Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Lis 7 '16, 16:45

Obłuda, przebaczenie i wiara.  -  ks. Roman Chyliński

1. „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia”.

 

Czego dotyczy chrześcijańskie zgorszenie?


Odpowiedź znajdziemy w Ewangelii wg św. Łukasza:„Kiedy wielotysięczne tłumy zebrały się koło Niego, tak że jedni cisnęli się na drugich, zaczął mówić najpierw do swoich uczniów: «Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów”.(Łk 12,1).
Dla Jezusa największym zgorszeniem jest obłuda.


Na czym ona polega?


Mówi dalej Jezus:«Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. (Mateusz powie <niepowściągliwości>). Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? (Łk 11,37-40).
Jezus nam również powie, jak się jej pozbyć: „Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.”(Łk 11,41).


Dać Jezusowi swoją wewnętrzną nieczystość i niepowściągliwość, często mocno ukrywaną przed sobą i innymi na jałmużnę, oznacza stanąć w prawdzie wobec siebie, obnażyć się przed Jezusem i złożyć Jemu tę naszą niemoc i ufać. Jezus już wziął nasze grzechy na krzyż i pokonał je. Tylko On może uzdrowić nasze wnętrze od niegodziwości!

 

2. „Jeśli brat twój zawini, upomnij go; jeśli żałuje, przebacz mu.”
Powyższy tekst o przebaczeniu, tak na prawdę w swoim przesłaniu mówi o pojednaniu. Wiemy, że przebaczać mamy naszemu bliźniemu niezależnie od tego czy ktoś nas prosi o przebaczenie, czy też nie.

 

Przebaczamy bowiem dla siebie, aby nasze serce było wolne od nienawiści, czy chęci odwetu względem człowieka, który nas zranił.


Przebaczamy też, bo Jezus dał nam przebaczenie z Krzyża jako dar i zadania, czyli obowiązek, a nie jako wspaniałomyślność uzależnioną od tego czy nam się chce, czy nie.

 

Natomiast, jeżeli mówi Jezus, że gdyby siedem razy na dzień ktoś by nas skrzywdził i siedem razy podchodził do nas z prośbą przebaczenia i pojednania, to naszym obowiązkiem jest mu podanie dłoni.

 


To Boże dzieło jednania z Krzyża, gdzie Chrystus pojednał nas z Ojcem, mamy wypełniać na co dzień między ludźmi. I to też jest nasz obowiązek.

 

 

3. Słowa :”Przymnóż nam wiary” w jęz. gr. brzmią „dołóż nam wiary”. Przyszli więc apostołowie do Jezusa i rzekli do Niego: Załatw nam problem z wiarą, po prostu dołóż nam jej, bo mocą swoją możesz to zrobić.


Jezus im odpowiada: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy…”.

O co chodzi Jezusowi?

 

Jezus wraca do nauk jakie udzielił apostołom w pierwszym okresie podróży do Jerozolimy. Wówczas im powiedział: „Królestwo Boże podobne jest ziarnu gorczycznemu - czyli najmniejszemu jaki może istnieć na ziemi, które wziąwszy, człowiek wrzucił do swojego ogródka i urosło i stało się drzewem.”(Łk 13,19).

 

Po roku czasu formacji, Jezus sprawdza apostołów, mówiąc: jeżeli przez ten rok zawierzylibyście mojemu słowu, to dzisiaj powinniście mieć taką wiarę, że tą morwę (Moru nigra),duże, 15 metrowe drzewo o średnicy ok. 1,3 m , z rozłożystymi konarami i o głębokim zakorzenieniu jednym słowem „przenieślibyście do morza”. A morwy rosły, aż 100 km od morza!I co więcej, byłaby ta morwa wam posłuszna.

 

Tu jest aluzja do apostołów, że ta uparta morwa bardziej byłaby posłuszna Jezusowi na Jego słowo, od uporu jego własnych uczniów.

 

Wiara nasz ma wymiar dynamiczny, to znaczy, albo jest progres – wzrastamy, albo jest regres – stajemy się letnimi w wierze.

 

Pamiętajmy, że bez wiary nie możemy podobać się Bogu. Amen!

 

Łk 17, 1-6

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu na szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych.
Uważajcie na siebie. Jeśli brat twój zawini, upomnij go; jeśli żałuje, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu".
Apostołowie prosili Pana: "Przymnóż nam wiary". Pan rzekł: "Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze», a byłaby wam posłuszna"

Dorota
Dorota Lis 8 '16, 19:24

Słudzy nieużyteczni jesteśmy...ks. Józef Tabor

Z Ewangelii według Świętego Łukasza


Jezus powiedział: «Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”». (Łk 17,7-10)

Refleksja nad Słowem Bożym

 

W dzisiejszej Ewangelii Pan objawia nam prawdę naszego życia. Gdyby ktoś z was - powiada Jezus - miał sługę, który dogląda trzody lub pracuje w polu, nie powiedziałby mu, kiedy ten powróci do domu: Pójdź zaraz i siądź do stołu. Bo sługa najpierw ma usłużyć swemu panu, a posila się potem. W owych czasach sługa nie spodziewał się też podziękowania za pracę: wykonał, co mu polecono. Tak mówcie i wy - powiada dalej Pan - gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”.

 

Jezus posługuje się jednak zna­nymi wszystkim realiami swoich czasów, żeby pokazać, jaka powinna być postawa stworzenia w relacji do Stwórcy. Od naszego przyjścia na ten świat aż do osiągnięcia życia wiecznego, do którego zostaliśmy przeznaczeni, wszystko pochodzi od Pana jako niezwykły dar. Dlatego - pisze św. Ambroży - „nie uważaj się za coś większego niż jesteś, gdyż jesteś nazwany dzieckiem Bożym - powinieneś doceniać łaskę, ale nie powinieneś zapominać o swojej naturze - ani też nie możesz się chełpić z tego, że służyłeś wiernie, gdyż to było twoim obowiązkiem. Swoją pracę wykonuje prze­cież słońce, posłuszny Bogu jest księżyc, służą Mu również aniołowie”. Czy i my nie powinniśmy służyć Mu swoim rozumem i wolą, całym swoim jestestwem?

 

Nie powinniśmy zapominać o tym, że bez żadnego naszego udziału, za darmo, zostaliśmy wyniesieni do godności dzieci Bożych, sami zaś z siebie jesteśmy tylko sługami nieużytecz­nymi, niezdolnymi do zrealizowania tego, co nam Ojciec nasz polecił, jeżeli sam Bóg nie udzieli nam swojego wspar­cia. Jedynie łaska Boże może na tyle spotęgować nasze ludz­kie zdolności, byśmy owocnie pracowali dla Chrystusa, byli Jego wiernymi współpracownikami i pełnili uczynki, które zapewnią nam zasługi. Owoce nadprzyrodzone, o które się staramy, nie zależą od naszych zdolności, bo bez łaski uświęcającej do niczego byśmy się nie nadawali. Jesteśmy „pędzlem w ręku artysty”. Wielkie dzieła, których Bóg chce dokonać w naszym życiu, należy przypisywać Artyście, nie pędzlowi. Chwała z obrazu należy się malarzowi. Gdyby pędzel był żywy, czułby się bardzo szczęśliwy, że mógł współpracować z tak wielkim mistrzem, a nie przy­właszczałby sobie zasługi, że sam stworzył to dzieło.

 

Jeżeli jesteśmy pokorni, to dla nas „kroczyć w prawdzie” oznacza, że jesteśmy sługami nieużytecznymi i powinniśmy odczuwać potrzebę modlitwy o niezbędną łaskę dla każ­dego spełnianego uczynku. Innym praktycznym wnioskiem z nauczania Jezusa jest to, byśmy zawsze - przynajmniej w swoim sercu - odrzucali wszelką pochwałę, którą nam czynią i kierowali ją do Pana. Każdą rzecz, która wyszłaspod naszych rąk, na pierwszym miejscu powinniśmy przy­pisywać Bogu, który może posłużyć się łaską, żeby ze skały wytrysnęła woda albo błotem, by przywrócić ślepym wzrok. Jesteśmy błotem, które przywraca ślepym wzrok, łaską, która otwiera źródło na pustyni, ale prawdziwym twórcą tych cudów jest Chrystus. Co może błoto samo z sie­bie? Może jedynie ubrudzić...

 

Żeby ukazać nam naszą sytuację jako narzędzie w pracy apostolskiej, św. Paweł posługuje się obrazem prac rolni­czych: Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. (...) My bowiem jeste­śmy pomocnikami Boga (1 Kor 3, 6-7. 9). Jak wspaniale jest czuć się współpracownikiem Boga w tym wielkim dziele Odkupienia! Pan w jakiś sposób nas potrzebuje, chociaż powinniśmy także pamiętać, że tylko Bóg poprzez łaskę może sprawić, aby nasionko wiary zakorzeniło się i wydałow duszach owoc. Człowiek staje się zdolny do wielkich dzieł, kiedy jest pokorny, bo wówczas za pomocą modlitwy troszczy się również o swoje zjednoczenie z Chrystusem.

 

Żeby pędzel był pożytecznym narzędziem w ręku mala­rza, musi dobrze nakładać farbę, żeby można było otrzymać grube lub cienkie pociągnięcia linii i nadać barwy mocne lub delikatniejsze. Musi też on podporządkowywać swoje cechy artyście, który maluje obraz, stopniuje światła i cienie, tony żywe i słabsze, nadające obrazowi głębię i harmonię, zanim powstanie spójna całość. Ponadto pędzel powinien mieć dobre zakończenie i dobrze tkwić w ręku mistrza: jeżeli nie ma tego zjednoczenia, jeżeli nie będzie posłuszny ręce artysty, to nie ma mowy o żadnej sztuce. Taka jest rola każdego narzędzia. My, którzy chcemy być narzędziami w rękach Pana, ale zdajemy sobie sprawę z naszej nieudolno­ści, mówmy do Jezusa w żarliwej modlitwie:

 

Myślę, Panie, o swo­jej nędzy, która zdaje się zwiększać, pomimo Twoich łask, niewątpliwie z powodu braku odpowiedzi z mojej strony. Przyznaję, że jestem całkowicie nieprzygotowany do przed­sięwzięcia, którego ode mnie się domagasz. I kiedy czytam w gazetach, że tak wielu szacownych, utalentowanych i boga­tych ludzi przemawia, pisze i działa na rzecz obrony Twojego Królestwa... patrzę na siebie i widzę, że jestem nikim, takim ignorantem i nędzarzem, jednym słowem czymś tak małym... że mógłbym płonąć ze wstydu, gdybym nie wiedział, że Ty mnie kochasz właśnie takiego! Och, Jezu! Z drugiej strony, wiesz dobrze, jak chętnie złożyłem u Twoich stóp swoją ambi­cję... Wiara i Miłość: Kochać, Wierzyć, Cierpieć. Pod tym względem, owszem, chciałbym być bogatym i mądrym, lecz nie mądrzejszym i nie bogatszym ponad to, co Ty w swoim nieskończonym miłosierdziu mi wyznaczyłeś: gdyż muszę poświęcić cały mój prestiż i honor, aby wiernie wypełnić Twoją najsłuszniejszą i najłaskawszą Wolę.

Nasza Matka, Najświętsza Maryja Panna, najwierniejsza współpracownica Ducha Świętego w dziele odkupienia, nauczy nas być skutecznymi narzędziami Pana, a Anioł Stróż oczyści nasze intencje i będzie nam przypominał, że jesteśmy sługami nieużytecznymi w rękach Pana.

Dorota
Dorota Lis 9 '16, 17:31
Zniechęcenie = porażka ...ks. Krystian Malec

Szczęść Boże

Dzisiejszy komentarz jest nieco inny. Nie dlatego, że głoszę jakieś nowe teorie, ale dlatego, że skupiam się na jednym słowie, którego nie ma w polskim tekście, ale jest ono w greckim.

 

Nie jest to "suche" gadanie o niuansach językowych, ale chcę Tobie i sobie przypomnieć o tym, że trudności, które codziennie napotykamy są częścią drogi do Nieba.

Bardzo serdecznie zapraszam Cię do przeczytania. Zajmie to kilka chwil.

 

Błogosławię Cię na cały dzień +

 

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów.

Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał.

Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska”. Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: „Gorliwość o dom Twój pożera Mnie”.

W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: „Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?”.

Jezus dał im taką odpowiedź: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”.

Powiedzieli do Niego Żydzi: „Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?”. On zaś mówił o świątyni swego ciała.

Gdy zatem zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. (J 2,13-22)

Dlaczego Jezus zdenerwował się? Jak sobie radzić ze złością? Czy to był jeden, jedyny raz, gdy Zbawiciela poniosły nerwy?

 

Jeśli po przeczytaniu dzisiejszego fragmentu spodziewasz się odpowiedzi na te i tym podobne pytanie, to rozczaruję Cię. W moim rozważaniu nawet nie dojdę do chwili, gdy Jezus przepędził przekupniów.

 

Zatem, co będzie przedmiotem tego komentarza? Jedno słowo z pierwszego zdania, które tłumacz oddał zwrotem „udał się”. W tym miejscu w greckim tekście pojawia się czasownik ἀνέβη (anebe), który pochodzi od ἀναβαίνω (anabaino) i oznacza: iść do góry, wchodzić, wstępować, wychodzić (z czegoś) do góry. Widzimy więc, że tłumaczenie „udał się” nie oddaje w pełni tego, co miał na myśli autor czwartej Ewangelii. Dla niego – jak i dla każdego Żyda – jasne było, że wędrówka do Jerozolimy oznaczała wspinanie się, ponieważ Święte Miasto leży 760 m n.p.m. Człowiek, chcący odwiedzić Świątynię i oddać cześć Bogu, wiedział, że czeka go wysiłek.

 

Dla wierzącego Żyda odwiedzenie Jerozolimy nie miało nic z wspólnego z religijną wycieczką. Udawano się tam ze świadomością, że idzie się na spotkanie z Bogiem, a nie tylko dla „odbębnienia” nakazu Prawa. Na pewno zdarzali się i tacy, którzy mechanicznie wykonywali tę praktykę, nie myśląc o doniosłości tego, w czym uczestniczą, ale wyżej napisałem, że mam na myśli wierzącego Żyda. W czasie pokonywania drogi pod górę, śpiewano specjalnie przygotowane na tę okoliczność psalmy. W ten sposób powstały tzw. „psalmy wstępowania” (Ps 120-134). Autor Psalmu 122 wyjaśnia sens wędrowania do Jerozolimy:

 

Uradowałem się, gdy mi powiedziano:

«Pójdziemy do domu Pańskiego!»

Już stoją nasze nogi

w twych bramach, o Jeruzalem,

Jeruzalem, wzniesione jako miasto

gęsto i ściśle zabudowane.

Tam wstępują pokolenia,

pokolenia Pańskie,

według prawa Izraela,

aby wielbić imię Pańskie. (Ps 122,1-4)

 

Dla Żydów jasne było to, w jakim celu udają się do Świętego Miasta. Najważniejsze było uwielbienie Boga i skupienie się na Nim, a nie na sobie. Dla wielu wyprawa do Jeruzalem oznaczała kilkudniową, trudną i nieraz pełną niebezpieczeństw pielgrzymkę, ale to nie zrażało ludzi i na Paschę przybywały tłumy. Wszystkie inne sprawy schodziły na dalszy plan. Liczyło się tylko spotkanie z Bogiem.

