Loading...

Kropla duchowości ignacjańskiej z bloga Dorota

Pomoc rachunku sumienia i kierownictwa duchowego w procesie rozeznawania.

Tomasz Oleniacz SJ

 

Św. Ignacy Loyola żył w epoce podobnej do naszej: był to czas dezorientacji wobec wielu różnych możliwości rodzących się w momencie przejścia z jednego porządku, który właśnie się zawalił, w drugi, który jeszcze nie narodził się w pełni. Można o nim powiedzieć, że był jednym z tych geniuszy, których potrzebował Kościół katolicki tamtych czasów, aby odnaleźć swoją drogę w odradzającym się świecie. Jego geniusz polegał na zrozumieniu, że Boga można znaleźć we wszystkich rzeczach, że każde ludzkie doświadczenie posiada wymiar i znaczenie religijne dla tych, którzy chcą to odkryć. Jednak geniusz Ignacego polegał nie tylko na osobistym odkryciu Boga obecnego w całej rzeczywistości, ale przede wszystkim na wskazaniu drogi i środków pomocnych do tego odkrycia. Do najważniejszych elementów tej drogi należą codzienny rachunek sumienia i kierownictwo duchowe, które mają pomóc w rozeznawaniu woli Bożej. Nie będę tu omawiał struktury rachunku sumienia czy jego przebiegu, ani też kierownictwa duchowego. Chcę jedynie wskazać, jak te elementy łączą się z rozeznawaniem duchów [1].

 

Rachunek sumienia

 

Św. Ignacy rozumiał życie duchowe jako stopniowe i coraz pełniejsze zezwolenie ze strony człowieka na prowadzenie się przez Ducha. Pracę nad coraz pełniejszym wyczulaniem własnego wnętrza na poruszenia Ducha traktował jako stopniową chrystianizację własnego sumienia. W tym procesie codzienny rachunek sumienia odgrywa zadanie fundamentalne, gdyż nie można iść na ślepo za każdym impulsem czy wezwaniem do działania lub jego zaniechania. Mówiąc językiem Biblii nie można dowierzać każdemu duchowi (por. 1J 4,1). Modlitwa, rozeznanie, badanie, itd. są postawami człowieka, odpowiadającego na działanie Boga. Poprzez rachunek sumienia człowiek oswaja się z tym światem myśli i poruszeń, które nieustannie krzyżują się i zderzają w przestrzeni jego wolności i które ciągną go w różnych, nierzadko przeciwstawnych kierunkach.

 

Doniosłość rachunku sumienia

 

Rachunek sumienia, o którym mowa, ma swoje zakorzenienie w Ćwiczeniach duchowych św. Ignacego Loyoli (zwanych rekolekcjami ingacjańskimi). Proponuje on, aby rekolektant, który oddaje się Ćwiczeniom w pełnej ich formie (ok. 30 dni!), badał swoje sumienie osiem razy dziennie: dwukrotnie przez tzw. rachunek szczegółowy, przynajmniej jeden raz w rachunku ogólnym i pięciokrotnie po każdej z medytacji. W sumie na egzaminowaniu swojego sumienia człowiek spędza prawie dwie godziny dziennie. Ukazuje to wagę, jaką przywiązywał Ignacy do tego ćwiczenia duchowego. Zdawał sobie bowiem sprawę, że każdy człowiek w ciągu dnia doświadcza różnego rodzaju poruszeń duchowych. Istnienie tych wewnętrznych poruszeń jest podstawową oznaką autentyczności życia duchowego, jego „zdrowia” i obecność tych „narzuconych” wewnętrznych stanów jest czymś normalnym w prawdziwym życiu duchowym. Dlatego to nie ich obecność, lecz raczej ich brak powinien budzić niepokój (por. CD 6) [2].  Lecz by je zauważyć trzeba zacząć się im przyglądać.

