Loading...

Blog dorotak

Pozwoliłam  sobie skopiować zdjęcie, które  puściła na Tablicy Bożenka i słowa nad nim. Przyczyniły się one bowiem do pewnych moich refleksji nad zdarzeniami z ostatniego tygodnia.

Kieruję ku Niemu wzrok… ogarniam Go miłością… opieram głowę na Jego Sercu… całuję Mu stopy i padam do nich, zwłaszcza gdy pycha zaczyna pokazywać swoją twarz… Całuję Jego ręce, kiedy doznaję od Niego ucisku i prób. Bł. Maria Kandyda od Eucharystii.






Nie wiem , w jakim stanie dusza bł. Marii Kandydy była , gdy te słowa pisała, patrzącna ostatnie słowa raczej to był czas „ kiedy doznaję od Niego ucisku i prób „. I to chyba w powiązaniu ze słowami z obrazu stało się dla mnie bardzo żywe. Dotychczas kontemplowałam fragmenty Pisma Św. , skupiając się na tym, co mi Pan chce przez nie pokazać. W czasie niezbyt dobrym dla mnie zapraszałam jedynie Jezusa, teraz i Maryję, aby przeżywali to razem ze mną, byli ze mną w danej sytuacji. W ciągu ostatniego tygodnia zdarzyło mi się jednak coś, co po raz pierwszy uczyniłam, a wczoraj to wyraźnie zobaczyłam.


W poniedziałek , gdy zrozumiałam, że mam do czynienia z bolesnym badaniem, przez jakie przeszłam w szpitalu, w momencie poczucia okropnego bólu , który miał trwać długi nieokreślony czas zaprosiłam Maryję i pomyślałam , że będę odmawiać zdrowaśki . Stało się jednak inaczej, bo nie byłam w stanie się skupić, natomiast pięknie weszłam w kontemplację Męki Pana Jezusa. Wyobrażenie naszego Pana , któremu wbijają gwoździe w ręce i nogi, poczucie oczami wyobraźni tego strasznego bólu spowodowało, że mój ból , choć trwał ok. półtora godziny i właśnie na przemian - najpierw w jednej , potem w drugiej ręce, następnie znów po kolei w nogach – stał się nie tylko do zniesienia , ale i jakiś inny. Badanie wymagało całkowitego rozluźnienia i ja faktycznie już nie spinałam mięśni z bólu, tylko raz w drugiej nodze wiedziałam, że wynik badania będzie pośrodkowany, bo źle ułożyłam swoje ciało i w tej pozycji ze względu na swą szczupłość , nie dałabym rady się nie poruszyć, wszystkimi mięśniami podtrzymywałam siebie by ruchu nie wykonać, ale ból

przeżyłam pięknie, bo ...myślałam wyłącznie o bólu Jezusa, tym fizycznym oczywiście akurat .


Drugą taką sytuację przeżyłam wczoraj. Nie dawało się wytrzymać w domu ani na dworze , bo słońce niemiłosiernie prażyło i dodatkowo było duszno . „Wpadła „ mi do głowy myśl, aby jednak wyjść na dwór i przeżyć to z Maryją na Różańcu, przecież nasz Pan żył i doznał męki w rejonie, gdzie takie warunki na co dzień. Pożytek dodatkowy dla mnie widziałam w tym, że się przy okazji poopalam . Przez prawie dwie godziny chodziłam z tyłu swego bloku wzdłuż w tę i z powrotem i dałam radę i nie czułam żaru wcale . Tajemnicę Radosną odmawiałam bowiem ze słowami z innego obrazu , który ja puściłam wczoraj , a mianowicie „ Bóg posyła cię czasem do miejsc, sytuacji i do takich ludzi aby oni dzięki Tobie mogli poczuć zapach Jezusa„, chyba sobie piękniejszych słów nie mogłam wziąć, w każdej z Tajemnic miałam ogromnąprośbę i ogromną radość :) W Tajemnicach bolesnych już było inaczej, tu myślałam już, jak spiekota dnia wpływała na Jezusa , gdy oddawał się mękom. I znów jakby odwrócenie tego, co zwykle robiłam, nie prosiłam , aby Jezus był ze mną w moim jakimś bólu – tu : wytrzymanie gorącego dnia- ale to ja wczuwałam się w to, co przeżywał Jezus. Bardzo pomocne w tym były na pewno nie tylko moje wcześniejsze kontemplacje Słowa Bożego, ale i książka czy film „Pasja” .


Dziękuję więc Maryi za to, że dzięki Niej mogłam poznać ten inny sposób ulżenia swym troskom, czyli oprócz zaproszenia Jezusa w ogóle do mojej troski , poznałam , jak to jest gdy w czasie troski ja bardziej zajmuję się tym, co przeżywał Jezus niż ja sama.


