Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Maj 2 '17, 23:30
Pragnąć słowa Bożego, jak pragnie się chleba...Bartłomiej Sokal

 

W Kafarnaum lud powiedział do Jezusa:

«Jaki więc Ty uczynisz znak, abyśmy go zobaczyli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: „Dał im do jedzenia chleb z nieba”».

Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu».

Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze ten chleb!»

Odpowiedział im Jezus: «Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie». (J 6,30-35)

 

Kiedy zastanawiałem się, na czym skupić się w dzisiejszym komentarzu do Ewangelii, moja uwaga spoczęła na wyrażeniu „chleb życia”. Przypomniały mi się zajęcia ze składni języka greckiego, w czasie których omawialiśmy dokładnie znaczenie oraz użycie poszczególnych przypadków rzeczownikowych. W naszym podręczniku było wymienionych kilkanaście znaczeń dopełniacza, a wśród nich jednym z nich był tzw. genetivus hebraicus, czyli dopełniacz hebrajski. Co to oznacza po polsku?

 

W języku hebrajskim jest bardzo mało przymiotników, dlatego też w celu opisania jakiejś cechy używa się po prostu rzeczownika zawierającego daną właściwość. Myślę, że w odczytywaniu wyrażenia „chleb życia” możemy mieć do czynienia z tego typu składnią gramatyczną, którą wymieniłem powyżej. Taka interpretacja każe przetłumaczyć to określenie jako „chleb żywy”. Stanowiłoby to zatem paralelę do „wody żywej”, o której mówi Jezus w kolejnym rozdziale czwartej Ewangelii (zob. 7,38). A co to oznacza dla życia nas, czytających Słowo Boże?

 

Popatrzmy, jakie dwa elementy obdarzone zostają określeniem „żywy” – woda i chleb. W rozmowie z Jezusem ludzie przywołują jeden z najbardziej kluczowych momentów w historii starożytnego Izraela – wędrówkę przez pustynię. Jest to temat dla dalszych rozważań, ale prawidłowe zrozumienie wyjścia z Egiptu i wędrówki przez pustynię pomaga w głębszy sposób dostrzec to, co determinuje religijne podstawy judaizmu.

 

Chleb i woda, czyli to, o co ciągle toczyły się kłótnie z Mojżeszem i Bogiem w czasie wędrówki przez pustynię. Sytuacja wielokrotnie była trudna, ale za każdym razem Bóg zapewniał swojemu ludowi to, co jest mu najbardziej potrzebne do przeżycia: chleb i wodę. Chleb, w postaci manny pojawiał się codziennie aż do momentu, w którym Izraelici po raz pierwszy spożyli pożywienie z plonów ziemi obiecanej (Joz 5,12). Jednak w świadomości wierzących manna pozostawała jako cudowny znak troski Boga o lud. Naczynie z manną umieszczone zostało także w Arce Przymierza, obok tablic Dekalogu, różdżki Aarona i miedzianego węża. Dlatego też Jezus zostaje zapytany o ten znak: „czy dasz nam coś więcej?”. A Jezus odpowiada stanowcze „TAK!”.

 

Najbardziej podstawowy pokarm i najbardziej podstawowy napój stają się symbolami Bożej troski o nas. Nawet więcej, Chrystus mówi, że on jest chlebem żywym! Czyli jedzenie, które dosłownie spadało z nieba Izraelitom w czasie wędrówki przez pustynię, jest niczym w porównaniu z tym, do czego mamy dostęp my, chrześcijanie. Tylko czy tak patrzymy na Eucharystię i realną obecność Jezusa w chlebie eucharystycznym?

 

Przypuszczam, że tłumy słuchające Chrystusa w dalszym ciągu myślały o chlebie z nieba, na wzór manny, ale my już wiemy trochę więcej. W Tygodniu Biblijnym postarajmy się uzmysłowić sobie bogactwo obydwu stołów, jakie zastawia dla nas Chrystus w czasie każdej Mszy Świętej: stołu Słowa Bożego i stołu Eucharystii. Zagłębiajmy się w to, co oferuje nam Gospodarz i starajmy się przeżyć i wcielić w życie to, co spożywamy. Pomocą dla mnie w przeżywaniu Słowa Bożego było i jest uzmysłowienie sobie, że choć dobór czytań liturgicznych jest taki sam na całym świecie, to Bóg i tak mówi bezpośrednio do mnie samego. Jak ja mu na to odpowiem?

 

Błagam, gdy siadasz w ławce na czas liturgii Słowa nie traktuj tego jako odpoczynku, albo przejścia do mniej znaczącej części Mszy Świętej. Nie przeznaczaj tego czasu na oglądanie, czy znajomi albo sąsiedzi przyszli do Kościoła i w co są ubrani. Niech to nie będzie czas na wyłączenie się, żeby „sobie posiedzieć”. Słuchaj każdego słowa z czytań mszalnych, pragnij go tak jak wędrujący po pustyni Żydzi pragnęli wody i chleba. A gdy je usłyszysz, przyjmij, podziękuj za nie i jednocześnie proś, by Bóg do Ciebie dalej mówił. Wołaj słowami modlitwy: „Panie, dawaj nam zawsze ten chleb! Dawaj nam zawsze chleba ze stołu Słowa Bożego i chleba ze stołu Eucharystii”.

 

Konkret na dziś: Zacznij każdego dnia pragnąć Słowa Bożego.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty +

 
Dorota
Dorota Maj 3 '17, 19:23
Z Nią jesteś naprawdę bezpieczny...ks. Daniel Glibowski

 

Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. J 19, 26-27

 

 

Stań dzisiaj pod krzyżem Jezusa obok Maryi. Usłysz słowa: oto Matka Twoja. Weź Ją do swojego serca. Wypełnij ostatnią wolę Chrystusa. On dobrze wiedział, że będziesz potrzebował Maryi. Ona potrafi nie tylko ochronić i uprosić każdą łaskę. Ta największa z matek najlepiej zna nasze serca i wie jak pocieszyć i podnieś z upadku. To przy Niej można uczyć się nadziei i bezgranicznego zaufania.

Powierz się dzisiaj Maryi. Tak czyni nasz kochany Polski Naród już od setek lat. Bądź prawdziwą i budującą częścią naszej Ojczyzny. Trwaj mocno przy Chrystusie i Maryi i nie wstydź się nigdy wiary – bo to nasza największa wartość, którą wyróżniamy się spośród krajów całego świata. Bądź dumny ze swojego narodu i mów o nim dobrze. Powierz dzisiaj Maryi Polskę, swoją rodzinę i samego siebie. Z Nią jesteś naprawdę bezpieczny.

 

Twoja ufność nie zatrze się aż na wieki w sercach ludzkich wspominających moc Boga. Jdt 13, 19

 

Maryjo, Ty zaufałaś do końca. Dziękuję Ci za Twoje królowanie nad naszą Ojczyzną i nad każdym człowiekiem. Dziękuję za Twój matczyny płaszcz, którym otaczasz nas i chronisz. Prowadź nas do twojego Syna, abyśmy mogli uwielbiać Go razem z Tobą na wieki.
https://www.youtube.com/watch?v=8bdGrQG7uQ8

 

Ta kobieta, stojąca pod krzyżem, uczy pokory (i nie chodzi o Maryję)...ks. Krystian Malec

 

·

Chyba nikt z nas nie lubi, gdy jest upominany. Z tego względu możemy otaczać się ludźmi, którzy zawsze będą przyklaskiwać naszym słowom, planom, zamierzeniom.

Czy taka postawa jest dobra? Oczywiście, że nie. Dojrzałość polega także na tym, że zamiast obrażać się jak przedszkolak, któremu zabrano ulubioną zabawkę, potrafimy wziąć sobie do serca słowa upomnienia i zastanowić się nad tym, co wypadałoby zmienić w swoim myśleniu czy postępowaniu.

 

Dzisiejszy wpis jest o kobiecie,która potrafiła to zrobić.

Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. 
Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”.
I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. (J 19,25-27

 

Ileż to już razy Bartek albo ja pisaliśmy Wam, że jeśli człowiek podchodzi z wiarą do słowa Bożego, to choćby znał jakiś fragment na pamięć Bóg i tak znajdzie sposób, aby zaskoczyć jakimś novum i poruszyć serce? Przyznam się, że siadając do medytacji nad powyższym passusem z Ewangelii Jana, pomyślałem na początku, że chyba jednak tym razem Bóg nie da rady zaskoczyć mnie w żaden sposób, bo niby czym? Przecież to zaledwie trzy zdania, które mógłbym wyrecytować bez zaglądania do tekstu. Poza tym mówiłem na jego podstawie kilka, a może nawet kilkanaście homilii, więc – tak sobie pomyślałem – będę musiał Wam „odgrzać” jedno ze starszych rozważań, bo już nic nie da się „wydusić” z tego fragmentu. Ale właśnie w tym momencie Bóg – po raz kolejny – pokazał mi jak płytkie bywa moje myślenie, a Jego słowo jest zawsze „świeże” i „żywe”.

 

Zazwyczaj, gdy pochylamy się nad tym fragmentem, nasza uwaga spoczywa albo na Jezusie, albo na Maryi, albo na uczniu, albo (znacznie rzadziej) na Marii Magdalenie, ale przecież tam stoją jeszcze dwie inne osoby. I właśnie na jedną z nich Bóg zwrócił mój wzrok. O kim mowa? O „siostrze Matki Jego”. Święty Jan nie podaje nam jej imienia, ale dwaj inni Ewangeliści rozwiewają tajemnicę (Mk 15,40 i Mt 27,56). Była nią Salome, matka Jakuba i Jana.

 

Jeśli pamiętasz, ta postać pojawia się, gdy w imieniu synów prosi Jezusa, aby Ten dał im pierwsze miejsca w Jego Królestwie (Mt 20,20-23). Ta prośba, choć ambitna i z pewnością szczera, spotyka się z dosyć surową reakcją Mistrza, ponieważ przypomina, że jeszcze nie pora na „dzielenie stołków” w Królestwie Bożym i że drogą wiodącą do chwały będzie kielich goryczy. Zatem Salome jest kobietą, która doświadczyła w swoim życiu korekty swoich planów, a może nawet i nagany ze strony Rabbiego, a mimo to jest pod krzyżem w przeciwieństwie do wielu, których postawę Jezus pochwalił publicznie, jak chociażby setnika z Kafarnaum (Łk 7,9). W mojej opinii ta kobieta jest przykładem wielkiej pokory, ponieważ nie odwróciła się od Jezusa, gdy usłyszała trudne słowa, ale wzięła je sobie do serca tak mocno, że była przy Nim gdy On pił ów kielich goryczy na krzyżu.

 

Warto dzisiaj zastanowić się – pewnie po raz kolejny w życiu – w jaki sposób ja reaguję na upomnienia? I nie mam tu na myśli tylko tego, co mówią ludzie, ale przede wszystkim chodzi mi o słowa wzywające mnie do nawrócenia, które raz po raz pojawiają się w Biblii. Bo czymże jest początek nawrócenia, jeśli nie jasnym pokazaniem, że moje dotychczasowe postępowanie było niewłaściwe i teraz powinienem zacząć żyć inaczej?  Wtedy właśnie potrzebne jest stanięcie w prawdzie o sobie i uznanie, że czeka mnie wiele pracy, ponieważ pogubiłem się.

 

Żeby przyjąć upomnienie, trzeba być człowiekiem pokornym, świadomym tego, że nie zawsze podejmuje się właściwe decyzje. Salome mimo, że mogła obrazić się na Jezusa za to, że publicznie ją upomniał, postanowiła „przepracować w sobie” słowa Rabbiego i dlatego znalazła się pod krzyżem.

 

Konkret na dzisiaj: kiedy ostatni raz przyjąłeś/przyjęłaś słowa upomnienia z pokorą, bez buntu?

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Maj 4 '17, 19:47
Dla Boga problem to okazja...ks. Krystian Malec

 

Anioł Pański powiedział do Filipa: „Wstań i idź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta”. A on poszedł. Właśnie wtedy przybył do Jerozolimy oddać pokłon Bogu Etiop, dworzanin i urzędnik królowej etiopskiej, Kandaki, zarządzający całym jej skarbcem, i wracał, czytając w swoim wozie proroka Izajasza.
Duch powiedział do Filipa: „Podejdź i przyłącz się do tego wozu”. Gdy Filip podbiegł, usłyszał, że tamten czyta proroka Izajasza, i zapytał: „Czy rozumiesz, co czytasz?”
A tamten odpowiedział: „Jakżeż mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni?” I zaprosił Filipa, aby wsiadł i spoczął przy nim.
A czytał ten urywek Pisma: „Prowadzą Go jak owcę na rzeź, i jak baranek, który milczy, gdy go strzygą, tak On nie otwiera ust swoich. W Jego uniżeniu odmówiono Mu słuszności. Któż zdoła opisać ród Jego? Bo Jego życie zabiorą z ziemi”.
Dworzanin zapytał Filipa: „Proszę cię, o kim to prorok mówi, o sobie czy o kimś innym?” A Filip wychodząc z tego tekstu Pisma opowiedział mu Dobrą Nowinę o Jezusie.
W czasie podróży przybyli nad jakąś wodę. Dworzanin powiedział : „Oto woda; cóż przeszkadza, abym został ochrzczony?”
Odpowiedział Filip: „Można, jeśli wierzysz z całego serca”.
Odparł mu: „Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym”.
I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, zeszli do wody. I ochrzcił go.
A kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa i dworzanin już nigdy go nie widział. Jechał zaś z radością swoją drogą. A Filip znalazł się w Azocie i głosił Ewangelię od miasta do miasta, aż dotarł do Cezarei. (Dz 8, 26-40)

Dlaczego Filip znalazł się w Samarii? Dlaczego później spotkał dworzanina etiopskiego, któremu mógł wytłumaczyć proroctwo Izajasza, a potem ochrzcić ? Dlaczego ten bogaty i dobrze sytuowany człowiek umiał (tak głosi tradycja) ewangelizować swoich rodaków po powrocie do Etiopii? Ktoś powie, że dlatego, ponieważ Jezus zmartwychwstał. Oczywiście jest to prawda, ale uwierzenie w zmartwychwstanie to jedno, a wyjście i dzielenie się tą prawdą z innymi do drugie.

 

Jeśli pamiętasz historię św. Szczepana – pierwszego męczennika ‒ to z pewnością kojarzysz, że jego śmierć stała się początkiem prześladowania młodego Kościoła. Z jednej strony uczniowie Jezusa cieszyli się zmartwychwstaniem, ale z drugiej mieli świadomość, że ci, którzy nienawidzili ich Mistrza i doprowadzili do Jego śmierci, „nie spoczęli na laurach”. Chcieli dokończyć dzieła, czyli raz na zawsze zmieść z powierzchni ziemi każdego, kto mógłby dalej siać zamęt, odwołując się do nauczania Nazarejczyka i rozpowiadać kłamstwo (według nich) o Jego rzekomym powstaniu z martwych. Właśnie z tego powodu zginął młody diakon, a to wydarzenie stało się impulsem do dalszych prześladowań. Św. Łukasz zanotował, że w Świętym Mieście zostali jedynie Apostołowie. Natomiast reszta uczniów – w tym Filip – rozproszyła się po Judei i Samarii, głosząc w drodze słowo.

 

Ten fragment Dziejów Apostolskich uświadamia mi po raz kolejny, że dla Boga problem to okazja do okazania mocy i że On potrafi wykorzystać każdą sposobność dla dobra. Niewątpliwie prześladowania były ciężkim doświadczeniem dla młodego Kościoła i dlatego wielu musiało uciekać z Jerozolimy, ale tym samym – chcąc, nie chcąc –  mieli okazję swoją wiarę nieść poza mury Świętego Miasta i mogli dzielić się z nowymi ludźmi. Słowo rozpoczęło bieg na cały świat. Znowu ci, którzy chcieli zniszczyć uczniów Jezusa i wymazać wspomnienie o Nim z pamięci ludzi, przyczynili się do tego, że prawda o zmartwychwstaniu mogła rozprzestrzenić się. Nie wiemy, jak długo uczniowie pozostawaliby w Jerozolimie, gdyby nie nastały prześladowania.

 

To, co na pierwszy rzut oka wydawało się tragedią, stało się okazją do czynienia dobra. W naszym życiu może być podobnie, jeśli tylko konsekwentnie będziemy do naszych dramatów zapraszać Boga.

 

Spróbuj dzisiaj spojrzeć na swoje życiowe trudności właśnie w takiej perspektywie, że dla Boga problem to nie problem, ale okazja do okazania chwały. Pomyśl, czy do tej pory nie było tak, że trudności stały się okazją do zmiany życia na lepsze, do zastanowienia się nad obraną drogą, do odnalezienia Boga? Ja tak miałem wielokrotnie. Tragedie, które sprawiały, że nie mogłem spać po nocach i nie widziałem wokół siebie żadnego światła, z czasem stały się kopalnią wielkiej mądrości. Bóg dopuścił je, aby mnie wyrwać z bagna, w którym powoli zapadałem się coraz bardziej. Podał mi rękę i pokazał, że wtedy, gdy zaczynam budować na sobie, to prędzej czy później zacznę cierpieć. Gdyby nie te ciężkie chwile, nie umiałbym tego zobaczyć.

 

Nie znam historii Twojego życia, ale jako konkret na dzisiaj chcę Ci dzisiaj dać tę myśl: Spójrz na swoje życie w perspektywie krzyża, który się kończy i zmartwychwstania, które trwa wiecznie!

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Walczyć o każdą duszę i o każdego człowieka!...ks. Roman Chyliński

 

„Traktat o Eucharystii” w Ewangelii Janowej ma najwięcej wierszy i niesamowitą dynamikę wydarzeń.


Zaczyna się wielkim wydarzeniem „rozmnożenia chleba”, po którym Żydzi chcieli obwołać Jezusa Królem Izraela, a kończy się dramatem odejścia wielu uczniów od swego Mistrza.

 

Warto więc obserwować co się dzieje w relacji Jezus i Jego uczniowie oraz co skłoniło uczniów do tak radykalnych postaw.

 

Wydawałoby się, że temat o Eucharystii powinien być bardzo wdzięczny, ciepły i przyjemny, a tu wręcz przeciwnie wywołuje u uczniów Jezusa: kontestację, niedowierzanie i bunt.

 

Dzisiaj Jezus odważnie przemówił do Żydów nazywając siebie: „Chlebem życia”:

„Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli.”

Dotychczas Żydzi mieli świadomość tylko jednego znaku związanego z pożywieniem, była to manna sypiąca się z nieba dana im podczas wędrówki z Egiptu do Ziemi Obiecanej.

 

Jezus nawiązując do tego wydarzenia powiedział: „ Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba”.

 

Trudno było zrozumieć Żydom, że On - Jezus jest „pokarmem” dla człowieka.

 

Słowa Jezusa: „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”, wcale nie są przekonywujące dla Żydów.
Mannę można było zjeść, ale jak zjeść Jezusa?!

I dzisiaj, co niektórzy chrześcijanie nie mają świadomości, że w Eucharystii spożywają Jezusa i że, Jezus daje nam się jako pokarm!

 

Dlatego Jezus powie: : „Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie”.

 

Do istoty Eucharystii jeszcze wrócimy w najbliższych dniach.

 

Dzisiaj Ewangelia daje nam słowa pełne nadziei:
„Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał.


Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym”.

 

Podsumujmy te niesamowite i wyjątkowe słowa Jezusa w całym Piśmie św.:
• Jezus nie odrzuci nikogo, kto do Niego przychodzi!
• Wolą Ojca jest, aby Jezus tak walczył o każdego z nas aby nikogo nie stracić!
• Wolą Ojca jest, aby wszystkich nas wskrzesił w dniu ostatecznym!

 

Zobacz jak trzeba nam dzisiaj się starać, aby przyprowadzać do Jezusa wszystkie osoby, które może Go nie znają albo przez zgorszenie spowodowane obłudną postawą chrześcijan, także i księży odeszły od Niego.

 

Jezus zapewnia nas, że nikogo nie odrzuci!
Co więcej, Jezus zapewnia nas, że nikogo nie chce stracić!

Tak wiele jest dzisiaj osób oziębłych religijnie.


List do Hebrajczyków powie nam: „ Niemożliwe jest bowiem tych - którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, a [jednak] odpadli - odnowić ku nawróceniu. Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko”.(Hbr 6,4-6).

 

Dramat odchodzenia ludzi od wiary i Kościoła dokonuje się w sposób masowy na naszych oczach:


- Dla chrześcijan staje się ważniejsze to, co powiedzą w telewizji, od tego, co mówi Ewangelia.
- Współcześni „chrześcijanie” wolą Liberalizm moralny od Nauki Kościoła.
- Przyjmują bezmyślnie i bezrefleksyjnie nauki usuwające ze świadomości :grzech, piekło i szatana, a sprawiedliwość Bożą uważają za relikt przed soborowy.
- Jest tylko miłosierdzie Boże, które bezkrytycznie, w sposób cudowny zbawi wszystkich.

 

Jak wielu potrzeba dzisiaj głęboko wierzących chrześcijan, którzy własną pokutą, modlitwą i umartwieniem oraz pełną ducha ewangelizacją przyprowadzą do „owczarni Chrystusa” choćby jedną zabłąkaną, czasami krnąbrną owieczkę!

 

Niech doświadczenie Eucharystii, aby żadna kropla krwi Jezusa spływająca z Krzyża na ziemię nie spadła bezowocnie, przymusi nas do walki duchowej o zagubionego współczesnego człowieka. Amen!

 

Westchnij do Ducha Świętego za maturzystów...ks. Daniel Glibowski

 

Anioł Pański powiedział do Filipa: «Wstań i pójdź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta». A on poszedł. Właśnie wtedy przybył do Jerozolimy oddać pokłon Bogu Etiop, dworzanin królowej etiopskiej Kandaki, zarządzający całym jej skarbcem, i wracał, czytając w swoim wozie proroka Izajasza. «Podejdź i przyłącz się do tego wozu» – powiedział Duch do Filipa. Gdy Filip podbiegł, usłyszał, że tamten czyta proroka Izajasza: «Czy rozumiesz, co czytasz?» – zapytał. A tamten odpowiedział: «Jakżeż mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni?» I zaprosił Filipa, aby wsiadł i spoczął przy nim. W czasie podróży przybyli nad jakąś wodę: «Oto woda – powiedział dworzanin – cóż stoi na przeszkodzie, abym został ochrzczony?» I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, weszli do wody. I ochrzcił go. A kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa i dworzanin już więcej go nie widział. Jechał zaś z radością swoją drogą. A Filip znalazł się w Azocie i głosił Ewangelię, przechodząc przez wszystkie miasta, aż dotarł do Cezarei. Dz 8, 26-31. 36-40

Dzisiejszy urywek z Dziejów Apostolskich wyraźnie wskazuje na niesamowite działanie Ducha Świętego, który daje człowiekowi dobre natchnienia, aby ten mógł przyprowadzać ludzi do Boga. Dzisiaj w sposób szczególny tej współpracy z Duchem potrzebują maturzyści. Wielu z nich pielgrzymowało na Jasną Górę i prosiło o wstawiennictwo Matkę Bożą. Ona z pewnością czuwa nad nimi i wyprasza światło umysłu na czas egzaminu dojrzałości oraz podejmowania życiowych decyzji. Jednak bezpośrednią Osobą Boską, która daje światło jest właśnie Duch Święty, który potrafi natchnąć każdy umysł tak, aby sprostać ważnemu zadaniu.

Prośmy dzisiaj z pokorą za maturzystów, aby dobry Bóg w swoim miłosierdziu pomógł im zdać te szkolne i życiowe egzaminy. Być może moja i Twoja modlitwa uprosi miłosierdzie dla chociażby jednego zagubionego maturzysty, który po doświadczeniu łaski otworzy się jeszcze bardziej na Boga.

 

 

Błogosławcie, ludy, naszemu Bogu
i rozgłaszajcie Jego chwałę,
bo On życiem obdarzył naszą duszę
i nie dał się potknąć naszej nodze.
Bóg mnie wysłuchał,
przyjął głos mojej modlitwy.
Błogosławiony Bóg, który nie odepchnął mej prośby
i nie oddalił ode mnie swej łaski. Ps 66, 8-9. 19-20

 

Duchu Święty, wierzę w Twoją moc, którą ożywiasz wszystkie umysły. Przenikaj dzisiaj serca maturzystów i daj im wszystkie potrzebne dary do zrealizowania zadań, które stoją przed nimi na egzaminach. Proszę o łaskę zaufania dla nich, aby nie ulegli paraliżującemu lękowi. Poprowadź ich także w dorosłym życiu, aby odczytali wolę Bożą i stali się ludźmi, którzy budują Twoje Królestwo na ziemi.