 

W uwielbianiu Wszechmogącego było także miejsce na zwrócenie się do Boga z konkretnymi sprawami, które nosili w sobie Izraelici. Nadzieje jakie kryły się w ich sercach zapisano w Psalmie 121:

 

Wznoszę swe oczy ku górom:

Skądże nadejdzie mi pomoc?

Pomoc mi przyjdzie od Pana,

co stworzył niebo i ziemię. (Ps 121,1-2)

 

Góry, o których pisze psalmista, to oczywiście aluzja do Jerozolimy i tego, że tam, w Świątyni, mieszka Bóg, od którego oczekuje on pomocy. Człowiek szczerze uwielbiający Boga – zarówno wtedy jak i dzisiaj – dochodzi w pewnym momencie do jasnego jak słońce przeświadczenia, że jedynie w Nim może znaleźć umocnienie i pomoc.

 

Myślę, że chociaż trochę rozjaśniłem, co miał na myśli autor natchniony, pisząc o wędrówce Jezusa do Jerozolimy.

 

Całe nasze życie wiary ma coś ze wspinania się. Chcielibyśmy, żeby było inaczej, żeby konsekwencją naszego wyboru pójścia za Nim było życie lekkie, łatwe i przyjemne, pozbawione wątpliwości, pytań, frustracji i wysiłku. Niestety, tak nie będzie. Zarówno historie biblijne, jak i przykład życia milionów ludzi na przestrzeni wieków, pokazują nam jednoznacznie, że droga do świętości nie należy do łatwych. Jeśli decyzja życia z Bogiem jest szczera, to prędzej czy później zrozumiemy, że nasze życie będzie takie jak Jego, czyli wymagające poświęceń i nieustannego zawierzania się Ojcu. Ale w tych trudnościach i przeciwnościach nie możemy zapominać, dokąd zmierzamy i od Kogo czerpiemy siłę. Jeśli, choćby na chwilę, stracimy z naszych oczu cel wędrówki, to bardzo szybko poddamy się. Jak zaznaczyłem wcześniej, dla wielu Izraelitów pielgrzymka do Jerozolimy oznaczała wielodniowy trud, ale pokonywali niedogodności, ponieważ pamiętali, dokąd zdążają.

 

Jeśli brakuje Ci dzisiaj sił do walki o to, co dobre, to przypomnij sobie cel, do którego zmierzasz. Przypomnij sobie moment, w którym podjąłeś decyzję życia z Bogiem, dla Boga i według Jego, a nie Twojej woli. Spójrz na tych, którzy już dotarli na szczyt i cieszą się Niebem.

 

Zniechęcenie, to jeden z najpotężniejszych oręży Złego. Nie daj się! Nie patrz w ziemię, ale patrz w Niebo! Tam szukaj motywacji, siły, wsparcia. Otwórz Biblię i przeczytaj ulubiony fragment. Pójdź na adorację, może do spowiedzi. Idź na Mszę. Rób coś! Od siedzenia i biadolenia, że jest źle i ciężko, nic się nie zmieni. Zmiana nastawienia do życia, to przede wszystkim zmiana myślenia.

 

Konkret na dzisiaj: głowa do góry!

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

 

Duchowa wizja Kościoła...ks. Roman Chyliński

Chciałbym dzisiaj w rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej przedstawić Kościół w wymiarze duchowym.

 

Posłuży mi w tym wizja przedstawiona przez Ukrainkę Tatianę Biełous, z zawodu lekarz medycyny, która 20 lat temu, po nieudanej operacji na mózgu zmarła i po 72 godzinach będąc już nieżywą, została przywrócona za łaską Bożą do życia. Przez ten czas śmierci, anioł jej duszę oprowadzał po niebie i piekle, miała też wizję swojego Prawosławnego Kościoła.
Kobieta ta, aby uwiarygodnić swojego doświadczenia duchowego składała przysięgę wobec kapłanów.

Warto przeanalizować tę wizję.

 

„I zobaczyłam swoją cerkiew. Zobaczyłam, jak idę na nabożeństwo i czym są zajęte moje myśli, wszystkim tylko nie Bogiem. Zobaczyłam moich braci i siostry w wierze. Na niektórych z nich jechały biesy (demony podobne to psów), one również witały się ze sobą, przeskakiwały z jednego człowieka na drugiego. Szczypały dzieci, aby dzieci grymasiły. I widziałam jak demony wchodziły do cerkwi. Mówiłam Bogu: „Jak takie coś może być?”

I tu na chwilę zatrzymamy się.


Każdy z nas może pomyśleć jak wygląda moja droga do Kościoła: o czym myślę, o czym mówię, czy jest dla mnie ważne spotkanie się z Jezusem w słowie Bożym i w przyjęciu Jego Ciała oraz doświadczeniu jego miłosierdzia w konfesjonale.

 

A może w drodze do Kościoła pomnie też skaczą demony: nieprzebaczenia, złości, gniewu, wulgaryzmu i taki wchodzę z nimi do świątyni Ciała Pana?

 

Kontynuujemy świadectwo Tani:


„I oto zaczęły się śpiewy. Demonom w kościele zrobiło się nieprzytulnie. Kiedy kaznodzieja otworzył Słowo Boże i zaczął czytać, zobaczyłam jak biesy w panice rzuciły się w różne strony. Wciskały się w każdą szczelinę, wyskakiwały przez drzwi, okna, ale daleko nie odchodziły, zostawały obok drzwi kościoła czekając na wychodzących po liturgii.


Po nabożeństwie widziałam duszę, która była po spowiedzi, która wyraziła skruchę i odnowiła swoje nawrócenie. Przy wyjściu zaatakowały ją 2-3 demony, które na niej były przy wchodzeniu do cerkwi. Biesy rzuciły się na nią – ale, aha! Napotkały „ogrodzenie”! Przez nie już nie mogły dostać się do tej duszy i odbiły się od niej jak od niewidocznej tafli szkła.

 

Ale one nie dały za wygrane, i szukały następnego człowieka, którego mogły osaczyć. Widziałam, jak jeden z braci, gdy wchodził do cerkwi, niósł na sobie jednego demona, a kiedy wychodził, to rzuciła się na niego cała zgraja. I odszedł on jak grono winogronowe, obklejony demonami. Dlatego, że on nie okazał skruchy w kościele i nie wyspowiadał się. Pozostał w tym stanie, w jakim przyszedł do cerkwi.”

 

A jak jest ze mną w przeżywaniu Eucharystii? Może podobnie?


Na początku Mszy św. był akt skruchy, był też ksiądz w konfesjonale, odczytano słowo Boże, było przeistoczenie, czyli Golgota i największy cud na świecie: żywe i rzeczywiste Ciało i Krew Jezusa, ale ja z tych darów Kościoła nie skorzystałem. Jaki wszedłem do Kościoła tak z niego wyszedłem!

Następnie nasza osoba, która przeżyła śmierć doznała wizji „Niebieskiego Jeruzalem”.

 

Takie oto daje świadectwo:


„Anioł wziął mnie za rękę i zaczęliśmy się oddalać od Tronu Pana. Nie chciało mi się odchodzić z tego miejsca. Było tam tak dobrze. Opuszczaliśmy się coraz niżej.
Zobaczyłam piękne miasto.Miało ono niejedne wrota, ale te, do których zbliżaliśmy się, były wykonane z pełnej perły. Otwierały się one jak skrzydła drzwi. Były to dwie pełne niezwykłej piękności perły. Mieniły się one najróżniejszymi barwami. Były one tak piękne, tak ciepłe i tak delikatne, że chciało się stać wiecznie i patrzeć tylko na nie. Gdy wrota się otwarły, zobaczyłam ten niebieski gród. „Jeruzalem?” – pomyślałam.


I Anioł odpowiedział: „Tak. Niebieskie Jeruzalem”. Ulice złote. Nie wiem, może to nie było złoto-metal, ponieważ te kamienie ulic wyglądały jak szlifowane złoto najwyższej próby. Były one tak piękne. Nie można było oderwać od nich oczu.


Zawsze marzyłam, aby pojechać do Paryża i obejrzeć Katedrę Notre Dame, ponieważ zaliczono ją do jednego z cudów świata. To dzieło sztuki. Ale zobaczyłam je na Niebiosach. Było jeszcze piękniejsze, niż na ziemi. I przypomniałam, że i Salomon miał świątynię w widzeniu.


Zrozumiałam, że twórcom, którzy kochali Boga, Pan pokazywał to, co czeka nas na Niebiosach i oni starali się powtórzyć to w kopiach. Bez błogosławieństwa Bożego nie mogliby oni stworzyć takiego piękna na ziemi. Ale na ziemi to była tylko kopia, a tutaj te dzieła są jeszcze piękniejsze.”

 

„Chciałam wejść do miasta, ale Anioł powiedział: „Nic nieczystego nie wejdzie do niego”. (Tatiana miała wrócić na ziemię, stąd nie dostąpiła łaski doświadczenia bycia tam. „Niebieskie Jeruzalem dane jest tym, którzy odejdą na zawsze z ziemi).”

 

Podsumowując wizję Kościoła tryumfującego w niebie jak i pielgrzymującego tu na ziemi według Tatiany, myślę, że choć jej świadectwo nie jest oficjalnie potwierdzone przez Kościół Katolicki jak każde tego typu świadectwo prywatne, nie lekceważyłbym je.

 

Wizja demonów osaczających ludzi idących do kościoła jest prawdą o naszej walce duchowej, jaką musimy stoczyć, aby pokonać zniechęcenie w dojściu do świątyni i w przeżyciu Eucharystii.

 

Niech więc wizja pięknego Jeruzalem, które czeka na każdego z nas po śmierci przypomina i motywuje do UMIŁOWANIA KOŚCIOŁA już tu na ziemi oraz do częstego korzystania z sakramentu pokuty i pojednania, abyśmy nigdy nie byli poza Kościołem. Amen.

 

Dorota
Dorota Lis 10 '16, 10:05
Cierpię… i co dalej?  .... ks. Krystian Malec

 

Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: „Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: «Oto tu jest» albo: «tam». Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was”.

Do uczniów zaś rzekł: „Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: «Oto tam» lub: «oto tu». Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego.

Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie”. (Łk 17,20-25)

 

Jezus, mówiąc o swoich chwalebnym powrocie na świat, czyli paruzji, nazywa siebie Synem Człowieczym. Myślę, że to określenie jest Ci znane, ale czy wiesz skąd się wzięło? Już mówię. Od proroka Daniela, który w swojej wizji czasów ostatecznych pisze tak:

 

 

Patrzałem w nocnych widzeniach:

a oto na obłokach nieba przybywa

jakby Syn Człowieczy.

Podchodzi do Przedwiecznego

i wprowadzają Go przed Niego.

Powierzono Mu panowanie,

chwałę i władzę królewską,

a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki.

Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem,

które nie przeminie,

a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.  (Dn 7,13-14)

 

Ponowne przyjście Jezusa w czasie paruzji nie odbędzie się w ukryciu, jak Jego poród w Betlejem, gdy tylko pasterze i mędrcy zorientowali się, że narodził się Mesjasz. Będzie ono tak spektakularne i jednoznaczne, by każdy szybko pojął, że to „już”. W jednej chwili wszyscy zrozumieją i będą mieć stuprocentową pewność, że stoi przed nimi Pan całego Wszechświata i że poza Nim nie ma innego Boga. Swoje powtórne pojawienie się Jezus porównuje do lśnienia błyskawicy, które rozświetla widnokrąg. Z jednej strony jest to piękny widok, ale z drugiej budzi także trwogę. Co ciekawe, św. Łukasz używa w tym miejscu tego samego czasownika (ἀστράπτω – astrapto), którym opisał biel szat przemienionego Jezusa (Łk 9,29), a wiemy, że na Górze Tabor Rabbi objawił Piotrowi, Jakubowi i Janowi swoje bóstwo. Naszym zadaniem jako chrześcijan nie jest wskazanie dokładnej daty w kalendarzu kiedy nastąpi ów powrót, ale mamy troszczyć się o to, żeby dobrze się do niego przygotować.

 

Wizja Syna Człowieczego jest pełna dostojeństwa i powinna w nas budzić szacunek wobec mocy Jezusa, ale zaraz po tych słowach On chce nam uświadomić, jaka droga wiedzie ku tej chwale. Nie jest to życie pełne sukcesów i wolne od cierpienia. Wręcz przeciwnie, nasz Zbawiciel mówi, że: „wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie”. Zarówno polski jak i grecki tekst podkreślają to, że nie ma innej drogi. Syn Człowieczy „musi” cierpieć i zostać odrzuconym (greckie δεῖ[dei]– oznacza konieczność, powinność, zobowiązanie wynikające czy to z woli Boga, czy przyjętego zadania, czy z nakazu prawa, czy z wewnętrznego poczucia obowiązku, czy z uwarunkowania celem: trzeba, potrzeba, należy. Wielki Słownik Grecko-Polski Nowego Testamentu. Warszawa 2006, str.119).

 

Od samego początku Jezus wiedział, że cierpienie Go nie ominie, ale zgodził się na nie, ponieważ nieustannie miał przed oczami cel swojej misji. Siłą, która sprawiła, że dał się tak nieludzko zmaltretować, była miłość do nas.

 

Jeśli naprawdę chcesz trafić do Nieba, to nie ma innej drogi jak podążanie za Nim. Nie łudź się, cierpienia Cię nie ominą. Albo sam je sobie zadasz (najprawdopodobniej przez grzech) albo inni powalą Cię na ziemię albo „życie” to zrobi. Pytanie brzmi: z kim chcesz je znosić? Z Jezusem czy w samotności? W posłuszeństwie i zaufaniu czy buncie i pretensjach? Myślę, że chciałbyś żyć przez wieki w nieustannym szczęściu, jakie obiecuje Jezus, ale czy ziemska droga, którą kroczysz, wiedzie po Jego śladach?

Konkret na dzisiaj: spójrz na cierpienie Jego oczami.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

 

Czas przyjścia Chrystusa....ks. Roman Chyliński

 

„Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: "Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie”.

Pan Jezus więc nie przyjdzie powtórnie w swej chwale w świetle fleszów i kamer.
Nie zapowiedzą w żadnych „Wiadomościach”: Jezus przychodzi!


Bo w żadnych mediach „głównego nurtu” nikt się nie martwi, aby ludzkość została przygotowana na Paruzję i Sąd Ostateczny.

 

Nie wiem, dlaczego chrześcijanie tak długo spędzają czas przed telewizorem (4 godz. dziennie), przecież TV nie pomaga zbawić się człowiekowi, a powiedziałbym wręcz odwrotnie, wpuszcza widzów w świat odrealniony, aby tylko nie myśleli o Bożej rzeczywistości.


20 lat temu wyrzuciłem telewizor z mojego życia. Zauważyłem, że idąc do kaplicy na modlitwę po oglądaniu programów TV nie mogłem, skupić się, to znaczy wejść w duchową rzeczywistość – Bóg i ja.

 

Jezus „dzisiaj” do nas mówi: „Oto bowiem królestwo Boże jest pośród was".
Tę rzeczywistość Jezusa pośród nas doświadczamy w codziennym życiu: na Eucharystii, w rozważaniu słowa Bożego i na modlitwie.

