Loading...

Blog dorotak

 

O naśladowaniu Chrystusa, Księga I, Rozdz. 24

1. We wszystkim oglądaj się na koniec, pamiętając, że staniesz przed surowym sędzią, przed którym nie ma nic skrytego; nie da się On ująć darami ani przekonać wymówkami, lecz będzie

sądził według sprawiedliwości. O, najnędzniejszy i nierozumny grzeszniku!

Cóż odpowiesz Bogu znającemu wszystkie twoje złości, ty, co nieraz drżysz

przed obliczem zagniewanego człowieka? I czemu się nie gotujesz na dzień sądu, gdzie jeden drugiego nie będzie tłumaczył i bronił, lecz każdy poniesie własne brzemię wystarczająco wielkie?

Teraz jeszcze praca twoja jest owocująca, płacz twój przyjęty, jęk wysłuchany, a cierpienie zadośćczyniące i oczyszczające.

 

2. Człowiek cierpliwy przechodzi tu wielki i zbawienny czyściec: gdy doznając zniewag bardziej boleje nad cudzą złością niż nad własną krzywdą; gdy za przeciwników swoich chętnie się modli i z serca przebacza winy; gdy nie ociąga się prosić innych o przebaczenie i łatwiej się lituje, niż gniewa; gdy często sam siebie przezwycięża, a ciało swe usiłuje poddać zupełnie duchowi.

Lepiej jest oczyszczać się z grzechów i wad się pozbywać, niż zachowywać je do przyszłego oczyszczenia.

Zaprawdę, zwodzimy siebie samych przez nieuporządkowaną miłość, jaką żywimy dla

ciała.

 

Powiedział też do uczniów: "Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: "Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą". Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: "Ile jesteś winien mojemu panu?" Ten odpowiedział: "Sto beczek oliwy". On mu rzekł: "Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt". Następnie pytał drugiego: "A ty ile jesteś winien?" Ten odrzekł: "Sto korcy pszenicy". Mówi mu: "Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt". Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości.

 

 

Dobry użytek z pieniądza

Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.

Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie".

 

Dziś przejechał po mnie walec...piękny walec , który zgniótł mnie na miazgę, ale ...dzięki Ci za to, Panie...

Rządca trwoniący majątek, niegodziwa mamona... Nie spodziewałam się tego wcale, że to określenie dziś przyjdzie inaczej do mnie...

Tak, Panie Jezu...Bogacz to Ty , który darmo dajesz mi coś , mnie która na to niczym sobie nie zasłużyła. Masz taką cierpliwość nawet, że to , co podarowałeś mi na początku życia , na Chrzcie Świętym , a ja to zaprzepaściłam , znowu dajesz mi na nowo i nowe, wszystko  ożywiasz.

I dziś przyszło moje rozliczenie z tego majątku, niezbyt chwalebny wyszedł mi rachunek...

Dałeś mi dwukrotnie życie, pierwsze - to gdy znalazłam się w łonie mojej mamy, drugie – gdy pierwsze miało się ku końcowi w wyniku choroby, a Ty postanowiłeś je przedłużyć, bo pewni ludzie przez 5 lat Cię o to prosili.

Nie chcę wracać do pierwszego mego życia , było to bowiem mimo niby z wiarą w Ciebie, życie duchem tego świata. To życie i tamtą „wiarę”, którą z całą pewnością mogę ubrać w cudzysłów, oddałam już Tobie kiedyś....

Ale dziś pokazujesz mi to drugie życie moje...

Pokonałeś moją chorobę, pokonałeś we mnie wszystko , co nie dawało mi radości - moje nieuporządkowane uczucia, moje wręcz nałogi , wszystkie moje słabości, moją nieśmiałość w relacjach z innymi , był okres kiedy nawet mnie przyodziewałeś na zewnątrz, formowałeś mnie na swojego ucznia …

I dziś „zmuszasz” mnie wręcz do doniesienia na samą siebie...jak tym, co mi dałeś rozporządziłam....? Twoja Mama też już o to mnie spytała w ostatnim czasie, chyba mnie przygotowywała na Twoje pytania...

A już myślałam , że ze mną jest dobrze, mam pokój i radość, jestem szczęśliwa , choć nie mam wszystkiego, o co inni walczą. Mam poukładany dom, rodzinę - tu królestwo Twoje od początku starałam się i staram z Twoją pomocą budować. Nie jest ono może takie doskonałe, mam jednak pokój i w tym , a przede wszystkim cierpliwość ( do tego pokoju i cierpliwości to ja jeszcze tu jednak powrócę:) )

Ale Ty postawiłeś mnie w pewnym miejscu i przy pewnych osobach , których celem jest głoszenie Twej chwały, stawiasz też nieustannie ludzi przede mną , którzy wołają pomocy , ze względu na to, co uczyniłeś mnie i we mnie nie jest to bezcelowe bynajmniej. I pytanie nieustanne w tym nabożeństwie , co ja z tym powołaniem i obdarowaniem zrobiłam...?

Początki i owszem , były piękne, minęło kilkanaście lat , a ja dziś stanęłam jak wryta nad Słowem od Ciebie. Bo...zobaczyłam okres stagnacji i dziś to ja już nie napiszę , że w związku z tym to nastąpiło , że mam pokój w sercu , ale dobitnie określiłabym to jako typowo ludzki „święty spokój”, a te pojęcia wyraźnie przecież odróżniam.