Dorota
Dorota Maj 5 '17, 16:14

Przyjąć Boga w całości...Bartłomiej Sokal

 

Żydzi sprzeczali się między sobą, mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?»

Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.

Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki».

To powiedział, nauczając w synagodze w Kafarnaum. (J 6,52-59)

 

Czy po kilku dniach rozważania fragmentów z szóstego rozdziału Ewangelii Jana, który poświęcony jest tematowi chleba życia, który daje Jezus i którym jest Jezus, można jeszcze dodać coś więcej do tego tematu? Już chyba wiemy wszystko o Eucharystii: że jest to prawdziwe ciało Chrystusa, że daje życie wieczne, że trzeba je spożywać, że przewyższa mannę zsyłaną na pustynię. Co jeszcze można tutaj dopowiedzieć?

 

Czytając powyższy tekst przyszła mi do głowy pewna myśl. W dzisiejszym fragmencie Jezus podkreśla kilkukrotnie, że trzeba spożywać Jego „ciało i krew”. W semantyce semickiej brakowało ogólnego określenia na oznaczenie człowieka w całej jego naturze. Z tego powodu posiłkowano się wyrażeniem „ciało i krew”, które wskazywało na całość postaci w jej cielesności. Tak należy rozumieć podobne zestawienie w J 1,13 lub Mt 16,17.

 

Jezus mówi w naszym fragmencie o ciele i krwi jako o całym swoim życiu – od wcielenia, przez naukę, działanie cudów, mękę aż po śmierć. Bazując na tej obserwacji można na ten fragment spojrzeć dużo głębiej niż tylko jako na zapowiedź Bożej obecności w postaciach eucharystycznych.

 

Chrystus zachęca nas do spożywania siebie całego. Dzięki temu nie umrzemy na wieki. Ale to spożywanie nie jest tylko okazjonalnym przystępowaniem do Komunii Świętej czy wypełnianiem narzuconych z zewnątrz obowiązków,Chrystus wskazuje nam dzisiaj, że trzeba spożywać Go całego – wraz z Jego słowami, pouczeniami, wymaganiami i wyrzutami. Mam być jak Ezechiel, który spożywa zwój, a jego zawartość ma przeniknąć całe moje wnętrze i wypełnić całe moje życie (zob. Ez 3). Może wypełni cię radością, a może goryczą? Ważne jednak, że Bóg wypełni cię Sobą i będzie cię przenikał aż do momentu, w którym całkowicie przemieni cię – obrazowo mówiąc – w osobę oddychającą Bogiem, człowieka, w którego żyłach płynie krew Syna Człowieczego.

 

Czy jestem na to gotowy?

Czy przystępując do Eucharystii zdaję sobie z tego sprawę?

Czy przyjmując ciało Chrystusa mam świadomość, że przyjmuję Go w całości?

Czy jest może coś, co zostawiam dla siebie, trochę jak Ananiasz i Safira z Dziejów Apostolskich (zob. Dz 5,1-11)? A może przyjmuję tylko ćwierć albo pół Chrystusa, bo Jego słowa są dla mnie zbyt trudne?

Jutrzejszy fragment pokaże nam duże grono uczniów, którzy nie przyjmą Chrystusa w pełni. Odejdą i odłączą się od Niego. Wierzę, że Ty – podobnie jak Piotr – mówisz każdego dnia „Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego!” (J 6,68). Ale pamiętaj, ta deklaracja to nie tylko piękny chwilowy przypływ odwagi i szlachetności, ale postawienie sobie bardzo wysoko poprzeczki, zadanie sobie wyzwania na całe życie.

 

Konkret na dziś: pomyśl, czy przyjmujesz całego Chrystusa do swojego życia?

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Najtrudniejsze słowa Jezusa w Piśmie św....ks. Roman Chyliński

 

"Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?"

 

„Jak może ten nam dać – swoje mięso na pożywienie?” ( tłum. z j. grec.).

 

Grecy posiadali dwa słowa na określenie ciała: "sarks" i "soma". „Soma” oznacza szlachetne ciało człowieka. „Sarks” – mięso.

 

Św. Paweł, kiedy mówi o grzechach nierządu u kobiet i mężczyzn, również używa słowa „sarks” na określenie bezczeszczenia własnego ciała i czynienia z niego „mięsa do rozdawania”.

„Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna”.

Jezus w kontekście odkrywania tajemnicy Eucharystii mówi o swoim ciele – sarks, czyli mięso. Przez tak dosadne określenie swojego ciała rozmywa On wszelkie wątpliwości, co do przypuszczeń, że ów pokarm będzie li tylko symboliczny.

My katolicy w czasie Eucharystii - jak głosi Sobór Trydencki – spożywamy: rzeczywistą i substancjalną i trwałą obecność całego Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie Eucharystii.
Naukę Soboru Trydenckiego potwierdził później Papież Paweł VI w 1965 r. w encyklice Mysterium fidei:


„Po dokonanym przeistoczeniu postacie chleba i wina nabierają nowego bez wątpienia znaczenia i nowego zadania, ponieważ (…)zawierają nową „rzeczywistość”, którą słusznie nazywamy ontologiczną. Pod wspomnianymi bowiem postaciami nie kryje się już to, co było przedtem, lecz coś zupełnie innego, a to nie tylko ze względu na przeświadczenie wiary Kościoła, ale w rzeczy samej, ponieważ po przemianie substancji, czyli istoty chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, nie pozostaje już nic z chleba i wina poza samymi postaciami, pod którymi przebywa Chrystus cały i nieuszczuplony, w swej fizycznej „rzeczywistości”, obecny nawet ciałem, chociaż nie w ten sam sposób, w jaki ciała są umiejscowione w przestrzeni”. (Misterium fidei, 3 września 1965 r.).

Niestety, zbory anglikańskie, luterańskie, protestanckie wszystkich odmian odrzucają tę prawdę, dlatego też są poza Kościołem Powszechnym.

 

„Kto Mnie spożywa, będzie żył przeze mnie”.

Ponieważ przyjmujemy całego i żywego oraz rzeczywistego Jezusa, ważna jest spowiedź i to przynajmniej raz na miesiąc. Dlaczego? Dlatego, aby Jezus czuł się godnie przyjmowany.

W podejściu do spowiedzi ważna jest ufność i pragnienie miłosierdzia.
O tym właśnie powiedział Pan Jezus św. s. Faustynie:


„Dziś powiedział mi Pan: - Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi św., do tego źródła miłosierdzia Mojego, zawsze spływa na twoją duszę Moja Krew i Woda, która wyszła z Serca Mojego i uszlachetnia twą duszę.
Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi św. zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność Swej łaski.
Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy.
Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia.
Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic.
Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych.”(Dz 1602)

 

Ukochajmy, zatem spowiedź i czyste serce, aby Jezus Eucharystyczny godnie i z miłością był przyjmowany przez nas. Ponieważ w momencie przyjmowania Ciała Chrystusa, nasze ciało staje się świątynią. Amen!

 

Przestań wegetować – zacznij żyć!...ks. Daniel Glibowski  

Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. J 6, 53. 55-56

Spróbuj dotknąć sercem powyższych słów. Jezus mówi, że będzie trwał w Tobie, jeśli będziesz spożywał Jego Ciało i Krew. Wiem, że to jest ciężkie do ogarnięcia. Wszechobecny Bóg chce być w Twoim sercu. On uniżył się do kawałka białego chleba, aby stać się pokarmem na wieki. Czy zapraszasz Go stale do swojego serca? Czy Twoje wnętrze jest rozpalone miłością, gdy rozmawiasz z Nim po przyjęciu Komunii świętej? A może spowszedniał Ci ten niesamowity moment zjednoczenia z Bogiem. Proś dzisiaj Pana, aby ożywił Twoje serce i rozpalił je gorącą miłością i wdzięcznością. Chrystus obecny w Eucharystii powinien być tak naprawdę wszystkim dla chrześcijanina. To On nadaje sens wszystkim innym działaniom.


Wczoraj maturzyści mieli bardzo ciekawy temat na języku polskim. Przyszło im pochylić się nad tematem pracy i rozstrzygnąć, czy powinna być pasją, czy obowiązkiem. Większość z pewnością pisała o idealnej sytuacji, w której praca powinna być pasją. Paradoksalnie można stwierdzić, że dla młodzieży pracą jest nauka i u ogromnej większości nie widać tej pasji. Tak samo potem jest z pracą, życiem rodzinnym i w końcu religijnym. Może warto od dzisiaj zacząć żyć z pasją. Jestem pewien, że Chrystus, który chce trwać w człowieku karmiącym się Jego Ciałem – może wyzwolić z człowieka najgłębsze pokłady pasji. Tak żyło mnóstwo świętych.

Zaproś Jezusa dzisiaj do serca tak na serio. Przestań wegetować i zacznij prawdziwie żyć.


Tak żył św. Paweł, o którym mówi dzisiejsze pierwsze czytanie (Dz 9, 1-20)
Możesz pochylić się także nad tym wielkim człowiekiem, który od antybohatera doszedł do wielkiego heroizmu i szczytu bohaterstwa.


Panie, dziękuję za łaskę codziennego przyjmowania Cię do serca. Dziękuję za to, że trwasz we mnie i dajesz mi niespożyte siły do życia i kochania.

   

Edytowany przez Dorota Maj 5 '17, 16:15
Dorota
Dorota Maj 6 '17, 20:08

Do tych, którzy myślą, że są beznadziejni i nic już z nich nie będzie...ks. Krystian Malec

 

Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którąście przyjęli i w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem. Chyba żebyście uwierzyli na próżno.
przekazałem wam na początku to, co przejąłem; że Chrystus umarł za nasze grzechy, zgodnie z Pismem, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim Apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. (1Kor 15,1-8)

Zawsze poruszały mnie słowa, które kończą to czytanie: „W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi”. 

 

Dlaczego św. Paweł nazywa siebie w ten sposób? Czy jego ocena nie jest zbyt surowa?

Apostoł Narodów na określenie „poronionego płodu” używa słowa ἐκτρώματι (ektromati) i jest to jedyne miejsce w NT, gdzie jest ono zastosowane. Taką sytuację w Biblii, gdy dane słowo pojawia się tylko jeden raz, nazywamy hapaks legomenon.

 

Choć jest to zadanie niezwykle trudne, postarajmy się zastanowić, co miał na myśli św. Paweł, używając tego konkretnego słowa. Wydaje się, że mówiąc o poronionym płodzie, Apostoł ma na myśli nie tyle przedwczesne narodziny, ale sytuację znacznie bardziej bolesną dla matki, a mianowicie to, że dziecko umarło już w jej w łonie. Są to bardzo mocne i wstrząsające słowa, obok których ciężko jest przejść obojętnie.

 

Ale zanim Paweł nazwie siebie w ten właśnie sposób, wcześniej starannie wylicza tych, którym Jezus ukazał się po swoim zmartwychwstaniu. Siebie umieszcza na końcu, ponieważ jako jedyny z wyżej wymienionych prześladował Kościół, czyli tak naprawdę Jezusa. Z jednej strony pokazuje to, że miał on świadomość tego, jaki był kiedyś, ale z drugiej pamiętajmy, że pisząc 1Kor, Paweł jest już doświadczonym ewangelizatorem, który wiele osób pociągnął do Jezusa. Taka postawa świadczy o wielkiej pokorze Pawła. I ona mnie ciągle zawstydza. Przecież on robił naprawdę dużo dla imienia Jezusa. Gdybyśmy pokusili się o zrobienie statystyk ukazujących efekty działań ewangelizacyjnych poszczególnych uczniów, to Paweł bije wszystkich na głowę. To właśnie on, a nie chociażby Piotr, Jan czy Jakub, ciągle zdobywał nowe tereny dla Zmartwychwstałego. Oczywiście musimy także pamiętać, że wiele przy tym wycierpiał i nieraz otarł się o śmierć. I mimo tego jest tak surowy dla siebie.

 

Dlaczego tak postępuje? Wydaje mi się, że – przynajmniej – częścią odpowiedzi na to pytanie będzie prawda, której Kościół uczy od samego początku – im bliżej jesteśmy Boga, tym mniej chcemy być widoczni. Owszem, pragniemy działać dla Niego i szukamy nowych sposobów, aby dać Go ludziom, ale przy tym nie chcemy być chwaleni i stawiani na świeczniku. Zaczynamy szukać cienia.

 

Czuję wagę słów, które piszę, ponieważ wiem, że czyta mnie sporo ludzi. Wiem, co mi grozi. Wiem, że chęć stania się „gwiazdą” może zasłonić to, co najważniejsze, a raczej Tego, który jest najważniejszy. Jak to już pisałem i mówiłem wielokrotnie, św. Paweł jest dla mnie niedoścignionym wzorem. Im dłużej pochylam się nad jego pismami i jego życiem, tym bardziej go podziwiam i czuję się przy nim malutki. Ale, jak to powiedział św. Jan Paweł II: „święci nie są po to, żeby nas zawstydzać, ale po to żebyśmy ich naśladowali”.

 

Paweł wiedział jak wiele zawdzięcza Bogu. Zdawał sobie sprawę z tego, że pod Damaszkiem to On wyszedł z inicjatywą, pomimo że Szaweł bardzo błądził. Dopiero po spotkaniu z Jezusem umiał dobrze ocenić swoje dotychczasowe życie i dlatego napisał te, jakże mocne, słowa.

 

Kocham św. Pawła właśnie za to, że w swoich pismach nie ukrywa tego, jaki był kiedyś i ciągle podkreśla, że zmienił się dzięki łasce Bożej. Pokazuje swoją przeszłość, aby tym mocniej dotarło do jego słuchaczy albo czytelników jak wiele może zmienić w życiu spotykanie się z Bogiem na co dzień.

 

Ile jest we mnie martwoty, wie tylko Bóg, bo ja jestem ślepy i wielu spraw nie umiem dostrzec. Ale chcę być blisko Niego, żeby otwierał mi oczy.

 

Na pewno Ty także masz w swoim życiu takie miejsca, które są martwe. Pamiętaj, że trwamy w czasie zmartwychwstania i nie chodzi mi tylko o tych kilka tygodni wielkanocnych. Czas zmartwychwstania trwa od tamtego pamiętnego poranka, gdy On wyszedł z grobu. Skoro tak, to śmierć została pokonana raz na zawsze, a Jezus potrafi wskrzesić do życia co tylko zechce, bo On jest Panem życia i śmierci. On jest samym życiem!

 

Konkret na dzisiaj: nazwij martwą przestrzeń w swoim życiu po imieniu i módl się intensywnie, aby Jezus przyszedł tam i ożywił ją.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Jak poznać Jezusa?...ks. Daniel Glibowski

 

Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy». Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: „Pokaż nam Ojca”? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię». J 14, 8-14

Zobacz siebie w roli niedowierzającego Filipa. Usłysz słowa Jezusa, który mówi, że jest tak długo przy Tobie, a Ty jeszcze Go nie poznałeś. Poproś Chrystusa z całą pokorą o łaskę dostrzegania Jego obecności w sakramentach i ludziach, których spotykasz. Naprawdę nie ma na ziemi człowieka, w którym nie dałoby się dostrzec Bożego pierwiastka. Próbuj zachwycać się pięknem świata i ludzi. Dziękuj Panu za każdy nawet najmniejszy dowód Jego obecności. On wciąż daje się poznać ludziom w przeróżnych sytuacjach. Podobnie było w pierwszym wieku;

 

Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł za nasze grzechy, zgodnie z Pismem, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim Apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. 1 Kor 15, 3-8

 

Uderza zdumiewająca pokora św. Pawła. Nazywa siebie poronionym płodem. On cały czas pamięta to, co czynił wyznawcom Chrystusa. Wszystko zmieniło się po spotkaniu Jezusa na drodze do Damaszku. Ciekawe było to, że tylko on Go widział, a towarzysze jedynie słyszeli słowa.

I tak dzieje się do dzisiaj. Bóg chce, aby każdy człowiek na ziemi poznał Jego miłość. On potrzebuje moich i Twoich rąk, nóg, serc, umysłów, mowy. Oddaj Mu całego siebie i nie bój się świata, który żyje innym duchem. Umacniaj się regularną Eucharystią, adoracją i czytaniem Pisma świętego. Zobacz Bożą obecność w sobie i pomóż innym w odnalezieniu prawdy i sensu życia.

 

Ich głos się rozchodzi po całej ziemi, ich słowa aż po krańce świata. Ps 19, 5

 

Panie oddaje Ci mój głos. Niech Twoja chwała rozbrzmiewa na cały świat. Uczyń mnie wyraźnym znakiem Twojej obecności na ziemi.

Dzisiejszy załącznik jest wyjątkowy. Dzięki niemu poznasz lepiej osobę, w której Bóg był najbardziej obecny… Poproś Ją o łaskę głębszego poznania Jezusa.

https://www.youtube.com/watch?v=rtpmbBKZkDk

Edytowany przez Dorota Maj 6 '17, 20:10
Dorota
Dorota Maj 7 '17, 19:50

Wypaliłem się! -A czy Ty kiedykolwiek płonąłeś?...ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych”. 
Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. (J 10.1-10)

 

Co według Ciebie znaczy „żyć w pełni”? Czy jest to nieustanne pasmo sukcesów, awansów, nagród, wyróżnień, pochwał? Czy może to stwierdzenie kojarzy Ci się przede wszystkim z nieprzejmowaniem się opinią innych i robieniem tego, na co ma się ochotę w danej chwili bez liczenia się z konsekwencjami? A może „żyć w pełni” to ciągle imprezować, zwiedzać świat, poznawać nowych ludzi? A może nasuwają Ci się jeszcze inne myśli?

 

Pytam o to dlatego, że Jezus w ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii mówi nam dlaczego przyszedł na ten „nasz świat”, który tak naprawdę jest Jego światem, a my dostaliśmy go w dzierżawę. „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. Ta „obfitość” została po grecku wyrażona przez słowo περισσός (perissos), które równie dobrze możemy przełożyć jako „nadmiar”. Zatem życie, które przynosi nam Jezus, to nie są jakieś – mówiąc kolokwialnie – ochłapy, wystarczające na parę chwil, ale jest to jego absolutna pełnia, a nawet nadmiar. Ten, kto idzie za Jezusem, poznaje Go przez słowo, sakramenty Kościoła i Jego Tradycję, nie będzie wiecznie głodny nowych wrażeń, ale będzie żył w pełni, bo na własnej skórze przekona się, że prawdziwe są słowa św. Augustyna: „Niespokojne jest moje serce, dopóki nie spocznie w Tobie”.

 

Czytałem kiedyś, że pewnego razu do Juliusza Cezara przyszedł pewien zniechęcony życiem żołnierz i poprosił władcę o pozwolenie na… samobójstwo. Wówczas imperator miał zadać mu pytanie: „Człowieku, a czy ty w ogóle kiedyś żyłeś?”. Tak często można spotkać się z osobami, które mówią „wypaliłem się życiowo, zawodowo, małżeńsko itd.”. Myślę, że warto im wtedy zadać pytanie podobne do cesarskiego: „a czy ty kiedykolwiek płonąłeś?”.

 

Być może naszym problemem nie jest to, że nagle zabrakło nam sił do życia, ale tak naprawdę to, że my tego życia nigdy w sobie nie mieliśmy, a jedynie zadowalaliśmy się resztkami. Jeśli ciągle chodzę poddenerwowany, smutny, naburmuszony – tak, że bez kija nie podchodź – to może warto zastanowić się czy ja żyję naprawdę czy może tylko wegetuję: w szkole, na studiach, w pracy, we wspólnocie, w rodzinie? Czym ja żyję i co jest moim celem? Od kogo czerpię siły witalne? Jeśli jest to przede wszystkim to, co proponuje ten świat, to będę takim wiecznie wkurzonym i niezadowolonym zombie, ale jeśli postanowię „pobierać” energię od życia samego w sobie, czyli Boga, wówczas nigdy nie zabraknie mi sił.

 

Konkret na dzisiaj: Pomyśl, co jest Twoim głównym źródłem energii? Ludzie, praca, pieniądze, sukcesy, pochwały zaszczyty czy Bóg?

 

Niech Cię błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Niezwykła pasja...ks. Daniel Glibowski

 

Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych». Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie, i miały je w obfitości. J 10, 2-5. 10b

Wyobraź sobie, że jesteś jedną spośród milionów owiec. Masz jakieś swoje pastwisko. Jest też pasterz, który strzeże Cię i czuwa, aby nic Ci nie brakowało. Znasz głos pasterza i czujesz się przy nim bezpiecznie. W chwilach zagrożenia zawsze możesz liczyć na pomoc. Czy czujesz się tak w Kościele? Czy wierzysz głęboko w to, że Jezus – Dobry Pasterz jest zawsze przy Tobie? Czy dostrzegasz troskę ziemskich pasterzy, których Bóg posyła, aby chronili Cię przed złem i przestrzegali przed wszelkimi zagrożeniami? Jaki jest Twój stosunek do biskupów i kapłanów? Czy pomagasz im w duszpasterzowaniu? Czy swoimi postawami scalasz ziemskie owczarnie?

 

Żyjemy w czasach, w których coraz mniej osób odpowiada Bogu na głos powołania. Dlatego też może przyjść czas, że zacznie brakować pasterzy. Biedni ludzie zaczną odczuwać głód sakramentów, a zwłaszcza Eucharystii. Potrzeba zrobić wszystko, aby duch ofiarności i służby powrócił do ludzi młodych, aby odpowiedzieli Bogu z odwagą i męstwem TAK – niech się dzieje Twoja wola. Potrzeba większego klimatu wiary w dzisiejszych rodzinach. Trzeba przestać wychowywać w złym duchu egoizmu, materializmu i kultu siebie. W domu, w którym liczy się być, a nie mieć – zawsze znajdzie się odwaga do zostawienia wszystkiego i pójścia za Chrystusem, aby całym sobą być dla ludzi i z miłością służyć im. Pójście za Jezusem i bycie ziemskim pasterzem jest niezwykłą pasją, w której są wciąż nowe wyzwania. Tu toczy się codzienne bitwy ze złem, aby uwolnić ludzi ze zniewalających więzów. Nie wiem, czy producenci gier komputerowych wymyślili już lepszą grę z bardziej fascynującymi misjami niż codzienne misje, które stawia życie. Postanów już dzisiaj odkrywać wolę Boga na ten dzień i całe dalsze życie. Nie bój się Bożych wyzwań. Pasterz jest zawsze przy Tobie. Pytaj Go, czy chce mieć takiego pomocnika jak Ty.

 

Pan jest moim pasterzem,
niczego mi nie braknie,
pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoją chwałę.
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska są moją pociechą.
Stół dla mnie zastawiasz
na oczach mych wrogów. Ps 23, 1-5a

 

Panie, dziękuję za łaskę bycia ziemskim pasterzem. Bądź we mnie i przewódź tym, których powierzyłeś mojej opiece. Proszę Cię także za młodymi ludźmi, aby nie bali się wejść na drogę powołania. Pomóż im odkryć piękno bycia Twoim narzędziem.

Edytowany przez Dorota Maj 7 '17, 19:51
Dorota
Dorota Maj 8 '17, 23:16
Zaniedbanie dobra jest wielkim złem...ks. Krystian Malec

Jezus powiedział: «Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach.

Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz». (J 10,11-16)

 

Od wczoraj Kościół poddaje nam do rozważenia dziesiąty rozdział czwartej ewangelii, którego głównym tematem jest alegoria Dobrego Pasterza. Ale czy ten pasterz rzeczywiście jest taki dobry, jak nam się wydaje, gdy słyszymy ten tytuł?

 

Kiedy zajrzymy do tekstu greckiego, okaże się, że nie pojawia się tam przymiotnik αγαθος agathos, który znaczy „dobry”, ale użyte jest słowo καλος kalos – czyli dosłownie „piękny”. Pojawia się ono często w literaturze greckiej nie tylko na oznaczenie fizycznego czy metafizycznego piękna, ale także na opisanie czegoś idealnego. Przykładowo, Filon z Aleksandrii używa tego słowa na opisanie najwyborniejszego wina, jakie pił w życiu. Dlatego też o. R. Brown, jeden z najwybitniejszych katolickich znawców czwartej ewangelii w XX w. przekłada to wyrażenie wprost jako „I am the model shepherd”, czyli bardzo dosłownie (błagam anglistów o wybaczenie J) „ja jestem modelowym pasterzem”.

