Loading...

Blog dorotak


O naśladowaniu Chrystusa, Księga III, Rozdz. 8
1. Uczeń. Iżem raz począł, będę mówił do Pana mego, aczem proch i popiół . (Rodz 18, 27)
Gdybym chciał się uważać za coś więcej, Ty staniesz przeciwko mnie i występki moje wydadzą o mnie prawdziwe świadectwo, a wyprzeć się ich nie mogę. Jeżeli uznam swą małość i uniżę się, wyzbywając się wszelkiego górnego o sobie mniemania, i będę się uważać za proch, jak jest w istocie, spłynie ku mnie Twoja łaska i w sercu rozbłyśnie Twe światło; wtedy wszelka, choćby najmniejsza próżność utonie w bezmiarze mej nicości i zginie na wieki. Tam mi pokażesz, czym jestem, czym byłem i dokąd zaszedłem . A ja w niwecz obrócony byłem i nie wiedziałem.
(Ps 72, 22). Zostawiony samemu sobie, jestem niemocą i nicością, lecz jeśli tylko spojrzysz na mnie, od razu staję się silny i nowa napełnia mnie radość. Dziwne to bardzo, że tak nagle mnie podnosisz i tak łaskawie do siebie przygarniasz, choć własny ciężar w dół mnie pociąga.

2. Sprawia to Twoja miłość, która mnie niezasłużenie uprzedza i wspiera w licznych i wielorakich potrzebach, i z niezliczonych nieszczęść, prawdę mówiąc, wprost mnie wyrywa. Zgubiłem się miłując źle samego siebie; szukając jedynie Ciebie i szczerze cię kochając, znalazłem siebie i Ciebie zarazem, a przez mą miłość ku Tobie jeszcze głębiej zrozumiałem własną nicość.
Ty bowiem, o Najsłodszy, postępujesz ze mną ponad wszelką moją zasługę i nad to wszystko, czego bym się śmiał spodziewać i odważył prosić.

3. Bądź błogosławiony, Boże mój, bo chociaż nie jestem godzien żadnej z Twych łask, Twoja nieskończona hojność i dobroć nie przestają nigdy dobrze czynić nawet niewdzięcznym i tym, co daleko od Ciebie odeszli. Nawróć nas do siebie, abyśmy byli wdzięczni, pokorni i pobożni, boś Ty naszym zbawieniem, naszym męstwem i mocą


Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz.II, Rozdz. 3

By się wyzuć z siebie samego, trzeba codziennie zamierać sobie same mu, tzn. trzeba dzierżyć na wodzy władze duszy i zmysły ciała, trzeba patrzeć, jakoby się nic nie widziało, słyszeć jakoby się nic nie słyszało, posługiwać się rzeczami tego świata, jakoby się ich nie używało (Por.1Kor 7, 29-31). Św. Paweł nazywa to codziennym umieraniem: quoditie morior. (Por.1Kor 15, 31). Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostaje. (J 12, 24-25). Jeśli nie zemrzemy sami sobie i jeśli najświętsze nasze praktyki religijne nie doprowadzą nas do tej śmierci tak koniecznej a zarazem tak życiodawczej, nie przyniesiemy owocu pożytecznego; nasze nabożeństwa będą bezużyteczne, a wszystkie nasze dobre uczynki będą skażone miłością własną i samowolą.
I dlatego Pan Bóg brzydzić się będzie największymi naszymi ofiarami i najlepszymi uczynkami, a w chwili śmierci z próżnymi staniemy rękoma, tzn. bez cnót i zasług i nie będzie w nas ani iskry czystej miłości. Bo miłość taką posiadają tylko dusze obumarłe sobie, których życie ukryte jest z
Jezusem Chrystusem w Bogu. (Por. Kol 3, 3) .
Spośród wszystkich nabożeństw do Matki Najświętszej trzeba wyszukać to, które najprędzej nas doprowadzi do obumarcia sobie, bo to będzie najlepsze i najbardziej nas uświęci. Trzeba bowiem pamiętać, że nie wszystko co się święci jest złotem, że nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca. Podobnie jak w łonie natury istnieją tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie z małym nakładem kosztów i bez trudu dokonywać można pewnych naturalnych czynności, tak i w porządku łaski są tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie radośnie i łatwo spełniać można dzieła nadnaturalne, pozbyć się miłości własnej, napełnić się Bogiem i stać się doskonałym.
Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.

