Loading...

Blog dorotak

Ewangelia św. Jana 1, 1-14

 

Na początku było Słowo,

a Słowo było u Boga,

i Bogiem było Słowo.

Ono było na początku u Boga.

Wszystko przez Nie się stało,

a bez Niego nic się nie stało,

co się stało.

W Nim było życie,

a życie było światłością ludzi,

a światłość w ciemności świeci

i ciemność jej nie ogarnęła.

Pojawił się człowiek posłany przez Boga -

Jan mu było na imię.

Przyszedł on na świadectwo,

aby zaświadczyć o światłości,

by wszyscy uwierzyli przez niego.

Nie był on światłością,

lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości.

Była światłość prawdziwa,

która oświeca każdego człowieka,

gdy na świat przychodzi.

0 Na świecie było [Słowo],

a świat stał się przez Nie,

lecz świat Go nie poznał.

Przyszło do swojej własności,

a swoi Go nie przyjęli.

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,

dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,

tym, którzy wierzą w imię Jego -

którzy ani z krwi,

ani z żądzy ciała,

ani z woli męża,

ale z Boga się narodzili.

A Słowo stało się ciałem

i zamieszkało wśród nas.

I oglądaliśmy Jego chwałę,

chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,

pełen łaski i prawdy.

 

Ewangelia św. Jana 16, 1-17

 

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.

Prawa przyjaźni z Chrystusem

To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.

 

Wprowadzenie do zeszłego tygodnia : Poznanie Błogosławionej Dziewicy zawierało pewne ćwiczenie duchowe : „Pobożne nabożeństwo do Błogosławionej Dziewicy, naśladowanie Jej cnót, zwłaszcza: Jej głębokiej pokory, żywej wiary, ślepego posłuszeństwa, nieustającej modlitwy, wszechstronnego umartwienia, boskiej czystości, Jej gorącego miłosierdzia, Jej heroicznej cierpliwości, Jej anielskiej słodyczy, i iście boskiej mądrości. Oto “dziesięć głównych cnót Najświętszej Maryi Panny” mówi Św. Ludwik, “Traktat”, 108”

Dziś jest pierwszy dzień poznania Jezusa Chrystusa. Na ten czas , podobnie jak na poprzednie okresy nabożeństwa, są przeznaczone pewne modlitwy , a wśród nich Litania do Przenajświętszego Serca Jezusa i Litania do Imienia Jezus. Litanie te są z czasów św. Ludwika Grignion, wyglądają ciut inaczej niż obecnie , są ponadto skonstruowane tak, że wezwania nie są oddzielone , tylko biegną tzw. ciurkiem.

I dziś modląc się tymi Litaniami zobaczyłam Maryję w nich, stanęła mi przed oczyma Litania Loretańska z czasów św. Ludwika i doświadczyłam jakby przenikania się słów tych Litanii ( do Maryi i Jezusa) Wcześniej pisałam o Sercu Maryi i Sercu Jezusa , dziś zobaczyłam Oblicze Jezusa w Obliczu Maryi, przez przenikanie się tych cnót, o których wspomniałam wyżej.

Kiedy odmawiałam pierwszą Nowennę Pompejańską starałam się nie zapominać również o Litanii Loretańskiej, ale wtedy modliłam się z książeczki do nabożeństwa teraźniejszej, wtedy też Maryja zatrzymywała mnie na czymś innym , mianowicie na poszczególnych wezwaniach osobno, bym je wiązała z Pismem Świętym. Podczas zeszłego tygodnia było już inaczej, to cnoty Maryi mnie zatrzymywały, dziś też one właśnie przeszywały moje wręcz całe ciało , gdy modliłam się Litaniami do Jezusa.... Tego doznania chyba nigdy nie zapomnę...

 

A Słowo stało się Ciałem właśnie przez Nią, Maryję i na dodatek przez Nią chce panować na tym świecie …

Nie wiem , do czego dążysz mój Panie Jezu, ale ja idę w ciemno za Tobą,  Maryja miała Archanioła i Ducha Twego, ja mam Maryję Twym Duchem napełnioną., to ciemno nie powinno być, gdy ja oczy i uszy otwarte będę miała, niczego mi nie powinno braknąć więc , by usłyszeć prawdę o sobie znów, trudną - ból rodzenia jakoś dziś mam przed sobą, czy słodką – nieodcięta latorośl to już coś... bo dzięki temu lepiej poznam Ciebie...

Dziś, wobec zalecanych słów Pisma i tego , co w poprzednim okresie zobaczyłam, mogę Ci, Panie tylko podziękować , że wciąż dajesz mi czas, że miałam to szczęście zacząć kolejny dzień życia , by wyruszyć w drogę za Tobą.. Proroctwo bynajmniej , które kiedyś usłyszałam od osoby modlącej się nade mną , źle zresztą usłyszane przeze mnie bo brzmiące :”Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za nieprzyjaciół swoich.”, proroctwo które sam, Panie Jezu wcieliłeś w moje życie, zapewne mi w tym pomoże....