A ten święty spokój, który zobaczyłam dziś pokazał mi moje lenistwo, nie duchowe, tego bynajmniej nie zaniedbuję, ale fizyczne.

Wspólnota moja to nie odrębny jakiś twór, który coś czyni , to są bowiem czynności wykonywane wspólnie, ale przez różnych członków, ja jestem jednym z nich. Zobaczyłam dziś moment , kiedy to moje lenistwo się zaczęło, , kiedy z grupy ewangelizacyjnej staliśmy się modlitewną jedynie, kiedy nie przybywa nam nowych członków, kiedy spotkania stają się prawie jednakowe...co ja wtedy robiłam? No.. ...miałam święty spokój, nic nie musiałam robić, bo nic się nie działo. Dziś mamy kryzys we wspólnocie i ja znów tylko się przyglądam, nie jestem liderem , bo i tak nie mogę, nie jestem z tej parafii a to warunek postawiony tej funkcji, na zaproszenie przez nowego lidera do Rady wspólnoty, odpowiadam – no nie bardzo... Dlaczego?

Bo strach mój przed czymś nowym , przed tym, jak rozwiązać problemy, jak poradzić sobie z buntem w grupie, z szemraniem po kątach...? A Ty , Boże dałeś mi odwagę, zapaliłeś mnie do działania kiedyś i ta zapałka, choć nie zgasła nigdy zapewne w Twej dłoni , ale ja już się nie chcę pod nią podstawić...mam święty spokój, mam go w swoim domu, w rodzinie. Wczorajsza kaplica szpitalna mi to pokazywała, nazwałam to zaniedbaniem , a dziś to wszystko lenistwem już nazwę. I owszem, siedzę tutaj sobie na portalu, staram się innym pomagać, zrealizowałam wezwanie Maryi , nigdy się tyle jeszcze nie namodliłam za innych , a Maryja podczas tego nabożeństwa nagle zaczęła mnie pytać ….

 

Dziś zobaczyłam jednak sens mojej prośby przed odmówieniem pierwszej Nowenny Pompejańskiej, a dotyczyła ona mojego obdarowania, abyś Ty, Boże zabrał mi to wszystko , oczyścił i dal na nowo, sama ta prośba wyszła ze mnie, aż się jej wystraszyłam trochę , ale szczerze Ci to wszystko oddałam.. Myślałam , że to jest związane z tym portalem , a dziś zobaczyłam czemu to ma służyć. Internet internetem, ale tu moja wiarygodność jest znikoma, ja żyję w świecie realnym, mam do czynienia z żywymi ludźmi , wspólnota moja , która od lat jest częścią mego życia , wali się , a ja...święty spokój...A te dwa światy wirtualny i realny chyba da się połączyć...

I ten mój pokój w sercu inaczej dziś nazwałeś, Panie i na dodatek wprowadziłeś we mnie niepokój, ale to niepokój pochodzący od Ciebie, więc się poddaję...

Postanowiłeś mi czyściec sprawić na tej ziemi chyba, najpierw pokazując mi księgę mego żywota. Wczoraj na Adoracji nasz ksiądz otworzył nam na chybił trafił fragment z Katechizmu jako temat do przemyśleń – Niebo, Piekło, Czyściec . Myśl mi takowa przeszła , że pokazując mi siebie samą teraz tak znów inaczej mogę się tylko cieszyć, potwierdza to tezę , że nawracanie to nie jednorazowe zdarzenie, ale proces nieustanny.

 

Dziś jednak dotykasz Panie mojej posługi, posługi w której narzędzia mnie kiedyś obdarowałeś, dałeś mi czas , miejsce …. a ja dziś odkryłam swój święty spokój.

Na koniec dnia włączyłam sobie radio nasze, Pompejański Różaniec akurat był odmawiany , szykowałam coś na dzisiaj w kuchni więc tylko rozważałam, w Tajemnicy Bolesnej zobaczyłam ten swój święty spokój, te swoje zaniedbania , lenistwo...Kiedyś widziałam o wiele więcej i wiedziałam , co mam z tym robić.

Nie chcę Panie byś się przeze mnie przewracał, byś tracił siły, nie chcę Ci podstawiać nogi....nie chcę...

Muszę coś z tym zrobić...

Maryjo, pamiętasz jak mi kiedyś Jezus na Ciebie wskazał, to było parę lat temu , gdy zobaczyłam Weronikę z chustą, pytałam wtedy Twego Syna...kto mi pomoże...? Nie wiem dziś, jak mam dziękować Ci , ale chyba największym podziękowaniem będzie moja przemiana. Widziałam w Nowennach , że czynisz ze mną, co chcesz , a ja się dalej migałam od tego...

Duchu Święty, Ciebie tym razem gorąco wzywam ! Ta owieczka , którą kiedyś odnalazłeś nie przynosi takiej radości jak powinna, wręcz przeciwnie, znów gdzieś zaczyna uciekać...Oświetl więc tą moją drogę na nowo, proszę !