 

A zatem Chrystus jest nie tylko Dobrym Pasterzem w znaczeniu bycia łagodnym dla owiec, czy dla opisania jego troski o zwierzęta pozostające w Jego pieczy, ale jest pasterzem doskonałym, wzorowym a nawet wzorcowym. Ta informacja ma za zadanie pokazać nam, że troska o ludzi, którzy nam są powierzeni, czy to jako dzieci, uczniowie, pracownicy lub wierzący, powinna przypominać troskę Chrystusa. Gotowość do oddania życia za owce, nie tylko w znaczeniu gotowości na śmierć, ale także jako poświęcenie swojego czasu, sił i energii będzie dla nas ciągłym wyzwaniem. Najtrudniej o to poza gronem wierzących, na przykład w miejscu pracy, ale tym bardziej powinniśmy się starać zawalczyć o postawę naśladowania Mistrza w niesprzyjających warunkach.

 

Jednocześnie warto zwrócić uwagę na to, ile jest postaci szkodzących owcom. We wczorajszym fragmencie spotkaliśmy złodziei oraz zbójców. Czym różnią się jedni od drugich? W klasycznym rozumieniu tego terminu, „złodzieje” włamują się do domów lub pomieszczeń gospodarczych w celu kradzieży mienia (zob. Łk 12,39). Natomiast zbójcy czają się w pobliżu dróg i napadają na podróżujących (zob. Łk 10,30). Ale oprócz nich czają się wilki, które jako drapieżnicy wyczekują łatwej zdobyczy (Mt 7,18; 10,26; Dz 20,29). A to jeszcze nie wszystko, zagrożenie może też przyjść skądinąd.

 

Czytamy dziś o najemniku, który porzuca owce, bo nie jest właścicielem i nie zależy mu na owcach. Jest to jeden z najgroźniejszych wymiarów grzechu, z którego często nie zdajemy sobie sprawy – zaniedbanie. Niezrobienie czegokolwiek może czasami być gorsze niż zrobienie czegoś złego. Musimy pamiętać, że świętym nie zostaje się dlatego, że nie popełniło się grzechu, ale dzięki podjętej we współpracy z miłością Chrystusa walce z grzechem i własnymi słabościami. Zaniedbanie, poniechanie działania jest tak samo grzechem jak umyślne dokonanie zła. Ale jest niebezpieczniejsze dla rozwoju duchowego chrześcijanina, bo łatwiej się usprawiedliwić: „przecież nic nie zrobiłem!”. Skoro nic nie zrobiłem, to dlaczego nie wykorzystałem okazji do zrobienia czegoś dobrego?

 

Dzisiejsza Ewangelia kończy się happy endem. Ale, niestety, nie jest to sytuacja bezwarunkowa, to znaczy, jedna owczarnia nie nastanie czy zechcemy tego czy nie. Chrystus potrzebuje naszego działania. Wzywa nas dzisiaj byśmy zaangażowali się w działanie dla Jego owczarni. Obym nie uciekł jak najemnik. Tylko czy będę dziś starał się być jak „idealny” pasterz?

 

Konkret na dziś: Pomóż bezinteresownie (przynajmniej) jednej osobie.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

 

Komu zależy na Tobie?...ks. Daniel Glibowski  

Jezus powiedział do faryzeuszów: «Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz». J 10, 11-16

Czy miałeś kiedyś poczucie, że nikomu nie zależy na Tobie? Co wtedy czułeś? Jak radzisz sobie z samotnością i odrzuceniem przez ludzi? Wyobraź sobie dzisiaj Dobrego Pasterza, który jest gotów zrobić dla Ciebie wszystko, aby ochronić Cię przed złem. On woli stracić życie niż pozwolić, aby spadł Ci włos z głowy. Jezus już oddał swoje Ciało na ofiarę, abyś miał pokarm do końca życia. Choć patrząc po ziemsku może jeszcze nie raz doznasz krzywdy, to jednak nikt nie może zabić Twojej duszy, która jest nieśmiertelna. Bóg zostawił Ci w darze także skarb wiary, który daje Ci zapewnienie, że nawet Twoje ciało będzie po śmierci odnowione na wzór chwalebnego ciała Jezusa Chrystusa.


Porozmawiaj dzisiaj z Dobrym Pasterzem. Podziękuj Mu za nieustanną troskę o Ciebie. On stale uobecnia swoją ofiarę, aby podtrzymywać Cię swoim słowem i Ciałem podczas Eucharystii. Zawierz Mu wszystkie swoje troski i ufaj, że On je rozwiąże według swojej woli. Bądź też uważny wobec ludzi, którym nie do końca będzie zależało na Tobie. Jeżeli ktoś z nich źle mówi o Bogu i Jego ludziach, to od razu miej się na baczności wobec takich osób. Wzbudź w sobie głęboką pewność, że nikomu nie zależy na Tobie tak jak Jezusowi – Dobremu Pasterzowi.


Piękny i niestrudzony przykład pasterskiej służby dawał św. Paweł;

 

Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski, władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi». Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi. Dz 20, 31-32. 36

 

Prawdziwy ziemski pasterz kocha swoją owczarnię i zrobi wszystko, aby nie zginęła żadna z Jego owiec. To ciężkie zadanie, ponieważ trudno zmuszać innych do pójścia za Bogiem. Mimo to napominanie ze łzami w oczach jest jednym piękniejszych wyrazów troski.
Tak też czynił dzisiejszy patron św. Stanisław – biskup, który został zamordowany za prawdę. Jego bezkompromisowe głoszenie Ewangelii spotkało się ze sprzeciwem. Dopiero po śmierci ludzie zobaczyli, że biskup mówił to z miłością. Tak już jest, że nie każda miłość jest zrozumiana od razu. Tak samo było z Jezusem. Jego miłość zachwyca już dwa tysiące lat i będzie tak pewnie do końca świata.

 

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: «Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź». Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Rz 8, 35-39

Panie, dziękuję za Twoją troskę o mnie. Wiem, że Tobie zależy na mnie. Ufam, że poprowadzisz mnie przez życie, abym mógł uwielbiać Cię w niebie.
 

Prośba o miłość Ojca, która nigdy nie ustaje....ks. Roman Chyliński

Rz 8, 31b-39

Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Rzymian.
Bracia: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: "Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź". Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

 

„Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”

Zanim ludzie poznali Boga, który objawił się najpierw Abrahamowi, później Mojżeszowi, a na koniec objawił się nam wszystkim przez Chrystusa, lękali się fatum.
Wierzyli, że wszystkie siły przyrody są sprzeniewierzone przeciwko nim. Dlatego potrafili nawet palić na stosie swoich najbliższych, aby tylko wyprosić u bóstw: ognia i wody, gromów, deszczu i słońca przychylność dla siebie.

 

Stwierdzenie, więc św. Pawła: „ jeżeli Bóg jest z nami, któż przeciwko nam”, jest rewelacyjne, bo wyzwala nas z lęku i daje nam wolność.

 

W praktyce duchowej wygląda to tak, jeżeli tak jest, że mamy Boga za ojca, to cóż może nam uczynić złego człowiek, np. : szef w pracy, nieprzyjazny człowiek, nieprzyjazne państwo, czy wszelkie żywioły na świecie?

 

Św. Paweł kładzie tu podwaliny pod późniejszą naukę o Opatrzności Bożej. Ona to jak przekonuje nas Kościół nieustannie czuwa nad nami i nad naszym losem życia.

Zdanie: „Jeżeli Bóg jest z nami” jest twierdzące, ale poprzedzone warunkiem: „jeżeli”.

 

Zapytajmy się więc siebie:
- Czy na prawdę Bóg jest z tobą w twoich poczynaniach i czy zapraszasz Go w twoje codzienne życie?
- Co prawda Bóg jest tak dobry, że czyni nam dobro nawet w tedy, kiedy nie prosimy Go o wsparcie i przychodzi nam z pomocą. Czyli jest zawsze ze mną, ale czy ja jestem z Nim?

 

„On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować?”

 

Wszystko, co mamy tu na ziemi jest jednym wielkim darem Boga względem nas: i życie, i wieczność, i miłość, i pomoc, i nadzieja, która zawieść nie może, bo Duch Święty jest nam dany.
Jesteśmy, więc wobec Boga wielkimi dłużnikami jego dobroci, aż po krzyż i mękę Jego Syna Jezusa Chrystusa.

 

„Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia?”

 

Największym naszym oskarżycielem wobec Boga jest szatan!


Najstarszy tekst o szatanie oskarżającym człowieka jest w Księdze Zachariasza, cyt:


„Potem [Pan] ukazał mi arcykapłana Jozuego, który stał przed aniołem Pańskim, a po jego prawicy stał szatan oskarżając go. [Anioł] Pański tak przemówił do szatana: "Pan zakazuje ci tego, szatanie, zakazuje ci tego Pan, który wybrał Jeruzalem. A Jozue, stojący przed aniołem, miał szaty brudne. I zwrócił się anioł do tych, którzy stali przed nim: "Zdejmijcie z niego brudne szaty!" Do niego zaś rzekł: "Patrz - zdejmuję z ciebie twoją winę i przyodziewam cię szatą wspaniałą". I tak mówił jeszcze: "Włóżcie mu na głowę czysty zawój". I włożyli mu na głowę czysty zawój, i przyodziali go wspaniale. A działo się to w obecności anioła Pańskiego.”(Za 3,1-5).

W momencie śmierci, kiedy staniemy prze tronem Boga na sądzie osobistym nasz anioł stróż pokaże nam nasze życie. Przyjdzie również szatan z koszem pełnym twoich grzechów od ostatniej spowiedzi i zacznie cię oskarżać.
Jak dobrze, więc często korzystać z sakramentu spowiedzi świętej, aby Bóg za życia twego mógł zdejmować z ciebie „brudne” twoje szaty, a przyoblekać cię „szatą łaski”.

 

„Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?”

 

Chrzest św. oraz wiara w Odkupienie i Zmartwychwstanie Jezusa doprowadza nas do pewności w nadziei, że i my zmartwychwstaniemy!


Chodzi tu jednak nie tylko o sam chrzest, ale o pielęgnowanie w sobie żywej wiary, w której to całym sercem ogłaszamy i tego się nie wstydzimy, że Chrystus jest naszym PANEM I ZBAWICIELEM! To znaczy oddajemy Mu władzę nad sobą!

 

Coraz więcej spotykam starszych ludzi, którzy „nie mogą umrzeć” z powodu słabej wiary w życie wieczne. Mają nawet po 90 lat i coś ich jeszcze zatrzymuje na tej ziemi, a jest nim niewiara w zmartwychwstanie.

 

„Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?”

 

Szczęśliwi, którzy uwierzyli w miłość Chrystusową. Miłość tą poznajemy po tym, że jest: bezgraniczna, ufna, bezinteresowna, wolna od złego współzawodnictwa, czysta i piękna.
Od takiej miłości nic i nikt nie jest wstanie nas oderwać, ani, jak mówi św. Paweł: „ Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?
Dalsze słowa św. Pawła w dzisiejszych czasach nabierają szczególnego znaczenia: „Jak to jest napisane: "Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź".


Już od pięciu lat chrześcijanie na Bliskim Wschodzie przeżywają ową „rzeź” w dosłownym tego słowa znaczeniu.

 

„Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.”

 

Pełne zwycięstwo nie polega na tym, że już nie upadniemy i żyć będziemy w świętości, ale wszystkie trudności i niepowodzenia nauczyliśmy się pokonywać mocą Jezusa i miłością do Niego.
Proś, więc o doświadczenie Jego miłości! Jest to niesamowite doświadczenie bliskości Jezusa i Jego miłości tylko i wyłącznie do ciebie.
Zakosztowałeś już tego?! Jeżeli nie, to proś Jezusa o tę miłość!

 

A wówczas stają się autentyczne słowa św. Pawła:„ I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, (...)ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”.

 

Niech tak się stanie w moim i twoim życiu. Amen!

Dorota
Dorota Maj 9 '17, 18:04

Inteligentna, Boża owca...ks. Roman Chyliński

 

J 10, 22-30

✠ Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona.
Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!»
Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.
Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».

 

„Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.”

Z takim wyrzutem Jezus mówi do Żydów, którzy odrzucili Jego naukę.

Warto więc nam chrześcijanom wiedzieć, co ten Dobry Pasterz- Jezus, mówi o swoich owcach, to znaczy o nas.
Jaką owcę nazywa swoją!

 

„Moje owce słuchają mego głosu”.
Owca Jezusa przede wszystkim słucha Jego głosu. Ten „głos” odnosi się do osobistego rozważania słowa Bożego oraz Nauki Kościoła.

 

„Ja znam je”.
Wiele razy w Ewangeliach możemy przeczytać twarde słowa Jezusa: „Nie znam was”(Mt 25,12) lub „Nigdy was nie znałem”.(Mt 7,23).
To pierwsze stwierdzenie odnosi się do pięciu niewiast, które bezmyślnie i bezrefleksyjnie przeżyły swoje życie i dlatego zabrakło im „oliwy” wytrwania do końca w wierze.
Drugie, odnosi się do ludzi, którzy żyli w nieprawości, chociaż zewnętrznie wyznawali wiarę.
Chrześcijaninowi, więc nie wystarczy tylko chrzest do zbawienia, potrzebna jest również żywa wiara i to nie na pięć minut przed śmiercią.

 

„Idą one za Mną”.
Znamy słowa Jezusa, który „otwarcie” mówił swoim uczniom, co to znaczy pójść za nim: „Zaprzyj się samego siebie, weź swój krzyż i naśladuj Mnie”.(por. Mk 8,34). Czyli:
- zaparcie się siebie samego oznacza ascezę, czyli pracę nad swoim „ego”, pychą i pewnością siebie.
- wziąć krzyż swojego życia oznacza akceptację historii swojego życia wraz z trudnościami i cierpieniem oraz wiernością temu, czemu ślubowaliśmy.
- naśladowanie Jezusa natomiast polega na traceniu swego życia dla miłości Boga i bliźniego.

 

„Ja daję im życie wieczne”.
Jest tylko jedno źródło życia wiecznego Chrystus – Kościół. I tu uwaga!
Jest demon, który może cię sprytnie odciągnąć od Boga. Jasne, że nie powie Ci wprost: odejdź od Jezusa, ale powie: odejdź od Kościoła , bo to już w dzisiejszych czasach trąci „myszką” itp.


Wiedz, że odchodząc od Kościoła, odchodzisz od sakramentów, w których jest moc Ducha Świętego. W konsekwencji zaczynasz trwać w grzechu ciężkim, bo będąc słabym będziesz wybierał raczej nie Boga, a przyjemność.

 

Tak, więc trzymaj się mocno JEZUSA – KOŚCIOŁA.
Bo wówczas: „…nikt nie wyrwie ich z mojej ręki”- mówi Jezus.
Tylko Kościół i to tylko Katolicki, bo on jest tylko Apostolski dostał zapewnienie, że „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18).

 

Modlitwa kapłana przed przyjęciem Komunii św.:

 

„Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, który z woli Ojca,
za współdziałaniem Ducha Świętego, przez śmierć swoją dałeś życie
światu, wybaw mnie przez to najświętsze Ciało i Krew Twoją
od wszystkich nieprawości moich i od wszelkiego zła
spraw także, abym zawsze zachowywał Twoje
przykazania i nie dozwól mi nigdy odłączyć się od Ciebie. Amen”

 

Kim naprawdę jesteś?...ks. Daniel Glibowski

 

Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!» Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy». J 10, 24-30

Wyobraź sobie powyższą scenę. Żydzi nie chcą uwierzyć w to, że Jezus jest Mesjaszem. Po raz kolejny domagają się znaku. Chrystus wyrzuca im niedowiarstwo. Co więcej mówi, że nie są z Jego owczarni. Gdyby byli z Nim wewnętrznie zjednoczeni, to poznaliby Go i nie domagaliby się kolejnych znaków.

Zapytaj dzisiaj Boga, czy nie jesteś jednym z tych niedowiarków. W której owczarni jesteś? Czy czujesz się tak mocno zjednoczony z Jezusem, że masz pełen pokój w sercu i całkowite poczucie bezpieczeństwa, o którym dzisiaj mówi? Czy przylgnąłeś już sercem do Boga? Czy wyraża się to w Twoich codziennych gestach, postawach, modlitwie, uczestnictwie w Eucharystii i nabożeństwach? Czy ludzie patrząc na Ciebie mogą śmiało powiedzieć, że jesteś Bożym człowiekiem? A może po tym słowie widzisz trudną prawdę o sobie, która mówi, że oddaliłeś się od owczarni. Stąd też mogą pojawiać się w Tobie coraz nowsze niepokoje i poczucie zagrożenia. Czy chcesz trwać w takim stanie? Przestań oszukiwać siebie. Nie rób sobie tej krzywdy. Zawalcz o swoją teraźniejszość i wieczność. Wróć do owczarni Dobrego Pasterza. Gdybym tylko miał więcej czasu i zdrowia, to w imieniu Pasterza wyszedł bym po Ciebie i pomógł Ci wrócić. Dzisiaj wychodzę tymi słowami. Przyjmij tą pomocną dłoń. Nie gniewaj się już na Boga, Kościół, księży i ludzi Kościoła. Wybacz im i bądź znowu na właściwym miejscu i w jedynej dobrej owczarni Jezusa, w której jest całkowite poczucie bezpieczeństwa.


Wczoraj po raz kolejny wyszedłem z młodzieżą na ulicę, aby odnajdywać zagubione owieczki dla Pana. Między innymi spotkaliśmy Filipa, który już kilka ładnych lat temu odszedł od Bożej owczarni. Po raz pierwszy ewangelizowaliśmy w klatce w bloku. To była naprawdę życzliwa i ciepła rozmowa na temat Boga, życia i konkretnych problemów. Wiem, że w ten sposób powinno wychodzić dzisiaj nie tylko więcej księży, ale i osób świeckich. Jest ogromna potrzeba, aby spokojnie i nienachalnie przypominać ludziom o Dobrym Pasterzu i Jego owczarni, w której jest prawdziwy pokój serca. Takie spotkania oraz modlitwa wśród tych ludzi może naprawdę pomóc komuś wrócić do Boga.

 

Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką liczbę wiernych dla Pana. Dz 11, 22b-24

Bądź takim Barnabą, który otwiera się na Ducha Świętego i zdobywa serca dla Boga. Podejmij to wyzwanie. Dziel się z radością tym, co daje Ci Pan.
Jezu, dziękuję Ci za odwagę w wychodzeniu do ludzi. Ty dajesz mi prawdziwy pokój i jesteś gwarantem mojego bezpieczeństwa. Uzdalniaj coraz większe grono ludzi, aby dzielili się prawdą płynącą z Ewangelii.

Dorota
Dorota Maj 10 '17, 20:33

Czasem trzeba zaryć głową w ziemię, żeby nauczyć się pokory...ks. Krystian Malec

 

Słowo Pańskie rozszerzało się i rosło. Barnaba i Szaweł, wypełniwszy swoje zadania, powrócili z Jerozolimy zabierając ze sobą Jana, zwanego Markiem. 
W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami : Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł.
Gdy odprawiali publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: „Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem”. Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich.
A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr. Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich. (Dz 12,24 – 13,5a)

 

Jedną z najważniejszych rzeczy w medytowaniu Pisma Świętego jest zwracanie uwagi na szczegóły. Oczywiście, całe przesłanie danego fragmentu czy nawet księgi jest bardzo istotne, ale niejednokrotnie zdarza się, że niuanse pozwalają właściwie odczytać i zinterpretować, to co mów nam Bóg. W dzisiejszym pierwszym czytaniu jest kilka takich szczególików, odnoszących się do osoby św. Pawła, które podczas pobieżnej lektury mogły nam umknąć, ale niosą ze sobą niezwykle cenną naukę.

 

Studiując życie Apostoła Narodów zrozumiałem, jak bardzo ambitnym, wytrwałym, a nieraz i upartym w dążeniu do celu był on człowiekiem. Powierzone zadania chciał wypełnić jak najlepiej, angażując w nie wszystkie swoje dary, talenty i charyzmaty. Myślę, że nie będzie nadużyciem, jeśli powiem, że był szkolnym prymusem, przyzwyczajonym do bycia na pierwszym miejscu.

 

Piszę o tym dlatego, że w tekście z Dziejów Apostolskich, który – mam nadzieję – został przez Ciebie przeczytany, aż trzykrotnie Szaweł wymieniany jest w towarzystwie innych głoszących. Co ciekawe, zawsze jest wzmiankowany na ostatnim miejscu. W przypadku zestawienia z Barnabą jest to drugie miejsce, więc można przyczepić się do tego, co piszę, i powiedzieć, że druga pozycja nie jest taka zła. Uważam jednak, że św. Łukasz bardzo świadomie w ten sposób prezentuje nam pozycję Szawła po nawróceniu i na początku jego działalności ewangelizacyjnej.

 

Przyzwyczajony do sukcesów Paweł, po nawróceniu u bram Damaszku od razu zaczął głosić, że Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem. Niestety, jego nauczanie nie spotkało się z entuzjazmem, zarówno ze strony Żydów jak i chrześcijan. Jedni mieli go za zdrajcę judaizmu i chcieli go zabić, drudzy bali się go, ponieważ ciągle pamiętali, co stało się ze Szczepanem i że od tamtej chwili rozpoczął się czas prześladowań młodego Kościoła, a sam faryzeusz „ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich”. (Dz 9,1)

 

Właśnie ze względu na przeciwności, jakie napotkał na swojej drodze nawrócony Paweł, postanowił zawiesić działalność misyjną i wrócić do rodzinnego Tarsu. Ten okres „bezczynności apostolskiej” trwał u niego kilka lat, być może nawet osiem. Dopiero przybycie Barnaby sprawiło, że Apostoł przypomniał sobie o powołaniu, którym został obdarzony przez Jezusa. Wówczas postanowił jeszcze raz rozpocząć głoszenie Dobrej Nowiny i razem z „Synem Pocieszenia” udał się do Antiochii, ale nie jako ktoś wielki i znaczący, ale jeden z wielu.

 

Myślę, że tych kilka lat w Tarsie, a także stanie się częścią większego zespołu ewangelizatorów, musiało być dla ambitnego i przyzwyczajonego do sukcesów Pawła wielką lekcją pokory.

 

Jak już wspomniałem wyżej, św. Łukasz w analizowanym przez nas dzisiaj tekście za każdym razem umieszcza Szawła za kimś. W Biblii nie ma przypadków i niepotrzebnych stwierdzeń. Paweł musiał nauczyć się współpracy z innymi w dziele ewangelizacji, a także podporządkowania, aby później głosić z mocą i przewodzić innym.

 

Czego uczy nas to słowo? Bóg każdego z nas zaprasza do wielkich rzeczy, ale wie także, że trzeba nas nauczyć pokory, bo tym, co najbardziej odciąga nas od Niego, jest pycha (z niej biorą się grzechy) i dlatego dopuszcza na nas porażki i doświadczenie odrzucenia przez ludzi. To niepowodzenia są szkołą mądrości i nieocenioną kopalnią najcenniejszych doświadczeń. Chcemy być najlepsi, chcemy, aby nas chwalono, chcemy, aby stawiano nas za wzór, chcemy być podziwiani. Taka jest nasza egocentryczna, zraniona grzechem natura i każdy mniej czy bardziej pragnie tego, o czym przed chwilą napisałem. Droga pychy to droga OD Boga. Drogo pokory to droga DO Boga.

 

Czytając Pismo Święte, zarówno Starego jak i Nowego Testamentu widzę, że bardzo często, a może i zawsze, Bóg prowadził swoich przyjaciół przez wiele trudnych chwil. Po co? Aby nauczyli się budować na Nim, a nie na sobie. Im bardziej jesteśmy skoncentrowani na sobie i na naszych możliwościach, zdolnościach, talentach, „zacięciu”, tym mniej On ma do powiedzenia. I trzeba nam niekiedy upaść, aby zapytać się siebie: na kim tak naprawdę buduję swoje życie?

 

Paweł nauczył się pokory przez wiele upokorzeń i odrzuceń, także ze strony wierzących, ale miał obok siebie Barnabę, który pomógł mu i pokazał, że wierzy w niego.