 

Co więc zrobić, aby w całym zatroskaniu o własną egzystencję nie zagubić oczekiwania na przyjście Pana?

 

Jezus, jeżeli powtórnie przyjdzie sądzić świat, to przyjdzie „DZISIAJ”.


Nie jutro, nie pojutrze albo kiedyś.


To szatan w podszepcie przekonuje cię: nie martw się, jeszcze jest czas, korzystaj z życia, nie myśl o tym, że dzisiaj może zakończyć się twoje życie.

 

Właśnie ta świadomość chrześcijańskiego „dzisiaj” ma uczynić ciebie i mnie czujnym, to znaczy przede wszystkim przyjęcia duchowej postawy nie trwania w grzechu ciężkiego, ale życia w łasce uświęcającej.

 

Nie zagub, więc relacji z Jezusem – Kościołem!

 

Współczesne środki masowego przekazu robią wszystko, aby odciągnąć wiernych od Kościoła. Nagłaśniają kłamstwo, że nie musisz chodzić do kościoła, wystarczy ci sama wiara w Jezusa.

 

Otóż po zmartwychwstaniu Jezus już nie jest sam. Na krzyżu Jezus nas odkupił i zrodził Kościół, to znaczy nas, ciebie i mnie do „Nowego życia”.


Od tego momentu nie ma już Jezusa bez Kościoła, ani Kościoła bez Jezusa.

 

Św. Paweł powie: „ Bóg wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią Tego, który napełnia wszystko wszelkimi sposobami. (Ef 1,22-23).


Czyli pełnia zbawienia jest w Jezusie-Kościele.

 

Pamiętaj, odchodząc od Kościoła odchodzisz od Jezusa!!!

 

A jak będzie wyglądało przyjście Jezusa?


Może kilka dni, aby się wszyscy wyspowiadali?

 

I tu mam przykrą wiadomość dla wszystkich wierzących i niewierzących.

 

Jak pierwsze przyjście Chrystusa trwało 33 lata tak drugie przyjście, jak poucza nas dzisiaj św. Łukasz będzie jak błyskawica: „Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego”.

 

Nie ryzykowałbym, więc stwierdzeniami: „ na święta pójdę do spowiedzi”, albo „może kiedyś wrócę do Kościoła” i wówczas uporządkuje moje życie.

 

Odrzuć więc teraz wszystko, co nie pozwala ci „ dzisiaj” skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania z Bogiem.

 

A jeżeli nie możesz skorzystać z konfesjonału, to żyj tak po chrześcijańsku, aby twoje życie podobało się Panu.


I zrób to „DZISIAJ” !!! Amen.

 

Dorota
Dorota Lis 11 '16, 10:07

Najlepsze wciąż jest przed nami ...ks. Krystian Malec

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich.

Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.

W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je.

Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona”.

Pytali Go: „Gdzie, Panie?”

On im odpowiedział: „Gdzie jest padlina, tam się zgromadzą i sępy”. (Łk 17,26-37)


Parę dni temu miałem okazję pomagać w prowadzeniu trzydniowych rekolekcji o słowie Bożym, zwane Kursem Emaus, które zorganizowała Zamojska Szkoła Ewangelizacji im. bł. Stanisława Kostki Starowieyskiego i Pallotyńska Szkoła Nowej Ewangelizacji. W czasie jednego z nauczań mówiłem, że gdy sięgamy po Biblię, to my mamy dostosować się do świętego tekstu, a nie on ma pasować do nas lub do tego, co czujemy albo oczekujemy po jego lekturze. Podzieliłem się z uczestnikami także tym, co już nieraz widziałem w swoim życiu. Mianowicie, że jednego dnia Pismo Święte może być dla mnie słodkie jak miód i będzie koiło moje skołatane serce, ale już następnego może być jak zawodnik MMA, który rąbnie mnie tak mocno, że ciężko będzie mi się podnieść. Bez względu na to jakie we mnie rodzą się uczucia po medytacji słowa, widzę, że warto poddać się pod Jego prowadzenie i przyjąć to, co ono mówi, a będzie to z korzyścią dla mnie, nawet jeśli nie czuję nic przyjemnego. W modlitwie ważniejszy niż afekt jest efekt.


Nie sprawdzałem wszystkich fragmentów Ewangelii aż do końca roku liturgicznego, ale wydaje mi się, że część z nich będzie chciała nam uświadomić (przypomnieć), że przyjdzie dzień, w którym Jezus wróci na ziemię, a my staniemy przed Nim i zostaniemy osądzeni. Wiem, że wolisz czytać o rzeczach przyjemnych, a nie o sądzie. Wiem też, że – także w internecie – furorę robią księża, którzy nie mówią o dniu sądu. Ale ja nie należę do nich. Skoro Słowo Boże mówi, że taki dzień nastąpi i nie będzie to sielanka, to nie mogę udawać i nauczać, że jest inaczej.


Dzisiejsza Ewangelia jest bezpośrednią kontynuacją wczorajszego fragmentu. Jezus w dalszym ciągu chce przygotować swoich uczniów na to, co musi się wydarzyć, gdy przyjdzie jako Syn Człowieczy. Przywołuje znane im historie zapisane w Księdze Rodzaju. Myślę, że Ty także bez dłuższego zastanowienia możesz je sobie przypomnieć. Powiedzmy sobie o nich parę słów, żeby potem wyprowadzić wnioski dotyczące naszego życia.


Nasz Zbawiciela najpierw mówi o tym, co „działo się za dni Noego”. Rabbi ma tu na myśli czas, który poprzedzał potop. Jak relacjonuje autor Księgi Rodzaju:


Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: «Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem». (Rdz 6,5-7)


Ów autor podkreśla przede wszystkim zepsucie moralne jakie dotknęło ludzkość. Natomiast Jezus zwraca uwagę jedynie na to, że: „jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły”. Nie wspomina o ich grzechu, bo nie musi, gdyż dla wszystkich Jego słuchaczy znany był powód zesłania potopu. Rabbi kładzie nacisk na beztroskę, która towarzyszyła ludziom w czasach Noego. Zajmowali się jedynie tym, co dotyczyło ich doczesnej egzystencji. Natomiast nie zrobili nic, aby uchronić się przed wodami potopu, tzn. nie podjęli trudu nawrócenia. Jedynym, który ocalał był Noe i siedem osób z jego rodziny. Przeżył, ponieważ nie zapomniał o Bogu.


Następnie Nauczyciel przywołuje historię zniszczenia Sodomy i Gomory (Rdz 19,1-29). I znowu nie podkreśla wielkiej deprawacji moralnej ich mieszkańców, ale zaznacza, że tak bardzo byli zajęci tym doczesnym życiem (jedli, pili, sadzili, budowali), że nie zauważyli zbliżającego się kataklizmu. Podobnie jak w przypadku tych, których pochłonęła woda w czasie potopu, tak również mieszkańcy Sodomy i Gomory żyli grzesząc, lekceważąc Boże prawa, nie myśląc do czego to prowadzi. Wszystko, o co tak bardzo się troszczyli, zostało zniszczone w jednej chwili, a oni zginęli. Ocalał jedynie Lot i jego rodzina (oprócz żony).

Jezusowi zależało, aby Jego uczniowie nigdy nie skupiali się jedynie na tym, co dzieje się „tu i teraz”. Chciał, żeby mieli świadomość, że najpiękniejsze jest dopiero przed Nimi. To, co doczesne, jest ważne, bo trzeba jeść i pić, trzeba zatroszczyć się o dach nad głową, a ci którzy są w małżeństwie powinni podzielić się życiem z potomstwem. Ale nasze życie – tak wierzymy – nie kończy się na tym, co widzimy i czego możemy dotknąć. Bóg chce naszego szczęścia i pragnie, żeby każde mieszkanie w Niebie miało lokatora – nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości – ale w swojej wszechwiedzy ma też świadomość, że to, jak żyli ludzie w czasach Noego czy też Sodomici i Gomoryci, może się powtórzyć. Przywołując tragedię tamtych osób Jezus chciał uświadomić swoim uczniom a przez to, że Biblia jest zawsze aktualna, także nam, że my możemy podzielić ich los, że możemy tak bardzo skupić się na tym, żeby dobrze ustawić się na tym świecie, że nie zainwestujemy w życie wieczne.

Ani słowa Jezusa, ani tym bardziej mój wpis, nie są po to, żeby straszyć, ale żeby o czymś przypomnieć. Co z tym zrobimy zależy od nas. Pamiętajmy jednak, że nasze codzienne decyzje pokazują, co jest dla nas najważniejsze. Każde trudne słowo, nagana, wytknięcie grzechu, uświadomienie życia w hipokryzji, które padły i ciągle padają z ust Jezusa mają jeden cel: powalczyć o zbawienie człowieka. To, że nieraz nas zaboli, gdy usłyszymy coś, co pokaże nasz grzech, nie jest najgorsze. Prawdziwa tragedia to zlekceważenie słów Boga i myślenie, że ja wiem lepiej.


Na zakończenie Tobie i sobie przytoczę słowa, które Bóg przekazał nam przez proroka Ezechiela 33,11:


Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika,

lecz aby się nawrócił i miał życie.


Konkret na dzisiaj:nie wybieraj z Biblii tylko tego, co jest przyjemne. Przyjmij słowo Boże w całości, także z tym, co wzywa do nawrócenia.


Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +



"Arka przyjaźni z Bogiem”.  ks. Roman Chyliński

Jezus poucza nas dzisiaj, że z Jego powtórnym przyjściem na końcu świata będzie, jak za dni Noego!

Przeanalizujmy, więc jak było z potopem za dni Noego?

Według tego, co mówi Księga Rodzaju, Noe był jedynym człowiekiem, który żył w przyjaźni z Bogiem: „ Noe, człowiek prawy, wyróżniał się nieskazitelnością wśród współczesnych sobie ludzi; w przyjaźni z Bogiem żył Noe”. (6,9-9,nn).
Co znaczy żyć w przyjaźni z Bogiem?


Chodzi tu zapewne o zażyłość, jaka wiązała Noego z Bogiem. Św. Paweł mówiąc o zażyłości i miłości Pana Boga do nas, napisze: „ Bóg z tymi, którzy go miłują współdziała we wszystkim, dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według jego zamiarów”(8,28).

Czyli Bóg współdziała z tymi, którzy realizują Jego zamiary w świecie jak:


- eliminowanie podziałów między ludźmi,

- dążenie do zgody,
- wprowadzanie pokoju i zrozumienia,
- ewangelizowanie,
- wspieranie ludzi biednych i potrzebujących,
- bycia wiernym w tym, do czego zostaliśmy powołani.


Jak myślisz, należysz do tych chrześcijan, którzy miłują Boga i z Nim współpracują?

Noe, sądząc po tym, co czytamy w Piśmie budował Arkę na miejscu oddalonym od wszelkiego akwenu wodnego. Musielibyśmy sobie to teraz wyobrazić, jak w pustym polu powstaje statek o wymiarach: 133,5 × 22,3 × 13,4 m. Takiego kolosa nie buduje się w parę dni, ani w parę miesięcy.


Co prawda Słowo Boże nie pisze jak długo Noe z synami arkę budował, ale możemy wyobrazić sobie reakcje ludzi na paroletnie powstawanie takiego dzieła.

Kiedy więc każdy z ówczesnych ludzi zajmował się własnym życiem i uciechami nie miłymi Bogu, w klimacie wyśmiania i poniżenia Noe ze swoimi synami codziennie pracowali w pocie czoła, aby realizować zamiar Boży - budowali Arkę.


Tak jest i dzisiaj! Nic się nie zmieniło!


Kiedy wielu chrześcijan odchodzi od wiary, od Jezusa i od Kościoła idąc za mediami wyśmiewającymi to, co Boże i naturalne od wieków, wielu bojących się Boga katolików pragnie za wszelką cenę zachowywać przykazania Boże i żyć w łasce uświęcającej!

Jezus dzisiaj ciebie i mnie pragnie zachęcić, abyśmy budowali swoją „ wewnętrzną Arkę” duchowego życia na Nim, pomimo moralnej zgnilizny świata liberalnego, po to, aby zachować chrześcijańską tożsamość.


„Noe wszedł z synami, z żoną i z żonami swych synów do arki, aby schronić się przed wodami potopu”.


Co dla ciebie stanowi ochronę przed atakującym cię złem? Może:


• Eucharystia,
• Codzienne rozważanie słowa Bożego,
• Różaniec,
• Modlitwa poranna i wieczorna,
• Wspólnota.



Warto mieć wypracowany „własny schron” przed „wodami potopu” zła moralnego współczesnego świata!


„ A gdy upłynęło siedem dni, wody potopu spadły na ziemię. Przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię. Gdy już weszły do arki samiec i samica każdej istoty żywej, jak Bóg rozkazał Noemu, Pan zamknął za nim drzwi”.


Pamiętajmy, więc, że to nie Noe zamykał drzwi Arki, ale Pan. To Pan wyznacza ci czas życia i śmierci i to On zamknie wiekiem twojej trumny czas miłosierdzia dla ciebie.

Nie bój się, więc za życia wyznać własnych grzechów. Owszem na początku spowiedzi jest ból duszy i wstyd z powodu złego życia, ale później następuje pokój w Chrystusie i poczucie pełnej wolności i bycia kochanym przez Boga.


Zacznij, więc już „teraz” budować własną „Arkę” z Bogiem - „Arkę przyjaźni” z Nim.

Kiedy inni marnują czas na byle, jakie życie, ty buduj w sobie duchową więź z Bogiem, przez wierność Jego przykazaniom i poprzez pracę nad własnym człowieczeństwem.
Bo jak mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „ Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona".


Przyjdzie, więc czas, kiedy zostaniesz rozliczony z tego, co nagromadziłeś „w Arce przyjaźni z Bogiem” -w swojej duszy na życie wieczne. Amen!

Dorota
Dorota Lis 12 '16, 14:07
Moc wytrwałej modlitwy....ks. Roman Chyliński

«Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę...”


Dręcząca i namolna wdowa jest symbolem zdeterminowanej postawy człowieka, aby osiągnąć swój cel.


Wejdźmy w jej sytuację. Nie ma nikogo kto by się za nią wstawił. Jest sama, a ma przeciwnika, który względem niej ma złe zamiary. Może dużo stracić i zostać bez środków do życia na przyszłość.

Nie jest więc dla niej ważne kim jest sędzia, wierzący czy nie, czy będzie mu się chciało wziąć ją w obronę, czy też nie. Jest to dla niej ostatnia szansa. Ona o tym wie i dlatego nie popuści, o czym później przekona się sędzia i weźmie ją w obronę.


Czasami nam się wydaje, że na czymś nam bardzo zależy, ale jak przyjdzie do konkretów, realizacji to szybko się zniechęcamy i przestajemy wierzyć w dobry skutek naszego zaangażowania.

A przecież w życiu chrześcijańskim nie idzie tylko o naszą „skórę” i życie doczesne, ale o duszę i życie wieczne.


Widziałem ostatnio dwa dokumentalne filmy dotyczące nadludzkiej determinacji raz u żony,a raz u męża, których mocna wiara spowodowała wskrzeszenie ich współmałżonków.

