Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Mt 1, 1-17 Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.
Zawsze podziwiam ludzi, którzy - niekiedy całe życie nawet – poświęcają swemu drzewu genealogicznemu..
Zawsze tę Ewangelię pomijałam i tylko raz się zmusiłam przeczytać ją całą , nic dla siebie takiego nie znajdując, jak tylko trudność, że nawet gdybym znała swoje pochodzenie kilka pokoleń wstecz, to i tak bym nie zapamiętała. A w rodowód Jezusa po prostu uwierzyłam, nie umiałabym powtórzyć raczej , chyba żebym musiała się nauczyć na pamięć, a w przypadku mnie samej nie wiedziałabym po co mi ta wiedza….
Dziś stało się inaczej….
Chciałam jak zwykle oczami przelecieć po rodowodzie Jezusa - za co przepraszam Cię, Panie Jezu - i oczywiście przeleciałam tymi oczami i powiedziałam : no cóż Panie , chyba znów przerwa w rozważaniach, jak tu dziś żyć słowami Twego rodowodu ... i słyszę nagle ….To jest twój korzeń… i mnie zatkało. No pięknie to zrobiłam...ja która czuję się dzieckiem Bożym, nie widzę siebie w Boga mego rodowodzie...aż mi się gorąco zrobiło , ze wstydu ale i z radości.
Tak , Panie Jezu…. jeżeli pragnę się zakorzenić w Tobie, jeżeli karmisz mnie sobą , swoim Ciałem i Krwią, to nawet nie tylko duchowo , ale i ciałem winnam być w Twym rodowodzie, który w tym momencie już nie jest dla mnie tylko wyliczanką pokoleń, ja jestem już sercem w nim i z nim.
Bóg moim Stwórcą...a ja Jego dziełem , Jego córką i...córką Maryi…
Teraz wiem , Maryjo , co się stało wczoraj, to Ty pierwsza mnie przygotowałaś na tę dzisiejszą Ewangelię.
A wczoraj przeczytałam na FB takie słowa :
„Chciałbym, aby zwłaszcza w tych dniach dusza wzniosła się ku kontemplacji niewysłowionego misterium nad misteriami - wcielenia Słowa Bożego i by czasem ulecieć duchem, by nawiedzić Niepokalaną Panią, ciężarną Synem Bożym; i by mogła dusza uniżona, by prosiła u Jej stóp o pozwolenie, aby wejść do tej komnaty miłości, jaką jest Jej najświętsze serce, by tam kochać boskiego Oblubieńca; bo znajdziecie Go malutkim, jak odpoczywa w tej dziewiczej sypialni „
Są to słowa św. Pawła od Krzyża, w które weszłam podczas Części Radosnej Różańca, zaraz gdy tylko je zobaczyłam. Chciałam się znaleźć w Twoim sercu , Maryjo . Nie mogłam, bo na chwilę zaprosiłaś mnie do swego łona, tam poczułam … ciepło i miłość, krótka błoga chwila...tej chwili nigdy nie zapomnę…
Vinny Flynn w swojej książce „21 sposobów modlitewnego uwielbienia – Przewodnik o Adoracji Eucharystycznej” pisze, jak pewnego dnia pragnąc się modlić za pewnych ludzi, wypłynęła z jego ust modlitwa :
„Panie zamknij mnie w Tabernakulum z Tobą. I pozwól mi ich przyprowadzić ze sobą, Panie. Zamknij nas w Tabernakulum z sobą”
Nigdy nie odważyłam się tak zanosić innych ludzi do Jezusa, po prostu nie śmiałabym, a wczoraj sama byłam przez chwilę w Żywym Tabernakulum , Vinny nie przesadził więc z tą swoją modlitwą, a z tym u niego miałam problem, czytając książkę, czy to czasem pychą nie pachnie…
Nie potrafię do końca jeszcze ocenić, tego co się wczoraj stało w powiązaniu z rodowodem Jezusa, ale ufam, że kiedyś mi to pokażesz , Panie Jezu...