Konkret na dzisiaj: pomyśl, która porażka nauczyła Cię najwięcej?

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Idź i kochaj...ks. Daniel Glibowski

 

Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś słyszy słowa moje, ale ich nie zachowuje, to Ja go nie potępię. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić. Kto Mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. J 12, 46-48

 

Wyobraź sobie Jezusa, który z całą pokorą ukazuje ludziom odwieczne światło. On czyni to z wielką miłością, ponieważ pragnie, aby nikt nie chodził w ciemności. My natomiast jesteśmy wolni i możemy wybrać, czy chcemy żyć w ciemności, grzechu i kłamstwie, czy w światłości, czystości i prawdzie. Jezus mówi, że nie chce nas potępiać za nasze złe wybory. Przyjdzie czas na sprawiedliwy sąd, na którym będziemy odpowiadać za wprowadzanie w czyn tego, co słyszeliśmy. Dlatego też największa odpowiedzialność ciąży na osobach, które są najbliżej Boga i Jego słów. To nie znaczy, że mamy chcieć żyć w nieświadomości. Taki stan nigdy nie jest dobry.

Coraz głębsze poznawanie prawdy o Bogu, człowieku i życiu sprawia, że człowiek wznosi się na wyżyny miłości. Wybierz dzisiaj po raz kolejny drogę pójścia za Chrystusem w swojej codzienności. Podejmuj konkretne wybory w Jego świetle i prawdzie. Zagłębiaj się w Boże słowa i staraj się wprowadzać je w czyn. Nie daj się okłamywać przez świat i jego tanie sztuczki. Nie zazdrość niczego i nie pragnij mieć nic więcej niż miłość Jezusa. Ucz się prawdziwie kochać Boga, siebie i ludzi. Dziel się miłością, którą masz w sobie. Nie zapominaj, że będziesz kiedyś sądzony właśnie z miłości. Postanów sobie dzisiaj, aby każdego spotkanego człowieka kochać tak, jak uczyniłby to sam Jezus.

 

Niech Bóg się zmiłuje nad nami i nam błogosławi;
niech nam ukaże pogodne oblicze.
Aby na ziemi znano Jego drogę,
Jego zbawienie wśród wszystkich narodów. Ps 67, 2-3

 

Twoja postawa miłości może przyczynić się do tego, że świat będzie lepszy i więcej ludzi pozna Jezusa Chrystusa. Pokazuj swoimi codziennymi postawami pełne dobroci oblicze Boga.
Panie, kochaj we mnie wszystkich spotkanych ludzi. Oddaję Tobie całego siebie.

 

Szacunek dla Jezusa, szacunek dla Kościoła!...ks. Roman Chyliński

„Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności”.

Któż z nas nie doświadczył ciemności grzechu?
Któż z nas nie odszedł od prawdy i zakrywał się kłamstwem?
Któż z nas, znając swoje złe czyny, nie próbował je zakryć przed kratkami konfesjonału?
To jest właśnie prawda o nas.

 

Stąd jak bardzo potrzebujemy światła Jezusa, aby nie pobłądzić. Jego światło stawia nas w prawdzie, ale nas nie potępia. Tak było z kobietą cudzołożną, która dowiedziała się prawdy o sobie, ale nie została potępiona przez Jezusa, wręcz odwrotnie przywrócona została jej godność. (J 8,1-11).

 

„Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym”.

Powiedziałby ktoś: kto śmie gardzić Jezusem i Jego słowem?
Może Jezusem nie, ale Jego Kościołem owszem, a to jedno i to samo!
Bo nie ma Jezusa bez Kościoła, ani Kościoła bez Jezusa. A kiedy gardzisz Kościołem to tak naprawdę, gardzisz sobą!
Szanuj, więc i bądź dumny z tego, że jesteś człowiekiem ochrzczonym i należysz do Kościoła Katolickiego.

 

Warto tu przytoczyć słowa św. Pawła do Galatów:


„ Niech każdy bada własne postępowanie, a wtedy powód do chluby znajdzie tylko w sobie samym, a nie w zestawieniu siebie z drugim. Każdy bowiem poniesie własny ciężar.


Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne. (6,4-5.7-8)

 

„A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym”.

Jego przykazaniem jest przede wszystkim przykazanie miłości.„Miłujcie się wzajemnie , tak jak Ja was umiłowałem”. ( J 13,34).


Stąd : „W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze”. (Ga 6, 9-10).

 

Pomyśl, czy nie trzeba by było komuś posłać kartki z przeprosinami, wybaczają i prosząc o wybaczenie? A może potrzebny jest gest pojednania w rodzinie?


Pomyśl, też o zmarłych, którzy czekają na odpust zupełny.

 

Czas miłosierdzia przynagla nas do dobrych uczynków. Amen!

Edytowany przez Dorota Maj 10 '17, 20:35
Dorota
Dorota Maj 11 '17, 19:09

Do tych, którzy przeżywają jakiś kryzys. Nie poddawaj się! Drzemie w Tobie wielka moc!...ks. Krystian Malec

 

 

Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich; mieli też Jana do pomocy. Gdy przeszli przez całą wyspę aż do Pafos, spotkali pewnego maga, fałszywego proroka żydowskiego, imieniem Bar-Jezus, który należał do otoczenia prokonsula Sergiusza Pawła, człowieka roztropnego. Ten, wezwawszy Barnabę i Szawła, chciał słuchać słowa Bożego. Lecz przeciwstawił się im Elimas – mag (tak bowiem tłumaczy się jego imię), usiłując odwieść prokonsula od wiary Ale Szaweł, który także zwie się Paweł, napełniony Duchem Świętym spojrzał na niego uważnie i rzekł: «O, synu diabelski, pełny wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości, czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich? Teraz dotknie cię ręka Pańska: będziesz niewidomy i przez pewien czas nie będziesz widział słońca». Natychmiast spadły na niego mrok i ciemność. I chodząc wkoło, szukał kogoś, kto by go poprowadził za rękę. Wtedy prokonsul widząc, co się stało, uwierzył, zdumiony nauką Pańską.

Odpłynąwszy z Pafos, Paweł i jego towarzysze przybyli do Perge w Pamfilii, a Jan wrócił do Jerozolimy, odłączywszy się od nich. 
Oni zaś przeszli przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień sobotni do synagogi i usiedli. Po odczytaniu Prawa i Proroków przełożeni synagogi posłali do nich i powiedzieli: „Przemówcie, bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla ludu”.
Wstał więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił:
„Słuchajcie, Izraelici, i wy, którzy boicie się Boga! Bóg tego ludu izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem. Mniej więcej przez czterdzieści lat znosił cierpliwie ich obyczaje na pustyni. I wytępiwszy siedem szczepów w ziemi Kanaan oddał im ziemię ich w dziedzictwo, mniej więcej po czterystu pięćdziesięciu latach. I potem dał im sędziów aż do proroka Samuela.
Później poprosili o króla, i dał im Bóg na lat czterdzieści Saula, syna Kiszą z pokolenia Beniamina. Gdy zaś jego odrzucił, powołał na ich króla Dawida, o którym też dał świadectwo w słowach: «Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę».
Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. A pod koniec swojej działalności Jan mówił: «Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach»”. (Dz 13, 5-25)

Tekst, który zaznaczyłem pogrubieniem usłyszą dzisiaj katolicy na całym świecie w czasie Mszy Świętej. Tekst, który go poprzedza, został pominięty przez autorów lekcjonarza, ale chciałbym, żebyśmy dzisiejsze rozważanie oparli o ciągłą, a nie szarpaną narrację i przede wszystkim skupili się na tym, co nie zostało zawarte w lekcjonarzu, a co jest w Biblii.

Wczoraj pisałem o tym, że Paweł do pewnego momentu był wymieniany przez św. Łukasza na końcu listy głoszących(http://slowodaje.net/trzeba-zaryc-glowa-ziemie-zeby-nauczyc-sie-pokory-dz-1224-135a/). Tekst z lekcjonarza wyraźnie mówi nam dzisiaj, że „Odpłynąwszy z Pafos, Paweł i jego towarzysze przybyli do Perge w Pamfilii, a Jan wrócił do Jerozolimy, odłączywszy się od nich”. 

Widzimy, że tym razem Apostoł Narodów jako jedyny został wymieniony z imienia i to na pierwszym miejscu. Jego towarzysze pozostają dla nas (przynajmniej w tym tekście) anonimowi. Myślę, że po wczorajszej lekturze widzisz wielką zmianę, którą prezentuje nam od tego momentu autor Dziejów Apostolskich. Paweł stał się liderem tzw. pierwszej wyprawy misyjnej. Do tej pory był nim Barnaba. Więc co się stało, że Paweł zaczął przewodzić?

Właśnie o tym opowiada fragment, którego nie ma w lekcjonarzu. W Pafos misjonarze trafiają na dwór prokonsula Sergiusza Pawła i tam głoszą Jezusa Zmartwychwstałego. Jednak na ich drodze staje człowiek, który jawnie sprzeciwia się temu, co mówią. Był nim Elimas, który nie chciał, aby rzymski urzędnik słuchał Słowa Bożego, bo przez to straciłby wpływy w jego domu. Dochodzi do konfrontacji między Apostołami a magiem. Wydawać by się mogło, że do wymiany zdań stanie ten, który przewodził wyprawie, czyli Barnaba, ale dzieje się inaczej. W obronie wiary występuje Szaweł, który od tego momentu (a nie od nawrócenia pod Damaszkiem, jak zwykło się często powtarzać) będzie nazywany w Dziejach Apostolskich Pawłem. W bardzo mocnych słowach zwraca się do czarownika, odkrywając jego prawdziwe intencje. Krótka, ale jakże emocjonalna i jednocześnie rzeczowa mowa Pawła zostaje potwierdzona znakiem, którym była ślepota Elimasa. Na widok tego, co się stało, Sergiusz Paweł uwierzył.

Myślę, że dobrze się stało, że napisałem o tym, czego nie ma w lekcjonarzu, ponieważ wydarzenia z Pafos rzucają zupełnie nowe światło na całe życie Pawła. Do tej pory był jednym z wielu misjonarzy-ewangelizatorów, wymienianym – jak to pisałem wczoraj –  gdzieś tam na końcu listy. Od teraz staje się liderem i przywódcą, człowiekiem, od którego wiele będzie zależało. Ale nie zapominajmy, że zanim stał się największym ewangelizatorem w dziejach musiał przejść wiele trudnych chwil. Jednak, gdy trzeba było twardo stanąć w obronie Jezusa jego serce zapłonęło jeszcze większą gorliwością i przemówił z tak wielką mocą, że poganin Sergiusz Paweł nawrócił się!

Czego uczy nas to słowo? Tego, że nawet w kimś małym (imię Paweł po łacinie Paulus znaczy „mały”) drzemie wielka moc. Nawet jeśli dzisiaj nie widzisz w sobie siły do walki o dobro, bo przeżywasz kryzys – tak jak nasz bohater przez wiele lat siedząc Tarsie – to jutro może być inaczej. Każdy kryzys – o ile jest przeżywany jest z Bogiem – kiedyś się kończy, a po burzy wyjdzie słońce. Ważne jest jednak to, żeby w chwilach trudności nie zapominać o Nim, choć nie jest to łatwe zadanie, bo gdy przeżywamy ciemności w naszej relacji z Panem często całkowicie rezygnujemy z modlitwy, ponieważ nie widzimy jej rezultatów. A św. Ignacy Loyola mawiał: „im gorzej, tym lepiej”. To trudności nas hartują. W życiu Pawła przyszedł taki moment, że miłość do Jezusa przełamała strach i pozwoliła obronić Tego, którego pokochał i przez, którego został pokochany.

Nie proszę Cię dzisiaj żebyś szedł i bronił wiary tam, gdzie przebywasz na co dzień, czyli w pracy, szkole, na uczelni, w domu itd. Oczywiście, jeśli masz do tego siły, rób to, bo ma to wielki sens i Jezus potrzebuje nas. Ale proszę Cię dzisiaj o coś innego: obroń Jezusa w swoim życiu. Powalcz o Niego. Pokaż Mu, że Ci zależy, że nie jest Ci obojętny. Zapłoń świętym gniewem przeciw swoim grzechom i bądź wobec nich tak stanowczy jak św. Paweł był wobec Elimasa.

Jest w Tobie moc! Bóg jest Twoją siłą!

Konkret na dzisiaj: przez dłuższą chwilę medytuj słowa św. Pawła: [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. (2Kor 12,9)

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Odpowiedz sobie dzisiaj na pytanie, czy Ty naprawdę pragniesz szczęścia w swoim życiu? Co robisz, aby je osiągnąć? Czyli "Kogo reprezentujesz?" ks. Daniel Glibowski

 

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. J 13, 20

Wyobraź sobie, że sam Bóg puka do Twojego domu. Otwierasz drzwi i widzisz postać, od której bije nieopisana jasność. Padasz na kolana i mówisz, że nie jesteś godzien, żeby On wszedł pod Twój dach. Jezus jednak chce wejść do Ciebie, aby rozświetlić Twój dom, powiedzieć Ci prawdę o Tobie, życiu i samym sobie. Posłuchaj tego, co mówi. Dziękuj za każde słowo, które przybliża Cię do Niego. Postanów iść drogą, którą Ci wskaże.
Po tym obrazie zastanów się w jakich osobach Bóg może przychodzić do Ciebie i odwiedzać Twój dom. Kiedy ostatnio zaprosiłeś do domu jakąś osobę, która ma mocną relację z Jezusem? A może boisz się przebywać i utrzymywać relację z takimi osobami, ponieważ one będą dla Ciebie wyraźnym wyrzutem sumienia.

Odpowiedz sobie dzisiaj na pytanie, czy Ty naprawdę pragniesz szczęścia w swoim życiu? Co robisz, aby je osiągnąć? Choćbyś nie miał odwagi na zapraszanie do domu jakiegoś kapłana albo osób świeckich, które nie wstydzą się Ewangelii, to przynajmniej zapraszaj do swojego wewnętrznego domu Jezusa. Czyń to na częstej Eucharystii i podczas czytania Pisma świętego. Znajdź wspólnotę, w której poznasz Bożych ludzi i nabierzesz śmiałości do zapraszania ich pod swój dach. Wprowadź do swojego domu wreszcie więcej Boga i wartościowych tematów. Twoi bliscy, dzieci i w ogóle rodzina zasługują na to i z pewnością wewnętrznie pragną czegoś budującego. Poczuj się odpowiedzialny za wnoszenie do domu czegoś więcej niż tylko ciężko zarobionych pieniędzy.


W końcu sam postaraj się być osobą, która reprezentuje Boga, Kościół i Ewangelię. Gdziekolwiek będziesz, mów śmiało o wartościach, które masz w sercu. Ludzie potrzebują dzisiaj prawdy. Kto ma w sobie mądrość Bożą ten zrozumie Ciebie i doceni. Kto jej jeszcze nie ma, ten odrzuci Twoje słowa i może nawet wyśmieje. Nie przejmuj się tym. Będziesz miał wtedy okazję do modlitwy za takie osoby, aby przemogły się i zaczęły drogę w stronę prawdy.

 

O łaskach Pana będę śpiewał na wieki,
Twą wierność będę głosił moimi ustami
przez wszystkie pokolenia. Ps 89, 2

 

Panie, uczyń mnie odważnym głosicielem Twojej Dobrej Nowiny. Dawaj mi codziennie siłę do godnego reprezentowania Ciebie i Kościoła. Niech Twoje Królestwo miłości i pokoju rozrasta się na Twoją chwałę.

 

Zdrada Jezusa Eucharystycznego!...ks. Roman Chyliński

 

J 13, 16-20

Kiedy Jezus umył uczniom nogi, powiedział im:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to, będziecie błogosławieni, gdy według tego czynić będziecie.
Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz trzeba, aby się wypełniło Pismo: „Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę”. Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście gdy się stanie, uwierzyli, że Ja jestem.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał»

 

„Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę”.

 

Słowa powyższe Jezusa, jak wiemy odnoszą się do Judasza.

 

Wiemy, że Jezus w czasie Ostatniej wieczerzy doznał wzruszenia. Trzymając w ręku chleb i kielich napełniony winem, widział w tych znakach swoje Ciało i swoją Krew przelaną na krzyżu.

 

Jak głęboko trzeba przeżywać Eucharystię, aby w czasie jej sprawowania doznać Jezusowego wzruszenia?

 

Spraw Panie, abym jako kapłan w Duchu Świętym tak właśnie sprawował każdą ofiarę Mszy św. Spraw Panie, abym uczestniczył tak głęboko w każdej Eucharystii, jak Ty ją przeżywałeś przed Golgotą.

 

Judasz szukał okazji, aby zdradzić Jezusa.
Szukanie okazji do grzechu ciężkiego jest zawsze zdradą Jezusa.
Ile jest zdrad Jezusa przy przyjmowaniu Go w Komunii św. kiedy czynimy to w grzechu ciężkim lub w postawie obojętnej.

 

Św. Jan XXIII napisał w swoim „Dzienniczku duchowym”: „Ani razu nie odprawiłem Mszy św. w grzechu ciężkim”.

 

Czyż można przystąpić do Komunii św. mając w gniewie, czy w nienawiści bliźniego?
Jak łatwo zranić Jezusa będąc przy Jego eucharystycznym stole!

 

Ile znam takich pięknych postaw kapłanów, którzy nawet tuż przed odprawieniem Eucharystii podchodzą do drugiego kapłana prosząc o spowiedź, bo czują w sercu niepokój, a chcą w gorliwości i całkowitej czystości serca ją odprawić.

 

Błogosławieni są ci kapłani dla których nie prestiż, czy opinia ludzka jest ważna, ale szacunek dla TEGO ŚWIĘTEGO STOŁU i ŻERTWY na niej leżącej.

 

…wziął i podał Judaszowi.”
A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan”.

Dla wroga każdy gest miłości będzie odebrany, jako atak. Na Wschodzie branie pokarmu ze wspólnego talerza i podanie go bliźniemu był zawsze znakiem przyjaźni i głębokiej więzi.
Jezus miłował Judasza, tak jak każdego swego ucznia. Tym gestem, Mistrz chciał jeszcze ratować więzi miłości z Judaszem.
Niestety, Judasz źle odebrał gest miłości Jezusa i przemienił go w gorycz nienawiści. Poszedł Go wydać!

 

„Po jego wyjściu rzekł Jezus: "Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą”.

 

Grzech ciężki i nie przebaczenie bliźniemu powoduje brak chwały Bożej w naszym życiu.
Chwała Boża to radość i miłość w Duchu Świętym. To doświadczenie wręcz namacalnie pozwala nam odczuć bliskość Boga. Chcesz tańczyć i śpiewać, po prostu – pełnia szczęścia. Nie doświadczyłeś jeszcze tego? Są takie Eucharystie, po których tak właśnie człowiek się czuje.

 

Dlatego Jezus nam powie: „Zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia.( Mat 5,24-25).

 

Czy stać cię nie iść do stołu Pańskiego, kiedy czujesz się niegodny(a)?
Czy będąc siostrą zakonną, czy uczestnicząc w uroczystościach kościelnych, kiedy wszyscy idą do Komunii św. ty z miłości i szacunku dla Jezusa Eucharystycznego właśnie Go nie przyjmiesz, zanim nie pójdziesz do spowiedzi.

 

Modlitwa: Jezu Eucharystyczny spraw, abym nigdy nie obraził cię świętokradzką spowiedzią i Eucharystią świętokradzko przyjętą. Kocham Cię ponad wszystko, ponad własną opinię i co inni będą o mnie mówić. Amen!

Dorota
Dorota Maj 12 '17, 19:27
Nie martw się już...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę». Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie». J 14, 1-6

 

Całe życie troszczysz się o sprawy doczesne. Nauka, praca, dom, rodzina, codzienne obowiązki – to wszystko może przytłoczyć, jeśli zabraknie głębszego sensu. Jezus dzisiaj mówi, że przygotował Ci mieszkanie w domu Ojca. Spróbuj wyobrazić sobie to miejsce. Zapragnij go całym sercem. Pomyśl o tym, że będziesz bardzo blisko Boga, który sprawi, że Twoje serce będzie stale spełnione i szczęśliwe. Postanów już dzisiaj iść w stronę nieba. Usłysz ponadczasową wskazówkę, w której Jezus mówi, że On jest drogą i prawdą, i życiem. Idź śmiało Jego śladami. Mów zawsze prawdę i oddawaj Mu całe swoje życie. Nie bój się problemów i poprzeczek, które będą stawiać ludzie. Choćby zniszczono Twoje ciało tak, jak Jezusa, to wiedz, że nikt i nic nie może oderwać Cię od Boga. Trwaj przy Nim na modlitwie, abyś nie uległ pokusie zejścia z drogi zbawienia. Stale miej przed oczyma nagrodę, która czeka Cię w niebie.

Twój niebiański apartament czeka na Ciebie. A widok morza, gór i wszystkie zachody i wschody słońca kryją się przy tym, co tam zobaczysz. Tak bracie, to jest droga dla Ciebie. Uwierz w to, że Bóg w swojej dobroci przygotował Ci miejsce i zrobi dla Ciebie wszystko, abyś dał radę dotrzeć tam we współpracy z Jego łaską.


Są na ziemi ludzi, którzy już żyją w ziemskich apartamentach. Dla nich Bóg też ma przesłanie;

 

A teraz, królowie, zrozumcie,
nauczcie się, sędziowie ziemi.
Służcie Panu z bojaźnią,
z drżeniem całujcie Mu stopy. Ps 2, 10-12

Można mieć wiele na ziemi, ale ważne jest żeby nie zapomnieć o bogactwie serca. Jeśli zabraknie pięknego wnętrza, to po krótkich ziemskich przyjemnościach przyjdzie wieczna rozpacz i zgrzytanie zębów.


Panie, dziękuję Ci za mieszkanie, które przygotowałeś mi w niebie. Dziękuję za pokazanie mi drogi do wiecznej szczęśliwości. Proszę, umacniaj mnie każdego dnia, abym niestrudzenie szedł do Ciebie.

 

Zdarza Ci się wątpić i czegoś nie rozumieć? To zupełnie normalne i nie trzeba się tego wstydzić.Tylko pustka może przyjąć pełnię, czyli Boga. -"Głupcy są pewni siebie, a ludzie mądrzy są pełni wątpliwości”...Bartłomiej Sokal

 

Cytat z nagłówka pochodzi od Bertranda Russela

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę».

Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?»

Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie». (J 14,1-6)

 

Pisałem niedawno, że czwarta ewangelia zawiera wspomnienia o wydarzeniach, których brak jest u Synoptyków. Tomasz Apostoł wzmiankowany jest wszędzie, ale tylko Jan czyni go pierwszoplanowym bohaterem wydarzeń. Dzisiejszy fragment to jedna z trzech scen, w których pojawia się ów uczeń. Znamy ten tekst bardzo dobrze – niejednokrotnie słyszeliśmy komentarze, w których autorzy skupiali się na tym, że Jezus jest „drogą, prawdą i życiem” i że jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludzkością. Ale tekst pokazuje nam bardzo ciekawą rzecz w odniesieniu do Tomasza. Popatrzmy, jak on jest zaprezentowany.

 

Scena ma miejsce w czasie Ostatniej Wieczerzy, uczeń zadaje pytanie będące zwerbalizowaniem wątpliwości i niepewności wszystkich obecnych w Wieczerniku: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”. Czytając Ewangelię i po raz kolejny widząc niezrozumienie ze strony uczniów, czytelnik mógłby się puknąć w głowę i powiedzieć „znowu?!”. Zauważmy jednak, że to niezrozumienie jest jedną z cech specyficznych czwartego ewangelisty. Można wręcz powiedzieć, że jest cechą charakterystyczną dla Ewangelii Jana, ponieważ stanowi punkt wyjścia dla wielu dyskursów i mów Jezusa. Ponieważ Nikodem, Samarytanka, Maria oraz Marta nie zrozumieli od razu wszystkiego, co mówił im Jezus, także my dzisiaj dowiadujemy się więcej.

 

Zwróćmy uwagę, że niewiedza Tomasz nie jest krytykowana przez Jezusa, jak to ma miejsce chociażby w przypadku Nikodema: „Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz?” (J 3,10). Za chwilę z kolejną wątpliwością odezwie się Filip, który poprosi Chrystusa: „pokaż nam Ojca!” (J 14,8). Co z tego wynika dla nas?