Św. Ludwik pragnie , bym modliła się w tym czasie modlitwą taką:

 

O Jezu żyjący w Maryi,

Przyjdź i żyj w Twoich sługach,

W duchu Twojej świętości,

W wypełnieniu Twojej mocy,

W prawdzie Twoich cnót,

W doskonałości Twoich dróg,

W jedności Twoich tajemnic,

Uśmierz wszelką nieprzyjacielską siłę

W Twoim duchu, ku chwale Ojca. Amen

 

Mnie dodatkowo  pieśń Mocnych w Duchu brzmiała  dzisiaj mocno:

 

Jezu, chcę do Ciebie należeć

Jestem Twą własnością.

Powierzam Ci siebie, wszystko to, kim jestem.

Wierzę w Twoją śmierć na Krzyżu

Wierzę w Twoje Zmartwychwstanie

Wierzę w Ducha Świętego

Wierzę w Twoją miłość do mnie.

Ty jesteś moim Panem,

we wszystkim Ciebie uznaję.

Ty jesteś moim Bogiem i nie ma innego

 

I tego "innego" oby było jak najmniej....

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny; Część I, 2

 

Z powyższego jasno wynika, że Maryja wielką otrzymała od Boga władz ę nad duszami wybranymi. Inaczej nie mogłaby Ona w nich czynić sobie mieszkania, co Jej Bóg Ojciec nakazał, nie mogłaby ich kształtować, karmić i jako matka rodzić do życia wiecznego, nie mogłaby uważać ich za swe dziedzictwo, nie mogłaby kształtować ich w Jezusie Chrystusie, ani Jezusa Chrystusa w nich, nie mogłaby zapuścić w ich sercu korzeni cnót i być nierozłączną towarzyszką Ducha Św. we wszystkich dziełach łaski; nie mogłaby więc czynić tego wszystkiego, gdyby nie miała prawa i władzy nad duszami mocą osobliwej łaski Najwyższego, który daje Jej władzę nad Swym Jedynym i przyrodzonym Synem, dał Jej także władzę nad Swymi dziećmi przybranymi, nie tylko co do ciała, co by niewiele znaczyło, ale także co do duszy.

 

Jak Jezus jest w natury Swej i przez Odkupienie Królem nieba i ziemi, tak Maryja jest przez łaskę Królową. Królestwo Jezusa Chrystusa istnieje głównie w sercu lub we wnętrzu człowieka, wedle słów Pisma Św. Królestwo Boże w was jest (Łk 17, 21), dlatego Królestwo Najświętszej Dziewicy rozwija się głównie we wnętrzu człowieka, tzn. w jego duszy, i dlatego otrzymuje Ona wraz ze Swym Synem więcej chwały w duszach niż we wszystkich stworzeniach widzialnych.

Stąd ze świętymi zwać Ją możemy: “Królową Wszystkich Serc.”

 

Z faktu, że Najśw. Dziewica potrzebna jest Bogu, mianowicie potrzebna warunkowo, bo taka jest Wola Boża, wypływa nieodzowny wniosek, że ludziom jest Ona potrzebniejsza do osiągnięcia zbawienia wiecznego.

...Ojcowie Kościoła,tacy jak: św. Augustyn, św. Cyryl z Jer.., św. German, św. Jan Damasceński, św. Anzelm, św. Bernard, św. Bernardyn, św. Tomasz, św. Bonawentura dowodzą niezbicie, że nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest do zbawienia konieczne.

By prawdę tę udowodnić, zebrałem długi szereg ustępów z pism Ojców św. i Doktorów.

Nie chcąc jednak wywodów swych zbytnio przedłużać, poprzestaję na jednym: “Tobie się oddaję Święta Dziewico, boś puklerzem zbawienia, jaki Bóg daje tym, których chce zbawić.”

(św. Jan Damasceński).

 

I nie udało mi się odmówić dziś Godzinek z naszym radiem...No cóż, nawet drzemkę w telefonie przespałam , ale o siódmej rano sama Godzinki wyśpiewałam...Ufam, że pierwszy i ostatni raz mi to się przydarzyło i „Dorota popraw się” znów się w moich ustach pojawiło...

 

Dzisiejszy dzień traktuję jako podsumowanie tego, co poznałam w czasie mego pobytu na tym portalu.

Z odmawianych przeze mnie dziesiątek poszczególnych Różańca w jakichś intencjach uczyniła się prawie nieustanna Nowenna Pompejańska. Były dni , gdy sięgałam po więcej jego części. To dla mnie samej jest niesamowite.