Przepraszam za ten mój brak pragnienia i skupienia się na Twoim, Panie rodowodzie, przepraszam ...Dziś było inaczej i dziękuję Ci… I Tobie , Maryjo dziękuję…
Za tę miłość Waszą do mnie, właśnie takiej jaką jestem, z moimi upadkami i radościami, dziękuję. Zapewne i ci wszyscy , którzy z mej rodziny są czy byli przede mną, byli do mnie zapewne podobni ( dziś spytałam mamę , dokąd sięga z rodowodem – do mojej prababci odpowiedziała).
Czy tak koniecznie muszę wiedzieć…. mam Ciebie , Panie i Twój rodowód, i mi wystarczy.
Za wszystkich moich bliskich żyjących i zmarłych modlę się i ufam , że Twoja, Panie miłość i sprawiedliwość idą w parze ...
Łk 7, 18b-23 Na Chrystusie spełniają się proroctwa
Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»
W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc:
«Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi».
Jan Chrzciciel zwątpił…? Ten, który zostaje napełniony Duchem Świętym w łonie swej matki, ten który jako pierwszy z proroków wskazuje na Osobę Jezusa ...wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak Jan potrzebuje potwierdzenia…
I przyznaję … raduję się dziś tą Ewangelią i tym, że to zobaczyłam. Bo takie zwątpienia i mnie nachodziły. Sama się w nie wpuszczałam, myśląc po jakimś czasie np. że coś mi się przewidziało, choć najwięcej zwątpień próbowali we mnie wpuścić inni ludzie. Protestanci, zielonoświątkowcy - w to co mówi i naucza mój Kościół, nawet na początku buddyzm się odezwał , o którym się uczyłam na studiach i ich religia „pokoju i miłości” - tu zwątpienie w kwestii pełni miłości, no i chyba najbardziej niebezpieczni dla mnie ludzie - racjonaliści, potrafiący wszystko wytłumaczyć rozumem i posiadaną wiedzą – tu największy kłopot miałam, każde świadectwo Bożego działania starali się podważyć , niestety takich jest sporo w necie, ale i w realu jak się okazuje.
Dziś mogę jedynie podziękować im za te spotkania z nimi, dzięki nim bowiem poznałam więcej Boga. Cudowne moje uzdrowienie duchowe i fizyczne, spotkanie Pana Jezusa dało mi pewność taką, że wiele jeszcze musiałam poczytać, poszukać, a nade wszystko pokontemplować i pytać Pana , by nie tylko potrafić przeciwko ich wszystkim myślom pisać czy mówić, ale udowodnić sobie samej wiarę w Chrystusa.. Nie jest mi wstyd za to nawet, wiem że Bóg się z tego cieszy, nie stanęłam bowiem w miejscu , tylko wciąż Go poznaję…
Może byłoby inaczej, lżej , gdybym wcześniej poznała Maryję , Tę dzięki której już nie wątpię i ufam , może ...ale skąd mam wiedzieć jakby to było. Tak mi się teraz wydaje, ale nie jestem Duchem Świętym , nasi święci jednak o tym zapewniają , więc raczej mi się nie wydaje , ale tak jest.
Wierzę, Panie Jezu we wszystko , co czynisz dla tych, którzy Cię proszą . Wierzę w każde świadectwo czynionych cudów , składane przez ludzi świadczących o Twym działaniu, na Twoją chwałę te świadectwa wypowiadają ku pokrzepieniu i utwierdzeniu w wierze innych. I chyba jednego do tej wiary trzeba było – odwagi oddania się w Twoje i Maryi niewolnictwo, oddania wszystkiego co mam, w tym rozumu, wiedzy , zmysłów, wszystkiego…
Za tę wiarę Tobie, Panie Jezu i Tobie , Maryjo dziękuję...i proszę,.. niech nigdy nie wątpię...
Mt 21, 28-32 Grzesznicy uwierzyli Janowi
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
«Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!” Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę.” Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi.»
Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.»
Choćbym chciała, to nie mogę nie wspomnieć znów o p. Aleksandrze, bo to właśnie jego najpierw , a potem mnie samą starałam się umieścić w dzisiejszej Ewangelii.
