Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Kwi 13 '17, 23:15
Miska i prześcieradło!...ks. Roman Chyliński

13, 1-15

Było to przed Świętem Paschy. Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.
W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydał, Jezus, wiedząc, że Ojciec oddał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.
Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?» Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później». Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał».
Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!»
Powiedział do niego Jezus: «Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy». Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: «Nie wszyscy jesteście czyści».
A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: «Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem”, i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem».

 

Liturgia Kościoła w ten wyjątkowy „DZIEŃ” wybrała Ewangelię wg św. Jana.
Rzecz ciekawa, że właśnie w niej nie ma opisu „Ustanowienia Eucharystii”.
Św. Jan przez wielki szacunek dla Eucharystii otoczył tę wyjątkową chwilę „silentium sacrum” tzn. świętym milczeniem.

 

Natomiast czytamy opis przygotowania Apostołów do Ostatniej Wieczerzy przez umywanie im nóg.

„ (…) nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.”

 

Św. Jan w trzynastym rozdziale Ewangelii zaprasza nas, abyśmy weszli w tajemnicę „ miłości do końca”.
Zapewne małżeństwa byłyby zainteresowane, jak wytrwać do końca w miłości ślubowanej wzajemnej przed wielu laty!


A i kapłani myślę również chcieli by wiedzieć, jak kochać Jezusa do końca świeżą miłością!

 

O tym wszystkim pisze św. Jan poniżej:

 

„(…) wstał Jezus od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.”

 

Jezus zdejmuje całkowicie z siebie szaty i przewiązuje się prześcieradłem, zrównując się wyglądem z niewolnikiem. Robi Jezus to, co powinien czynić sługa w każdym domu wobec gości - umywa im nogi.

 

To, co było dla niewolnika czynem najbardziej go poniżającym, Jezus podnosi do rangi bycia Jego uczniem!

 

Opowiadał ojciec Paulin, jak przyszedł z Komunią św. do starszej osoby chorej na alzheimera i zobaczył na ziemi odchody ludzkie. Mówił: rozebrałem się z habitu , zakasałem rękawy, wziąłem miskę i posprzątałem, a później udzieliłem Komunii św.

 

"Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później to będziesz wiedział".

 

Zanim będziesz kapłanem masz być najpierw człowiekiem i to człowiekiem, który będzie służył innym. To właśnie akcentuje św. Jan przed ustanowieniem Eucharystii.

 

Gdyby tę postawę zrozumieli małżonkowie w stosunku do siebie, że mają sobie wzajemnie "obmywać nogi" sądzę, że nie byłoby rozwodów.

 

„W obmywaniu sobie wzajemnie nóg” jest coś tak wielkiego, że piękniej i głębiej człowiek nie może wyrazić szacunku względem drugiego człowieka. Uniżam się przed tobą, aby ciebie wywyższyć. Nie ma na świecie głębszej lekcji o relacjach międzyludzkich.

 

„Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem"

 

Pięknie jest kiedy twój syn, czy twoja córka umie świetnie j. angielski i sprawnie posługuje się komputerem, a ja się pytam, czy tak samo sprawnie posługuje się „miską i prześcieradłem”?


- Jeżeli tak, to możesz być spokojny o swoją starość. Córka lub syn wymieni ci pampersa, umyje ciebie z brudu, nakarmi i na pożegnanie jeszcze ciebie pocałuje.
- Gorzej kiedy twój syn z twoją córką będą kopać tą miską mówiąc głośno do siebie, teraz ty weź matkę bo ja już swoje zrobiłam, a teraz na ciebie kolej.


- Pomyśl o tym, jak ty zająłeś się swoją matką lub ojcem na starość? Tak samo i twoje dzieci zajmą się tobą!

 

Ukochani w wychowaniu i kształceniu naszego pokolenia nie zapominajmy o trzynastym rozdziale św. Jana, bo to jest najważniejsza lekcja świadcząca o naszym chrześcijańskim człowieczeństwie!!!

 

Po Liturgii Wieczerzy Pańskiej pozostańmy jeszcze trochę przy „Ołtarzu Adoracji Najświętszego Sakramentu” i podziękujmy Jezusowi za dar Eucharystii i kapłaństwa.

  „Powiedziałeś Jezusowi „tak”, a On trzyma cię za słowo” – kilka słów o księżach...ks. Krystian Malec

Chyba nikogo nie zdziwi to, że dzisiejszy tekst poświęciłem w dużej mierze księżom. W końcu jest Wielki Czwartek, dzień ustanowienia sakramentów Eucharystii i kapłaństwa. ;)

Mam świadomość tego, że w czasie świątecznych spotkań bardzo często kapłani stają się przedmiotem rozmów (po pogodzie i polityce ;) ). Tych kilka słów, które napisałem jest przede wszystkim prośbą o modlitwę za nas i próbą spojrzenia na księży przez pryzmat tych, którymi Jezus otaczał się, gdy chodził po tej ziemi.

„Powiedziałeś Jezusowi „tak”, a On trzyma cię za słowo”

Cytat z nagłówka pochodzi od św. Matki Teresy z Kalkuty

 

Było to przed Świętem Paschy. Jezus widząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. 
W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydać, widząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.
Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?” Jezus mu odpowiedział: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później to będziesz wiedział”. Rzekł do Niego Piotr: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał”.
Odpowiedział mu Jezus: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę”.
Powiedział do niego Jezus: „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy”. Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: „Nie wszyscy jesteście czyści”.
A kiedy im umył nogi, przywdział szaty, i gdy znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. (J 13,1-15)

 

Jeśli jesteś wrażliwy na piękno liturgii, to na pewno zauważyłeś, że w czasie każdej Mszy świętej jest kilka takich momentów, w których ksiądz mówi coś, szepcząc pod nosem. Te chwile, to tzw. „sekrety”. Każdy z nich jest piękną modlitwą celebransa, ale moim ulubionym „sekretem” jest jeden z dwóch do wyboru, które kapłan wypowiada tuż przed przyjęciem Komunii Świętej. Brzmi on tak:

 

„Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, Ty z woli Ojca, za współdziałaniem Ducha Świętego, przez swoją śmierć dałeś życie światu, wybaw mnie przez najświętsze Ciało i Krew Twoją od wszystkich nieprawości moich i od wszelkiego zła; spraw także, abym zawsze zachowywał Twoje przykazania i nie dozwól mi nigdy odłączyć się od Ciebie”.

 

Jak powszechnie wiadomo, Wielki Czwartek jest niezwykły dla każdego księdza, ponieważ wspominamy ustanowienie dwóch nierozerwalnie połączonych ze sobą sakramentów, czyli Eucharystii i kapłaństwa. Właśnie dlatego zbieramy się wokół biskupa na Mszy Krzyżma w czasie której m.in. odnawiamy przyrzeczenia wypowiedziane po raz pierwszy w dniu naszych święceń. W czasie tej Eucharystii czytany jest inny fragment Ewangelii niż ten, który podałem powyżej, a przytoczony na początku rozważania tekst usłyszymy w naszych kościołach dzisiaj wieczorem w czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej. Zrobiłem tak, ponieważ chcę moje dzisiejsze rozważanie połączyć z tym, o czym pisaliśmy w ostatnich dniach na „Słowo Daję”.

 

Wczoraj wspominałem o tym, że umywając nogi apostołom, Jezus w sposób całkowicie świadomy i dobrowolny stał się ich niewolnikiem. Wśród tych, przed którymi klęknął, był także Judasz. Bezpośrednio po tym wydarzeniu św. Jan napisze o ujawnieniu zdrajcy. Po raz kolejny Jezus mnie szokuje. Klęka przed kimś, kto przestał Go kochać, kto Go zdradzi, kto jest Nim rozczarowany, a może nawet znienawidził Go? Cokolwiek by się nie kryło w sercu syna Szymona z Kerijoth, to Rabbi czytał w nim jak w otwartej książce i znał każdą myśl. Mimo to pada przed nim, myje mu nogi i pokazuje przez to: jestem Twoim niewolnikiem Judaszu, mój apostole, mój wybrany. Zrób ze mną, co zechcesz… I zrobił…

 

Ale ten gest wykonał przed wszystkimi uczniami, a każdy z nich miał wady, ograniczenia, był grzesznikiem. Wiele razy pokazywali, że nie rozumieją w pełni tego, co Jezus mówił i robił. Niejednokrotnie chcieli ustawić Mistrza „pod siebie”, „nawrócić Go” z obranej przez Niego drogi. Nawet tak idealizowany Jan wpadł kiedyś w gniew, gdy nieżyczliwi Samarytanie nie chcieli przyjąć Rabbiego do swojej wioski. Wymyślił wówczas, że zacznie modlić się o ich zagładę. Na szczęście Jezus szybko wybił mu to z głowy. Innym razem przyszedł z bratem i prosił o „ciepły stołek”, gdy Jezus będzie królem.

 

A co z innymi uczniami? Wystarczy powiedzieć, że uciekli w czasie Męki i mamy najlepszy dowód na to, jak potrafili być słabi. Piszę to dlatego, że chcę – po raz kolejny – przypomnieć Wam i sobie, że wybór grona apostołów był suwerenną i niezależną decyzją Jezusa. On sam postanowił otoczyć się takimi a nie innymi ludźmi. Piszę to także dlatego, gdyż my, współcześni księża, jesteśmy jak oni. Każdy z nas ma swoje wady, grzechy, czasami nawet nałogi. Ale On nas takich wybrał i walczy o nasze kapłańskie serca. Niestety, my, księża, także potrafimy Mu się zgubić, tak jak Judasz, ale większość – podkreślam to –zdecydowana większość wraca ze łzami w oczach jak Piotr.

 

Chyba właśnie dlatego tak bardzo dotykają mnie słowa cytowanego wyżej przeze mnie „sekretu”, które mówię przed przyjęciem Komunii Świętej, a zwłaszcza ostatni jego fragment: „… i nie dozwól mi nigdy odłączyć się od Ciebie”.

 

My, księża, wszystko, co mamy, dostaliśmy od Niego. On nas powołał i uczynił swoimi narzędziami, ale nie sprawił jednocześnie, że od tamtej pory chroni nas jakaś magiczna siła, dzięki której nie musimy walczyć z pokusami; że nie mamy pytań i wątpliwości, że nie dopadają nas zniechęcenie, monotonia, rutyna i że nie upadamy. Upadamy i to bardzo często, ale stając przy ołtarzu i szepcząc słowa „sekretu” przypominamy sobie, Kto jest najważniejszy. Staramy się walczyć o swoją świętość. Bardzo często tej walki nie widać, bo rozgrywa się w ciszy naszych mieszkań na plebaniach czy w innych miejscach, gdzie jest tylko On i Jego ksiądz. Ale walczymy też o Was, żebyście poszli do Nieba, bo to jest nasza podstawowa misja.

 

Jako konkret na dzisiaj proszę Cię o modlitwę za nas, słabych ludzi, którym Bóg powierzył wspaniałą, ale jednocześnie trudną i wymagającą misję bycia przewodnikami, żebyśmy sami dawali się prowadzić Pasterzowi i słuchali Jego głosu.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Kwi 14 '17, 13:30
 

Znak krzyża...ks. Roman Chyliński

 

Słowo Boże na Wielki Piątek, Liturgii Męki Pańskiej

W pierwszym czytaniu usłyszymy „Czwartą Pieśń Sługi Jahwe”.

Na V wieków przed Męką i Śmiercią Chrystusa prorok Izajasz pod natchnieniem Ducha Świętego napisał arcydzieło na temat dramatu cierpienia Jezusa i Jego ukrzyżowania.

Przeczytajmy ten natchniony tekst z wielkim namaszczeniem i rozważmy go adorując Krzyż wystawiony w dzisiejszej Liturgii Męki Pańskiej.

„Któż uwierzy temu, cośmy usłyszeli?
na kimże się ramię Pańskie objawiło?

On wyrósł przed nami jak młode drzewo
i jakby korzeń z wyschniętej ziemi.
Nie miał On wdzięku ani też blasku,
aby na Niego popatrzeć,
ani wyglądu, by się nam podobał.

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.

Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.

Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie.

Wszyscyśmy pobłądzili jak owce,
każdy z nas się obrócił ku własnej drodze,
a Pan zwalił na Niego
winy nas wszystkich.

Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić,
nawet nie otworzył ust swoich.
Jak baranek na rzeź prowadzony,
jak owca niema wobec strzygących ją,
tak On nie otworzył ust swoich.

Po udręce i sądzie został usunięty;
a kto się przejmuje Jego losem?
Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących;
za grzechy mego ludu został zbity na śmierć.

Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi,
i w śmierci swej był [na równi] z bogaczem,
chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy
i w Jego ustach kłamstwo nie postało.

Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem.
Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy,
ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży,
a wola Pańska spełni się przez Niego.

Po udrękach swej duszy,
ujrzy światło i nim się nasyci.
Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu,
ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy,
i posiądzie możnych jako zdobycz,
za to, że Siebie na śmierć ofiarował
i policzony został pomiędzy przestępców.

A On poniósł grzechy wielu,
i oręduje za przestępcami.”(Iz 53,1-12).

 

Zastanówmy się dzisiaj nad własnym krzyżem naszego życia, który niesiemy świadomie lub nie świadomie.


Zapytajmy siebie:
- co jest krzyżem mojego życia?
- po co jest mi dany?
- oraz jak go noszę?

 

Pomogą nam w tym słowa Jezusa skierowane do Kundusi z Siwcówki :
"Moimi skarbami: krzyżami dzielę się z duszami.
- Z uprzywilejowanymi dzielę się z tym najcenniejszym skarbem dla ich dobra.
- Grzesznikom zsyłam krzyże na to, by ich naprowadzić na drogę zbawienia.
Ten skarb należy cenić i przyjmować radośnie, za to dusza będzie miała zawsze spokój.
D z i ę k u j z a k r z y ż”.

 

Po czym Jezus ukazuje swojej służebnicy istotę krzyża:
„ O gdybyś wiedziała, jak pragnę zbawienia dusz … gdyby było potrzeba, gotów byłbym za jedną duszę to wycierpieć, co wycierpiałem. Żaden żebrak nie wyciąga tak ręki o kawałek chleba, jak ja wyciągam ręce do dusz wybranych po ofiary, choćby najmniejsze. Przez te ofiary zbawiam dusze”.

 

Czy kiedy cierpisz i to z różnych powodów: psychicznych, fizycznych czy duchowych czynisz intencje w sercu: " Panie Jezu łączę się z Twoją Męką na Krzyżu i przyjmuję te wszystkie trudy dnia dzisiejszego oraz cierpienia za zbawienie dusz, a szczególnie za te, które dzisiaj odejdą z tego świata!? Pomyśl, ile możesz w ten sposób pomóc Jezusowi w zbawianiu dusz?

Jak więc nosisz swój krzyż otrzymany w darze od dobrego Boga?

 

Co do istoty noszenia swojego krzyża, chciałbym odwołać się do doświadczenia oraz wizji św. siostry Faustyny.

W jej dzienniczku możemy przeczytać takie oto słowa:


„ Ujrzałam Pana Jezusa przybitego do krzyża. Kiedy Jezus chwile na nim wisiał, ujrzałam cały zastęp dusz ukrzyżowanych tak, jak Jezus.
I ujrzałam drugi i trzeci zastęp dusz. Drugi zastęp nie był przybity do krzyża, ale dusze trzymały silnie w ręku krzyż;
trzeci zastęp dusz nie był ani ukrzyżowany ani nie trzymał w ręku silnie krzyża, ale wlokły te dusze krzyż za sobą i były nie zadowolone.
Wtem rzekł mi Jezus: Widzisz, te dusze, które są podobne w cierpieniu i wzgardzie do Mnie, te też będą podobne i w chwale do Mnie; a te, które mają mniej podobieństwa do Mnie w cierpieniu i wzgardzie, te też będą miały mniej podobieństwa i w chwale do Mnie”.

 

Jak trudno chcieć tu na ziemi upodobnić się do Chrystusa ukrzyżowanego przez cierpienie i wzgardę?!
Jak trzeba pragnąć chwały nieba, aby w ten sposób naśladować Jezusa?

Izajasz w swojej wizji prorockiej napisał o Jezusie, jak wyżej czytaliśmy te oto słowa:


„Nie miał On wdzięku ani też blasku,
aby na Niego popatrzeć,
ani wyglądu, by się nam podobał.
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.(Iz 53,2b-3).

 

Taki jest właśnie nasz Bóg, odepchnięty i wzgardzony. I tak jest do dzisiaj, nic się nie zmieniło na świecie.

 

Czy naprawdę tego Boga chcesz wielbić i naśladować? Czy takiemu Bogu chcesz służyć i za takiego Boga tracić życie?

 

Właśnie to miał na myśli Jezus, kiedy mówił do podziwiających go ludzi: "Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi".

 

Powie dalej św. Łukasz: "Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie."

 

Teraz już wiemy, kim jest Jezus Chrystus i jak został wzgardzony przez Żydów, a w dzisiejszych czasach przez wielu chrześcijan.

 

I ty i ja nie chciejmy być podziwianymi chrześcijanami, ale naśladując Chrystusa przyjmijmy tę samą wzgardę, trwając w prawdzie i dając świadectwo o Nim. Amen!

 

Modlitwa: "Jezu ten krzyż hańby, który wziąłeś na siebie to krzyż miłosierdzia dla mnie. Przymuszaj mnie, abym codziennie go nosił z miłości do Ciebie! Wywyższam mój krzyż, abyś czynił z nim, co zechcesz dla zbawienia dusz. Oby żadna dusza, za którą Ty - Jezu przelałeś swoją Krew, nie poszła do piekła".Amen.

Dorota
Dorota Kwi 17 '17, 14:59

Całun, jako następny dowód na Zmartwychwstanie Jezusa....ks. Roman Chyliński

 

J 20, 1-9
Słowa Ewangelii według św. Jana. Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus miłował, i rzekła do nich: "Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono".
Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka.
Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.

 

Chciałbym się odnieś Drodzy Czytelnicy słowa Bożego do najnowszych badań „Całunu” z powiązaniem z Ewangelią.

Tylko Ewangelia wg św. Jana mówi nam o całunie:

 

„Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu”.

 

Dlaczego tak szczegółowo św. Jan opisuje leżące płótno i chustę zwiniętą na jednym miejscu?

Dlaczego Piotr kiedy wszedł do grobu i zobaczył, że jest on pusty nie uwierzył w Zmartwychwstanie?

 

Dlaczego Jan kiedy wszedł do grobu uwierzył: „Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.”

 

Pytamy, co takiego ujrzał Jan w pustym grobie, że uwierzył, a Piotr tego nie dostrzegł?

 

Otóż, gdyby ktoś chciał wykraść Ciało Chrystusa zapewne spiesząc się, wziąłby je wraz z płótnami.

 

Gdyby ktoś chciałby wykraść Jezus bez płócien, musiałby je rozwiązać. Płótna jednak były dobrze zawiązane i to dostrzegł św. Jan, a przecież Jezusa nie było!

 

Po co ktoś miałby wyjmować Jezusa z płócien tylko po to, aby później te płótna tak związać, jak było to uczynione na marach Jezusa.

 

Jan więc podszedł do płócien i zobaczył, że one były nie poruszone, tak jakby Jezus wyszedł przez nie, a raczej przeniknął je, nie napotykając żadnego oporu na to, co jest materialne.

 

Negatyw pozostawiony na całunie nie jest wynikiem rozkładającego się ciała Chrystusa, ale czegoś zupełnie innego. Gdyby rozkładające się ciało miało zostawić po sobie plamy to cały Całun byłby przesiąknięty nimi do spodu, a tak nie jest.

 

Tylko pierwsze włókna Całunu są ciemne, a pod spodem następne są w nienaruszonym stanie, czyli białe.