 

O naśladowaniu Chrystusa, Księga II, Rozdz. 5

 

1. Nie możemy sobie nazbyt zawierzyć, gdyż często brak nam łaski i rozeznania sprawy. Mało w nas światła, a i to, które mamy, prędko tracimy przez nasze niedbalstwo. Nierzadko nawet nie zauważamy, jak wewnątrz jesteśmy ślepi.

Często czynimy źle, a co gorsza uniewinniamy się.

Niekiedy namiętność nas ponosi, a sądzimy, że to gorliwość. Innych ganimy za drobne błędy, u siebie pomijamy daleko większe.

Dość łatwo odczuwamy i przeżywamy cierpienia zadane nam przez innych, ale co inni od nas cierpią, tego nie widzimy. Kto by dobrze i sprawiedliwie osądzał siebie,

nie wyda surowego sądu o drugich.

 

2. Człowiek wewnętrzny troskę o swą duszę przedkłada nad wszystkie inne; czuwając pilnie nad sobą samym, łatwo milczy o drugich. Nigdy nie staniesz się człowiekiem wewnętrznym, jeżeli nie będziesz milczał o drugich i pilnował szczególnie siebie. Skoro z wrócisz się całkowicie ku Bogu i wnętrzu swej duszy, mało cię dotknie, co usłyszysz z zewnątrz. Gdzie jesteś, kiedy nie jesteś w sobie? A choćbyś wszystko obiegł i zbadał, co zyskałeś, gdy zaniedbałeś siebie samego?

Jeżeli chcesz osiągnąć spokój i prawdziwą jedność z Bogiem, trzeba, byś na oku miał przede

wszystkim siebie.

 

3. Wiele zyskasz, gdy pozostaniesz wolny od wszelkiej zbędnej troski doczesnej. Wiele stracisz uwielbiając cokolwiek doczesnego. Niech ci nie będzie nic wielkim, nic wzniosłym, nic drogim

i miłym, prócz samego Boga i tego, co z Boga pochodzi. Uważaj za marną wszelką pociechę, którą dają stworzenia. Dusza miłująca Boga wszystko Mu podporządkowuje.

Sam Bóg wieczny, niezmierzony i wszystko sobą napełniający jest jedyną pociechą duszy i

prawdziwą radością serca.

 

Łukasz 13, 10-21

 

Nauczał raz w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: "Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy". Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: "Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!" Pan mu odpowiedział: "Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?" Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.

 

Przypowieść o ziarnku gorczycy i o zaczynie

Mówił więc: "Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach".

I mówił dalej: "Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło".

 

Ooo, nie wiem , jakie czytania mają być w niedzielę, ale ja dziś przeżywam właśnie niedzielę i jej się przypatruję...

Wiele rzeczy , jeśli chodzi o Dzień Pański , po nawróceniu „musiałam” pozmieniać. Prawie wszystko, ale jak mnie Panie w ten dzień dziś pociągnąłeś to coś musiało jeszcze zostać do naprawy...

W takim razie idę w tę niedzielę. Modlitwa...tu problem, bo póki modlitwy stałe – Brewiarz i Pismo Święte -są w porządku to np. Nowenna Pompejańska w tym dniu faktycznie na raty odmawiana, może tak być, ale ja sama widzę, że mi to w czymś przeszkadza takie odmawianie, teraz tylko w czym...? Nad tym bowiem przeszłam obok ( ! lampka się zapala )- dzieci i wnusia na obiedzie zajmują pół dnia w sumie , czy to wytłumaczenie natomiast...no nie, czemuś innemu trzeba ukrócić, zostaje mi w niedzielę skrócenie siedzenia w internecie- taki mój wniosek...ale Tobie, Panie chyba nie o to chodzi...?

Z niedzieli mi zostaje kościół , w moim przypadku szpitalna kaplica , w której służę podczas Mszy Św. I zajmując się nią w ogóle wspólnie z współsiostrą ze wspólnoty. I tu mam kłopot , bo zbyt wiele razy przypominało mi się pytanie naszego diecezjalnego Moderatora o tę posługę - czy my tam posługujemy chorym modlitwą, czy jesteśmy chorym pomocą...? To pytanie mogłabym odrzucić, bo konieczne pozwolenie od dyrekcji szpitala i księdza proboszcza...no i właśnie tu mnie zatrzymałeś , Panie. Znów patrzenie w moją posługę, choć to tyczy się całej wspólnoty, to ja tylko raz napomknęłam naszemu księdzu kierownikowi duchowemu o tym, a już mamy po tym trzeciego i dalej nic.... Godne przemyślenia i ruchu ponownego w tym kierunku...A to z względu na fakt, że trafiają się nam chorzy, którzy o tę modlitwę proszą po Mszy, my do niej stajemy oczywiście, bo jest jeszcze zwykle ksiądz, który celebrowal Mszę , ale ...no właśnie...dzięki Ci, Panie , że dziś podczas wspólnotowej Adoracji Ciebie w Przenajświętszym Sakramencie nie zagrzmiałeś, tylko łagodnie przeprowadziłeś mnie przez ten problem...Toć Moderator nasz ma niedługo do nas znowu zawitać, a że to ksiądz to może odpowiednio zaradzić...No i się wybroniłam , ale przyznaję , że widziałam kiedyś w tym jakąś trudność, teraz już jednak faktycznie nie widzę, mam zrobić wszystko , co w mojej mocy, a tu jedynie teraz ja mam przypomnieć o czymś...No no, ciekawie mi wyszło to uniewinnianie się , o którym wspomina a Kempis.