Z p. Aleksandrem poszło mi łatwiej. W jego przypadku można mówić o pójściu lub nie za Jezusem w ogóle bowiem niewiele Na podstawie tego, co opowiadał, a także na podstawie tonacji tych słów „na razie nie” nie mogę go jednak do żadnej z tych ewangelicznych postaw przypisać. Dla mnie jest on jakby w zawieszeniu. Nie pytałam , czy jest katolikiem ( chyba to mój błąd , mogłam zapytać , czy był ochrzczony chociaż...może to nie czas na takie pytania był), z wojskowymi wiemy jednak jak było i ich możliwościami w pokazaniu swej wiary , więc zapewne i w tym trudność jakaś występować mogła , stalinowskie więzienie, o którym wspomniał z bólem i łzami, obecnie chora żona...wiadomości me niepełne , Ufam jednak w modlitwę i mam nadzieję , że to będzie wyglądało tak -„ na razie nie chce”, ale ostatecznie pójdzie. Po coś mnie przed nim Pan nasz postawił...
Gorzej to wygląda u mnie. Jak przejdę się przez cały okres nawrócenia , to widzę siebie i w pierwszej postawie i w drugiej. Dziś więc zobaczyłam potwierdzenie tego , że nawrócenie to jeszcze nic nie znaczy, że to nieustanny proces. Bo Pan ciągle mnie zaprasza do swej winnicy, coś zrobię lub...no właśnie nie zrobię i dostaję nowe zaproszenie . Widzę to swoje „Idę” a zaraz potem moja rezygnacja, podobnie jak widzę swoje uparte „nie chcę” ale ostatecznie idę. Jestem słaba i grzeszna i zdaję sobie z tego sprawę.
I rozpatrując swoją osobę mogę powiedzieć , chciałabym pełnić wolę Bożą i staram się wypełniać i z tego celu nie zrezygnuję, choć do końca nie mogę być tego pewna , mam jednak ten cel przed sobą, jest to moja jedyna prośba , intencja jeśli chodzi o mnie. Wiem też, ze słowo „opamiętanie „ muszę mieć ciągle przed sobą . Wiem też , że książka ks. Maciejewskiego „„Prostytutka idzie do nieba” , o niby kontrowersyjnym tytule wcale nie jest kontrowersyjna , sam ten tytuł zawiera pewną prawdę, która dziś nawet znalazła swe odbicie w Ewangelii . I warto mieć na uwadze słowa z tej książki :
„Dla Boga nic nie znaczą puste deklaracje. Nic nie znaczą słowa, które nie mają pokrycia. Nic nie znaczą fałszywe etykiety. Ważne jest pełnienie Jego woli – to tylko się liczy. Czasami próbujemy się chronić za takimi etykietami: jestem ochrzczony, jestem katolikiem, jestem zaangażowany w taki czy inny ruch. To nie jest ważne, to jest wtórne. Ważne jest to, z czym staniesz przed Bogiem, jak pełniłeś Jego wolę”
„Jeśli gorszysz się tym, siostro i bracie, że złodzieje i prostytutki wchodzą do królestwa Bożego, to radzę ci serdecznie: módl się o światło Ducha Świętego, byś przejrzał na oczy, byś zobaczył swój grzech, byś się nie wywyższał ponad innych, byś się uderzył w swoją pierś, byś błagał Boga o zmiłowanie. (…) Przed świętym Bogiem nikt nie jest sprawiedliwy”
Panie Jezu , daj mi siłę, bym mogła nieustannie odpowiadać na Twoje zaproszenia...
Mt 21, 23-27 Skąd pochodził chrzest Janowy
Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: «Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?»
Jezus im odpowiedział: «Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodzi chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?»
Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: „z nieba”, to nam zarzuci: „Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?” A jeśli powiemy: „od ludzi”, boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka».
Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». On również im odpowiedział: «Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię».
Aleksander…
Aleksander to człowiek , którego spotkałam na sali szpitalnej w niedzielę.
Mężczyzna starszy ,potężny i wydawałoby się silny siedział na krawędzi łóżka. Na moje pytanie , czy przyjmie Pana Jezusa , bo ksiądz z Nim właśnie idzie powiedział ...na razie nie. To na razie było takie dziwne, ale musiałam iść dalej. Stało się jednak inaczej, choć nie tak jak być powinno do końca.