Słowa bł. Marii Kandydy znalazły jednak i odbicie w czymś innym jeszcze wczoraj . Wczoraj wieczorem bowiem szłam do kościoła na Mszę Św. I o tym wszystkim co było wcześniej zdarzyło mi się zapomnieć , czyli słowa „ pycha zaczyna pokazywać swoją twarz „ jak najbardziej do siebie odniosę.Bo i owszem szłam z Maryją i z Jezusem, ale coś było nie tak, słońce chciało mnie spalić dosłownie, bo droga po betonie. Wytrzymałam oczywiście, ale przecież nie musiałam się męczyć. Czemu nie weszłam w jakieś rozważanie ? Nie wiem , ale pewnie dlatego, że myślałam , że dam radę pójść … To jednak okazało się tylko moją pychą , gdzie się podziała moja ufność, gdzie się podziała moja radość z tego , co opisałam wyżej…? Nie wiem , ale wiem , że nie tak trudno o wszystkim zapomnieć i samemu stwarzać sobie dyskomfort chociażby tylko.


Patrzę więc też i na słowa na zdjęciu i myślę nad nimi…

Nie lękam się Boga , bo jak można się bać kogoś, kto mnie tak nieskończenie kocha . Lękam się właśnie tego, że mogę zapominać o tym, tego , że grzech mój , który jest zawsze przede mną jestem zdolna popełniać . Jaka jest więc ta moja miłość do Boga w obliczu Jego miłości…? Widzę to jakoś , że taka w kratkę, ale …

Dziękuję Ci , Panie Jezu za te wszystkie ostatnie doświadczenia, za tę swoją niedoskonałość również, bo to tylko sprowadza mnie do pionu, bo na niej się uczę, a przecież pełni miłości tu na ziemi i tak nie poznam. I słowa prymasa Stefana o rozkochiwaniu nas w sobie są jak najbardziej mi bliskie. Nie wiem, jak można się ciągle zakochiwać w Tobie , Panie , ale to ,że na ziemi jeszcze dajesz mi ciągle szansę, napominasz i strofujesz , ja raz się raduję , raz mocno zawstydzam ,  to wszystko rozkochuje mnie w Tobie jeszcze więcej ♥♥♥


Ps. Dziękuję Bożenko za słowa i obraz , który wpuściłaś, bo dzięki temu mogłam wiele zobaczyć w sobie, jak również pozbierać swoje myśli z ostatnich wydarzeń :)


Mk 6, 7-13 Rozesłanie Apostołów


 

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi.
I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien».
I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich».
Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

I jak tu nie zadziwiać się Słowem…

Dziś Pan rozsyła swych uczniów, po dwóch, a ja dziś właśnie podjęłam się opieki całodobowej nad starszą osobą, skądinąd ta moja nieobecność w rozważaniach i na dodatek moja zmienniczka , którą mam przy innej starszej osobie zgodziła mi się pomóc, więc dziś mam wolne popołudnie i noc, bo jest nas dwie :) I taka akurat Ewangelia na rozpoczęcie ...

Jak tu , Panie Jezu nie dziękować Ci za tego drugiego człowieka...? Nie wiem, jak to czynisz , Panie mój , ale zmienniczka ma męża po udarze, nie musiała a jest przy mnie. W ten sposób obie nasze podopieczne mają zapewnioną opiekę, ta całodobowa tylko do wtorku, później w dzień tylko. Ja też nie musiałam się podejmować, a właściwie to myślałam już o jakimś odpoczynku, ale to Ty Panie rządzisz mną i choć za pieniądze , nie kokosy jakieś bynajmniej, to już widzę po pierwszym dniu owoce z tej posługi. Starsza pani ma głód Ciebie i przepięknie mi się rozmawiało z nią o Tobie, Żywym Panie. Pani przeszczęśliwa , choć unieruchomiona gipsem , a ja jeszcze bardziej :))

I dopiero po powrocie , po 36 godzinach odczułam ciut zmęczenia, tam nawet nie myślałam o tym, miałam wielką radość w sercu :)))

Już widzę , Panie mój , że mój zawód księgowej , ekonomistki odszedł do lamusa, choć kochałam tę pracę . Poprzestawiałeś mi , Panie Jezu moje pragnienia i wyszło mi to na dobre. Dziś i ja nie chcę powrotu do zawodu wyuczonego przez lata. To, co daję z siebie innym , z Twoją niezwykłą pomocą, jest ważniejsze od wszystkiego innego .

Bądź błogosławiony Panie Jezu w tych naszych podopiecznych, w ich rodzinach bądź uwielbiony , Panie. Błogosław i nam dwóm , Panie Jezu , które podjęłyśmy się tej opieki, daj nam siły i wytrwałość, byśmy nie tylko słowem , modlitwą , ale i czynem służyły...


