Loading...

Blog dorotak

Mk 8, 14- 21 Strzeżcie się kwasu faryzeuszów

Uczniowie Jezusa zapomnieli wziąć chlebów i tylko jeden chleb mieli ze sobą w łodzi. Wtedy Jezus im przykazał: «Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda».
Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba.
Jezus zauważył to i rzekł im: «Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie: macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?».
Odpowiedzieli Mu: «Dwanaście».«A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?».
Odpowiedzieli: «Siedem».
I rzekł im: «Jeszcze nie rozumiecie?».

Zapomnieli...uważajcie...

Często czegoś czy o czymś  zdarza się zapomnieć, ale dziś, Panie Jezu  w tej Ewangelii znajduję  coś, co już wcześniej mi pokazywałeś, a dziś mam to ubrane w Twe słowa..."Uważajcie (...)."

Tak, kiedy zapomnę o czymś, to również nie mogę zapomnieć , że Ty jesteś w tej sytuacji i Twoje słowa "Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda" to dla mnie przypomnienie  czy nawet ostrzeżenie  - "Zatrzymaj się! Ja Jestem, zaufaj", czemuż mam więc się lękać, rozpaczać, jeśli już się stało co się stało i nie mam wyjścia pod ręką? Już nie wspomnę jak pięknie mnie oduczyłeś  przysiadania , gdy się po coś wracałam :) Te myśli moje  wprowadziły mnie w pieśń "Bo wielkiś Ty, wielkie dzieła czynisz dziś , nie dorówna Tobie nikt " to i sobie pośpiewałam...

Jednakże  trwanie w tej Ewangelii dalsze nie było już dla mnie takie radosne. Zobaczyłam bowiem coś, co ostatnio mi przysparzało wiele myśli...zobaczyłam  sam fakt zapomnienia i to przed Eucharystią i późniejsze dopiero zastanowienie się -" no przecież tak ot sobie przyszłam na Mszę św."... bez Twego Ducha i Mateńki. I choćbym nie wiem jak się usprawiedliwiała, z pracy do domu, w którym remont i biegiem na spotkanie z Tobą, to i tak ja sama nie "czuję" tego usprawiedliwienia, bo nie czuję ... Spotkania.

Dziś więc mówisz do mnie Panie..."Staraj się tak żyć , aby nie zapominać , ale kiedy już się zdarzy , nie zapominaj o Mnie".

Zatrzymanie się, choć na chwilę, z westchnieniem o Tobie , Panie Jezu ... tu wpatrzenie w Maryję się przypomina , Ona z pokojem serca wszystko czyniła, rozważna , łagodna i ufająca ....

 

Jezus nie chce dać znaku

Mk 8, 11-13

Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął głęboko w duszy i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu».
I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.

Krótko i zwięźle...tak mówisz , Panie gdy ciągle  szukamy znaków potwierdzenia  Twej obecności, ileż przecież razy można udowadniać?

Faryzeusze widzieli tyle uzdrowień i było im mało, współczesny człowiek ma już Ciebie w Eucharystii , tym najpiękniejszym znaku i też pyta , gdzie jesteś i czy w ogóle jesteś...?

I dziś  poruszyły mnie słowa "I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.". Przyglądałam im się dzisiaj więc i odkryłam je jako cenny znak Twej obecności właśnie. Kiedy jest fajnie i wszystko biegnie  po mojej myśli , to serce potrafi radować się Tobą i mówi "Dobrze , że jesteś , Panie",  gorzej z tą radością, gdy dzieje się coś złego, albo gdy nic się nie dzieje i nic nie zmienia, nawet gdy się człowiek modli.

A Ty, Panie jedynie wsiadasz do łodzi i odpływasz na drugą stronę...Co to winno dla mnie oznaczać...? I jedyna odpowiedź dziś mi przychodziła do głowy...Stałość w wierze...Bo ten okres  niby braku Ciebie, to okres niezłych ćwiczeń dla mnie, rozmyślania, zaglądania  w swoje serce , patrzenia wstecz, co zrobiłam a czego nie, może jakichś wcześniejszych znaków nie widziałam, to okres jeszcze większej modlitwy zwłaszcza prośby , byś dał Panie światło  co do tej niby Twej nieobecności....To okres poszukiwania Ciebie jakby od nowa i to jest piękne, bo to mój jednocześnie rozwój duchowy.