Dzisiejszy dzień nazwałabym dniem obserwacji siebie i od razu mogę podziękować  św. Ignacemu za jego rachunek sumienia, który choć od dawna praktykuję , ale jak widzę takiego skutku nie miał we mnie , jak dzisiaj.
Dwa zdarzenia , zetknięcie się ze światem  : pójście do fryzjera i do drugiej swojej podopiecznej. Powtórka jakby  z pierwszego dnia dosłownie . Do południa  wszystko po Bożemu, w części miasta  , którą odkryłam jako inną całkiem od tej, w którą weszłam po południu ( tego nawet nie będę rozpatrywać, bo już wiem, że ta druga część miasta potrzebuje omodlenia ).

Popołudnie...Fryzjerka i ja to pytania i odpowiedzi, proste , zwyczajne . Ale wchodzi nagle „mój” pan fotograf z imienin księdza, ja tyłem , więc mnie nie poznaje, a on od wejścia dosłownie flirtuje z fryzjerką , bynajmniej może , bo  wdowiec , jak się okazało, ale fryzjerka to już zamężna kobieta  .  Nawet lampka się nie musi zapalać z ostrzeżeniem, tylko uśmiech mój do siebie i w duchu ...”Panie Boże, dziękuję Ci za te prostą myśl, bez włączania wyobraźni na tych imieninach”.  Cenna była mina pana fotografa , gdy z fotela wstałam i się odwróciłam do tego pana – wykrztusił tylko dzień dobry :) A ja pomyślałam o ukrytej kamerze i w duchu  mówię „mam cię” :) , do   pana  dzień dobry oczywiście. Tu nie będzie mojego uff już, że mi się coś udało , tak  ma być po prostu.

Druga część popołudnia już nie była taka prosta. Dzwonię do podopiecznej, że idę do niej i czy mam coś kupić po drodze , a ona na to  - kawałek ciasta i wino....
Kiedyś bym to normalnie odebrała, ale trwam przecież w Ćwiczeniach, tego nawet nie miałam w dniach wyrzekania się ducha tego świata , a przychodzi teraz...lampka się zapala...czuwaj! Nie zapytam przecież, po co?
No i było się zapytać , bo  jak się okazało, miałyśmy skonsumować tylko obie. Wieczór niby miły, a ja myśli w głowie i myślę do  tej pory....jak mam odpowiadać , gdy już staję przed faktem...? W każdej sytuacji...? Tu akurat samo wypicie  nie jest grzechem, ale w moim przypadku to bezsens  mi niepotrzebny, bo już zauważyłam , że alkohol  od dłuższego czasu smakuje mi jak woda,  a po to, by mieć humor  to jego w ogóle nie potrzebuję.   Uznaję to dziś za swoją porażkę , ale i za wielki pożytek duchowy dla mnie .Podopieczna stała się moją przyjaciółką, jest ciut starsza , na wózku inwalidzkim...a Pan mówi do mnie „Inaczej trzeba”...Tak, inaczej, tym bardziej , że z nią rozmawiałam o Bogu właśnie...  

Sprawiedliwość i miłosierdzie, jedno i drugie łącznie, nigdy osobno ...grzech i człowiek , który ten grzech popełnia...to w takich sytuacjach  raczej będzie chwalebne i właściwe, miłość do człowieka, z miłością napomnienie, zwrócenie uwagi, wtedy dwie strony mogą się uświęcać...
 
 „nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca”...kiedyś rozważałam  swoją posługę chorym, od kiedy się jej podjęłam nie mogłam wyjechać na rekolekcje w milczeniu, te na których powinnam być raz w roku, dziś znów  to wszystko stanęło przede mną ...ale jest coś , co dziś odkryłam. Na rekolekcjach w milczeniu , przez cały tydzień, jest łatwiej , bo mam do czynienia z ludźmi, którzy też milczą, nie obchodzi mnie nic tylko Bóg.  Dziś zobaczyłam , że te Ćwiczenia są trudniejsze, bo przeżywam  je w domu, w spotkaniach z ludźmi , nie w odosobnieniu.
Cytowany Traktat rozważałam o wiele wcześniej, a dziś dziękuję Ci , Panie, że wtedy choć zwróciłam na to uwagę, ale nie wiedziałam czego tak dokładnie się tyczy , a dotyczy słów :

„Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.”

O, gdybym przed decyzją o podjęciu Ćwiczeń , skojarzyła to nabożeństwo z tymi słowami, nie wiem czy bym się w ogóle podjęła, a teraz to już nijak się wycofać no i....
Jutro też jest dzień....