Sięgnęłam po „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” , a zaraz w trakcie jego rozważania pojawiła się okazja uroczystego przyjęcia Szkaplerza Karmelitańskiego w kościele , gdzie jest moja wspólnota. Ze Szkaplerzem się nie rozstaję, wymieniłam na srebrny, ten szmaciany mam mieć na szyi, gdy będę w trumnie – to postanowienie jest już znane mojej rodzinie.

A teraz to nabożeństwo - choć jeszcze trwać będzie przez kilka dni , podane teksty jednak zmusiły mnie do podsumowań.

 

Rozważając wcześniej Słowo Boże widziałam piękno i tajemniczość Maryi, widziałam zależność pewną, która u mnie w sercu została „spisana” dosłownie w punktach - dzięki Niej Słowo stało się Ciałem, Ona była pierwszą Apostołką - choć nie znalazła się w gronie Dwunastu, to Ona pociągnęła Jezusa do czynu, który okazał się pierwszym cudem, to Ją dał nam Pan za Matkę, to Ona była w Wieczerniku, gdzie rodził się Kościół...

To Ona ...to Ona...Czemu ja tego nie widziałam, bo teraz to słowa „To Ona” aż brzmią mi w uszach...nawet na modlitwie wspólnotowej , kiedy wypowiadaliśmy „ To Ty, Maryjo” tak bardzo nie słyszałam, jak teraz w trakcie tego nabożeństwa...

Przechodzi mi przez myśl , że szatan te słowa , aczkolwiek ze strachem, wypowiada na egzorcyzmach „Ona tu jest, idzie Ona” - nawet nie wypowiadając imienia, bo wiadomo od razu o Kogo chodzi...

Dziś mogę powiedzieć, że Duch Święty to „To Ona” mi zakrył. Mniemam , że dlatego , bym w taki sam sposób jak poznawałam Jego , poznała i Maryję i Ją też pokochała taką samą miłością, żywą bez zwątpienia , ufną jak miłość dziecka do matki...Nie mam żalu, dziękuję  tylko Bogu , że dał mi czas na to poznanie....

 

Maryjo...pamiętasz ten mój moment zachwytu i zakochania się w Tobie...obraz puszczony na Tablicy przez naszego Zbynia...serce w sercu ...Serce Syna w Twoim Sercu ...Już wtedy czegoś dotykałam i nie wiedziałam czego...

Dziś wiem, że aby poznać więcej Twego Syna , więcej Go naśladować i więcej kochać muszę najpierw znaleźć się w Twoim Sercu, a to nie udawało mi się wcześniej , bo ...zbyt mało przebywałam z Tobą w Wieczerniku na modlitwie , modlitwie tej płynącej z serca do Serca , nie odklepanej...bo nie rozpoznałam sercem tego, czego dokonał św. Ludwik Grignion, za którego dziś Twemu Synowi dziękuję , bo choć znałam Twoje cnoty , nigdy chyba ich nie przenikałam w Tobie,bo choć Ciebie kochałam jako Matkę , wiem, że  dziwna była ta moja miłość , bo Twym dzieckiem się nie czułam...

 

Dziś ja , podobnie jak Ty, Maryjo kiedyś, mówię swoje fiat Tobie i pragnę wypełnić słowa Pisma „I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”, nie tylko zdobyłaś bowiem moje serce , ale je przeniknęłaś ...czułością , której nie jestem w stanie opisać...

 

Przyjmuję z radością Twoje zaproszenie, Mamo ukochana do dalszej drogi ku Twemu Synowi, podaj mi rękę i idźmy razem , proszę ...Ty wiesz, że ja się  nie boję, ale pragnę z Tobą iść ...

Traktat o doskonałym nabożeństwie. do Najśw. Maryi Panny; Część VII

(skróty wg. broszury 33 dni Księży de Montfort)

 

Mój ukochany bracie, o ile będziesz wierny praktykom zewnętrznym i wewnętrznym tego nabożeństwa, to następujące efekty zajdą w twojej duszy:

 

Poznanie i wzgarda samego siebie–Za pomocą światła, którego ci udzieli Duch Św. przez Swą wierną Oblubienicę Maryję, poznasz swoją złą naturę, swe zepsucie i niezdolność do wszystkiego co dobre, a dzięki temu poznaniu będziesz sobą gardził , będziesz tylko ze wstrętem myślał o sobie. Będziesz na siebie patrzył jako na ślimaka, który brudzi wszystko swoją śliną, lub jak na ropuchę, która wszystko zatruwa swą trucizną, lub jako na złośliwego węża, który tylko czyha na to, by kogo oszukać. Wtedy to pokorna Maryja pozwoli ci brać udział w Swej pokorze i sprawi, że będziesz sobą gardził, że nie będziesz nikogo lekceważył, że będziesz kochał poniżenie.

