Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, A, Wj 34,4b-6,8-9; Ps: Dn 3,52-56; 2 Kor 13,11-13; Ap 1,8; J 3,16-18
Nie zgłębimy tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, możemy się jednak do niej pokornie zbliżyć. Tak, by budować swoją wiarę i znajdować ścieżki zbawienia.
W pierwszym czytaniu zobaczyliśmy spotkanie Mojżesza z Bogiem. Padło tam takie stwierdzenie: „A Pan zstąpił w obłoku”. (Wj 34,5a) Jest to w nurcie wielkiej tradycji biblijnej – Bóg objawia się w obłoku, obłok prowadzi Izraelitów do Ziemi Obiecanej, obłok towarzyszy prorockim wizjom, obłok widzimy na górze przemienienia, obłok mamy przy wniebowstąpieniu Jezusa.
Zauważmy co jest cechą charakterystyczną obłoku. Obłok jednocześnie pokazuje i kryje. Bóg jest – obłok jest tego sygnałem, ale ten sam Bóg w tym samym obłoku się ukrywa. To ważne spostrzeżenie i wskazówka w naszych próbach poznania Boga. Bóg da się poznać człowiekowi, ale nigdy do końca. Bóg zawsze pozostanie tajemnicą – wiemy, że ta tajemnica jest, ale nigdy „nie rozgryziemy” jej do końca.
Bóg jest też dobrym pedagogiem – wie, że nie wszystko, że nie naraz człowiek go pozna. Poznawanie Boga to proces. Mojżesz spotyka się Bogiem i pada na twarz. Mimo tego, że ten Bóg objawia się jako „Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność” (Wj 34,6b) to widać tu grozę i dystans.
Przełamuje to moment wcielenia, gdy Syn Boży przyjmuje ludzką naturę i staje się nam tak bliski. A z bliska widać więcej. Gdy człowiek podejdzie bliżej do Boga, przekona się do pewnej zażyłości z Nim, to Bóg wprowadzi go w tajemnicę swego wewnętrznego życia. Człowiek odkrywa wtedy, że Bóg nie przestając być jednością okazuje się być jednocześnie wspólnotą – wspólnotą boskich osób – Ojca, Syna i Ducha.
Odkrywa to drugie czytanie: „Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami.” (2Kor 13,13)
Jeszcze głębszym zrozumieniem tajemnicy Boga jest Ewangelia. Pokazuje ona rację istnienia, przyczynę tej boskiej Wspólnoty. Jest nią miłość.
Miłość, która zakręca się i fiksuje wokół tego, który kocha; miłość, która nie ma swojego obiektu – drugiej osoby, idei, rzeczy degeneruje się, staje się narcyzmem i w końcu przestaje mieć cokolwiek wspólnego z miłością. Nie tak jest w Bogu.
„Bóg umiłował”. (J 3,16) Umiłował siebie, w osobach Trójcy, umiłował człowieka, umiłował świat. Pewnie jeszcze większą tajemnicą od tajemnicy Trójcy, jest fakt, że Bóg ma serce, a to serce kocha.
Taki kierunek rozważań skłania nas teraz do uświadomienia sobie tego, że sami będąc stworzeni na obraz i podobieństwo Boga mamy wpisaną w swoją naturę potrzebę wspólnoty i kochania.
Mamy w sobie głęboką, niepokonalną potrzebę bycia z kimś, dla kogoś, mamy potrzebę kochania. Bycie z innymi i kochanie to nasza natura. Problem polega na tym, że próbuje się tę naturę oszukać, poprzekręcać, przemalować.
Gdy taka „pierestojka” się uda człowiek zaczyna się bać więzi, uciekać od drugiego, izolować. Zamiast kochać uczy się używać i wykorzystywać drugiego. Cały czas szuka szczęścia, ale idąc takim modelem znajdzie tylko samotność, cierpienie i rozpacz.
To nie jest świat człowieka. Nie do samotności, cierpienia i smutku zostaliśmy powołani. Przeżywając tajemnicę Bożej Wspólnoty i Bożej Miłości prośmy Wszechmogącego, byśmy umieli odkrywać i uczyć się, co to znaczy być z innymi, co to znaczy kochać. Byśmy umieli odkrywać prawdziwe szczęście, które płynie tylko z łaski Boga.
