Loading...

Blog dorotak

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny; Część V, 5

 

Nabożeństwo to jest drogą: łatwą, krótką, doskonałą i pewną, wiodącą do zjednoczenia się z Panem Naszym, co stanowi doskonałość chrześcijańską.

Nabożeństwo to jest drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia.

Natomiast droga Maryi jest łagodniejsza i spokojniejsza. Nabożeństwo to jest drogą krótką, (Św. Bernard, Laudes gloriosae Virg.), wiodącą do Jezusa Chrystusa; raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odkąd idzie się na niej o wiele szybciej. Żyjąc w poddańst1wie i w zależności od Maryi, postąpimy w krótkim czasie więcej, aniżeli żyjąc przez całe lata w samowoli i opierając się na własnych siłach, gdyż napisano, że człowiek posłuszny i oddany Matce Bożej opiewać będzie zwycięstwo odniesione nad wszystkimi nieprzyjaciółmi. (Por. Przyp 21, 28) .

Prawda, że nieprzyjaciele starać się będą przeszkodzić mu w postępie, zmusić go do odwrotu lub doprowadzić do upadku, ale opierając się na Maryi, z Jej pomocą i pod Jej kierunkiem, nie upadnie, nie cofnie się, a nawet nie opóźni się, lecz będzie postępował krokiem olbrzyma ku Chrystusowi, tą samą drogą, którą, jak napisano, Jezus krokami olbrzyma przyszedł do nas w krótkim czasie. (Por. Ps 18, 5)

Nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest drogą doskonałą, by dojść do Jezusa Chrystusa i połączyć się z Nim, ponieważ Najśw. Maryja Panna była Istotą najdoskonalszą i najświętszą ze wszystkich stworzeń i ponieważ Jezus Chrystus, przychodząc do nas w doskonały sposób, nie obrał sobie innej drogi w Swej wielkiej i przedziwnej podróży.

Najwyższy i niepojęty, niedostępny, Ten Który jest, chciał przyjść do nas małych robaczków ziemskich, którzy niczym jesteśmy. Jakże się to stało?

Najwyższy zstąpił do nas w sposób doskonały i boski przez pokorną Maryję, nie tracąc

przez to nic ze Swej boskości i świętości; toteż nie inaczej jak przez Maryję powinni maluczcy wznosić się do Najwyższego w sposób doskonały i boski, nie obawiając się niczego.

Niepojęty dozwolił, by go mała Maryja objęła i całkowicie ogarnęła, nie tracąc przy tym nic ze Swej niezmienności, zatem i my mamy pozwolić, by nas ta niepozorna Dziewica całkowicie objęła i bez wszelkich zastrzeżeń prowadziła.

Niedostępny zbliżył się do nas przez Maryję i przez Nią połączył się najściślej, a nawet osobowo, z naszym człowieczeństwem, nie tracąc przez to nic z blasku Swego Majestatu; toteż i my powinniśmy zbliżać się do Boga przez Maryję i zjednoczyć się najściślej z Jego Majestatem, nie obawiając się odrzucenia. “Ten Który jest” chciał przyjść do tego, co nie jest, i sprawić, by to, co nie jest, stało się Bogiem, i stało się “Tym Który jest”. I dokonał tego w doskonały sposób przez to, że oddał się i poddał całkowicie młodziutkiej Dziewicy Maryi, nie przestając w czasie być “Tym Który jest”, Odwiecznym.

Podobnie i my, choć jesteśmy niczym, możemy przez Maryję stać się podobnymi do Boga przez łaskę i chwałę, bez obawy pobłądzenia, przez to mianowicie, że się Jej oddamy tak doskonale i całkowicie, żebyśmy sami w sobie niczym byli, a w Niej wszystkim.

Przedstawione nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest drogą pewną , by dojść do Jezusa Chrystusa, połączyć się z Nim i przez to osiągnąć doskonałość,

1) ponieważ praktyka ta nie jest nowa, raczej jest ona tak dawna, że początku jej nie da się ściśle oznaczyć.(Św. Odilon, opat z Cluny, który żył około 1040 r. był jednym z pierwszych, który nabożeństwo to zaprowadził we Francji. Dzięki Ojcu Stanisławowi Falacjuszowi T.J zaznało ono olbrzymiego rozkrzewienia w Polsce–król Władysław IV polecił OO. Jezuitom rozszerzenie nabożeństwa tego w całym królestwie.)

2) Nabożeństwo to jest środkiem pewnym by dojść do Chrystusa, właściwością bowiem Najśw. Panny jest prowadzić nas drogą pewną do Chrystusa, podobnie jak właściwością Jezusa jest prowadzić nas bezpiecznie do Ojca Przedwiecznego.

 

Dziś, kiedy trwam obecnie w piątej Nowennie Pompejańskiej, słowa Traktatu ponownie inaczej do mnie docierają... Wtedy podczas jego rozważania zadawałam ciągle wiele pytań, które zostawały bez odpowiedzi bynajmniej, wiedziałam , że albo mam te prawdy przyjąć bez zastrzeżeń, albo Pan mi kiedyś to wyjaśni i to zobaczę...