 

Otóż blask Zmartwychwstałego powracającego z mocą do życia był tak silny, że uczynił to, co obecnie widzimy na Całunie, ów negatyw postaci.

 

Blask i moment Zmartwychwstania jest dla nas nadal tajemnicą.

 

Było to jednak niesamowite wydarzenie skoro u św. Mateusza czytamy o wielkim trzęsieniu ziemi: „A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli”.(Mt 28,2-4).

 

Może od blasku Zmartwychwstałego postać anioła tak jaśniała, jak błyskawica, skora kamień zakrywający grób po prostu odleciał?!

 

A ci strażnicy z Legionów rzymskich przeznaczonych do wykonywania egzekucji, którzy zapewne już nie jedno widzieli i śmierć nie raz stawała im przed oczyma, musieli zobaczyć coś nadzwyczajnego, skoro stali w momencie Zmartwychwstania „jakby umarli”.

 

Co ich takiego przeraziło?

 

Po tych faktach możemy stwierdzić, że Zmartwychwstanie Jezusa było dla człowieka niesamowitym wydarzeniem!

 

Jan wszedł do grobu, zobaczył płótna i uwierzył!

 

Kolej teraz na ciebie i na mnie.


- Uwierzyłeś w Zmartwychwstanie Jezusa?
- Czy to wydarzenie zmieniło coś w twoim życiu, w twoim myśleniu i postępowaniu?
- Czy nadal żyjesz jakby nic się nie stało: miernie, biernie i odbierasz następne telefony: „co tam w robocie słychać”, jakby od tego zależało twoje życie wieczne!

 

Proś Jezusa, abyś wchodząc do Kościoła: w słowie Bożym i Eucharystii dostrzegł Zmartwychwstałego i wyznał twoją wiarę. Amen!

 

Kto szuka Ukrzyżowanego, znajduje Zmartwychwstałego!...ks. Roman Chyliński

 

Mt 28, 8-15
Słowa Ewangelii według św. Mateusza
Gdy anioł przemówił do niewiast, one pospiesznie oddaliły się od grobu z bojaźnią i wielką radością i biegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: "Witajcie". One zbliżyły się do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: "Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą".
Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: "Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu". Oni zaś wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego
.

 

„Gdy anioł przemówił do niewiast, one pospiesznie oddaliły się od grobu z bojaźnią i wielką radością i biegły oznajmić to Jego uczniom”.

Ponieważ prawda o Zmartwychwstaniu była niepojęta dla człowieka, dlatego Bóg powierzył ją aniołom.

1. To oni powiedzieli niezwykłe przesłanie niewiastom: „Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał”.(Mt 28,5-6).

Aniołowie przez te słowa wyrzekli prawdę o życiu wewnętrznym chrześcijanina, że tylko ten odnajduje Zmartwychwstałego, który najpierw szukał Ukrzyżowanego!

Szukać Ukrzyżowanego oznacza iść za Ukrzyżowanym i Go naśladować, to znaczy: „Zaprzeć się samego siebie, wziąć krzyż na każdy dzień i naśladować Jezusa w Jego miłości przebaczającej i bezinteresownej.
To jest, jak mówią aniołowie najpewniejsza droga do zmartwychwstania.

Św. Paweł doda:„A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy, (a nie do ciała).”


A zatem nie bójmy się krzyży, trudności i cierpienia w drodze ku zmartwychwstaniu, bo one są potrzebne, aby nas oczyścić i uświęcić.

Dziękujmy Bogu za każdy krzyż i codzienne małe krzyżyki, bo to są skarby od Niego ku naszemu zbawieniu.

„ A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: "Witajcie". One zbliżyły się do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: "Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą".

 

Na naszej drodze ku zmartwychwstaniu, to Jezus wychodzi naprzeciw nam i to On inicjuje z nami spotkanie, często w chwilach, których się nie domyślamy.

 

Po hebrajsku słowo Jezusa „Witajcie” powinno brzmieć „Szalom” – pokój wam. Pokój jest darem Chrystusa Zmartwychwstałego! Tylko Jezus, zwycięzca śmierci i szatana może nas obdarzyć swoim pokojem.

 

2. Drugie słowo Zmartwychwstałego jest dla nas wielką pociechą, a brzmi: „Nie bójcie się”.

Tyle lęków towarzyszy nam w życiu: a to niespłacone kredyty, a to utrata pracy, utrata zdrowia, czy troska o dzieci.

 

Jezus mówi zaufaj mi, znam twoją pracę, twój trud, będę ci towarzyszył „nie bój się”.

Czy już uczyniłeś z Jezusa Przyjacielem swojego życia?

 

3. Trzecie przesłanie Chrystusa zmartwychwstałego dotyczy ogłoszenia swoim życiem mocy Jego zmartwychwstania oraz życia tym wydarzeniem.

 

„Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą".

 

Tak mi nie raz brakuje w Wigilię Paschalną czytelnego znaku figury Chrystusa zmartwychwstałego.

 

Pamiętam prawie dwadzieścia pięć lat temu, jak w czasie Triduum Paschalnego w Wigilię Paschalną ks. prof. Stanisław Lech wziął ową figurą po uroczystym odśpiewaniu Alleluja i ogłosił wobec wszystkim uczestników tego wydarzenia, że w tej parafii, dzisiaj Chrystus zmartwychwstał, zmartwychwstał we wszystkich małżeństwach i rodzinach.

 

I my często ogłaszajmy w naszych domach zwycięstwo Chrystusa Paschalnego! Nie ma lepszej metody na wyrzucenie wszystkich demonów z twojego życia.

 

4. „ (…) niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło.

Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: "Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali.”

 

Nigdy nie będzie brakowało wśród nas ludzi sprzedajnych, którzy za pieniądze są wstanie sprzedać własną godność i drugiego człowieka.


Tacy ludzie są również wstanie sprzedać swoją wiarę, poglądy dla poprawności politycznej

.

Podążajmy, zatem za Chrystusem Zmartwychwstałym żyjąc w prawdzie i ogłaszając w domu, w pracy i tam gdzie nas Bóg pośle, że On prawdziwie zmartwychwstał. Alleluja!!!

Dorota
Dorota Kwi 18 '17, 23:13
Przestań użalać się nad sobą...ks. Daniel Glibowski

 

Maria Magdalena stała przed grobem, płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?» Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś, sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę». Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona, obróciwszy się, powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Mój Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: «Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”». Poszła Maria Magdalena i oznajmiła uczniom: «Widziałam Pana», i co jej powiedział. J 20, 11-18

 

Wyobraź sobie dramat Marii Magdaleny. Straciła kogoś, kto był dla niej całym światem. Ona patrzyła na Jego mękę i haniebną śmierć, a teraz jeszcze ktoś wykradł Jego ciało. Jej rozpacz musi być naprawdę wielka. W takiej sytuacji widzi Jezusa, który pyta się: ,,dlaczego płaczesz?”. Nagle wszystko staje się takie oczywiste

.
Kiedy Ty płaczesz nad swoim życiem?

Jakie sytuacje doprowadzają Cię do stanów depresji i załamania?

Czy myślałeś kiedyś w głębi serca, że to wszystko nie ma sensu?

Zobacz Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Usłysz to pytanie: ,,dlaczego płaczesz? Kogo szukasz?”

. I przestań być niedowiarkiem. Jeśli On jest, a jest, to wszystko ma sens i nawet chwilowe oddalenie Pana nie może zachwiać Twoją wiarą, nadzieją i miłością. Spotkaj się z Nim dzisiaj twarzą w twarz (chociażby na osobistej modlitwie) i oddaj Mu wszystkie ,,dramaty” swojego życia. Poproś o głębokie przekonanie, że On jest przy Tobie i da Ci siłę do dźwignięcia się z każdej sytuacji. Zaufaj Mu bez reszty i idź dalej przez życie nie użalając się nad sobą.

 

 

Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» – zapytali Piotra i pozostałych apostołów. «Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których Pan, Bóg nasz, powoła». W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: «Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!» Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz. Dz 2, 37-41

 

Poproś o Ducha Świętego, który będzie podpowiadał Ci to, co masz mówić i czynić. Uwierz w zmartwychwstałego Jezusa z całych sił, a zobaczysz, że w Twoim życiu wygłosisz jeszcze niejedną przemowę, dzięki której wiele ludzi zwróci się do Boga.
Panie, oddal ode mnie pokusę użalania się i poprowadź mnie, abym szedł do ludzi pełen nadziei i wiary w Twój zbawczy plan dla każdego.

 

Otwórz się na kolejne spotkanie z Jezusem Zmartychwstałym...Bartłomiej Sokal ( Słowo daję)

 

Napisanie dzisiejszego komentarza sprawia mi dużo problemów. Właściwie jest to dla mnie znacznie trudniejsze niż napisanie kilku zdań komentarza do ewangelii na Wielki Piątek. O ile wtedy cierpiałem na klęskę urodzaju, ponieważ tekst był długi, w naszym dzisiejszym tekście mam zgoła odmienną sytuację. Powyższa perykopa wchodzi w skład dwudziestego rozdziału Ewangelii Jana, która stanowiła pole badań mojej rozprawy doktorskiej: „Uczniowie Zmartwychwstałego Jezusa. Analiza egzegetyczno-teologiczna J 20”. A zatem każde słowo w tej perykopie przebadałem wzdłuż, wszerz, wspak i jak tylko się da. Spędziłem na tym prawie pięć lat swojego życia. Ostatecznie, analizy tego fragmentu zajęły mi około 50 stron A4 z wieloma przypisami, odnośnikami i cytatami z różnych dzieł

.

Ale Słowo Boże ma pewną niesamowitą moc: nawet gdybyśmy przestudiowali wszystkie artykuły, książki, monografie, rozważania i komentarze, które powstały na temat powyższego tekstu, zawsze znaleźlibyśmy jeszcze jakąś rzecz, o której nikt nie wspomniał. Biblia przemawia do każdego indywidualnie, więc zawsze będzie się pojawiać jakieś nowe spojrzenie, nowa interpretacja i nowe oddziaływanie każdego fragmentu Pisma Świętego. Tak będzie też dzisiaj.

 

We wcześniejszej perykopie (J 20,1-10) przy grobie pojawili się dwaj uczniowie: Piotr i Umiłowany Uczeń, weszli do grobu i ujrzeli leżące tam płótna oraz chustę. Wtedy zaczęli wierzyć (J 20,8-9). Ale teraz do tego samego grobu wchodzi Maria Magdalena. I co tam widzi? Aniołów…

 

To jest pewna cecha Kościoła, że z jednej strony jest jak McDonald’s, to znaczy każdemu, zawsze i wszędzie na świecie oferuje te same sakramenty, łaski i posługi, ale z drugiej strony jest narzędziem, które umożliwia osobiste spotkanie z Bogiem, a ono jest zawsze indywidualne, więc jego kształt, forma i intensywność zależy od konkretnego wierzącego.

 

W tym samym miejscu – grobie Chrystusa – różne osoby widzą coś zupełnie innego. Ale wszyscy wychodzą umocnieni. Uczniowie zaczynają wierzyć i rozumieć Pisma (J 20,8-9; zob. także J 2,22 – „Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus”). Maria Magdalena doświadcza spotkania z aniołami, a następnie spotyka samego Zmartwychwstałego. Choć początkowo nie rozpoznaje Go, jej oczy się otwierają, odwraca się ku Niemu i może świadczyć o spotkaniu z Chrystusem.

 

Jeżeli ta Wielkanoc jest dla Ciebie taka sama jak poprzednia, to najprawdopodobniej jeszcze nie wypatrzyłeś w swoim życiu czy otoczeniu tego, co ma Cię doprowadzić do spotkania zmartwychwstałego Chrystusa. Jeżeli spotkałeś Zmartwychwstałego w inny sposób niż ostatnio lub co innego doprowadziło Cię do wiary, to znaczy, że dobrze wykorzystałeś czas od ostatnich świąt paschalnych. Ale pamiętaj, jeżeli ktoś inaczej przeżywa Wielkanoc, nie sądź, że przeżywa ją źle. Przy grobie byli nie tylko żołnierze, którzy przespali noc paschalną i rozsiali plotki. Niektórzy uczniowie spotkali Jezusa osobiście dopiero w czasie połowu ryb nad Jeziorem Galilejskim (zob. J 21). Niektórzy długo stawiali warunki, ale stając twarzą w twarz ze Zmartwychwstałym, „ulegli” i zaczęli wierzyć (zob. J 20,24-29). Jeszcze inni spotkali Go na drodze do Emaus (Łk 24).

 

Jak wyglądało Twoje spotkanie ze Zmartwychwstałym? Czy już Go spotkałeś? Jeszcze nie jest za późno i nie martw się, jeżeli nawet w Triduum Paschalne coś Cię odciągnęło od przeżywania tajemnic wiary. Także najbliżsi uczniowie mieli chwile trudności i zwątpienia, ale wrócili do Mistrza, a On do nich przyszedł. On stanie przed Tobą i też powie „Mario… Krzysztofie… Karolino… Bartłomieju… Ewo… Krystianie…”. Będę się modlił, by naszą odpowiedzią było „Rabbuni!” – „Nauczycielu!”.

 

Konkret na dziś: otwórz się na (kolejne) spotkanie ze Zmartwychwstałym.

Wielkanocne błogosławieństwo od ks. Krystiana: niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Rozgłaszaj Chrystusa Zmartwychwstałego....ks. Roman Chyliński

Dla wielu chrześcijan nie ma różnicy między Chrystusem historycznym, a Chrystusem wiary.
I to jest błąd.

 

Porozmawiajmy, więc o tym, bo może się to okazać kluczową sprawą dla naszej chrześcijańskiej wiary.

 

Chrystus historyczny, to Ten, którego wiarygodność potwierdzają np.: wszyscy historycy rzymscy żyjący w I w. po Chr., między innymi Józef Flawiusz w Testimonium Flavianum roz.XVIII, czy doktorzy Kościoła oraz współczesne encyklopedie.

 

O Jezusie historycznym my, jako chrześcijanie bardzo chętnie dyskutujemy, traktując trochę Ewangelie, jak jakiś rodzaj filozofii, którą warto uprawiać dla pogłębienia własnej wiedzy na ten temat.

 

Mówiąc najkrócej jest to podejście intelektualne do aspektu wiary.

 

Nie jest to podejście negatywne, w sensie poznawania osoby Jezusa Chrystusa, ale nie można na nim poprzestać!

 

Jezus wiary natomiast, domaga się od nas spotkania i doświadczenia go w naszym życiu.

 

Zobaczmy, co się dzieje po zmartwychwstaniu u Apostołów w relacji do Jezusa.

 

Każdy z nich miał wcześniej doświadczenie Chrystusa historycznego, którego można było dotknąć, zobaczyć, wysłuchać i wspólnie z Nim np. zjeść śniadanie.

 

Po zmartwychwstaniu Apostołowie i nie tylko oni napotykają na barierę śmierci Jezusa. Bo jak można widzieć kogoś, kto przeżył męczeńską śmierć i skonał na naszych oczach?

 

Uczniowie idący do Emaus dyskutowali wiele godzin ze swoim Mistrzem, nie domyślając się, że właśnie rozmawiają z Jezusem. Dopiero moment łamania chleba przez Jezusa otworzył im „oczy wiary” tak, że rozpoznali Go.

 

Wielu Apostołów i najbliższych mu uczniów napotkało na ten sam problem w poznaniu Jezusa zmartwychwstałego, przechodząc z wielką trudnością empiryczną barierę, aby otworzyć się na łaskę wiary.

 

Sam Jezus zwraca na to uwagę przy spotkaniu z Tomaszem:„Powiedział mu Jezus: „ Uwierzyłeś, dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.” (J 20,29).

 

Tak też było w życiu św. Magdaleny. Ona też musiała przejść próbę wiary.

 

Zauważmy, że nie przyszła ona do Jezusa, ale do grobu, gdzie był On pochowany, a więc nie wierzyła w Jego zmartwychwstanie.


W jej sercu jednak nie umarła miłość do swego nauczyciela, dlatego spotkała ją nagroda.
Jezus wiary objawia się Magdalenie przez wypowiedzenie jej imienia „Mario”.

 

Drodzy czytelnicy słowa Bożego, dzisiaj od ciebie i ode mnie Jezus oczekuje odwrócenia się od „grobu” historycznego Jezusa na zasadzie: wiem, rozumiem, mam świadomość.

 

A skierowanie się "ku sercu", aby już „oczami i sercem wiary” zobaczyć Zmartwychwstałego.

 

Czy możesz powiedzieć za Marią Magdaleną: „Widziałam Pana…” to znaczy doświadczyłem spotkania z Jezusem i od tego momentu zmieniło się moje życie?
Jezus stał się kimś ważnym w moim życiu?!

 

Prośmy, zatem Ducha Świętego, aby tak jak Marii Magdalenie, czy Apostołowi Tomaszowi i uczniom idącym do Emaus otworzyły nam się serca i umysły na Jezusa wiary.

 

A jak już to dokona się w twoim i w moim życiu, to zanieśmy tę dobrą nowinę do pierwszego napotkanego człowieka i oznajmijmy mu, że Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał, bo ja sam tego doświadczyłem w swoim życiu. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 19 '17, 22:50
Niezwykłe spotkanie...ks. Daniel Glibowski

 

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A my spodziewaliśmy się, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Ale po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli». Na to On rzekł do nich: «O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Łk 24, 13-27

 

Wyobraź sobie zmartwychwstałego Jezusa, który nagle przybliża się do Ciebie i idzie z Tobą przez życie. Może Twoje serce jest akurat zatrute smutkiem z powodu utraty bliskiej osoby lub jakiegoś niepowodzenia. Zobacz głębokie zainteresowanie Jezusa, który pyta Cię, o czym tak ciągle myślisz i rozmawiasz. Wyrzuć z siebie wszystko to, co tak bardzo boli. Usłysz słowa: ,,o nierozumny, jak nieskore jest Twoje serce do wierzenia”. Po czym posłuchaj jeszcze raz ciepłych, pełnych prawdy i miłości słów płynących z ust pierwszego Nauczyciela, który z całą cierpliwością chce wytłumaczyć Ci wszystko od nowa. Idź na Eucharystię. Zobacz Jego święte Ciało i Krew, a Twoje serce znów zapała miłością i nadzieją. Zaryzykuj ,,utratę” jednej godziny, aby spotkać się ze zmartwychwstałym Panem. Naprawdę warto!

 

Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» Łk 24, 30-32

 

Tylko Jezus Chrystus może prawdziwie rozpalić każde serce człowieka. Oddaj Mu całego siebie. Proś o głęboką wiarę, a Twoje życie nabierze Bożego tempa.
Panie, dziękuję za codzienne, niezwykłe spotkania z Tobą na Eucharystii!

 

Siedem etapów wzrastania w wierze...ks. Roman Chyliński

 

Łukaszowe opowiadanie o spotkaniu Jezusa zmartwychwstałego przez dwóch uczniów idących do Emaus może stać się głęboką reminiscencją w odniesieniu do naszego życia.

Jeden z idących uczniów, jak dowiadujemy się z Ewangelii miał na imię Kleofas, o imieniu drugiego autor natchniony milczy. Może św. Łukasz specjalnie nie nazwał owego ucznia, aby każdy z nas mógł tam wstawić własne imię i powędrować z Kleofasem do Emaus.

 

Droga uczniów do Emaus składa się z dwóch części. Pierwsza część drogi przebiega w dłuższym czasie naszego życia,idziemy w kierunku świata, a oddalamy się od Boga. Druga - „powrót do Jerozolimy”, to czas po naszym nawróceniu, kiedy z radością wracamy do Kościoła, aby oznajmić wszystkim, że Chrystus w nas zmartwychwstał.

 

Oto etapy naszej przemiany duchowej podkreślone przez św. Łukasza:

Pierwszy etap w. 14 – 17. „ Życie za szkłem wiary”.