Co niektórzy chorzy proszą o spowiedź. I jeden z nich , choć do mnie powiedział , ze przyjmie Komunię Św. to jednak zrezygnował i poprosił o spowiedź jeszcze właśnie. Ja czekałam na korytarzu i chyba jakieś zaćmienie na mnie przyszło, bo pozapominałam na które sale ma potem ksiądz wejść ( ksiądz jest nie w pełni sprawny i moim zadaniem po odprawionej przez niego Mszy Św. w kaplicy szpitalnej jest kierowanie go do chorych ) , przeszłam się więc jeszcze raz , zaglądając ponownie do sal, oczywiście i do pana Aleksandra, który jak mnie zobaczył znów wypowiedział to swoje „na razie nie ” oczywiście. Tym razem zaintrygowało mnie to jego mocne po raz drugi „na razie” , bo to za nim „nie „ brzmiało już inaczej, takie przeciągnięte jakby. Zdecydowałam się wejść i ...czas jakby się zatrzymał, spowiedzi są bowiem raczej krótkie w szpitalu, tamten inny pan w zasadzie nawet jej tak potrzebował, a ja dostałam czas by wypowiedzieć swoje świadectwo życia p. Aleksandrowi , wyprosić u niego słowa przed spaniem „Panie Jezu przyjdź do mnie, do mnie Aleksandra” , pomodlić się nad nim , kiedy zaczął płakać -, a słowa modlitwy same wypływały z moich ust - i uczynić znak krzyża na czole i prosić o Boże błogosławieństwo dla niego. Pożegnałam się i wyszłam , a w tym samym momencie otworzyły się drzwi i wyszedł mój ksiądz .z tej innej sali. Powiedziałam w czym rzecz , jeśli chodzi o p. Aleksandra i w drzwiach jego sali , spytałam jeszcze , czy nie chce , aby go ksiądz pobłogosławił, znów usłyszałam wiadome słowa i w takiej samej tonacji. Nie zasmuciłam się zbytnio, wierzyłam , że z tym panem będzie dobrze.
Dziś, kiedy rano przeczytałam Ewangelię i w nich słowa faryzeuszy :” Jakim prawem to czynisz” zastanowiłam się nad tą niedzielną sytuacją….jakim prawem to uczyniłam…?
I od razu miałam w sobie odpowiedź...prawem miłości , prawem Jezusa , w którego wierzę, prawem Ducha Świętego , który wierzę, że całą tą sytuacją kierował , dając mnie i księdzu czas , na dodatek ku mojemu zdumieniu równy, na wykonanie tych posług , którymi Bogu służymy, prawem tego wszystkiego , czym mnie Bóg obdarzył i do czego mnie pociągał.
I tym samym prawem dziś odwiedziłam p. Aleksandra mając nadzieję , że jeszcze będzie i był i wychodzi jutro. Znam już tego pana więcej, mogę poczytać o nim w internecie .Jego żona jedzie jutro do kliniki na poważną operację wycięcia jelita grubego i połowy wątroby i ta choroba żony p. Aleksandra tak dobiła...60 lat małżeństwa z nią i może odejść...
Pan Aleksander dał mi swój adres , prosił bym przyszła , kiedy żona wróci. Ja proszę każdego , kto to czyta o choćby westchnienie za nimi obojga.
A Tobie, Panie Jezu dziękuję za tę niedzielę radości, radości która jest we mnie do dziś. I ufam, że nie usłyszę , jak wcześniej słyszałam od Ciebie pytania „Co z tym zrobisz?”...Bo wiem już, co...Chyba chciałam potwierdzenia tylko, jakim prawem to mogę czynić...
Ps. A tu można sobie poczytać o p. Aleksandrze :
http://212.85.101.123/aktualnosc-1083-Oficerska_nominacja.html
http://www.www.opoczno.pl/aktualnosc-1594-Zloty_Krzyz_Zaslugi_dla_Opocznianina.html
Łk 3, 10-18 Jan Chrzciciel przygotowuje przyjście Chrystusa
Gdy Jan nauczał, pytały go tłumy:
«Cóż więc mamy czynić?».
On im odpowiadał: «Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni».
Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: «Nauczycielu, co mamy czynić?».
On im odpowiadał: «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono».
Pytali go też i żołnierze: «A my, co mamy czynić?»
On im odpowiadał: «Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie».
Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym».
Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.