Tylko Bóg nasyca i daje sens naszemu życiu, naszym więziom z innymi i naszemu kochaniu. Amen.
Postrzegano
go nawet jako wroga ruchu charyzmatycznego. Wszystko zmieniło się po
kongresie Odnowy w Duchu Świętym w Kansas City. Jego przyjaciele mówili:
Wysłaliśmy do Stanów Zjednoczonych Szawła, a wrócił Paweł...
O swoim spotkaniu z Odnową w Duchu Świętym opowiada o. Raniero Cantalamessa OFMCap, kaznodzieja papieski.
Profesorskie dylematy
Byłem
już profesorem Uniwersytetu Katolickiego w Mediolanie, kiedy usłyszałem
o nowym zjawisku w Kościele – Odnowie w Duchu Świętym, która wtedy
zaczynała swoją działalność we Włoszech. Pewna pani, której byłem
kierownikiem duchowym, przywiozła tę wiadomość z rekolekcji: – Spotkałam
niezwykłych ludzi, modlą się, klaszczą, są radości, mówią także o
cudach, które wśród nich się zdarzają. Jako mądry kapłan, bardzo
przywiązany do tradycyjnych form duszpasterstwa, powiedziałem jej
wówczas: – Więcej już nie pojedziesz na takie rekolekcje! Była
posłuszna, jednakże nie przestawała zapraszać mnie na spotkania Odnowy i
przekonywać o jej wartości.
W
końcu poszedłem do tej wspólnoty jako bardzo krytycznie nastawiony
obserwator. Moje kapłańskie powołanie zostało ukształtowane przed II
Soborem Watykańskim, miałem więc ambiwalentny stosunek do tego, co
zaczynało dziać się wtedy w Kościele. Obawiałem się, że może to być nie
do końca zdrowe. Mój sceptycyzm spostrzegli animatorzy grup i po cichu
odradzali swoim podopiecznym spowiedź u mnie, ponieważ byłem postrzegany
jako wróg Odnowy.
Mimo
to kilka osób porosiło mnie o spowiedź. Słuchanie ich wyznań zrobiło na
mnie ogromne wrażenie, bo nigdy wcześniej nie widziałem tak głębokiego
żalu za grzechy i ducha pokuty sprawowanej w czystości serca. Podczas
wyznania grzechów wydawało mi się, że kamienie spadają z ich dusz, a na
końcu pojawiała się radość i łzy. Na taki widok musiałem przyznać: – Tu
działa Duch Święty! Właśnie to obiecywał Jezus, mówiąc o zesłaniu Ducha
Świętego: – Kiedy przyjdzie Paraklet, Pocieszyciel, przekona świat o
grzechu. Ci ludzie naprawdę byli przekonani o grzechu! W tym
niecodziennym przypadku sakramentu pokuty dostrzegłem, jaka jest rola
Ducha Świętego w Kościele: chodzi o ożywienie wszystkich sakramentów,
aby uczynić z nich żywe doświadczenie.
Zacząłem
coraz bardziej interesować się ruchem Odnowy w Duchu Świętym. Ponieważ
wykładałem historię wczesnego chrześcijaństwa, przygotowałem kurs o
początkach Kościoła. Wiedziałem bowiem, że niektóre zjawiska, które
obserwowałem w Odnowie, zdarzały się także w pierwszej wspólnocie
chrześcijańskiej. Mimo to mój krytycyzm wobec tej wspólnoty nie osłabł, a
jednak wciąż byłem zapraszany, bym dla niej nauczał.
Kongres w Kansas City
W
1977 roku otrzymałem w prezencie bilet do Stanów Zjednoczonych na
ekumeniczny kongres Odnowy. Ponieważ miałem i tak tam pojechać, aby
uczyć się języka angielskiego, więc przyjąłem tę propozycję i wziąłem
udział w kongresie, który odbył się w Kansas City w Missouri.
Przybyło
tam czterdzieści tysięcy osób: dwadzieścia tysięcy katolików i tyle
samo uczestników innych wyznań chrześcijańskich. Wieczorem, na stadionie
jeden z liderów wziął do ręki mikrofon i zaczął przemawiać: – Wy,
biskupi, kapłani, diakoni, płaczecie, lamentujecie, ponieważ ciało
mojego Syna jest rozdarte. Wy, świeccy: , mężczyźni, płaczecie,
lamentujecie, ponieważ ciało mojego Syna jest rozdarte... Kiedy tak
mówił, zobaczyłem, jak ludzie wokół mnie padają na kolana… Na koniec
całe zgromadzenie płakało z powodu skruchy, żalu wynikającego z podziału
wśród chrześcijan. Zauważyłem też napis: „Jezus jest Panem”, który
przenoszono z jednej części stadionu w drugą. Był to kolejny krok na
drodze odkrywania Odnowy w moim .