A na koniec fragment z płyty  , którą wczoraj zamówiłam , przy „okazji” zakupu innej z konferencjami , będę miała te płyty jutro , więc z pewnością przesłucham, bo coś mi się zdaje , że będzie mi pomocą  , by ten tydzień nie skończył się dla mnie klęską :

 Widzieć rzeczy duchowo
„Musimy pomóc naszym oczom, uszom i wszystkim zmysłom ciała, aby nie były zablokowane, prze­jedzone. Bo kiedy człowiek jest całkowicie przepełniony rzeczami, które daje świat, dzieje się tak, jak w ruchu ulicznym. Kiedy jest za dużo samochodów, robią się korki i już nie można jechać w żadnym kierunku. Trzeba nauczyć się, odciążać zmysły, by nie patrzyły i nie słuchały.

Podjąć post zmysłów. To wielka sztuka – post zmysłów. Kiedy zmysły zewnętrzne poszczą – wtedy przychodzi modlitwa. Wtedy wchodzę w kontakt z Panem i wewnętrznie mogę smakować to, co On już dla mnie zrobił. Na zewnątrz – poszczę, wewnątrz - karmię się pamięcią o Bogu”.

(Marko Ivan Rupnik SJ, fragmenty rozmowy z ks.Krzysztofem Wonsem SDS )

Do tej pory mogłabym powiedzieć , że  nieustannie w myślach mam Boga, św. Ignacy mnie nauczył a Bóg pomógł. Po tym, co zobaczyłam dzisiaj i widzę , co pisze o tej płycie , to chyba nie o takie  karmienie się Bogiem jeszcze chodzi no i ten post zmysłowy...w pokoju serca  poczekam :)

Święta Maryjo , Matko Boża, módl się za nami grzesznymi...słyszę właśnie Różaniec w naszym forumowym radiu, piękny , poprzedzony tekstami z książki chyba o Bartolo Longo, odmawiany przez dwóch mężczyzn , choć w sumie nie wiem, bo mogą się głosy nakładać, ale  czuję tę modlitwę  właśnie przez to inaczej.

Tak, Maryjo, módl się za mną i przytulaj mocno,  bo Ty też mi wiele  w tej modlitwie pokazujesz, póki co same pytania znów...teraz jednak nie pociągasz mnie , by o tym mówić, więc milczę póki co...mam notatki.

 

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz. II, Rozdz. 3

 

Najlepsze nasze uczynki bywają zwykle splamione i skalane przez zło, które w nas tkwi skutkiem skażonej natury naszej Kiedy się wleje czystej przezroczystej wody do cuchnącego naczynia, lub wina do beczki, której wnętrze nie jest czyste, natenczas woda czysta i dobre wino psują sięi łatwo przesiąkają przykrą wonią.

To samo dzieje się, gdy Bóg do wnętrza naszej duszy, skażonej grzechem pierworodnym i uczynkowym, złoży rosę niebieską łaski lub przedziwne wino Swej miłości. Otóż dary Jego psują się zazwyczaj i plamią skutkiem zarodu złego, który grzech pozostawił w nas; uczynki nasze, nawet najwznioślejsze cnoty, bywają nim zarażone.

By więc osiągnąć doskonałość, której nie podobna zdobyć bez łączności z Jezusem Chrystusem, bardzo ważną jest rzeczą precz wyrzucić to, co w nas jest złego; inaczej Pan nasz, który jest nieskończenie czysty i najmniejszej skazy w duszy nie znosi, odrzuci nas od oblicza Swego i nie połączy się z nami.

By wyzuć się z samych siebie trzeba nam:

Z pomocą światła Ducha Św. dobrze poznać skażoną naszą naturę, nas zą nieudolność do wszystkiego, co dobre, naszą słabość we wszystkim, naszą ustawiczną niestałość, naszą niezgodność wszelkiej łaski i ogólną naszą nieprawość.

Grzech pierwszego naszego rodzica zatruł nas wszystkich, przekwasił i popsuł, jak kwas przekwasza i psuje ciasto, w które go włożono. Grzechy, które popełniliśmy, śmiertelne czy powszednie, choć już odpuszczone, powiększyły naszą pożądliwość, słabość, chwiejność i nasze skażenie, pozostawiając w duszy złe następstwa i skutki. Ciała nasze tak są zepsute, że Duch Św. nazywa je ciałami grzechu, (Rz 6, 6), poczętymi w grzechu (Ps 50, 7), karmionymi w grzechu i zdolnymi tylko do grzechu. Podlegają one tysiącznym chorobom, stają się z dnia na dzień słabsze, aż idą na pastwę robactwa i zgnilizny. Dusza nasza połączona z ciałem, stała się tak zmysłowa, iż ją nazwano wprost ciałem bo wszelkie ciało skaziło było drogę swą na ziemi. (Rodz 6, 12). Udziałem naszym to nic, prócz pychy i zaślepienia ducha, zatwardziałości serca, słabości i chwiejności duszy, zmysłowości zbuntowanych namiętności i chorób ciała.

