Loading...

Blog dorotak

J 12, 12-16 Wjazd Jezusa do Jerozolimy

Wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: «Hosanna. Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie» oraz: «Król izraelski!»
A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest napisane:
«Nie bój się, Córo Syjońska,
oto Król twój przychodzi,
siedząc na oślęciu».
Jego uczniowie początkowo tego nie rozumieli. Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili.

Mk 15, 1-39 Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według świętego Marka.

Jezus przed Piłatem
Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi. Piłat zapytał Go: I. Czy Ty jesteś królem żydowskim? E. Odpowiedział mu: ╋ Tak, Ja nim jestem. E. Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy. Piłat ponownie Go zapytał: I. Nic nie odpowiadasz? Zważ, o jakie rzeczy Cię oskarżają. E. Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił.

Jezus odrzucony przez swój naród
Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo. Tłum przyszedł i zaczaj domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział: I. Jeśli chcecie, uwolnię wam króla żydowskiego? E. Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza. Piłat ponownie ich zapytał: I. Cóż więc mam uczynić z Tym, którego nazywacie królem żydowskim? E. Odpowiedzieli mu krzykiem: I. Ukrzyżuj Go! E. Piłat odparł: I. Co więc złego uczynił? E. Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: T. Ukrzyżuj Go! E. Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił im Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.

Król wyśmiany
Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: T. Witaj, królu żydowski! E. Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i, przyklękając, oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty.

Droga krzyżowa
Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufa, który wracał z pola i właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy Miejsce Czaszki.

Ukrzyżowanie
Tam dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął. Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali. Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: Król żydowski. Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony.

Wyszydzenie na krzyżu
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: T. Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i ocal samego siebie. E. Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili: T. Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli. E. Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani.

Śmierć Jezusa
A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: ╋ Eloí, Eloí, lamá sabachtháni. E. To znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: T. Patrz, woła Eliasza. E. Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: I. Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć z krzyża. E. Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha. Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie.

Po śmierci Jezusa
A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: I. Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym.

 

Te słowa wybrałam spośród propozycji naszego Kościoła na dzisiaj...

I dziś jako dziecko Twe i jako uczeń Twój chciałam stanąć i stawałam, Panie Jezu...

Jako dziecko...bo ono wpatrzone w swego rodzica , wierzy i ufa , choć nie pojmuje...

Jako uczeń...bo ten zaczyna rozumu używać , a z tego różne kombinacje mogą wyjść...

 

W tłumie witającym Cię w Jerozolimie nie zabrakło zapewne jednych i drugich.

Palma...symbol tamtych wydarzeń, symbol zmartwychwstania i nieśmiertelności duszy...już ona mnie zatkała w myślach, jako dziecko niesiona z dumą, później najlepiej to jakby pod pazuchę schować, jeszcze później to jak najdalej od niej ...ileż zachowań jedno życie moje miało i musiało przeżyć , by choćby do tej palmy tylko dorosnąć...

Aby zmartwychwstać trzeba jednak najpierw umrzeć...

Jako to dziecko patrzę na Twą Mękę, Panie Jezu dziś i nie pojmuję , ale płaczę. Patrzę się również na tych, którzy są obok Ciebie i widzę dobro i zło. Po tym, jak reagujesz na nie ...z ulgą lub z bólem...

Jako uczeń dziś wypowiadam jedynie „Jezus, Jezus „ i patrzę się na Ciebie i pytam siebie „ Czy mogę Ci jeszcze ulżyć i jak...?”. Mogę coś zrobić, otworzyć swoje serce i wpuścić doń Ciebie całego, łącznie z Twoim cierpieniem i nie bać się tego. By serce moje już nie było chwiejne. Ono już bowiem potrafi rozróżniać dobro od zła , lecz brak mu tej miłości , którą masz Ty, Panie Jezu, której to miłości Ty, jesteś Mistrzem …

Bądź moim Mistrzem, Panie...Ucz mnie i spraw , bym umiała kochać choć trochę tak jak Ty i bym tej miłości była posłuszna, bym była jak dziecko , Twoje dziecko …

Jezus, Jezus...Jezu, zmiłuj się nade mną...tymi słowami przede wszystkim pragnę modlić się przez najbliższy Tydzień...

...

 

J 11, 45-57 Jezus umrze, aby zgromadzić rozproszone dzieci Boże

Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli: «Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsca święte i nasz naród». Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród».
Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami.
A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: «Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?»
Arcykapłani zaś i faryzeusze wyda
li polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.

Dziś  więcej milczałam , widząc dzisiejsze słowa.  Czułam najpierw ból...jak tu nie czuć , jeśli się zobaczyło swoją wspólnotę kościelną...