 

„Mało w nas światła, a i to, które mamy, prędko tracimy przez nasze niedbalstwo.” - tak mogłabym podsumować dzisiejszy dzień i pocieszyć siebie, że jeszcze jesteś Ty, Jezu w którego zawsze staram się wsłuchiwać, ale jak widzę, faktycznie niedbalstwo może przyćmić nieźle słuch, bo co mi da słuch , jeśli w czyn tego, co słyszę nie przetworzę...?

 

I tu ukłon mój w stronę naszej Mateńki...Ty pierwsza , Maryjo zapytałaś mnie o tych innych obok mnie...

Bądź pozdrowiona Bramo Niebieska, dopełniająca drogę do Syna...

 

O naśladowaniu Chrystusa, Księga III, Rozdz. 13

 

1.Chrystus .Synu, kto usiłuje chylić się od posłuszeństwa, usuwa się od łaski, a kto szuka osobistych korzyści, traci wspólne dobro.

Kto niechętnie i niedobrowolnie poddaje się przełożonemu, okazuje, że jego ciało nie jest mu jeszcze doskonale posłuszne, lecz często buntuje się i szemrze.

Ucz się więc ochotniej uległości przełożonemu, jeżeli pragniesz ujarzmić swe ciało.

Łatwiej bowiem zwycięża zewnętrznego wroga, kto w swoim wnętrzu nie jest podzielony.

Nie masz gorszego i groźniejszego nieprzyjaciela swej duszy nad siebie samego, gdy w tobie ciało nie zgadza się z duchem.

Musisz stanowczo za nic uważać siebie, jeśli chcesz przemóc ciało i krew. Miłujesz jeszcze siebie w sposób nieuporządkowany, dlatego wzdrygasz się przed całkowitym poddaniem siebie woli cudzej.

2. Cóż w tym wielkiego, że poddasz się dla Boga człowiekowi, ty, co jesteś prochem i niczym, skoro ja, Wszechmocny i Najwyższy, który z niczego wszystko stworzyłem, podległy byłem pokornie człowiekowi dla ciebie?

Stałem się najpokorniejszy i najniższy ze wszystkich po to, abyś ty własną swą pychę zwyciężył moją pokorą. Ucz się posłusznym być, prochu! Ucz się korzyć, ziemio i glino, i uginać się pod stopy wszystkich. Ucz się przełamywać swoje zachcianki i ulegać w całkowitym posłuszeństwie.

 

3. Rozgorzej przeciwko sobie i nie ścierp, by rządziła tobą pycha; stań się tak uległym i małym, aby wszyscy mogli po tobie chodzić i deptać jak błoto na drodze. Czemuż miałbyś się żalić, próżny człowieku? Jak możesz zaprzeczać tym, którzy ci w oczy wyrzucają złości, grzeszniku nikczemny, któryś tyle razy obraził Boga i zasłużył na piekło?

Litowały się oczy moje nad tobą, bo drogą przed obliczem moim była twa dusza; chcę, abyś poznał moją miłość i był zawsze wdzięczny za dobrodziejstwa moje; abyś trwał nieustannie w prawdziwej uległości i pokorze i znosił cierpliwie nawet pogardę.

 

Łukasz 13, 1-9

 

W tym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.

I opowiedział im następującą przypowieść: Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć.

Po wczorajszym dniu miałam moralnego kaca. Zapomniałam bowiem o czymś i po wyjściu z komputera, kiedy jeszcze żyłam myślami minionego dnia dopiero to zobaczyłam .

Jeśli od dłuższego czasu alkohol jest niczym dla mnie , a ostatnio to się nawet zastanawiałam, czemu ma smak wody dosłownie prawie i nic nie działa na mnie, to raczej mogę to już odbierać jako znak, na który winnam zwrócić uwagę, a dopiero dziś do tego doszłam. No i druga rzecz , zwykle w sytuacjach, gdy coś mi się nie podoba we mnie proszę Boga o przebaczenie , wyrzekam się tego od razu i proszę o błogosławieństwo Ojca, by wypełnił nim ten mój zły obszar ( to szkoła Lozano i Flynna ). A tu nic...coś mi się zdaje, że albo zły duch się zakręcił albo...Bóg mi zechciał to pokazać podczas Ćwiczeń , by wyostrzyć moją czujność , to akurat dla mnie w tym momencie nieistotne , za czyją to sprawą... kolejna porażka zanotowana, warta mej uwagi... Zakryta pamięć... czujność moja uległa zachwianiu, czyli ...Dorota uważaj!

 

A to, o czym piszę należy do procesu mojego nawrócenia, o czym w dzisiejszych tekstach...Pan pokazuje mi , jaką i czy w ogóle figą jestem teraz widocznie i nie tylko Pan, bo Maryja ( o czym zresztą wspomniałam wczoraj) o to wręcz mnie pytała w Częściach Radosnych, w kolejnych tajemnicach nagle musiałam się sobie przyglądać, mimo że różaniec w czyjejś intencji odmawiałam. Mam chyba sama ten rachunek zrobić najpierw...A tu tylko wstyd przed Panem.