 

Nie wolno nam przy tym zapominać, że rachunek sumienia jest modlitwą. Dla Ignacego jest to wręcz najważniejsza forma modlitwy. Proponował ją nawet osobom mało zdolnym lub mało wyrobionym duchowo [3].  Gdyby więc „trzeba by mówić o jakimś sposobie modlitwy typowym dla Ignacego to należy mówić o rachunku sumienia rozumianym nie jako autointrospekcja, lecz jako forma modlitwy opartej na obserwacji działania bożego [w nas], lub jako prawdziwej kontemplacji konkretnej, zamierzonej przez Boga historii (osobistej lub kolektywnej). Ta modlitwa to tropienie Jego obecności, Jego znaków, Jego myśli, Jego dróg, Jego Słowa, czyli Jego Woli” [4].  W modlitwie tej uczymy się wytrwałego stawiania pytań i spojrzenia wewnątrz siebie. „Pytanie”, „poszukiwanie”, „spojrzenie” – to słowa, które mogą opisać to, o co w nim chodzi. Badanie sumienia posiada dla św. Ignacego funkcję obiektywizującą. Nie chodzi o skrupulatne wyliczanie grzechów, błędów czy pomyłek, aby dojść do doskonałości, która mnie usprawiedliwi i egoistycznie zadowoli mój narcyzm. Poprzez tę modlitwę otwiera się przed nami szansa wejścia w kontakt z całą otaczającą nas rzeczywistością. Rachunek sumienia sprawia bowiem, że stajemy się coraz bardziej świadomi tego, czego doświadczamy. Jednak trzeba odróżnić tę modlitwę od czystej techniki związanej z samoobserwacją. Aby mówić o wymiarze duchowym rachunku musimy stanąć w perspektywie religijnej.

 

Trzy rodzaje myśli

 

Przedmiotem badania w trakcie rachunku sumienia powinny być „nasze” myśli i uczucia. Piszę „nasze” w cudzysłowie, gdyż choć pojawiają się w nas, nie zawsze my sami jesteśmy ich inicjatorami. Św. Ignacy tak to przedstawia: „Z góry przyjmuje się, że są we mnie trzy [rodzaje] myśli, a mianowicie jedna myśl moja, tj. powstająca z mojej tylko wolności i woli, dwie zaś inne przychodzą do mnie z zewnątrz, jedna od ducha dobrego, druga od ducha złego” (CD 32). Jest to podstawowe rozróżnienie źródeł myśli i uczuć, których doświadcza każdy człowiek. Tylko jedno z nich jest związane z naszą wolnością, naszym „chcę” i „pragnę”. Pozostałe dwie przychodzą z zewnątrz, a człowiek staje się niejako głośnikiem lub ustami tych myśli i czuć. Dlatego tak wielkie znaczenie posiada rozpoznawanie ich: skąd pochodzą i dokąd chcą mnie zaprowadzić.

 

Wiemy z własnego doświadczenia, że te myśli raz przyciągają, nakłaniają, zapraszają do pójścia w określonym kierunku, innym razem produkują odrzucenie, zniechęcenie. Temu przyciąganiu i odpychaniu będą towarzyszyły inne znaki: jedne rozpalają, jednoczą, rozjaśniają, uspokajają…; inne przeciwnie: wystudzają, przynoszą poczucie samotności, niepokoju, ciemności… (por. CD 316-317). W wymiarze religijnym psychologiczne pochodzenie myśli przychodzących z zewnątrz nie ma szczególnego znaczenia. Liczy się bardziej to, ile mają w sobie z Boga a ile z nie-Boga. Stąd trzeba je badać sprawdzając ich kierunek w relacji do Boga: prowadzą mnie „do” czy „od” Niego.

Kierownictwo

 

Zostawmy na chwilę rachunek sumienia by przejść do drugiego elementu drogi pomocnej do odnajdywania obecności Boga w naszym życiu.

 

Jeśli św. Ignacy kładzie tak duży nacisk na osobiste rozeznawanie Bożych natchnień to dlatego, że jest on przekonany, że Bóg zamieszkuje w każdym człowieku i komunikuje się z nim w sposób bezpośredni, a nie jedynie przy współudziale pośredników. Tak na przykład w trakcie rekolekcji poleca prowadzącemu je aby pozwolił „Stwórcy działać bezpośrednio ze swoim stworzeniem, a stworzeniu ze swoim Stwórcą i Panem…” tak, aby „sam Stwórca i Pan udzielał się duszy sobie oddanej i ogarniał ją ku swej miłości i chwale” (CD 15). Problem polega jednak na tym, że nie zawsze jesteśmy pewni, iż otrzymane natchnienie pochodzi od Boga. Stwierdzenie, że Bóg komunikuje się bezpośrednio z człowiekiem, nie jest równoważne ze stwierdzeniem, że ta bezpośredniość jest zawsze gwarantowana, oczywista, lub że jest niezakłócona w odbiorze. Można to porównać do fali radiowej, która – na skutek różnych czynników – nie zawsze jest dobrze odbierana. Podobnie jest z życiem duchowym. Nikt nam nie obiecywał, że odbiór Bożej fali będzie przebiegał bez zakłóceń. Stąd trzeba uczyć się „dostrajać” do tej fali. Czasem trzeba wzmocnić słaby sygnał, albo wręcz poszukać dodatkowego aparatu zewnętrznego, który pozwoli na jej lepszy odbiór. To wszystko właśnie jest zadaniem rozeznawania w kierownictwie duchowym.