Uczestnictwo w wierze Maryi -Najświętsza Dziewica pozwoli ci również uczestniczyć w Swej wierze, która za Jej ziemskiego życia większą była niż wiara wszystkich Patriarchów, Proroków, Apostołów i wszystkich Świętych.

3. Łaska czystej miłości –Matka pięknej miłości (Ekli 24, 24) oswobodzi twe serce z wszelkiego niepokoju sumienia i z wszelkiej niewolniczej obawy. Ona serce twe otworzy i rozszerzy, tak, że będziesz biegał po drodze przykazań (Por.Ps 118, 32) Jej Syna ze świętą swobodą dzieci Bożych. Ona wprowadzi do twego serca czystą miłość, której skarb Ona jedna posiada. Odtąd w postępowaniu twym kierować się będziesz już nie obawą, lecz czystą miłością ku Bogu, którySam jest Miłością.

Wielka ufność w Bogu i w Maryi–Najświętsza Dziewica napełni cię wielką ufnością w Boga i w Siebie samą, bo nie będziesz już zbliżał się do Jezusa sam, lecz zawsze przez tę dobrą Matkę. Również, ponieważ ofiarowałeś Jej wszystkie swe zasługi, łaski i zadośćuczynienia, by nimi rozporządzała wedle Swej woli, dlatego udzieli ci Ona Swych cnót, przywdzieje cię Swoimi zasługami, tak, że z ufnością możesz powiedzieć Bogu: “Oto Maryja, Twa służebnica, nich mi się stanie według słowa Twego. Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego. (Łk 1,38)

5. Zjednoczenie się z duszą i duchem Maryi -Jeśli tylko będziesz wierny praktykom tego nabożeństwa, to dusza Najświętszej Dziewicy zjednoczy się z duszą twoją, by wielbić Pana. Jej duch, ducha twego ogarnie, by radować się w Bogu, Swym Zbawicielu. Niech dusza Maryi będzie w każdej duszy by wielbić Pana, niech duch Maryi będzie w każdej duszy, by cieszyć się w Bogu. (św. Ambroży).

Przeobrażenie dusz w Maryi na obraz Jezusa Chrystusa–Jeśli to Drzewo Życia jakim jest Maryja starannie pielęgnować będziemy w duszy naszej, to przyniesie ono owoc w swoim czasie, a owocem tego nie jest nic innego, jak Jezus Chrystus.

 

„ bo nie będziesz już zbliżał się do Jezusa sam, lecz zawsze przez tę dobrą Matkę”

 

Te słowa dziś stanęły przede mną. Jest faktem, że nasze spotkania wspólnotowe zaczynają się od zaproszenia Maryi , by z nami była, już sam początek spotkania to modlitwa egzorcyzmująca do Maryi „Potężna Niebios Królowo” trzykrotnie wypowiadana, potem modlitwa prośby i uwielbienia Maryi. Czy jednak modlitwę osobistą tak właśnie zaczynałam...? No nie, pierwsza to była Jutrznia zawsze. Dziś więc dochodzę do zmiany planu dnia, a do tego pociągnął mnie program naszego Radia ( właśnie dziś taki konkretny plan ujrzałam dopiero) , gdzie widzę o 6:00 odprawiane Godzinki do NMP , Jutrznię spokojnie mogę odprawić zaraz po Godzinkach, a jutro pójdę za tym moim spostrzeżeniem.

Dziś jednak , na podstawie fragmentu , którego istotę już rozważałam w okresie wyrzeczenia się ducha tego świata , tzn. ten ślimak, ropucha , wąż zobaczyłam coś , co mnie uderzyło...

Nie miałam i nie mam zwyczaju myśleć czy czynić coś ze złej woli, ale czy to wystarczy...? Czy zawsze też ktoś inny moje czyny tak właśnie odbiera …/ Choć tym ostatnim może nie powinnam się raczej przejmować, bo Bóg zna moje intencje i to mi winno wystarczyć, ale...

Dobra wola, czysta intencja to nie wszystko, z dobrej woli można komuś pomóc albo...tego kogoś zniszczyć . Coś jeszcze trzeba do tego dołączyć...I tu przyszedł mi w myślach osiołek , a właściwie książka „Osiołek Maryi”, którą kupiłam kiedyś u sióstr Misjonarek Krwi Chrystusa, niby dla pewnego dziecka , a w końcu ją zatrzymałam dla siebie. Nie mogłam dziś do niej zajrzeć jednak, bo ją pożyczyłam , a i nie wchodzę w treści , które są ponad to, co mam rozważać danego dnia, więc na tę chwilę uważam, że dobrze iż tej książki w domu nie mam. Pamiętam jednak, jak widziałam siebie w tym osiołku właśnie, ale nie o nim chcę powiedzieć.