A moje rozterki dotyczyły wtedy słów :

„Nabożeństwo to jest drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia. Natomiast droga Maryi jest łagodniejsza i spokojniejsza. Nabożeństwo to jest drogą krótką, (Św. Bernard, Laudes gloriosae Virg.), wiodącą do Jezusa Chrystusa; raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odkąd idzie się na niej o wiele szybciej.”

 

Zdaję sobie sprawę, że nasz Pan ma różne dogi znalezienia nas jako te pogubione owieczki, że my w różny sposób Go poznajemy. Patrząc dzisiaj w ten zacytowany fragment zobaczyłam faktycznie różnicę między moją drogą wcześniejszą -poprzez Ducha Świętego, a teraźniejszą - poprzez Maryję.

Jak już pisałam wcześniej, moje poznanie Boga zaczęło się od poznawania Ducha Świętego, wtedy też po raz pierwszy ujrzałam, już zapewne innymi oczami, istnienie świata duchowego , a właściwie dwóch – jeden Boży , a drugi zbuntowanych aniołów, ujrzałam to tak realnie, aż wreszcie zaczęłam na te dwa światy zwracać uwagę. Gdyby nie to poznanie mogłabym zapewne zatrzymać się na moim uzdrowieniu z choroby, na wybawieniu od śmierci i tylko podziękować za nie Bogu, wielu zresztą tak czyni, ja też mogłabym tak przecież. Stało się jednak inaczej, bo miałam upartą mamę , która już była w teraźniejszej już i mojej wspólnocie...

Do czego zmierzam... tamta droga faktycznie nie była spokojna ani łagodna, to była nieustanna walka  , w której zwycięstwa mieszały się z porażkami. Wiedziałam, że ta walka jest nieunikniona, cały Nowy Testament mi to pokazywał. Dziś , jak spojrzałam wstecz mogę powiedzieć , że wyglądało to jak nieustanna szarpanina . I owszem, Jezus nauczył mnie wiele znosić z pokojem w sercu , w tej wewnętrznej Bożej radości, cokolwiek mi się przytrafiało, jakiś grzech mój, jakieś cierpienie, choroba moja czy moich bliskich , śmierć czyjaś w rodzinie, widziałam , jak to przeżywam inaczej od innych, oddając Bogu od razu wszystko ,tak sercem swoim, moja dusza odzyskiwała pokój. Niekiedy nawet miałam myśli...czy ja czasem z osoby bardzo wrażliwej nie staję się lekceważącą pewne rzeczy, bo tak można by było mnie odbierać, nie było bowiem we mnie rozpaczy ani strachu. Myślałam jednak , że to właśnie jest proces mojego jednoczenia się z Jezusem w pokoju serca( abstrahuję tutaj od tego mojego „świętego spokoju” , który mi Maryja pokazała podczas tego nabożeństwa, to już podpada pod lekceważenie bowiem )...

 

Ale teraz patrzę na ten okres drugi, czas wejścia tutaj na Forum, rozpoczęcie przeze mnie pierwszej Nowenny Pompejańskiej, czyli dłuższe przebywanie z Różańcem jako modlitwą. Pisałam już też wcześniej , że nie czułam wtedy Złego koło siebie. Jak patrzyłam na Forum, co inni przechodzą a u mnie tylko przepiękna , wręcz kontemplacyjna modlitwa, nie rozumiałam tego. Działanie szatana, tego z pierwszej mej drogi , zobaczyłam ponownie dopiero, gdy podjęłam się tego nabożeństwa. Skakał sobie koło mnie tylko, a ja tylko się uśmiechałam na ten widok i nic więcej. Przychodził przez ludzi również, a ja nic nie robiłam bo już widziałam , z kim mam do czynienia.

Cisza....to wyciszenie , które jest konieczne na drodze do Pana, które jak teraz widzę , dawało mi poniekąd rozważanie Słowa Bożego - poniekąd , ponieważ...no właśnie i tu koniec moich rozważań na dzisiaj... Bóg ze swoim Słowem objaśnianym przez swojego Ducha i Maryja, swoiste niezwykłe Arcydzieło Stwórcy....to dopiero stanowi całość niezwykłą, że droga jednoczenia się z Panem jest faktycznie łagodna i spokojna, bez tej szarpaniny...

Tyle dziś zobaczyłam...dwie różne drogi, jedna tak bardzo odmienna od drugiej w sposobach przechodzenia...

 

Nie chcę nawet myśleć, jaki „nowy” Pan Jezus mi się pokaże w dalszej części nabożeństwa, a tak czuję , że będzie przynajmniej ciut inny niż Go poznałam ...surowy w napomnieniach, kochający do bólu i...wiem, że czegoś jeszcze nie dotykam i raczej nie chodzi tu o Krzyż ...

 

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny; Część IV,

1 Ponieważ cała nasza doskonałość polega na tym, by upodobnić się Panu Jezusowi, zjednoczyć się z Nim i Jemu się poświęcić, przeto najdoskonalszym nabożeństwem jest bezsprzecznie to, które czyni nas najwięcej podobnymi Jezusowi, najściślej z Nim jednoczy i poświęca nas Jemu wyłącznie.