 

Przez kierownictwo duchowe rozumiem tu pomoc, której udziela jeden chrześcijanin drugiemu w procesie dojrzewania jego życia duchowego [5].  Ta pomoc jest ściśle związana z nauką rozeznania duchów, gdyż pierwszym i podstawowym zadaniem kierownika duchowego wobec osoby, której towarzyszy, jest nauczenie jej rozeznawania. Dokonuje się to przede wszystkim poprzez zwrócenie uwagi na istnienie i działanie różnorodnych poruszeń duchowych, określonych stanów ducha, tendencji, pragnień, pokus, itd. Oczywiście nie chodzi o to by kierownik duchowy robił wykład teologiczny na ten temat, lecz by uwrażliwiał na to osobę, która mu się powierza. W miarę jak będzie ona doświadczać tych poruszeń i zacznie je zauważać kierownik będzie pomagał w ich nazwaniu i przeanalizowaniu, czyli rozeznaniu. „Zauważyć-nazwać-rozeznać” – to są elementy, których kierownik powinien uczyć stopniowo daną osobę.

 

Często ten, kto prosi o kierownictwo, spodziewa się, że to kierownik będzie rozeznawał i podejmował za niego decyzje, że będzie kierował jego działaniami dyktując, co ma robić. Tymczasem wszelkie decyzje powzięte przy pomocy i współudziale kierownika, mają być decyzjami osobistymi, to znaczy podjętymi przez osobę, która przystępuje do procesu poszukiwania i rozeznania. Stąd też rozeznanie, jakiego dokonuje kierownik, jest podejmowane nie jako zastępujące wysiłek i decyzję powierzonej mu osoby, czy też jako narzucane w sposób autorytatywny, lecz jako działanie zmierzające do podtrzymania i prowadzenia rozeznania drugiej osoby. To znaczy, kierownik duchowy ukierunkowuje i podtrzymuje w tym poszukiwaniu Boga. Jednak nigdy nie rozeznaje za daną osobę. W wymiarze czysto ludzkim dodaje też pewności w doświadczeniu wewnętrznego pokoju potrzebnego do rozeznania. Jednak ten typ pewności nie jest pewnością autorytarną. Kierownictwo duchowe nie może i nie powinno tworzyć pewności tego typu, gdyż rozeznanie duchowe, także to połączone z kierownictwem, nie ma bezpośredniego wglądu w przyszłość. W tym sensie nie jest profetyczne.

 

Warto również pamiętać, że w każdym konkretnym rozeznaniu nie można wykluczyć elementu ryzyka i pomyłki. Nie jest to jednak ryzyko hazardu, ale ryzyko nadziei. Rozeznawać nie oznacza bowiem układać sobie przyszłość tak, jakbyśmy byli jej pewni. Dlatego przy każdym wyborze pojawia się element ryzyka. Ostatecznie ryzyko powinno być podejmowane przy jednoczesnej ufności, że Bóg nie pozwoli nigdy na coś, co ostatecznie nie byłoby dla nas dobre. Zarówno z wielkimi wyborami naszego życia jak i tymi drobnymi związany jest akt zawierzenia. Nie dlatego wybieram, że matematycznie mam 100% pewność i jestem prorokiem swej przyszłości, lecz dlatego, że wierzę, iż mój los leży w rękach Boga, i jeżeli ze swej trony uczciwie starałem się rozpoznawać sytuację, mogę podejmować działanie ze spokojem i satysfakcją [6]. 

 

Trzeba też jasno powiedzieć, że rozeznawanie w ramach kierownictwa duchowego o tyle ma sens, o ile jest ono podejmowane w codziennym rachunku sumienia. To znaczy rozeznanie w kierownictwie powinno być szczególnym momentem rozeznania podejmowanego każdego dnia. Kierownictwo duchowe ma za zadanie nie tyle pomóc w rozwiązaniu konkretnych trudności, z jakimi ktoś przychodzi do kierownika, co wesprzeć w procesie podejmowania stałego rozeznawania. Jest to prawdziwe do tego stopnia, że gdy kierownik nie dostrzega w danej osobie wzrostu zdolności rozeznawania, musi postawić sobie pytanie o sensowność kontynuacji kierownictwa.

