Loading...

Blog dorotak

Łk 1, 5-25 Archanioł Gabriel zapowiada narodzenie Jana Chrzciciela

 

 

Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach.
Kiedy w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia.
Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego.
Lecz anioł rzekł do niego: «Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały». Na to rzekł Zachariasz do anioła: «Po czym to poznam? Bo ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku».
Odpowiedział mu anioł: «Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie».
Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy.
A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy i mówiła: «Tak uczynił mi Pan wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi».

 

Czy mogę się dziwić Zachariaszowi, że nie zaufał…?

 

Jak spojrzę na wcześniejsze rozważania , to rożnie z wsłuchiwaniem się w głos Boga u mnie bywało. Dziś jednak widzę coś , o czym kiedyś mówił o. Fabian Błaszkiewicz – gdy Duch Święty mówi do Ciebie,, to lepiej w to, co mówi do Ciebie uwierz lub wypełnij dziś , bo jutro wszystko to przepadnie ( nie wiem , czy prawidłowo to przekazałam, bo słuchałam tego parę lat temu). Tutaj Zachariaszowi odebrana została na jakiś czas tylko mowa, słowa Anioła wypełniły się mimo to. Ja słuchając o. Fabiana nie myślałam o Zachariaszu , bardziej o sobie i o tym, że przeszłam przez takie właśnie działanie Ducha Świętego, na które w żaden sposób nie odpowiedziałam i wiem , czym to się skończyło dla mnie – nie tylko nie uzyskaniem określonego dobra, ale porządnym upomnieniem , które objawiło się w pewnych stratach. Nie będę wchodzić w szczegóły, choć to była wielka nauka dla mnie, może kiedyś…

 

Wydarzenie dzisiejsze , opisane w Ewangelii odbyło się w przybytku Pańskim. Nie jestem za tym jednak, aby jakieś objawienie prywatne czy głos mówiący do mnie, czyli to , co widzę czy usłyszę w kościele, w Domu Pańskim , a tym bardziej w innym miejscu traktować od razu jako pewnik. Nie jest to wynikiem braku mego zaufania do Boga. I w czasach Zachariasza tak i obecnych zły duch uwielbia się podszywać pod takie Boże działanie. Rozwaga czy roztropność konieczna jest zatem, ale i to może być za mało…

 

Bo staje mi jednak przed oczyma dziś ten sam Anioł Gabriel , który mówi do Maryi , że pocznie i porodzi Syna. Maryja , podobnie jak Zachariasz pyta : „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? „ .Zachariasz też pyta”«Po czym to poznam? Bo ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku».Jakby nie patrzeć, Gabriel daje szansę Maryi potem na jej Fiat, a tu od razu Zachariasz zostaje ukarany za swoje niedowiarstwo - „bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie. „Czyżby jakaś Boża niesprawiedliwość się tutaj okazała…?

 

Nie wiem, dlaczego tak poprowadził mnie dziś Jezus, do tej innej Ewangelii , do zdarzeń w kilka miesięcy po tym , co dzisiaj . Patrzę więc na Zachariasaz i na siebie , która kiedyś otrzymałam upomnienie , o którym wspomniałam wyżej. Ja potraktowałam to jako pewną karę, ale...no właśnie , dzięki temu umocniła się moja wiara. Myślę, że Zachariasz , jeden ze sprawiedliwych, znających Pisma , kapłan, też to odebranie mowy w ten sposób odebrał ...jako znak od Boga , że naprawdę Jest .

Maryja...Ona również znała Pisma , ale Jej serce chyba tu było ważne.

Oboje, Maryja i Zachariasz , są znaczącymi dla nas w naszej drodze do Pana. Warto im się przyjrzeć …


 

Dziś znów myśli moje odłączone od siebie, znów jakby nieposklejane , ale tym razem właśnie fakt ten staje się dla mnie istotny. Bo pokazuje mi to wielkość naszego Boga, Boga który zna mnie na wylot i zna tak każdego z osobna. A każdy człowiek jest istotą odrębną , inną. Bóg nie zamyka się w jakichś schematach, , Jego działanie do każdego z nas jest nieprzewidywalne, choć człowiek pragnie to działanie rozszyfrować. I to wyciągnęłam z dzisiejszej Ewangelii...coś , co czułam, znalazło dziś swoje odbicie i dziękuję Bogu za to.