 

Zetknąłem się w życiu z wieloma osobami, które wspaniale rozwijały się duchowo w różnych ruchach. Ja sam mam niesamowitą możliwość przystępu do świętości słowa Bożego oraz Jego samego poprzez poznanie wielu narzędzi, jakimi dysponuje biblistyka. W takich sytuacjach każdemu – także mnie – grozi niebezpieczeństwo, które nazywa się „już wiem wszystko!”, a za nim kroczy jeszcze gorszy potwór: „ja wiem lepiej!”. Jeżeli przed kimś często ostrzegam, to przed osobami, które twierdzą, że znają Biblię bardzo dobrze. Jeżeli wydaje mi się, że wiem wszystko, to tak naprawdę wiem niewiele!

 

Tomasz zadaje pytanie, ale ponieważ chce trwać przy Chrystusie i mieć dostęp do tego, co pozwoli mu pozostać blisko Mistrza, nie otrzymuje nagany, ale cierpliwe, pełne miłości pouczenie. Czy mam dość odwagi, by przyznać się do swoich wątpliwości?

 

Może zanim przyznasz się w jakimś przypływie emocji przed Chrystusem, co sprawia Ci problem w wierze, przyznaj się przed samym sobą. Zaakceptuj to, że Twoja wiara jeszcze nie jest idealna. Przyjmij to jako wyzwanie i punkt pracy nad sobą we współpracy z Chrystusem. I wtedy powiedz to Mistrzowi.

Konkret na dziś: przyznaj się szczerze przed sobą a następnie przed Chrystusem, o czym powątpiewasz.

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Dobre mieszkanka w niebie...ks. Roman Chyliński

"Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie.”

Kiedyś już pisałem o lęku przed śmiercią. Ludzkie serce trwoży się na myśl, że ma przejść ze śmierci do życia wiecznego.

 

Św. siostra Faustyna opisuje zachowanie się dusz konających w różnych stanach grzeszności:
„Często towarzyszę duszom konającym i wypraszam im ufność w miłosierdzie Boże i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było wszystko stracone, lecz nie tak jest; dusza oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga [przebaczenie] i win i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku, ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże.”

 

„Ale o zgrozo - są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy zobaczyć ten moment w sposób jasny i wewnętrzny, że jeżeli tylko dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże...(Dz 1698)

„W domu Ojca mego jest mieszkań wiele.”

Mamy obecnie wiele pięknych świadectw, jak jest w niebie.
Sam św. Paweł, który był w niebie z wielką skromnością napisał o tym miejscu:
„Głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1Kor 2,9).

U św. siostry Faustyny znajdujemy takie świadectwo na temat nieba:
„Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia i uszczęśliwia je”(Dz. 777).

Tak sobie myślę, że jak Bóg- Ojciec przygotowuje nam mieszkanie w niebie, to nie jedno nas tam mile zaskoczy!

 

Związku z tym, Jezus, stawia nam pytanie zasadnicze: „Znacie drogę, dokąd Ja idę"?

 

Ewa i Adam przez grzech pierworodny zatracili drogę do Raju.
Jezus na nowo tę drogę nam wskazuje przez Ewangelię.

 

Tą drogą jest On sam jako: DROGA, PRAWDA I ŻYCIE.

"Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.(J 14,6).

DROGA.
Św. Mateusz powie: "Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują! (Mt 7,13-14).

Tą drogą jest droga krzyżowa, najpewniejsza droga ku zbawieniu.

 

Chciałoby się to powiedzieć: „Strzeż mnie Jezu od pokusy szerokiej drogi bez trudu i lekkomyślności. Niech szanuje własne życie jako jedyne, abym je godnie przeżył w swoim powołaniu.”

 

PRAWDA.
"Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli".(J 8,31-32).
Relacja z Jezusem Chrystusem polega na przyjęciu Jego samego wraz z nauką, którą głosi, czyli Prawdą. Ta właśnie „Prawda” odczytana z Pisma św. i przez nas przyjęta może spowodować „rozłam”,jak mówi sam Jezus: czyli oczyszczenie wewnętrzne.

 

„Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.”

O jaki rozłam tu chodzi?
Dlaczego Jezus staje się znakiem sprzeciwu dla współczesnego świata?

Prawda płynąca z Ewangelii dzieli ludzi na tych, którzy ją przyjmują i którzy ją odrzucają.

 

Najpierw w nas samych. Jest to twórczy „rozłam”. Oczyszcza on nas z kłamstwa ŚWIATOWEGO ŻYCIA i pewności siebie.

 

Ta prawda pokazuje nam również , że nie możemy dwom panom służyć. Jezus mówi do pewnej świętej:
„ Jeżeli ja jestem Twoim prawdziwym Panem, moje względy będą dla cienie najważniejsze. Jeśli zaś chcesz zadowolić ludzi, staniesz się ich niewolnikiem. Ludzie potrafią być wielkimi ciemiężcami, jeśli oddasz im władzę nad sobą.
Im niżej Mi się kłaniasz tym wyżej cię wynoszę, pociągając ku sobie.”

 

Czasami męża, żonę, dzieci wyżej stawiamy od Jezusa. Im oddajemy władze nad nami.

 

ŻYCIE.
Tak Jezus mówi o sobie zapowiadając ustanowienie Eucharystii, którą będzie On sam!
Rzekł do nich Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. (J 6, 53).

"Kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie.”

Słowa te oznaczają, że nie ma życia poza Jezusem!
Oczywiście że jest życie poza Jezusem, ale ono nie prowadzi do zbawienia i nie daje życie wieczne.

 

Przypominają się tu nam mocne słowa Mojżesza z Księgi Powtórzonego Prawa:
„Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo”.

 

Co to oznacza?to znaczy, że religia chrześcijańska jest religią decyzji i trzeba nam taka decyzję podjąć, czy idę za nauką Jezusa, czy ją odrzucam.
Nie można przyjąć Jezusa bez Jego nauki.

 

Jest pułapka w poznawaniu Jezusa, że chcemy poznać go tylko intelektualnie, a nie chcemy go naśladować! To znaczy dostosować nasze życie do Jego życia.

 

Chciej więc poznać Jezusa i Jego naukę. Od tego zależy twoje życie wieczne.
Zacznij od słów Jana Chrzciciela: Jezu ja Ciebie nie znałem. Kiedyś poznałem ciebie jako dziecko, ale teraz chcę poznać Ciebie już dojrzalej, jako człowiek dorosły, myślący, rozumny, podejmujący decyzję.

 

Modlitwa: Panie Jezu już dzisiaj oddaje Ci chwilę mojej śmierci. Spraw, abym był przygotowany na nią i z wielką ulgą mógł powtórzyć Twoje ostatnie słowa z Krzyża: „wykonało się”. Niech wykonam na ziemi to, co Bóg zaplanował w swojej woli względem mnie i w spokoju oddam ducha mego w Twoje ręce. Amen!

Dorota
Dorota Maj 13 '17, 19:41
W wierze nie warto iść na skróty...Bartłomiej Sokal

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście».

Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy».

Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: „Pokaż nam Ojca”? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię». (J 14,7-14)

 

Kiedyś grywałem chętnie w gry komputerowe. Zawsze bardzo lubiłem strategie, w czasie których trzeba było zrealizować jakąś misję, ale jednocześnie zbudować królestwo czy miasto. Jako dziecko miałem kilka swoich ulubionych tytułów gier, ale praktycznie w każdej z nich zdarzały się podobne sytuacje: nie mogłem przejść jakiegoś etapu. Trochę to było denerwujące, więc istniały dwa wyjścia: albo spróbować jeszcze raz realizując scenariusz w inny sposób, albo wpisać kody, dzięki którym szybko zdobywało się niezbędne materiały, budynki lub wojska.

 

O ile w przypadku pierwszego wyjścia gra dawała jakąś satysfakcję długoplanową, o tyle po wpisaniu kodów i ukończeniu misji, gra szybko mi się zaczynała nudzić i w związku z tym po krótkim czasie szła w odstawkę.

 

We wczorajszej Ewangelii spotkaliśmy – podobnie jak dziś – sytuację, w której uczeń Chrystusa wyraża swoje trudności. O ile wczoraj Tomasz otrzymał jasne wytłumaczenie swojego problemu, o tyle dzisiaj Filip dostaje delikatną naganę: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: ‘Pokaż nam Ojca’? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?”. Słowa Jezusa przypominają trochę wyrzut wobec Nikodema: „no takie rzeczy powinieneś wiedzieć!”.

 

Dlaczego Tomasz został inaczej potraktowany? Czy Filip był gorszy? Nie, w żaden sposób Filip nie był gorszy, ale jego żądanie było próbą pójścia na skróty przez wiarę. Było próbą zastosowania magicznego ułatwienia, które w jego opinii miało przyspieszyć rozwój jego wiary. I to właśnie jest problem Filipa, a także wielu współczesnych ludzi.

 

Oczekujemy, że nasza wiara będzie rozwijała się „na naszych oczach”, codziennie będziemy w stanie „namacalnie” doświadczyć wzrostu duchowego. A tymczasem rzeczywistość jest inna: bardzo często trzeba latami zbliżać się do Boga tak, aby móc poczuć Jego bliskość. Niektórzy latami modlą się o charyzmaty, ale ich nie otrzymują! Albo czy każdy chrześcijanin ma możliwość uczestniczyć w takich samych objawieniach, jakie były udziałem s. Faustyny Kowalskiej, dzieci w Fatimie lub w Lourdes?

 

Chrystus pokazuje nam na przykładzie Filipa, że rozwój wiary nie może być przyspieszony, że nie można iść na skróty zmierzając ku Bogu. Na pewno czasami doświadczasz pokusy, żeby doświadczyć jakiegoś widzialnego znaku Bożej łaski, jakiegoś nadzwyczajnego działania, sądząc, że w ten sposób pozbędziesz się wszystkich wątpliwości, że wtedy będziesz już dojrzałym a na pewno dojrzalszym chrześcijaninem.

 

Ale pamiętaj, że obserwowanie działania Boga nie wystarczy; nawet obserwacja najbardziej niezwykłego cudu nie zrobi nic automatycznie. Musisz każdego dnia, w każdej godzinie i w każdej chwili starać się o zbliżanie do Boga, a w najgorszym razie – przynajmniej o nieoddalanie się od Niego. Bądź cierpliwy, jeżeli wiesz, że masz nad czym pracować w swoim życiu. To się nie zmieni: zawsze będziesz miał o co walczyć i pamiętaj, że po każdej porażce możesz na nowo stanąć do walki i wygrać, a po każdej wygranej czeka Cię kolejna walka.

 

Konkret na dziś: Odrzuć swój plan na zbliżanie się do Boga i żądania wobec Niego.

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławię Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

 

Klucz do uzdrowienia...ks. Daniel Glibowski  

Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię». J 14, 10b-14

 

Po takich zapewnieniach Jezusa, każdy chciałby w Jego imię uzdrawiać cały świat. Jak to jest, że sporadycznie dokonują się wielkie cuda, uzdrowienia, wskrzeszenia i nawrócenia, a tak wiele jest modlitewnych ,,porażek”? Czy naprawdę brakuje nam wiary? Otóż coraz więcej świadectw pokazuje, że modlitwa pełna pokory i oddania Chrystusowi sprawia, że pierwszych darów doznaje już sama osoba modląca się. W jej sercu zaczyna gościć pokój i całkowita otwartość na wolę Bożą. W ten sposób po ludzku można przyjąć nawet najcięższe doświadczenia, na które nie ma się wpływu. Oczywiście w każdej chwili Jezus może uznać, że potrzeba większego cudu, który przyniesie prawdziwą chwałę Bogu. Na takie działanie mamy być zawsze otwarci. Po to czytamy Słowo Boże i przypominamy sobie wszystkie cuda, aby karmić wiarę w Boga, który nadal żyje i pragnie działać i uzdrawiać swoje dzieci.


Oddaj dzisiaj Panu z całą pokorą i uniżeniem te sprawy, które leżą Ci najbardziej na sercu. Proś z całą wiarą, którą masz w sobie. Nie uznawaj się za wielce godnego wysłuchania. Powiedz, że przyjmiesz to, co Bóg uzna za słuszne i potrzebne do zbawienia Ciebie i Twoich bliskich. Błagaj o siłę i światło umysłu, aby podejmować właściwe decyzje.
Warto przytoczyć dzisiaj jeszcze fragment z pierwszego czytania:

 

Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc, sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł. Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: «Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: „Ustanowiłem cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi”». Poganie, słysząc to, radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Słowo Pańskie szerzyło się na cały kraj. Ale Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe niewiasty i znaczniejszych obywateli, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swoich granic. A oni, strząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium. A uczniowie byli pełni wesela i Ducha Świętego. Dz 13, 45-52

 

Św. Paweł głosi Narodowi Wybranemu słowa pełne prawdy. Ci nadal są zamknięci na Ewangelię. Ponad to dają się łatwo zmanipulować wpływowym ludziom, przez których przemawia zazdrość. W takiej sytuacji misjonarz wszech czasów mówi do odbiorców, że sami uznają się za niegodnych życia wiecznego. Po czym idzie dalej, aby głosić tam, gdzie Bóg go pośle. On nie próbuje na siłę wpychać ludziom szczęścia. W ten sposób wykazał szacunek do ich wolnej woli, z której niestety zrobili zły użytek. Wydaje się, że mamy czynić podobnie. Choćbyśmy wewnętrznie latali z Bogiem i chcieli zbawić cały świat, to musimy szanować wolność drugiego człowieka. Z całą pokorą mamy mówić innym o Bogu i pozwolić im podejmować właściwe decyzje.

 

Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio,
cieszcie się, weselcie i grajcie. Ps 98, 4

 

Panie, niech Twoje imię króluje w każdym sercu. Dziękuję za to, że w tym imieniu odnalazłem uzdrowienie. Pomóż mi pokornie głosić ludziom Twoje słowa. Uzdrawiaj wszystkich, którzy tego szczerze pragną. Pomóż mi towarzyszyć tym, którzy jeszcze nie są gotowi na przyjęcie łaski.

 

Bóg jest dobrym Ojcem....ks. Roman Chyliński

 

«Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy».

Jak wielkie było pragnienie poznania Boga Ojca przez apostołów.

 

Czy kiedyś zastanawiałeś nad twoja relacją z Bogiem Ojcem?

 

Wiemy, że chrzest św. odpuszcza nam grzech pierworodny i obdarza nas „dziecięctwem Bożym”.

 

Co to dla nas znaczy?
To znaczy, że wyprowadza nas z relacji PAN – NIEWOLNIK,
a wprowadza nas w relacje OJCIEC – SYN, OJCIEC – CÓRKA.

Już nie musisz mówić do Boga Ojca, PANIE OJCZE, ale Abba Ojcze, mój Tatusiu.

 

Mówi nam o tym św. Paweł w Liście do Rzymian:

„Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: "Abba, Ojcze!" Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. nJeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale. (Rz 8,14-17).

 

Otrzymaliśmy więc Ducha synostwa.
Co to znaczy?
To znaczy że zostaliśmy uzdolnieni przez Ducha Świętego do niesamowitej relacji, a zarazem bliskości z Bogiem Ojcem!

 

Zobaczyłem to i uwierzyłem dopiero wówczas kiedy odwiedziłem katolików, którzy przeszli do świadków Jehowych. Na końcu nieudanej kolędy zaproponowałem, abyśmy wspólnie odmówili modlitwę „Ojcze nas”. Ci katolicy po apostazji nie mogli już tej modlitwy wymówić. Zrozumiał, że Pan zabrał im Ducha „Ojcze nasz”.

 

Słowo Ojcze, Pan Jezus, rzecz ciekawa wypowiadał szczególnie w ważnych dla siebie momentach życia, jakie było zapewne dla Niego konanie w Ogrojcu.
I mówił: "Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!"(Mk 14,36).

 

Czy w chwilach najcięższych dla siebie zwracasz się do Boga, jak do Ojca z pełnym zaufaniem i miłością?
Zobacz, Jezus ciebie i mnie właśnie tego uczy w Ogrojcu.

 

Wiara w dobroć Boga jest fundamentem naszej wiary!

 

Pisze o tym św. Marek:

Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: "Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?"Jezus mu rzekł: "Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. (Mk 10,17-18).

 

Jak widzimy, jest to pragnienie samego Jezusa, aby przeżywać Boga, jako dobrego Ojca. Jednak dobrym Ojciec jest ten, który kocha i wymaga.

 

O tym mówi nam List do Hebrajczyków:
„Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi,a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów". (12,4).

 

"Upomnieniem Pańskim nie gardź, mój synu,
nie odrzucaj ze wstrętem strofowań.
Bowiem karci Pan, kogo miłuje,
jak ojciec syna, którego lubi.(Prz 3,11-12)."

 

"Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?Jeśli jesteście bez karcenia którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi. Zresztą, jeśliśmy cenili i szanowali ojców naszych według ciała, mimo że nas karcili, czyż nie bardziej winniśmy posłuszeństwo Ojcu dusz, a żyć będziemy?
Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości.
Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości."(Hbr 12,7-11).

Niestety, współcześni rodzice zapomnieli o dobroci przez karcenie w miłości. Nie wychowasz syna do posłuszeństwa bez karności, a w przyszłości wielkim ciężarem będzie dla swojej żony taki mąż.

Wiara w dobroć Boga wymaga od nas nieraz wiele samozaparcia.

Niestety, wierzymy w tę prawdę wiary, ale do czasu, gdy np. doświadczymy cierpienia, nagłej śmierci bliskiego, czasami dziecka lub kiedy wiary wymaga od nas wyrzeczenia, odrzucenia zła.
Wolimy wówczas obrazić się na Boga, odejść od Kościoła niż zmienić coś w swoim życiu!

 

Modlitwa: Duchu Święty pokaż nam prawdziwe oblicze naszego Ojca w niebie w Jezusie Chrystusie. Niech wzruszający się ojciec w "Synu marnotrawnym", czy Samarytanin wzruszający się na widok poranionego człowieka, jakim ja często jestem wzbudzi we mnie pełną ufność do Boga Ojca. Amen!

Opr. Ks. Roman Chyliński

Dorota
Dorota Maj 15 '17, 00:43

Jak poradzić sobie z lękiem? ...Ks Piotr Śliżewski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę». Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie». Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście». Rzekł do Niego Filip: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: „Pokaż nam Ojca?” Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca».

Fragment Ewangelii: J 14,1-12

Jezus wie, czego nam potrzeba. Dlatego w swoich przemowach poruszał to, co dotyka najgłębszych naszych pragnień. W odczytanym fragmencie janowej Ewangelii powiedział słowa, które powinniśmy wypisać sobie na kartce i powiesić w widocznym miejscu: „Niech się nie trwoży serce wasze”. Dobrze by było mieć zapis tych słów zarówno na lodówce, w przedpokoju jak i na biurku, gdzie pracujemy na komputerze. W końcu tak wiele razy w ciągu dnia dopuszczamy do swojego serca lęk. Nawet najmniejsze roztargnienia są w stanie nas tak wybić z tropu, że nie potrafimy się na nowo „dobrze poskładać”. Lęk o dobra materialne, jaki i przeżywane relacje, ciągle przebija się do naszych myśli, by robić w nich spustoszenie. Warto się do tego przyznać i rozważyć, jakimi sposobami z tym walczyć. A w przytoczonej Ewangelii mamy zawartych kilka dobrych rad…

 

Po pierwsze, naszej wiary nie możemy ograniczać do tego, że wierzymy w „jakiegoś Boga”. To zdecydowanie nie wystarczy! Aby religia była skuteczna, trzeba wierzyć w konkretnego Boga. To naprawdę wiele zmienia… Jeśli nasza wiara ogranicza się do stwierdzenia: „Ktoś tam w niebie jest” to niestety nic z tego nie wynika. Takie myślenie jest tylko uspokajającą „zapchaj-dziurą” w rozważaniu o przyszłości. Z takiej wiary nie można wcale korzystać. Dopiero związanie się z konkretem przynosi jakieś rezultaty. Jeśli uwierzymy w Jezusa Chrystusa, który narodził się w Betlejem, wypełnił starotestamentalne proroctwa i umarł za nasze grzechy na krzyżu, to wiemy, co się dla nas kryje pod terminem „Bóg”. Wtedy nasza religia zyskuje jakieś oblicze i wprowadza nas w proces wzrostu. Wiadomo, że o wiele łatwiej wierzyć „w coś tam u góry”, ale to nie przemieni naszego życia. My potrzebujemy Osoby, bo chcemy mieć do Kogo otworzyć usta, gdy pojawiają się jakieś „religijne odejścia od normy”. A wiemy, że one bardzo często się zdarzają, bo nasze życia są bardzo różne i nie sposób ich opisać w dwóch Testamentach. Pismo święte jest więc okazją do poznania Osoby, która pozwoli duchowo przeżywać szczegóły naszego życia. Dlatego pamiętajmy o tej uwadze Jezusa, że warto pracować nad „chrystusowym spojrzeniem” na naszą wiarę. Dzięki niemu już żaden lęk nie będzie przeżywany „obok jakiejś religijnej mocy”, lecz wraz z Synem Bożym, któremu można się wygadać z każdej, nawet najintymniejszej porażki.

 

Drugie, co nas wyzwala z lęku to świadomość, że niebo nie ma tylu ograniczeń, ile nam się wydaje. Popadamy w „religijne lęki”, bo chcemy umeblować niebo według własnego pomysłu. A ono przecież ma najmądrzejszego architekta i dekoratora wnętrz. Nie ma więc sensu żyć z napięciem, że może się do tego nieba nie dostanę. Jesteśmy tyle razy oceniani przez naszych bliskich, że nie ma sensu dopisywać sobie jeszcze negatywnej oceny Boga. Zamiast zanurzać się w pesymistycznych wizjach wieczności, lepiej żyć nadzieją słów, że Jezus wróci po nas i zabierze nas tam, gdzie jest wieczne wesele.

 

Trzecią, dobrą wiadomością z janowej Ewangelii jest to, że aby być szczęśliwymi przez całą wieczność, wcale nie musimy znać skomplikowanych „duchowych technik”. Pokazała nam to rozmowa Jezusa ze św. Tomaszem. Ten apostoł myślał, że niebo będzie dla niego dostępne dopiero wtedy, kiedy otrzyma dokładną mapę, jak się do niego dostać. Nie mieściło mu się w głowie, że „biletem do nieba” nie są „trudy drogi do wieczności”, tylko znajomość Jezusa. Zobaczmy, jak to zmienia postać rzeczy i zmniejsza życiowe ciśnienie… Nie trzeba bowiem o wszystko zabiegać samemu i krok po kroku rozszyfrowywać Bożych tajemnic, tylko związać się z Jezusem i zaufać Mu, że to On nas doprowadzi do celu. Aż by się chciało zakrzyknąć: „co za rewelacja!”. I tak jest rzeczywiście. Od Boga otrzymaliśmy Syna i jak to często mówi młodzież, która jest odpytywana: „On jest odpowiedzią na wszystkie pytania”. Dlatego nie obciążajmy swoich sumień nadmiernym rozmyślaniem, tylko zwiążmy się z Jezusem, który pragnie nas doprowadzić do pełni szczęścia.

 

W dotychczasowych rozmyślaniach skupiliśmy się na strachu związanym z niepewnością naszej wieczności. On z punktu wiary jest największą blokadą naszego duchowego rozwoju. Niemniej, dobrze jest także przemyśleć, skąd się biorą w nas lęki odnośnie innych spraw. Gdzie mamy się otworzyć, aby nie czuć na sobie więzów, które nie pozwalają nam żyć pełnią życia. Ewangelista Jan zapisuje bardzo ważne słowa: 

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca»”.

 

Z tego cytatu jasno wynika, że dla osoby, która wierzy w Jezusa nie będzie żadnych ograniczeń. Co to oznacza? Ano to, że Bóg ma na świecie jeszcze bardzo wiele osób, którym chce pokazać swoją miłość. I do tego bardzo nas potrzebuje. Jeśli nasze usta będą zamknięte, a ręce schowane w kieszeni zamiast gotowe do działania, to Jego Dobra Nowina nie trafi do tych, do których mogłaby trafić i przemienić ich życie. Chrześcijaństwo wychodzi z prostego założenia, że wszystko jest dla Boga i ze względu na Niego. Kiedy zaakceptujemy tę prawdę i będziemy chcieli ją wprowadzić w czyn, to od razu znikną nasze bariery. Bo Bóg, tam gdzie dostrzega czystą miłość od razu w nadzwyczajny sposób błogosławi.