Tak, Panie mój ...pycha, żądza władzy, własne 'ja", myślenie tylko o sobie ( u Kajfasza znalazłoby się jeszcze coś więcej ) potrafią nieźle, a niekiedy całkiem przesłonić Ciebie.

Tak stało się i w mej wspólnocie, nawet słowa Kajfasza pamiętam, pewne słowa prorocze , aczkolwiek prawdziwe , wypowiedziane przez osobę i w tej samej chwili dosłownie przeciwna ich realizacja co do istoty i to przez osobę właśnie słowa te wypowiadającą. Ja oniemiałam z wrażenia, patrzyłam się tylko, co się dzieje, no i stało się źle. Ale czy tak do końca źle....?

 Rozbicie grupy na dwie części, aczkolwiek nie tak od razu, ale dwa fronty się utworzyły , w końcu jeden nie przychodzi na spotkania, od czasu do czasu wpada jakiś przedstawiciel i jest awantura. Dobrze, że jest ksiądz akurat z nami, bo kiedyś nie zawsze go mieliśmy na spotkaniach. Co z tym "fantem" zrobić , Panie ...?

Tak, to była bolączka moja od września, kiedy nowego lidera wybraliśmy, a ten zaczął robić porządki, całkiem prawidłowe  moim zdaniem porządki , a tu te słowa i bunt .

I ta cierpliwość wczorajsza...czułam Ciebie , Panie Jezu  w sytuacjach z wnusią , a  też i sama ja  memu zachowaniu się dziwiłam, czułam też rękę Twoją , Panie w sytuacji mej wspólnoty , jedynie nie wiedziałam , dlaczego...

Musi coś umrzeć , by powstało coś nowego ...tak, Panie  , jest w tym racja wielka. Przecież wystarczy powrócić do Źródła.

No nie, nie tupnę nogą , gdy wybuchnie jakaś awantura, tego Ci nie zrobię , Panie Jezu, a już mnie korciło.

Będę cierpliwa, będę  cierpliwie czekać na owoce, nie będę się martwić , że pewne nasze posługi kuleją. Nigdzie nam się nie spieszy, a przecież widzę, że powoli nas na nowo obdarowujesz.

Ten ból  związany z moją wspólnotą dziś , tak ufam, się skończył i nie wróci. Kiedyś, Panie dałeś mi go poczuć we śnie, choć ja go czułam realnie wręcz. Był on dla mnie gorszy od tego fizycznego, bo rozrywał moją duszę, dusił mnie od środka i gniótł. Gdy myślałam o tej mojej wspólnocie , to coś podobnego czułam . Dziś jednak z Tobą sobie popłakałam tylko, bo wlałeś we mnie nadzieję i  przypomniałeś mi , Panie, że to miłość zwycięża , a nie .. "nogą tupanie"...

Twojego bólu jednak , Panie Jezu nie potrafię sobie wyobrazić, fizyczny może tak, ale tego od środka  nie, podobnie jak Twej miłości...

 

 

J 10, 31-42 Jezus oskarżony o bluźnierstwo

Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?»
Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga».
Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście?” Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu».
I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał.
Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.

Panie mój, wyobrażam sobie dziś, co by było gdybyś Ty z mocą rzucił kamieniami  w tych ludzi , co Ci nie wierzą,  co myślą o Tobie inaczej....niezła wojna by się rozegrała...A Ty Sam mógłbyś ich ukrzyżować nawet i ...nie czynisz tego. 

I tu nie tylko przypominają mi  się reguły św. Ignacego z Loyoli, ale i  moje poprzednie rozważania, te przypadki, w których starałam się faryzeuszy zrozumieć, dziś chyba wiem dlaczego mnie pociągnąłeś do tego.  Dziś bowiem ujrzałam mocno Twoją ogromną cierpliwość, do wszystkich...nie tylko do tych , którzy Cię uznają, ale i do tych , co z chęcią by Cię ukamieniowali.  Ty, Panie Jezu ciągle tłumaczysz, odpowiadasz na pytania i nieustannie starasz się przemówić do ich serc. A te kamienne serca są przeciwko Tobie, nawet wtedy , gdy uzdrawiasz czy uwalniasz..Ciekawostką dla mnie jest to , że Ty na ich pytania odpowiadasz też pytaniem, chyba w takich przypadkach to najlepsza metoda ...