A że Najświętsza Maryja Panna ze wszystkich stworzeń najwięcej podobna jest Panu Jezusowi, stąd wynika, że nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny spośród wszystkich nabożeństw duszę naszą najwięcej jednoczy z Panem Jezusem i sprawia, że staje się Jemu najbardziej podobna. Im więcej dusza poświęcona jest Maryi, tym bliższa jest Panu Jezusowi. I dlatego doskonałe poświęcenie się

Panu Jezusowi nie jest niczym innym, jak doskonałym i całkowitym poświęceniem się Najświętsza

Dziewicy.

I takie właśnie jest nabożeństwo, które głoszę i które w istocie swej jest tylko doskonałym odnowieniem ślubów i przyrzeczeń Chrztu św.

Wspomniane nabożeństwo polega na zupełnym oddaniu się Najświętszej Dziewicy, by przez Nią należeć całkowicie do Pana Jezusa. (św. Jan Damasc).Trzeba Jej oddać:

1) nasze ciało ze wszystkimi jego zmysłami i członkami;

2) naszą duszę ze wszystkimi jej władzami;

3) nasze dobra zewnętrzne, tzn. majątek, który obecnie posiadamy, jak i ten, który w przyszłości posiądziemy;

4) nasze dobra wewnętrzne i duchowe, tzn. nasze zasługi, cnoty, dobre uczynki, zarówno dawne jak teraźniejsze i przyszłe; słowem, wszystko, co posiadamy w porządku na tury i łaski, oraz wszystko, co w przyszłości posiąść możemy w porządku natury, łaski i chwały.

 

A to wszystko oddajemy Maryi bez wszelkich zastrzeżeń, nie rezerwując dla siebie choćby jednego szeląga, jednego włosa lub najmniejszego uczynku. Tę naszą ofiarę czynimy na całą wieczność, nie żądając, ani spodziewając się w zamian żadnej innej nagrody, prócz zaszczytu należenia do Pana Jezusa przez Maryję i w Maryi, chociażby ta Miłościwa Pani nie była taka, jaka rzeczywiście jest,tzn. nie była najszczodrobliwsza i najwdzięczniejsza spośród istot stworzonych.

 

Chyba się myliłam...jednak nie Rebeka i Jakub na podstawie Traktatu ( to a pro pos wczorajszego dnia) , ale noc miałam z nimi właśnie i ...

Pokolenie Ezawa i pokolenie Jakuba...

Maryjo już wiem, co czynisz...przenosisz mnie cudownie z pierwszego w drugie, bo jak nic w nocy odnalazłam siebie w tym pokoleniu Ezawa, przynajmniej w większości jego postępowania. Czytając Traktat wcześniej , niby widziałam już to po części poniekąd, ale starałam się to ukryć chyba sama przed sobą, jednym słowem uciekałam przed prawdą....

A w tym nabożeństwie mam stawać w prawdzie, przed samą sobą i przede wszystkim przed Bogiem. Ten targ mój z mamą o jej miłość , taką fizyczną typu przytulenie, buziak, mój bunt bynajmniej wewnętrzny , choć często gęsto i na zewnątrz przeciwko jej słowom, decyzjom, pomysłom nie powinien mieć miejsca. Aby poczuć się prawdziwym dzieckiem muszę stanąć przed lustrem , poprosić o przebaczenie Boga, przebaczyć sobie i potem porozmawiać o tym z mamą i przeprosić ją za wszystko – to była bowiem niewłaściwa droga …

I to właśnie dziś zrobiłam...Fakt faktem, że moja mama od Nowenny Pompejańskiej to kobieta do rany przyłóż, nie musiałam prosić nawet o odwagę...

I dziękuję Ci, Maryjo za dzisiejszy dzień. Za to , ze choć zawsze biorę Jezusa za rękę, gdy wychodzę z domu, że choć w drugiej ręce trzymam dziesiątkę Różańca , to dziś Ciebie wzięłam za tę drugą rękę i z radością weszłam do kościoła. Za to, że po raz pierwszy najpierw zaprosiłam Ciebie na Mszę Św. byś ze mną na niej była, a dopiero potem wezwałam Ducha Świętego , by przyszedł. Za te wszystkie słowa wlane we mnie, gdy dziś służyłam modlitwą wstawienniczą nad potrzebującymi dziękuję Ci , Maryjo...

I przepraszam za to , że odwlekałam poznanie Ciebie, za te moje nieudolne zdrowaśki , za ten mój brak wiedzy , że podobnie jak Twemu Synowi, Tobie mam wszystko również oddać, przecież jesteście moją Niebiańską Rodziną, a ja czytając Traktat parę m-cy temu zastanawiałam się , dlaczego mam Ci wszystko oddać, jak już oddałam i oddaje nieustannie Jezusowi...

Dziś wreszcie poczułam się dzieckiem...dzieckiem mojej mamy i Ciebie, mojej Mamy w Niebie.

Dziś doszłam też do przemyśleń, że nie byłam tak prawdziwie i dzieckiem Jezusa, bo nie wzięłam Ciebie , Maryjo tak poważnie i z miłością do serca właśnie.

Chyba dziś na koniec dnia odmówię Litanię do św. Ludwika Maria Grignion de Montfort, którą znalazłam na stronie polskiego Zgromadzenia Montfortanów , aby i on mi pomógł w tej dalszej drodze do Aktu ofiarowania się Jezusowi przez Twoje ręce , Maryjo...