 

Wielki jesteś Boże i nie do ogarnięcia przeze mnie jest Twoja wielkość, podobnie jak niepojęty jest Twój szacunek do mojej wolnej woli , bo tę wolność sam mi dałeś, Boże…

 

Wiem , co się dzieje , gdy tę swoją wolę realizuję pomijając Ciebie , więc nieustanną modlitwę zanoszę i dziś do Ciebie, Boże


 

Zabierz, Panie,

i przyjmij całą wolność moją,

pamięć moją i rozum,

i wolę moją całą,

cokolwiek mam i posiadam.

Ty mi to wszystko dałeś

- Tobie to, Panie, oddaję.

Twoje jest wszystko.

Rozporządzaj tym w pełni wedle swojej woli.

Daj mi jedynie miłość Twoją i łaskę,

albowiem to mi wystarcza.

Amen.

 

Mt 1, 18-24 Jezus urodzi się z Maryi zaślubionej Józefowi, potomkowi Dawida


 

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak.
Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.
Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów».
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: «Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami».
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

Dziś ja mogłabym tę Ewangelię tak napisać ( o sobie oczywiście ) :

Z moim małżeństwem było tak.

Miałam męża ateistę, żyłam w związku niesakramentalnym, mam syna z tego związku. Kiedy ja ciężko zachorowałam, stając w obliczu śmierci przeżyłam swe nawrócenie , mąż odszedł. Nie stawiałam sprzeciwu , nie rozumiałam jedynie. Uznałam też , że ze względu na moje nawrócenie będzie to dla mnie lepsze.

Dziś w Ewangelii zobaczyłam jednak coś. Zobaczyłam siebie jako egoistkę, której stało się wygodnie , a z czasem coraz bardziej wygodniej , jak widzę. Nie zastanawiałam się nad tym , co Bóg do mnie mówił o pewnych dwóch zdarzeniach z mężem (już byłym mężem wtedy), a ja akurat zrobiłam przeciwnie . Jak dziś spojrzałam na to, zobaczyłam , jak Jezus mówił o wzajemnym uświęcaniu się w Nim męża i dzieci w takim związku, to ja zareagowałam jedynie mową do syna „ jak tata będzie chciał do nas wrócić , to go przyjmę”, gdy Bóg nakazał mi milczeć w pewnej sprawie , to i owszem spróbowałam, ale gdy skrupiać się w pewnym momencie zaczęło na synu, nie wytrzymałam i na dodatek to był moment podjęcia decyzji o odejściu całkowicie z firmy męża. Dziś miałam myśli...co Ty, Panie wtedy chciałeś ode mnie…? Niestety wtedy mi to do głowy nie przyszło, że słowa Jezusa mogły dotyczyć naszej przyszłości, myślałam , że tyczą się danej chwili i sytuacji , w których się znajdowałam.

Patrząc na to , co zrobił dziś św. Józef widzę brak swego rozeznawania , faktem jest , że wtedy na ten temat niewiele wiedziałam i nie winię siebie za to. Dziś zobaczyłam jednak swoje krótkofalowe myślenie, a Bóg myśli inaczej i widzi całość i pragnie zbawienia wszystkich.

Dwojakie mi myśli chodzą więc po głowie….powrót męża jest możliwy i brak mojej modlitwy o jego nawrócenie , brak troski o jego zbawienie, a mój syn – jak spojrzę na wczorajsze rozważanie o rodowodzie, ma ziemski korzeń przecież właśnie w nim i jego rodzinie. Do tej pory jedynie mężowi błogosławiłam i modliłam się o jego zdrowie, bo jest chory. Kwestie jego nawrócenia przerzuciłam na jego partnerkę , która jest z nim od naszego rozstania, osobę wierzącą, obecnie już teraz wdową , ale niestety o ślubie przed Bogiem nic nie wspominającą .

Dziś rozmawiałam z pewnym młodym, Bożym człowiekiem, który mi przypomniał poprzez swoje rozważania na pewien temat, że mamy Rok Miłosierdzia, czas dany nam , by co niektórzy może powrócili na łono Kościoła…a może w ogóle po raz pierwszy z tym Kościołem się złączyli...