W Piśmie św. Jezus pochwalił wiarę tylko dwóch osób: Syrofenicjanki - poganki (Mk 7,24-30) i Setnika, też poganina (Mt 8,5-13). Czyż nie zaskakuje nas nie wiary u tych, którzy powinni wierzyć?


Należałoby jeszcze dodać determinacje i wiarę czterech osób, które spuściły przez powałę w dachu sparaliżowanego. Jezus widząc ich wiarę odpuścił grzechy osobie sparaliżowanej i uzdrowił ją.(Łk 5,17-26).


Smutnie i prawdziwie brzmią ostatnie słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii : „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?"


Czy znajdą się jeszcze tacy chrześcijanie, którzy z determinacją i z głęboką wiarą dzisiejszej wdowy będą prosić Jezusa o cud własnej duchowej przemiany lub innych?

Kogo więc symbolizuje bohaterka dzisiejszej Ewangelii?


Czyż nie siostry klauzurowe i inne Zgromadzenia zakonne, które w pokucie i na modlitwie wypraszają te wszystkie cuda przemiany w sercach ludzi.


To są ciche bohaterki naszych nawróceń.


Tych cichych bohaterek zapewne jest więcej, są to: nasze babcie, mamy, czasami i ojcowie. Często zamawiający Msze święte za nas, klęczący przed Najświętszym Sakramentem z różańcem w dłoni i wypraszający liczne łaski u Boga, przez wstawiennictwo Maryi.

Do nich również należą obłożnie chorzy ofiarowujący bóle i cierpienia za zbawienie dusz.
Bogaty jest Kościół w miłosierdzie Boże! Nieprawdaż?!


I ty możesz przez swoje cierpienie i modlitwy stać się źródłem nawróceń wielu. Rano wstając, wzbudzaj więc intencję ofiarowania każdego dnia za kogoś, np.:


W poniedziałek: Za dusze w czyśćcu i umierających w grzechu ciężkim o skruchę serca i pojednanie z Bogiem.


W wtorek: W intencji Kościoła i papieża za wstawiennictwem św. Michała archanioła.


W środę: Za małżeństwa i rodziny za wstawiennictwem św. Józefa.


W czwartek: Za kapłanów, z podziękowaniem Bogu za dar Eucharystii.


W piątek: O nawrócenie grzeszników, przyprowadzając ich i ofiarowując Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.


W sobotę: W intencjach Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny.


W niedzielę: dowolna intencja.


Bądź więc tą „upartą wdową” na modlitwie, a dokonasz cuda, tak w tobie samym,a później w bliźnich. Bo tak działa wytrwała modlitwa, najpierw przemienia ciebie, a później innych. Amen!

Dorota
Dorota Lis 13 '16, 14:25

Siedem znaków „Czasów ostatecznych”....ks. Roman Chyliński

 

1. „I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec".

 

Wojny i przewroty, czy to mamy już za sobą? Na świecie obecnie miejsca najbardziej zagrożone wojnami obejmują: Afrykę, Bliski Wschód i Azję, a szczególnie Pakistan, Afganistan oraz Indie.

 

2.«Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu.

 

Jednak najbardziej ziemia jest zagrożono wojną religijną.
Bł.ks. Bronisław Markiewicz (1842-1912) przepowiedział ową wojnę religijną, która: „ustanie dopiero z braku środków militarnych, a człowiek jak spotka człowieka na ziemi, to będzie szczęśliwy”.

 

3. „Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza”;

 

Przez ostatnie ok 15 lat na ziemi dokonało się 25 większych trzęsień ziemi, wskutek których zginęło ok. 700 tys. ludzi

 

4. „Ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”.

 

Nie muszę przypominać jakim strasznym zjawiskiem było tsunami 26 grudnia na Tajlandii, wskutek którego 15 metrowa ściana wody zabrała z sobą, według bilansu publikowanego przez AFP (z dnia 6 lutego 2005) zabitych i zaginionych co najmniej 294 tysiące ludzi i nie jest to ostateczny bilans tragedii. Kilka milionów straciło dach nad głową.

 

Tym wielki znakiem na niebie maja być trzy dni ciemności, o których mówił Jezus św. s. Faustynie: „ Napisz to: nim przyjdę, jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak Krzyża na niebie, a z otworów gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, będą wychodziły wielkie światła, które jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym. (Dz 83).

 

5. „Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować.”

 

O prześladowaniu nie mówimy tylko wtedy, gdy chrześcijanie są ranieni, torturowani czy zabijani z powodu swojej wiary, tak jak dzieje się to w wielu krajach, jak np. w Syrii i innych zakątkach świata.
Prześladowanie ma miejsce także wtedy, gdy chrześcijanie z powodu swojej wiary tracą miejsca pracy lub środki na utrzymanie; kiedy dzieci z powodu swojej wiary lub wiary rodziców nie mogą dostać się do szkół lub mają ograniczone szanse zdobycia wykształcenia; kiedy chrześcijanie z powodu presji otoczenia lub w obawie o swoje życie muszą opuścić swoje rodzinne strony.

 

Według oceny organizacji Open Doors, chrześcijanie stanowią największą grupę prześladowanych z powodów religijnych. Szacuje się, że na całym świecie około 100 mln chrześcijan doświadcza prześladowań ze względu na swoją wiarę w Jezusa Chrystusa. Dane te uzyskano w oparciu o badania własne prowadzone przez Open Doors oraz inne źródła.

 

Chrześcijanie cierpią w wielu krajach nie tylko z powodu braku wolności religijnej. Są oni pozbawiani wielu innych praw, takich jak: prawo do ochrony przed arbitralnym zatrzymaniem, prawo do sprawiedliwego procesu, prawo dostępu do wymiaru sprawiedliwości, równości przed sądem, prawo do niestosowania tortur, prawo do posiadania rodziny. Krótko mówiąc, pozbawia się ich podstawowych praw przysługującym im nie tylko jako mniejszościom religijnym, ale i jako obywatelom i zwyczajnym ludziom.

 

W Francji chrześcijańscy profesorzy na Wyższych uczelniach są zwalniani z pracy, jeśli nie określą się jako niewierzący.

 

6. „Wydadzą was do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. (…)A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią”.

 

Tak wiele osób już dzisiaj daje świadectwo ze swej wierności Jezusowi, są to przede wszystkim: kapłani, siostry zakonne oraz wielu świeckich misjonarzy i ludzi wiernych kościołowi.

 

Od czterech lat prowadzę grupę Betanię z Pawlikowic. Niektórzy członkowie tej Wspólnoty określani są lub posądzani przez krewnych i swoich bliskich, jako przynależność do sekty. Czynią to „niedzielni”katolicy katolikom.

 

7. „I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie".

 

Jak nienawidzone jest Radio Maryja i to przez wielu katolików.
Media komercyjne skutecznie obrzydzają katolikom to radio i telewizję bazując na ich bezmyślności i braku refleksji.
Uważaj, więc abyś „chodząc do kościoła” co niedzielę, nie rozmijał na Mszy św. z Jezusem w Ewangelii!!!

 

 

Zakończę wiec dla przestrogi tymi słowami z Objawienia św. Jana:
„Dalej powiedział do mnie:
"Nie kładź pieczęci na słowa proroctwa tej księgi,
bo chwila jest bliska.
Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi,
i plugawy niech się jeszcze splugawi,
a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość,
a święty niechaj się jeszcze uświęci!
Oto przyjdę niebawem,
a moja zapłata jest ze mną,
by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca”.(Ap 22,10-12).

Czy nie zauważyłeś, że prawie wszystkie znaki z Ewangelii wypełniają się.
Nie patrz więc bezmyślnie na "znaki czasu" ,obecnego czasu. Amen!

 

Łk 21, 5-19
Słowa Ewangelii według św. Łukasza.
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: "Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony". Zapytali Go: "Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?"
Jezus odpowiedział: "Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «Nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec".
Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie".

Dorota
Dorota Lis 14 '16, 23:36

“Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”...ks. Józef Tabor

 

 

 

Kiedy Jezus przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?»On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.Łk 18,35-43)  

 

Refleksja nad Słowem Bożym  

Dzisiaj św. Łukasz ukazał nam ciekawe spotkanie z Jezusem. Dlaczego ciekawe? Ciekawe dlatego, że takich spotkań było wiele, a jednak nie wszystkie kończyły się tak, jak to przedstawia dzisiejsza ewangelia; nie wszystkie kończyły się otrzymaniem daru, na który oczekiwali przychodzący na spotkanie z Panem.

Wielu spotykało się z Jezusem, ale widzieli w Nim tylko Jezusa z Nazaretu. Niewidomy natomiast od razu wyznaje wiarę w to, że Ten Jezus jest Potomkiem Dawida, zapowiedzianym kiedyś Maryi w dniu Zwiastowania. Dlatego ten dar, na który oczekiwał, stał się jego udziałem. „Wiara twoja cię uzdrowiła” – usłyszał od Jezusa. Ten człowiek wykorzystał szansę spotkania z Bogiem bogatym w miłosierdzie i odchodzi z tego spotkania ubogacony.  

 

  Jednak, nie tylko tamten człowiek, siedzący przy drodze, był ślepy. W mniejszym lub większym stopniu, wszyscy jesteśmy ślepymi, jesteśmy ślepymi duchowo. Nasze spojrzenie na Boga, na Chrystusa, na wieczność, na rzeczywistość w której żyjemy jakże często jest spojrzeniem ślepego. Jak niewidomi, patrzymy również na samych siebie; nie dostrzegamy swoich wad, swoich błędów, swoich różnych potknięć, chociaż inni może pokazują je palcami.

Jakże wielu jest takich, którzy wierzą w swój geniusz, w swoją nieskazitelność, nieomylność, chociaż może ludzie “pękają ze śmiechu”, spotykając się niemal codziennie o przejawami ich głupoty. Nie widzimy wreszcie prawdziwego oblicza otaczającego nas świata, otaczającej nas rzeczywistości. Środki masowego przekazu, moda, zaciągnięte różne nałogi wyczuliły nasz wzrok na niektóre tylko szczegóły, które bierzemy za całą istniejącą rzeczywistość. W tym spojrzeniu takiego duchowego ślepca, zdrowie, bogactwo, przyjemności, władza, znaczenie u ludzi wyrastają do rangi jedynych dóbr, za którymi warto w życiu gonić, za które warto nawet życie poświęcić.  

 

  Chociaż od wydarzenia, opisanego w dzisiejszej Ewangelii, upłynęło już blisko dwa tysiące lat, to jednak i my, ci właśnie ślepcy duchowi, mamy możliwość przeżycia podobnego spotkania. Gromadzimy się przecież w świątyni w tym celu, aby się spotkać z Jezusem, ażeby z Nim rozmawiać, ażeby Go o coś prosić. Za pośrednictwem Jego Ewangelii, możemy Go spotkać, słuchać; mamy możliwość przekonania się, ile i co czyni w świecie swoim słowem, swoją łaską. Jednak chyba zbyt często widzimy w Nim tylko jakiegoś tam Jezusa, a nie dostrzegamy, że jest to Ten, który uzdrawia, że jest to Ten, który ma moc uzdrowić i nas z tej duchowej ślepoty.  

 

  Ewangelia dzisiejsza mówi, że ten niewidomy otrzymał od Jezusa wszystko, o co prosił. Jeżeli będziemy się modlić tak jak on, to i my otrzymamy wszystko. A jak on się modlił? Kiedy usłyszał, że Jezus przechodzi drogą, przy której siedział i żebrał, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. To wołanie musiało być bardzo natarczywe i przejmujące, skoro wielu, idących za Jezusem, zaczęło na niego nastawać, ażeby się uciszył, ażeby umilkł. Jednak on, nie zrażony tym nastawaniem, wołał jeszcze głośniej.

 

Kiedy więc czujemy się biedni, duchowo ślepi, upokorzeni brudem naszych grzechów, powinniśmy wołać, jak tamten niewidomy: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Tak powinni wołać szczególnie ci, którzy są ślepi na wszelkie wartości duchowe; którzy widzą tylko jakąś dobrą posadę, konto w banku, a nie dostrzegają człowieka, nie widzą ludzkiej biedy i niedostatku, nie widzą nawet swojej ojczyzny, gotowi ją sprzedać, ażeby tylko dostać jakąś lepszą posadę; ażeby to ich konto się zapełniało. „Jezusie, Synu Boży, ulituj się nade mną” – powinien wołać człowiek opętany przez różne nałogi, które niszczą jego życie, które są przyczyną różnych dramatów w rodzinach, a często doprowadzają nawet do rozbicia tych rodzin. „Jezusie, Synu Boży, ulituj się nade mną” – powinien wołać człowiek, którego zżera pycha, nienawiść do ludzi, który sam nic dobrego nie czyni, ale krytykuje tych, którzy próbują czynić dobro.     „Jezusie, Synu Boży, ulituj się nade mną” – każdy z nas jest w mniejszym, lub w większym stopniu ślepy. Mamy jednak możliwość uleczenia.

Trzeba tylko tak, jak ten niewidomy z Ewangelii, podejść do Jezusa i z wiarą prosić Go o uleczenie. On może przywrócić wzrok nie tylko naszym oczom, ale także, gdy zajdzie potrzeba, może przywrócić wzrok naszej duszy; może uwolnić od tej ślepoty naszych grzechów, naszych nałogów.  

 

Dlatego dziś modlimy się: Panie, jesteśmy ślepi, jak tamten żebrak przy drodze do Jerozolimy; nie widzimy dlatego, że pozawalamy swój wzrok kierować na to, co nie jest Twoje, na to, co nie prowadzi nas do Ciebie. Ulituj się nad swoimi, duchowymi ślepcami. AMEN.

Edytowany przez Dorota Lis 14 '16, 23:39
Dorota
Dorota Lis 15 '16, 14:25

Dwa listy Jezusa do mnie....ks. Roman Chyliński

 

Święty Jan będąc na wyspie Patmos pisze Listy do siedmiu Kościołów, administrowanych przez starszych- biskupów.

 

Przyglądnijmy się im trochę głębiej.

 

1. „Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga.”

 

Słyszymy tu ostre słowa napominające pasterza, który powinien być przykładem dla swoich owiec.

 

Każdy z nas otrzymał swoje imię na chrzcie św., a tym samym „nowe życie w Chrystusie”. Dar chrztu przeznaczył nas do życia w wierze w osobę Jezusa Chrystusa i w łasce uświęcającej.

 

Co oznaczają więc słowa: „jesteś umarły”? Odpowiemy, to zgoda chrześcijanina na taki styl życia, w którym wybiera życie w grzechu ciężkim.

 

Jak widzimy nie podoba się to Jezusowi, co w wizji przedstawia św. Janowi.
Jezus zwraca nam uwagę nie tyle na słowa, ale na czyny.

 

Św. Jan w swoim Pierwszym Liście o tym nam przypomina:„ Dzieci nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą."(1J 3,18).


W końcu to, czyli czyn będzie liczył się na sądzie w obliczu Boga.

 

2. „Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust.

 

W Laodycei były wody termalne, które można było pić wówczas kiedy były gorące lub zimne. Letnia woda powodowała odruch wymiotny.