W tej książce można było bowiem przypatrywać się niesamowitemu , niezwykłemu zachowaniu Maryi, takiemu, że nawet ją zbójcy pokochali ...Dlaczego...? Bo Ona była pełna Ducha Świętego i Ten Duch przemawiał w Niej . Maryja nie popełniała więc błędu w wykorzystaniu swej dobrej woli, Ona wiedziała , co czynić. Jezus także, ale On jest jednocześnie Bogiem, przenika serce i zna tego serca reakcje i skutki, jakie w nim następują .

Duch Święty...Ten, od którego zaczynałam swój powrót do Kościoła, dziś znów się upomniał o siebie w mojej dobrej woli, widziałam już, że zmienia mnie pod tym względem , a teraz jakby pokazywał mi to wyraźnie i dzięki Mu składam za to!

To w Nim tylko Maryja mogła wyśpiewać swój Magnificat, śpiewany przeze mnie na początku tego nabożeństwa, bo to była jedna z modlitw tego okresu. Magnificat , który mógłby być potraktowany wręcz jako pyszny ze względu choćby na słowa „odtąd bowiem zwać mnie będą błogosławioną” ( ja bynajmniej na tych słowach zostawałam zatrzymywana) , a Maryja miała odwagę i mówi się , że jest to uwielbienie pełne pokory...Tak , bo Maryja mówi prawdę, jest napełniona Duchem Świętym , Duchem , który jest nazwany zresztą Duchem Prawdy i to On mówił przez Nią...

 

I Pan mój na koniec dnia przychodzi do mnie ze słowami z Księgi Mądrości 8, 12-21

 

 

Gdy będę milczał - wyczekiwać będą,

a gdy przemówię - uważać;

i jeśli długo przemawiać będę - położą rękę na ustach.

Przez nią zdobędę nieśmiertelność,

zostawię wieczną pamięć potomnym.

Będę władał ludami, poddane mi będą narody:

usłyszawszy mnie ulękną się władcy straszliwi.

Okażę się dobrym wśród ludu i mężnym na wojnie.

Wszedłszy do swego domu przy niej odpocznę,

bo obcowanie z nią nie sprawia przykrości

ani współżycie z nią nie przynosi udręki,

ale wesele i radość.

Gdym sobie nad tym pomyślał

i rozważyłem to w sercu,

że w zażyłości z Mądrością leży nieśmiertelność,

w przyjaźni z nią szlachetna rozkosz,

w dziełach jej rąk nieprzebrane bogactwa,

a roztropność we wspólnych z nią ćwiczeniach

i sława w posiadaniu jej nauki -

krążyłem, szukając, jak by ją wziąć do siebie.

Byłem dzieckiem dorodnym i dusza przypadła mi dobra,

a raczej: będąc dobrym wszedłem do ciała nieskalanego.

Wiedząc jednak, że nie zdobędę jej inaczej,

tylko jeśli Bóg udzieli -

a i to już było sprawą Mądrości wiedzieć,

czyja jest ta łaska -

udałem się do Pana i błagałem Go

i mówiłem z całego serca:

 

i na dwukropku kończy się rozdział, a ja na ustach mam inną prośbę niż w Księdze, bo dziś w Litanii mnie coś poruszyło...

Matko Dobrej Rady, Stolico Mądrości...módl się za mną!

 

Booo , jak widziałam osiołka w sobie kiedyś, to ten osiołek na pewno nie na daremno dziś mi się przypomniał....

 

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny; Część V, 5

 

Nabożeństwo to jest drogą: łatwą, krótką, doskonałą i pewną, wiodącą do zjednoczenia się z Panem Naszym, co stanowi doskonałość chrześcijańską.

Nabożeństwo to jest drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia.

Natomiast droga Maryi jest łagodniejsza i spokojniejsza. Nabożeństwo to jest drogą krótką, (Św. Bernard, Laudes gloriosae Virg.), wiodącą do Jezusa Chrystusa; raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odkąd idzie się na niej o wiele szybciej. Żyjąc w poddańst1wie i w zależności od Maryi, postąpimy w krótkim czasie więcej, aniżeli żyjąc przez całe lata w samowoli i opierając się na własnych siłach, gdyż napisano, że człowiek posłuszny i oddany Matce Bożej opiewać będzie zwycięstwo odniesione nad wszystkimi nieprzyjaciółmi. (Por. Przyp 21, 28) .

Prawda, że nieprzyjaciele starać się będą przeszkodzić mu w postępie, zmusić go do odwrotu lub doprowadzić do upadku, ale opierając się na Maryi, z Jej pomocą i pod Jej kierunkiem, nie upadnie, nie cofnie się, a nawet nie opóźni się, lecz będzie postępował krokiem olbrzyma ku Chrystusowi, tą samą drogą, którą, jak napisano, Jezus krokami olbrzyma przyszedł do nas w krótkim czasie. (Por. Ps 18, 5)

Nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest drogą doskonałą, by dojść do Jezusa Chrystusa i połączyć się z Nim, ponieważ Najśw. Maryja Panna była Istotą najdoskonalszą i najświętszą ze wszystkich stworzeń i ponieważ Jezus Chrystus, przychodząc do nas w doskonały sposób, nie obrał sobie innej drogi w Swej wielkiej i przedziwnej podróży.

