Tym razem nie ks. Krystian , ale jego młodszy brat ks. Łukasz Malec
Skąd wziął się szatan?
Żeby zrozumieć wielkość św. Michała Archanioła, trzeba zestawić Go z małością szatana (pisownia imienia w pełni świadomie małą literą) i mieć świadomość, skąd on się wziął.
Szatan w początkach swojego istnienia był jednym z najwspanialszych aniołów. Ojcowie Kościoła odnosili do niego fragment z księgi Ezechiela:
Byłeś odbiciem doskonałości, pełen mądrości i niezrównanie piękny. Mieszkałeś w Edenie, ogrodzie Bożym (…) chadzałeś pośród błyszczących kamieni. Byłeś doskonały w postępowaniu swoim od dni twego stworzenia, aż znalazła się w tobie nieprawość. (Ez 28, 12-19)
Jaka nieprawość znalazła się w tym, którego Ojcowie Kościoła nazywają Lucyferem, czyli aniołem – jak tłumaczy się jego imię – który miał „nieść światło”, który miał być przekazicielem Bożej światłości? Dlaczego sprzeniewierzył się swojemu powołaniu?
Błogosławiona Maria od Jezusa z Agredy (1602-1665), na bazie objawień prywatnych, ujawnia na czym polega bunt i upadek szatana (wstawiam śródtytuły dla większej przejrzystości).
- Oddanie hołdu Bogu.
Najpierw aniołowie poznali naturę Boga, jako jedynego w swej Istocie, a troistego w Osobach; zarazem otrzymali nakaz, aby oddali hołd Boski i uwielbienie Bogu, jako samemu Stwórcy i Panu najwyższemu, który jest nieskończony w swej Istocie i w swych doskonałościach. Temu nakazowi poddali się wszyscy posłusznie. (…)
- Objawienie prawdy o Wcieleniu.
Następnie Bóg objawił aniołom, że chce stworzyć naturę ludzką, tj. obdarzone rozumem stworzenia niższego rzędu, aby i one miłowały i czciły Boga jako swego Stwórcę i odwieczne Dobro, oraz żeby i On je miłował. Oznajmił także, że obdarzy tę naturę ludzką wielkimi łaskami oraz że druga Osoba Trójcy Przenajświętszej sama przyjmie tę naturę i zjednoczy ją osobiście z Bóstwem. Aniołowie będą musieli tę Osobę, to jest tego Boga-Człowieka, nie tylko jako Boga, ale i jako człowieka uznać za swoją Głowę i oddawać Mu cześć pokorną i hołd Boski (…)
- Bunt szatana.
Aniołowie święci i posłuszni poddali się wszyscy temu rozkazowi i okazywali całą siłę swej woli i, w pokorze miłością pałającego serca, najzupełniejsze posłuszeństwo. Natomiast Lucyfer, powodowany pychą i zazdrością, sprzeciwił się i wezwał aniołów, którzy za nim poszli, aby uczynili tak samo. Tak też rzeczywiście uczynili, połączyli się z nim i odmówili Bogu posłuszeństwa (…).
Przyczyną upadku szatana jest zatem niezgoda na Boży plan, Boży zamysł. Niezgoda na uniżenie Boga, na Jego pokorę. Takiemu Bogu nie będę służył – to jest decyzja Lucyfera.
Walka
Skutkiem tej decyzji jest „walka na niebie”, którą opisuje księga Apokalipsy (Ap 12, 7-9). Z jednej strony szatan i jego aniołowie, z drugiej św. Michał Archanioł i święci aniołowie wierni Bogu.
W tym miejscu warto zastanowić się, jaką walkę wewnętrzną mógł przejść św. Michał Archanioł, zanim doszło do starcia z szatanem, jak zareagował na objawienie Boga, że zostanie stworzony człowiek, którego naturę przyjmie Syn Boży; człowiek, któremu aniołowie będą służyć, bo taki jest zamysł Boga.