 

Jezus nawiązując do powszechnie znanego zjawiska naturalnego w tym mieście, wyraża swój stosunek do następnego pasterza Kościoła.
Jezus mówi, że ów biskup swoim letnim życiem powodujemy u Niego odruch wymiotny: „wyrzucę (wymiotuje) cię z moich ust”.

 

Czytamy dalej:

„Ty bowiem mówisz:
„Jestem bogaty”
i „wzbogaciłem się”,
i „niczego mi nie potrzeba”,
a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości,
i biedny, i ślepy, i nagi.”

Chrześcijanie, którzy sami zabezpieczają sobie życie przez bogactwo, przed Bogiem są biedni, ślepi i nadzy.
Biedni, bo chciwość pieniędzy zamknęła ich serca na miłosierdzie względem potrzebujących.
Ślepi, bo pieniądz, dobra doczesne i przywiązanie się do nich, zaślepiły ich serce na wyższe dobra duchowe.
Nadzy, bo zrezygnowali przez nieuczciwe życie z łaski uświęcającej.

Zobaczmy, jak można zapomnieć o tym, co jest istotą powołania każdego kapłana i chrześcijanina.

Św. Jan odpowie i podpowie nam, co znaczy pełnić wolę Boga w siedemnastym rozdziale Apokalipsy:


Ci będą walczyć z Barankiem,
a Baranek ich zwycięży,
bo Panem jest panów
i Królem królów -
a także ci, co z Nim są:
powołani, wybrani i wierni".(Ap 17,14)
.

Powołani, wybrani i wierni mamy być wszyscy, którzy przez chrzest zobowiązaliśmy się, nie do życia letniego w wierze, ale do dawania świadectwa swoim życiem, że Chrystus jest naszym Panem i Królem.

Powie dalej św. Jan w swojej wizji, cytując słowa samego Jezusa:

„Radzę ci nabyć u mnie
złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił,
i białe szaty, abyś się przyodział,i by nie ujawniła się haniebna twa nagość,
oraz balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.”

„Złota w ogniu oczyszczonego” oznacza prosić o doświadczenia w wierze i cierpienie.
Jak powie natchniony autor z Mądrości Syracha:


"Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie,
a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały!
Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia.(Syr 2,4-5).

 

„Białe szaty” oznaczają nawrócenie i spowiedź, czyli prośba o miłosierdzie Boże. Niestety, pycha nas ogałaca wobec Boga. Powie Dawid w Ps.51: „Stwórz o mój Boże we mnie serce czyste”. Tylko Bóg może przykryć w nas „nagość grzechu i jego bezwstyd”.

 

„Balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział”.
W Ewangelii wg św. Marka, jak pamiętamy Bartymeusz, syn Tymeusza głośno wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną… spraw, abym przejrzał”.(Mk 10,47.51).
I nam trzeba, nie raz oto prosić Jezusa, abyśmy przejrzeli i zobaczyli, jak żyć wg wartości, które Jemu się podobają!

3. Na końcu dzisiejszego czytania, Jezus mówi do nas:

"Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną."(Ap 3,15-20).

 

Nie trzymaj więc Jezusa, przepraszam za określenie jak psa za drzwiami twojej duszy. Codziennie On puka, aby wejść i z tobą wieczerzać w Komunii św.


Effata-otwórz się i zacznij nowe życie z Nim Jezusem, twoim Panem i Królem. Amen!

 

Ap 3, 1-6. 14-22

Ja, Jan, usłyszałem Pana mówiącego do mnie:
«Aniołowi Kościoła w Sardes napisz: To mówi Ten, co ma siedem Duchów Boga i siedem gwiazd: Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, tak strzeż tego i nawróć się! Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie.
Lecz w Sardes masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły; będą chodzić ze mną w bieli, bo godne są tego. Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca, i z księgi życia imienia jego nie wymażę. I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami.
Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust.
Ty bowiem mówisz: „Jestem bogaty” i „wzbogaciłem się”, i „niczego mi nie potrzeba”, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi. Radzę ci nabyć u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się przyodział, i by nie ujawniła się haniebna twa nagość, oraz balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.
Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się!
Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie.
Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów».

Edytowany przez Dorota Lis 15 '16, 14:27
Dorota
Dorota Lis 16 '16, 00:05

Co tak naprawdę jest talentem w oczach Bożych?  - ks. Roman Chyliński

 

Dane mi było kiedyś spotkać się z mężczyzną, który w wieku 42 lat przebudził się i zaczął się zastanawiać: co ma zrobić ze swoim życiem?

 

Rozmowa z tym panem mniej więcej tak przebiegała.

 

Na pytanie ,a co było wcześniej w jego życiu odpowiedział: troska o mamusię.

Pytałem dalej, a czy były jakieś kobiety w pana życiu, ewentualnie zakochanie lub myśl o małżeństwie?

Owszem, odpowiedział: pierwsza mnie zostawiła, druga mamusi się nie podobała, z trzecią wydawało mi się, że już dojdą do skutku zaręczyny, ale odeszła.

A co z mamusią, pytałem dalej? Właśnie umarła pół roku temu i zostałem sam.

A w czym mam teraz panu pomóc? Zapytałem bardziej prowokująco niż terapeutycznie.

No właśnie…, nie wiem co mam teraz zrobić z życiem? Odpowiedział smutnym głosem ów pan.

Żal mi się zrobiło tego człowieka, bo przez wiele lat nie pytał się Boga, jaka jest wola Boża względem niego. Mamusia decydowała w jego życiu, co ma z własnym życiem zrobić, a co nie.
Przepraszam - odpowiedziałem, chce pan, abym wziął na siebie te 42 lata pana życia i powiedział panu, co pan teraz ma z nimi coś zrobić?

 

Cóż, można przespać własne życie, lub źle je ukierunkować i wówczas gubimy gdzieś własne powołanie, a wraz z nim i wiele talentów.


Socjologicznie rzecz ujmując: 15% ludzi w społeczeństwie jest twórczych ( do nich też zalicza się pewna grupa niepełnosprawnych, z ogromną inicjatywą, na ile tylko nie są ograniczeni własnym kalectwem), 70% odtwórczych, a ostatnie 15% są to ludzie na tyle niepełnosprawni, że faktycznie trudno im coś więcej dać społeczeństwu, są to również ci, którzy będąc zdrowi sami się uczynili pasożytami i nieudacznikami własnego życia.

 

Ukochani, Bóg porozdawał nam na początku naszego życia talenty-miny odpowiednio do naszych możliwości: intelektualnych, psychicznych i duchowych.

 

Co więcej, już na chrzcie św. zobowiązał się Bóg współpracować z nami, a szczególnie z tymi, którzy Go umiłują, we wszystkim co dotyczy naszego powołania.(por.Rz 8,28). Reszta zależy tylko od nas i od naszego zaangażowania, w tę współpracę z Nim.

 

Jak widzimy z dzisiejszej Ewangelii Pan Bóg rozdając talenty-miny wziął pod uwagę każdą grupę społeczną dając według możliwości jednym 10, innym 5 i co niektórym 1 minę.

 

Uważajmy teraz!


Każdego z nas z tej współpracy z Bogiem musi się kiedyś rozliczyć!


Bóg nie będzie pytał ciebie, ani mnie: czy byłeś zdrowy czy chory; czy życie swoje przespałeś, czy realizowałeś; czy swoje życie uzależniłeś od mamusi, czy od wódki; czy to co robiłeś przynosiło małe, czy duże efekty.

 

Co więc będzie ważne dla Pana Boga?

Z dialogu Jezusa z siostrą Faustyną dowiadujemy się bezpośrednio, co nasz Zbawiciel ceni w nas:
„ Nie za pomyślny wynik nagradzam – mówi Jezus, ale za cierpliwość i trud dla mnie podjęty”. (Dz.86).
Jaki więc wysiłek i trud podjąłem dla Jezusa, taka też i będzie od Niego nagroda.


Co mnie dużo kosztowało w sprawach ludzkich i Bożych, to będzie u Boga zauważone i pobłogosławione.


Ile wysiłku włożyłem w to, aby być dobrym mężem i ojcem, żoną i matką, kapłanem, osobom zaangażowaną w sprawy społeczne oraz w pomoc drugiemu człowiekowi, to będzie wielką zasługą przed tronem Bożym w obliczu śmierci.

 

Co jeszcze jest ważne przed Bogiem?

 

Powiedział Jezus do św. siostry Faustyny:

„Jedna godzina rozważania mojej bolesnej męki ma większą zasługę, aniżeli cały rok biczowania się, aż do krwi”.(Dz.369).

 

Czy jest to również i dla mnie ważne?
- kiedy ostatni raz odprawiłem Drogę krzyżową, aby być z Tobą Jezu?
- kiedy ostatni raz odmówiłem różaniec, tajemnicę bolesną za potrzebujących?
- kiedy spojrzałem na krzyż ze wzruszeniem i z myślą, że to Ty, Jezus uczyniłeś dla mnie i to z miłości?

 

„Dziecię moje- dalej mówi Jezus do świętej, najwięcej mi się podobasz przez cierpienie… . Im więcej ukochasz cierpienie (fizyczne czy moralne), tym miłość twoja ku mnie będzie czystsza”.(Dz.279).


Cierpienia i Eucharystii podobno zazdroszczą nam aniołowie.


A zatem, czy cenie w swoim życiu cierpienie dane mi od Boga?


Kiedy tak było, że podziękowałem Jezusowi za dar cierpienia, które mnie oczyszcza i zmienia wartościowanie życia?


Kiedy własne upokorzenia, bezradności czy cierpienia ofiarowałem za zbawienie np. dzisiaj umierających, aby się pojednali z Bogiem i nie zostali potępieni?

 

Jak widać, w każdym stanie sprawności i niepełnosprawności, a nawet po ludzku patrząc w nieudacznictwie można zebrać 10 talentów-min dla Jezusa. Amen!

Dorota
Dorota Lis 17 '16, 19:16

Gdy Bóg płacze...ks. Krystian Malec

 

Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: „O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami.

Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, obiegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia”. (Łk 19,41-44)

 

Na zboczach Góry Oliwnej jest malutki kościółek, który nazywa się po łacinie „Dominus Flevit”, czyli „Pan zapłakał”. Z jego okna rozpościera się przepiękny widok na panoramę Jerozolimy. Nie dość, że nosi taką nazwę, to jeszcze architekt zaprojektował go w kształcie odwróconej łzy, aby także tym podkreślić do czego nawiązuje. Jak łatwo się domyślić inspiracją do wybudowania i umiejscowienia go była scena, którą dzisiaj rozważamy.

 

We wszystkich czterech Ewangeliach autorzy natchnieni dwukrotnie wspominają o tym, że Jezus płakał. O pierwszym wydarzeniu czytamy dzisiaj, drugie to fragment z Ewangelii wg św. Jana, w którym mowa jest o tym, że łzy popłynęły z oczu Mistrza, gdy Ten stanął przy grobie Łazarza (J 11,35).

 

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że obydwaj ewangeliści mówią o dokładnie takiej samej reakcji Rabbiego z Nazaretu, ponieważ tłumacze Biblii Tysiąclecia i w jednym i w drugim przypadku użyli słowa „płakać”. W grece wygląda to nieco inaczej. W J 11,35 autor posłużył się czasownikiem  δακρύω (dakryo), który znaczy: ronić łzy, płakać w milczeniu. Natomiast św. Łukasz na opis rekacji Jezusa zastosował czasownik  κλαίω  (klaio): płakać, opłakiwać kogoś lub coś, łkać z głośnym zawodzeniem, lamentować z jakiegoś powodu.   Widzimy zatem, że to co zdarzyło się pod Jerozolimą nie było skrytym uronieniem kilku łez. Był to płacz, a wręcz lament, który zapadł głęboko w pamięć wszystkich, którzy byli jego świadkami.

 

Jak zaznacza jeden z komentatorów tego fragmentu ks. prof. Franciszek Mickiewicz SAC owego płaczu Jezusa nie można rozpatrywać jedynie pod względem psychologicznym. Z całą pewnością odsłania on wnętrze serca Rabbiego, ale św. Łukasz chciał nam przekazać coś znacznie głębszego i ważniejszego. Lament, który podnosi Nauczyciel na widok Świętego Miasta jest przede wszystkim znakiem prorockim. W Starym Testamencie wielcy mężowie również płakali, jak chociażby Elizeusz:

 

Następnie utkwił swój wzrok, wytężył go bardzo mocno i zapłakał mąż Boży. A Chazael zapytał: «Dlaczego pan mój płacze?» Odpowiedział: «Ponieważ wiem, co złego uczynisz synom Izraela: ich warownie zniszczysz ogniem, kwiat ich wojowników pozabijasz, ich drobne dzieci roztrzaskasz, a ich brzemienne kobiety będziesz rozpruwał». Wtedy Chazael zawołał: «Czymże jest twój sługa – ten [zdechły] pies – żeby miał wykonać to straszne dzieło?» Elizeusz odpowiedział: «Pan objawił mi, że będziesz królem Aramu». (2Krl 8,11-13)

 

Podobnie Jeremiasz:

 

Oczy moje wylewają łzy

dzień i noc bez przerwy,

bo wielki upadek dotknie

Dziewicę, Córę mojego ludu,

klęska bardzo wielka. (Jr 14,17)

 

Jezus płaczący nad Jerozolimą jest prorokiem, który rozumie, że ludzie nie rozpoznawszy tego, że pośród nich zjawił się Mesjasz, sami sobie wyrządzili największą krzywdę. Już kiedyś mówił o tym, że potrafią być bardzo spostrzegawczy, gdy chodzi o zjawiska atmosferyzczne, a mimo to nie umieją dostrzeć, czegoś znacznie istotniejszego.

 

«Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: „Deszcze idzie”. I tak bywa. Gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: „Będzie upał”. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? (Łk 12,54-56)

 

Pozwalając sobie na tak gwałtowną reakcję wobec otaczających Go ludzi Jezus chciał, jak dawni prorocy, pokazać jak poważne będę konsekwencje dla miasta, ale i narodu z powodu odrzucenia Boga i Chrystusa.

 

Słowo jest żywe, więc możemy i powinniśmy zadać sobie pytanie: czy Jezus płacze patrząc na mnie i moje postępowanie? Czy ja potrafię rozpoznać przychodzącego do mnie Boga?

 

Zapowiedź zburzenia Jerozolimy, które nastąpiło w 70 r., nie jest zemstą Boga na złych ludziach, ale konsekwencją ich postępowania. Gdy pijany człowiek siada do samochodu i ginie w wypadku, nie możemy za to obwiniać Boga, bo On na pewno nie kazał mu nadużyć alkoholu, a tym bardziej siadać za kierownicą. Tak samo było w przypadku Jerozolimy i jest z nami. Życie składa się z decyzji, a te pociągają za sobą konsekwencje. Nie wolno nam o tym zapominać.

 

Jezus przyszedł ocalić wszystkich ludzi i dać im nadzieję, a nie burzyć, niszczyć i straszyć.  Ale – jak już pisałem wielokrotnie – granicą, której nigdy nie przekroczy jest nasza wolność. Płacząc rzewnie nad Jerozolimą i jej mieszkańcami chciał ich – po raz kolejny – zachęcić do refleksji, przemyślenia życia i ewentualnego nawrócenia. Wszystko, co robił Jezus miało i ma jeden cel: zbawić człowieka pogrążonego w grzechu. Święte Miasto „ nie rozpoznało czasu swojego nawiedzenia” i musiało ponieść konsekwencje swoich czynów. Cierpienie każdego człowieka powoduje ból serca Bożego, ale On nie może pomóc nam „na siłę”.