Najwyższy i niepojęty, niedostępny, Ten Który jest, chciał przyjść do nas małych robaczków ziemskich, którzy niczym jesteśmy. Jakże się to stało?

Najwyższy zstąpił do nas w sposób doskonały i boski przez pokorną Maryję, nie tracąc

przez to nic ze Swej boskości i świętości; toteż nie inaczej jak przez Maryję powinni maluczcy wznosić się do Najwyższego w sposób doskonały i boski, nie obawiając się niczego.

Niepojęty dozwolił, by go mała Maryja objęła i całkowicie ogarnęła, nie tracąc przy tym nic ze Swej niezmienności, zatem i my mamy pozwolić, by nas ta niepozorna Dziewica całkowicie objęła i bez wszelkich zastrzeżeń prowadziła.

Niedostępny zbliżył się do nas przez Maryję i przez Nią połączył się najściślej, a nawet osobowo, z naszym człowieczeństwem, nie tracąc przez to nic z blasku Swego Majestatu; toteż i my powinniśmy zbliżać się do Boga przez Maryję i zjednoczyć się najściślej z Jego Majestatem, nie obawiając się odrzucenia. “Ten Który jest” chciał przyjść do tego, co nie jest, i sprawić, by to, co nie jest, stało się Bogiem, i stało się “Tym Który jest”. I dokonał tego w doskonały sposób przez to, że oddał się i poddał całkowicie młodziutkiej Dziewicy Maryi, nie przestając w czasie być “Tym Który jest”, Odwiecznym.

Podobnie i my, choć jesteśmy niczym, możemy przez Maryję stać się podobnymi do Boga przez łaskę i chwałę, bez obawy pobłądzenia, przez to mianowicie, że się Jej oddamy tak doskonale i całkowicie, żebyśmy sami w sobie niczym byli, a w Niej wszystkim.

Przedstawione nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest drogą pewną , by dojść do Jezusa Chrystusa, połączyć się z Nim i przez to osiągnąć doskonałość,

1) ponieważ praktyka ta nie jest nowa, raczej jest ona tak dawna, że początku jej nie da się ściśle oznaczyć.(Św. Odilon, opat z Cluny, który żył około 1040 r. był jednym z pierwszych, który nabożeństwo to zaprowadził we Francji. Dzięki Ojcu Stanisławowi Falacjuszowi T.J zaznało ono olbrzymiego rozkrzewienia w Polsce–król Władysław IV polecił OO. Jezuitom rozszerzenie nabożeństwa tego w całym królestwie.)

2) Nabożeństwo to jest środkiem pewnym by dojść do Chrystusa, właściwością bowiem Najśw. Panny jest prowadzić nas drogą pewną do Chrystusa, podobnie jak właściwością Jezusa jest prowadzić nas bezpiecznie do Ojca Przedwiecznego.

 

Dziś, kiedy trwam obecnie w piątej Nowennie Pompejańskiej, słowa Traktatu ponownie inaczej do mnie docierają... Wtedy podczas jego rozważania zadawałam ciągle wiele pytań, które zostawały bez odpowiedzi bynajmniej, wiedziałam , że albo mam te prawdy przyjąć bez zastrzeżeń, albo Pan mi kiedyś to wyjaśni i to zobaczę...

A moje rozterki dotyczyły wtedy słów :

„Nabożeństwo to jest drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia. Natomiast droga Maryi jest łagodniejsza i spokojniejsza. Nabożeństwo to jest drogą krótką, (Św. Bernard, Laudes gloriosae Virg.), wiodącą do Jezusa Chrystusa; raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odkąd idzie się na niej o wiele szybciej.”

 

Zdaję sobie sprawę, że nasz Pan ma różne dogi znalezienia nas jako te pogubione owieczki, że my w różny sposób Go poznajemy. Patrząc dzisiaj w ten zacytowany fragment zobaczyłam faktycznie różnicę między moją drogą wcześniejszą -poprzez Ducha Świętego, a teraźniejszą - poprzez Maryję.