Dla
mnie jedną z największych zasług Odnowy dla Kościoła – z punktu
widzenia teologicznego i biblijnego – jest odkrycie Jezusa jako Pana.
Sam prowadziłem naukowe studia nad tym tytułem Jezusa, jednak dopiero
pod natchnieniem Ducha Świętego zrozumiałem, że słowo Kirios, czyli Pan,
nie jest tylko jednym z nazwań Jezusa, ale wyraża nasz osobisty do
Niego stosunek. Dlatego św. Paweł mówił dobitnie: „Nikt nie może
powiedzieć, że Jezus jest Panem, jak tylko pod natchnieniem Ducha
Świętego”. Podkreślał również, że „jeśli wyznasz swoimi ustami, że Jezus
jest Panem i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg wskrzesił Go z martwych,
zostaniesz zbawiony”. Dzięki temu odkryciu później napisałem książkę
„Żyć w Chrystusie”, która została przetłumaczona także na język polski.
Kiedy pada Jerycho
Mimo
tego głębokiego doświadczenia, wciąż nie czułem się częścią tego ruchu,
ciągle pozostawałem na zewnątrz. Moi przyjaciele, którzy przyjechali ze
mną z Włoch, wiedzieli o tym. I gdy podczas spotkania zaśpiewano pieśń o
biblijnej historii Jerycha, którego mury rozpadają się od dźwięku trąb,
szturchali mnie łokciami i mówili: – Słuchaj uważnie, ponieważ ty
jesteś tym Jerychem... Tak, istotnie byłem tym Jerychem i ono upadło.
Po
spotkaniu przenieśliśmy się do domu rekolekcyjnego, gdzie odbywało się
seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Zacząłem w nim uczestniczyć, choć
ciągle miałem opory i w czasie modlitwy mówiłem sobie: – Przecież jestem
franciszkaninem, mam św. Franciszka jako ojca duchowego, czego ja tu
szukam? I właśnie kiedy wypowiadałem to zdanie, pewna otworzyła Biblię,
nie wiedząc, oczywiście, o moich dylematach, i zaczęła czytać fragment z
Ewangelii o tym, jak Jan Chrzciciel mówi faryzeuszom: „Nie mówcie w
waszych sercach: Abrahama za ojca”. Wtedy zrozumiałem, że Pan Jezus dał
mi taką odpowiedź! Wstałem i powiedziałem: – Panie Jezu, nigdy więcej
nie powiem, że mam za ojca św. Franciszka! Odkryłem bowiem, że tak
naprawdę nie jestem jeszcze jego synem, bo żeby nim zostać, potrzeba
specjalnej łaski, a ja dopiero teraz na nią się zgadzam. Doświadczenie
Odnowy pozwoliło mi zrozumieć sedno doświadczenia franciszkańskiego.
Pierwsi
franciszkanie byli wędrującymi charyzmatykami, tak jak uczniowie
Jezusa. Kiedy modlono się nade mną o wylanie Ducha Świętego, w pewnym
momencie poproszono mnie: – Teraz wybierz Jezusa jako Pana twojego
życia. Otworzyłem oczy i zobaczyłem nad ołtarzem krucyfiks. Ujrzałem
światło, jakby Pan Jezus mówił mi: „Uważaj! Jezus, którego wybierasz
jako Pana, nie jest łatwy ani powierzchowny. Jestem ukrzyżowany”. I to
mi pomogło. Żywiłem bowiem nadal obawę, że ruch Odnowy jest
powierzchowny, sentymentalny, emocjonalny. Wtedy zrozumiałem, że Duch
Święty prowadzi ludzi do serca Ewangelii, którym jest krzyż Jezusa.
Chrzest w Duchu Świętym
Podczas
chrztu w Duchu Świętym nie odczułem nic szczególnego. Ponieważ jestem
teologiem, zastanawiałem się, czym jest ten chrzest. W końcu
zrozumiałem, że to sposób odnowienia życia wewnętrznego, odnowienia
łaski chrztu.