 

Podsumowując, najlepszym sposobem pozbycia się lęku jest życie dla Boga. Gdy Jemu się powierzymy, to nasze życie wjedzie na zupełnie inne tory. Okaże się, że to, co szło kiedyś po grudzie stało się bułką z masłem. Tylko czy my rzeczywiście chcemy oddać się całkowicie Wiecznej Miłości?

 

Bóg dobrym Ojcem....ks. Roman Chyliński

Jeżeli Bóg jest dobrym Ojcem, to dlaczego tak mało odczuwamy w ten sposób Boga?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest łatwa, tak jakby się wydawało.

 

Jest kilka przyczyn o których chciałbym teraz powiedzieć:


- Zły psychologiczny obraz Boga.
- Brak relacji z Bogiem, jako Ojcem, czyli brak relacji synowskiej.
- Brak wiary w to że Bóg jest dobry.

 

Adhortacja Familiaris consortio tak mówi o powołaniu mężczyzny do ojcostwa:
„Mężczyzna, ukazując i przeżywając na ziemi ojcostwo samego Boga” ( nr.25 mężczyzna jako mąż i ojciec).

 

Co znaczą te słowa Adhortacji?
Co podkreślają i uświadamiają każdemu mężczyźnie?

 

Uświadamiają nam jedno, że albo nasi ojcowie przeżywając ojcostwo Boga pięknie i głęboko ukazywali nam właściwy wzorzec Boga Ojca, albo świadomie lub mniej świadomie ten obraz zamazywali kiedy sami odchodzili od relacji z Bogiem!

Te dwa obrazy, naszego ziemskiego ojca i ojca w niebie tak silnie nachodzą na siebie, że żadne dziecko nie jest wstanie je od siebie oddzielić i odróżnić.

Takie jest ojcostwo Boga, jaki jest mój tato!

 

W efekcie powstaje zafałszowanie rzeczywistości: zły lub dobry psychologiczny obraz Boga.
Z jednej strony Boga możemy posądzać o cechy, które miał nasz ziemski tata, z drugiej rodzi się oczekiwanie, aby ojciec był tak doskonały, jak Bóg, co nie jest możliwe.
I stąd biorą się różne problemy lęku wchodzenia w relacje z Bogiem.

Jakie spotyka się najczęściej fałszywe obrazy Boga?

1.Pierwszy, najczęściej spotykany przeze mnie fałszywy obraz to bóg-policjant, czyli Bóg karzący. W pedagogice mówimy, o rodzicu krytycznym.

Jeśli w młodych latach straszono Cię karą Boską, to właśnie tak się tworzył ten obraz.
Słyszałeś w kółko, że Bóg za złe karze, a jeżeli wynagradza to tylko za dobre czyny.
Wyrastałeś wówczas w poczuciu ciągłego zasługiwania na dobroć ojca, jako nagrodę, czyli nic za darmo.


Jeżeli ojciec w twoim domu był człowiekiem, który trzymał wszystko żelazną ręką, ale nie potrafił okazać też czułości, to prawdopodobnie masz taki obraz Boga. Nie znasz wówczas takiego dotyku ojca, któremu możesz podać rękę, a on trzymając cię poprowadzi i da ci wsparcie.

 

Powstał więc w Twej wyobraźni (lub raczej w sercu) obraz Boga,
- trzymającego cię na dystans,
- wypatrującego Twoich złych uczynków,
- czyhającego tylko na twoje potknięcie, żeby udowodnić ci raz jeszcze, jaki jesteś grzeszny.

Nie znasz też uczucia czekania na tatę, który jak przyjdzie do domu wniesie z sobą pokój, ciepło i poczucie bezpieczeństwa dla całej rodziny.

 

Wręcz odwrotnie, bałeś się tych powrotów, nerwowych reakcji ojca, niezadowolenia, podniesionego głosu i awantur.

Jeśli tak było, to wzrastałeś w przekonaniu, że Bóg widzi w tobie przede wszystkim zło i w każdej chwili może Cię ukarać, więc musisz koniecznie Go czymś udobruchać. Owocem takiego dzieciństwa jest zachowanie polegające np. na chodzeniu do spowiedzi z lęku przed karą, a nie z miłości do Boga.


Przeżywa się wówczas bardziej niedotrzymanie słowa danego Bogu, niż zerwaną więź, czy przyjaźń z Nim. Motywacją do wyspowiadania się jest wówczas bycie w porządku, lękając się przed karą Bożą.

Tymczasem Bóg kocha cię bezwarunkowo! Nie musisz zasługiwać na Jego miłość.

Ale ty o tym nie wiesz. A jeżeli masz świadomość tego, to nie masz doświadczenia tej ojcowskiej miłości.

2.Inny zły obraz Boga Ojca- "wielki nieobecny".

Obraz taki rodzi się w twojej psychice kiedy Twój ojciec zbytnio nie interesował się rodziną lub ją zostawił i odszedł do innej kobiety, czy też był nieobecny z obiektywnych powodów (śmierć, delegacje z pracy, wyjazdy „za chlebem" za granicę, itp.).

Czyli doświadczyłeś ojca, jako tzw: „wielkiego nieobecnego!

- Nie mogłeś np. pobiec do taty, by mu powiedzieć o piątce z religii, bo taty nie było.
- Chciałeś poprosić o pomoc w lekcjach, ale on akurat oglądał mecz w TV lub czytał bardzo ważny artykuł w gazecie, więc mówił ci:"Nie zawracaj mi głowy, idź do matki."
- Chciałeś go podpytać o jego pierwszą randkę z mamą, ale ojciec nigdy nie miał dla ciebie czasu.

Chodzi zatem o obraz Boga, który tak naprawdę nie interesuje się twoim losem. Jest ojcem, bo jest. Przyczynił się do Twego zaistnienia (ten ziemski ojciec i Bóg Ojciec), ale teraz ma na głowie ważniejsze sprawy.
Owocem tego jest dojście do wniosku, że jesteś dla niego kimś mało ważnym, a czasami wręcz nikim.
Kto ma taki obraz Boga skazany jest na kryzys. Bo nikt nie chce Boga, który jest obojętny

.

3. Trzeci zafałszowany obraz Boga, to bóg dobroduszny dziadziuś, na wszystko pozwalający.

Taki Bóg miłosierny bez granic, bez sprawiedliwości, potępienia i piekła.
Mogę żyć jak chcę. Bóg to wszystko toleruje, a pod koniec życia zapewne da mi okazję do spowiedzi i jakoś będzie.

 

Przyczyną takiego złego obrazu Boga jest sytuacja, gdy ojciec puszczał płazem Twoje przewinienia.
Parasol ochronny tatusia i mamusi nieustannie czuwał nad tobą!
Twoi rodzice zawsze zdejmowali z Ciebie wszelki ciężar obowiązków, tłumacząc, że są one za ciężkie. Gdy zrobiłeś coś złego oni mówili: "Nic się przecież nie stało."
Nie nauczyli Cię, że są też bolesne skutki złego postępowania.

 

Owocem będzie kryzys wiary polegający na całkowitej oziębłości wobec Stwórcy i jego prawa.

 

4. Ale jest też obraz Boga, który jest bogiem ciągle ci usługującym.

Dzisiaj rodzice często popełniają błąd, że próbują wynagrodzić swoim dzieciom brak ich obecności przez różnego rodzaje prezenty i usługiwanie im.
Odbierają sobie wówczas władzę rodzicielską wobec dziecka i nie wpływają wychowawczo na nie.


Jeszcze jest gorzej po rozwodzie, kiedy dziecko przebywa po tygodniu raz u ojca, a raz u matki. Rodzice się prześcigają, aby dziecko poszło zadowolone na tydzień do współmałżonka.


Takiemu dziecku często nie zależy na relacji z rodzicami ile na manipulowaniu nimi celem uzyskania jakiś korzyści.

 

Te wszystkie doświadczenia z domu mogą bardzo ciążyć na tobie. Nosisz je w swoim sercu. Stąd rodzi się trudność, a nawet nie chęć do Boga, aby wejść z Nim w relacje. Możesz do końca życia męczyć się z taką odpychającą cię wizją Stwórcy.

Ale jest wyjście!

 

Bo jest słowo Boże, który może ci przywrócić właściwy obraz Boga. Może do dzisiaj cię to nie interesowało, jaki nosisz w sobie psychologiczny obraz Boga, czy ten właściwy, czy zafałszowany.

 

Codziennie jesteś zaproszony przez Ducha Świętego, aby przynajmniej przez 15 minut rozważyć słowo Boże o ojcostwie Boga i nad nim się zastanowić, oto cytaty które ci pomogą:Rz 8, 31-35; 1J 4, 7-18; Jr 31, 1-14; Iz 49, 8-16; Oz 11, 1-9

Dorota
Dorota Maj 15 '17, 22:06
Repetitio est mater studiorum – Powtarzanie jest matką uczenia się...Bartłomiej Sokal

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Kto ma przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie».

Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota: «Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?»

W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy. Kto nie miłuje Mnie, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam powiedziałem, przebywając wśród was. A Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem». (J 14,21-26)

 

Kościół żyje dzięki tchnieniu Ducha Świętego. To On prowadzi łódź Chrystusową po wezbranych morzach współczesności ku przeznaczonemu celowi – ku Bogu. Udzielając życia każdemu z wierzących, jest On głównym motorem działania, jest On także wspomożycielem naszych modlitw, gdy nasze starania duchowe zawodzą. Ale czego tak naprawdę oczekujemy od Niego, gdy się modlimy o Jego dary, o Jego wsparcie i o Jego orędownictwo?

 

W dzisiejszym słowie bardzo mnie uderzyło to, co Jezus mówi o działalności Ducha Świętego wobec uczniów. Nie będzie On dodawał niczego nowego do tego, co uczniowie już usłyszeli, ale ma jedynie przypomnieć i utrwalić, („nauczyć”) znane treści.

 

Tu jest też ważna wskazówka dla nas, którzy czasem zapominamy, że nauka Chrystusa jest ciągle ta sama. Może ona być przedstawiana w różny sposób, dostosowany do mentalności czasów współczesnych ale nigdy nie może być naginana ani tym bardziej zmieniana. Nawet objawienia prywatne – oczywiście, te uznane przez Kościół – nie dodają niczego nowego do Objawienia Bożego zawartego w Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła. Ich celem jest przypomnienie w określonym kontekście historycznym, w danym momencie historii zbawienia jakiegoś aspektu Bożej nauki.

 

Choć brzmi to heretycko, gdybyśmy nawet nie uznawali nauki płynącej z takich objawień, nasza wiedza o Bogu nie byłaby wyszczerbiona. Popatrzmy na przykład objawień, jakie były udziałem s. Faustyny Kowalskiej. Jezus mówił w nich o swoim miłosierdziu, ale nie była to nowość. Już Stary Testament mówi wielokrotnie o tym przymiocie Boga. W czasach, w których podkreślano sprawiedliwość i chęć Boga do karania ludzi, należało wszystkim przypomnieć, że Bóg jest miłosierny i chce wszystkich obdarzać swoją miłością.

 

Jeżeli na modlitwie ciągle słyszysz od Boga podobne pouczenia, to pozostań cierpliwy! Jeżeli zaczynasz sądzić, że wszystkie homilie i komentarze biblijne są o tym samym, to pomyśl, czy Bóg nie chce Ci właśnie tego elementu przypomnieć? Może przez to ciągłe powtarzanie wpaja Ci do głowy to, nad czym masz jeszcze popracować?

 

Konkret na dziś: pomyśl, co w nauczaniu Kościoła cię denerwuje i zobacz to jako słowa samego Boga.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Relacja miłości z Jezusem, fundamentem naszego nawrócenia...ks. Roman Chyliński

 

«Kto ma przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie».

Nasza chrześcijańska wiara odnosi się do relacji miłości z Jezusem Chrystusem.

 

O tym, jak ważna jest ta relacja miłości z nami dla samego Jezusa, pisze św. Jan w Apokalipsie w kontekście nawrócenia: „ Ale mam przeciwko tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj wiec skąd spadłeś i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij ”(Ap 2,4).

 

W swoim 1 Liście św. Jan jeszcze mocniej podkreśli tę wartość miłości w naszym życiu: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1J 4,16).

 

Jest wiec rzeczą oczywistą dla św. Jana, że jak już wierzyć to w miłość, jaką Bóg ma ku nam: „Jestem kochany przez Boga”.

 

Może od tego trzeba nam rozpocząć nawrócenie. Wracam do relacji miłości z Jezusem, bo ją zaniedbałem.

 

Jak tej relacji miłości nie ma do Jezusa, zostają wówczas same „przykazania” i religia staje się „suchym obowiązkiem” do spełnienia.

 

„Nawróć się” oznacza więc: wróć do kogoś kto cię kocha!

 

Jak trudno uwierzyć w miłość, że ktoś nas kocha.


Rzeczą ciekawa z punktu psychologii jest to, że człowiek jest w stanie uwierzyć w najgorsze zło, przekleństwo i odrzucenie, Problem pojawia się wówczas, kiedy ma uwierzyć w rzeczywistość, że ktoś go kocha bezinteresownie.

 

A tak ty i ja jesteśmy ukochani przez Boga za nim nasi rodzice postanowili o naszym istnieniu: „Ukochałem cię odwieczną miłością…”(Jr 31,3).

Nawróć się więc, aby uwierzyć miłości Boga do ciebie!!!

Jeżeli tę prawdę, że jestem kochany przez Boga odkryjemy w naszym życiu, wówczas zaczynamy poważnie traktować Boga i nasze chrześcijaństwo. Co to znaczy? Otóż:


- Niedzielna Msza św. przestaje być li tylko zaliczeniem bycia w Kościele.
- Zaczyna być dla nas ważne wysłuchanie Ewangelii oraz homilii.
- Modlitwa poranna i wieczorna spędzona przed Bogiem staje się ważną chwilą dnia.
- Zaczynamy częściej zaglądać do Pisma św. oraz zadawać sobie pytania, co do celu, istoty i sensu życia.
- Czytając słowo Boże, przypatrujemy się bliżej osobie Jezusa Chrystusa, jakim jest człowiekiem, jak myśli, jak podchodzi do ludzi, co dla Niego jest ważne.

 

Powoli na nowo wytwarzamy więzi z Bogiem, a nawet zaczynamy odczuwać Jego bliskość i przyjaźń z nami.

 

Modlitwa: Panie Jezus, jak daleko odszedłem od świadomości oraz odczuwania, że jestem osobą dla kogoś ważną. Myślałem że drugi człowiek jest wstanie wypełnić mi tę pustkę w życiu. Dzisiaj już wiem, że tylko Ty – Jezu możesz wypełnić moje serce prawdziwą miłością, miłością do końca. Amen!

Dorota
Dorota Maj 16 '17, 22:28
Nie poddawaj się!...ks. Daniel Glibowski

 

W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: «Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. J 17, 20-21

Wyobraź sobie Jezusa, który podczas ostatniego spotkania z umiłowanymi uczniami modli się o ich jedność. To zdaje się być Jego najgłębszym pragnieniem.

Tak samo jest z pewnością dzisiaj. Chrystus chce, aby ta jedność zapanowała w rodzinach, krajach i na całym świecie.

Co robisz, aby pomóc Jezusowi? Jak starasz się o zgodę w Twojej rodzinie, klasie, szkole, miejscu pracy? Co Ci przeszkadza w pełnej jedności?

Odrzuć wszelkie złości, intrygi, obmowy, brak przebaczenia. Pokochaj miłością Jezusa tych ludzi, których codziennie spotykasz. Pamiętaj, że największym wrogiem nie jest człowiek, lecz diabeł, który zniewala ludzi i niszczy jedność. Przegoń go różańcem, który jest najlepszym batem na szatana. Zrób wszystko, co w Twojej mocy, aby w Twoim środowisku zapanował pokój Chrystusa, aby była zgodność ducha i myśli;

 

Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. 1 Kor 1, 10

 

Jeśli będziesz czuł się bezsilny w walce ze złem, to ponad wszystko trwaj w łasce uświęcającej i proś pokornie Boga, aby działał w Tobie i przez Ciebie. On z czasem zacznie dawać owoce Twoich starań. Nigdy nie poddawaj się. Każda załamka jest zwycięstwem diabła. Nie dawaj mu tej satysfakcji. Jezus Chrystus – Prawdziwy Zwycięzca powołał Cię do codziennego zwyciężania w Jego imię.


Ponad to pamiętaj, że jest po Twojej stronie Maryja, która gniecie głowę węża. Polecam dzisiejszy załącznik, który przybliży Ci najnowsze, budujące dzieło, które dodaje wiary w zwycięstwo.


Panie, uczyń mnie narzędziem, które będzie budowało jedność. Pomóż mi przeganiać diabła, który cały czas próbuje niszczyć ludzi prowadzonych przeze mnie. Uczyń nas prawdziwymi braćmi i siostrami, którzy mają tego samego Ducha!

 

Jezus modli się za Ciebie...Bartłomiej Sokal

 

W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: «Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.

Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.

Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich». (J 17,20-26)

 

Czy słyszałeś o tym, że Jezus będąc na ziemi modlił się za ciebie?! A nawet jeżeli słyszałeś, czy dotarło do ciebie, co te słowa oznaczają? Jezus w ostatnich godzinach życia modlił się konkretnie za CIEBIE. Postawił nam też jednocześnie zadanie: wierzący w Chrystusa mają tak blisko być złączeni ze sobą, jak Chrystus jest złączony ze swoim Ojcem.

 

Ale jak to rozumieć? Czy wszyscy mamy być bliskimi przyjaciółmi dla każdego, kto przychodzi ze mną do kościoła na Mszę? To byłoby idealne rozwiązanie, ale chyba bardzo trudne do zrealizowania ze względów praktycznych. Ale jest coś, co możemy zrobić i w czym będzie nas wspierał Chrystus.

 

Jak czujesz się w kościele, gdy do niego przychodzisz? Owszem, przychodzisz tam, żeby się pomodlić, ale jak podchodzisz do innych ludzi? „Znowu zajęła moje miejsce!”, „a ten to mógł użyć mniej tych perfum!” „tamta znowu się wystroiła!”.

 

Czy patrząc na ludzi w kościele widzisz w nich swoich braci? Czy potrafisz na nich spojrzeć z miłością? Pomyśl, czy moje głoszenie Chrystusa w świecie będzie prawdziwe, jeżeli „swoich”, czyli osoby, które razem ze mną zmierzają ku niebu, będę traktował jako zło konieczne lub powietrze? Pamiętaj, że za tę osobę, która zajęła twoje miejsce w kościele, która użyła silnych perfum i także za tę, która ubrała się tak albo inaczej, modlił się Chrystus.

 

Konkret na dziś: spójrz na ludzi w kościele, na ulicy, w szkole i w pracy tak jak Chrystus – z miłością.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

O dążeniu ku jedności....ks. Roman Chyliński

„ (...)aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.”

Pięknym i głębokim komentarzem do dzisiejszej Ewangelii są słowa św. Jana Pawła II zawarte w Encyklice „Ut unum sint” (aby byli jedno). Oto one:
„Sam Jezus w godzinie swej męki modlił się, „aby wszyscy stanowili jedno” (J 17, 21).Ta jedność, którą Pan dał swemu Kościołowi i którą pragnie ogarnąć wszystkich, nie jest czymś mało istotnym, ale stanowi centralny element Jego dzieła. Nie jest też drugorzędnym przymiotem wspólnoty Jego uczniów, lecz należy do jej najgłębszej istoty. Bóg pragnie Kościoła, ponieważ pragnie jedności, i właśnie w jedności wyraża się cała głębia Jego agape.” (9 rozdz.)

 

Papież uświadamia nas, że dążenie do jedności: w małżeństwach, w rodzinach, we wspólnotach zakonnych, w Episkopatach, w Kościele „stanowi centralny element” dzieła Jezusa Chrystusa.

 

Ukazuje nam również zależność między jednością, a miłością. Żadna wspólnota uczniów Chrystusa nie jest wstanie wzrastać w miłości, jeżeli nie ma wysiłku dążenia do jedności.

 

Czytamy dalej – mówi papież:


„Istotnie, ta jedność dana przez Ducha Świętego nie polega jedynie na tym, że ludzie gromadzą się w społeczność, która jest zwykłą sumą osób. Tę jedność tworzą więzy wyznania wiary, sakramentów i komunii hierarchicznej. Wierni stanowią jedno, ponieważ w Duchu trwają w komunii Syna, w Nim zaś — w Jego komunii z Ojcem: „mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem” (1 J 1, 3).

 

Jedność we wspólnotach, jak słyszymy jest darem Ducha Świętego.


To co nas zamyka na działanie Ducha Świętego to:


- życie w grzechu ciężkim,
- nieprzebaczenie z serca,
- oraz brak posłuszeństwa Duchowi Świętemu, które wyraża się w tym, że sprawy ciała stawiamy ponad sprawami ducha.

 

Zaskakujące jest podsumowanie istoty modlitwy Jezusa „aby byli jedno” przez Jana Pawła II:
„Wierzyć w Chrystusa znaczy pragnąć jedności;
pragnąć jedności znaczy pragnąć Kościoła;
pragnąć Kościoła znaczy pragnąć komunii łaski, która odpowiada zamysłowi Ojca, powziętemu przed wszystkimi wiekami.
Taki właśnie jest sens modlitwy Chrystusa: „ut unum sint”.

 

W świetle tych słów mogę uczynić w sobie rachunek sumienia, jaka jest moja wiara?

- Otóż, można być bezpośrednio odpowiedzialny za Kościół lokalny, jako np. biskup czy proboszcz, ale zupełnie nie podejmować żadnych działań, aby wiernych jednoczyć.
- można być ojcem lub matką i unikać spotkań i rozmów z własną rodziną, aby wytwarzać w niej więzi.
- można być przełożonym w pracy, dla którego zasada „dziel i rządź” będzie bardziej na rękę, niż podejmowanie trudu łagodzenia sporów.

 

Pamiętajmy, że jedności w małżeństwie, w rodzinie czy wspólnocie zakonnej nie da się wypracować raz na wiele lat. Budowanie we wspólnocie jedności jest codziennym trudem każdego członka tej wspólnoty przez pokonywanie uprzedzeń, przebaczenie i chęć rozmowy.

 

Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty i otwórz mnie na Twoje działanie we mnie. Wlej w moje serce i umysł pokój, łagodność i miłość, abym służył temu, co jednoczy. Ucz mnie Duchu Święty jak żyć w miłości z ludźmi, którzy: zazdroszczą, są przekonani o własnej racji, żyją w poczuciu, że ich wszyscy krzywdzą i nie podejmują żadnych wysiłków, aby wyjść do drugiego człowieka. Spraw, abym to ja nie był takim człowiekiem. Amen!

Dorota
Dorota Maj 17 '17, 22:36

Dzisiaj o tym, że życie nie musi być ciągłym udawaniem i myśleniem, jak dobrze wypaść przed innymi. - Mieszkać z Bogiem, to znaczy żyć w pełni...ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami.
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”. (J 15,1-8)
 

Μείνατε ἐν ἐμοί (meinate en emoi) mówi Jezus do uczniów, co zostało nam przetłumaczone jako: „trwajcie we Mnie”. Jednak czasownik μένω (meno) oznacza także: „pozostawać, przebywać, mieszkać, nadal istnieć”. Zatem te słowa Jezusa moglibyśmy przetłumaczyć także w ten sposób: „mieszkajcie we Mnie, a ja w was mieszkać będę”. Czy nie jest to piękna obietnica? Zarówno słowo „trwać” jak i „mieszkać” oznacza stałe przebywanie z jakąś osobą. Przez tę prośbę Jezus mówi nam, jakie jest Jego najgłębsze pragnienie – żebyśmy ciągle, nieustannie, bez względu na okoliczności i nasze samopoczucie byli z Nim.