 

Trochę zabolało mnie więc to moje spokojne gniazdko, które sobie uwiłam… Jak św. Józef chciałam dobrze podług siebie, św. Józef posłuchał, a ja nie słyszałam...

Modląc się za obcych mi ludzi, o ich nawrócenie , nie pomyślałam o byłym mężu. Od dziś więc już modlitwa o nawrócenie , o wypełnienie się woli Bożej nie tylko we mnie ale i w nim,, będzie płynąć...


 

Dziękuję Ci , Panie mój, że mi to pokazałeś…

Przyjmę każde Twe rozwiązanie,  w tej chwili nie wiem  jakie masz plany, Panie  , ale Tobie przecież ufam...

Mt 1, 1-17 Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida


 

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.


 

Zawsze podziwiam ludzi, którzy - niekiedy całe życie nawet – poświęcają swemu drzewu genealogicznemu..

Zawsze tę Ewangelię pomijałam i tylko raz się zmusiłam przeczytać ją całą , nic dla siebie takiego nie znajdując, jak tylko trudność, że nawet gdybym znała swoje pochodzenie kilka pokoleń wstecz, to i tak bym nie zapamiętała. A w rodowód Jezusa po prostu uwierzyłam, nie umiałabym powtórzyć raczej , chyba żebym musiała się nauczyć na pamięć, a w przypadku mnie samej nie wiedziałabym po co mi ta wiedza….

Dziś stało się inaczej….

Chciałam jak zwykle oczami przelecieć po rodowodzie Jezusa - za co przepraszam Cię, Panie Jezu - i oczywiście przeleciałam tymi oczami i powiedziałam : no cóż Panie , chyba znów przerwa w rozważaniach, jak tu dziś żyć słowami Twego rodowodu ... i słyszę nagle ….To jest twój korzeń… i mnie zatkało. No pięknie to zrobiłam...ja która czuję się dzieckiem Bożym, nie widzę siebie w Boga mego rodowodzie...aż mi się gorąco zrobiło , ze wstydu ale i z radości.

Tak , Panie Jezu…. jeżeli pragnę się zakorzenić w Tobie, jeżeli karmisz mnie sobą , swoim Ciałem i Krwią, to nawet nie tylko duchowo , ale i ciałem winnam być w Twym rodowodzie, który w tym momencie już nie jest dla mnie tylko wyliczanką pokoleń, ja jestem już sercem w nim i z nim.

Bóg moim Stwórcą...a ja Jego dziełem , Jego córką i...córką Maryi…


 

Teraz wiem , Maryjo , co się stało wczoraj, to Ty pierwsza mnie przygotowałaś na tę dzisiejszą Ewangelię.

A wczoraj przeczytałam na FB takie słowa :

„Chciałbym, aby zwłaszcza w tych dniach dusza wzniosła się ku kontemplacji niewysłowionego misterium nad misteriami - wcielenia Słowa Bożego i by czasem ulecieć duchem, by nawiedzić Niepokalaną Panią, ciężarną Synem Bożym; i by mogła dusza uniżona, by prosiła u Jej stóp o pozwolenie, aby wejść do tej komnaty miłości, jaką jest Jej najświętsze serce, by tam kochać boskiego Oblubieńca; bo znajdziecie Go malutkim, jak odpoczywa w tej dziewiczej sypialni „


 

Są to słowa św. Pawła od Krzyża, w które weszłam podczas Części Radosnej Różańca, zaraz gdy tylko je zobaczyłam. Chciałam się znaleźć w Twoim sercu , Maryjo . Nie mogłam, bo na chwilę zaprosiłaś mnie do swego łona, tam poczułam … ciepło i miłość, krótka błoga chwila...tej chwili nigdy nie zapomnę…


 

Vinny Flynn w swojej książce „21 sposobów modlitewnego uwielbienia – Przewodnik o Adoracji Eucharystycznej” pisze, jak pewnego dnia pragnąc się modlić za pewnych ludzi, wypłynęła z jego ust modlitwa :

„Panie zamknij mnie w Tabernakulum z Tobą. I pozwól mi ich przyprowadzić ze sobą, Panie. Zamknij nas w Tabernakulum z sobą”

Nigdy nie odważyłam się tak zanosić innych ludzi do Jezusa, po prostu nie śmiałabym, a wczoraj sama byłam przez chwilę w Żywym Tabernakulum , Vinny nie przesadził więc z tą swoją modlitwą, a z tym u niego miałam problem, czytając książkę, czy to czasem pychą nie pachnie…

Nie potrafię do końca jeszcze ocenić, tego co się wczoraj stało w powiązaniu z rodowodem Jezusa, ale ufam, że kiedyś mi to pokażesz , Panie Jezu...


