Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
... moje serducho dzisiaj skacze z radości...
Rano moja teściowa zapytałam mnie o nowennę. Pobiegłam jak wariatka do swojego pokoju po książeczkę z nowenną z której ja sama się modlę. Dałam jej ją , ja sobie jakoś poradzę :). Wspominałam jej nieśmiało jakiś czas temu, że gdyby miała ochotę to ja mam taką nowennę i gdyby kiedyś chciała to ja bardzo chętnie jej wytłumaczę i dam taką książeczkę z właśnie tą nowenną . Z teściową raczej mam dosyć chłodne relacje. Duża różnica wieku i zupełnie inne podejście do spraw codziennych powodują, że jest między nami spory dystans. To bardzo chłodna i bezkompromisowa osoba ale za to pracowita i pomocna. W ostatnim czasie między nami nie układało się najlepiej cały czas miałam wrażenie , że robi mi na złość. Spowiednik powiedział, że mam się za nią i nasze relacje modlić. To tylko pogarszało sytuację bo im bardziej się starałam tym było gorzej. Bardzo źle się z tym czułam ze względu na męża. Wdawało mi się , że jest między młotem a kowadłem. A ja ciągle powtarzałam , że czasami mam wrażenie że wzięłam ślub nie tylko z nim ale i z jego mamą... taki bonus ;). Sprawa uległa znacznej poprawie wraz z rozpoczęciem NP. :) Aż tu dzisiaj ... no proszę sama zapytała o nowennę :) . Cieszę się jak dziecko bo wiem, że nasza Mateńka sama osobiście to zaplanowała .
Zanim dotarłam do tego miejsca w którym jestem błądziłam i szukałam . To nie znaczy, że teraz jest już idealnie i że przestałam szukać :)...
Był taki etap w moim życiu, że postanowiłam dotąd szarpać Boga za rękaw, aż raczy mnie wysłuchać. Wiele łez i żalu wypełniało wtedy moje codzienne życie. Obietnica z Częstochowy dodała mi skrzydeł ale mój stan i rzeczywistość szybko powyrywały z nich pióra. Byłam rozczarowana i zdeterminowana a w koło tyle dzieci, matek z brzuszkami albo z wózeczkami ... Kolejno zachodziły ciążę moje znajome nawet te starające się tak jak my od wielu lat...
Miałam dość, byłam tym wszystkim ogromnie zmęczona ... Zastanawiałam się co robię nie tak, dlaczego Bóg nie chce nas wysłuchać. Pojechaliśmy wtedy z mężem na mszę św. odprawianą za wstawiennictwem O.Pio ... Pamiętam jak zawsze łzy płynęły mi po policzku kiedy przedstawiam Panu po raz tysięczny moją prośbę. I nagle słyszę czytanie o samarytance... w głowie cisza. I proszę: Panie, daj mi wody żywej żebym i ja nie pragnęła... jeżeli nie możesz mnie wysłuchać to zabierz chociaż ode mnie to pragnienie...
Jezus i tym razem mnie wysłuchał ... Duży kamień zdjął z mojego serducha. A co najważniejsze zrozumiałam wtedy jedno, że to pragnienie dziecka zupełnie zasłaniało mi Boga. Jaka ja byłam ślepa, póki Pan przy tej studni nie pochylił na moim pragnieniem :)
Od tamtej pory jest inaczej... dziecka nadal pragnę tylko nie jest to sprawa najważniejsza . I tylko czasami jeszcze zaboli serduszko ja widzę małe stópki czy reklamę pieluch w tv...
Pamiętam jak kiedyś zaraz po spowiedzi uklękłam by się pomodlić. to była rocznica ślubu mojej siostry. Zamknęłam na chwile oczy by powiedzieć kilka słów do Pana. Zamyśliłam się ... podniosłam głowę , otworzyłam oczy i widzę obrazek . Mały obrazek postawiony na bocznym ołtarzu jakby od niechcenia. Zwyczajny, niepozorny obrazek a na nim napis ,,JESTEM,,... Przeczytałam i poczułam, że to do mnie...słowa te przeszyły mnie na wylot, poczułam się tak bardzo bezpiecznie . Rozejrzałam się czy ktoś jeszcze z mojej rodziny przygląda się temu obrazkowi. Nikt nie zwracał na niego uwagi ... nikt, zupełnie nikt...
Często wraca do mnie to słowo i to samo poczucie ale już nie tak silne jak wtedy w tym małym kościółku...
A pamiętacie samarytankę? Kiedyś... albo nie, o tym opowiem może innym razem
Cieszę się, że tu jestem...Właśnie w tym miejscu i w tym czasie. Pamiętam to jak dziś... zatłoczona katedra, tłum, ścisk a w powietrzu oddech modlitwy. Zamknęłam oczy... nigdy tak się nie modliłam. Poczułam jak mąż mnie obejmuje. Moje serce podskoczyło z radości. Zapomniałam o tym, że w koło jest tyle ludzi i całe morze próśb .... zapomniałam o tym ile setek kilometrów mnie dzieli od domu... zapomniałam o tym ile lat błądziłam zanim tu trafiłam i wreszcie zapomniałam o tym jak bardzo się boję. Słyszę spiew rozmodlonych ludzi.... zamykam oczy i czuję jak zbliża się do mnie czyjaś twarz. Serce już wie... to On ... Słyszę szept tak delikatny jak muśnięcie skrzydłem motyla, tak cichy , że aż nierealny ,, Uzdrowię twoje małżeństwo,, . Schowałam te słowa głęboko w kieszeń bez oglądania i zbędnych myśli. Całą drogę powrotną bałam się spojrzec do tej kieszeni by przypadkiem nie okazałą się pusta.. bo może tylko mi się wydawało... może to piękny sen... To nie był sen. Mam tą perełkę i nadal chowam ją głeboko w kieszeni... dzisiaj pokazałąm ją wam