Wiem, że jest Jezus Chrystus, ale Jego obecność nie ma zasadniczego wpływu na moje życie. Stąd też nasze życie chrześcijańskie jest smutne, pozbawione lepszej perspektywy realizacji siebie.

Drugi etap w.18 – 24. „A myśmy się spodziewali”.

Klęska samorealizacji siebie bez Chrystusa. Sami chcieliśmy zmieniać swoje i innych życie. Wydawało nam się, że damy radę, a tu: żona nie taka, mąż nie taki, życie nie takie jakbyśmy się spodziewali. Jedno pasmo frustracji i niepowodzeń.

Trzeci etap w. 25 – 27. „Słuchanie”.

Zaczynamy słuchać Jezusa przez głębsze czytanie i chęć rozumienia słowa Bożego. Nagle dostrzegamy , że słowo Boże odpowiada nam na nurtujące nas pytania i wyjaśnia nam sens życia. Pewna kobieta czterdziestoparoletnia dała takie świadectwo: „Przez wiele lat przychodziłam do Kościoła i nawet przyjmowałam Komunię św., ale w ogóle nie interesowało mnie, co Bóg przez pierwsze i drugie czytanie oraz Ewangelię chce powiedzieć do mnie. Nie słuchałam Boga”!.

Czwarty etap w.28 – 29. „Zatrzymanie”.

Powoli obecność Jezusa w naszym życiu nas nie krępuje. Nie spieszymy się na Mszy św. w kościele. Nasza modlitwa osobista staje się coraz głębsza. Dobrze nam z Jezusem.

Piąty etap w. 30- 32. „Otwartych oczu i serca”.

Zaczynamy doświadczać bliskości Jezusa. Jest to etap „żywej wiary”. Znajdujemy sens przeszłości w: cierpieniu, zranieniach, krzyżach każdego dnia. Widzimy sens miłości wraz ze zranieniami. Psalmista Pański mówi: „Ożyje serce szukających Boga”. (Ps 69,33). Już nie mówimy smutno o Jezusie, jak Apostołowie, że „On żyje”(w.23), ale z przekonaniem.

 

Szósty etap w. 33-34. „Powrót do kościoła”.

Ważny staje się dla nas autorytet kościoła. Już nie ma manifestowanego dysonansu między tym, co mówi kapłan na temat Nauki Kościoła, a moim prywatnym zdaniem w domu. Ufam Kościołowi i przyjmuje jego naukę za własną.

Siódmy etap w.35. „Świadectwo”.


Św. Paweł o konieczności dawania świadectwa mówi tak:
„Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. (Rz 10,8-10).

 

Przestajemy wreszcie się wstydzić własnej wiary i tłumaczyć się przed innymi, dlaczego to my wierzymy i dlaczego jest to dla nas takie ważne.


Zaczynamy dzielić się naszą wiarą w domu, w zakładzie pracy i w innych miejscach publicznych.

 

Poszukaj, więc teraz na jakim etapie wiary już jesteś, a otrzymasz odpowiedź, co jest jeszcze przed tobą. Momentem zwrotnym u uczniów Chrystusa było otwarcie się na słuchanie słowa Bożego.

 

Zacznij i ty czytać słowo Boże w domu i je rozważać, aby mógł Chrystus Zmartwychwstały odpowiedzieć ci na twoje pytania i uczynić żywą twoją wiarę. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 21 '17, 00:20

Mój Bóg ma rany, więc i ja mam do nich prawo...ks. Krystian Malec

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. 
A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam”.
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich.
Potem rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma.
I rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego”. (Łk 24,35-48)

 

Jest to jeden z moich ulubionych fragmentów w Ewangeliach, ponieważ pokazuje mi, co mam robić, gdy przeżywam trudne chwile.

 

Gdy dwaj uczniowie, którzy wrócili z Emaus, dzielili się swoim doświadczeniem spotkania z Jezusem z innymi, niepodziewanie On sam staje pośród nich. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to nic nadzwyczajnego, ale moim zdaniem jest to niezwykle ważny szczegół. Pomyślmy w jakiej kondycji byli ci, do których przyszedł. Niemal wszyscy apostołowie na własnej skórze przekonali się, jak potrafią być słabi. Być może po Wielkim Piątku nawet przeklinali dzień w którym poszli za Jezusem, bo wtedy ich świat zawalił się. Nie mieli nadziei, że On wróci, bo patrzyli tylko po ludzku. Widzieli jedynie czarny scenariusz.

 

Jakże często czujemy się podobnie? Idziemy za Bogiem, ale przychodzi moment próby i dezerterujemy, bo doświadczamy, jak daleko od siebie są słowa, które wypowiadamy od tego, co robimy na co dzień. To zawsze powoduje potężne wyrzuty sumienia, bo wiemy, co i jak powinniśmy robić, ale gdy stajemy wobec konkretnego wyzwania, to często przegrywamy.

 

Jeśli czujesz się dzisiaj podobnie jak wystraszeni apostołowie, to nie udawaj, że jest inaczej. Zbyt często zakładamy maskę ludzi sukcesu, którym wszystko w życiu wychodzi, a tak naprawdę za nią kryje wystraszony chłopczyk czy zalękniona dziewczynka, którzy mają już dosyć udawania i chcieliby wykrzyczeć na całe gardło, że wielu rzeczy nie rozumieją, że życie ich przytłacza, że nie radzą sobie ze złymi nawykami, nałogami, grzechami, ale nie zrobią tego, bo zostaną uznani za słabych, nieudolnych, a dla takich przecież nie ma miejsca na tym świecie.

 

Jezus przychodzi to pobitych przyjaciół i staje pośród nich. Nie jest Kimś wyniosłym, ale staje z nimi ramię w ramię. Jest w samym środku ich problemu. Co ciekawe, oni widzą Go, ale ciągle się boją, ciągle ich problem jest ważniejszy niż Bóg, który stoi obok.

 

Właśnie wtedy Jezus robi coś, co zawsze podnosi mnie na duchu, a gdy naprawdę się uświnię, to sprawia, że płyną mi łzy z oczu. Mówi im: „Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem”.

 

Rozumiesz, co On im pokazał? Zobaczcie moje rany! Ja się ich nie wstydzę!

 

Apostołowie byli bardzo poranieni po ostatnich wydarzeniach. Pewnie potępiali samych siebie za to, że okazali się tchórzami i tylko najmłodszy nie uciekł. I właśnie wtedy, w ich największym poczuciu porażki, On pokazuje im swoje rany. To one były dowodem dla uczniów, że to jest On. Spojrzenie na nie sprawiło, że pojawiła się radość!

Czego nas to uczy?

 

Nasz Bóg nie wstydzi się swoich ran. Chociaż jest wszechmogący i mógł sprawić, że one by zniknęły, to nie zrobił tego. Jezus chce dzisiaj Tobie i mnie powiedzieć, że mamy prawo do zranień. I wiesz co? To one czynią nas podobnymi do Niego. W chwale i świętości nie dościgniemy Go, ale w ranach możemy (oczywiście nie chodzi o to, żeby szukać zranień, tylko umieć do nich właściwie podejść). Tak naprawdę każdy z nas jest sumą różnorodnych zranień: fizycznych, duchowych, emocjonalnych, psychicznych itd. Niemal całe nasze życie jest próbą wyjścia z nich. Ale zanim sobie z nimi poradzimy, MUSIMY je zaakceptować. Jest to bardzo trudne, ale możliwe, gdy widzi się obok siebie Boga, który także jest poraniony, ale pokonał ból i cierpienie.

 

Dopóki będziemy udawać, że nie mamy zranień i będziemy je wypierać ze swojej świadomości, dopóty Bóg nie będzie mógł nam pomóc.

 

Jezus stoi teraz przed Tobą i pokazuje Ci swoje rany. Ty też stań przed Nim i pokaż Mu swoje rany. I pamiętaj, co napisał prorok:

 

„W Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53, 5d)

 

I jeszcze ostatnia sprawa.

 

„Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma”. 

 

Poranieni ludzie zrozumieli Pisma. Ciekawe, że nie byli to obyci z nimi na co dzień faryzeusze, którzy znali je niemal na pamięć, ale poranieni, pełni obaw, wystraszeni, dopuszczający się zdrady apostołowie.

 

Te słowa dla mnie, doktoranta Instytutu Nauk Biblijnych, są bardzo trudne, bo pokazują mi, że można wiele czasu spędzić w Pismach jak faryzeusze i inni mądrzy tamtych czasów i kompletnie ich nie rozumieć. Można z Biblii zrobić warsztat pracy albo wykorzystać ją do nabijania swojej pychy przez liczenie „lajków” na Facebooku.

Można wiedzieć i rozpoznawać w mgnieniu oka jakieś słowo, czytając hebrajski, grecki czy aramejski tekst i nawet przez chwilę nie zastanowić się, co Bóg chce mi teraz powiedzieć. Bolą mnie te słowa, ale wierzę, że są dzisiaj konieczne żebym nigdy nie zapomniał o istocie spotykania się z Biblią. Nie wolno skupić się tylko na zewnętrznej formie jaką jest książka, ale zawsze trzeba prosić Ducha Świętego, żebym za zasłoną liter zobaczył żywego Boga.

 

Najlepiej zrozumieją Biblię Ci, którzy pokażą Bogu swoje rany.

 

Konkret na dzisiaj: porozmawiaj z Bogiem o swoich zranieniach.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

 

Wy jesteście świadkami tego...ks. Roman Chyliński

Łk 24, 35-48
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: "Pokój wam".
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: "Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam". Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: "Macie tu coś do jedzenia?" Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich.
Potem rzekł do nich: "To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach". Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma. I rzekł do nich: "Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego".

Kom. : Wy jesteście świadkami tego.

Fakt zmartwychwstania Jezusa wymaga od nas postawy żywej wiary oraz ogłoszenia panowania Jezusa w naszym życiu.

 

Czym więc jest „żywa wiara” ?


Możemy o tym dowiedzieć się wprost od Jezusa w „Dzienniczku”
św. s. Faustyny :

 

„Kiedy pogrążyłam się w modlitwie, zostałam w duchu przeniesiona do kaplicy i ujrzałam Pana Jezusa wystawionego w monstrancji.
W monstrancji widziałam chwalebne Oblicze Pana który powiedział mi:
Co ty widzisz w rzeczywistości, inni widzą przez wiarę.
O, jak bardzo Mi jest miła ich wielka wiara.
Widzisz, choć na pozór nie ma w Komunii św., to znaczy we Mnie śladu życia, to jednak w rzeczywistości ono jest w całej pełni i to zawarte w każdej Hostii.
Jednak abym mógł działać w duszy, dusza musi mieć wiarę.
O jak miła Mi jest żywa wiara(1420)."

 

Ile razy z żywą wiarą przyjmujemy Komunię św. tyle razy ogłaszamy fakt zmartwychwstania Chrystusa.

 

Przypomnijmy sobie, jak po Przeistoczeniu na słowa kapłana: „Oto wielka tajemnica wiary”, odpowiadamy: „Głosimy śmierć Twoją Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.

 

Przyjmowanie częste Komunii św. jest najpiękniejszym świadectwem żywej wiary w naszym życiu, o ile nie czynimy tego z przyzwyczajenia, ale z pragnienia naszej duszy.

 

Żywą wiarę, która tak podoba się Jezusowi wyrażamy przez ogłoszenie zwycięskiego panowania Chrystusa w swoim życiu, w swoim małżeństwie i rodzinie, a także w zakładzie pracy i tam gdzie przebywamy.

 

To ogłaszanie jest konsekwencją przyjęcia przez wiarę Osoby Zbawiciela.


Przez ogłoszenie pozwalam zaistnieć Chrystusowi z całą jego mocą zbawczą tam , gdzie jestem.

 

Jak to zrobić?


Bardzo prosto. Trzeba nam stanąć w swoim domu, mieszkaniu, zakładzie pracy i z mocą oraz z przekonaniem wypowiedzieć słowa:


„ Ogłaszam we mnie, w mojej rodzinie, w tym domu,
i w tym miejscu panowanie Jezusa Chrystusa”.

 

Nie znam lepszego egzorcyzmu na wypędzenie wszelkich złych duchów i złych myśli ze swego serca.

 

Kiedy to uczynisz, zobaczysz jak Zmartwychwstały na popiołach
gniewu, nienawiści czy niezrozumienia ukaże swoją moc jednania i miłości.

 

Chrześcijanie, przestańmy ukrywać się wreszcie z naszą wiarą. Ogłaszajmy zwycięstwo naszego Pana. Alleluja!

Dorota
Dorota Kwi 21 '17, 18:51
Ile razy Bóg pomógł Ci, gdy Go o to prosiłeś?...Bartłomiej Sokal /Słowo daję/

 

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili.

A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.

A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?»

Odpowiedzieli Mu: «Nie».

On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.

Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci.

A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę.

To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. (J 21,1-14)

 

Ile razy Bóg pomógł Ci, gdy Go o to prosiłeś? Czy pamiętasz każde z tych wydarzeń?

 

Zadziwiające jest, jak wiele szczegółów zawiera powyższy tekst Ewangelii: dokładnie wymienieni są wszyscy uczestnicy; wiemy, kto inicjuje połów ryb; wiemy, jak daleko od brzegu jest łódź w momencie cudownego połowu; a nawet dowiadujemy się, ile ryb zostało złowionych.

 

Kiedy zaczniemy analizować poszczególne elementy tej składanki, ukaże się nam bardzo wiele ciekawych rzeczy. Przy połowie ryb obecnych jest siedmiu uczniów, co każe zadać pytanie, czy wymienienie owych person jest tylko zapisem świadków, czy może stoi za tym jakaś symbolika?

 

W mojej prywatnej opinii obecni nad Jeziorem Galilejskim są już zaczątkiem Kościoła, można powiedzieć Kościołem w kołysce. Jeżeli pamiętamy scenę powołania Szymona, Jezus mówi mu, że będzie łowił ludzi (zob. Łk 5,10). Teraz, po odwiedzinach pustego grobu, gdy w Piotrze rodzi się wiara (J 20,2-10), a także po spotkaniu ze Zmartwychwstałym, gdy został Jedenastu udzielony Duch Święty dla spełniania misji odpuszczania i zatrzymywania grzechów (J 20,19-23), Piotr podejmuje pierwszą próbę połowu. Jednak, podobnie jak pierwsze kroki małego dziecka, próba ta jeszcze jest daleka od sukcesu. Dopiero, gdy uczniowie wsłuchają się w jeszcze nierozpoznany głos Mistrza, z daleka podpowiadający, gdzie wypłynąć, napełniają je tak, że sieć prawie się zerwała. Ona jednak nie może się zerwać, gdyż symbolizuje działanie Kościoła sprzężone z niezniszczalną łaską Bożą.

 

A co oznacza liczba sto pięćdziesiąt trzy? Uczeni proponowali różne rozwiązania łącznie z tymi bazującymi na podstawie rabinicznej sztuki interpretacji słów zwanej gematrią. Najbardziej prawdopodobne jest jednak najprostsze: Arystoteles opisując wszystkie gatunki ryb, jakie były znane w jego czasach, wymienia ich łącznie sto pięćdziesiąt trzy. Prawdopodobnie autor czwartej ewangelii nawiązuje do tego przekonania i poprzez wspomnienie, że ryb zebranych w sieć było właśnie tyle, wskazuje na całość świata ludzkiego jako odbiorców Bożego orędzia.

 

Ale po co na samym początku wspominałem o pytaniu, ile razy Bóg mi pomagał? Bardzo łatwo w emocjach zapamiętać, jak doświadczyliśmy Bożej łaski. Euforia może nam towarzyszyć dzień, ekscytacja – tydzień, wracanie wspomnieniami – może miesiąc… Ale później przychodzi szarzyzna życia – to, co kiedyś miało dla nas wielkie znaczenie, popada w niepamięć. Czy nie będzie tak też z tymi świętami Wielkiej Nocy, które teraz przeżywamy? Czy za kilka tygodni nie będziemy myśleć o wielu innych sprawach, a spotkanie Jezusa przy pustym grobie nie będzie nam nawet świtać w głowie?

 

Ewangelista Jan zapamiętał bardzo wiele szczegółów swojego trzeciego już spotkania ze zmartwychwstałym Mistrzem. Niech ten czas wyryje się w naszej pamięci i radość niech nam towarzyszy przez długi czas. Przypomnij sobie ten moment, gdy w czasie świąt spotkałeś Zmartwychwstałego, gdy wypatrzyłeś Go wśród swojego życia i powiedziałeś: „To jest Pan!” (J 21,7).

 

Konkret na dziś: sięgnij pamięcią do spotkania Jezusa w te święta i zapamiętaj jakiś szczegół z tego wydarzenia.

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

 

← Jak odzyskać siły i chęć do życia?   Zacznij słuchać...ks. Daniel Glibowski

 

 

 

Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. J 21, 3-6

 

Wyobraź sobie zniechęconych Apostołów, którzy nie mają pomysłu na dalsze życie. Po zawaleniu się ich wizji na zbawienie Izraela, wracają do starych czynności. Okazuje się, że nie wychodzi im nawet to, co mieli opanowane do perfekcji. Nieudany połów z pewnością był dobijający. W takich okolicznościach ukazuje się im Jezus z dziecinną prośbą o coś do jedzenia. Przy tym daje jedno polecenie, aby zarzucić sieć jeszcze raz. Efekt okazuje się po prostu cudowny.


Być może jesteś w podobnej sytuacji w swoim życiu zawodowym, szkolnym lub rodzinnym. Jeśli wszystko już zawiodło, to po prostu uklęknij i zacznij słuchać Jezusa. Pytaj cierpliwie, jak i gdzie zarzucać sieci (swoje wysiłki i starania), aby otrzymać efekt zgodny z wolą Bożą. Otwieraj codziennie Pismo święte i rozważaj sercem te treści, które danego dnia Bóg będzie Tobie ukazywał. Nie obrażaj się na Niego i na cały świat za to, że coś Ci nie wychodzi. Staraj się wytrwale iść w dobrą stronę, a efekty będą w swoim czasie.
Św. Piotr po odrobieniu wielu lekcji pokory i otworzeniu się na Ducha Świętego jest już całkiem innym człowiekiem;

 

Wtedy Piotr napełniony Duchem Świętym powiedział do nich: «Przełożeni ludu i starsi! Jeżeli przesłuchujecie nas dzisiaj w sprawie dobrodziejstwa, dzięki któremu chory człowiek odzyskał zdrowie, to niech będzie wiadomo wam wszystkim i całemu ludowi Izraela, że w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka – którego wy ukrzyżowaliście, a którego Bóg wskrzesił z martwych – że dzięki Niemu ten człowiek stanął przed wami zdrowy. On jest kamieniem odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się głowicą węgła. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które moglibyśmy być zbawieni». Dz 4, 8-12

 

Po takich przemowach św. Piotra nawracało się tysiące ludzi. Tak może być i w Twoim życiu, gdy zaczniesz prawdziwie słuchać Boga i iść pokornie za Jego wolą. Proś dzisiaj o taką łaskę.


Panie, naucz mnie cierpliwego wsłuchiwania się w Twoją wolę. Pragnę łowić dla Ciebie tyle ryb, ile zechcesz. Pomóż mi też, abym regularnie cerował sieci, które czasami pękają przez nadmiar ryb. Zatroszcz się także o te ryby, które zapragnęły opuścić Twoją sieć.

https://www.youtube.com/watch?v=nkHyIyeCt0M

 

O doświadczeniu Chrystusa, jako Pana swojego życia....ks. Roman Chyliński

„Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował:"To jest Pan!"

 

Czy pamiętasz tę chwilę w swoim życiu, kiedy po raz pierwszy, jako dorosły człowiek wyznałeś z przekonaniem wobec innych swoją wiarę w Jezusa, jako Pana?!