Jak już pisałam wcześniej, moje poznanie Boga zaczęło się od poznawania Ducha Świętego, wtedy też po raz pierwszy ujrzałam, już zapewne innymi oczami, istnienie świata duchowego , a właściwie dwóch – jeden Boży , a drugi zbuntowanych aniołów, ujrzałam to tak realnie, aż wreszcie zaczęłam na te dwa światy zwracać uwagę. Gdyby nie to poznanie mogłabym zapewne zatrzymać się na moim uzdrowieniu z choroby, na wybawieniu od śmierci i tylko podziękować za nie Bogu, wielu zresztą tak czyni, ja też mogłabym tak przecież. Stało się jednak inaczej, bo miałam upartą mamę , która już była w teraźniejszej już i mojej wspólnocie...

Do czego zmierzam... tamta droga faktycznie nie była spokojna ani łagodna, to była nieustanna walka  , w której zwycięstwa mieszały się z porażkami. Wiedziałam, że ta walka jest nieunikniona, cały Nowy Testament mi to pokazywał. Dziś , jak spojrzałam wstecz mogę powiedzieć , że wyglądało to jak nieustanna szarpanina . I owszem, Jezus nauczył mnie wiele znosić z pokojem w sercu , w tej wewnętrznej Bożej radości, cokolwiek mi się przytrafiało, jakiś grzech mój, jakieś cierpienie, choroba moja czy moich bliskich , śmierć czyjaś w rodzinie, widziałam , jak to przeżywam inaczej od innych, oddając Bogu od razu wszystko ,tak sercem swoim, moja dusza odzyskiwała pokój. Niekiedy nawet miałam myśli...czy ja czasem z osoby bardzo wrażliwej nie staję się lekceważącą pewne rzeczy, bo tak można by było mnie odbierać, nie było bowiem we mnie rozpaczy ani strachu. Myślałam jednak , że to właśnie jest proces mojego jednoczenia się z Jezusem w pokoju serca( abstrahuję tutaj od tego mojego „świętego spokoju” , który mi Maryja pokazała podczas tego nabożeństwa, to już podpada pod lekceważenie bowiem )...

 

Ale teraz patrzę na ten okres drugi, czas wejścia tutaj na Forum, rozpoczęcie przeze mnie pierwszej Nowenny Pompejańskiej, czyli dłuższe przebywanie z Różańcem jako modlitwą. Pisałam już też wcześniej , że nie czułam wtedy Złego koło siebie. Jak patrzyłam na Forum, co inni przechodzą a u mnie tylko przepiękna , wręcz kontemplacyjna modlitwa, nie rozumiałam tego. Działanie szatana, tego z pierwszej mej drogi , zobaczyłam ponownie dopiero, gdy podjęłam się tego nabożeństwa. Skakał sobie koło mnie tylko, a ja tylko się uśmiechałam na ten widok i nic więcej. Przychodził przez ludzi również, a ja nic nie robiłam bo już widziałam , z kim mam do czynienia.

Cisza....to wyciszenie , które jest konieczne na drodze do Pana, które jak teraz widzę , dawało mi poniekąd rozważanie Słowa Bożego - poniekąd , ponieważ...no właśnie i tu koniec moich rozważań na dzisiaj... Bóg ze swoim Słowem objaśnianym przez swojego Ducha i Maryja, swoiste niezwykłe Arcydzieło Stwórcy....to dopiero stanowi całość niezwykłą, że droga jednoczenia się z Panem jest faktycznie łagodna i spokojna, bez tej szarpaniny...

Tyle dziś zobaczyłam...dwie różne drogi, jedna tak bardzo odmienna od drugiej w sposobach przechodzenia...

 

Nie chcę nawet myśleć, jaki „nowy” Pan Jezus mi się pokaże w dalszej części nabożeństwa, a tak czuję , że będzie przynajmniej ciut inny niż Go poznałam ...surowy w napomnieniach, kochający do bólu i...wiem, że czegoś jeszcze nie dotykam i raczej nie chodzi tu o Krzyż ...

 

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny; Część IV,

1 Ponieważ cała nasza doskonałość polega na tym, by upodobnić się Panu Jezusowi, zjednoczyć się z Nim i Jemu się poświęcić, przeto najdoskonalszym nabożeństwem jest bezsprzecznie to, które czyni nas najwięcej podobnymi Jezusowi, najściślej z Nim jednoczy i poświęca nas Jemu wyłącznie.

A że Najświętsza Maryja Panna ze wszystkich stworzeń najwięcej podobna jest Panu Jezusowi, stąd wynika, że nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny spośród wszystkich nabożeństw duszę naszą najwięcej jednoczy z Panem Jezusem i sprawia, że staje się Jemu najbardziej podobna. Im więcej dusza poświęcona jest Maryi, tym bliższa jest Panu Jezusowi. I dlatego doskonałe poświęcenie się

Panu Jezusowi nie jest niczym innym, jak doskonałym i całkowitym poświęceniem się Najświętsza

Dziewicy.

I takie właśnie jest nabożeństwo, które głoszę i które w istocie swej jest tylko doskonałym odnowieniem ślubów i przyrzeczeń Chrztu św.