Z natury pyszniejsi jesteśmy niż pawie, więcej przywiązani do ziemi niż ropuchy, niegodziwsi niż kozły, zazdrośniejsi niż węże, pędliwsi niż tygrysy, leniwsi niż żółwie, słabsi niż trzcina, zmienniejsi niż chorągiewki na dachu.

Sami z siebie mamy tylko nicość i grzech i zasługujemy jedynie na grzech Boży i na piekło wieczne. Czy wobec tego można się dziwić, że Zbawiciel powiedział, iż ten kto chce iść za Nim, powinien zaprzeć się samego siebie i gardzić własną swą duszą. (Por. Łk 9, 23; Mat 16, 24)

Kto miłuje duszę swą, straci ją; a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie, na życie wieczne zachowa ją.(J 12, 25).

Mądrość nieskończona, która nie daje przykazań bez powodu, każe nam nienawidzić samych siebie,

bo zasługujemy wielce na nienawiść: nic nie jest tak godne miłości jak Bóg, nic nie jest tak godne nienawiści, jak my sami.

 

Poznawanie samego siebie....przerabiam to już od kilkunastu lat, bo św. Ignacy Loyola jakoś wbił mi to do głowy, że to nie takie hopaj siup z tym poznawaniem, ono winno być czynione nieustannie...

I cóż mogę powiedzieć Ci Panie...?

Ten tydzień to będzie dla mnie radosne oczekiwanie na to, co mi pokażesz . Choć efekt może nie być tak radosny , ale Ty sam wiesz, co czułam zawsze, gdy mi coś pokazywałeś, sam czy przez człowieka , którego stawiałeś na mej drodze. Za to mogę Ci tylko dziękować...

Słowa dziś są ostre...pyszny paw czy ropucha, wąż , tygrys , żółw czy chorągiewka...kiedyś to wszystko po trosze widziałam , co z tym zrobiłam , jaki jest mój stan dzisiejszy...ufam, że pokażesz, Panie ...

Znów przychodzi okres znienawidzenia siebie, choć kocham siebie mam się właśnie tak poczuć... to dobre ćwiczenie. Tak więc dziś mnie nie ma prawie wcale na tym świecie, jestem nikim , trudne to do pogodzenia , gdy się jest wśród ludzi i służba choćby tylko w kościele może mi wręcz przeszkadzać, ale staram się wejść głębiej w ciszę jak widzę już w pierwszy dzień, więc....

Panie mój , proszę Cię byś dał mi szansę na tę ciszę w sercu, byś zakrywał przede mną to, co mi może mi przeszkodzić, bym była tylko ja i Ty...

Duchu Święty prowadź! Otwieraj me oczy , bym widziała, uszy bym słyszała i serce me otwórz na poznanie prawdy o sobie...

 

Łukasz 11, 1-13

 

Modlitwa

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: "Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów". A On rzekł do nich: "Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo!

Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie" Natrętny przyjaciel

Dalej mówił do nich: "Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: "Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać". Lecz tamten odpowie z wewnątrz: "Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie". Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.

 

Wytrwałość w modlitwie

 

I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą".

 

O naśladowaniu Chrystusa, Ks. I, Rozdz. 25

9. Obyśmy mogli nie czynić nic innego jak tylko chwalić Pana Boga naszego sercem i ustami.

O, gdybyś nigdy nie potrzebował ani jeść ani pić, lecz mógł go ciągle uwielbiać i oddawać się tylko sprawom ducha! Byłbyś wtedy o wiele szczęśliwszy niż teraz, gdy ciału swemu w każdej potrzebie musisz służyć. Oby nie było tych potrzeb, lecz tylko duchowy pokarm dla duszy, w którym niestety

– tak rzadko smakujemy!

 

10. Kiedy człowiek dojdzie do tego, że w każdym stworzeniu nie szuka już pociechy, wówczas dopiero zaczyna się doskonale rozmiłowywać w Bogu; i wtedy też będzie zawsze zupełnie zadowolony, jakkolwiek ułożą się sprawy. Wówczas ani go pomyślność nazbyt nie uweseli, ani przeciwność nie zasmuci, z zupełną ufnością odda się Bogu, który jest dla niego wszystkim we wszystkim i dla którego nic nie ginie,nic nie umiera, lecz wszystko żyje i służy mu na każde skinienie.