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny; Część III, 2

Przechodzimy do krótkiego przedstawienia prawdziwego nabożeństwa do Najświętszej Dziewicy, które powinno być: 1 - wewnętrzne, 2–czułe, 3–święte, 4–stałe, 5–bezinteresowne.

Prawdziwe nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest wewnętrzne, tzn. płynie z umysłu i serca, pochodzi z głębokiego szacunku do Najświętszej Dziewicy, z wielkiego wyobrażenia o Jej wielkości, i z miłości ku Niej.

Jest ono czułe, tzn. pełne zaufania do Najświętszej Maryi Panny, zaufania dziecka do najlepszej matki. Nabożeństwo to sprawia, że dusza ucieka się do Niej we wszystkich potrzebach ciała i duszy z wielką prostotą, z zaufaniem i czułością, że błaga tę dobrą Matkę o pomoc zawsze, wszędzie i w każdej potrzebie: w wątpliwościach o światło, na bezdrożach o wskazanie właściwej drogi, w pokusach o pomoc, w słabościach o siłę, w upadkach o podźwignięcie, w zniechęceniu o

otuchę, w skrupułach o radę, w krzyżach, pracach i przeciwnościach życia o pociechę. Słowem we wszystkich dolegliwościach ciała i duszy jest Maryja ich zwykłą ucieczką i to bez obawy, by się dobrej tej Matce zbytnio nie narzucać lub się Jezusowi nie narażać.

Prawdziwe nabożeństwo jest święte, tzn. prowadzi duszę do unikania grzechu i do naśladowania cnót Najświętszej Maryi Panny, zwłaszcza Jej głębokiej pokory, żywej wiary, ślepego posłuszeństwa , nieustającej modlitwy, wszechstronnego umartwienia, boskiej czystości, Jej gorącego miłosierdzia, Jej heroicznej cierpliwości, Jej anielskiej słodyczy, i iście boskiej mądrości.

Oto dziesięć głównych cnót Najświętszej Maryi Panny.

Prawdziwe nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny jest stałe. Utwierdza ono duszę w dobrem i sprawia, że człowiek dla błahych powodów nie opuszcza praktyk religijnych. Czyni ono duszę odważną wobec świata i jego zasad, mężną w zwalczaniu ciała i jego namiętności, oraz szatana i jego pokus. Stąd pochodzi, że człowiek, który Najśw. Maryi Pannie rzeczywiście służy, nie jest zmienny, zgryźliwy, niespokojny lub bojaźliwy. Nie znaczy to, jakoby dusza taka niekiedy

nie upadła lub nie zmieniała czasem swych praktyk religijnych; lecz kiedy upadnie, wnet się podnosi, wyciągając ręce do swej dobrej Matki; a jeśli ją nawet nawiedzi oschłość, dla której nie znajduje pociechy w nabożeństwie, nie popada w rozterkę, gdyż żyje z wiary (Żyd 10, 38) w Jezusa i Maryję, a nie z uczuć cielesnych.

Prawdziwe nabożeństwo jest bezinteresowne, tzn. sprawia, że dusza nie szuka siebie, lecz tylko Boga w Matce Najświętszej. Prawdziwy czciciel Maryi nie służy tej dostojnej Królowej dla jakiejś korzyści lub zysku, ani dla własnego dobra doczesnego lub wiecznego, cielesnego lub duchowego, lecz jedynie dlatego, że warto Jej służyć, a przez Nią Bogu, nie kocha Maryi dlatego, że Ona wyświadcza mu dobrodziejstwa lub się od Niej dóbr jakichś spodziewa, ale dlatego, że jest godna miłości. I dlatego kocha Ją i Jej służy tak samo w zmartwieniach i w oschłości, jak w czasie wesela duszy i żarliwego nabożeństwa; kocha Ją tak samo na Kalwarii, jak na godach w Kanie Galilejskiej. Jakże miły i drogi w oczach Boga i Najświętszej Panny jest ten, kto nie szuka siebie w usługach jakie Jej oddaje! Niestety jak rzadko duszę taką spotykamy! I dlatego właśnie chwyciłem za pióro by spisać to, czego przez długie lata nauczałem publicznie i prywatnie.

 

 

Dziś chyba nawet potrzebowałam na nowo rozważać ten tekst...

 

„ zaufania dziecka do najlepszej matki.”

Do tej pory czułam się dzieckiem Boga, słabym, ale wiedzącym czego pragnie, a pragnęłam coraz więcej poznawać Boga, coraz bardziej Go kochać i naśladować. To pragnienie powstawało we mnie podczas poszczególnych Tygodni rekolekcji ignacjańskich, gdzie przed każdą medytacją te słowa pragnienia były wskazana do wypowiadania., dodatkowo też „ku większej chwale Jego Majestatu”. Niby więc dobra droga , zawiera ona bowiem wszystko to, co dziś mówi św. Ludwik Grignion , w związku z którym zresztą miałam wczoraj przemiłą niespodziankę, bo podczas , gdy szukałam „Sekretu Maryi” dowiedziałam się , że „Ludwik Maria uczył się w kolegium jezuitów w Rennes (1685-1693)”...

Ale....

