Aby wytrwać do końca w małżeństwie! - ks. Roman Chyliński
Bracia, bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej.
Żony niech będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus Głową Kościoła, On Zbawca ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom, we wszystkim.
Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić; oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany.
Mężowie powinni miłować swoje żony jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje.
Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy członkami Jego ciała.
Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu, więc niech także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego. A żona niech się odnosi ze czcią do swojego męża.
Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe. Czcij ojca twego i matkę, jest to pierwsze przykazanie z obietnicą: aby ci dobrze było i abyś był długowieczny na ziemi.
A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie. (Ef 5, 21 - 6, 4)
„Bracia, bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej.”
Poddani tzn. zależni od siebie.
Potrzeba tu świadomości małżonków, że tylko ta ZALEŻNOŚĆ może im pomóc godnie przeżyć życie, w poczuciu bezpieczeństwa: duchowego, psychicznego, a także finansowego oraz w trwaniu w prawdzie.
Zależność w małżeństwie jest darem, jakim małżonkowie się dzielą.
Natomiast przesłanie: „ poddani w bojaźni Chrystusowej” oznacza wspólną zależność małżonków od Jezusa Chrystusa. Jeżeli małżonkowie razem dojrzeją do wiary, w której osoba Jezusa będzie wyznaczała: zasady i styl życia, standardy moralne, takie jakie podaje nam Ewangelia wg św. Mateusza w „Kazaniu na górze” oraz w „mowie eklezjalnej” w 18 rozdziale jestem spokojny o wytrwanie „do końca” takiego małżeństwa.
„Żony niech będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony”.
Mąż „głową rodziny”. Czy chcesz, czy nie chcesz drogi mężu
św. Paweł wyznacza ci zaszczytne, a zarazem bardzo odpowiedzialne miejsce w rodzinie.
Na czym ono polega?
O tym pisze dalej św. Paweł:
„ jak i Chrystus Głową Kościoła, On Zbawca ciała”.
Chrystus jak Głowa Kościoła jest: prawodawcą i dba o zbawienie Kościoła. Takie są właśnie zadanie twoje, jako męża rodziny:
- stoisz na straży prawa moralnego twojej żony i dzieci,
- bronisz życia poczętego w łonie twojej żony,
- zabiegasz o takie ich wychowanie, aby pomóc im się zbawić,
- podejmujesz pracę, która nie niszczy jedności w małżeństwie,
- jesteś świadkiem wiary dla żony i dzieci.
A czasami mężczyzną wydaje się, że pierwszym ich powołaniem jest przynoszenie pieniędzy do domu. I jeżeli tak myślicie, to tak właśnie jesteście odbierani w rodzinie. O co macie zresztą pretensję do najbliższych, że na tym kończą się ich oczekiwania względem was.
I jeszcze ważne w tym miejscu przesłanie dla żon. To żona daje sobie zgodę na to, aby jej mąż był głową rodziny. Inaczej ona sama zawalczy oto miejsce. Wówczas mąż, staje się osobą przegraną w relacji małżeńskiej.
„Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół”.
Do mężów odwołuje się św. Paweł, aby umiłowali swoje żony. Ja już kiedyś pisałem o tym, że kobieta zamężna lubi BMW, to znaczy poczucie: bezpieczeństwa, miłości i wierności.
Bezpieczeństwa:
- przede wszystkim na co dzień w życiu, że jej współmałżonek spełni te wszystkie obowiązki sumiennie, których się podjął, jak mąż i ojciec.
- w łóżku. Jeżeli tam żona czuje się szanowana i ma poczucie, iż jej mąż panuje nad własnym popędem, to może być spokojna o swojego męża w innych wymiarach życia.
- przez własną pracowitość i uczciwości życia.
Miłości. Rzecz dziwna u mężczyzn, że dopóki walczą o kobietę swego życia potrafią być: czuli, mili, wyrozumiali, pieszczący i całujący. Po ślubie rzecz ciekawa, dość raptownie, to wyrażanie miłości usycha!
Czyżby zasada „rybaka i rybki” tu zadziałała. Bo który wędkarz dokarmia złowioną rybkę?! Twoja żona ciągle potrzebuje okazywania jej czułości, aby nie czuła się odrzucona.
Wierność- miłość małżeńska ma znamię wyłączności. Stad wierność albo jest stu procentowa albo jej nie ma.
„ i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić”.
Mąż powinien być gotów oddać nawet życia za własną żonę, tak jak Chrystus za Kościół. To jest ofiara jaką nieraz mężczyzna musi złożyć dla ratowania związku małżeńskiego.
Bóg rzadko oczekuje, czy wystawia mężów na taką próbę. Jednak duchowo każdy mąż i ojciec powinien, aż do tego stopnia być gotowy na złożenie z siebie ofiary miłości.
Mój tata przeszedł szlak z Armią Andersa zostawiając w Polsce swoją żonę. Kiedy 1945 r. statkiem z Anglii przypłynął do Polski, a było już po Jałcie, kapitan na statku powiedział: „ jeśli zejdziecie na ląd powrotu już nie ma!”