Wspomniane nabożeństwo polega na zupełnym oddaniu się Najświętszej Dziewicy, by przez Nią należeć całkowicie do Pana Jezusa. (św. Jan Damasc).Trzeba Jej oddać:

1) nasze ciało ze wszystkimi jego zmysłami i członkami;

2) naszą duszę ze wszystkimi jej władzami;

3) nasze dobra zewnętrzne, tzn. majątek, który obecnie posiadamy, jak i ten, który w przyszłości posiądziemy;

4) nasze dobra wewnętrzne i duchowe, tzn. nasze zasługi, cnoty, dobre uczynki, zarówno dawne jak teraźniejsze i przyszłe; słowem, wszystko, co posiadamy w porządku na tury i łaski, oraz wszystko, co w przyszłości posiąść możemy w porządku natury, łaski i chwały.

 

A to wszystko oddajemy Maryi bez wszelkich zastrzeżeń, nie rezerwując dla siebie choćby jednego szeląga, jednego włosa lub najmniejszego uczynku. Tę naszą ofiarę czynimy na całą wieczność, nie żądając, ani spodziewając się w zamian żadnej innej nagrody, prócz zaszczytu należenia do Pana Jezusa przez Maryję i w Maryi, chociażby ta Miłościwa Pani nie była taka, jaka rzeczywiście jest,tzn. nie była najszczodrobliwsza i najwdzięczniejsza spośród istot stworzonych.

 

Chyba się myliłam...jednak nie Rebeka i Jakub na podstawie Traktatu ( to a pro pos wczorajszego dnia) , ale noc miałam z nimi właśnie i ...

Pokolenie Ezawa i pokolenie Jakuba...

Maryjo już wiem, co czynisz...przenosisz mnie cudownie z pierwszego w drugie, bo jak nic w nocy odnalazłam siebie w tym pokoleniu Ezawa, przynajmniej w większości jego postępowania. Czytając Traktat wcześniej , niby widziałam już to po części poniekąd, ale starałam się to ukryć chyba sama przed sobą, jednym słowem uciekałam przed prawdą....

A w tym nabożeństwie mam stawać w prawdzie, przed samą sobą i przede wszystkim przed Bogiem. Ten targ mój z mamą o jej miłość , taką fizyczną typu przytulenie, buziak, mój bunt bynajmniej wewnętrzny , choć często gęsto i na zewnątrz przeciwko jej słowom, decyzjom, pomysłom nie powinien mieć miejsca. Aby poczuć się prawdziwym dzieckiem muszę stanąć przed lustrem , poprosić o przebaczenie Boga, przebaczyć sobie i potem porozmawiać o tym z mamą i przeprosić ją za wszystko – to była bowiem niewłaściwa droga …

I to właśnie dziś zrobiłam...Fakt faktem, że moja mama od Nowenny Pompejańskiej to kobieta do rany przyłóż, nie musiałam prosić nawet o odwagę...

I dziękuję Ci, Maryjo za dzisiejszy dzień. Za to , ze choć zawsze biorę Jezusa za rękę, gdy wychodzę z domu, że choć w drugiej ręce trzymam dziesiątkę Różańca , to dziś Ciebie wzięłam za tę drugą rękę i z radością weszłam do kościoła. Za to, że po raz pierwszy najpierw zaprosiłam Ciebie na Mszę Św. byś ze mną na niej była, a dopiero potem wezwałam Ducha Świętego , by przyszedł. Za te wszystkie słowa wlane we mnie, gdy dziś służyłam modlitwą wstawienniczą nad potrzebującymi dziękuję Ci , Maryjo...

I przepraszam za to , że odwlekałam poznanie Ciebie, za te moje nieudolne zdrowaśki , za ten mój brak wiedzy , że podobnie jak Twemu Synowi, Tobie mam wszystko również oddać, przecież jesteście moją Niebiańską Rodziną, a ja czytając Traktat parę m-cy temu zastanawiałam się , dlaczego mam Ci wszystko oddać, jak już oddałam i oddaje nieustannie Jezusowi...

Dziś wreszcie poczułam się dzieckiem...dzieckiem mojej mamy i Ciebie, mojej Mamy w Niebie.

Dziś doszłam też do przemyśleń, że nie byłam tak prawdziwie i dzieckiem Jezusa, bo nie wzięłam Ciebie , Maryjo tak poważnie i z miłością do serca właśnie.

Chyba dziś na koniec dnia odmówię Litanię do św. Ludwika Maria Grignion de Montfort, którą znalazłam na stronie polskiego Zgromadzenia Montfortanów , aby i on mi pomógł w tej dalszej drodze do Aktu ofiarowania się Jezusowi przez Twoje ręce , Maryjo...

Strony: «« « ... 42 43 44 45 46 ... » »»