Maryjo moja Najmilsza, mówiłam o Tobie „ukochana Matka”, mówiłam w swoim świadectwie z odmawianych przeze mnie Nowenn Pompejańskich, że wreszcie poczułam Ciebie jako Matkę , Mateńkę, że poczułam Twoje Przedziwne Serce...Dziś sobie zadaję pytanie, które zresztą pojawiało się we mnie od jakiegoś czasu - Czy ja , Dorota czuję się jako Twoje dziecko...? Poniekąd to pytanie było spowodowane tym zapewne, że ciągle mówi się o dzieciach Bożych, nawet św. Ludwik w swej modlitwie, którą od przyjęcia Szkaplerza modlę się codziennie, wypowiada słowa” zalicz nas do grona tych, których (…)” i nie używa pojęcia „Twoich dzieci”. Nie wiem , dlaczego nie widziałam wcześniej tych zacytowanych przeze mnie na początku słów - „zaufania dziecka do najlepszej matki”...może miałam mieć to zakryte aż do tej pory...Przecież logicznym jest , że jak jesteś Matką, to ja Twoim dzieckiem, a ja, kobieta po studiach, niby rozumna , do tej zależności dopiero teraz dochodzę...

Widzę już Maryjo , do czego mnie w tej chwili zapraszasz...

Wiem, że moje relacje z moją mamą ziemską rozkwitnęły pięknie, gdy mama też, po kryjomu przede mną, sięgnęła po Nowennę . Moja mama była oschła w stosunkach , nigdy nie potrafiła przytulić , tego mi brakowało w niej właśnie, byłyśmy nawet obie z zawodu księgowymi, ale też bardzo odmiennymi -mama dusigrosz , ja wręcz odwrotnie bardzo elastyczna pod tym względem . Wszystko to uległo zmianie , obie przeszłyśmy swoiste nawrócenie w tej relacji...

Teraz myślę sobie ...w tym nabożeństwie przejdę więc niezłą szkołę...w tych moich relacjach z mamą bowiem zawsze czułam bunt jakiś, już wcześniej zostało mi odkryte , że powód to oschłość mamy, nie wiedziałam tylko, co ja mogę w tej sprawie zrobić. Mówiąc mamie o podjęciu przeze mnie Nowenny, nawet mi do głowy nie przyszło, że i ona się podejmie.

Coś czuję , że teraz odbędę ćwiczenia z Tobą, Maryjo ...ćwiczenia , których zalążek już widziałam w Traktacie, przeszłam je , ale inaczej ...dziś nie wiem , choć czuję coś, czego nie potrafię nazwać nawet...poczekam więc, co będzie dalej...Rebeka i Jakub chodzi mi po głowie póki co...

Ale teraz to ja Ciebie gorąco proszę , Mateńko moja słowami modlitwy św. Ludwika przypisanymi na te dni , które szczególnie dziś zwróciły moją uwagę właśnie , nie wiedziałam, dlaczego, to już teraz wiem :

 

Ale jeszcze nie jestem zupełnie Twój. Teraz więc oddaję się Tobie całkowicie, nic nie zatrzymując dla siebie,ani dla innych. I jeśli stale jeszcze dostrzegasz we mnie coś, co nie należy do Ciebie, błagam Cię usuń to,i uczyń Siebie absolutną władczynią wszystkiego co jest moim.

Zniszcz we mnie wszystko to, co może sprawić przykrość Bogu, wypleń i zlikwiduj,

a zasadź we mnie i pielęgnuj wszystko to, co Tobie sprawi przyjemność.

Niechaj światło wiary rozproszy ciemności mojego umysłu,

niechaj głęboka pokora zajmie miejsce mojej pychy,

niechaj wzniosłe rozmyślanie wkroczy w miejsce mojej błądzącej imaginacji, niechaj obraz Boga wypełnia stale Swoją obecnością moją pamięć, niechaj płomienna miłość Twojego serca rozpali oziębłość mojego,

niechaj Twoje cnoty zajmą miejsce moich grzechów, niechaj Twoje zasługi będą jedyną ozdobą w oczach Boga i przysposobią we mnie wszystko to, czego się ode mnie oczekuje.

 

 

 

 

i

„Sekret Maryi” Św. Ludwik Grignion de Montfort , Par. 23-29

23. Cała trudność polega na tym, aby rzeczywiście i prawdziwie znaleźć Najświętszą Dziewicę Maryję po to, aby móc znaleźć wszystkie najwspanialsze łaski. Bóg, będąc Mistrzem nad mistrze, może udzielić bezpośrednio przez Siebie Samego tego, co zazwyczaj udziela jedynie przez Maryję.

Pośpieszylibyśmy się wręcz, gdybyśmy zaprzeczyli, że czasami tak czyni. Tym niemniej św. Tomasz uczy nas, że zgodnie z porządkiem łaski ustanowionym przez Bożą Mądrość, Bóg zazwyczaj komunikuje się z człowiekiem jedynie przez Maryję. Dlatego też, jeśli chcemy się wznieść do Niego i być z Nim zjednoczeni, to musimy użyć tej samej drogi, jaką On zszedł na dół do nas, aby stać się człowiekiem i udzielać nam Swych łask. Tu kryje się znaczenie prawdziwego nabożeństwa do Naszej Błogosławionej Pani.