Jan nie jest Mesjaszem, ale napomina już jak Mesjasz. Jak mówi Pismo -był napełniony Duchem Świętym już w łonie swej matki, Elżbiety...
I Duch Święty jest tutaj dla mnie jakby kluczem , nazwałabym to tak właśnie.
Wielokrotnie przechodziłam przez modlitwę o wylanie Darów Ducha Świętego tzw. Chrzest w Duchu Świętym, modlę się o te dary codziennie w modlitwie osobistej i...co jakiś czas Bogu te dary oddaję. Wiedziałam , dlaczego to czyniłam , powód - by Bóg je zabrał i oczyszczał, wiedziałam i czułam bowiem , że coś w pewnym momencie z nimi jest nie tak, Dziś widzę to wiejadło i mogę tylko podziękować Bogu, że we właściwych momentach pokazywał mi to, że nie uległam pokusie i nie przestraszyłam się , by te dary oddać .
Choć nie były to okresy dla mnie dobre, mogłabym nawet je określić jako okresy strapienia duchowego, jednak te moje błędy, potknięcia przetrwałam, bo nie widząc , nie słysząc za wiele , nie czując Bożej obecności trwałam wpatrzona w Boga . Czegoś mnie te okresy uczyły, a ostatnie moje oddawanie dokonało się już z Maryją, podczas mojej pierwszej Nowenny Pompejańskiej. Bóg pozwolił mi wtedy znów zobaczyć siebie jako starego człowieka, a ja zobaczyłam, jak łatwo można upaść, choć tym razem nie jako ten stary człowiek żyjący bez Boga, ale trwający w Nim. Widziałam to wcześniej , ze nie jest łatwo wejść na drogę wolności , ale teraz zobaczyłam , jak bardzo potrzeba uzależnić się od Boga , jak warto być Jego niewolnikiem, by tę wolność odzyskiwać…
Ten, którego zostawił nam Jezus na ziemi, Duch Święty , którego jako pierwszego z Trzech Osób Boskich poznałam , który bada moje sumienie, dotyka i porusza głębię mego serca, to On pozwala czynić dobro w taki sposób , by do końca było dobrem. To On pozwala mi zobaczyć drugiego człowieka , jego potrzeby i wskazać drogę pomocy i pociągać do niej.. To On pokazuje mi Chrystusa w innym człowieku , nawet gdy inni Go nie widzą w Nim.
A ja….ponownie poczułam wiejadło, wczoraj kiedy w modlitwie prosiłam o Niebo dla mnie podczas snu, Pan pokazał mi brak mego rozważania. Nie napisałam niedzielnego, choć miałam w tym dniu wiele refleksji . Nie napisałam wczorajszego, a zobaczyłam , że przemyślenia się łączą Mnie wydawało się , że nie potrafię poskładać tego , co przeżywałam w jakąś zrozumiałą całość. Dziś wiem, że uległam tej pokusie…. A po co masz to robić ? Po co marnujesz czas na pisanie, wystarczy, że ty żyjesz słowami Ewangelii. Tylko , że Tobie , Panie Jezu chyba nie wystarczy. Niby może dla kogoś nic się nie stało, ale dla mnie , która ma świadczyć o Jezusie zapomnienie , że z Twoim Duchem, Panie mogę wszystko przecież znaczy wiele . A to tyczy się mojej służby , tej w realu i tej tutaj w internecie, służby zresztą , która powoduje , ze zakorzeniam się w Tobie przecież, służby może nieudolnej niekiedy , niezbyt doskonałej, bo przesiąkniętej niekiedy bardziej mną niż Tobą …
O mały figiel i bym zaprzepaściła coś znów….
Nie obiecuję, bo nie wiem , co może mi się przydarzyć znów, ale nie poddaję się, bo wiem jak mnie samej brakowało tych rozważań , gdy ostatnio spojrzałam w ten pierwszy okres zaprzestania pisania tutaj i jak te , choć zapisane ale nieposkładane moje przemyślenia odbiły się na moim życiu. I dziękując Ci, Panie za wczoraj śpiewam Ci dziś tę krótką pieśń, która od rana jest na moich ustach
Mój Pan mocą moją jest ,
pieśnią i zbawieniem
On Bogiem mym….