Loading...

Blog dorotak

Łk 4, 24-30 Jezus został posłany do wszystkich ludów

Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze:
«Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie.
Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej.
I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman».
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.

Jak łatwo nie słuchać własnej matki czy ojca , a przychylać się sugestiom obcego....

Jak łatwo nie słuchać homilii księdza parafialnego,a gdy obcy przyjeżdża to każdy jest wysłuchiwany....

Dwie wspólnoty dziś widzę , rodzinną i parafialną  i biję się w serce , że taką "prawdę" i ja uskuteczniałam...

Przyszła jednak pora, że i mnie ktoś "ma" czy może słuchać...jak to było, jest czy będzie ze słuchaniem mnie samej...?

To "ma" specjalnie w cudzysłowie się znajduje, bo to raczej przysłowiowe " pobożne życzenie" me niekiedy ..Jeśli ja nie słuchałam, czegóż mogę oczekiwać od innych, choćbym im nie wiem, jaką teraz  prawdę mówiła?  Nic tylko oddać to Tobie, Panie Jezu...

Ale...i Ty , Boże mój dziś stajesz w moich myślach...

 Ciągle mówisz do mnie, o mnie samej, z radością umiem to przyjmować, ale tak Cię potem okrutnie wyrzucam, bo ...robię swoje , trudne to niekiedy bowiem dla mnie. Przepraszam, że wolę niekiedy posłuchać tego obcego,  który przyjemniejszą "prawdę" mówi...

Dziś jednak strasznie Ci dziękuję za mój pokój i wypowiadane słowa na spotkaniu wspólnoty, jakieś kiełki zobaczyłam...ufam, że wykiełkujemy na nowo :) Inaczej niż ostatnimi czasy dziś wszystko nam poszło i choć jeszcze droga przed nami porządna, to światło dziś się pojawiło wielkie .

Ciężki to był niekiedy ten mój dzisiejszy dzień, ale ufność i nadzieja tylko w Tobie, Panie Jezu...

 

J 2, 13-25 Zapowiedź męki i zmartwychwstania

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie oraz siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powyrzucał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu Ojca mego targowiska». Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: «Gorliwość o dom Twój pożera Mnie».
W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?» Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo».
Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?»
On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.
Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo dobrze wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się kryje w człowieku.

 

Dziś krótko napiszę....

Nie poddaję się, Panie...Wczorajszy sen uświadomił mi , że jest jeszcze wiele przede mną, ale mam Ciebie i Twych Świętych Rodziców przecież. Sen był dla mnie nie tylko poznaniem czegoś, ale przede wszystkim ostrzeżeniem. Targów z Nieprzyjacielem Twym nie chcę urządzać,  bez Twej pomocy nie dam jednak rady sama przeciwstawiać się,  a ten przecież ciągle się reklamuje...

Ze skruchą przyjmuję Twoje, Panie Jezu zaproszenie na Drogę, tę najboleśniejszą  dla Ciebie , bo przeze mnie...  przejdźmy ją razem znów, a powrót mój na nią dobrze mi zrobi. Sama nie pójdę, bo tylko Ty wiesz, co się kryje we mnie...

Duszo Chrystusowa, uświęć mnie.

Ciało Chrystusowe, zbaw mnie,

Krwi Chrystusowa, napój mnie.

Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie.

Męko Chrystusowa, pokrzep mnie.

O dobry Jezu, wysłuchaj mnie.

W ranach swoich ukryj mnie.

Nie dopuść mi oddalić się od Ciebie.

Od złego ducha broń mnie.

W godzinę śmierci wezwij mnie.

I każ mi przyjść do siebie,

Abym z świętymi Twymi chwalił Cię,

Amen

Łk 15, 1-3. 11-32 Przypowieść o synu marnotrawnym

W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi».
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:
«Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zebrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: „Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników”. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”.
Lecz ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: „Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego”.
Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”.
Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”».

 

I jak tu dzisiaj nie spojrzeć w lustro i nie stanąć w prawdzie , przed sobą samą i przed Tobą , mój Panie....

A ja patrzę już od nocy, bo koszmarny sen choć miałam, to czułam , że jest to sen od Ciebie, Panie . Dziś spoglądam na Słowo i widzę , co się święci...