 

Rozeznanie duchowe

 

Zazwyczaj rozumiemy rozeznawanie jako poszukiwanie woli Bożej, np. za pomocą znaków czasu czy konkretnych racji „za” lub „przeciw” podjęciu określonej decyzji. Pragniemy trafnie rozeznawać i dokonywać dobrych wyborów. I to jest ważne. Ale najważniejsze w rozeznawaniu jest nie tyle sama decyzja, co wsłuchiwanie się w głos przemawiającego do nas Boga. Konkretny wybór to tylko wymierny owoc tego nasłuchiwania bożego głosu. Jezus wspomina o tym, kiedy stwierdza, że Jego owce znają Go i „słuchają Jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je” (J 10,3).

 

Mówiąc o rozeznaniu św. Ignacy twierdzi, że chodzi o rozróżnienie działania Boga i „nieprzyjaciela natury ludzkiej” (CD 10; 325). Owym nieprzyjacielem jest ten, który posługuje się śmiercią i kłamstwem. Będzie on próbował przedstawić je człowiekowi jako prawdę i życie (wystarczy przypomnieć sobie kuszeni Ewy w raju). Doświadczenie wykazuje, że oddalanie się od Boga albo szukanie Go i zbliżanie się do Niego pozostawia w nas skutki w formie poruszeń wewnętrznych zwanych pocieszeniem lub strapieniem. Człowiek poprzez doświadczenie zna lub przeczuwa obecność zarówno Boga jak i nieprzyjaciela. Doświadcza tego w sobie i w pewnym sensie „wie”, kiedy spotyka życie a kiedy śmierć. To doświadczenie jest jak echo-sonda, która, w zależności od odbieranej fali, może wykazać, co napotyka na swojej drodze, od kogo i dokąd pochodzą napotykane impulsy.

W tym sensie rozeznawać to odkrywać Boga a demaskować nieprzyjaciela we wszystkich działaniach naszego życia podejmując odpowiednie kroki zgodne z tym, co zaobserwujemy. Chodzi o to, by odkryć, którędy i jak przychodzi do nas życie, a jak śmierć, by w zależności od tego podejmować odpowiednie działanie. Jednak ta echo-sonda jest urządzeniem wymagającym regularnego nasłuchiwania. Nie można jej wyciągać z lamusa jedynie w wyjątkowych przypadkach. Niezbędne jest tu systematyczne skanowanie powierzchni naszego wnętrza by odkrywać różnicę między życiem i śmiercią. Jeżeli zrozumiemy, że rozeznawanie w ostateczności nie jest niczym innym jak tylko zdolnością do uchwycenia i uznania tych różnic, wtedy docenimy zarówno jego prostotę, jak i wartość. Dostrzeżemy również, że rola kierowników duchowych będzie polegała przede wszystkim na tym, by pomagać w dostrzeganiu i rozeznawaniu tych poruszeń, których człowiek doświadcza podczas codziennego rachunku sumienia, modlitwy czy podejmowanego działania.

 

Poruszenia jako „temat” rozeznawania

 

Prawie wszystkie reguły o rozeznawaniu przedstawiane przez św. Ignacego w książeczce Ćwiczeń duchowych (CD 313-336) mówią o „pocieszeniu” jako typowym dla działania Boga i o „strapieniu” jako charakterystycznym dla działania złego ducha. Są to dwa podstawowe kryteria badania naszych wewnętrznych poruszeń.

 

Zobaczmy co oznaczają te słowa w języku św. Ignacego. Mówimy o pocieszeniu gdy na skutek jakiegoś zdarzenia czy doświadczenia „w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, dzięki któremu dusza rozpala się miłością ku swemu Stwórcy i Panu… podobnie i wtedy, gdy wylewa łzy, które ją skłaniają do miłości Pana”; to także „wszelkie pomnożenie nadziei, wiary i miłości i wszelkiej radości wewnętrznej, która wzywa i pociąga do rzeczy niebieskich i do właściwego dobra [i zbawienia] własnej duszy, dając jej odpocznienie i uspokojenie w Stwórcy i Panu swoim” (CD 316). Pocieszenie popycha człowieka do szukania swojego zbawienia, do „szukania tego, co w górze” (Kol 3,1), do szukania samego Boga. Nie jest to jedynie przyjemne uczucie, jakby wskazywało na to współczesne użycie tego słowa. Natomiast to, co jest przeciwieństwem pocieszenia można nazwać strapieniem: „I tak ciemność w duszy, zakłócenie w niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Duszy stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana” (CD 317).