Przypominam sobie , ile razy ja drwiłam z mojej mamy, która próbowała mi opowiedzieć o Tobie, o Twoich cudach dziś dokonywanych, a mama gdy nie chciałam słuchać,  z pokojem odchodziła od tematu.  Myślę, że ta drwina moja - kamień , rzucona w mamę zabolała i Ciebie....

Przypominam sobie siebie, gdy ja zaczęłam mówić o Tobie . Nawet , gdy rozmawiałam z ludźmi, którzy słyszeli,  że lekarze nie dawali mi życia, a ja stałam przed nimi radosna  słyszałam odpowiedź" wierzę ale nie wierzę " , cóż miałam odpowiedzieć , jak tylko  powiedzieć " a może tak uwierz sercem...?" Niekiedy i świadectwo życiem nie pomaga , nie tylko nie wierzą ci , co kościół omijają z daleka , ale i ci , co do niego chodzą. Co można zrobić wtedy , Panie...?  Być cierpliwym i nieustannie świadczyć , że Jesteś, ufać , że kiedyś  sobie przypomną...tak , jak ja  słowa mamy.. Tu za wiele sobie nie mogę zarzucić, gdy się zdenerwowałam, szybko sobie przypominałam , że ja taka sama byłam, jestem naszykowana na jakiekolwiek szyderstwa...

Przypominam sobie rozmowy z ludźmi z innych wyznań ,ateistami, agnostykami. Nieustanne rozmowy i moja praca nad Twoim Słowem, bo tylko Ono  w rozmowach z nimi się liczyło, to był dla mnie zysk wręcz. Zyskałam pewność, że  Pismem Świętym można obronić  mój Katolicki Kościół. Tu cierpliwość moja ogromna była...Co najwyżej momentami odchodziłam , jak Ty, Panie...bo już mi się odechciewało z nimi rozmawiać. Ale tak już jest, Panie , że jak ktoś się uprze przy swojej prawdzie , to ani rusz dalej, choćby z ciekawości.

Nie wiedziałam więc dziś , Panie mój co chciałeś mi powiedzieć , wskazując dziś  mi na Twoją cierpliwość, szukałam i szukałam , gdzie mi jej brakuje może , ale w końcu zrozumiałam...moje osobiste życie i cierpliwość do bliskich...

No spokojny ze mnie człowiek,  niby, bo  jak już  wskazujesz , to i znalazłam...

Moja wnusia...ostatnio byłam z nią przez parę dni , dwu i pół letnie pulchniutkie dziewczątko, a żywe jak iskierka. Oczu Twoich Panie nie mam, a faktycznie  trzeba by  je mieć, by uchronić dom od zniszczeń , a przede wszystkim ją przed nią samą.  No i zdarzyło mi się raz krzyknąć i jej wystraszenie zobaczyć (oj, słyszałam Twoje, Panie  - co robisz!) . Kilka razy mój głos podniesiony i "co robisz!" tym razem moje do niej i znów te jej strachliwe oczy, ale...no właśnie ...gdy ja się kapnęłam i powtórzyłam już spokojnie , to wnusia do mnie "Babu Dolotku wytumacie ci, bo..." ( tutaj to już tylko mój śmiech :)))) ) Ale.... czyżbym miała cierpliwość do obcych ludzi , a w domu ją traciła....?   Obym się nie wracała  do początku znów...

A już tak ładnie mi szło z tą cierpliwością...

Wnusię mam mieć i jutro, mam się na kim ćwiczyć w tej cierpliwości...

Za tę naukę dzisiejszą , Panie mój dziękuję, bo jakim ja świadkiem Twoim dla wnusi będę...? A jeszcze czekają nas ciężkie rozmowy we wspólnocie...Chyba też i na to mnie szykujesz, Panie...

J 8, 51-59 Abraham ujrzał mój dzień

 Jezus powiedział do Żydów: «Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki». Rzekli do Niego Żydzi: «Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy, a Ty mówisz: „Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki”. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz?» Odpowiedział Jezus: «Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: „Jest naszym Bogiem”, ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień, ujrzał go i ucieszył się». Na to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem». Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.

"Ja jestem"...znów Panie mój te słowa, dziś przychodzą do mnie jednak inaczej ...

Dziś patrzę sobie na nie i na inne Twe słowa, przytulam się do nich   i też mówię :

Ja też jestem Panie , choć to nie moje imię , ale moje jestestwo, które mam dzięki Tobie. Dzięki Tobie  odzyskałam swą tożsamość, swoją godność,  godność kobiety i godność Bożego dziecka, Twego dziecka, Panie Jezu ...