 

Dzisiejsze słowo powinno dać nam do myślenia czy ja jestem mądrzejszy od mieszkańców Jerozolimy i potrafię usłyszeć głos Jezusa? Czy Jego głos liczy się w moim życiu? Czy potrafię przejąć się tym, że Bóg może płakać nade mną?

 

On na pewno mówi, ale ja mogę skutecznie zatykać sobie uszy.

 

Jego głos nie ma na celu wprowadzić w depresję, przygnębienie czy rozpacz, ale ma przypomnieć o sprawach najważniejszych i pokazać właściwą drogę postępowania. Uważam, że także takie fragmenty jak ten dzisiejszy są dowodem na to jak bardzo On nas kocha. Tak jak mama czy tata ciągle upominają pogubione dziecko, bo je kochają i widzą, że marnuje swoje życie, a nie chcą, żeby cierpiało, tak samo Bóg upomina, bo zależy Mu na nas.

 

Szczęśliwy, kogo Bóg karci,

więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego. (Hi 5,17)

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

 

Dar pokoju, darem Ducha Świętego...ks. Roman Chyliński do tejże samej Ewangelii.

 

Było to z czasów cezara Wespazjana, kiedy w Jerozolimie wybuchła wojna żydowska(66-70). Wojska rzymskie pod dowództwem Tytusa najechały w 70 roku na Jerozolimę i tak jak przepowiedział Jezus, wycięły ludność żydowską , a z świątyni Heroda nie zostawili „kamień na kamieniu”.

 

Dzisiaj wejścia na plac świątynny co prawda pilnują Żydzi, ale na miejscu zwanym „Skała”, gdzie podobno Abraham składał Bogu w ofierze Izaaka, zostały z świetności świątyni resztki „Portyku Salomona” i pusty plac, a na nim Muzułmanie postawili meczet Omara (w VII w.).

 

Żydom został li tylko „Mur płaczu” i tablica licząca ponad XX wieków, że „poganom pod karą śmierci nie wolno wchodzić do świątyni”.

 

Minęło od tego czasu XX prawie wieków i jak widzimy Żydzi wszystko stracili, bo odrzucili Jezusa i nie rozpoznając swojego czasu nawiedzenia, zostali bez świątyni oraz na XX wieków bez ojczyzny!

 

„O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi”.

 

I dzisiaj, w darze Ewangelii Jezus mówi do każdego z nas: „ O gdybyś i ty…”.
O gdyby każdy z nas otworzył się na Jezusa, na Jego dar pokoju, czyż świat nie byłby inny?

 

Dar pokoju, który daje nam Jezus, świat nie może nam dać. Nie da ci go również ani mąż, ani żona, ani twoje dzieci. Ponieważ dar pokoju, po odejściu Jezusa do Ojca jest obecnie darem Ducha Świętego.

 

Otrzymujemy ten dar w sposób szczególny w konfesjonale. Tam, gdzie uznajemy i wyznajemy nasze grzechy, a Duch Święty nam je odpuszcza.

 

Warto, więc poznać tę trzecią Osobę Trójcy Przenajświętszej.

Co to znaczy, że Duch Święty jest osobą?


To znaczy, że:
- myśli i czuje,
- obdarzony jest umiejętnością słuchania i kochania,
- potrafi dzielić się swoją mądrością i jest przyjacielski
- zna nas bardzo dobrze: przenika nasze serca (Rz 8,27) i odkrywa tajemnicę tego, co jest ukryte przed nami.(PS 51,8; PS 139,1n).

 

Przychodzi również nam z pomocą w naszych słabościach i zanosi modlitwy naszego serca do Boga tak , aby były skuteczne (Rz 8,26).

 

Wspiera nas w profesji przez nas wykonywanej np.: jeżeli jesteśmy nauczycielami, rodzicami, przełożonymi czy też spełniamy różne posługi w Kościele, to Duch Święty uzdalnia nas do doskonałego i odpowiedzialnego ich wypełniania (Rz 12,6-8).

 

W modlitwie obdarza nas charyzmatami: mówieniem językami, proroctwem, darem uzdrawiania i czynienia cudów (1 Kor 12,28-30).

 

Tym, którzy pozwalają Mu się prowadzić i są Mu posłuszni udziela owoców: miłości, radości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, dobroci, wierności, łagodności, opanowania ( Ga 5,22-23).

 

Zapytajmy się: Czy sam fakt przyjęcia sakramentu chrztu i bierzmowania wystarczą do tego , aby ta relacja z Duchem Świętym była utrzymywana i rozwijana?

 

Otóż nie! Współpraca z Duchem Prawdy wymaga nieustannego Nim napełniania się, o czym przypomina nam św. Paweł w Liście do Efezjan: „ Nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem”.(Ef 5,18).

 

Tak więc, codziennie trzeba nam napełniać się Duchem mocy. Codziennie dbamy o roślinki podlewając je wodą, tego właśnie pragnie nasza dusza – wody Ducha miłości.

 

Apostoł poucza nas jak to czynić: „…przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w naszych sercach. Dziękując zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa”. (Ef 5,19-20).

 

Napełniajmy się więc codziennie Duchem Świętym, a tam gdzie jesteśmy wnośmy ducha pokoju i miłości. Amen!

Dorota
Dorota Lis 18 '16, 18:11

O głodzie Boga. - ks. Roman Chyliński

 

«Mój dom będzie domem modlitwy»

 

Modlitwa jest taką chwilą, w której Bóg staje się najważniejszy w naszym życiu.

Jest tylko Bóg i ja.


Jest to też chwila, w której doświadczamy miłości u samego jej źródła.


Można by powiedzieć za Psalmistą:


„ Jak łania pragnie
wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie
Ciebie, Boże!
Dusza moja pragnie Boga,
Boga żywego:
kiedyż więc przyjdę i ujrzę
oblicze Boże?
w świątecznym orszaku.(Ps 42,2-3).

Często słowo Boże łączy modlitwę z uczuciem pragnienia.


Wielu rzeczy pragniemy w życiu, a szczególnie tych, które by zaspokoiły głód ciepła i miłości. Kiedy wzbudzi się w nas taki głód, często myślimy o drugim człowieku, który by zaspokoił nasze ukryte tęsknoty.


Rzadko pomyślimy o Stwórcy, że to właśnie Bóg najpełniej może zaspokoić wszelkie ukryte tęsknoty i pragnienia naszej duszy.

 

W Ewangelii wg św. Jana znajdują się piękne, pełne tęsknoty słowa Jezusa skierowane do nas: „"Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza". (J 7,37-38).

 

W tych oto słowach Jezusa, kryje się cała głębia modlitwy. Modlitwy, jako spotkania dwóch spragnionych siebie osób, Jezusa spragnionego mnie i mnie spragnionego Jezusa.

 

Dlaczego tak trudno o doświadczenie takiego spotkania?

 

Jest nam trudno uwierzyć najpierw we własne pragnienia, że aż tak mogę być spragniony spotkania z Bogiem! I może być, aż taki głód Boga w moim wnętrzu!


Jest mi trudno również uwierzyć, że i Jezus może „aż tak” być spragniony spotkania ze mną!
I jest Ktoś, dla kogo ja jestem, aż tak ważny.


Kto mnie, aż tak kocha!

 

Często chwila adoracji Najświętszego Sakramentu w zupełnej ciszy, pozwala mi na przeżycie spotkania z Jezusem i doświadczenie Jego bliskości i tęsknoty za mną.

 

Modlitwa: Jezu mój kochany, rozpal na nowo we mnie pragnienie spotkania się z Tobą. Jak przyjaciel spotyka się z przyjacielem i pragnie intymności w tym spotkaniu, tak i we mnie wzbudź tęsknotę za takim spotkaniem z Tobą. Daj mi poczuć Twoją obecność w mojej duszy i moją obecność na głębinach Twego serca. Pragnę uwierzyć w Twoją miłość do mnie i nią poruszony odpowiedzieć miłością. Amen!

 

Łk 19, 45-48
Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: "Napisane jest: «Mój dom będzie domem modlitwy», a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców".
I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.

Edytowany przez Dorota Lis 18 '16, 18:12
Dorota
Dorota Lis 20 '16, 11:11

: Pod Krzyżem....Ks. Roman Chyliński

 

„Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył”.

 

Stać i patrzeć.
Chrześcijanin – widz, w przeciwieństwie do „chrześcijanina świadka” „stoi i patrzy” na to, co się dzieje. To najwygodniejsza postawa:


- Nie wymaga zaangażowania, ani odpowiedzialności.


- W razie czego zawsze można odejść bez konsekwencji: a co nie można sobie popatrzeć jak Jezus umiera np. w drugim człowieku? Najwyżej zrobię mu zdjęcie z telefonu komórkowego, tak na pamiątkę.


- Co więcej,trzeba iść za rozsądkiem, dość mam własnych spraw i problemów, żeby się zajmować kimś „na krzyżu” swojego życia!

 

Grzechem współczesnego świata jest niewrażliwość na człowieka w potrzebie.

 

„Członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili”.

Drwić z Ukrzyżowanego, ośmieszyć Kościół, zlinczować kapłanów to są obecne standardy lewackiej Unii Europejskiej i współczesnych „elit”, które kreują się na Europejczyków.
A zapytaj, który z nich nie jest chrześcijaninem i do Komunii św. nie przystępuje w obliczu fleszów i kamer?

 

Nie drwij z człowieka, bo i w nim jest Chrystus.

 

Szydzili z Niego i żołnierze”.

Prostactwo, bezmyślność i bezrefleksyjność znowu zbiera plon wśród współczesnych chrześcijan. Najłatwiej dowartościować siebie przez szydzenie sobie z innych.
Jest to prymitywny sposób, ale skuteczny, aby poniżając innymi, wywyższać siebie.

 

Prawdą jednak jest fakt, że tak postępując stajesz się zniewolonym człowiekiem wykonującym czyjeś rozkazy jako: polityk, poseł uzależniony od jakiegoś lobby; jako dziennikarz za duże i średnie pieniądze zaprzedany mediom głównego nurtu, jako szef instytucji podlegający resortowi uwikłanemu w korupcje; jako sędzia niby nie zawisły, a bojący się wydać wyrok przeciwko większej korporacji. Jesteś „żołnierzem” wykonującym zawsze czyjeś rozkazy!

 

„Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: "To jest król żydowski".

 

Można być chrześcijaninem tylko z szyldu lub ze świętych obrazów wiszących w pokoju. Można też pochwalić się wspólnym zdjęciem, zrobionym z którymś z papieży. Można… można…ale sercem daleko być od Boga.

 

„Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu”.

Będąc chrześcijaninem, można mieć przez całe życie pretensje i żale do:


- Boga za nieudane „coś tam”, bo gdybym miał innych rodziców, inne rodzeństwo i urodził się gdzie indziej to …,
- ludzi, bo mi nie ufają i ciągle są źle nastawieni do mnie,
- siebie samego, że tak mało spotyka mnie szczęście w życiu.

 

A tak naprawdę,
- nie chce mi się wziąć za siebie i coś przepracować w sobie,
- nie chce mi się uczciwie pracować, być odpowiedzialnym mężem i ojcem, czy żoną,
- dążyć wytrwale do celu, bo lepiej łatwiejszym kosztem i wysiłkiem szybko osiągnąć sukces i pieniądze.

 

„Lecz drugi, karcąc go, rzekł: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa".

Na pięć kategorii ludzi z różnych stanów, którzy stali pod Krzyżem Chrystusa, żaden nie uwierzył tak naprawdę w Jego Bóstwo i nie oddał Zbawicielowi i Królowi wszechświata hołdu.
Tylko ten złoczyńca, który stanął w prawdzie i widząc własną nędzę życia zapragnął królestwa Bożego – nieba.

 

Gdzie ty i gdzie ja odnajdujemy się pod krzyżem? Może wśród gapiów albo sprawiedliwych faryzeuszy, może wśród wykonujących ciągle czyjeś rozkazy albo niezadowolonych z życia oraz tych, którzy nie z świadectwa życia, a bardziej z metryki chrztu są chrześcijanami?

 

"Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju".

 

Dzisiaj, w niedzielę Chrystusa Króla, po akcie Episkopatu Polski w Łagewnikach każdy z nas może u z n a ć Jezusa, jako swego Pana, Króla i Zbawiciela i w y z n a ć to osobiście w Kościele, w domu, w pracy i wśród swoich bliskich.

 

Jest to wielka szansa dla nas, abyśmy ze „stania i patrzenia” w naszej wierze przeszli do postawy świadka, który wyznaje i cieszy się, że może dać świadectwo o swoim Królu i Panu.

 

Dziś możesz być w raju z Chrystusem! Amen!

Dorota
Dorota Lis 21 '16, 14:23

Jak zaufać?  -  o. Daniel Glibowski

 

Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak pewna uboga wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: «Prawdziwie, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę Bogu z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie». Łk 21, 1-4

Porozmawiaj dzisiaj z Jezusem o swoim zaufaniu.

Czy potrafisz oddać Bogu całego siebie oraz to, co posiadasz? Kardynał Dziwisz powiedział w sobotę, że Chrystus nic nie zabiera, a wszystko daje.

Symbolicznymi dwoma ostatnimi pieniążkami może być Twój upór, swój plan na życie, konkretny majątek, pycha, duma, honor, a nawet każdy grzech. Nie bój się: oddać wszystkiego, stanąć ”nagim” i zawierzyć całe swoje życie Bożej woli. Gdy zaczniesz czynić to codziennie, Jezus będzie powoli odsłaniał przed Tobą doskonały plan na Twoją świętość.


Piękne porównanie do dzisiejszej Ewangelii przeczytałem w świadectwie jednej Sycharowiczki w książce pt. ,,Ile jest warta Twoja obrączka?”. Otóż kobieta, która została zdradzona przez męża i porzucona z dziećmi przeżyła totalne nawrócenie. Z etapu nienawiści i pragnienia wydłubania oczu przeszła do pokornego wybaczenia, modlenia się za pogubionego męża i oddania Bogu całej swojej dumy i poranionego serca. Właśnie ta Pani pisze, że stała się ubogą wdową, która oddaje wszystko swemu Panu. To od Niego czerpie teraz prawdziwą radość podczas nieobecności męża.


Panie, oddaję Ci dzisiaj całego siebie. Rozporządzaj mną według swojego świętego planu. Pomóż mi odczytywać go każdego dnia. Ufam Tobie całym sercem!

 

 

„ Co im zbywało”. - ks. Roman Chyliński

 

 

„Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało”.

 

Na obrazie znajdującym się w refektarzu wspólnoty księży michalitów w Włoszech, w Castel sant Elia jest namalowana ewangeliczna uboga wdowa, nie jako staruszka 80-letnia, ale jako młoda kobieta tuląca małe dzieciątko do piersi, a pozostałe dwoje jej dzieci trzymało się za mamy suknie.

 

Ujmująca, wręcz wzruszająca wizja artysty „ubogiej wdowy”, jako młodej matki trojga dzieci, oddającej Bogu wszystko co posiada, przemawia do każdego oglądającego, aż nad to swoją wyrazistością i dosadnością!