Być może Michał Archanioł rozważał, „bił się z myślami” i przychodziły mu „do głowy” te same argumenty, które szatana skłoniły do buntu:
– przecież my, aniołowie, byliśmy pierwsi, zostaliśmy stworzeni przed człowiekiem;
– przecież jesteśmy istotami duchowymi, człowiek będzie cielesny; przecież stoimy wyżej niż on;
– przecież jesteśmy inteligentniejsi od ludzi, bo jesteśmy istotami czysto duchowymi.
I właśnie takim ludziom mamy służyć?
Takie argumenty mogły sprawić, że Michał Archanioł, podobnie jak szatan powiedziałby: Nie, ludziom i takiemu Bogu służył nie będę; Jego zamysł jest niedorzeczny. Ale co zrobił Michał, mimo tego, że nie wszystko mu się „mieściło w głowie”? On mówi: Któż jak Bóg!, Kimże ja jestem, by podważać plan Boga? Ja jestem tylko stworzeniem. On – Bóg, jest moim Panem i Stwórcą. On jest Wszechwiedzą i Dobrocią samą! On jest czystą Miłością! Któż jak On, któż jak Bóg!
.
Co dzieje się dalej? Wiemy, że rozpętała się walka szatana, jego aniołów i świętych aniołów na czele z Michałem. Kiedy Pan Bóg to ujrzał, mógł sam w swojej wszechmocy zmiażdżyć buntowników. Ale:
– Bóg nie niszczy swoich stworzeń, nawet jeśli buntują się przeciwko Niemu (dlatego wszyscy ludzie będą żyć wiecznie: albo wiecznie w niebie, albo wiecznie w piekle);
– w tym, że Bóg nie walczy osobiście, ale posyła i wspiera Michała Archanioła objawia się pokora Pana Boga, który jakby się wycofuje, aby wywyższyć swoje ukochane stworzenie.
Ten, który wybrał wierność Bogu mimo, że przez służbę ludziom ‒ św. Michał Archanioł, dzisiaj żyje w Bogu i odbiera od nas wdzięczność i uwielbienie. Ten, który sprzeciwił się Bogu, czyli szatan, cierpi nieopisaną rozpacz; wąż starodawny, który sam siebie kąsa i żyje w beznadziei.
Co zrobię ze swoim życiem? „Nie będę służył” czy „Któż jak Bóg!”?
I w podobną beznadzieję szatan chce sprowadzić nas. On jest tym, który kusi do zła, który proponuje grzech, który odwodzi od Boga, który stara się zmącić nasze myślenie okłamując, niczym pierwszych rodziców w Raju: Bóg nie chce twojego dobra; Bóg cię ogranicza; Bóg ci zabrania jeść z drzewa poznania dobra i zła. Każda pokusa szatana w zasadzie sprowadza się do jednego – do nieposłuszeństwa. Zrób inaczej niż mówi ci Bóg, odrzuć Go, przecież jest ci niewygodny. Jego polecenia są ci niewygodne. Sam we wszystkim decyduj, bądź jak Bóg. Jego plan jest zły. Szatan nie uwierzył, że Boży plan jest doskonały, dobry i dający szczęście.
I dlatego i nasze życie będzie się sprowadzało/sprowadza się do pytania: czy wierzę, że Bóg daje szczęście?
Wszyscy stawaliśmy, stajemy i będziemy stawać przed tym wyborem: czy, jak szatan, odrzucę Boga, bo On nie daje szczęścia, czy będę mówił i żył według słów Michała Archanioła: „Któż jak Bóg”?
Wiemy jaka jest właściwa droga: zawsze z dziecięcym zaufaniem mówić „Któż jak Bóg!”.