I jak to dziecko, które choć  właśnie skończyło  już te pięćdziesiąt lat , chciałabym nieustannie przebywać na Twych kolanach i wsłuchiwać się  w Ciebie, w każde Twoje słowo, wpatrywać  w Twe kochane oczy. One są pełne miłości nawet wtedy, gdy karcą,  nijak jak tylko pójść za Twym spojrzeniem i uznać swoją grzeszność...by   znów móc odpoczywać  w Tobie i śpiewać z miłością i pokojem serca  tę pieśń

.

Jestem dzieckiem Boga,
Synem, na którego czekał Bóg,
Królewskim płaszczem Pan odział mnie,
Moja nadzieja znalazła w Nim swój dom.

 Bo jestem upragnionym dzieckiem,
Potężnego Ojca w niebie mam,
Królewskim dziedzicem Pan już nazwał mnie,
W przestronnych komnatach znalazł dla mnie dom.

Jesteś dzieckiem Boga,
Synem, na którego czeka Bóg,
Królewskim płaszczem Pan odzieje cię,
Twoja nadzieja znajdzie w Nim swój dom.

 Bo jesteś upragnionym dzieckiem,
Potężnego Ojca w niebie masz,
Królewskim dziedzicem Pan już nazwał cię,
W przestronnych komnatach znalazł dla ciebie dom.

 

Dziękuję Ci Panie Jezu za to, że jestem i za to, że wiem, kim jestem....

 

Łk 1, 26-38 Maryja pocznie i porodzi Syna

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami».
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca».
Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?»
Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego».
Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł».

Nie wiem, Maryjo , ile razy serce Twe zasmucałam brakiem do Ciebie  mej atencji, nie wiem ile łez wycisnęłam z Twoich oczu  w związku z tym. Podobnie i Syn Twój był z tego powodu smutny zapewne. Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć , przeprosiłam Cię , Maryjo już za to i dziś ponownie PRZEPRASZAM..

Dziś wpatruję się w Ciebie  i rozmyślam o Tobie  cały dzień.  Wsłuchuję się również w słowa, które poznałam w zeszłym roku i wyryłam w swoim sercu , słowa św. Ludwika Maria Grignon de Montfort, dziś one często pojawiały się w moich myślach bowiem :

"Przez Najświętszą Maryję Pannę przyszedł Jezus Chrystus na  świat i przez Nią też chce panować w świecie"

Zastanawiałam się, dlaczego te słowa  akurat ,   w ich pierwszej części mowa bowiem o  wypełnieniu już  woli Boga , nie o Twej zgodzie na nią. I w słowach Twych , Maryjo znajduję odpowiedź :«Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» W nich bowiem można usłyszeć Twą troskę o siebie samą z wiadomych powodów, mogło się to skończyć przecież Twą śmiercią, a najmniej oddaleniem przez Józefa..

Ty , Maryjo mówisz "Niech mi się stanie " ...i ja mam tak odpowiadać, słysząc głos Pana.  Bo tego nie mogę nazwać już śmiałą decyzją, ale  pełnieniem woli Boga.  Bo słowa «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię" ,  choć tyczą się Ciebie , wybranej na Matkę Boga -  ja znam ich moc w swoim życiu, gdy tylko na jakieś zaproszenie Twego Syna odpowiadam "Tak,!". Czułam  moc tych słów  również, gdy na Twoje zaproszenia, które w ciągu ostatniego roku mi wysyłałaś, odpowiadałam od razu "Tak!". Nie mogę się bać...

Panie Jezu i Ty, Maryjo....dziś mówię  Wam "TAK!" i niech tak już zawsze będzie!

Wręcz chciałam to dziś wykrzyczeć, z radością oczywiście:))))

Cokolwiek  mi się wydarzy, cokolwiek mnie to będzie kosztowało , nawet moją fizyczną śmierć , mówię "Tak, oto ja służebnica Wasza!"

 

Ps. Dziś miałam szczególne spotkanie z Maryją, we śnie, w którym pokazała mi , jak to jest z łaską, z którą rozterki wczoraj miałam, wiąże się to poniekąd z drugą częścią słów św. Ludwika o panowaniu Chrystusa przez Maryję.

Na wieczornej Mszy Świętej, Maryja  poprzekręcała moje plany związane z duchową  adopcją dziecka poczętego , tu też odpowiedziałam "tak",  bo jestem pewna , że coś to ma dla mnie oznaczać, dziś nie wiem jeszcze o co chodzi, ale jestem pewna , że się wkrótce dowiem. I nie boję się tego , czego się dowiem...

Może kiedyś o tym opowiem....

 

Strony: «« « ... 25 26 27 28 29 ... » »»