 

11. Pomnij zawsze na koniec i na to, że utracony czas nie wraca. Bez gorliwości i pilności nigdy nie nabędziesz cnót. Skoro zaczynasz wpadać w oziębłość, źle się z tobą dzieje. Jeśli zaś od dasz się cały żarliwej służbie, wtedy znajdziesz pokój i przez umiłowanie cnoty oraz dzięki łasce Bożej uczujesz, że ta praca nie jest taka ciężka . Człowiek żarliwy i pilny gotów jest na wszystko. Większego trudu potrzeba do zwyciężenia wad i namiętności n iż do dźwigania najcięższych znojów i trudów pracy fizycznej. Robotnik pijak nie wzbogaci się, a kto gardzi małymi rzeczami, pomału upadnie. (Ekli 19,1) Jeśli dzień spędzisz pożytecznie, radować się będziesz pod wieczór.

Czuwaj nad sobą, dodawaj sobie bodźca, napominaj, a jakkolwiek drudzy postępują, ty nie zaniedbuj siebie. O tyle tylko udoskonalisz się, o ile sam siebie ujarzmisz.

 

Dwojakie uczucia miałam , gdy przeczytałam dziś to „Ojcze nasz” …

Z jednej strony uśmiech , bo początek mego nawrócenia mi się z tym kojarzy i nie tyle chodzi o to , że i uczniowie Chrystusa pytali , jak się mają modlić, jak o to , że przypomniała mi się moja zdziwiona i przerażona minka, że ja przez 20 lat tę Modlitwę zapomniałam i uczyłam się jej na nowo, właśnie jak Apostołowie. Dziś uśmiech , kiedy pomyślę o początku mego nowego życia, wtedy to mi tak radośnie nie było – widać można zapomnieć przez 20 lat to, co prawie od urodzenia umiało się wypowiedzieć w każdej chwili.

Z drugiej to mój wstyd przed Tobą Panie, bo to jednak wstyd , ale i niezrozumienie dla mnie, po co mi na tę modlitwę zwracasz uwagę dziś szczególnie.

No nic rozważam teksty dalej...

 

Już wiem , co widzę w słowach św. Łukasza, aż mnie zatkało dosłownie, bo widzę w nich …. modlitwę charyzmatyka!

To charyzmatyk pyta się Ducha Świętego , jak ma się modlić nad kimś, to charyzmatyk staje do modlitwy od razu, jak tylko się go o nią prosi .

Ale widzę teraz jeszcze coś , co mnie jeszcze bardziej porusza....gdyby przekształcić Modlitwę Pańską dla samej tylko osoby omadlanej i faktycznie niewiele można by dodać do tych słów, z czego wniosek , że każdy może być taka modlitwę charyzmatyczną poprowadzić. I to by się zgadzało , bo przecież każdy z nas w momencie Chrztu Św. staje się charyzmatykiem, tylko , że to co otrzymuje jakoś dziwnie zostaje bardzo szybko zostaje zakopane...

 

I słowa Tomasza e' Kempisa - „Obyśmy mogli nie czynić nic innego jak tylko chwalić Pana Boga naszego sercem i ustami. O, gdybyś nigdy nie potrzebował ani jeść ani pić, lecz mógł go ciągle uwielbiać i oddawać się tylko sprawom ducha! „...no właśnie to - gdybym jako ta ochrzczona nie weszła w świat materialny, ten świat, byłoby inaczej zapewne z moim stosunkiem do Ciebie, Panie, ale przecież każdy tak już ma , nie tylko ja. No i wraca pytanie z wczoraj...co ja z tym zrobiłam , co ja z tym robię...? Czy zostaję w stanie , jaki jest – dbanie o jedzenie , picie , o swój byt materialny - czy pragnę coś zmienić...?

„Utracony czas nie wraca”...tak , niech nigdy się tak nie stanie . Tak samo jak i z tym całym dobytkiem materialnym zgromadzonym nie pójdę na tamten świat, choćby nie wiem ile włożono mi z tego dobytku do grobu, choćby nie wiem jak pięknie mnie do tego ubrano...

 

Przyglądam się więc temu mojemu życiu dzisiaj i wniosek jak w ostatnim zdaniu tekstu rozważanego – o tyle się udoskonalę , o ile sama siebie ujarzmię.

Widziałam podczas tych dwunastu dni wyraźne dwa światy, dałeś mi to Panie zobaczyć w sposób inny niż zawsze. Widziałam , co we mnie czynisz, lecz  - chociaż z całym szacunkiem do naszego kochanego zakonnika - ja sama za swoje ujarzmianie wolę się nie zabierać, wyglądałoby to zapewne , jak poprawienie fryzury jedynie. Wolę się poddać pod Twoje jarzmo, o którym sam mówisz, że jest słodkie, a ja całym sercem to potwierdzam...