Odrodzenie
owo polega na ponownym przeżyciu – w sposób świadomy i wolny – tego, co
dokonało się bez naszego udziału w sakramencie chrztu. Musimy
zaakceptować osobiście Jezusa jako Pana. Równocześnie odnowiłem moje
śluby zakonne.
Podobny
proces zachodzi podczas chrztu w Duchu Świętym między małżonkami: na
nowo przyjmują oni zobowiązania przyjęte i wypowiedziane podczas
zawierania sakramentu małżeństwa. Dzisiaj widać olbrzymią potrzebę
odnowienia życia małżeńskiego, które gaśnie. Powszechnie, również wśród
chrześcijan, spotyka się rozwód serca: małżonkowie mieszkają wprawdzie
razem w tym samym domu, ale nie ma już między nimi miłości, wręcz wieje
chłodem. A przecież małżeństwo jest sakramentem, w którym dwie osoby
czynią się wzajemnie darem dla siebie.
Przypomniała
mi o tym jedna para z Odnowy ze Stanów Zjednoczonych: – Niech ojciec
posłucha – powiedział mąż – ja teraz trzymam za rękę moją żonę, ale nie
zawsze tak było. Byliśmy bardzo podzieleni. Wnieśliśmy nawet sprawę o
rozwód i kłóciliśmy się przed adwokatem. Nie mogliśmy siebie znieść.
Wtedy znajomi zaprosili mnie na spotkanie Odnowy w Duchu Świętym. Z
początku byłem zrozpaczony, ale nagle – nie wiem, dlaczego – poczułem
schodzącą na mnie z góry falę miłości. Kiedy wróciłem do domu, była
głęboka noc. Obudziłem swoją żonę, przytuliłem ją i zacząłem mówić: –
Kocham cię, kocham cię! Żona odpowiedziała: – Ci wariaci, charyzmatycy
również z ciebie zrobili wariata! Ale także ona z ciekawości poszła na
jedno ze spotkań i doświadczyła tej samej łaski, jakby lód jej serca
stopniał. I odtąd oboje zaczęli służyć w Kościele, on jako diakon stały.
Tylko Duch Święty może odnowić , które są w głębokim kryzysie!
Jak widać, chrzest w Duchu Świętym odnawia nie tylko sakrament chrztu, ale także pozostałe sakramenty, jakie otrzymaliśmy.
Owoce Ducha Świętego
Po
pewnym czasie dostrzegłem kolejne owoce otwarcia się na działanie Ducha
Świętego. Kiedy sięgnąłem po brewiarz, aby odmawiać modlitwę i psalmy,
wydawały mi się one nieco inne, nowe, bo zaczęły w sposób szczególny do
mnie przemawiać. Biblia stała się księgą żywą, poprzez którą Bóg mówi do
człowieka, słowem rzeczywiście dla mnie przeznaczonym.
Odczułem
też nową miłość do modlitwy. Ciągnęło mnie do niej, a co więcej,
nabierała ona dla mnie trynitarnego charakteru: Ojciec mówił mi o Synu,
Syn o Ojcu. Doświadczałem modlitwy w Duchu Świętym i zaczynałem
rozumieć, co to znaczy „modlić się w Duchu”, o czym mówi Pismo Święte.
Jest to całkiem inny rodzaj modlitwy: już nie stworzenie mówi do
dalekiego Boga, ale Duch Święty modli się w tobie i z tobą. Duch Święty
kontynuuje w tobie modlitwę Jezusa. Tak wygląda modlitwa charyzmatyczna.
Nowe powołanie kaznodziei
Kiedy
po trzech miesiącach wróciłem ze Stanów Zjednoczonych do Włoch,
przyjaciele i znajomi byli zdziwieni moją przemianą. Ktoś nawet
powiedział: – Cóż to za cud!? Wysłaliśmy do Stanów Zjednoczonych Szawła,
a wrócił Paweł...
Zacząłem
uczestniczyć w spotkaniach Odnowy. Po jakimś czasie stało się coś, co
zupełnie odmieniło moje życie. Modliłem się w moim klasztorze w
Mediolanie i Pan przemówił do mnie za pewnego obrazu. Nie była to
cudowna wizja, ale duchowa myśl, przekaz od Pana z serca do serca.