 

24. Znamy cały szereg prawdziwych nabożeństw do Naszej Pani, nie wspominam tu o fałszywych.

 

25. Na pierwsze prawdziwe nabożeństwo, jakie wymienimy, składa się spełnianie naszych chrześcijańskich obowiązków, jak: unikanie grzechu śmiertelnego, działanie bardziej z miłości niż ze strachu, modlenie się do Naszej Pani, i składanie Jej hołdu jako Matce Boga, ale bez specjalnego do Niej nabożeństwa.

 

26.Drugi rodzaj nabożeństwa polega na tym, że obdarzamy Naszą Panią wspanialszymi uczuciami uznania i miłości, zaufania i uwielbienia. Prowadzi nas to do Kółek Różańca św. oraz Szkaplerza, do recytacji pięciu lub piętnastu tajemnic Różańca św., do składania hołdu Maryji w Jej obrazach i ołtarzach, do głoszenia Jej chwały i przynależności do organizacji Jej imienia. To nabożeństwo jest dobre, święte i godne uznania, o ile umiemy pozostawać wolni od grzechu. I nie jest ono tak idealne jak to, o którym zaraz będę mówił, nie tak wystarczająco dobre w uniezależnieniu się naszej duszy od innych i od samych siebie, po to, aby móc być zjednoczonymi z Jezusem Chrystusem.

 

27. Trzeci rodzaj nabożeństwa do Naszej Pani, znany i praktykowany przez bardzo niewielu, jest tym, o którym chcę wam, duszom wybranym, teraz powiedzieć.

 

28 .Polega ono na oddaniu się całkowicie i jako niewolnik Maryi, i Jezusowi przez Maryję, a następnie czynieniu wszystkiego tego co robimy, przez Maryję, z Maryją, w Maryi i dla Maryi.

 

29. Powinniśmy wybrać jakieś specjalne święto w którym oddamy się, ofiarujemy się, i poświęcimy się Maryi całkowicie dobrowolnie, z miłością, i bez jakiegokolwiek przymusu: nasze ciało i duszę, wszystko to co posiadamy, dom, rodzinę i majątek; również całe nasze wnętrze i duch owe wartości: nasze zasługi, łaski, cnoty i radości. Zwróćmy uwagę na to, że w tego typu nabożeństwie dusza poświęca Jezusowi przez Maryję wszystko to, co jest dla niej najcenniejsze, rzeczy, których żaden zakon nie wymaga, aby złożyć w ofierze, a mianowicie, prawo do dysponowania samym sobą, wartością naszych modlitw i ofiar, naszych umartwień i radości. Dusza dobrowolnie stawia wszystko do dyspozycji Naszej Pani, tym sposobem może Ona dysponować nami zgodnie ze Swoją wolą dla większej chwały Boga, w czym Ona Sama ma najlepsze rozeznanie.

 

Nie wiem, dlaczego szukając w księgarniach „Przedziwnego sekretu Różańca Świętego” św. Ludwika Grignon nie spotkałam się z inną jego książką „Sekret Maryi”. Przeszukałam dziś więc internet i znalazłam ją. Tak sobie myślę jednak, że dobrze iż tej pozycji nie miałam w ręku wcześniej....

Dziś bowiem czytając fragment, na dzisiejszy dzień przypadający, ciut zwątpiłam, czy podołam temu , o czym św. Ludwik mówi w „Sekrecie Maryi” . Wchodząc nawet teraz na Forum miałam te wątpliwości jeszcze , nie odważyłam się nawet zajrzeć  w dalsze treści „Sekretu Maryi” , a właściwie „Tajemnicy Maryi” św. Ludwika , które znalazłam w internecie.

Stało się jednak tak, że gdy weszłam na Forum pierwsze co ujrzałam to słowa św. Charbela, które pewna piękna duszyczka o imieniu Asia puściła ( wielkie dzięki, Asiu !). A brzmią one tak :

 

"Jedynym celem diabła jest powstrzymać tych, którzy idą w kierunku Pana. Próbuje zatrzymać Cię na różne sposoby:

1. Spycha Cię z obranej ścieżki, wymyśla nowy cel, który Cię przyciągnie i do którego będziesz dążył, przez co zboczysz ze szlaku i zagubisz się.

2.Będzie chciał, żebyś się przewrócił i w ten sposób przerwał swoją wędrówkę. Zastawi na Ciebie sidła, w które wpadniesz.

3. Będzie Cię popychał, zmęczy Cię i zniechęci, żebyś tylko się zatrzymał i zaczął wracać. Najważniejsze dla niego jest to, żebyś nigdy nie dotarł do Twojego prawdziwego celu"

Św. Charbel- Orędzia z Nieba

 

No nie...nikt ani nic, chyba , że moja śmierć , nie zepchnie mnie już z pójścia dalej w to nabożeństwo...

Dziś bowiem nie tylko zobaczyłam to, co wczoraj tak nieudolnie starałam się przekazać, ale aż do tej chwili myślałam, czy podołam temu i w ogóle się zastanawiałam, czemu tak naprawdę mam podołać w związku ze słowami w punkcie 27 : „Trzeci rodzaj nabożeństwa do Naszej Pani, znany i praktykowany przez bardzo niewielu, jest tym, o którym chcę wam, duszom wybranym, teraz powiedzieć.”