O naśladowaniu Chrystusa, Ks. I, Rozdz. 25

2. Ktoś niespokojny często bywał ponoszony to trwogą, to nadzieją; pewnego razu, udręczony strapieniem, wszedł do kościoła i upadłszy na twarz przed jednym z ołtarzy, modlił się i trapił w sobie, mówiąc: O, gdybym wiedział, że wytrwam! Natychmiast usłyszał w sercu Bożą odpowiedź: A gdybyś to wiedział, cóż byś u czynił? Czyń teraz, co chciałbyś czynić wtedy, a będziesz zupełnie bezpieczny. Pocieszony zaraz i wzmocniony, poruczył się Woli Bożej, i ustala dręcząca go niepewność.

Już nie był ciekawy swojej przyszłości, lecz zarówno przy rozpoczynaniu, jak i wykonywaniu każdej dobrej sprawy pytał jedynie, jaka jest Wola Boża i czym Bogu spodobać się może.

3. Miej nadzieję w Panu, a czyń dobrze, mówi Prorok, i mieszkaj w ziemi, a będziesz się karmił jej bogactwami! (Ps 36, 3). Jedno jest, co wielu odciąga od doskonaleni a się i gorliwej poprawy: lęk przed trudnościami i mozół walki. Wszakże, w porównaniu z innymi, ci przede wszystkim postępują w cnocie, którzy walczą tym mężniej, im liczniejsze spotykają trudności i sprzeczności.

Człowiek wtedy najwięcej się doskonali i zyskuje większą łaskę, kiedy siebie najmocniej zwycięża i upokarza.

4. Lecz nie wszyscy mają równie wiele do pokonania w sobie i do umartwienia.

Człowiek idący chętnie w zawody, choćby miał wiele namiętności, szybciej postąpi niż ktoś dobrego usposobienia, ale o mniejszej gorliwości. Dwie rzeczy służą szczególnie do gruntownej poprawy: odrywanie się siłą od wrodzonych złych skłonności i żarliwe zabieganie o cnoty, których najbardziej nam trzeba. Staraj się też szczególnie tego wystrzegać i w sobie zwalczać,

co ci się najbardziej nie podoba u innych.

 

5. Wykorzystuj wszystko ku swemu udoskonaleniu; jeśli widzisz dobre przykłady lub słyszysz o nich, zapalaj się do ich naśladowania. Jeśli zaś widzisz coś nagannego, strzeż się, byś sam tego nie uczynił, a gdybyś kiedy tak czynił, staraj się czym prędzej poprawić. Jak oko twoje patrzy na innych, tak inni patrzą na ciebie. Jak miło i słodko widzieć braci żarliwych, pobożnych, uległych i karnych! Jakże smutno i przykro patrzeć na żyjących w rozprzężeniu i nie spełniających swego powołania!

O, jak szkodliwą jest rzeczą zaniedbywanie swego powołania, a skłanianie się ku

temu, czego nam nie zalecono!

 

6. Pomnij na postanowienie, któreś uczynił i miej zawsze przed oczyma Chrystusa Ukrzyżowanego.

Wpatrując się w życie Chrystusa, zawstydzisz się, żeś dotąd tak mało usiłował je naśladować, choć już od tak dawna jesteś na drodze Bożej... Gdyby Jezus Ukrzyżowany wszedł do naszego serca, jakżeż szybko byśmy nabyli doskonałej mądrości.

 

Ooo dziś konsternacja...pytałam wczoraj Ciebie Panie , pytanie bynajmniej retoryczne, do czego mnie prowadzisz w tych Ćwiczeniach, a dziś widzę, że do początku mnie z Tobą...Naprawdę nie wiem, czym jeszcze zaskoczysz w tych Ćwiczeniach , ale jestem cierpliwa, nawet mnie nie kusi , co ma być dalej :)

 

„Jak trwoga to do Boga” ...nie wiem, kto to wymyślił, ale nie traktuję tego jako przytyk, może właśnie ze względu na siebie samą...? Przecież Ty szukasz , Boże tej jednej ze stu owiec , gdy się zagubiła, więc czemu człowiek człowiekowi potrafi to wypominać, nie wiem...No cóż, chyba staję w swojej obronie , jakby co :)