 

Wspomniałem wcześniej, że rozeznanie wychodzi z założenia, że zarówno zbliżanie się do Boga jak i oddalanie się od Niego musi wywoływać (i wywołuje) wewnętrzne poruszenia duszy. Stąd wracając do przykładu echo-sondy poruszenia wewnętrzne są jak różne wskaźniki tego urządzenia, zaś sztuka interpretacji danych pochodzących z tych instrumentów to rozeznanie dokonujące się dzięki poznaniu konkretnych reguł interpretacyjnych. Obserwując wskaźniki i wiedząc jak należy je zinterpretować można bezpiecznie poruszać się po terenie. Jednak nawet najlepsze instrumenty pozostają niewiele warte, jeśli nie umiemy odczytać wskazujących przez nie danych. Stąd trzeba się uczyć tej sztuki w codziennym rachunku sumienia zwracając uwagę na trzy rzeczy:

 

1. Wiele osób, które traktują swoje życie duchowe w sposób powierzchowny lub też nieprzyzwyczajone do prowadzenia refleksji nad swoim doświadczeniem wewnętrznym, nawet nie zdaje sobie sprawy, że różnym wydarzeniom dnia towarzyszyły jakieś poruszenia wewnętrzne. Dlatego pierwszym pytanie, jakie trzeba sobie postawić, to pytanie o te doświadczenia: „patrząc na różnego rodzaju wydarzenia dostrzegam, że towarzyszyły im jakieś wewnętrzne poruszenia?”.

 

2. Po drugie, trzeba nauczyć się widzieć różnice między pocieszeniem i strapieniem: „to, czego doświadczyłem, jest prawdziwym strapieniem czy pocieszeniem?”. Nie chodzi tylko o rozróżnienie, czy dane poruszenie było przyjemne lub nie, czy byłem w dobrym czy złym humorze, czy byłem wesoły czy też w depresji, chociaż to wszystko ma swoje znaczenie i nie przestaje wpływać na nasze życie. Chodzi raczej o rozpoznanie, czy dane poruszenie niesie ze sobą pomoc konieczną do kroczenia w kierunku dobra, czy pomaga mi z większą hojnością służyć Bogu i bliźnim; czy, wręcz przeciwnie odciąga mnie, choćby w sposób bardzo delikatny, od prostej drogi, zniechęcając do bycia konsekwentnym w moim fundamentalnym nastawieniu na Boga.

 

3. W końcu obserwacja tych poruszeń powinna doprowadzić do rozpoznania i zinterpretowania przesłania, które one niosą z sobą. Tutaj dotykamy samego centrum rozeznania: interpretacji tych doświadczeń duchowych. Oczywiście nie można przeprowadzić analizy tego, co osoba aktualnie przeżywa w oderwaniu od jej całej historii życia duchowego, od całokształtu jej postaw. Interpretacja pocieszenia lub strapienia zależy od tego czy dana osoba przechodzi „od złego do gorszego” czy też raczej „od dobrego do lepszego” (CD 335), ponieważ wówczas pocieszenie i strapienie mają całkowicie inne znaczenie. Dla osoby, która pragnie bliskości Boga i szuka Go pocieszenie stanowi potwierdzenie na obranej drodze; podczas gdy dla osoby, która skupia się tylko na sobie, strapienie będzie wezwaniem do nawrócenia.

Owoc jako kryterium rozeznania

 

Najważniejszym kryterium rozeznania jest owoc związany z planowaną lub wprowadzoną w czyn decyzją. Nie jest łatwo ustalić pochodzenie różnych myśli i poruszeń duchowych. Z drugiej strony nie jest to rzecz najważniejsza w rozeznaniu, gdyż bardziej niż pochodzenie trzeba zbadać ich kierunek i owoce, jaki z sobą niosą. Nie tyle „skąd” przychodzą, lecz „dokąd” prowadzą dane poruszenia. Podwyższona temperatura chorego nie mówi nic o przyczynach jego choroby, lecz wystarczy do stwierdzenia, że niezależnie od tego, co mu dolega, musi pozostać w łóżku. Podobnie jest z rozeznaniem. Jego najważniejszym celem nie jest postawienie diagnozy związanej z pochodzeniem poruszeń duchowych, lecz stwierdzenie, czy powinniśmy iść za tymi poruszeniami czy też nie; czy przybliżają nas one do Boga czy też wręcz przeciwnie.