Nigdy nie czułam się wybrana, nawet przez cudowne moje uzdrowienie przez naszego Pana tak się nie czułam, znam wiele takich cudów u innych, a tu św. Ludwik mówi o jakowymś wybraniu, czyli jest jakaś ciężkość , którą mam dać radę przezwyciężyć.

Bogu dziękuję za Asię, która słowami św. Charbela wyprostowała mi myśli...

Wyruszam dalej więc w to nabożeństwo do Ciebie , Maryjo...

Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci !

 

No właśnie , wczoraj na spowiedzi otrzymałam pokutę - Litanię do Wszystkich Świętych

Tu muszę się nad tą pokutą zastanowić chyba, bo raczej pomoc naszych Świętych się mi przyda.

 

A teraz początek przypisanego na dziś tekstu...

Przyznaję się, że miałam „ale” do kultu Maryi, nie do Maryi samej oczywiście. Patrząc na ludzi o pobożności maryjnej , zauważyłam , że u wielu Maryja zasłania Jezusa , a to mi się nie podobało. . Niestety takie moje myśli bywały, a dziś mogę powiedzieć...”Zajmij się sobą! Oni też kiedyś to zrozumieją.” . Bo ja, jak spojrzę na to , że moje poznawanie Boga zaczęło się od Ducha Świętego, potem dopiero Boga Ojca poznawałam , a na końcu Jezusa i myślałam , że to mi wystarczy, to z cała stanowczością teraz stwierdzam, że bez Maryi jest to poznanie niepełne.

 

Słów św. Ludwika Grignion w punkcie nie będę nawet komentować, trwam w nich bowiem przez cały dzień i na pewno one będą we mnie w następne dni. Są powiedziane tak mocno , że nic nie trzeba dodawać. Moją nieudolność w przekazie w porównaniu z tym widać było wczoraj.

Jedynie napiszę, co w związku z nimi mi się przypomniało, a konkretnie z cytowanymi słowami św. Tomasza :

„Tym niemniej św. Tomasz uczy nas, że zgodnie z porządkiem łaski ustanowionym przez Bożą Mądrość, Bóg zazwyczaj komunikuje się z człowiekiem jedynie przez Maryję.”.

 

Parę lat temu na jednej homilii o. Płusy usłyszałam,coś takiego, co zapewne znów nie przekażę dosłownie, musiałabym poszukać w zeszytach, ale sens był taki mniej więcej :

„Wyobraźcie sobie Sąd Ostateczny i Jezusa, który pyta : Matko moja, jak się sprawował oto ten człowiek?”

 

I na tym zakończę mój kolejny dzień rozważań...

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Wstęp

Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na świat, przez Nią też chce On panować w świecie.

2.Maryja wiodła życie ukryte; toteż Duch Św. i Kościół zwą Ją “Alma Mater”, Matką ukrytą i tajemniczą. Pokora Jej była tak głęboka, że nie miało dla Niej większego powabu, jak wieść

życie ukryte przed samą sobą i przed wszelkim stworzeniem, a znaną była jedynie u Boga.

Bóg wysłuchał próśb, które zanosiła Doń o życie ukryte, ubogie i pełne upokorzeń, i w dobroci Swej zasłonił przed wzrokiem ludzkim Jej poczęcie i urodzenie, tajemnice Jej życia, Jej zmartwychwstanie i wniebowzięcie. Właśni rodzice nie znali Jej dobrze; a Aniołowie pytali często jedni drugich: Quae est ista? Kimże jest Ona?(Pieśń 3, 6).

Albowiem Najwyższy ukrył Ją przed nimi; a jeśli czasem odsłaniał im rąbek tajemnicy,

to tym większe dziwy przed nimi ukrywał.

Bóg Ojciec zgodził się na to, by za życia nie zdziałała żadnego rozgłośnego cudu, choć dał Jej władzę po temu.

Bóg Syn zgodził się no to, aby nie wypowiedziała się prawie wcale, choć Ją wzbogacił mądrością Swoją.

Bóg Duch Św. sprawił, mimo że Maryja była wierną Jego Oblubienicą, że Apostołowie i Ewangeliści mówią o Niej bardzo mało, tyle tylko, ile koniecznie było trzeba, by świat poznał Jezusa Chrystusa. Maryja jest najdoskonalszym arcydziełem Najwyższego, jest arcydziełem, którego znajomość i posiadanie Bóg zastrzegł Sobie Samemu.

(św. Bernardyn, Srm 52, art.1)

 

 

Św. Jan 2,1-11

 

Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: "Nie mają już wina". Jezus Jej odpowiedział: "Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?" Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie". Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: "Napełnijcie stągwie wodą!" I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: "Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!" Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: "Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory". Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

Traktat ten rozważałam już wcześniej, dzięki naszemu portalowi miałam  okazję w ogóle się o nim dowiedzieć, bo przyznaję , że o nim nie wiedziałam ( ukłon tutaj w stronę Marzenki, która kiedyś podchwyciła moje myśli i mi dała o nim znać :) ).

Jak kiedyś nasz Admin Marek napisał pod tekstem a Kempisa , że to skarbiec, tak ja zobaczyłam kolejny takowy.