 

Przepraszam za ten mój brak pragnienia i skupienia się na Twoim, Panie rodowodzie, przepraszam ...Dziś było inaczej i dziękuję Ci… I Tobie , Maryjo dziękuję…

Za tę miłość Waszą do mnie, właśnie takiej jaką jestem, z moimi upadkami i radościami, dziękuję. Zapewne i ci wszyscy , którzy z mej rodziny są czy byli przede mną, byli do mnie zapewne podobni ( dziś spytałam mamę , dokąd sięga z rodowodem – do mojej prababci odpowiedziała).

Czy tak koniecznie muszę wiedzieć…. mam Ciebie , Panie i Twój rodowód, i mi wystarczy.

Za wszystkich moich bliskich żyjących i zmarłych modlę się i ufam , że Twoja, Panie miłość i sprawiedliwość idą w parze ...


 

Łk 7, 18b-23 Na Chrystusie spełniają się proroctwa

 

Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc:
«Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi».

Jan Chrzciciel zwątpił…? Ten, który zostaje napełniony Duchem Świętym w łonie swej matki, ten który jako pierwszy z proroków wskazuje na Osobę Jezusa ...wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak Jan potrzebuje potwierdzenia…

 

I przyznaję … raduję się dziś tą Ewangelią i tym, że to zobaczyłam. Bo takie zwątpienia i mnie nachodziły. Sama się w nie wpuszczałam, myśląc po jakimś czasie np. że coś mi się przewidziało, choć najwięcej zwątpień próbowali we mnie wpuścić inni ludzie. Protestanci, zielonoświątkowcy - w to co mówi i naucza mój Kościół, nawet na początku buddyzm się odezwał , o którym się uczyłam na studiach i ich religia „pokoju i miłości” - tu zwątpienie w kwestii pełni miłości, no i chyba najbardziej niebezpieczni dla mnie ludzie - racjonaliści, potrafiący wszystko wytłumaczyć rozumem i posiadaną wiedzą – tu największy kłopot miałam, każde świadectwo Bożego działania starali się podważyć , niestety takich jest sporo w necie, ale i w realu jak się okazuje.

 

Dziś mogę jedynie podziękować im za te spotkania z nimi, dzięki nim bowiem poznałam więcej Boga. Cudowne moje uzdrowienie duchowe i fizyczne, spotkanie Pana Jezusa dało mi pewność taką, że wiele jeszcze musiałam poczytać, poszukać, a nade wszystko pokontemplować i pytać Pana , by nie tylko potrafić przeciwko ich wszystkim myślom pisać czy mówić, ale udowodnić sobie samej wiarę w Chrystusa.. Nie jest mi wstyd za to nawet, wiem że Bóg się z tego cieszy, nie stanęłam bowiem w miejscu , tylko wciąż Go poznaję…

 

Może byłoby inaczej, lżej , gdybym wcześniej poznała Maryję , Tę dzięki której już nie wątpię i ufam , może ...ale skąd mam wiedzieć jakby to było. Tak mi się teraz wydaje, ale nie jestem Duchem Świętym , nasi święci jednak o tym zapewniają , więc raczej mi się nie wydaje , ale tak jest.

 

Wierzę, Panie Jezu we wszystko , co czynisz dla tych, którzy Cię proszą . Wierzę w każde świadectwo czynionych cudów , składane przez ludzi świadczących o Twym działaniu, na Twoją chwałę te świadectwa wypowiadają ku pokrzepieniu i utwierdzeniu w wierze innych. I chyba jednego do tej wiary trzeba było – odwagi oddania się w Twoje i Maryi niewolnictwo, oddania wszystkiego co mam, w tym rozumu, wiedzy , zmysłów, wszystkiego…

 

Za tę wiarę Tobie, Panie Jezu i Tobie , Maryjo dziękuję...i proszę,.. niech nigdy nie wątpię...