 

Nawet z posłuszeństwem zobaczyłam pewien kłopot...

Kiedyś ten kłopot był ogromny, bo nie chodząc do kościoła o kapłanach  nasłuchałam się od innych, powrót do kościoła był więc blokowany u mnie przez to. Jak ja mam słuchać iść do spowiedzi  czy podporządkować się księdzu, który sam grzeszy...?

Miałam to szczęście jednak , że znajdując się na II Tygodniu Ćwiczeń ignacjańskich usłyszałam konferencję o. Remiego Recława w tym temacie , która tak mną potrząsnęła , że odeszła mi ochota na szemranie na księży, a ostatnie pytanie tego jezuity brzmiało...co byś matko zrobiła , gdyby to dotyczyło twego syna -księdza...? Co bym zrobiła...? Modliła się i siedziała cichuteńko , wierząc , że tylko Pan pomoże. Toć ja tego syna wychowałam, wina zgoła moja pośrednio co najmniej.

Potem reguły trzymania z Kościołem św. Ignacego miałam okazję doświadczyć na swojej wspólnocie , a to mnie utwierdziło nawet w tej najbardziej kontrowersyjnej 13 regule , którą zacytuję:

 

Reguła 13. Ażeby we wszystkim utrafiać w sedno, trzeba być zawsze gotowym wierzyć, że to, co ja widzę jako białe, jest czarne, jeśli tak to określi Kościół Hierarchiczny. Wierzymy bowiem, że między Chrystusem, Panem naszym; Oblubieńcem, a Kościołem, jego Oblubienicą, jest ten sam Duch, który nami rządzi i kieruje dla zbawienia dusz naszych. Bo tenże sam Duch i Pan nasz, który dał dziesięcioro przykazań, ten sam kieruje i rządzi świętą Matką naszą Kościołem.

 

W tym mogłabym powiedzieć , że nie dość iż jestem stanowcza , to co niektórzy przez to nazwali mnie ortodoksyjną katoliczką. Nic na to nie poradzę, mam to przećwiczone na własnym przykładzie i przykładzie mojej wspólnoty. I boli mnie, gdy gdziekolwiek widzę, że coś jest mówione na kapłanów źle, najczęściej niesprawdzone do końca wieści , przed czasem. Rozgłaszanie tego w mediach i przez ludzi o mało co nie spowodowało spustoszenia w mojej głowie, może takowe uczynić w innej głowie więc. I niby ze smutkiem jedna pani drugiej mówi coś , a potem wie o tym czymś całe miasto...a to „coś” już stokroć powiększone i okazuje się często nieprawdą. Tylko, że ja też kiedyś byłam jedną z tych "pań"...

Z tego zrodził się również mój stosunek do kapłanów jako moich przełożonych czy spowiedników. Tu moje rozumowanie mnie wybroniło...za każdym kapłanem stoi ten sam Bóg, nie inny i On go będzie rozliczał . Nie moją to sprawą się tym zajmować, ja mam wykonać to , co mi zlecił. Mam prawo do oficjalnej skargi do wyższej instancji. Czyli nieustanne pytanie w tych ćwiczeniach ...co ja z tym zrobię czy zrobiłam...?

I wracam się do pierwszego mego zdania w tym temacie... Niby okey , wybrnęłam, ale jest coś co jest moim kłopotem ...pierwsze uczucie moje to złość na kapłana...i tu mnie masz, Boże...

A i owszem , uczucie szybko przechodzi, pójdę się pozłościć z mamusią, ale...skąd mam pewność , że moja mama, znająca i owszem reguły, nie pójdzie z tym dalej i ja znów nie staję się tą jedną z tych "pań" , o których wyżej wspomniałam...? Jeśli chodzi o wspólnotę, złość ta natomiast  potrafi przejść w złe rozmowy , niepotrzebne przecież, bo i tak muszą być zakończone posłuszeństwem.

I tu stanęłam...widzę już Panie, że podnosisz poprzeczkę, dotykasz nie tyle moich czynów, co przede wszystkim myśli i uczuć...

Prosta myśl...Tomasz a Kempis jest z tym niezwykły dla mnie...

Panie mój, proszę Cię , podaruj mi  JUTRO, bym mogła poprawiać, to co  WCZORAJ, bo póki co widzę przysłowiową „figę z makiem”....


O naśladowaniu Chrystusa, Księga III, Rozdz. 8
1. Uczeń. Iżem raz począł, będę mówił do Pana mego, aczem proch i popiół . (Rodz 18, 27)
Gdybym chciał się uważać za coś więcej, Ty staniesz przeciwko mnie i występki moje wydadzą o mnie prawdziwe świadectwo, a wyprzeć się ich nie mogę. Jeżeli uznam swą małość i uniżę się, wyzbywając się wszelkiego górnego o sobie mniemania, i będę się uważać za proch, jak jest w istocie, spłynie ku mnie Twoja łaska i w sercu rozbłyśnie Twe światło; wtedy wszelka, choćby najmniejsza próżność utonie w bezmiarze mej nicości i zginie na wieki. Tam mi pokażesz, czym jestem, czym byłem i dokąd zaszedłem . A ja w niwecz obrócony byłem i nie wiedziałem.
(Ps 72, 22). Zostawiony samemu sobie, jestem niemocą i nicością, lecz jeśli tylko spojrzysz na mnie, od razu staję się silny i nowa napełnia mnie radość. Dziwne to bardzo, że tak nagle mnie podnosisz i tak łaskawie do siebie przygarniasz, choć własny ciężar w dół mnie pociąga.