Wielu mężczyzn wówczas wycofało się, wybrali lepsze życie w Anglii. Tata zszedł na ląd, bo miał tu żonę.
„ nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół”.
Tu św. Paweł przypomina wszystkim mężom i ojcom o odpowiedzialności za podjęcie pracy, aby wyżywić i pielęgnować własną rodzinę.
„Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem”.
To opuszczenie własnego ojca i matki ma dokonać się nie tylko na płaszczyźnie fizycznej, ale i psychicznej. Tak wiele matek w swojej postawie nadopiekuńczości nie może się pogodzić z faktem, że ich syn opuści „gniazdo” rodzinne, aby zbudować własny dom. I są wówczas destrukcyjnymi teściowymi dla synowej i dobra małżeństwa.
Przy takiej postawie własnej matki niezdecydowana postawa mężczyzny powoduje duże zachwianie w strukturach własnej rodziny. Taki mężczyzna powinien przyjąć jednoznaczną postawę, wyraźnie stawiając żonę ponad oczekiwania własnej matki. Musi wiedzieć, że toksyczna więź z matką może zniszczyć jego własny dom.
Na końcu swojego przesłania na temat małżeństwa św. Paweł powie: „Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc, niech także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego. A żona niech się odnosi ze czcią do swojego męża”.
Mężowie zawsze z szacunkiem i z miłością niech odnoszą się do swoich żon, natomiast żona ze czcią podkreśla autorytet męża w rodzinie.
Amen!!!
Czy moja wiara jest jak ziarnko gorczycy? - ks. Józef Tabor
Jezus mówił: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki podniebne zagnieździły się na jego gałęziach». I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło». (Łk 13,18-21)
To, co małe w oczach ludzkich, jest wielkie w oczach Boga
„Królestwo Boże podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem”. Trzeba przyznać, że brzmi to trochę dziwnie i zaskakująco. Bo jak to możliwe, by coś, co tak małe i niepozorne, najmniejsze z najmniejszych, mogło stać się obrazem królestwa? Jak to możliwe, by to, co jest takie liche, mogło się stać symbolem prawdziwego życia, i prawdziwej miłości?
A można by przecież to pytanie odnieść do każdego z nas, do tego, co się zwie tajemnicą życia. Jak to możliwe, by to wszystko, co dzieje się wokół mnie dzisiaj, to, co jest często właśnie takie liche i niepozorne, co czasem wywołuje radość, czasem gniew, czasem przeogromny smutek, czy to wszystko ma sens? Jak to możliwe, by te proste, zwykłe sprawy mogły kogokolwiek obchodzić? Jak to możliwe, by moje życie, które zostało związane ze szpitalnym łóżkiem, było dla kogokolwiek coś znaczące? W to czasem bardzo trudno uwierzyć. I tak łatwo wtedy popaść w zniechęcenie, tak łatwo się wtedy zamknąć, odgrodzić od wszystkiego i od wszystkich. A ziarno, które zostaje samo; a ziarno, które się od wszystkiego i od wszystkich odgradza, obumiera. I stąd już tylko o krok od zniechęcenia; i stąd już tylko o krok od zgorzknienia. I wtedy pozostaje już tylko zgryźliwość, przenikająca przez ironiczny uśmiech. Ziarno, które zostaje samo; ziarno, które nie chce rodzić życia, które się od życia odgradza, zostaje skazane na ogień nieugaszony.
Czy warto rodzić z siebie życie? Czy warto się poświęcać? Czy warto nadstawiać głowę, nawet za cenę utraty stanowiska, znaczenia? Czy warto nieść krzyż, który czasem jest tak okrutnie doskwierający? Czy warto?
Był kiedyś Ktoś, kto w samotności szedł na Górę. Szedł na Górę, którą – o ironio – nazwano: Miejscem Czaszki, to znaczy: siedzibą trupa. Szedł Ktoś mozolnie i bardzo wytrwale na mękę taką trochę zbyt okrutną, na mękę taką trochę zbyt złowieszczą. Małe, liche, niepozorne ziarno, które chciało dać życie wszystkim, i to dać je w obfitości.
Był kiedyś Ktoś, kto zechciał się wychylić ku życiu, ku prawdziwemu miłowaniu, ku prawdziwemu poświęceniu. Owszem, byli tacy, którzy mówili: nie warto. Był też Jego uczeń, który powiedział: „Panie, nigdy nie przyjdzie to na Ciebie”. I tak z wytrwałości powstało ogromne drzewo, w którym znalazły schronienie setki, miliony ludzi.
Czy warto? Trzeba mieć odrobinę wiary, wiary w to, że każdy gest prosty, zwyczajny, ale nasycony dobrocią, zostawia w świecie gdzieś jakiś ślad. Trzeba mieć odrobinę nadziei, by nie zwątpić w to, iż po krzyżu jest zmartwychwstanie. Trzeba też mieć odrobinę miłości, by życia nie zmarnować, i by nie być człowiekiem, który zionie pustką.
