezpieczny… Nikt nie zdoła wyrwać Cię z moich rąk. Wejdź w dialog z Jezusem. Powierz Mu swoje życie. Zaufaj w pełni. Nie lękaj się ludzi tego świata, którzy stali się marionetkami diabła. Głoś im uzdrawiającą prawdę. Bóg uzdolni Cię do przetrwania najmocniejszych ataków.
Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic nie będziecie Mnie pytać. J 16, 22-23a
Mogą pojawić się chwile, w których nie zrozumiesz tego, że ludzie odrzucają Twoją miłość i całe dobro, które jest w Tobie. To może spowodować w Tobie wewnętrzny smutek. Pamiętaj zawsze, że ludzie są wolni i nie muszą wybierać Jezusa, Kościoła i Ewangelii. Smutno jest patrzeć na osoby, które idą w ciemność z wielkim uśmiechem i sztuczną radością;
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość. J 16, 20
Posłuchaj dzisiaj Jezusa. Żyj z Nim w przyjaźni. Bądź przepełniony głęboką nadzieją, że przyjdzie czas na pełną radość i wesele. Póki co – nie ustawaj w głoszeniu Dobrej Nowiny!
Panie, dziękuję Ci za kolejne potwierdzenie, że jesteś ze mną i nie muszę się lękać.
Przemawiaj, a nie milcz...ks. Roman Chyliński
Dz 18, 9-18
Kiedy Paweł przebywał w Koryncie, w nocy Pan przemówił do niego w widzeniu: "Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić, dlatego że wiele ludu mam w tym mieście". Pozostał więc i głosił im słowo Boże przez rok i sześć miesięcy.
Kiedy Gallio został prokonsulem Achai, Żydzi jednomyślnie wystąpili przeciw Pawłowi i przyprowadzili go przed sąd. Powiedzieli: "Ten namawia ludzi, aby czcili Boga niezgodnie z Prawem".
Gdy Paweł miał już usta otworzyć, Gallio przemówił do Żydów: "Gdyby tu chodziło o jakieś przestępstwo albo zły czyn, zająłbym się wami, Żydzi, jak należy, ale gdy spór toczy się o słowa i nazwy, i o wasze Prawo, rozpatrzcie to sami. Ja nie chcę być sędzią w tych sprawach". I wypędził ich z sądu.
A wszyscy Grecy, schwyciwszy przewodniczącego synagogi, Sostenesa, bili go przed sądem, lecz Gallio wcale o to nie dbał. Paweł pozostał jeszcze przez dłuższy czas, potem pożegnał się z braćmi i popłynął do Syrii, a z nim Pryscylla i Akwila. W Kenchrach ostrzygł głowę, bo złożył taki ślub.
Zbliżamy się do przeżywania Wniebowstąpienia Jezusa.
To wydarzenie opisuje św. Łukasz zaraz na początku Dziejów Apostolskich.
Ważne są tam słowa, które Jezus mówi do Apostołów w kontekście tego wydarzenia:
„… gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi". (Dz 1,8).
Jeżeli ktoś do tego momentu jeszcze patrzył na swoje chrześcijaństwo jako na prywatną, osobistą sprawę, to na te słowa Jezusa powinien albo zmienić swoje myślenie albo przejść do innej wiary. Nie można być jednocześnie w Kościele Katolickim i milczeć w sprawach wiary i moralności!
Dobitniej na ten temat mówi św. Paweł w swoim Liście do Rzymian:„Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia”.(Rz 10,9-10).
Naszą wiarę, my Katolicy, z obowiązku i z przekonania mamy
w y z n a w a ć!
Tak też możemy odczytać dzisiejsze słowa Jezusa skierowane do św. Pawła:
„Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić”.
Jak potrzeba dzisiaj szaleńców Bożych, którzy niezmordowanie będą głosić Ewangelię na wszystkich kontynentach świata.
Młody przyjacielu, Jezus ci tego nie zapomni, że swoją młodość, siły, zapał oddałeś dla jednej sprawy – bycia świadkiem Jego i głoszenia Jego Ewangelii.
Czy są jeszcze „odważni”!!!
MODLITWA O POWOŁANIA JANA PAWŁA II
„Chrystus wzywa wielu spośród was. On potrzebuje waszych osób, waszej energii, waszej inteligencji, waszej wiary, waszej miłości, waszej świętości... Proszę was módlcie się tak:
Panie Jezu, który powołujesz, kogo chcesz, wezwij wielu z nas do pracy dla Ciebie, do pracy z Tobą. Oświeć nas darem wiary w Ciebie. Pomóż, nam młodym, w naszych trudnościach, a jeżeli powołujesz któregoś z nas do Swej wyłącznej służby, niech od samego początku Twoja Miłość rozpali to powołanie i pozwoli mu wzrastać aż do końca. Amen.”