 

Mk 6,1-6 Jezus nieprzyjęty w Nazarecie

 

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze.

A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim.

A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”.

I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

 

„Skąd On to ma?”

 

Pytanie to i ja słyszałam i słyszę w stosunku do siebie, właśnie od znajomych, bo znali mnie wcześniej i widzą moją odmianę. Ja mam odpowiedź...to tylko dzięki Jezusowi i tutaj jestem, na tym portalu. Jeszcze kilkanaście lat temu faktycznie o Bogu bym słowa nie powiedziała, co najwyżej , że „Bóg jest Bogiem” .

 

Tak samo i ja pytałam o różne osoby i się dziwowałam...

 

Tak niewiele trzeba, by pytać i dziwić się…

 

Gorzej, gdy na pytaniach i dziwowaniu się kończy…

 

Tak niewiele trzeba , by już nie pytać i nie dziwić się…

 

I dzięki Ci, Panie Jezu za Twe słowa dziś :

 

„Bo On jest Bogiem żyjącym
i trwa na wieki.
On ratuje i uwalnia,
dokonuje znaków i cudów
na niebie i na ziemi. „

 

Dn. 6, 27-28

 

Moje serce w ciszy z nimi pozostaje...

Łk 2,22-40 Ofiarowanie Jezusa w świątyni

 

Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.

A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego.

Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:

„Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela”.

A Jego ojciec i matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.

Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy.

A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret.

Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.



Oczekiwałam tego dnia, oczekiwałam tego Święta Ofiarowania naszego Pana w świątyni, czekałam na te słowa Symeona, które wypowiadam w Complecie i na...Maryję. Coś mnie ciągnęło do tego dnia .

Myśli moje jednak w ciągu dnia były jakieś rozproszone, nie mogłam sensu złapać, nie rozumiałam, co mi Pan  chce dziś pokazać. Aż do wieczornej Mszy Świętej, to na niej właśnie wszystko złożyło się w całość…

Na Mszy Św. byłam z mamą , miałyśmy tylko jedną gromnicę. Już w momencie , gdy zapalałam ją , a mama ją trzymała w ręce, pomyślałam „Więcej tak nie będzie, ja też chce gromnicę „. mamy jedną, bo wszystkie się wypaliły już od Chrztu Św. i tak jakoś kupujemy jedną do domu , gdy się kolejna wypali. Lampka się zapaliła...każdy winien mieć swoją…

Świeca miała palić się do Ewangelii, a potem znów trzeba było zapalić po Komunii Świętej. Moja myśl...”Teraz ja będę trzymać, pragnę wpatrywać się w Światło, wiedziałam, że mama będzie „zmuszona” mi ją dać …

I jak przed Komunią prosiłam Pana , by wlewał swoje Życie , swoje Ciało i Krew we mnie, w moje serce, tak gdy wzięłam świecę do ręki , do obu rąk właściwie i mama mi ją zapalała, podobne pragnienie wyraziłam , by Ten Boży strumień, strumień Bożej miłości przenikał mnie, mnie całą. Śpiewaliśmy w tym czasie „Gdy śliczna Panna...” i w momencie , gdy zaczął się refren „Li ii li li laj” moje ramiona nagle ożyły., kołysały się tak jakby trzymały dziecko i ...tak poczułam, tak to widziałam oczami duszy...nie świecę trzymałam oburącz, ale Dziecię , to Boże Światło tuliłam i śpiewałam ze łzami w oczach, łzami wzruszenia, radości i łzami... bólu swej grzeszności…

Niezwykły moment, po którym chciałoby się odejść z tego świata, jak Symeon, a ja nawet nie wiem czego oczekiwałam w tym dniu, czułam w sercu jedynie , że coś się wydarzy.

Moment niezwykłego rozczulenia i jednocześnie bólu nad sobą, że nie jestem tego momentu godna.

Moment , w którym poczułam wspólnotę ludzi Kościoła, którzy przyszli tutaj do Światła, a wśród niej moja mama , której mogłam o tym opowiedzieć, ona rozumie, co przeżyłam.

I tym momentem dzielę się tutaj z Wami, z Wami , którzy też jesteście wspólnotą Kościoła…Tę wspólnotę , którą w tej Ewangelii w ciągu dnia czułam, którą tworzą dla mnie Ci, co wiedzieli po co przyszli do świątyni, Symeon, Maryja, Józef , prorokini Anna ...

Maryjo...Ty byłaś inicjatorką takiego mego z Twoim Synem spotkania, to też wiem i tak czułam wtedy. I teraz , gdy to piszę znów me łzy płyną...Bądź pozdrowiona Matko ukochana, pełna miłości i czułości, Matko mojego Pana...dziękuję Ci...