Mówić Bogu słowa uwielbienia „Któż jak Ty!”, gdy patrzę na swoich rodziców, którzy obdarzyli mnie życiem i darzą miłością; gdy patrzę na swoich najbliższych, gdy patrzę na swoje dzieci, na swoją rodzinę i przyjaciół; mówić „Któż jak Ty!”, gdy patrzę na swoje talenty, na swoje życie i zdrowie; „Któż jak Ty!”, gdy patrzę na stworzenie, na wschody i zachody słońca, na szumy wody, gdy patrzę na wszystko co On dał i odnawia.
Ale jak zakrzyknąć z entuzjazmem „Któż jak Bóg”, gdy w życiu jest ciężko? Jak zawsze szczerze mówić „Któż jak Bóg?”, gdy cierpię?
Istnieją dwa rodzaje cierpienia, które możemy przeżywać.
- A) Gdy sami sobie jesteśmy winni, sami sobie „zapracowaliśmy” na swoje cierpienie: Np.
-
- Jesteśmy samotni dlatego, że w życiu nie kierowaliśmy się miłością, tylko jakąś zarozumiałością i własnym interesem.
-
- Albo wpadliśmy w nałóg, bo dokonywaliśmy złych wyborów, nie potrafiliśmy się otrząsnąć ze złego otoczenia itp.
-
Wtedy pretensje powinniśmy żywić tylko do siebie; uderzamy się we własne piersi i możemy krzyczeć „Któż jak Bóg” wdzięczni za Jego miłosierdzie; wdzięczni za to, że On-Bóg nas nie skreślił i nie skreśla; że nie postawił i nigdy nie postawi na nas krzyżyka mówiąc: „Z tego/ z tej to już nic nie będzie”, ale postawił Krzyż Chrystusa, na którym Jezus pokonał grzech i śmierć, pokonał wszelki zło.
- B) Ale co, jeżeli spada na nas cierpienie niezawinione, niespodziewane, może dramatyczne: śmierć bliskiej osoby, wypadek, choroba? Jak wtedy mówić „Któż jak Bóg”? Czy nie nasuwa się bardziej: „Dlaczego Boże?! Dlaczego na to pozwoliłeś? Gdzie byłeś?”.
-
W tym miejscu chcę Wam napisać to, co usłyszałem, kiedy byłem jeszcze w seminarium od jednego z ojców duchownych. Powiedział on pewną historię, którą zapamiętam do końca życia.
Żył kiedyś 50-kilkuletni mężczyzna, ojciec rodziny, który utrzymywał się z pracy na roli. Pewnego dnia uciekł mu koń, który pozwalał pracować w polu i zapewniał utrzymanie. Gdy ten koń uciekł, przyszedł sąsiad i ze współczuciem mówi: „To wielkie nieszczęście”, na co gospodarz odpowiedział: „Czy to dobrze, czy nie dobrze – nie wiem, Bóg to wie”.
Po kilku dniach wraca syn, który ruszył na poszukiwanie zaginionego zwierzęcia. O dziwo, sprowadził nie tylko tego zbiega, ale razem z nim kilka dzikich koni. Przyszedł sąsiad i mówi: „To wielkie szczęście. Macie teraz kilka koni, staliście się bogaci”. Na co gospodarz odpowiedział: „Czy to dobrze, czy nie dobrze – nie wiem, Bóg to wie”
.
Syn gospodarza postanowił ujarzmić sprowadzone konie. Podczas jednej z prób ujeżdżania spadł ze zwierzęcia i połamał obie nogi. Przyszedł sąsiad i mówi: „To wielki nieszczęście, zbliżają się żniwa, a syn połamany”. Na co gospodarz odpowiedział: „Czy to dobrze, czy nie dobrze – nie wiem, Bóg to wie”.
Po kilku dniach w te okolice przybył posłaniec z wojska. Przyjechał z informacją, że zbliża się wojna i wszyscy młodzi mężczyźni są wezwani do opuszczenia domów i stawienia się w wyznaczonym miejscu. Jedynym, który został zwolniony ze służby wojskowej był syn gospodarza, który miał połamane nogi…
Tę historię można by rozwijać długo, tak jak nie stoi w miejscu nasze życie. „Czy to dobrze, czy nie dobrze – nie wiem, Bóg to wie”.