Czym jest radość w Duchu Świętym?... ks. Józef Tabor
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu – z powodu radości, że się człowiek na świat narodził. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic nie będziecie Mnie pytać».(J 16,20-23a)
RADOŚĆ DAREM I OWOCEM DUCHA ŚWIĘTEGO
Nietrudno zauważyć, że nasze nastroje tworzą sinusoidę. Raz jesteśmy na wozie, a innym razem pod wozem. Czas wahań wyprostuje się kiedyś i ważne jest to, czy wtedy, gdy sinusoida stanie się w wieczności linią prostą, czy będzie przebiegać wzdłuż najwyższych punktów sinusoidy, czy najniższych; czy na zawsze będziemy przeżywać radość czy smutek? Słowa Chrystusa, dzisiaj do nas wypowiedziane, dają nam wielką nadzieję; wśród tych wahań między ekstazą a udręką, między ciemnością i światłem, między radością życia i smutkiem obumierania, między śmiechem i łzami - „smutek wasz zamieni się w radość”.
Pan Jezus wskazuje nam również na to, że linie wykreślające stan ducha i nastroje panujące w świecie i wśród jego uczniów nie są kompatybilne. „Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat będzie się weselił”. Od czasu, gdy Pan Jezus wypowiedział te słowa, coś jakby się zmieniło. Uczniowie Chrystusa chętnie dzielili się ze światem swoją radością i dzisiaj kalendarz świecki, czyli kalendarz świata, próbuje nadążyć z wyszukiwaniem radości za kalendarzem kościelnym. Świat razem z uczniami Chrystusa świętuje Boże Narodzenie, a potem weseli się przez cały karnawał. Świat wykorzystuje Wielkanoc, Zielone Świątki i inne święta na rozmaite festyny i wesela. Czy znaczy to jednak, że radość świata i radość uczniów jest kompatybilna?
Niestety, są to tylko pozory zgrania i harmonii nastrojów. Przede wszystkim zupełnie inne są przyczyny radości świata i radości Kościoła, nawet wtedy, gdy zbiegają się one w czasie. Kościół cieszy się ze zmartwychwstania Chrystusa, a świat cieszy się z malowanych jajek i dyngusa. Jeszcze mniej kompatybilne są smutki. Wprawdzie świat celebruje „śledzika”, ale przecież nie podejmuje wielkopostnej pokuty, Nawet jeśli wielu ze świata nadstawia głowy na sypiący się popiół. Nawet Wielki Tydzień nie jest dla świata czasem smutku, refleksji i wstrzemięźliwości. Widać więc, że wspólny kalendarz nie zapewnia kompatybilności nastrojów. Jeszcze bardziej jest to widoczne przy przeżywaniu najważniejszych spraw ludzkiego życia. Pan Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii o nastrojach, które towarzyszą narodzeniu człowieka. Godzina narodzenia jest godziną bólu, który wywołuje smutek. Matka jednak, gdy „urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że człowiek narodził się na świat” (J 16,21).
Właśnie dzisiaj tak wyraźnie dostrzegamy rozdźwięk - już nie tylko między uczniami Chrystusa i światem, lecz również - między światem i tym naturalnym zjawiskiem, którym Pan Jezus posłużył się jako tworzywem w wyjaśnianiu swojej nauki. Świat dzisiaj nie potrafi cieszyć się z narodzenia człowieka, bo eliminuje smutek i ból, który towarzyszy jego narodzeniu. Wybrał do tego drogę bardzo prostą i brutalną: nie dopuścić do narodzenia. Skoro jednak nie ma narodzenia, to nie ma również i radości. Świat nie potrafi cieszyć się z sukcesów, jakie odnosi prawda i dobro. Kiedy święty Paweł przebywał w Koryncie i robił tam wiele dobrego, „Żydzi jednomyślnie wystąpili przeciw Pawłowi i przyprowadzili go przed sąd” (Dz 18,12). Czytamy o tym w Dziejach Apostolskich, a potem w kolejnych tomach historii Kościoła. Dziwna rzecz, ale świat potrafi cieszyć się z różnych plotek i sensacji, nawet wtedy, gdy ich tematem jest ludzkie nieszczęście i pohańbienie. Najwyraźniej widać to nieprzystawanie radości i smutku w świecie i w Kościele, gdy mamy do czynienia z końcem ludzkiego życia. Śmierć - i wśród uczniów Chrystusa - wywołuje smutek i lęk. Jednak te odczucia zostają przezwyciężone jeszcze przed progiem śmierci. Wobec zbliżającego się cienia śmierci myślimy o światłości wiekuistej. Wobec zbliżającego się końca, myślimy o nowym, bardziej udanym początku. Tu najwyraźniej widać, jak smutek przemienia się w radość. Świat natomiast panicznie boi się śmierci. Podobnie, jak z narodzeniem człowieka, który może narobić światu kłopotu i sprawić ból, również i teraz, świat nie chciałby dopuścić do śmierci, tak jak często nie dopuszcza do narodzenia. To jednak przekracza możliwości świata. Próbuje się więc przekreślić śmierć w ludzkiej świadomości. Nie myśląc o niej, nie dopuścić do smutku z nią związanego. Jeśli jednak nie ma tego ostatniego smutku, to w co przemieni się pierwsza radość życia wiecznego? Przyjmijmy z ufnością wszelkie bóle i smutki. Są one rękojmią, że nasza sinusoida zakończy się trwałym wzlotem w krainę światła, radości i szczęścia.