 

Św. Jan w ostatnim rozdziale swojej Ewangelii ukazuje nam sytuację rozbitego Kościoła po Zmartwychwstaniu.

 

Nad jeziorem Galilejskim spotyka się tylko siedmiu uczniów. Piotr po zaparciu się Jezusa, jakby zrezygnował z autorytetu przywództwa „dwunastu” i wraca do łowienia ryb. Nawet nie przypuszcza, że zbliża się dla niego najważniejsza chwila w życiu.

 

Przypatrzmy się bliżej św. Piotrowi na tle wydarzeń po zmartwychwstaniu Jezusa.

 

Otóż, niewiasty idące od grobu widziały aniołów mówiących, iż Chrystus żyje i oznajmiły to Piotrowi. Piotr pobiegł to sprawdzić. Kiedy przybył na miejsce doświadczył faktu pustego grobu, do którego wszedł ze świętym Janem. Wszedł, ale nie uwierzył!

 

Uczniowie idący do Emaus spotkali się z Jezusem i dali świadectwo, ale Piotr nadal nie wierzył.
Tomasz włożył ręce do boku Jezusa i wydał okrzyk: „Pan mój i Bóg mój”, ale i to świadectwo nie wystarczyło Piotrowi, aby uwierzyć.

 

Dlaczego tak się dzieje w życiu św. Piotra?

 

Bo to nie był jeszcze „jego czas” do wyznania wiary w Zmartwychwstałego!

 

I przyszedł ów moment, kiedy do Piotra powiedział Jan: „To jest Pan”!
Po udanym połowie ryb, oczy Rybaka się otwierają. Może przypomniał sobie Piotr ów pierwszy połów ryb, kiedy przypadł do kolan Jezusa, mówiąc do Niego: „Odejdź ode mnie, bo jestem grzesznym człowiekiem”, a w odpowiedzi usłyszał: „Odtąd ludzi będziesz łowił”. (Łk 5,1nn).

 

Otóż, każdy z nas ma „swój czas” poznania Pana!!!

 

Słowem „Pan”, gr. Kirios, Pismo św. określa Jezusa dopiero po zmartwychwstaniu.
Jak trudno nieraz i nam „przejść” od Jezusa historycznego do Jezusa wiary, od tego, co wiem o Jezusie do tego, jak zawierzyłem Jemu swoje życie.
Z intelektu do naszego serca prowadzi najdłuższa droga, droga wiary.

 

Możesz razem z drugim człowiekiem na to samo patrzeć, to samo słyszeć i to samo czytać, ty uwierzysz, a on nie.

 

Tak jest właśnie z wiarą.

 

Bądź wiec szczęśliwy, jeśli to ty już otrzymałeś tę łaskę wiary.
Pamiętajmy łaska wiary ma wymiar dynamiczny, to znaczy podlega rozwojowi, albo regresowi. Stąd jak już masz te łaskę, to ją pielęgnuj, rozwijaj i nią się dziel, aby jej nie stracić.

 

Będąc w USA usłyszałem z ust jednego człowieka, że on dopiero szuka wiary, na co osoba będąca przed 20 laty w Polsce animatorką w „Oazie” odpowiedziała: „A ja, ją straciłam”!


Nikt z nas nie jest mocny!

 

Zatem trzymajmy się Chrystusa zmartwychwstałego.
Uczęszczajmy do różnych grup formacyjnych, słuchajmy katechezy, pokochajmy Eucharystię i dzielmy się Słowem Bożym.
Bo nic gorszego, jak utracić wiarę w Zmartwychwstałego i w zmartwychwstanie.
Pozostaje wówczas niepokój i lęk przed śmiercią.

 

Modlitwa św. S. Faustyny:
O Jezu mój, nie pozostawiaj mnie samej, trzymaj mnie przy sobie.
Patrz, jak słabą jestem, sama ani kroku nie zrobię.
Ty, Jezu, musisz być ustawicznie ze mną,
jak matka przy słabym dziecku – więcej nawet. Amen!
(Dz.265).

 
Dorota
Dorota Kwi 22 '17, 19:40
Nie bój się! Idź…ks. Daniel Glibowski

 

Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której przedtem wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to Jego towarzyszom, pogrążonym w smutku i płaczącym. Ci jednak, słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie dali temu wiary. Potem ukazał się w innej postaci dwom spośród nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i obwieścili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary oraz upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!» Mk 16, 9-15

Wyobraź sobie zamkniętych i rozczarowanych Apostołów, którzy słyszą świadectwo Marii Magdaleny oraz dwóch uczniów i nadal nie dowierzają w zmartwychwstanie swojego Pana. W takiej sytuacji przychodzi do nich Jezus i wytyka im brak wiary i upór. Znajdź siebie w tej scenie. Może jesteś tym niedowiarkiem, który wiele lat jest przy Bogu, a mimo to nadal ma wątpliwości. Pewnie słuchałeś już wielu świadectw ludzi, którzy żyją w prawdziwej, mocnej relacji z Bogiem. Czy wciąż masz opory, aby zrobić krok do przodu? Możesz zobaczyć dzisiaj siebie także jako osobę, która spotkała już żywego, zmartwychwstałego Jezusa i próbuje opowiadać o Nim innym. Co oczywiście wiąże się z tym, że nie zawsze każdy chce tego słuchać. Niektórzy nawet uważają takie osoby za dziwaków, którym Kościół wyprał mózg. Czy potrafisz przebić się przez taką falę odrzucenia i hejtu? Czy słyszysz w sercu mocne przynaglenie, aby iść i głosić Jezusa Chrystusa – Twojego Pana i Zbawiciela? W końcu jesteś chrześcijaninem, który powinien być światłem dla świata i solą dla ziemi. Zacznij od dzisiaj słuchać na poważnie słów Jezusa. Wypełniaj je gorliwie.
Piotr i Jan również napotykali przeszkody podczas głoszenia Ewangelii;

 

Przywołali ich potem i zakazali im w ogóle przemawiać i nauczać w imię Jezusa. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli: «Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy». Dz 4, 18-20

 

Oni mimo trudności nie poddawali się. Dzięki ich wierze i świadectwu mnóstwo ludzi poznało prawdę i zaczęło wreszcie żyć. Pójdź ich śladami. Zrób dla Chrystusa coś więcej niż tylko poranny i wieczorny paciorek. Kościół w tym roku przypomina wszystkim nakaz misyjny Jezusa poprzez hasło roku ,,Idźcie i głoście”. Odwagi! Bóg będzie z Tobą!


Panie, dziękuję za codzienne, naturalne pragnienie ewangelizowania spotkanych ludzi. Dawaj mi siłę i odwagę do dawania świadectwa o Tobie i Twojej miłości.

 

 Chrześcijaństwo mocy, miłości i trzeźwego myślenia...ks. roman Glibowski

Dz 4, 13-21

Czytanie z Dziejów Apostolskich. Przełożeni i starsi, i uczeni, widząc odwagę Piotra i Jana, a dowiedziawszy się, że są oni ludźmi nieuczonymi i prostymi, dziwili się. Rozpoznawali w nich też towarzyszy Jezusa. A widząc nadto, że stoi z nimi uzdrowiony człowiek, nie znajdowali odpowiedzi.
Kazali więc im wyjść z sali Rady i naradzali się. Mówili jeden do drugiego: "Co mamy zrobić z tymi ludźmi? Bo dokonali jawnego znaku, oczywistego dla wszystkich mieszkańców Jerozolimy. Przecież temu nie możemy zaprzeczyć. Aby jednak nie rozpowszechniało się to wśród ludu, zabrońmy im surowo przemawiać do kogokolwiek w to imię".
Przywołali ich potem i zakazali w ogóle przemawiać i nauczać w imię Jezusa. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli: "Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, co widzieliśmy i co słyszeliśmy". Oni zaś ponowili groźby, a nie znajdując żadnej podstawy do wymierzenia im kary, wypuścili ich ze względu na lud, bo wszyscy wielbili Boga z powodu tego, co się stało.

 

Św. Łukasz w Dziejach Apostolskich ukazuje nam postawę uczniów Chrystusa, którzy z odwagą głoszą słowo Boże.
Znamy wcześniej postawę zalęknionych i zatrwożonych uczniów, zamkniętych w Wieczerniku.

 

Co odmieniło ich postawę?

Odpowiemy - przyjęcie Ducha Świętego!

 

Trzeba i nam się przyglądnąć własnym postawą, jakimi to jesteśmy uczniami Chrystusa z przed sakramentu bierzmowania i po jego otrzymaniu oraz czy nadal napełnianie się Duchem Świętym ma wpływ na nasze świadectwo wiary?

 

„Przełożeni i starsi, i uczeni, widząc odwagę Piotra i Jana, a dowiedziawszy się, że są oni ludźmi nieuczonymi i prostymi, dziwili się.”

 

Św. Łukasz zwraca nam uwagę, iż pierwszym darem Ducha Świętego udzielonym zalęknionym uczniom Chrystusa był dary odwagi i męstwa.

 

Dlaczego św. Łukasz podkreśla te dary, a nie inne?

 

Natchniony autor Dziejów Apostolskich był uczniem św. Pawła, a dla Apostoła narodów właśnie ten dar Ducha: odwagi i męstwa jest najważniejszy w ewangelizacji i dla ewangelizacji.

 

W Liście do swego umiłowanego ucznia Tymoteusza św. Paweł pisze:


„Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga!” (2 Tym 1,6-8).

 

Duch odwagi, jak mówi św. Paweł przejawia się:
- w m o c y, którą daje Duch Święty i z pewnością pełnienie woli Bożej, a nie własnej.


- w m i ł o ś c i, w której nie szukam dobra dla siebie, ale dla innych, a wyraża się w postawie szlachetnego i bezinteresownego służenia drugiemu człowiekowi.


- w t r z e ź w y m   m y ś l e n i u. Trzeźwe myślenie jest potrzebne dla równowagi miłości wypływającej z serca. Duch trzeźwego myślenia pomaga nam zachować zdrową hierarchię wartości: co na pierwszym, a co na drugim miejscu, to znaczy: Pan Bóg, rodzina, praca, pieniądze, przyjemności oraz zasadę duchowej równowagi, aby sprawy materialne i troski tego życia nie zagłuszyły duchowego życia.

Cóż, chrześcijaństwo szczególnie dzisiaj potrzebuje swoich wyznawców pełnych mocy, miłości i trzeźwego myślenia.

 

Właśnie ten Duch odwagi kazał powiedzieć Apostołom świadectwo wobec Wysokiej Rady Sanhedrynu:


„Przywołali ich potem i zakazali w ogóle przemawiać i nauczać w imię Jezusa. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli: "Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, co widzieliśmy i co słyszeliśmy".

Po wysłuchaniu tych słów Apostołów z miejsca narzuca się pytanie: kogo ja słucham i w imię kogo lub czego postępuję?

 

"Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga?
- gdyby tak myśleli politycy, nie szliby za poprawnością polityczną, a wiedzieliby za jaką ustawą mają głosować, a jakiej trzeba się przeciwstawić!


- gdyby tak myśleli mężowie, ich żony nigdy nie dopuściłyby się aborcji,


- gdyby tak myślały współczesne żony, zapragnęłyby macierzyństwa oraz nie wypuszczałyby swoich mężów zagranice na wiele lat,


- gdyby tak myśleli młodzi mężczyźni, z większą odpowiedzialnością podchodziliby do małżeństwa,


- gdyby tak myśleli kapłani i hierarchowie Kościoła, nie padałyby takie słowa: nie mam teraz dla ciebie czasu, skutkiem czego tak wielu ludzi nie odchodziłoby od Kościoła.

 

Szukajmy więc Seminarium wiary, który kończy się wylaniem Ducha Świętego lub wspólnot, gdzie przez dar żywej modlitwy nasza wiara staje się silniejsza.

 

Przypominam, że Duchem Świętym możemy napełnić się nieustannie przez żywą wiarę:


- w codziennym czytaniu słowa Bożego,
- w żywym i owocnym uczestnictwie w Eucharystii,
- korzystając z sakramentu spowiedzi,
- odmawiając różaniec, bo jest to modlitwa słowem Bożym,
- prosząc kapłana, aby pomodlił się nad tobą i napełnił cię Duchem Świętym lub wspólnota.

 

Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty i odnów we mnie ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia, a zabierz ode mnie ducha bojaźni i lęku. Obdarz mnie duchem męstwa w dawaniu świadectwa, kim dla mnie jest osoba Jezusa i czym dla mnie jest Kościół. Matko Jezusa i Kościoła spraw, abym czynił to, co Syn Twój do mnie mówi przez słowo Boże. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 23 '17, 22:39

Środek naszych problemów...ks. Krystian Malec

 


J 20, 19-31
Słowa Ewangelii według św. Jana.
Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam, gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: "Pokój wam!" A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: "Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam". Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane".
Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: "Widzieliśmy Pana!". Ale on rzekł do nich: "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę".
A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: "Pokój wam!" Następnie rzekł do Tomasza: "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym". Tomasz Mu odpowiedział: "Pan mój i Bóg mój!"
Powiedział mu Jezus: "Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli". I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego.

 

Tak jak zawsze w Wielkanoc jest czytany opis zmartwychwstania zapisany przez św. Jana, tak też zawsze w II Niedzielę po Wielkiej Nocy, czyli Niedzielę Miłosierdzia słuchamy perykopy o św. Tomaszu. Nazywamy go niewiernym, ponieważ sam Jezus wyrzuca mu brak wiary, ale pomyślmy czy tylko on zasługuje na taki przydomek? Chociażby we wczorajszej Ewangelii czytaliśmy, że„gdy siedzieli za stołem, wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego”. (Mk 16,14b). Każdy z nich miał problemy z przyjęciem prawdy o zmartwychwstaniu, nie tylko Tomasz, chociaż związany z nim epizod najmocniej zapadł w pamięć ewangelistów. Ale oczywiście nie niewiara apostoła jest głównym przesłaniem tego fragmentu, ale obecność Jezusa między uczniami.

 

Czytamy, że tam,„gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami”. Być może tym pomieszczeniem był Wieczernik. Dlaczego postanowili się ukryć? Myślę, że odpowiedź jest jasna. Wiedząc jak okrutną karą było ukrzyżowanie apostołowie mieli prawo snuć obawy, że Żydzi nie cofną się przed niczym, aby raz na zawsze skończyć sprawę Jezusa i Jego zwolenników. Spróbujmy wczuć się w ich sytuację. Strach, przerażenie, złość, gniew, wzajemne pretensje, rozczarowanie… można by pisać bardzo długo o ich emocjonalno-psychicznym stanie. Niewątpliwie byli skupieni na sobie i swoich problemach. I myślę, że nie można mieć o to do nich pretensji. Śmiem nawet twierdzić, że doskonale ich rozumiemy, bo gdy nas dotyka jakaś trudna sytuacja także nie umiemy skupić się na niczym innym i rozpaczamy. Nasz problem staje w centrum naszego życia. Tak właśnie było z uczniami.

 

I nagle pojawia się Jezus. Gdzie staje? Pośrodku. Dosłownie po grecku jest napisane, że stanął w środku (εἰς τὸ μέσον – eis to meson). Zawsze, gdy czytam tę Ewangelię zwracam uwagę na ten szczegół. To Rabbi staje się centralną postacią tego miejsca, a wszyscy skupiają wzrok na Nim. Tak jakby chciał im, a także nam powiedzieć: „Spójrzcie na mnie, a nie na wasz problem. Nie skupiajcie się na swojej niedoli, ale skupcie uwagę na mnie, wtedy sytuacja się zmieni”. Odwołam się w tym momencie do mojego osobistego doświadczenia. Wielokrotnie widziałem jak szybko potrafiłem poradzić sobie z jakąś trudnością, grzechem, gdy skupiłem się bardziej na Bogu niż na samym problemie.

 

Dlaczego tak ważne jest to, żebyśmy patrzyli na Niego? Ponieważ może być tak – i zabrzmi to paradoksalnie – że będziemy modlić się i prosić Boga o zmianę sytuacji, ale tak naprawdę ciągle ważniejszy będzie sam problem niż Bóg, do którego zwracam się o pomoc. Wówczas ta trudna sytuacja staje się bożkiem, a Bóg stoi obok jak statysta.

 

Żeby jeszcze mocniej wejść w świat zranień swoich przyjaciół i pomóc im Jezus robi to o czym pisałem parę dni temu, czyli pokazuje im swoje rany. Cieszę się i dziękuję Bogu, że w tak krótkim odstępie czasu znowu przypomina nam, że choć jesteśmy poranieni, to możemy do Niego przychodzić.

To spotkanie odmieniło apostołów. Ucieszyli się, rozradowali. Ale nie wszyscy, ponieważ Tomasza nie było razem z nimi i nie uwierzył na słowo przyjaciół, więc chciał dowodu. Wystawił Boga na próbę, a Bóg się zgodził na ten układ.

 

Dokładnie tydzień później Jezus wraca w to samo miejsce i rozmawia przede wszystkim z Tomaszem. Zadziwia mnie przede wszystkim to, że Mistrz jest gotów na nowo cierpieć, żeby tylko Tomasz uwierzył. Bo czym innym, jak nie zgodą na cierpienie, jest pozwolenie dotknięcia ran na rękach, nogach i włożenie ręki do boku? Ja wiem, że Jezus po zmartwychwstaniu funkcjonuje inaczej, bo Jego ciało zostało przebóstwione. Ale czy Tomasz to wiedział? Czy był w stanie pojąć tę tajemnicę w tak krótkim czasie? Dotknąć czyjejś rany, znaczy zadać mu ból, a Jezus jest gotowy znowu cierpieć tylko po to, żeby Jego przyjaciel uwierzył. To samo jest gotów robić dla nas. Jezus jest gotowy do największych poświęceń, abyśmy wierzyli.

 

I co robi Tomasz? Ktoś powie: „dotyka Go”, ale tekst mówi nam coś innego. Jezus zwraca się do Didymosa słowami: „Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś”. Nie ma mowy o dotykaniu. Samo spojrzenie na rany Jezusa wystarczyło. Tomasz doświadczył miłosierdzia, choć jak każdy z apostołów, kobiet i uczniów przeżył w ostatnich dniach wielką traumę i był poraniony. Owszem Jezus powiedział mu, że był niewierny, ale nie przekreślił go.

 

Myślę, że ta sytuacja dla całej wspólnoty zgromadzonej za zamkniętymi drzwiami była ważna, ponieważ Mistrz po raz kolejny pokazał w jaki sposób należy postępować. Nawet jeśli ktoś pogubi się, nie należy go odrzucać. Właśnie na tym polega miłosierdzie.

 

Proszę, pomyśl teraz o bliskich Ci ludziach, którzy kiedykolwiek zawiedli Twoje zaufanie albo zaufanie większej grupy, do której należysz. Co zrobiłeś/zrobiliście z tym człowiekiem? Była walka na modlitwie i próba znalezienia rozwiązania czy może potępienie i wygnanie? To jest trudne pytanie, ale zmierzmy się z nim. Co więcej zróbmy coś konkretnego dla tego człowieka.

 Myślę, że dzisiaj najlepszą modlitwą (oprócz Eucharystii) będzie Koronka do Bożego Miłosierdzia za tę osobę, a może ktoś odważy się na rozmowę i wyciągnięcie ręki do pojednania. Powalcz, jak Jezus, o swojego Tomasza, o bliźniaka, bo być może ten ktoś jeszcze niedawno był dla Ciebie jak bliźniak, jak pokrewna dusza. Walczmy o siebie nawzajem. Od poruszeń serca i deklaracji zawsze próbujmy przejść do czynu. Niech on będzie mały, ale niech będzie. Działajmy!