Tak więc kościół i ja przed nim , stopni schodów doń prowadzących nie mogąca o własnych siłach pokonać, ale z pomocą tak. Usadzono mnie w bocznej ławie na końcu i zostawiono...Samą , samiusieńką z obcymi mi ludźmi obok. Nie mogłam inaczej, pół godziny wcześniej mi powiedziano, że to jedyna moja nadzieja, więc poszłam po tę nadzieję. I siedząc tak w ławce spojrzałam na Ciebie , Ciebie na krzyżu i to był mój koniec... koniec starego życia. Płakałam ja i w tych łzach widziałam jedynie płaczącego Ciebie , choć był to tylko efekt moich łez. Nie padłam na kolana , nie mogłam bowiem , nie podniosłabym się chyba już wcale . Jedyne , co pamiętam z Mszy , która trwała i trwała, to Ciebie i mnie płaczących i wszystkich obok radosnych.... W tym płaczu jedyne słowa , które mi chodziły po głowie to takie „Ja też tak chcę”...nic więcej...Dziękuję Ci, Panie , że nie wypowiedziałeś słów wtedy jak temu nieszczęśnikowi z dzisiejszego tekstu, bo byś mnie chyba nimi dobił, ale Ty dobrze wiesz , że był to moment zakochania się w Tobie i w tej niezwykłej radości ludzi na kościele...

 

Zakochanie...to uczucie jedynie, uczucie , które jest zmienne, to jeszcze nie miłość , choć ta miłość zwykle od zakochania się zaczyna. I to jest to, na co mi dzisiaj zwracasz uwagę...co ja z tym zakochaniem w Tobie zrobiłam...? A to widzisz poniekąd we wcześniejszych moich rozważaniach przecież, może mało zbyt napisałam, ale dobrze wiesz , że nie wszystko da się opisać . Dotyczy to chyba jednak wszystkich innych rzeczy, które mnie dotykają , dobrych czy złych. Póki w złych mnie wyćwiczyłeś i ciągle ćwiczysz, to chyba Panie tym razem chodzi Ci o te dobre rzeczy...o ho ho tu się zatrzymam więc , postawiłeś mnie we wspólnocie , jak więc moja służba w niej wygląda...? No to już chyba wiem , o co Ci chodzi...

Wracam się jednak do tego zakochania i miłości ...Kochać , to pragnąć dobra drugiego człowieka...Kochać Ciebie, to pragnąć dobra Twego, ale Ty jesteś Dobrem i tym dobrem nas napełniasz...

Hmm kochać to pragnąć Ciebie, pragnąć nieustannie we wszystkim, w każdej mej mowie i czynie masz być Ty nie ja . Doskonała mądrość ...ostatnie słowa dzisiejszego tekstu...Do tego póki co , to mi daleko, ale …. rysuj, Panie mój, to moje serce , rysuj...

 

Błogosławiony ten, kto mnie słucha,
kto co dzień u drzwi moich czeka,
by czuwać u progu mej bramy,
bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie
i uzyska łaskę u Pana;

 

To mówi Współpracowniczka Stwórcy - Mądrość

 

Księga Przysłów 8.34-35

...

O naśladowaniu Chrystusa, Ks. I, Rozdz. 13

5. Ogień doświadcza żelaza twardego (Ekli 31,31), a człowieka sprawiedliwego w pokusach.

Często nie wiemy, co możemy, lecz pokusa ujawnia, czym jesteśmy. Czuwać zaś należy zwłaszcza na początku pokusy, gdyż łatwiej pokonać nieprzyjaciela wtedy, kiedy wszelkimi sposobami wzbrania się mu dostępu do duszy i zabiega mu drogę, gdy do wrót kołatać zaczyna. Stąd powiedziano: w początkach złemu zaradzaj; na próżno używasz leków, kiedy przez długą zwłokę choroba się wzmogła . (Owidiusz, Księga o lekarstwach 91). Albowiem najpierw pojawia się prosta myśl, potem żywe wyobrażenie, następnie upodobanie, złe poruszenie serca, wreszcie przyzwolenie. Tak powoli wkracza całkowicie wróg niegodziwy, gdy na początku nie stawia mu się oporu. Im kto dłużej zwleka z wewnętrznym oporem przeciw pokusom, tym co dzień staje się

słabszy, wróg zaś coraz mocniejszy

6. Jedni doznają cięższych pokus na początku swego nawrócenia, inni przy końcu. Niektórych trapią one niemal przez całe życie. Jeszcze innych nawiedzają mało kiedy i niezbyt dokuczliwie; a to wszystko dzieje się według zrządzenia mądrości i sprawiedliwości Bożej, która zważa na stan i zasługi każdego człowieka, a wszystko prowadzi ku zbawieniu wybranych.

7. Nie powinniśmy przeto rozpaczać w pokusach, lecz tym goręcej prosić Boga, aby nas raczył wspierać w każdym ucisku. On na pewno wg. słów Św. Pawła, nie dopuści kusić was ponad to, co możecie, ale z pokusą zgotuje też wyjście, abyście mogli wytrzymać (1Kor 10, 13). W każdym utrapieniu i pokusie uniżajcie się zatem pod potężną ręką bożą (1P 5, 6) , bo On wybawi i wywyższy pokornych duchem.