 

Przenieśmy teraz ten obraz na prozę naszego chrześcijańskiego życia.

 

Jak jestem na modlitwie z Bogiem, to co ja Mu oddaję oprócz czasu i tego, że to czynię?


- Czy oddaje Mu wszystko to, co mam, to znaczy całego siebie?


- Czy może angażuję się w to spotkanie na zasadzie: „na ile mi zbywa czasu”, bo zaraz ktoś przyjdzie i mnie wywoła albo jednym uchem słucham czy są już Wiadomości w TV i w napięciu oddaje Bogu ten czas?

 

Jak jestem na Mszy św., to czy mam świadomość, że zostałem zaproszony na ucztę do Króla i właściwie nic już w życiu, tu na ziemi nie może wydarzyć się większego i godnego uwagi nad tę uroczystość, w której obecnie mam zaszczyt uczestniczyć z woli i zaproszenia samego Boga?!

 

Czy może dla mnie jest coś o wiele ważniejszego w tym dniu, co chcę zrealizować z większą radością i zaangażowaniem:
jakieś spotkanie z przyjaciółmi i dobre żarcie w knajpie, a może film, czy wyjazd na cały dzień nad wodę i związku z tym zaczyna mnie już denerwować przedłużona homilia oraz zbyt pobożne odprawianie Eucharystii przez księdza.

 

Oddawać Bogu czas, który mi zbywa dla mnie, jako chrześcijanina to przecież normalka, bo jakbym nie miał takiego czasu, to już może w ogóle z Bogiem bym się nie spotkał.


Czyż nie jest to smutne?

 

Ale co się dzieje dalej.

 

Podobnie zaczynam traktować rozmowy z żoną, z mężem, oddanie czasu dzieciom aby z nimi pobyć, pobawić się, czy pomóc odrobić lekcję. Wszystko i wszystkich zaczynam traktować na zasadzie zbywania!
A co jest ważniejsze nad bycie z własna rodziną?! Praca???

Powiedz sam sobie, gdzie cię gna?! Co jest ważniejsze od chwile bycia z żoną, mężem, czy dziećmi?!
A jak jesteś z Bogiem sam na sam, to od tej chwili, co jest jeszcze ważniejsze, nad to SPOTKANIE?

 

O człowieku zagubiony w swoich własnych myślach, dążeniach i uczuciach. Ta koncentracja na sobie i tylko na sobie nie pozwala ci zobaczyć i przeżyć piękne chwile jakie tobie daje Bóg.


Zatrzymaj się! Bo jak zatrzymasz się dopiero po 50 latach, to może się okazać, że nikogo nie ma już przy tobie.

 

Wszyscy, których zbywałeś przez te lata odeszli od ciebie, zostałeś sam:


- Nie ma przy tobie ani Boga, ani Jezusa, ani Maryi.
- Nie ma żony, męża, ani dzieci bo nie były ważne dla ciebie przez te lata.
- Nie ma przyjaciół bo nie miałeś dla nich czasu.
- Nie ma nawet znajomych, bo nie pozwolili sobie abyś ich zbywał.

 

Przeproś dzisiaj tych, których może zbywałeś przez wiele lat. Wreszcie zaproś czy pobądź z bliskimi „bez patrzenia na zegarek”. Posłuchaj ich… Niech ich sprawy zaczną być dla ciebie ważne. Zobacz jak wiele piękna jest w przyrodzie… i umów się wreszcie z Bogiem na „herbatę” dając Mu szansę, żeby mógł ci powiedzieć…, że cię kocha!

Edytowany przez Dorota Lis 21 '16, 14:23
Dorota
Dorota Lis 23 '16, 11:23
Jak zwyciężyć grzech?...ks. Daniel Glibowski

 

I ujrzałem jakby morze szklane, pomieszane z ogniem, oraz tych, co zwyciężają Bestię i obraz jej, i liczbę jej imienia, stojących nad morzem szklanym, trzymających harfy Boże. Ap 15, 2

Czy należysz do osób, które zwyciężają Bestię?

Czy potrafisz wygrać z każdym grzechem, którym atakuje Cię Szatan? Czy jesteś silniejszy od zła, które jest wokół Ciebie?

A może cały czas przegrywasz tę walkę i nie masz już siły, ani chęci do dalszego powstawania.

Mam prośbę: spróbuj jeszcze raz stanąć na nogi. Tym razem zrób to razem z Chrystusem (ale tak na serio). Jestem głęboko przekonany, że jeśli podejmiesz konkretny wysiłek: jak najczęstszej Eucharystii, Komunii świętej, spowiedzi, Czytania Pisma świętego, adoracji i modlitwy, to Twój grzech zniknie szybciej niż myślisz. Postanów sobie dzisiaj, że całym sercem wyrzekasz się zła i chcesz iść wiernie za Chrystusem. Uczyń ku temu konkretne kroki.

Bądź całkowicie posłuszny spowiednikowi. Nawet sam nakładaj sobie dłuższe i cięższe pokuty. Twoje staranie nie pójdzie na marne – gwarantuję Ci. Przy tym wszystkim proś o łaskę pokory, abyś nie myślał, że uzdrowienie przyjdzie przez Twój wysiłek. Bóg jest bardzo hojny dla swoich dzieci i daje im łaskę wtedy, kiedy chce. On najlepiej wie, jak doprowadzić Cię do zbawienia. Zaufaj Mu.


Panie, dziękuję za codzienne zwycięskie potyczki z grzechem. Wiem, że jeszcze nie raz upadam, ale z Twoją łaskę powstaję i idę dalej ku Twojej chwale.

 

Świadectwo....ks. Roman Chyliński

 

Łk 21, 12-19
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.
A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie".

 

„Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa”.

 

Czym jest składanie świadectwa?


Świadectwem jest oddanie „chwały Bogu” we wszystkim, co otrzymujemy z Jego ręki.
Właściwie nie ma takiego doświadczenia pozytywnego czy negatywnego w naszym życiu, abyśmy w nim nie mogli uwielbić Boga.

 

Jezus dzisiaj poucza nas, abyśmy z wiarą dawali świadectwo nawet w momentach zagrożenia życia:

 

„ Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników”.

 

W księdze Habakuka przeczytamy, że i chwile klęski, nieurodzaju, czy niepowodzeń są dobre, aby oddać „chwałę Bogu”:


„Usłyszałem i serce moje struchlało,
na głos ten zadrżały me wargi,
przenikła trwoga me kości,
kroki się moje zachwiały.
W spokoju jednak wyglądam dnia utrapienia,
który nadchodzi na lud, co nas gnębi.
Drzewo figowe wprawdzie nie rozwija pąków,
nie dają plonu winnice,
zawiódł owoc oliwek,
a pola nie dają żywności,
choć trzody owiec znikają z owczarni
i nie ma wołów w zagrodach.
Ja mimo to w Panu będę się radować,
weselić się będę w Bogu, moim Zbawicielu.
Pan Bóg jest moją siłą.”(Ha 3,16-19).

 

Również w chorobie, czy jakimś trudnym doświadczeniu, a nawet utraty kokoś bliskiego Pan chce abyśmy Go uwielbiali.

 

Powie psalmista Pański:
„ Chcę błogosławić Pana w każdym czasie,
na ustach moich zawsze Jego chwała.
Dusza moja będzie się chlubiła w Panu,
niech słyszą pokorni i niech się weselą!
Uwielbiajcie ze mną Pana
imię Jego wspólnie wywyższajmy”!(Ps 34,2-4
).

Król Dawid wypowiada ten Psalm wobec sług Akisza, króla Gat, którzy rozpoznali go jako wroga i chcieli go zabić.

 

Mamy więc Pana „CHWALIĆ W KAŻDYM CZASIE”!

 

Każdy więc czas niezależnie:
czy wstanę rano w gorzkości, czy w nadziei;
czy ktoś mnie zdenerwuje, czy odpoczywam w pokoju;
czy spotykam przeklinających ludzi, czy miłujących się nawzajem

 

… jest dobry dla uwielbienia Pana, aby dać o Nim świadectwo.

 

Zacznij więc dawać świadectwo o Panu rozpoczynając od własnego domu, później wśród swoich bliskich i znajomych, w pracy i na sali wykładowej.
I nie obmyślaj tego co masz mówić, bo Pan da ci wymowę i mądrość, której żaden z twoich prześladowców nie będzie się mógł oprzeć, ani się sprzeciwić. Amen!!!

Dorota
Dorota Lis 24 '16, 17:58

Nie daj się omamić...o. Daniel Glibowski

I głosem potężnym tak zawołał: «Upadł, upadł Babilon, wielka stolica. I stała się siedliskiem demonów i kryjówką wszelkiego ducha nieczystego, i kryjówką wszelkiego ptaka nieczystego i budzącego wstręt». I potężny jeden anioł dźwignął kamień, jak wielki kamień młyński, i rzucił w morze, mówiąc: «Tak za jednym zamachem Babilon, wielka stolica, zostanie rzucona, i już jej nie odnajdą. I głosu harfiarzy, śpiewaków, fletnistów, trębaczy już w tobie się nie usłyszy. I żadnego mistrza jakiejkolwiek sztuki już w tobie nie odnajdą. I terkotu żaren już w tobie nie będzie słychać. I światło lampy już w tobie nie rozbłyśnie. I głosu oblubieńca i oblubienicy już w tobie się nie usłyszy: bo kupcy twoi byli możnowładcami na ziemi, bo twymi czarami omamione zostały wszystkie narody». Potem usłyszałem jak gdyby głos donośny wielkiego tłumu w niebie, mówiący: «Alleluja! Zbawienie i chwała, i moc u Boga naszego, bo wyroki Jego prawdziwe są i sprawiedliwe, bo osądził Wielką Nierządnicę, co znieprawiała nierządem swym ziemię, i zażądał od niej poniesienia kary za krew swoich sług». Ap 18, 2. 21-23; 19, 1-2

 

Popatrz na dzisiejszy świat. Czy czujesz smutek z powodu zepsucia ludzi? Czy przejmujesz się tym, że świat zapomina o Bogu i goni za tym, co jest bez wartości? A może Ty też należysz do osób, które dały wciągnąć się w diabelską gonitwę chciwości.

 

Spróbuj zatrzymać się na chwilę.

 

Spójrz jeszcze raz na słowa z Apokalipsy.

 

Wyobraź sobie klęskę ludzi tego świata. Czy chcesz tak skończyć? Zwróć się całym sercem do Boga. Proś o odwagę, by iść pod prąd. On chce dać Ci swojego Ducha, który uzdolni Cię do wszystkiego. Jeśli upadniesz poprzez swoją słabość, to zawsze możesz liczyć na Jego pomocną dłoń. Stań pewnie po stronie jedynego Zwycięzcy. Buduj z Nim prawdziwą relację i bądź wolny od tego, czym karmi świat. Naprawdę da się żyć na tym świecie i jednocześnie być sercem i duszą przy Bogu.

 


Panie, dziękuję Ci za to, że codziennie uzdrawiasz mnie z tego, co światowe. Twoje Słowo i Ciało są dla mnie wszystkim.
Dzisiaj dla przestrogi polecam mocniejszy załącznik od św. Faustyny:https://www.youtube.com/watch?v=4AJ1em5rt7M

 

 

Przyjście Pana...ks. Roman Chyliński

 

Łk 21, 20-28

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą. Będzie to bowiem czas pomsty, aby się spełniło wszystko, co jest napisane.
Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni. Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą.
Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte.
Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie".

 

„Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą.

A gdy się to dziać zacznie:


- nabierzcie ducha
- podnieście głowy,
- ponieważ zbliża się wasze odkupienie".


Nie mamy więc lękać się ponownego przyjścia Chrystusa!!!

 

Natomiast, mamy nabrać Ducha Świętego, czyli wzywać Jego obecność i podnieś głowy z dumą i tęsknotą, bo przychodzi Pan z darem pokoju i radości w chwale.

 

W czasie Eucharystii po przeistoczeniu odpowiadamy aklamacją: „Głosimy śmierć Twoją Panie, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.

 

Oczekiwanie przyjścia Pana w chwale ma dokonać się w naszych sercach i codziennym stylu naszego życia.

 

Przypomnij sobie, jak oczekujesz na kogoś kogo kochasz.

 

Przypomnę tylko fakt z Ewangelii kiedy na Jezusa, za czasów Jego w narodzenia, czekały z całego narody Izraelskiego na Niego tylko dwie osoby, Symeon i prorokini Anna.

 

O Symeonie słowo Boże powiedziało: „A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon.


- Był to człowiek prawy


- i pobożny,


- wyczekiwał pociechy Izraela,


- a Duch Święty spoczywał na nim.


Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni.” (Łk 2,25-28).

 

Św. Łukasz pięknie scharakteryzował człowieka oczekującego na Pana.
Każdego z nas mężczyzn oczekujących powtórnego przyjścia Pana zmusza ta charakterystyka Symeona ku refleksji. Czy i o mnie ktoś mógłby tak powiedzieć?

 

O prorokini Annie nasz Ewangelista napisał, że będąc wdową: „Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą.”

 

Oto wzór nie tylko dla starszych kobiet, umiłowania Kościoła i modlenia się w postach za swoich: mężów, dzieci i najbliższych.

 

Tak więc żyjmy na co dzień, tak jak tego nas uczą Symeon i prorokini Anna, aby spotkać się z Jezusem. Amen!

Edytowany przez Dorota Lis 24 '16, 17:59
Dorota
Dorota Lis 25 '16, 16:41
Źródło mocy...o. Daniel Glibowski

 

Tak i wy, gdy ujrzycie te wszystkie wydarzenia, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Łk 21, 31-32
Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest. Łk 17, 21

 

Jakiego Królestwa szukasz w swoim życiu? Czy masz jeszcze pragnienie bycia milionerem, który wygrał w totka? Czy potrzebujesz wysokich dochodów, aby mieć zapewniony spokojny byt na tej ziemi? Czy odkryłeś już to Królestwo, które jest najbardziej bezcenne? Najciekawsze, a zarazem najsmutniejsze jest to, że prawdziwy Skarb jest na wyciągnięcie ręki i to za darmo, a ludzie nie widzą Go, nie słyszą i nie pragną. Czy i Ty jesteś jednym z nich?


Jest jeden fakt, który może zachęcić Cię do odkrycia prawdziwego Królestwa. Otóż ludzie, którzy biegną z całych sił za przyziemnym skarbem, są coraz bardziej wypompowani i znużeni. Natomiast osoby, które odkryły Boże Królestwo w Eucharystii i całkowitym zjednoczeniu z Chrystusem, mają coraz więcej siły i chęci do działania;

 

Szczęśliwi, których moc jest w Tobie. Mocy im będzie przybywać. Ps 84, 6a. 8a

 

Panie, dziękuję Ci za codzienne doświadczanie Twojego Królestwa, które wyzwala we mnie wielkie pragnienie czynienia dobra dla Twojej chwały.

 

Zawierzyć życie Ewangelii....ks Roman Chyliński

 

Łk 21, 29-33

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść: "Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato.
Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże.
Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą"

 

1. Dopełnieniem wczorajszej katechezy o powtórnym przyjściu Pana jest dzisiejsza przypowieść o drzewie figowym i innych drzewach.