Gdy przyjdą w naszym życiu przerastające nas cierpienia, nie atakujmy Boga pretensjami, ale zaufajmy, że On widzi dalej; zaufajmy, bo On jest Miłością, jest Wszechwiedzący i nie dopuści zła, które by nas zniszczyło. W księdze Hioba są takie słowa: « Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?» W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył swymi ustami. I w innym miejscu: «Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! ». To jest dokładnie to: „Któż jak Bóg!”.
Św. Paweł mówi: Za wszystko dziękujcie (Ef 5, 20). Czy to nie brzmi jak bluźnierstwo? Dziękować za wszystko? Także za wielkie cierpienie (śmierć, wypadek, chorobę, nałóg kogoś bliskiego)? Sam, jako człowiek, nigdy bym się nie odważył wypowiadać i napisać tutaj takich słów. Ale to mówi Pismo Święte; to mówi Bóg! To przerasta nasze myślenie? Tak. Nie rozumiemy tych słów, ciężko nam się na nie zgodzić? Tak. Ale to jest Słowo Boga. My go nie rozumiemy nie dlatego, że z Tym Słowem jest kłopot, ale to my nie dorastamy do Wszechwiedzy Boga. To tak, jakby przyjechał obcokrajowiec do Polski i nie znając języka miał pretensje, że język polski jest zły. Problem nie leżałby w naszym języku, ale w tym, że ten człowiek nie nauczył się nim posługiwać.
Spróbujmy zatem – w obliczu cierpienia, krzyża – powiedzieć z pokorą, z uniżeniem, z zaufaniem, z miłością słowa modlitwy „Któż jak Bóg”.
Bóg dopuszcza zło tylko wtedy, gdy wie, że z tego zła jest w stanie wyprowadzić większe dobro. KKK o upadku szatana mówi w ten sposób: Upadek aniołów i grzech człowieka, zostały dopuszczone przez Boga tylko jako okazja i środek do okazania całej mocy Jego ramienia, ogromu miłości, jakiej chciał udzielić światu (KKK 760).
A św. Augustyn dodaje: Bóg Wszechmogący… ponieważ jest dobry w najwyższym stopniu, nie pozwoliłby nigdy na istnienie jakiegokolwiek zła w swoich dziełach, jeśli nie byłby na tyle potężny i dobry, by uczynić dobro nawet ze zła.
W obliczu zła, w obliczu krzyża spróbujmy mówić: „Któż jak Bóg!”.
Popatrz na Krzyż Jezusa
Popatrz na Krzyż Jezusa. Co widzisz?
– Miłość. Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16-17). Życie za kogoś można oddać tylko z miłości.
– Co widzę, patrząc na Krzyż? Usprawiedliwienie. Kiedyś papież Benedykt postawił pytanie: „Czy Bóg, będąc Wszechmogący, nie mógł sprawić, że Jezus nie cierpiałby na Krzyżu? Czy nie mógł odkupić człowieka w inny sposób? Czy nie mógł popatrzeć na zło „przez palce”? I papież odpowiada, że Bóg nie mógł tego zrobić: nie mógł zignorować zła, nie mógł udawać, że nic się nie stało. I w tej sytuacji były dwie możliwości: albo zło popełnione przez człowieka spadnie na niego i go zniszczy, albo zło wyrządzane przez ludzi Bóg weźmie na siebie. Wiemy jak było na Golgocie: Jezus na siebie wziął nasze grzechy, aby nas nie zniszczyły, On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy (Iz 53, 4n). On nas usprawiedliwił.
– Co jeszcze widzę, gdy patrzę na Krzyż? Miłosierdzie – krew i woda z Jego Serca.
– Widzę też zmaltretowane i zniszczone ciało, widzę zło; widzę to, że istnieje piekło, bo gdyby nie istniało realne niebezpieczeństwo, które nam zagraża, Jezus nie musiałby tak o nas walczyć i patrząc na zmasakrowanego Jezusa widzę to, co grzech robi z człowiekiem. Ale widzę i ZMARTWYCHWSTANIE. Ponad wszystko widzę ZMARTWYCHWSTANIE.