8.W pokusach i udręczeniach człowiek doświadcza, ile postąpił; wtedy też większą zdobywa zasługę i bardziej się ujawnia jego cnota. Cóż w tym wielkiego, gdy człowiek jest pobożny i gorliwy, kiedy mu nic nie dolega? Jeśli jednak w czasie przeciwności zachowuje się cierpliwie, wtedy jest nadzieja dużego postępu w dobrym. Niektórzy potrafią się oprzeć wielkim pokusom, a mimo to ulegają często małym i codziennym; dopuszcza to Bóg, ażeby w ten sposób upokorzeni, nie ufali sobie zbytnio podczas wielkich doświadczeń, skoro pod ciężarem drobnych upadają

 

Ogień...te słowa mnie od razu zatrzymały, bo od razu przypomniał mi się ogień Ducha Świętego, nie ten , który rozpala serce do czegoś, ale który wypala w tym sercu to, co w nim niepotrzebne...tego ognia doświadczyłam , a było to uczucie ognia prawdziwego w środku mego ciała z jednoczesnym uczuciem bardzo zimnej skóry. Ale ja wiedziałam, co się dzieje i tym ogniem się rozkoszowałam i tylko dziękowałam zań. I bynajmniej nie działo się to na żadnym egzorcyzmie, czy nawet modlitwie o uwolnienie, była to  jedynie modlitwa o uzdrowienie na kościele.

Dziś w kontekście jednak całości fragmentu zalecanego padło pytanie we mnie , czemu właśnie Bóg niekiedy używa tak odczuwalnej przez człowieka Mocy , ale zaraz za tym inne pytanie - czy ja w ogóle mogę o to pytać i tę kwestię rozważać....? Czy mam takie prawo...?

Mimo wszystko odważyłam się ...Bóg widzi, co się dzieje ze mną i we mnie, wie, że mam tez pragnienie pozbyć się czegoś, mam wolę naprawy czegoś w swoim życiu, wolę której nie muszę nawet rozeznawać pod kątem zgodności z Jego wolą. „Nie chcę , ale muszę” - przypominają mi się słowa byłego prezydenta. W moim przypadku było nie chcę , ale „coś” sprawiało, że to „muszę” samo się działo, było silniejsze od mojego „nie chcę” i w to chyba musiał wtargnąć Bóg z Mocą . Pozostaje jeszcze inna kwestia...może Bogu byłam do czegoś potrzebna i dlatego tak zadziałał...? No i na tym moje dywagacje skończyłam, bo któż to wie , co ten nasz kochany Pan Bóg myśli...?:)

 

Ale ...i tu mam takie małe „ale” do rozważanego tekstu...Tomasz e' Kempis mówi o pokusie już, większej czy mniejszej, czy jednak ja jako człowiek , który żył kiedyś duchem tego świata faktycznie widziałam coś jako pokusę...? I czy teraz, gdy wchodzę głębiej w życie z Bogiem, widzę zawsze i odbieram zawsze coś , co mi się przydarza jako pokusę …?

Posłużę się tekstem ...”prosta myśl” - tak, prosta myśl i prosta odpowiedź moja na nią , ale nawet ta prosta odpowiedź zależy od tego, czy w danym momencie jestem człowiekiem Boga czy człowiekiem tego świata. I chyba właśnie to mi pokazał Pan w zdarzeniu z fotografem, które opisałam wczoraj , w tym zdarzeniu odpowiadałam jak człowiek Boga...uff udało mi się mogę powiedzieć, bo jak teraz to zobaczyłam, to wcale nie jest to takie łatwe wychwycenie czegoś , co potem okaże się pokusą. W zdarzeniach, gdzie mam do czynienia z płcią przeciwną może i łatwiej czuwać, jeśli się na to czuwanie jest nastawionym oczywiście, ale co z innymi momentami życia...?

Mnie akurat ten przypadek zwrócił na to uwagę, wiem już co i po co mi Pan to pokazał ...ho ho choćby po to, aby nie musiał znów okazywać swojej Mocy ...się mi jakoś przypomniał ten ogień...

 

Wniosek … - ”Módl się i pracuj” - motto reguły benedyktynów , modlitwa i praca fizyczna - praca nad sobą - to jest lekarstwo , zarówno jako szczepionka , jak i ewentualny antybiotyk . To ono pozwala żyć w pokoju i radości mimo wszystkiego złego, co się wokół mnie dzieje, czy w samej mnie.

 

Hmm ...Nie wiem Panie , do czego mnie prowadzisz , do czego zmierzasz, ale coraz bardziej mi się to podoba. Jak ja Cię kocham za te Twoje ćwiczenia !!! :)

Strony: « 1 2 3 4 5 »