Mt 21, 28-32 Grzesznicy uwierzyli Janowi

 

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
«Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!” Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę.” Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi.»
Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.»

 

Choćbym chciała, to nie mogę nie wspomnieć znów o p. Aleksandrze, bo to właśnie jego najpierw , a potem mnie samą starałam się umieścić w dzisiejszej Ewangelii.

Z p. Aleksandrem poszło mi łatwiej. W jego przypadku można mówić o pójściu lub nie za Jezusem w ogóle bowiem niewiele Na podstawie tego, co opowiadał, a także na podstawie tonacji tych słów „na razie nie” nie mogę go jednak do żadnej z tych ewangelicznych postaw przypisać. Dla mnie jest on jakby w zawieszeniu. Nie pytałam , czy jest katolikiem ( chyba to mój błąd , mogłam zapytać , czy był ochrzczony chociaż...może to nie czas na takie pytania był), z wojskowymi wiemy jednak jak było i ich możliwościami w pokazaniu swej wiary , więc zapewne i w tym trudność jakaś występować mogła , stalinowskie więzienie, o którym wspomniał z bólem i łzami, obecnie chora żona...wiadomości me niepełne , Ufam jednak w modlitwę i mam nadzieję , że to będzie wyglądało tak -„ na razie nie chce”, ale ostatecznie pójdzie. Po coś mnie przed nim Pan nasz postawił...


 

Gorzej to wygląda u mnie. Jak przejdę się przez cały okres nawrócenia , to widzę siebie i w pierwszej postawie i w drugiej. Dziś więc zobaczyłam potwierdzenie tego , że nawrócenie to jeszcze nic nie znaczy, że to nieustanny proces. Bo Pan ciągle mnie zaprasza do swej winnicy, coś zrobię lub...no właśnie nie zrobię i dostaję nowe zaproszenie . Widzę to swoje „Idę” a zaraz potem moja rezygnacja, podobnie jak widzę swoje uparte „nie chcę” ale ostatecznie idę. Jestem słaba i grzeszna i zdaję sobie z tego sprawę.

I rozpatrując swoją osobę mogę powiedzieć , chciałabym pełnić wolę Bożą i staram się wypełniać i z tego celu nie zrezygnuję, choć do końca nie mogę być tego pewna , mam jednak ten cel przed sobą, jest to moja jedyna prośba , intencja jeśli chodzi o mnie. Wiem też, ze słowo „opamiętanie „ muszę mieć ciągle przed sobą . Wiem też , że książka ks. Maciejewskiego „„Prostytutka idzie do nieba” , o niby kontrowersyjnym tytule wcale nie jest kontrowersyjna , sam ten tytuł zawiera pewną prawdę, która dziś nawet znalazła swe odbicie w Ewangelii . I warto mieć na uwadze słowa z tej książki :

„Dla Boga nic nie znaczą puste deklaracje. Nic nie znaczą słowa, które nie mają pokrycia. Nic nie znaczą fałszywe etykiety. Ważne jest pełnienie Jego woli – to tylko się liczy. Czasami próbujemy się chronić za takimi etykietami: jestem ochrzczony, jestem katolikiem, jestem zaangażowany w taki czy inny ruch. To nie jest ważne, to jest wtórne. Ważne jest to, z czym staniesz przed Bogiem, jak pełniłeś Jego wolę”


 

„Jeśli gorszysz się tym, siostro i bracie, że złodzieje i prostytutki wchodzą do królestwa Bożego, to radzę ci serdecznie: módl się o światło Ducha Świętego, byś przejrzał na oczy, byś zobaczył swój grzech, byś się nie wywyższał ponad innych, byś się uderzył w swoją pierś, byś błagał Boga o zmiłowanie. (…) Przed świętym Bogiem nikt nie jest sprawiedliwy” 


 

Panie Jezu , daj mi siłę, bym mogła nieustannie odpowiadać na Twoje zaproszenia...


 

Strony: « 1 2 3 4 5 ... » »»