Miałem zamknięte oczy, ale wydawało mi się, że widzę Jezusa tuż po
chrzcie w Jordanie, kiedy miał zacząć przepowiadać Ewangelię.
Przechodząc przede mną, powiedział: – Jeżeli chcesz mi pomóc głosić
Królestwo Boże, zostaw wszystko i chodź za mną. I zrozumiałem, że to
znaczy: zostaw nauczanie uniwersyteckie i zostań wędrownym kaznodzieją
na wzór św. Franciszka! Poszedłem więc do mojego przełożonego
generalnego w Rzymie, aby poprosić go o pozwolenie na zmianę trybu
życia. Generał kazał mi poczekać rok, dopiero po tym czasie wyraził
zgodę. Zostawiłem więc nauczanie uniwersyteckie i udałem się na
rekolekcje przed rozpoczęciem mojej nowej misji.
Był rok
1980. Podczas mojego pobytu w malutkim klasztorze w Szwajcarii z Rzymu
zatelefonował do mnie przełożony generalny i powiedział: – Papież Jan
Paweł II mianował cię kaznodzieją Domu Papieskiego. Czy masz jakieś
poważne powody, żeby odmówić? Szukałem ich, ale nie znalazłem. A więc
musiałem przygotować się, żeby w Wielkim Poście głosić kazania
papieżowi.
Nominację
tę odczytałem jako błogosławieństwo od Pana. Pozwoliła mi ona na nowo
odczuć działanie Ducha Świętego. Otrzymałem przywilej cotygodniowych
spotkań z Janem Pawłem II w dwóch okresach liturgicznych w ciągu roku. W
każdy piątek Adwentu i Wielkiego Postu przedstawiałem wprowadzenie do
medytacji dla papieża, jego sekretarzy, kardynałów, przedstawicieli
kurii, biskupów i przełożonych generalnych zakonów. Papież czasami
dziękował mi za moje przepowiadanie, a ja mówiłem: – To ja muszę Ojcu
Świętemu dziękować za to, że ciągle przemawia do Kościoła... Po
trzydziestu latach nadal wykonuję tę pracę.
Ekumenizm duchowy
Kiedy
zostałem członkiem Delegatury Katolickiej do Dialogu z Kościołami
Zielonoświątkowymi, nieraz widziałem, jak Duch Święty tworzy nową
atmosferę dialogu. Odnowa w Duchu Świętym jest w awangardzie pracy nad
zjednoczeniem chrześcijan, bo przede wszystkim kładzie nacisk na
ekumenizm duchowy. To ważne, bo ekumenizm doktrynalny bez ekumenizmu
duchowego nic nie daje.
Ekumenizm
duchowy oznacza wspólną modlitwę, wspólne słuchanie i przepowiadanie
słowa Bożego. To stwarza warunki do przezwyciężania różnic i animozji z
przeszłości. Duch Święty dzisiaj czyni to, co czynił u początków
Kościoła – rozdaje swoje łaski i charyzmaty wśród chrześcijan różnych
wyznań. Takie same, jak przy pierwszym zesłaniu Ducha Świętego.
Apostołowie
przed zesłaniem Ducha Świętego słyszeli ewangelię od Jezusa, ale
wykazali się całkowitą ignorancją i nie umieli swojej wiedzy zastosować.
Dopiero po otrzymaniu Ducha Świętego byli gotowi do tego, aby oddać
życie za Chrystusa. Również dzisiaj doświadczenie Ducha Świętego jest
konieczne, aby przemienić chrześcijan tylko z nazwy w chrześcijan
rzeczywistych. Tylko Duch Święty może dać nam nową miłość do Chrystusa i
chrześcijańską pasję. Chrześcijanie bez tej pasji i fascynacji
Chrystusem nie są w stanie ewangelizować, ponieważ ludzie patrzą
bardziej w oczy niż na usta. A gdy człowiek ma Jezusa w sercu,
uwidacznia się to szczególnie w jego oczach.
Oczywiście
Odnowa w Duchu Świętym nie jest jedyną formą ewangelizacji, poprzez
którą Duch Święty działa w Kościele. To jeden ze znaków nowej wiosny
Kościoła. Dziękujmy za ten dar. Ja rozpoznaję, że zmienił on moje i
życzę tego każdemu.
Raniero Cantalamessa
www.katolik.pl