Konkret na dzisiaj, to cały ostatni akapit komentarza.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Droga wiary św. Tomasza...ks. Roman Chyliński

 

Miłosierdzie Boże przynagla nas ku nawróceniu. Zobaczmy, jak ono wyglądało u św. Tomasza Apostoła.

 

Św. Jan najobszerniej ze wszystkich ewangelistów mówi nam o św. Tomaszu.
Ukazuje Apostoła jakby w czterech etapach dojrzewania do żywej wiary .
Przyglądnijmy się im.

 

1 etap: Odwaga całkowitego oddania życia Jezusowi.

 

„Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: "Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego!" Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: "Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć".(J 11, 14-16).

To bardzo odważne zachowanie się św. Tomasza. Zdawał sobie jasno sprawę, że sytuacja w Jerozolimie jest już bardzo napięta, a Żydzi tylko czekają, aby Jezusa oskarżyć i postawić przed Sanhedrynem. Kiedy pozostali uczniowie z lękiem patrzyli na pójście po raz trzecie do Jerozolimy na Paschę, św. Tomasz, realista dojrzał już do oddania życia wraz z Jezusem.

 

2 etap: Poszukiwanie prawdy.

 

„Znacie drogę, dokąd Ja idę". Odezwał się do Niego Tomasz: "Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?" Odpowiedział mu Jezus: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście".(J 14,4-7).

W czasie „mowy pożegnalnej” Jezusa, Tomasz zabiera głos. Pragnie od Jezusa wyjaśnienia Jego słów, docieka, co te słowa mogłyby znaczyć? Dzięki odwadze św. Tomasza w dociekaniu do prawdy otrzymaliśmy od Jezusa odpowiedź, która przez całe wieki będzie kluczem do poznania Jego, jako Mesjasza.
W tym dociekaniu do prawdy: kim jest Jezus i jaką drogę życia nam wyznacza, warto naśladować Apostoła.

 

3 etap: Konsekwentne wzrastanie w wierze.

 

„Ale on rzekł do nich: "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę".

 

Dzisiejsza Ewangelia przedstawia św. Tomasza w roli typowego egzystencjalisty. Jak nie dotknę, to nie uwierzę! I ta postawa Apostoła stała się bardzo użyteczna dla Kościoła w celu udowodnienia wiarygodności osoby Jezusa po zmartwychwstaniu.

 

Dziękujemy ci św. Tomaszu, że cały czas byłeś sobą i ten fakt zmartwychwstania Chrystusa chciałeś właśnie tak przeżyć, abyśmy i my patrząc na ciebie po 2000 lat też mogli uwierzyć w Jezusa zmartwychwstałego.

 

4 etap: Trwanie w Kościele i z Piotrem.

 

Po zmartwychwstaniu, wspólnota apostołów na chwilę doznała doświadczenia braku jedności. Wokół Piotra zgromadzili się tylko najwierniejsi. W tym gronie zaraz na pierwszym miejscy św. Jan w swojej Ewangelii umieścił po świętym Piotrze, świętego Tomasza:


„ Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów.”(J 21,2).

 

Przed chwilą czytaliśmy o wierności św. Tomasza wobec Jezusa , a teraz widzimy jego wierność względem hierarchii Kościoła. I w tej postawie Apostoł jest godny naśladowania.

 

Zna Tomasz słabości pierwszego papieża, widzi jak „kaleki” jest Kościół w swoim ludzkim wymiarze, ale trwa w nim i jest mu wierny.

 

Pokochajmy, więc Jezusa i Jego Kościół, jak św. Tomasz.

 

Tak jak on chciejmy doświadczyć ran Zbawiciela, pytajmy, dociekajmy, ale nie poddawajmy pod wątpliwość wiarygodności osoby Jezusa i Jego Kościoła, który przecież sam założył. Amen!

Edytowany przez Dorota Kwi 23 '17, 22:40
Dorota
Dorota Kwi 24 '17, 18:15
    Prosta droga do nieba...ks. Daniel Glibowski

 

A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. J 12, 26

Z pewnością chciałbyś być tam, gdzie Jezus. Każdy marzy o niebie – odwiecznej szczęśliwości, w której nie ma żadnego bólu, trosk i zmartwień. W jaki sposób tam idziesz? Czy podążasz każdego dnia za Jezusem? Czy naśladujesz Jego miłość, pokorę, cierpliwość, przebaczenie, odwagę, modlitwę? Cy jesteś prawdziwym świadkiem Chrystusa? Czy ta droga wydaje Ci się w ogóle osiągalna? Jeśli nie dowierzasz swoim zdolnościom, to oddaj swoje niedomaganie Duchowi Świętemu. On w Twoim słabym ciele i sercu może uczynić wielkie rzeczy.

 

Zapytywali Go zebrani: «Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?» Odpowiedział im: «Nie wasza to rzecz znać czas i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi». Dz 1, 6-8

 

Bóg uzdalnia swoich uczniów do dawania mężnego świadectwa wiary i miłości. Otwórz się na to działanie. Nie bój się zrobić kroku w ciemną niepewność. Mając w swoim sercu światło Chrystusa, możesz rozświetlić wiele mrocznych miejsc tego świata. Tak czynił św. Paweł, który karmił Bogiem mnóstwo wspólnot;

Bracia: Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to bardziej dla was konieczne. A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przeze mnie, przez moją ponowną obecność u was. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja, czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka, mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom. Flp 1, 20c-28a

 

Św. Paweł ma w sobie tak wielką wiarę oraz miłość do Boga i ludzi, że całe jego życie jest podporządkowane głoszeniu Ewangelii. To pochłania go bez reszty. Dzisiaj zaczynam to rozumieć. Można pasjonować się milionami rzeczy, a i tak nic i nikt nie zaspokoi serca tak, jak Jezus. To jest prawdziwa pasja!


Panie Jezu, dziękuję za pasję do życia. Z Tobą u boku droga do nieba wcale nie jest taka trudna i odległa.


A nawet gdyby nagle została usłana cierniami, to wierzę, że dasz mi łaskę wytrwania w Twojej miłości.

 

Uciesz się swoją wiarą...Bartłomiej Sokal

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.

Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.

A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec». (J 12,24-26)

 

Czy tę Ewangelię trzeba komentować? Jest krótka i posługuje się w pierwszej części zrozumiałymi dla każdego obrazami zaczerpniętymi z podstawowej wiedzy rolniczej lub biologicznej, typowej dla mieszkańca Palestyny na przełomie er. Co prawda, obecnie wiemy, że ziarno de facto nie umiera po wrzuceniu w ziemię, ale wręcz przeciwnie – zaczyna życie. Kolejna część perykopy jest aplikacją prawdy przedstawionej uprzednio w postaci obrazu. A zatem czy trzeba wyjaśniać jeszcze cokolwiek?

 

Dzisiejsza Ewangelia bardzo mocno podkreśla fakt wewnętrznego nastawienia w podążaniu za Chrystusem. Zestawienie „miłować-nienawidzić” rozpoczyna ten temat. Oczywiście, drugi z tych czasowników nie może być odczytywany jako zachęta do pogardy wobec życia, ponieważ ono jest darem od Boga i trzeba o nie dbać, ale jak ma wyglądać ta „nienawiść” w praktyce?

 

Właściwe podejście do życia, jak poucza nas ewangelista, wyraża się w podążaniu za Chrystusem. Szczerze i chętnie idąc za Nim, możemy być pewni, że nasze pragnienia zostaną właściwie ukierunkowane. Podstawowym warunkiem jest jednak chęć. Chrystus wyraźnie stwierdza: „kto by CHCIAŁ mi służyć…”.

 

I tutaj dotykamy jednego z kilku problemów, z jakimi musi zmierzyć się wierzący człowiek w swoim wierzyć. To znaczy, musi on odpowiedzieć sobie na pytanie: „dlaczego wierzę?”. Czy dlatego, że całe życie jakoś tak żyłem, więc nie chcę zmian? Czy dlatego, że ktoś z moich bliskich wywiera na mnie presję („mama mi kazała”)? A może dlatego, że spotkałem Chrystusa i podjąłem samodzielną decyzję, że to wszystko, co otrzymałem na chrzcie, będę rozwijał w swoim życiu?

 

Jeżeli spotkałeś/spotkałaś Chrystusa i kroczysz za Nim na mocy swojej decyzji, jestem z Ciebie dumny! Ale pamiętaj, żeby nie krytykować tych, którzy mają mniej dojrzałą wiarę. Może dla niektórych z osób chodzących do kościoła przyjście na Eucharystię jest tylko jakimś nawykiem albo narzuconym z zewnątrz obowiązkiem, ale nigdy nie wiadomo, w którym momencie nastąpi przemiana. Może któregoś dnia w czasie kolejnej z „zaliczanych” Mszy, nastąpi w takim człowieku refleksja nad motywacją postępowania. Może nagle do serca trafi mu Słowo Boże? Może zobaczy ciebie zafascynowanego Chrystusem i zada sobie pytanie, o co tu chodzi?

 

Tylko czy ja fascynuję się Chrystusem? Czy spotkanie z Nim jest dla mnie radością? Czy na Eucharystii jestem skupiony i radosny? Co pomyśleliby o moim chrześcijaństwie ludzie, którzy zobaczyliby mnie w czasie modlitwy lub – może nawet bardziej – w czasie Eucharystii: „co za radość!” czy „co za nuda!”?

Konkret na dziś (i resztę życia): uciesz się swoją wiarą.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Kwi 25 '17, 22:20
Cudowne „zbiegi okoliczności” ...Bartłomiej Sokal

 

„Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie».

Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.” (Mk 16,15-20)

To będzie niezłe show! Zróbmy program telewizyjny, w którym zgromadzimy najlepszych chrześcijan czyniących znaki i będziemy pokazywać wszystkim niedowiarkom, jak wspaniała jest nasza wiara. Będziemy egzorcyzmować w świetle fleszy, na cały świat pójdą nagrania modlitwy językami, będziemy nosić pytony i jeść rzeczy szkodliwe. Nic nam się nie stanie, bo przecież tak nas zapewnił Chrystus. W ramach „akcji w terenie” będziemy chodzić do szpitali i hospicjów, żeby uzdrawiać. A przy okazji udowodnimy bez żadnej wątpliwości, że to my mamy rację! Kto jest za, niech daje „lajka”! Kto nie jest ze mną w realizacji pomysłu, jest przeciwko Chrystusowi!

 

Taki program telewizyjny cieszyłby się na pewno dość dużą oglądalnością. Możliwe nawet, że kościoły zapełniłyby się ludźmi pociągniętymi do wiary przez to, co widzieli. Tylko czy na długo? Czy taka wiara byłaby prawdziwa? Czy nie byłaby jedynie odpowiedzią na błyskotliwe ujęcia kamer i niecodzienne wydarzenia?

 

Choć można marzyć o tym, by w każdą niedzielę wszystkie kościoły na świecie wypełnione były po brzegi, to nie wszystkie sposoby są zamierzone przez Chrystusa. Dlaczego? Dlaczego wykonywanie znaków nie miałoby być sposobem doprowadzenia niewierzących do Chrystusa?

 

Już Ewangelie pokazują, że nie wszyscy, którzy widzieli cudowne czyny Chrystusa, od razu w pełni w Niego uwierzyli. Co więcej, dla niektórych cuda były punktem wyjścia do oskarżenia o konszachty z diabłem. Czy w przypadku programu telewizyjnego proponowanego przeze mnie na początku wpisu nie spotkalibyśmy się z podobnego rodzaju tłumaczeniami? Czy nie mielibyśmy grona naukowców tłumaczących, dlaczego nie są to rzeczy cudowne? A może po prostu uznano by nasze show za efekt montażu i dobrej gry aktorów?

 

Co jest dla mnie ważne w tym fragmencie, Chrystus zaznacza mocno, że znaki mają „potwierdzać” głoszenie i mu „towarzyszyć”. Nie mają go zastępować! Bóg bardzo chętnie będzie nas wspomagał swoją łaską w misji głoszenia Ewangelii i na pewno, jeżeli taki krok posłuży dobru dusz, pozwoli, byśmy dokonywali wspaniałych, niesamowitych, cudownych, a nawet niewytłumaczalnych dzieł. Jeżeli jednak miałoby się to przyczynić do czegokolwiek złego, raczej wątpliwe, by takie wyjątkowe zdarzenia miały miejsce.

 

Popatrzmy, jak to wyglądało w Biblii. Gdy Mojżesz wykonywał gesty zlecone mu przez Boga i ogłaszał nastąpienie kolejnych plag, podobnych dzieł dokonywali czarownicy faraona (zob. Wj 7,8-13.20-22; 8,1-3.12-15). Faraon ciągle pozostawał uparty w kwestii wiary w Boże polecenie. A czy Chrystusa nie spotykały nawet gorsze oskarżenia (zob. Mt 12,22-30)?

 

Jaka nauka dla nas wypływa z tego fragmentu Ewangelii? Po pierwsze, nie zrzucajmy odpowiedzialności za rozprzestrzenianie się Ewangelii po świecie na innych, a już tym bardziej – na Boga. To my – jak Apostołowie – mamy zakasać rękawy, pójść oraz głosić! Nawet jeżeli nasza wędrówka będzie tak krótka jak dwa kroki, by w swoim domu postępować jak chrześcijanin.

 

Po drugie, nie oczekujmy spektakularnych dzieł jako czegoś normalnego. To od Boga zależy, gdzie nastąpi coś tak niewytłumaczalnego, jak rzeczy opisane w naszej perykopie. I tak samo, nie wiążmy nadziei na uzdrowienie z osobą prowadzącą modlitwy o uzdrowienie, nawet jeżeli jest znana jako „uzdrowiciel”. Wiele cudownych rzeczy dzieje się w naszych okolicach i w naszym życiu, tylko o tym może nie myślimy. Przytoczę przykład ze swojego życia.

 

Gdy kilka lat temu starałem się o pracę w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, gdzie obecnie pracuję, miałem jechać na pierwszy etap rekrutacji do Warszawy. Zaplanowałem cały wyjazd: o której wsiądę do busa w Lublinie, jak dojadę do miejsca, gdzie miała się odbyć rekrutacja w Warszawie itd. Ale moja żona zaczęła mnie prosić, żebym raczej wziął nasz samochód. Chciała, żebym szybciej wrócił i dlatego – w pewnym sensie – wymogła to na mnie. Co się okazało? Gdy jechałem, na trasie minąłem bus z Lublina do Warszawy, który leżał w rowie, a naokoło niego stała straż, policja i pogotowie. Dowiedziałem się z mediów, że jedna osoba zginęła, a kilka zostało rannych. Gdy to zobaczyłem, a jeszcze później usłyszałem, ciarki przeszły mi po plecach, bo jechałbym właśnie tym busem.

Mimo że to wydarzenie miało miejsce kilka lat temu, do tej pory jestem wdzięczny Bogu i żonie, że pojechałem samochodem, mimo że nie miałem na to ochoty. Może bym nie zginął ani nie był ranny, ale nie mogę mieć pewności. Widzę to jako wyraźny znak od Boga, ponieważ całą rekrutację przeszedłem i pracę dostałem. Oczywiście, można bardzo łatwo wytłumaczyć to wydarzenie tylko ludzkimi kategoriami. Oczywiście, nie było tu anioła, który z mieczem stanął mi na drodze, żebym nie jechał busem, ale ja i tak widzę tam dzieło Boga wobec mnie.

 

Może Ty w swoim życiu też doświadczyłeś jakiegoś cudownego „zbiegu okoliczności”? Pomyśl, czy Twoje życie nie jest lepsze dzięki temu? A może doświadczyłeś takich wydarzeń dużo, ale nie przypisujesz ich Bogu?

 

Konkret na dziś: pomyśl o wielkich lub małych cudach w Twoim życiu i podziękuj za nie Bogu.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

 

O pokorze....ks. Roman Chyliński

 

1 P 5, 5b-14
Czytanie z Pierwszego Listu św. Piotra Apostoła.
Najmilsi: Wszyscy wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was.
Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu. Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
Krótko, jak mi się wydaje, wam napisałem przy pomocy Sylwana, wiernego brata, upominając i stwierdzając, że taka jest prawdziwa łaska Boża, w której trwajcie.
Pozdrawia was ta, która jest w Babilonie razem z wami wybrana, oraz Marek, mój syn. Pozdrówcie się wzajemnym pocałunkiem miłości.
Pokój wam wszystkim, którzy trwacie w Chrystusie.

 

„Wszyscy wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę”.

Któż nie chciałby być pokornym człowiekiem? Ale jak to zrobić?


Wielu z nas chce własnymi siłami do tego dojść, ale za bardzo to nam nie wychodzi i dlatego szybko się zniechęcamy.

 

Otóż, aby dojrzeć do postaw pokornego człowieka, trzeba najpierw zobaczyć Jezusa pokornego i pójść Jego drogą.

 

Weźmy, więc do ręki Pismo św. i czytajmy, co św. Marek napisał pod natchnieniem Ducha Świętego o Panu Jezusie i Jego pokorze:


- został zdradzony przez jednego z „dwunastu” Apostołów;
- opuszczony w Ogrojcu, gdzie modlił się krwawym potem i trwożył się na oczach apostołów;
- odrzucony przez swój własny naród;
- wyszydzony, umęczony i ukrzyżowany.
Kto chce teraz naśladować pokornego Jezusa i pójść tą drogą?!

 

Jeszcze jedno.


W tych wszystkich upokarzających doświadczeniach nie można się zrażać, a wręcz przeciwnie, nadal miłować Boga i bliźniego! Tego właśnie uczy pokorny Jezus!

 

Sami zobaczcie, że bez Jezusa i mocy Ducha Świętego nie jesteśmy w stanie wytrzymać choćby jednego dnia na tak trudnej drodze ku doskonałości.

 

„Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę”.

 

W powyższych słowach otrzymujemy od św. Piotra odpowiedź, jak mamy wyruszyć w drogę po pokorę:


- Odrzucić pewność siebie.
- Przestać grać w obłudę wobec samego siebie tzn. nie jest ważne jak na zewnątrz spostrzegają mnie ludzie;
- Nie skupiać się na opinii ludzkiej – co inni o mnie myślą.( do przepracowania 23 rozdział Ewang, wg, św. Mateusza).
- Ważna jest to, co jest przyjemne dla Boga , a nie koniecznie dla mnie: „ to się Bogu podoba, jeżeli ktoś ze względu na sumienie odpowiedzialne przed Bogiem znosi smutki i cierpi niesprawiedliwie”. (1P 2,19nn).
- Cały czas mamy patrzeć na Jezusa: „ Który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę”.(Hbr 12,2).

 

Tym, którzy wyruszą po pokorę Bóg z jednej strony ukarze im ich nędze i słabości, ale z drugiej strony da poznać swojego Syna i Jego mącą da siłę do ich pokonania.

 

Daje o tym świadectwo św. Paweł:„Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: "Wystarczy ci mojej łaski. Moc, bowiem w słabości się doskonali". Najchętniej, więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa.” (2Kor 12,7-9).

 

Łaskę, która udziela nam Bóg nazywamy uprzedzającą. Uzdalnia ona nas do przyjęcia i ukochania drogi Jezusa. Każdy ją otrzymuje, ale nie wszyscy z niej korzystają.

 

„Upokórzcie się, więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili”

.

Św. Piotr dalej poucza nas, że do Boga należy czas i chwila oraz ocena jak daleko posunęliśmy się na drodze pokory.


Za szybko, więc nie wkładajmy na siebie „bisioru” oznaczającego czyny sprawiedliwych, świętych (por. Ap 19,8). Ani nie starajmy się w sposób sztuczny grać pokornego, bo to śmiesznie wygląda, a jeszcze trudnij żyć z takim człowiekiem.

 

Natomiast: ” Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was”.

 

Jakże pocieszające są te słowa. Mogę komuś zrzucić bagaż swoich trosk i niepowodzeń. Jest Ktoś kto je nie tylko weźmie na siebie, ale Komu zależy na mnie. Na te słowa już powinno mi się zrobić lżej!