– I widzę jeszcze mądrość nie z tego świata.
Kiedyś do św. Bonawentury, to było w średniowieczu, wielkiego myśliciela i świętego, miał przyjść św. Tomasz z Akwinu, być może jeszcze większy mędrzec i powiedział: „Drogi Bonawenturo, ludzie mówią o tobie, że jesteś wielki mędrcem. Czy mógłbyś mi pokazać twoją bibliotekę, książki z których korzystasz?” Wtedy Bonawentura odsłonił mu kotarę zasłaniającą wejście do kolejnego pomieszczenia; w tym momencie oczom św. Tomasza ukazał się klęcznik, a przed nim postawiony Krzyż. Św. Bonawentura powiedział: „To jest moja biblioteka z której czerpię mądrość”. Wtedy św. Tomasz odrzekł: „Widzę, że twoja biblioteka jest bardzo podobna do mojej”.
Kiedy zatem patrzę na Krzyż, widzę Miłość, Usprawiedliwienie, Miłosierdzie, zło zwyciężone siłą dobra i Zmartwychwstania oraz Mądrość przekraczającą mądrość tego świata.
Krzyż Jezusa nie jest krzyżem beznadziei, ale dobra, dlatego w obliczu swojego krzyża mów: „Któż jak Bóg!”.
I niech szczerość tych słów opiera się na tej zbawczej, kojącej prawdzie, że NIE JESTEŚ SAM/NIE JESTEŚ SAMA. Bóg jest obok ciebie, Bóg jest z tobą.
Znacie myślę tę historię dla dzieci i nie tylko dla dzieci, która mówi o dwóch osobach idących brzegiem plaży: jedną z Osób jest Pan Jezus, drugą – człowiek ‒ każdy człowiek. Idą, zostawiając za sobą na piasku ślady stóp. Ale kiedy pojawiło się cierpienie, na plaży pozostały samotne ślady tylko jednej pary stóp. I po pewnym czasie pojawił się pełen bólu wyrzut człowieka skierowany do Boga: „Jezu, gdzie jesteś, gdzie byłeś właśnie wtedy, gdy najbardziej cierpiałem, gdy najbardziej Cię potrzebowałem?” . Na co Jezus odpowiedział: „Właśnie wtedy niosłem cię na plecach, zostawiałem ślady na plaży, gdy ty już nie byłeś w stanie iść”.
Jezus zmartwychwstał i wniebowstąpił po to, aby zawsze być „na wyciągnięcie ręki”.
- Kiedy przymykam oczy i zwracam się ku swojemu sercu, by mówić do Jezusa.
-
- Kiedy zwracam się ku sercu, do którego przyjąłem Boga w czasie Komunii Świętej. On jest we mnie! On jest przy mnie!
-
- On mieszka między nami. On mieszka w tym kościele obok którego przechodzisz, w tabernakulum. Zawsze jest. Tak zapragnął być z nami; w taki sposób.
A kiedy przyjmę Komunię Świętą, On jest najbliżej jak to tylko możliwe. Dotykam Go! Widzę Go! Boga samego! (sic!) Wtedy mów: „Któż jak Bóg!”
Nie pozbawiajmy się tego szczęścia zjednoczenia z Bogiem poprzez życie w grzechu; wyspowiadaj się, nawróć się, pojednaj się z Bogiem; bądź z Nim jedno, poprzez wyznanie grzechów w sakramencie pokuty i pojednania, a potem poprzez przyjęcie Go w Eucharystii.
Odwróćmy się od zła.
Prośmy Niebo, prośmy świętych, prośmy św. Michała Archanioła, aby nas wspomógł w przezwyciężeniu w naszym życiu zła dobrem.
„Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy. A Ty, wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen”.