Uwielbiam Ciebie, Panie Jezu we wszystkim z czym przychodzisz do mnie i proszę...nie pozwalaj mi nigdy na oddalenie się od Ciebie...

 

Uzdrowienie trędowatego

Mk 1,40-45

Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony.

Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił ze słowami: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”.

Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.

Patrzą na mnie dzieci, patrzy na mnie wnuczka, patrzy ma wspólnota i wielu  innych, patrzysz na mnie  przede wszystkim Ty, Panie Jezu. I choć najważniejsze dla mnie jest to , jak mnie widzisz Ty sam, to jest coś ważnego w tym patrzeniu na mnie przez innych...Bo póki ja dla Ciebie, Panie nie mogę być wzorem, ale ci inni mogą mieć życzenie  mnie naśladować i to, jakim tym wzorem jestem, czym potrafię zarazić ludzi już powinno być dla mnie ważne.  

Jestem Twoim świadkiem,  Twoim świadectwem na to , że żyjesz i jesteś Ten sam niezmienny w swym działaniu jak kiedyś. Świadectwo to jednak  bardzo szybko może  się skończyć fiaskiem, gdy ludzie oprócz świadectwa widzą jeszcze coś we mnie , coś co ich wręcz razi czy odrzuca.  I nie dotyczy to przestrzeni internetowej bynajmniej, tu bowiem łatwo z aniołka uczynić szatana i odwrotnie, bo to jednak tylko życie wirtualne, musimy brać na to poprawkę. Życie realne nasze to już coś innego. A w tym życiu można mówić pięknie o miłości do Boga i jednocześnie rozpaczać np.  w chwili choroby, można nawet nauczać o Nim a za chwilę wydzierać się na dzieci  czy na sąsiadów.  Było  takie odmienne  zachowanie i moim udziałem zapewne i tu dziękuję Ci, Panie Jezu za tych , którzy mi na to wskazywali. I bardzo dobrze, wiedziałam przynajmniej , co mam zmienić w sobie i Kogo o pomoc mam prosić.Do Twej miłości trzeba wciąż dorastać...taka nauka jest od nich dla mnie, nieustanne dążenie do świętości, a nie stanie w miejscu, że już jestem doskonała, bo spotkałam Ciebie, Panie  na swej drodze....

Gorzej jednak z tym , co niewidzialne dla ludzkich.oczu, a także dla mnie samej. I Ty wciąż dajesz  wskazówki...wyjść na pustynię. Ty , Panie Jezu idziesz  by odpocząć, może i po to , by Ciebie jako Boga inni zaczęli szukać, a ja mam wyjść na pustynię by odnaleźć siebie., taką jaką Ty mnie widzisz , a nie ja sama.  I za tę pustynię  dziś dziękuję Ci, Panie. Na niej się bowiem dowiaduję, że jest we mnie jakaś bakteria, co rusz to inną widzisz,  która może zakazić  powoli organizm, jeśli się nią nie zajmę może się rozrosnąć, rozmnożyć  i być zdolna mnie nawet zniszczyć. Czy wzór można zniszczyć...? Tak, gdy ten wzór  nie zajrzy w siebie od czasu do czasu  to sam siebie zniszczy. Co się dzieje, gdy ci co patrzą na wzór nie widzą  tego i myślą, że wszystko jest w porządku, że tak można...chyba nie chcę nawet o tym  myśleć...

Trąd duszy mej  ...Jeśli , Panie Jezu Twoją wolą jest pokazanie mi   najgłębszych zakamarków mego serca, to zapewne  i pragniesz, by to , co się Tobie nie podoba we mnie było uzdrowione.  Proszę więc , lecz to wszystko, dotykaj swoją Mocą, krusz we mnie wszystko co twarde jak kamień, niech moja dusza nie zazna trądu....   