 

To, o czym mówi nam dzisiaj Pan, jest obecne na kartach Pisma Świętego w wielu miejscach. W Starym Testamencie Bóg obiecał, że zawsze będzie mieszkał z Izraelem, jeśli ten zachowa przymierze:

I uczynią Mi święty przybytek, abym mógł zamieszkać pośród was. (Wj 25,8)

I będę mieszkał pośród Izraelitów i będę im Bogiem. (Wj 29,45)

Umieszczę wśród was mój przybytek i nie będę się wami brzydził. Będę chodził wśród was, będę waszym Bogiem, a wy będziecie moim ludem (Kpł 26,11-12)

Co jeszcze znaczy mieszkać z kimś? Znaczy to „być sobą”. Zdarza się, że gdy jesteśmy między obcymi ludźmi lub nawet w towarzystwie znajomych, „spinamy się”, żeby jak najlepiej wypaść przed nimi. Natomiast gdy przekroczymy próg naszego domu, to zrzucamy maski i kończy się udawanie (choć i w domu możemy grać przed rodziną). Dom ma być naszym azylem, bezpiecznym portem, miejscem wytchnienia, odpoczynku i zrozumienia. Jezus chce, abyśmy zamieszkali w Nim, ale także żebyśmy zamieszkali z Nim. To znaczy chce, żebyśmy byli przed Nim sobą, żebyśmy mogli w Jego obecności odpoczywać, żebyśmy mogli z Nim porozmawiać i wygadać się Mu, żebyśmy mogli też przed Nim się wypłakać.

 

Chciałbym poprosić Cię  (0d) dzisiaj, abyś był/a sobą przed Bogiem. Na pewno nie odrzuci Cię bez względu na to, co Ty o sobie myślisz i co się ostatnio działo w Twoim życiu. On zna całą prawdę nas, ale gdy pozwalamy sobie na szczerość przed Nim, wówczas zaczyna się proces naszej przemiany i uzdrowienia. Gdy człowiek czuje się akceptowany ze swoimi niedoskonałościami i słabościami, zaczyna wierzyć w siebie i może zacząć nam nimi pracować. Do takiego domu zaprasza nas nieustannie Bóg. Jezus nie chce być rzadkim gościem pod naszym dachem, ale domownikiem, który będzie miał realny wpływ na nasze myślenie, słowa, zachowania i decyzje.

 

Wyobraź sobie świat, w którym każda rodzina klękałaby razem do modlitwy, czytała Pismo Święte, rozmawiała o radościach i smutkach. Wyobraź sobie świat, w którym Jezus nie byłby sporadycznym przybyszem na Boże Narodzenie i Wielkanoc albo gdy zdarzy się coś trudnego. Czy nie byłby to piękny świat?

 

Na zakończenie chciałbym podzielić się z Tobą jeszcze jedną myślą. Jak często czujesz, że brakuje Ci sił do życia? Proszę, zastanów się czy nie oderwałeś się do winnej latorośli, którą jest Bóg? Taka latorośl przez pewien czas po odcięciu wygląda tak, jakby nic jej się nie stało, ale jednak szybko usycha, ponieważ nie ma skąd czerpać soków potrzebnych do życia. Czy się do tego przyznajemy czy nie, bez trwania w Nim prędzej czy później umieramy, choć mieliśmy wszystko, co potrzebne do życia.

 

Konkret na dzisiaj: Popatrz dzisiaj na te przestrzenie w Twoim życiu, w których ewidentnie brakuje życia. I zastanów się, czy początkiem martwoty nie było „wyproszenie” z nich Jezusa i odcięcie do Niego, czyli grzech.

 

On ma moc przywrócić do życia to, co martwe. Żyj w Nim!

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Trwać w prawdzie i miłości....ks. Roman Chyliński

„Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę”.

Aż siedem razy w tak krótkim tekście Ewangelii wg św. Jana znajdujemy słowo „trwać”.
Dlaczego więc dla św. Jana słowo to jest, aż tak ważne?

Słowo „trwać” u naszego Ewangelisty występuje zawsze w relacji do Jezusa. Dla św. Jana od tego „trwania” lub „nie trwania” w Jezusie, zależeć będzie całe nasze życie,a nawet nasza wieczność.

 

Apostoł tę relację naszego „trwania” lub „nie” w Chrystusie przyrównuje do zależności ,jaka jest między krzewem winnym, a latoroślami.

 

Do czego służy latorośl?
Odpowiemy, do przynoszenia owocu w postaci winogron, które w tłoczni wyciskane dają sok, a po fermentacji stają się dobrym winem.

 

Każdy z nas pamięta słynne słowa Matki Jezusa z Kany Galilejskiej: „Nie mają już wina”.
Wiemy, że teologia św. Jana jest dojrzała i bardzo głęboka, często ukryta „w znakach” i symbolach. Wino jest dla ludzi Wschodu znakiem radości i wesela. Jest napojem bogów. W symbolice Janowej wino jest zapowiedzią krwi Chrystusowej, która przyniesie światu nowe życie, życie w prawdzie i światłości.

 

Stąd słowa Niewiasty z Kany oznaczają prośbę do Syna, aby rozpoczął swoją zbawczą działalność, bo tylko ta może napełnić serca ludzkie nową nadzieją i nowym życiem.

 

W tym Janowym znaczeniu latorośl symbolizująca każdego z nas wszczepionego w prawdziwy winny krzew, którym jest sam Jezusa Chrystus. Jest, zatem znakiem naszego chrztu św..


Przez chrzest św. zostaliśmy niejako „wszczepieni” to znaczy, mamy uczestnictwo w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa oraz doświadczamy jej zbawczych owoców.

 

„Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie."

Te ostre słowa Jezusa odnoszą się do tych z nas, którzy przyjęli chrzest, ale nie chcą wzrastać w wierze. Św. Jan przyrównuje takich chrześcijan do uschłej latorośli. Dlaczego? Bo nic nie robimy w tym kierunku, aby nasze życie zaowocowało życiem w prawdzie i dobrymi czynami.


Obojętni stajemy się na soki Łaski uświęcającej, jakie daje nam Kościół przez żywe słowo Boże i sakramenty.

 

„I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.”

Prosić nam trzeba Boga, aby dla tych osób, którym nie chce się trwać w Jezusie, w sakramentach ów „ogień” stał się ogniem miłosierdzia Bożego, a nie ogniem potępienia.
Stałem już w swoim życiu nad osiemdziesięcioczteroletnim człowiekiem, który odrzucał miłosierdzie Boże pomimo moich nalegań, aby pojednał się z Bogiem. Jeżeli komuś wydaje się, że skruch za popełnione grzechy pod koniec życia rozwiąże problem lekceważenia sobie wiary przez całe życie , to może się naprawdę grubo pomylić!

 

Bo Bóg nie pozwoli z siebie szydzić!( por. Ga 6,7-8)

„Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy”.

 

Co innego dzieje się z „latoroślami”, które zdają sobie sprawę z wielkości daru chrztu św. i jako chrześcijanie chcą odpowiedzialne odpowiedzieć Bogu na ten dar. Tych to Bóg oczyszcza z niepotrzebnych pędów: pychy, chciwości i zarozumiałości, aby tym lepiej wydawały owoce prawdy i miłości w swoim życiu.

 

„Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.”

Ile nieraz musimy doświadczyć błędów i upadków, aby zrozumieć te słowa Jezusa:„Beze Mnie nic uczynić nie możecie!”


Św. Paweł ku pokrzepieniu powie do nas: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. (Flp 4,13).
A zatem wszystko czyńmy z Chrystusem tzn. zawierzajmy mu nasze codzienne obowiązki w modlitwie porannej, a na dobre owoce tego „trwania w Nim” nie trzeba będzie długo czekać!

Trzymajmy się, zatem Jezusa i za wszelką cenę uzależnijmy się od Niego, jak latorośl od krzewu winnego, jak gałęzie jabłoni czy wiśni od głównego konaru drzewa, czy jego pnia

.

Tylko taka i aż taka zależność pozwoli nam przynosić „owoce” w prawdzie i w miłości. Co więcej, tylko ta zależność jest zbawcza dla nas.


A gdyby, uległość pokusie wyrwała nas przez grzech ciężki „z krzewu winnego”, jakim jest Jezus-Kościół, to jest od tego konfesjonał, który przez miłosierdzie Boże na nowo „wszczepi” nas w Chrystusa. Amen.

 

 Jeśli zbudujesz z Nim żywą relację, to nic i nikt nie będzie w stanie podciąć Ci skrzydeł. -  Poranna motywacja

ks. Daniel Glibowski

 

Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity. J 15, 4a. 5b

Jak wygląda Twoje codzienne życie?

Co lub kto napędza Cię do wstania i dobrego przeżycia dnia?

Czy masz problemy z porannym odpaleniem? Czy Twoje wewnętrzne baterie są wiecznie naładowane?

A może już ledwo żyjesz i czujesz się totalnie przytłoczony? Popatrz jeszcze raz na dzisiejsze dwa zdania Jezusa.

Odpowiedz sobie na pytanie, czy Ty rzeczywiście trwasz przy Nim? Czy żyjesz w łasce uświęcającej? Czy stale karmisz się Jego Ciałem i Słowem?

Czy masz odwagę opowiadać o Nim w codziennych zwykłych sytuacjach?

Czy potrafisz się zmobilizować każdego ranka do zawierzenia Mu swojego dnia i wszystkich spotkanych ludzi? Jak wieczorem podsumowujesz dzień? Czy rozmawiasz z Nim o swoich wzlotach i upadkach? Czy dziękujesz za dobro i przepraszasz za upadki?

 

Postanów dzisiaj wpuścić Jezusa na serio do swojego serca i żyj z Nim tak, jak z najlepszym przyjacielem. Opowiadaj Mu o wszystkim. Zobacz oczyma wyobraźni Jego nieustanny uśmiech, z którym On dopinguje Cię w życiu, ponieważ pragnie pełni Twojego szczęścia. Jeśli zbudujesz z Bogiem taką żywą relację, to nic i nikt nie będzie w stanie podciąć Ci skrzydeł. Co więcej – Twoje życie zacznie przynosić owoce, które przerosną Twoje marzenia i oczekiwania. To stanie się dzięki prawdziwej, duchowej jedności z Bogiem. Zacznij już dzisiaj żyć pełnią życia. Uśmiechaj się do ludzi tak, jakbyś uśmiechał się do Jezusa.

Szukaj Go w osobach, które spotykasz. Dawaj Mu radość w najmniejszych gestach życzliwości. On naprawdę jest w Tobie i tych, których widujesz. Natomiast jeśli zobaczysz w kimś diabła poprzez paskudne zachowanie, to okaż tej osobie jeszcze więcej miłości. To może sprawić, że jej ból najpierw wyleje się na zewnątrz. To będzie dla Ciebie okazją do uczenia się pokory i cierpliwości. Jeśli przetrwasz takie ataki i nadal będziesz okazywał miłość takiej osobie, to ona prędzej, czy później przejrzy na oczy i pozna tego, który w Tobie to czyni.


Panie, dziękuję za codzienne odpalanie mnie do życia. Dla Ciebie chcę żyć i kochać wszystkich, których spotykam. Bądź stale we mnie i okazuj swoją chwałę tam gdzie chcesz.

 

 

Dorota
Dorota Maj 18 '17, 20:01
Poczuj miłość...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna». J 15, 9-11

 

Wyobraź sobie miłość Boga Ojca do Jego Syna Jezusa Chrystusa. Wiem, że to ciężkie zadanie. Mimo wszystko wytęż swój umysł. Popatrz na ich relacje. Następnie przypomnij sobie miłość Jezusa do ludzi. Zobacz jeszcze raz wszystko to, co On uczynił. Wspomnij Jego wielkie cuda, uzdrowienia i wreszcie mękę, śmierć za przyjaciół oraz chwalebne zmartwychwstanie.

Czy odnajdujesz siebie pośród osób, dla których Jezus uczynił tak wiele? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że Bóg kocha Cię największą i nieopisaną miłością? To od Niego otrzymałeś życie, świat, rodzinę, zdrowie i wszystko, co ,,posiadasz”. On dał Ci także przykazania, które chronią Cię przed samozniszczeniem. Jezus nieustannie zaprasza Cię do osobistej relacji z Nim. Rozmyślaj o Jego miłości do Ciebie. Rozkoszuj się tym wszystkim, co od Niego otrzymujesz. Wychwalaj Go nawet w chwilach ciężkich doświadczeń. To w nich możesz być najbliżej swego Pana. On jako pierwszy przeszedł wiernie drogę największej męki. Dzięki zjednoczeniu z Ojcem dał radę. Ty czyń podobnie. Buduj osobistą relację z Jezusem i nie załamuj się niepowodzeniami. A gdybyś czuł, że jesteś już kompletną ruiną, to mam dla Ciebie jeszcze kilka zdań;

 

A gdy i oni umilkli, zabrał głos Jakub i rzekł: «Posłuchajcie mnie, bracia! Szymon opowiedział, jak Bóg raczył wybrać sobie Lud spośród pogan. Zgadzają się z tym słowa Proroków, bo napisano: „Potem powrócę i odbuduję przybytek Dawida, który znajduje się w upadku. Odbuduję jego ruiny i wzniosę go, aby pozostali ludzie szukali Pana i wszystkie narody, nad którymi wzywane jest imię moje – mówi Pan, który to sprawia. To są Jego odwieczne wyroki”. Dz 15, 13-18

 

Bóg jest w stanie odbudować największe ruiny. Co prawda potrzeba do tego dobrych ludzi i narzędzi, ale są takie osoby na świecie i wystarczy dobrze poszukać. Oddaj dzisiaj Panu całego siebie, całe swoje życie, wszystkie troski i zmartwienia. Powiedz z serca: Jezu ufam Tobie, Ty się tym zajmij. Ja naprawdę żyję resztkami sił. W Tobie na nowo pragnę odzyskać chęć do życia, kochania i dzielenia się Tobą. Uzdrów mnie z wszelkich zniewoleń i ciężkich grzechów, z którymi nie radzę sobie. Pozwól mi całkowicie przebaczyć sobie i tym, którzy mnie poranili. Chcę być znowu w pełni wolny, aby oddawać Ci chwałę!

 

Śpiewajcie Panu, sławcie Jego imię. Każdego dnia głoście Jego zbawienie. Głoście Jego chwałę wśród wszystkich narodów,rozgłaszajcie Jego cuda pośród wszystkich ludów. Ps 96, 2-3

 

Panie, dziękuję za to, że mnie kochasz. Nikt nigdy nie dał i nie da mi tyle miłości, co Ty. W Tobie jestem w pełni szczęśliwy.

 

Ojcowska miłość...ks. Roman Chyliński

"Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”.
Jaka jest miłość, która płynie od Ojca?

 

ODWIECZNA. „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość. Znowu cię zbuduję i będziesz odbudowana”. (Jr 31 3b-4a).

Każdy z nas został ukochany zanim przyszedł na świat. Byliśmy w odwiecznych planach Ojca Niebieskiego.
Nawet gdyby własna matka czy ojciec przeklął cię, czy odrzucił w momencie poczęcia lub urodzenia, pamiętaj każdy z nas był chciany i ukochany w momencie przyjścia na świat przez Boga Ojca.
Jaka to dobra nowina dla nas wszystkich.

 

DO KOŃCA. „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował”. (J 13,1).

Miłość „do końca”- to miłość zraniona na krzyżu. Tą właśnie miłością Jezus nas ukochał, kiedy my byliśmy jeszcze grzesznikami z wyboru. Od tej miłości nikt i nic nie może nas odłączyć. Chyba, że my sami tej miłości powiemy – odejdź sobie.

 

BEZWARUNKOWA. „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy”.(1J 4,10).

 

Inicjatywa miłości wychodzi od Boga. On – Bóg jest jedynym źródłem miłości. Nie stawia warunków w miłowaniu nas: „jeżeli będziesz taki, to ja będę cię kochał”.
Wystarczy, że jesteś Jego dzieckiem. Może jeszcze zbuntowanym, niedojrzałym, grzesznym, nie odpowiadający na miłość miłością, ale Jego dzieckiem! (por.1J 3,1-3).

 

OSOBOWA. „Ale teraz tak mówi Pan, Stworzyciel twój, "Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień. Albowiem Ja jestem Pan, twój Bóg”. (Iz 43,1-3a).


W momencie chrztu św., kiedy kapłan polewa wodą twoją głowę, Jezus sam wypowiada twoje imię. Co więcej, nadaje ci powołanie, które przez wiarę i miłość masz zrealizować w swoim życiu. Jezus, więc z na ciebie po imieniu i ty sam dla Niego jesteś kimś wyjątkowym i jedynym.

 

Zachwyć się, więc tą MIŁOŚCIĄ. Jest ona zupełnie inna i różni się od każdej miłości ludzkiej.

 

Modlitwa: Boże mój Ojcze, otwórz moje serce na Twoją miłość. I daj mi taką wiarę, abym uwierzył w Twoja niepojętą miłość do mnie. Amen!

 

 

Dorota
Dorota Maj 19 '17, 18:48

Dzisiaj o tym za czym wszyscy tęsknimy, czyli poczuciu, że jesteśmy dla kogoś ważni...Każdy chce być kochany -ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: 
„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.
Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”. (J 15,9-17) 

 

Skoro wczoraj nie było komentarza, pozwolę sobie dzisiaj połączyć wczorajszą i dzisiejszą perykopę, ponieważ tak je układa nam lekcjonarz mszalny.

 

Dominującym słowem, które od razu rzuciło mi się w oczy, gdy medytowałem ten fragment, jest „miłość”. I o niej chciałbym dzisiaj napisać parę słów.

 

Według mnie żyjemy w czasach, w których to słowo dla wielu straciło na znaczeniu. Współcześnie zdarza się (i to dość często), że miłością nazywa się coś, co nie ma z nią nic (albo bardzo mało) wspólnego, jak chociażby pożądanie czy przygodny, pozamałżeński seks. Nawet w filmach czy programach można spotkać się ze stwierdzeniem „uprawianie miłości” jako synonimem współżycia. Bywa też tak, że ludzie mówią sobie, że się kochają, bez myślenia, co kryje się za tym słowem i co taka deklaracja wywołuje w drugiej osobie. Dziewczyna czy chłopak obwieszczają wszystkim wokoło na Facebooku, Snapchacie, Instagramie itd., że się kochają… po kilku czy kilkunastu dniach znajomości. „Zabij! Nie pojmę!” – jak mawiał Kazimierz Pawlak. Zresztą, bezmyślne szastanie pięknymi słowami i zwrotami na prawo i lewo jest smutną domeną naszych czasów, ale o tym innym razem.

 

W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi: „jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”. Czasownik ἀγαπάω  (agapao) znaczący: miłowaćkochać kogoś/coś , który pojawia się w tym miejscu, został użyty w czasie przeszłym, nazywanym przez egzegetów aorystem gnomicznym. Ks. dr hab. Andrzej Piwowar w swoim podręczniku do składni języka greckiego Nowego Testamentu tak o nim pisze: „powszechnie obowiązująca prawda, ponadczasowa reguła czy prawo wyrażone są nie w czasie teraźniejszym, ale aoryście (jest to czas przeszły dokonany w języku greckim– dop. ks. Krystiana). (…) ze względu na jego specyfikę, tłumaczymy przy użyciu czasu teraźniejszego”. Więc to zdanie dzisiejszej Ewangelii moglibyśmy przetłumaczyć tak: „jak mnie miłował, miłuje i będzie miłował Ojciec, tak i Ja was miłowałem, miłuję i będę miłował”. Zatem słowa Jezusa nie są tylko jednorazową deklaracją, która może się kiedyś zmienić pod wpływem nowych okoliczności albo dotyczyła jedynie wąskiej grupy uczniów obecnych na Ostatniej Wieczerzy, ponieważ tam one padają. Rabbi zapewnia Dwunastu, a przez nich także nas, będących spadkobiercami ich dziedzictwa, że zawsze możemy liczyć na Jego doskonałą miłość, bo ona jest taka jak On, czyli nieskończona, niezmienna i oddająca się w ofierze dla ukochanej osoby. Takiej miłości każdy z nas pragnie w głębi swojego serca i tęskni za nią przez całe życie.

Wielu z nas popełnia sporo bolesnych w skutkach błędów właśnie dlatego, że chcą być kochani, ale za szybko decydują się oddać siebie, tzn. swoje serce, intymność, prywatność itd. osobie, która zamiast odpowiedzieć tym samym, wykorzysta ich pragnienia do własnych celów, a następnie porzuci. Jeśli ludzie zranili nas, to możemy myśleć, że Bóg postąpi dokładnie tak samo i prędzej czy później odwróci się od nas, zostawiając nas ze zranionym sercem, więc wolimy założyć twardą zbroję, przez którą nikt i nic się nie przebije. Ale takie myśli to kolejny diabelski podszept. Skoro słowo Boże mówi nam, że „Bóg jest miłością” (1J 4,8b), to kłamca, jakim jest Szatan, zrobi wszystko, aby wbić nam do głowy, że jest dokładnie odwrotnie. Gdy patrzę na świat, widzę, że wychodzi mu to całkiem nieźle, ponieważ tak wiele osób żyje, nie doświadczając miłości Bożej. Być może o niej słyszeli, ale nie dane im było zanurzyć się w niej, nie dlatego, że jest ona zarezerwowana dla wybranych, ale dlatego, że woleli zadowalać się substytutami oferowanymi przez świat, zamiast pójść do samego źródła, od którego skutecznie odciąga ich Zły.

 

Boża miłość jest zawsze dla Ciebie. Jest pewna i nigdy nie chce wykorzystać otwartości dla swoich celów, ale chce dać poczucie bezpieczeństwa i pokoju. Wyobraź sobie teraz (bez względu na to jak się czujesz, co myślisz itd.) Jezusa stojącego kilkadziesiąt centymetrów od Ciebie i pomyśl, że cała Jego uwaga jest skupiona tylko na Tobie i chce Ci dać całą pełnią miłości, jaka wypływa z Jego serca.

 

Konkret na dzisiaj: przytul się do serca Jezusa i pozostań w tym stanie przez dłuższą

chwilę bez słów.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Jak kochać mimo bólu?...ks. Daniel Glibowski

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. J 15, 12

Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jak kochać Boga, siebie i ludzi, których codziennie spotykasz?

Jezus daje Ci dzisiaj odpowiedź. On pokazał całym sobą wzór miłości. Wiem, że to nie jest takie proste. Mimo wszystko to musi być możliwe, jeśli mówi o tym Jezus, który najlepiej zna mnie, Ciebie i każdego człowieka. Jak więc kochać bliźniego i to zwłaszcza tego, który zadaje rany? Jezus tłumaczył i pokazał swoim życiem, że mamy modlić się za nieprzyjaciół, błogosławić im, wybaczać, napominać ich z miłością i stanowczością. Jakże inny obraz często maluje się w naszym umyśle, gdy ktoś nas zrani. Zaraz pojawia się: gniew, złość, obmowa, a nawet złorzeczenie. Wszystko przez naszą pychę i egoizm, przez które nie potrafimy znieść uderzenia. To także zdradza naszą słabą relację z Panem.

Człowiek, który zna swoją wartość i jest mocno zakorzeniony w Bogu – Prawdzie, nie zostanie złamany obelgą, czy jakimś wyzwiskiem. On wie, że to mówi szatan, który jest kłamcą. Nie chodzi mi też o głupie męczeństwo i cierpiętnictwo, żeby tylko szukać okazji do tego, aby dać się zranić. W tym potrzeba dużo mądrości. Mamy swoją godność i mamy prawo i obowiązek bronić jej. Z tym, że ta obrona nie może być odpowiadaniem złem za zło. Są instytucje, które leczą i przetrzymują osoby nie przystosowane do społeczeństwa. Takim ludziom potrzeba najwięcej tzw. twardej i konsekwentnej miłości. Nam natomiast mamy uzbroić się w wewnętrzną odwagę do uczynienia konkretnych kroków, aby dana osoba mogła wrócić do normalnego funkcjonowania.


Może wystarczy już pisania o męczeństwie. Jeszcze kilka słów o naśladowaniu miłości prowadzącej do świętości. Postaraj się dzisiaj wyobrazić sobie Jezusa w różnych sytuacjach Twojego dnia. Pytaj Go, jak On zachowałby się na Twoim miejscu. Postaraj się naśladować Jego słowa, gesty i postawy. Niech w Twoim głosie będzie dużo ciepła i miłości. Nie patrz na to, ile dają Ci ludzie. Ty daj im całego siebie. Idź na maksa. Zmieniaj ten świat na lepsze. Bądź cały dla wszystkich, a tak naprawdę cały dla Boga.

 

Będę Cię chwalił wśród ludów, Panie,
zaśpiewam Ci psalm wśród narodów. Ps 57, 10

 

Panie, bądź dzisiaj i przez całe życie we mnie i kochaj najpiękniejszą miłością.