Czy warto? „Królestwo Boże podobne jest do ziarna gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Ono wyrosło i stało się wielkim drzewem”. Czy warto? Na pewno warto!
Czym mierzyć wartość naszej wiary?
Bardzo często uważamy, że to co większe jest lepsze: większy samochód, większe mieszkanie, większa pensja, większa sława. Ale tak nie jest w życiu duchowym; w życiu duchowym jest odwrotnie: to, co mniejsze, jest lepsze. Jezus mówi dzisiaj: „Królestwo Boże podobne jest do ziarnka gorczycy”, a w innym miejscu: „Gdybyście mieli wiarę, jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze», a byłaby wam posłuszna”. Gdyby nasza wiara była taka maleńka, jak ziarnko gorczycy, w naszym życiu działyby się rzeczy cudowne. I, kiedy Jezus mówi do Apostołów: „małej wiary”, to faktycznie mówi: nie macie wiary, nie wierzycie Mi, i dlatego nie rozumiecie, i dlatego się lękacie.
„Królestwo Boże podobne jest do ziarnka gorczycy”. Ta maleńka wiara, jeżeli człowiek ma ją w sobie, jeżeli człowiek ufa Jezusowi, jeżeli człowiek buduje na Nim swoje życie, rozrasta się w nas. Bo ziarnko gorczycy, takie maleńkie, staje się potężnym drzewem. I mimo, że w ogrodzie naszej duszy jest może wiele różnych nasion, bo różni ludzie próbują zasiać w nas swoje przekonania, swoje widzenie świata, to jeśli to ziarnko będzie pielęgnowane, wyrośnie i stanie się potężnym drzewem, tak, że „ptaki powietrzne będą się gnieździć w jego gałęziach” – ta wiara będzie tak mocna, że inni ludzie będą czerpać siłę, będą mieli wskazaną drogę poprzez nasze życie, poprzez naszą wiarę; będziemy dla nich światłem; będziemy dla nich solą.
„Z czym mam porównać Królestwo Boże?”. Musimy bardzo uważać, abyśmy nie przykładali do drugiego człowieka, który jest w Kościele, miary czysto naturalnej. Ziemska misja Jezusa rozczarowała bardzo wielu ludzi, bo spodziewali się cudów, spodziewali się, że Jezus pokona okupanta rzymskiego, że Jezus zaprowadzi królestwo Boże na ziemi – królestwo dobrobytu, sprawiedliwości, pokoju, gdzie nie będzie prześladowań, gdzie nie będzie chorób, gdzie nie będzie śmierci, a Jezus mówił o królestwie Bożym. I to wszystko, czego oczekiwali słuchający Go, spełni się, o ile człowiek uwierzy w Jezusa Chrystusa, o ile człowiek wejdzie w Jego śmierć, aby razem z Nim umrzeć, wtedy będzie mógł doświadczyć zmartwychwstania, i śmierć nie będzie ostatnim słowem, które nas przeraża, ale będzie przejściem do nowego życia.
Musimy się strzec, abyśmy nie gardzili żadnych z tych „małych” w Kościele; abyśmy nie uważali, że ci, którzy mają głosić Chrystusa, to mają być ludzie bardzo inteligentni, to mają być ludzie pod każdym względem sprawni, to mają być ludzie znaczący, bo Jezus w Kościele dokonuje niezwykłych cudów poprzez wiarę tych „maluczkich”, tych ubogich, tych, którzy mówią: Panie, przecież ja nic nie potrafię, ale wierzę, że Ty mnie wspomagasz, że Ty mnie wspierasz, że Ty we mnie działasz.
„Królestwo Boże podobne jest do ziarnka gorczycy”. Dzisiaj chcemy otwierać nasze serca na przyjęcie Bożego królestwa. Jezus wybrał zwyczajnych, prostych ludzi, niewykształconych rybaków, celników, nierządnice, ponieważ oni w Niego uwierzyli, stali się Apostołami, stali się świadkami Chrystusa wobec pogańskiego świata. my również jesteśmy zaproszeni do wiary. Zapytajmy siebie: Czy mamy wiarę w Jezusa Chrystusa? Tu nie chodzi o to, żeby wypowiedzieć wszystkie możliwe definicje katechizmowe – łącznie z tą, że na chrzcie św. otrzymaliśmy dar wiary – bo to jest prawda, ale: Czy ja mam wiarę? Czy ja naprawdę wierzę Jezusowi Chrystusowi? Jeżeli tak, to patrzę na siebie i inni patrzą na mnie: Czy moja wiara rośnie? Jeżeli moja wiara karłowacieje, a w starszym wieku zachowuję się tak jakby Boga nie było, to choćbym mówił cudowne rzeczy katechizmowe – nikt mi nie uwierzy. Prośmy Boga o wiarę, jak ziarnko gorczycy. Niech się tak stanie.