 

Modlitwa: Panie Jezus, tylko Ty możesz uczynić mnie pokornym. Obdarz mnie cnotą odwagi, aby naśladując Ciebie, cichego i pokornego nie zniechęcił się wobec własnych słabości.


Jezu cichy i pokornego serca , uczyń serce moje według serca Twego. Amen!

Bożena
Bożena Kwi 26 '17, 16:37
Czytam sobie te rozważania i zatrzymałam się szczególnie,kiedy czytałam Bartłomieja Sokala i jego cudowne ,, zbiegi okoliczności. Myślę, że wiele osób mogłoby tutaj pomyśleć chociaż o jednym takim zdarzeniu w swoim życiu kiedy pomyśleliśmy, o jaki cudowny przypadek! Ja też tak kiedyś myślałam. Od długiego już jednak czasu wiem, że wszystko jest po coś i nic przypadkiem się nie dzieje.Niedawno moja mama miała dosyć poważną operację, . Myślę teraz o tym właśnie jak Pan pięknie nas wszystkich( mmnie i moich bliskich) przez tą sytuację poprowadził i nadal prowadzi. Mama po operacji wymagała opieki, a ja pracowałam, poza tym dom, rodzina jak chyba każdy, obowiązki miałam. . Do tego tato w trakcie pobytu mamy w szpitalu nabawił się bardzo bolesnej rwy kulszowej, więc doszła opieka, dojazdy na zabiegi z nim również. Modliłam się, prosiłam o pomoc i oddawałam nas wszystkich i to wszystko Bogu. Patrzę teraz na to i widzę jaką ogromną pomoc od Pana miałam, w tym czasie. Był to okres kiedy chorowało bardzo dużo osób, moi bliscy również, szczególnie moja teściowa, która bardzo ciężko przeszła, również w tym czasie grypę. Ja nie miałam nawet kataru. Każdego dnia w ciągłym pośpiechu praca dom, szpital, mieszkanie rodziców. Dałam radę, można powiedzieć nie czułam zmęczenia, a wręcz miałam w sobie radość, ufność i energię. Mogłabym też powiedzieć, że to mi się tak jakoś pięknie samo poukładało, ja jednak wiem, że to Boża opieka i prowadzenie. Czuję ogromną wdzięczność i chyba stąd myśli które tu przelałam:):) Jestem pewna, że to wszystko, to nie przypadek. Dziękuję Tobie Maryjo i Tobie Jezu❤❤
Dorota
Dorota Kwi 26 '17, 19:18

Do tego dołożyłabym jeszcze kilka  takich "zbiegów okoliczności" , Twój czas pracy, Twoje prawo jazdy , dwa samochody ...dzięki Ci Bożenko za Twe przemyślenia i Bogu za Twe oczy, które widzą  te małe cudeńka  :)

Bożena
Bożena Kwi 26 '17, 19:49
Tak Dorotko:) Wiele mogłabym tu jeszcze napisać tych cudownych sytuacji:)) Na przykład, chciałam posprzątać, umyć okna w domu rodziców, zanim mama wróci do domu. A tu okropna pogoda zimno, no i brak czasu bo praca. Jednak okazało się, że moja szefowa dała mi wolną sobotę i akurat ten dzień był bardzo ciepły i pogodny, a w niedzielę znów padał deszcz. Zrobiłam w tym dniu więcej niż planowałam:) Naprawdę bardzo dużo tych ,, zbiegów okoliczności, tylko w tym czasie ujrzałam. I dziękuję Bogu że ujrzałam:):)
Dorota
Dorota Kwi 26 '17, 23:08
Za każdym razem coś nowego...ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział do Nikodema: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. 
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”. (J 3, 16-21)

 

Myślę, że mamy pewien problem z Ewangeliami (nie z całym Pismem Świętym). Dlaczego? Ponieważ my już wszystko wiemy, a przynajmniej jesteśmy z nimi tak osłuchani, że prawie nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. Weźmy na przykład przypowieść o synu marnotrawnym (Łk 15,11-32). Przecież jest to opowieść pełna dramaturgii, w której aż roi się od nagłych zwrotów akcji i nieoczekiwanych sytuacji, a całość kończy się otwartym pytaniem: czy starszy syn wszedł do domu czy może został na zewnątrz? Osoba, która słuchałby jej po raz pierwszy, czekałby z otwartymi ustami, w jaki sposób się zakończy. A my? Wszystko wiemy. Był sobie ojciec, który miał dwóch synów. Jeden z nich poprosił o część majątku, która na niego przypadała. Dostał ją. Roztrwonił ją itd. Wszystko wiemy. Nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. A powinno.

 

Jeśli w czasie naszych spotkań z Biblią skupimy się tylko na samym tekście, to szybko poczujemy znużenie, bo Pismo Święte (chodzi mi o teksty oryginalne, czyli hebrajski, grecki i w kilku fragmentach aramejski) od wieków wygląda tak samo. Pojawiają się nowe tłumaczenia na języki narodowe, jak chociażby polski, ale jej sens pozostaje niezmienny. Bóg nie dosyła nam update’ów Swojego słowa z nowymi, bardziej emocjonującymi opowiadaniami, żebyśmy tylko nie czuli się znużeni w czasie lektury. Mamy słowo, które jest natchnione oraz święte i mamy też dwie możliwości podejścia do niego. Pierwsza to kierowanie się sercem i wiarą. Wówczas za każdym razem Bóg znajdzie sposób, aby zwrócić naszą uwagę na coś nowego i przemówić do nas w sposób dający życie. Druga to spotkanie czysto intelektualne, zwracające uwagę tylko na same litery, zdania i konstrukcje, ale nie zastanawiające się, co kryje się pod ich zasłoną i co Bóg chce mi przekazać.

 

Czemu o tym wszystkim piszę? Ponieważ Nikodem, który spotyka się z Jezusem w nocy, miał teologię judaizmu w małym paluszku, a jego intelekt działał od lat według tych samych zasad. Słowa, które padały w jego stronę z ust Rabbiego, musiały wprawiać go w wielkie zdumienie, a może nawet i gorszyły pobożnego faryzeusza?

Ich rozmowę można porównać do terapii wstrząsowej, a tym, który owego szoku doznał, był członek Sanhedrynu. Nie patrzmy na niego jak na kogoś gotowego po tym jednym spotkaniu radykalnie zmienić dotychczasowe życie i pójść za Nazarejczykiem. Podejrzewam, że niemal każde kolejne zdanie, które padało z ust Jezusa szokowało go i stawiało pod wielkim znakiem zapytania to wszystko, co do tej pory uznawał za pewnik. Oto jakiś cieśla z Nazaretu mówi mu wprost, że jest zapowiadanym Synem Bożym. Co on musiał wtedy czuć? Co działo się w jego sercu i głowie? Nie umiem sobie nawet tego wyobrazić. Jako faryzeusz miał on wielką wiedzę i znał proroctwa Starego Testamentu. Aż tu nagle słyszy, że ten, który siedzi naprzeciw Niego jest wypełnieniem tychże zapowiedzi. Jego świat musiał w tym momencie zachwiać się mocno w posadach, a może nawet i runął.

Do jakich refleksji prowokuje mnie dzisiejsze słowo?

 

Na pewno – mój drogi czytelniku – masz w głowie jakiś obraz Boga, podobnie jak Nikodem. I tak jak faryzeuszem, tak i Tobą i mną Bóg czasami musi wstrząsnąć, żebyśmy zaczęli inaczej patrzeć na Niego. Nikodem miał wiele wątpliwości w czasie tej rozmowy, którymi podzielił się z Jezusem. Ale na pewno one nie zniknęły w chwili, gdy każdy poszedł w swoją stronę. Faryzeusz musiał skonfrontować to, co do tej pory wiedział i w co wierzył z tym, co niedawno usłyszał.

 

Według mnie wielkość Nikodema polega na tym, że nie uciekł przed tymi trudnymi sprawami. Nie powiedział od razu, na początku konwersacji, że Jezus jest wariatem, który coś sobie ubzdurał, ale pozwolił, żeby słowo Rabbiego przeniknęło go. Tak jakby pozwolił, żeby Jezus zapalił w jego sercu malutki płomyk, który z czasem zaczął coraz bardziej płonąć, aż w końcu doprowadził go pełnego olśnienia i wiary, że Ten, którego spotkał w nocy był, jest i zawsze będzie Mesjaszem.

 

Oświecenie nie przyszło od razu, bo nie powinno przyjść. Gdy człowiek długo siedzi w ciemnościach, to gwałtowne spojrzenie na słońce sprawiłoby, że straciłby wzrok w skutek szoku jakiego doznałyby oczy. Bóg wyprowadza nas z ciemności i prowadzi w stronę światła, ale robi to stopniowo, żebyśmy nie oślepli.  Tamtej nocy Nikodem wyruszył w drogę do światła, ale nie była to łatwa droga, ponieważ musiał zostawić stare myślenie.

 

Nie bój się zmiany myślenia do której zaprasza Cię Bóg, bo zmiana myślenia po grecku nazywa się μετάνοια (metanoia). Nie bój się także swoich ciemnych stron. Demon uwielbiający mrok straszy nas raz po raz, ale tak naprawdę to on sam jest nieustannie przerażony, ponieważ wie, że nie ma najmniejszych szans w konfrontacji z Bogiem.

 

Konkret na dzisiaj: Pomyśl o tych miejscach w swoim sercu, w których panuje mrok, a Ty boisz się tam zaglądać i poproś Jezusa, aby wszedł tam ze swoim światłem.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Spełniać wymagania prawdy...ks. Roman Chyliński

 

„Ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło”.

W życiu można wpaść w pułapkę, jeżeli nie będziemy rozeznawali co i od jakiego ducha pochodzi.


Owidiusz powiedział ważkie słowa: „Cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca.”

Jak więc dostrzec, co jest z Boga, a co pochodzi od szatana?

 

Otóż, Bóg troszczy się o człowieka i szatan się troszczy.


Wiadomo, że każdy ma swój w tym cel:


- Bóg troszczy się w ten sposób, że daje człowiekowi tylko to i tylko tyle, ile potrzeba mu na dzisiaj, tak jak wydzielał mannę Żydom na pustyni.
- Szatan daje wszystko człowiekowi, co zechce, aby wszystkie jego potrzeby były zaspokojone. Co więcej, rozbudzi w człowieku jeszcze inne potrzeby, o których nawet nie był świadomy, że je ma.
- Bóg nie wpakuje cię w duże kredyty, szatan tak. Dla Boga najważniejsze jest twoje zbawienie.
- Dla szatana, natomiast zaspokojenie wszystkich twoich pragnień i potrzeb, abyś nie miał czasu myśleć o niebie.

 

„Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.”.

 

Kiedy dopuszczamy się nieprawości?
Św. Jan przeniknął ów problem i wykazał, że w nieprawość popadamy wówczas, kiedy idziemy za pożądliwością oczu, ciała i pychy tego życia.(1J 2,16).

 

Wzbudza się w nas wówczas - mówi św. Paweł - chęć szybkiego wzbogacania się i chciwość pieniędzy, czytamy:

 

"A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami.”(1 Tym 6,8-10).

 

Natomiast lekarstwem na nieprawość - mówi dalej św. Paweł - jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym co wystarczy, czytamy:

 

„Wielkim zaś zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni! (1 Tym 6,6-7).

 

„Kto dopuszcza się nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła”.

 

Pamiętaj o tym, jak zacznie cię razić: Kościół, księża, konfesjonał, Matka Boża lub Ewangelia to znaczy, że siedzisz w …bagnie moralnym.

 

„Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła”.

 

Tak się dzieje z nami po nawróceniu. Zaczynamy żyć w pokoju sami ze sobą, z ludźmi, z Kościołem i Bogiem. Chętnie zaczynamy czytać Ewangelię. Ciągnie nas częściej do spowiedzi. Mamy też jasny pogląd na sprawy moralne, jest: „tak, tak, nie, nie” (Mt 5,37), a co więcej to wiemy, że od Złego pochodzi.

 

Aby okazało się, że jego uczynki są dokonane w Bogu".

 

Często rozeznawaj w własnym sumieniu, czy twoje uczynki są dokonywane w Bogu i w harmonii z własnym stanem i powołaniem.

 

To, co pochodzi od szatana jest: brudne moralnie, zabarwione pożądliwością, pochodzi z zewnątrz i burzy ład wewnętrzny. Szatan często działa przez bluźnierstwa atakujące naszą wyobraźnię, chce nas odwieść i zniechęcić do pobożnego przeżywania Eucharystii lub jakiejkolwiek modlitwy.

 

Ważne, aby wówczas z tym się nie utożsamiać! Wystarczy jak powiesz: „Idź precz szatanie, to co mi podpowiadasz jest złe, sam wypij swoją niegodziwość”.

 

To, co pochodzi od Boga wypływa z wewnątrz człowieka, wprowadza ład i harmonie oraz pokój i radość. Bóg, jeżeli nas przestrzega przed złem nie krzyczy, ale zdecydowanie na głębinach naszej duszy wzbudza niepokój sumienia i pokazuje nam drogę wyjścia. Często to czyni przez słowa dobrego człowieka. Może być nim: spowiednik, sprawdzony przyjaciel, żona lub mąż.

 

Jezus dzisiaj mówi do nas jasne przesłanie:

 

"Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.”

 

Modlitwa: Dzisiaj Jezu, wybieram Ciebie i pragnę spełniać wymagania prawdy! Odrzucam zło moralne, bo ono nie pozwala stanąć mi w świetle Ewangelii. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 27 '17, 19:15
Jezus – mówi, jak jest...ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział do Nikodema:
„Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny.
Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela mu Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży”. (J 3,31-36)

 

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w zupełnie obcym mieście i chcemy dostać się na dworzec kolejowy. Co robimy? Ja zaczepiłbym jakiegoś przechodnia albo taksówkarza, licząc na to, że jest to tubylec i  zapytałbym go o drogę. Zrobiłbym tak dlatego, że chciałbym otrzymać informację z pierwszej ręki od kogoś, kto zna to miejsce jak własną kieszeń, bo mieszka w nim od dziecka.

Myślę, że każda wierząca osoba (a może i niewierząca też) zastanawiała się kiedyś, jak jest w niebie? Jakie tam obowiązują zasady? Kto tam „mieszka”? Co należy zrobić, aby stać się jego obywatelem?

Jeśli chcemy otrzymać odpowiedzi na te i podobne pytania, powinniśmy przyjść z nimi do Tego, który stamtąd pochodzi, czyli Jezusa. Wszystko, co mówił na temat swojego Ojca i Jego domu, są to informacje z pierwszej ręki. Jezus nie powtarza czyichś opinii, nie mówi, że coś Mu się wydaje, że ma dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, ale wie, że to, co mówi, jest niepodważalną prawdą. Wie, że opiera się na własnym doświadczeniu i dzieli się nim z nami, żebyśmy „nie kupowali kota w worku”, decydując się zawalczyć o niebo. Nasz Zbawiciel – jak Mariusz Max Kolonko (oczywiście, proszę traktuj to porównanie z wielkim przymrużeniem oka) – mówi, jak jest. Chcesz zafascynować się niebem? Jak najczęściej rozmawiaj z Jego mieszkańcem i gospodarzem w jednej osobie.

 

Drugą rzeczą, która przykuwa moją uwagę w tym słowie, jest to zdanie:Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży”. Ono przywołuje mi na pamięć nieco dłuższy fragmentu z Księgi Powtórzonego Prawa:

 

Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. (Pwt 30,15-20).

 

Podobnie jak Izraelitów wychodzących z Egiptu, tak i mnie Bóg stawia przed wyborem jednej z dwóch dróg: życia i śmierci. Nie da się iść obydwiema naraz, więc powinienem się jasno opowiedzieć, którą z nich chcę i będę podążał. Każdy z Ewangelistów, pisząc swoje dzieło, chciał doprowadzić czytelnika do osobistej, szczerej i skutkującej konkretnymi decyzjami odpowiedzi na pytanie: czy Jezus jest Synem Bożym i zapowiadanym Mesjaszem, który przyszedł, aby wybawić mnie z grzechów i dać mi nowe życie?

 

Warto znowu zauważyć, że Jezus stawia sprawy jasno i mówi o konsekwencjach podjętej decyzji. Nic nie jest napisane małym druczkiem, wszystko widać „czarno na białym”, więc nie będzie można kiedyś powiedzieć, że „ja nie wiedziałem, co się stanie”.

 

Bóg szanuje wolność swoich dzieci, więc niczego nam nie narzuca. Jest wobec nas szczery i dlatego posłał Jezusa, abyśmy nie musieli tracić czasu na domysły i otrzymali informacje dotyczące życia wiecznego z pierwszej ręki. Moim zadaniem jest dokonać wyboru, którą z dróg będę szedł. I nie chodzi tu o jednorazową decyzję, ale o codzienne zadawanie sobie pytania: czy to, co za chwilę zrobię, zbliża mnie do życia (oczywiście, tego w Bogu) czy też do śmierci?

 

Konkret na dzisiaj: zobaczę, którą z dróg (życia czy śmierci) idę w tym momencie.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi...ks. Roman Chyliński

 

Dz 5, 27-33
Czytanie z Dziejów Apostolskich.
Gdy słudzy przyprowadziwszy apostołów, stawili ich przed Sanhedrynem, arcykapłan zapytał: "Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka?"
Odpowiedział Piotr i apostołowie: "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, przybiwszy do krzyża. Bóg wywyższyłGo na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni". Gdy to usłyszeli, ogarnął ich gniew i chcieli ich zabić.

 

„Chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka?”

 

Gdyby wiedzieli Żydzi jak cenna jest KREW Jezusa: jak leczy rany, jak odpuszcza grzechy i jak chroni od złego, zapewne zapragnęliby Jej.
O Krwi najdroższa, o Krwi odkupienia, napoju życia z miłości dla nas dany: ochroń nas, ulecz nas, obmyj nas!

 

"Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi”.

 

Zasłuchać się w Bogu… . Wziąć Pismo św. i przeczytać codziennie mały urywek właśnie po to, aby posłuchać Boga.

 

Przegrywa jednak Bóg z TV i z Internetem. Słuchamy więcej ludzi aniżeli Boga i nawet nie wiemy, kiedy przestajemy myśleć jak Bóg i żyć jak Bóg przykazał.
Nie bójmy się podjąć walkę o ciszą wewnętrzną, o czas dla Boga, o czas na słuchanie Jego słowa.

 

„ Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni".

 

W mass mediach mainstream (głównego nurtu), jak zauważyliście nic przez Wielki post nie mówiono o: grzechu, złym życiu moralnym czy nawróceniu. Nikt też nie mówił o Zmartwychwstaniu Jezusa ,ani o nadziei życia wiecznego z tego faktu płynącej.
Dla tego nurtu mass mediów święta to folklor, a nie wyznanie wiary, czy radość w Duchu Świętym.


Dla nich Bóg umarł, wiara umarła, prawda umarła i dla tego nie są wstanie przekazać życia. Przekazują śmierć… .

 

Czy to zauważasz chrześcijaninie, który przeciętnie 4,15 min. codziennie oglądasz programy telewizyjne?!

 

”Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela”.
I my to czyńmy jak najczęściej. Wywyższajmy Jezusa, jako Władcę i Zbawiciela w naszym życiu!

 

Modlitwa: Jezu, Ty jesteś moim Zbawicielem, Tobie oddaje moje życie. Pragnę Ciebie słuchać, abyś miał władzę nade mną. Miej władzę nad moim: grzechem, pragnieniami, myśleniem i moimi decyzjami. Chcę żyć w prawdzie, którą Ty jesteś Jezu – uświęć mnie w prawdzie. Amen

 

Duch prawdziwej odwagi...ks. Daniel Glibowski

 

Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a bez miary udziela mu Ducha. J 3, 34

Mija już drugi tydzień po świętach wielkanocnych. Czy udało Ci się opowiedzieć komuś o żywym, zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie? Czy otworzyłeś się na działanie Ducha Świętego, który stale pragnie przynaglać Cię do głoszenia Ewangelii? Czy czujesz się posłany przez Boga do dawania świadectwa?