Ostatnio przeżywałam słowa pewnej , nieznanej mi świętej - Anieli z Foligno (†1309) - " „Zapewniam, że cierpienie Chrystusa było czymś niewyrażalnym... To był ból najwyższy... To dlatego żadna stworzona inteligencja nie ma możności koniecznej do objęcia tego bólu” . W tym moim dzisiejszym śnie, coś małego, nie powiem co bo nie ma potrzeby, małego ale w sporej ilości  mnie przygniatało. Czułam to całkiem realnie, bo byłam w pozycji w jakiej zasnęłam i pod kołdrą., a to coś chciało mnie w tapczan wdeptać. Ból straszny, ale nie ten fizyczny był najstraszniejszy, choć czułam się jak spłaszczona walcem, ból właśnie taki , którego nie potrafię opisać  skąd  on pochodził, to nie była rozpacz nawet , że zaraz będę martwa...Nie chcę wnikać , co czułam więc i co to za ból, bo sama nie wiem, było to coś od środka mnie samej, ale uczyniłam  jedną rzecz, dwa wyrazy wysylabizowałam - "Je - zu, Ma - ry- jo", bo egzorcyzmu całego nie dałam rady i wszystko to we śnie. Widziałam też jednak , choć  już chyba nie swoimi oczami, bo były one wciśnięte w poduszkę , kawalątek światła, spod kołdry i kawalątek mej stopy , nie naruszony wcale bo odkryty. I tyle, bo się obudziłam. W nocy ten sen łączyłam z pewną rzeczą  z Mszy z modlitwą o uzdrowienie, rzeczą której od rana  Zły  mi się  przeciwstawiał, że w pewnym momencie odpuściłam, ale na tej Mszy  wypowiedziałam podczas modlitwy wiernych , a potem widziałam skutki.

Gdy rano zobaczyłam dzisiejszą Ewangelię już inaczej ten sen rozeznawałam. Widziałam dziś bowiem w Twoim Słowie, Panie moją wspólnotę, którą chyba ten syndrom starszego brata ogarnął ( rutyna, przyzwyczajenie, jakaś pycha religijna poniekąd , nie wiem już sama, co ).), ale i  siebie osobno i na mnie się zatrzymało... Przypomniałeś mi bowiem od razu , Panie mój, inną scenę z tego snu, przed tym wdeptywaniem mnie, scenę aczkolwiek dla mnie jasną , gdzie moje myśli o pewnym mężczyźnie  stałyby by się całkiem realne w tym śnie i dobrze, że pojawił się ten tapczan....

 

Jeżeli  jedna moja nieczysta myśl, a zapewne te małe "coś"  , to cała reszta moich myśli, która mnie depcze  jako człowieka , sprawia taki ból, to co można powiedzieć o Twoim bólu , Panie mój , gdy Ty jesteś tak deptany przez myśli nas wszystkich od początku  tego świata, nie wspominając już nawet o czynach... bo tak zdecydowałeś , by nas ratować....?

Stanęłam więc dziś przed tym lustrem i zapytałam siebie : " Z młodszego brata chcesz się stać , Dorota bratem starszym, chcesz być żywym trupem?". Wolałabym Panie, abyś mnie już z tego świata zabrał ...taka moja odpowiedź.

Ciężki to był dzień dla mnie, chciałam się zapaść pod ziemię... Jest jednak chyba nadzieja ...w tej kołdrze ją znajduję, która mnie chroniła przed pożarciem...wiem, że to była Maryja i do Niej się dziś  uciekałam i uciekam...I znowu czeka mnie chyba wyjście na pustynię...

Ciebie natomiast, Panie Jezu proszę, jak cudownie potrafisz mi zakrywać pamięć o wszelkim złu, moim i mi przez kogoś czynionym, to pamięci o tym śnie nigdy mi nie zakryj....bo pragnę widzieć w świetle nie tylko kawałek stopy , ale całą siebie...