2. Sprawia to Twoja miłość, która mnie niezasłużenie uprzedza i wspiera w licznych i wielorakich potrzebach, i z niezliczonych nieszczęść, prawdę mówiąc, wprost mnie wyrywa. Zgubiłem się miłując źle samego siebie; szukając jedynie Ciebie i szczerze cię kochając, znalazłem siebie i Ciebie zarazem, a przez mą miłość ku Tobie jeszcze głębiej zrozumiałem własną nicość.
Ty bowiem, o Najsłodszy, postępujesz ze mną ponad wszelką moją zasługę i nad to wszystko, czego bym się śmiał spodziewać i odważył prosić.

3. Bądź błogosławiony, Boże mój, bo chociaż nie jestem godzien żadnej z Twych łask, Twoja nieskończona hojność i dobroć nie przestają nigdy dobrze czynić nawet niewdzięcznym i tym, co daleko od Ciebie odeszli. Nawróć nas do siebie, abyśmy byli wdzięczni, pokorni i pobożni, boś Ty naszym zbawieniem, naszym męstwem i mocą


Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz.II, Rozdz. 3

By się wyzuć z siebie samego, trzeba codziennie zamierać sobie same mu, tzn. trzeba dzierżyć na wodzy władze duszy i zmysły ciała, trzeba patrzeć, jakoby się nic nie widziało, słyszeć jakoby się nic nie słyszało, posługiwać się rzeczami tego świata, jakoby się ich nie używało (Por.1Kor 7, 29-31). Św. Paweł nazywa to codziennym umieraniem: quoditie morior. (Por.1Kor 15, 31). Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostaje. (J 12, 24-25). Jeśli nie zemrzemy sami sobie i jeśli najświętsze nasze praktyki religijne nie doprowadzą nas do tej śmierci tak koniecznej a zarazem tak życiodawczej, nie przyniesiemy owocu pożytecznego; nasze nabożeństwa będą bezużyteczne, a wszystkie nasze dobre uczynki będą skażone miłością własną i samowolą.
I dlatego Pan Bóg brzydzić się będzie największymi naszymi ofiarami i najlepszymi uczynkami, a w chwili śmierci z próżnymi staniemy rękoma, tzn. bez cnót i zasług i nie będzie w nas ani iskry czystej miłości. Bo miłość taką posiadają tylko dusze obumarłe sobie, których życie ukryte jest z
Jezusem Chrystusem w Bogu. (Por. Kol 3, 3) .
Spośród wszystkich nabożeństw do Matki Najświętszej trzeba wyszukać to, które najprędzej nas doprowadzi do obumarcia sobie, bo to będzie najlepsze i najbardziej nas uświęci. Trzeba bowiem pamiętać, że nie wszystko co się święci jest złotem, że nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca. Podobnie jak w łonie natury istnieją tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie z małym nakładem kosztów i bez trudu dokonywać można pewnych naturalnych czynności, tak i w porządku łaski są tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie radośnie i łatwo spełniać można dzieła nadnaturalne, pozbyć się miłości własnej, napełnić się Bogiem i stać się doskonałym.
Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.

Dzisiejszy dzień nazwałabym dniem obserwacji siebie i od razu mogę podziękować  św. Ignacemu za jego rachunek sumienia, który choć od dawna praktykuję , ale jak widzę takiego skutku nie miał we mnie , jak dzisiaj.
Dwa zdarzenia , zetknięcie się ze światem  : pójście do fryzjera i do drugiej swojej podopiecznej. Powtórka jakby  z pierwszego dnia dosłownie . Do południa  wszystko po Bożemu, w części miasta  , którą odkryłam jako inną całkiem od tej, w którą weszłam po południu ( tego nawet nie będę rozpatrywać, bo już wiem, że ta druga część miasta potrzebuje omodlenia ).

Popołudnie...Fryzjerka i ja to pytania i odpowiedzi, proste , zwyczajne . Ale wchodzi nagle „mój” pan fotograf z imienin księdza, ja tyłem , więc mnie nie poznaje, a on od wejścia dosłownie flirtuje z fryzjerką , bynajmniej może , bo  wdowiec , jak się okazało, ale fryzjerka to już zamężna kobieta  .  Nawet lampka się nie musi zapalać z ostrzeżeniem, tylko uśmiech mój do siebie i w duchu ...”Panie Boże, dziękuję Ci za te prostą myśl, bez włączania wyobraźni na tych imieninach”.  Cenna była mina pana fotografa , gdy z fotela wstałam i się odwróciłam do tego pana – wykrztusił tylko dzień dobry :) A ja pomyślałam o ukrytej kamerze i w duchu  mówię „mam cię” :) , do   pana  dzień dobry oczywiście. Tu nie będzie mojego uff już, że mi się coś udało , tak  ma być po prostu.