Rozesłanie uczniów

Łk 10,1-9

Spośród swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.

Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.

Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi!» Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was.

W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swą zapłatę.

Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże»”.

Czy można , Panie Jezu po dwóch w internecie...? Oto dla mnie jest pytanie dzisiaj w dobie  nowoczesnych mediów, jak realizować takie rozesłanie  .

Wolny strzelec  jeśli nie otrzyma wsparcia , to faktycznie staje  się jagnięciem wśród wilków, najgorzej jednak chyba , gdy staje się tym jagnięciem wśród "swoich"...I znajduję odpowiedź na tę rozterkę...wolny strzelec i Ty , to przecież już dwóch :)

Dziękuję Ci więc, Panie Jezu za poznanie mocy, jaką ma prośba o Twoje błogosławieństwo dla tych wilków, za dar modlitwy za nich, za pokój , który dajesz , gdy zostaję niezrozumiana , upokorzona czy wyśmiana, za to , że nie pozostawiasz swoich sług bez opieki ...

Słowa Eleazara dajesz mi dziś , Panie, za które niezmiernie dziękuję - " Mając już pod ciosami umrzeć, westchnął i powiedział: "Bogu, który ma świętą wiedzę, jest jawne to, że mogłem uniknąć śmierci. Jako biczowany ponoszę wprawdzie boleść na ciele, dusza jednak cierpi to z radością, gdyż Jego się boję". -2 Mch.6.30

 

Uzdrowienie głuchoniemego

Mk 7,31-37

Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu.

Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął Go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: „Otwórz się”. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.

Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali.

I pełni zdumienia mówili: „Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę”.

 

Effatha to nazwa mojej wspólnoty, effatha to słowa , które od początku nawrócenia słyszałam i słyszę  nieustannie na spotkaniach  naszych wspólnot. I dziś myślę , że  to słowo winno  ciągle być przed nami ,   bo... niewiele trzeba , by się zamknąć..Dlaczego tak może się stać...? Tu pomocne stają mi się słowa , które akurat dziś znalazłam w internecie "Nawet jeśli udało ci się osiągnąć czystość, nie bądź zbyt pewny. Na spotkanie z Bogiem idź raczej z najgłębszą pokorą, a otrzymasz od Niego większą pewność". Bo dziś moim pytaniem do Ciebie, Panie  były słowa  - kiedy człowiek prawdziwie otwiera się na Ciebie i dlaczego niekiedy to otwarcie  trwa króciutko?

I w tym zdaniu  znalezionym , a na pewno nie nazwę tego zwykłym przypadkiem., mieści się odpowiedź ...pokora. W znaczeniu do  mojej otwartości na Ciebie, Panie oznacza to  moją nieustanną pamięć, że bez Ciebie nic nie mogę. Nie pomoże mi w tym moja teoretyczna wiedza o Tobie , nie pomoże mi  nawet wypełnianie  Twoich przykazań, gdy zapomnę, że to Ty jesteś moim Stwórcą, że to wszystko co mam jest Twoje  i od Ciebie pochodzi . I tu istotna  była kiedyś dla mnie Twoja nauka , kiedy pokazałeś mi , że nie zaprosiłam Cię pod prysznic, niby  rzecz , którą wykonuję codziennie, niejako machinalnie wręcz, a Ty mi pokazałeś , że w każdej chwili mego życia Ty masz być. I to nieustanne otwieranie się na Ciebie nazwę dziś nieustannym zapraszaniem Ciebie do swojego życia, by się nie zgubić, by myśl, mowa i czyn dotyczący jakiejś sytuacji były   ze sobą zgodne, ale jednocześnie pochodziły tylko od Ciebie i na Twoją chwałę.

I nie boję się i nie lękam się , że coś swojego stracę, bo nic nie jest moje , a dostaję  nowe, piękne życie...

Z pokorą uznaję , Panie mój moją słabość i otwieram Ci drzwi mego serca, a Ty tę słabość moją przemieniaj, bo Tyś jest Bogiem mym Jedynym, który wszystko może i jest zawsze Wszechobecny...

Strony: «« « ... 33 34 35 36 37 ... » »»