Pamiętam, jak słowa Wstępu tak mnie zachwyciły wtedy , że oniemiałam z wrażenia, byłam w nie wpatrzona i rozważałam dobrych kilka dni , tylko ten Wstęp tyle mi zajął.

Ale tak samo jak jest ze Słowem Bożym , tak i ten fragment dziś mówi do mnie inaczej, jest jednak jakby dopełnieniem tamtych rozważań...

Wtedy o panowaniu Jezusa przez Maryję myślałam inaczej. Miałam już wcześniej poznanie Maryi , jako Tej , o której Pismo Święte niewiele mówi, widziałam Jej piękno z tego faktu płynące , które mnie urzekało, niby rozumiałam , ale nie wiedziałam - dlaczego? Pierwsze słowa :”Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na świat, przez Nią też chce On panować w świecie.” , tak mnie jednak mocno poruszyły, a że byłam w trakcie Nowenny Pompejański , to pomyślałam wprost...tak, mamy Różaniec , który jest ogromną bronią. Gdyby każdy zechciał go odmawiać, to świat byłby inny. I w tym kierunku właśnie poszłam...przed oczami stanęła mi Apokalipsa.,

Dziś jednak moje oczy bardziej skupiły się na pozostałych wersetach Wstępu i ….odkryłam w nich cnoty Maryi. Dziś znalazłam odpowiedź na moje pytanie „dlaczego?” . I tu nie wiem, czy jestem w stanie opisać, co to za odkrycie, bo przecież cnoty Maryi znam od dawna.

Znam, tylko nic mi do tej pory nie mówiły ponad to , że takowe są , ze trzeba się wręcz o nie modlić, nad Różańcem zwykle zasypiałam, odmawiałam jakieś poszczególne dziesiątki w ciągu dnia za kogoś i tyle. Nowenna Pompejańska wprowadziła mnie jakby w inny świat, świat którym już poniekąd żyłam , ale ...no właśnie jak...? Bez głębszego wchodzenia w życie Maryi, przecież niewiele o nim mowa w Piśmie, Tajemnice różańcowe też bardziej nastawione na poznanie Jezusa, jest to przecież modlitwa chrystocentryczna, o naśladowaniu Jezusa wiadomo wiele...

Dziś jednak dopiero coś zrozumiałam...odmawiając Nowennę i owszem byłam wpatrzona w życie Jezusa, ale tak naprawdę cały czas czułam wzrok Maryi na sobie. To było poniekąd wrażenie również optyczne, bo i u mnie mam piękny obraz Matki Bożej i u mojej podopiecznej. Ale dziś usłyszałam wręcz wezwanie - „bądź mną”...

 

Taaak, Maryjo...Jezusa mam naśladować , ale On jest Człowiekiem i Bogiem zarazem, to Ty Maryjo, jako Niewiasta – człowiek , winnaś być najpierw dla mnie wzorem, to nie modlitwa różańcowa sama w sobie może przyczynić się do panowania Twego Syna, ale modlitwa , w której ja żyję Twoim oddechem, jestem łagodna , cierpliwa, wierna, pokorna , pełna miłości i ufności ... To dlatego nie miałam kłopotów z Nowenną, bo choć w zetknięciu się z tym światem może nie było tak już super, ale w Nowennę faktycznie całe swoje serce  wkładałam, od pierwszego dnia , tym bardziej , że modliłam się za obcych mi ludzi, czego sama nie rozumiałam, bo przecież mogłam modlić się za swoich bliskich. Wszystkiego tego Szatan nienawidzi, każdej Twej cnoty się boi. Jakie one naprawdę są i czy wszystkie  będziemy mogli poznać...? Zobaczymy to w pełni w Niebie zapewne...Nie wiem , czy dobrze oddałam to, co dziś czułam, ale starałam się :)

Dziś nieśmiało może, choć może być mi zarzucony brak pokory , ale mogłabym powiedzieć, że byłaś niejako we mnie podczas odmawiania Nowenny, Maryjo...

Teraz jednak myślę sobie, co będzie ze mną , gdy skończę to nabożeństwo....podczas niego bowiem dopiero Zły mi się pokazał, już pierwszego dnia, chciał mi przeszkadzać, ale bynajmniej moim pocieszeniem jest , że już nie drwił sobie ze mnie, tak jak kiedyś, kiedyś wcześniej, tylko sobie skakał obok...

 

Dziś oddałam na spowiedzi wszystko, co zostało mi odkryte podczas tego ostatniego czasu, dziś też łagodnie aczkolwiek stanowczo zareagowałam na pewne wydarzenia podczas spotkania mojej wspólnoty. Miałam ponieść trud i miałam do tego okazję. Dzisiejsze słowa z Ewangelii Jana mówią mi wiele o czymś , całkiem inaczej niż do tej pory, a zobaczyłam to już po powrocie ze spotkania. Chyba już nie muszę się martwić o wspólnotę, iskierka się rozpaliła....dzięki Ci , Maryjo za ten mój dzisiejszy pokój w sercu, za to że jesteś i czuwasz nade mną, dzięki Ci Panie Jezu za tę iskrę...

Strony: 1 2 3 4 5 »