 

Dla spragnionych miłości Bożej....ks. Roman Chyliński

 

„To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem.”

Znamy starotestamentalne przykazanie miłości, brzmi ono tak: „Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. (Pwt 6,4n). Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.(Kpł 19,18).

Są to oczywiście przykazania nadal aktualne. Często traktowane priorytetowo i słusznie.

 

Ale… czy wiemy, że od Jezusa otrzymaliśmy NOWE PRZYKAZANIE MIŁOŚCI!!!
Występuje ono dwukrotnie i tylko w Ewangelii wg św. Jana.

 

Pierwszy raz w 13 rozdziale, Jezus przedstawia je jako p r z y k a z a n i e n o w e: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali". (J 13,34-35).

 

Akcent w tej miłości położony jest na wymóg wzajemnej miłości oraz na taką miłość jaką zostaliśmy umiłowani przez samego Jezusa: „…t a k j a k J a w a s u m i ł o w a ł e m”.
I tu należałoby dodać:„Tak jak Ja was umiłowałem na krzyżu oddając za was życie oraz przebaczając wam wasze grzechy i zbrodnię”.


Jezus ten doskonały wymiar miłości podkreśli wówczas kiedy powie:„ Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.”(J 15,13).

 

Drugi raz Jezus mówi o przykazaniu miłości w 15 rozdz. Ewangelii wg św. Jana, określając je jako „m o j e”: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.(J 15,12).

 

Jezus akcentując słowo „moje” chce podkreślić , że tylko On może je dać i nas nim obdarzyć. A nie było tego przykazania wcześnie, bo Jego nie było!
Przed Jezusem, ani po nim nie było nikogo kto by oddał swoje życie w śmierci męczeńskiej z miłości do bliźniego. Jeżeli później czynili to święci męczennicy to ze względu na Jezusa i Jego mocą! Sami z siebie nie byliby w stanie tego uczynić.

 

Sobór Watykański II w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele w 9 rozdz. nawiązując do nowego przykazania miłości, nadaje mu rangę nowego PRAWA. cyt: „Lud ów mesjaniczny ma za głowę Chrystusa. Prawem jego stało się nowe przykazanie miłowania - „jak Chrystus nas umiłował”.

 

Aby dobrze zrozumieć słowa Chrystusa: „jak Ja was umiłowałem”, trzeba nam głęboko rozważyć tekst św. Pawła:


„Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. (Rz 5,6-8).

 

Po przeczytaniu zapewne zrodzi się w nas pytanie, czy my w ogóle jesteśmy zdolni do wyrażenia z siebie takiej miłości?

 

I tu znowu przychodzi nam z pomocą św. Paweł, który w tym samym Liście (5,5) tak pisze: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża, rozlanych jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”.

 

Czyż to nie jest dobrą nowiną dla nas, że jesteśmy uzdolnieni wewnętrznie przez Ducha Świętego do wzajemnej miłości…

 

Napełniajmy się więc tym Duchem codziennie:

- Niech żona prosi o tę miłość do męża codziennie, tak sam mąż względem żony.

- Niech rodzice proszą o miłość do swoich dzieci, i uczą własne dzieci prosić o tę miłość do rodziców.

- Niech matka , czy ojciec samotnie wychowujący dzieci, niech prosi o siłę i o tę miłość wzajemną w swojej rodzinie.

- Prośmy o tę miłość do schorowanej matki, czy ojca, aby służyć im w starości, czy w cierpieniu.


- Niech zakonnicy i zakonnice oto codziennie proszą, aby byli świadkami miłości.

 

Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty, napełniaj mnie od rana do wieczora duchem miłości i przebaczenia. Uzdalniaj mnie do miłości wzajemnej, aż po oddanie życia za przyjaciół moich, tak jak Jezus to uczynił. Niech miłość do Jezusa wyżej sobie cenię od upokorzeń, zranień i trudności. Rozlewaj więc Duchu Święty miłość w moim sercu. Amen!

Dorota
Dorota Maj 20 '17, 22:51
Czy jest Ci dobrze w życiu?...Bartłomiej Sokal

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi.

Pamiętajcie o słowie, które do was powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał». (J 15,18-21)

 

Czy jest ci dobrze w życiu? Czy jesteś zadowolony z tego, co spotyka cię każdego dnia? Dlaczego jest Ci dobrze? Co sprawia, że czujesz się dobrze ? Słowa, które czytamy w dzisiejszej ewangelii pochodzą z ostatniej wieczerzy. Są zatem ostatnimi ostrzeżeniami Jezusa dla Jego uczniów. Ten w ostatnich chwilach przekazywał rzeczy najistotniejsze i najbardziej strategiczne.

 

Jeżeli jesteś szczęśliwy, bo twoje życie to przechadzanie się z Bogiem na wzór Henocha, to bardzo dobrze, ale pamiętaj, że chrześcijaństwo nie jest sielanką. Bardzo mocno podkreśla to Jezus – życie człowieka będzie ciągłą walką z nienawiścią, odrzuceniem, prześladowaniem i pogardą ze strony sił wrogich Jezusowi.

 

Nie chcę mówić, że spotka cię przykrość ze strony niewierzących, bo według mnie to  wszystko, co Jezus mówi o „świecie” w czwartej ewangelii, zawiera się nie w przeciwstawieniu: wierzący-ateiści, ale w posłuszeństwie woli Boga. Granica między sferą Boga a „światem” przechodzi przez twoje serce.

 

Zadecyduj dzisiaj, w którą stronę pójdziesz: miłego życia czy walki, pochwał czy nienawiści, posłuszeństwa Bogu czy „wolności” bez Niego. Módl się o spotkanie i poznanie Boga, bo bliska relacja z Nim uchroni cię od wielu przykrości. A jeżeli Go spotkasz, na pewno od Niego nie odejdziesz tak łatwo.

 

Konkret na dziś: Sprzeciw się chociaż jednej rzeczy, którą robiłaś pod presją otoczenia, a która nie jest zgodna z wolą Boga.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Poznaj źródło hejtu i odetnij się od niego...ks. Daniel Glibowski  

Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał». J 15, 20b-21

Być może marzysz o idealnym świecie, w którym wszyscy ludzie kochają się i tworzą doskonałą wspólnotę braci i sióstr.

Jest tylko jedno takie miejsce. To oczywiście niebo. Zanim do niego dojdziesz musisz przeprawić się przez twardą rzeczywistość ziemi. Będąc chrześcijaninem jesteś powołany, aby budować już teraz Królestwo Boże wokół siebie poprzez głoszenie Ewangelii i codzienne dobre uczynki. I choć będziesz starał się z całych sił i dasz ludziom mnóstwo światła i energii, to znajdą się ludzie, którzy nie zniosą tego, co mówisz i robisz. Jezus tłumaczy dzisiaj, że takie osoby jeszcze nie poznały Boga. Nie zrażaj się ich hejtami. Niech one motywują Cię do jeszcze większej miłości wobec ludzi, którzy są daleko od prawdy. To właśnie im potrzeba jej najwięcej.

Za każdym ciosem w człowieka bez wątpienia kryje się diabeł, który sieje zniszczenie. To on jest największym wrogiem człowieka. Nie wchodź nigdy w jego grę podjudzania, obmowy i oszczerstwa. Rozpoznawaj szybko jego niecne plany i bądź od nich wolny. Trwaj na modlitwie w łasce uświęcającej, a Jezus będzie chronił Cię i nie pozwoli, aby ktokolwiek zniszczył Ciebie. Jestem głęboko przekonany, że jeśli przetrwasz falę krytyki i najgorszego hejtu, to po niej przyjdzie naprawdę piękny czas, w którym Twoi prześladowcy zwrócą Ci honor i jeszcze pójdą za Chrystusem. Ty natomiast trwaj przy Panu nieustannie i nie bój się świata.


Panie, dziękuję za to, że umacniasz mnie i dajesz mi pokój nawet w chwilach ataków. Pomóż wszystkim ludziom, którzy jeszcze nie poznali Ciebie jako jedynego Boga i Pana wszechświata. Otwórz ich oczy i serca, aby poszli za Tobą i budowali prawdziwe Boże Królestwo na ziemi.

 

Nienawiść świata....ks. Roman Chyliński

"Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził”.

Dlaczego świat znienawidził Jezusa?


- Bo słowem Bożym obnażył obłudę i to kogo, hierarchów Judaizmu, Wysokiej Rady oraz zwolenników Heroda. Ich obłudę nazwał: „kwasem złości i przewrotności” ukazując im jednocześnie ducha czystości i prawdy. (por. 1Kor 5,8).


- Zwykłym, prostym ludziom ukazał miłość Ojca i uczył, że nie da się jej połączyć z pożądliwością: oczu, ciała i pychy tego życia. (1J 2,15 - 16). To też było niektórym, nie na rękę, że nienawiść zrównał z zabójstwem, a pożądliwość wzroku z cudzołóstwem. (Kazanie na Górze Mt 5,21nn).


- Pomoc człowiekowi w potrzebie stawiał Jezus ponad prawem Szabatu. (Mk 3,1-6). Cóż to za chrześcijaństwo, jeżeli wyżej sobie cenimy świętowanie od człowieka, który właśnie teraz potrzebuje naszej pomocy.


- Jezus siebie nazwał świątynią, a nie budowlę z cegły budowaną przez 46 lat przez Żydów i Heroda. ( J,2 19-22). I dzisiaj chrześcijanie popełniają ten sam błąd, ponieważ idą na Msze św. do budowli, a nie koniecznie chcą się spotkać z Jezusem w słowie Bożym i Komunii św.


- Jezus nie chciał być lubiany i niczego nie robił dla zdobycia popularności, czy dla własnej chwały. Nikomu nic nie obiecywał. ( J 6, 60-67). Nie był konformistą! Natomiast wyrzucał Żydom i swoim uczniom, że szukają własnej chwały, a nie chwały Bożej. (J 12,42-43).


- Jego mowa była: „Tak, tak; nie, nie”. (Mt 5,37). Nie zawsze jest mile widziany w towarzystwie człowiek o jasnych poglądach, który ukazuje bezkompromisowo właściwy porządek rzeczy.


- Jezus umarł na krzyżu. Zewnętrznie przegrał ze światem. Nie został obwołany przez mass media człowiekiem sukcesu, a wręcz przeciwnie, ukazano Jego klęskę. Jego apostołowie prawie wszyscy zostali w sposób męczeński zamordowani.

I dzisiaj, co 5 minut na świecie umiera chrześcijanin za wiarę.

 

Czyż, więc nie lepiej trzymać ze światem?Tym bardziej, że światowe, liberalne życie nas pociąga.

 

A życie w prawdzie? A życie uczciwe? Cóż to jest?

 

Ja muszę żyć w pewnym komforcie i zapewnić dzieciom przyszłość. Na różaniec i nawrócenie zawsze przyjdzie czas. A zresztą, nauczyłem się już łączyć jedno z drugim, Liberalizm z chrześcijaństwem, kłamstwo z prawdą.

 

Jak się to robi? To proste: kłamstwo, nie nazywa się kłamstwem, ale moim poglądem, do którego przecież mam prawo. A prawdę, czy trzeba zaraz tak radykalnie nazywać prawdą? Czyż nie można chociaż na chwilę o niej zapomnieć?

 

A Jezus… i Jego słowo…? Ono będzie ciebie i mnie sądziło!

 

Trwajmy więc w prawdzie słowa Bożego, reszta jest śmieciem! Amen!

Dorota
Dorota Maj 21 '17, 23:56

Napełniać się Duchem Świętym...ks. Roman Chyliński

 

J 14, 15-21

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.
Nie zostawię was sierotami. Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie widział. Ale wy Mnie widzicie; ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.
Kto ma przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie».

 

„Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.”

Napełniać się Duchem Świętym możemy czynić na dwa sposoby:
- przez żywą wiarę: uczestnictwo w sakramentach, czytanie słowa Bożego i wspólną modlitwę.
- na sposób charyzmatyczny, przez nałożenie rąk i modlitwę.

Jak to zrobić?

 

Św. Łukasz w swoim opisie zesłania Ducha Świętego w Dziejach Apostolskich, podaje nam ważne duchowe zasady, które powinniśmy zachować przy napełnianiu się Duchem Pana.

„Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu.”

„Znajdować się wszyscy razem na tym samym miejscu”, oznacza obecność wszystkich na modlitwie.

Rodzina, która wspólnie modli się i czyta razem słowo Boże jest napełniana Duchem Świętym.


Jak trudno dzisiaj rodzinom zebrać się wspólnie na modlitwę. Małżonkowie nie widząc wartości modlitwy w rodzinie, wymawiają się brakiem czasu. Nie mówiąc już, aby cała rodzina pomodliła się razem.

 

Czasem musi przyjść na rodzinę dramat ciężkiej choroby lub zagubienie się ich dzieci w narkotykach, czy innych zniewoleniach, aby rodzice wspólnie chwycili za różaniec.

 

Wiele razy widziałem jak Bogu zależało nie tylko na uzdrowieniu jednego człowieka w rodzinie, ale jak Pan chciał uzdrowić wszystkie relacje między domownikami. Wówczas wszyscy podchodzili do siebie i sobie nawzajem przebaczali.

 

Tak Duch Święty budował jedność we wspólnocie rodzinnej.
Wspólna modlitwa i obecność Ducha Świętego ustrzeże każdą rodzinę od zerwania więzi miłości i jedności.

 

„Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. „

Kiedy przychodzi Duch Święty najpierw, jak pisze św. Łukasz „napełnia dom”, czyli stwarza Kościół.

 

To Duch Święty promulgował Kościół, a Jezus Chrystus go założył. Na początku Kościół rodził się w Osobie Zbawiciela, później w uczniach powołanych do towarzyszenia Jezusowi. Centralnym momentem rodzącego się Kościoła był Krzyż. Z przebitego boku Zbawiciela wypłynęły Krew i Woda, jako prasakramenty Kościoła: Chrzest i Eucharystia.
Pamiętajmy Kościół to Trójca Przenajświętsza, Matka Boża, święci aniołowie, Apostołowie, męczennicy, wyznawcy, dziewice i wszyscy święci. Dlatego stąd płynie moc i bramy piekielne go nie przemogą.

 

Nigdy nie odchodźmy, więc od Kościoła. Tu jest siła naszego nawrócenia i pojednania. Tu jest moc Ducha Świętego.

 

„Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden.” I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”.

Proś i ty dzisiaj Ducha Świętego o dary i charyzmaty dla wzrastania w świętości i dawania świadectwa.


Pamiętaj, że tylko dwie rzeczy nie pozwalają Duchowi Świętemu działać w tobie: trwanie w grzechu ciężkim i nie przebaczenie sobie i innym.

 

Modlitwa przebaczenia powinna w ten sposób przebiegać, np.:


- W Imię Jezusa Chrystusa wybaczam np. tobie tato: i wypowiadam głośno to, co mnie zabolało,czym ojciec mnie ranił przez lata.
- ważne są później słowa: tato podaje ci dłoń pojednania, niech Bóg nie pamięta ci tego złego i ja nie chcę ci tego pamiętać.
- Zapraszam Jezusa w tą chorą relację modląc się: „Panie Jezu proszę Cię, abyś uzdrowił tę chorą moją relację z tatą.
- proszę, aby Jezus swoją miłością dopełnij (uzdrowił) to, czego nie otrzymałam od swego taty”.
- Wówczas Jezus wchodzi jako lekarz w naszą relację i ją uzdrawia.
Tak można uczynić w relacji do swojego męża, żony, dzieci, teściów i innych osób , a także w stosunku do siebie.

„…słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże".

Wielkie dzieła Boże to:


- męka i śmierć Jezusa na krzyżu, a dla nas dar miłosierdzia;
- to zmartwychwstanie Jezusa, a w nim zapowiedź naszego zmartwychwstania;
- to dar codziennie sprawowanej Eucharystii i rzeczywista obecność Jezusa w Komunii św.
Na końcu módl się o dary i owoce Ducha Św.: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.(Ga 5,22-23).”
Warto, aby te dary stały się moim i twoim udziałem.

 

Modlitwa:

Duchu Święty Boże, miłości przedwieczna Ojca i Syna! Racz zesłać mi owoc:
miłości, abym Cię godnie kochał:
radości, abym się świętą pociechą napełnił:
pokoju, dla zupełnego duszy mej ukojenia,
owoc cierpliwości dla cierpliwego znoszenia wszystkich doświadczeń.
Udziel mi gorliwości w pracy i w służbie Bożej:
dobroci, która by mnie czyniła miłym dla wszystkich:
mądrości abym umiał unikać grzechów:
łagodności, abym z pokorą wszelkie zło od bliźnich moich przyjmował.
Ześlij mi owoc wiary, abym mocno wierzył słowu Bożemu:
skromności, abym się przykładnie we wszystkim zachowywał:
wstrzemięźliwości i czystości, abym zachował ciało w świętości, jak należy się Twojemu przybytkowi.
Spraw, abym zachowując serce czyste na ziemi, zasłużył oglądać Ciebie w niebie i cieszyć się z Tobą na wieki. Amen.

 

Skończ z pesymizmem. Zobacz dobro w swoim życiu! -Zadziwiające dzieła...ks. Daniel Glibowski

 

Powiedzcie Bogu: «Jak zadziwiające są Twe dzieła!
Niechaj Cię wielbi cała ziemia i niechaj śpiewa Tobie,
niech Twoje imię opiewa».
Przyjdźcie i patrzcie na dzieła Boga,
zadziwiających rzeczy dokonał wśród ludzi!
Przyjdźcie i słuchajcie mnie wszyscy,
którzy boicie się Boga,
opowiem, co uczynił mej duszy. Ps 66, 3-5. 16

Spróbuj przypomnieć sobie wszystkie nadzwyczajne sytuacje w Twoim życiu. Proś Boga o łaskę dostrzeżenia w nich Jego cichych interwencji. Może to było jakieś szybkie uzdrowienie, cudowne uniknięcie wypadku, olśnienie podczas ważnego egzaminu, piękne chwile związane z przyjmowaniem sakramentów, ,,niemożliwe” pojednanie w rodzinie albo jakiś heroiczny wyczyn z Twojej strony.

Zobacz ogrom Bożej miłości w historii Twojego życia. Zacznij pokornie dziękować. Stwórz swoistą dziękczynną litanię. Ta modlitwa zacznie uzdrawiać Cię z całego pesymizmu, który może już od lat niszczy Twoje serce. Uwielbiaj Boga za całe dobro, którego doświadczyłeś w swoim życiu.
Jednym z moich największych darów, za które dziękuję Bogu jest relacja z Duchem Świętym. Stałe czucie Jego bliskości daje mi wewnętrzną pewność siebie oraz zaufanie w każdej sytuacji;

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. J 14, 15-17

 

Powyższe słowa spełniają się w moim życiu. Duch Święty jest realnie obecny w mojej codzienności. On stale działa we mnie i ożywia moją duszę, ciało i umysł. Zaproś Go dzisiaj do swojego serca. Naprawdę warto!


Panie, bądź uwielbiony za wszystkie nadzwyczajne i zwyczajne dzieła, które czynisz wokół mnie!

 

Wiem, co o mnie myślisz, ale i tak chcę Ci powiedzieć coś ważnego...ks. Krystian Malec

 

Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.
Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana, którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. Wtedy więc Apostołowie wkładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego. (Dz 8,5-8.14-17)

 

Myślę, że nieco ponad trzy lata temu taka sytuacja nie mogłaby mieć miejsca! Żaden szanujący się Żyd nie poszedłby do Samarii, żeby w ogóle przebywać razem z Samarytanami, a co dopiero nauczać ich. Jeszcze nieco ponad trzy lata temu, żaden szanujący się Samarytanin nie wpuściłby Żyda do swojego miasta, a co dopiero chciał go słuchać. Ale w ciągu tego okresu zmieniło się wiele, ponieważ przyszedł Jezus i dzięki Niemu wzajemna nienawiść między Żydami i Samarytanami zaczęła łagodnieć. Czy zniknęła całkowicie? Niestety nie, ale wolę w tej sytuacji widzieć, że szklanka jest do połowy pełna, a nie pusta.

 

Już nieraz pisałem Wam o relacjach między Żydami i Samarytanami, więc nie będę wszystkiego powtarzał. Pozwolę sobie jedynie przytoczyć to, co na ten temat pisze ks. prof. Mariusz Rosik w książce „W Nowym Testamencie wszystko po staremu? Konteksty Ewangelii”: „Z powodu znaczących różnic religijnych, wielu Żydów, zmierzając do Jerozolimy w związku ze świętami zobowiązującymi do pielgrzymki do świętego miasta, świadomie omijało osady Samarytan. Wrogość pomiędzy dwiema grupami etnicznymi stała się wręcz przysłowiowa, gdyż ukuto powiedzenie, które głosi: „Ten, kto je chleb Samarytan, jest równy temu, który je wieprzowinę”. Z tego powodu Żydzi unikali nawet używania terminu „Samarytanin”. Tak właśnie uczynił uczony w Piśmie rozmawiający z Jezusem. Na Jezusowe pytanie, wygłoszone po przypowieści o miłosiernym Samarytaninie „Który z tych trzech okazał się bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?”, uczony w Piśmie wolał mówić o „tym, który okazał mu miłosierdzie” niż o Samarytaninie.”

 

Filip, który chociaż posiadał imię greckie, od najmłodszych lat wychowywany był w judaizmie, a więc i w tym, co mówiono i myślano na temat Samarytan. Być może nie miał zbyt wielu okazji do przebywania z nimi, ale na pewno słyszał od współziomków niejedną opinię o nich. A teraz, po zesłaniu Ducha Świętego, staje nie gdzieś na obrzeżach terenów zamieszkiwanych przez Samarytan, ale w samym sercu państwa, w jego stolicy, która również nosiła nazwę Samarii i głosi słowo Boże, które Bóg popiera znakami.
Tym, co najbardziej przemawia do mnie w postawie Filipa, jest to, że staje między ludźmi, którzy mieli wyrobione negatywne zdanie o nim, „tylko” ze słowem Bożym. Ktoś, oceniając tę sytuację z boku, mógłby posądzić Filipa o lekkomyślność, bo przecież Żydzi wiele wycierpieli od Samarytan, a Samarytanie od Żydów, więc należałoby się jakoś „zabezpieczyć” na wypadek eskalacji konfliktu, ale jemu wystarczyło słowo, czyli Jezus, bo „słowo stało się ciałem” (J 1,14a).

 

Każdy z nas ma takich ludzi, których ciężko jest kochać, a czasami nawet odezwać się do nich. Co w takiej sytuacji powinien zrobić uczeń Jezusa? Z czym mógłby się udać do tej osoby? Ze swoją erudycją, elokwencją, wykształceniem, tytułami, pozycją społeczną, ułożoną w głowie rozmową, która ma zmasakrować (ostatnio to słowo robi niesamowitą karierę) drugą stronę? Nie, powinien – jak Filip – stanąć przed tą osobą tylko ze słowem Jezusa, czyli z tym wszystkim, czego uczył i jak postępował Rabbi.

 

Jeśli ktoś „zalazł Ci za skórę” tak jak Samarytanie Żydom, a Żydzi Samarytanom (bo wina nigdy nie jest tylko po jednej stronie), to idź do tego człowieka z Jezusem, a nie swoim planem, bo tylko z Nim i w Nim jest możliwe pojednanie między nami. Owszem, wiele ryzykujesz, bo ktoś może odepchnąć Twoją rękę, ale wówczas również pamiętaj, że nie poszedłeś sam, ale z Twoim Zbawicielem. Ale pamiętaj także, że odważenie się na taki krok będzie możliwe dopiero wtedy, gdy Ty sam pozwolisz zamieszkać Bogu w Tobie. Filip był takim samym człowiekiem jak Ty i ja i miał swoje wady, grzechy, przywary i złe skłonności, ale Duch Święty zmienił go diametralnie.

 

Konkret na dzisiaj: na modlitwie odpowiedz sobie na następujące pytania: z kim masz najtrudniejszą relację i dlaczego? Czy wina leży tylko po jednej stronie? Czy zostały podjęte próby naprawy w imię Jezusa czy może wygrywa wzajemna niechęć? Oddaj to, co usłyszysz w swoim sercu na ufnej modlitwie, a dobre natchnienia postaraj się wcielić w życie.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Strony: «« « ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 ... » »»