Druga część popołudnia już nie była taka prosta. Dzwonię do podopiecznej, że idę do niej i czy mam coś kupić po drodze , a ona na to  - kawałek ciasta i wino....
Kiedyś bym to normalnie odebrała, ale trwam przecież w Ćwiczeniach, tego nawet nie miałam w dniach wyrzekania się ducha tego świata , a przychodzi teraz...lampka się zapala...czuwaj! Nie zapytam przecież, po co?
No i było się zapytać , bo  jak się okazało, miałyśmy skonsumować tylko obie. Wieczór niby miły, a ja myśli w głowie i myślę do  tej pory....jak mam odpowiadać , gdy już staję przed faktem...? W każdej sytuacji...? Tu akurat samo wypicie  nie jest grzechem, ale w moim przypadku to bezsens  mi niepotrzebny, bo już zauważyłam , że alkohol  od dłuższego czasu smakuje mi jak woda,  a po to, by mieć humor  to jego w ogóle nie potrzebuję.   Uznaję to dziś za swoją porażkę , ale i za wielki pożytek duchowy dla mnie .Podopieczna stała się moją przyjaciółką, jest ciut starsza , na wózku inwalidzkim...a Pan mówi do mnie „Inaczej trzeba”...Tak, inaczej, tym bardziej , że z nią rozmawiałam o Bogu właśnie...  

Sprawiedliwość i miłosierdzie, jedno i drugie łącznie, nigdy osobno ...grzech i człowiek , który ten grzech popełnia...to w takich sytuacjach  raczej będzie chwalebne i właściwe, miłość do człowieka, z miłością napomnienie, zwrócenie uwagi, wtedy dwie strony mogą się uświęcać...
 
 „nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca”...kiedyś rozważałam  swoją posługę chorym, od kiedy się jej podjęłam nie mogłam wyjechać na rekolekcje w milczeniu, te na których powinnam być raz w roku, dziś znów  to wszystko stanęło przede mną ...ale jest coś , co dziś odkryłam. Na rekolekcjach w milczeniu , przez cały tydzień, jest łatwiej , bo mam do czynienia z ludźmi, którzy też milczą, nie obchodzi mnie nic tylko Bóg.  Dziś zobaczyłam , że te Ćwiczenia są trudniejsze, bo przeżywam  je w domu, w spotkaniach z ludźmi , nie w odosobnieniu.
Cytowany Traktat rozważałam o wiele wcześniej, a dziś dziękuję Ci , Panie, że wtedy choć zwróciłam na to uwagę, ale nie wiedziałam czego tak dokładnie się tyczy , a dotyczy słów :

„Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.”

O, gdybym przed decyzją o podjęciu Ćwiczeń , skojarzyła to nabożeństwo z tymi słowami, nie wiem czy bym się w ogóle podjęła, a teraz to już nijak się wycofać no i....
Jutro też jest dzień....

A na koniec fragment z płyty  , którą wczoraj zamówiłam , przy „okazji” zakupu innej z konferencjami , będę miała te płyty jutro , więc z pewnością przesłucham, bo coś mi się zdaje , że będzie mi pomocą  , by ten tydzień nie skończył się dla mnie klęską :

 Widzieć rzeczy duchowo
„Musimy pomóc naszym oczom, uszom i wszystkim zmysłom ciała, aby nie były zablokowane, prze­jedzone. Bo kiedy człowiek jest całkowicie przepełniony rzeczami, które daje świat, dzieje się tak, jak w ruchu ulicznym. Kiedy jest za dużo samochodów, robią się korki i już nie można jechać w żadnym kierunku. Trzeba nauczyć się, odciążać zmysły, by nie patrzyły i nie słuchały.

Podjąć post zmysłów. To wielka sztuka – post zmysłów. Kiedy zmysły zewnętrzne poszczą – wtedy przychodzi modlitwa. Wtedy wchodzę w kontakt z Panem i wewnętrznie mogę smakować to, co On już dla mnie zrobił. Na zewnątrz – poszczę, wewnątrz - karmię się pamięcią o Bogu”.

(Marko Ivan Rupnik SJ, fragmenty rozmowy z ks.Krzysztofem Wonsem SDS )

Do tej pory mogłabym powiedzieć , że  nieustannie w myślach mam Boga, św. Ignacy mnie nauczył a Bóg pomógł. Po tym, co zobaczyłam dzisiaj i widzę , co pisze o tej płycie , to chyba nie o takie  karmienie się Bogiem jeszcze chodzi no i ten post zmysłowy...w pokoju serca  poczekam :)

Święta Maryjo , Matko Boża, módl się za nami grzesznymi...słyszę właśnie Różaniec w naszym forumowym radiu, piękny , poprzedzony tekstami z książki chyba o Bartolo Longo, odmawiany przez dwóch mężczyzn , choć w sumie nie wiem, bo mogą się głosy nakładać, ale  czuję tę modlitwę  właśnie przez to inaczej.

Tak, Maryjo, módl się za mną i przytulaj mocno,  bo Ty też mi wiele  w tej modlitwie pokazujesz, póki co same pytania znów...teraz jednak nie pociągasz mnie , by o tym mówić, więc milczę póki co...mam notatki.

 

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz. II, Rozdz. 3

 

Najlepsze nasze uczynki bywają zwykle splamione i skalane przez zło, które w nas tkwi skutkiem skażonej natury naszej Kiedy się wleje czystej przezroczystej wody do cuchnącego naczynia, lub wina do beczki, której wnętrze nie jest czyste, natenczas woda czysta i dobre wino psują sięi łatwo przesiąkają przykrą wonią.