Drzewa w kulturze judaistycznej miały często wymiar symboliczny. Tak drzewo figowe symbolizowało naród Izraelski, a szczególnie synagogę żydowską.

 

Wcześniej (w 13 rozdziale) Jezus powiedział uczniom przypowieść o „nieurodzajnym drzewie figowym”(Łk 13,6-9), które przez trzy lata nie wydało owocu. Jest to nawiązanie do odrzucenie Jezusa przez synagogę, która straciła już moc uzdrawiania i władzę wypędzania złych duchów, czyli stała się martwa.

W dzisiejszej przypowieści można by się domyślać proroctwa nawrócenia synagogi i całego narodu Izraelskiego tuż przed przyjściem powtórnym Jezusa. Co daj Boże!


W dzisiejszej przypowieści Jezus mówi również o innych drzewach, które na nowo wypuszczą pąki.

 

Z wielkim zatroskaniem zapewne patrzycie na drzewo chrześcijańskie w Europie i na całym świecie. Jak to „drzewo” mówiąc po Łukaszowemu dzisiaj wymaga okopania, obłożenia nawozem, aby ponownie wydało owoc żywotnego chrześcijaństwa.

 

Papież Franciszek, w swoim wystąpieniu w Parlamencie Europejskim powiedział o Europie:
„Z wielu stron odnosi się ogólne wrażenie zmęczenia i starzenia się Europy–babci, już bezpłodnej i nietętniącej życiem . Wyraził opinię, że wielkie ideały, które inspirowały Europę, "straciły siłę przyciągania na rzecz biurokratycznych mechanizmów technicznych swoich instytucji".


Z niepokojem zwrócił również uwagę na egoistyczne style życia i obojętność wobec otaczającego świata, zwłaszcza najuboższych, oraz "agresywny konsumpcjonizm".

 

2. „Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie.”

 

Często powyższe słowa Jezusa wzbudzają w nas kontrowersje. Minęły setki pokoleń , a Jezus jeszcze nie przyszedł.

 

Otóż niektórzy egzegeci sądzą, że słowa powyższe Jezusa odnosiły się tylko do zburzenia Jerozolimy, co się wypełniło w 70 roku za cesarza Wespazjana. Inni natomiast odnoszą stwierdzenie „to pokolenie” w ogóle do Izraela na całej przestrzeni dziejów.

 

Można jednak pojmować te słowa przez analogię. Jak spełniły się słowa Jezusa na pokoleniu Izraelskim żyjącym za Jego czasu życia ziemskiego, tak też spełnią się wobec całego świata wobec Jego powtórnego przyjścia.

 

3. „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą".

 

Drodzy słuchacze słowa Bożego, powyższe słowa Jezusa odbieram jednoznacznie.
Tylko słowa Jezusa wobec wszystkich słów jakie wypowiadają ludzie, filozofowie i założyciele różnych religii są: realne, rzeczywiste i skuteczne oraz wykluczają jakiekolwiek złudzenie.

 

Tych słów płynących z Ewangelii trzeba więc się trzymać, a zadaniem Kościoła jest ich strzec i pod żadnym pozorem i naciskiem tego świata nie zmieniać!!!

 

Modlitwa: Panie, daj mi ukochać Twoje słowa. Żyć według nich i je ogłaszać. I nie pozwól aby kłamstwa demona tego świata podważyły we mnie wiarygodność słowa Bożego. Chcę na Twoim słowie oprzeć cały styl mojego życia i postępowania. Amen!!!

Dorota
Dorota Lis 26 '16, 14:54
Uważaj na siebie...o. Daniel Glibowski

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym». Łk 21, 34-36

 

Spróbuj poczuć się adresatem powyższych słów. Zobacz Jezusa, który z całą miłością i zatroskaniem zachęca Cię do postawy czuwania.

Czy Twoje serce jest gotowe tu i teraz na spotkanie z Bogiem twarzą w twarz? Czy nie jest ono zbyt ociężałe wskutek nadmiernego jedzenia, picia i spraw doczesnych?

Czy wiesz, jak oczyścić swoje wnętrze i sprawić, żeby było stale gotowe? Czy chodzi tu tylko o spowiedź?

Stała gotowość to: bycie w żywej relacji z Jezusem, nieustannie pragnienie przebywania w Jego obecności na Eucharystii, gorąca modlitwa każdego dnia.

Proś dzisiaj Ducha Świętego o rozpalenie w Tobie żywej wiary i miłości. Ty naprawdę jesteś powołany do kochania Boga całym sercem, duszą i ciałem. Zacznij już dzisiaj i nie marnuj żadnej sekundy swojego życia.


Panie, proszę Cię o łaskę stałej czujności. Pragnę pielęgnować żywą relację z Tobą. Dziękuję za to, że wciąż zapraszasz mnie, by być blisko Ciebie.

 

Przed nami Adwent...ks. Roman Chyliński

W słowach Jezusa: "Uważajcie na siebie" możemy odczuć wielką Jego troskę o nasze zbawienie.
Jezus mówi do nas tak, jak mówią rodzice do swoich kochających dzieci!

 

Na co mamy więc uważać?


„ (…) aby wasze serca nie były ociężałe”.

 

Jezus w dzisiejszej Ewangelii zwraca nam uwagę na "SERCE"!!!
Serce u człowieka do szczególne miejsce.
Czasami to właśnie serce zaczyna rządzić człowiekiem, a nie jego wola.
Serce człowieka „jest przepastne”, jak mówi Jeremiasz, to znaczy bardzo zwodnicze i może zaprowadzić nas tam, gdzie nie chcemy!

 

W Ewangelii wg św. Marka czytamy czym może być obciążone serce człowieka: "złe myśli, nierząd, kradzież, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym".(Mk 7,20-23).

 

Mamy jeszcze czas, aby w Adwencie pozbyć się tego brudnego serca w konfesjonale.
Pan Bóg ma w ręku gąbkę aby wymazać nasze grzechy. Jednego tylko grzechu nie wymaże, tego którego nie wyznamy w konfesjonale.

 

Dalej Jezus mówi do nas: „aby wasze serca nie były ociężałe wskutek :
obżarstwa,
pijaństwa
i trosk doczesnych,
żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask.
Jest taka pokusa aby w Adwencie skupić się na życiu konsumpcyjnym.: Mikołaj, podarunki pod choinkę, zakup jedzenia na święta, alkohol, przyjazd gości lub wyjechanie do rodziny, a to też się wiąże z troskami doczesnymi, z bieganiem po sklepach.

 

Wówczas spowiedź, czyste serce, przebaczenie w rodzinie idą na dalszy plan. Największe kolejki do spowiedzi są 23 i 24 grudnia. To jest tak zwany ostatni zakup, tym razem dla duszy.

 

Jutro zaczyna się Adwent!!!

 

Przygotuj się więc na godne przeżycie tego czasu oczekiwania na powtórne przyjście Pana i głębokie doświadczenie świąt Bożego Narodzenia:


- pojednaj się z Bogiem w konfesjonale.
- zaplanuj częstsze uczestnictwo we Mszy św. i przyjmowanie Pana w słowie Bożym i Eucharystii.
- uczestnictwo we Mszy św. „Roratniej”.
- dwie postacie ze Starego Testamentu: prorok Izajasz i z Nowego Testamentu - Matka Boża pomogą nam w tym przygotowaniu. Patrzmy na nich, co mówią i co czynią.
- czytajmy codziennie słowo Boże,
- więcej dobroci, szlachetności i bezinteresowności dla bliźnich.
- w domu nakryj fioletem stolik, postaw tam otwarte Pismo św., a obok niego świecę, aby przypominały ci o Adwencie (TV o tym nie wspomną).

 

Bądźmy bliżej Pana! Bo czas świętego Adwentu jest właśnie po to:" Abyśmy, jak mówi słowo Boże - mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść na nas kiedy staniemy na sądzie przed Synem Człowieczym.

 

Zróbmy więc na Adwent dobre postanowienie szczerej spowiedzi i stając w prawdzie i w miłości przed Bogiem wyznajmy nasze grzechy!

 

Po co kiedyś mamy stanąć z naszymi grzechami przed sprawiedliwością Bożą na sądzie osobistym, kiedy tu na ziemi możemy zostać z naszej niesprawiedliwości oczyszczeni w „morzu miłosierdzia Bożego”!

Amen!

Dorota
Dorota Lis 27 '16, 10:02

Adwentowa pobudka...o. Daniel Glibowski

 

 

Bracia: Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Rz 13, 11

 

Czas na adwentową pobudkę. Czy Twoje serce potrzebuje duchowego przebudzenia? Czy jesteś prawdziwym przyjacielem Chrystusa, dla którego powtórne przyjście Pana nie będzie żadnym zaskoczeniem? A może należysz do mocno rozczarowanych osób, o których mówi dzisiejsza Ewangelia:

 

Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Mt 24, 38-43

 

Ciekawe jest to, że ludzie za czasów Noego byli tak mocno zaślepieni, że nie spostrzegli nadchodzącego potopu. Tylko nieliczni zostali uratowani. Czy potrafisz dostrzec współczesny potop ateizmu, konsumpcjonizmu, zeświecczenia, laicyzmu, kłamstwa i dwulicowości? Czy jesteś wolny od tego wszystkiego?


Spróbuj w tym adwencie dać z siebie maksa i iść za Chrystusem. Nastawiaj wcześnie rano budzik. Czuwaj razem z Maryją. Proś o łaskę gotowości na dzień spotkania z Panem. Obyś przyjął taką postawę na cały nowy rok liturgiczny i dalsze życie.

 

Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła! Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom. Rz 13, 12b-14

 

Panie, zawierzam Ci siebie na tegoroczny Adwent. Proszę o łaskę jeszcze większego przylgnięcia do Ciebie. Niech moje serce stale płonie dla Twojej chwały!

Edytowany przez Dorota Lis 27 '16, 10:03
Dorota
Dorota Lis 29 '16, 17:44

Dar Ducha Świętego....ks. Roman Chyliński

 

Zaraz na początku Adwentu prorok Izajasz, czołowa postać tego Okresu Liturgicznego objawia nam proroctwo związane z przyjściem Jezusa Chrystusa na świat.

 

Słowa tego proroctwa: „Wyrośnie różdżka z pnia Jessego” odnoszą się do Mesjasza. Jesse był ojcem Dawida, a z rodu Dawida miał narodzić się Emmanuel na którym spocznie Duch Pański.

 

„I spocznie na niej Duch Pański”.

 

Nie kto inny, ale właśnie Duch Święty w momencie zwiastowania stanie się przyczyną poczęcia Jezusa w łonie Maryi.

 

On, Duch Święty jest również przyczyną narodzenia Jezusa w naszym życiu przez Chrzest św. On też rozlewa w naszych sercach wszelkiego rodzaju dary i charyzmaty, abyśmy byli świadkami Jezusa, aż po krańce ziemi.

 

„I wyrośnie różdżka z pnia Jessego,
wypuści się odrośl z jego korzeni.
I spocznie na niej Duch Pański,
duch mądrości i rozumu,
duch rady i męstwa,
duch wiedzy i bojaźni Pańskiej.
Upodoba sobie w bojaźni Pańskiej”. (Iz 11,1-3).

 

Siedem darów Ducha Świętego, jak czytamy w Księdze Izajasza, właśnie stąd biorą swój początek.
Duchem Świętym mamy się nieustannie napełniać o czym przypomina na św. Paweł w Liście do Efezjan: „ A nie upijajcie się winem, bo to jest [przyczyną] rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem” (5,18).

 

Prośmy więc o te dary Ducha Świętego. Można prosić o wszystkie, albo o te, które obecnie są mi w życiu najbardziej potrzebne. Wystarczy kiedy rano codziennie o nie będziesz prosił. Treść poszczególnych darów może ci posłużyć do skonkretyzowania modlitwy.

 

Dar mądrości. To dar pojmowania życia jako daru od Boga. Cokolwiek spotyka mnie w życiu: czy coś negatywnego, czy pozytywnego i jest to dla mnie nie zrozumiałe, dlaczego właśnie to ja „tu i teraz” to doświadczam, to dar mądrości daje mi pełną akceptację tej rzeczywistości przy cały pokoju wewnętrznym i jedności z Bogiem.

 

Dar rozumu. To dar właściwego używania rozumu w analizie i syntezie rzeczywistości nas otaczającej. To również dar refleksji i przewidywania tego co może nastąpić. Wielką pokusą dla człowieka jest uczynienie z rozumu własnego „Trybunału” co prowadzi do intelektualnej pewności siebie. Aby tak nie było, Duch Święty napełnia nasz rozum pokorą i trzeźwością umysłu.

 

Dar rady. To dar światła w patrzeniu na własną i czyjąś rzeczywistość. To światło wypływa ze znajomości słów Chrystusa i głębokiej refleksji nad tymi słowami. To także umiejętność przełożenia słowa Bożego na codzienne sprawy człowieka. Duch Święty obdarza takiego człowieka darem komunikacji i jasnego przedstawiania trudnych spraw.

 

Dar męstwa. To dar odwagi w stawaniu w prawdzie i szukaniu prawdy. Stąd ten dar musi iść w parze z cnotą pokory i uniżenia. Nie chodzi tu o jakieś bohaterskie, spektakularne czyny ale o całkowite zawierzenie swojego życia Jezusowi. Tylko będąc zakorzenionym w Chrystusie, na kolanach, możesz prosić Pana o „wzmocnienie w sobie wewnętrznego człowieka”. (por. Ef 3,14-16).

 

Dar wiedzy. To dar pojmowania i przyswajania trudnych dziedzin nauki celem ich wykładania i ewangelizacji. Sama łatwość zdobywania stopni naukowych nie świadczy jeszcze o posiadaniu tego daru. Dar wiedzy musi iść w parze z poznawaniem i odnoszeniem się do prawdy objawionej. Stąd ludzie wiedzy, niech czuwają, aby wraz z tytułami naukowymi dokonywała się w nich formacja duchowa ucznia Chrystusa.(Mt 13,52).

 

Dar pobożności. Jak bardzo potrzeba nam obecnie rozmodlonych chrześcijan. Ukochanie Eucharystii, Adoracji Najświętszego Sakramentu oraz prywatnej kontemplacji Boga na modlitwie jest zewnętrznym znakiem posiadania tego daru. To Duch Święty daje nam poczucie bliskości Boga oraz rozlewa w sercach naszych Jego miłość.(por. Rz 5,5).

 

Dar bojaźni Bożej. Ten dar, nie ma nic wspólnego z lękiem przed Bogiem. Wręcz odwrotnie. Chrześcijanin obdarzony tym darem ma wewnętrzne, nieustanne doświadczenie bycia przed Bogiem. Wielokrotnie w Piśmie św. Bóg mówi o doświadczeniu serca tego człowieka, który zbliża się do Niego, celem oczyszczenia z zewnętrznych przywiązań do stworzeń. Duch Święty przychodzi do nas z pomocą w wytrwałości i cierpliwości na tej drodze ku świętości.

 

„A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem”. (J 14,26).

 

Przyjdź Duchu Święty i przygotuj moje serca na dar powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa oraz na przeżycie świąt Bożego Narodzenia. Amen.

Strony: «« « ... 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 ... » »»