Otwórz dzisiaj swoje serce. Zaproś Ducha Świętego. Słuchaj Jego cichych natchnień. Nie lękaj się reakcji ludzi tego świata. Oni kiedyś także zrozumieją, że nie da się nie mówić o prawdziwej miłości Boga do każdego człowieka. Gdy przyjdzie czas prób i ciężkich doświadczeń, przypominaj sobie apostołów, którzy również byli prześladowani;

 

Gdy słudzy przyprowadzili apostołów, stawili ich przed Sanhedrynem, a arcykapłan zapytał: «Surowo wam zakazaliśmy nauczać w to imię, a oto napełniliście Jeruzalem waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas odpowiedzialność za krew tego Człowieka?» «Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi – odpowiedział Piotr, a także apostołowie. Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego wy straciliście, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wywyższył Go na miejscu po prawicy swojej jako Władcę i Zbawiciela, aby zapewnić Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni». Gdy to usłyszeli, wpadli w gniew i chcieli ich zabić. Dz 5, 27-33

Nie bój się gniewu ludzi, którzy są zamknięci na prawdę. Oni mimo złości mają w głębi serca te same pragnienia. Im po prostu potrzeba człowieka, który z pełną łagodnością, miłością i odwagą powie im o Jezusie, który daje wszystko to, co jest potrzebne do szczęścia. Bądź Bożym posłańcem, który każdy dzień przeżywa w imię Pana i nie straszne są mu żadne przeciwności.

 

Będę błogosławił Pana po wieczne czasy,
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Ps 34, 2

 

Panie, uczyń mnie czytelnym znakiem Twojej miłości. Pragnę mówić o Tobie zawsze i wszędzie.
 

Dorota
Dorota Kwi 28 '17, 19:03
Dlaczego idziesz za Jezusem?...Bartłomiej Sokal

 

Jezus udał się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. Szedł za Nim wielki tłum, bo oglądano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali.

Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha.

Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?» A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co ma czynić.

Odpowiedział Mu Filip: «Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać».

Jeden z Jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: «Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?»

Jezus zaś rzekł: «Każcie ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy.

Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło». Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, pozostałymi po spożywających, napełnili dwanaście koszów.

A kiedy ludzie spostrzegli, jaki znak uczynił Jezus, mówili: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który ma przyjść na świat». Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę. (J 6,1-15)

 

Spotykamy się razem przy lekturze słowa Bożego i rozważaniu tekstów świętych już dłuższy czas. Nie chodzi mi jedynie o moje komentarze, pisane przeze mnie od kilku tygodni, ale o całą inicjatywę „Słowo Daję”, za którą jeszcze raz jestem wdzięczny Panu Bogu i Księdzu Krystianowi. Codziennie rozważamy to, co Bóg do nas mówi, i próbujemy odpowiadać na pytanie, jak postępować i czego unikać, by żyć zgodnie z tym, co chce od nas nasz Stwórca.

 

Dziękuję Bogu za wszystkich i każdego oraz każdą z Was, którzy staracie się zbliżać do Boga w swoim życiu. Wierzę, że tak robicie. Ale czasem coś się nie udaje i oczekiwana bliskość Boga jest ciągle bardzo odległa. Jeżeli oddala nas od Boga nasz grzech, to wiemy, jak postąpić: mamy możliwość uzyskania rozgrzeszenia w sakramencie spowiedzi. Dzięki niemu stajemy ponownie na nogi i możemy uwolnić się ze wszystkich ciężarów.

 

Ale największym wyzwaniem jest sytuacja, jaką spotykamy w dzisiejszej Ewangelii: ludzie szli za Jezusem, nie zrobili właściwie nic grzesznego, ale mimo to Jezus oddalił się od nich. Bo czy jest czymś złym, że ludzie chcieli obwołać Go królem? Widzieli, co robił, i byli pod wielkim wrażeniem Jego dokonań. Widzieli Jego cuda i chcieli, by mogła je oglądać szersza rzesza ludzi.

 

Jezus poddał ich pragnienia próbie. Była to próba czasu, bo prawdopodobnie, gdy emocje opadły już nie było tylu chętnych, żeby koronować Chrystusa. Była to także próba motywacji, bo każda z osób musiała sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego idzie za Chrystusem. A gdy ten oddalił się, pojawiło się kolejne pytanie: czy iść za nim dalej?

 

Takie sytuacje próby są bardzo dużym wyzwaniem na drodze rozwoju chrześcijańskiej wiary. W pewnym momencie pojawia się okres tzw. „nocy ciemnej” (za św. Janem od Krzyża), w którym mimo wszelkiej pobożności i wszelkiego starania nagle człowiek czuje się jakby był pozostawiony sam sobie. Wtedy też niektórzy ludzie rezygnują z rozwoju, sądząc, że to nie jest właściwa droga. Tylko należy sobie zadać pytanie – czy mimo pozostawania w stanie łaski uświęcającej ja rzeczywiście szukam Chrystusa dla Jego miłości?

 

Z dzisiejszego tekstu rodzą się dwa pytania, które już zadałem powyżej. Pierwsze brzmi: dlaczego kroczę za Jezusem? Czy po to, by mi było dobrze i żebym się czuł dobrze, lekko i wesoło? Musze cię tutaj rozczarować… Prawdziwe chrześcijaństwo ma niewiele wspólnego z idyllicznym hasaniem po łąkach pełnych kwiatów z uśmiechniętą buzią. To jest nieustanna walka, ciągłe przebywanie pod ostrzałem i trudna współpraca z Bogiem, by każdego kolejnego dnia wspinać się coraz wyżej.

 

I wreszcie drugie pytanie: czy staram się o to, by mimo swoich wątpliwości podążać za Nim tak, jak podaje mi to Biblia i Kościół, gdy nie czuję bliskości Chrystusa? Jeżeli idziesz za Chrystusem, gdy jest wszystko dobrze, to powinieneś za Nim i do Niego biec, gdy masz wątpliwości i trudności. Pamiętaj, że bycie z Chrystusem jest związkiem na całe życie, a więc nie tylko na dobre chwile, ale przede wszystkim złe. Może twoje chwilowe osłabienie w gorliwości duchowej wynika z utraty poczucia bliskości Chrystusa, ale nie poddawaj się, tylko przemyśl swoją postawę i poddaj się oczyszczeniu, Chrystus na pewno jest przy tobie i pozwoli się odnaleźć.

 

Konkret na dziś: pomyśl, dlaczego podążasz za Chrystusem?

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Znak dzielenia się, znakiem wspólnoty...ks. Roman Chyliński
.
"Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?"

Tak rozpoczyna się „Traktat o Eucharystii” , który św. Jana umieścił w 6 rozdziale swojej Ewangelii. Traktat ów rozpoczyna się niesamowitym znakiem – znakiem otwierania serc i błogosławieństwa.


Przed Jezusem znajduje się ok. 15 – 20 tys. ludzi. Trzeba ich nakarmić. Zasoby uczniów są raczej marne.

 

Pytanie uczniów do ludzi: „Czy coś wzięli z sobą” pozostaje bez echa. Tylko mały chłopiec odezwał się szczerze, że coś ma, ale apostołowie tę odważną postawę młodego człowieka skwitowali słowami: „Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?"

” A zbliżało się święto żydowskie, Pascha”.

 

Prawda o sytuacji na „wzgórzu rozmnożenia chleba” jednak była inna. Każdy Żyd przed świętem Paschy zakupił zapewne wiele żywności.
Problem polegał na tym, aby otworzyć ludzkie serca i ręce, a kiedy tobołki się rozwiążą wszyscy mogą najeść się do syta. Na razie spontanicznie zareagowało tylko serce chłopca.

 

„Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym”.

 

Jezus docenił gest otwartego serca chłopca i pobłogosławił dary, które on przyniósł do Apostołów. Natomiast ludzie pewno byli bardzo zainteresowani, co zrobi Jezus z darem chleba i rybek od chłopca.

 

Chrystus jednak otrzymane jedzenie nie zatrzymuje dla siebie i nie dzieli je wśród własnych uczniów. Zaczyna rozdawać! Na zasadzie: „Mam tyle i z tym się dzielę z tobą”.

 

Wstyd brać od Mistrza jedzenie. Jeżeli On dzieli się tym, co ma, a ma nie wiele, to i ja wyjmę to, co zakupiłem na święto Paschy. I w ten sposób po raz pierwszy powstała Wspólnota. W tym znaku możemy dojrzeć zapowiedź Kościoła.

 

Gdyby wszyscy chrześcijanie tak pomyśleli i wzięliby ten fragment do serca, nie byłoby podziału na świecie między Północą – odchudzającą się, a Południem umierającym z głodu!

 

„Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów”.

 

Oto cud otwartych serc. Tego nikt nie uczył przed Chrystusem.

 

 

Kiedy przychodzi Duch Święty, otwiera:


- nasze usta dla wielbienia Boga;
- nasze ręce dla dzielenia się pieniędzmi, żywnością, odzieniem;
- nasze serca dla miłości bliźniego.


Prośmy, więc codziennie Ducha Świętego o dar otwartych oczu, uszu, rąk i serc.

 

Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty i uczyń moje serce przestrzenne, najprzestrzenniejsze dla miłości Ciebie i bliźniego. Uczyń moje serce wrażliwe dla potrzebujących. Jak również naucz mnie doceniać „to trochę”, co otrzymałem od mojego brata, czy siostry. Amen.

 

Czy można cieszyć się z cierpienia?...ks. Daniel Glibowski  

Więc i teraz wam mówię: Zostawcie tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć, i oby się nie okazało, że walczycie z Bogiem». Usłuchali go. A przywoławszy apostołów, kazali ich ubiczować i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla Imienia Jezusa. Nie przestawali też co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie. Dz 5, 38-42

Wyobraź sobie uczniów Jezusa, którzy po ubiczowaniu wychodzą uśmiechnięci i radośni. To musiał być niezły policzek dla oprawców i oskarżycieli. Zobacz swoim sercem wewnętrzną wolność Apostołów. Ileż oni mieli w sobie pokoju i miłości. Oni dopiero teraz zaczęli w pełni naśladować Chrystusa, który mówił o miłości do nieprzyjaciół. Czy potrafisz kochać ludzi, którzy zadają ci wielki ból? Czy wybaczasz im to, co czynią wobec Ciebie? Czy potrafisz konsekwentnie iść za Jezusem i głosić Jego wolę? Jak radzisz sobie z wyśmianiem i obelgami, które otrzymujesz za bycie ,,nawiedzonym” katolikiem? Nie przejmuj się ludźmi tego świata. Oni nie są w stanie zaspokoić Twoich najgłębszych pragnień. Głoś Boga, który prawdziwie nasyca i daje siłę do zniesienia wszystkich przeciwności.

 

Jezus zaś rzekł: «Każcie ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. J 6, 10-11
Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Mt 4, 4b

 

Szukaj u Boga nasycenia. Gdy zobaczysz, że świat nie spełnia Twoich oczekiwań, pozostanie Ci tylko Jezus. Przychodząc do Niego z całą pokorą – nie zawiedziesz się. Spożywaj Jego Ciało i przypominaj sobie Jego ból i cierpienie, które On mężnie znosił dla Ciebie i całego świata. Jeśli poprzez swoje cierpienie masz mieć udział razem z Nim w niebie, to ciesz się tak jak Apostołowie z tego, że cierpisz dla Imienia Jezus. Zaufaj Mu w pełni i przestań lękać się.

 

Pan moim światłem i zbawieniem moim, kogo miałbym się lękać? Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę? Ps 27, 1

Panie, dziękuję za siłę do znoszenia każdej przeciwności.

 

Dorota
Dorota Kwi 29 '17, 20:13

 

 

Boże niemowlaki i parę słów o pani Weronice, która była przed Bogiem jak dziecko...ks. Krystian Malec

 

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. 
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,25-30)

Myślę, że każdy człowiek zadaje sobie czasami takie pytania: czy ja modlę się we właściwy sposób? Czy moja modlitwa podoba się Bogu?

Początek dzisiejszego fragmentu Ewangelii pokazuje nam, w jaki sposób modlił się Jezus, a co za tym idzie, także nam pokazuje, w jaki sposób my powinniśmy się modlić. Zauważ, że jego „pacierz” rozpoczyna się od uwielbienia Ojca „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi”. To Abba jest najważniejszy w tej modlitwie i na Nim skupia się uwaga Jezusa. W tym krótkim fragmencie, aż pięć razy pojawia się słowo „ojciec” i dopiero, gdy On odbierze chwałę, Jezus zaczyna mówić o sobie. Jest to niezwykle cenna wskazówka dla nas, ponieważ – mimo dobrych chęci i pragnień – możemy popełniać kardynalny błąd, klękając do modlitwy. Na czym on polega?

Na skupianiu całej uwagi na sobie. Od jednego znaku krzyża do drugiego, to my i nasze sprawy będziemy najważniejsi, a Boga postawimy w pozycji Tego, który ma nas uważnie wysłuchać, bez możliwości wypowiedzenia się. Nie chcę, żeby to zabrzmiało tak, że nie powinniśmy powierzać Jemu naszych intencji. Oczywiście, mamy to robić, ponieważ słowo Boże wielokrotnie nas do tego zachęca, ale dzisiejsza modlitwa Jezusa przypomina nam o tym, że zanim skupimy się na sobie, najpierw powinniśmy skoncentrować się na Ojcu i Jemu oddać chwałę. Najpierw uwielbienie i dziękczynienie, a potem błaganie.

Pomyślmy, jak wyglądają nasze codzienne modlitwy? Czy nie jest tak, jak napisałem wyżej, że to my jesteśmy w nich najważniejsi? Jeśli tak, to trzeba to zmienić. Nie jest to trudne. Wystarczy chcieć.

 

Co zatem zrobić, żeby modlić się dobrze?

Oprócz tego, o czym napisałem wyżej, Jezus daje nam kolejną bezcenną wskazówkę. Za co On wychwala Ojca? Za to, że tajemnice Królestwa objawił prostaczkom. W tym miejscu w greckim tekście pojawia się słowo νήπιος (nepios), które można przetłumaczyć na język polski jako „prostaczek”, a równie dobrze moglibyśmy je przełożyć jako… niemowlę. A do czego nadaje się niemowlę? Domu nie posprząta, psa nie wyprowadzi, zupy nie ugotuje. Od strony „użyteczności” ono do niczego się nie nadaje! Tylko śpi, chce jeść i brudzi pieluchy. A mimo to, takie niemowlę otacza się największą troską, bo jednak do czegoś się nadaje idealnie. Nadaje się do kochania. 

Właśnie tak podchodzi do nas Bóg. Dla Niego, choćbyśmy mieli dziewięćdziesiąt lat, zawsze będziemy dziećmi. Mimo tego, że mam prawie trzydzieści jeden lat, moja mama ciągle mówi do mnie „dziecko” i niech tak zostanie. Nasz Ojciec także widzi w nas swoje niemowlaki, które trzeba otaczać miłością. I choć czasami może nam się wydawać, że „tak mocno narobiliśmy w pieluchy”, że Tata wścieknie się na nas, to On „przewinie” nas po raz kolejny i nakarmi, dlatego, że nas kocha.

 

Ciągłe przypominanie sobie i uświadamianie, że Bóg to mój, kochający mnie bezwarunkowo i bezgranicznie, Ojciec niesamowicie pomaga w wierze. Tajemnice Królestwa Bożego w lot pojmą ci, którzy w swojej wierze będą jak małe dzieci: ufni, pokorni, ciekawi, niebojący się stawiać oczywistych pytań, nieraz przyznający się do tego, że czegoś nie rozumieją. Im prostsi będziemy przed Bogiem tym więcej zrozumiemy z Ewangelii.

 

W tym miejscu pozwolę sobie napisać kilka słów o kobiecie, która właśnie tak żyła, a którą dzisiaj pożegnamy w Krasnobrodzie. Pani Weronika Baraniak przez wiele lat pracowała jako kucharka w seminarium mojej diecezji. Przez te wszystkie lata pokazywała nam, przygotowującym się do kapłaństwa, co to znaczy być prostym jak dziecko. Mimo wielkiej wiedzy i ogromnego życiowego doświadczenia, nigdy nie wynosiła się nad innych. Często widywaliśmy ją z różańcem w ręku. Zawsze, gdy zaglądaliśmy do kuchni miała dla nas czas. Myślę, że nauczyła nas niemniej niż nasi profesorowie na wykładach, ponieważ pokazała nam, co to znaczy wierzyć w praktyce. Choć życie jej nie oszczędzało uśmiech nie znikał z jej twarzy i swoim entuzjazmem zarażała nas. Nieraz pytaliśmy ją, dlaczego nie korzysta z emerytury po latach ciężkiej pracy, tylko przychodzi skoro świt i gotuje dla kleryków? Nie musiała tego robić, ale robiła. Mówiła, że przychodzi dla nas – swoich synków. Często tak do nas mówiła „syniu”. Dla mnie pani Weronika jest uosobieniem człowieka, który był jak dziecko w relacji z Bogiem i dlatego mam niezachwianą pewność, że jest z Nim w niebie i mówi Mu o swoich „synkach”, którzy jeszcze są na ziemi.

Konkret na dzisiaj: bądź, jak dziecko przed Bogiem.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Jak wygrać z ciągłym przemęczeniem?..ks. Daniel Glibowski

 

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie». Mt 11, 28-30

 

Czy czujesz się stale zmęczony? Co najbardziej obciąża Twoje serce, ciało i duszę? Czym zaprzątnięty jest Twój umysł? Jaką masz metodę na wyjście ze stanu ciągłego przemęczenia? Czego już próbowałeś? Usłysz dzisiaj słowa Jezusa, który mówi: ,,przyjdź do Mnie, przynieś swoje problemy i ciężary, których nie potrafisz unieść. Ja Ci pomogę. Poniosę je z Tobą. Ucz się ode Mnie nieść krzyż codzienności z pokorą i miłością.” Myśl stale o nagrodzie, którą otrzymasz na koniec Twojego trudu. Oddaj się dzisiaj cały Jezusowi i nieś razem z Nim to, co trudne. Szukaj także dobra w ciężkich doświadczeniach. Może gdyby nie one, to byłbyś teraz daleko od Boga. Pan różnymi drogami pozwala nam dojść do Niego. Czasami jest tak, że największy dramat okazuje się zbawienny dla osoby, która go doświadcza. Tak może być z przeżyciem śmierci bliskiej osoby lub doświadczeniem jakiejś wielkiej, życiowej porażki. Przychodź w takich chwilach do Pana. Przylgnij do Niego całym sercem. Gwarantuję Ci, że tylko w Nim znajdziesz pełne ukojenie i siłę do dalszego życia.


Jeśli Twoje życie obciąża najbardziej jakiś grzech, to posłuchaj słów św. Jana:

 

Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki. Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata. 1 J 1, 9 – 2,2

 

Twoja bezsilność może przemienić się w wielką siłę. Uwierz w to, że Jezus jest w stanie uczynić Cię prawdziwie czystym i wolnym od tego grzechu, który wydaje Ci się nie do pokonania. Zaufaj Mu. On naprawdę pragnie Twojej wolności.