Mt 21, 33-43. 45-46 Przypowieść o dzierżawcach winnicy

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
«Posłuchajcie innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: „Uszanują mojego syna”.
Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?»
Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze».
Jezus im rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: „Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach”. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce».
Arcykapłani i faryzeusze słuchając Jego przypowieści poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go ująć, lecz bali się tłumów, ponieważ Go miały za proroka.

"Gdy kota nie ma myszy harcują" ...taką zwyczajną ludzką, choć wielce prawdziwą myśl miałam dzisiaj od razu , gdy przeczytałam Twe słowa , Panie...Doświadczyłam tego w pracy wielokrotnie i wiem, czym się to kończyło, choć wtedy z Tobą, Panie Jezu tych słów nie łączyłam......

Teraz jednak widzę inaczej to wszystko, przeżywam obecnie  tę sytuację w mojej wspólnocie kościelnej po zmianie jej lidera i ufam tylko, że  Ty jesteś w tym wszystkim i wyprowadzisz z tego dobro...

Kiedy zbyt łatwo wszystko przychodzi, kiedy człowiek czuje samozadowolenie, bo jest mu już tak dobrze , to jak widzę jeden powiew wiatru może wszystkim zachwiać. A gdzie się podziewa wtedy pokora i posłuszeństwo...?  Bunt i chaos tylko zostaje wtedy...

Tak to się dzieje, gdy się widzi samego siebie , a Ciebie , Panie mój traci z oczu.  Ty jednak  nigdzie nie odchodzisz nigdy przecież i czekasz na opamiętanie...

Nie ja, nie ludzie z mojej wspólnoty, czy choćby z tego portalu są najważniejsi, bo gdy zapomni się o Tobie, o tym , że to Ty , Panie Jezu jesteś sensem wszystkiego, to  człowiek  w niedługim czasie może stać się wilkiem dla tego drugiego i choć może nie zabije jego, to na pewno zabija Ciebie...

Dziękuję Ci więc , Boże mój za Twoje dzisiejsze zaproszenie mnie  do początku Księgi Izajasza, bo w niej o pewnej winnicy też mowa...

Od Ciebie , Panie wszystko się zaczyna, Ty jesteś Tym kamieniem węgielnym , o którym  nie mogę nigdy zapominać. Od tego chroń mnie, Boże mój...

 

Łk 16, 19-31 Przypowieść o Łazarzu i bogaczu

Jezus powiedział do faryzeuszów:
«Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.
Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz, i został pogrzebany.
Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”.
Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”.
Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”.
Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nie, ojcze Abrahamie, odrzekł tamten, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”».

Piękny i wielki uśmiech z rana dziś miałam, gdy przeczytałam słowa mego Pana :))))))

Już teraz wiem, czemu było we mnie ostatnio to " gdybym ja wiedziała", toć  bym   zapewne w tej Otchłani je sobie mówiła ...po czasie , jak ten bogacz, też szukałabym ochłody języka . Jejku ...i tak zapewne będę pragnąć...

Dziękuję ci więc , Boże mój choć za tyle ...za ten nowy mój wzrok i słuch , za to moje nowe serce. I choć chciałam dziś stanąć na miejscu Łazarza i pytać , czego  mu jeszcze potrzeba , co mogę jeszcze dla niego uczynić, to Ty wtedy przytuliłeś go tylko i tym samym dałeś mi odpowiedź...kochać, kochać  tak, jak Ty jego i mnie umiłowałeś....i służyć...

Dzisiejsze Twe słowa , Panie są wielką przestrogą, bym z drogi obranej nie zbaczała i szła...weź mnie więc w swoją dłoń , Panie Jezu  i nieś jak niemowlę, bo na tej drodze pełno mgieł , które próbują  zamazać widoczność...

Twoje napomnienia są przedziwne,
dlatego przestrzega ich moja dusza.
 Przystępność Twoich słów oświeca
i naucza niedoświadczonych.
 Otwieram swe usta i chłonę powietrze,
bo pragnę Twoich przykazań.
 Zwróć się do mnie i zmiłuj się nade mną,
tak jak postępujesz z tymi, co imię Twe miłują.
 Moje kroki umocnij Twoją mową,
niech nie panuje we mnie żadna niegodziwość!

Ps.119, 129-133

Strony: «« « ... 2 3 4 5 6 »