W dniu dzisiejszym rozpoczynamy Nowennę do Ducha Świętego. Chcemy otrzymać te dary Ducha, jak: dar mądrości i wiedzy, łagodności i umiejętności, rady i męstwa, pobożności i... radości. Każdy z nas chce otrzymać to, aby być i mieć w sobie Ducha Bożego, Ducha Jezusa Chrystusa po to, aby On był przewodnikiem w drodze naszego życia, w naszej codzienności: w tym, co robimy, do czego zdążamy. I trzeba nam nieustannie o tego Ducha Świętego prosić.
Trzeba nam sobie dzisiaj postawić pytanie: Czy zdarza się nam traktować prawdę o Duchu Św. tak, jak fata morgana?, złudę?, jakiś miraż? Nie brak takich ludzi żyjących pośród nas, niemało takich, nawet wierzących, którzy konają duchowo obok Źródła. I chyba nie trzeba nam usprawiedliwiać tych postaw nowoczesnością, otwartością, ale w pokorze naszego serca i życia przyjść i poprosić Jezusa Chrystusa o ten dar, dar Bożego Ducha. Każdemu z nas potrzeba wsparcia Ducha Świętego, ponieważ opowiadanie się za Jezusem Chrystusem i dawanie świadectwa bycia człowiekiem wierzącym nie jest łatwe. Trzeba nam nieustannie błagać Boga o moc Ducha Świętego. To Chrystus Pan zapewnił każdego z nas, że mamy modlić się, a nasza modlitwa będzie wysłuchana: „Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”.
Pamiętając o tym zapewnieniu, Kościół św. nieustannie woła: „Veni Creator” – „Przyjdź Duchu Święty”
Naprawdę „milczenie jest złotem”...Bartłomiej Sokal
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz przemieni się w radość.
Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu – z powodu radości, że się człowiek na świat narodził.
Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic nie będziecie Mnie pytać». (J 16,20-23a)
Pamiętam dzień, w którym urodziła się moja córka, Oliwia. Pamiętam, gdy po kilku godzinach czekania, niepewności, pielęgniarka przywiozła małą kruszynkę i powiedziała, że na świat przyszła zdrowa i piękna dziewczynka. To była przeogromna radość! Choć Oliwka ma już 4,5 roku, te chwilę na zawsze będą wyryte w mojej pamięci. Radości nie zapomina się tak łatwo.
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus zapowiada, że uczniowie będą doznawać smutku, cierpienia, lamentu i bólu. Jednak ta zapowiedź nie skazuje apostołów na ostateczne i całkowite pogrążenie, od razu towarzyszy jej zapowiedź, że smutek zamieni się w radość.
Co ciekawe, kilka rozdziałów dalej Jan opisuje realizację tej zapowiedzi. Ma ona miejsce w dniu Zmartwychwstania Chrystusa. Czytaliśmy ten fragment już kilkukrotnie w okresie Paschalnym:
Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!». A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane» (J 20,19-23)
Jest to uderzające, że wszystko odbywa się tam dokładnie tak, jak zapowiedział Chrystus: „znowu was zobaczę”, „rozraduje się serce wasze”, „nie będziecie mnie o nic pytać”.
Zdaję sobie sprawę, że w swoich komentarzach pisałem o tym wielokrotnie, ale czuję ciągle wewnętrzną potrzebę – wręcz przymus – by o tym przypominać wszystkim odbiorcom moich medytacji: choć życie chrześcijanina nie będzie usłane różami, to relacja z Bogiem powinna być radością. To musi być coś, czego chcemy, o czym ciągle myślimy, za czym nieustannie tęsknimy. To jest też uwaga dla mnie: powinienem tak cieszyć się Chrystusem, jak kilka lat temu byłem szczęśliwy, gdy urodziła się Oliwka.
Tylko jest jeszcze jedna sprawa, którą powinniśmy zapamiętać.
Chrystus zapowiada, że gdy Go spotkamy, nie będziemy Go o nic „pytać”. W tekście greckim znajduje się dwuznaczność użytego czasownika. Oddaje ją idealnie angielski czasownik „ask”, który oznacza zarówno „pytać” jak i „prosić”. Choć tłumacz wybrał pierwsze znaczenie, sądzę, że to drugie bliższe jest zamierzeniu autora natchnionego. Gdy jest nam ciężko potrafimy długo i wytrwale prosić Boga o zmianę losu, ale gdy zostaniemy przepełnieni radością i spotkamy Chrystusa, nie będzie potrzeba nam już nic więcej.
Więc może powinienem zacząć żyć tym życiem pełnym łaski i radości Chrystusa już dzisiaj? Może już dziś powinienem przestać Go tylko prosić, a zacząć się Nim cieszyć? Może oprócz modlitwy dziękczynienia, błagania i uwielbienia, dzisiaj będę po prostu trwał przy Bogu?
Konkret na dziś: przeznacz część modlitwy na trwanie przy Bogu, bez słów.
Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn Duch Święty +