 

Błogosław, duszo moja, Pana,
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.
On odpuszcza wszystkie twoje winy
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby,
obdarza cię łaską i zmiłowaniem
Miłosierny jest Pan i łaskawy,
nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy.
Nie zapamiętuje się w sporze,
nie płonie gniewem na wieki.
Jak ojciec lituje się nad dziećmi,
tak Pan się lituje nad tymi, którzy się Go boją.
Ps 103, 2-4. 8-9. 13

 

Panie, dziękuję za całe dobro, którego doświadczam codziennie. Ty niesiesz ze mną bagaż mojego życia i chodź ten plecak wydaje się czasami zbyt ciężki, to jednak dzięki Tobie mogę nieść go z uśmiechem i radością.

 

 

Siedem etapów wzrastania w wierze...ks. Roman Chyliński

Łukaszowe opowiadanie o spotkaniu Jezusa zmartwychwstałego przez dwóch uczniów idących do Emaus może stać się głęboką reminiscencją w odniesieniu do naszego życia.

 

Jeden z idących uczniów, jak dowiadujemy się z Ewangelii miał na imię Kleofas, o imieniu drugiego autor natchniony milczy. Może św. Łukasz specjalnie nie nazwał owego ucznia, aby każdy z nas mógł tam wstawić własne imię i powędrować z Kleofasem do Emaus.

 

Droga uczniów do Emaus składa się z dwóch części. Pierwsza część drogi przebiega w dłuższym czasie naszego życia,idziemy w kierunku świata, a oddalamy się od Boga. Druga - „powrót do Jerozolimy”, to czas po naszym nawróceniu, kiedy z radością wracamy do Kościoła, aby oznajmić wszystkim, że Chrystus w nas zmartwychwstał.

Oto etapy naszej przemiany duchowej podkreślone przez św. Łukasza:

Pierwszy etap w. 14 – 17.

„ Życie za szkłem wiary”. Wiem, że jest Jezus Chrystus, ale Jego obecność nie ma zasadniczego wpływu na moje życie. Stąd też nasze życie chrześcijańskie jest smutne, pozbawione lepszej perspektywy realizacji siebie.

 

Drugi etap w.18 – 24.

„A myśmy się spodziewali”. Klęska samorealizacji siebie bez Chrystusa. Sami chcieliśmy zmieniać swoje i innych życie. Wydawało nam się, że damy radę, a tu: żona nie taka, mąż nie taki, życie nie takie jakbyśmy się spodziewali. Jedno pasmo frustracji i niepowodzeń.

Trzeci etap w. 25 – 27

. „Słuchanie”. Zaczynamy słuchać Jezusa przez głębsze czytanie i chęć rozumienia słowa Bożego. Nagle dostrzegamy , że słowo Boże odpowiada nam na nurtujące nas pytania i wyjaśnia nam sens życia. Pewna kobieta czterdziestoparoletnia dała takie świadectwo: „Przez wiele lat przychodziłam do Kościoła i nawet przyjmowałam Komunię św., ale w ogóle nie interesowało mnie, co Bóg przez pierwsze i drugie czytanie oraz Ewangelię chce powiedzieć do mnie. Nie słuchałam Boga”!

.

Czwarty etap w.28 – 29. „Zatrzymanie”.

Powoli obecność Jezusa w naszym życiu nas nie krępuje. Nie spieszymy się na Mszy św. w kościele. Nasza modlitwa osobista staje się coraz głębsza. Dobrze nam z Jezusem.

 

Piąty etap w. 30- 32. „Otwartych oczu i serca”.

Zaczynamy doświadczać bliskości Jezusa. Jest to etap „żywej wiary”. Znajdujemy sens przeszłości w: cierpieniu, zranieniach, krzyżach każdego dnia. Widzimy sens miłości wraz ze zranieniami. Psalmista Pański mówi: „Ożyje serce szukających Boga”. (Ps 69,33). Już nie mówimy smutno o Jezusie, jak Apostołowie, że „On żyje”(w.23), ale z przekonaniem.

 

Szósty etap w. 33-34. „Powrót do kościoła”.

Ważny staje się dla nas autorytet kościoła. Już nie ma manifestowanego dysonansu między tym, co mówi kapłan na temat Nauki Kościoła, a moim prywatnym zdaniem w domu. Ufam Kościołowi i przyjmuje jego naukę za własną.

 

Siódmy etap w.35. „Świadectwo”.


Św. Paweł o konieczności dawania świadectwa mówi tak:
„Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. (Rz 10,8-10).

Przestajemy wreszcie się wstydzić własnej wiary i tłumaczyć się przed innymi, dlaczego to my wierzymy i dlaczego jest to dla nas takie ważne. Zaczynamy dzielić się naszą wiarą w domu, w zakładzie pracy i w innych miejscach publicznych.

 

Poszukaj, więc teraz na jakim etapie wiary już jesteś, a otrzymasz odpowiedź, co jest jeszcze przed tobą. Momentem zwrotnym u uczniów Chrystusa było otwarcie się na słuchanie słowa Bożego.

 

Zacznij i ty czytać słowo Boże w domu i je rozważać, aby mógł Chrystus Zmartwychwstały odpowiedzieć ci na twoje pytania i uczynić żywą twoją wiarę. Amen!

Dorota
Dorota Kwi 30 '17, 16:33
Nie bój się wygarnąć Bogu!...ks. Łukasz Kachnowicz

 

Byleś kiedyś rozczarowany Bogiem? Pytam poważnie.

Może ktoś pobożny zapyta: Jak to, rozczarowany Bogiem? Normalnie. Przecież każdy z nas szedł kiedyś razem z Kleofasem z Jerozolimy do Emaus. Może nawet nie raz. Ewangelia mówi, że szli obydwaj, ale podaje imię tylko jednego – Kleofas. Drugi pozostaje anonimowy, nieprzypadkowo. To miejsce na Twoje imię.

 

Masz prawo do rozczarowania!

 

Nie oszukujmy się, przecież każdy z nas ma jakieś oczekiwania, marzenia, pragnienia, jakąś wizję życia. I chyba każdy z nas ma takie doświadczenie, że nie zawsze układa się tak, jak byśmy chcieli, czy jak się spodziewaliśmy. Kiedy tracisz pracę, rozstajesz się z dziewczyną, nie zdajesz do kolejnej klasy, dowiadujesz się o złych wynikach badań, sypie Ci się przyjaźń, coś nie idzie po Twojej myśli, znowu dopadła Cię depresja, nie rozumiesz tego, co dzieje się w Twoim życiu… – możesz czuć się rozczarowany. I to jest bardzo ważne: możesz czuć się rozczarowany.

 

Dwaj uczniowie idący do Emaus mówią otwarcie, że są rozczarowani Jezusem. „Myśmy się spodziewali, że On… a tu jednak nie”. Lubię w tej scenie zachowanie Jezusa. Dołącza do nich w drodze i pyta, o czym rozmawiają. Ich odpowiedź zawsze mnie trochę śmieszy, bo mówią: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”. Mówią to Temu, który jest jedynym, który tak naprawdę wie, co się stało.

 

Jezus nie koryguje ich, nie wytyka im błędu, ale zadaje pytanie: „Cóż takiego?”. On chce słuchać tego, co mają w sercu, co naprawdę myślą o tej sytuacji, jakie mają odczucia wobec Niego. Idzie i słucha. Owszem, potem im trochę nawrzucał, mówiąc, że są nierozumni, ale dopiero po tym, jak oni nawrzucali Jemu. Chyba właśnie dlatego nie ujawnił się w drodze, żeby mogli mieć wolność w tym, co chcą powiedzieć, żeby byli szczerzy.

 

Pobożny teatrzyk czy relacja?

 

Byłeś kiedyś szczery z Bogiem? Nasza pobożność często zabija szczerość, ale Bóg chce mieć relację z nami opartą na szczerości, a nie na pobożności. Modliłeś się kiedyś mówiąc Bogu, że wcale nie podoba Ci się, to co robi w Twoim życiu? Byłeś kiedyś szczery przy „Ojcze nasz” i powiedziałeś, że wcale nie masz zamiaru przebaczać swoim winowajcom? Albo, że nie chcesz pełnić Jego woli, bo nie wydaje Ci się ona najlepszą opcją na Twoje życie?

 

Klepiemy te nasze pobożności, wierszyki, formułki, a sercem jesteśmy daleko od tego. Udajemy wiecznie zadowolonych, zawsze wierzących, nie mających żadnych problemów z Bogiem. Przecież mamy z Nim problemy. Nasza relacja, jak każda relacja wcale nie jest łatwa. No chyba, że nie mamy z Nim relacji, tylko pobożny teatrzyk.

 

A może trzeba powiedzieć Bogu szczerze, że jesteś wściekły na Niego za to, co wydarzyło się w Twoim życiu. Może trzeba Mu „wygarnąć”: I Ty jesteś Miłością?! Jestem rozczarowany, że nic z tym nie zrobiłeś. Spodziewałem się po Tobie czego innego. Nie chcę tego, albo chciałem tego, a Ty zrobiłeś to wbrew mojej woli. Powiedz Mu to. To będzie prawdziwa modlitwa.

 

Gniewam się śmiertelnie!

 

 

Pamiętasz Jonasza, któremu Bóg kazał iść do Niniwy i wzywać do nawrócenia? Jonasz nie miał na to najmniejszej ochoty i uciekał przed wolą Boga. Kiedy w końcu już nie mógł uciekać i zrobił to, co chciał od niego Bóg, Niniwa nawróciła się. Myślicie, że Jonasz oddał wtedy Bogu chwałę? Nie. Księga Jonasza mówi: „Nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się”. Oburzył się na Boga. Wcale nie udawał, że jest zadowolony z tego, co zrobił Bóg. I wiecie, jaka jest odpowiedź Boga? Wchodzi z nim w dialog. Pyta: „Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony?”

 

Bóg rozmawia z Jonaszem o jego uczuciach. Tak samo, jak Jezus z uczniami idącymi do Emaus. Jonasz nie odpowiada. Widocznie „strzelił focha”, a potem wyszedł z miasta, żeby z dystansu patrzeć na to, co się tam dzieje. Bóg daje mu krzew, w którego cieniu może siedzieć. Jonasz jest bardzo zadowolony. Ale następnego dnia Bóg zsyła robaczka, który uszkadza krzew, tak że ten usycha. A na dodatek Bóg daje gorący wschodni wiatr i słońce, które praży Jonasza. Jonasz wścieka się na Boga. I znów Bóg wchodzi w dialog. Pyta: „Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu?”. Jonasz odpowiada: „Słusznie gniewam się śmiertelnie”. Bóg próbuje wytłumaczyć tę sytuację Jonaszowi, ale na tym urywa się księga. Nie ma nic o tym, czy Jonasz uznaje tłumaczenie Boga, czy to go przekonuje. Ostatnie, co mówi, to że słusznie gniewa się na Niego.

 

Pewna pobożna siostra zakonna weszła kiedyś do kaplicy, stanęła przed tabernakulum i ze złością rzuciła: „Ty Żydzie! Jak mogłeś pozwolić, żeby tak mnie potraktowali?! Ja tak o ciebie dbam, a ty mi tak odpłacasz?! Do jutra masz mi to wszystko załatwić, bo jak nie, to inaczej porozmawiamy”. I wyszła. Bądź szczery w relacji z Bogiem. Nie tylko możesz, ale wręcz powinieneś, jeśli chcesz, żeby to była prawdziwa relacja. „Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec” (J 4, 23).

 

Niezawodne lekarstwo na smutek...ks. Daniel Glibowski

 

Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A my spodziewaliśmy się, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Na to On rzekł do nich: «O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» Łk 24, 15-21a. 25-27. 31-32

Wyobraź sobie, że w Twoje smutne życie wkracza Jezus. On niepostrzeżenie dołącza się do Ciebie, gdy Ty rozpamiętujesz jakieś stare lub niedawne smutki. Usłysz Jego pytanie dotyczące Twojego zmartwienia. Po czym zacznij wsłuchiwać się w Jego wyjaśnienia dotyczące wiary, życia i Twojego zbawienia. Pozwól Mu mówić. Daj Mu czas i miejsce. Otwórz serce na każde słowo i gest. Nasycaj się Jego obecnością. Przeżyj prawdziwie duchowy spacer z Jezusem. To doświadczenie może zachęcić Cię do częstego bycia blisko Jezusa na Eucharystii i modlitwie oraz podczas osobistej lektury Pisma świętego. Dzisiaj rozpoczyna się Tydzień Biblijny. Podejmij wyzwanie codziennego spotykania się z Jezusem w Słowie Bożym. Jeśli zaczniesz robić to z radością i regularnością, to Twoje życie znowu wróci na dobre tory, a smutek odejdzie w niepamięć. Bóg naprawdę pragnie rozpalić Twoje serce swoim słowem. Zaufaj Mu.

 

Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje. Ty ścieżkę życia mi ukażesz, pełnię radości przy Tobie i wieczne szczęście po Twojej prawicy. Ps 16, 8. 11

 

Panie, dziękuję za to, że pozwoliłeś mi pokochać Twoje słowa. Ta przygoda trwa już 16 lat. Każdy dzień z Tobą jest piękny i pasjonujący. Prowadź mnie, abym tak, jak Ty przyłączał się do zasmuconych uczniów. Wyjaśniaj im przeze mnie Pisma i otwieraj im oczy swoją łaską.

 

Panie Jezu, daj nam zrozumieć Pisma, niech pała nasze serce, gdy do nas mówisz. Por. Łk 24, 32

Dorota
Dorota Maj 1 '17, 15:43
O Bogu, który działa inaczej niż byśmy się tego spodziewali...Bartłomiej Sokal

 

Nazajutrz, po rozmnożeniu chlebów, tłum stojący po drugiej stronie jeziora spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami. Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie.

A kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa ani Jego uczniów, wsiedli do łodzi, dotarli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?»

W odpowiedzi rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta. Zabiegajcie nie o ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec».

Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga?»

Jezus, odpowiadając, rzekł do nich: «Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał». (J 6,22-29)

Dzisiejsza Ewangelia jest bardzo ciekawa, bo choć wszystko zdaje się poukładane, to jest ona napisana „tyłem naprzód”. Ale zanim dojdziemy do tego zagadnienia, przyjrzyjmy się temu, co nam mówi Chrystus.

Wydaje się na pierwszy rzut oka, że komentarz do dzisiejszej Ewangelii jest zbędny. Przecież sam Chrystus odpowiada wprost na pytanie, które często zadaje sobie każdy wierzący: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boga?”. Odpowiedź jest prosta i krótka: „Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał”. Czy potrzeba jeszcze dalszego wyjaśniania? Po prostu mamy wierzyć w Chrystusa.

Jednak za tym prostym wyrażeniem „wierzyć w Chrystusa” „czają się” kolejne pytania: „ale co to znaczy?” i niemniej palące: „jak wcielić to w życie?”. Jako pierwszy przykład wiary służą ludzie, którzy podążają za Chrystusem nazajutrz po rozmnożeniu chleba. Gdy Jezus zniknął im z oczu, oni przemierzają morza i pola, by Go odnaleźć. Tylko czy na pewno jest to dobry przykład?

Ktoś powiedział, że nieważne, z jakiego powodu podąża się za Chrystusem, ważne, że w ogóle się za Nim idzie. Rzeczywiście, jakikolwiek związek z Chrystusem jest lepszy niż żaden, ale gdy wkraczamy na głębszy etap zażyłości z Mistrzem musimy być przygotowani na to, że będzie On od nas wymagał więcej. Tym „więcej” może być pytanie zadane ostatnio przeze mnie, które powtórzył później także ks. Krystian: „dlaczego idę za Chrystusem?”. W momencie, w którym sami decydujemy się pójść za Chrystusem musimy wręcz sami żądać od siebie czegoś więcej!

A dlaczego na samym początku powiedziałem, że dzisiejsza Ewangelia skomponowana „na wspak”? Bo wiara, o którą postuluje Chrystus, polega na tym, by nie szukać Chrystusa tylko rozumowo. Popatrzmy, że zdarzenia, które spotkały poszukujących Chrystusa, nie układały się im w sensowną całość. Niby Nauczyciel powinien być po tej stronie jeziora, ale Go nie ma. Nie wsiadał do łodzi, ale mimo to jest nieobecny. Uczniowie wsiadali do jedynej łodzi, żadnych innych łódek nie było… Próbuję sobie wyobrazić, co rodziłoby się w mojej głowie, gdyby takie same problemy towarzyszyły mi przy poszukiwaniu moich dzieci. Pewnie szukałbym na wszelkie możliwe sposoby bez odpoczynku aż do znalezienia. Ale w przypadku Chrystusa powinniśmy postąpić inaczej.

O ile nikt nie kwestionuje tego, że ludzie zrobili dobrze, że szukali Chrystusa, o tyle korzystając z ich doświadczeń, musimy być przygotowani na to, że znajdziemy Go w miejscu najmniej spodziewanym. Musimy być gotowi na to, że Jezus postąpi całkowicie inaczej, niż byśmy się spodziewali. Powinniśmy wreszcie nie gorszyć się, gdy nasze rozumowanie wobec Boga zawiedzie. Niby to jest proste stwierdzenie, ale ze zrealizowaniem tego w rzeczywistości może być różnie.

Nawet nie jestem w stanie zliczyć, ile razy denerwowałem się na Boga, że nie wysłuchał moich modlitw i nie spełnił moich próśb. Tysiące razy sądziłem, że złapałem Go za nogi, tylko po to, by za jakiś czas przekonać się, że jednak to nie był On. Znalazłem Go wśród swoich niezrealizowanych marzeń, niedokończonych planów i wielu zwrotów w moim życiu. I choć ciągle się tego uczę, wierzę, że te moje „rozczarowania” wyszły mi na dobre.

Konkret na dziś: Pomódlmy się za siebie nawzajem, byśmy byli cierpliwi wobec Boga i zaczęli mu wierzyć!

Błogosławieństwo od Ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Poznaj Boży GPS... Droga prawdy drogą pełnego uzdrowienia...ks. Daniel Glibowski  

Chociaż zasiadają możni, przeciw mnie spiskując,
Twój sługa rozmyśla o Twoich ustawach.
Bo Twe napomnienia są moją rozkoszą,
moimi doradcami Twoje ustawy.
Wyjawiłem Ci moje drogi, a Ty mnie wysłuchałeś,
naucz mnie swoich ustaw.
Pozwól mi zrozumieć drogę Twych przykazań,
abym rozważał Twoje cuda.
Powstrzymaj mnie od drogi kłamstwa,
obdarz mnie łaską Twojego Prawa.
Wybrałem drogę prawdy,
pragnąc Twych wyroków.
Ps 119, 23-24. 26-27. 29-30

 

Trwa Tydzień Biblijny. Podejmij wyzwanie codziennego poznawania Jezusa i Jego nauki. Wejdź na drogę prawdy, w świetle której zobaczysz swoje życie i konkretny plan Boga na Twoje życie. Bądź gorliwy i sumienny w otwieraniu Pisma świętego. Staraj tak zagospodarować czas w rodzinie, żeby przeczytać choćby mały fragment i nakarmić nim domowników. Zaufaj Panu i uwierz w to, że ten czas będzie wielkim skarbem dla Ciebie i Twojej rodziny. Zaproś tak na serio Jezusa do Twojego domu. On naprawdę chce poprowadzić całą Twoją rodzinę do nieba. Idź z Nim przez każdy dzień i pamiętaj o słowach, które wcześniej usłyszysz. Niech one dźwięczą w Twoim sercu i umyśle. Zaufaj Bożemu GPS-owi, który prowadzi zawsze do najlepszego celu i po odpowiednich drogach.

 

Zabiegajcie nie o ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da wam Syn Człowieczy. J 6, 27a

 

Panie, dziękuję za codzienne wskazówki na moje życie. Twoja wola jest dla mnie najlepszą drogą. Umacniaj mnie, abym nie schodził z tej ścieżki prowadzącej do zbawienia.

 

Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Mt 4, 4b

https://www.youtube.com/watch?v=KbouLSLatCs

Strony: «« « ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... » »»