 

Święty Paweł podaje kilka kryteriów pomocnych do rozeznania. Trzeba mieć na uwadze, że do poprawnego rozeznania zazwyczaj nie wystarczy tylko jeden znak, lecz konieczne jest występowanie i współbrzmienie kilku znaków. W pierwszym rzędzie trzeba przekonać się, że nie ma między nimi sprzeczności. One muszą występować wspólnie, choć niekoniecznie wszystkie naraz. Na przykład sama miłość nie wystarczy do podjęcia działania, gdyż także z miłości dopuszczono się wielu zbrodni.

 

Trudno wymieniać tu wszystkie kryteria, stąd podam tylko niektóre:

 

a) Zarówno dobrego jak i złego ducha można rozpoznać po ich owocach (por. Gal 5,14-22; Ef 5,8-10; Rz 7,4-5.19-20).

b) Łączność i komunia z Kościołem jest kolejnym znakiem działania ducha Bożego. Prawdziwe dary Ducha to te, które budują wspólnotę Kościoła. (1 Kor 14,4.12.26).

c) Światło i pokój. Dary Ducha nie są ślepymi impulsami, które prowokują problemy i nieporozumienia (1 Kor 14,33).

d) Miłość wzajemna. To jest jedno z najważniejszych kryteriów, które odsłania obecność Ducha św. (1 Kor 12-13).

 

Podsumowanie

 

Reasumując trzeba stwierdzić, wszystkie omawiane tutaj elementy, tzn. ignacjański rachunek sumienia, kierownictwo i rozeznawanie duchowe ukazują trzy momenty tego samego procesu i ukierunkowane są na jeden cel: szukać i znajdować Boga we wszystkim. W tym procesie poszukiwania i rozeznawania codzienny rachunek sumienia stanowi jakby narzędzie wyostrzające zmysły ducha, które zdolne są wyłapać choćby najbardziej subtelne wołanie Boga. Zadaniem kierownictwa jest wskazanie na wewnętrzne poruszenia i nauczenie odróżniania tych, które prowadzą do życia od tych, które prowadzą ku śmierci. Z drugiej strony kierownictwo duchowe o tyle ma sens, o ile opiera się na nieustannym poszukiwaniu i rozeznawaniu woli Bożej. Poszukiwaniu, którego kierownictwo nie zastępuje, a jedynie wzmacnia i obiektywizuje.

 

Tomasz Oleniacz SJ

 

___________________________

Przypisy:

 

  [1] Na temat codziennego rachunku sumienia ukazało się ostatnio wiele pozycji książkowych. Na szczególną uwagę zasługuje tu książka włoskiego jezuity S. Fausti, Okazja czy pokusa? Sztuka rozeznawania i podejmowania decyzji, Wydawnictwo OO. Franciszkanów „Bratni zew”, Kraków 2001. Autor porusza w niej kwestie praktyczne związane zarówno z codziennym rachunkiem sumienia, jak i regułami rozeznawania duchów.

  [2] Św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne (= CD), tłum. M. Bednarz, WAM, Kraków 1991.

  [3] Por. CD 18; por. też Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, nr 649.

  [4] Iglesias I., Elementos instrumentales de la experiencia de Ejercicios Ignacianos, Manresa 60 (1988:236), s. 244.

  [5] Dodam na marginesie, że św. Ignacy nigdy nie posługiwał się tym pojęciem, gdyż nigdy nie chciał „kierować” osobą. On mówił o „tym, który daje rekolekcje”. Stąd, choć w tekście używam rozpowszechnionego terminu „kierownik duchowy”, rozumiem go w znaczeniu towarzyszenia duchowego, a nie kierowania osobą.

  [6] Por. Martini C. M., Poznanie siebie, decyzja, wybór, Wydawnictwo WAM, Kraków 2000, s. 74.

http://www.katolik.pl/pomoc-rachunku-sumienia-i-kierownictwa-duchowego-w-procesie-rozeznawania,23435,416,cz.html?s=1


     Następny wpis
     Blog

Moja Tablica

Brak komentarzy
Musisz się zalogować, aby komentować