Panie Jezu, pragnę tulić Cię w swych ramionach, tulić swym może niezbyt doskonałym życiem, ale pełnym miłości , choć równie niedoskonałej. Wiem , że mną się nie brzydzisz, że miłe jest Tobie takie moje utulenie -dążenie do Światła, którym jesteś Ty, Panie. Pragnę, by rosła Twoja chwała w moim i innych życiu…

Mk 5, 1-20 Uwolnienie opętanego w Gerazie


 

Jezus i uczniowie Jego przybyli na drugą stronę jeziora do kraju Gerazeńczyków. Ledwie wysiadł z łodzi, zaraz wybiegł Mu naprzeciw z grobów człowiek opętany przez ducha nieczystego. Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami w grobach i po górach.
Skoro z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał wniebogłosy: «Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie». Powiedział mu bowiem: «Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka». I zapytał go: «Jak ci na imię?». Odpowiedział Mu: «Na imię mi legion, bo nas jest wielu». I prosił Go na wszystko, żeby ich nie wyganiał z tej okolicy.
A pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosili Go więc: «Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli». I pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze.
Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach. Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic.
Gdy wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: «Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą». Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili.

Duchy nieczyste...czy człowiek ma wyobrażenie o nich, takie solidne…? Czy ma wiedzę , jak one działają…?

„Na imię mi legion, bo nas jest wielu”.

Dopóki nie trafiłam do wspólnoty , dopóty nie miałam pojęcia żadnego o takiej ilości duchów i chyba w ogóle o nich moja wiedza była niewielka.

Dopóki nie weszłam na drogę Boga, dopóty o ich działaniu na "własnej skórze" się nie dowiedziałam.

Nie wiem , z jakiej ilości duchów złych zostałam uwolniona, To podobnie jak z poznawaniem Boga, wszystko odbywało się i zapewne będzie się odbywać jeszcze stopniowo, nigdy bowiem nie był w stosunku do mnie potrzebny egzorcyzm, nigdy nie uczestniczyłam w modlitwie uwolnienia nad sobą, jedyne co to fakt służenia tą modlitwa innym. Myślę jednak , że wiele duchów złych moc Boża pokonała we mnie, poprzez Eucharystię, spowiedź , różnego typu modlitwy przeprowadzane dla wszystkich na kościele , jak również widziałam uwalnianie poprzez kontemplację Słowa Bożego, a także Różaniec.

Duchy złe, większe i mniejsze, „cisi zabójcy”, a niekiedy głośni, jak tutaj mamy Ewangelii, wkradają się i czynią w naszych duszach spustoszenie, gdy im na to pozwalamy . Od nich pochodzi niesprawiedliwość, rozpacz, kradzieże, kłótnie , morderstwa, zatargi , narzekania nieustanne , pycha itp. itd. Idąc do spowiedzi wyznaję grzechy, których przyczyną są przecież jakieś duchy złe, którym pozwoliłam się omamić. Ale po spowiedzi są jeszcze inne warunki do spełnienia, nie tylko zadana pokuta przez księdza, pokuta jako jakaś modlitwa, może będę musiała kogoś przeprosić, może komuś przebaczyć, w jakiś sposób coś zadośćuczynić itd.

Do czego zmierzam…

Ostatnio pojawiła się tendencja chodzenia na modlitwę o uwolnienie, szuka się kontaktu z egzorcystą, mam obawy z tym związane , że zostaje to traktowane wręcz ...magicznie, ktoś się pomodli i będzie wszystko inaczej. Posługa modlitwą o uwolnienie czy posługa egzorcysty jest posługą jednak ukierunkowaną na osoby, które są ewidentnie zniewolone , dręczone , czy opętane., z którymi tak np. jak w Ewangelii już nie można wytrzymać. Biblia i Kościół nasz dał nam jednak środki obrony przed złymi duchami, Św. Paweł wspomina o naszej zbroi, Bożej zbroi chrześcijanina. Walka duchowa , o której co rusz w Piśmie Świętym to nie jakieś bajki, to coś , o czym nie powinnam zapominać,, by nie dopuścić się do takiego stanu jaki mamy opisany w Ewangelii. To jest jedna wielka praca nad sobą, z Bogiem w sercu.

Wiedza o duchach złych, jakie one są, przydaje się,  niekiedy konieczne jest wyrzekanie się ich pewnych rodzajów, nazwanie ich, ale nade wszystko trzeba skupić się nie na nich , ale na  Bogu...

Panie Jezu, pragnę Cię więcej poznawać, więcej kochać i naśladować. pragnę Twej miłości , bo ona jest lekiem na wszelkie zło.

Niech Boży strumień światła będzie nade mną i we mnie,  by droga którą idę była prosta i jasna...


 

Strony: 1 2 3 4 5 ... » »»