To samo dzieje się, gdy Bóg do wnętrza naszej duszy, skażonej grzechem pierworodnym i uczynkowym, złoży rosę niebieską łaski lub przedziwne wino Swej miłości. Otóż dary Jego psują się zazwyczaj i plamią skutkiem zarodu złego, który grzech pozostawił w nas; uczynki nasze, nawet najwznioślejsze cnoty, bywają nim zarażone.

By więc osiągnąć doskonałość, której nie podobna zdobyć bez łączności z Jezusem Chrystusem, bardzo ważną jest rzeczą precz wyrzucić to, co w nas jest złego; inaczej Pan nasz, który jest nieskończenie czysty i najmniejszej skazy w duszy nie znosi, odrzuci nas od oblicza Swego i nie połączy się z nami.

By wyzuć się z samych siebie trzeba nam:

Z pomocą światła Ducha Św. dobrze poznać skażoną naszą naturę, nas zą nieudolność do wszystkiego, co dobre, naszą słabość we wszystkim, naszą ustawiczną niestałość, naszą niezgodność wszelkiej łaski i ogólną naszą nieprawość.

Grzech pierwszego naszego rodzica zatruł nas wszystkich, przekwasił i popsuł, jak kwas przekwasza i psuje ciasto, w które go włożono. Grzechy, które popełniliśmy, śmiertelne czy powszednie, choć już odpuszczone, powiększyły naszą pożądliwość, słabość, chwiejność i nasze skażenie, pozostawiając w duszy złe następstwa i skutki. Ciała nasze tak są zepsute, że Duch Św. nazywa je ciałami grzechu, (Rz 6, 6), poczętymi w grzechu (Ps 50, 7), karmionymi w grzechu i zdolnymi tylko do grzechu. Podlegają one tysiącznym chorobom, stają się z dnia na dzień słabsze, aż idą na pastwę robactwa i zgnilizny. Dusza nasza połączona z ciałem, stała się tak zmysłowa, iż ją nazwano wprost ciałem bo wszelkie ciało skaziło było drogę swą na ziemi. (Rodz 6, 12). Udziałem naszym to nic, prócz pychy i zaślepienia ducha, zatwardziałości serca, słabości i chwiejności duszy, zmysłowości zbuntowanych namiętności i chorób ciała.

Z natury pyszniejsi jesteśmy niż pawie, więcej przywiązani do ziemi niż ropuchy, niegodziwsi niż kozły, zazdrośniejsi niż węże, pędliwsi niż tygrysy, leniwsi niż żółwie, słabsi niż trzcina, zmienniejsi niż chorągiewki na dachu.

Sami z siebie mamy tylko nicość i grzech i zasługujemy jedynie na grzech Boży i na piekło wieczne. Czy wobec tego można się dziwić, że Zbawiciel powiedział, iż ten kto chce iść za Nim, powinien zaprzeć się samego siebie i gardzić własną swą duszą. (Por. Łk 9, 23; Mat 16, 24)

Kto miłuje duszę swą, straci ją; a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie, na życie wieczne zachowa ją.(J 12, 25).

Mądrość nieskończona, która nie daje przykazań bez powodu, każe nam nienawidzić samych siebie,

bo zasługujemy wielce na nienawiść: nic nie jest tak godne miłości jak Bóg, nic nie jest tak godne nienawiści, jak my sami.

 

Poznawanie samego siebie....przerabiam to już od kilkunastu lat, bo św. Ignacy Loyola jakoś wbił mi to do głowy, że to nie takie hopaj siup z tym poznawaniem, ono winno być czynione nieustannie...

I cóż mogę powiedzieć Ci Panie...?

Ten tydzień to będzie dla mnie radosne oczekiwanie na to, co mi pokażesz . Choć efekt może nie być tak radosny , ale Ty sam wiesz, co czułam zawsze, gdy mi coś pokazywałeś, sam czy przez człowieka , którego stawiałeś na mej drodze. Za to mogę Ci tylko dziękować...

Słowa dziś są ostre...pyszny paw czy ropucha, wąż , tygrys , żółw czy chorągiewka...kiedyś to wszystko po trosze widziałam , co z tym zrobiłam , jaki jest mój stan dzisiejszy...ufam, że pokażesz, Panie ...

Znów przychodzi okres znienawidzenia siebie, choć kocham siebie mam się właśnie tak poczuć... to dobre ćwiczenie. Tak więc dziś mnie nie ma prawie wcale na tym świecie, jestem nikim , trudne to do pogodzenia , gdy się jest wśród ludzi i służba choćby tylko w kościele może mi wręcz przeszkadzać, ale staram się wejść głębiej w ciszę jak widzę już w pierwszy dzień, więc....

Panie mój , proszę Cię byś dał mi szansę na tę ciszę w sercu, byś zakrywał przede mną to, co mi może mi przeszkodzić, bym była tylko ja i Ty...

Duchu Święty prowadź! Otwieraj me oczy , bym widziała, uszy bym słyszała i serce me otwórz na poznanie prawdy o sobie...

Strony: «« « ... 44 45 46 47 48 ... » »»